Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: prezent dla dwojga
Temat: Przekazanie mieszkania
Witaj Sarhaw,
sarhaw napisała:
> Otóż moja Babcia chce teraz przepisać Tacie mieszkanie (aktem notarialnym) z
> zastrzeżeniem, że będzie mógł się tam wprowadzić po śmierci jej i
> Dziadziusia.
> Chciałabym się dowiedzieć, jak zrobić to najmniejszym kosztem – może jest
> jakieś inne tańsze rozwiązanie niż obecny plan Babci?
Ustalmy sobie to wszystko, żeby pójść dobrą drogą (skontroluj mnie):
- piszesz "babcia" - ja zakładam, że to babcia i dziadek są właścicielami,
tak?
- jeśli tak - to zakładam, że oboje (babcia+ dziadek) chcą "coś" zrobić, czy
tak?
- zakładam, że to dziadków mieszkanie jest nieruchomością (tzw. hipoteczne),
czy tak?
- zakładam, że Twój tato jest synem dziadków (raczej tak ale upewniam się).
Sarhaw, jeśli źle cokolwiek tutaj założyłam to natychmiast napisz mi o tym.
>Tata ma jeszcze dwoje rodzeństwa i w związku z tym będzie im się pewnie
>należało jakieś zachówkowe po śmierci Dziadków (Babcia nic nie przepisze
>pozostałemu rodzeństwu).
Jeśli założenia moje są słuszne a dziadkowie mają, oprocz taty twego, jeszcze 2
dzieci to rzeczywiscie - kazde z tych dzieci bedzie mialo prawo do zachowku w
przypadku albo pozostawienia w spadku (testament) tego mieszkania albo nawet w
przypadku darowizny.
> Druga rzecz, to czy najtaniej byłoby, aby Babcia:
> - przepisała Tacie mieszkanie w testamencie (ale co z dachówkowym?),
No, prawo do zachowku dla pozostałych dzieci dziadków chyba, że każde z tych
dwojga pozostałych dzieci zawarłoby z dziadkiem i babcią umowę o zrzeczeniu się
dziedziczenia (krótka umowa ale koniecznie w formie aktu notarialnego).
> - przepisała teraz, ale z warunkiem, że Tata może się tam wprowadzić po
> jej śmierci,
> - darowała teraz (darowizna),
> - dała w prezencie (można tak w ogóle?)
Nie wiem czy tutaj nie masz na myśli wciąż tego samego: darowizny.
Przy darowiźnie problem zachowku może również powstać - i pamiętaj o tym.
Tato ma mieszkanie (tak napisałaś) stad przy darowiźnie byłby podatek - ten
przy pokrewieństwie rodzice - dziecko sięga do 7% rynkowej wartości przedmiotu
darowizny.
Sarhaw, napisz tak przy okazji tę wartość - pewnie opłaty też Cię interesują a
bez wartości ja jestem bezradna co do opłat.
> Ile w tych wszystkich przypadkach płaci się podatku?
Przy darowiźnie - już napisałam.
Jeśli mieszkanie byłoby nieruchomością (tzw. hipoteczne) to może zamiast
darowizny zawrzeć umowę o dożywocie?
To taka umwoa gdzie tato staje się właścicielem już teraz ale ma wobec dziadków
(rodziców swoich) obowiązki w postaci zapewnienia im opieki, zamieszkania w tym
lokalu, pomocy, itp.
Podatek przy umowie o dożywocie wynosi 2% od rynkowej wartości, przy czym tutaj
nie ma problemu zachowku dla rodzeństwa (ten istnieje tylko przy spadku i
darowiźnie). Może zatem temu się bliżej przyjrzeć zamiast tej darowiźnie o ile
to nieruchomość?
Pamiętaj, że czy to przy darowiźnie czy dożywociu dojdzie jeszcze taksa
notarialna i opłata sądowa - ale jak podasz wartość to je dopiero policzę.
Zresztą już widać, że darowizna i spadek są (bez względu na zachowek) i tak
kosztowniejsze bo tu podatek do 7% (jak napisałam), bo skoro ojciec ma
mieszkanie to nie ma prawa do ulgi w podatku, a przy dożywociu tylko 2%.
Napisz co o tym myślisz.
Koniecznie napisz również na ile poprawne są te moje założenia (na początku)
oraz tę wartość.
Ściskam Cię Sarhaw noworocznie i życzę wszystkiego NAJ:-) Tobie i Twym bliskim.
B.
Temat: Sądownictwo rodzinne do zmiany!
Gość portalu: samotna matka napisał(a):
> Wierze tez, ze jest wiele pokrzywdzonych biednych kobiet w Polsce samotnie
> wychowujace dzieci i mezczyzni uchylajacy sie od placenia alimentow ale sa
tez
> i takie jak Ex mojego meza, by dokuczyc, by spowodowac klopoty, by sie
odegrac,
>
> na zasadzie "ja ci pokaze". A dzieci to widza i ksztaltuja sie odpowiednie
> postawy, ktore moga sie obrocic przeciwko matce.
> Dlatego w sadzie rodzinnym powinny pracowac ludzie odpowiednio przygotowani i
z
>
> odpowiednia wiedza, by nie krzywdzic zadnej ze stron.
>
>
problem polega nie na tym, że sędziom w sądach rodzinnych można zarzucić brak
wiedzy prawniczej. oni tą wiedzę posiadają i.... ją wykorzystują tak jak
opisałaś.
to nie brak wiedzy prawniczej jest problemem, ale nie liczenie się z
konsekwencjami jakie ponoszą dzieci przy orzekaniu w sądach rodzinnych.
na pewno ja zaliczam się do pewnego ewenementu matek, które dobro dzieci miały
przed swoim "dobrem" i pewnie dlatego, po pewnych sądowych doświadczeniach, nie
liczyłam na to, że jakikolwiek sąd jest w stanie lepiej wiedzieć niż ja sama co
dla moich dzieci jest lepsze, a raczej mniej szkodliwe, bo rozwód rodziców to
już jest taka szkoda na psychice dzieci, że dalej można co najwyżej szkód tych
nie powiększać.i kto o tym może lepiej wiedzieć niż rodzice, którym dobro
dzieci jest najwyższym rodzinnym dobrem?
mój ewenement polegał na tym, że kiedy już podjęłam decyzję o rozwodzie, to aby
mieć pewność, że ja z nas dwojga jestem odpowiedniejszą dla nich opiekunką na
co dzień, sama z własnej woli i dyskretnie nawet przed dziećmi (tym mniejszym)
poszukałam specjalisty od psychologii dziecięcej, aby po odpowiednich tam
swoich metodach mógł mi powiedzieć jak z punktu widzenia moich dzieci one
siebie widzą bardziej przy matce czy przy ojcu.ponieważ te "badania" były moją
prywatną inicjatywą więc i jej wynik też był tylko dla mojej informacji.ale
warto było, warto z kilku względów a przede wszystkim ja sama uzyskałam wiedzę
czym tak naprawdę dla dzieci jest rozwód rodziców no i poprzedzające ten rozwód
wydarzenia.potem to już miałam z gorki. żadnych sądów, zadnej bitwy bo nie było
o co pomimo tego, że na mnie spoczywał większy 'ciężar' opieki nad dziećmi i
zapewnienie im potrzeb bytowych. a dzieci ojca widywały na "żądanie" , to
znaczy kiedy ojciec albo dziecko miało taką potrzebę i przez kilka lat po
rozwodzie większe prezenty dzieci otrzymywały od obojga rodziców wspólne.
po swoich doświadczeniach wiem, że to jednak matka powinna być tą stroną
inicjującą do tego aby i po rozwodzie ojciec nie przestał być ojcem takim jakim
potrafi być. wszak my matki też nie jesteśmy idealne. ja na pewno taka nie
byłam.
ale nasze dzieci nie idealnych rodziców potrzebują, ale takich, którzy je
kochają.
Temat: Tu znajdziecie znaczenie planet w znakach i domach
cd. Księżyc w 12 domach horoskopu urodzenia
KSIĘŻYC W PIĄTYM DOMU
Przy tej konstelacji, mającej miejsce w takich znakach, jak Baran, Rak, Waga,
Koziorożec - zapowiedź wielu miłostek, flirtów oraz wiele zabaw, rozrywek, gier
zwłaszcza w karty; konstelacja ta w znakach płodnych /Rak, Ryby, Byk/ -
małżeństwo połączone z dużą liczbę dzieci, dużą płodność, z wyjątkiem znaku
Skorpiona, który posiadanie dzieci prawie wyklucza, jak jest znakiem silniej
obsadzony przez planety i znak ten jest bezpłodny, a w wyjątkowych wypadkach
dziecko od typu Skorpiona, bywa zwykle bardzo słabe, trudne do utrzymania przy
życiu w początkach życia. Dla określenia ilości oraz jakości dzieci, ich płci,
potrzebne są horoskopy dwojga rodziców i jeżeli na V dom wypadają u obojga
znaki bezpłodne - dzieci nie są obecne.
KSIĘŻYC W SZÓSTYM DOMU
Konstelacja taka jest krytyczna w horoskopie żeńskim, ponieważ zapowiada
skłonności do chorób.
We wszystkich horoskopach taka konstelacja zapowiada sukcesy dla ludzi będących
urzędnikami, albo handlowcami, jakkolwiek i w tym wypadku istnieje skłonność do
zbyt częstego zmieniania posiadanego stanowiska.
Księżyc dotyczy ciała fizycznego i tym samym jego obecność w szóstym domu jest
zapowiedzią ulegania częstym chorobom, szczególnie w horoskopie żeńskim, ale
tak samo i męskim o ile aspekty od planet do Księżyca w tym domu, są o
charakterze krytycznym.
KSIĘŻYC W SIÓDMYM DOMU
Pomyślna prognoza dla małżeństwa, spółek oraz spraw mających związek z pracami
i życiem publicznym, popularność.
Krytycznie aspektowany Księżyc w tym domu zapowiada niepokój zmienne
usposobienie partnera w małżeństwie albo spółce; straty i procesy sądowe;
zanadto publiczne życie i za dużo przyjaciół przy takiej konstelacji - jest
raczej ujemnym i niepożądanym zjawiskiem.
KSIĘŻYC W ÓSMYM DOMU
Jako konstelacja tego rodzaju zapowiada korzyści i sukcesy przez małżeństwo,
oraz dziedzictwo, spadek, sukcesja, a tak samo i przez otrzymane prezenty,
które będę dość częste.
Księżyc pomyślnie aspektowany w ósmym domu, albo znajdujący się w
tzw. "godności" - zapowiada liczne dzieci, które jednak będą stosunkowo
wcześnie umierały; przy krytycznych aspektach - niepomyślne warunki materialne
w życiu przez związek małżeński, wspólników, zwłaszcza jak będą to wspólnicy
płci żeńskiej, poza tym dziedzictwa wszelkie, jako okazje w życiu będą
połączone z procesami sądowymi, zwykle dającymi przegrane lub inne straty,
które w rzeczywistości wykluczają zysk ze spadku, czy dziedzictwa.
KSIĘŻYC W DZIEWIĄTYM DOMU
Przy pomyślnych aspektach od innych ciał niebieskich systemu słonecznego,
zapowiada sukcesy w sprawach związanych z religię, teologią, dziennikarstwem,
prawem i prawnikami, filozofią oraz w związku z dalekimi podróżami, szczególnie
odbywanymi wodą; sukcesy w zabawach, przy rozrywkowych imprezach, w handlowych
przedsięwzięciach, przy staraniu się o wysokie urzędy w państwie, czy sferach
duchowych, naukowych.
Księżyc w tym domu pomyślnie aspektowany przez Neptuna, zapowiada sny prorocze,
dające widzenia przyszłości na daleką metę w czasie, oraz wizje przyszłości,
jasnowidzenia.
Księżyc krytycznie aspektowany zapowiada pośpiech w życiu, nie uzasadniany
przyczynami widocznymi niepokój psychiczny, który uzewnętrzniać się może i na
zewnętrz, straty i kłopoty powstające w podróżach oraz w dziedzinach podanych
wyżej i przez osoby związane pracą, stosunkami z powyższymi dziedzinami.
Krytyczne aspekty Jowisza do Księżyca w tym domu zapowiadają skłonności do
zmieniania swoich zapatrywań w religii, zmieniania też swojego wyznania, swojej
religii na inne i często będzie to w związku z egoizmem własnym.
Temat: A ja postanowiłam skończyć z mamisynkiem. Boli!
Ja też mam mami synka. To jest tosama, też rzadko u niego bywam, prawie wcale.
Jak jego chrześnica miała komunię to dał jej kase- bo mama kazała i to nawet
tyle ile mu kazali. Chociaż ja mowiłam -kupmy prezent, razem szliśmy natę
imprezę- to on nie. Mama jak była w szpitalu to wziął wolne z pracy żeby jak
tylko się obudzi ktoś był przy niej -bo ona sama nie będzie. Mi to nawet
imponowało na początku, ze taki opiekuńczy. Ale mielismy rocznicę naszą i
niestety, trzeba było zapomnieć o tym bo mama.. Wyjezdżałam na długi czas za
granicę do pracy , to on zamiast każda chwilę spędzać ze mną, ( ten ostatni
tydzień) to on musiał pomagać rodzicom na działce. Od rana do wieczora. A mi
bylo tak przykro. Poczułam się na drugim miejscu. Odkłada nasze zycie na bok.
Tylko że ja to bagatelizowałam, ale teraz doszly jeszcze inne problemy, nie
prosi mnie o rękę, choć czas najwyższy, tylko mówi jak to fajnie będzie ale na
tym się kończy. Wcale się nie dziwie, jedzonko pod nos, wieczorem kanap[ki,
wyprane, posprzątane, nie musi nawet pracować, bo się nie opłaca. Szkoda że
dopiero teraz to zobaczyłam, straciłam tyle czasu. Wiem ze to jest cieżko , ale
ja powiedziałam mu szczeże i otwarcie jak sie czuje i co oczekuje od niego.
Chyba nicsobie z tego nie zrobil, bo mnie olal. Powiedziałam ze odchodzę i nie
spotykam się z nim już dwa tygodnie. Jest cieżko, naprawdę cięzko, ale pomogło
mi te forum, ludzie uświadomili mi ze nie warto. Tak łatwo też nie nalezy
odejść i już. walczyłam o ta miłosć bardzo długo, odchodziłam, wracałam. Teraz
myślę że nie warto bylo, jak by chciał coś zrobić to zrobilby. I błędem było że
nigdy się nie otwarłam przed przyjaciółka o moich problemach. Wstyd mi było,
chciałam sama sobie z tym radzić. Dopiero jak się wygadalam zobaczyłam ze mam
wsparcie, ze nie jestem jakąś czepialską , że mam racje. Odeszlam , ale mam dla
niego mała słodką zemstę - za te wszystkie lata moich poświęceń. Zastosuje ją
za parę dni. Pora myśleć o sobie.
A to bie radzę porozmawiać z nim stanowczo, lub napisz mu o wszystkim w liście,
u mnie kiedyś listy baaarrrdzo skutkowały. Powiedz że go kochasz, ale są rzeczy
które należy zmienić, aby związek się rozwijal w dobrym kierunku. Jeśli nic z
tym nie zrobi od razu , to nie ma szans ze zrobi to kiedykolwiek. Ja też się
łudziłam i nic..
Aha, na koniec, znalazł sobie pracę i zrezygnowal z niej bo ....mama
potrzebowała zaswiadczenia z urzędu dla bezrobotnych( dotacja mieszkaniowa). A
tam i tak by mało zarobił.
Widzisz nie jestes sama, jest mnóstwo takich facetów, a najśmieszniejsze to że
był najwspanialszy facetem na świeci i nigdy nie spodziewałabym się ze on
nalezy do tego typu.
Jest mi naprawdę cięzko, ale czy mam wybor, sama przecież nie uratuje tego
zwiazku, musi być chęć dwojga.
Ale spróbuj porozmawiać i zobaczysz, moze się zmieni. Jak mu ędzie zależalo
zrobi dla ciebie wszystko. Bo mój robil bardzo duż dla mnie kiedyś . Wtedy
wiedzialam ze to ten i ze mnie kocha. Bo milosć polega na słuchaniu siebie
nawzajem, swoich potrzeb, szacunku. Każdy ma prawo. A jesli druga strona nie
respektuje naszych potrzeb to znak ze coć sie skonczyło.
Pozdrawiam cię bardzo, pociesz się ze nas jest dużo. Mam nadzieje że moze tobie
się uda. Napisz jak mozesz co on na to.
Temat: jak TO powiedzieć
anna.agnieszka napisała:
> premedytacja pominęłam pewne "elementy", które również wpływają na moją
> percepcję całej sytuacji.
A my musieliśmy się domyślać
> Np. nie wspomniałam o stosunku rodziców Onego do
> mnie. Stosunku, który jest dość specyficzny (w czasie wizyty w święta
> niedoszły Teść zwracał się do Onego "poczestuj tą panią/twoją znajomą
> czymś"). Ale to na marginesie.
Na jakim marginesie? Sprawa jest zasadniczej wagi, ponieważ uderzająco
przypomina to niektóre zachowania Twoich rodziców (acz, OIR, Twoi mieli tyle
taktu, żeby tak nie tytułować Onego w jego obecności). WOlno zatem
przypuszczać, że równie zimni i równie wobec syna apodyktyczni.
A to znaczy, że jako para nie możecie emocjonalnie liczyć na rodziców żadnej ze
stron. Czyli musicie za wszelką cenę stworzyć swój świat dla dwojga, o którego
kształcie, ogólnie i w szczegółach, Wy będziecie decydować, nikt inny.
A że rodziców będzie bolało? To ich problem. Nie Wy wobec zięcia/synowej
zachowujecie się niżej krytyki.
> Celowo też nie skupiałam się na Jego zachowaniach i słowach -
A szkoda.
> Wymyśliłam (tak, sama, Panie Wesley, bo On nie miał czasu myśleć o tym przed
> świętami),
A rozmawiałaś z nim o tym, czy marnowałaś czas na kombinacje "jak powiedzieć
rodzicom"?
Swoją drogą też nie miałbym ochoty kombinować, jak zrobić przyjemność ludziom,
którzy tak się odnoszą do mnie jako kandydata na zięcia.
> że moze mojej Mamie przynieść zamaist bukeitu - gwiazdę betlejemską
> w doniczce - jako prezent świateczny, a Ojcu - szampana, którego moglibysmy
> wspólnie wypić z okazji zbliżającego się Nowego Roku za pomyślność wszystkich
> obecnych. I nawet tramowy tekst "oświadczenia" (nie - oświadczenia się!)
> wyszedł mi dość ładny i miły dla ucha wszystkich stron.
Czyli napisałaś scenariusz i martwiłaś się, czy cenzura go puści.
> Wszystko było do
> zaakceptowania. Poza ostatnim - 12 punktem mojej "listy przygotowań" - co mam
> powiedzieć, kiedy On wyjdzie a Oni spytają - jak to było. Usłyszałam "powiedz
> co chesz. A najlepiej prawdę - że się nie spytałem i nie dostałaś
pierścionka".
> A ja wiedziałam, że to będzie początek drogi przez mękę. A ponieważ nie mogę
> sobie wyobrazić, że słuchałabym
zamiast powiedzieć: "o tym nie będziemy rozmawiać", a gdyby nie dotarło -
opuścić lokal
> ostrej i miażdzącej krytyki pod adresem osoby, która kocham i na której
dobrym imieniu mi zależy
Mówiąc bez owijania w bawełnę: ponieważ myślę głównie o tym, co powie mama...
> żeby Jemu oszczędzić uprzedzeń i pretensji ze strony moich Rodziców.
> A Im - troski o to, czy wybrałam właściwą, szanujacą mnie i
> potrafiącą cenić osobę.
Jeżeli oni oceniają po takich elementach, to ich problem. Ty chcesz męża dla
siebie i ojca dla Twoich dzieci, czy zięcia dla rodziców?
> Może faktycznie - za bardzo mi zależy żeby innych zadowolic.
Bingo.
> Ale to nie kwestia uzależnienia
A ktoś tak mówił?
> to kwestia miłości do tych osób i pragnienia, zeby szanowali siebie
wzajemnie.
Z tego, co widzę, rodzice nie szanują Onego i tak. I na pewno nie zaczną od
jednego konwencjonalnego gestu.
> Gdybym więcej myslałą o sobie i umiała postawić twarde warunki - może bym
> wyegzekwowała, to, czego bym pragnęła.
Co Ci się należy jak psu zupa.
> Ale czy naprawde byłabym szczęśliwa
> zmuszając Ich wszystkich do postępowania wbrew sobie?
W obronie własnej. To oni chcą zmusić kogoś do postępowania wbrew sobie. Masz
prawo zmusić kogoś do postępowania wbrew sobie w Twojej sprawie, skoro ten ktoś
zmusza osobę Tobie podobno najbliższą do postępowania w Waszej sprawie.
No i - czy będziesz szczęśliwa z rodziną dyktującą Tobie i Twojemu mężowi, jak
macie postępować w, było nie było, Waszych własnych sprawach? I co zrobisz,
jeżeli jego rodzice, co jest bardzo prawdopodobne, kochają synka tak samo jak
Twoi córeczkę?
W sprawach tego, jak wychowujesz dzieci, też będziesz kłamać?
Temat: Boże! Dlaczego? Nie mam już po co żyć.
Gość portalu: zaplakana napisał(a):
> Nie! Nie pogodzę się z tym! Nie pogodzę się z Tobą! Nigdy nie zrozumiem
> dlaczego to zrobiłeś. Kto z nas na to zasłużył? Kto był winien? Wiem, że to
> Ty zrobiłeś, nie on. On niczego nie chciał, nic nie zrobił. On chciał tylko
> mnie. Mnie! Rozumiesz? A ja całym sercem, całą sobą chciałam jego! Byłeś
> zazdrosny o moją miłość do niego? Czy jesteś aż tak zaborczy? Czy tak Ci
mało
> tego, co dostajesz, czym obdarzają Cię inni? Dlaczego to zrobiłeś!? Jak ja
> mam teraz żyć? Chciałeś mnie za coś ukarać? Pokazać, że można mnie pokochać.
> Że ja mogę wielbić kogoś ponad życie, ponad Ciebie. Dałeś mi do ręki cudowny
> owoc. Pozwoliłeś skosztować jego słodyczy, zatracić się w jego smaku,
odurzyć
> aromatem. Dałeś mi nadzieję, że tak będzie już zawsze. Pozwoliłeś mi nawet w
> to uwierzyć, nabrać niezachwianej pewności a następnie skraść mi ją
> cynicznie. Dlaczego? Co ja Ci zrobiłam? Czy to była kara dla mnie czy dla
> niego? Za co? Przecież tym zraniłeś nas oboje, a moją ranę uczyniłeś
> nieuleczalną.
>
> Czy nie czerpałeś radości z widoku dwojga zakochujących się w sobie ludzi?
> Czy nie radowało Cię rodzące się pomiędzy nami uczucie? Czy nie cieszyły Cię
> nasze szczere uśmiechy, piękna czysta tęsknota? Czy nie było wystarczającym
> cierpieniem to, że zrodziłeś nas tak daleko od siebie? Czy nie
> satysfakcjonowały Cię moje samotne łzy wylewane każdego wieczora? Czy nie
> wystarczały Ci moje podziękowania za niego? Za to, że dałeś nam się spotkać.
>
> Dlaczego zabrałeś go tak daleko? Dlaczego nie pozwoliłeś mi nawet pożegnać
> się z nim. Czy obraziłeś się za to, że ten jedyny raz odrzuciłam możliwość
> spotkania? Że odrzuciłam Twój najcudowniejszy prezent jakim mnie obdarzyłeś.
> Nie widziałeś, że robiłam to z żalem, z bólem w sercu, ze łzami w duszy?
> Wiedziałeś o tym, wiedziałeś o wszystkim, a jednak to zrobiłeś.
>
> Czy moje „przepraszam” coś by teraz zmieniło? Czy moje „błaga
> m” ma jakieś
> znaczenie? Czy moje „proszę” zmiękczy Twoje serce i pozwoli mi na s
> potkanie z
> moim ukochanym? Nie, bo jest już za późno. Zabrałeś mi go, wezwałeś do
> siebie. Odebrałeś mi moje szczęście. Dlaczego? Przepraszam.
ladnie napisane
znam kogos, kto tez byl kiedys w podobnej sytuacji, pamietam jak rozmawialysmy
kiedy minelo pare miesiecy od tragedii
on zmarl na zawal serca, nie bylo jej przy nim w tym czasie (ona lekarka)
osoba mocno wierzaca a tez prowadzila rozmowy z Bogiem i pytala podobnie jak ty
minelo troche czasu od tamtej chwili, dzisiaj jest znowu szczesliwie zakochana
i widzi sens zycia i znalazla rowniez wytlumaczenie (odpowiedz) na tamta
sytuacje
czas to najlepszy lekarz swiata
Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 182 wypowiedzi • 1, 2, 3