Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: próba barwna





Temat: JAK TO BEDZIE Z TYMI ST % PANIE PIOTRZE??????
Stonka, LSB, MACIEJ cz.II
Dokonczenie:
Ale mysle ze chodzi Tobie, drogi LSB jak i innym zwacym mnie "towarzyszu" o
moja "obrone" komuny w moich postach. Ta obrona to jest falszywie rozumiana. Ja
od kilku lat zajelem sie historia. Poczatek byla wojna w Jugoslawii od poczatku
lat 90. Jako ze na biezaco moglem widziec co sie tam dzieje i to z wielu
zrodel, wiedzialem jak sie gigantycznie klamie w swiatowych mediach, Wtedy
postawilem w watpliwoc WSZYSTKO co sie mowilo. A ze jak cos robie to porzadnie
(taka przywara z pracy zawodowej) wiec wlozylem wiele pracy w to. I wlasnie
efekt tej pracy jest moj "komunizm".
To nie znaczy ze uwazam komunizm za lepszy. Pisalem ostatnio ze kapitalizm jest
najlepszym systemem gospodarczym ludzkosci. Naturalnie ten z ograniczeniami.
Tez pisalem niedawno Kaganowi.
Chociaz sa sytuacje w narodzie ze nawet jakis czas komuna mogla byc
optymalniejsza. Ale to moze kiedys indziej.
A do tego analiza historii walki systemow jest bardzo pouczajaca do rozumienia
tego co sie teraz dzieje. Bo metody zachodnich krajow sie tek za bardzo nie
zmienily. Na akademiach wojskowych oficerowie tez sie ucza o Hannibalu. Bo to
jest potrzebne i teraz.
Wniosek LSB. Ja po prostu moje poglady juz przed laty sobie conajmniej w
glownych zarysach ustawilem. Co nie znaczy ze nie moge ich troche modyfikowac.
Ale nie widze abym je musial gruntownie zmienic. Co najwyzej potwierdzam sobie
ich slusznosc.
Ale Ty LSB zmieniaj. Bo masz naprawde niespojne. Jestes inzynier z
wykszalcenia. A wiec troche o fizyce masz pojecia. To wiesz jak powstaja nowe
teorie fizyczne. Najpierw wyniki doswiadczen. Potem proba zbudowania teorii
mozliwie tlumaczaca te wyniki. I tlumaczaca przyszle doswiadczenia. Wtedy jest
teoria prawdziwa. I im szersza tym lepsza. A jak okazuje sie ze nagle czegos
nie tlumaczy to jest do banii.
W geoplityce jest tak samo.
Ja osobiscie szukam FAKTOW. Niestety nawet fakty sa czesto przeklamane. W
mediach, ksiazkach, Wtedy trzeba te same fakty z roznych zrodel obejrzec. Do
tego "przepuscic" przez wlasna logike. I w ten sposob je zakwalifikowac. Albo i
nie. Ja poruszam sie w czytaniu w 4 jezykach. A OPINIE innych o faktach
normalnie mnie nie interesuja. Sam sobie tworze wlasne opinie. U Ciebie LSB
widze, ze przejmujesz opinie innych. Coz, tak jest latwiej. I nie wymaga pracy.
Wlasnej. Stad tez i Twoje niespojnosci w pogladach. Lenistwo nie poplaca. Tutaj
tez.
No chyba ze sie chce pogadac jak przy budce z piwem. Cos jak Przecinek. Wtedy
wystarczy tak "okraglo" i "ogolnikowo".
Co do MACIEJa. Znamy sie lata z forum. Aby miec niby racje posuwa sie nawet do
klamstw. Mielismy to juz.
Jedyne co ma racje to jak mowi ze ekonomia poczatku XXI wieku jest inna jak
dotychczas. To akurat jest prawda. Oczywiscie nie mowi dlaczego. Co najmniej
dokladnie. Bo sam nie wie. Chociaz mysle ze troche wierzy w MOJE wyjasnienie
tej innosci. Bo i ja tez to tlumacze. Ale tak naprawde to nie wiem co on
naprawde mysli. Jesli mysli. I pisze byle jak.
Chociaz tez potrafi pisac opowiesci. Nawet ciekawe. Ale nie o gospodarce, a o
zyciu. Dlatego i ja czasami pisuje o zyciu. Dla rozrywki. Abym juz nie wygladal
na to ze nic innego nie robie tylko ponuro siedze w ksiazkach i zlorzecze. Bo
tak i nie jest. Mam barwne zycie z ktorego jestem naprawde zadowolony. Naprawde
kozystam z kapitalizmu. Ale NAJPIERW wkladam swoja PRACE.
Wystarczy na dzisiaj.
Pozdrowienia






Temat: Ojej, co tu wybrac (cz.3)
P.S : Skończyłem Infiltrację i czekając na Twoje uwagi, napiszę swoje trzy grosze... n

Nie wiem, może mam jakiś przesyt, czy coś (chociaż nie sądzę), ale nie zrobił na mnie ten film większego wrażenia - akcja galopująca, niby jak należy, pogmatwanie odpowiednie, portret środowiska mafijnego - jak to u Scorseese - barwny, aczkolwiek pozbawiony tych szczególnych walorów, co w największych jego dziełach, w zakończeniu pada jeden trup za drugim, czego nigdy nie lubiłem, a teraz tym bardziej - efekt domina może i jest efektowny, ale ja tego nie kupowałem, nie kupuję i chyba nigdy nie kupię.
Nicholson zagrał to, co widziałem wiele razy. Był oczywiście bardzo dobry, ale wg mnie to taka rola, jak dla Ala Pacino rola w "Adwokacie diabła" - nie z cyklu tych najwybitniejszych w karierze, raczej drugorzędna, aczkolwiek w pełni oddająca kunszt aktorski i klasę wybitną.
Di Caprio spala się, zeby odejść od wizerunku chłopca z Titanika, ale tak jak w Diamencie, tak tutaj - coś mi zgrzyta w tym metamorfozie. Być mozę po prostu jest za wcześnie, zeby go ocenić. Wygląda inaczej, w znaczeniu - klatę se wyrobił, ale próby poruszania się w stylu męskim - mało przekonujące, chłopięca mimika, głos - też nie takie, jakby on sam chyba sobie wymarzył, ta szorstkość - też jakaś nie do konca trafiająca, łącznie bycia hardkorowym typem z dojrzałym romansowaniem - w ogóle do mnie nie przemawiają, może dlatego, ze w tym brak lekkości i naturalności, jest to kreowane, grane, co, paradoksalnie, nie jest fajne i pożądane. Na mój gust, Leo potrzebuje jednej roli, która go ustawi w tym nowym wizerunku, utrwali jego nowy styl, jego dojrzałość potwierdzi.Nie wiem, moze powinien zagrać 150 kg grubasa, może jakiegoś okularnika chorego na aids, nie wiem... kogoś, kto go mu da motywację do cięzkiej pracy, dzięki komu stanie się kimś innym niż jest, rolę w której będzie musiał sprzedać nowe środki aktorskiej ekspresji. I potrzebuje reżysera, co go należycie poprowadzi. Na razie jest zawieszony między dwoma światami ;)

Matta Damona nie lubię, zawsze jest taki sam w tym co robi, american boy. Widzę Matt Damon i już wiem, co zobaczę. Nie zaskakuje.

Scoreese dostał za to Oskara, ale jest tajemnicą poliszynela, że dano mu go głównie za to za całokształt, po tym jak iks razy pominięto jego wybitne filmy. Akademicy się zebrali, ktoś rzucił, że Martin nam zaraz może walnąc w kalendarz, bo pali za dużo, czy chla, albo przestał dbać o kondycję i żeby się kompletnie nie wygłupić i nie zostawić takiego twórcy bez Oskara za życia, to wypada mu go dać już i teraz, bo następnej okazji może nie być. No i się stało.

Nie dorównała ta wersja oryginałowi - klimatem i nastrojem. Przynajmniej ja tego nie odczułem, a oglądałem oba. Wersja Scoreese nie zostanie mi w pamięci zbyt długo, atmosferę oryginału będę gdzieś tam przechowywał pewnie zawsze.





Temat: obecnych na Orange Warsaw Festival
Przeklejam z bloga/u, sobota tylko

N.E.R.D. nigdy nie porwali mnie w czterech ścianach, ale na żywo to żywioł,
chociaż kontrolowany. Energią i profesjonalizmem przebili wszystkich, których w
tym roku widziałem – w tej drugiej dyscyplinie nawet twórców popularnej piosenki
„Creep”. Pharrell Williams i towarzyszące mu dziewczę (świetny, czyściutki
wokal) wycisnęli z nastoletniej publiczności więcej, niż mogła z siebie dać. I
nie chodzi mi o latające staniki, ale o to, że na rzucane ze sceny zaczepki
odpowiadano nawet w moim 745 rzędzie, a obok mnie refreny śpiewał facet, który
słyszał je po raz pierwszy.

Co ciekawe, N.E.R.D. koncertowe to kapela mało hip-hopowa: dwa solidne zestawy
perkusyjne (Greatful Dead → King Crimson → Slipknot → N.E.R.D.?), przesterowany
Fender, którego dźwięk fajnie modulowały niefajne podmuchy wiatru, a w wokalach
melodia na melodii. Na scenie jedna wielka feta, a kiedy pojawili się na niej
przedstawiciele widowni, to kamery totalnie zgłupiały i nie wiedziały, za co się
brać. Wszystko to bez strat muzycznych. Mówiąc krótko: N.E.R.D. to wzorowy
przykład, jak zrobić coś z niczego.

MGMT odwrotnie, a to dla nich wybrałem się pod Pałac Kultury. Sympatyczne
studyjne kawałki na żywo zieją artystyczną pustką i kompozycyjnym
prymitywizmem. No i nie zdawałem sobie dotąd sprawy, że Nowojorczycy są tak
bardzo rozdarci pomiędzy Modern Talking i wczesnymi Floydami.

W tym pierwszym, parkietowym wydaniu są efektowni i nawet w 154 rzędzie!
temperatura wśród fanów błyskawicznie wzrastała. Ale muzycznie za tymi wybuchami
entuzjazmu nie stała charyzma zespołu, ale zwykle jedna keyboardowa melodyjka i
rytmiczny prymityw (stopka rządzi). Ogólnie materiał źle znoszący próbę
skoncentrowanej uwagi. Ci, którzy tańczyli, dobrze robili.

W wersji hipisowsko-psychodelicznej można z kolei zaziewać się na śmierć, jeśli
na półce ma się chociaż kilka płyt z przełomu lat 60. i 70. Nawet telebimy
wyświetlały obrazy montowane w duchu teledysków Led Zeppelin. Chwilami miałem
wrażenie, że oglądam progresywne The Spinal Tap i zaraz ktoś się zacznie śmiać.
Nie było śmiechu, za to mnóstwo śpiewu – ludzie znali teksty! Polska młodzież
czyta Pitchforka!

Narzekam, a przecież na trasę wziął ich w tym roku sam Paul McCartney. Pewnie
chodzi o to, że przy temperamencie Andrzeja Van Wyngardena, który wokalnie
okazał się bratem bliźniakiem Dana Deacona (ale bez użycia pitch shiftera),
nawet stary Bitels wygląda na studenciaka.

Główny bohater występu: publiczność. Główny antybohater: (mimo wszystko) pogoda.
Chociaż w pewnym sensie te minutowe ulewy pasowały do tego, co działo się na scenie.

Groove Armada obejrzeliśmy z Arturem w mokrych, ale wygodnych wiklinowych
fotelach daleko za plecami tłumu., bo podejście bliżej oznaczało ciągłe
ustępowanie drogi osobnikom migrującym. Jak się okazało, oprócz fajnej nazwy i
logo Groove Armada mają też barwną wokalistkę, która samotnie próbowała
zaspokoić głód kamer (po N.E.R.D. trudne zadanie). Mają też baterię laserów i
sporo bonusowych podkładów do puszczania z laptopa, w tym wszystkie chórki.

Co odkrywszy, wynieśliśmy się z poczuciem spełnionego obowiązku. W porządku,
takie darmowe masówki są potrzebne chociażby do tego, żeby dowiedzieć się, na co
pieniędzy na pewno nie warto wydawać.




Temat: Poznań - dobry, czy średni?
Ostatnio na łamach praktycznie wszsytkich dzienników poznańskich
porusza się temetu rozwoju lub też zacofania naszego miasta
Poznań. I bardzo dobrze że tak się robi gdyz pozwala to na
obiektywną ocenę naszego miasta a co najważniejsze ocenę oczami
samych mieszkańców. I na ogół osoby krytykujące powołuja sie lub
porównują nasze miasto ze stolica Dolnego Śląska. To jednak nie
ideał wielkiego miasta ale przykład nierealistycznego "polskiego
edenu"- tworu- fikcyjnej wizji wyprodukowanej przez specjalistów
od marketingu.
Wiele osób neguje miasto i to sie w nim dzieje, dając za
przykład wielce osławiony Wrocław. Jednak nie nie myli nikogo ta
wręcz kłamliwa propaganda stolicy Dolnego Śląska, gdyż z ich na
podstawie ich reklam mozna wręcz zacząć wierzyć w raj na Ziemi,
który objawił sie we Wrocławiu. Jest to kiepska propaganda na
którą wile osób daje sie nabrać. prawda jest zdecydowanie
gorsza. Bo zapomnia sie że miasto wrocław słynie z popisów
marketingowych popmując w to wielkie kwoty, zapominając jednak
przy tym o swoich mieszkańcach. Marnuje pieniadze na
nieprzydatne mieszkańcom inicjatywy, na bardzo wątpliwe reklamy
czy poświęca grube miliony na próbe realizacji przedsięwzięc na
które nie ma zupełnie szans takich jak choćby starania kampania
EXPO w 2000 roku. Efektem było wielkie posmiewisko z Wrocławia
na arenie krajowej i miedzynarodowej a mieszkańcy mogli tylko
patrzeć jak grube miliony zamiast na ich miasto wydawane są
bezmyślnie na reklamy w zagranicznych czasopismach.
Warto też przypomniec sobie rok 1997 i powódż stulecia ,która
nawiedziła stolice Dolnego Śląska. Do dziś na ul. Traugutta czy
dworzec PKP i dotkniete powodzia osiedla noszą ślady tego
kataklizmu. Nosza slady nie dlatego ,że miasto niedostało
pieniędzy na remont i renowację funduszy ale dlatego że te
pieniadze zostały przeznaczone na inne cele chocby Most
Tysiąclecia jakże piękny i barwny ale jakże mniej ważny dla
szczególnie tych poszkodowanych mieszkańców Wrocławia. Warto tez
przyjżeć sie dzielnicy Nadodrze - dzielnicy która renowacji
chyba sie już nigdy nie doczeka a jest faktyczną i prawdziwą
wizytówką gospodarki władz Wrocławia. A stan dworca PKP czy
komunikacji miejskiej? Zdecydowanie odbiega od normy i od
standardów Poznania. Dworzec kolejowy Wrocław Główny jest zaraz
po dworcu w Katowicach najgorszym dworcem w Polsce. Smród, brud,
jedna wielka publiczna toaleta, schronisko dla bezdomnych,
narkomanów i chorych psychiczne. Tak wita Wrocław gości na
dworcu głównym. W Poznaniu mimo nie najlepszego stanu to pobyt
na dworcu nie kojarzy sie żle. Zawsze w miarę czysto, schludnie,
bez legowisk bezdomnych z zapachem dobiegającym z dworcowej
piekarni, naprawdę czasem aż miło. Niewspomnę już o porównaniu
komunikacji kolejowej w wężle poznańskim i wrocławskim. Tam na
potęgę likwiduje sie wszystko co mozna a u Nas na odwrót.
Miejska komunikacja oraz jej stan, czystośc, punktualność czy
przyjazność i dostępność dla podróżnych również budzi o wiele
wiecej zastrzeżeń niż nasza poznańska.
Mógłbym jeszcze wiele podać przykładów na zwykłe tylko
przechwałki Wrocławia. Bo w cenie jest teraz trzeżwe spojrzenie
na własne możliwości a nie tylko na przepych i zupełne bez
pokrycia przechwalanki i puste reklamy i slogany. tak naprawde
to goscie odwiedzający miasto moga dać prawdziwą i rzetelną
opinie i reklamę. A my Poznaniacy, podejdżmy z nieco większym
dystansem do statystyk, reklam i działań marketingowych
Wrocławia i nieco życzliwiej spójrzmy na nasze miasto - nasz
Poznań. Bo niestety czesto dajemy sie urzec fikcyjnemu pieknu na
billboardach, w mediach i zaraz ulegamy nastrojowi powszechnej
poznańskiej krytyki to co nasze a za mało dostrzegamy to co
naprawdę jest godne pochwały i uznania w Poznaniu czesto
zapominając,że papier wszystko zniesie a media za pieniądze
wszystko wyemitują. Nie twórzmy fikcyjnego Edenu ale stwórzmy
realistyczny i piekny Poznań - tak by był wart poznania!
***************
Z poważaniem

Student UAM
Gospodarka Przestrzenna
Paweł Cieślak
p.cieslak@wp.pl
P O Z N A Ń




Temat: Poznań na zakręcie
To się weżcie wszyscy do roboty -krytykować łatwo!
Witam serdecznie!
Ostatnio na łamach praktycznie wszsytkich dzienników poznańskich
porusza się temetu rozwoju lub też zacofania naszego miasta
Poznań. I bardzo dobrze że tak się robi gdyz pozwala to na
obiektywną ocenę naszego miasta a co najważniejsze ocenę oczami
samych mieszkańców. I na ogół osoby krytykujące powołuja sie lub
porównują nasze miasto ze stolica Dolnego Śląska. To jednak nie
ideał wielkiego miasta ale przykład nierealistycznego "polskiego
edenu"- tworu- fikcyjnej wizji wyprodukowanej przez specjalistów
od marketingu.
Wiele osób neguje miasto i to sie w nim dzieje, dając za
przykład wielce osławiony Wrocław. Jednak nie nie myli nikogo ta
wręcz kłamliwa propaganda stolicy Dolnego Śląska, gdyż z ich na
podstawie ich reklam mozna wręcz zacząć wierzyć w raj na Ziemi,
który objawił sie we Wrocławiu. Jest to kiepska propaganda na
którą wile osób daje sie nabrać. prawda jest zdecydowanie
gorsza. Bo zapomnia sie że miasto wrocław słynie z popisów
marketingowych popmując w to wielkie kwoty, zapominając jednak
przy tym o swoich mieszkańcach. Marnuje pieniadze na
nieprzydatne mieszkańcom inicjatywy, na bardzo wątpliwe reklamy
czy poświęca grube miliony na próbe realizacji przedsięwzięc na
które nie ma zupełnie szans takich jak choćby starania kampania
EXPO w 2000 roku. Efektem było wielkie posmiewisko z Wrocławia
na arenie krajowej i miedzynarodowej a mieszkańcy mogli tylko
patrzeć jak grube miliony zamiast na ich miasto wydawane są
bezmyślnie na reklamy w zagranicznych czasopismach.
Warto też przypomniec sobie rok 1997 i powódż stulecia ,która
nawiedziła stolice Dolnego Śląska. Do dziś na ul. Traugutta czy
dworzec PKP i dotkniete powodzia osiedla noszą ślady tego
kataklizmu. Nosza slady nie dlatego ,że miasto niedostało
pieniędzy na remont i renowację funduszy ale dlatego że te
pieniadze zostały przeznaczone na inne cele chocby Most
Tysiąclecia jakże piękny i barwny ale jakże mniej ważny dla
szczególnie tych poszkodowanych mieszkańców Wrocławia. Warto tez
przyjżeć sie dzielnicy Nadodrze - dzielnicy która renowacji
chyba sie już nigdy nie doczeka a jest faktyczną i prawdziwą
wizytówką gospodarki władz Wrocławia. A stan dworca PKP czy
komunikacji miejskiej? Zdecydowanie odbiega od normy i od
standardów Poznania. Dworzec kolejowy Wrocław Główny jest zaraz
po dworcu w Katowicach najgorszym dworcem w Polsce. Smród, brud,
jedna wielka publiczna toaleta, schronisko dla bezdomnych,
narkomanów i chorych psychiczne. Tak wita Wrocław gości na
dworcu głównym. W Poznaniu mimo nie najlepszego stanu to pobyt
na dworcu nie kojarzy sie żle. Zawsze w miarę czysto, schludnie,
bez legowisk bezdomnych z zapachem dobiegającym z dworcowej
piekarni, naprawdę czasem aż miło. Niewspomnę już o porównaniu
komunikacji kolejowej w wężle poznańskim i wrocławskim. Tam na
potęgę likwiduje sie wszystko co mozna a u Nas na odwrót.
Miejska komunikacja oraz jej stan, czystośc, punktualność czy
przyjazność i dostępność dla podróżnych również budzi o wiele
wiecej zastrzeżeń niż nasza poznańska.
Mógłbym jeszcze wiele podać przykładów na zwykłe tylko
przechwałki Wrocławia. Bo w cenie jest teraz trzeżwe spojrzenie
na własne możliwości a nie tylko na przepych i zupełne bez
pokrycia przechwalanki i puste reklamy i slogany. tak naprawde
to goscie odwiedzający miasto moga dać prawdziwą i rzetelną
opinie i reklamę. A my Poznaniacy, podejdżmy z nieco większym
dystansem do statystyk, reklam i działań marketingowych
Wrocławia i nieco życzliwiej spójrzmy na nasze miasto - nasz
Poznań. Bo niestety czesto dajemy sie urzec fikcyjnemu pieknu na
billboardach, w mediach i zaraz ulegamy nastrojowi powszechnej
poznańskiej krytyki to co nasze a za mało dostrzegamy to co
naprawdę jest godne pochwały i uznania w Poznaniu czesto
zapominając,że papier wszystko zniesie a media za pieniądze
wszystko wyemitują. Nie twórzmy fikcyjnego Edenu ale stwórzmy
realistyczny i piekny Poznań - tak by był wart poznania!
***************
Z poważaniem

Student UAM
Paweł Cieślak
p.cieslak@wp.pl
P O Z N A Ń
tel. kom. +48510365803




Temat: Prośba do Forumowicza
Prośba do Forumowicza
W pierwszej połowie września rozsyłane były na skrzynki wybranych
forumowiczów maile zawierające pornograficzne fotomontaże, w których
posłużono się moim wizerunkiem.
Owe maile zawierały także informację o moich danych personalnych.
Wizerunek drugiej przedstawionej w nich osoby – o ile był jego zdjęciem
autentycznym, musiałby pochodzić z włamania, ponieważ nikt z forumowiczów
w sposób legalny nie mógł wejść w posiadanie takowego. Prawdopodobnie więc
ta "działalność" wyczerpuje znamiona więcej niż tylko jednego przestępstwa.
Zwróciło się do mnie w tej sprawie kilka oburzonych takim postępowaniem osób,
z których wypowiedzi jasno wynika, że nie był to jednorazowy proceder.
Niektorzy dostali takich maili po kilkanaście. Niestety nikt z nich tych
przesyłek nie zachował.

Forumowiczom, którzy z niesmakiem odbierają próbę wyjaśnienia tej sprawy
zwracam uwagę, że jest ona poważna i nie można jej rozpatrywać w kategoriach
li tylko netykiety czy dobrego obyczaju.

Od trzech lat obowiązuje na tym forum niepisana zasada, według której
swobodnie rzuca się oskarżeniami i przedstawia własne projekcje dotyczące
różnych osób, jako sprawdzone i obowiązujące. Taką metodę zastosowały również
w tej sprawie dwie przekonane głęboko o swojej wiedzy na ten temat osoby –
Lady_Hawk i Snajper.
Jest mi obojętne co państwo zechcecie jeszcze "wysmażyć" na ten temat,
zaspokajając przy okazji swoje prywatne niechęci. Nie możecie również liczyć
na to, że podejmę tu jakąkolwiek dodatkową dyskusję na ten temat.
Proszę więc przestać mnie przywoływać - do Ciebie Lady tutaj się zwracam.

Jestem tu chwilowo i w tylko jednym, jedynym celu.
Po naradzie (owszem Lady, ale nie z Nurnim lecz z moim mężem) uznaliśmy,
że sprawa różnego rodzaju oszczerstw pod moim oraz pod naszym wspólnym
adresem, przekroczyła granice, do których może sięgać ludzka wyrozumiałość.

Nie zwracam się do tych, którym nie przeszkadza, że bez ich zgody nieznanym
im osobom pokazywane są ich zdjęcia i opowiadane barwne epizody z ich
nieudanego życia osobistego (realne, bądź wymyślone), przedstawiane problemy
zawodowe dotyczące oszukania ich przez zatrudniające ich firmy (realne lub
wymyślone), jak również rozważania na temat ich problemów z identyfikacją
przynależności do tej czy innej grupy narodowościowej (realne lub wymyślone).
Jestem zresztą przekonana, że autentyzm tych opowieści ma tutaj najmniejsze
znaczenie.
Nie zwracam się również do tych, którzy nade wszystko cenią sobie święty
spokój.
Zwracam się być może do jednej, jedynej osoby, która tego typu zachowania
oceni tak, jak one na to zasługują i której nie jest całkim obojętne, że
przymykajac na nie oczy upewnia przestępcę o jego całkowitej bezkarności.
Do Ciebie się zwracam, nieznany Forumowiczu – jeśli masz jeszcze tamte
maile, przyślij mi je, proszę, na moje gazetowe konto wraz z całym
nagłówkiem. To jedyny sposób na ustalenie ich nadawcy.
Być może zapobiegniesz w ten sposób takiemu samemu potraktowaniu Ciebie albo
któregoś z Twoich przyjaciół.
Resztę proszę o zajęcie się swoimi własnymi, na pewno ważniejszymi od mojej
osoby, sprawami.
W tej sprawie są bowiem tylko dwie strony – jedna poszkodowana (Nurni, ja
oraz nasze rodziny) i osoba sprawcy.
W tym konkretnym przypadku wszystkim powinno zależeć na jednym – na jego
wykryciu. Prywatne animozje proponowałabym odłożyć na lepsze czasy.

Abe




Temat: Was is tearia barw?
Może trochę zawęź pytanie, bo tematyka jest tenteges szeroka:

A
aberracja chromatyczna - achromat - achromatopsja - achromatyczność - Adobe RGB
(1998) - aliasing - antyaliasing - apla - apochromat - Apple RGB - artefakt -
auksochrom - autotypia
B
balans bieli - barwa - barwa biała - barwa brązowa - barwa czarna - barwa
czerwona - barwa nalotowa stali - barwa niebieska - barwa zielona - barwa żaru -
barwa żółta - barwnik - barwoczułość - barwy achromatyczne - barwy chłodne -
barwy chromatyczne - barwy ciepłe - barwy czyste - barwy dopełniające - barwy
drugorzędowe - barwy indeksowane - barwy metameryczne - barwy neutralne - barwy
pastelowe - barwy pierwszorzędowe - barwy podstawowe - barwy proste - barwy
trzeciorzędowe - barwy ziemi - barwy zimne - barwy złamane - barwy złożone -
bursztyn (kolor)
C
chromatyczność - chrominancja - chromofor - ciało doskonale białe - ciało
doskonale czarne - CIE - CMS - CMY - CMYK - ColorSync - Cromalin - cynober -
czułość względna oka
D
daltonizm - dekamired - delta E - densytometr - densytometria - deuteranopia -
deuteranomalia - DIC - duotone
E
EBU - efekt batochromowy - efekt hipsochromowy - efekt Purkyniego - emalia -
emisja - Euroskala
F
farba - fluorescencja - Focoltone - fosforescencja - foton
G
gamut - GCR - gęstość optyczna - GIF - gloria - gradient
H
habituacja - halo - Hexachrome - high color - HLS - HSB - HSI - HSV
I
ICC - iluminacja - iluminat
J
jasność - JPEG
K
karmazyn - kolor - kolor nieba - kolor oczu - kolor włosów - kolorymetr -
kolorymetria - koło barw - kontrast - kontrast linii
L
LAB - La*b* - lakier - laserunek - liniatura rastra - liniaturomierz - lista
kolorów w języku polskim - lpi - luminancja - luminescencja - luminofor - LUV
M
Matchprint - metameryzm - model koloru - monotone - mora (grafika)
N
NTSC
O
obiektywizacja barwy - ochra - odcień - oddziaływanie elektromagnetyczne - oko -
opsyny - optyka - Ozasol
P
PAL - paleta barw - Pantone - pasmowanie - PCX - pierścienie Newtona - pigment -
pigment absorpcyjny - pigment fluorescencyjny - pigment fosforescencyjny -
pigment metaliczny - pigment perłowy - piksel - plamka rastra - podczerwień -
podkolor - podnośna koloru - posteryzacja - powidok - prawa Grassmanna - prawo
Bezolda-Brückego - prawo Boltzmanna-Stefana - prawo Helmholtza - prawo
Webera-Fechnera - prawo Wiena - proces stochastyczny - promieniowanie cieplne -
protanopia - protanomalia - promieniowanie elektromagnetyczne - promieniowanie
podczerwone - promieniowanie ultrafioletowe - próba koloru - pryzmat - przejście
tonalne - przestrzeń barw - przyrost punktu rastrowego - punkt bieli - purpura -
purpura wzrokowa
R
RIP - raster - RGB - rodopsyna - rozdzielczość rastra - rozpraszanie światła -
rozetka (poligrafia)
S
saturacja - SECAM - siatkówka (oko) - skala szarości - skaner - SMPTE - SMPTE-C
- SNAP - solaryzacja - spektrofotometr - spektrofotometria - spektroskop - spi -
sRGB - substancje barwiące - SWOP - synteza addytywna - synteza substraktywna -
szkliwo - szrafowanie
Ś
światło - światło popielate - światło widzialne
T
tęcza - temperatura barwowa - TIFF - tinta - ton barwny - TOYO - trapping -
tritanopia - tritanomalia - tritone - trójkąt Maxwella - True color - TrueMatch
- tryb koloru - tryb kreskowy - twierdzenie Kotielnikowa-Shannona
U
UCR - ultrafiolet
V
VIBGYOR
W
werniks - widmo optyczne - widmo (spektroskopia) - widzenie fotopowe (dzienne) -
widzenie mezopowe (zmierzchowe) - widzenie skotopowe (nocne) - wzornik barw
Y
YQI - YUV
Z
załamanie (fizyka) - załamanie światła




Temat: znów o kaktusach
Kaktus na kaktusie
Zielone podstawy i okrągłe "główki", często w czerwonym lub żółtym kolorze,
zwracają uwagę nie tylko miłośników kaktusów. Niektórzy sądzą, że są to kwiaty,
inni, że jakieś specyficzne narośle. Tymczasem - o czym wiedzą wtajemniczeni -
tak wyglądają dwa kaktusy zaszczepione jeden na drugim
Ogrodnicy już dawno zauważyli, że niektóre odmiany szlachetne lepiej się
rozwijają na podkładkach, czyli innych roślinach, które szybciej rosną i mają
mniejsze wymagania. Kolekcjonerzy kaktusów od lat z mozołem starali się
utrzymać przy życiu różne gatunki wymagające specjalnych warunków uprawy. Próby
te najczęściej kończyły się niepowodzeniem, gdyż kaktusy niezmiernie wolno
rosły, ulegały infekcjom grzybowym i prawie nigdy nie kwitły. W związku z
tym "kaktusiarze" postanowili wypróbować tę samą metodę, którą stosuje się w
przypadku drzewek owocowych. Okazało się to szczęśliwym pomysłem. Wrażliwe
gatunki, szczepione na wytrzymałych roślinach z rodzaju Echinopsis czy Opuntia,
nie tylko dobrze się rozwijają na okiennym parapecie, ale nawet kwitną i
zawiązują nasiona, ponadto rzadziej chorują.
Wiele plusów i trochę minusów
Szczepione rośliny różnią się od tych uprawianych na własnych korzeniach:
znacznie szybciej się rozwijają i mają dużo więcej odrostów. Często nawet te
gatunki, które zwykle ich nie wytwarzają, po szczepieniu są otoczone
wianuszkiem "dzieci". Dzięki szczepieniu możliwa stała się uprawa nowej grupy
kaktusów, tzw. kolorów - roślin pozbawionych chlorofilu, czyli zielonego
barwnika. Takie pojedyncze okazy znajduje się czasem wśród tysięcy roślin
otrzymanych z nasion. Malutka siewka zwraca uwagę swoim odmiennym - często
jaskrawym - zabarwieniem już wtedy, gdy ma wielkość zaledwie główki od szpilki.
Zaszczepienie takiego odmieńca na jego zielonym krewniaku, zdolnym do
asymilacji, to jedyny sposób na utrzymanie go przy życiu. Miłośnicy sukulentów
bardzo interesują się "kolorami" i często gromadzą kolekcje składające się
wyłącznie z tych roślin. Oryginalnie zabarwione szczepione "kolory" przyciągają
również uwagę klientów kwiaciarń, dlatego w krajach Dalekiego Wschodu istnieją
wyspecjalizowane firmy produkujące je w dziesiątkach tysięcy sztuk miesięcznie.
Barwne główki pobiera się tam do szczepienia z odrostów rozrośniętych
już "kolorów". Niestety, nie są to rośliny trwałe i po kilku latach zamierają.
Kolekcjonerzy szczepią również inne nienaturalnie rozwijające się kaktusy, np.
formy cristata o fantazyjnie powykręcanej łodydze, które same źle się
ukorzeniają.
Niektórzy też wykorzystują ten zabieg jako ostatnią deskę ratunku dla chorych
roślin, np. w wypadku rozległych infekcji grzybowych. Odcina się wtedy zdrową
część rośliny i szczepi na odpowiednio dużej i silnej podkładce. W ten sposób
uratowano już niejeden rzadki okaz. Oczywiście, szczepienie ma również swoje
wady. Przy braku wprawy trudno odpowiednio dobrać zraz i podkładkę. Poza tym
szczepione części łatwo przesychają, a gdy się przyjmą, nie zawsze rozwijają
się prawidłowo i często mają zbyt mało cierni.

Pod troskliwą opieką
Szczepione kaktusy mają podobne wymagania jak pozostałe rośliny z tej grupy -
potrzebują dużo słońca i ciepła. Powinny być jednak sadzone w znacznie
większych doniczkach niż zwykłe kaktusy. Pojemnik wypełniamy żyzną ziemią,
najlepiej mieszanką ziemi kompostowej i gruboziarnistego piasku w stosunku 2:1.
W okresie wegetacji - od maja do października - rośliny regularnie podlewamy,
tak aby podłoże nigdy całkowicie nie wysychało, a kaktusy z bezchlorofilową
kolorową "główką" zasilamy nawozami zawierającymi dużo związków fosforu, który
zwiększa intensywność zabarwienia roślin. Zimą, podobnie jak większość
sukulentów, szczepione kaktusy powinny przejść okres spoczynku. W tym czasie
wymagają jednak nieco wyższej temperatury niż ich krewniacy - około 15st.C.
Wynika to z tego, że kaktusy szczepi się przeważnie na szybko rosnących
gatunkach ciepłolubnych, którym szkodzi zimowanie w temperaturze poniżej
10st.C. Ponieważ mocno wysuszone podkładki mogą wyssać całą wilgoć z górnego
kaktusa, czyli zrazu, raz na miesiąc powinniśmy podlać rośliny niewielką
ilością wody, najlepiej lejąc ją na podstawkę.
Podkładki nie są wieczne! Dopóki przewodzą wodę, zaszczepiony zraz rozwija się
prawidłowo. Z czasem jednak całkowicie drewnieją. Wówczas przestają asymilować,
a wtedy zraz może obumrzeć. Najbardziej narażone na zamieranie są kaktusy
pozbawione chlorofilu. Kiedy podkładka zdrewnieje, trzeba je jak najszybciej
przeszczepić na nową. Czasami na szczepionych kaktusach ukazują się jasne plamy
o nieregularnym kształcie, wywołane infekcjami wirusowymi. Przypadłość ta nie
jest szkodliwa dla roślin, lecz jedynie je szpeci. Niestety, owych plam nie da
się zlikwidować.
No a o samym szczepieniu kaktusów chętnie napiszę gdy to oczywiście będzie was
interesowało.
Pozdrowienia,
Jerzy Woźniak




Temat: roznice miedzy nami
Autonomia i przynależność...oraz cd dygresji
Sol :-o)
Tak bardzo lubię patrzeć na świat Twoimi oczami. Nie, nie narzekam na swoje
widzenie, lecz Twoje widzenie jest tak inne, tak barwne i niezwykłe, tak bardzo
zmuszające do myślenia i poszukiwań...

Piszesz :
>wygotowany seler ląduje w koszu.
A jaka dobra jest sałatka z takiego selera i paru innych składników, mniam,
mniam...

>. Inna sprawa, ze traktujemy poszczegole jednostki Stada jako
>material treningowy - jesli popatrzymy na to z perspektywy czasu. Poprzez
>ciagly kontakt uczymy sie tej nici powiazan miedzyludzkich, wypracowujemy
>szablony sytuacyjne. I dlatego tak trudno wejsc w Stado samotnikom - oni nie
>maja bazy danych, zaczynaja od zera podczas gdy wszyscy wokol nich maja juz
>zakodowany wiekszy lub mniejszy zbior zachowan

Zgodziliśmy się z tym, że Ty oddalasz się od Stada a ja staram się do niego
zbliżyć. Bardzo to ciekawe co napisałaś powyżej. To prawda moja baza danych
jest dosyć uboga i czeka mnie duża praca, aby to nadrobić. A jak z Tobą? Czy
wystarczy dobrze zamknąć drzwi i wyłączyć telefon, aby poczuć większą
niezależność. Czy Twoja droga odchodzenia od Stada jest łatwiejsza niż moja?
Mnie bardziej w tej chwili zależy na przynależności , a Tobie na niezależności.
Zarówno przynależność jak i autonomia są czynnikami rozwoju człowieka. Od
urodzenia człowiek balansuje pomiędzy tymi dwoma wartościami. Gdy dziecko się
rodzi dąży do autonomii. Niemowlę poruszając grzechotką czuje , że coś może.
Realizuje swoje poczucie autonomii. Dziecko przedszkolne ceni sobie
przynależność do rodziny, zaś dla ucznia najważniejsza jest samodzielność,
nastolatki najwyżej cenią przynależność do grupy rówieśniczej a człowiek
dorosły własną niezależność ale także związek z drugą osobą. Tak więc w swoim
rozwoju człowiek raz się zbliża a innym razem oddala od Stada. Wszystkie etapy
życia są bardzo ważne. I nie wiem czy warto rezygnować z któregoś z tych
elementów? Osobiście do wielu spraw wyznaję zasadę złotego środka. Rozumiem to
jako delikatne balansowanie pomiędzy potrzebą autonomii a potrzebą
przynależności. Ta zasada nie pozwala mi za bardzo zbliżyć się do pozycji
skrajnych. Odrzucam rewolucję jako metodę zmian, wolę zmiany drobne ,
ewolucyjne, ale stałe i w wyznaczonym kierunku. Do tego ciągła korekta tego
kierunku wynikająca z nowych doświadczeń i przybywającej wiedzy. Nie kręcę
gwałtownie kołem sterowym, choć przyglądam się ludziom, którzy w swoim życiu na
zmianę stosują komendy: cała naprzód i cała wstecz. Ta metoda też chyba ma
swoje zalety, lecz ich za bardzo nie czuję (np. maksymalizm).

>Nawet w zwiazku 1+1 jest przywodca Stada, osoba nadajaca ton, majaca glos
decydujacy

Czyżby znaczyło to, że równoprawny związek partnerski jest niemożliwy? Nie
spodziewam się tego po Tobie ;-))
Moim zdaniem w przypadku 2 osób możliwe jest wspólne kierownictwo, cząstkowe
decyzje podejmuje osoba bardziej kompetentna w danej dziedzinie po
wcześniejszym wspólnym przedyskutowaniu problemu.

Pozdrawiam
otryt

P.S. Nie przejmuj się Sol pozdrawianiem, nawet tego nie zauważyłem tak bardzo
zajmowała mnie treść Twoich
postów :-). Bądź sobą i rób to co czujesz

P.P.S. To nie był wykład z matematyki tylko moje bardzo ogólne refleksje i
próba podzielenia się moim zachwytem nad matematyką. Nie chciałem już nic
więcej dopisywać do tego, a widzę, że odczułaś jakby było to niezakończone.
Na pewno można rozwinąć te wszystkie wątki matematyczne, dla mnie jest to
bardzo pasjonujące. Np. idealizm, nie znam większych idealistów od matematyków,
tradycyjni humaniści są bardziej pragmatyczni i materialni. Sprawa złotego
środka jest bardzo pasjonująca. (zwano go również złotym cięciem lub boską
proporcją). Zachwycała już starożytnych, którzy obserwując żywą przyrodę i
człowieka zaobserwowali ją np. w proporcji ciała ludzkiego, części twarzy,
układów listków na łodydze i budowie niektórych kwiatostanów. Materia
nieożywiona np. struktura kryształu nie zna złotego podziału. Wyznaczyli nawet
liczbę, która określa te proporcje. Podzielono odcinek na dwie takie nierówne
części , aby stosunek dłuższej części do całości był taki sam jak krótszej
części do dłuższej. Wyznaczona w ten sposób liczba została zastosowana w
architekturze i sztuce, odkryto niesamowite właściwości tego podziału w
geometrii a prawie 15 wieków później w teorii liczb (ciąg Fibonacciego).
Liczby postaci 1, 1, 2, 3, 5, 8, 13, 21, 34,....tworzą ciąg, gdzie wyraz
następny powstaje w wyniku zsumowania dwóch poprzednich. Stosunek dwóch
kolejnych liczb Fibonacciego zbliża się do boskiej proporcji. Można podziwiać
wrażliwość starożytnych na piękno i na estetyczną siłę oddziaływania liczb
zakodowanych w tworach natury. Były również dyskusje o zastosowaniu złotego
podziału w muzyce, jednak okazało się to nieprzydatne ze względu na to, że w
jednej chwili nie jesteśmy w stanie objąć zmysłami całości dzieła
muzycznego.;-)))



Temat: SLOWO DO PANA ADAMA MICHNIKA
a mnie czegoś nadal interesuje, gdzie się podziały
34 mln USD, których nie wziął Adam Michnik.
Pytam o to wyłącznie dlatego,że to "niewzięcie" ogromnego majątku jest elementem publicznego wizerunku szefa "Wyborczej"
Natomiast te udziały nie znikły jakoś tam sobie. Gdzieś są i mają jakichś właścicieli.
********************************************************

Gość portalu: EUROMIR napisał(a):

> Szanowny Panie Adamie,
>
> dysponuje informacja, ktorej niestety nie jestem obecnie w stanie udowodnic.
> Podajac ja teraz do wiadomosci publicznej, nie moge niestety powolac sie na
> zrodlo. Pan jako dziennikarz zapewne mnie zrozumie. Moze tez udzieli mi Pan
> pomocy, w sytuacji, kiedy stanalem przed powaznym dylematem moralnym.
>
> Przez kilka ostatnich tygodni zastanawialem sie i rozwazalem czy uczciwym i
> moralnym - z mej strony - bedzie upublicznienie wiedzy, ktorej jestem w
> posiadaniu. Wiedzy, ktorej jednak nie potrafie bezposrednio poprzec dowodami.
> Takie nieudokumentowane informacje czesto - nie bez podstaw - nazywa sie
> przeciez plotka, pomowieniem. Tlumaczyl by mnie - co prawda - fakt, iz jest
> Pan osoba publiczna, a w zwiazku z tym inne do Pana stosuje sie normy. A
> jednak wstrzymywalem sie z publicznym wystapieniem. Do dzis.
>
> Czemu wlasnie teraz zdecydowalem sie przerwac milczenie?
> Otoz dzisiaj wlasnie, czytajac sprawozdanie z wywiadu udzielonego przez Pana
> stacji TVN, konstatujac, iz Pan Michnik, aby podniesc swa wiarygodnosc w
> oczach widzow i czytelnikow manipuluje prawda, postanowilem definitywnie
> podac do wiadomosci publicznej fakty, ktore zilustruja szerokiej publicznosci
> mechanizm dzisiejszej Panskiej manipulacji i zadadza klam tezie o Panskiej
> bezinteresownosci, ideowosci, nieprzekupnosci i materialnym
> niezainteresowaniu finansowym powodzeniem koncernu Agora. Koncernu, ktorego -
> jak Pan twierdzi - nie jest Pan wspolwlascicielem.
>
> Stwierdzil Pan mianowicie dzis, ze zrzekl sie naleznego mu udzialu akcji
> Agory. Uczynil Pan tak, aby moc zachowac dziennikarska niezaleznosc. Wartosc
> akcji, z ktorych rzekomo Pan zrezygnowal wynosi 34 miliony dolarow
> amerykanskich.
>
> Panie Adamie, czy zechcialby Pan poinformowac szeroka publicznosc, co sie
> stalo z akcjami, ktorych nie zechcial Pan przyjac ?
>
> Czy obdarowal Pan nimi Kolegow, zrezygnowal z nich na rzecz np. Funduszu
> Ochrony Wolnosci Prasy, albo Czerwonego Krzyza ?
>
> Czy tez moze przekazal je Pan swemu synowi, ktory w ten sposob stal sie
> balwanem dla wladz podatkowych i opinii publicznej, podstawionym jedynie po
> to, aby Pan nie musial wlasnym nazwiskiem firmowac swojej wlasnosci ?
>
> Ja rozumiem, ze publiczna wiara w krysztalowa czystosc Panskiego etosu i
> charakteru zostala powaznie nadszarpnieta, gdy wyszlo na jaw, iz pija Pan
> wodke nie tylko z osobami tak moralnie dwuznacznymi jak pp. Kiszczak i
> Jaruzelski, ale rowniez z J.Urbanem. Uznal Pan naturalnie, iz musi cos
> zrobic, aby wiare w te czystosc podreperowac.
>
> A przeciez - mozna zawsze powiedziec - ze ludzie dobieraja sie towarzysko
> poniewaz lubia sie, dobrze czuja sie razem, albo maja jakas wspolna
> plaszczyzne, ktora ich laczy, np.wspolne interesy, zapatrywania, pochodzenie,
> srodowisko, moze przeszlosc. I to bylo by jakies tlumaczenie Panskich (czesto
> zupelnie niezrozumialych dla spoleczenstwa) zachowan.
>
> Pan jednak uznal, iz nalezy wytoczyc innego rodzaju argumenty, ktore beda
> pozytywnie oswietlac Panska postac. Gdyz, czemu innemu mialaby sluzyc barwna
> opowiesc o rezygnacji z bajonskiego, nie tylko na warunki polskie - majatku ?
>
> Wszyscy starzejemy sie Panie Adamie. Ogladamy sie wstecz. Przekroczywszy
> piecdziesiatke robimy resume naszego zycia. I Pan pewnie mial takie chwile.
> Przychodza najczesciej pozno w nocy, albo rano - na kacu.
> Pan wszedlwszy w wiek dojrzaly osiagnal zdaje sie swoj cel. Uzyskal wreszcie
> upragniona akceptacje formacji politycznej, z ktorej Pan wyszedl, do ktorej
> Pan zawsze przynalezal.
> Dzisiaj, dzieki Panskim dzialaniom ta formacja liczy sie z Panem i obdarza go
> szacunkiem, wiecej - wreszcie traktuje go za swojego. Osiagnal wiec Pan to, o
> co Pan cale swoje zycie walczyl. Nawet bedac (przed laty) dysydentem tej
> formacji politycznej. (Dysydent to w koncu tylko odszczepieniec. To tylko
> konar czerpiacy soki z tego samego wspolnego pnia).
>
> Ech, przyznac trzeba Panie Adamie, swietnie odegral Pan swoja role. Celujaco.
> I chyba do konca nie zdawal sobie Pan sprawy, jak bardzo zakolowal Pan w
> glowach tym malo skomplikowanym Polakom. Naiwniacy uwierzyli nie tylko w
> Panski chrzest i katolicyzm, ale i w Panski patriotyzm, w Panska szlachetnosc
> i zmiane mlodzienczych, komunistycznych pogladow.
> Teraz przechodzi Pan przez pasmo przejsciowych, nieistotnych porazek. Probuje
> sie Pan ratowac. Tak wiec, nadlamana wiare i reputacje postanowil Pan
> podgrzac opowiastka o rezygnacji z olbrzymiego majatku. Nie wiem, czy to
> sluszna proba. Byc moze - przy wodce - ten szatanski pomysl (rujnujacy
> Panskie interesy!) podsunal Panu sam cadyk Urban ? Przeciez tak czesto Pan do
> niego pielgrzymuje.
>
> Okazuje sie jednak (niestety) - ze pomysl chyba chybiony, calkiem bez sensu.
> Po co bylo wytaczac tak ciezkie armaty ? Co zrobi Pan teraz, gdy Panska
> wymyslona bajka - zdaje sie - tak samo nieprawdziwa jak i Panska
> szlachetnosc, patriotyzm, katolicyzm itd.
>
> Panie Adamie,
> czy potrafi Pan rzeczowo i uczciwie powiedziec co stalo sie z naleznymi Panu
> akcjami Agory ?
>
> Podkreslam, ze nie uwazam, iz jest Pan wielbladem. Wiem natomiast, iz jest
> Pan osoba publiczna, ktora podala dzis nieprawdziwe informacje. Dlatego
> zadam, aby je Pan po prostu - w trosce o prawde bedaca filarem demokracji -
> uwiarygodnil.
>
>
> Euromir




Temat: SLOWO DO PANA ADAMA MICHNIKA
Gość portalu: EUROMIR napisał(a):

> Szanowny Panie Adamie,
>
> dysponuje informacja, ktorej niestety nie jestem obecnie w stanie udowodnic.
> Podajac ja teraz do wiadomosci publicznej, nie moge niestety powolac sie na
> zrodlo. Pan jako dziennikarz zapewne mnie zrozumie. Moze tez udzieli mi Pan
> pomocy, w sytuacji, kiedy stanalem przed powaznym dylematem moralnym.
>
> Przez kilka ostatnich tygodni zastanawialem sie i rozwazalem czy uczciwym i
> moralnym - z mej strony - bedzie upublicznienie wiedzy, ktorej jestem w
> posiadaniu. Wiedzy, ktorej jednak nie potrafie bezposrednio poprzec dowodami.
> Takie nieudokumentowane informacje czesto - nie bez podstaw - nazywa sie
> przeciez plotka, pomowieniem. Tlumaczyl by mnie - co prawda - fakt, iz jest
> Pan osoba publiczna, a w zwiazku z tym inne do Pana stosuje sie normy. A
> jednak wstrzymywalem sie z publicznym wystapieniem. Do dzis.
>
> Czemu wlasnie teraz zdecydowalem sie przerwac milczenie?
> Otoz dzisiaj wlasnie, czytajac sprawozdanie z wywiadu udzielonego przez Pana
> stacji TVN, konstatujac, iz Pan Michnik, aby podniesc swa wiarygodnosc w
> oczach widzow i czytelnikow manipuluje prawda, postanowilem definitywnie
> podac do wiadomosci publicznej fakty, ktore zilustruja szerokiej publicznosci
> mechanizm dzisiejszej Panskiej manipulacji i zadadza klam tezie o Panskiej
> bezinteresownosci, ideowosci, nieprzekupnosci i materialnym
> niezainteresowaniu finansowym powodzeniem koncernu Agora. Koncernu, ktorego -
> jak Pan twierdzi - nie jest Pan wspolwlascicielem.
>
> Stwierdzil Pan mianowicie dzis, ze zrzekl sie naleznego mu udzialu akcji
> Agory. Uczynil Pan tak, aby moc zachowac dziennikarska niezaleznosc. Wartosc
> akcji, z ktorych rzekomo Pan zrezygnowal wynosi 34 miliony dolarow
> amerykanskich.
>
> Panie Adamie, czy zechcialby Pan poinformowac szeroka publicznosc, co sie
> stalo z akcjami, ktorych nie zechcial Pan przyjac ?
>
> Czy obdarowal Pan nimi Kolegow, zrezygnowal z nich na rzecz np. Funduszu
> Ochrony Wolnosci Prasy, albo Czerwonego Krzyza ?
>
> Czy tez moze przekazal je Pan swemu synowi, ktory w ten sposob stal sie
> balwanem dla wladz podatkowych i opinii publicznej, podstawionym jedynie po
> to, aby Pan nie musial wlasnym nazwiskiem firmowac swojej wlasnosci ?
>
> Ja rozumiem, ze publiczna wiara w krysztalowa czystosc Panskiego etosu i
> charakteru zostala powaznie nadszarpnieta, gdy wyszlo na jaw, iz pija Pan
> wodke nie tylko z osobami tak moralnie dwuznacznymi jak pp. Kiszczak i
> Jaruzelski, ale rowniez z J.Urbanem. Uznal Pan naturalnie, iz musi cos
> zrobic, aby wiare w te czystosc podreperowac.
>
> A przeciez - mozna zawsze powiedziec - ze ludzie dobieraja sie towarzysko
> poniewaz lubia sie, dobrze czuja sie razem, albo maja jakas wspolna
> plaszczyzne, ktora ich laczy, np.wspolne interesy, zapatrywania, pochodzenie,
> srodowisko, moze przeszlosc. I to bylo by jakies tlumaczenie Panskich (czesto
> zupelnie niezrozumialych dla spoleczenstwa) zachowan.
>
> Pan jednak uznal, iz nalezy wytoczyc innego rodzaju argumenty, ktore beda
> pozytywnie oswietlac Panska postac. Gdyz, czemu innemu mialaby sluzyc barwna
> opowiesc o rezygnacji z bajonskiego, nie tylko na warunki polskie - majatku ?
>
> Wszyscy starzejemy sie Panie Adamie. Ogladamy sie wstecz. Przekroczywszy
> piecdziesiatke robimy resume naszego zycia. I Pan pewnie mial takie chwile.
> Przychodza najczesciej pozno w nocy, albo rano - na kacu.
> Pan wszedlwszy w wiek dojrzaly osiagnal zdaje sie swoj cel. Uzyskal wreszcie
> upragniona akceptacje formacji politycznej, z ktorej Pan wyszedl, do ktorej
> Pan zawsze przynalezal.
> Dzisiaj, dzieki Panskim dzialaniom ta formacja liczy sie z Panem i obdarza go
> szacunkiem, wiecej - wreszcie traktuje go za swojego. Osiagnal wiec Pan to, o
> co Pan cale swoje zycie walczyl. Nawet bedac (przed laty) dysydentem tej
> formacji politycznej. (Dysydent to w koncu tylko odszczepieniec. To tylko
> konar czerpiacy soki z tego samego wspolnego pnia).
>
> Ech, przyznac trzeba Panie Adamie, swietnie odegral Pan swoja role. Celujaco.
> I chyba do konca nie zdawal sobie Pan sprawy, jak bardzo zakolowal Pan w
> glowach tym malo skomplikowanym Polakom. Naiwniacy uwierzyli nie tylko w
> Panski chrzest i katolicyzm, ale i w Panski patriotyzm, w Panska szlachetnosc
> i zmiane mlodzienczych, komunistycznych pogladow.
> Teraz przechodzi Pan przez pasmo przejsciowych, nieistotnych porazek. Probuje
> sie Pan ratowac. Tak wiec, nadlamana wiare i reputacje postanowil Pan
> podgrzac opowiastka o rezygnacji z olbrzymiego majatku. Nie wiem, czy to
> sluszna proba. Byc moze - przy wodce - ten szatanski pomysl (rujnujacy
> Panskie interesy!) podsunal Panu sam cadyk Urban ? Przeciez tak czesto Pan do
> niego pielgrzymuje.
>
> Okazuje sie jednak (niestety) - ze pomysl chyba chybiony, calkiem bez sensu.
> Po co bylo wytaczac tak ciezkie armaty ? Co zrobi Pan teraz, gdy Panska
> wymyslona bajka - zdaje sie - tak samo nieprawdziwa jak i Panska
> szlachetnosc, patriotyzm, katolicyzm itd.
>
> Panie Adamie,
> czy potrafi Pan rzeczowo i uczciwie powiedziec co stalo sie z naleznymi Panu
> akcjami Agory ?
>
> Podkreslam, ze nie uwazam, iz jest Pan wielbladem. Wiem natomiast, iz jest
> Pan osoba publiczna, ktora podala dzis nieprawdziwe informacje. Dlatego
> zadam, aby je Pan po prostu - w trosce o prawde bedaca filarem demokracji -
> uwiarygodnil.
>
>
> Euromir




Temat: Cyklofrenia "Perly" i innych pacyn
WYJASNIAM. TYM RAZEM PANU SCEPTYKOWI
Szanowny Panie Sceptyku,

przerazil mnie Pan swa (b.zajmujaca) opowiescia o wspolnej z perla,
terrorystycznej (zapewne) wyprawie do Gliwic. Z opowiesci Panskiej nie wynika,
co prawda, jaki z perla uzytek Pan z bomby opatrzonej moim zapalnikiem zrobil,
ale wnosze, iz zamierzony.

Pisze Pan :

"(...) bylismy akurat z wizyta w pobliskich Gliwicach, u Pana Tuya, aby
przekazac wyrazy podziekowania od biednych staruszek z gminy lodzkiej, nad
ktorymi Pan Tuy sie uzalal na Forum."

Prawdziwa bohema (do ktorej szanowny Pan w oczach mych przynalezy) swoj status
podnosi nie poprzez froterowanie sie z byle kim, jakims np. klamca i mitomanem,
czy tez prosta donosicielka urzedujaca na dworcu Wa-wa Glowna, lecz przez
wstapienie na dostojne stanowisko, potwierdzajace przynaleznosc do elity.
Z Panskich oszczednych i zazenowanych slow rozumiem, iz znalazl sie Pan
szczesliwcze (od niedawna?) w zarzadzie lodzkiej, zydowskiej gminy
wyznaniowej. Wnioskuje tak (nieco zazdroscia powodowany) skoro Pan wraz z perla
w misji, na Slask, w delegacji zostales wyslany. Gratuluje. To duze wydarzenie.
To przeciez duzo, duzo wiecej, anizeli z jakims zlodziejem wejsc w komitywe,
albo np. prostego mitomana wziasc sobie za Kolege.

Barwnie opisujac cala wyprawe powiada Pan :

"Szlismy kierujac sie coraz glosniejszym cykaniem. W koncu, na jednej z bocznych
uliczek, przed skromna chatka, zobaczylem, nazwijmy to, 'samochod'. U nasady
dyszla lezala brazowa paczka, w ksztalcie bomby, z ktorej dobiegalo przenikliwe
wprost w tym miejscu cykanie. Kolega nic nie mowiac, wymownym ruchem wskazal na
bombe. 'Moje to dzielo,' dodal, jakby od niechcenia. Na szczescie, przy bombie
lezalo oficjalne wyjasnienie Adminow, wskazujace na stosunkowo niewielkie
zagrozenie eksplozja."

Panie Sceptyku, przyznam, iz uplynelo dobrych kilka minut panicznego
odretwienia, w ktore wpadlem po przeczytaniu cytowanego powyzej akapitu
Panskiego postu. I przyznam, z poczatku nie dawalem wiary Panskiemu opisowi.
Pozniej, gdy przywolalem sie juz do porzadku... (Bo jakze to nie dawac wiary
Viceprezesowi lodzkiej Gminy ?) (Szczegolnie, gdy pisze, ze "bomba stanowila
stosunkowo niewielkie zagrozenie eksplozja", a Pan - Sceptyku powoluje sie przy
tym (przecie jako Viceprezes Gminy) na autorytet adminow GW !!!).

A wiec dopiero (jak wyzej), gdy juz przywolalem sie (nieco) do porzadku,
zrozumialem wreszcie kierujace Panem intencje. I dzis juz wszystko wiem. Panu
zwykly zlodziej nie zaimponuje. Widze, ze Pan potrzebuje towarzystwa
prawdziwego terrorysty, czlowieka ideowego czynu, aby na Panu zrobic wrazenie,
aby artystyczna, wlasciwa tworczej bohemie adrenalina w mozgu zagrala!

Opowiesc o Panskim pobycie, w okolicach Katowic ( w miare Panskiego pisania)
coraz bardziej kolorowa. Rozwija Pan swietnie, ze swada i tempem oszalamiajace
akszyn :

"Wrocilismy nastepnie do Pana Tuya, gdzie poczestowano nas, upieczona przez
rodzine tegoz, babom slaskom. Nawet niezla, mimo rozpoznawalnego smaku soli.
Na moje zdziwione pytanie, Pan Tuy odpowiedzial, ze to lzy bab, ktore babe
piekly. Dyskretnie nie dopytywalem sie dalej."

Nie mnie wyrazac tu niewiare w Panskie slowa. Tym niemniej skonfrontowawszy
zawarte w cytacie z Panskiego postu informacje, ze swiadectwem Pana Tyu i Jego
rodziny, nie moge oprzec sie wrazeniu, ze Ktos z uczestnikow spotkania (poza
rodzina Pana Tyu) wyraza sie b.niescisle.

Dowiedzialem sie mianowicie, iz na obiad nie bylo "baby slaskiej" tylko kluchy
slaskie, ze slone nie od babskich lez, a od placzu perly, ktorego w progi (choc
glodnego) nie wpuszczono, glownie w obawie o niepewny los zegara z kukulka.
Wstrzemiezliwie nie bede Pana prosil o wyjasnienia, skoro wiem juz, az zbyt
dobrze jak sie rzeczy mialy.

Dalszy ciag (najbardziej mnie zajmujacy) Panskiego postu :

"Dyskrecji swej nie moglem jednak opanowac, gdy zobaczylem na przegubie Pana
Tuya przedmiot, jako zywo odpowiadajacy opisowi przez Pana Euromira. Tym sie
jedynie roznil, ze mial tylko jedna wskazowke, minutowa. Choc wlasciwie w
opisie Pana Euromira zabraklo takich szczegolow Rolexa, ale z kontekstu
wynikalo, ze mial ich wiecej. Skad masz to, Tuyu, zapytalem? Nieco zdziwiony,
bo bylem pewien, ze wszelkie precjoza jakie posiadal, porozsylal juz po
znajomych kobietach. 'Dostalem od Przyjaciol z Forum Clamot, jako rekompensate
za szkody poniesione na Aktualnosciach i w Kulturze', odparl szczerze, patrzac
mi prosto w oczy."

Bardzo mnie cieszy, iz tak drobiazgowo opisal Pan scene spotkania z Panem Tyu.
Widze, ze jakiekolwiek konfrontacje zbedne nam beda.
W opisie Panskim (drobiazgowym) wszystko sie zgadza. I zegar ten co nalezy. I
reka wlasciciela sluszna. I nawet szczegol dotyczacy wskazowki minutowej nie
umknal czujnej Panskiej uwadze.
Tak, to ten sam zegarek nareczny, ktory ja otrzymalem w prezencie od Pana Tyu.
Nazajutrz po Panskim wyjezdzie, z powrotem, na posade do Lodzi.

Poniewaz, juz wowczas, gdy perla ujrzal Rolexa pierwszy raz i ten wzbudzil jego
nieopanowane niczym pozadanie (perla jak sroka), wiadomym bylo, iz posiadanie
zegarka laczylo sie z wielkim niebezpieczenstwem - Pan Tyu wiec, w
wielkopanskim gescie postanowil mnie nim obdarowac. Tak oto stalem sie
wlascicielem wspanialego, markowego (choc zagrozonego kradzieza) zegara.

A w dzien pozniej perla (wie Pan mam nadzieje, ze jestem z nim po imieniu) mnie
go wreszcie ukradl.

Drogi Panie Sceptyku, gdy tylko zobaczy Pan perle, tego hultaja, prosze
upomniec sie :
- o moj watek
- o moj zegarek
- a nawet kawalek tozsamosci, ktory mi przy okazji podprowadzil

Pozostaje dozgonnie i awansem wdzieczny, za trud podjety w dziele poszukiwania
moich klamotow. Pozostaje rowniez nad wyraz zyczliwy, gdy idzie o Panskie
symbolizmu pelne proby literackie :

Euromir




Temat: SLOWO DO PANA ADAMA MICHNIKA
SLOWO DO PANA ADAMA MICHNIKA
Szanowny Panie Adamie,

dysponuje informacja, ktorej niestety nie jestem obecnie w stanie udowodnic.
Podajac ja teraz do wiadomosci publicznej, nie moge niestety powolac sie na
zrodlo. Pan jako dziennikarz zapewne mnie zrozumie. Moze tez udzieli mi Pan
pomocy, w sytuacji, kiedy stanalem przed powaznym dylematem moralnym.

Przez kilka ostatnich tygodni zastanawialem sie i rozwazalem czy uczciwym i
moralnym - z mej strony - bedzie upublicznienie wiedzy, ktorej jestem w
posiadaniu. Wiedzy, ktorej jednak nie potrafie bezposrednio poprzec dowodami.
Takie nieudokumentowane informacje czesto - nie bez podstaw - nazywa sie
przeciez plotka, pomowieniem. Tlumaczyl by mnie - co prawda - fakt, iz jest
Pan osoba publiczna, a w zwiazku z tym inne do Pana stosuje sie normy. A
jednak wstrzymywalem sie z publicznym wystapieniem. Do dzis.

Czemu wlasnie teraz zdecydowalem sie przerwac milczenie?
Otoz dzisiaj wlasnie, czytajac sprawozdanie z wywiadu udzielonego przez Pana
stacji TVN, konstatujac, iz Pan Michnik, aby podniesc swa wiarygodnosc w
oczach widzow i czytelnikow manipuluje prawda, postanowilem definitywnie
podac do wiadomosci publicznej fakty, ktore zilustruja szerokiej publicznosci
mechanizm dzisiejszej Panskiej manipulacji i zadadza klam tezie o Panskiej
bezinteresownosci, ideowosci, nieprzekupnosci i materialnym
niezainteresowaniu finansowym powodzeniem koncernu Agora. Koncernu, ktorego -
jak Pan twierdzi - nie jest Pan wspolwlascicielem.

Stwierdzil Pan mianowicie dzis, ze zrzekl sie naleznego mu udzialu akcji
Agory. Uczynil Pan tak, aby moc zachowac dziennikarska niezaleznosc. Wartosc
akcji, z ktorych rzekomo Pan zrezygnowal wynosi 34 miliony dolarow
amerykanskich.

Panie Adamie, czy zechcialby Pan poinformowac szeroka publicznosc, co sie
stalo z akcjami, ktorych nie zechcial Pan przyjac ?

Czy obdarowal Pan nimi Kolegow, zrezygnowal z nich na rzecz np. Funduszu
Ochrony Wolnosci Prasy, albo Czerwonego Krzyza ?

Czy tez moze przekazal je Pan swemu synowi, ktory w ten sposob stal sie
balwanem dla wladz podatkowych i opinii publicznej, podstawionym jedynie po
to, aby Pan nie musial wlasnym nazwiskiem firmowac swojej wlasnosci ?

Ja rozumiem, ze publiczna wiara w krysztalowa czystosc Panskiego etosu i
charakteru zostala powaznie nadszarpnieta, gdy wyszlo na jaw, iz pija Pan
wodke nie tylko z osobami tak moralnie dwuznacznymi jak pp. Kiszczak i
Jaruzelski, ale rowniez z J.Urbanem. Uznal Pan naturalnie, iz musi cos
zrobic, aby wiare w te czystosc podreperowac.

A przeciez - mozna zawsze powiedziec - ze ludzie dobieraja sie towarzysko
poniewaz lubia sie, dobrze czuja sie razem, albo maja jakas wspolna
plaszczyzne, ktora ich laczy, np.wspolne interesy, zapatrywania, pochodzenie,
srodowisko, moze przeszlosc. I to bylo by jakies tlumaczenie Panskich (czesto
zupelnie niezrozumialych dla spoleczenstwa) zachowan.

Pan jednak uznal, iz nalezy wytoczyc innego rodzaju argumenty, ktore beda
pozytywnie oswietlac Panska postac. Gdyz, czemu innemu mialaby sluzyc barwna
opowiesc o rezygnacji z bajonskiego, nie tylko na warunki polskie - majatku ?

Wszyscy starzejemy sie Panie Adamie. Ogladamy sie wstecz. Przekroczywszy
piecdziesiatke robimy resume naszego zycia. I Pan pewnie mial takie chwile.
Przychodza najczesciej pozno w nocy, albo rano - na kacu.
Pan wszedlwszy w wiek dojrzaly osiagnal zdaje sie swoj cel. Uzyskal wreszcie
upragniona akceptacje formacji politycznej, z ktorej Pan wyszedl, do ktorej
Pan zawsze przynalezal.
Dzisiaj, dzieki Panskim dzialaniom ta formacja liczy sie z Panem i obdarza go
szacunkiem, wiecej - wreszcie traktuje go za swojego. Osiagnal wiec Pan to, o
co Pan cale swoje zycie walczyl. Nawet bedac (przed laty) dysydentem tej
formacji politycznej. (Dysydent to w koncu tylko odszczepieniec. To tylko
konar czerpiacy soki z tego samego wspolnego pnia).

Ech, przyznac trzeba Panie Adamie, swietnie odegral Pan swoja role. Celujaco.
I chyba do konca nie zdawal sobie Pan sprawy, jak bardzo zakolowal Pan w
glowach tym malo skomplikowanym Polakom. Naiwniacy uwierzyli nie tylko w
Panski chrzest i katolicyzm, ale i w Panski patriotyzm, w Panska szlachetnosc
i zmiane mlodzienczych, komunistycznych pogladow.
Teraz przechodzi Pan przez pasmo przejsciowych, nieistotnych porazek. Probuje
sie Pan ratowac. Tak wiec, nadlamana wiare i reputacje postanowil Pan
podgrzac opowiastka o rezygnacji z olbrzymiego majatku. Nie wiem, czy to
sluszna proba. Byc moze - przy wodce - ten szatanski pomysl (rujnujacy
Panskie interesy!) podsunal Panu sam cadyk Urban ? Przeciez tak czesto Pan do
niego pielgrzymuje.

Okazuje sie jednak (niestety) - ze pomysl chyba chybiony, calkiem bez sensu.
Po co bylo wytaczac tak ciezkie armaty ? Co zrobi Pan teraz, gdy Panska
wymyslona bajka - zdaje sie - tak samo nieprawdziwa jak i Panska
szlachetnosc, patriotyzm, katolicyzm itd.

Panie Adamie,
czy potrafi Pan rzeczowo i uczciwie powiedziec co stalo sie z naleznymi Panu
akcjami Agory ?

Podkreslam, ze nie uwazam, iz jest Pan wielbladem. Wiem natomiast, iz jest
Pan osoba publiczna, ktora podala dzis nieprawdziwe informacje. Dlatego
zadam, aby je Pan po prostu - w trosce o prawde bedaca filarem demokracji -
uwiarygodnil.

Euromir



Temat: Książki, książki, książki....
Napoleon w Egipcie, Paul Strathern, tł.T.Hornowski
wyborcza.pl/1,75475,6570213,Napoleon_dostaje_lekcje_w_Egipcie.html?utm_source=Nlt&utm_medium=Nlt&utm_campaign=1721533?
utm_source=RSS&utm_medium=RSS&utm_campaign=4809254
Napoleon dostaje lekcję w Egipcie
Paweł Wroński

Szkoda, że tej książki nie przeczytał prezydent Bush przed decyzją o
wkroczeniu do Iraku

Napoleon w Egipcie, Paul Strathern, przeł. Tomasz Hornowski, Rebis,
Poznań

Paul Strathern twierdzi, że właśnie na przykładzie kampanii egipskiej
można zrozumieć Napoleona. Wyprawa do Egiptu ujawniała bowiem w pełni
cechy jego geniuszu, ale i wady, które doprowadziły go do zguby.

Według Stratherna do Egiptu na pokładzie fregaty "L'Orient" wypływał
młody, zafascynowany legendą Aleksandra Macedońskiego idealista, a
wrócił zgorzkniały cynik. Wypływał wódz, który dzielił trudy ze
swoimi żołnierzami, a wracał polityczny gracz skłonny poświęcać
tysiące podkomendnych dla osobistych politycznych celów.

Autor formułuje tezy ograniczone do realiów początku XIX wieku i
odnosi je do późniejszych kampanii - walk w Hiszpanii czy kampanii
rosyjskiej. Napoleon w każdym z tych przypadków nie był w stanie w
jasny sposób określić politycznego i militarnego celu ekspedycji. Za
każdym razem licząc na szybkie zwycięstwo, nie potrafił zadbać o
aprowizację albo jak mówi się ostatnio - o logistykę.

W 1798 r. Napoleon podbijał Egipt, traktując to jako etap swojego
wielkiego zamierzenia. Miał następnie ruszyć na brytyjskie Indie
szlakiem Aleksandra Wielkiego. Egipt formalnie należał do Turcji, ale
Napoleon był przekonany, że ta nie wystąpi w obronie swojej
prowincji. To przekonanie opierał na wierze w dyplomatyczne zdolności
swojego ministra spraw zagranicznych Charlesa Talleyranda, który miał
pojechać do Istambułu i przekonać Wysoką Portę, że to, co czyni -
rozbicie władzy mameluków w Egipcie - jest na rękę sułtanowi.
Oczywiście Talleyrand nie zrobił w tej sprawie nic i Napoleon miał
przeciwko siebie mameluków, wspierających go namiestników tureckich
oraz Brytyjczyków.

O "logistycznych" talentach Napoleona świadczy to, że Francuzi przez
Egipt w 30-stopniowym upale wędrowali odziani w wełniane mundury.
Oddziały, które szturmowały Aleksandrię, miały do wyboru - zdobyć
miasto albo umrzeć z pragnienia - bo ekspedycja nie dysponowała
cysternami na wodę, a studnie na drodze przemarszu były albo
zasypane, albo niewydajne.

Wyprawa do Egiptu była czymś jeszcze - pierwszą po długiej przerwie
(po wyprawach krzyżowych i konkwiście Nowego Świata) wielką
ekspedycją militarną na obszar cywilizacyjnie obcy.

Napoleon przybywał do Egiptu przekonany o tym, że lud egipski
uciskany przez mameluków - sturczonych jeńców z Kaukazu, którzy
opanowali prowincję - wystąpi po jego stronie. Ofiarował mu bowiem
wszystkie zdobycze rewolucji francuskiej ze swoim "liberte, egalite,
fraternite". Przedstawiał się przy tym jako obrońca islamu i
tradycji.

Próby narzucania "demokracji" zakończyły się katastrofą. Kairskie
rządy rady złożonej z szejków w Kairze skończyły się powstaniem.
Odezwy generała Bonaparte do ludności muzułmańskiej zostały przyjęte
z niedowierzaniem. Oferta, że armia cesarza może przyjąć islam,
rozbiła się o drobiazg: muzułmańscy duchowni stwierdzili, że
żołnierze Napoleona muszą przejść zabieg obrzezania i zrezygnować z
picia wina. Generał Manou, którzy przyjął islam, należał nawet pośród
ekscentrycznych postaci, które zaludniają karty dziejów tej wyprawy,
do ekscentryków wyjątkowych.

Szybko okazało się, że wyzwoliciele są "niewiernymi", na których
nałożono fatwę - a to oznaczało walkę na śmierć i życie (córka
jednego z szejków "oddana" Napoleonowi po jego wyjeździe została
ścięta za rozpustę). Egipscy fellachowie, którzy mieli być wyzwoleni,
nie mieli pojęcia o prawach obywatelskich, ale wiedzieli, że Francuzi
grabią ich domy. Rycerski mit przyszłego cesarza legł w gruzach, gdy
nakazał wymordowanie przeszło 3,5 tys. jeńców po zdobyciu Jafy (miał
zbyt mało wojsk, by ich pilnować).

Napoleon już po trzech latach zdał sobie sprawę, że Egipt okazał się
mirażem. Nie był w stanie zdobyć Syrii, jego flota została rozbita
przez Nelsona (angielskie okręty przechwytywały korespondencję
Napoleona, w tym jego listy do Józefiny wyrzucające jej niewierność).
Jego wyjazd w 1799 r. był formalnie dezercją, choć tłumaczył ją
potrzebą ratowania Francji przed atakiem kolejnej koalicji.

Jego marzenia kończyły się żałośnie. Ostatni gubernator Egiptu Jean
Baptiste Kleber (który nazywał swojego wodza "kurduplem") zginął w
zamachu samobójczym przeprowadzonym przez studenta szkoły
koranicznej. Francuzi przez lata byli obwiniani o wszystkie plagi,
jakie spadły na Egipt (nawet nieprawdziwie oskarżono ich o to, że
ostrzelali Sfinksa).

Przed podobnymi dylematami stanęli Amerykanie dwa wieki później w
Iraku. Kto spojrzy na to, z czym musieli zmagać się Francuzi dwieście
lat temu, może dostrzec podobieństwa wręcz niebywałe.

Z 40 tys. żołnierzy do Francji wróciło ok. 24 tys. Z egipskich
fascynacji Napoleona najdłużej przetrwały te, które miały być
dodatkiem, czyli praca uczonych, których zabrał ze sobą. Wyprawa dała
początek egiptologii - słynny kamień z Rosetty, który pozwolił
odczytać hieroglify, pierwsze naukowe opisy egipskiej architektury,
wierzeń, zwyczajów, do tego wytyczenie pierwszej trasy Kanału
Sueskiego. Owi naukowcy, którzy często słyszeli od wojskowych
komendę: "Osły i uczeni do środka", pozostawili po sobie trwalszy
ślad niźli zdobywcy.

Książkę Stratherna czyta się jak powieść akcji, są barwne opisy
kampanii, bitew i typów ludzkich, romansów (Paulinę Foures zwaną
Kleopatrą Napoleona wódz odbił swojemu porucznikowi, a ten w odwecie
ją wybatożył). Niestety, nie ma w niej ani słowa o gen. Józefie
Sułkowskim, według polskiej tradycji ulubionym adiutancie Napoleona i
"oficerze największych nadziei". Widać były to nasze nadzieje, a nie
nadzieje Napoleona.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 103 wypowiedzi • 1, 2, 3