Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: prezydencja Unii Europejskiej





Temat: Co wiecie na temat GMO ?
Co wiecie na temat GMO ?
Czy jedząc codziennie, zastanawialiście się nad tym, że być może niektóre z
kupowanych w Polsce produktów zawierają Organizmy Modyfikowane Genetycznie (GMO)?

Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?

Pozdrawiam
Robert Jezierski
robert@eko.org.pl
Rada Krajowa ZIELONI 2004
www.zieloni2004.pl
www.zieloni.org.pl
Polecam poniższą witrynę kampanii "Żywnościowa Rewolucja":
www.jedz-lepiej.org
Konferencja Europejskich Zielonych na temat bezpieczeństwa żywności.
====================================================================
Byrne i Ahern wystawiają na ryzyko zdrowie europejskich konsumentów

David Byrne, irlandzki Komisarz Europejski zajmujacy sie zdrowiem i ochroną
praw konsumenta oraz Bertie Ahern, Premier Irlandii, sprawującej obecnie
prezydencję w Unii Europejskiej wystawiają na ryzyko zdrowie europejskich
konsumentów. Taką ocenę wystawili irlandzkim politykom Europejscy Zieloni na
odbywajacej sie dzisiaj w Dublinie konferencji na temat bezpieczeństwa żywności.

Daniel Cohn-Bendit, współprzewodniczący grupy Zielonych w Parlamencie
Europejskim oraz Zielona deputowana do Parlamentu Europejskiego z Irlandii
Patricia McKenna oskarżyli Davida Byrne'a i Bertie Ahern'a o uleganie presji
amerykańskiego "biotech lobby" i głosowanie za akceptacją sprzedaży
modyfikowanej genetycznie kukurydzy na europejskim rynku, podczas gdy badania
będące podstawą dla autoryzacji tej decyzji oparte są na błędnych założeniach
naukowych i gwarancja bezpieczeństwa tego produktu jest niemożliwa do
potwierdzenia.

Daniel Cohn-Bendit powiedział:

"David Byrne jako Komisarz Europejski do spraw Zdrowia i Ochrony Konsumenta
powinien mieć przede wszystkim na uwadze interes obywateli europejskich.
Zamiast tego krzykliwie zignorował zdanie szerokiej opinii publicznej oraz
pakiet dowodów naukowych i próbował przy każdej sposobności aprobować żywność
modyfikowaną genetycznie. Jego stanowisko w sprawie 'limitów zawartości',
powyżej których żywność musi być oznaczona jako modyfikowana genetycznie jest
naczelnym przykładem tej polityki.

Wbrew opinii większości członków Komisji Rolnictwa i Środowiska próbował
ustalić jak najwyższe limity. Jego stanowisko było tożsame dla stanowiska
amerykańskich przedsiębiorstw biotechnologicznych. Zdanie Komisarza Byrne'a
mija się ze zdaniem opinii publicznej, której 80% jest przeciwko żywności
modyfikowanej genetycznie. Występuje on otwarcie przeciwko europejskim obywatelom.

Patricia McKenna powiedziała:

"Bertie Ahern może przejść do historii jako Przewodniczący Rady, który uchylił
zakaz importu żywności modyfikowanej genetycznie do Europy. Irlandia w
przeszłosci głosowała już za akceptacją sprzedaży modyfikowanej genetycznie
kukurydzy Bt11 w Europie, i choć Bertie Ahern zaprzecza, że zostały podjęte
jakiekolwiek decyzje w tej dziedzinie, wygląda na to, że Irlandia ponownie
zagłosuje tak samo na spotkaniu ministrów ochrony środowiska krajów Unii
Europejskiej za dwa tygodnie. Istnieje wysokie ryzyko związane z wprowadzeniem
organizmów modyfikowanych genetycznie (GMO) w nasz ekosystem i łańcuch
pokarmowy. Zieloni i inne organizacje polityczno-społeczne wielokrotnie
zwracali uwagę na to, że bezpieczeństwo Bt11 nie jest potwierdzone a podstwa
dla autoryzacji tej decyzji oparta jest na błędnych założeniach naukowych. Do
czasu, gdy naukowcy nie porozumieją się co do ryzyka jakie pociąga za sobą
dopuszczenie na rynek GMO powinniśmy być ostrożni z wydawaniem nowych
licencji. Ponad wszystko, Irlandia powinna być regionem wolnym od tego typu
żywności."

żródło: Biuro Prasowe Grupy Zielonych w Parlamencie Europejskim

opr. Bartek Lech





Temat: BRAWO CIMOSZKO: polskie WETO w pruxeli.
BRAWO CIMOSZKO: polskie WETO w pruxeli.
Nie oddamy Nicei

ZOBACZ TAKŻE

• Rząd ma być twardy (09-09-03, 22:26)
• Danuta Huebner, minister ds. europejskich (09-09-03, 22:27)
• Dr Ulrike Guérot, ekspert ds. Unii Europejskiej w Niemieckim Towarzystwie
Polityki Zagranicznej w Berlinie (09-09-03, 22:28)

SERWISY

¤ Unia Europejska

Dominik Uhlig 09-09-2003, ostatnia aktualizacja 09-09-2003 22:26

We wszystkich sprawach jesteśmy otwarci na dyskusję, ale w przypadku systemu
głosowania nie widzimy możliwości zmiany polskiego stanowiska - podkreśla
minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz.

Przyjęte dziś twarde stanowisko rządu w sprawie przyszłego traktatu
konstytucyjnego Unii Europejskiej jest zgodne z postulatami większości sił
politycznych w Polsce.

Oznacza ono, że Polska nie zamierza ustąpić w sprawie systemu ważenia głosów
w Radzie Unii Europejskiej przyjętego w Nicei w grudniu 2000 r. (patrz ramka
obok). Zdaniem Cimoszewicza ten system jest dobrym kompromisem między
państwami różnej wielkości: - Właściwie ocenia rolę, jaką Polska może
odgrywać w Unii Europejskiej.

Szef polskiej dyplomacji podkreślał, że system nie został jeszcze wypróbowany
w praktyce i przedwczesne jest przypuszczenie, że nie będzie on służył
sprawnemu funkcjonowaniu UE.

Zdaniem ministra to właśnie państwa, które proponują zmianę obowiązującego
prawa międzynarodowego, powinny przekonać pozostałych, że jest taka
konieczność. - Nie potrafię sobie wyobrazić argumentów, które zbijałyby
polskie racje - mówił Cimoszewicz.

"Gazeta" zapytała, czy Polska postawi weto wobec europejskiej konstytucji.
Cimoszewicz podkreślił, że nie ma czegoś takiego jak prawo weta. - Procedura
nie zakłada głosowania, tylko wypracowanie wspólnego stanowiska 25 państw. My
będziemy konsekwentnie podtrzymywać swoje racje. Chcielibyśmy, aby wszyscy
nasi partnerzy w Europie o tym wiedzieli, uznali to stanowisko za wiarygodne
i próbowali wyciągnąć z tego wnioski. Sukces musi być wspólny - wyjaśniał
minister.

W praktyce stanowisko rządu oznacza jednak "weto", bo bez zgody Polski UE nie
przyjmie swojej konstytucji.

Co jeszcze zawiera stanowisko rządu? Polska chce m.in. zamiast proponowanego
prezydenta UE prezydencji grupowej (rotacyjnie kilka państw jednocześnie
sprawowałoby ten urząd) podkreślającej demokratyczny charakter UE, chcemy też
równego statusu i jednakowych uprawnień dla wszystkich komisarzy pracujących
w Komisji Europejskiej. Projekt przewiduje, że 15 komisarzy zachowa pełne
uprawnienia, a dodatkowych dziesięciu korzystałoby z rotacyjnego prawa głosu.

Cimoszewicz podkreślał też konsekwentne dążenie rządu do zawarcia w traktacie
odniesienia do tradycji chrześcijańskiej, które jest zgodne z prawdą
historyczną, a w Polsce dla wielu osób ma istotne znaczenie.

Cimoszewicz uznał też, że dyskusja nad referendum w sprawie przyjęcia
konstytucji UE jest przedwczesna, dopóki nie jest znany ostatecznej treści
traktatu konstytucyjnego.






Temat: BRAWO CIMOSZKO: polskie WETO w pruxeli.
ani guzika nie oddamy
Potrzasac swistkiem a dostac poparcie wikszosci to dwie rozne rzeczy. ale
ignorantowi wystarcza popisywanie sie jalowe. a co takiego Polska ma do
zaoferowania by wygrac przeciw wielkim panstwom zachodu? Wyjscie z EU?
Ogrodza, jak USA ogrodzily i zaglodzily Kube.
Gość portalu: +++Ignorant napisał(a):

> Nie oddamy Nicei
>
>
>
> ZOBACZ TAKŻE
>
>
> • Rząd ma być twardy (09-09-03, 22:26)
> • Danuta Huebner, minister ds. europejskich (09-09-03, 22:27)
> • Dr Ulrike Guérot, ekspert ds. Unii Europejskiej w Niemieckim Towarzystw
> ie
> Polityki Zagranicznej w Berlinie (09-09-03, 22:28)
>
>
>
>
>
> SERWISY
>
>
> ¤ Unia Europejska
>
>
>
>
>
>
>
> Dominik Uhlig 09-09-2003, ostatnia aktualizacja 09-09-2003 22:26
>
> We wszystkich sprawach jesteśmy otwarci na dyskusję, ale w przypadku systemu
> głosowania nie widzimy możliwości zmiany polskiego stanowiska - podkreśla
> minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz.
>
> Przyjęte dziś twarde stanowisko rządu w sprawie przyszłego traktatu
> konstytucyjnego Unii Europejskiej jest zgodne z postulatami większości sił
> politycznych w Polsce.
>
> Oznacza ono, że Polska nie zamierza ustąpić w sprawie systemu ważenia głosów
> w Radzie Unii Europejskiej przyjętego w Nicei w grudniu 2000 r. (patrz ramka
> obok). Zdaniem Cimoszewicza ten system jest dobrym kompromisem między
> państwami różnej wielkości: - Właściwie ocenia rolę, jaką Polska może
> odgrywać w Unii Europejskiej.
>
> Szef polskiej dyplomacji podkreślał, że system nie został jeszcze
wypróbowany
> w praktyce i przedwczesne jest przypuszczenie, że nie będzie on służył
> sprawnemu funkcjonowaniu UE.
>
> Zdaniem ministra to właśnie państwa, które proponują zmianę obowiązującego
> prawa międzynarodowego, powinny przekonać pozostałych, że jest taka
> konieczność. - Nie potrafię sobie wyobrazić argumentów, które zbijałyby
> polskie racje - mówił Cimoszewicz.
>
> "Gazeta" zapytała, czy Polska postawi weto wobec europejskiej konstytucji.
> Cimoszewicz podkreślił, że nie ma czegoś takiego jak prawo weta. - Procedura
> nie zakłada głosowania, tylko wypracowanie wspólnego stanowiska 25 państw.
My
> będziemy konsekwentnie podtrzymywać swoje racje. Chcielibyśmy, aby wszyscy
> nasi partnerzy w Europie o tym wiedzieli, uznali to stanowisko za wiarygodne
> i próbowali wyciągnąć z tego wnioski. Sukces musi być wspólny - wyjaśniał
> minister.
>
> W praktyce stanowisko rządu oznacza jednak "weto", bo bez zgody Polski UE
nie
> przyjmie swojej konstytucji.
>
> Co jeszcze zawiera stanowisko rządu? Polska chce m.in. zamiast proponowanego
> prezydenta UE prezydencji grupowej (rotacyjnie kilka państw jednocześnie
> sprawowałoby ten urząd) podkreślającej demokratyczny charakter UE, chcemy
też
> równego statusu i jednakowych uprawnień dla wszystkich komisarzy pracujących
> w Komisji Europejskiej. Projekt przewiduje, że 15 komisarzy zachowa pełne
> uprawnienia, a dodatkowych dziesięciu korzystałoby z rotacyjnego prawa głosu.
>
> Cimoszewicz podkreślał też konsekwentne dążenie rządu do zawarcia w
traktacie
> odniesienia do tradycji chrześcijańskiej, które jest zgodne z prawdą
> historyczną, a w Polsce dla wielu osób ma istotne znaczenie.
>
> Cimoszewicz uznał też, że dyskusja nad referendum w sprawie przyjęcia
> konstytucji UE jest przedwczesna, dopóki nie jest znany ostatecznej treści
> traktatu konstytucyjnego.
>




Temat: Co wiecie na temat GMO ?
Z tego co wiem, wraz z wejściem do Unii mają zacząć obowiązywać w Polsce
przepisy dotyczące GMO. A może nawet już obowiązują? Nie wiem, nie znam się na
prawodawstwie. Na opakowaniach zawierających importowaną żywność ma się pojawić
informacja, że produkt nie jest modyfikowany genetycznie. A jeśli jest, to
należy podać w ilu procentach (musi się mieścić w określonych normach).
Więcej mogę powiedzieć na temat technik badania GMO i jeśi ktoś ma do
przebadania transport soi to zapraszam:)

> Czy jedząc codziennie, zastanawialiście się nad tym, że być może niektóre z
> kupowanych w Polsce produktów zawierają Organizmy Modyfikowane Genetycznie
(GMO
> )?
>
> Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
>
> Pozdrawiam
> Robert Jezierski
> robert@eko.org.pl
> Rada Krajowa ZIELONI 2004
> www.zieloni2004.pl
> www.zieloni.org.pl
> Polecam poniższą witrynę kampanii "Żywnościowa Rewolucja":
> www.jedz-lepiej.org
> Konferencja Europejskich Zielonych na temat bezpieczeństwa żywności.
> ====================================================================
> Byrne i Ahern wystawiają na ryzyko zdrowie europejskich konsumentów
>
> David Byrne, irlandzki Komisarz Europejski zajmujacy sie zdrowiem i ochroną
> praw konsumenta oraz Bertie Ahern, Premier Irlandii, sprawującej obecnie
> prezydencję w Unii Europejskiej wystawiają na ryzyko zdrowie europejskich
> konsumentów. Taką ocenę wystawili irlandzkim politykom Europejscy Zieloni na
> odbywajacej sie dzisiaj w Dublinie konferencji na temat bezpieczeństwa
żywności
> .
>
> Daniel Cohn-Bendit, współprzewodniczący grupy Zielonych w Parlamencie
> Europejskim oraz Zielona deputowana do Parlamentu Europejskiego z Irlandii
> Patricia McKenna oskarżyli Davida Byrne'a i Bertie Ahern'a o uleganie presji
> amerykańskiego "biotech lobby" i głosowanie za akceptacją sprzedaży
> modyfikowanej genetycznie kukurydzy na europejskim rynku, podczas gdy badania
> będące podstawą dla autoryzacji tej decyzji oparte są na błędnych założeniach
> naukowych i gwarancja bezpieczeństwa tego produktu jest niemożliwa do
> potwierdzenia.
>
> Daniel Cohn-Bendit powiedział:
>
> "David Byrne jako Komisarz Europejski do spraw Zdrowia i Ochrony Konsumenta
> powinien mieć przede wszystkim na uwadze interes obywateli europejskich.
> Zamiast tego krzykliwie zignorował zdanie szerokiej opinii publicznej oraz
> pakiet dowodów naukowych i próbował przy każdej sposobności aprobować żywność
> modyfikowaną genetycznie. Jego stanowisko w sprawie 'limitów zawartości',
> powyżej których żywność musi być oznaczona jako modyfikowana genetycznie jest
> naczelnym przykładem tej polityki.
>
> Wbrew opinii większości członków Komisji Rolnictwa i Środowiska próbował
> ustalić jak najwyższe limity. Jego stanowisko było tożsame dla stanowiska
> amerykańskich przedsiębiorstw biotechnologicznych. Zdanie Komisarza Byrne'a
> mija się ze zdaniem opinii publicznej, której 80% jest przeciwko żywności
> modyfikowanej genetycznie. Występuje on otwarcie przeciwko europejskim
obywatel
> om.
>
> Patricia McKenna powiedziała:
>
> "Bertie Ahern może przejść do historii jako Przewodniczący Rady, który uchylił
> zakaz importu żywności modyfikowanej genetycznie do Europy. Irlandia w
> przeszłosci głosowała już za akceptacją sprzedaży modyfikowanej genetycznie
> kukurydzy Bt11 w Europie, i choć Bertie Ahern zaprzecza, że zostały podjęte
> jakiekolwiek decyzje w tej dziedzinie, wygląda na to, że Irlandia ponownie
> zagłosuje tak samo na spotkaniu ministrów ochrony środowiska krajów Unii
> Europejskiej za dwa tygodnie. Istnieje wysokie ryzyko związane z wprowadzeniem
> organizmów modyfikowanych genetycznie (GMO) w nasz ekosystem i łańcuch
> pokarmowy. Zieloni i inne organizacje polityczno-społeczne wielokrotnie
> zwracali uwagę na to, że bezpieczeństwo Bt11 nie jest potwierdzone a podstwa
> dla autoryzacji tej decyzji oparta jest na błędnych założeniach naukowych. Do
> czasu, gdy naukowcy nie porozumieją się co do ryzyka jakie pociąga za sobą
> dopuszczenie na rynek GMO powinniśmy być ostrożni z wydawaniem nowych
> licencji. Ponad wszystko, Irlandia powinna być regionem wolnym od tego typu
> żywności."
>
> żródło: Biuro Prasowe Grupy Zielonych w Parlamencie Europejskim
>
> opr. Bartek Lech




Temat: prywatnie cza sie sondzic
prywatnie cza sie sondzic
Merkel z Kaczyńskim o gazie i roszczeniach
pi, PAP2006-10-30, ostatnia aktualizacja 2006-10-30 15:05
Polska i Niemcy będą dążyły do utworzenia wspólnego europejskiego rynku
energii, który zapewni Polsce dostęp do europejskich zasobów prądu i gazu, a
tym samym bezpieczeństwo energetyczne - zapowiedzieli premier Jarosław
Kaczyński i kanclerz Angela Merkel po spotkaniu w poniedziałek w Berlinie.

Fot. ARND WIEGMANN REUTERS
Jarosław Kaczyński i Angela Merkel pozują do zdjęć fotoreporterom po
konferencji prasowej
więcej zdjęć
ZOBACZ TAKŻE
Spotkanie z Merkel głównym punktem wizyty Kaczyńskiego w Niemczech (30-10-06,
10:15)
"Le Monde": Polsko-niemieckie uspokojenie (30-10-06, 20:42)
Premier w Berlinie: koalicja - "lepsze zrozumienie", opozycja - "ogólnikowe
deklaracje" (30-10-06, 18:27)
Premier z niechęcią myśli o strefie euro (30-10-06, 15:31)
SONDAŻ
Czy stosunki polsko-niemieckie poprawią się po spotkaniu Kaczyńskiego z
Merkel?

Tak
Nie
Nie wiem

J. Kaczyński powiedział dziennikarzom, że "generalna idea", przedstawiona
podczas jego rozmowy z Merkel, polegała na tym, że "Polska w razie zagrożenia
ma zapewnione dostawy z rynku państw położonych bardziej na Zachód niż
Polska". "To wpisuje się w plan dywersyfikacji dostaw gazu" - dodał premier.

Merkel podkreśliła, że polityka energetyczna jest "strategicznym problemem",
od którego zależą dobrobyt i bezpieczeństwo obywateli krajów Unii. "Zajmiemy
się tym już podczas niemieckiej prezydencji w Unii Europejskiej" -
powiedziała Merkel, dodając, że na pierwsze wyniki można liczyć już w marcu
przyszłego roku. Polsko-niemiecka grupa robocza opracuje szczegóły
techniczne - dodała szefowa niemieckiego rządu.

Premier J. Kaczyński powiedział, że celem Polski jest uzyskanie pewności, iż
interesy gospodarcze i polityczne nie będą zagrożone poprzez stosowanie
energii jako środka nacisku.

Rozmowy z Merkel służyły poszukiwaniu rozwiązania, jak oddalić to zagrożenie
i doprowadzić "na poziomie traktatowym i poprzez powiązania między systemami
energetycznymi", żeby ta sprawa mogła zostać "zaliczona do przeszłości".

"Mam nadzieję, że te rozmowy, które będą prowadzone na poziomie technicznym, -
rozmawialiśmy o różnych pomysłach - doprowadzą do tego, że w trakcie
prezydencji niemieckiej będą podjęte decyzje, które w ostatecznym rachunku
doprowadzą do takiego stanu" - zaznaczył. To dla nas sprawa o fundamentalnym
znaczeniu - dodał premier RP.

J. Kaczyński: Polska podtrzymuje negatywny stosunek ws. Gazociągu-Północnego

J. Kaczyński i Merkel opowiedzieli się za podpisaniem przez Rosję
Europejskiej Karty Energetycznej, co - ich zdaniem - zwiększyłoby pewność
rosyjskich dostaw. Premier J. Kaczyński podkreślił, że Polska nie zmieniła
swego negatywnego stosunku do niemiecko-rosyjskiego Gazociągu Północnego.

Zapewniał, że ani jego poprzednicy, ani on sam nigdy nie zaakceptowali tego
projektu. Niemieccy politycy twierdzą, że Polska zaakceptowała projekt
gazociągu w czerwcu 2005 r. na forum Rady UE.

"Nie interesuje nas budowa łącznika gazociągu do Polski"

Premier wyjaśnił, że Merkel nie proponowała mu przystąpienia Polski do
Gazociągu Północnego, ani też budowy łącznika do Polski. "Przez ten łącznik
do Polski płynąłby gaz z Gazpromu, a my chcemy dokonać dywersyfikacji, czyli
mieć go z różnych kierunków" - tłumaczył.

Merkel: Niemiecki rząd nie popiera indywidualnych roszczeń wobec Polski

Merkel zapewniła ponownie, że niemiecki rząd nie będzie popierał żadnych
indywidualnych roszczeń odszkodowawczych wobec Polski, odniosła się jednak
negatywnie do polskiej propozycji podpisania traktatu, w którym Niemcy i
Polska zrezygnowałyby z wzajemnych roszczeń. Taką propozycję Kaczyński
przedstawił w wywiadzie dla dziennika "Bild".

"Uważamy że to jest załatwione" - powiedziała Merkel. "Nie sądzę, by taka
umowa była właściwym rozwiązaniem". Szefowa niemieckiego rządu podkreśliła,
że wie, jaki niepokój działalność Pruskiego Powiernictwa wywołuje w Polsce.

Kaczyński: Z polskiego punktu widzenia ta sprawa nie jest załatwiona

Kaczyński powiedział, że cieszy się z "kolejnego oświadczenia pani kanclerz"
w sprawie roszczeń. "Z polskiego punktu widzenia ta sprawa nie jest
ostatecznie zakończona" - zaznaczył. "Chcemy pójść dalej" - dodał.

J. Kaczyński i Merkel poinformowali o rozwianiu wątpliwości wokół sprawy
finansowania Polsko-Niemieckiej Wymiany Młodzieżowej. Strona niemiecka
jeszcze w piątek twierdziła, że polski MEN zwlekał z przekazaniem ostatniej
tegorocznej raty na działalność tej organizacji - jak powiedziała wówczas
szefowa niemieckiego biura PNWM Doris Lemmermeier, na konto organizacji
wpłynęła niepełna suma od Polaków. Wedle deklaracji szefów rządów obu państw,
wszystko zostało wyjaśnione.




Temat: Powstanie hala targowa w bezsensownym miejscu.
Powstanie hala targowa w bezsensownym miejscu.
lodz.naszemiasto.pl/gospodarka/1026522.html
Targowe marzenia Łodzi

Funkcjonalna, wielofunkcyjna, a przede wszystkim nowoczesna. Taka będzie nowa
hala wystawienniczo-konferencyjna Międzynarodowych Targów Łódzkich. Jesienią
na placu budowy ma być wbita pierwsza łopata, a oddanie obiektu doużytku
zaplanowano nawiosnę 2011 r.

- Nieprzekraczalny termin to koniec czerwca - zapewnia Paweł Fendler, dyrektor
MTŁ. - W lipcu Polska przejmuje prezydencję w Unii Europejskiej, a Łódź
znalazła się na liście miast, które będą gościć unijnych oficjeli. Nasza hala
będzie idealna na posiedzenia, kongresy, sympozja.

Obiekt jest "szyty na miarę", czyli dostosowany do targowych potrzeb miasta.
Hala, która stanie w miejscu dawnego namiotu hali EXPO BIS, będzie miała
łącznie 13 tys. mkw. powierzchni i 13 m wysokości. Na cele wystawiennicze
przeznaczono 7 tys. mkw. Wnętrze jest tak zaprojektowane, by wystrój dał się
dowolnie aranżować. Zapewnią to przesuwane, dźwiękochłonne ściany. W hali
będzie można organizować kongresy dla 4 tys. osób. Największa z kilku sal
konferencyjnych pomieści do 400 gości. Takiej sali konferencyjnej w Łodzi nie ma.

Ale priorytetem dla MTŁ jest rozwijanie targów. Mirosław Pietrucha, zastępca
dyrektora MTŁ, tłumaczy, że branża się przekształca. Duże imprezy zamieniają
się sukcesywnie w mniejsze spotkania.

- Integralną częścią prezentacji są seminaria, konferencje, chodzi o to, by
podczas jednej imprezy dowiedzieć się jak najwięcej w danej dziedzinie - mówi
Pietrucha.

Mirosław Pietrucha opracował już projekt targów on-line, co oznacza, że każda
impreza odbywająca się w Łodzi będzie równolegle w internecie. Wystarczy
kliknąć na stronę targów, by zwiedzać na monitorze komputera stoiska,
porozmawiać z ich obsługą, wziąć udział w konferencji lub seminarium.

- Tegoroczny Fashion Week oglądali ci, którzy przyszli do hali, a dzięki
wirtualnym targom będzie można na bieżąco oglądać pokazy także w Moskwie albo
w Mediolanie, gdzie również odbywają się takie imprezy - dodaje Mirosław
Pietrucha. - To wspaniała reklama dla łódzkich targów.

MTŁ ubiega się o 10 mln zł dotacji z UE na ten projekt.

Koszt budowy hali jest szacowany na 50 mln zł, a zostanie sfinansowana
obligacjami gwarantowanymi przez miasto. Porozumienie w tej sprawie z bankiem
jest prawie sfinalizowane, dokumenty potrzebne do ogłoszenia przetargu - także.

Nowoczesne centrum targowe

Hala ma kosztować 50 mln zł, inwestycja będzie finansowana z obligacji
gwarantowanych przez miasto. Od strony ul. Stefanowskiego zaplanowano parking
na 300 aut. Obiekt jest tak zaprojektowany, by w przyszłości można go było
połączyć z istniejącą Halą Sportową przy ul. Skorupki. W trzecim i ostatnim
etapie zaplanowano budowę kolejnej hali targowej o powierzchni 2-5 tys. m.

Monika Pawlak - POLSKA Dziennik Łódzki



Temat: Saryusz-Wolski zapowiada sankcje dla Rosji i Ukrai
UE: Będą znaczące konsekwencje za spór o gaz
Sława!
wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,6166587,UE__Beda_znaczace_konsekwencje_za_spor_o_gaz.html
UE: Będą znaczące konsekwencje za spór o gaz

Gazowy spór między Rosją a Ukrainą będzie miał znaczące konsekwencje
polityczne i ekonomiczne dla tych dwóch krajów - poinformowała
czeska prezydencja UE. Treść komunikatu uzgodnili ambasadorowie
wszystkich krajów członkowskich Unii.

Fot. MISHA JAPARIDZE AP
Gazprom i Naftohaz oskarżają się nawzajem o odpowiedzialność za
kłopoty w dostawach gazu do państw Unii Europejskiej
RAPORTY
Kryzys gazowy Rosja-Ukraina - Zaistniała sytuacja obniża
wiarygodność Rosji i Ukrainy jako odpowiedzialnych dostawców gazu.
Będzie to miało znaczące konsekwencje finansowe, ekonomiczne i
polityczne dla obydwu krajów - głosi oświadczenie UE.

Czeska prezydencja UE zwołała zebranie ambasadorów, by poinformować
ich o działaniach podejmowanych w związku z kryzysem gazowym. -
Priorytetem jest natychmiastowe wznowienie dostaw rosyjskiego gazu
przez Ukrainę - zgodzili się przedstawiciele wszystkich krajów
członkowskich UE. Prezydencja podkreśla, że stanowisko zostało
przyjęte zgodnie. - W tej sprawie mówimy jednym głosem - zapewniono.

Reklamy googleSzkolenia Fundusze Unijne
Łódź Gdańsk, Specjalista ds. UE, Zamówienia Publiczne Wnioski unijne
www.wisehead.pl
Zbiorniki i stacje LPG
Ogrzej z nami swój dom Zbuduj z nami swoją stację autogazu
www.chemet.com.pl
Dotacje powyżej 1 mln
świętokrzyskie, śląskie, lubuskie opolskie - pełna obsługa - sprawdź
www.impuls-konsulting.pl

Nowy szczyt 17 stycznia w Moskwie

Dziś Rosja ogłosiła, że szczyt państw-odbiorców gazu i państw
tranzytowych odbędzie się 17 stycznia w Moskwie. Na spotkanie
wybierają się przedstawiciele UE. Do Moskwy przyjedzie premier Julia
Tymoszenko. Rosja zaprosiła też ukraińskiego prezydenta, ale Wiktor
Juszczenko już ogłosił, że gotów jest uczestniczyć w szczycie pod
warunkiem, że odbędzie się on w którymś z państw Unii Europejskiej.

Sprzeciw zgłosiła Francja. - Oceniamy, że o ile dostawy gazu nie
będą wznowione, to warunki dla szczytu nie są spełnione - powiedział
rzecznik MSZ Francji Eric Chevallier. - Domagamy się ponownie, by
porozumienie uzgodnione 12 stycznia (na temat przywrócenia dostaw po
wysłaniu na miejsce obserwatorów) było natychmiast realizowane -
dodał. Rzecznik oświadczył też, że "odpowiedź w imieniu UE na
propozycję szczytu" należy do czeskiego przewodnictwa.

Forum Słowiańskie
gg 1728585



Temat: Bereza Kartuska.
a co powiysz na taki tekst?:

"Ruch Autonomii Śląska oraz Initiative der Autonomie Schlesiens e.V.
ogłaszają deklarację o autonomii tej "pra-niemieckiej" prowincji.
Początkowo na terenie określonym deklaracjami tych organizacji
powstają wspomagane kapitałem niemieckim, gazety i firmy
propagandowe. Przy bierności rządu polskiego, następuje medialno-
europejski wybuch nacjonalizmu śląskiego i ogłoszenie niezależności
prowincji. Europa, poza Niemcami, nawołuje do spokoju, opanowania i
rozpatrzenia sytuacji.

Sukces rządu Tuska: przewodzący aktualnie UE włoski premier
Berluskoni nie uznaje praw autochtonów śląskich do samostanowienia.
Przy głosowaniu odpowiedniej rezolucji większość ustalona Traktatem
Lizbońskim, podejmuje jednak decyzję niezgodną z opinią prezydencji
Unii. Stanowi ona uogólnienie zasady zastosowanej przez Unię w
przypadku Kosowa oraz separatystycznych prowincji gruzińskich Osetii
i Abchazji. Deklaracja jest tak ogólnikowa, że nic z niej nie
wynika. Rząd polski uznaje ją za sukces.

Wchodzące w skład rozszerzonego ZbiRa, Gruzja, Ukraina Wschodnia,
Uzbekistan, Azerbejdżan, Litwa, Łotwa i Estonia oraz Wenezuela,
uznają jednak „Rzeszę Śląską” jako nowy podmiot polityki
międzynarodowej. UE wstrzymuje się od krytyki ZBiRa. Kolejne
miesiące umacniają siłę separatystów. Dostarczane materiały
propagandowe, nowe środki przekazu w postaci silnych nadajników i
całych stacji radiowych i telewizyjnych powodują, że medialny
przekaz w Rzeszy Śląskiej staje się głównym nośnikiem informacji,
zarówno w tej autonomii jak i w jej okolicach. Niestety także w
pozostałych mediach polskich, w których niemiecki kapitał stanowi
ponad 50% treści delikatnie popierające aspiracje "narodu
śląskiego", czasem zwanego "niemieckimi ślązakami", stają się
czytelne.

13 grudnia 2011, miesiąc po przejęciu władzy przez znienawidzoną
przez polaków partię PIS i jej koalicjanta, następuje w śląskiej
autonomii szereg zamachów terrorystycznych będących odpowiedzią na
działania polskiego reżimu dążącego do odbudowy polskiego wpływu na
terenach "śląskich autonomistów". W tej sytuacji, po nieudanym
wykluczeniu Polski ze struktur europejskich, następuje interwencja
wojsk Bundeswery, które w charakterze sił pokojowych Unii
Europejskiej - w tym czasie przypada prezydencja niemiecka -
"uspokajają" sytuację na Śląsku. Na forum międzynarodowym Polska
jest osamotniona. Czechy, nie mając amerykańskiego wsparcia (projekt
tarczy zarzucony w roku 2009), milczą po stracie Sudetów. Pozostałe
kraje europejskie zajęte odbudową po Wielkim Kryzysie, stawiają
sobie za cel dobrą współpracę z Niemcami. Jedynie Wielka Brytania
wyraża oburzenie wydalając rosyjskiego ambasadora.

Francuski prezydent Unii Europejskiej wypoczywa na Malediwach. Jego
wizyta nie jest tylko kurtuazyjna. Ma zwrócić uwagę świata na
zagrożenie tych pięknych wysp zalaniem w wyniku globalnego
ocieplenia. Świat przeznacza 21 miliardów na „ratowanie Malediwów”,
z czego 18.5 USA, 2 UE, 0.5 ZBiR."




Temat: Będą patenty komputerowe?
WIĘCEJ DANYCH :-)))
Oj Robert, Robert. Czemu jesteś taki niedoinformowany? Czy to jakaś oficjalna
strategia Gazety? Czy też "przysypiasz", jak dawniej w lokalu przerzutowym
podziemnej drukarni, gdzieśmy się poznali w Warszawie w późnych latach
osiemdziesiątych...

1. Tajne naciski na premiera Belkę w momencie opracowywania ustawy o lobbingu
właściwie nadają się do oprotestowania. Kto powinien zwrócić na to uwagę, jeśli
nie wolne media?

2. Dziwnym trafem we środę kręcił się wokół Brukseli Bill Gates, o czym nie
wspominasz w tekście. Oczywiście Gates zainteresowany patetowaniem w Europie na
modłę amerykańską z nikim się nie spotykał i jedynie "wypoczywał"

3. Nawet jeśli Polska odpuściła blokowanie, to pałeczkę przejęła Dania, o czym
jakoś Gazeta do dziś nie napisała...

"Niespodziewany sojusznik
Co dalej z dyrektywą patentową?
Polska znalazła niespodziewanego sojusznika w walce z dyrektywą patentową - jest
nią Dania, której minister spraw zagranicznych oświadczył w piątek, że do
momentu wybrania nowego składu parlamentu tego kraju, jego kraj nie zezwoli na
zaakceptowanie projektu dyrektywy patentowej w obecnym kształcie.

W związku z tym sprawa dyrektywy nie została oficjalnie poruszona podczas
dzisiejszego zebrania Rady Unii Europejskiej ds. ogólnych, a osoby pracujące nad
powrotem projektu z powrotem do pierwszego czytania w parlamencie zyskały więcej
czasu na doprowadzenie swoich starań do końca.

Powrót projektu dyrektywy do pierwszego czytania ułatwi ponowne wprowadzenie do
niego poprawek uniemożliwiających legalizację patentów na fragmenty programów
oraz metody biznesowe. Żeby dokonać tego w drugim czytaniu (czyli jeśli
dyrektywa zostałaby teraz przyjęta przez Radę), potrzebna byłaby absolutna
większość głosów. Jest to do osiągnięcia, jednak może być to trudniejsze.

Powrót do pierwszego czytania jest umożliwiony przez punkt 55 regulaminu
Parlamentu Europejskiego (tzw Rule 55) - mówi on, że można rozpocząć od nowa
prace nad projektem w sytuacji, gdy wystąpiły nowe okoliczności (tu: duża część
państw zaczęła się sprzeciwiać patentom) lub jeśli miały miejsce wybory do PE"

7thguard.net/news.php?id=4382

4. "We're 100 percent happy"

Teraz pałeczka po stronie Komisji

Po długiej dyskusji z Komisarzem ds Rynku Wewnętrznego, Charliem McCreevy i
późniejszej półgodzinnej debacie, o godzinie 19:04 Komisja Prawna Parlamentu
Europejskiego prawie jednogłośnie (19 głosów popierających, dwa przeciwko)
opowiedziała się za przygotowaniem wniosku do Komisji Europejskiej z prośbą o
powrót projektu dyrektywy patentowej do pierwszego czytania.

Jest to kolejne zwycięstwo odniesione przez przeciwników patentów na
oprogramowanie, którzy już od wielu miesięcy lobbowali za zmianą projektu
dyrektywy umożliwiającego patentowanie programów. Jest to również zwycięstwo
Polski, która przy sprzeciwie dwóch kolejnych prezydencji unijnych i mimo
nacisków dyplomatycznych blokowała zaakceptowanie obecnego projektu przez Radę
Unii Europejskiej.

Teraz pałeczka jest po stronie Komisji Europejskiej - prawdopodobnie przychyli
się ona do wniosku komisji prawnej Parlamentu i ponownie przedłoży swój projekt
do pierwszego czytania. Oznacza to, że Parlament ponownie będzie miał szansę
wprowadzić do niego poprawki uniemożliwiające udzielenie patentu na program lub
metodę biznesową, tak jak to zrobił we wrześniu 2003 roku. Jeśli obecny,
zmieniony przez Radę Unii Europejskiej i blokowany przez Polskę projekt trafiłby
do drugiego czytania, wprowadzenie poprawek wymagałoby trudnej do uzyskania
absolutnej większości głosów. /.../"

7thguard.net/news.php?id=4386
5. Oprócz listu 61 Eurodeputowanych był jeszcze list Grupy Zielonych w PE do
Komisji ds Prawnych (13.01.2005) wzywający Komisję (jako jedyny uprawniony
organ) do wznowienia prac nad Dyrektywą. Press Release na pewno dostałeś (o tym
że z prawnego punktu widzenia "polski" list był faux pas i nie do
zaakceptowania, natomiast list Zielonych był zgodny z procedurami UE)

...no i teraz na posiedzeniu Komisji ds prawnych Europarlamentu doszło do
głosowania na prośbę Moniki Frassoni (Zieloni Włochy) oraz Ewy Lichtenberger
(Zieloni Austria).

Pozdrawiam

Robert Jezierski
ZIELONI 2004

PS. Siedząc w Brukseli powinieneś umieć zauważyć Monikę Frassoni,
współprzewodniczącą Grupy Zielonych w Europarlamencie.




Temat: LEWICOWY ZAMACH na wolnośc myśli w UE!!!
LEWICOWY ZAMACH na wolnośc myśli w UE!!!
UE: Kryzys polityczny

Desygnowany na szefa Komisji Europejskiej Jose Barroso nie poddał pod
głosowanie Parlamentu Europejskiego proponowanego dotychczas jej nowego
składu.

fot. AFP

Zwrócił się o przesunięcie głosowania, by móc zaprezentować inną ekipę,
możliwą do zaakceptowania przez eurodeputowanych.

"Doszedłem do wniosku, że gdyby głosowanie odbyło się dzisiaj, wynik nie
byłby pozytywny dla instytucji UE i projektu europejskiego" - wyjaśnił.

Powiedział, że przed złożeniem nowej propozycji "w ciągu kilku tygodni"
skonsultuje się z przywódcami państw UE.

Według źródeł dyplomatycznych, liderzy trzech największych ugrupowań
Parlamentu Europejskiego - socjalistów, chadeków oraz demokratów i liberałów -
zgodzili się na odłożenie głosowania o miesiąc. Tak wynika ze spotkań, jakie
Barroso odbył rano. Miesiąc ma mu wystarczyć na zaproponowanie takich zmian w
składzie Komisji, by były możliwe do zaakceptowania przez eurodeputowanych.

Rzecznik Komisji Europejskiej Reijo Kemppinen potwierdził, że w tej sytuacji
dotychczasowa Komisja, której przewodniczy Romano Prodi, będzie pełnić swoją
funkcję tak długo jak potrzeba. Prodi został oficjalnie poproszony o
pozostanie przez Jana Petera Balkenende, premiera Holandii, która
przewodniczy w tym półroczu Unii Europejskiej.

Kemppinen podkreślił, że Komisja Prodiego będzie dysponowała pełnymi
zdolnościami prawnymi.

"Pewne jest, że żadne traktaty nie przewidują jakiejkolwiek »p.o. komisji«" -
dodał.

Według niego, nikt nie jest w stanie obecnie powiedzieć, jak długo będzie
trwał "okres przejściowy".

Źródła prawnicze w Komisji uważają, że sprawa jest skomplikowana i Komisja
Prodiego będzie zajmować się "tylko najpilniejszymi sprawami". Traktat z
kwietnia 2003 r. stanowi bowiem, że jej mandat wygasa 1 listopada 2004 r.

Kryzys wokół nowej Komisji Europejskiej wybuchł, gdy Barroso odmówił
wycofania ze składu kandydata na komisarza ds. sprawiedliwości, wolności i
bezpieczeństwa, Włocha Rocco Buttiglionego, krytykowanego przez europosłów za
wyrażanie kontrowersyjnych poglądów na temat rodziny i homoseksualizmu.

Szef chadeków w Parlamencie Europejskim Hans-Gert Poettering powiedział w
środę, że zastrzeżenia nie dotyczą tylko Buttiglionego. Wymienił tez Węgra
Laszlo Kovacsa (energia), Holenderkę Neelie Kroes (konkurencja) i Łotyszkę
Ingridę Udre (podatki).

Gdy Parlament Europejski wznowił obrady po przerwie ogłoszonej po wystąpieniu
Barroso sesję próbowała zerwać Liga Polskich Rodzin i złożyć wniosek o
samorozwiązanie PE. Do protestu dołączyli się Anglicy.

"Mamy do czynienia z kryzysem politycznym" - powiedział Jacek Saryusz-Wolski
(PO), szef polskiej delegacji w chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej.

Chadecja, do której należy Wolski, chciała poprzeć w środę Komisję Barroso.
Wolski dodał, że jeżeli w Komisji Barroso mają być korekty, to nie mogą być
one ograniczone do Buttiglionego.

W związku z kryzysem wokół Komisji Europejskiej holenderska prezydencja
chciała zaproponować, by przywódcy unijni spotkali się w Rzymie dzień
wcześniej, przed podpisaniem w piątek Traktatu Konstytucyjnego. Propozycje
szczytu odrzucili jednak ambasadorzy państw członkowskich UE w Brukseli.

info.onet.pl/1000147,12,item.html



Temat: Polskie lekcje z czeskich błędów ...
Polskie lekcje z czeskich błędów ...

Bez fanfar i entuzjazmu kończy się w Brukseli półroczny okres
przewodnictwa Czech w Unii Europejskiej. Bilans prezydencji
południowych sąsiadów Polski jest raczej skromny, a popełnione przez
Pragę błędy powinny stanowić lekcję także dla Polaków, którzy
również niedługo pełnić będą podobną funkcję.

Pierwsza prezydencja kraju z Grupy Wyszehradzkiej i z byłego bloku
posowieckiego miała wyglądać inaczej. Ze wstępnych szumnych
deklaracji wynikało, że Czesi mieli wystąpić w roli prymusa tego
regionu Europy – najbardziej przewidywalnego partnera, zbliżonego do
zachodnich standardów. Tymczasem sami zafundowali sobie wewnętrzny
kryzys polityczny. W połowie półrocznej kadencji okazało się, że
rząd kraju przewodzącego UE nie ma za sobą parlamentarnej
większości – premier Czech Mirek Topolanek pod koniec marca musiał
podać się do dymisji po wotum nieufności ze strony parlamentu. Na
domiar złego prezydent Czech Vaclav Klaus nie krył i nie kryje
swojego eurosceptycyzmu.
Z braku politycznej legitymacji Pradze nie udało się zbudować
silnego autorytetu. W sporze z francuskim prezydentem Nicolasem
Sarkozym i w dyskusji na temat pobudzania gospodarki wydatkami z
budżetu liberalny Topolanek niemal od razu stał na straconej
pozycji. Choć – trzeba przyznać – dzięki twardej postawie Czech
przeciwnych jakiemukolwiek protekcjonizmowi część zachodnich
polityków stonowała swoją politykę i przestała za wszelką cenę
chronić swoje narodowe rynki. Jedyny wymierny sukces w postaci
powołania do życia Partnerstwa Wschodniego Praga zawdzięcza przede
wszystkim dyplomatom z Warszawy i Sztokholmu. Zresztą inicjatywa,
częściowo zignorowana przez wielkie państwa UE, traktowana jest jako
lokalna inicjatywa.
To prawda – Czesi byli zmuszeni też od początku gasić pożary –
Bruksela musiała zareagować na inwazję Izraela w Strefie Gazy oraz
ukraińsko-rosyjski spór o ceny gazu, który pozbawił część
Europejczyków dostaw tego surowca, ale trzeba pamiętać, że niemal w
każdej prezydencji jesteśmy świadkami sytuacji kryzysowych.
W powszechnej opinii komentatorów per saldo Czesi popsuli sobie więc
wizerunek półrocznym przewodnictwem w UE. Pośrednio przenosi się to
także na Polskę i inne kraje regionu, traktowane często jako jedna
grupa "nowych" członków UE. Warszawa musi o tym pamiętać, bo w
drugiej połowie 2011 (a więc już za 24 miesiące) będzie bardzo
uważnie obserwowana przez europejskich partnerów. Nałoży się to na
koniec sejmowej kadencji i kampanię wyborczą. Doświadczenie Czechów
uczy, że polityczna destabilizacja w czasie sprawowania
przewodnictwa nie służy nikomu – ani krajowi dzierżącemu prezydencję
ani samej Unii Europejskiej. Powinni o tym pamiętać politycy w
Warszawie, jeśli rzeczywiście zależy im na zwiększeniu znaczenia
Polski na Starym Kontynencie.
Quelle PDN-NY(TD)



Temat: Słowiańszczyzna, a Unia Europejska
Szymczycha: nasze stanowisko musi być twarde
Szymczycha: nasze stanowisko musi być twarde

(PAP) 12-09-2003, ostatnia aktualizacja 12-09-2003 08:40

12.9.Warszawa (PAP) - Nasze stanowisko co do konkretnych zapisów
konstytucyjnych Unii Europejskiej musi być tak twarde, jak było w Kopenhadze,
kiedy negocjowano warunki finansowe przystąpienia Polski do UE - uważa minister
Dariusz Szymczycha z Kancelarii Prezydenta RP

Mówiono nam wtedy, nie dostaniecie tego miliarda więcej, a premier Leszek
Miller i minister Włodzimierz Cimoszewicz występowali z bardzo zdecydowanym
stanowiskiem i uzyskali to - przypomniał Szymczycha w piątkowych "Sygnałach
Dnia"

"Czasami negocjacje dochodzą do ściany i trzeba powiedzieć: słuchajcie, my tego
nie przyjmujemy. Tutaj cena nieprzyjęcia przez Polskę propozycji zapisów w
traktacie konstytucyjnym może być duża, bo nieprzyjęcie przez Polskę tych
zapisów oznaczałoby, że nie ma traktatu" - zaznaczył Szymczycha

"Przy tej całej grze nasi partnerzy muszą zrozumieć, że bez Polski czy wbrew
Polsce nie da się tego dokumentu jako dokumentu ogóloeuropejskiego przyjąć" -
podkreślił

"Dyplomacja polega czasami na tym, że przyjmuje się bardzo zasadnicze
stanowisko, a czasami te stanowiska są bardzo nieprzyjemne, nie dopuszczają
dyskusji. I tak wielu polityków zachodnioeuropejskich z nami rozmawia. Ale
tydzień temu było spotkanie nieformalne ministrów spraw
zagranicznych "piętnastki" i "dziesiątki" we Włoszech i okazało się, że spośród
tych 25 dżentelmenów reprezentujących 25 rządów tylko pięciu czy sześciu nie
zgłosiło żadnych uwag i propozycji zmian do traktatu konstytucyjnego. A więc
taką drogą wspomagania siebie przy pewnych zmianach do tego traktatu, ustaleń,
tworzenia mniejszych koalicji zapewne sporo uda się wynegocjować na rzecz
naszego interesu narodowego" - powiedział minister

Podkreślił, że szczególnie istotna jest sprawa sposobu liczenia głosów. Obecne
propozycje "sprowadzają się do tego, że po roku 2009 dwa duże państwa, Niemcy i
Francja, mogą zablokować wszystkie decyzje +25+. Czy jest to konstrukcja, w
której chcemy funkcjonować? Czy jest to konstrukcja partnerska? Czy jest to
konstrukcja demokratyczna? My wyrażamy swoje obawy, bo przecież każde państwo w
prawie międzynarodowym jest podmiotem równym. Nie można tworzyć konstrukcji, że
decyzja dwóch państw zablokuje działanie wspólnoty" - powiedział Szymczycha

Przyjęte we wtorek przez polski rząd stanowisko na konferencję międzyrządową UE
w Rzymie, która wypracuje i przyjmie ostateczną wersję Traktatu
Konstytucyjnego, zakłada m.in. obronę nicejskiego systemu głosowania w Radzie
UE. (W systemie nicejskim Polska ma we wspólnocie prawie taką samą siłę głosu
jak Niemcy, zaś w proponowanym obecnie projekcie Traktatu - o połowę mniejszą.)
Oprócz tego, w stanowisku znalazły się postulaty wprowadzenia do wstępu unijnej
konstytucji odniesienia do tradycji chrześcijańskiej, usprawnienia
instytucjonalnego Unii (w tym przyjęcia zasady prezydencji grupowej, przyznania
równych uprawnień wszystkim komisarzom). Rząd chce też otwartego charakteru
współpracy w zakresie polityki bezpieczeństwa i obrony i odzwierciedlenia w
Traktacie Konstytucyjnym roli NATO w euroatlantyckim systemie bezpieczeństwa.
(PAP) pz/ itm/




Temat: Kruszeje monopol pocztowy
Kruszeje monopol pocztowy
Już od 1997 r. wprowadzana jest stopniowo liberalizacja rynku usług
pocztowych w Unii Europejskiej. W Polsce postępuje ona trochę wolniej, bo
wynegocjowaliśmy w Brukseli dłuższy okres przejściowy dla naszego operatora
narodowego. Dzięki niemu Poczta Polska jeszcze do końca 2005 r. miała
wyłączność na doręczanie przesyłek o wadze do 350 gramów, podczas gdy w
starych krajach członkowskich UE musiano ograniczyć tzw. obszar zastrzeżony
do przesyłek o wadze nie większej niż 100 g.

Przez następne trzy lata, do końca 2008 r., obowiązuje w Unii jednakowy próg
50 gramów, poniżej którego poczty narodowe mają jeszcze zagwarantowane prawo
wyłączności. Uprzywilejowanie ich ma się skończyć definitywnie 1 stycznia
2009 r. Wtedy powinna nastąpić całkowita liberalizacja tego rynku usług,
czyli pełna swoboda świadczenia ich przez różne podmioty gospodarcze. Taki
porządek zaprowadzi nowa dyrektywa unijna, jeśli uzyska ona aprobatę
większości krajów członkowskich Wspólnoty oraz Parlamentu Europejskiego.

Na razie wiadomo, że poprze ją na pewno 5 państw, które już zliberalizowały w
100 proc. swoje rynki pocztowe. Są to Niemcy, które obejmą wkrótce
prezydencję w Unii, a także Wielka Brytania, Holandia, Szwecja i Finlandia.
Zdaniem Brukseli, przykład ich dowodzi, że im szybciej zlikwiduje się
monopole, tym korzyści są większe. Komisja Europejska twierdzi, że pełna
liberalizacja rynku pocztowego może doprowadzić do obniżki cen aż o 30 proc.
To pomogłoby zneutralizować skutki podwyżek cen paliwa.

Zwolennicy liberalizacji mają, oczywiście, świadomość, że każde państwo stara
się zagwarantować swoim obywatelom dostęp do podstawowych usług pocztowych.
Stąd w dyrektywie utrzymany został obowiązek świadczenia tzw. usługi
uniwersalnej. W ramach niej każdy obywatel miałby możliwość wysłania
przesyłki pięć razy w tygodniu i odebrania w tym czasie co najmniej jednej
przesyłki adresowanej do niego. Tą powinnością zostałby obarczony operator
narodowy lub inny, któremu przysługiwałaby rekompensata w formie dotacji z
budżetu państwa.

Można powątpiewać, czy na terenach wiejskich, gdzie już dzisiaj wiele urzędów
pocztowych jest deficytowych, pomoc publiczna wystarczy na utrzymanie
istniejących placówek. Tutaj Bruksela nie proponuje żadnego dobrego
rozwiązania. Ogranicza się do konkluzji, że na obszarach słabo zaludniowych
ceny usług pocztowych dla indywidualnych klientów mogłyby ewentualnie być
wyższe niż gdzie indziej. A przecież ludzie mieszkający z dala od głównych
szlaków komunikacyjnych i tak są poszkodowani, dlaczego mieliby płacić więcej?

W dążeniu do obniżki kosztów nowi operatorzy będą się starali świadczyć
usługi pocztowe na stacjach benzynowych, w marketach i sklepach dyskontowych,
a na wsi zastępować tradycyjne urzędy punktami ajencyjnymi. Takie punkty mają
inny status. Pracują w skróconym czasie i oferują węższą gamę usług. Jest
obawa, że znikną doręczyciele. Byłaby to wielka strata dla mieszkaów wsi. Tam
na listonosza czeka się z utęsknieniem, bo roznosi on emerytury, prasę i
przesyłki. Jest witany jak przyjaciel domu. Dla człowieka schorowanego,
niedołężnego to taki łącznik ze światem.Część krajów członkowskich UE
chciałaby pełną liberalizację rynku pocztowego odsunąć w czasie, przynajmniej
do 2012 r. Francuzi boją się dużej redukcji zatrudnienia w swojej La Poste,
ze względu na status jej pracowników, będących funkcjonariuszami publicznymi.
Także u nas byłby wielki problem z ludźmi, bo Poczta Polska ma ich prawie 100
tys. Nasz operator narodowy mógłby nie sprostać ostrej konkurencji.
Dotychczas aż 78 proc. doręczanych przez niego przesyłek waży mniej niż 50
gramów. Listy, kartki, a zwłaszcza druki reklamowe stanowią najbardziej
dochodową część tego wszystkiego, co trafia na pocztę. Ponad 60 proc.
przychodów zapewniają usługi związane z tą drobnicą.

Udział Poczty Polskiej w krajowym rynku usług kurierskich jest znikomy,
wynosi niespełna 3 proc., a wartość tego rynku sięga 1,5 miliarda złotych.
Firmy będące przedłużeniem zagranicznych operatorów już od kilku lat działają
u nas, są bardzo ekspansywne. Deutsche Post reprezentuje Servisco. Holendrzy
mają spółkę TNT, Szwedzi Masterlink Exspress, a poczta brytyjska Szybką
Paczkę. Niemcy dysponują obecnie kilkoma dużymi sortowniami przesyłek,
utrzymują regularne połączenia między naszymi miastami. Może się okazać, że
po zliberalizowaniu rynku jedynym ratunkiem dla Poczty Polskiej będzie
poszerzenie wachlarza świadczonych już obecnie usług finansowo-bankowych.
Stałaby się ona wówczas głównym ramieniem wykonawczym Banku Pocztowego.



Temat: A ja uważam,że polska polityka zagraniczna jest..
i na morde upadla.
tepa jestes. nedza i tepota szmat z pisu dala wam pogarde swiata. podniesiesz
sie z kolan i na morde upadniesz.

Fotyga: Chcemy poprawić nasze stosunki z Niemcami
Anna Fotyga
AFP

Chcemy poprawić nasze stosunki z Niemcami - powiedziała dziennikarzom w piątek
minister SZ Anna Fotyga przed poniedziałkową wizytą premiera Jarosława
Kaczyńskiego w Berlinie.
Premier spotka się z kanclerz Niemiec Angelą Merkel; odbędą się także
konsultacje polskich i niemieckich ministrów resortów: spraw zagranicznych,
transportu i infrastruktury oraz spraw wewnętrznych i administracji.

Szefowa polskiej dyplomacji przyznała, że mamy z naszymi niemieckimi partnerami
kilka trudnych tematów do omówienia. "Sądzę, że te tematy będą podejmowane" -
powiedziała. Pytana o trudne tematy w relacjach polsko-niemieckich Fotyga
powiedziała, że nigdy w rozmowach ze niemieckimi partnerami ich nie unikała. Jak
wyjaśniła, chodzi m.in. o takie sprawy, jak tzw. polityka historyczna, czyli
stosunek Polski do tworzenia przez Erikę Steinbach Centrum Przeciwko Wypędzeniom
oraz sprawa budowy Gazociągu Północnego.

"Gazociąg Północny to nie jest tylko oderwany fakt. W stosunkach z Rosją
Gazociąg Północny jest sprawą fundamentalnych zasad UE" - podkreśliła Fotyga.
Jak dodała, "pogłębionej integracji politycznej potrzebna jest przede wszystkim
solidarność państw członkowskich w UE, bo bez tego mamy do czynienia z dominacją".

W jej ocenie, projekt Gazociągu Północnego i solidarność europejska, to są
jednak dwie sprzeczne kwestie. "Jak z tego wybrnąć, to nie jest wyłącznie nasza
sprawa, ponieważ to nie my podważyliśmy solidarność europejską" - dodała.
Podkreśliła, że Polska jest przeciwna nadal budowie Gazociągu Północnego oraz
nie zamierza uczestniczyć w tym projekcie.

W piątek niemiecki dziennik "Handelsblatt" napisał, że kanclerz Merkel
przeznaczyła dużo czasu na spotkanie z premierem Jarosławem Kaczyńskim, co
świadczy o tym, że zależy jej na stworzeniu "rzeczowej atmosfery rozmów" i
odejściu od sporów toczonych za pośrednictwem mediów. "W minionym roku po obu
stronach stłuczono dużo porcelany" - pisze autor komentarza, warszawski
korespondent gazety Reinhold Vetter, oceniając obecny stan stosunków polsko-
niemieckich.

W styczniu Niemcy przejmują przewodnictwo w UE. Jak podkreśliła Fotyga, wizyta
polskiego premiera w Berlinie jest ważna także w kontekście cyklu konsultacji
Niemiec z państwami członkowskimi UE przed objęciem prezydencji. Podczas
pierwszego półrocza 2007 roku ma dojść na forum UE do debaty nad jej
przyszłością, a w szczególności unijnej konstytucji.

Minister Fotyga przyznała, że Polska jest przeciwna obecnemu kształtowi unijnej
konstytucji. "Prezydent nie przedstawia jej do ratyfikacji, bo nie chcemy, żeby
Polska była kolejnym krajem, który odrzuca Traktat Konstytucyjny, bo prosta
arytmetyka wskazuje, że Traktat nie byłby przyjęty" - powiedziała.

Jednocześnie podkreśliła, że Polska chce się aktywnie włączyć w prace nad nowym
tekstem traktatu.

Minister pytana o prowadzenie wschodniej polityki UE powiedziała, że dla
Niemiec, które będą przewodniczyć UE, Polska jako sąsiad, z którym ostatnio
toczył się trudny dialog, ale który leży między Niemcami a Rosją, "jest istotnym
partnerem w uzgodnieniach takiej polityki wschodniej".

W jej ocenie, Polska może wiele UE zaoferować w tej kwestii, gdyż lepiej niż
większość państw "Starej Unii" zna i rozumie kraje na wschód od granic UE.
Jednocześnie podkreśliła, żeby na wschodzie Europy Unia nie może widzieć tylko
jednego partnera - Rosję. "Podnosimy jedną kwestię - nie może być tak, że
państwa członkowskie UE, podobnie jak to miało miejsce kiedyś z ZSRR, widzą na
wschodzie jednego partnera" - powiedziała.

"Dla nas zawsze to zróżnicowanie państw na wschodzie było i ważne i widoczne.
Nie w przypadku każdego państwa unijnego może powiedzieć to samo" - przyznała.
Jej zdaniem, myślenie wielu państw, a na pewno tych "Starej Unii" jest
zdominowane myśleniem o Rosji, o interesach z tym krajem, bo jest on ważnym i
silnym partnerem. Ale i w tej sprawie minister Fotyga dostrzega już pewien
postęp na zachodzie Europy.

"Będziemy promowali członkostwo Ukrainy w UE, niezależnie od tego, jakie są
zamiary innych państw członkowskich UE" - podkreśliła.

Jak dodała, Polska chciałaby, że każde z tych państw na wschodzie, w które się
angażuje Unia było traktowane indywidualnie. "Krótko mówiąc, żeby umowa z
Ukrainą nie była zdeterminowana umową z Rosją" - powiedziała.




Temat: Kaczynski popsul stosunki z Niemcami i nadal psuje
Kaczynski popsul stosunki z Niemcami i nadal psuje
Ale polak potrafi.

Fotyga: Chcemy poprawić nasze stosunki z Niemcami
Anna Fotyga
AFP

Chcemy poprawić nasze stosunki z Niemcami - powiedziała dziennikarzom w piątek
minister SZ Anna Fotyga przed poniedziałkową wizytą premiera Jarosława
Kaczyńskiego w Berlinie.
Premier spotka się z kanclerz Niemiec Angelą Merkel; odbędą się także
konsultacje polskich i niemieckich ministrów resortów: spraw zagranicznych,
transportu i infrastruktury oraz spraw wewnętrznych i administracji.

Szefowa polskiej dyplomacji przyznała, że mamy z naszymi niemieckimi
partnerami kilka trudnych tematów do omówienia. "Sądzę, że te tematy będą
podejmowane" - powiedziała. Pytana o trudne tematy w relacjach
polsko-niemieckich Fotyga powiedziała, że nigdy w rozmowach ze niemieckimi
partnerami ich nie unikała. Jak wyjaśniła, chodzi m.in. o takie sprawy, jak
tzw. polityka historyczna, czyli stosunek Polski do tworzenia przez Erikę
Steinbach Centrum Przeciwko Wypędzeniom oraz sprawa budowy Gazociągu Północnego.

"Gazociąg Północny to nie jest tylko oderwany fakt. W stosunkach z Rosją
Gazociąg Północny jest sprawą fundamentalnych zasad UE" - podkreśliła Fotyga.
Jak dodała, "pogłębionej integracji politycznej potrzebna jest przede
wszystkim solidarność państw członkowskich w UE, bo bez tego mamy do czynienia
z dominacją".

W jej ocenie, projekt Gazociągu Północnego i solidarność europejska, to są
jednak dwie sprzeczne kwestie. "Jak z tego wybrnąć, to nie jest wyłącznie
nasza sprawa, ponieważ to nie my podważyliśmy solidarność europejską" -
dodała. Podkreśliła, że Polska jest przeciwna nadal budowie Gazociągu
Północnego oraz nie zamierza uczestniczyć w tym projekcie.

W piątek niemiecki dziennik "Handelsblatt" napisał, że kanclerz Merkel
przeznaczyła dużo czasu na spotkanie z premierem Jarosławem Kaczyńskim, co
świadczy o tym, że zależy jej na stworzeniu "rzeczowej atmosfery rozmów" i
odejściu od sporów toczonych za pośrednictwem mediów. "W minionym roku po obu
stronach stłuczono dużo porcelany" - pisze autor komentarza, warszawski
korespondent gazety Reinhold Vetter, oceniając obecny stan stosunków polsko-
niemieckich.

W styczniu Niemcy przejmują przewodnictwo w UE. Jak podkreśliła Fotyga, wizyta
polskiego premiera w Berlinie jest ważna także w kontekście cyklu konsultacji
Niemiec z państwami członkowskimi UE przed objęciem prezydencji. Podczas
pierwszego półrocza 2007 roku ma dojść na forum UE do debaty nad jej
przyszłością, a w szczególności unijnej konstytucji.

Minister Fotyga przyznała, że Polska jest przeciwna obecnemu kształtowi
unijnej konstytucji. "Prezydent nie przedstawia jej do ratyfikacji, bo nie
chcemy, żeby Polska była kolejnym krajem, który odrzuca Traktat Konstytucyjny,
bo prosta arytmetyka wskazuje, że Traktat nie byłby przyjęty" - powiedziała.

Jednocześnie podkreśliła, że Polska chce się aktywnie włączyć w prace nad
nowym tekstem traktatu.

Minister pytana o prowadzenie wschodniej polityki UE powiedziała, że dla
Niemiec, które będą przewodniczyć UE, Polska jako sąsiad, z którym ostatnio
toczył się trudny dialog, ale który leży między Niemcami a Rosją, "jest
istotnym partnerem w uzgodnieniach takiej polityki wschodniej".

W jej ocenie, Polska może wiele UE zaoferować w tej kwestii, gdyż lepiej niż
większość państw "Starej Unii" zna i rozumie kraje na wschód od granic UE.
Jednocześnie podkreśliła, żeby na wschodzie Europy Unia nie może widzieć tylko
jednego partnera - Rosję. "Podnosimy jedną kwestię - nie może być tak, że
państwa członkowskie UE, podobnie jak to miało miejsce kiedyś z ZSRR, widzą na
wschodzie jednego partnera" - powiedziała.

"Dla nas zawsze to zróżnicowanie państw na wschodzie było i ważne i widoczne.
Nie w przypadku każdego państwa unijnego może powiedzieć to samo" - przyznała.
Jej zdaniem, myślenie wielu państw, a na pewno tych "Starej Unii" jest
zdominowane myśleniem o Rosji, o interesach z tym krajem, bo jest on ważnym i
silnym partnerem. Ale i w tej sprawie minister Fotyga dostrzega już pewien
postęp na zachodzie Europy.

"Będziemy promowali członkostwo Ukrainy w UE, niezależnie od tego, jakie są
zamiary innych państw członkowskich UE" - podkreśliła.

Jak dodała, Polska chciałaby, że każde z tych państw na wschodzie, w które się
angażuje Unia było traktowane indywidualnie. "Krótko mówiąc, żeby umowa z
Ukrainą nie była zdeterminowana umową z Rosją" - powiedziała.




Temat: Jak tam twoje imperium, ignorant?
Jak tam twoje imperium, ignorant?
Niemcy znow was wymanewrowali, bpo oni maja to czego ty nie masz-kase i
potege gospodarcza.
jagiellonia pozostanie na zawsze w twojej wyobrazni. USA was nie potzrebuje
jako mediatorow z Ukraina. My nie potzrebujemy i nie chcemy dac nikomu sily,
ktora mamy sami.
W Iraku traktuja was jak powietrze bo zalosnie sie spiaujecie.
jak dlugo jeszcze Wroclaw?

Świat
PAP, MD /2003-12-07 13:46:00

Konstytucja UE: Oś Berlin-Rzym

Przed przyszłotygodniowym szczytem Unii Europejskiej kanclerz Niemiec
Gerhard Schroeder i premier Włoch Silvio Berlusconi zademonstrowali w
niedzielę bezkompromisowe stanowisko w kluczowych spornych kwestiach
przyszłej konstytucji europejskiej.

Silvio Berlusconi/AFP

"Osobiście bardzo cieszę się, że włoska prezydencja widzi problem ważenia
głosów dokładnie tak samo jak Niemcy - a mianowicie, że trzeba utrzymać wynik
prac Konwentu. Dla nas jest to kwestia, w której nie mamy pola manewru" -
powiedział Schroeder w niedzielę po spotkaniu z Berlusconim w Berlinie.

Kanclerz dodał, że Berlin i Rzym zgodne są co do tego, że Komisja Europejska
musi zachować "polityczną zdolność do działania".

Premier Włoch - które do końca roku sprawują przewodnictwo w UE - podkreślił,
że Traktat Konstytucyjny powinien przekształcić Stary Kontynent w "dobrze
działającą i zdolną do podejmowania decyzji" Europę. Szansę na "dobry
Traktat" ocenił po spotkaniu z szefem niemieckiego rządu na "55 proc."
Berlusconi podkreślił też, że stanowisko Niemiec zgodne jest ze stanowiskiem
większości krajów Unii.

Propozycja Konwentu Europejskiego, którą popierają m.in. Niemcy i Francja,
przewiduje podejmowanie decyzji w Radzie UE przez co najmniej połowę państw,
które reprezentują 60 proc. ludności Unii. System ten jest korzystny dla
największych państw, a przede wszystkim dla 82-milionowych Niemiec. Niemcy
dążą też do utworzenia niewielkiej liczebnie Komisji Europejskiej.
Nicejskiego systemu głosowania bronią Polska i Hiszpania. Daje on obu krajom
po 27 głosów - tylko o dwa mniej niż Niemcom i Francji. Warszawa i Madryt
domagają się też przyjęcia zasady: jeden kraj-jeden komisarz.

Schroeder, pytany przez dziennikarzy czy brak gotowości do kompromisu dotyczy
zarówno liczby państw, jak i progu 60 proc. ludności, odpowiedział
twierdząco. Proszony o odpowiedź, czy po spotkaniu z Berlusconim można
powiedzieć, że "Nicea umarła", kanclerz wyjaśnił, że "nie ma skłonności do
patosu", i nigdy nie myślał "w takich kategoriach". Dodał, że stawia nadal na
sukces włoskiej prezydencji. "Istnieją jednak granice. Te granice obowiązują
także nas" - zauważył.

Schroeder poinformował, że prowadzi stały dialog z Hiszpanią, a w przyszłym
tygodniu spotka się z prezydentem Francji Jacques'em Chirakiem. "Nie sądzę
jednak, aby to, co dziś powiedziałem, uległo zmianie" - zastrzegł kanclerz.

Szczyt krajów UE, który odbędzie się 12 i 13 grudnia w Brukseli, zdecydować
ma o losie przyszłej konstytucji europejskiej




Temat: Polska-Austria
Polska-Austria
Sława!
Walka o Niceę: Sojusznik Polski

Kanclerz Austrii Wolfgang Schuessel zapewnił po piątkowym spotkaniu z
premierem Leszkiem Millerem, że jego kraj jest tego samego zdania co Polska w
sprawie nicejskiego systemu głosowania w Radzie Unii Europejskiej.

Dodał, że jest "absolutnie za tym, by w preambule do unijnej konstytucji
znalazło się odniesienie do tradycji chrześcijańskich".

Konferencja międzyrządowa, która ma wypracować projekt konstytucji
europejskiej, była głównym tematem rozmowy Schuessela i Millera w Wiedniu.

"Jesteśmy tego samego zdania, jeśli chodzi o decyzje, które zapadły w Nicei,
dotyczące ważenia głosów" - podkreślił kanclerz Austrii na konferencji
prasowej. Przypomniał, że Austria była obecna w Nicei podczas prac nad
traktatem. Przed Niceą "dyskutowaliśmy, czy nie może być wprowadzony wariant
prostszy, jeśli chodzi o ważenie głosów, na przykład +50-50+, czyli 50 proc.
państw i 50 proc. ludności" - dodał.

Schuessel podkreślił też, że system nicejski ma tę zaletę, że został
zaaprobowany przez kraje Piętnastki i przez przyszłych członków
UE. "Wszystkie kraje kandydujące przygotowały swoje referenda (akcesyjne) pod
kątem decyzji nicejskich" - zaznaczył.

Również Miller podkreślił, że Traktat Nicejski został nie tylko przyjęty, ale
i ratyfikowany we wszystkich państwach Unii, a w Irlandii - jak dodał -
odbyły się dwa referenda. "Kiedy odbywał się proces ratyfikacyjny, w
państwach UE nie słyszeliśmy, że to jest zły traktat. Przeciwnie, skoro
parlamenty go ratyfikowały, musiały być przedstawione jego zalety" - dodał
premier.

Jak podkreślił, Polska nie uczestniczyła w decyzjach podejmowanych w
Nicei. "Ale odnoszę wrażenie, że jesteśmy do tych decyzji przywiązani
bardziej niż niektórzy autorzy traktatu" - powiedział Miller.

Schuessel ze swojej strony zaznaczył, że Polska i Austria mają bardzo
podobne, niemal identyczne stanowiska dotyczące także m.in. równoprawnej
rotacji przewodnictwa w UE oraz w kwestii komisarza dla każdego kraju, który
ma prawo głosu. Powiedział też, że jego piątkowe spotkanie z szefem polskiego
rządu było spotkaniem "za czymś, po stronie czegoś, a nie było ukierunkowane
przeciwko komuś".

Miller, pytany przez dziennikarzy o sprawę zawarcia w preambule unijnej
konstytucji odwołania do tradycji chrześcijańskich, podkreślił, że Polsce
bardzo na tym zależy. "Uważamy, że ten zapis jest potrzebny z punktu widzenia
prawdy i uczciwości historycznej" - oświadczył.

Polskie stanowisko w tej sprawie wspierał kanclerz Austrii. "Tu stoi
przedstawiciel socjaldemokracji" - powiedział, wskazując na Millera. "Ja w
swojej osobie jestem zwolennikiem chrześcijańskiej demokracji. Dla mnie jest
to sprawa absolutnie naturalna, aby popierać inicjatywę odzwierciedlenia w
konstytucji tradycji chrześcijańskich" - podkreślił.

Jak dodał, nie chodzi o to, aby zmusić kogoś, by uwierzył. "Jest to wskazanie
na to, skąd Europa pochodzi i co Europa sobą przedstawia. Uważamy, że nie
możemy negować tego pochodzenia, że ono jest ważne pod kątem przyszłości" -
zaznaczył kanclerz. "Dlatego z mojej strony jest absolutne tak, jeśli chodzi
o tego typu inicjatywę" - powiedział.

Dziennikarze pytali polskiego premiera, czy aby utrzymać nicejski system
ważenia głosów jest gotów na to, aby konferencja międzyrządowa nie odniosła
sukcesu w grudniu. Miller podkreślił, że czas jest ważny, ale jeszcze
ważniejsza jest jakość decyzji i jakość ustaleń.

"Oczekujemy, że prezydencji włoskiej uda się zakończyć konferencję
międzyrządową w przewidzianym terminie, ale oprócz czasu jest jeszcze jakość
decyzji, które potem będą rzutować na wiele lat i kształtować przyszłość UE" -
zaznaczył.

W piątek późnym popołudniem premier zakończył kilkugodzinną wizytę w Wiedniu.

Pozdrawiam i zapraszam na:
Forum Słowiańskie
nakarm dziecko, kliknij w pajacyka TERAZ:
www.pajacyk.pl
Ignorant
+++



Temat: Humor w Nauce i Sztuce
Wiadomosc z 2005 r.

Maria Janion laureatką Okularów Równości

Wybitna badaczka polskiej literatury prof. Maria Janion została w poniedziałek
laureatką szwedzkich Okularów Równości. Wyróżnienie to przyznawane jest za
dostrzeganie problemów związanych z dyskryminacją płci i dążeniem do osiągnięcia
równego statusu kobiet i mężczyzn.

Okulary Równości - małą broszkę do wpięcia w klapę - przyznaje Rada
Programowo-Konsultacyjna przy pełnomocniczce rządu ds. równego statutu kobiet i
mężczyzn.

"O ile w miarę łatwo jest zmieniać prawo i ustawy, o tyle trudno kulturę. Po to,
żeby zmieniać kulturę, a zwłaszcza funkcjonujące w niej stereotypy i ludzką
mentalność, trzeba tę kulturę dobrze znać. Trzeba ją poznać dogłębnie, (...) w
jaki sposób kształtowały się wartości, które wyznaczają nasz obecny
światopogląd" - powiedziała podczas uroczystości wręczenia nagrody minister
Magdalena Środa.

Wyraziła przekonanie, że prof. Janion, jeśli chodzi o kulturę polską,
europejską, w okresie, który miał największy wpływ na naszą mentalność -
romantyzmu - powiedziała nam najwięcej.

"Profesor Maria Janion również wyciągnęła kobiety i kobiecość z nicości i z
milczenia, z nieobecności w kulturze" - podkreśliła Środa. Dodała, że kapituła
uważa, że "to ogromna praca, która jest procesem pewnych zmian i która w
przyszłości związana będzie z wyrównywaniem statusu kobiety i mężczyzn".

Prof. Maria Janion, historyk literatury polskiej, związana z Instytutem Badań
Literackich PAN, jest wybitnym znawcą epoki romantyzmu. Bada związki filozofii i
literatury. Od 1992 r. wykłada w Szkole Nauk Społecznych przy Instytucie
Filozofii i Socjologii PAN.

Romantyzmowi poświęciła wiele prac, m.in. "Romantyzm. Studia o ideach i stylu",
"Gorączka romantyczna", "Odnawianie znaczeń", "Romantyzm i historia" (wspólnie z
Marią Żmigrodzką), "Kobiety i duch inności". Jest także autorką studiów o
Iwaszkiewiczu, Różewiczu, Schulzu i Białoszewskim. Interesuje się teatrem i
malarstwem.

"Mistrzyni" - tak mówią o profesor Marii Janion jej studenci. Niektórzy z nich
są w tej chwili znakomitymi naukowcami ze znacznym dorobkiem. Wiele najbardziej
aktywnych działaczek feministycznych to wychowanki pani profesor. Podobno Maria
Janion "budzi w studentach demony".

"Jestem dumna, że feminizm w Polsce rozwija się na polu naukowym, jak i
politycznym" - podkreśliła prof. Maria Janion. Dodała, że feministki to znacząca
grupa osób, które "ciągle się odnawiają". "Ja nie mogę spełnić pewnych żądań,
które zakładałyby włączenie się przeze mnie w aktywniejszą działalność, bo po
prostu nie pozwala mi na to wiek i moje zawodowe obowiązki. Staram się robić to,
co umiem robić. A umiem pisać książki" - powiedziała profesor.

Wyróżnienie Okulary Równości, zaprojektowane przez plastyczkę Marianne Laxen,
powstało w 2001 r. dla upamiętnienia prezydencji szwedzkiej w Unii Europejskiej.
Okulary Równości otrzymali wszyscy premierzy, szefowie rządów i ministrowie
krajów UE.

(2005-05-31, PAP)



Temat: Okulary Równości dla prof. M. Janion
Okulary Równości dla prof. M. Janion
Pewnie niektórych to ucieszy, ale inni będą fukać, no, bo wyróżnienie za
utrwalanie feminizmu... beee..
Panowie, czy to się Wam podoba, czy nie prof. Janion dostała Okulary Równości.

"Okulary Równości dla prof. Janion
PAP
Wybitna badaczka polskiej literatury prof. Maria Janion została laureatką
szwedzkich Okularów Równości, wyróżnienia przyznawanego za dostrzeganie
problemów związanych z dyskryminacją płci i dążeniem do osiągnięcia równego
statusu kobiet i mężczyzn.
Okulary Równości - małą broszkę do wpięcia w klapę - przyznaje Rada
Programowo-Konsultacyjna przy pełnomocniczce rządu ds. równego statutu kobiet
i mężczyzn.
O ile w miarę łatwo jest zmieniać prawo i ustawy, o tyle trudno kulturę. Po
to, żeby zmieniać kulturę, a zwłaszcza funkcjonujące w niej stereotypy i
ludzką mentalność, trzeba tę kulturę dobrze znać. Trzeba ją poznać dogłębnie,
(...) w jaki sposób kształtowały się wartości, które wyznaczają nasz obecny
światopogląd - powiedziała podczas uroczystości wręczenia nagrody minister
Magdalena Środa.
Wyraziła także przekonanie, że prof. Janion, jeśli chodzi o kulturę polską,
europejską, w okresie, który miał największy wpływ na naszą mentalność -
romantyzmu - powiedziała nam najwięcej. Profesor Maria Janion również
wyciągnęła kobiety i kobiecość z nicości i z milczenia, z nieobecności w
kulturze - podkreśliła Środa. Dodała, że kapituła uważa, że "to ogromna praca,
która jest procesem pewnych zmian i która w przyszłości związana będzie z
wyrównywaniem statusu kobiety i mężczyzn".
Prof. Maria Janion, historyk literatury polskiej, związana z Instytutem Badań
Literackich PAN, jest wybitnym znawcą epoki romantyzmu. Bada związki filozofii
i literatury. Od 1992 r. wykłada w Szkole Nauk Społecznych przy Instytucie
Filozofii i Socjologii PAN.
Romantyzmowi poświęciła wiele prac, m.in. "Romantyzm. Studia o ideach i
stylu", "Gorączka romantyczna", "Odnawianie znaczeń", "Romantyzm i historia"
(wspólnie z Marią Żmigrodzką), "Kobiety i duch inności". Jest także autorką
studiów o Iwaszkiewiczu, Różewiczu, Schulzu i Białoszewskim. Interesuje się
teatrem i malarstwem.
"Mistrzyni" - tak mówią o profesor Marii Janion jej studenci. Niektórzy z nich
są w tej chwili znakomitymi naukowcami ze znacznym dorobkiem. Wiele
najbardziej aktywnych działaczek feministycznych to wychowanki pani profesor.
Podobno Maria Janion "budzi w studentach demony".
Jestem dumna, że feminizm w Polsce rozwija się na polu naukowym, jak i
politycznym - podkreśliła prof. Maria Janion. Dodała, że feministki to
znacząca grupa osób, które "ciągle się odnawiają". Ja nie mogę spełnić pewnych
żądań, które zakładałyby włączenie się przeze mnie w aktywniejszą działalność,
bo po prostu nie pozwala mi na to wiek i moje zawodowe obowiązki. Staram się
robić to, co umiem robić. A umiem pisać książki - powiedziała profesor.
Wyróżnienie Okulary Równości, zaprojektowane przez plastyczkę Marianne Laxen,
powstało w 2001 r. dla upamiętnienia prezydencji szwedzkiej w Unii
Europejskiej. Okulary Równości otrzymali wszyscy premierzy, szefowie rządów i
ministrowie krajów UE. (mn)"

źródło: wp.pl




Temat: Rozbrajająco szczery prezes
Wciąż trzeba przypominać, że to psychopatyczny faszysta.

Dla przypomnienia: faszyzm to narodowy socjalizm. Media uparły się nie wiedzieć czemu określać miejsce PiS na prawicy. Jakaż to prawica? Populizująca partia o charakterze narodowo (polak-katolik) - socjalistycznym (wrogość wobec biznesu, upartyjnienie spółek, rozdawanie mieszkań etc.). Narodowy socjalizm z akcentami wodzowskimi (coraz silniejszymi, jak widać) to nazizm.

To samo mielibyśmy w IV RP, gdyby Kaczyńskiemu udało się opanować Trybunał Konstytucyjny. A mało brakowało. Sprzeciwił mu się (o ironio losu!) Lepper, i dlatego koalicja musiała paść. Wódz był pewien, że dzięki Sicherheitsdienst (pardon, CBA) wygra przyspieszone wybory i wymieni skład TK. Wtedy zniknąłby ten "imposybilizm prawny", który stanął na drodze budowy IV Rzeszy (czy tam IV RP). Wzięłoby się za mordę całe towarzystwo. Zrealizowałaby się idea "jeden wódz, jeden naród, jedna Rzeczpospolita".

Jak widać, swojego planu nie porzucił. Biura poselskie będą lokalnymi przyczółkami NSDAP* i ośrodkami kontroli partyjnej.

Największą cnotą będzie posłuszeństwo Wodzowi. Konstytucję się zmieni tak, żeby Prezydent był mianowany przez Wodza. Wódz będzie premierem, dowódcą armii, prokuratorem generalnym i szefem policji. Za krytykę Wodza będzie się pozbawiać prawa wyborczego. A wtedy w końcu będzie można przestać się płaszczyć przed tym ohydnym Rydzolem. Zresztą, cały KK nie będzie już potrzebny. Na Jasnej Górze powstanie Muzeum 1000-lecia państwa Kaczyńskich.

Powoła się Policję Polityczną. W wojsku będzie konieczna nowa służba bezpieczeństwa, a wszyscy generałowie muszą wstąpić do PiS i założyć dzienniczki.

Znacjonalizuje się firmy, zaczynając od prywatnych mediów, i obsadzi je zaufanymi ludźmi. Zamknie się internet. Piwo w końcu można pić nie tylko przy oglądaniu pornoli.
Później przyjdzie czas na nacjonalizację banków i biznesu. Nie będzie wreszcie w Polsce (IV RP) ludzi, którzy mają pieniądze "nie wiadomo skąd".

Następnie wypowiemy wojnę Rosji (z powodu szyderczego artykułu o naszym Wodzu w "Izwiestii") i wezwiemy USA na pomoc. Dzięki tarczom antyrakietowym i Jaszczompom staniemy się potęgą militarną w regionie. Na szczycie Unii Europejskiej w trakcie polskiej prezydencji zażądamy od Niemców, żeby zmniejszyli liczbę swoich europosłów do poziomu Czech i Słowacji. Sarkozy'emu też się dostanie za to, jak potraktował Brata Wielkiego Wodza w czasie Powstania Gruzińskiego. Wtedy nie dopuścił do wojny z Rosją, odpowie nam za to.

Zażądamy powołania Szczygły na szefa NATO. On jeden jest lojalny. Dla świętego spokoju Rasmussen ustąpi. I przeprosi przy tym wreszcie za Potop Szwedzki. Kiedy Saakaszwili wywoła kolejną prowokację, Szczygło bez namysłu (nie grozi mu to) wyśle wojska i wezwie Rosję do oddania Królewca. Z Litwą zawrzemy unię personalną, a od Ukrainy zażądamy zwrotu Lwowa.

No, może się trochę zapędziłem w tej futurystyce. Ale nie chciałbym mieć okazji tego doczekać, żeby się przekonać..

* - sorry, PiS



Temat: Tak trzymac Panie premierze Marcinkiewicz
Tak trzymac Panie premierze Marcinkiewicz
Brytyjczycy zmiękną ws. rabatu?
PAP 21:45 (aktualizacja 22:42)

Premier Kazimierz Marcinkiewicz przyznał w telewizji TVN24, że jest
przekonany, iż już na początku czwartkowych negocjacji w Brukseli w sprawie
budżetu UE na lata 2007-2013 ze strony Wielkiej Brytanii padną nowe propozycje.

Jestem przekonany, że już na samym początku jutrzejszego spotkania, gdy
zobaczymy nowe liczby, to będą one rzeczywiście nowe, nie takie, jak w dniu
dzisiejszym - podkreślił premier. Zaznaczył, że w środę prawie wszystkie kraje
członkowskie UE ponownie sprzeciwiły się propozycji brytyjskiej. Nie jesteśmy
osamotnieni - ocenił.

W nowej wersji propozycji budżetu UE Wielka Brytania zaproponowała w środę, by
wydatki na lata 2007-13 wyniosły 849,3 mld euro. Dla Polski - według źródeł w
Komisji Europejskiej - nowa propozycja jest wyższa w stosunku do poprzedniej,
przedstawionej w zeszłym tygodniu o ok. 1,2 mld euro. Obecnie byłaby to kwota
57,3 mld euro.

"To jałmużna nie do przyjęcia"

Marcinkiewicz dodał, że jest przekonany, iż albo Brytyjczycy jeszcze w tym
roku doprowadzą do kompromisu, albo w przyszłym roku będą "bronili swojego
rabatu w sposób absolutny". Nie opłaca im się zmniejszać rabatu przy
prezydencji austriackiej albo fińskiej, lepiej to zrobić wtedy, kiedy oni mają
władzę, oni przewodzą UE - powiedział.

Premier podkreślił, że delegacje wszystkich krajów UE jadą w czwartek właśnie
po to, aby "wskazać na te elementy, które jeszcze są możliwe do zmiany".

Pytany, czy drugą propozycję brytyjską należy traktować jako jałmużnę, której
nie należy przyjmować, Marcinkiewicz odpowiedział: "Wszystkie elementy, które
negocjowaliśmy, wskazywaliśmy Brytyjczykom, znalazły się już w nowej
propozycji budżetowej". Jego zdaniem, jest to "krok w dobrym kierunku".

Te elementy są wypisane wszystkie, ale na takim poziomie, który nam jeszcze
nie gwarantuje tego rozwoju, który jest Polsce i Unii potrzebny - zaznaczył
Marcinkiewicz.

Premier potwierdził informacje podane w środę przez "Fakt", że wcześniej w
Londynie byli ministrowie ds. europejskich Jarosław Pietras i Ryszard Schnepf,
odpowiedzialny w kancelarii premiera za sprawy zagraniczne, którzy mieli
prowadzić negocjacje w sprawie budżetu UE.

Tak, rzeczywiście, wczoraj uzgodniliśmy z premierem Blairem, że takie
spotkanie się odbędzie właśnie po to, by wszystkie szczegóły jeszcze omówić i
te rozmowy cały czas trwają - powiedział Marcinkiewicz.

Cięcia zamiast rozmów

Premier zaznaczył, że Wielka Brytania nie zaproponowała reform. My byliśmy
otwarci na rozmowę o reformach, ale Wielka Brytania zamiast rozmowy o
reformach zaproponowała cięcie budżetu dla najsłabszych, nowych państw
członkowskich. To rzeczywiście nie jest dobry pomysł - ocenił.

Dodał, że sprawa maila ambasadora Wielkiej Brytanii w Polsce Charlesa
Crawforda pomogła polskiej sprawie. Pan ambasador troszeczkę nam pomógł, bo
pytanie o maila i poglądy tam przedstawione są odbierane w rozmowach w
Wielkiej Brytanii dosyć interesująco - powiedział Marcinkiewicz.

forum.gazeta.pl/forum/73,46481,1540823.html?f=28




Temat: Drugi koniec kija
Pustoslowie
Panie Zakowski,

Obowiazuje zasada - jak sie nie ma nic do powiedzenia, to sie nie
mowi. Ten artykul moze mialby sens, moze, gdyby Pan wyjasnil co
konkretnie Panu nie pasuje. Moze to by bylo i ciekawe zakonczenie
jakiegos tam artykulu, ale brakuje mu "raison d'etre". czyli wywodu
dlaczego Kaczor nie ma racji. Oczywiscie na ten temat nic Pan nie
napisal, bo temat jednak za skomplikowany, ze gleboki. Nota bene
alternatyw dla tego, co zrobil Kaczor naprawde nie ma. Wstydzilbym
sie naszego rzadu, gdyby udawal, ze nic sie nie stalo w Gruzji.

Wiec co Panu nie pasuje? Ze niby Europa Wschodnia ma wspolne
interesy i nie obawia sie o nich jasno mowic? Ze Panstwo zaszokowane
najazdem na jego teren powinno zostac zostawione samo sobie, ze
nawet dodac otuchy nie mozna. A co, mial czekac Kaczor az Wlosi sie
wypowiedza?

W negocjacjach i PR-rze panuje pewna zasada - osoba, ktora pierwsza
w sposob jasny i glosny wyraza swoje zdania, nadaje ton dyskusji. U
nas moze jest to nie modne, ale prawda jest, ze w calej prasie
zachodniej jasno (i bez zenady) komentuje sie, ze "przywodcy krajow
wschodnio-europejskich pojechali to Tbilisi poprzec Gruzje." I nikt
sie nie lapie za glowe w stylu "Ojej, bedzie wojna z Rosja", nikt z
zenady nie wylacza telewizora, nikt nie musi tam udawadniac ze jest
swiatowcem. Po prostu komentuje sie, ze w Europie, nie po raz
pierwszy zreszta, jest roznica zdan co do Polityki wobec Rosji.

Moze przypomne poprzednia awanture o Rosje - embargo - Polska
narzekala przez rok i Unia nas olewala bez ogrodek. Dopiero jak
Kaczory zawetowaly nowa umowe z Rosja, dopiero wtedy nagle - ni z
gruchy ni z pietruchy - obudzili sie Finowie (owczesna prezydencja),
obudzila sie Komisja Europejska - nagle okazalo sie, ze embargo to
jednak sprawa "europejska" (a nie jak wczesniej "polska"), ze jednak
dziady z Komisja moga cos zrobic (a nie jak wczesniej, ze "to nie w
ich gestii"). My Polacy mamy taki kompleks, ktory najlepiej
uchwycil Chirac, mowiac, ze przegapilismy dobra okazje, zeby
milczec. Niektorzy chyba nie wylapali ironi, i lubia milczec gdy
dorosli (Francuzi, Wlosi, Niemcy) mowia. Naszym "swiatowcom"
i "euroentuzjastom" wydaje sie, ze wlasnie milczeniem i gladkoscia
sobie cos zyskamy.

Polska i Europa Zachodnia ma inne interesy (Francji jakos Rosja nie
rozbierala, nie najechala, nie wywiezli ich elity do lasu, nie
budowali u nich socjalizmu), takze nie powinnismy udawac, ze
sprawach tak podstawowych dla polskiej racji stanu jak polityka UE
wobec Rosji zgadzamy sie na - co tu ukrywac - ugodowa i (w przypadku
Wloch na przyklad) sluzalcza polityke wobec Rosji.

A ze Kaczorowi jednak - mimo tej automatycznej zenujacej krytyki
ktora towarzyszy w Polsce jego poczynaniom niezaleznie od ich
meritum - udaje sie wplynac na polityke UE, to takich
samozwanczych "intelektualistow" boli. (owczem, nie wyszedl Sarkozy
i nie powiedzial, ze jednak Kaczor mial racje, trzeba ostrzej, ale
trzeba byc slepym aby nie zauwazyc ze przez ostatni tydzien zarowno
Sarkozy jak i Merkel bardzo wyraznie zaostrzyli swoje stanowisko).
W prasie zachodniej juz nikt sie nie zastanawia czy Polacy i reszta
mieli racje w sprawie Rosji, tylko wszyscy przyznaja, ze to europa
wschodnia miala racje, a zostaje jedynie pytanie co z tym teraz
zrobic.

A to juz postep, w ktorym Pan, Panie Zakowski, nie mial zadnego
udzialu.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 3 z 4 • Wyszukiwarka znalazła 164 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4