Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: prepisy na potrawy





Temat: Żydowski Nowy Rok 5763!
miriamfirst napisała:

> Z okazji zbliżającego się Nowego

Warte przypomnienia, co Miriam pisała rok temu:

Re: wkrótce nowy rok 5762______________________jom szeni
Autor: Gość: Miriam IP: *.lodz.cvx.ppp.tpnet.pl
Data: 03-09-2001 20:37 + odpowiedz na list

Kochani! Zostało nam kilkanaście dni do Nowego Roku, do Rosz Haszana.
Pomyślałam
sobie, że przy tej okazji, podeślę Wam trochę dobrych przepisów kulinarnych, na
nowy rok właśnie. Przygotowują się te przepisy. 17 września rozpoczynamy 5762
rok.
Ten moment, jak i w innych religiach i tradycjach, jest momentem bardzo
istotnym,
bo odczuwa się wówczas potrzebę takiego "rozejrzenia się wokoło" W jakim
momencie
swego życia jesteśmy, czy chcemy tu być, gdzie jesteśmy ect.
Ciekawe jest, że w Torze nie wystepuje określenie rosz-ha-szana (głowa roku
dosł
tłum.) To połączenie wyrazów spotykamy w Ezechielu tylko raz, i oznacza
ono "początek roku", o czym świadczą następujące po nim słowa " w dziewiątym
miesiącu". Świeto pierwszego dnia miesiąca tiszri nazywa się "dniem trąbienia i
trąb"(IV Mojżesz 29.1) Tak, że nowy rok kojarzy się zawsze z dźwiękiem - który
nie ma nic wspólnego z hałasliwością. Dźwięk ten wydaje szofar - specjalny róg,
na którym trzeba się znać bardzo dobrze aby określone ścisle dźwieki zeń
wydobyć.
Szofar to prosty instrument - róg barana na przykład. szofar znany jest już z
dawna - służył do zwoływania zgromadzeń, na pustyni dawał hasło do marszu albo
obwieszczał alarm w obliczu nadchodzącego niebezpieczeństwa. Rozbrzmiewał w
czasie objawienia na Synaju, obwieszczał rok jubileuszowy, natomiast Izajasz
pisze o Wielkiej Trąbie, w którą zatrabi na Wielkie Zgromadzenie.
Żydowski Nowy Rok to czas rachunku z samym sobą - bilans naszego życia z punktu
widzenia obowiązków moralnych, także liturgicznych, i modlitwa w intencji
przyszłości. czas przed Nowy Rokiem to czas przypomnienia wielkiego o naszych
przewinieniach - i ogólnie kwestiach złych w naszym życiu! I przygotowania do
Dnia Pojednania.
Włąśnie dźwięku szofaru przywodzić ma na myśl to wszystko, o czym napisałam
powyżej. tradycja wiąże baranie rogi przede wszystkim z barankiem, którego
zabił
Abraham na ołtarzu, na którym - gdyby Bóg rzeczywiście odeń tego zażądał,
zabiłby
swego syna. To jest bardzo tajemne miejsce w Torze, ta historia Abrahama. Kiedy
obudzi się więc w nas swiadomość grzechu, wystepku, i sumienie powie nam iż nie
możemy rościć sobie prawa do zasług - wówczas patrzymy , odwracamy wzrok na
praojców naszych - Abrahama - i ośmielamy się powiedzieć, że przecież może
jednak
jest coś w tym, że zostaliśmy jakby przeprowadzeni poprzez dzieje i jeszcze
istniejemy!
Majmonides pisał "Przebudźcie się wy, którzy pogrążeni jesteście w drzemce, i
wy,
którzy śpicie snem głębokim!"
O przepisach i obchodzeniu święta w domu napiszę następnym razem
W synagodze po modlitwach pierwsze, co sie je to jabłko i chałkę - maczane w
miodzie, żeby rok był słodki - żadnych kwasnych potraw i twardych. Je się rybę
w
imbirze i dobrze zjeść głowę (niestety) bo to szczęście przynosi, że oto
będziemy "głową naszych działań". No i żadnych twardych orzechów - bo rok
będzie "twardy" Pozdrawiam Miriam





Temat: A może jakieś info o Yarisie - część 3
Gość portalu: Metody napisał(a):

> No dobra,
> NO WIĘC W DRODZE WYJĄTKU PODAM NA FORUM AUTO-MOTO PRZEPIS NA NAJLEPSZĄ
POTRAWĘ
> DLA ZMOTORYZOWANYCH, SMACZNĄ, POŻYWNĄ I POPRAWIAJĄCĄ KONCENTRACJĘ ZA
KIEROWNICĄ
> .
> (Admin przeczytał ?? To dalej już niech nie czyta)
>
> No więc wsiadamy w Yarisa (ew. Corollę) i jedziemy do sklepu po:
> 1) polędwiczki wieprzowe;
> 2) miód pitny;
> 3) ostrą musztardę (nie jestem pewien, ale chyba nazywa się dijon);
> W ich przywiezieniu może pomóc oryginalna siatka do bagażnika Yarisa w cenie
> 125 zł brutto.
> Następnie wyjmujemy składniki i przyrządzamy zaprawę - proporcje: 2 łyżki
> musztardy i 1 łyżka miodu pitnego, w ilości: jednej niewielkiej miseczki. Ową
> substancją nacieramy następnie polędwiczki i zostawiamy na jakieś 0,5 godz.
> (Uwaga: polędwice zostawiamy w całości - nie kroimy, nie tłuczemy, ani nie
> gnieciemy). Następnie polędwiczki lekko podsmażamy (parę minut) na patelni.
> Potem dolewamy substancję, którą wcześniej użyliśmy do nacierania i dodajemy
> miodu pitnego, tak aby mięso sobie w tym pływało (może lekko wystawać ponad
> powierzchnię). Uwaga - naeży sobie zostawić trochę miodu na zapojkę.
> Polędwice dusimy kilkadziesiąt minut, następnie wyjmujemy, a do substancji, w
> której się dusiło mięso dolewamy śmietany i robimy sos. Dla smaku możemy
dodać
> więcej musztardy. Następnie zajadamy (z sosem oczywiście).
> A potem wsiadamy w Yarisa (ew. Corollę) i jedziemy do sklepu.... (i ciąg
dalszy
>
> już znacie).
> Uwaga - przepis starałem się zapamiętac po kilku piwach i mogłem coś
pokręcić.
> Jednak podstawową zasadą jest - wszystko robić według smaku.
> Wersja dla przebywających w UK - zamiast miodu można użyć Scotch Whisky
> Liqueur ;-)))))
>
> A teraz konkrety:
> słuchajcie jak mocno skręcę w moim Yarisie koła na maksa, a następnie ruszę
> (podczas jazdy tego efektu nie ma albo go nie słychać) to słyszę lekkie
> pojedyncze drapnięcie. Drapnięcie jest wyraźniejsze (również przy skręconych
> kołach) jak zjeżdżam z jakiegoś wzniesienia. Co to może być ?
> No i zaczął mi skrzypieć fotel kierowcy (może za bardzo się rozpycham, choć
do
> grubych na pewno nie należę).
>
> Pozdrawiam.
> Metody.
>
> Ps> Słoniu, chyba nie zabijesz mnie za to, że zdradziłem Twoją tajemnicę ?
Metody to jest bombowa sprawa. A co do siatki, to w Corolli jest w
standardzie,he,he,he. Az czlowiek juz by chcial do domu i do kuchni. Tzn do
domu i tak chce, ale teraz bede mial motywacje jesscze silniejsza. A moja luba
to moze wreszcie stwierdzi, ze jakis pozytek jest z tego forum,he,he,he.
Czy Anglicy lubia Jankesow, to trudno powiedziec, szczegolnie komus kto
oryginalnym jankesem nie jest. Najsmieszniejsze jest to , ze mimo, ze mimo
pracy w UK to tak naprawde nie mam za wiele stycznosci z tymi Anglikami. Bo,
tutaj to jest tak , ze w tej firmie w ktorej pracuje, to najczesciej mozna
spotkac takie nacje jak Irlandczykow(tych jest najwiecej po Amerykanach),
Szkotow, troche Francuzow, Hiszpanow, kilku Polakow. Za to Angole sie jakos nie
kwapia do wiecznej tulaczki, przynajmniej Ci na poziomie inzynierow. Kwestia
pewnie tez jeszcze lezy w tym , ze nie musza sie tluc po swiecie, bo u siebie
maja rowne pieniadze, albo lepsze. Tych kilku Anglikow co spotkalem to byli
sympatyczni goscie, ale generalnie sa dosc hermetyczni.
Ale chcialbym wrocic jesscze do kwestii urody. W Polsce sa przecietnie
najladniejsze dziewczyny w Europie. Jako, ze podrozuje duzo, moge to stwierdzic
autorytatywnie. Wszydzie sie trafiaja piekne dziewczyny, ale u nas jest ich
najwiecej, w zwiazku z czym przecietna Polka jest ladniejsza niz przecietna
innoEuropejka,Howgh. A poznanianki sa niewatpliwie w czolowce urodziwych
dzieczat w Polsce.Uff chyba sie udalo nie urazic zadnej z pieknych pan na
forum, 3 minuty myslalem nad tym sformulowaniem.
Metody- Problem techniczny. To tylko jest "rough guess" z mojej strony. Bysc
moze to stukaja przeguby kulowe na koncach polosi. Kiedys mielismy Citroena i
akie byly wlasnie objawy jak te przeguby siadaly. Wtedy to trzeba bylo
wymieniac cale polosie, bo to paskudztwo bylo nierozbieralne. Zajrzyj do
serwisu.
Za duzo tych postow miedzy moim jednym zagladnieciem a drugim. Ludzie kochani,
czy wy nie macie co robic, tylko psuc oczy przed tym pudelkiem? zartuje, ale
ten watek naprawde pedzi do przodu.
Pozdrawiam
Jankes





Temat: SŁOWA...
c.d.....Na kartce było napisane.....
Na kartce było napisane ołówkiem jedno zdanie:

„Wyrób sobie nawyk podśpiewywania przy gotowaniu rosołu, a twoja
zupa nabierze pogody ducha i blask rozjaśni jej złote oka i oblicza
tych którzy ją jedzą.”

- To wystarczy rabi?
- Powinno. Ale na wszelki wypadek odwróć kartkę.

Po drugiej stronie widniało:

„Przyjmij też zwyczaj tańczenia dookoła pieca na którym stoi garnek.
Taniec rozprasza przygnębienie i wypędza troski z rosołu.”

- Dziękuję. To znacznie więcej niż przepis na zupę.
- Nie interpretuj tego aż tak głęboko alegorycznie. To proste
prawdy. Radość przy gotowaniu nie jest czymś przygodnym i
bezwartościowym. Jest podstawowym składnikiem każdej potrawy. Jest
najważniejszą przyprawą. Dzięki niej, każdy kto zje twój rosół, nie
tylko naje się, nie tylko poczuje wspaniały smak, ale nakarmi
również duszę i swojego Anioła. Radość jest dobra dla duszy.

Rabi Morgenstern popatrzył w roztargnieniu na zegarek. Było już
chyba bardzo późno.

- O czym rozmawialiśmy?
- O tym, że radość jest dobra dla duszy... – przypomniałem i
zerknąłem na kartkę. Zdumiony spostrzegłem, że zamiast tekstu, który
przed chwilą czytałem, na kartce była wypisana zupełnie inna myśl:
„Radość jest dobra dla duszy, a zatem, za wszelką cenę unikaj
przygnębienia. Jeśli nie możesz sobie z nim poradzić, nie gotuj!
Chyba nie chcesz otruć domowników?”

Stałem zupełnie zdezorientowany.

- Przewróć na drugą stronę i czytaj dalej.

- „Przygnębienie jest źródłem wszystkich chorób i dolegliwości.
Kiedy gotujesz spoczywa na tobie wielka odpowiedzialność; oto przed
tobą leży na stole połówka świeżego kurczaka. Został przebadany
przez weterynarza i rabina: był zdrowy i jest koszerny. Nie po to ci
dwaj napracowali się, a zwierze dało gardła pod rzeźnicki nóż, byś
ty wszystko zepsuł.”

- Rabi, dałeś mi... zaczarowaną kartkę?
- To zupełnie zwyczajna kartka. Są na niej odpowiedzi na twoje
pytania.
- Jak długo ta kartka zamierza udzielać odpowiedzi?
- Dotąd, dokąd ty będziesz miał pytania. Czyli... zawsze. Żebyś już
nigdy nie mówił że nie masz pytań! Dokąd ziemia nosi człowieka, on
nosi swoje pytania. Na koniec, ale dopiero na koniec, przychodzi
Wielka Odpowiedź. Tak jak jest napisane w Pirkej de Rabi
Eliezer: „Gdy dusza wychodzi, nastaje pokój. Kończą się pytania.
Przychodzi Odpowiedź”. Zaj gezunt! [jid.: Trzymaj się!]

Rabi Morgenstern wyciągnął rękę na pożegnanie.

- Lehitraot rabi! [hebr.: Do zobaczena rabi.]
- Lehitraot. Lech le-szalom! [hebr.: Do zobaczenia. Idź w pokoju.]

Wyszedłem nieco oszołomiony. W powietrzu czuć było nadciągający
świt. Po kilku krokach obejrzałem się. Na tle grafitowego nieba
widniała synagoga Ksaf Sofer, a w jednym z okien stał rabi
Morgensztern. Czyżby chciał powtórzyć numer z wychodzeniem na ulicę
przez okno? Lecz on pomachał ręką, delikatnie odbił się od parapetu
i zamiast zeskoczyć na chodnik poszybował w górę. Zatoczył koło nad
dzielnicą Bat Ungarit i pofrunął w kierunku synagogi amszynowskich
chasydów.

Jakub Skrzypczak
03.11.2008.




Temat: A jedzenie?
Juz odpowiadam

the_ladybird napisała:

> anya.s napisała:
> > mam duzo przepisow wiec czekam na szczegoly
>
>
> Normalnie skarb
> Aż z wrażenia nie wiem, od czego zacząć
>
> powiem tak:
> takie "trywialne" potrawy jak sushi czy tempura są mi raczej dobrze
znane -
> chyba że jakieś sztuczki i kruczki nie zostały przede mną ujawnione, ale...
>
> na przykład nie wyszedł mi taki jak trzeba makaron gryczany na zimno - czy
jego
>
> się jakoś specjalnie gotuje? nie wiem, dolewając zimnej wody w trakcie,
alboco?

Sobe gotuje sie w duzej ilosci wody - sprawdzilam na opakowaniu - zalecaja
nawet litr na 100 gr makaronu. Woda musi sie porzadnie gotowac, wrzucasz sobe,
mieszasz, zeby nie byla sklejona i gotujesz - na moim opakowaniu jest okolo 6-
8 minut, ale to zalezy od firmy. Jesli bedzie sie za mocno gotowac (wrecz woda
sie bedzie wygotowywac) to dolewasz troche zimnej wody, ale nie przesadzaj z
jej iloscia.
Gdy sie ugotuje - nie moze byc za miekki bo sie bedzie rozlazil przecedzasz na
sitku w zlewie duza iloscia wody. Jesli soba ma byc na cieplo to ciepla woda
az bedzie calkowicie czysta leciala, jesli na zimno to bardzo zimna woda, tez
az bedzie przezroczysta leciala, po czym wsadzasz makaron do miski z lodem, az
bedzie bardzo zimny, po czy jeszcze taz przelewasz woda.
> Albo ten sos do niego, wychodzi mi, że sos sojowy trzeba by chyba
rozcieńczyć
> wodą, tak?

Sos do soby - tsuyu to nie tylko sos sojowy.
Na sos sklada sie 1/2 szklanki sosu sojowego, 2 szklanki dashi (bulion na
bazie kombu - rodzaj glonu i ryb - najczesciej uzywa sie suszonej makreli) i 3
lyzki stolowe mirinu (czyli octu ryzowego)
>
> Albo zupy? Niby wygląda to podobnie do naszego bulionu a smakuje zupełnie
> inaczej....

bo czesto to nie jest wywar miesny tylko wlasnie dashi
>
> I jeszcze wiesz co, przywiozłam sobie taką przyprawę i nie mam pojęcia, co
to
> jest, ale smakuje mi, że aż! Może Ty będziesz wiedzieć, co to za cudo.
> W takiej niedużej buteleczce, z 10 cm, okrągłej, z tym że dół tej buteleczki
> (mniej więcej do 1/3 wysokości) jest odrobinę szerszy. Nakrętka jest duża,
> ciemnożółta, a nawet pomarańczowa, a używa się tego w ten sposób, że po
> odchyleniu zatyczki ukazuje się dzióbek, na który trzeba nacisnąć (po
> przechyleniu, nie ma żadnych mechanizmów), żeby wyleciała kropelka owej
> przyprawy
> Na tej węższej części, pod nakrętką, jest folia, gdzie oczywiście jest
> napisane, co to. Dwa znaczki tylko, ale skomplikowane jak dla mnie
> A teraz o samej przyprawie. Jest gęsta, oleista, koloru czerwono-brązowego,
z
> tym, że jak dla mnie to bardziej czerwonego no i jest piekielknie, diabelsko
> wręcz ostra. Ma przy tym cudowny, urzekający wręcz smak i przecudowny
zapach,
> którego za nic nie potrafię zidentyfikować. Nie kojarzy mi się z niczym! A
> jedynie z tym, że jest ciepły - i nie wiem czemu tak mi się wydaje.
> Dodam jeszcze, że to coś poznałam na kolacji w domu u mojego tamtejszego
szefa,
>
> po czym kupiłam w pierwszym lepszym 7-11 czy sunkusie, więc musi być znane.
I
> co? wiesz, co to?

co do przyprawy pojde do sklepu i sprawdze bo nie mam tego cudu w domu. Czy
uzywa sie jej np. do zup? Kojarze cos z restauracji, ale nie jestem pewna.
Jesli jest piekielnie ostra to na pewno w skladzie ma karashi - bardzo ostre
papryczki. Czesto na ramen np. sypie sie troche karashi lub uzywa przyprawy "w
olejku". Sprawdze dokladnie to dam ci znac...

pozdrawiam
Ania




Temat: Dzisiejki 143 - rocznicowe - 13 grudnia
Dziś św.Łucji - początek swiętowania BN w Szwecji
www.szwecja.filo.pl/index.php?id=swieta
Boże Narodzenie w Szwecji

Największe i najdłuższe święta w Szwecji to Boże Narodzenie. Świąteczną
gorączkę czyje się już w pierwszą niedzielę Adwentu (wtedy zapala się pierwszą
świecę symbolizującą zbliżające się święta. Każda niedziela poprzedzająca Boże
Narodzenie przybliża nas do tej radosnej chwili.

Świętowanie rozpoczyna się 13 grudnia w dzień św. Łucji. Legenda głosi, że
podczas tej najdłuższej w roku nocy, kiedy mężczyźni I zwierzęta potrzebują
dodatkowego posiłku. W domu Łucja (Królowa Światła) portretowana jest przez
najstarszą córkę. Dziewczyna ubiera się w białą suknię, a na głowie ma koronę
ze świecami. Budzi swoich rodziców śpiewając rodzinną włoską pieśń "Santa
Lucia" i przynosi im kawę, bułki słodkie, ciasteczka, a także "glögg" (patrz w
przepisach).

Są również oficjalne wybory Łucji, która przewodniczyłaby wielkiej paradzie
w Sztokholmie.

Sprowadzona do Szwecji z Niemiec choinka, jest częścią Świąt Bożego
Narodzenia w Szwecji od 1700 roku. Jednak, dopiero w XX wieku stała się
zwyczajem powszechnym. W prawie każdym Szwedzkim gospodarstwie domowym, na
dzień lub dwa przed Bożym narodzeniem przynosi się drzewko i dekoruje się je
świecącymi przedmiotami, wesoło owiniętymi słodyczami, słomianymi ozdobami i
elektrycznymi lampkami lub świeczkami.

Wigilia Bożego Narodzenia jest punktem kulminacyjnym uroczystości. Zgodnie
z tradycją, jest to dzień, w którym nie powinny być wykonywane żadne prace inne
niż doglądanie żywego inwentarza. To jest dzień świątecznej uczty, która
obejmuje smorgasbord.

Włączając kilka tradycyjnych potraw jak szynka, galareta z wieprzowych
stóp, lutfisk i ryż z owsianką. Lutfisk ( wędzony dorsz podawany w sosie) jest
prawdopodobnie pozostałością z okresu postu z czasów przed reformacją.
Świąteczna uczta również obejmuje tradycję zwaną "zanurzanie w kotle" (doppa i
grytan), w której to rodzina i goście zanurzają kawałki ciemnego chleba w
garnku wypełnionym kapiącą wieprzowiną, sosem i zbożową wołowiną. Ma to
znaczenie symboliczne - jest to wołanie do umysłu, w środku dziękczynienia i
obfitości, wszystkich tych, którzy są potrzebujący i głodni.

Po obiedzie wszyscy goście zbierają się wokół choinki by obdarowywać się
prezentami. Podarki przynosi Jultomten (Święty Mikołaj) - gnom, który żyje w
stodole. Jest bardzo podobny do duńskiego Nisse. Jultomte jest chwalony za
doglądanie rodziny i gospodarstwa. W zeszłych wiekach Szwedzcy artyści zaczęli
produkować kartki z życzeniami przedstawiające gnomy. Te figury okazały się
ogromnym sukcesem i wkrótce Jultomte wzięły na siebie rolę porównywalną ze
Świętym Mikołajem w innych krajach. Wierzono, że przychodzi z prezentami. W
wielu domach wciąż ktoś przebiera się za gnoma i przychodzi na Wigilię w
wielkim workiem prezentów.

Zgodnie z tradycją Szwedzi przychodzą do kościoła, w bardzo wczesnych
rannych godzinach Bożego Narodzenia. Kiedyś był zwyczaj robienia wyścigu do
kościoła na saniach lub wozach. Wierzono, że zwycięzca wyścigu będzie miał
najlepsze plony w nadchodzącym roku. W inny sposób spędza się ten dzień cicho w
rodzinnym gronie, z świątecznymi przyjęciami i spędza się razem następne dni.
Święta kończą się 13 stycznia. Kiedy tysiące lat temu król Canute był królem
Szwecji, zadecydował, że Święta trwają 20 dni. Podczas gdy niektóre państwa
obchodzą 12 dni Świąt Bożego Narodzenia, w Szwecji dodany jest jeszcze jeden
tydzień.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 209 wypowiedzi • 1, 2, 3