Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: Prezydenci Kenii





Temat: ile za reke ??
from ONET

40 kóz i 20 krów za rękę Chelsea Clinton
Kenijczyk, nazwiskiem Godwin Kipkemoi Chepkurgor, zaproponował 5 lat temu ówczesnemu prezydentowi USA Billowi Clintonowi 40 kóz i 20 krów w zamian za... rękę jego córki Chelsea. Dotąd jednak nie otrzymał odpowiedzi.
Chepkurgor, 36-letni radny w miejscowości Nakuru, oświadczył w wywiadzie dla dziennika "East Africa Standard", że przedstawił swoją ofertę listownie podczas wizyty Clintona w Kenii. Korzystał przy tym z pośrednictwa rządu kenijskiego.

Nie wiadomo, czy Chelsea dowiedziała się o ofercie Kenijczyka.
Niedoszły zięć Clintona zamierzał zorganizować wesele na prawdziwie wielką skalę. Zaproszony miał być m. in. laureat pokojowej nagrody Nobla, biskup Desmond Tutu z RPA i ówczesny prezydent Kenii Daniel Arap Moi.

W swym liście Chepkurgor chwalił m. in. żonę Clintona, senator Hillary Rodham Clinton, za to, że w czasie skandalu z Monicą Lewinsky "zachowała się jak afrykańska kobieta" stojąc konsekwentnie u boku swojego męża.





Temat: Dżołki o morzu, szantach i nie tylko...
To już było, Słupciu Ale dobrze, że przypomniałeś.

No to ja tak politycznie
- Jak się nazywa pojazd nowego prezydenta USA?
- Barakowóz.

I żeby było do kompletu:


To, że znane osobistości to dobre "podłoże" pod nowe produkty turystyczne, wiadomo nie od dziś. Do tego grona dołączył, jak się okazuje, również Barack Obama, prezydent-elekt Stanów Zjednoczonych. Związane z nim miejsca już odwiedza całkiem sporo turystów. Biuro Turystyki w Illinois (The Illinois Tourism Bureau) wprowadza do oferty trzydniowe wycieczki szlakiem Obamy, włączając w to okolice Hyde Parku, gdzie mieszka prezydent elekt. Pakiety będą dostępne od 20 stycznia, dnia, w którym zostanie on zaprzysiężony. Z kolei stolica Indonezji Dżakarta (miejsce, gdzie polityk mieszkał z matką i swoją pierwszą żoną w latach 1970-1972) zanotowała nagły wzrost przyjazdów turystów od czasu nominacji Obamy na kandydata na prezydenta w sierpniu ub.r. Brytyjski touroperator Somak Holidays, specjalizujący się w Afryce, ma już wykupione pięć podróży do Kenii śladami prezydenta elekta.
Najciekawsze zaś jest to, że znajdujące się w Japonii 32-tysięczne miasteczko... Obama, położone 400 km na zachód od Tokio, zanotowało nagły wzrost zainteresowania ze strony japońskich turystów. Tuż przed wyborami brytyjskie biuro podróży Inside Japan Tour zorganizowało dziewięciodniowy wyjazd połączony z dwudniową wizytą w Obamie.
Ciekawe, czy w Polsce "turystyka prezydencka" - wycieczki śladami Lecha i Jarosława Kaczyńskich – miałaby równe powodzenie?

(na podstawie: www.wtmlondon.com )





Temat: Barack Obama i telefony sygnowane jego nazwiskiem.
Barack Obama jeszcze nie objął urzędu a już pojawiły się telefony sygnowane jego nazwiskiem. Co ciekawe - firma Mi-Fone produkuje je w Kenii - w kraju, w którym urodził się ojciec nowo-obranego prezydenta USA.

Na odwrocie telefonu widnieją napisy: “Obama” oraz “Yes we can” - słynne wyrażenie z kampanii przedwyborczej Baracka. Możliwe, że powodem powstania tej komórki jest fakt, że nowy prezydent USA odwiedzi Kenię w niedalekiej przyszłości.

Jeśli chodzi o specyfikację modelu Mi-Obama - wiadomo jedynie, że posiada wyświetlacz 128×128, radio FM i latarkę.

(ź) komórkomania.pl



Temat: W sieci:P
40 kóz i 20 krów za rękę córki Clintona
40 kóz i 20 krów obiecano Billowi Clintonowi za rękę jego córki Chelsea - doniósł londyński "The Independent". Były prezydent USA spotkał się z tą propozycją w Kenii, gdzie jeden z tamtejszych urzędników Godwin Kipkemoi Chepkurgor za pośrednictwem kenijskiego MSZ zapewnił Clintona, że przyjmie jego córkę z należytymi honorami. Zgodnie z obowiązującym w Kenii zwyczajem mężczyźni obdarzają rodzinę wybranki kozami i krowami. Jak na kenijskie warunki oferta Chepkurgora jest niezwykle hojna.
[gazeta.pl]

Orginał i wiele innych:
http://reshumana.racjonalista.pl/index.php/s,20/k,32




Temat: Barack Obama i telefon sygnowany jego nazwiskiem.


Barack Obama jeszcze nie objął urzędu a już pojawiły się telefony sygnowane jego nazwiskiem. Co ciekawe - firma Mi-Fone produkuje je w Kenii - w kraju, w którym urodził się ojciec nowo-obranego prezydenta USA.

Na odwrocie telefonu widnieją napisy: “Obama” oraz “Yes we can” - słynne wyrażenie z kampanii przedwyborczej Baracka. Możliwe, że powodem powstania tej komórki jest fakt, że nowy prezydent USA odwiedzi Kenię w niedalekiej przyszłości.

Jeśli chodzi o specyfikację modelu Mi-Obama - wiadomo jedynie, że posiada wyświetlacz 128×128, radio FM i latarkę.

komorkomania.pl



Temat: Inwestycje w Wodzisławiu.
Inter-sąd już przepadł za kadencji Krzyżaka! I kiedy pomyślę,że poprzedni prezydent jest prawnikiem i puścił taką instytucję.....dno! Rain-popatrz ilu na tym forum wypowiada się ludzi(garstka). i jak jescze odejmiesz mnie, takiego serve i jeszcze kilku co nie mieszkają w Wodzisławiu to co zostanie? No ale jak się mają wypowiadać tutaj, jak siedzą na rybnickim forum i opiewają powstające Plazy A ty Rain mi tu o jakieś Kenii piszesz...



Temat: Afryka. Dzika?
Od kilku dni z przerażeniem patrzę na to o wyrabia się w Kenii. Opozycja przegrała wybory (ponoć ze względu na fałszerstwo) i wyszła na ulice. Prezydent chce rozmów, opozycja morduje, wojsko morduje opozycję i nikt nikomu nie chce ustąpić.
Nie pierwszy to taki konflikt, nie pierwszy kraj afrykański, w którym pod byle pretekstem odzywają się animozje międzyplemienne i pojawia się niewyobrażalne okrucieństwo mordów.
Skąd to się bierze? Bo nie wiem czy słusznie, ale wydaje mi się,że te wewnętrzne wojny, czy to gdzieś w Indonezji czy Afryce czy Ameryce Południowej, czy w końcu w krajach byłej Jugosławii czy Rosji, zwykle są bardzo krwawe, zacięte i w zasadzie nigdy się nie kończą.
A może to sposób ich relacjonowania wpływa na osąd?
Bo cóż w końcu lepiej sprzedaje się medialnie niż zło, makabra i sensacja?

Mieszam w jednym poście sporo rzeczy, ale mam wrażenia,że znowu komuś gdzieś zależy na czymś, a ktoś inny za to płaci. I to niewspółmierną do przedmiotu pożądania, cenę. Bo najwyższą.



Temat: "Rozdrażnienie"
"Rozdrażnienie"

Kicha na mnie prezydent Francji.
Gwiżdżę na to.
Nic o mnie nie wie premier Chin.
Mam to gdzieś.
Nie znają mnie w Islandii.
Ja tam również nie znam nikogo.
Nie wie, że istnieję,
słynna aktorka, jak jej tam...
Ja jej również nie zauważam.
Nie słyszeli o mnie w Kenii,
w Australii i Tadżykistanie.
Obejdzie się.
Komuś w ONZ nic nie mówi
moje nazwisko.
Nie umrę od tego.

Ale kiedy ty, najmilsza,
zachowujesz się czasem tak,
jakbym w ogóle nie istniał,
to - wybacz - ale wtedy
po prostu
mam ochotę cię udusić !



Temat: Summit G20
Ryszard - z mojej perspektywy McCain prezentował się dużo lepiej niz Bush junior - to był chyba jeden z najgorszych prezydentów w historii US...
Co do Obamy - zobaczymy, czy utrzyma urząd, myślę, że jeśli faktycznie skłamał i urodził się w Kenii to go 'zjedzą'.

Problem jest szerszy - globalizacja prędzej, czy później rozwali gospodarki wielu państw - nie można bezkarnie eksportowac miejsc pracy i umiejscawiać produkcję dóbr przemysłowych w krajach azjatyckich. Z kolei rynek usług rozrasta się w stopniu nieproporcjonalnie mniejszym do rynku pracy w przemyśle. Ilu jest szewców, mechaników naprawiających pralki, serwisantów sprzętu AGD czy RTV ? Coraz mniej, bo czasem lepiej jest kupic nowy sprzęt, niż naprawiać stary. Jedynie sektor usług finansowych rozrósł się do niebotycznych rozmiarów - maklerzy, dealerzy, agenci itd. Tylko, że oni jak widać za nic nie odpowiadają, jak się zaczął kryzys to stracili ich klienci, nie oni... I jeszcze dalej 'doją' przez rozmaite programy pomocowe...



Temat: Lazio Rzym

Ostatnio w mediach pojawiły się informacje, że Lazio jest zainteresowane 22 - letnim pomocnkiem AC Parmy McDonaldem Marigą. Głos w w tej sprawie zabrał prezes Parmy- Tommaso Ghirardi.

"Nie będę niczego ukrywał. Jesteśmy z prezydentem Lotito przyjaciółmi. Często rozmawiamy na różne tematy, wymieniamy się informacjami. Nie jesteśmy w supermarkecie. Obaj mamy mamy duże ambicje i realizujemy swoje projekty."- powiedział prezes Ghirardi.

McDonald Mariga to jeden z wyróżniających się zawodników AC Parmy o którego pytało już wiele europejskich potęg. Siła, technika i szybkość - to jego głowne atuty. Mariga bardzo szybko się rozwija i jego umiejętności są co raz większe. Prezydent Lotito bardzo pochlebnie wypowiada się na temat piłkarza z Kenii. Wydaje się, że rozpoczęcie negocjacji w czerwcu nie będzie trudne.

Dużo słyszałem o Maridze. Ponoć interesował się nim także Milan. W akcji go jednak nie widziałem. Pytanie teraz: jak wygląda sytuacja z Ledesmą?




Temat: obama - linia rodowa



| jak sie teraz maja wszystkie teorie spiskowe dotyczace tego, ze kazdy
| prezydent usa musi byc podczepiony pod linie genealogiczna jakiegos
| starego rodu? jakies paranaukowe pomysly?

Nijak. Nieweryfikowalne to jest raczej - dla nas polskich internautów.


czym sie rozni polski internauta od dowolnego innego - z wyjatkiem
moze chinskiego?


Zresztą linie rodowe i ich związki z rządzącymi tym światem to teorie
spiskowe ala David Icke... :)


przeciez wlasnie takie podejrzenie wyglasilem w swoim poscie, ale
skoro zdecydowales sie je podac w inej formie to tez dobrze.


btw: czy znasz linię genealogiczną jego zmarłej białej babci, że wiesz z
całą pewnością ze nie była spokrewniona z "rodami"? Nie znasz...
A krew dziedziczy się po matce głównie.


nie znam, ale dla mnie bardzo malo prawdopodobnym jest by niewiascie z
rodu siegajacego korzeniami  w kulture zachodnia moze nawet pare
tysiecy lat, pozwolono zadawac sie z w sumie prostym kolesiem z kenii.
<rs





Temat: Somalia itd.

Prezydent Somalii Abdullahi Jusuf Ahmed oświadczył, że saudyjski supertankowiec "Sirius Star", uprowadzony przez piratów u wybrzeży Kenii, zostanie wkrótce uwolniony.

W wypowiedzi, opublikowanej w dzisiejszym wydaniu saudyjskiego dziennika "Al-Ukaz", podkreślił też, że piraci wcale nie zażądali okupu za uwolnienie jednostki.

"Jesteśmy pewni, że wysiłki podjęte przez przywódców plemiennych i przedstawicieli władz zakończą się powodzeniem i statek zostanie uwolniony bez okupu" - oświadczył prezydent. Agencja AFP podkreśla, że nie sprawuje on faktycznej władzy nad całym krajem.


No i po sprawie ....



Temat: Wycinki z Gazet



Interwencja międzynarodowa w Sudanie

Wojska Republiki Środkowoafrykańskiej, Ugandy oraz Kenii wkroczyły do Sudanu Południowego, argumentując to koniecznością ochrony lokalnej ludności. Przechyli to zapewne szalę zwycięstwa w stronę rebeliantów z Dżuby, których sytuacja stawała się ostatnio coraz gorsza.

Trwający ponad 20 lat i zakończony rozejmem w 2005 roku konflikt wybuchnął ponownie z całą siłą po śmierci prezydenta Omara el-Bashira. Prezydent autonomicznego Sudanu Południowego Salva Kiir Mayardit nie uznaje nielegalnej władzy Aliego Osmana Tahy i żąda przyśpieszenia referendum niepodległościowego, które miało odbyć się w 2011 roku. Do tego nie chce dopuścił Osman Tata, otwarcie głoszący hasła jedności kraju. W spór mający podłoże etniczne- północ jest przeważnie arabska, natomiast południe murzyńskie- zaangażowały się teraz państwa trzecie. Dzięki nim Południe ma realne szanse na przyśpieszenie referendum, oraz - jako że nikt nie wątpi w jego efekt- uzyskanie niepodległości.





Temat: wirusy na pendrive: ctfmon.exe i kenijski prezydent
Witam.

Nie tak dawno temu kolega przyniósł mi materaiały na pendrivie. Po podłączeniu okazało się, ze jest zasyfiony. Utowrzony tam kosz przechowywał plik ctfmon.exe, dodane byłe jeszcze jakieś 2 skrypty .vbs i plik autroun.inf, który je odpalał. Co ciekawe, avast raczej nie dopuścił do uruchomienia, ale po kilku dniach zmieniły mi się ustawienia wyświetlania folderów. Przeskanowałem kompa ProcessScanerem i znalazł mi uruchomiony plik amvo.exe, chociaż wcześniej go nie było. Poźniej HiJackthis i wykrył mi dodatkowy wpis z katalogu system32. Za cholerę tego pliku nie mogłem znaleźć, to usunąłem go spod Ubuntu. Teraz komp dalej tak niemrawo chodzi. Nie moge przywrócić widoczności ukrytych plików i folderów, ale w logach nic więcej nie widzę.

Kolega, ten co mi zasyfił kompa, mówił, że u niego na mieszkaniu kumple mieli jakiegoś Raile Odinge, co niby miał podmieniać stronę startową, na stronę kandydata na prezydenta Kenii. Znaleźli program True Sword i tym go usunęli. Ja go odpaliłem też u siebie i też znalazł, ale ciekaw wynik zwrócił i nie wiem o co chodzi:

Copy.exe/Temp1.exe/Temp2.exe/Host.exe/Raila Odinga/Kibaki problem is found.

Dzisiaj znowu to samo, jednak HiJack, ani ProcessScaner nic nie znajdują. Oto ostatnie wyniki:

http://www.processlibrary.com/processscan/results/865047393211588

PS. Nie wiem czemu nie mogę dodać loga. Jak będzie bardzo potrzebny to go wkleje do postu.




Temat: Wojskowy establishment przeciwko kandydatowi na prezydenta USA


Sa w Ameryce oszolomy, dla ktorych czarnoskory prezydent oznaczalby  
koniec swiata...  


Sa.
NAtomiast nawet w "umiarkowanej frakcji" oszolomow zdziwienie budzi
ze jakies szanse ma czarnoskory pochodzacy z muzulmanskiej rodziny,
chowany tez w muzulmanskiej podstawowce.
( Tak. W Indonezji, trzy lata bodajze ).
Bedacy w dodatku Amerykaninem z pierwszego pokolenia, to jest
NIE taki ktorego prapradziadka na plantacje bawelny sprowadzono
stopindziesiat lat temu, tylko taki ktorego tatus jeszcze w Afryce
dzida w krzaki rzucal.
Tyle ze ow tatus to z rodziny wodzow, ktorych bylo stac zeby na wymiane
studentow mlodego wyslac - i ow mlody z Kenii przyjechal i dziecko
amerykanskiej studentce (ateistce) na studiach zrobil.

Stad sie pojawil Amerykanin Barack Obama.

Jest to kandydat po prostu "troche" zbyt daleko odbiegajacy od
"White Male Homosexual Protestant with Mayflower roots".

To ze jest czarny to kurcze przy tym wszystkim powyzej chyba POMAGA,
bo ludzie ktorym sie Barack Hussein Obama (a tak taaaak - Obama
na drugie imie ma "Husajn"...) nie podoba, mozna wrzucic
do worka "ci wstretni rasisci".

:-D

Pozderawiam serdecznie.

Michal





Temat: 4 byki i 16 kurczaków na cześć Obamy
"Polska", APTN,EPA/haloooo
4 byki i 16 kurczaków na cześć Obamy
KENIA ŚWIĘTUJE ZWYCIĘSTWO "SWOJEGO" KANDYDATA
Kenia w euforii po zwycięstwie Baracka Obamy. W Kogelo, rodzinnej wiosce Obamów, kuzyni prezydenta - elekta, wyprawili z okazji jego wygranej ogromną ucztę. A prezydent Kenii, 5 listopada wyjątkowo pozwolił rodakom świętować i nie pracować.
W wyborczą noc Keniczycy nie spali, ale bawili się i śpiewali na cześć Obamy. Ich radości przyglądał się dziennikarz "The Times", Rob Clilly. - W Kogelo atmosferę święta dało się wyczuć na długo przed otwarciem lokali wyborczych w Ameryce. W centrum Kisumu, stolicy regionu, amerykańskie flagi powiewały na drzewach i trzepotały na kierownicach rikszy - pisze.

Jak Kogelo świętowało zwycięstwo Obamy? Zorganizowało wystawną ucztę. Rozpoczęła się już w poniedziałkowy wieczór i składała się z 4 byków, 16 kurczaków, paru owiec i kóz. - Jesteśmy Afrykańczykami, zarżnęliśmy byka i zwołaliśmy przyjaciół na ucztę. Zaprosiliśmy całe Kogelo - powiedział Abongo Malik Obama, najstarszy przyrodni brat kandydata.

Obamomania

Kiedy ogłoszono wyniki wyborów w USA. Czarny świat w euforii!

Odkąd ich „utraconego syna” wybrano do Senatu USA, wszyscy spodziewali się, że w końcu zostanie prezydentem. I Kenia całkowicie oszalała na punkcie nowego prezydenta. W autobusach dudni przebój "Barack Obama", dzieci w szkołach im. Baracka Obamy ćwiczą piosenki ku jego czci, kapłani modlili się za zwycięstwo, a wszyscy z zapartym tchem śledzili transmisje na żywo w barach. Nikt nie zmrużył oka.

Rozpoczął się też szał nazywania dzieci - od teraz zapewne wśród Kenijczyków będą królować imiona: Barack, Obama (wśród chłopców) i Michelle (wśród dziewczynek).

Kenijczycy bardzo mocno wierzą, że od teraz ich życie zmieni się na lepsze. Liczą na to, że Obama realnie przyczyni się do poprawy kondycji życia Kenijczyków i zbuduje domy, szpitale i drogi.

Wśród intelektualistów panuje co prawda większy sceptycyzm, jednak nawet oni liczą na to, że zwycięstwo Demokraty podniesie znaczenie Kenii, jak i całej Afryki, w świecie.

jk/el/jerzygr



Temat: Kenia w napięciu czeka na wyniki wyborów
12:00, 30.12.2007 /PAP
Kenia w napięciu czeka na wyniki wyborów

WYBORY WE WSCHODNIEJ AFRYCE
Fot. PAP/EPAWojsko brutalnie rozprawia się z agresywnymi manifestantami
Pośród ulicznych zamieszek i starć z policją, kenijska opozycja wzywa władze do ponownego przeliczenia głosów oddanych w czwartkowych wyborach prezydenckich i parlamentarnych.
Zobacz infografikę Opozycja nie odpuści prezydentowi Kibakiemu (PAP/EPA)

Przywódca opozycji i kandydat na prezydenta Raila Odinga stawia sprawę jasno - albo rządzące w Kenii władze przyznają się do porażki albo pozwolą na ponowne przeliczenie głosów. Odinga uważa, że strona rządowa je sfałszowała.

O fałszerstwach mówi też urzędujący prezydent Mwai Kibaki. Jego zdaniem, ponowne przeliczanie ujawniłoby jedynie "masowe fałszerstwa" opozycji. Dodatkowo oskarżenia Odingi nazwał "przestępstwem" wymierzonym w demokrację.

Jak wynika z ostatnich danych państwowej komisji wyborczej Odinga prowadzi przed Kibakim zaledwie 38.000 głosów.

O nieprawidłowościach mówią nie tylko sami Kenijczycy, ale i zachodni obserwatorzy. - Nasi obserwatorzy zostali odesłani z punktów przeliczania głosów nie otrzymawszy informacji o rezultatach - poinformował przedstawiciel Unii Europejskiej Aleksander Lambsdorff.

Zobacz infografikę Wojsko i policja w slumsach Nairobi (PAP/EPA)

Walki na ulicach

Przedłużające się ogłoszenie wyników wyborów wywołuje wściekłość wśród zwolenników opozycji. Według świadków w niedzielę w zamieszkach w mieście Kisumu nad Jeziorem Wiktorii, w bastionie opozycji, zginęły dwie osoby. Policja nie potwierdziła jednak tych informacji. Raila Odinga zaapelował do swoich zwolenników o spokój.

Ostatecznych wyników elekcji należy spodziewać się jeszcze w niedzielę.

mtom



Temat: Rośnie korupcja w Rosji!
Poziom korupcji w Rosji jest najwyższy od ośmiu lat i porównywalny z sytuacją w Bangladeszu, Kenii i Syrii - wynika z opublikowanego raportu Transparency International

Organizacja zajmująca się badaniem i zwalczaniem korupcji umieściła Rosję w swoim raporcie na 147. miejscu na około 180 państw objętych badaniem.

Według TI korupcja obecna jest we wszystkich dziedzinach życia w Rosji - od polityki, sądownictwa, policji i biznesu po służbę zdrowia i oświatę.

"Wszystkie te informacje pokazują, że sytuacja w Rosji staje się przerażająca. Fenomen korupcji poważnie podważa stabilność kraju" - ocenia TI w analizie dołączonej do badań.

Zdaje sobie z tego sprawę prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, który walkę z korupcją uczynił jednym ze swoich priorytetów. "Korupcja to wyzwanie stanowiące zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Prowadzi ona do tego, że obywatele przestają wierzyć, że rząd może zaprowadzić porządek i ich obronić" - mówił w lipcu.

TI wyraża wątpliwość, czy zaproponowany przez Miedwiediewa program walki z korupcją będzie skuteczny. "Samo istnienie takiego planu nie obniży poziomu korupcji. Nie będzie on działał, jeśli będzie wprowadzony tylko wśród urzędników i władz, a społeczeństwo będzie mu się przyglądało z boku" - twierdzi organizacja.

Sami Rosjanie szacują, że skorumpowani urzędnicy inkasują co roku 12 miliardów dolarów łapówek - to suma równa jednej trzeciej budżetu Rosji.

>>>>>
Widzimy tutaj ze patologie w Rosji NARASTAJA!
JEST CORAZ GORZEJ!
Tymczasem media w Rosji trabia ze jest coraz lepiej!
Nastepuje wiec coraz wieksze rozwarcie miedzy rzeczywistoscia a propaganda...
Zwiastuje to niewatpliwie potezna katastrofe.Przeciez chory na postepujaca chorobe nie uniknie jej mowiac wszem i wobec ze zdrowieje...
Zamiast sie leczyc po prostu umrze...
I w podobnym kierunku zmierza Rosja...




Temat: Wyprawa na Kilimandżaro.....
Wyprawa na Kilimandżaro - spotkanie z wiceprezydentem Kenii
Źródło: PAP

- Dziewięcioro podopiecznych fundacji "Mimo Wszystko" Anny Dymnej - sportowcy na wózkach inwalidzkich, poruszający się o kulach, niewidomy mężczyzna - szykujących się do wejścia na szczyt Kilimandżaro, spotkało się z księżną Marią z rodu Sapiechów i wiceprezydentem Kenii Stephenem Kalonzo Musyoką.

Wielokrotna medalistka mistrzostw świata, dwukrotna mistrzyni paraolimpijska z Turynu w biegach narciarskich w Turynie Katarzyna Rogowiec powiedziała, że był to dzień pełen niezapomnianych wrażeń.

"Trudno opisać wszystko co dziś zobaczyliśmy i przeżyliśmy". Uczestnicy wyprawy na najwyższy szczyt Afryki (5895 m n.p.m.) pojechali do fundacji, która chroni żyrafy. Udało jej się uratować przed wyginięciem jeden z gatunków tego pięknego zwierzęcia. W chwili gdy się tego podejmowali, były tylko trzy żyrafie rodziny. Obecnie udało im się już odbudować populację.

Na garden party u księżnej, która ufundowała uczestnikom wyprawy ubezpieczenia i opiekę medyczną, 27-letni niewidomy Łukasz Żelechowski śpiewał piosenki ukraińskie i góralskie. Było sporo zaproszonych gości, a także przedstawiciele polskiej ambasady w Nairobi.

W pałacu u wiceprezydenta kraju podopieczni Anny Dymnej dowiedzieli się, że chce się z nimi spotkać również prezydent Kenii Mwai Kibaki.

"Nasz przyjazd stał się tu wielkim wydarzeniem. W Pałacu Prezydenckim przyjęto nas z wszelkimi honorami. Udzieliliśmy kilku wywiadów telewizji kenijskiej i ... odjechaliśmy na granicę z Tanzanią" - powiedział 41-letni Piotr Pogon z Krakowa, który mimo wyciętego płatu płuca, pływa, jeździ na nartach, biega.

Jak przyznał "trochę się stresowaliśmy, bo nie mieliśmy wszystkich wymaganych zezwoleń, a granica kenijsko-tanzańska należy do najtrudniejszych w Afryce. Często zdarzają się tam różnego rodzaju problemy. Staliśmy ponad półtorej godziny, ale kiedy wyszliśmy rozprostować kości i celnicy zobaczyli osoby na wózkach, ociemniałego Łukasza, to jakoś wszystko zaczęło nabierać tempa".

Wyprawa dotarła już do Arushy, na wysokość około 1900 m n.p.m. Jak poinformowali jej uczestnicy, "zobaczyliśmy już Kilimandżaro. Robi ogromne wrażenie. Wszystkim nam mocniej zabiły serca. We wtorek jedziemy na spotkanie z masajskimi wojownikami Morani, a w środę zaczynamy trekking".

Uczestnicy ekspedycji chcą pokazać, że niepełnosprawność nie jest wyrokiem i można z nią realizować nawet najtrudniejsze cele.

"Ta wyprawa jest nie tylko dla osób niepełnosprawnych. Jest dla tych wszystkich ludzi, którzy nie widzą przed sobą szczytu; wydaje im się, że życie dla nich przestaje istnieć, że nic nie mają już do zdobycia" - mówiła Anna Dymna przed odlotem uczestników wyprawy do Nairobi.

Dodała, że takie przedsięwzięcia są także potrzebne i tym, co są zdrowi. "Coraz więcej ludzi w Polsce ma depresję. Rzeczywistość nas dołuje. Ta wyprawa jest też dla nas".
TRZEBA BRAĆ PRZYKŁAD Z TYCH LUDZI.



Temat: Głosujący na Obamę katolicy ryzykują zbawienie wieczne
"Czarne chmury na Ameryką"

Barack Hussein Obama, pochodzący z rozbitej rodziny syn czarnego muzułmanina z Kenii i amerykańskiej lewaczki, najbardziej lewicowy członek Senatu został prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki. Prezydentem został człowiek o którym tak naprawdę nic nie wiadomo.

Człowiek, którego przeszłość powinna skłaniać do zadania wielu pytań, ale lewicowe media w USA i nie tylko nie były chętne do "prześwietlenia" swojego kandydata na prezydenta.

A jest w przeszłości Obamy sporo białych plam, są niejasne kontakty z różnymi podejrzanymi typami (islamiści i murzyńscy rasiści), jest np: kwestia długoletniej przynależności do kościoła pastora Jeremiaha Wrighta w Chigago. Nie jest też pewne czy Obama nie był/nie jest muzułmaninem - miał przecież uczęszczać do szkoły koranicznej w Indonezji. Nie jest nawet jasne gdzie się tak naprawdę urodził, na Hawajach jak sam twierdzi - czy może jednak w Kenii ? Jest to więc człowiek o budzącej wątpliwości przeszłości - to już powinno być wystarczające dla wyborców do skreślenia go.

Nie jest to jednak koniec. Prezydentem Stanów Zjednoczonych została człowiek z zerowym doświadczeniem w polityce zarówno krajowej (dopiero od kilku lat jest senatorem) jak i tym bardziej międzynarodowej - co przecież w obecnej sytuacji powinno być kluczowe dla dokonania wyboru. Mimo, że tu McCain swoim znawstwem nie powalał, ale przy Obamie był niczym rak na bezrybiu. Prezydentem Stanów Zjednoczonych, został człowiek sytuujący się na lewym skrzydle Partii Demokratycznej, uznawany za najbardziej lewicowego amerykańskiego senatora. Człowiek, który dał się poznać jako radykalny zwolennik zabijania dzieci nienarodzonych, także i tych w 9 miesiącu ciąży - zwolennik aborcji przez częściowy poród. Tak, McCain też nie jest przeciwnikiem aborcji i w pewnych wypadkach ją dopuszcza, ale znów tło. Obama z pewnością przywróci wstrzymane przez prezydenta Busha dotację dla międzynarodowych organizacji "planowania urodzin" i ONZ na propagowanie na świecie antykocepcji i aborcji. Z pewnością zwiększy się propaganda proabrocyjna w USA, być może działacze pro life zostaną uznani za "wrogów ludu" posługujących się "mową nienawiści". Tu warto wspomnieć, że tow. Obama jeszcze jako senator, gorąco popierał projekty ustawy kneblujących pod groźbą kary więzienia i grzywien ustaw krytyką lewactwa i tzw. postępu.

Pod wodzą tow. Obamy USA, przestanie opierać się ideologii klimatyzmu i z pewnością podpisze następcę protokołu z Kioto narzucają ograniczenia swojej gospodarce co przyczyni się do powiększenia kryzysu w tym kraju. Mniej więcej można spodziewać się, że ekologiści zaczną mając Obamę za prezydenta wyczyniać w Stanach Zjednoczonych to co robią od dawna w Unii Europejskiej. Może na wzór towarzyszy z Australii, amerykańscy Demokraci aby "bronić wolności słowa" ocenzurują internet - z urzędu blokując dostęp do niewygodnych sobie stron ?

Z Obamą jako prezydentem, nie ma co myśleć o dodaniu do amerykańskiej konstytucji poprawki wyraźnie zakazującej małżeństw homoseksualnych przez zapisanie, iż "małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny". Należy się liczyć z tym, że pederaści zdobędą w USA nowe pozycje w swej walce przeciw tradycyjnej moralności i rodzinie.

Z pewności Obama będzie chciał organiczyć dostęp do bronii palnej, jedno z praw obywatelskich gwarantowanych amerykańską konstytucją będące od dawna na celowniku lewactwa. To samo jest z karą śmierci, sam Obama nie jest jej zadeklarowanym przeciwnikiem, ale należy liczyć się z próbami ograniczenia jej zakresu, wywieraniem nacisków na gubernatorów żeby ułaskawiali morderców.

I tak po kolei z wszystkimi zagadnieniami cywilizacyjnymi i kulturowymi, które można by wymieniać prawie bez końca. W każdym z nich Obama jako prezydent USA niesie zagrożenie. Niesie cywilizacyjny i kulturowy regres .. .Jest zagrożeniem dla demokracji, tradycyjnych i chrześcijańskich wartości, rodzinny, wolności i praw obywatelskich i to nie tylko na obszarze USA. Jest to człowiek, który nie ma nic wspólego z wartościami na jakich zostały zbudowane Stany Zjednoczone Ameryki, jest on ich prostym zaprzeczeniem.

Nie bawiąc się w owijanie w bawełnę trzeba powiedzieć, wybór Baracka Husseina Obamy na prezydenta USA jest złą wiadomością.

Andrzej Pogłódek

Konserwatyzm.pl



Temat: Polityka, polemiki, prasowka
III-Rzeczypospolita, Terytorium Palestyny, a Afryka ...
Czego mozna sie nauczyc?

‼Murzynek Bambo w Afryce mieszkał..”
Od chwili napisania tego wierszyka, wiele zmieniło się w Afryce. W Republice Południowej Afryki zlikwidowano rasową segregację. Powstało wiele nowych Afrykanskich Krajów. Dokonano najrózniejszych rzeżi , czy jak teraz mowimy wiele róznych Holocausts. W niektorych regionach , nawet teraz dokonują sie zbrodnie przeciw ludzkości. Nie mówię o tym , że wiele plemion, po prostu przestało istnieć. Jedno jest ciekawe: w wielu afrykanskich krajach, rzady , jako priorytet potraktowały sprawę własnosci ziemi, jak też agrarną reformę na pierwszym miejscu.
Począwszy od Republiki Południowej Afryki, wydziedziczono białych włascieli ziemi, mimo początkowych strat i kłopotów własciwego zagospodarowania, nadano ziemi czarnym tubylcom.
Proces ten przewinął się od wspomnianego przed chwila kraju, poprzez Kenię , Algerię czy nawet Egipt. Skąd już nie daleko do dawnej Palestyny.
Zydzi przywiązywali tak wielką uwagę do posiadania ziemi, ze w chwili ogłaszania państwa Israel, ponad 16% ziemi w ówczesnej Palestynie było w rekach żydowskich. Potem, jak wiemy proces ten nabral jeszcze wiekszego rozmachu. Po wojnie w 1967 roku zaczęto przywłaszczać najrózniejsze tereny. Jako ostateczaną rację podaje się, ze właśnie ‼Bóg dal nam tą ziemię.. i nikt nie ma nic do tego.” Obecna administracja Israela, z resztą jak poprzednie, mówią: coraz wieksza populacja Izraela potrzebuje ‼przestrzeni zyciowej”. Nie wiem, jak brzmi po hebrajsku ‼ Przestrzen Zyciowa”, ale wiem, jak to jest po niemiecku:”Lebnsraum”. A to powiedzenie jest nam chyba bardzo znane.
W zwiazku z zahamowaniem "przesttrzeni zyciowej”, gdzie segregacja rasowa i panstwowa jest na porządku dziennym, politycy, przedstawiciel srodkow masowego przekazu nagminnie krytykuja obecnego Prezydenta USA Baraka Obame za jego stanowisko. Prezydent, ktory z resztą jest czarnoskórym, z pochodzenia Afrykaninem, za wstrzymanie przestrzeni zyciowej i za wyrażenie opinii, o kompletnym wstrzymaniu budowy osiedli żydowskich na terytorium dawnej Palestyny, naraził się bardzo niektórym żydowskim środowiskom .
Ale cóż nas obchodzi spór israelsko- palestynski, wydaje się nie mieć żadnego związku z naszą sytuacją,j est tak daleki od Polski. A nie niepokoi was to pragnienie tzw "przestrzeni zyciowej”?
Jakże dawno, bo w 1244 , Ksiąze Mazowiecki Konrad zaprosił na rubieże swego Polskiego Księstwa ,niemiecki zakon Krzyzaków, jako nie tylko obronców wiary katolickiej , ale tez jako wojowników, aby chronili jego Księstwo przed napadami dzikich ówczas Jadzwingów i innch plemion. Jako jeden z rezultatów jego decyzji, mamy teraz Okreg Kaliningradzki , będący integralną częscią Rosji.
A w Polsce , obecnie Niemcy nagminnie wykupują całe gospodarstwa, lub inne połacie ziemi na Ziemiach Odzyskanych. W niemieckiej prasie mowią , ze własnie z nimi jestesmy wspólnikami w wymordowaniu Zydów. Tak po prostu , bez ” udziału” Polaków , to tyle Zydów by nie wymordowali. Ale doceniają nas, ze im możemy dorównac. Aby było ciekawiej, nasi sąsiedzi ze Wschodu są zdania , ze własnie Polska była” powodem” wojny, do nie dała Niemcom korytarza do ówczesnych Wschodnich Prus, czy nieskrepowanego dostepu do Gdanska.
I znowu wracam do Murzynka Bambo, juz dorósły, swoim zachowaniem w wielu, jak nie we wszystkich krajach afrykanskich powiedział nam, ze własnie ziemia jest integralną czescia danego panstwa. Prezydent Barak Obama, też czarny, jest przeciwny rozszerzania "przestrzeni życiowej” nie tylko na terytirium byłej Palestyny, mam nadzieje, a my nawet nie wiemy, jak zachwać naszą ziemię dla nas.
Jak nie mamy, od kogo sie uczyc, to wcale nie wstyd uczyć się od Afrykańczyków.

dr Marian Baginski



Temat: Korea Północna na czele listy krajów prześladujących chrześc
Prześladowania chrześcijan nie słabną w wielu krajach, według Listy Obserwacyjnej misji Open Doors, publikowanej co roku dla zwrócenia uwagi na 50 krajów najbardziej prześladujących chrześcijan. Lista porządkuje kraje według siły prześladowań, na jakie napotykają chrześcijanie aktywnie żyjący swoją wiarą. Powstaje na podstawie odpowiedzi na pięćdziesiąt pytań dotyczących różnych aspektów wolności religijnej, uzyskiwanych od lokalnych kontaktów Open Doors, pracowników misyjnych i prześladowanych wierzących.

Odizolowana od reszty świata komunistyczna Korea Północna znajduje się na czele listy piąty rok z rzędu, a po niej następują Arabia Saudyjska, Iran, Somalia i Malediwy. Pięć najgorszych krajów nie zmieniło się od zeszłego roku. Miejsca od szóstego do dziesiątego zajmują: Jemen (w zeszłym roku miejsce ósme), Butan (w zeszłym roku szósty), Wietnam (rok temu siódmy), Laos (tak samo jak w zeszłym roku) i Afganistan (rok temu jedenasty).
Uwaga mediów skupiała się w roku 2006 na Korei Północnej, ale nic nie zmieniło się dla Koreańczyków w tym kraju. Reżim północnokoreański w roku 2006 wystrzeliwał rakiety i testował broń jądrową, co oznaczało zwiększoną presję dla chrześcijan. Open Doors uzyskała informacje, według których więcej chrześcijan zostało aresztowanych w roku 2006 niż w 2005. Od pięćdziesięciu do siedemdziesięciu tysięcy chrześcijan cierpi obecnie w obozach dla więźniów. Wielu z nich jest torturowanych. Inni dalej narażają swoje życie starając się uciec do Chin.

Publiczne nabożeństwa inne niż muzułmańskie są zakazane w Arabii Saudyjskiej, a nawrócenie na chrześcijaństwo może być karane śmiercią. W Iranie w roku 2006 miało miejsce co najmniej osiem przypadków aresztowania muzułmanów, którzy nawrócili się na chrześcijaństwo, i przetrzymywania ich przez kilka tygodni. Islam jest religią większości w sześciu z dziesięciu pierwszych krajów na liście: Arabii Saudyjskiej, Iranie, Somalii, Malediwach, Jemenie i Afganistanie. Trzy kraje mają rządy komunistyczne: Korea Północna, Wietnam i Laos. Butan jest jedynym krajem buddyjskim w pierwszej dziesiątce. „Jeżeli mamy wpłynąć na poprawę sytuacji kościoła w tych krajach, pierwszym krokiem musi być świadomość. Dlatego tak ważnym narzędziem jest Światowa Lista Obserwacyjna” - tłumaczy Johan Companjen, prezydent Open Doors International. Potem musimy modlić się i działać, aby dokonać zmian.
Dr Carl Moeller, prezydent Open Doors USA, dodaje: „Z pewnością nie jest zaskoczeniem, że Korea Północna pozostaje na pierwszym miejscu. Nie ma żadnego innego kraju na świecie, w którym chrześcijanie byliby prześladowani w tak straszny i systematyczny sposób. Open Doors bierze udział w Kampanii Modlitewnej za Koreę Północną. Przyłącz się do Kampanii Modlitewnej – zgłoś się do modlitwy przez dziesięć minut w tygodniu. Podczas Tygodnie Wolności Korei Północnej, od 22 – 29 kwietnia, Open Doors przedstawi inne sposoby działania dla poprawy sytuacji.

W roku 2006 nasiliły się prześladowania chrześcijan w takich krajach jak Uzbekistan, Erytrea, Komory, Irak, północna Nigeria, Algieria, Mauretania, Turcja, Etiopia i północno-wschodnia Kenia. Z Iraku, który znajduje się na pozycji dwudziestej pierwszej, otrzymaliśmy raporty o narastającej przemocy skierowanej specjalnie przeciw chrześcijanom, w dodatku do codziennych aktów przemocy w tym kraju. Szacuje się, że populacja chrześcijan w Iraku zmniejszyła się do poziomu poniżej czterystu pięćdziesięciu tysięcy, co stanowi spadek o połowę w stosunku do sytuacji z roku 1991. Lista przekazuje też kilka wiadomości pozytywnych. Prześladowania osłabły w Maroku (spadek z miejsca dwudziestego na trzydzieste trzecie), Nepalu (z trzydziestego czwartego na czterdzieste ósme) i Tunezji (z trzydziestego drugiego na czterdzieste szóste).

Źródłem troski dla przywódców Open Doors jest pytanie o to, czy chrześcijanie w wolnym świecie nie tracą zainteresowania sytuacją prześladowanych chrześcijan. „Podczas ostatnich dziesięciu lat widzieliśmy zmianę polegającą na tym, że obecnie także świeckie media donoszą o atakach na chrześcijan” - zauważa Jeff Taylor z Open Doors International. „Obawiam się, że pozytywny wzrost ilości relacji w mediach mógł doprowadzić do osłabienia zainteresowania – coś na kształt zmęczenia wiadomościami o prześladowaniach chrześcijan”. Nie możemy patrzeć na to spokojnie” - dodaje Companjen. „Gdy uświadamiamy sobie, że setki chrześcijan są uwięzione z powodu swojej wiary w samej tylko Erytrei (pozycja trzynasta), powinno to powodować podwojenie naszych modlitw i wysiłków pomocy”.




Temat: 44 Prezydent USA &#8211; jakie będą relacje polsko &
Jakie będą relacje polsko – amerykański, po wyborach 44 prezydenta USA?
Dwóch kandydatów: John McCain (Partia Republikańska) i Barack Obama (Demokraci), walczą o wygraną w wyścigu do Białego Domu. Zaskakujące wyniki prawyborów po stronie demokratów (zwycięstwo Baracka Obamy w konfrontacji ze znaną Hillary Clinton) pokazują specyfikę systemu wyborczego Stanów Zjednoczonych. Dzisiaj nikt nie ma wątpliwości. Barack Obama jest objawieniem wyborów prezydenckich i wedle większości badań sondażowych to on będzie wprowadzał się do siedziby w Waszyngtonie. Tym razem może jednak być podobnie jak na Florydzie 2000 roku, kiedy to do końca ważyły się losy Al Gore’a i G.W. Busha o prezydenturę. Czy Ameryka jest na tyle gotowa, aby wynik wyborów był zbliżony do sondażów z drugiej połowy października br.? Wkrótce się przekonamy.
W Polsce rząd i prezydent powinien zastanowić się jaką prowadzić politykę zagraniczną względem USA w momencie wygrania prezydentury jednego z kandydatów. Kto byłby lepszym przedstawicielem Białego Domu dla Warszawy? John McCain czy Barack Obama?
Z perspektywy polskich interesów wydaje się, że jednak kandydat konserwatywnych republikanów John McCain. Mianowicie bliżej jest mu do Europy niż Barackowi Obamie. Senatorz z Illinois jest sceptycznie nastawiony na finansowanie nowych rozwiązań związanych z systemem obrony narodowej. Zapewne nie zrezygnowałby całkowicie z budowy tarczy antyrakietowej, ale mógłby odwlekać sprawę co w efekcie doprowadziłoby do odłożenia w czasie projektu uznawanego za sukces przez nasz polski rząd i MON. W dalszej części mogłoby to oznaczać ponowne rozmowy z Rosją przez USA i tutaj racja polski byłaby na pewno spychana na drugi tor. Sam Obama wspomina niejednokrotnie, że rozmowy należy prowadzić ze wszystkimi. Zgoda, lecz czy z perspektywy interesów politycznych Polski, nie stracilibyśmy na tym? Wiadomo, że sprawy zagraniczne obecnego senatora mogłyby być związane z miejscem pochodzenia – Kenia (konkretnie Afryka). Do tego dochodzi często wspominana Azja. Gdzie jest zatem miejsce dla Europy w tej polityce, nie wspominając o Polsce. Ostatnie wypowiedzi, które mogą być tylko drobną wpadką, mówią jednak sporo: „…po sowieckiej dominacji Polska, Litwa i Estonia potrzebują odbudowy niemal na równi ze zniszczoną przez niedawną wojnę Gruzją.” Europa w tym i Polska potrzebuje zatem partnera, który będzie wstanie pojąć problemy Starego Kontynentu oraz, który będzie miał pojęcie o wydarzeniach politycznych dochodzących zza oceanu.
Wydaje się, że prezydentem korzystniejszym dla Polski byłby John McCain. Znajomość polityki europejskiej oraz zmian w niej zachodzących, do tego spora chęć współpracy jest za McCainem. Jednak czy wbrew pozorom to właśnie te fakty nie mogłyby być zgubne dla nas? W momencie zaangażowania się w politykę z Francją i Niemcami na dalszy tor zostanie zepchnięta Polska (nie wliczając rozmów z Rosją, do których siłą rzeczy zapewne dojdzie).
W związku z powyższym jakie będą relacje polsko – amerykańskie? Dużo zależy od zachowania rządu i umiejętności dyplomatycznych naszych przedstawicieli. Czy 44 prezydentem USA zostanie John McCain czy Barack Obama, nie zmienia faktu, że w obu przypadkach polska będzie bardzo musiała się postarać, aby w orbicie interesów USA znalazły się interesy Polski.



Temat: Prezydentura Baracka Obamy wisi na włosku!
No to ciąg dalszy

W sprawie aktu urodzenia Baracka Obamy nastąpił nieoczekiwany zwrot. Po raz pierwszy sędzia sądu federalnego zarządził przesłuchanie w tej sprawie. Na taki krok zdecydował się federalny sędzia David O. Carter z Kalifornii – czytamy w serwisie worldnetdily.com.
Informację o decyzji sędziego Cartera przekazała Orly Taitz, która zajmuje się kilkoma sprawami dotyczącymi aktu urodzenia obecnego prezydenta USA. Sąd w Kalifornii rozpatrzy sprawę, którą Taitz złożyła dnia 20 stycznia 2009roku, czylidokłądnie w dniu inauguracji prezydentury Baracka Obamy. Sprawa zostałą wniesiona w imieniu Alana Keyesa, Wileya S. Drake’a i Markhama Robinsona.
Więcej na ten temat

Keyes to były ambasador , który w latach 1968-2008 należał do Partii Republikańskiej (teraz reprezentuje konserwatywną Niepodległościową Partię Ameryki). W 2008 r. startował w wyborach prezydenckich z ramienia. Pozew dotyczy okresu zanim Obama objął najwyższy urząd w państwie, a zwłaszcza jego odmowy udostępnienia dokumentów, które potwierdzałyby, iż może on sprawować urząd prezydenta USA.

- Sprawa jest jasna – oświadczyła Taitz. – Myślę, że prawnicy Obamy przeoczyli tę sprawę, która została złożona w sądzie w dniu inauguracji prezydentury Baracka Obamy – dodała. Jak podkreśliła, gdy tylko rozpoczną się przesłuchania, niezwłocznie zażąda ujawnienia aktu urodzenia Obamy oraz innych dokumentów związanych z jego przyjściem na świat.

W pozwie Keyesa, Drakeia i Robinsona, prezydent USA występuje jako "Barack H Obama znany także jako Barack Hussein Obama II znany także jako Barack H Obama II znany także jako Barry Obama znany także jako Barry Soetoro."

Taitz powiedziała, że sędzia Carter zapewnił, iż sprawa będzie się toczyć I nie zostanie oddalona z powodu względów proceduralnych. Sędzia miał powiedzieć, ze jako były żołnierz piechoty morskiej rozumie wagę spełnienia konstytucyjnych wymagań przez każdego, kto sprawuje urząd prezydenta USA.

Adwokaci Obamy nie pojawili się osobiście przed obliczem sędziego Cartera, w chwili gdy ogłaszał on swą decyzję o zorganizowaniu przesłuchania. Zamiast nich pojawiło się kilku pracowników biura prokuratora generalnego Kalifornii. Próbowali oni interweniować w imieniu Baracka Obamy, lecz sędzia nakazał im przyjęcie do wiadomości wydanej przez siebie decyzji. Nie wyznaczono jednak dokładnej daty pierwszego przesłuchania.

O publiczne zaprezentowanie aktu urodzenia urodzenia Baracka Obamy po raz pierwszy wystąpiła organizacja Defend Our Freedoms. Jak na razie, certyfikat ten pokazano tylko raz – w formie zdjęcia, umieszczonego w Internecie. Dokument ten to tzw. Krótka wersja aktu urodzenia; tego typu akt urodzenia otrzymywały jednak także dzieci urodzone poza granicami USA. Domagają się zaprezentowania pełnego aktu urodzenia, który zawiera szczegółowe dane takie jak np. nazwa szpitala, w którym doszło do porodu i nazwisko lekarza, który go odbierał - czytamy w serwisie worldnetdaily.com.

Sprawa certyfikatu jest ważna z punktu widzenia amerykańskiej konstytucji, która precyzuje, że prezydentem USA może być jedynie osoba, która urodziła się na amerykańskiej ziemi. Tymczasem wiele osób utrzymuje, że Barack Obama nie urodził się wcale na Hawajach, lecz w Kenii, skąd wraz z rodzicami, jako niemowlę, przybył do USA. Sprawą dokumentu maja zająć się także Sąd Najwyższy i Departament Sprawiedliwości.
http://wiadomosci.onet.pl/2008859,12,item.html



Temat: Motyle na Zakrzówku
Artykuł z Dziennika Polskiego z przed dwóch dni:

"PRZYRODA. Cztery obszary w Krakowie, na których występuje zagrożony wyginięciem motyl modraszek, prawdopodobnie nie zostaną wpisane do Europejskiej Sieci Ekologicznej Natura 2000 i będą mogły powstawać tam inwestycje..."

Informacje, które podano w artykule są bardzo nieprecyzyjne i niebezpieczne. Zafałszowano fakty, napisano o motylu modraszku; przeciętny czytelnik pomyśli, że chodzi tylko o jeden gatunek, a gatunków występujących na Zakrzówku jest 3. Teren najbliżej Kobierzyna nie wchodził do obszaru naturowego, najprawdopodobniej chodzi o południowy fragment skotnicki położony na wschód od autostrady, z którego rzeczywiście zrezygnowano. Pisanie o wyłączeniu łąk Kostrzy z obszaru nie jest do końca zgodne z prawdą, gdyż to jest teren rozległy, gdzie są położone łaki najcenniejsze i gdzie rośnie Gentiana pneumonanthe; z obszaru Kostrzy zrezygnowano z fragmentu północnego, graniczącego z terenami najcenniejszymi. Akcentowanie, że do obszaru naturowego nie wejdą tereny przyległe do kampusu UJ ma na celu zniechęcenie ludzi do ochrony przyrody i utrwalanie przekonania, że jest to sprawa nieważna. Dodam, że do obszaru włączono łąkę, która jest wysunięta najbliżej w stronę kampusu. Rezygnacja z Zakrzówka była bardzo trudnym kompromisem i to należało podkreślić.

Reasumując: Kraków mając cenne przyrodniczo tereny powinien je chronić i o nie dbać, a jako Stolica Kulturowa niszczy właśnie dziedzictwo kulturowe. Nikt z decydentów nie brał pod uwagę funkcji: kulturowej, estetycznej, krajobrazowej i rekreacyjnej jaką pełni Zakrzówek.
Ja np: mam potrzebę obcowania z przyrodą, chcę poobserwować owady w wolnych chwilach, choćby polowca szachownice, czy Aromia moschata- na Zakrzówek mam najbliżej, a takich owadów na Plantach czy w Parku Krakowskim nie spotkam. Bardzo mi przykro, że takie potrzeby się nie liczą.
W jakimś artykule czytałem, że ludzie są skłoni zapłacić za oglądanie naturalnej przyrody więcej niż się wydaje na jej ochronę i jak pamiętam te dane dotyczyły USA. U nas niestety ochrona przyrody została ulokowana na samym końcu listy priorytetów. Obecna polityka utrwala nadal stan braku świadomości społecznej, a tam gdzie świadomość zaistniała wręcz przeciwdziała się działaniom na rzecz ochrony przyrody. Polska może być potęgą europejską jeśli chodzi o stan zachowania przyrody. Np: w Niemczech chroni się takie obszary, o których u nas nawet nie pomyślanoby np: PN Harcu i Wysokiego Harcu. O ochronę przyrody dbają takie kraje jak Kenia. Szkoda, że nie dostrzega się wartości przyrody polskiej i w tej kwestii idzie się w kierunku dziadostwa. Jeśli nie liczą się takie tereny jak Zakrzówek to kto pomyśli o ochronie np gleby?
Mam nadzieję, że inwestor na Zakrzówku wliczył dodatkowe koszty budowy wynikające z charakteru podłoża- ił, bo budynki nie powinny się chwiać jak biblioteka PATu i nie powinny być wysokie. Ciekawe czy architekci w ogóle zadbają o ich wygląd i dobrą kompozycje w krajobrazie, bo na ul sw. Jacka jest cała plejada różnego rodzaju domów, a osiedle wygląda masakrycznie.
Bardzo mi przykro, że na Zakrzówku buduje się wbrew ludziom i przyrodzie. Prezydent Majchrowski powinien liczyć się ze zdaniem mieszkańców, a jako profesor powinien mieć
świadomość wartości tego terenu.



Temat: Floty Commonwealthu - podległość Royal Navy?


Nazwa "Wielka Brytania" nie jest nazwą tradycyjną, tak jak "Wielkopolska" (Polonia Maior, a więc raczej "Polska Właściwa"). Jest nazwą sztuczną i należy ją rozumieć tak, jak rozumielibyśmy nazwy "Tysiącletnia Rzesza", "Polska od morza do morza". "Romania Mare"...
O ile jednak "Wielka Rumunia" wzbudza w nas uśmiech politowania, to "Wielka Brytania" jest w porządku. Nieprawdaż?


"British Empire" na język Polski można tłumaczyć dwojako "Imperium Brytyjskie", lub właśnie "Cesarstwo Brytyjskie".
Tymczasem nie ma to najmniejszego znaczenia, gdyż w uniwersalnym języku nauki "Imperium" oznacza władzę, władztwo, a "Imperator" - władcę... Tak jakoś się przez dwa tysiące lat uparło, że słowa te oznaczają władztwo uniwersalne i władcę uniwersalnego.
Jaka jest różnica?
Na czele państwa 'narodowego" (ograniczonego) z reguły stoi król.
Na czele państwa uniwersalnego (zrzeszającego różne religie i różne narody) stoi cesarz.


Gdyby do Egiptu weszli Włosi, (czy Niemcy), najprawdopodobniej społeczeństwo podzieliłoby się - Faruk stworzyłby egipski rząd na wychodźstwie, a jakiś młody oficer (Naser?) - rząd Egiptu Muzułmańsko-Socjalistycznego (tzn partii BAAS).
(Prezydent Naser był oficerem, był w opozycji antybrytyjskiej, był szefem Ruchu Wolnych Oficerów i kolaborował z państwami osi.)
Ot tyle.


Mniej więcej, choć niezupełnie dokładnie.
1) Ruch Wolnych Oficerów powstał w 1949 w wyniku frustracji w armii egipskiej po klęsce w pierwszej wojnie arabsko-izraelskiej. Owszem, podczas II wojny Naser jako bardzo młody oficer (ur. 1918, w 1939 był świeżo upieczonym podporucznikiem) sympatyzował z osią i miał jakieś kontakty z wywiadami państw osi, ale do Wolnych Oficerów jeszcze daleka droga.

2) Naseryzm i baasizm to dwie odrębne ideologie i ruchy polityczne.
Partia Baas reprezentuje nacjonalistyczny socjalizm arabski, została założona w Syrii przez chrześcijan i nie miała nic wspólnego z islamem, wprost przeciwnie - był to ruch na wskroś świecki, swego rodzaju patent Arabów-chrześcijan by udowodnić swoim ziomkom muzułmanom że nie są "prozachodnimi zdrajcami", a też "dobrymi Arabami". Oczywiście potem przyciągnął wielu muzułmanów, nawet było oich wiecej niż nie-muzułmanów, ale do dziś pozostaje to ideologia świecka. Dopiero Saddam Hussejn (dla którego zresztą szyld partii Baas był tylko szyldem) umieścił dewizę "Allach Akbar" na sztandarach. Natomiast w Syrii do dziś rządzi frakcja partii Baas zdominowana przez alawitów, którzy przez resztę muzułmanów są uważani za "czcicieli gwiazd".

Natomiast naseryzm to arabski ruch nacjonalistyczny z bardzo słabą domieszką idei socjalistycznych oraz z pewnymi odwołaniami do islamu. Nasser nie był żadnym fundamentalistą, ale co jakiś czas mówił że "trzeba być dobrym patriotą i dobrym muzułmaninem".

* * *
Wracając do Indii i ich marynarki wojennej, Indie były do 1947 bardzo specyficznym tworem, ni to kolonią, ni to państwem, ale nie były też formalnie dominium. Nie miały żadnej wewnętrznej autonomii jako całość, były konglomeratem terytoriów zarządzanych pośrednio i bezpośrednio przez Brytyjczyków, ale nie były też kolonią taką samą jak np. Nigeria czy Kenia. Czasami występowały jako podmiot prawa międzynarodowego, np. samodzielnie wypowiadały wojnę, były członkiem Ligi Narodów i ONZ, choć niepodległym państwem zostały dopiero w 1947.



Temat: Kim pan jest naprawde panie prezydencie Obama?
USA: wszystkie decyzje Obamy zostaną unieważnione?

Kolejna odsłona walki o ujawnienie certyfikatu urodzenia Baracka Obamy. Sąd w Kalifornii zajmie się teraz sprawą, którą założył Alan Keyes, polityk ubiegający się w 2008 roku o urząd prezydenta USA - informuje serwis worldnetdailyKROPKAcom
Keyes to były dyplomata, który w latach 1968-2008 należał do Partii Republikańskiej. Teraz reprezentuje konserwatywną Niepodległościową Partię Ameryki.

Wcześniej sąd odrzucił pozew Keyesa, który domagał się, by sędziowie jasno sprecyzowali, kto może ubiegać się o urząd prezydenta USA. Jak podkreśla, w obecnej sytuacji o urząd prezydenta może ubiegać się osoba, która nie spełnia wymogów nałożonych przez artykuł nr 2 amerykańskiej konstytucji.

Władze Kalifornii zezwoliły wystartować w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich osobie, która nie urodziła się w USA. Był to urodzony w Nikaragui Roger Calero, który, z powodu ograniczonych funduszy, wziął udział w wyborach prezydenckich tylko na terytorium Kalifornii. Choć jest to sprzeczne z amerykańską konstytucją, sąd w Kalifornii nie zabronił mu startu; na Callero swe głosy oddało około 5 tysięcy Amerykanów.

Sędzia Michael P. Kenny powiedział, że stanowy sekretarz stanu, który odpowiada za wybory, nie ma jednak obowiązku wymagać od kandydatów potwierdzenia zdolności prawnej do ubiegania się o urząd prezydencki (na terytorium pojedynczego stanu). Gary Kreep z organizacji United States Justice Foundation potwierdza, że sąd przyjął teraz jednak apelację Keyesa w tej sprawie.

Kreep stwierdził także, iż "Barack Obama w 2006 roku nawiązał związki z firmą prawną, która przypadkowo pracowała na rzecz znalezienia drogi prawnej, dzięki której można by ominąc postanowienia artykułu 2 konstytucji", która precyzuje, dokładnie, kto może ubiegać się o urząd prezydenta. Artykuł nr 2 stwierdza m.in., że prezydentem USA może być tylko osoba, która urodziła się na terytorium Stanów Zjednoczonych. Tymczasem wiele osób i organizacji obywatelskich twierdzi, że Obama urodził się w Kenii, skąd jako niemowlę, wraz z rodzicami przybył do USA.

- Wygląda na to, że to było działanie Obamy, które miało na celu uzyskanie prezydentury przy jednoczesnym uniknięciu wszystkich pytań dotyczących tego, czy spełnia on prawne wymogi do ubiegania się o urząd prezydenta – stwierdził Kreep.

Kreep powiedział także, iż decyzja sądu w Kalifornii otwiera de facto drogę do ubiegania się o urząd prezydenta osobie, która nie urodziła się w USA, a także zmarłej osobie.

Kreep przypomina, że Kalifornia ma długą historię usuwania z list wyborczych kandydatów, którzy jak się okazało, nie mieli prawa w ogóle się na na nich znaleźć – m.in. z powodu wieku czy pochodzenia. – Zrobimy wszystko, by ludzie dowiedzieli się prawdy – dodał.

- Jeśli Barack Obama nie spełnia wymogów prawnych do sprawowania urzędu prezydenta USA to również wszystkie akty prawne, które podpisują nie mają mocy prawnej – wylicza ze swej strony Alan Keyes. – W takim przypadku wszystkie jego decyzje musiałaby zostać unieważnione – dodał.

- W ostatnich dniach sądy odmawiają respektowania konstytucji. To oznacza, ze wyrządzają one szkodę nie tylko instytucji państwa, ale także suwerenności ludzi – podkreśla Keyes, twierdząc, że grożenie osobom, które chcą ujawnić prawdę na temat miejsca urodzenia obecnego prezydent USA, oznacza "bezwzględną determinację Obamy do zniszczenia każdego, kto poszukuje informacji, na temat który precyzuje konstytucja".

Portal Onet.pl poinformował, że Sąd Najwyższy i Departament Sprawiedliwości oświadczyły, że zajmą się sprawą kontrowersji dotyczących miejsca urodzenia Baracka Obamy.

Z kolei emerytowany oficer marynarki wojennej Walter Francis Fitzpatrick III, który od 20 lat prowadzi kampanię mającą na celu "ujawnienie kryminalnej aktywności w wojsku", oskarżył prezydenta USA o "zdradę". Nazwał go także "urodzonym za granicą wewnętrznym wrogiem Stanów Zjednoczonych

onetKROPKApl



Temat: z popołudniowej poczty...
Trzech facetów całe życie zbierało na wyjazd do Kenii. Byli tak
zdesperowani, że jedli suchy chleb popijając wodą. No i w końcu uzbierali
pieniądze i wyjechali.
Pewnego wieczoru jeden z nich mówi:
- Ej chłopaki, może napijemy się wódki?
Drugi mówi:
- Ok, super
A trzeci:
- Kur..., ja całe życie prawie nic nie jem, nie piję, tylko po to, żebyśmy
wyjechali! Zbieram na to, żebym mógł sobie pozwolić na zwiedzanie, na
wycieczki!!! A wy wydajecie kasę na wódkę??? Ja się na to nie piszę! I
obrażony poszedł spać.
W tej sytuacji poszli tylko we dwóch. Kupili 2 flaszki, nachlali się i
wrócili do domu.
Rano wstają, patrzą, a nie ma trzeciego! Wychodzą przed kwaterkę ....
Patrzą... a tam leży krokodyl - gruby, ogromny, piękny krokodyl z otwartą
paszczą!
Patrzą, a z tej paszczy wystaje głowa tego trzeciego. Stoją tacy całkowicie
najebani, patrzą i jeden mówi:
- Paaaattrz starrryyy, na wóóóódkę sęęępiłłł, a śpiwooorek toooo sobbbbie
Lacosty strzeeeeeelił

A teraz coś do śmiechu poważniejszego.

Ciekawe, czy kłamią:)

Maria Kłamczyńska

czyli próżność Pierwszej Damy

Z oficjalnej strony internetowej Lecha Kaczyńskiego: Dwa lata temu państwo
Maria (55 l.) i Lech Kaczyńscy (56 l.) zostali dziadkami.

Z encyklopedii internetowej Wikipedia: Maria Kaczyńska (z domu Mackiewicz) -
ur. w 1950, jest córką polskich repatriantów. Z wykształcenia i zawodu:
ekonomistka. Włada językiem angielskim, francuskim, hiszpańskim i rosyjskim.
Od 1978 żona Lecha Kaczyńskiego Prezydenta RP.

Z listu do redakcji "NIE": Jesteśmy grupą absolwentek, które w 1966 r.
ukończyły Wyższą Szkołę Ekonomiczną w Sopocie. Cieszyłyśmy się, kiedy w
listopadzie 2005 r. nasza koleżanka ze studiów została Panią Prezydentową.
Radość nasza zamieniła się w zakłopotanie, a potem złość, gdy w informacjach
prasowych i telewizyjnych zaczęły się ukazywać oficjalne informacje o Pani
Prezydentowej. Zwłaszcza informacje o jej wieku spowodowały, że trafiał nas
szlag. Pani Prezydentowa, obecnie Maria Kaczyńska, z panieńskiego nazwiska
Mackiewicz, kończyła z nami studia w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Sopocie w
1966 r. Studia trwały dziewięć semestrów, czyli zaczynałyśmy je w 1961 r.
Oficjalne informacje o Pani Prezydentowej mówią, że jest młodsza o rok od
swojego małżonka, [a więc] musiałaby się urodzić w roku 1950. Z prostych
obliczeń wynikałoby, że na studia dostała się w 1961 r. mając 11 lat, a
skończyła je w roku 1966 mając lat 16. Musiałaby być głośnym geniuszem, a
zapewniamy, że tak nie było. Marysia już wcześniej gdzieś studiowała, była
więc prawdopodobnie troszkę starsza niż my. Obecnie jej koleżanki z okresu
studiów mają 62-63 lata. Wniosek z tego wywodu jest jeden: Pani Prezydentowa
Maria Kaczyńska jest od swojego małżonka starsza przynajmniej o sześć lat, a
nie - jak donoszą media - o rok młodsza. My, jej koleżanki ze studiów,
uważamy, że nie należy wstydzić się swojego wieku, a przede wszystkim nie
należy kłamać w nawet tak - wydawałoby się - drobnej sprawie.

Uniwersytet Gdański powstał, co sprawdziliśmy w archiwum uczelni, w roku
1968 z połączenia Wyższej Szkoły Ekonomicznej z Wyższą Szkołą Pedagogiczną.
Marysia Mackiewicz, obecnie Pani Prezydentowa Maria Kaczyńska, rzeczywiście
studiowała w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Sopocie na handlu zagranicznym w
latach 1961-1966. Nie poszła na studia w wieku 11 lat, tylko normalnie -
jako 18-latka. Urodziła się w roku 1943 i jest starsza od męża Lecha
Kaczyńskiego, Prezydenta RP, o 6 lat! Gdy się pobierali w roku 1978, Maria
miała 35 lat, a Lech - 29. Dziś Pani Prezydentowa ma 63 lata, a Pan
Prezydent - 57.

Wyciąganie damie metryki jest oczywiście nieeleganckie. Ale nie tzw.
Pierwszej Damie, która, jak wyjaśniono Jolancie Kwaśniewskiej przed komisją
sejmową - musi być całkowicie przejrzysta. 11 lat temu Kaczyńscy podnosili
wrzawę, kiedy to prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego złapano na kłamstwie o
jego magisterium. Jego następca uprawia podobne kłamstewka. W większą niż
Kwaśniewskiego uczciwość Lecha Kaczyńskiego wierzy aż 55 proc. ludzi (sondaż
PBS 4-5 lutego br.). Aż tylu jest naiwnych.

www.nie.com.pl/art6964.htm

Pozdrawiam
Darek





Temat: [30-01-2009] Strategiczny zwrot Iranu
Teheran jest gotów na współpracę z nowym prezydentem Stanów Zjednoczonych Barackiem Obamą, w celu nawiązania lepszych stosunków z Waszyngtonem, oświadczył minister spraw zagranicznych Iranu Manuszehr Mottaki podczas panelu prowadzonego przez CNN na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos.
Wypowiadając się w trakcie debaty na temat wyzwań w polityce zagranicznej jakie stoją przed nowym prezydentem USA, Mottaki stwierdził, że Amerykanie już wystarczająco dużo powiedzieli.

- Nadszedł czas by wreszcie zaczęli słuchać. Uważam, że nowy prezydent Stanów Zjednoczonych potrzebuje trochę więcej czasu, by móc wyraźnie określić swoje stanowisko i cele jakie chce osiągnąć. Wierzę, że Stany Zjednoczone dostrzegą wreszcie dlaczego muszą zmienić swe nastawienie i swoją politykę. Chodzi o kwestie strategiczne, a nie działania taktyczne. USA muszą zmienić stanowisko, ponieważ zmiany na świecie są coraz większe. Nowe zasady współpracy muszą być dostosowane do rzeczywistości. Prezydent Obama ma w sobie odwagę, i musi jasno określić z którymi aspektami polityki zagranicznej poprzedniej administracji prezydenta Busha się nie zgadza - mówił Mottaki.

Podczas wcześniejszej sesji pięciodniowego Forum Ekonomicznego, które zgromadziło przywódców politycznych i czołowych ludzi biznesu z całego świata, Mottaki podkreślał, że jeśli Stany Zjednoczone zmienią swoją bliskowschodnią politykę to mogą liczyć na „współpracę i kreatywne podejście do nowych propozycji także ze strony Iranu”. Podczas panelu dyskusyjnego, który poprowadziła Christiane Amanpour z CNN, poza Mottakim, w kwestiach międzynarodowej polityki wypowiadali się także prezydent Kenii Raul Odinga, ministrowie z Francji, Iraku i Afganistanu, oraz laureat pokojowej nagrody Nobla i szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Mohamed el Baradei.

Uczestnicy dyskusji apelowali do prezydenta Obamy by skupił swe wysiłki na sytuacji na Bliskim Wschodzie, wojnie w Afganistanie, kryzysie humanitarnym w Zimbabwe, a także walce z rozprzestrzenianiem broni jądrowej. Odinga podkreślił, że wybór Obamy, w którego żyłach płynie kenijska krew, na prezydenta USA, dał światu nową nadzieję. - Kenijczycy, podobnie jak mieszkańcy innych państw świata, żyli kampanią prezydencką w USA, i wyborem Baracka Obamy - mówił Odinga apelując do nowego amerykańskiego prezydenta o współpracę z „postępowymi przywódcami Afryki”. - Należę do tych, którzy wierzą, że Afryka zasługuje na więcej. Z powodu nieudolnych przywódców, Afryka nie zajęła miejsca w świecie na jakie zasługuje - podkreślał prezydent Kenii.

Z kolei francuski minister spraw zagranicznych Bernard Kouchner odrzucił oskarżenia jakoby we Francji przeważały antyamerykańskie nastroje podkreślając: Nigdy nie byliśmy przeciwko Ameryce. Nie podobają nam się jedynie niektóre aspekty amerykańskiej polityki. To wszystko. Kouchner mówił, że Europa gotowa jest na budowanie nowego partnerstwa ze Stanami Zjednoczonymi, by wspólnie rozwiązywać globalne problemy. Określił prezydenta Obamę mianem "człowieka z zasadami", który ma "otwarte serce i umysł".

Minister obrony Afganistanu Abdul Rahim Wardak zaapelował do prezydenta Obamy, by trwający w Afganistanie konflikt stał się "główną areną światowej walki z terroryzmem", zaznaczając jednocześnie, że konieczne jest wsparcie operacji wojskowej inwestycjami w infrastrukturę i gospodarczy rozwój Afganistanu. Wardak zwrócił uwagę, że Afgańczycy, którzy pomogli w zakończeniu Zimnej Wojny, przeciwstawiając się sowieckiej inwazji w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku i „rozwiewając mit niezwyciężonej Armii Czerwonej”, nadal cierpią z powodu nędzy i niedoli.

- Potrzebujemy wsparcia, to zagwarantowanie naszemu narodowi lepszego życia, a nie operacje zbrojne, będą ostatecznym wyznacznikiem zwycięstwa. Świat to globalna wioska, i błędem było pozwolenie by Afganistan stał się upadłym państwem, na terytorium którego terroryści mogą się bezkarnie ukrywać, planować i przeprowadzać ataki - dodał Wardak.

W czasie debaty sporo mówiono także o sytuacji w Zimbabwe. Apelując o zmianę reżimu w tym kraju prezydent Kenii stwierdził, że przywódcy państw kontynentu zawiedli mieszkańców Zimbabwe, borykających się ze skrajnym ubóstwem, epidemiami, i walką o władzę między prezydentem Robertem Mugabe a opozycyjnym Ruchem na Rzecz Demokratycznych Zmian. - Afrykańscy przywódcy nie mieli dość odwagi by wprost powiedzieć Mugabe, że najwyższy czas by podał się do dymisji - mówiono. Jednak zdaniem szefa francuskiej dyplomacji, i tak nie przyniosłoby to oczekiwanych rezultatów. - Mugabe nie jest gotów by odejść ze stanowiska. Doskonale się trzyma. Interwencja w Zimbabwe jest potrzebna – ale nie interwencja wojskowa, lecz humanitarna - podkreślono.

Dyrektor Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Mohamed el Baradei, zaapelował z kolei do prezydenta Obamy o podjęcie kroków w kierunku wiążącej deklaracji w kwestii zdelegalizowania broni nuklearnej, podkreślając, że dzięki temu świat stałby się "bezpieczniejszy, normalniejszy i bardziej ludzki". - Czy faktycznie jest sens by na świecie było aż dwadzieścia siedem tysięcy głowic jądrowych? Czy jest sens by Rosja i Stany Zjednoczone nadal miały wycelowane w siebie nawzajem pociski nuklearne? - pytał retorycznie el Baradei. Stwierdził też, że nowa administracja w Waszyngtonie powinna zainicjować dialog na temat obecnych międzynarodowych problemów, dodając, że "ani odrobinę nie wierzył w powodzenie" dotychczasowych wysiłków mających na celu izolację Iranu.

- Za każdym razem gdy podejmowane są próby odizolowania jakiegoś państwa, to sytuacja ulega znacznemu pogorszeniu. Bez względu na to jakie ma się nastawienie do swego wroga, należy z nim rozmawiać - uważa szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. El Baradei jednocześnie zaapelował do Iranu o współpracę z inspektorami Agencji w kwestii kontrowersyjnego irańskiego programu nuklearnego, który, jak zapewnia Teheran, ma służyć wyłącznie pokojowym i cywilnym celom.

Minister spraw zagranicznych Iraku Hoshyar Zebari powiedział natomiast, że Bagdad z zadowoleniem przyjął nowy kierunek obrany przez Waszyngton. - Wszyscy cieszymy się z pozytywnych sygnałów jakie docierają do nas w kwestii Iraku i Palestyny - powiedział Zebari, dodając, że jeśli chodzi o Iran, to jest on "zarówno sąsiadem jak i przyjacielem" Iraku. Zebari podkreślił, że o terminie wycofania wojsk USA z Iraku zdecydują wspólnie dowódcy amerykańskich wojsk i iracki rząd. Jego zdaniem sytuacja w Iraku powinna się ustabilizować, i ulec znaczącej poprawie w ciągu kilku najbliższych miesięcy. - W tym roku w Iraku odbędą się wolne i demokratyczne wybory, i mam nadzieję, że pod koniec roku, sytuacja w naszym kraju będzie wyglądała zupełnie inaczej - powiedział.

Debata, nagrana podczas Światowego Forum Ekonomicznego, będzie jutro transmitowana przez CNN International.

Tłumaczenie: Onet.pl



Temat: Alex Jones - Obama - Wielkie Oszustwo
autorzy tego filmu, odwołali się do faktów, za które odpowiada Bush (i jego bandycki klan), co gorsza przypisali Obamie winy, które nie mogą być jego - choćby z racji tego, że jeszcze przed paroma miesiącami jego wpływy zamykały się na Chicago, a tu nagle ktoś robi z niego mega zmorę na skalę globu... gruba i niesmaczna przesada;
niewątpliwie obecny "kryzys", to wynik machlojek światowej finansjery, ale uważnie obserwując karierę Obamy, słuchając tego CO i JAK mówi, nie mogę dac wiary w populistyczne i naciągane materiały, jak ten tu przez Ciebie zaprezentowany, sorry ale tylko się zastanów... nie bierz wszystkiego bezkrytycznie...
nie było jeszcze takiego przypadku aby człowiek, który jest ucieleśnieniem cnót społecznika-idealisty mógł być zarazem globalnym monstrum - na pewno nie jest nim Barack Obama. To tak jakby Doktora Martin`a Luther`a King`a obwiniać o to że był rasistą... nonsens.

Barack Hussein Obama urodził się 4 sierpnia 1961 r. na Hawajach, jako syn Ann Dunham - białej Amerykanki z Kasnas, której ojciec przeszedł pół Europy z armią Pattona w czasie II wojny światowej, i Baracka Obamy seniora - czarnoskórego studenta z Kenii, którego ojciec był służącym u brytyjskich władz kolonialnych.
Ann i Barack poznali się na kursie języka rosyjskiego na Uniwersytecie Hawajskim. Wkrótce po przyjściu na świat ich syna, Obama senior zostawił rodzinę i wyjechał kontynuować studia na Harvardzie. Mógł wprawdzie wybrać Uniwersytet Nowojorski, który oferował mu pełne stypendium, dzięki czemu miałby przy sobie rodzinę, ale ambitny student z Kenii chciał zdobyć jak najlepsze wykształcenie - nawet za cenę rozpadu rodziny.

"Ojciec był dla mnie czystym mitem" - napisze później Barack junior w książce "Odziedziczone marzenia". Zarówno matka, jak i dziadkowie - (zwłaszcza zmarła 3 listopada tego roku babcia - Madelyn) - utrwalali w jego świadomości obraz ojca jako człowieka mądrego i uczciwego, gotowego dla poświęcenia własnego dobra (czyli rozstania z Ann i małym Barackiem) dla dobra swojego kraju - Kenii. Jak przesadzony był to obraz, Barack junior przekona się gdy za kilka lat ojciec przyjedzie do USA na rehabilitację po wypadku.

Tymczasem jednak Ann Dunham poznała innego studenta z zagranicy - Indonezyjczyka Lolo Soetero - i razem z synem podąża do ojczyzny drugiego męża. Tam Barack najpierw uczęszcza do szkoły katolickiej, a później - do szkoły publicznej, co media nagłośniły jako naukę w "szkole koranicznej".

Wkrótce jednak Barack powrócił do USA, by ukończyć szkołę na Hawajach. Po rozwodzie z drugim mężem, z Indonezji wróciła też jego matka i młodsza siostra - Mya. Barack Obama studiował najpierw w Occidental College w Los Angeles, a później - w nowojorskiej Columbii. To właśnie wtedy miał - co opisuje w książce - rozpaczliwie poszukiwać swojej "czarnej" tożsamości. Wtedy też po raz pierwszy skosztował narkotyków.

Po studiach przez krótki czas pracował w korporacji finansowej w Nowym Jorku. Chcąc dać jednak ujście swojej naturze społecznika, przeprowadził się do Chicago, gdzie rozpoczął inną karierę - pracownika socjalnego. Zajmował się organizowaniem ruchu obywatelskiego w biednych dzielnicach Chicago, zamieszkiwanych głównie przez Afroamerykanów. Obama zrozumiał też, że aby móc w pełni pomagać tym ludziom, powinien skończyć studia prawnicze. Wybrał Harvard - po części ze względu na ojca.

W ostatni weekend przed wyjazdem do Bostonu, Obama poszedł na nabożeństwo do kościoła Świętej Trójcy. Wysłuchał wtedy kazania pastora Jeremiaha Wrighta pt. "Zuchwałość nadziei". Tak rozpoczęła się wieloletnia przyjaźń z kontrowersyjnym duchownym, a tytuł wygłoszonej wtedy homilii stał się tytułem drugiej książki Obamy.

Podczas studiów na Harvardzie, Barack Obama objął prestiżowe stanowisko redaktora "Harvard Law Review". Ponieważ był pierwszym Afroamerykaninem, który wspiął się tak wysoko, na Obamę po raz pierwszy wtedy zwróciła uwagę ogólnokrajowa prasa. W tamtym czasie także zaproponowano mu napisanie autobiografii - co uczynił dopiero po zakończeniu edukacji.

Dzięki studiom prawniczym, Barack poznał swoją przyszłą żonę - Michelle Robinson. Ambitna absolwentka Harvardu była jego przełożoną podczas letnich praktyk w chicagowskiej kancelarii.

Z dyplomem w kieszeni, Obama wrócił do Chicago i znowu rozpoczął pracę w organizacjach obywatelskich. Wykładał też prawo konstytucyjne na stanowym uniwersytecie.
Zaangażowanie w działalność społeczną skłoniło młodego prawnika o ubieganie się o mandat w stanowym senacie.

Praca w stanowej legislaturze, zdominowanej przez opozycyjną Partię Republikańską, z czasem stała się dla Obamy frustrująca. Nie mógł przeforsować większości swoich projektów. Postanowił więc ubiegać się o miejsce w Izbie Reprezentantów. Tutaj jednak szczęście opuściło Obamę. Chciał nawet porzucić politykę, ale na duchu podtrzymała go żona. Jednak gdy w 2004 roku chciał próbować jeszcze raz i startować w wyborach do Senatu, Michelle była sceptyczna. Obama jednak wybory wygrał i został trzecim Afroamerykaninem w izbie wyższej Kongresu. Rozpoczął pracę w komitecie spraw zagranicznych.

Przełomem w życiu Baracka Obamy stał się dzień 27 lipca 2004 - gdy podczas partyjnej konwencji Demokratów, mającej zatwierdzić Johna Kerry'ego jako kandydata na prezydenta, wygłosił porywającą mowę, ze sławnym cytatem: "Nie ma Ameryki białej i czarnej. Są Stany Zjednoczone".

Od tej pory sprawy potoczyły się błyskawicznie. Barack Obama - charyzmatyczny, utalentowany mówca, zyskał poparcie w partyjnych strukturach (zwłaszcza spośród tych Demokratów, którzy niekoniecznie przepadali za Hillary Clinton), a po "brzydkiej" przegranej Kerry'ego z Bushem, powoli zdobywał także poparcie wśród wyborców.

Dzięki Internetowi i datkom on-line jego kampania nie została zmiażdżona przez machinę wyborczą Clintonów, a sam Barack Obama właśnie dzięki sieci stał się gwiazdą popkultury.

Czy dzięki Internetowi wygrał tegoroczne wybory? W znacznej mierze tak - jego hasło "zmiany" obudziło w Amerykanach nadzieję i razem z Barackiem Obamą chcą budować Stany Zjednoczone 2.0.
źródło: http://www.psz.pl/tekst-14615/Prezydent-Obama-zyciorys



Temat: Na świece sadzą, w Polsce tną
[b]Lasy obecnie pokrywają prawie 38 proc. obszaru lądowego państw Unii, i rozszerzają swój zasięg. Ogólnie między rokiem 2000 a 2005 powierzchnia unijnych obszarów leśnych zwiększyła się o około 2,3 miliona hektarów. Udział lasów jest jednak bardzo zróżnicowany w poszczególnych krajach: od 73,9 proc. ogólnej powierzchni lądowej w Finlandii do 9,7 proc. w przypadku Irlandii.

W ciągu roku jedno drzewo pochłania przeciętnie 12 kilogramów dwutlenku węgla i wytwarza taką ilość tlenu, która wystarczyłaby dla 12 osób. Drzewa znajdujące się na powierzchni l ha lasu mogą zaabsorbować 6 ton dwutlenku węgla rocznie. Ponaddźwiękowy samolot podczas lotu na dalsze odległości emituje prawie 4 tony dwutlenku węgla.[/b]

Mija rok od czasu, kiedy podczas międzynarodowej konferencji klimatycznej w Nairobi, stolicy Kenii laureatka Pokojowej Nagrody Nobla z 2004 r Wangari Maathai wraz z ekspertami z Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody zainaugurowała Kampanię na rzecz Miliarda Drzew. Wangari Maathai w 1977 założyła w Kenii kobiecy Ruch Zielonego Pasa, który z czasem rozprzestrzenił się na inne państwa afrykańskie. W "Zielonym Pasie" zasadzono ponad 30 mln drzew. Jednocześnie "Zielony Pas" stanowił próbę przeciwdziałania postępującemu pustynnieniu kontynentu. W 2003 roku Wangari Maathai założyła Partię Zielonych Kenii. Wangari Maathai sprzeciwia się wykupywaniu lasów przez osoby prywatne. Aktualnie sprawuje w kenijskim rządzie funkcję sekretarza stanu do spraw środowiska i zasobów naturalnych). Pomysł zasadzenia miliarda drzew podsunął prof. Maathaijeden ze słuchaczy jej wykładów. Powiedział, że wobec szybko postępujących zmian klimatycznych trzeba również podjąć szybkie działania, a potrzeby na świecie są znacznie większe niż ten miliard.
10 października został w Polsce ogłoszony Dniem Drzewa.
Dzień drzewa wymyślił w 1872 roku w USA znawca i miłośnik przyrody Juliusz Morton, powiedział: "inne święta służą jedynie przypomnieniu, dzień drzewa wskazuje zaś na przyszłość". Tylko w 1872 roku w odpowiedzi na jego inicjatywę posadzono w USA ponad milion drzew. Europa podchwyciła tę ideę w 1951 roku. FAO (Organizacja ds. Wyżywienia i 'Rolnictwa ONZ) postanowiła, że we wszystkich krajach członkowskich obchodzony będzie każdego roku Światowy Dzień Drzewa. [b]Od kilku lat 10 października Dzień Drzewa obchodzony jest również w Polsce.[/b] W tym dniu organizacje ekologiczne, szkoły i nadleśnictwa prowadzą akcję sadzenia drzew, której towarzyszy program edukacji ekologicznej.
20 października obchodzimy środkowoeuropejski Dzień Drzewa. W tym dniu będziemy sadzić drzewa wspólnie z Czechami i Słowakami.
Tyle idea. Z praktyką jest u nas znacznie gorzej. Nowo sadzonych drzew prawie nie widać, natomiast wycinanych są codziennie tysiące! [b]Eksterminacja drzew następuje pod byle pozorem: już to te rosnące wzdłuż dróg stanowią zagrożenie dla kierowców, już to komuś przesłaniają reklamę[/b] (wycinanie i przycinanie drzew w Warszawie, by uwidocznić billboardy stało się ostatnio nagminne). Wygląda na to, że wszystkich ogarnął jakiś szał wycinki, a niektórym sprawia to prawdziwą radość.
Ratujmy kasztanowce! Nawołuje Liga Ochrony Przyrody od lat. Ratujcie kasztanowce! zachęca Fundacja "Nasza Ziemia". Patronat nad akcją ratowania tych drzew przed inwazją szrotówka kasztanowcowiaczka objął prezydent Lech Kaczyński, a kasztanowców wciąż ubywa. [b]Wśród naukowców trwa spór jaka forma ratowania kasztanowców jest najskuteczniejsza i dla nich najlepsza, tymczasem okazuje się, że najłatwiej potraktować je siekierą.[/b] Przynajmniej według informacji Katarzyny Wójtowicz w Gazecie Stołecznej (dodatek do GW) z 20 sierpnia [b]taki zamiar mają władze warszawskiej dzielnicy Żoliborz w odniesieniu do kasztanowców przy ul. Potockiej.[/b] "Przyroda Polska" przy swoim ograniczonym nakładzie nie dociera do milionów użytkowników ogrodów, do zarządców parków, osób decydujących o stanie dróg, czy spółdzielni mieszkaniowych. Medialne dyskusje czy szczepić kasztanowce, czy nie, wśród laików czynią zamęt i zainteresowani najczęściej dochodzą do wniosku, że lepiej nie, bo przecież: "niektórzy mówią, że szczepić się nie powinno", a w dodatku to kosztuje...
Kto by zresztą przejmował się losem kasztanowców, skoro pod topór idzie cała masa innych drzew? Redakcja "Przyrody" znajduje się w Warszawie i [b]na co dzień mamy okazję obserwować, na czym w tym mieście polega "pielęgnacja zieleni". W każdym razie nie na tym, na czym polega ona w cywilizowanych i kulturalnych stolicach innych państw.[/b]
Otóż gdzie indziej drzewom na wiosnę przycina się zeschłe (!) gałązki, podsypuje Się je świeżą ziemią, kiedy trzeba podlewa, a przede wszystkim nie zabetonowuje wokół pnia, miejscach wyciętych sadzi się nowe, a następnie naprawdę o nie dba. W Warszawie "pielęgnacja zieleni" polega na ... wycinaniu drzew. "Zielony Żoliborz" pospiesznie przestaje być zielony, a jedna z pryncypalnych na nim uli - biegnąca od Powązek do Wisły - Al. Krasińskiego niebawem zostanie zupełnie pozbawiona zieleni. Aleja była aleją głównie z tego powodu, że dwie nitki jezdni dzielił szeroki pas zieleni, na którym rosły prawdziwie szlachetne drzewa. Drzew zostały nędzne resztki, a i tak mają zostać wycięte całkowicie. [b]W Warszawie z ochroną zieleni jest fatalnie, ale w innych polskich miastach znacznie gorzej. Pozbawianie drzew koron to proceder wciąż nagminny, ni, ustaje też wycinka drzew wzdłuż dróg[/b] i chociaż z tego powodu największego rozgłosu nabrały mazurskie ale je, mordowanie drzew to nie tylko mazurska specjalność. Topola uchodzi za "chwast drzewny". Eksterminację topól uzasadnia się tym, że mają słaby system korzeniowym, są drzewami krótko żyjącymi, a u schyłku swego krótkiego życia próchnieją i mogą być zagrożeniem dla parkujących pod nimi samochodów, przechodniów etc. Zresztą każde barbarzyństwo wobec drzew uzasadnia się zagrożeniem ... Podobno przed wycinaniem topól "fachowcy" mają się na ten temat wypowiadać. Ciekawe, co to za fachowcy? Czy są to pracownicy firm, które następnie zabierają się za wycinkę?
Na wołowej skórze nie dałoby się zapisać wszystkich informacji o niepotrzebnie wycinanych drzewach, które napływają do naszej redakcji; nie starczyłoby całego numeru "Przyrody", żeby odnotować te przypadki, które, sami zaobserwowaliśmy. [b]Wygląda na to, że w całej Europie Polska najgorzej obchodzi się ze swoimi drzewami. Czy zatem mamy prawo świętować Dzień Drzewa?[/b]

Gazeta Przyroda Polska, Nr 10 październik 2007, Anna Grelewska
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 1 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 33 wypowiedzi • 1, 2