Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: problemy techniczne samochodów





Temat: Najgorszy samochód świata
Najgorszy samochód świata
Magazyn "Forbes" ogłosił plebiscyt na najgorsze samochody, sprzedawane na
amerykańskim rynku po II Wojnie Światowej. W tej niechlubnej klasyfikacji
bezapelacyjnie zwyciężył Yugo GV, zbierając aż jedną trzecią wszystkich
głosów.

Ten wytwór jugosłowiańskiego przemysłu motoryzacyjnego, następca popularnej i
cenionej w Polsce zastavy, był sprowadzany do USA w latach 1981-91 przez
Malcolma Bricklina, skądinąd również importera Subaru.

Największą i jak się wkrótce okazało jedyną zaletą yugo była cena - poniżej
4000 dolarów, na amerykańskie warunki praktycznie darmo. W Yugo GV, jak
wspominają jego użytkownicy, psuło się właściwie wszystko: silnik,
zawieszenie, układ kierowniczy...

Na drugim miejscu (17 proc. głosów) znalazł się Ford Pinto, model sprzedawany
w latach 1971-80, który stał się symbolem fatalnej jakości produkowanych
wówczas w USA małych samochodów. "Zasłynął" zwłaszcza z licznych usterek,
wpływających na bezpieczeństwo jazdy, co skutkowało falą krytyki w prasie i
licznymi procesami, wytaczanymi przez ofiary wypadków drogowych. Kiedy
dziennikarz "Forbesa" poprosił o wypowiedź przedstawiciela koncernu Ford, ten
odrzekł: - Zostawmy to, niech pinto spokojnie spoczywa na cmentarzu
nieudanych samochodów.

Na liście kandydatów do tytułu "najgorszego samochodu Ameryki" są też inne
pojazdy "made in USA": AMC Pacer (1975-80), Chevrolet Vega (1970-74), Ford
Bronco II (1983-89), Ford Edsel (1957-59), Oldsmobile Delta 88 (1979-84),
Pontiac Fibro (1984). Japonię reprezentują: korodująca, niechlujnie montowana
Honda Accord hatchback (1978) oraz Mazda RX-2 (1971), w której ogromne
problemy sprawiał silnik rotacyjny. Przedstawiciele Europy to: Citroen SM
(1970-72; awaryjne zawieszenie hydropneumatyczne, z wyciekającym olejem i
rozlatującymi się gumowymi uszczelkami, ubogie wyposażenie wnętrza), Fiat
Strada (1978-88; konieczność wypłacania słonych odszkodowań z powodu korozji
karoserii i elementów podwozia), Renault Dauphine (1956-68; jeden z
pierwszych powojennych modeli francuskiego koncernu, przez pewien czas
uważany za godnego konkurenta VW "garbusa", w Stanach Zjednoczonych miał
wyjątkowo złą opinię przez fatalną jakość wykonania auta i słabiutkie silniki
o mocy 19, 32 lub 38 koni mechanicznych).

Jest tu wreszcie - uwaga, uwaga - Trabant P50 z lat 1957-62, nazywany przez
autorów rankingu "volkswagenem dla ubogich" i "symbolem sowieckiej myśli
technicznej".

Co ciekawe, na żaden z wymienionych wyżej modeli aut, trabanta nie
wyłączając, nie głosowało jednak więcej niż 8 proc. uczestników plebiscytu.
Yugo okazało się nie do pobicia!

Zawodne silniki, nietrwałe zawieszenie, awaryjny układ kierowniczy, psujące
się układy elektryczne, rdzewiejące nadwozia, niedbale wykończone wnętrza. -
Współczesne pokolenie nabywców samochodów nie ma pojęcia, ile kłopotów
potrafiły one kiedyś sprawić. Widok pojazdu stojącego na poboczu drogi z
obłokami pary wydobywającej się spod maski, bo właśnie zagotowała się woda z
chłodnicy należy już do rzadkości. Obecnie produkowane auta, również te
niższej klasy, są wyrobami o zadziwiająco wysokiej jakości - komentuje wyniki
rankingu "Forbes", podkreślając, ze zmiany zawdzięczamy rewolucji
technologicznej i organizacyjnej, zapoczątkowanej przez Japończyków, których
śladem poszły później koncerny europejskie i amerykańskie. Nawet fabryki w
Wietnamie czy Sri Lance muszą dzisiaj dotrzymywać odpowiednich standardów.

"Forbes" przypomina, że to właśnie fatalna jakość produktów w połączeniu z
błędami w polityce marketingowej zmusiły motoryzacyjne koncerny francuskie,
włoskie, a w dużej mierze także brytyjskie do wycofania się z rynku
amerykańskiego. Jednocześnie autorzy zestawienia najgorszych samochodów
sprzedawanych po wojnie w USA przyznają, że część producentów umiała sprostać
wyzwaniom i odzyskała lub zyskała renomę. Dotyczy to przede wszystkim firm
japońskich. Taka na przykład Honda Accord cieszy się dziś dużym
zainteresowaniem wśród nabywców w Stanach. Niejednakowy jest również los
krytykowanych kiedyś powszechnie rozwiązań technicznych. Niektóre z nich
zostały całkowicie zarzucone, inne, jak choćby hydropneumatyczne zawieszenie
Citroena, które doprowadziło do klęski modelu SM, po dopracowaniu jest nadal
powszechnie stosowane, przyczyniając się do budowy prestiżu marki.

motoryzacja.interia.pl/news?inf=494025






Temat: IMPORT SAMOCHODÓW OD 1 MAJA 2004 - ARTYKUŁ
DO ANDRUTA
Gość portalu: andrut napisał(a):

Dopiero teraz mam czas Panu odpowiedziec. A wiec...

> W poprzedniej swojej wypowiedzi starałem się tylko zbliżyć do pana poziomy,
> czyli właśnie napisać trochę bzdetów nie popartych żadnymi faktami itd.

Czy za bzdet nie poparty zadnymi faktymi uwaza Pan opinie ze po 1 maja 2004
panski rzad bedzie musial, po zniesieniu barier celnych, cos zrobic z
niekontrolowanym splywem aut uzywanych w najprzerozniejszym stanie technicznym?
A moze bzdetem jest informacja o tym jak problemy starszych aut rozwiazywane sa
w innych krajach? A moze na koniec bzdetem jest informacja o tym ze na zachodzie
wytworcy aut partycypuja w ich recyclingu? Niech sie Pan zastanowi przed uzyciem
zwrotow "bzdet" czy "zblizaniem sie do poziomu".

> Wszędzie czytam ostatnio, że trzeba nasz kraj obronić przed zalewem złomu,

Oczywiscie ze trzeba. Ale mysle ze myli Pan pojecia. Zlomem sa stare auta nie
spelniajacych norm technicznych, albo rozbitki z takim stanie ze ich
rekonstrukcja oplaca sie tylko w Polsce (albo jeszcze bardziej na wschod). Sa
tez auta wypadkowe, na tyle nowe, ze spelniaja te normy albo uszkodzone w
niewielkim stopniu. Dla tych samochodow wprowadzenie barier w postaci norm
czystosci nie jest zagrozeniem. Wprost przeciwnie. Zagrozeniem sa ograniczenia w
postaci wagi, pojemnosci, rocznika albo czegos innego.

ɮ. taaak, słyszałem o ekologii. a czy wie pan, że dzięki "proekologicznej"
>polityce państwa jeździ u nas mnóstwo samochodów gaźnikowych bez żadnych
>katalizatorów, a kosztują one u nas więcej niż w Niemczech takie, które
>spełniają nawet euro2?

A tego akurat nie zrozumialem. Na czym polega przekret?

> 3. Czym większymi opłatami rząd obciąży sprowadzanie starszych samochodów
> (gdyby nie była to bariera w handlu i mógł to zrobić) tym starsze samochody
> ludzie będą sprowadzać. Żadna akcyza ani inny podatek nie zrówna ceny auta np 5
> letniego z 10 letnim.

To jest miedzy innymi ta demagogia o ktorej wspominalem. Zapomnial Pan o ekonomii.

> Trzebaby wprowadzić jakieś dodatkowe kontrole, więc może na początek jednak
> wziąść się za stacje diagnostyczne tak jak od razu proponowałem?

No i wlasnie. Na przyklad trzeba sie wziac za te stacje diagnostyczne jak Pan
proponowal, zeby na przyklad zgodnie z prawem mogly sprawdzac auta spelniajace
ustalone normy czystosci spalin jak jak proponowalem. A w zasadzie wskazalem jak
to inni robia.

> Gdyby nie było u nas ograniczeń w
> imporcie samochodów używanych to też pewnie już dawno byśmy osiągneli stan
> podobnej równowagi na rynku, chociaż oczwyiście na niższym poziomie.

Na poziomie aut polzlomowych. Nastapiloby to co mialo miejsce po zjednoczeniu
Niemiec. Place z autami uzywanymi w czesci zach. w jednej chwili opustoszaly,
przy czym od polowy tej "wyprzedazy" ceny gwaltownie szly w gore. Brano do
bylego DDR wszystko, nawet zlom na ktorego kiedys nikt by nie spojrzal. Kto mial
kilkaset marek mogl byc wlascicielem czterech kolek. A potem byl problem co z
tym schrotem robic. Na szczescie przyjezdzali Polacy, Litwini i inni Bialorusini
i brali "na wage".
A jak Pan mysli, od ktorego momentu w Polsce zaczelyby dzialac mechanizmy
rynkowe? Czy moze od tego, gdy szczesliwy wlasciciel nowo kupionego 15-letniego
Golfa musial by po solidnym przegladzie w zreformowanych przez Pana stacjach
diagnostycznych dokonac wielu napraw. Czy np. klocki bedzie wymienial na nowe
czy tez na uzywane jak jego caly samochod? A co z innymi czesciami
gwarantujacymi bezpieczenstwo. A moze bedzie jezdzil tak dlugo az jego auto
przestanie juz hamowac? Pan jest na tyle mocno osadzony (w przeciwienstwie do
mnie) w codziennych, polskich, realiach ze odpowie na to pytanie bez trudnosci.
Akurat tak sie przed paru laty zlozylo, ze przez pewien czas jadac do pracy
przejazdzalem kolo duzego handlarza aut uzywanych. Jakiz to zlom, czesto
porozbijany do granic rozpoznawalnosci, pakowano na lawety.
To jest tylko jeden z moich "bzdetow", "demagogią nie popartą żadnymi realnymi
argumentami".
Jako wlasciciel auta uzywanego broni Pan swojego "lobby". Moge zrozumiec to
argumentowanie i te obawy. Nawet jako czlowiek z ktorym truno panu polemizowac i
czuję Pan że dogadamy się jak niemowa z głuchym.

Jak rozwiazany zostanie ten problem jest mi obojetne. Mam nadzieje ze rozsadnie
i zgodnie z dobrem dla tego kraju (a nie ludzi ktorzy chcieliby miec cos na co
ich nie stac). Przeciez w koncu do tego sprowadza sie ta cala nasza dyskusja.





Temat: SH i jego byly samochod???
Od razu napisze ze nikogo nie atakowalem. Ani samochodu ani Ciebie. Nie
zauwazyle buzki na koncu postu??

sherlock_holmes napisał:

> jaki71 napisał:
>
> > Ogladam wsze samochody i podziwiam. Swoje moze jak znajde czas na skanowa
> nie
> > tez podrzuce.
> > Patrze na byla skode SH i oczom nie wierze 8)
> > Nasz wzor przestrzegania przepisow i porzadku na drodze co zrobil?
> > Zlamal pare paragrafow KD.
>
> A może by warto zainteresować się OBOWIĄZUJĄCYM KD???

Staram sie raz na jakis czas zapoznac ze zmianami.

> > Z tego co widze w pasie pomiedzy swiatlami zamontowal swiatla dalekosiezn
> e.
> > Nie chce mi sie przegladac KD ale z tewgo co wiem to mozna posiadac 1 slo
> wnie
> > jedna pare swiatel daleksieznych. Gdy sie posiada swiatla drogogowe kolej
> ne
> > sa zabronione.
>
> W KD (A właściwie dodatku pt. "Warunki techniczne i badania pojazdów" - nie
ma
> czegoś takiego jak światła dalekosiężne. Załącznik nr 2 precyzuje warunki
szcze
> gółowe dla świateł DROGOWYCH. Mogą być 2 lub 4,
> nie ma ŻADNYCH wymogów co do ro
> zmieszczenia - poza tym, że mają być symetrycznie względem osi pionowej
samocho
> du oraz nie mogą oślepiać kierującego. Dodatkowo podane są warunki co do
włącze
> nia i sygnalizacji włączenia, jak również max. jasność.
> Zobacz tu, a potem szukaj sensacji na miarę "Faktu":
> www.pb.pl/content.aspx?sid=6077&guid=5D540E2D-8920-4029-84BD-D2A83FCA1283
> Na dole jest załączonik nr 2 - i poświęć mu trochę czasu, abyś wiedział jakie
w
> arunki obowiązują dla różnych świateł.

W wolnej chwili (czytaj jeszcze dzisiaj) zapoznam sie z nim.

Ale oststnio dwa razy jako pasazer bylem swiadkiem dyskusji z policjanetm na
temat dodatkowych swiatel.
1. Samochod osobowy + extra reflektory dalekosiezne Helli - Zamochod z
homologacja do wyscigow torowych dopuszczony do ruchu drogowego czy jakos tak.
Konkluzja tej rozmowy - podczas jazdy po drogach ma ich nie byc, nie
wystarczaja nieprzezroczyste firmowe zatyczki.

2. Sluzbowy samochod mercedes sprinter 312 + 4 reflektory dalekosiezne na dachu
potrzebne do pracy w pewnych warunkach. Zamontowane tak ze da sie wlaczyc tylko
2 na raz i po wylaczeniu swiatel drogowych (czyli tylko z mijania). Final jak
wyzej nie moze byc czegos takiego.

> > Drugia sprawa to jest umieszczenie ich na samochodzie (jesli nie sa
> > dalekosiezne) - tez mi sie nie chce szukac ale sa dokladnie podane wymiar
> y a
> > raczej odleglosci od gruntu, od krawedzi samochodu i odleglosc miedzy nim
> i.
> > Na pewno te dwa ostatnie nie sa spelnione.
>
> "Na pewno" nie możesz się sam ugryźć w d...

Troche sie uniosles i cie ponioslo...

> Resztę trzeba sprawdzić...

Sprawdze jak pisalem wczesniej.

> Tak a propos: Fiat 125P oraz Polonezy (do Caro) miały 4 światła drogowe i
było
> OK.

Z tego co pamietam to cztery byly klosze. W jednej parze swialta mijania w
drugiej drogowe. Pod taka nazwa chyba wystepuja w KD??

> Do FSO też pisałeś, że cos się nie zgadza?

Nie pisalem bo te samochody mial fabrycznie montowane te klosze i mial na to
homologacje. Ale wiem ze byly problemy z montowaniem dodatkowych swiatel.
Wlasnie przez to ze pomiedzy reflektorami firmowymi nie dalo sie wsadzic. Byly
za blisko siebie i za daleko od krawedzi.

>
> > Fe nieladnie ;)
>
> Oj nieładnie - żeby atakować, trzeba być przygotowanym.

Tu wlasnie byla ta buzka - nie atakowalem ale dopatrzylem sie ciekawostki.
Jakbym atakowal to bym sie przygotowal...
Do nastepnego postu sie przygotuje i z paragrafami wytocze artylerie...
;) apiat buzka.




Temat: Przekraczanie dozwolonej prędkości
kilroy_was_here napisał:

> (Przy okazji: naucz się wreszcie pisać moją ksywkę; czy ja Cię piszę
> llxllxll?)

To by bylo zupelnie zbyteczne wydluzenie mojego krotkiego nicku a nie sensowne
skrocenie Twojego przerazliwie dlugiego. Ale juz zauwazylem, ze kochasz
komplikowanie.

> Jeśli się czegokolwiek domagam (a niczego się nie domagam)

Sorry, ale sugerowales juz niejednokrotnie wprowadzenie "klas" kierowcow i
samochodow osobowych, ktorych droga hamowania w warunkach laboratoryjnych rozni
sie zaledwie kilkanascie procent. Detali czy nawet bardzo pobieznych konkretow
sie nie doczekamy. Juz sie z tym pogodzilem.

> Zerojedynkowo. Może to i wystarczająco, a może nie.

I te zerojedynkowe regulacje sa juz wystarczajaco skomplikowane i zawile. Ktory
uczestnik ruchu zna wszystkie przepisy bez zarzutu? Ile kosztuja rocznie czasu
i pieniedzy postepowania karne, badania techniczne (nawet tak ujednolicone i
uproszczone), spory przed sadem?
Ty oczywiscie pragnalbys rozwiazania nie zerojedynkowe tylko plynne i to plynne
do granic absurdu w obrebie roznic siegajacych 12,5%...

> Ale zauważyłeś, że w tej chwili nie piszesz o prędkości określonej liczbowo
> znakiem czy przepisami, tylko o prędkości wynikającej z bieżącej oceny
> warunków

uff... mylisz sie. Pisze o szybkosci MAKSYMALNEJ okreslonej znakiem (nie mozna
jej przekraczac) i przepisami (nalezy dostosowac w dol, do panujacych warunkow).

> To ja bronię tezy, że właśnie ocena
> bieżących warunków powinna być nadrzędna w stosunku do liczby na znaku.

I tak przeciez wlasnie jest. Zawsze mozesz (musisz) dostosowac szybkosc do
panujacych warunkow. Nie mozesz tylko przekroczyc maksymalnej, dopuszczalnej
szybkosci, tej na znaku. Takie to proste. Ale chyba zbyt skomplikowane.

Liczba na znaku okresla MAKSYMALNA DOPUSZCZALNA szybkosc na danym odcinku drogi
przy optymalnych warunkach - tych wynikajacych ze stanu pogody, samochodu,
kierowcy itd. jesli ktorys z tych czynnikow nie jest optymalny, nalezy obnizyc
(dostosowac) szybkosc, zeby zwiekszyc rezerwy bezpieczenstwa.

Ustawodawca tak zdefiniowal to postepowanie, bo wychodzi z zalozenia, ze ludzie
kierujacy samochodami to swiadomi i dojrzali ludzie. Niestety w wielu wypadkach
tak nie jest.

Twoim podstawowym problemem jest nieumiejetnosc zrozumienia pojecia MAKSYMALNA
DOPUSZCZALNA szybkosc TYLKO w optymalnych warunkach.

Drugim Twoim - duzo powazniejszym - problemem jest brak zrozumienia sensu
przepisow jako norm majacych regulowac sprawne wspolzycie z innymi uczestnikami
ruchu a nie jako szykany majace ograniczyc Twoje znakomite i niekwestionowane
umiejetnosci.

MAKSYMALNA DOPUSZCZALNA szybkosc i jej respektowanie to nie tylko ograniczenie
samej szybkosci ale wazny instrument regulujacy przeplyw ruchu i zachowanie na
drogach.
Tam gdzie wszyscy lub duza wiekszosc uczestnikow ruchu porusza sie ze zblizona
szybkoscia (w rownej mierze respektujac obowiazujace przepisy), gdzie kazdy
uczestnik ruchu moze wiedziec, czego ma sie SPODZIEWAC po innych uczestnikach
ruchu (np. tego, ze nikt nie bedzie jechal znacznie szybciej niz 90 km/h)jezdzi
sie znacznie bezpieczniej i plynniej.

To po prostu mechanizm pozadkujacy, pewnego rodzaju jezyk, sposob komunikacji
nonwerbalnej.
Jade i wiem jakich regul mam sie trzymac. Wiem tez, czego moge spodziewac sie
po innych. Tak funkcjonuje to wlasnie w niektorych krajach, gdzie przy
ograniczeniu do 70 km/h samochody tyle wlasnie jada szeroka, pusta droga
prowadzadza miedzy polami i nikt nie ma z tym problemu.

W Polsce nie moze byc poki co o tym mowy. Wszelkie normy, reguly ograniczenia
sa nagminnie lamane bo.... "mozna"i "sie da". Tam gdzie wolno jechac 70 jeden
to robi, ale ktos inny jedzie 100 bo "mozna przeciez" ale skoro tak jest
i "mozna" to taki chonda jedzie juz 120 a ktos inny jeszcze wiecej. I juz nie
ma mowy o jakimkolwiek porzadku, powszechnie respektowanych normach. Zaczyna
sie balagan i chaos. I skutkiem tego chaosu i balaganu sa nie tylko korki,
niepotrzebna nerwowa i dziecinada ale kilkukrotnie wyzsza liczba zabitych, niz
w krajach, w ktorych ludzie potrafia tak sie "dogadac" na drodze i
wspolpracowac ze soba a nie walczyc przeciw sobie.




Temat: Bezpieczne auto nie moze byc starsze niz 2 lata...
Gość portalu: Michal napisał(a):

Zajmijcie sie trocher przyziemnymi
> sprawami ,jak ludziom poprawic byt i wiedze aby nie gineli jak muchy w tych
> malych autach.

Gadaniem na Forum nie zagwarantuję bezpieczeństwa pasażerom Tico.

mozna to zrobic,piszac wiele ,poruszac caly czas ten temat
> bespieczenstwa ,

Głownym problemem w Polsce jest brak odpowiedniego szkolenia, doskonalenia
umiejętności kierowców i chyba brak "kultury motoryzacyjnej". Samochód służy
wielu do zaprezentowania swojego awansu społecznego albo zdolności rozrodczych
i siły fizycznej.

a nie wynaturzone tematy czy Fabia na Pasterke wypada?

W każdym cyrku muszą być małpy.

> W USA jak chlopaki sa w boju i jeden zginie dlugo sie analizuje jego smierc
co
> zrobic na przyszlosc jak wyszkolic aby uniknac smierci.To samo jest z
> samochodami.Osierocone dzieci ,wdowy,zaloba i nikt tym sie nie
> przejmuje ,ustala sie przepis nienaturalny i sprawa zalatwiona.Od tego jest
te
> forum i zacznijmy rozmawiac jak pomoc wlascicielom tych malych masowo
> sprzedawanych pojazdow.

Ilość osób na Forum, ich świadomość i że tak powiem przekrój społeczny nie są w
pełni reprezentatywne dla całego kraju.

Pamietajcie ze dlugo polskiego spoleczenstwa stac nie
> bedzie na wieksze auto.

Za to wielu stać na fioletowe diodki, folie na szyby, antyradary, płyty Ich3,
czeki dla Rydzyka, i 30" telewizory. Poza tym jest grupa, ktora otwarcie mówi,
że nie będzie zakładała opon zimowych, poduszki stanowią znikome zabezpieczenie
a ABS im przeszkadza.

To bylo moja intencja aby przetlumaczyc ten artykol,aby
> Was zmobilizowac.Kazdy z Was ma dobra praktyke z samochodziarstwa,po
> wypowiedziach mozna sie zorientowac ze macie tez doswiadczenie jesli idzie o
> bezpieczenstwo.Zacznijcie o tym rozmawiac.

I co z tego przyjdzie jakiemuś właścicielowi CC700 na łysych letnich oponach -
każda z innej parafii, że tu sobie pogawędzimy o bezpieczeństwie?

Przeanalizujcie te wypadki ze
> swiat,dlaczego sie tak stalo,czy powodem byla nadmierna predkosc

Często.

nie
> umiejetnosc kierowcy

Bardzo często. Po prostu kierowca nie ma gdzie i jak poznać reakcji samochodu
np. w poślizgu.

zly stan techniczny auta.

Czasami wręcz katastrofalny stan techniczny.

Dodam jeszcze jakość dróg i pasywne zachowanie policji.

Gololedz mamy wszyscy.Nas
> nauczono na niej jezdzic.Wypowiedz ze gololedz byla winna jest wypowiedzia
> durnia,co za kierownica siedziala malpa i niewidziala?

Jak ktoś wyjeżdża z domu tylko 1.11 i 24.12, oczywiście na letnich oponach, bo
szkoda dla dwóch dni w roku kupować zimówki, to potem właściwie dopiero uczy
się jeździć,

> Mam nadzieje ze przed Nowym Rokiem przez poruszenie tego tematu rozwinie sie
> jakas dyskusja w przyszlym roku na tematy bespieczenstwa aut i na
> drodze.

Jeszcze raz powtarzam - co z tego wyniknie, że powiem, że samochód z napędem
AWD, ważący 2 tony, z kompletem poduszek, elektronicznym koktajlem jest
bezpieczniejszy od 15 letniego "trupa"?

Wszystko moze isc w parze.Nietrzeba niczego relegowac z tego forum,dla
> wszystkiego co zwiazane z autem i szosa znajdzie sie miejsce.Pzdr.Michal

Masz wielkie pokłady entuzjamu.



Temat: Wznowienie produkcji Poloneza
webdesigner napisał:

> Gość portalu: Alfik napisał(a):
>
> > Właśnie ergonomia i funkcjonalność jest jego zaletą. Oraz znacznie lepsze
> > wyposażenie od samochodów zachodnich.
>
> Jakie to jest to lepsze wyposażenie od aut zachodnich? Może ABS w
standardzie?
> Bo takie zbytki jak elektrycznie podnoszone szyby dla mnie nie mają
znaczenia.
> Hmm, nie słyszałem, żeby ergonomia polegała na umieszczaniu przełączników w
> najbardziej idiotycznych miejscach! Kiedyś "szukając" wyłącznika świateł
> przeciwmgielnych w caro ('96) ukrytego koło dźwigni zmiany biegów (też
> wynalazek) prawie bym spowodował wypadek! Dobrze, że go nie schowali pod
> siedzeniem! Odnośnie funkcjonalności też bym polemizował - mniejszy kadett e
> jest znacznie pojemniejszy i ma więcej schowków itp. Nawet sama kierownica
> rodem z ciężarówki może odstraszyć od "poldka" ale z mniejszą średnica trudno
> byłoby ukręcić kołami.

Chociażby nawet światła przeciwmgielne, które mają zasadniczy wpływ na
bezpieczeństwo. Albo kontrola żarówek oświetlenia. W ilu autach zachodnich jest?
Mówmy o modelu który był ostatnio produkowany. Nie interesuje mnie model 96.
Kiedyś był test poloneza w Auto Świecie. na zdjęciu model plus a w opisie model
caro od lat nie produkowany. Więc co miał na celu ten test?

> > Dla porównania liczba napraw w samochodach moich znajomych dystans około 1
> 00
> > tys:
> >
> > Polonez 1 naprawa
> > wolskwagen 6
> > ford 4
> > opel astra 4
> > alfa romeo więcej niż 10
> >
> > wszystkie auta kupione jako nowe
> Jeżeli porównujemy, to powiedzmy, jakie to były naprawy - bo jest różnica
> między naprawą główną silnika a np. wymianą wyłącznika świateł awaryjnych.
> Osobiście wiem, że np z palio jest masa problemów, to fakt, ale np vectra 1,6
> 16V nie miala na dystansie 250kkm zadnych nieplanowanych napraw (poza wymiana
> wydechu,co jest nie do unikniecia przy jazdach w miescie).

Wszystkie uszkodzenia były takie, że trzeba było samochody sholować.

> > Bardzo dobre hamulce
> Jak dla mnie to może bardzo dobre tylko.... nieskuteczne. A jak się pytałem,
> czy to normalne, to facet na stacji diagnostycznej wykonującej przeglądy
> rejestracyjne przy salonie Daewoo/FSO powiedział zacytuję "te typy tak mają".

Tylko pytanie jakie typy. W końcu lukasy montuje się w samochodach zachodnich i
tam miałyby być lepsze bo w zachodnich?

> > miałem doświadczenie z przebiegami ok 200 tys i zużycie sinkia niezauważal
> ne
>
> Może miałeś szczęście albo ja miałem pecha - choć ja miałem do czynienia
tylko
> z 4 egz., z których każdy miał poważne problemy od przebiegu 100/130kkm Na
> analizatorze spalin też było niezauważalne to zużycie? Może ktoś jeździł
tylko
> na trasie i co 5kkm zmieniał olej i świece?
>
> OK, nie lubię poloneza i mam do tego podstawy, ale gdybym kupił powypadkowy
> zachodni to też bym był uprzedzony. Ale jest narynku spora ilość aut
zachodnich
>
> w dobrym stanie technicznym, może odrobinę droższych od "średniej ceny" ale
> warto właśnie takie autko kupić. A jeśli chodzi o VW... cóź, nie jestem
> zwolennikiem tej marki - pojazdy są za drogie i mit ich niezawodności ma
> niewiele wspólnego z rzeczywistością!
> Pozdrawiam.




Temat: 156 - ciekawa propozycja
Panowie, sprobujmy spojrzec obiektywnie. Tuning dzielimy na mechaniczny i
optyczny, a zatem nie mozna powiedziec, ze tylko poprawianie parametrow
technicznych godne jest miana tuningu. Tuning optyczny wymyslono po to, aby
wlasciciel pojazdu tez mial cos do powiedzenia w kwestii jego designu. Dla
niektorych wazna jest indywidualnosc, niepowtarzalnosc, itp. Nie chca poruszac
sie takim samym autem jak miliony innych osob. Pamietajmy ze kazdy ma prawo
miec wlasny gust i jedyne co mozemy zrobic to wypowiedziec wlasne zdanie ale
bez obrazania innych. Oczywiscie nie mowie tu o skrajnych formach agrotuningu,
ale o przemyslanych, dobrze zaprojektowanych i wykonanych elementach
aerodynamicznych i innych akcesoriach tuningowych. Problemem tuningu optycznego
jest to, ze ciagle poruszamy sie na granicy dobrego i zlego smaku - ale
estetyka tuningu to juz calkiem inny i bardzo obszerny temat. Jest to mniej
wiecej taka roznica jest miedzy sztuka a kiczem. Tyle ze nie sztuka jest
pozostawic auto seryjne; sztuka jest zmodyfikowanie go w taki sposob aby
zachowane byly odpowiednie proporcje, harmonia barw, stosownosc, umiar i
uzytecznosc. Motoryzacja kojarzona jest z technika i produkcja maszynowa, a
wiec taka, ktora zaprzecza podstawowej idei sztuki, jaka jest reczne
wytwarzanie. Niemniej jednak pierwsza faza powstawania samochodow jest wlasnie
projekt – a wiec dzielo artysty. Mamy tu proces tworczy, ktory powstaje z
inicjatywy projektanta. Dalej jest sposob wyrazenia idei, czyli forma
graficzna, za pomoca ktorej projektant urzeczywistnia swoja wizje. Dopiero ten
wybieg artystyczny uruchamia procedure przeksztalcenia dziela sztuki w produkt
uzytecznosci publicznej. W ten sposob odchodzi się od niepowtarzalności i
indywidualnosci dziela sztuki w kierunku masowych dzialan rzemieslniczych. I w
tym miejscu rozpoczyna się kolejny proces, ktory ma na celu dzialanie odwrotne.
Tym procesem jest tuning, czyli indywidualizacja, nadanie „twarzy” bezimiennemu
wytworowi, jakim jest fabryczny, wieloegzemplarzowy produkt. Zalozeniem tuningu
jest zatem ponowne „spersonalizowanie” produktu i nadanie mu cech dzieła sztuki.
I po to wlasnie wymyslono tuning optyczny. Mowiac ze poprawianie optyki auta
dla uzyskania samego tylko efektu estetycznego jest bzdura wyrazacie swoj
praktyczny, czysko techniczny stosunek do swiata. Bo to mniej wiecej tak
jakbyscie powiedzieli ze malowanie obrazow, tworzenie rzezb i inne dzialania
artystyczne nie maja sensu, gdyz nie spelniaja wlasciwie zadnych funkcji
praktycznych, sa jedynie ozdoba otaczajacej nas rzeczywistosci.
Jestem zdecydowanie przeciwny sprowadzaniu kazdej formy tuningu optycznego do
rangi agrotuningu. Oczywiscie sam tez nie lubie tandetnych spojlerow
uniwersalnych, skrzydel z ktorych moznaby zrobic biurko, neonkow, stroboskopow
i plyt na lusterku - ale szanuje tuning opytczny na odpowiednim poziomie i nie
uwazam ze narusza on "swietosc" jaka dla wielu z was jest fabryczny samochod.
Niereformowalnych zapraszam tutaj: www.spacialtuning.net - dla mnie
bracia Panavera to artysci, a ich projekty to dziela sztuki.

Pozdrawiam
Street



Temat: Awaryjne lądowanie śmigłowca: Premier ranny
Awaryjne lądowanie śmigłowca: Premier ranny
info.onet.pl/837905,11,item.html
Śmigłowiec premiera Leszka Millera awaryjnie lądował w Chojnowie koło Piaseczna, 20 km na południe od Warszawy - poinformowała Komenda Stołeczna Policji. Według nieoficjalnych doniesień 10 osób zostało rannych.

Premier Leszek Miller doznał lekkich obrażeń i jest już w warszawskim szpitalu MSWiA na ulicy Wołoskiej. Przechodzi teraz rutynowe badania. Prawdopodobnie ma złamaną jedną z kończyn. Według rzecznika rządu Marcina Kaszuby, premier wyszedł ze śmigłowca o własnych siłach. Więcej o stanie zdrowia osób, które były w śmigłowcu, będzie można powiedzieć po zakończeniu badań.

Ranni w wypadku zostali odwiezieni do dwóch warszawskich szpitali: na ul. Wołoskiej i ul. Szaserów.

Jedna osoba była zakleszczona w śmigłowcu, był to oficer Biura Ochrony Rządu. Strażakom udało się go uwolnić - podała telewizja TVN24.

Na pokładzie śmigłowca było około 12 osób, oprócz Leszka Millera znajdowali się Aleksandra Jakubowska - szefowa gabinetu politycznego premiera oraz Józef Woźniakowski - podsekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa. Wśród załogi byli też pracownicy Centrum Informacyjnego Rządu oraz oficerowie odpowiedzialni za bezpieczeństwo premiera.

Marcin Kaszuba powiedział, że śmigłowiec musiał lądować z przyczyn technicznych i było to tzw. twarde lądowanie. Według rzecznika, wiadomo na razie, że były problemy z silnikami. Kaszuba dodał, że śmigłowiec ten przechodził ostatnio badania techniczne i był dopuszczony do lotu. Według niego, za wcześnie na ustalenie konkretnych przyczyn awarii.

Według świadka helikopter zatrzymał się na drodze, wyglądało to na upadek, a nie na lądowanie awaryjne. Brak jednak potwierdzenia tej informacji.

Według PAP był kłopot ze startem śmigłowca. "To było bardzo awaryjne lądowanie" - powiedział PAP Dariusz Osucha, rzecznik mazowieckiej straży pożarnej.

Policja zablokowała wszystkie drogi dojazdowe. Trwa zabezpieczanie śladów.

Jak podaje IAR, śmigłowiec wiozący premiera Leszka Millera wystartował wieczorem z wrocławskiego lotniska wojskowego. Według niepotwierdzonych informacji pilot śmigłowca nie zgłaszał żadnych wątpliwości dotyczących stanu technicznego maszyny.

Rządowa delegacja wracała z obchodów Barbórki na Dolnym Śląsku. Nad regionem od rana panowały trudne warunki atmosferyczne. Premier na obchody górniczego święta miał dotrzeć do Lubina śmigłowcem. Lot odwołano jednak z powodu gęstej mgły.

Przed południem premier Miller uczestniczył w otwarciu odcinka autostrady A4 w okolicach Opola. Do Lubina dotarł stamtąd w kolumnie rządowych samochodów.

Współpracownicy premiera i osoby odpowiedzialne za jego wizytę na Dolnym Śląsku relacjonowali w rozmowie z reporterem Polskiego Radia Wrocław, że już rano pilot śmigłowca, nie chciał zgodzić się na lot. Jego wątpliwości wzbudzały trudne warunki atmosferyczne.

Po południu jednak warunki panujące na Dolnym Śląsku nieznacznie się polepszyły. Specjaliści określają warunki atmosferyczne jako przyzwoite dla tego typu lotów. Jednocześnie podkreślają, że w miejscu katastrofy nie było mgły. Maszyna, którą leciał premier - śmigłowiec Mi-8 - została wyprodukowana 30 lat temu.




Temat: Lubicie szmatławce?
Chciałbym w tym miejscu zwrócic uwagę na negatywne skutki wydawania nie tyle
szmatławców ile publikacji pisanych przez szmatławych dziennikarzy. Często się
zdarza, że wyłapując ziarno prawdy dopisują własne wizje. Ponieważ robi się
afera więc w imię obrony porządku władze biją na oślep. Najczęściej głupio i
bezmyślnie.
Jako przykład podam mocno nagłośnioną w prasie (i innych mediach
również) "aferę w łódzkim pogotowiu". Afera była początkowo przedstawiana w
mediach tak, że zespół pogotowia, który przyjeżdżał do chorego zamiast leczyć
uśmiercał.
Ja nie zamierzam dyskutować czy taki przypadek (przypadki) wydarzyły się
rzeczywiście. jest to sprawa prokuratury i ona ma za zadanie to wyjaśnić. Jak
na razie wyniki śledztwa wydają się być w tym kierunku mizerne a jedyne co
udowodniono to to, że ekipa po stwierdzeniu zgonu dawała wizytówki zakładu
pogrzebowego . Wydaje mi się, (być moze o tym nie wiem) że nie udowodniono
jakiegokolwiek przypadku przyczynienia się lekarza do śmierci pacjenta.
Mówię tutaj wyraźnie "LEKARZA" bo w nagłowkach wiadomości w momencie "wykrycia
afery przez dziennikarzy" to lekarze uśmiercali.
Dzisiaj ta sprawa przycichła na tyle, że można o niej mówić bez emocji.
Jaki był efekt tej psychozy strachu przed lekarzami w tamtym okresie ? Myślę,
że tego nigdy się nie dowiemy ponieważ nikt nie będzie chciał się przyznać, że
nie wezwał do umierającego lekarza bo ten mógł go zabić. Wypowiedzi osób, które
w tamtym okresie mówiły że " w przypadku choroby nie wezwą karetki" zanotowała
tylko TV.
A teraz drugi (udowodniony) zarzut, że ekipa wręczała wizytówkę zakładu
pogrzebowego. Tak, rzeczywiście ekipa była na procencie ( czy ryczałcie)
zakładu pogrzebowego. Ale to jest bisnes i dlaczego tylko Pogotowie nie mogło z
tego korzystać. Wystarczyło zawrzeć umowę z jednym lub więcej zakładami
pogrzebowymi i czerpać z tego oficjalnie korzyści.
Jak potrzebna jest w danym momencie taka wizytówka przekonuje się każdy w
momencie śmierci najbliższych, gdy musi On (bo nikt go nie wyręczy) zająć sie
dalszymi sprawami. A przed takim problemem stajemy statystycznie przynajmiej
dwa razy w życiu. Ja gdy dostałem taka wizytówkę byłem bardzo zadowolony.
Również mogłem dostać oficjalny dokument w którym było by kilka zakładów do
wyboru rekomendowanych przez pogotowie.
Co zrobiły władze: - lekarz pogotowia, który przyjedzie na wezwanie i stwierdzi
zgon nie ma prawa wypisania aktu zgonu. Musi w tym celu przyjechać druga ekipa.
Taki pomysł mógł się zrodzić się tylko w głowie idioty.
Nie jestem pewien czy do tej pory rozporządzenie to obowiązuje, ale słyszałem
o tym zarządzeniu jak wypowiadano się w TV na temat ukrócenia procederu
wynagradzania ekip pogotowia przez zakłady pogrzebowe.
Proceder wynagradzania ekip przez zakłady pogrzebowe jest podobny do procederu
wynagradzania .......... przez ekipy pomocy technicznej przy wypadkach
kolizjach) drogowych.
Proszę zwrócić uwagę, pierwsze wozy które przyjeżdżają na miejsce incydentu to
wrony (ekipy pomocy technicznej), na drugim miejscu jest jest pogotowie
medyczne a na szarym końcu policja.
Miałem mozliwość obserwowania. Wypadek wydarzył się przed moim oknem (samochód
osobowy potrącił przechodnia).
- 1sza wrona była po 5 minutach, dwie następne w ciągu dalszych 15 minut.
- karetka pogotowia ok 10-15 minut od wypadku
- policja po 3 (słownie trzech) godzinach.
Specjalnie nie podaję tutaj, kto jest wynagradzany ponieważ jeśli jakiś
szmaciak wziąłby sprawę w swoje ręce to może sie okazać, że w takie sytuacji
należy osobiście poinformować (Pogotowie, Policję i Pomoc techniczną) ponieważ
władze starają sie odciąć możliwości wynagradzania .......... .
Na tej samej zasadzie działają idiotyczne przepisy o ochronie danych osobowych.
Zamiast walczyć z bandytyzmem w Naszym kraju poznikały listy lokatorów. Prawie
dwieście lat wisiały (jaszcze od carskich czasów) a tu światły przygłup
wymyślił, że należy je zdjąć aby walczyć z bandytyzmem.

Pozdr.



Temat: Strachy przecinka. Technologia kontra liberalizm.
Do "," - wizje hydraulika- to samo z innej strony.
Drogi Przecinku

Jakoś nie boję się darmowej energii - ona nie załatwi powszechnego dobrobytu -
pozostaje jeszcze kwestia dostępu do tanich surowców, niestety to już nie jest
takie proste. Dziś surowce są względnie tanie, bo produkty z nich wytwarzane
konsumuje praktycznie tylko 1,5 z 6 mld ludzi na Ziemii, dla reszty problemem
jest codzienne przeżycie do następnego dnia.
Ale czy surowce będą równie tanie, jeśli np. bogacące się Chiny poczują bakcyla
rozpasanej konsumpcji (samochody, elektroniczne gadżety, jet-set itp) na masową
skalę???
Dziś postęp techniczny i badania geologiczne oferują nam pewną "rezerwę" w
dostępności pozyskiwalnych złóż surowców, jednak przy wspomnianym wyżej
przypadku postęp "nie zdąży" - nie będzie tak szybki, by umiejętność pozyskania
surowca z np. coraz uboższej rudy zaspokoiła rosnący na niego popyt - nie ma
siły, w dalekiej przyszłości surowce muszą być DROŻSZE, chyba, że do tego czasu
opanujemy tani sposób eksploracji górniczej Układu Słonecznego lub zamknięty
obieg surowców w gospodarce, bez strat.
Na dziś, gdyby cały świat, owe 6 mld ludzi miały żyć na stopie takiej jak w
USA, złóż surowców zabrakłoby nam po 18 latach....

Ale ja nie o tym.
Mam też taki swój "strach" nieco podobny do Twojego, jakkolwiek mam świadomość,
że nie dożyję czasu, gdy ten problem, o którym poniżej się rzeczywiście pojawi
i stanie się poważny - ten "strach" nazywa się MASOWA ROBOTYZACJA.

Robot już dziś jest dużo lepszym pracownikiem od człowieka tam, gdzie w grę
wchodzą stałe, schematyczne, powtarzalne czynności nie wymagające inwencji
twórczej, nie potrzebuje światła w miejscu pracy, nie strajkuje, nie chce
przerw śniadaniowych i podwyżek, nie buntuje się, gdy ma pracować zbyt dużo
w "nadgodzinach", jest dokładniejszy, nie popełnia błędów itp. Na razie ma
tylko jedną wadę - jest drogi, ale to się szybko zmieni.
Na razie człowiek jest niezbędny przy konstrukcji robotów, ale już dziś roboty
wytwarzają wiele podzespołów robotów, więc za jakiś czas będą produkować inne
roboty.
I tu dochodzimy do sedna sprawy - mój "strach" to obawa, że roboty wyprą nas z
większości miejsc pracy.
Oczywiście wątpię, by robot mógł być np. nauczycielem lub księdzem, ale już np.
górnikiem, hutnikiem, czyścicielem kanalizacji czy pracować w "demolishion" jak
najbardziej może...
Wg obecnych prognoz demograficznych ludności przestanie przybywać na świecie
gdzieś w 2060-2070 latach. Jeśli trend się dalej utrzyma, to po tym czasie
ludności na Ziemii zacznie ubywać, nie mniej jednak proces będzie stosunkowo
łagodny i powolny, na tyle powolny, że powstanie po raz pierwszy w historii
ciekawa sytuacja - większość ludzi NIE BĘDZIE MIAŁA PRACY wskutek masowej
robotyzacji, a jednocześnie będzie parcie na rządy, by mieć środki utrzymania.
Trzeba więc będzie rozwiązać problem, który do tej pory nie istniał: jak płacić
tym stanowiącym większość, którzy NIE PRACUJĄ (zasiłki? zapomogi? jak tu
uniknąć demoralizacji "darmochą"?) czego konsekwencją będzie oderwanie wartości
płacy od wykonywanej pracy...i co zrobić z zawodami, gdzie człowiek jest
niezastąpiony??? Zostawić je pasjonatom, którym się będzie chciało???

A jaki to będzie ustrój? Socjalizm? Chyba nie, bo własność środków produkcji
pewnie pozostanie w ręku mniejszości , ale przecież kapitalizm (w dzisiejszej
postaci) też nie, bo w nim płaca zależy (przynajmniej teoretycznie) od jakości
wykonywanej PRACY i jej wydajności, a zasiłki dla bezrobotnych to przede
wszystkim socjalizujący gest "dobrej woli" tych, którzy pracę mają, w imię
zachowania spokoju społecznego...w tej mojej "przyszłości" zasiłki będzie
otrzymywać większość(????).

WOT ZAGWOZDKA, "BIEZ WODKI NIE RAZBIERIOSZ" :-))))) !!!!!

Problem jest pozornie "śmieszny" ale jego konsekwencje będą społecznie nie do
oszacowania, choćby taka skala zmian obyczajowych z nim związana....

Ale na dziś problemy są inne: głód, deflacja, spowolnienie gospodarcze, nędza,
bakterie odporne na antybiotyki itp. – to tak żeby zejść na Ziemię....

PZDR




Temat: Co dalej z ustawą o biopaliwach?

Kiedyś jeden z moich wykładowców mówił też, że etanol byłby dobrym dodaktiem
murarskim, ale kto by go marnował na lanie do betonu:)))

Wiktor
ps - problem jest bardziej złożony - dlaczego ktoś ma mnie do tego zmuszać,
żeby więcej zarobić? Przykłady z Krusem i podatkami mi wystarczą - nie twórzmy
grup świętych krów!

a może ustawowo nakażmy, żeby ogrzewać domy węglem, nie gazem - bo przecież
kopalnie padają, a lobby gazownicze (Ruskie i Gudzowaty) ma się dobrze???

Gość portalu: Californian napisał(a):

> Gość portalu: ZZ napisał(a):
>
> > Gdyby rzeczywiście alkohol nadawał się do napędzania silników
> spalinowych, to
> > zastosowanoby go już dawno
>
> Ludzie! GW zrobila wam wode z mozgu. Etanol uzywany jest od
> zarania motoryzacji i ma wiele zalet jako dodatek do paliwa.
> Benzyna jest tansza (do czasu) a o wplyw jej stosowania na
> srodowisko nikt do niedawna sie nie troszczyl. W Kaliforni od
> wielu lat dodawano 10% etanolu jako oksygenator w okresie zimowym
> aby zmniejszyc smog (etanol podnosi wartosc oktanowa paliwa,
> zmniejsza zawartosc tenku wegla w spalinach, usuwa wode z paliwa
> - to jest wlasciwosc szczegolnie cenna w Polsce). Potem
> wprowadzono inny, rzekomo lepszy oksygenator - MTBA, ktory okazal
> sie potwornym zagrozeniem dla srodowiska. Obecnie MTBA jest
> zakazany i w Kaliforni powraca sie do etanolu. Problemem w
> Kaliforni jest tylko to ze nie produkuje sie go na miejscu i
> trzeba go bedzie sprowadzac z innych stanow. W innych stanach
> etanol tez dodawany jest rutynowo (10%) i tez bez pytania o zgode.
> Zobacz np.: <a
href="www.energy.ca.gov/ethanol/index.html"target="_blank
> ">www.energy.ca.gov/ethanol/index.html</a>
>
> Glowna wada etanolu jest to, ze zmniejsza on zyski przemyslu
> naftowego, ktory uruchomil wielkie srodki w obronie swoich
> interesow, w Polsce tez.
>
> > To są argumenty techniczne przeciwko dodawaniu alkoholi do paliwa.
> > Argumenty ekonomiczne:
> > Gorzelnie poszukują zbytu nadmiaru produktów z uwagi na
> zmniejszenie spożycia
> > wódki (na korzyść piwa) oraz duże ilości przemycanego alkoholu.
> Poza tym przy
> > produkcji alkoholu powstaje wiele odpadów (fuzli) i właśnie one
> będą dolewane
> > do benzyny!
> Chcesz powiedziec, ze rafinerie sa bardziej przyjazne dla
> srodowiska? Jezeli nadmiar alkoholu bedzie sprzedany, to bedzie
> to z korzyscia dla polskiej gospodarki. Etanol jest paliwem
> przyszlosci, zastepujacym niepewne pod wzgledem dostaw i
> szkodliwe dla srodowiska paliwa naftowe (w Brazylii 40%
> specjalnie przystosowanych samochodow jezdzi juz na czystym
> etanolu). Podobnie jak nie istnieja powazne argumenty techniczne,
> tak nie ma tez mocnych ekonomicznych powodow stosowania paliw
> wylacznie naftowych (zmniejszenie uzaleznienia energetycznego
> Polski, zmniejszenie bezrobocia, szczegolnie na wsi - to jest
> szczegolnie pilna sprawa w Polsce w okresie wchodzenia do UE,
> gdzie z pracownikami bylych PGRow postapiono w sposob po prostu
> zbrodniczy zostawiajac ich bez pracy i zadnych perspektyw,
> podczas gdy np. gornikom (bo rzucaja srubami w Warszawie)
> wyplacano absurdalne rekompensaty.
>
> Zamiast opierac sie na artykulach podejrzanych o niejasne
> powiazania dziennikarzy GW i ich tajemniczych ekspertow
> poszukajcie informacji z innych zrodel.
>
> Uklony




Temat: wklejam
Propozycja jeszcze bardziej
Palnick napisał: "Paradoksalnie wystarczy realizacja pierwszego postulatu.
Drugi nie będzie, w krótkim czasie, miał kogo dotyczyć ) To pewne przy
obecnym poziomie frustracji i nienawiści w narodzie."

Każda cząstkowa propozycja będzie mało wydajna, a im propozycja będzie lepsza,
bardziej komleksowa, tym bardziej będzie nierealistyczna, nierealizowalna wobec
uwarunkowań silniejszych od dobrej woli czy argumentów. Gdy lekarze i urzędnicy
są skorumpowani, gdy jest na to rodzaj społecznego przyzwolenia (poprzez branie
udziału, mniejsza o deklaracje...), gdy pchani są do władzy dawni totalitarni
aparatczycy (względnie ich żona razem z córką...), to i policjanci są
skorumpowani, gdy oni są, to nie pracują dobrze, a gdy nie pracują dobrze, to
wzmacnia chuliganów.

Jasną jest sprawą, że mojej prozycji "jeszcze bardziej NASTĘPUJĄCEJ" nie należy
rozumiec dosłownie. Przy dosłownej interpretacji głównie zakaz swobodnego
posiadania kamery i robienia własnego filmu raziłby swoją bzdurną
restrykcyjnością przypominającą utrudniony internet w krajach braku wolności.
Co zatem było intencją mojego drugiego postulatu? Znacznie dalej idąca ochrona
prywatności. Ograniczenia, a pewnych sytuacjach restrykcje i kary dla podmiotów
filmujacych osoby bez tych osób zgody, wyśrubowane w górę kary dla używających
urządzeń technicznych do podsłuchiwania wydarzeń w prywatnych mieszkaniach i
samochodach, itd.
Przedstawione uwagi mają raczej dać wyjasniający zarys moich intencji niż byc
projektem (który ktos by krytykował: dlaczego tylko w samochodach, a pluskwa
podczepiona do ubrania czy rejestrujaca rozmowę w biurze czy na spacerze, to
może być?)

W sprawie pierwszego postulatu: lepsza w tym Ameryka od Anglii (czy Polski) i
tyle. Gdy gnat nielegalny, to ma go osobnik nielegalny. W ten sposób przewaga
osobnika nielegalnego nad kimś, kto nie pali się do łamania prawa, dodatkowo
mocno rośnie. Przy okazji dodam, choć ma to nieco mniejsze znaczenie, że w ten
sam sposób rośnie przewaga państwa nad jednostką, a dalej - potencjalnie -
państwa okupanta (przegrana war i w efekcie okupacja to coś, co się zdarza na
tym świecie).

Co można jeszcze dodać, już bliżej szkoły. Na pewno zgłoszona przez Doku uwaga,
że przenoszenie nie wypelniających wymogów szkoly uczniów do młodszej klasy
celem powtarzania rocznego kursu, to głupota, która nie przystaje do
wspólczesnych problemów. Dalej to, o czy ja wczesniej pisałem. Obowiązek
szkolny rozciągnięty aż na poziom obowiązującej w tym kraju konstytucji to
kolejna glupota. Oznacza ona, że uczeń, który atakuje dzieci i nauczycieli musi
pójść do szkoły. Oznacza ona, że uczeń atakowany przez innych uczniow musi
pójść do szkoły.

Może tyle na dzisiaj, pozdrawiam (i, jak zwykle, ubiegam się o możliwość
pozdrowienia Ady08 z tego miejsca, które ona nazywa Katedrą i sugeruje, że z
katedry stukam, a może nawet jestem czarnym klechą..., jak widzisz - nie ma
lekko, a które ja nazywam postem bedącym bezpośrednią reakcją na post Palnicka).

sen li



Temat: _____Tak__nas___oszukuja__CHRZCZA_PALIWO_______+
_____Tak__nas___oszukuja__CHRZCZA_PALIWO_______+
Z "Zycia Warszawy" czy trzeba cos dodac ???

Oktanów jak na lekarstwo

Na sto stacji benzynowych zbadanych w pięciu województwach, aż 20 sprzedaje
benzynę fatalnej jakości, ustalili eksperci Centralnego Laboratorium
Naftowego i Instytutu Transportu Samochodowego.

Do badania wytypowano setkę stacji z województw mazowieckiego, podlaskiego,
pomorskiego, śląskiego i dolnośląskiego. Wyniki kolejny raz potwierdziły to,
czego większość polskich kierowców jest pewna - paliwa są marnej jakości,
ich skład chemiczny pozostawia wiele do życzenia, mają za mało oktanów i za
dużo siarki.

O ile jeszcze fatalną benzynę sprzedawała co piąta zbadana stacja, to olej
napędowy złej jakości można było kupić w co trzeciej.

Pięćdziesiąt sześć skontrolowanych punktów należało do prywatnych
właścicieli, trzydzieści jeden do PKN Orlen, 9 do rafinerii zagranicznych
(Statoil, Shell, BP), a 4 do Rafinerii Gdańskiej. Oficjalnie ani Centralne
Laboratorium Naftowe, ani Instytut Transportu Samochodowego nie chcą podać,
w której z badanych grup odnotowano największe nieprawidłowości. Paliwo jest
najczęściej rozrzedzane, ma zbyt mało oktanów lub zbyt wiele siarki. Zdarza
się, że benzyna bezołowiowa zamiast 95 oktanów ma 90 i mniej. W wielu
próbkach odkryto zdecydowanie za wysoki, nawet dwa razy większy od
dopuszczalnego, poziom siarki, a także inny od standardowego skład frakcyjny
(niedopuszczalną strukturę węglowodorów).

- Wszystko to fatalnie wpływa na silniki naszych samochodów - twierdzi
Andrzej Kluczycki, dyrektor Centralnego Laboratorium Naftowego. Z jego
opinią zgadza się Tadeusz Sobolewski, właściciel warszawskiego warsztatu
mechanicznego. - Średnio 15 proc. moich klientów ma problemy właśnie z
powodu fatalnej jakości polskich paliw. W niektórych przypadkach ze względu
na za małą ilość oktanów powstają bardzo poważne usterki systemu napędowego.
Szybciej zużywają się tłoki i zawory, silnik kopci, pobiera kilka razy
więcej oleju, a do tego samochód nie ma siły porządnie iść do przodu -
wyjaśnia Tadeusz Sobolewski.

Kubczaka z Shell Polska, jednego z większych zachodnich dostawców paliw na
polski rynek, fatalnej jakości benzyn na niektórych stacjach nie da się
jednak wyeliminować, dopóki w życie nie wejdzie ustawa o systemie
monitorowania i kontrolowania jakości paliw ciekłych podpisana już przez
prezydenta.

- Duże koncerny paliwowe mają wewnętrzne systemy kontroli, elektroniczny
monitoring stacji, umowy na wyłączne wykorzystanie cystern - wyjaśnia. -
Małe, prywatne stacje kompletnie to lekceważą.

Ustawa, która ma wejść w życie w styczniu 2004 roku (wcześniej to
niemożliwe, bo nie istnieje odpowiednie zaplecze techniczne), zakłada, że
szczegółowe normy jakości paliw określi minister gospodarki (teraz formalnie
minister pracy, polityki społecznej i gospodarki), a systemem kontroli
jakości benzyny będzie kierować Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Za
utrudnianie kontroli właścicielom stacji będzie grozić kara grzywny, a za
sprzedaż paliw kiepskiej jakości do trzech lat więzienia. Zdaniem
specjalistów CLN i ITS surowe kary to jedyna recepta na poprawę jakości
polskich benzyn.

MARCIN HADAJ




Temat: Co dalej z ustawą o biopaliwach?
Gość portalu: ZZ napisał(a):

> Gdyby rzeczywiście alkohol nadawał się do napędzania silników
spalinowych, to
> zastosowanoby go już dawno

Ludzie! GW zrobila wam wode z mozgu. Etanol uzywany jest od
zarania motoryzacji i ma wiele zalet jako dodatek do paliwa.
Benzyna jest tansza (do czasu) a o wplyw jej stosowania na
srodowisko nikt do niedawna sie nie troszczyl. W Kaliforni od
wielu lat dodawano 10% etanolu jako oksygenator w okresie zimowym
aby zmniejszyc smog (etanol podnosi wartosc oktanowa paliwa,
zmniejsza zawartosc tenku wegla w spalinach, usuwa wode z paliwa
- to jest wlasciwosc szczegolnie cenna w Polsce). Potem
wprowadzono inny, rzekomo lepszy oksygenator - MTBA, ktory okazal
sie potwornym zagrozeniem dla srodowiska. Obecnie MTBA jest
zakazany i w Kaliforni powraca sie do etanolu. Problemem w
Kaliforni jest tylko to ze nie produkuje sie go na miejscu i
trzeba go bedzie sprowadzac z innych stanow. W innych stanach
etanol tez dodawany jest rutynowo (10%) i tez bez pytania o zgode.
Zobacz np.: www.energy.ca.gov/ethanol/index.html

Glowna wada etanolu jest to, ze zmniejsza on zyski przemyslu
naftowego, ktory uruchomil wielkie srodki w obronie swoich
interesow, w Polsce tez.

> To są argumenty techniczne przeciwko dodawaniu alkoholi do paliwa.
> Argumenty ekonomiczne:
> Gorzelnie poszukują zbytu nadmiaru produktów z uwagi na
zmniejszenie spożycia
> wódki (na korzyść piwa) oraz duże ilości przemycanego alkoholu.
Poza tym przy
> produkcji alkoholu powstaje wiele odpadów (fuzli) i właśnie one
będą dolewane
> do benzyny!
Chcesz powiedziec, ze rafinerie sa bardziej przyjazne dla
srodowiska? Jezeli nadmiar alkoholu bedzie sprzedany, to bedzie
to z korzyscia dla polskiej gospodarki. Etanol jest paliwem
przyszlosci, zastepujacym niepewne pod wzgledem dostaw i
szkodliwe dla srodowiska paliwa naftowe (w Brazylii 40%
specjalnie przystosowanych samochodow jezdzi juz na czystym
etanolu). Podobnie jak nie istnieja powazne argumenty techniczne,
tak nie ma tez mocnych ekonomicznych powodow stosowania paliw
wylacznie naftowych (zmniejszenie uzaleznienia energetycznego
Polski, zmniejszenie bezrobocia, szczegolnie na wsi - to jest
szczegolnie pilna sprawa w Polsce w okresie wchodzenia do UE,
gdzie z pracownikami bylych PGRow postapiono w sposob po prostu
zbrodniczy zostawiajac ich bez pracy i zadnych perspektyw,
podczas gdy np. gornikom (bo rzucaja srubami w Warszawie)
wyplacano absurdalne rekompensaty.

Zamiast opierac sie na artykulach podejrzanych o niejasne
powiazania dziennikarzy GW i ich tajemniczych ekspertow
poszukajcie informacji z innych zrodel.

Uklony




Temat: Tragedia Columbii-Czy wiedzieli co ich czeka?
MACIEJ cz.II
Dokonczenie
Jak wynika mozna bylo tych ludzi zapewne uratowac. Ale by to trwalo.
Dlaczego tego nie zrobiono tylko z cala swiadomoscia wyslano ich na smierc?
Mozna spekulowac. Akurat wtedy USA przygotowywala sie do napasci na Iraq. Byl
to przeciez luty 2003. Jakby to wygladalo ze supermocarstwo, Wladca Swiata i
Okolic ma promy do bani, do Rosjan trzeba wlazic po lache? A tu precyzyjne
bombardowania Bagdadu, Akcja Strach i Przerazenie?
A co teraz? Cos tam Amis grzebia przy promach. A jest co grzebac! Cos jakby
probowac 20 letni samochod przez Badania Techniczne przepchac! Mozna ale ciezko.

Teraz MACIEJu spojrz na ten swoj przytoczony przezemnie cytacik. Jak wyglada?
Beznadziejnie prawda? Uprzejmie sie wyrazajac naturalnie. Bo po
Wschodnioeuropejsku byloby inaczej.
Jako ze sie czepiasz do mojego inzynierowania to teraz kolej na Ciebie.
Ostrzegalem.
A wiec ukonczyles jakas tam Wyzsza Szkole Ekonomiczna w Warszawie. Troche
pracowales w jakims banki i wyjechales do Kraju Nieograniczonych Mozliwosci.
Gdzie milionerzy powstaja z pucybutow. Niestety dla Ciebie zostales na tym
pierwszym etapie bycia milionerem. Co robisz? Oczywiscie sie na forum nie
pochwalisz bo nie masz czym. Zapewne po etapie pracy fizycznej, zalapales sie
na jakies prace bardziej biurowe. Ale nie gdzies w porzadnej firmie
amerykanskiej a np. sprzedajesz ludziom ubezpieczenia. Siedzisz w gettcie
polskim, jakims glupszym od Ciebie najczesciej Polakom moze nawet sprzedajesz
akcje, stad Twoje gadki o wielkich ich mozliwych zwyzkach. Wycwiczone
w "pracy". Znam takich i w Niemczech. Wyganiam. Masz duze dlugi na cos co
pokupowales myslac ze bedziesz lepiej zarabial. Zapewne Twoja zona jest goniona
przez Ciebie do prymitywnej pracy, ale chociaz masz co jesc dzieki temu. Twoje
dzieci juz sa przygotowywane do tego, ze jak najszybciej maja pracowac. Aby tak
naprawde odciazyc niedorobionego tatusia. Twoje gadanie o ekonomii jak i jej
znajomosc mozesz sobie o kant rozbic. Bo same studia to dopiero poczatek. I do
Twojej obecnej "pracy" sa kompletnie nieprzydatne. Taka prace jak robisz moze
robic kazdy po szkole sredniej i kursie sprzedawcy akcji i ubezpieczen. To ze
masz problemy z praca bylo widac jak sie probowales podlizac o nia do
nastepnego nieudanego emigranta Przecinka. Wysmial Ciebie. Zreszta tak naprawde
nie mialby i tak nic Tobie do zaproponowania.
Ja skonczylem Politechnike i po niej jestem mnostwo lat konstruktorem urzadzen
elektronicznych. Czyli robie to do czego mnie na studiach uczono. A Ty, jak i
zreszta cala podobna sfora bylych ekonomistow z Polski piszacych na tym forum
(bo robiacych to do czego studia sa niepotrzebne!) tak samo sie na niej znaja
jak ja bym sie znal na elektronice jak po studiach bym zajmowal sie np.
budowami domow, a ewentualnie w domu wieczorami bylbym radioamator.
Dlatego dla mnie Twoje jak i Tobie podobne pisaniny bylych absolwenow ekonomii
sa kompletnie bezwartosciowe. Bo sie opieraja na, jeszcze do tego najczesciej
falszywej, "gazetowej" wiedzy.
Dla mnie jak widzisz MACIEJu jestes wlasnie typowy przyklad opisywanego przez
tych socjologow emigrantem ktorzy obnizyli sobie i to znacznie swoj status
socjalny. I to jest wlasnie powod Twoich glupich atakow na mnie.
Po prostu im wiecej pisze o sobie tym bardziej staje Tobie przed oczami jak
zmarnowales swoje zycie. A to nalezalo do mojego sprzatania na tym forum. I Ty
tez sie na to zalapales.
Jestes w szeregu viperowsko-felusiakowym. I tak trzeba Ciebie traktowac.
Pozdrowienia




Temat: Gondola serio
Gondola serio
Ryszard Tadeusiewicz, rektor AGH i autor pomysłu kolejki gondolowej w
Krakowie, wyśmianego przez prasę (w przeciwieństwie do pomysłu Jędrzejczaka)
broni gondolówki.

O kolejce linowej AGH - na poważnie

W "Gazecie Wyborczej" z piątku (8 lutego br.) pojawiło się doniesienie od
planach budowy przez AGH (na terenach należących w całości do naszej uczelni)
kolejki linowej, będącej eksperymentalnym modelem nowego środka transportu
miejskiego, który mógłby rozwiązać przynajmniej część problemów
komunikacyjnych, nękających mieszkańców naszego miasta.
(...)
Sprawa pierwsza i najważniejsza - po co my to robimy?

Otóż głównie w celu eksperymentalnego sprawdzenia, czy i w jakim zakresie
nowoczesna miejska kolej linowa może uzupełniać tradycyjne środki
komunikacji, których niewydolność w warunkach naszego miasta już od dawna
stanowi przedmiot strapienia Krakowian. Rosnąca liczba pojazdów (wliczając w
to także naziemne pojazdy komunikacji miejskiej) prowadzi do zjawisk znanych
nam z codziennych wędrówek po mieście: korki na ulicach, ciasnota na
parkingach, hałas, spaliny... Jak długo tak można? Trzeba coś z tym zrobić!

Trudno jednak wyburzać zabytkowe czy chociażby tylko użyteczne budowle, żeby
poszerzać jezdnie i torowiska tramwajów. Trudno bez końca uszczuplać miejską
zieleń, zalewając coraz to nowe jej obszary betonem i asfaltem. Trudno
schować wszystkie domy za dźwiękochłonnymi ekranami, przypominającymi mury
getta. Trudno chodzić po mieście w masce gazowej. A przecież potrzeb
komunikacyjnych stale przybywa!

Odpowiedź jest prosta: Trzeba przynajmniej część potrzeb transportowych
ulokować w innym miejscu, niż na coraz bardziej zatłoczonej powierzchni
ziemi. Można w tym celu zejść pod ziemię, ale od dawna słyszymy, że
inwestycja w postaci metra dla Krakowa jest zbyt kosztowna i trudna,
szczególnie w naszym mieście, którego zabudowa stanowi nienaruszalny skarb
dziedzictwa światowej kultury. Można jednak także spróbować wykorzystać
przestrzeń ponad ulicami. Naturalnie nie nad wszystkimi - ale tam, gdzie
warunki sprzyjają będzie to na pewno o wiele tańsze, niż drążenie podziemnych
tuneli.

Kolejka linowa nie koniecznie musi się kojarzyć z trasami narciarskimi lub z
lunaparkiem. To nowoczesny środek komunikacji nie zabierający prawie wcale
deficytowego terenu na powierzchni ziemi, gdyż pod trasą "gondolówki" mogą
bez żadnych ograniczeń rosnąć kwiaty i niezbyt wysokie drzewa, a przy tym
kursujący często (kolejne wagoniki kolejki mogą pojawiać się przy platformie
nawet co kilkadziesiąt sekund), szybki (można przemieścić się na odległość
kilku kilometrów w czasie kilkunastu minut) i czysty ekologicznie (napędzany
wyłącznie elektrycznie, przy czym cała maszynownia może być ulokowana na
odległej końcowej stacji). Przypomnijcie sobie Państwo z górskich wycieczek,
jak cichy jest transport linowy z porównaniu z rykiem silników autobusowych
czy zgrzytem tramwajów. Przypomnijcie sobie także tych wszystkich ludzi,
którzy stracili zdrowie, a czasem także i życie, potrąceni przez autobusy,
samochody i tramwaje. Historia transportu nie zna natomiast przypadku
przejechania człowieka przez kolejkę linową...

Jak widać transport linowy w mieście może mieć sens.

Są jednak liczne wątpliwości. Jak to będzie wyglądało? Czy nie zeszpeci
miasta? Czy się opłaci? Czy zapewni żądaną przepustowość? Czy nie będzie
demolowane przez chuliganów?

Na te i podobne pytania odpowiedź może dać tylko eksperyment. Ktoś musi
zbudować próbną linię miejskiej kolei linowej i musi to przebadać w normalnej
eksploatacji -żebyśmy mogli powiedzieć: "tak, to nam się podoba!" albo "nie,
to jednak nie jest to".

Kto ma taki eksperyment podjąć? Kto ma spróbować wyprzedzić swój czas?

To jest właśnie rola nauki. Twierdzę, że właśnie nasza duża i dobra uczelnia
techniczna jest do tego szczególnie predestynowana. Dlaczego? Bo naukowcy z
AGH są najlepszymi w Polsce specjalistami od transportu linowego. Bo
dysponujemy dostatecznie rozległym terenem, na którym można posadowić kolejkę
bez wikłania się w niekończące się spory z właścicielami gruntu, skutecznie
blokującymi w Krakowie wszelkie inwestycje miejskie. Bo unikatowy układ
miasteczka studenckiego i gmachów dydaktycznych AGH stwarza potrzebę
komunikacji wahadłowej o dużym natężeniu ruchu w ciągu przynajmniej
kilkunastu godzin dziennie przez cały rok, więc będzie można zebrać konieczne
doświadczenia eksploatacyjne. A na koniec dlatego, że to właśnie my jesteśmy
tak dalece wiarygodni, iż dwie duże firmy, zajmujące się budową i
eksploatacją sprzętu do transportu linowego, są skłonne wybudować tę kolejkę
bez jakiegokolwiek wkładu finansowego ze strony AGH, traktując to
przedsięwzięcie jako eksperyment, którego wynikiem są także żywo
zainteresowane.(...)



Temat: nieobecni forumowicze?
Polska-Zachód, piekło-niebo?
Zarówno w tym jak i w wielu innych wątkach z lubością przeciwstawia się naszym
ociekającym krwią drogom sielankowy obraz dróg zachodnioeuropejsich, na których
rzekomo ginie kilka razy mniej ludzi niż u nas i na których trudno uświadczyć
pijanego itp.

A zatem kilka faktów.
Wskaźnik zabitych na drogach na 100 tys. mieszkańców:
Polska 14,3 (ok. 5500 ofiar/38,5 mln)
UE 10,8 (ok. 41000 ofiar/380 mln)
Trudno mówić tu o różnicy "kilkukrotnej".
A w ramach samej UE też są różnice:
"Aktualnie w Portugalii wskaźniki liczby zabitych są 4,5- krotnie wyższe niż w
Szwecji, a we Francji 2,5-krotnie wyższe niż w W. Brytanii."

Przekraczanie prędkości nie jest naszą narodową specjalnością:
"Problemem jest lekceważenie ograniczeń prędkości przez kierowców. Badania
prowadzone w różnych krajach Unii wykazały, że blisko 2/3 kierowców przekracza
dozwolone prędkości na drogach w miastach, a połowa na jednojezdniowych drogach
poza obszarem zabudowanym."
Jakoś nie widzę tej sielanki, gdzie "nikt nie wyprzedza jadących z przepisową
prędkością". Poza tym, śmiem twierdzić, że przekraczanie prędkości w miastach
jest znacznie bardziej niebezpieczne niż poza obszarem zabudowanym.

Teraz ciekawostka:
"Mimo iż liczba kierowców prowadzących pojazdy pod wpływem alkoholu jest w Unii
relatywnie niewielka, to jednak są oni odpowiedzialni za ok. 10 tysięcy (25 %)
ofiar śmiertelnych każdego roku."
A w Polsce 8,8 % ofiar śmiertelnych to ofiary pijanych kierowców. Weżmy jeszcze
pod uwagę fakt, że we wszystkich krajach UE (poza Szwecją) poziom nietrzeźwości
zaczyna się od 0,5 lub 0,8 promila. Czyżby drogi UE w porównianiu z naszymi
pełne były pijanych morderców za kółkiem?

Z trochę innej beczki. To prawda, że ani drogi ani pojazdy nie zabijają. Ale
rodzaje dróg oraz stan techniczny i rozwiązania konstrukcyjne pojazdów dla
ekpertów unijnych mają znaczenie:
"Dostosowanie infrastruktury drogowej i pojazdów pod kątem ochrony ludzi
podczas wypadków drogowych (tzw. "wybaczające pojazdy i infrastruktura").
Analizy wypadków wykazała, że gdyby przy budowie samochodów uwzględniono
najlepsze w danej klasie rozwiązania zwiększające ochronę podczas wypadku,
wówczas można by uniknąć 50% ofiar śmiertelnych i kalectw. Zaprojektowanie
drogi oraz projekt i położenie wyposażenia ulic odgrywa również kluczową rolę w
redukcji obrażeń w przypadku wypadku drogowego."
i
"Koncentracja wypadków na skrzyżowaniach, niektórych odcinkach/punktach dróg i
w obszarach zamieszkanie. Inżynierowie drogowi mogą przyczynić się do znacznego
zredukowania częstości wypadków wpływać zarówno na zachowania użytkowników jak
i na błędy w projektach dróg, które przyczyniają się do wypadków drogowych."

Dane liczbowe i cytaty pochodzą z:
"Wnioski dla Polski wynikające z ujęcia BRD w Białej Księdze Unii Europejskiej"
autorzy: Ilona Buttler, Instytut Transportu Samochodowego, Centrum BRD
Wojciech Suchorzewski, Politechnika Warszawska

"To nieprawda, że wypadki dotyczą innych"
autor: Dr Inż. Jacek Pok, Dyrektor Akademii Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w
Szczecinie

Pozdrawiam



Temat: Poinwigiluj sobie, jeśli potrafisz
Jak tam, buraku, sprzedali Cię już?
bimi napisał:

> Poza tym to nie "oni" wywalają te miliardy, lecz Ty. "Oni" jedynie zmieniają
> prawo tak, aby operatorzy komunikacyjni musieli nagrywać i udostepniac im te
> dane.

No, to jest wreszcie jakiś argument.
Tylko, że jak to typowe u warzyw, masz ograniczone horyzonty.
Rzecz bowiem polega na szczerej chęci Molocha zawładnięcia życiem swych
niewolników - socjaliści wiedzą bowiem, że nie da się stworzyć tego ich
wyśnionego Nowego, Wspaniałego Świata bez poddaniu kontroli każdej jednostki.
Bezczelne jednostki niestety nie chcą - choć są i mentalni niewolnicy, gotowi
podporządkować się każdemu okólnikowi kogoś kto stoi wyżej (np. taki Janusz
Szczeciński, płatnik bezprawnego podatku za telewizor - buli kasę i jest
jeszcze z tego dumny) - być kontrolowani. I zawsze znajdą sposób, by
przechytrzyć Molocha.

> No to w końcu wierzysz, czy nie wierzysz, że nagrywają?
> Gdybys się okreslił raz, a dobrze, to o wiele łatwiej by się nam gadało.

Już to zrobiłem, ale dla Ciebie język polski to droga przez mękę.

> Na jakim swiecie? 4 miliardy używa telefonu i internetu? Co Ty oszalałeś?

Ludność na świecie to ponad 6 miliardów ludzi. Telefony nie są natomiast aż
taką ekstrawagancją, by wydziwiać nad tymi siłą rzeczy czysto spekulatywnymi
rozważaniami. Dla ludzkiego mózgu zbiory większe już od 1000 to abstrakcja.

> Dla mnie problemem jest to, ze będą nagrywać 40 milionów w Polsce.

Czyli również gaworzące niemowlęta?

> A
> nagrywanie 40 milionów w Polsce jest tylko odrobinę trudniejsze od nagrywania
> 300 milionów w USA. Trudnośc jednak nie wiąże sie z brakiem technologii, czy
> zbyt dużą liczbą danych, lecz z brakiem kasy na urządzenia rejestrujące i
> ludzi do ich obsługi.

Chętnie uwierzę, że technicznie operacja nagrywania jest wykonalna. Ale już z
większym trudów przyjdzie mi przyjąć do wiadomości, że jakikolwiek
superkomputer będzie w stanie wyłowić z bilionów rozmów i decylionów słów
akurat te, o które podsłuchiwaczom chodzi. Każda rozmowa musiałaby być opisana,
zarchiwizowana, oznaczona, zaklasyfikowana.

Ponieważ jesteś warzywem, więc na wszelki wypadek powtórzę - wierzę, że
nagrywanie wszystkiego jest mozliwe, natomiast nie wierzę, by istniały
techniczne możliwości filtrowania tego szumu. No i archiwizowania.

> Mi jednak przeszkadza to bardzo
> i uważam, że takie nagrywanie wszystkiego to po prostu niezły syf.

Każdemu normalnemu człowiekowi to przeszkadza. Nawet w warunkach totalitarnej
kontroli. Dlatego właśnie polecałem Ci lekturę "Paradyzji".

> No jak? Od poczatku naszej rozmowy usiłujesz mi udowodnić, że takie
nagrywanie to nic złego.

Zacytuj taką opinię, zaśliniona rzodkiewko. Nalegam.

> Zapomiałes uwzględnić to, że nie wszyscy zarabiają tyle samo. Oraz to, ze
> niektórzy nie zarabiają nic. Dlaczego ich dzieci mają mieć gorzej? W końcu
> wszystkie dzieci nasze są...

Moje dzieci są moje, a nie Twoje, pedofilu.

O niczym nie zapominam. Podstawą liberalizmu jest traktowanie każdego
jednakowo, bez tworzenia grup beneficjantów wspólnych pieniędzy. Owszem, być
może nie każde dziecko pójdzie do szkoły, ale to zdrowsza sytuacja od obecnej,
kiedy zmusza się do przebrnięcia przez podstawówkę zdemoralizowanych
młodocianych dresiarzy czy kompletnych idiotów, zaniżających siłą rzeczy poziom
ze szkodą dla tych dzieciaków, które mają inne rozrywki od przesiadywania na
klatkach schodowych osiedlowych bloków czy okradania samochodów metodą cegła-
szyba. To strata czasu, pieniędzy i nerwów, a efektów i tak nie będzie, choć
naturalnie można z dumą ogłosić, że analfabetyzm w Polsce nie istnieje. O
wtórnym analfabetyzmie zręcznie się nie wspomina. Powinieneś wiedzieć, o co mi
chodzi, ponieważ jesteś klinicznym przykładem gościa po maturze, który nie
potrafi przeczytać ze zrozumieniem kilku zdań prostych. To o takich jak Ty
mówi "prawo Lema".

> Liberalizm to nie tylko wolnośc dla bogatych dorosłych.

Liberalizm to wolność wyboru dla każdego, palancie.



Temat: Automaty-wpływ na bepieczeństwo aktywne
Gość portalu: Marcel napisał(a):

> > Jezeli potrafisz wykonywaćmiliony operacji na sekundę, jak komputer w
> > automacie, to Ja sam stanę się Twoim wielbicielem.
> Coosz, nie bedziesz pierwszy ;-)) A tak powaznie, to czlowiek jest
zdecydowanie
>
> lepszy od maszyny w przetwarzaniu informacji niepelnej i niepewnej. Mozg
> dziala "analogowo" - troszke tak jak dzialaja sztuczne sieci neuronowe, lub
> algorytmy korzystajace z teorii zbiorow rozmytych. Jak jednak wiesz,
wszystkie
> te teorie i implementacje sa tylko mizerna proba symulacji pracy mozgu.
> Poprostu zdolnosc maszyn do wykonywania milionow operacji algebraicznych na
> sekunde jest bardzo przydatna do... wykonywania operacji algebraicznych. Mozg
> pracuje odrobinke inaczej.
> Powtorze - skrzynia naprawde nie wie co dzieje sie na drodze i nie ma
zielonego

Nigdy nie twierdziłem, że skrzynia wie co się dzieje na drodze. Od tego jest
kierowca, by patrzeć i oceniać. Automat może zdjąć z kierującego część
obowiązków związanych z czysto techniczną stroną jazdy. Gdy kierowca ma mniej
na głowie, to może się skupić na sytacji na drodze. Jeszcze o Distronicu w
Mercedesie. Jest to poprostu radar oceniający odległość od poprzedzającego
samochodu, a nawet od pobocza i pasa przeciwnego. System ostrzega kierowcę, a w
razie braku reakcji ingeruje w hamulce i silnik, gdy odległość niebezpiecznie
zmniejszy się przy dużej prędkości. Nie może to działać bez automatu.
Czy wiesz, że kiedyś istniał mechanizm umożliwiający zmianę kąta wyprzedzenia
zapłonu. Kierowca jechał i manewrował sobie dźwigienką. Miał "pełną kontrolę"
nad pracą silnika, ale czy o to chodzi? Mózg pracuje odrobinkę inaczej, ale
wraz ze spadkiem poziomu glukozy we krwi coraz gorzej. Wspomnę może jeszcze o
automatach i półautomatach w autobusach. Nie zaprzeczysz, że kilkugodzinna
jazda autobusem po mieście, z częstym ruszaniem i postojami zmęczy każdego. Od
kondycji kierowcy zależy życie wielu osób, dlatego wprowadza się takie systemy,
jak Opticruise w Scanii.

> Wiesz, ten pomysl nie jest znow taki najnowszy i nawet taki ignorant jak ja
juz
>
> o nim slyszal. Niestety tym wynalazkiem jeszcze nie jezdzilem. Znaczy chyba
> kiedys jezdzilem skuterem, w ktorym byla skrzynia tego typu, ale nie jestem
> tego zupelnie pewien. Z jakiegos "magicznego" powodu nie jest to ciagle
> rozwiazanie popularne. Opinie ludzi eksploatujacych takie auta sa oczywiscie
> rozbiezne. Pozyjemy, zobaczymy.

Nie jest to nowy wynalazek, ale dopiero ostatnio udało się go dopracować, choć
prace wciąż trwają. Nie jest popularny, ponieważ problemów dostarcza trwałość
pasa transmisyjnego. Tylko Audi udało się stworzyć skrzynię zdolną przenosić
310Nm, a to już dużo.

>
> Zaczynam odnosic wrazenie, ze optujesz za skrzynia automatyczna gdyz lezy Ci
na
>
> sercu dobro kierowcow. Ale czy nie lepiej byloby zostawic im prawo wyboru?
> Myslisz, ze kierowcy nie sa w stanie sami podjac decyzji co jest dla nich
> dobre? Czy Ty uwazasz, ze wiesz lepiej? Zaczynam sie bac - boje sie ludzi,
> ktorzy wiedza, ze wiedza lepiej.

Nie wiem najlepiej. Wciąż szukam. W całym tym sporze najważniejszą sprawą jest
dla Mnie możliwość trzymania obu rąk na kierownicy przez cały czas i wyrzucenie
trzeciego pedału. Dlaczego tacy producenci, jak Ferrari, Aston Martin, Maserati
wprowadzają obowiązkowo już skrzynie bez drążka i pedału sprzęgła, a jedynie
z "płatkami" przy kierownicy? Chcesz polemizować z działem konstrukcyjnym
Ferrari?
W Polsce nie ma prawa wyboru, bo dopłata do automatu wynosi kilka, kilkanaście
tysięcy, a oferta jest ograniczona. W USA jest wolny wybór i ilość manuali
wynosi kilka %.

> Gdzies w poscie ponizej odpowiadasz komus, ze komentujesz moje "sportowe
> wyczyny". O czym Ty piszesz? Jakies sportowe wyczyny? Ja poprostu lubie
> jezdzic. Jezdze i ciesze sie jazda. Nie jezdze ani szybko, ani ekstremalnie.
I
> za cholere nie moge zrozumiec dlaczego w mysl Jedynej Slusznej Idei mialbym
> przesiasc sie skrzynie automatyczna? Mialem w zyciu kilka niebezpiecznych
> sytuacji na drodze ale nigdy, przynajmniej do tej pory, nie byly one
> spowodowane manualna skrzynia. Zdarzalo sie natomiast, ze gdybym mial ABS to
> byc moze poradzilbym sobie lepiej (tak off topic - potrafie hamowac
pulsacyjnie
>
> bez ABS'a; zalozysz moj fan club?).

Hamowanie pulsacyjne to żadnasztuka i tu podziwiać Cię nie będę.

> Chyba dotarlismy juz do punktu gdzie skonczyly sie racjonalne argumenty, a
> rozpoczela czysta erystyka.

Też tak myślę. Jeszcze coś z "kompletnie innej beczki". To co wydaje się nam
przyjemne, dobre (narkotyki, niebezpiecznie piękna kobieta) nie zawsze jest
takim w rzeczywistości.

Pozdrawiam
Dziekuje za ciekawa dyskusje
Greenblack




Temat: Lexsus
Gość portalu: fafik napisał(a):

> Czyli ogolne wnioski jakie mozna wyciagnac z niektorych (na szczescie z
> niektorych) postow sa takie: Mercedes i BMW w swych topowych modelach to
> wlasciwie kupa zlomu ktora sie nie da jezdzic, Lexus to cud techniki, daleko
> przewyzszajacy technologie promow kosmicznych i tylko te pierwsze maja lepsze
> statystyki sprzedazy poniewaz ludzie nie chca kupowac Lexusow bo sie boja ze
> sasiedzi beda na nich psioczyli .... bu bu bha bha w zyciu sie tak nie
> ubawilem, dobre dobre..

Z tego co widzę to piszesz z Niemiec, a jak jest w Stanach pewnie nie wiesz. Ja
też właśnie chciałbym się tego dowiedzieć. Z różnych wypowiedzi z Ameryki
nasunęły mi się takie wnioski jw. Potwierdził to też Adwokat swoim własnym
przykładem. W pewnych środowiskach w Stanach np. lekarze, prawnicy itd.
dokładnie najwyraźniej tak jest. No ale jeśli ty wiesz lepiej, to już twoja
sprawa.
Nikt też nie pisał o kupach zwłaszcza złomu oprócz ciebie. Oczywiście różnice
nie są szokująco wielkie, bo wówczas rynek pewnie by to zweryfikował. Jednak
są. Ostatnio nawet w tendencyjnie proszwabskim Auto Świecie Lexus LS 430 wygrał
porównanie z S-ką 4,3 litra.

> Pamietajcie ze MB i BMW to firmy z ogromnymi tradycjami i doswiadczeniem,
Lexus
>
> zostal stworzony pod koniec lat 80. Nie twierdze ze jest gorszy pod wzgledem
> technicznym ( chociaz tez nie jest lepszy, wyposazenie nowej 7-ki robi
naprawde
>
> wrazenie, a za chwile bedziemy mieli nowa s-ke, bedzei ciezko ) trudno jednak
> wypracowac cos w ciagu 15 lat do czego inni dochodzili przez 150.

Napchać pełno wszelkiego elektronicznego badziewia nie jest trudno. Tylko żeby
to jeszcze chciało działać. Ciągłe problemy z elektroniką w nowej 7-ce jak też
jej koszmarny wygląd wpłynęły wyjątkowo negatywnie na jej sprzedaż nie tylko w
Stanach ale również w Niemczech. Tak samo płynie VW z Phaetonem - napchał
więcej niż potrafił i rozkraczają się one już przy jazdach próbnych, co jest
absolutnym wstydem. Na razie VW wstrzymał dostawy do klientów by podjąć próbę
usunięcia tych kompromitujących usterek.
Nie pleć o 150 latach i wynikającym stąd doświadczeniu. To stereotypowy slogan
reklamowy. Jaki mają wpływ doświadczenia sprzed 100, 50, 30 lat na obecne
modele ? Odpowiedź : ŻADEN. Doświadczenia sprzed 20 lat ? Znikomy. Te
doświadczenia które ma obecnie Lexus z oststnich 15 lat są zupełnie
wystarczające jak widać, bo potrafi obecnie sprostać każdej konkurencji z
Niemiec czy skądkolwiek. No ale jeśli ktoś kupując samochód kupuje historię, z
którą chce się utożsamiać to oczywiście też jest to snobowanie się, no chyba że
np. rodzina z tradycjami od 100 lat porusza się tylko i wyłącznie MB. Coś
takiego szanuję, ale nie nowobogackich szpanujących srebrnymi S-kami. Lexusy
obecnie są po prostu skromniejsze i nie krzyczące na cały świat : PATRZCIE ILE
MAM KASY. Są oczywiście drogie ale nie całe otoczenie i wszyscy przechodnie o
tym muszą wiedzieć.




Temat: czy postęp zabije instynkt stadny?
Wydaje mnie sie iz w milej intencji tego watku jest pewien "haczyk" -
My odnosimy obecne realia do NASZEGO, tego sprzed 30-40 tu lat dziecinstwa i
wczesnej mlodosci.
Tak samo bylo z nazymi rodzicami , czy dziadkami.
My - sprawdzilismy ta sielsko-romantyczna rzeczywistosc, pamietamy ja wybiorczo
(raczej dobre rzeczy) i pragniemy by nasze dzieci mialy rownie emocjonalny
stosunek do tego co nam bylo mile, przez nas sprawdzone i z sentymentem
wspominane.
Tylko, ze industrializacja, w naszym Kraju i tak opozniona w stosunku do innych
krajow europejskich (ograniczam sie do Europy ze wzgl. na podobienstwo warunkow
historycznych i spolecznych) przyniosla gwaltowne zmiany i obecne warunki to
(telefony osobiste, komputeryzacja, wymiana informacji powszechnosc
kntaktow: "natychmiast i na caly Swiat") - dla pokolenia naszych dzieci czy
wnukow to ta swojska, codzienna normalnosc.
Jak mnie, malego chlopca, przed ponad 40-laty, na mazurskich wakacjach moj
ojciec zostawial na kilka godzin u znajomej Gospodyni to byl SPOKOJNY o mnie -
bo ja - spedzalem ten czas biegajac z rowiesnikami, boso, po piaszczystej
wiejskiej drodze, po ktorej 1 x na 2 dni przejezdzal samochod lub traktor
z PGR-u, a wieczorem, przy swietle naftowej lampy, w kuchni, przy stole i tak
sie wszyscy MUSIELI zebrac i... natychmiast wiadomo bylo jakby ktos "zginal" .
Najstarsi ludzie nie wiedzieli tam co to TV, "radio" to byl taki glosnik
retransmitujacy program I-szy PR, a o McDonaldzie - to nawet p.Soltys nie mial
pojecia - ).
Rodzice - mieszkancy Stolicy akurat mieli telefon ale kilku sasiadow nie! i nic
w tym nie bylo dziwnego, - dzis telefony kieszonkowe - dostaja uczniowie 1-szej
klasy SP - by rodzice mogli byc z dzieckiem w CIAGLYM kontakcie - .
Ze sposoby socjalnej komunikacji i rodzinnych stosunkow zostaly zdeterminowane
przez rozwoj techniki i powszechnosc tego zjawiska - hmm... - czy to jest "zle"?
- nie wiem. Jest INACZEJ i dla dzisiejszych dzieci NORMALNIE i SWOJSKO -
To sa NASZE "problemy" - nie dzisiejszych "mlodych" - .
Mieszkam w okolicy tak silnie zindustrializowanej iz nie ma nawet mozliwosci w
promieniu ca 100 km znalesc miejsca gdzie zachowaly sie NATURALNE warunki - bez
oznak cywilizycyjnych - nie zrobisz jednego ujecia krajobrazu - bez jakis
przewodow wysokiego napiecia, anten satelitarnych, autostrady, czy uregulowanej
rzeki lub budowli albo urzadzenia technicznego wykonanego reka czlowieka.
Znany z dziecinstwa "sielski" krajobraz Wsi i "plynacy wolno czas" odmierzany
ruchem slonca na niebosklonie - tego TUTAJ nie znaja juz od pokolen!.
Jednoczesnie - nie slychac (na serio) glosow amatorow POWROTU do natury bo
zamiast pol dnia jezdzic autem i szukac swojsko-sielskiej atmosfery,
jakichs "krzakow" i ogolnie dostepnej laki - podjezdza sie na lotnisko i za 3
godziny jestesmy w Palma de Majorca - .
"Palma" - to na wspomnianej z dziecinstwa Wsi byla jedna - u Ksiedza na
plebanii - i to bardzo niepozorna - .

Kontakty miedzysasiedzkie i towarzyskie beda ZAWSZE.
Nawet tutaj, bo na tzw.Zachodzie - uniknieto powszechnego pedu do "blokowisk" i
wielkich osiedli a w otoczeniu domkow jednorodzinnych lub niewielkich 4-ro
mieszkaniowych domow z jakims ogrodkiem i trawnikiem - zawsze jest okazja do
wspolnych grill-party, spotkan, pogawedek czy milych kontaktow dobrosasiedzkich.




Temat: Wypadek na tuning show
franek-b napisał:

> widze zagrozenie, np z calej armii pojazdow nadajacych sie tylko na zlom, a
> przyprowadzonaych z niemiec i innych krajow, zdezelowanych maluchow czy
innych
> golfow rocznik 82, niespelniajacych podstawowych wymogow ekologicznych i
> bezpieczenstwa, niesprawnych technicznie.
> widze zagrozenie w funkcjonowaniu przegladow technicznych, podczas ktorych
> kupuje sie stempel w dowodzie itd.
> widze zagrozenie w calych chordach pijanych kierowcow: w starych zukach,
nysach
>
> przez octavie, tuningowane dobrze czy tez nie bryczki, az po biznes po
rautach
> czy balach w volvo!
> czy jestes tak slepy, ze tego nie widzisz?

hip: A z czego wywnioskowałeś, że nie widzę?! Nie o wszystkim chcę i muszę
pisać! Co nie oznacza, że nie widzę problemów.

to czego sie czepiles to drobny
> wycinek duuuzo szerszego zjawiska, nie tylko tuningowcy maja w autach
> niehomologowane czesci, a cala armia ludzi jezdzacych na oponach z gieldy
czyli
>
> odpadach z niemiec czy tez czesciach kupywanych na gieldzie z rozbieranych
> innych aut (od katalizatorow po akumulatory, przeguby itp)
> No tak ale tego nie widac, nie halasuje, nie ma doklejonych progow to wg
hip'a
> tego nie ma...

hip: Nie imputuj mi słów, których nie wypowiedziałem i poglądów, które nie mają
ze mną nic wspoólnego.

> > hip: Znasz taką zasadę? Ja nie. Znam inną. Pseudotuning to plaga społeczna

jest to najwieksza plaga
> na polskich drogach

hip: Nie twierdzę, że największa. Twierdzę, że zastraszająco ekspansywna i
warta zdecydowanego zwalczania.

> > hip: Prawda. Słyszałeś o czymś co się nazywa prawem?
> a slyszales o czyms takim jak martwe prawo?

hip: Jesteś zwolennikiem prawa, martwego prawa, przestrzegania prawa, czy
bezprawia?

> > hip: To może rozdajmy wszystkim kałasznikowy?
> uuu moze jakis konkretny argument?

hip: Skoro akceptujesz pijackie ekscesy w samochodach to dlaczego oprócz
alkoholu nie rozdać tuningowcom broni? To akurat absurdalny żart, ale może ktoś
i do takich pomysłów kiedyś się posunie.

> wlasnie tego nie mozesz zrozumiec, zginal bo jechal tak jak jechal i nie ma
to znaczenia czy tuningowanym golfem czy octavia, glupota jest bardzo
tolerancyjna

hip: Otóż rozumiem dużo więcej. Na przykład to, że jadąc niebezpiecznie
tuningowanym pojazdem z nadmierną prędkością stwarza się o wiele większe
zagrożenie niż jadąc "normalnym" samochodem zgodnie z przepisami. Nawet jeśli
tym samochodem jest skoda.

> to juz Twoj problem

hip: Nie. Ja tylko wyrażam zdziwienie.

> oj widze, ze juz nie pasuje do Twojego obrazu swiata, wg Ciebie kazdy kto
> toleruje (podkreslam toleruje) tuning ma 16 lat?

hip: Nie. Nażdy kto toleruje głupotę i chamstwo jest nieodpowiedzialny i
infantylny.




Temat: Niemcy wolą japońskie auta,
Oto odpowiedx na pytanie:

"Prof. Jürgen Hubbert, członek zarządu DaimlerChrysler AG i szef Mercedes Car
Group komentuje i tłumaczy wyniki raportu ADAC, wedle którego Mercedes-Benz w
kategorii „satysfakcja kierowców” uplasował się na przedostatnim miejscu na 33
klasyfikowane marki motoryzacyjne.

Oto cały komunikat przesłany przez DaimlerChrysler:
„Jak zwykle z uwagą zapoznaliśmy się z wynikami przeprowadzonej już po raz
piąty ankiety ADAC, w której w ubiegłych 5 latach Mercedes-Benz niezmiennie
plasował się na pierwszym miejscu. Wbrew niektórym informacjom prasowym w
polskiej prasie, w klasyfikacji generalnej niemieckie marki BMW, Mercedes-
Benz, Porsche i Audi zajęły cztery pierwsze miejsca.
W tym roku po raz pierwszy wprowadzono niewątpliwie bardzo istotne
kryterium „zadowolenie kierowców”. Tu Mercedes zajął odległą pozycję, chociaż –
jak ostatnio wspomniał w wywiadzie dla niemieckiej agencji informacyjnej dpa
prof. Jürgen Hubbert, członek zarządu DaimlerChrysler AG i szef Mercedes Car
Group, z tej samej ankiety wynika, ze 70 % kierowców Mercedesów jest bardzo
zadowolonych lub zadowolonych ze swoich samochodów. Zwrócił też uwagę, że jest
to cena postępu technologicznego. Mercedes-Benz jako lider w dziedzinie nowych
technologii częściej boryka się z problemami z tego powodu, niż producenci,
którzy nowe technologie stosują w swoich samochodach z opóźnieniem. Wzrost
ilości zakłóceń działania systemów elektronicznych jest zatem pochodną
zwiększającej się ich ilości w samochodach. Jak podkreśla prof. Hubbert, bez
zwiększenia udziału elektroniki we współczesnych samochodach nie byłoby jednak
możliwe spełnienie rosnących wymagań dotyczących norm ekologicznych i dot.
zużycia paliwa."

Stanisław Cat-Mackiewicz powiedział kiedyś, że wierzy tylko w dementowane
informacje. Wyjaśnienia prof. Jürgena Hubberta dementują, jakoby Mercedes-Benz
wypadł słabo w ocenie kierowców ankietowanych przez ADAC, i jednocześnie te
słabe oceny tłumaczą. Rzeczywiście trudno jednoznacznie ocenić, kto wypadł
słabo, a kto dobrze, skoro ranking obejmował bardzo wiele kategorii. Wyniki
rankingu ADAC, jak każdego zresztą, powinny być interpretowane z pewną
ostrożnością. Jak zmierzyć i porównać satysfakcję kierowcy Renault Twingo i
Mercedesa klasy S? Ocena satysfakcji jest o tyle względna, o ile różne
wymagania stawiają kierowcy różnym markom. Z pewnością zaś niemieccy kierowcy
Mercedesowi stawiają najwyższe oczekiwania.
Z drugiej jednak strony, wyjaśnienia prof. Jürgena Hubberta dotyczące kosztów
postępu technicznego realizowanego przez Mercedesa wskazują, ze coś
rzeczywiście jest na rzeczy, tzn., że szacowna niemiecka marka ma rzeczywiście
pewne problemy z okiełznaniem elektroniki w swych coraz bardziej technicznie
zaawansowanych autach"
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 3 z 4 • Wyszukiwarka znalazła 148 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4