Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: Prezydenci Tadżykistanu





Temat: Uzbekistan
Lider tadżyckiej opozycji został porwany w Rosji
Lider tadżyckiej opozycji został porwany w Rosji i wywieziony do Duszanbe
serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34513,2775509.html

Wojciech Jagielski 20-06-2005 , ostatnia aktualizacja 19-06-2005 15:02

Największa partia opozycyjna w Tadżykistanie prosi Rosję o pomoc w uwolnieniu
ich przywódcy, Mahmuda Iskandarowa więzionego przez tadżyckie władze. Problem w
tym, że Iskandarow został porwany pod Moskwą przez mężczyzn w mundurach
rosyjskiej policji i wywieziony do Duszanbe rosyjskim samolotem wojskowym

Iskandarow, najważniejszy z tadżyckich dysydentów, uciekł przed rokiem do Rosji
obawiając się, że w kraju zostanie wtrącony do więzienia. Jego kłopoty zaczęły
się, gdy przed dwoma laty ogłosił zamiar ubiegania się o urząd prezydenta kraju,
sprawowany od 1992 r. przez Imomali Rachmanowa.

Rachmanow doszedł do władzy w wyniku wojny domowej, jaka wybuchła tuż po
proklamownaiu niepodległości kraju. O władzę walczyli komuniści oraz sojusz
demokratów i muzułmańskich mudżahedinów z południa i wschodu. Dzięki wsparciu
Rosji i Uzbekistanu, komuniści z klanów północnych wygrali wojnę, w której
zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

Wojna została przerwana w 1997 r., a w wyniku układu pokojowego opozycja
otrzymała jedną trzecią posad w rządzie. Pod koniec lat 90. Tadżykistan stał się
jedynym w postsowieckiej Azji Środkowej krajem, gdzie istniała rzeczywista
wielopartyjność i działała legalnie partia islamska.

Wychwalany w kraju i za granicą Rachmanow gotów był z opozycją najwyżej dzielić
się władzą, ale w żadnym wypadku ją oddawać. Po wygranych w 1999 r. wyborach na
drugą i ostatnią kadencję, jego zwolennicy przeforsowali poprawki w konstytucji,
dzięki którym prezydenckie kadencje liczy się teraz od nowa.

Rachmanow może się więc ubiegać nie tylko o kolejną prezydenturę w 2006 r., ale
także o reelekcję w 2013 r. na kolejnych 7 lat. Jest jednak jasne, że nie po to
jednak usunął przeszkody formalne, by ryzykować władzę w starciu z pretendentami
do tronu.

Dzięki układowi pokojowemu Iskandarow, były komendant mudżahedinów, wszedł do
koalicyjnego rządu najpierw jako minister ds. sytuacji nadzwyczajnych, a potem
jako szef państwowego koncernu gazowniczego Tadżykgaz. Rozdzielając stanowiska w
koalicyjnym rządzie, Rachmanow dbał, by przedstawicielom opozycji dostawały się
posady oderwane od władzy politycznej, za to kuszące możliwościami dorobienia
się. I rzeczywiście, wielu niezłomnych niegdyś dysydentów i mężnych mudżahedinów
uległo pokusie korupcji.

Tadżycka prokuratura twierdzi, że wśród tych, którzy dali się zwieść, znalazł
się też Mehmud Ruzi Iskandarow, który miał ukraść ze skarbu państwa prawie 40
mln dol. Iskandarow odpowiada, że to nieprawda, a zarzuty o złodziejstwo są
zemstą władz za jego niezależność i polityczne ambicje.

Rzeczywiście, oskarżenia wobec Iskandarowa pojawiły się dopiero, gdy pod koniec
ub.r. ogłosił zamiar ubiegania się o prezydenturę w 2006 r. oraz zapowiedział
utworzenie nowej, opozycyjnej koalicji już podczas wyborów parlamentarnych w
lutym 2005 r.

W Duszanbe mówiono, że Iskandarow jeździ po kraju i skrzykuje swych dawnych
towarzyszy broni, partyzanckich komendantów, by tworzyć z nimi opozycyjną
partię. Sondaże wskazywały, że już na początku swej kampanii mógłby liczyć na
jedną czwartą głosów, tylko dwa razy mniej niż Rachmanow.

Zagrożona władza oskarżyła go o korupcję. Prokuratura wszczęła śledztwo,
uniemożliwiając Iskandarowowi start w wyborach parlamentarnych. Kiedy do
więzienia zaczęto zamykać jego współpracowników, Iskandarow uciekł do Rosji.
Obóz rządzący, już bez przeszkód, wygrał lutowe wybory parlamentarne, a
Rachmanow zażądał od Rosji, by wydała mu zbiega.

W rosyjskiej stolicy znalazło schronienie wielu dysydentów z byłych republik
ZSRR. Kreml chętnie udziela gościny zarówno obalanym prezydentom, jak nieudanym
zamachowcom. W Moskwie mieszkają więc zarówno obaleni prezydenci Azerbejdżanu,
Kirgizji czy Adżarii, jak i były gruziński minister bezpieczeństwa i niedoszły
zabójca Eduarda Szewardnadze.

Kreml dawno odkrył, że uciekinierzy mogą służyć jako znakomity argument w
politycznych targach z dawnymi prowincjami. Jednych politycznych dysydentów
wydawano w zamian za polityczne i gospodarcze przysługi. Niepokornym - jak np.
Gruzinom - wydania opozycjonistów odmawiano.

Tadżyckie prośby o wydanie Iskandarowa Moskwa początkowo odrzucała, choć w
grudniu ub.r. został on na prośbę Duszanbe aresztowany. W kwietniu, ku oburzeniu
Tadżyków, Rosjanie postanowili Iskandarowa uwolnić, twierdząc, że nie dopatrzyli
się żadnych dowodów jego winy. Jednak pewnego dnia wolny już Iskandarow wyszedł
wieczorem na spacer z psem i słuch po nim zaginął.

Kiedy zrozpaczona rodzina podniosła alarm, w dalekim Tadżykistanie ogłoszono, że
Iskandarow został aresztowany w Duszanbe i stanie przed sądem pod zarzutami
korupcji, usiłowania zabójstwa i terroryzmu.

Adwokaci Iskandarowa twierdzą, że podczas feralnego spaceru z psem został on
zatrzymany przez mówiących po rosyjsku ludzi ubranych w mundury rosyjskiej
policji. Skutego w kajdanki i z zawiązanymi oczami napastnicy wywieźli do lasu,
gdzie przez noc trzymali w pomieszczeniu przypominającym łaźnię. Następnego dnia
został przewieziony na wojskowe lotnisko Czkałowski i wywieziony do Duszanbe
samolotem transportowym z załogą w rosyjskich mundurach.

Adwokaci twierdzą, że Iskandarow został porwany, a Rosja powinna się o niego
upomnieć u tadżyckich władz. Chyba że Tadżyk został porwany za zgodą rosyjskich
władz. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć fakt, że bez żadnych dokumentów został
przewieziony z jednego kraju do innego?

- Niemożliwe, by Kreml o tym nic nie wiedział - oburza się mecenas Anna
Stawickaja, która nie wierząc w moskiewską sprawiedliwość, zapowiada, że
skieruje skargę do ONZ, OBWE, Unii Europejskiej oraz do Europejskiego Trybunału
Sprawiedliwości w Strasburgu.






Temat: Forum Gospodarcze Europa - Azja Środkowa w Krynicy
Gospodarki państw Azji Środkowej rozwijają się nie

Sława!
FORUM EKONOMICZNE W KRYNICY
Gospodarki państw Azji Środkowej rozwijają się nierównomiernie

Wzrost cen ropy może zaszkodzić jej producentom

Wysokie ceny ropy naftowej i gazu doprowadziły do boomu gospodarczego w
Kazachstanie. Ekonomiści twierdzą jednak, że uzależnienie gospodarki od
wydobycia i sprzedaży surowców oznacza poważne problemy w przyszłości

W zeszłym roku PKB Kazachstanu - największego państwa w byłej radzieckiej
części Azji Środkowej - wzrósł o ponad 9 proc. Był to szósty z kolei rok
nieprzerwanego wysokiego wzrostu dochodu narodowego. Nic nie wskazuje na to,
aby boom miał się szybko skończyć. A wszystko z powodu rekordowych cen ropy.
Dzięki naftowej hossie dochód narodowy na obywatela wynosi obecnie w
Kazachstanie około 3 tys. dolarów, co odpowiada zasobności mieszkańców np.
Wietnamu.

Według szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w tym roku PKB
Kazachstanu wzrośnie o 8,8 proc., zaś w 2006 r. o 7,7 proc. Spadek tempa
wzrostu gospodarczego ma być efektem spadku dynamiki wzrostu produkcji ropy,
choć eksperci prognozują, iż produkcja tego surowca wzrośnie z 1,2 mln baryłek
dziennie w 2004 r. do trzech mln baryłek dziennie w 2015 r.

Uczyć się na błędach poprzedników
- Kazachstan czeka hossa naftowa - mówiła w Krynicy Brigit Brauer,
korespondentka brytyjskiego tygodnika "The Economist" w Kazachstanie.
Dziesiątki miliardów dolarów z ropy mogą zostać wykorzystane w niewłaściwy
sposób, a cała gospodarka - z powodu nadmiernego uzależnienia - nie będzie się
rozwijać tak, jak by mogła. Sektor paliwowy daje dziś około 30 proc. wpływów do
budżetu, ponad połowę wpływów z eksportu i wytwarza niemal 20 proc. PKB
Kazachstanu.

Przed zagrożeniami ekonomiści ostrzegają Kazachstan od dawna. Dostrzegają to
władze tego kraju. Aby uniezależnić się od ropy, utworzono fundusz rozwoju, na
którym odłożono ponad 5 miliardów dolarów. Wykorzystanie tych pieniędzy jest
jednak niewielkie, bo nie ma w co inwestować. Kłopot ze znalezieniem
atrakcyjnych możliwości lokaty kapitału mają kazachskie prywatne fundusze
emerytalne.

Naftowy boom może doprowadzić do wzrostu inflacji. W połowie tego roku płace
urzędników państwowych oraz pracowników budżetówki podwyższono o 30 proc.
Znaczące podwyżki otrzymali także pracownicy firm. Zdaniem MFW warunkiem
przyszłego sukcesu Kazachstanu jest odejście od naftowej monogospodarki. Rząd
musi poprawić klimat inwestycyjny oraz otworzyć się na handel z innymi
państwami, co będzie warunkiem przyjęcia do Światowej Organizacji Handlu.
Starają się o to władze w Astanie.

- Bardzo trudno jest coś zmienić, gdy sytuacja gospodarki państwa zależy niemal
w całości od ropy naftowej - twierdzi Thierry Coville, ekonomista z
francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych (CNRS). Według niego
dotychczasowe doświadczenia Kazachstanu z wykorzystaniem petrofunduszy każą
przypuszczać, iż kraj pójdzie śladem innych państw, które dysponując dużymi
dochodami z ropy, nie potrafiły ich właściwie spożytkować, jak Algieria czy
Wenezuela. - Niestety, państwa naftowe nie chcą się uczyć na błędach innych -
mówi Coville.

Przydałaby się unia gospodarcza
Dochód narodowy wszystkich czterech pozostałych państw Azji Środkowej -
Uzbekistanu, Turkmenistanu, Kirgistanu i Tadżykistanu - stanowi łącznie połowę
PKB wypracowanego przez Kazachstan. Wszystkie kraje notują w ostatnich latach
szybki wzrost PKB, choć wynika to w dużym stopniu z wcześniejszej głębokiej
zapaści i niskiego poziomu odniesienia.

Uzbekistan i Turkmenistan również korzystają na naftowej hossie, choć - ze
względu na problemy z transportem ropy - w znacznie mniejszym stopniu.
Uzbekistan, który wcześniej był krajem typowo rolniczym, z gigantycznymi polami
bawełny, chce przyciągać inwestorów zagranicznych zwolnieniem z podatku
dochodowego oraz niskimi kosztami pracy. Według Aliszera Rasuljewa, wiceszefa
Instytutu Ekonomii Uzbeckiej Akademii Nauk, koszt roboczogodziny w jego kraju
wynosi zaledwie 22 centy. Władze myślą o wprowadzeniu jednolitej 10-proc.
stawki podatku dochodowego PIT. W graniczącym z Iranem Turkmenistanie powoli
rozwija się przemysł naftowy. Około 800 pracowników zatrudnia tam notowana na
giełdzie londyńskiej firma naftowa Burren Energy. W ciągu ostatniego roku
zwiększyła ona wydobycie ropy z 10,1 tys. do 15,2 tys. baryłek dziennie,
poszukuje nowych złóż i zamierza zwiększać wydobycie (dla porównania Polska
wydobywała w 2001 r. 17,2 tys. baryłek dziennie).

Gospodarki Kirgistanu i Tadżykistanu są w gorszej sytuacji. Obydwa państwa nie
dysponują znaczącymi zasobami ropy naftowej, zaś jedną z podstawowych dziedzin
gospodarki jest uprawa bawełny. Tadżykistan, w którym kilka lat temu toczyła
się wojna domowa, jest najbiedniejszym krajem byłego ZSRR i jednym z
najbiedniejszych państw świata, z rocznym dochodem 300 dolarów na głowę.

Interesy krajów Azji Środkowej są rozbieżne. Władzom Kazachstanu zależy np. na
wzmocnieniu bezpieczeństwa od południa, jednak ze względu na wewnętrzne
problemy dręczące sąsiadów oraz ambicje poszczególnych władców jest to
niemożliwe. Uczestnicy krynickiego szczytu powątpiewali, aby w Azji Środkowej
udało się stworzyć unię gospodarczą, co proponował kazachski prezydent
Nursułtan Nazarbajew.

Grzegorz Brycki






Temat: Pseudosłowiańska dzicz napadła na Wolna Gruzje!/nt
Studenci w kamasze...?
www.rp.pl/artykul/29,198959_Student_trzy_lata_w_kamaszach__.html

Student trzy lata w kamaszach
Piotr Kościński 02-10-2008, ostatnia aktualizacja 02-10-2008 13:47
Zapowiada się niż demograficzny, a rosyjskiej armii coraz bardziej
brakuje żołnierzy. Do wojska będą więc zapewne brani uczniowie i
studenci, a okres służby może zostać podwojony

źródło: Reuters
Rosyjskich poborowych czeka coraz dłuższa służba
+zobacz więcejW Rosji rozpoczął się jesienny pobór do wojska.
Zgodnie z dekretem prezydenta Dmitrija Miedwiediewa do armii ma
zostać wcielonych 219 tys. ludzi. To dwa razy więcej niż wiosną –
wówczas przyjęto 133 tys. poborowych. Ale, jak twierdzą „Nowyje
Izwiestia”, nie powinno być z tym problemu: młodzież boi się, że
jeśli teraz nie odbędzie dwuletniej służby wojskowej, będzie ich
czekać służba trzyletnia.

– Po kraju krążą pogłoski, że wkrótce służba znów zostanie
przedłużona, do dwóch lat i ośmiu miesięcy. Wielu rodziców dawało
nawet łapówki, by ich dzieci jak najszybciej zostały wzięte do
armii – twierdzi współprzewodnicząca Związku Żołnierskich Matek Ełła
Poliakowa.

70 procent niezdolnych do służby wojskowej

Według „Nowych Izwiestii” jest ku temu istotny powód: niż
demograficzny. – Poborowych jest coraz mniej, a 70 proc. z nich nie
nadaje się do służby ze względu na stan zdrowia. Na ten jesienny
pobór ludzi jeszcze wystarczy, ale jeśli nie zostaną podjęte
odpowiednie kroki, za dwa lata wszystko padnie – twierdzi szef
centrum „Obywatel i armia” Siergiej Kriwenko.

A wiosną 2009 r. będzie potrzeba jeszcze więcej poborowych. Jak
wyjaśniał gen. Wasilij Smirnow ze Sztabu Generalnego, właśnie
wówczas bowiem odejdzie zarówno ten rocznik, który służył
osiemnaście miesięcy, jak i ostatni, który służył dwa lata – 205
tysięcy ludzi.

Rosja od wieków potrzebowała ogromnej armii – i stąd drakońskie
zasady poboru. Do 1793 roku służba w armii była dożywotnia, później
trwała 25 lat. Czas służby skrócono dopiero w drugiej połowie XIX
wieku. Co roku w Rosji wiek poborowy osiąga około miliona młodych
mężczyzn (za kilka lat ma to być zaledwie 600 tys.), a do wojska
trafia tylko skromna część z nich. Mimo to całość sił zbrojnych
liczy około miliona ludzi.

Służba nie cieszy się popularnością – diedowszczyna (odpowiednik
polskiej fali) co rok powoduje liczne samobójstwa i dezercje. Żołd
wynosi 5 – 6 tys. rubli miesięcznie (500 – 600 złotych), a większość
przywilejów, jakimi cieszyli się wojskowi, została zlikwidowana. Co
gorsza, rosyjscy żołnierze muszą uczestniczyć w prawdziwych wojnach.

Nastroje panujące w rosyjskiej armii ukazuje historia pewnego
porucznika, który w rosyjskim odpowiedniku YouTube umieścił
żartobliwy filmik „List do ministra obrony” krytykujący fatalne
warunki panujące w petersburskich koszarach. Efekt był
natychmiastowy – porucznik został zesłany do odległego syberyjskiego
Ussuryjska.

Oficer, który w Internecie skarżył się na warunki w koszarach,
został zesłany na Syberię
Potrzeby wojska nie maleją. Prezydent Miedwiediew w wystąpieniu do
dowódców wojskowych 26 września stwierdził, że „tlące się lokalne
konflikty, które czasami nazywamy zamrożonymi, mogą wybuchnąć
prawdziwym płomieniem”. I właśnie dlatego trzeba dokonać
modernizacji: wzmocnić szkolenia, wprowadzić efektywniejszą
strukturę dowodzenia i poprawić warunki życia żołnierzy.

Małe szanse na armię zawodową

A na dłuższą metę, jak stwierdził Miedwiediew, Rosjanie
chcą „osiągnąć przewagę w powietrzu, w przeprowadzaniu precyzyjnych
ataków na cele lądowe i morskie oraz w szybkim transportowaniu
wojska”.

Miedwiediew zapowiedział też, że do 2020 r. wszystkie jednostki
armii mają osiągnąć stałą gotowość bojową, co jest możliwe jedynie
przy armii zawodowej. Ale eksperci twierdzą, że w Rosji reforma taka
jest niemożliwa i będzie trzeba „zwiększać skuteczność poboru”.

Według Kriwenki,władze sięgną po drastyczne środki – będą powoływać
do wojska uczniów lub studentów – a może zdecydują się na wydłużenie
czasu służby. Ełła Poliakowa twierdzi, że w Petersburgu mężczyźni w
wieku poborowym już teraz noszą ze sobą zestawy niezbędnych
dokumentów.

– Na pierwszej kartce spisane są prawa zatrzymanego, na drugiej spis
telefonicznych „gorących linii”, np. prokuratury wojskowej. Oprócz
tego notarialnie poświadczony wypis z dowodu osobistego – opowiada.
Rosja może też skorzystać z innych możliwości. W rosyjskiej armii
służy już 295 obywateli innych krajów WNP, w tym 89 z Tadżykistanu,
66 z Uzbekistanu i 40 z Ukrainy.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: p.koscinski@rp.pl

Rzeczpospolita




Temat: NATO światowe czy atlantyckie?
Precz z NATO ! --- niech żyje SCO !
Organizacja Kooperacji w Szanghaju czyli Shanghai Cooperation Organization
(SCO) ma potencjał działania jako „Wschodnie NATO,” w którym dwoma oficjalnymi
językami są chiński i rosyjski. Podobnie jak „North Atlantic Treaty
Organization” (NATO) już od lat istnieje na mniejszą skalę „Collective
Security Treaty Organization” (CSTO) Rosji Białorusi, Armenii, Kazachstanu i
Tadżykistanu. CSTO i SCO planują wspólne wielkie manewry w przyszłym roku pod
nazwą “Misja Pokojowa,” na terenach między rzeką Wołgą i Uralem, w obecności
wszystkich prezydentów państw członkowskich, oraz prawdopodobnie obserwatorów
z Iranu, Pakistanu i Indii, ale bez udziału obserwatorów z USA i NATO.

Oficjalnie manewry te mają za zadanie usprawnić działania przeciwko
„terrorystom i terrorystycznym organizacjom” a nie przeciwko NATO i USA.
Jednocześnie szefowie sztabu państw członkowskich będą opracowywać koordynację
ich sił na spotkaniu w mieście Urumaczi w Chinach. Plany te podano do
wiadomości w Moskwie, 3go listopada, 2006, na 25 dni przed spotkaniem u
szczytu NATO w Rydze, na Łotwie, jak wiemy byłej republice sowieckiej
graniczącej z Rosją.

Spotkanie w Rydze może zmienić NATO w „globalną organizację bezpieczeństwa”
pod wodzą USA, jak tego chcieliby politycy w Waszyngtonie. W Rydze spodziewane
są komunikaty dotyczące następnej ekspansji NATO na terenie Eur-Azji, czego
naturalnie boi się Rosja, która podejrzewa, że przyjazne gesty USA w jej
stronę nie są szczere. Pobożnym życzeniem Moskwy jest paraliż NATO z powodu
zbytniej ekspansji oraz możliwość, że Francja i Niemcy nie będą chciały
podporządkować się rozkazom Ameryki.

Strach przed stworzeniem agresywnego NATO jako narzędzia USA motywuje
rosyjskie i chińskie przygotowania do wyżej wspomnianych manewrów, wobec
złamania obietnicy prezydenta Regana, że nie będzie ekspansji NATO na wschód,
„nawet nie na jeden cal” jak to zapewniał wówczas sekretarz stanu James Baker,
na krótko przed likwidacją Paktu Warszawskiego.

Rosja obawia się wspólnej granicy z członkami NATO, którzy w sumie obecnie
mają większe siły konwencjonalne niż ma Moskwa. „Dlaczego infrastruktura NATO
coraz bardziej zbliża się do granic Rosji?” pyta minister obrony Rosji Sergej
Iwanow. Po piętnastu latach nagromadzania się rozmaitych pretensji ze strony
Rosji, Fedor Lukanow, redaktor pisma „Global Affairs” napisał, że obecnie
politycy rosyjscy są „gotowi sięgać po broń jak słyszą słowo NATO.”

Rosjanie podejrzewają że USA organizuje „łuk zagrożenia Rosji,” za pomocą
państw bałtyckich, Polski, Ukrainy, Armenii i Gruzji, która jakoby dostaje
broń z państw należących do NATO. Podczas niedawnego rosyjskiego skandalu
szpiegowskiego w Gruzji, kongres w Waszyngtonie przydzielił fundusze, żeby
wzmocnić siły Gruzji, do poziomu zgodnego z wymogami przyjęcia tego kraju do NATO.

Powiększanie NATO niepokoi Rosję i Chiny, które podejrzewają agresywne plany
USA przeciwko nim, w celu budowy amerykańskiego globalnego imperium. We
wrześniu chiński Ludowy Dziennik wspomniał, że „udział i powiększanie sił
wojsk NATO w Afganistanie, wykazuje na włącznie pacyfikacji Afganistanu do
strategii globalizacji” i wyraził pogląd, że USA posługuje się siłami NATO w
tym celu. Według tego dziennika spotkanie u szczytu NATO w Rydze przedstawi
amerykańską globalną strategię kooperacji wojskowej z Japonią, Australią i
Nową Zelandią, jak też Brazylią, Indiami, Południową Afryką i Południową Koreą.

Minister obrony Rosji dał do zrozumienia, że fałszywy pretekstem jest
twierdzenie o zagrożeniu USA lub Europy rakietami z Iranu i że silosy i
wyrzutnie anty-rakietowych pocisków, są strategicznie wymierzone przeciwko
Rosji i Chinom. USA ma plany umieszczania takich pocisków też w orbicie nad
ziemią, ponieważ według niedawno zdymisjonowanego ministra obrony Donalda
Rumsfeld’a, jakoby „Ameryce grozi atak podobny do ataku na Pearl Harbor, tym
razem z przestrzeni kosmicznej.”

Rosja buduje rakiety typu SS-27 (Topol-M) i typu Buława, które bardzo szybko
wznoszą się, tylko w 130 sekundach, poza zasięg antyrakietowych pocisków
wystrzeliwanych, na przykład, z Polski lub z Czech. Rosyjskie pociski t. zw.
„interceptor killers” mają być w pogotowiu do niszczenia wyrzutni n.p. w
Polsce i w Czechach, niedaleko granic Rosji.
Według opinii analityków, Chiny prawdopodobnie będą czuły się zmuszone
równoważyć przewagę USA, za pomocą broni nuklearnych umieszczonych w orbicie
ziemskiej i indywidualnie wycelowanych w miasta amerykańskie.

Obecnie Moskwa i Pekin są zmuszone do wielkiego wyścigu zbrojeń nuklearnych
zainicjowanego przez USA, z powodu skreślenia rozbrojeniowych układów Start
II, co według rosyjskiego ministra obrony Iwanowa ma „negatywny wpływ na
strategiczną stabilizację, bezpieczeństwo regionalne i stosunki
międzynarodowe.” Trzeba pamiętać, że Rosja jest jedynym państwem na świecie,
które ma środki, żeby zniszczyć kompletnie USA w przeciągu 30 minut
(naturalnie za cenę równie niszczącego odwetu).

Niedawno Putin powiedział, że obecnie stosunki Rosji z Chinami są najlepsze w
historii z powodu układu sił na świecie i globalnego rozwoju tak, że „z
konieczności musimy zachować daleko idące porozumienie i jak najlepsze
stosunki na przyszłość. Mamy wspólne potrzeby polityczne jak również ekonomiczne.”

Ważnym krokiem w celu osłabiania wartości dolara i tym samym USA, jest decyzja
Chin, żeby stopniowo pozbywać się rezerwy waluty w dolarach na rzecz kupna
złota i wymiany na euro, co z kolei wzmocni wartość euro i może zmniejszyć
zależność Francji i Niemiec od USA. Natomiast wspólne wielkie manewry
sprzymierzonych sił Rosji i Chin, w 2007 roku, pod nazwą “Misja Pokojowa,” na
terenach między rzeką Wołgą i Uralem, będą ważnym etapem w tworzeniu
„wschodniego NATO” w oparciu o pierwszy w historii, bardzo bliski sojusz Rosji
i Chin, zagrożonych wyścigiem zbrojeń nuklearnych i „unilateralną” polityką
neokonserwatystów w Waszyngtonie.



Temat: Wschodnie NATO
Wschodnie NATO
Organizacja Kooperacji w Szanghaju czyli Shanghai Cooperation Organization
(SCO) ma potencjał działania jako „Wschodnie NATO,” w którym dwoma oficjalnymi
językami są chiński i rosyjski. Podobnie jak „North Atlantic Treaty
Organization” (NATO) już od lat istnieje na mniejszą skalę „Collective
Security Treaty Organization” (CSTO) Rosji Białorusi, Armenii, Kazachstanu i
Tadżykistanu. CSTO i SCO planują wspólne wielkie manewry w przyszłym roku pod
nazwą “Misja Pokojowa,” na terenach między rzeką Wołgą i Uralem, w obecności
wszystkich prezydentów państw członkowskich, oraz prawdopodobnie obserwatorów
z Iranu, Pakistanu i Indii, ale bez udziału obserwatorów z USA i NATO.

Oficjalnie manewry te mają za zadanie usprawnić działania przeciwko
„terrorystom i terrorystycznym organizacjom” a nie przeciwko NATO i USA.
Jednocześnie szefowie sztabu państw członkowskich będą opracowywać koordynację
ich sił na spotkaniu w mieście Urumaczi w Chinach. Plany te podano do
wiadomości w Moskwie, 3go listopada, 2006, na 25 dni przed spotkaniem u
szczytu NATO w Rydze, na Łotwie, jak wiemy byłej republice sowieckiej
graniczącej z Rosją.

Spotkanie w Rydze może zmienić NATO w „globalną organizację bezpieczeństwa”
pod wodzą USA, jak tego chcieliby politycy w Waszyngtonie. W Rydze spodziewane
są komunikaty dotyczące następnej ekspansji NATO na terenie Eur-Azji, czego
naturalnie boi się Rosja, która podejrzewa, że przyjazne gesty USA w jej
stronę nie są szczere. Pobożnym życzeniem Moskwy jest paraliż NATO z powodu
zbytniej ekspansji oraz możliwość, że Francja i Niemcy nie będą chciały
podporządkować się rozkazom Ameryki.

Strach przed stworzeniem agresywnego NATO jako narzędzia USA motywuje
rosyjskie i chińskie przygotowania do wyżej wspomnianych manewrów, wobec
złamania obietnicy prezydenta Regana, że nie będzie ekspansji NATO na wschód,
„nawet nie na jeden cal” jak to zapewniał wówczas sekretarz stanu James Baker,
na krótko przed likwidacją Paktu Warszawskiego.

Rosja obawia się wspólnej granicy z członkami NATO, którzy w sumie obecnie
mają większe siły konwencjonalne niż ma Moskwa. „Dlaczego infrastruktura NATO
coraz bardziej zbliża się do granic Rosji?” pyta minister obrony Rosji Sergej
Iwanow. Po piętnastu latach nagromadzania się rozmaitych pretensji ze strony
Rosji, Fedor Lukanow, redaktor pisma „Global Affairs” napisał, że obecnie
politycy rosyjscy są „gotowi sięgać po broń jak słyszą słowo NATO.”

Rosjanie podejrzewają że USA organizuje „łuk zagrożenia Rosji,” za pomocą
państw bałtyckich, Polski, Ukrainy, Armenii i Gruzji, która jakoby dostaje
broń z państw należących do NATO. Podczas niedawnego rosyjskiego skandalu
szpiegowskiego w Gruzji, kongres w Waszyngtonie przydzielił fundusze, żeby
wzmocnić siły Gruzji, do poziomu zgodnego z wymogami przyjęcia tego kraju do NATO.

Powiększanie NATO niepokoi Rosję i Chiny, które podejrzewają agresywne plany
USA przeciwko nim, w celu budowy amerykańskiego globalnego imperium. We
wrześniu chiński Ludowy Dziennik wspomniał, że „udział i powiększanie sił
wojsk NATO w Afganistanie, wykazuje na włącznie pacyfikacji Afganistanu do
strategii globalizacji” i wyraził pogląd, że USA posługuje się siłami NATO w
tym celu. Według tego dziennika spotkanie u szczytu NATO w Rydze przedstawi
amerykańską globalną strategię kooperacji wojskowej z Japonią, Australią i
Nową Zelandią, jak też Brazylią, Indiami, Południową Afryką i Południową Koreą.

Minister obrony Rosji dał do zrozumienia, że fałszywy pretekstem jest
twierdzenie o zagrożeniu USA lub Europy rakietami z Iranu i że silosy i
wyrzutnie anty-rakietowych pocisków, są strategicznie wymierzone przeciwko
Rosji i Chinom. USA ma plany umieszczania takich pocisków też w orbicie nad
ziemią, ponieważ według niedawno zdymisjonowanego ministra obrony Donalda
Rumsfeld’a, jakoby „Ameryce grozi atak podobny do ataku na Pearl Harbor, tym
razem z przestrzeni kosmicznej.”

Rosja buduje rakiety typu SS-27 (Topol-M) i typu Buława, które bardzo szybko
wznoszą się, tylko w 130 sekundach, poza zasięg antyrakietowych pocisków
wystrzeliwanych, na przykład, z Polski lub z Czech. Rosyjskie pociski t. zw.
„interceptor killers” mają być w pogotowiu do niszczenia wyrzutni n.p. w
Polsce i w Czechach, niedaleko granic Rosji.
Według opinii analityków, Chiny prawdopodobnie będą czuły się zmuszone
równoważyć przewagę USA, za pomocą broni nuklearnych umieszczonych w orbicie
ziemskiej i indywidualnie wycelowanych w miasta amerykańskie.

Obecnie Moskwa i Pekin są zmuszone do wielkiego wyścigu zbrojeń nuklearnych
zainicjowanego przez USA, z powodu skreślenia rozbrojeniowych układów Start
II, co według rosyjskiego ministra obrony Iwanowa ma „negatywny wpływ na
strategiczną stabilizację, bezpieczeństwo regionalne i stosunki
międzynarodowe.” Trzeba pamiętać, że Rosja jest jedynym państwem na świecie,
które ma środki, żeby zniszczyć kompletnie USA w przeciągu 30 minut
(naturalnie za cenę równie niszczącego odwetu).

Niedawno Putin powiedział, że obecnie stosunki Rosji z Chinami są najlepsze w
historii z powodu układu sił na świecie i globalnego rozwoju tak, że „z
konieczności musimy zachować daleko idące porozumienie i jak najlepsze
stosunki na przyszłość. Mamy wspólne potrzeby polityczne jak również ekonomiczne.”

Ważnym krokiem w celu osłabiania wartości dolara i tym samym USA, jest decyzja
Chin, żeby stopniowo pozbywać się rezerwy waluty w dolarach na rzecz kupna
złota i wymiany na euro, co z kolei wzmocni wartość euro i może zmniejszyć
zależność Francji i Niemiec od USA. Natomiast wspólne wielkie manewry
sprzymierzonych sił Rosji i Chin, w 2007 roku, pod nazwą “Misja Pokojowa,” na
terenach między rzeką Wołgą i Uralem, będą ważnym etapem w tworzeniu
„wschodniego NATO” w oparciu o pierwszy w historii, bardzo bliski sojusz Rosji
i Chin, zagrożonych wyścigiem zbrojeń nuklearnych i „unilateralną” polityką
neokonserwatystów w Waszyngtonie.



Temat: Advance Parole - ratunku!!!!
Wprawdzie Twoja odpowiedz nie znajduje sie bezposrednio pod moim postem, ale z
uzytych argumetow wnioskuje, ze jest to wypowiedz skierowana do mnie. Na
poczatek chcialabym Ci za cytowac ktocitki tekst, ktory stanowi zasady rzadzace
tym forum. Mowi ono mniej wiecej o tym, ze forum stworzono, by "dzielic sie
swoimi wrazeniami, odczuciami i problemami"

Ja zatem zauwazylam, ze ktos opisal swoj problemem i postanowilam podzielic sie
swoim doswiadczeniem i wrazeniami w tej kwesti liczac, ze byc moze, ktos uzna te
moje rozwazania za pomocne... Naprawde nie bylo moim celem proszenie kogos o
rady czy oceny moich wyborow.

Kolejne zdanie, stanowiace chyba niejako motto tego forum to: "Nie krytkujemy,
nie obrazamy nikogo - tylko pomagamy i kochamy sie wzajemnie". Ja Twa odpowiedz
odebralam jako chamska i prymitywna; czuje sie urazona Twymi kometarzami. Prosba
na nastepny raz - nie masz nic innego do powiedzenia niz rzucanie tekstow typu
"smutnonaiwna panienko", "rozbrarajaca naiwnosc blondynki", "co za tepota"...,
to sie po prostu nie odzywaj.

Twoje uwagi wynikaja byc moze z niezrozumienia tego co pisalam we wczesniejszych
mych postach. A pisalam: "jestem jak najbardziej zdecydowana na to co robie.
wiem tez, ze nie chce _cale zycie_ mieszkac ani tu ani tam" oraz w innej
wypowiedzi : "jestesmy jak narazie zdecydowani mieszkac w Polsce przez
najblizsze kilka lat". Ty odpoweidzailes na to: Amerkanie nie przewidują obsługi
'tymczasowo niezdecydowanych' ". Spiesze zatem z wyjasnieniami. Gdy pisze, ze
jestem/jestesmy zdecydowani to NAPRAWDE mam to na mysli. Nie rozumiem skad zatem
ten komentarz o niezdecydowanych...

Piszesz,ze obywatelstwo jest dla tych, ktorzy chca byc obywatelami. I tu sie
calkowicie zgodze. Namiast ze stwierdzeniem, ze " pobyt, prawo do pracy są dla
tych, którzy przede wszystkim chcą być obywatelami i pracować tutaj a nie trochę
tu a trochę w Pcinowie" zgodzic sie nie moge.Jak juz sama nazwa mowi pobyt sa
dla tych ktorzy w danym kraju chca pobyc. W prawie amerykanskim tez jest to tak
rozumiane i w tym celu uzywa sie okreslenia temporary residence. Jesli ktos ma
ochote zostac dluzej to sie ubiega o permanent residence. A jesli nie, to
wyjezdza - i potem znowy moze sie ubiegac o temporary resistance. Tak to
przynajmniej wyglada w teorii. Szkoda, ze praktyka to juz zupelnie inna bajka.

Piszesz jeszcze, ze jesli mi się amerykańskie prawo imigracyjne nie podoba, to
nic tylko (...) namów swojego Amerykanina na wyjazd do Polski. Powtorze jeszcze
raz ma wczesniejsza wypowiedz, bo chyba nie zrozumiales: "jestesmy jak narazie
zdecydowani mieszkac w Polsce przez najblizsze kilka lat". I znow spiesze z
wyjasnieniami - moje zdanie masz rozumiec w ten sposob, ze ja NAPRAWDE nie musze
nikogo prosic, bo po prostu bedziemy tu mieszkac przez najblizsze lata.

Byc moge wyda Ci sie do glupie, byc moze tepe, czy tez naiwne, ale sa prace,
ktore wymagaja czestego podrozowania, czy tez mieszkania przez jakis czas za
granica (np Dyrektor Regionalny firmy X na Europe Srodkowo-Wschodnia, albo
koordynator projektu firmy Y w Azji Srodkowej). Oboje mamy podobne
zainteresowania, skonczylismy podobne studia, znamy jezyki. Studia i jezyki to
nie tylko wyraz naszego hobby, ale swiadome ksztatowanie swojej kariery w celu
znalezienia pracy odpowiadajacej zainteresowaniom i oczekiwaniom finansowym.
Wiec nawet jesli po kilku latach zdecydujemy sie na by jechac spowrotem do USA,
to bedziemy czesto wyjezdzac. Stad tez nasze niezadowolenie z obecnych rozwiazan
prawnych, ktore ograniczaja mozliwosc podrozowania nie-obywateli amerykanskich
oczekujacych na zielona karte.

Piszesz jeszcze o pewnej Polce z Ukrainy. Nie bardzo widze zwiazek ze sprawa.
Szczerze powiedziawszy przypomina mi sie moj sasiad, ktory na kazde
stwierdzenie, ze cos gdzies jest nie tak stwierdza: "a dzieci w Afryce gloduja".
Jest to spostrzezenie ze wszech miar prawdziwe. Ale tylko dlatego, ze ktos inny
ma sytuacje tragiczna, ja nie musze sie od razu radowac od rana do nocy.

Z tego powodu, ze sama pozostaje w zwiazku z obcokrajowcem, mam juz dosyc duze
rozeznanie w polskich przepisach imigracyjnych. Jesli zatem chodzi o repatriacje
to dotyczy ona obywateli epubliki Armenii, Republiki Azerbejdzanskiej, Republiki
Gruzji, Republiki Kazachstanu, Republiki Kyrgyskiej, Republiki Tadzykistanu,
Republiki Turkmenistanu, Republiki Uzbekistanu albo azjatyckiej czesci Federacji
Rosyjskiej majacych polskie pochodzenie i pragnacych powrocic to kraju swych
przodkow. Dlaczego repatriacja nie dotyczy innych krajow? Wynika to bezposrednio
z umow zawartych pomiedzy Polska, a tymi krajami (wtedy republikami) w latach
40-tych i 50-tych. Byc moze nie jest to sprawiedliwe, ale takie umowy zostaly
zawarte i nie wypowiedziano ich, wiec wciaz jeszcze obowiazuja. Istnieje jednak
pewna furtka, jesli osoba chcaca uzyskac wize repatriacyjna NIE pochodzi z ww
panstw a udowodni, ze jest dyskryminowana ze względów religijnych,
narodowościowych lub politycznych, to moze rowniez uzyskac taka wize. W przpadku
Ukrainy wykazanie takiej dyskryminacji moze nie byc mozliwe. Pozostaje zatem
jeszcze jedna opcja - nadanie obywatelstwa przez Prezydenta RP. W tym celu
nalezy zlozyc nastepujace dokumenty: wlasnorecznie, w jezyku polskim, wypelniony
wniosek o nadanie obywatelstwa polskiego, dokument tozsamosci (kopia), odpis
aktu urodzenia, dokument poswiadczajacy stan cywilny (kopia), wlasnorecznie
napisany po polsku zyciorys, oswiadczenie o tym ze sie zna ustawodawstwo swego
obecnego kraju w kwestii obywatelstwa, oswiadczenie o tym czy ubiegalo sie o ob
polskie w przeszlosci i z jakim skutkiem, dokument stwierdzajacy brak
obywatelstwa polskiego lub zrzeczenie sie obywatelstwa (kopia), zaswiadczenie o
braku przeszkod prawnych do nadania obywatelstwa polskiego, aktualna fotografie
paszportowa. Sa naprawde _duze_ szanse, ze cala procedura zakonczyc sie
powodzeniem - znam osobe, ktora skutecznie ubiegala sie o nadanie obywatelstwa
polskiego. Tam sytuacja byla odrobine inna, ale sie udalo.

Na konie napisales: "Może kiedyś wydoroślejesz... Co za tępota tu panuje czasem.
Tracę czas... "

Wiec zapewniam Cie - jestem wystaraczajaco dorosla i wystarczajaco nietepa. Rada
- rzeczywiscie, masz racje nie trac czasu. Idz moze lepiej na kursy czytania ze
zrozumieniem oraz kultury.




Temat: Wojna o czarne złoto
Wojna o czarne złoto
Podług medialnej hype, lansowanej przez światowe agencje, osoba
Chodorkowskiego jawi się nam jako wcielenie cnót wszelakich, bezprawnie
uwięziona w kazamatach neostalinowskiego aparatu terroru Włodzimierza Putina.
Dezawuowanie roli Putina, jako równouprawnionego przywódcy pośród głów
państw "jedynie słusznych demokracji", jest, jak się jednak wkrótce okaże,
rodzajem zemsty zachodniego kartelu ekonomiczno-politycznego, sfrustrowanego
przegraną w ważnej rozgrywce o Jukos.

* * *

Michaił Borysowicz Chodorkowski urodził się w 1963 roku w rodzinie rosyjskich
żydów. Pochodzenie to przekreśliło jego plany kariery w przemyśle
zbrojeniowych. Jako aparatczyk komsomołu wykorzystuje epokę odwilży
Gorbaczowa i poprzez kierownictwo młodzieżowej fundacji NTTM doprowadza pod
koniec lat 80-tych do stopniowego "sprywatyzowania" jej majątku i
przekształcenia w firmę gospodarczą. Po ukończeniu ekonomii w 1988 staje na
czele pierwszego prywatnego banku inwestycyjnego w Rosji. Początek lat 90-
tych to początek jego działalności jako doradca i wiceminister w organach
rządowych.

W roku 1993 jest głównym finansistą kampanii Jelcyna. W dowód wdzięczności i
w zamian za poparcie finansowe oligarchy oraz zapewne pod wpływem paru
butelek maskowskiej Jelcyn umożliwia Chodorkowskiemu nabycie wartego 40
miliardów dolarów koncernu Jukos za śmieszną sumę 300 milionów dolarów. Przy
takim zabezpieczeniu, z kredytem na zakup giganta Chodorkowski nie miał
żadnych problemów. Geniusza do tego nie trzeba. W takich warunkach wystarcza
nawet gołodupiec z odpowiednimi politycznymi układami.

Wreszcie nadarzyła się okazja, na którą USA czekały od lat. Największa
przeszkoda na drodze do hegemonii gospodarczo-politycznej Wujka Sama - zasoby
naturalne Rosji, przede wszystkim ropa naftowa i gaz - wydawały się w zasięgu
ręki. Tym samym także możliwość ograniczenia wpływu Rosji na politykę takich
mocarstw jak Chiny czy Indie i przejęcia jej dotychczasowej geopolitycznej
roli.

Najważniejsza bitwa o amerykański nowy ład miała odbyć się w Rosji. Po tym
jak za pomocą bilateralnych układów gospodarczych oraz militarnych z Gruzją,
Azerbejdżanem, Mołdawią, Armenią, Tadżykistanem, Kirgizją, Uzbekistanem oraz
Turcją kontrola Ameryki została tam zabezpieczona; po rozszerzeniu strefy
wpływów poprzez ingerencje militarne w Serbii, Afganistanie oraz Iraku; po
zainstalowaniu swoich ludzi, przeważnie żydowskiego pochodzenia, w rządach
postkomunistycznych krajów Europy Środkowej oraz na Ukrainie nie stało już
nic na przeszkodzie do budowy rurociągów oraz nitek gazociągowych, którymi
miano wypompować z Rosji jej czarne złoto. Nic, oprócz samej Rosji.

* * *

Kluczem do sezamu miał być Chodorkowski i Jukos, największy producent ropy
naftowej w Eurazji. Przejęcie za wspomniane 300 milionów dolarów (wycenianego
na 40 Miliardów) Jukosu i jego dalsza administracja odbyła się w ramach Grupy
Finansowej Menatep, który posłużyć miał amerykanom jako rodzaj konia
trojańskiego dla gospodarczego podporządkowania Rosji. Dotychczasowi
udziałowcy holdingu Menatep z siedzibą na Gibraltarze reprezentowali w dużej
mierze kapitał amerykański oraz izraelski. Przystąpienie Chodorkowskiego
(59,5% Menatepu) oraz jego prawej ręki, Leonida Newslina, wraz z gigantycznym
Jukosem, którego udziałowcem większościowym jest teraz holding, zmieniło
początkowo układ sił w obrębie Menatepu na niekorzyść amerykanów. Ale tylko
pozornie, gdyż sytuacja ta była częścią planu. Bezpośrednie przejęcie Jukosu
przez amerykanów, z uwagi na jego eksponowaną rolę w gospodarce Rosji, ale
także ze względu na wolę samego Chodorkowskiego, który planował wyprzedaż
udziałów dla Exxon Mobil oraz Chevron Texaco jedynie do wysokości nie
przekraczającej 40%, było niewyobrażalne.

Dlatego wciągnięto do gry Rosjanina. Jego silna pozycja w holdingu wydawała
się z jego oraz rosyjskiej perspektywy niezagrożona, a co za tym idzie,
zapewniała pośrednio kontrolę Rosji nad Jukosem. Tak było by, gdyby w roku
2001 nie doszło do zmiany statutu Menatepu (rodzaj umowy konstytuującej firmę
oraz regulującej wszelkie relacje w jej obrębie).

Poprawka ta zmieniła pozycję Chodorkowskiego diametralnie. Kluczowym punktem
tych zmian okazała się klauzula o przymusowym odstąpieniu udziałów w wypadku
zaistnienia sytuacji nadzwyczajnych. Według niej Chodorkowski traci swoje
prawa do Jukosu w przypadku zaistnienia następujących wydarzeń:
jego śmierci,
jego uprowadzenia,
w przypadku konieczności odbycia kary pozbawienie wolności,
albo w przypadku utraty ważnego zakładu (jednej z firm-córek) Jukosu,
jak podała swego czasu rosyjska gazeta gospodarcza Wiadomosti.

Poprawkę tą przeforsował management Menatepu, obsadzony w większości przez
amerykanów. Motywując ją wobec Chodorkowskiego i Newslina koniecznością
zapewnienia bezpieczeństwa prawnego oraz nieprzerwanej zdolności działania
holdingu w przypadku zaistnienia powyższych sytuacji, zarząd uzyskał zgodę
ich obojga.

Chodorkowski hołubiony na parkietach zachodu, pasowany na rycerza
neoliberalizmu jako doradca Ceryle Group byłego prezydenta George H. W.
Busha, jednej z największych firm inwestycyjnych świata, oraz jako założyciel
i sponsor londyńskiej fundacji Open Russia Foundation (odpowiednik Fundacji
Stefana Batorego Balcerowicza-Sorosa) nie przeczuwał zagrożenia płynącego z
strony USA i Izraela, ani z powodu nowo zredagowanego statutu.

* * *

Teraz wypadki potoczyły się błyskawicznie. Amerykanie wybrali dla osiągnięcia
ich celu



Temat: Gruzja: Podsłuchy odkryte w siedzibie opozycji
FR jak ZSRR :)
Dalej nie kumają dlaczego nikt ich nie chce :)
==============================================
"Moskiewska stara gwardia ponownie sięgnęła do teorii spiskowej,by wyjaśnić upadek radzieckiej władzy. Dziennikarz we wpływowej "Litieraturnoji Gazietie" oceniał w 1987 roku:

[Doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego w administracji Cartera Zbigniew] Brzeziński prowadził islamski „Kriegspiel" przeciwko Związkowi Radzieckiemu [...]• Celem było stworzenie „islamskiej bomby" w radzieckich republikach Azji Środkowej. Idea przeszła w czyn, kiedy w 1979 roku przygotowano oficjalny raport. Wskazywał on, że należy stworzyć wyspecjalizowane, tajne organizacje muzułmańskie w celu prowadzenia działalności wywrotowej w naszym kraju.

Nie ma wątpliwości, że ten dziwaczny artykuł odzwierciedla w jakiś sposób myślenie Centrali. Nikołaj Leonów, szef wydziału analiz wywiadowczych KGB, oznajmił w 1991 roku: „Czytajcie artykuły i przemówienia Zbigniewa Brzezińskiego [...], a zrozumiecie, że jego celem jest wyeliminowanie Związku Radzieckiego jako zjednoczonego państwa". Administracja Busha, twierdził, w tajemnicy prowadziła taką samą politykę. „Wszechobecny głos" finansowanych przez Amerykanów audycji dla Kaukazu i innych części Związku Radzieckiego „podżegał do nienawiści do Rosjan". W przeciwieństwie do poprzednich przewodniczących KGB Kriuczkow nie uważał, że główną przyczyną radzieckich problemów są imperialistyczne spiski. „Według KGB główne źródło problemów - oznajmił - leży w naszym kraju". Oskarżał jednak CIA i inne zachodnie agencje wywiadowcze o wspieranie „antysocjalistycznych", separatystycznych grup w ramach „tajnej wojny z państwem radzieckim".

Sam Kriuczkow zrobił jednak więcej niż CIA, by wesprzeć „separatystyczne grupy". Przewodząc nieudanemu przewrotowi twardogłowych w sierpniu 1991 roku i chcąc zachować Związek Radziecki, nieumyślnie przyspieszył jego rozpad. Pierwszymi muzułmanami, którzy ogłosili niepodległość, gdy ZSRR upadał po nieudanym zamachu, byli - co łatwo przewidzieć - Czeczeni, najmniej lubiani islamscy poddani Moskwy. KGB od dawna wiedział o gromadzeniu broni w Czeczenii-Inguszetii, ale nie był w stanie temu zapobiec. W 1973 roku Andropow powiedział Biuru Politycznemu: „Ludzie w Czeczenii-Inguszetii oszaleli na punkcie karabinów. Wydadzą wielkie sumy, by je nabyć, i nawet zaatakują w tym celu strażników, milicjantów i członków sił zbrojnych". Część nielegalnego arsenału Czeczenów pochodziła z Gruzji. Robotnicy w zakładach zbrojeniowych w Tbilisi kradli części,gromadzili je w domach, a polem sprzedawali do Groźnego. Czeczenom udawało slę też kraść uzbrojenie, włącznie i karabinami maszynowymi, z magazynów Armii Radzieckiej.

Gdy uzbrajanie nabrało tempa w 1991 roku, wiele broni trafiło do paramilitarnej Gwardii Narodowej przywódcy czeczeńskiego ruchu niepodległościowego Dżochara Dudajewa, dawnego radzieckiego generała lotnictwa. Chociaż ruch niepodległościowy deklarował, że Czeczenia nie jest krainą „poddaną Rosji, ale Allahowi", Dudajew potrzebował nieco czasu, by wrócić do swych islamskich korzeni. W wywiadzie powiedział, że muzułmanie muszą się modlić trzy razy dziennie. Kiedy go poprawiono, że chyba pięć razy, a nie trzy, odparł nonszalancko: „No cóż, im częściej, tym weselej".

6 września Gwardia Narodowa Dudajewa zaatakowała Radę Najwyższą w Groźnym. Rosyjski szef administracji miejskiej rzucił się (lub został wyrzucony) z okna na drugim piętrze. Dziewięć dni później Rada Najwyższa, otoczona przez Gwardię Narodową, przegłosowała swoje rozwiązanie. Kulminacją walki o władzę było zdobycie w październiku na rozkaz Dudajewa siedziby KGB w Groźnym. W chwili szturmu w budynku było trzech czy czterech pracowników KGB, w tym co najmniej jeden uzbrojony. Dowody czeczeńskie i rosyjskie sugerują, że Borys Jelcyn nieoficjalnie zgodził się po prostu oddać gmach Dudajewowi, wraz z nowoczesnym sprzętem łączności i innym wyposażeniem technicznym, który odtąd wykorzystywano do kontrolowania operacji KGB na całym północnym Kaukazie. Długi konflikt między radzieckim wywiadem a Czeczenami, znaczony po stronie radzieckiej tym, co obrońcy praw człowieka nazywają zbrodniami przeciw ludzkości, tym samym zakończył się upokarzającym odwrotem KGB.

Dudajew został wybrany na prezydenta w chaotycznych wyborach 27 października, a 1 listopada wydał prezydencki dekret proklamujacy „państwową niepodległość Republiki Czeczeńskiej". W grudniu na spotkaniu w kazachskiej stolicy Jelcyn i przywódcy dziesięciu in- nych radzieckich republik podpisali Deklarację Ałmaacką, formalnie kończąc istnienie ZSRR. Na mocy tego porozumienia wyłoniło się pięć nowych niepodległych republik środkowoazjatyckiech, uznanych przez Rosję: Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Turkmenia i Uzbekistan. Jednak konflikt między Rosją i Czeczenia się nie zakończył. W epoce Breżniewa Czeczenię Inguszetię zmuszono do „dobrowolnej unii" z Rosją, która w rzeczywistości równała się aneksji .
Rząd Jelcyna upierał się przy utrzymywaniu unii . Doprowadziło to najpierw do czeczeńsko rosyjskiej „zimnej wojny", a potem, w 1994 roku, do inwazji Moskwy na Czeczenię i wojny, która trwa do dzisiaj.
"




Temat: Uzbekistan
Uzbecki plac Tiananmen
Gwoli scislosci, to skojarzenie pojawilo sie po raz pierwszy u mnie. Reklama
dzwignia handlu. Ale Jagielski pisze w tej chwili najlepsze teksty o
Uzbekistanie, na pewno przebil Rzepe o kilka dlugosci.

Uzbecki plac Tiananmen
Wojciech Jagielski 16-05-2005 , ostatnia aktualizacja 16-05-2005 20:35
serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34513,2711766.html

Mimo wprowadzonej przez władze niemal całkowitej blokady informacyjnej z każdym
dniem pojawiają się nowe, przekazywane zazwyczaj telefonicznie relacje naocznych
świadków masakry na placu Babara w Andiżanie. Światowe agencje porównują już
rzeź do wydarzeń sprzed 16 lat w Pekinie, gdy zginęło około tysiąca osób.

W piątek po południu żołnierze wysłani dla stłumienia buntu otworzyli ogień do
wielotysięcznego tłumu na placu Babara. Do tłumu strzelano z wielkokalibrowych
karabinów zamontowanych na wozach pancernych, a także z karabinów maszynowych.
Naoczni świadkowie, m.in. Rustam Iszakow z ruchu praw człowieka Izgulik,
opowiadali, że po kilku salwach, żołnierze ruszyli, dobijając leżących na ziemi
rannych.

Gulbachar Turdyjewa, lekarka z jednego z andiżańskich szpitali i działaczka z
ruchu praw człowieka Animokur, mówi, że sama widziała co najmniej 600 zwłok -
pół tysiąca zostało wyłożonych do rozpoznania w szkole nr 15, sto - w pobliskim
technikum budowlanym. O co najmniej pół tysiącu zabitych w Andiżanie mówi też
miejscowy adwokat i działacz praw człowieka Saidżan Zajnabiddinow.

Ten świadek twierdzi też, że 200 kolejnych cywilów zostało zastrzelonych przez
wojsko w mieście Pachtaabad pod Andiżanem, dokąd antyrządowa rebelia przeniosła
się w poniedziałek. W niedzielę i poniedziałek kilkunastu buntowników i
żołnierzy zginęło także w strzelaninach w miasteczkach Kara-Suu, Tesziktasz i
Bogiszonol przy granicy z Kirgizją, do której uciekają tysiące Uzbeków.

Gdyby te doniesienia się potwierdziły, to już dawałoby tysiąc zabitych. A są
jeszcze inne relacje - o mniejszych, choć też krwawych incydentach

Z pierwszych doniesień wiadomo, że około 600-700 osób zginęło podczas piątkowego
szturmu na opanowany przez rebeliantów plac Babara w Andiżanie, kolejne 200-300
podczas starć w okolicznych miasteczkach. Jednak to nie wszystko.

Już podczas szturmu w nocy z czwartku na piątek na więzienie w Andiżanie
rebelianci zabili prawie stu wartowników, w nocnych zamieszkach zginęło jeszcze
20-30 osób. Nieliczni uzbeccy dziennikarze, którzy stali się świadkami rzezi,
mówią, że jeszcze w sobotę, już po stłumieniu buntu, żołnierze zabili co
najmniej kilku cywilów. Dziennikarze Galina Bucharbajewa i Aleksiej Wołosewicz
opowiadają też o dziesiątkach trupów w śródmiejskim kinie Czołpan.

W Andiżanie w poniedziałek żołnierze nadal trzymali straż przed miejscowymi
kostnicami, nie wpuszczając do nich nikogo postronnego. Na cmentarzach pod
nadzorem oficerów tajnej policji grabarze kopali wielkie doły - zapewne na
przyszłe zbiorowe mogiły, w których pogrzebane zostaną nierozpoznane trupy.
Wielu zaś mieszkańców Andiżanu wciąż nie może odnaleźć bliskich. - Już trzeci
dzień szukam braci - mówił przez telefon dziennikarzowi Associated Press
Bachadyr Jergaczjow. - Nie wiem, czy zginęli, bo ich trupów nie znalazłem. Może
uciekli do Kirgizji?

Uciekinierzy z Andiżanu i uzbeckiej części Kotliny Fergańskiej szukają ratunku
po kirgiskiej stronie granicy. Mieszka tam wielu ich rodaków - Uzbeków, którzy
od marcowej rebelii, która zmiotła w Kirgizji rząd prezydenta Askara Akajewa,
rządzą w ważnych miastach Osz i Dżelalabad. Kto wie, czy znajdując gościnę u
gubernatora Oszu - Uzbeka Anwara Artykowa - uchodźcy z Andiżanu nie skrzykną się
w partyzancką armię i nie spróbują odwetu na Karimowie?

W połowie lat 90. prześladowani przez Karimowa muzułmańscy radykałowie z Fergany
uciekali do rządzonego przez talibów Afganistanu, gdzie przystali do al Kaidy i
kilkakrotnie najeżdżali na Uzbekistan.

Liczba zabitych w Andiżanie zapewne nigdy nie będzie znana. Władze nigdy się nie
przyznają do rzezi. Rodziny poległych też nie będą dochodzić sprawiedliwości -
ujawnienie, że ktoś z bliskich brał udział w rebelii, może ściągnąć gniew i
prześladowania władz.

W dodatku rebelia została stłumiona bez świadków. Dziennikarzom kazano wynosić
się z miasta już w piątek, zanim wojsko przystąpiło do tłumienia rebelii. Dziś
nie tylko Andiżan, ale cała kotlina Fergany pozostają zamknięte dla
cudzoziemców. Nie jeździ kolej, a na przełęczy Kamczuckiej, na jedynej wiodącej
do Fergany drodze wojsko wystawiło posterunki. Zamknięte zostały granice z
Kirgizją i Tadżykistanem.

O tym, co się wydarzyło w Andiżanie, niewiele wiedzą mieszkańcy innych miast
Uzbekistanu - Taszkientu, Buchary czy Termezu. Już w piątek władze wyłączyły
zachodnie i rosyjskie sieci telewizyjne. Telewizja uzbecka zaś nadaje ludową
muzykę oraz oficjalne komunikaty.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 96 wypowiedzi • 1, 2, 3