Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: problemy rozwiązywania konfliktów ONZ





Temat: Bush czy Kerry - czyli wybór lepszy dla Polski
vico1 napisał:
> Bush : kontynuacja okupacji Iraku (nadchodzi kolejne lato), wzmocnienie
> naciskow na Iran, K.Pln. i Syrie z grozba akcji militarnych, coraz gorsze
> uklady z UE w miare poglebiania sie roznic w podejsciu do walki z
terroryzmem, pogorszenie stosunkow z Chinami, na Bliskim Wschodzie bez zmian.

o tak? chiny za nic nie beda chcialy popsuc sobie stosunkow z usa bo oni dzieki
usa zyja... nacisk na syrie i na koree pln. jest potrzebny to inaczej to kto
wie co z tego wyjdzie, syria chcialaby troche pokazac ze cos znaczy po okresie
jak usa postawilo twardo co o niej mysli... bliski wschod moze dostac kopa od
busha, mysle ze w drugiej elekcji bush moze cos ciekawego z izrealem i
palestynczykami zrobic... na co licze

> Kerry : Poprawa stosunkow politycznych z UE, UE akceptuje wspolny plan walki
z terroryzmem, ONZ -> NATO firmuja dalsze dzialania w Iraku, sankcje ekonomicz
> ne i polityczne na Iran i K. Pn bez grozby interwencji wojskowej.
> Wlaczenie panstw arabskich, w tym Syrii do rozwiazania konfliktu na bliskim
> wschodzie.
kerry to czlowiek ktory nie bedzie robil nic za granicami ale planowalby
utrzymac jakis tam porzadek byle wewnetrznie mu to nie przeszkadzalo w
polityce, cos w rodzaju clintona (politycznego idioty komplentnego)
kerry nie ma wogole planu do walki z terroryzmem, bedzie probowal politycznych
naciskow (ktore jak wiemy nic nie dawaly nigdy i nigdzie...)
panstwa arabskie maja jeden mozliwy plan rozwiazania konfliktu na bliskim
wschodzie, rozwalic izrael w strzepy... wiec nie wiem co to znaczy to o czym
wspominasz... tam trzeba silowo rozwiazac problem, rozdzielic dwa panstwa na
sile i juz.. inaczej sie nie da, arabowie w tym nie pomoga... bo nie chca i nie
wiedza jak
tak poprawia sie stosunki z EU ale co z tego jak nie wplynie to dobrze na
ekonomie usa... to po co mi cos takiego???
co do nato firmujacego dzialania w iraku to nie bedzie czegos takiego... bedzie
ONZ i wielka klapa..

> Zasluga Busha i atutem w wyborach jest wyeliminowanie Saddama.
> Duza doza arogancji w polityce miedzynarodowej Busha i jego administracji
> hamuje naplyw oddanych sojusznikow, przede wszystkim w Unii. Na dluzsza mete
> polityka zagraniczna Busha nie moze przyniesc sukcesu. Tylko w westernach
> wygrywal samotny cowboy.
na dluzsza mete polityka busha zmieni sie bo on nie chce izolacji ale na
poczatku ona przynosi efekty a ze komus sie cos nie podoba to wiesz jak ktos
chce tylko gadac a nic nie robic rto slowami rozwiazac problemu sie nie da.. to
francuzi i niemcy i caly ONZ klepia gebami ale nigdy nic nie osiagnieto tym
wiec poczatek musi byc czynem a pozniej mozna sobie pogadac... no moze trzeba
przypomniec westerny co poniektorym i pokazac ze czynem a nie slowem cos sie
robi...

> Brak poparcia w Swiecie moze spowodowac wzrost izolacjonizmu w Ameryce, co
> byloby dla nas nieszczesciem.
pewnie... ale to istnialo i istnieje... zmieni sie to jak bedzie na to dobry
czas.... znaczy juz nie dlugo, irak dostal pierwsza konstytucje, powoli tam
zacznie panowac spokoj.. i to zmieni oblicze bliskiego wschodu... popatrz na
afganistan... straszyli amerykanow ze tam nie dadza rady bo ruskie tam w 10 lat
nic nie zdzialali i co?... troche wiary kolego amerykanie w swojej dzialalnosci
sa dosc skuteczni...

> Swiat nie bedzie bezpieczniejszy z Kerrym, ale minalby okres marazmu, w
> polityce i w gospodarce. Pytanie, czy na dlugo,
na pewno nie na dlugo kerry to czlowiek miekki, i ugina sie pod presja nie
tylko partii ale pewnie i opinii publicznej nie tylko amerykanskiej co jest
niedobre... wole busha i ostra walke z terorryzmem, jego ciecia podatkowe, i
ekonomie ruszajaca do przodu.. narazie dobrze mu idzie...

> Gdyby europejczycy mogli glosowac, 80%glosow dostalby Kerry.
na szczescie amerykanie glosuja w usa, nie potrzeba tutaj ludzi bez kregoslupa
aby glosowali tak jak w hiszpanii..

> Bush jest popularny wsrod Amerykanow. Nie znam sukcesow Busha na amerykanskim
> podworku, ale Amerykanie sa z niego zadowoleni. Jest zdecydowany i konkretny
w slowie i w postepowaniu , co sie ludziom podoba.
> Sadze, ze Amerykanie wybiora ponownie Busha.
no wlasnie trzeba by bylo wreszczei moze poznac nie narzekalbys na busha...
mam nadzieje ze amerykanie wybiora wlasnie busha... bo wlasnie taki jest jak
piszesz....

> Interesy Polski sa zwiazane z interesami UE, nie ma wiekszego sensu
> rozpatrywanie tych spraw oddzielnie.
no pewnie... mam nadzieje ze polacy beda madrzejsi i wybiora dobra opcje
polityczna a ta nie bedzie na tyle glupia jak SLD i wykorzysta szanse jej dane
na wspolpracy z usa... o tym tylko marze..... EU to strasznie kiepski interes..
mam nadzieje ze kiepsko na nim polacy jednak nie wyjda....






Temat: Pierwszy premier Autonomii Palestyńskiej

>
> nu, nie bardzo rozumiem, na jakiej podstawie twierdzisz, ze
> jestem "zatwardziala zwolenniczka polityki szarona", wcale nie zatwardziala,
> mam duzo krytyki o jego pokityce wewnetrznej, ktorej na tym forum nie
> dyskutujemy.
> w sprawie demonstracji, dostales odpowiedz juz wczesniej, jedyne co moge
dodac,
>
> to to, ze mamy demonstracje pro-arabskie bez przerwy, przy kazdej okazji,
nie
> tylko w 1982 ale do dnia dzisiejszego. a wlasnie wypowiedzi lewicowe sa na
tym
> forum przewaznie cytowane, a jakiegos "srodka" rzadko kto szuka. sam chyba
> rozumiesz, ze lewicowa polityka w stosunku do arafata zawiodla na calej
linii.
> tak ze upieranie sie przy tym jest conajmniej glupie (i mysle tu nie tylko o
> dyskutantach na forum ale przedewszystkim o lewicy israelskiej)jesli nie
> szkodliwe dla israela. co zreszta pokazalo sie w wynikach ostatnich wyborow.
> czy szaron byl subordynowany czy nie, nie znaczy ze jest morderca. wojsko ma
w
> tym kraju dostatecznie duzo swobody, zeby karac lub nie niesubodynowanych
> zolnierzy i oficerow.
> z porownywaniem kogokolwiek jest oczywiscie problem. ale chyba nie jestes
> powazny wymawiajac arafata, jassina czy abu nidala razem z szaronem. szaron
> dzialal w ramach oficera armii, nie podkladal bomb pod autobusy pelne
dzieci,
> nie wzrywal w powietrrze restauracji i kawiarni, bnie mordowal mlodziezy w
> dyskotekach arabskich. tez chyba nie wpadlo mu do glowy w ciagu pol godziny
> wymordowac 3000 ludzi nie tylko niewinnych ale nie majacych nic wspolnego z
> konfliktem arabsko-israelskim.....
>
No tak. Teraz rozumiem skąd całkiem nasz różne podejście do temnatu:
mianowicie Dana, ty podchodzisz do kwestii bliskowschodniej z perspektywy
bezpieczeństwa państwa Izrael ( i nie pytaj mnie dlaczego tak uważam, gdyż
mocno eksponujesz to w tym co piszesz), ja natomiast próbuję wyjść naprzeciw
kwestii rozwiązania konfliktu. Uważam za całkowicie zroumiałe że w obecnej
sytuacji szeroko rozumiana prawica jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo sp-
ołeczeństwu izraelskiemu, dlatego zresztą jest u władzy. Patrząc z perspetywy
izraelskiej racji stanu, rząd ma obowiązek zapewnić bezpieczeństwo obywatelom
bezwzględnie. Wiesz na pewno czym jest psychoza strachu obecnie w Izrtaelu,
gdy w momencie jakiegokolwiek zamachu, wszyscy łapią za komórki i dzwonią po
członkach rodziny. Gdy zdarza się że ludzie jadący autobusem prawiwe błagają
kierowcę by się nie zatrzymywał na przystanku, gdyż zauważyły podejrzanego
typa ubranego zbyt "grubo" jak na tę porę roku. Wiesz o tym dobrze
podejrzewam. Gdy weźmiemy ten punkt widzenia wszystko wydaję się uzasadnione.
A szczególnie polityka zagraniczna Pana Szarona. Jednak przyjmując punkt
widzenia oparty na chęci szerszego spojrzenia na możliwość rozwiązania
konfliktu, to wszystko przestaje być takie oczywiste. Przywołując demonstracje
z roku 1982 chciałem powiedzieć, że w tamtym okresie na wieść o wydarzeniach
libańskich, nawet społeczeństwo izraelskie wyraziło protest przeciwko własnemu
rządowi a to oznacza, że trauma wydarzeń było spora. Pzrywołujesz fakt że to
nie Szaron wymordował w pół godziny 3000 osób. Dobrze, jednak Szaron
wymordował około 30.000 w dwa miesiące w 1982 i to głównie cywili w Libanie.
Terroryście stanowili jakiś tam procent. Gdybyś wzięła ogólne statystyki (wiem
statystyki są najgorsze) podczas tamtych wydarzeń zginęło z ręki Szarona
więcej niewinnych niż podczas wszystkich zamachów palestyńskich przez 60 lat...
Czy stawiam na jednej lini Abu Nidala i Szarona. Moja odpowiedź: Tak
bezwzględnie. Ponieważ obydwoje mordowali cywili. Najgorsze jest to, że
zamacghy Palestyńskie są spektakularne i gdy zginie w zamachu 6 izraelczyków
trąbi o tym cały świat ( i te zamachy potępiam i powinny te osoby zostać
osądzone), natomiast gdy Szaron wjechał do Bejrutu świat milczał, a ONZ
wystosowała kilka rezolucji i pomogło (z USA) wyprowadzić wojska Arafata z
Libanu i tyle. Nic więcej. Cisza. Koniec. Jestem w stanie zrozumieć ofensywę
na tereny okupowane i aresztowanie osób podejrzanych o terroryzm, jednak
tamtych wydarzeń nikt nie rozliczył. Tak samo jak nie jestem w stanie
usprawiedliwić faktu, że od izraelskiego pocisku ginie kobieta ciężarna. To
zbrodnia...jakkolwiek to ujmiesz.

Prawdopodobnie masz inny punkt widzenia. Boję się zaczynać w takim razie
tamatu ziem okupowanych jako takich





Temat: Rada Europy krytykuje politykę USA wobec Iraku
> > Europejczycy (Niemcy, Holandia) przejeli ciezar odbudowy
> > powojennej Afganistanu. Choc nie jest to tak spektakularne
jak
> > zbombardownie jakiegos kraju to jednak jest to forma walki z
> > terroryzmem.
> Najwiekszym problemem Afganistanu, ze z obiecanych paru mld
> tylko mala czesc doszla. Ile placa USA nie wiem, ale armia
ktora
> troszczy sie o zabezpieczenie nowych, demokratyzajacych sie
> wladz, tez kosztuje

Nie przypominam sobie zobowiazania Uni do natychmiastowego
przekazania Afganistanowi kilku mld $- nikt nie ma zludzen, ze
proces odbudowy bedzie procesem dlugofalowym. Infrastruktura
Afganistanu zostala calkowicie zniszczona jej przywrocenie
powinno stac sie centralnym zadaniem i to nie tylko Europy. To
jest, moim zdaniem, najskuteczniejszy sposob zwalczania
terroryzmu na swiecie.

> > Administracja Busha jest zdecydowana na interwencje w Iraku
z
> > lub bez popacia UNO i sojusznikow z NATO, niezaleznie od
> wynikow inspekcji,
> To jest po prostu nieprawda. Amerykanie nie chca do tego
> dopuscic, zeby kontrola byla farsa. O ile kontrolerzy nie beda
> mogli sprawdzic sytuacji, tzn. ze bron jest. O ile sprawdza,
to
> nie bedzie ataku. Amerykanie i Anglicy nie wierza w to, ze
> Husaina da sie ucywilizowac. Ja tez nie.

O ile wiem nikt nie kwestionuje koniecznosci wytworzenie presji
miedzynarodowej i zapewnienia prawidlowych warunkow inspekcji w
Iraku. Nie chodzi o cywililizowanie kogokolwiek a o to czy
dopuszczalna jest interwencja militarna bez mandatu UNO
tzw 'preventive stroke'. Problem jest o wiele bardziej zlozony i
wykracza poza problematyke Iraku. Polityka administracji Busha
prowadzi do polaryzacji miedzy swiatem zachodu a swiatem
arabskim. Nie trzeba byc prorokiem aby przewidziec, ze nastepnym
celem bedzie Iran na ktorego terytorium amerykanie rzekomo
odkryli obozy Al'Kaidy i ktory jak wiadomo nalezy do 'osi zla'.
Stanowczosc dzialania to jedno a przewidywanie konsekwencji
wlasnych dzialan to zupelnie co innego. Przemoc zawsze rodzi
przemoc vide konflikt Palestynsko-Izraelski.

> > bez konkretnego planu na rozwiazania polityczne po
> > takiej interwencji. W tzw 'dowody' na zagrozenie ze strony
> Iraku

> Konkretnym planem jest demokratyzacja Iraku. Turcja moze byc
> dobrym przykladem, mimo wielu problemow demokracji Tureckiej

Wielu obywateli Iraku nie popiera Husaina ale wiekszosc jest
przeciwna interwencji przeprowadzonej przez Amerykanow. Bardziej
prawdopodobny od scenariusza tureckiego jest w tej sytuacji
scenariusz konfliktu bliskowschodniego w skali makro.

>
> > mozna wierzyc albo nie- faktem jest, ze nie zostaly jeszcze
> > wyczerpane wszystkie srodki polityczne. Unilateralne
dzialania
> > administracji Busha sa niebezpiecznym precedensem i powinny
byc
> > przedmiotem krytyki, zwlaszcza w Europie.

> Wlasnie do tego maja sluzyc inspekcje, ktore Irak w zeszlym
> tygodniu jeszcze odrzucal. Anglia przdsatwila wlasnie raport
na
> ten temat.
> USA dzialaly rowniez uniteralnie w konflikcie w Bosni
zaczynajac
> z dostawami zywnosci. Europejczycy, jak zwykle, uwazali to za
> niemozliwe. Uratowali w ten sposob zycie setkom tysiecay
ludzi,
> ktorzy by umarli pod okiem pieprzacej Europy.

Raport przedstawiony przez Tony Blair'a jest czescia kampanii
majaca na celu uzasadnienie interwencji w Iraku. Nie zostaly
przedstawione zadne dowody wiec przyjecie lub odrzucenie tej
argumentacji jest jedynie kwestia wiary.
Nikt w Europie nie ma zludzen co do rezimu w Bagdadzie-
problemem jest forma rozwiazywania tego rodzaju konfliktow teraz
i w przyszlosci. Zasadznicza kwestia jest odpowiedz na pytanie
czy rzad jednego panstwa ma prawo arbitralnie, bez zgody rady
bezpieczenstwa ONZ decydowac o zmianie rzadu innego panstwa.
Europa napietnowana wieloma wiekami wojen miedzy sasiadami sama
jest najlepszym przykladem tego jak skutecznie i dlugofalowo
mozna rozwiazywac konflikty miedzynarodowe. Stad wiara w ONZ
(choc krytykowane, ze slaba i niemrawa) stad idea stworzenia
miedzynarodowego trybunalu do scigania zbrodni wojennych (nota
bene storpedwana przez administarcje Busha).
Wojna i nienawisc bierze sie z biedy i braku perspektyw - wojna
z terroryzmem nie ma szans powodzenia jesli jedyna jej podstawa
beda bombardowania.



Temat: Czy Ameryka jest problemem dla Europy?
Czy Ameryka jest problemem dla Europy?
TO znalazlem wczoraj na ONET w
wiadomosciach
Ameryka problemem Europy?

Unia Europejska musi zadbać o odbudowę autorytetu Organizacji Narodów
Zjednoczonych i jej Rady Bezpieczeństwa, który ucierpiał wskutek sporów o
sposób rozstrzygnięcia konfrontacji z Irakiem - powiedział publicysta
tygodnika "The Observer" Neal Ascherson.

"Odbudowa autorytetu ONZ jest najbardziej oczywistym zadaniem dla Europy, po
części dlatego, że leży to w jej interesie, a częściowo dlatego, że jest to
sposób, by ustanowić pewną kontrolę nad obecną ekipą w Waszyngtonie".

Do osiągnięcia tego celu niezbędna będzie jego zdaniem większa koordynacja
polityki zagranicznej krajów europejskich i zdolność wypracowywania wspólnego
stanowiska w sytuacjach kryzysowych.

"Problemem dla Europy jest to, że Stany Zjednoczone sądzą, iż uda im się
ukształtować świat na ich modłę. Z unilateralnego (jednostronnego,
akcentującego własny interes - PAP) podejścia Waszyngtonu do problemów
światowych wynika dla Europy praktyczna trudność, jak powstrzymać narastanie
obecnych negatywnych tendencji w polityce amerykańskiej".

Ascherson, który jest autorem książek o Polsce i Bałkanach, sądzi, że Europa
będzie musiała odpowiedzieć sobie wkrótce na pytania dotyczące nie tylko
wspólnej polityki zagranicznej, ale także obronnej.

"Europa musi się zastanowić, czy możliwe jest stworzenie liczącego się
sojuszu wojskowego, który nie byłby zależny od amerykańskich dostaw sprzętu,
poparcia i zgody. Bodziec, by coś w tej sprawie zrobić i zbadać możliwości,
jest w następstwie doświadczeń irackich bardzo silny".

Ascherson nie ma wątpliwości, że będzie to bardzo trudne, bo jak
mówi, "Europy nie skonstruowano po to, by była sojuszem wojskowym". Zawsze
będzie ona organizmem multilateralnym, nastawionym na wielostronną współpracę.

Publicysta brytyjski liczy się też z tym, że europejskie siły będą
postrzegane jako "równoległe NATO" i że trudności będzie stwarzać struktura
dowodzenia. Sądzi jednak, że obecne starania o stworzenie europejskich sił
szybkiego reagowania powinny pójść dalej.

Ascherson niepokoi się perspektywą dalszej destabilizacji Bliskiego Wschodu w
następstwie amerykańskich planów przebudowy tego regionu, gróźb wobec Iranu i
Syrii i braku perspektyw uregulowania problemu palestyńskiego.

W jego przekonaniu tzw. "mapa drogowa" - (dokument w sprawie rozwiązania
konfliktu izraelsko-palestyńskiego przyjęty przez USA, Unię Europejską, Rosję
i ONZ, lecz dotychczas nie opublikowany przez prezydenta George''a W. Busha)
może okazać się "drogą do nikąd".

"Trudność polega na tym, że ekipa, która sprawuje władzę w Waszyngtonie, jest
skrajnie proizraelska - nie dlatego, że po części składa się z Amerykanów
żydowskiego pochodzenia, lecz dlatego, że jest silnie popierana przez sojusz
żydowskiego lobby w USA i fundamentalistycznych prawicowych protestantów" -
powiedział Ascherson w rozmowie z PAP.




Temat: dla bartka.....
ONZ ta co karmi i głodzi
gtk napisał:

>> Jednym ze sposobów zmniejszenia napięć izraelsko-palestyńskich byłaby
>> rezygnacja USA z odmowy przyłączenia się do utrzymującego się od wielu lat
>> konsensu międzynarodowego w sprawie uznania prawa wszystkich państw
>> w regionie do pokoju i bezpieczeństwa, w tym państwa palestyńskiego na
>> okupowanych obecnie terytoriach (może z pomniejszymi i obustronnymi
>> korektami granic).

> Nie wydaje mi się, by kraje arabskie sąsiadujące z Izraelem, a przede
> wszystkim by Palestyńczycy byli stronami w tym "konsensie".

Czyli co, rozmawiać o ich przyszłości bez nich?
Wolne państwo Palestyna to początek drogi pokojowego rozwiązania konfliktu.
... a co, może wybić Arabów do ostatniego turbana? (takie głosy słyszy się
w cywilizowanym Izraelu, nie tylko głosy, wysyła się helikoptery na
palestyńskie miasta, w ślepy odwet, który w cywilizowanym kraju powinien być
rozliczony co do sztuki, co do jednego zabitego 14-latka i 50-latka)

>> Przed 20 laty były szef izraelskiego wywiadu wojskowego, Jehoszafat Harkabi,
>> który był również czołowym arabistą, powiedział coś, co do dzisiaj jest
>> prawdziwe. „Złożenie Palestyńczykom oferty honorowego rozwiązania,
>> respektującego ich prawo do samostanowienia – oto rozwiązanie problemu
>> terroryzmu”, rzekł. „Gdy zniknie bagno, nie będzie już moskitów.

> Jest to rozwiązanie problemu terroryzmu palestyńskiego. A co z terroryzmem
> islamskim?

No to może niech wielki nasz brat pomoże rozwiązać chociaż problem narodu
palestyńskiego (tylko nie bronią masowego rażenia, 7 tonowymi bombami jak
w Afganistanie). Tak na dobry początek.

Rozgraniczyć narody, między którymi narosło tyle nienawiści. Uszczelnić
granice, dać Palestyńczokom żyć po swojemu.

> Nie jestem przekonany, że mieszkańcy państw islamskich pragną żyć
> w "demokracji" w stylu zachodnim. Osama bin Laden to nie demokrata,
> demokratami nie byli mułła Szarif i talibowie, w irańskiej Republice
> Islamskiej o demokracji mówić trudno.

Grzesiek uważasz, że my wiemy lepiej co jest dobre dla nich. Ich kultura ma
kilkanaście setek lat. Mają po kilka żon, karabin i wielbłąda, nie piją wódki,
nie palą tytoniu, nie ćpają....
To inny świat, nie właźmy do niego buciorem amerykańskiego żołdaka.

Oczywiście każdy kraj ma prawo do obrony przed agresją. Niech Amerykanie budują
w krajach ościennych systemy antyrakietowe, w razie ataku z Iraku, przywalić
i to szybko w bazę, z której rakieta była odpalona, zrobić zamach na wydającego
rozkaz, ale nie zrzucać bomb koszących stokrotki, nie zawalać żołnierzy
broniących się w okopach ziemią (to z frontu amerykańsko-irackiego), ani nie
bombardować obozu jenieckiego nawet jeśli są to talibowie i próbują się
buntować (jeniec ma prawo i obowiązek uciec z niewoli).
Te wspomniane przypadki to są faktyczne zbrodnie przeciw ludzkości.

Nie wiem jak można nazwać sankcje ONZ, które zabiły pół miliona irakijskich
dzieci? (pisał o tym Maksimus).
ONZ ma wydzieloną organizację do karmienia głodnych, ale głodni dzielą się
jeszcze na dobrych głodnych i złych głodnych, jednych należy karmić i filmować
jak jedzą, drugim należy zamknąć możliwość kupienia żywności i robić filmy
o krwiożerczości ich przywódcy.




Temat: Strachy na Lachy ...
Gość portalu: don_carpio napisał(a):

> Dlaczego nie jestem euroentuzjastą:
>
> 1. Nawet jeśli wyleczę się z ksenofobii to i tak nie uwierzę że zatrudniony w
> Brukseli Francuz albo Włoch nieznający polskiego języka ani polskich realiów
> potrafi skuteczniej podejmować ( i rozwiazywać ) problemy Beskidu Zywieckiego
> niż to mogli by robić miejscowi, wyposażeni w odpowiednie instrumenty (
> prawidłowo finansowany samorząd ) górale. Podobnie nie widzę potrzeby aby
> problemami Flamandów zajmował sie Polak. Martwi mnie natomiast, że ich ( tych
> urzędników ) niekompetencja będzie opłacana z moich podatków.

Nikt w UE nie będzie się zajmował problemami Beskidu Żywieckiego (jest jeden
wyjątek). Od tego są samorządy: gminne, powiatowe i wszelkie inne. Od tego są
urzędnicy państwowi. Od tego są posłowie i senatorowie. Urzędnicy UE zajmują się
sprawami globalnymi, dotyczącymi współpracy międzypaństwowej. Oczywiście robią to
za nasze pieniądze.

A teraz wyjątek, czyli fundusze pomocowe. Jeśli za pieniądze UE w Żywcu budowana
będzie np oczyszczalnia ścieków, to trudno wymagać, aby pieniądze te były
przyznane bez oceny sensowności inwestycji.

> 2. Nie rozumiem dlaczego pełna swoboda handlu oraz podrózowania miała by być
> ograniczona tylko do krajów UE. Tu jestem za globalizacją rozumianą jako
> usuwanie przeszkód w kontaktach miedzyludzkich nie tylko miedzy Polska a
> Niemcami ale tez miedzy Polską a Australią ( dlaczego nie ? ).

To nie tylko sprawa podróżowania i handlu. Pierwszą w zasadzie mamy zapewniną,
druga jest ograniczana cłami i różnego rodzaju kontyngentami. To jest także
sprawa swobodnego osiedlania się, pracy i przepływy kapitału. A to są sprawy już
trudniejsze i wymagające uregulowań prawnych. Na tym właśnie m.in. polega
dostosowanie przedakcesyjne. Podstawową barierą jest zrównanie w prawach
obywateli swoich i obywateli pozostałych państw UE.
A jeśli Australia zgodzi się spełnić warunki konieczne, aby wejść w skłąd UE -
zostanie najprawdopodobnbiej przyjęta z otwartymi ramionami.

> 3. Kontrolowana z Brukseli struktura bedzie postrzegana przez świat ( i
> słusznie ) jako sztuczny twór mający na celu wzajemną protekcję i ochronę
> interesów grupy bliskich sobie geograficznie krajów.

Tak i nic w tym złego. Każde państwo jest postrzegane przez świat jako (powiedzmy)
sztuczny twór mający na celu protekcję własnych obywateli i ochronę ich
interesów. )

> Polityka izolacjonistyczna prowadzona przez Eurokratów będzie prowadziła do
> pogłebiania sie podziałów w swiecie co może doprowadzić do kolejnych nieszczęść
> podobnych do tych z września ubr na Manhatanie.

To nie jest polityka izolacjonistyczna, gdyż UE nie zamyka się na współpracę z
innymi państwami. UE polega jedynie na ściślejszej współpracy państw wchodzących
w skład UE. Z państwami spoza UE współpraca będzie wyglądała tak jak przed
powstaniem UE, tu się nic nie zmieni.

> 4. Sposób dzielenia środków którymi dysponuje UE powoduje ( i będzie powodował
> w przyszłości ) liczne konflikty między jej członkami co może w przyszłości
> doprowadzić do stanu w którym kraje będące wewnątrz struktur organizacji staną
> się sobie mniej przyjazne niż to było gdy znajdowały sie one poza Unią i
> wydawały jedynie własne pieniadze.

Niewątpliwie takie niebezpieczeństwo istnieje. Konflikty interesów występują w
każdej organizacji. Także w ONZ, UE, OPEC itd, itp. Nie jest to jednak zwykle
powód, aby negować sens przynależenia do tych organizacji.

> 5. itd
> A poza tym doceniam twoje uwagi skierowane do euro-LPR-sceptyków.

Dziękuję za miłe słowa. )

Pozdrawiam.



Temat: Wojna w państwie IZRAEL to NASZA sprawa jest
Wywołany do odpowiedzi przez Miriam, z opóźnieniem odpowiadam:

Perło, nie podoba mi się Twoje rozumowanie! Rozumiem, że chcesz na sprawę
spojrzeć pragmatycznie - co w Twoim tekście oznacza to samo, co cynicznie.
Wojna na Bliskim Wschodzie może wybuchnąć, ale byłoby to wielkie nieszczęście,
również w skali globalnej. Wojna nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem, bo nie ma
w niej wygranych. Ci, którzy przegrywają, zostają upodleni i za wszelką cenę
starają się odzyskać to, co utracili. Wystarczy popatrzeć na przegranych
Niemców po I wojnie światowej. Gdyby Arabowie w 1948 roku zgodzili się z
rezolucją ONZ, to mieliby dziś terytorium o wiele większe od Zachodniego Brzegu
i Strefy Gazy. Palestyńczycy tę wojnę ewidentnie przegrali. Czy wygrali ją
Żydzi? Bardzo wątpię. Jak wynika z pamiętników choćby Goldy Meir, Żydzi byli
tak szczęśliwi z faktu uzyskania własnego państwa, że na pewno nie myśleli by o
nowych podbojach. Państwo mają większe, ale cena, którą za to płacą jest
ogromna. Dlatego nie wierzę w to, że wojna rozwiąże jakikolwiek problem, może
natomiast stworzyć nowe.
Nie wierzę też w to, że Izrael "trzyma na pasku" państwa arabskie. Gdyby Irak
chciał zaatakować Turcję, to Izrael nie wysłał by tam swoich wojsk.

Czy da się uniknąć wojny? Prawdopodobnie tak, choć sytuacja jest niezwykle
trudna. Głównym problemem jest brak porządnego przywódcy po stronie
palestyńskiej. Arafat wydaje się być słaby i prawdopodobnie boi się
jakiejkolwiek ugody z Izraelem, bo może go to kosztować stanowisko (lub głowę).
Nie widać też woli politycznego rozwiązania konfliktu ze strony Szarona.
Jedynym człowiekiem, który mógłby doprowadzić do pokoju jest chyba Peres, ale
nie widać dla niego partnera po drugiej stronie.

Pokój opłaca się obu stronom. Nie trzeba tłumaczyć, że ludzie w Izraelu marzą o
tym, by móc spokojnie spać. Natomiast naturalnym sojusznikiem Palestyńczyków w
tym rejonie jest właśnie Izrael, nawet jeśli to się teraz wydaje niemożliwe.
Inne państwa arabskie nie kiwną palcem w bucie, by pomóc Palestyńczykom.
Natomiast pomoc ekonomiczna dla Palestyńczyków leży w interesie Izraela.
Zgadzam się tu całkowicie ze Sceptykiem – bogaci nie wywołują wojen i nie
wysyłają swoich dzieci na śmierć. Niezwykle ważny jest też aspekt
demograficzny. W 1948 roku ziemie Izraela opuściło około 0,5 mln
Palestyńczyków. Dziś jest ich ponad 3 miliony, według Encyklpedii Britannica w
2020 będzie ich ponad 6 milionów. Jeśli będą głodni i nie będą mieli gdzie
mieszkać, w Izraelu codziennie będą wybuchały bomby.

Za mało wiem, żeby udzielać dobrych rad Izraelowi, ale wydaje mi się, że tylko
bardzo zdecydowana inicjatywa polityczna, która pokazałaby Palestyńczykom, że
mają realne szanse na własne państwo, mogłaby zatrzymać spiralę przemocy.

Serdecznie pozdrawiam Miriam, Tyu, Perłę i innych.

ps Czy absurdy umarły śmiercią naturalną?




Temat: reforma ONZ jest pilnie potrzebna ......
reforma ONZ jest pilnie potrzebna ......
Przypadająca na ten tydzień rocznica powstania Organizacji Narodów
Zjednoczonych nie będzie okazją do świętowania. Ta pożyteczna niewątpliwie
instytucja właściwie od początku była trapiona licznymi problemami, które
utrudniały jej funkcjonowanie. Z pewną niewielką przesadą można powiedzieć,
iż od początku nie była w stanie spełniać zadań, do których ją powołano.
Podział na bloki militarno-polityczne niemal natychmiast przekształcił ją w
pole walki między komunizmem a kapitalistycznymi demokracjami. Podział na
państwa biedne i bogate uczynił z ONZ płaszczyznę konfliktu między Południem
i Północą, zaś podział na państwa demokratyczne i inne (autorytarne,
despotyczne, totalitarne, autokratyczne bądź zgoła nierządne) sprawił, iż
nastąpiła polaryzacja pod innym względem. W sumie powstała cała skomplikowana
sieć interesów, zależności i układów, ważniejszych z punktu widzenia
zainteresowanych stron niż sama sprawa, w imię której do organizacji tej
należą.
Można powiedzieć, że to jest właśnie istotą polityki, a ONZ odzwierciedla w
kropli wody świat w jego skomplikowanej postaci. Jest to więc doskonała
platforma do rozwiązywania na co dzień trudnych problemów.
Prawda, ale właśnie owe drobne, lokalne interesy wnoszone na forum tej
instytucji niemal kompletnie ją sparaliżowały. Toteż wszystkie najważniejsze
wydarzenia polityczne i gospodarcze, które prowadziły do zmiany
rzeczywistości, dokonały się poza ONZ-em.
Spotkanie 170 przywódców państw i rządów zjeżdżających do Nowego Jorku na
otwarcie kolejnej sesji ONZ nie będzie raczej przebiegać w świątecznym
nastroju. Tym bardziej że "formalną" okazją tegorocznych obrad ma być
przegląd dokonań programu Cele Milenijnego Rozwoju. Pięć lat temu przywódcy
świata zobowiązali się do realizacji ambitnego programu na początek nowego
tysiąclecia. Generalnie dotyczył on zmniejszenia biedy na świecie o połowę do
2015 r.
Tymczasem z opublikowanego na okazję nowej sesji raportu ONZ o stanie
ludzkości wynika, iż do osiągnięcia zamierzonego celu jest bardzo daleko. Nie
zrobiono wiele w tym względzie. Między innymi i z tego powodu, że państwa
członkowskie coraz bardziej widzą konieczność radykalnej przebudowy całej
instytucji. W obecnej postaci Organizacja Narodów Zjednoczonych stała się nie
tylko instytucją niepotrzebną. Stała się szkodliwą, jak wynika z bardzo
krytycznego raportu Paula Volckera na temat błędów w administracji ONZ, które
doprowadziły do wielkich skandali korupcyjnych, jak nadużycia w programie
Ropa za Żywność dla Iraku.
Reforma ONZ jest więc pilnie potrzebna. Ale kto ma ją przeprowadzić i w jaki
sposób należy zbudować nową organizację - na ten temat nie ma zgody. Jednak z
dotychczasowych doświadczeń widać, że na pewno nie może być
jakimś "superrządem", do której to roli organizacja ta często pretendowała
sama, albo w jakiej to funkcji, nawet mimowolnie, widzą ją miliony ludzi. Jej
postanowienia nie mają żadnej mocy wykonawczej, a jej przyzwolenia nie jest
potrzebne, aby działać. Przypadek Iraku był i jest szczególnie drastyczny.
ONZ nie ma i zasadniczo nie powinna mieć żadnej siły wykonawczej. Rada
Bezpieczeństwa jest ważną częścią składową, ale nie w obecnej postaci, która
nie odzwierciedla dzisiejszego układu sił.
Operacje humanitarne organizacji są prowadzone źle i w sposób bardzo
kosztowny. Rozbudowana biurokracja, praktycznie niekontrolowana przez nikogo
ani przed nikim nieodpowiedzialna, sprzyja bałaganowi i korupcji. Należy więc
znacznie uszczuplić te działania lub w ogóle przekazać je w ręce organizacji
pozarządowych czy zgoła prywatnych.
Co więc z niej powinno pozostać?

Quelle PDN-NY ck




Temat: Ta okropna, wspaniała Ameryka
Gość portalu: Piotr Kraczkowski napisał(a):

> Gość portalu: kapitalizm napisał(a):
> > OK, rozumie Twoj punkt.
> Nie pozwalam Ci zwracac sie do mnie przez "Ty".
>
> > A jaka wojna wg. Ciebie jest sprawiedliwa?
> > Mozesz dac przyklad?
> Samoobrona przed bezposrednim atakiem.
> Np. obrona przed Niemcami Hilera.

Zgadzam sie, prawnie i politycznie uzycie sily jest usprawiedliwione tylko w
dwoch przypadkach: samoobrony i odwetu.
W przypadku Iraku zadnaz tych sytuacji nie istnieje.
Z drugiej jednak strony jest cos takiego jak moralnosc i zwykle wspolczucie dla
ludzi uwiezionych i brutalnie przesladowanych. Jesli takie cos wystepuje w
skali calego kraju (Kuba, N.Korea, Irak itp.) i swiat dysponuje technicznymi
srodkami (USA) rozwiazania problemu ucisnionych, nie widze logicznego
(moralnego) uzasadnienia opozycji do tego.

> Nie bedzie to jednak zawsze jednoznaczne, dlatego
> potrzebny jest autorytet ONZ

Mialbys racje gdyby ONZ mial autorytet.

i przyklad ustepstw
> Pierwszego Swiata -

Ustepstwa na rzecz zlego sa zawsze zapalnikiem konfliktow.
W latch 50-tych zachodnie firmy nafciarskie zostaly sila upanstwowione na
bliskim wschodzie. Ta ogromna niesprawiedliwosc i ustepliwa reakcja zachodu
doprowadzila do socjalistycznej grabiezy wplywow z ropy i ogromnego zacofania
cywilizacyjnego swiata arabskiego.
Ogromny zalew pieniedzy z zachodu pozwala 'krolewskim rodzinom pajacow' zyc w
niewyobrazalnym przepychu, utrzymujac jednoczesnie z 'duchowymi przywodcami
religijnymi' wsciekle i zglodniale masy w przekonaniu, ze ich mizeria jest z
powodu "Wiekiego Szatana USA" i wszystkich infideli swiata.

np. odstapienie terytorium w Europie
> przez wszystkie kraje EU na rzecz panstwa Izrael
> wlasnie w Europie, na koszt Europejczykow,
> ktorzy swym przesladowaniem Zydow
> doprowadzili do zalozenia Izraela na koszt
> Arabow (relatywnie do Europy i USA dobrodzieji
> Zydow).

Dlaczego w Europie?
Zydzi byli na Bliskim Wschodzie od 4 tys lat.
Problem Zydow czy Arabow nie jest brak ziemi (jest jej w brod) tylko wolnosc i
demokracja jaka oni tam przyniesli. Ta wolnosc, handel nauka i technologia
kluje w oczy okoliczne rezimy oparte na ucisku, ignorancji i zabobonach
ciemnych mas. Niebezpieczenstwo rozszerzenia sie wartosci kapitalizmu jest dla
aparatu wladzy smiertelne.
Przypomnij sobie, za Jaruzelskiego nielegalne bylo posiadanie kserokopiarki, a
na koniec to juz blagal by choc czesc partyjnikow zachowac przy wladzy (okragly
stol).
Tak to juz jest, ze sily ciemnoty (socjalizmu) zawsze beda przeciwstawiac sie
silom wolnosci i postepowi (kapitalizmowi).
W tym swietle nie powinna dziwic 'przyjazn' socjalistycznego Iraku z Chinami,
Rosja, Francja czy Niemcami.

Europa przesladuje Zydow w Izraelu
> rekoma broniacych swej ludzkiej godnosci i
> wolnosci Arabow.
>
> Autorytet ten jest obecnie podwazany przede
> wszystkim przez USA i Izrael, ktory (popierany
> z powodu ropy przez USA) od 1948 r. nie
> wykonuje Rezolucji ONZ nr. 242
> nakazujacej powrot wypedzonych
> Palestynczykow, a nawet zamordowal
> szereg dyplomatow ONZ-tu.
> Zarzuty pod adresem Izraele obciazaja
> automatycznie USA.

Jak wiesz terrorysci nie negocjuja i Arafat odrzucil nawet calkowita zgode na
powstanie panstwa Palestyna.
Arafat i jego terrorystyczne ugrupowania sa najwiekszym wrogiem palestynczykow.

>
> > Zaznaczam, ze w literze prawa miedzynarodowego rowniez nie jestem zwolenni
> kiem
> > wojny US z Husajnem.
> > j.
> W przypadkach takich jak wojna
> pierwsza instancja jest sumienie, ktore
> pozwala odrzucic wszelka panstwowosc
> i prawo - takze ONZ.

Nareszcie mowisz z sensem.
Powinnismy sie nie ogladac na skorumpowane ONZ tylko robic to co jest moralnie
wlasciwe - sila usuwac krwawych tyranow - gdziekolwiek sie pojawia.
j.




Temat: Rada Europy krytykuje politykę USA wobec Iraku
Do Bogdana
Oj, Bogus, Bogus. Widze, ze jestes niepoprawny.

Gość portalu: Bogdan napisał(a):

> Zaczne od konca, MM. Nie wiem czemu czujesz sie urazone slowem
lewak lub liberal. Przeciez sa to slowa okreslajace pewien
zespol pogladow na swiat i nazwy te
> sa ogolnie przyjete ( tak jak faszysta, komunista,
konserwatysta). Wiec jezeli masz takie przekonania to czemu
obrazasz sie na nazwy.

Po pierwsze, to ty uwazasz, ze ja mam takie poglady. Poza tym,
bycie liberalnym nie ma nic wspolnego z byciem 'liberalem', co
tutaj jest traktowane niemal jako obelga. 'Liberal' to ktos, kto
nie ma ustalonego pogladu na sprawy i czesto zaprzecza sam
sobie. Ja nie sadze, ze mozesz to o mnie powiedziec.
Ale jesli chodzi o stosowanie terminu negatywnego, to widze ze w
tym jestes pierwszy.

> A propos liberala to ja np. jestem liberalem jesli chodzi o
ekonomie i gospodarke.

Przykro mi to slyszec.

> Jak to wojny nic nie przynosza?
> A w jaki sposob rozwiazano problem Miloszewicza w Europie ?
Nie poprzez wojne.
> A w jaki sposob rozwiazano problem napasci Saddama na Kuwejt?
Nie poprzez wojne z nim w 1991r.
> Przykladow mozna mnozyc. Moge cie zasypac setkami przykladow.
> Ty mozesz mi podac tylko wyjatkowe przyklady rozwiazania
powaznych problemow miedzy panstwami gdzie obylo sie bez wojny
bo np. ONZ potrafilo skutecznie zadzialac metodami paplajoco-
negocjacyjnymi.

Nie Bogus. Podam ci przyklad samej Polski. Bo gdy na przyklad
ja i moi przyjaciele stalismy naprzeciw grupy ZOMO-wcow
uzbrojonych w paly, to bylismy przekonani, ze bez wojny domowej
sie nie obedzie. A jakos sie obylo. I co ty na to?

> Przyklad wojny izraelsko-palestynskiej jest tutaj znamienny.
> Przeciez to ONZ podzielila Palestyne miedzy Zydow i
> Palestynczykow bodajze w 1948r. I co? Nie podobal sie taki
> podzial Palestynczykom i wszystkim panstwom arabskim. Sami
> Arabowie dazyli do wojny i unicestwienia Zydkow. teraz
> sytuacja jest odwrotna. To Zydzi dyktuja warunki.
> I nie podoba sie to takim jak ty. Mi tez sie nie podoba.
> Tylko roznica miedzy nami polega na tym, ze patrze na ten
> konflikt z perspektywy calosci a ty chwili obecnej.
> I z calym szacunkiem kolego ale uwazam, ze takie spojrzenie
> jest uczciwsze.

Te dyskusje cwiczylismy juz przedtem. Nie mozesz winic tylko
arabow za wojny. Czy moze Zydzi byli swieci i nie popelniali
zbrodni w 1948r. i potem? Czy nie dazyli stale do odzyskania
wiekszych terytoriow, z Jerozolima wlacznie?

> Dlatego gdy widze jak zapluwaja sie tu niektorzy na smierc
> piszac o zlych Zydach i dobrych Palestynczykach to ... (moze
> tym razem nie skomentuje co sadze o ta
> kich dyskutantach)

Ja osobiscie to traktuje jako przypomnienie, ze Izrael nie jest
taki swiety. Bo caly czas sie wmawia ludzim, ze Palestynczycy
to i tamto. A Izrael, w moim przekonaniu, wcale nie ma wyzszych
racji w tym konflikcie, ma jedynie lepsze uzbrojenie.

>




Temat: Dwugłowy potwór wciąż powstrzymuje pokój na Bli...
Gość portalu: Ali Kabyr napisał(a):

> Personifikowanie zlozonych problemow (gdyby nie Arafat, gdyby
> nie Szaron)to kolejna proba odwrocenia uwagi od rzeczywistych
> realiow tzw. Bliskiego Wschodu czyli problemu zydowskiego w
> Palestynie. A realia te sa takie, ze trwajaca nieprzerwanie od
> 35 lat okupacja Zachodniego Brzegu i Gazy przez Izrael, dowodzi
> jedynie ekspansyjnego charakteru polityki Izraela, ktory
> konsekwentnie dazy do stworzenia silnego panstwa zydowskiego w
> tzw. granicach biblijnych. Dzieje sie to kosztem mieszkajacej
> tam od pokolen ludnosci palestynskiej, ktora nie miala nic
> wspolnego ani z wypedzeniem Zydow przez starozytnych Rzymian
> ani z ich pogromami w Europie. Do dzis jednak Palestynczycy
> placa za to, ze brytyjscy kolonizatorzy ( a nastepnie Liga
> Narodow oraz ONZ) arbitralnie przeznaczyli czesc terenow
> zamieszkalych przez nich pod osiedlenie sie ocalalych z
> europejskich pogromow Zydow.
> Problem ten nigdy nie doczekal sie "sprawiedliwego" rozwiazania
> czego dowodem jest nieustajace poczucie krzywdy i opor
> Palestynczykow walczacych nie tylko o swoja ziemie i godnosc
> ale wrecz o przezycie. Robienie potwora z Szarona nie moze
> przeslonic faktu, ze wszystkie kolejne rzady izraelskie
> konsekwentnie popieraly polityke "status quo" po 67 roku oraz
> ekspansji i rozbudowy nielegalnych osiedli przy jednoczesnym i
> stopniowym wyniszczania narodu palestynskiego. (Cytowany tak
> chetnie przez pana Warszawskiego Barak "oferowal"
> Arafatowi "bantustan" i nie mial zadnej koncepcji jak rozwiazac
> kwestie Sharam-al-Shariff)
> Nie oznacza to oczywiscie, ze problem ten jest nie do
> rozwiazania. Palestynczycy juz od dawna zaakceptowali
> historyczna anomalie jaka bylo powstanie Izraela (bylo to i
> jest wydarzenie bez precedensu w histori swiata) i zgodzili sie
> na formule "ziemia za pokoj" (negocjacje w Taba). Poki co
> jednak, ziemia ta nadal pozostaje w rekach Izraela, ktorego
> sklonnosc do kompromisow z kazdym rokiem maleje a nie rosnie.
> Po amerykanskich sukcesach w Iraku, juz prawie polowa
> Izraelczykow opowiada sie za transferem Palestynczykow oraz
> zamieszkalych w Izraelu Arabow do "Transjordani". Czy chodzi
> wiec o "pokoj" czy raczej o bezwarunkowa kapitulacje
> Palestynczykow ? Stary "potwor" Arafat dobrze to rozumie i
> walczy do konca.

nu, czy moglbys mi blizej wyjasnic, co wg ciebie dzialo sie w israelu do 1967
roku? (ja przyjechalam tutaj dopiero w 74, wiec chetnie uslysze, co bylo do
67), kiedy to israel nic nie "zagrabil". jak pamietam z prasy polskiej,
niemieckiej i tv, to do wojny 67 roku, wszyscy arabowie, z wielkim nasserem na
czele, nawolywali do wojny przeciw israelowi i do "wrzucenia zydow do morza".
tak ze "okupujac" zdobyte w 67 tereny, czy nie, to o co chodzilo i dalej chodzi
w tym konflikcie, to po prostu zniszczenie israela. czy tez moze sie myle?



Temat: Iran - problemem numer 1 dla USA ....
Iran - problemem numer 1 dla USA ....
Stany Zjednoczone opowiadają się za podjęciem przez Radę Bezpieczeństwa ONZ
działań przeciwko Iranowi, mogących prowadzić do sankcji. Rosja i Chiny są
temu przeciwne i blokują wszelkie zdecydowane kroki. Domagają się
dyplomatycznego rozwiązania kontrowersji, to znaczy w praktyce dalszych
negocjacji. Negocjacje trwają już jednak od ponad dwóch lat i nie prowadzą do
niczego. Trójka państw bezpośrednio rokujących z Iranem - Wielka Brytania,
Niemcy i Francja - uznała dalsze pertraktacje za daremne.

Teheran gra na zwłokę, bo tego właśnie najbardziej potrzebuje - czasu na
wyprodukowanie własnej bomby atomowej. Pekin i Moskwa mają własne interesy na
względzie. Bardziej niż Iranu wyposażonego w broń atomową obawiają się
Ameryki dominującej nad światem. Im więcej Waszyngton będzie miał kłopotów,
tym lepiej dla nich.

Chiny z furią przyjęły nuklearne porozumienie USA-Indie, wyraźnie obliczone
na stworzenie przeciwwagi dla Pekinu. Z jego punktu widzenia antyamerykańskie
państwo uzbrojone w głowice atomowe utrudni realizację porozumienia z
Indiami, da więc Chinom wolniejszą rękę w realizacji własnych celów:
bezpośredniego - stworzenia "wielkich Chin" z Tajwanem i dalekosiężnego -
panowania nad Azją.

Rosja chce za wszelką cenę utrzymać się w gronie mocarstw światowych, a zatem
wszystko, co prowadzi do osłabienia Ameryki, jest niej korzystne, a jeszcze
korzystniejsze - udział w grze o przyszłość Bliskiego Wschodu, jedynego
rejonu, który opiera się globalizacji, czyli w praktyce - amerykanizacji
świata.

Czego więc chce Iran? Wobec słabości swego głównego rywala, Iraku - dominacji
nad całym regionem Bliskiego Wschodu. Nic więc dziwnego, iż w Waszyngtonie
uważa się, że dla Stanów Zjednoczonych prawdopodobnie wyzwaniem numer 1 jest
Iran, który wspiera antyizraelskich radykałów i wtrąca się do spraw Iraku. Na
tym bowiem terenie toczy się wielka batalia o przyszłość: albo państwa
muzułmańskiego tego obszaru ulegną postępującej demokratyzacji i pochodowi
wolnego rynku, albo w tym punkcie zatrzyma się pochód cywilizacji zachodniej
z jej indywidualizmem, poszanowaniem praw jednostki, wiarą w naukę i
technologię. Mówiąc w skrócie: albo to, co oferuje Ameryka ,wygra, albo
będziemy mieli pokawałkowany świat na odmienne systemy ideologiczne ze
wszystkimi tego zgubnymi skutkami.

Niektórzy obecną rzeczywistość nazywają nową zimną wojną; inni - zderzeniem
cywilizacji, jeszcze inni - trzecią wojną światową. Czegokolwiek konflikt z
Iranem byłby objawem, brzmi groźnie i nie ulega wątpliwości, że wymaga
rozwiązania. Ale jakiego? Dyplomacja zawiodła, interwencja zbrojna nie
wchodzi w rachubę, sankcje nie skutkują, na opamiętanie rządu mułłów trudno
liczyć. Największą nadzieją może być perskie społeczeństwo - młode,
sfrustrowane zacofaniem, zniechęcone do izolacji od świata.

Quelle PDN-NY(CK)




Temat: Prośba do Gini i Rycha
[Sztaudynger]
d_nutka napisała:

> Wiesz co Rychu
> po dzisiejszym zgodnym tonie naszych wypowiedzi mam ochotę na zakończenie
sporu
> pomiędzy nami

Jest to spor w 5 procentach merytoryczny a 95 procentach metodologiczny.
Istnieja berdzo trudne do przezwyciezenia problemy komunikacyjne miedzy nami.

> właściwie to się przyznaję, że popełniłam poważny błąd.

Kazdy popelnie bledy.

> na swoje usprawiedliwienie mam tylko jedno.

To nie wymaga usprawiedliwien. Nie jestes bogiem abys byla nieomylna.

> utraciłam bliskich w wyniku Shoah i to rzutowało na moje
> postrzeganie pewnej rzeczywistości

Pisalem juz kiedys o tym. Nie bede sie powtarzal. Kazdy mial jakies straty w
dowolnie odleglej przeszlosci.

> los(?) zdarzył, że w wieku 18 lat utraciłam bliską rodzinę po raz drugi

Zostalas z ojcem co badzo dobrze o tobie swiadczy.

> może Żydzi powinni się zaprzeć i nie iść po dokumenty podróżne?

Znam takich w Polsce.

> a jeśli już przyjąć te dokumenty, to nie emigrować do Izraela?

Nie znam takich ktorzy wyemigrowali do Izraela.

> zaprosić z powrotem tych wyjechanych Żydów do Polski?

Sami sie zapraszaja. Do konsulatu sa kolejki bo czynny jest tylko w
poniedzialki przez kilka godzin.

> a może znowu zbierze się jakaś rada ONZ i wyznaczy im inne terytorium?

Ksieza na Ksiezyc. To oczywiste od dawna.

> a może "zmusić" Izraelczyka by przestał być Żydem i przeszedł na Islam?

Nikt mi jeszcze nie odpowiedzial na nastepujace pytanie. Po 132 roku n.e.
pozostawiono na miejscu Galilejczykow (chyba tez Zydzi jak Jezus) a wygnano
Judejczykow. Po 2000 lat jacys ludkowie z diaspory mowia potomkom
Galilejczykow, ze oni nie sa Zydami. To ja sie pytam, czy w ogole istnieja
jacys Zydzi? A moze sa tylko wyznawcy judaizmu tacy jak Tatarzy Karaimi.
Powinna ONZ przywrocic Karaimom ich siedziby pod krakowskim Barbakanem. W koncu
pare godzin tam oblegali.

> mnie naprawdę brak pomysłów jak rozwiązać ten konflikt.

Mnie dyskusje na tym forum zniechecily do posiadania i werbalizowania
jakichkolwiek pomyslow na ten temat.

> bo to chyba humanitarniej niż śmierć w getcie czy w komorze gazowej.

Brak Ci niemieckiego pragmatyzmu. Getta byly detektorami zydowskiego zlota
(ukrytych kosztownosci). Gdy skonczyly sie zasoby to zutylizowano posiadaczy.
Odwrotna kolejnosc bylaby bezsensowna. Inne rozwiazania takze nie z tej bajki.
Wyczuj jednak prosze w tym me gorzkie szydrestwo.

> poradź coś Rychu, bo ja już głupia jestem od tego mojego żalu po tym co się
nie
> wraca już nigdy nawet po polsku.

Dobre biale wino ze zmrozona woda. Plus dobra kompania. Wiedenskie: wino,
kobiety i spiew. Tylko musisz to odpowiednio rozumiec. Zyje sie raz. Jak
najlepiej sie da.

> może ty masz jakiś pomysł na ostateczne rozwiązanie?

Milczenie jest zlotem. Szczegolnie przy takim pytaniu.

> ja jestem gotowa przyjąć każde rozwiązanie

Koniec 9 miesiaca?

> co zrobić by inni nie musieli więcej nikogo opłakiwać i przed nikim jęczeć.

Niemozliwe. Czlowiek jest jednym z najwiekszych drapieznikiow na planecie. To
dalo mu sukces ewolucyjny. To se ne vrati. Mylisz zyczeniowe myslenie ze
Swietych Ksiag z realiami. Kly i pazury trzeba pilowac. Ale one i tak stale
odrastaja.

> znasz taki sposób?
> bo muszę ci zdradzić w małym sekrecie, że użalanie się nad sobą wcale nie
jest
> takie przyjemne

Jest wrecz destrukcyjne dla osobowisci placzki.

> chyba to jednak dobrze, że taka ściana jeszcze istnieje

Ale na prawde to przeciez Sciana Zyczen.

> masz problem, idziesz się wypłakać do takiej ściany, a urzędnicy i politycy
> mają spokój po wieczne czasy
> a może masz lepszy pomysł Rychu?

To przeciez kosciol. Nie moje klimaty. Ja cenie wiedenskie: wino, kobiety i
spiew.

> jak my wejdziemy już do tej unii i wróci tu prawowity własciciel domu to będę
> mogła chyba tylko postać sobie na tym kawałku mojej podłogi.

Nie martw sie lokatorzy sa mocno chronieni w Bundesrepublice. Z dobrym
adwokatem zarobisz gigantyczne odszkodowanie za zaniedbywanie domu przez
wlasciciela przez 60 lat. Jak on mogl Cie tak upadlac takimi warunkami
mieszkania. Prawo niemieckie jest cudowne.

> i z tej to perspektywy Rychu godzę się na każdą twoją propozycję

Kazda jej pozycja to juz propozycja. [Sztaudynger] Czy masz perspektywe z
szezlaga? A jak pachniesz?

Pozdrawiam



Temat: Izrael bije rekordy...
Co teraz zrobi Netanjahu
wyborcza.pl/1,75477,6678553,Co_teraz_zrobi_Netanjahu.html?utm_source=Nlt&utm_medium=Nlt&utm_campaign=1721538?
utm_source=RSS&utm_medium=RSS&utm_campaign=4809329

Co teraz zrobi Netanjahu
Dawid Warszawski

Felieton Dawida Warszawskiego
W swym jutrzejszym przemówieniu w Kairze Obama nie ogłosi, wbrew
wcześniejszym oczekiwaniom, nowej amerykańskiej inicjatywy
pokojowej: gotowość nowego prezydenta do zerwania ze spuścizną
bezczynności jego poprzednika nie wytrzymała zderzenia z
bliskowschodnim oporem materii.

Głównym problemem okazała się nieustępliwość nowego izraelskiego
rządu: Netanjahu także zerwał ze spuścizną swego poprzednika
Olmerta, ale zmiana poszła w przeciwnym kierunku. Izrael dziś nie
chce nawet potwierdzić zasady dwóch państw dla dwóch narodów,
izraelskiego i palestyńskiego, a bez tego cały proces pokojowy staje
się bezprzedmiotowy.

Izrael odmawia także wywiązania się ze swych zobowiązań wynikających
z tzw. mapy drogowej i nie chce ogłosić zamrożenia rozbudowy osiedli
na Zachodnim Brzegu. Tym samym polityka Jerozolimy - a nie
palestyński terroryzm - staje się główną przeszkodą na drodze do
osiągnięcia pokoju.

Palestyński prezydent Mahmud Abbas zręcznie wykorzystał sytuację,
nakazując swej policji przeprowadzenie operacji przeciwko strukturom
Hamasu w mieście Kalkilja. W starciu z policją zginęło dwóch
hamasowców poszukiwanych przez Autonomię za przestępstwa kryminalne
i przez Izrael za terroryzm, trzech policjantów palestyńskich oraz
cywil. I choć operacja w Kalkilii w niczym nie osłabia władzy Hamasu
w Gazie, Abbas pokazał Obamie, że on, w odróżnieniu od Netanjahu,
gotów jest realizować "mapę drogową" i ponosić tego polityczną cenę.

Tymczasem jednak to właśnie fakt, że po stronie palestyńskiej nie ma
jednolitej i wiarygodnej reprezentacji politycznej do ewentualnych
przyszłych rozmów, udaremnia je jeszcze bardziej niż głupi i
bezzasadny upór Netanjahu. Fatah z Hamasem mają sprzeczne cele i
sprzecznych sponsorów: dążącego do realizacji zasad "mapy drogowej"
Abbasa popiera społeczność międzynarodowa i niewielka większość
Palestyńczyków; sprawdzić by to można, przeprowadzając wybory
prezydenckie, których termin już minął - ale jak je przeprowadzić,
skoro między Palestyńczykami trwa zimna wojna domowa?

Hamas ma poparcie znacznej części Palestyńczyków, bez tej
organizacji pokój jest niemożliwy. Ale niemożliwy jest też i z nią,
bo głosi ona zniszczenie Izraela i praktykuje terroryzm - ta
polityka jest zgodna z interesami sponsorów Hamasu z Teheranu
pragnącego pogłębiania się konfliktu bliskowschodniego.

Zmiana kursu w Teheranie byłaby możliwa jedynie wtedy, gdyby
Waszyngton zaakceptował irańską bombę atomową i dominującą rolę
Iranu w Iraku - innymi słowy, gdyby USA wywiesiły białą flagę, na co
się jednak nie zanosi.

W międzyczasie postępy irańskiego programu atomowego tak
zaniepokoiły państwa arabskie, że Liga Arabska musiała wydać
specjalne oświadczenie stwierdzające, że Izrael jest większym
zagrożeniem niż Iran. Zaś jordański plan zakładający, że w zamian za
pokój cały świat arabski, a może wręcz cały świat muzułmański,
nawiąże stosunki z Izraelem, został odrzucony przez Egipt dopiero
miesiąc po jego ogłoszeniu, gdy okazało się definitywnie, że
Netanjahu i taką ofertą nie jest zainteresowany. Obama zamierzał w
Kairze poprzeć publicznie jakąś wersję jordańskiego planu.

Zamiast tego prezydent USA w stolicy największego arabskiego państwa
po bliskowschodniej podróży nieobejmującej Izraela powtórzy to, co
mówiła już jego sekretarz stanu - że rozbudowa osiedli jest
niedopuszczalna.

Urzędnicy jego administracji już informowali, że cenę za swą
politykę Izrael zapłaci w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, gdzie USA nie
będą już chronić go swoim wetem. Tak jak ostrzegali jego krytycy,
Netanjahu doprowadził do pierwszej od prawie 20 lat otwartej
konfrontacji między Izraelem a USA. Taką konfrontację, wbrew mitom o
żydowskim lobby, amerykański prezydent przeżyje z łatwością; wątpić
jednak należy, by mógł ją przeżyć jakikolwiek izraelski rząd.

Netanjahu będzie więc musiał zapewne zmienić swą politykę - albo
Izrael zmieni premiera. A wówczas, gdy usunięta zostanie izraelska
przeszkoda, pozostaną do rozwiązania rzeczywiste problemy.

Źródło: Gazeta Wyborcza




Temat: Kolega mój serdeczny...
no.logo napisał:

> Szczerze i
> zupełnie bezinteresownie zachęcam do lektury (oraz dyskusji)

Myślę, że przede wszystkim do dyskusji ( za zaproszenie dziękuję pięknie ), bo
tekst stanowi w zasadzie wiązkę opcji ze znakiem zapytania.

W tej chwili tysiące mądrych głów w całym wielkim świecie próbuje odpowiedzieć
na pytanie "Co z tym Libanem ?", z mizernym jak na razie skutkiem. Trudno więc
oczekiwać, że ktokolwiek z nas wymyśli coś mądrego. Spróbuję jednak odnieść się
do tekstu p. Medekszy.

Żadna z zaproponowanych przez niego opcji nie wydaje mi się prawdopodobna.
Wariant podziału pomiędzy Syrię i Irak jest nie tylko mało prawdopodobny, ale
wręcz fantastyczny. Nie ma sensu go nawet omawiać.

Wariant drugi nie jest niczym innym niż wariant pierwszy. Południowy Liban nie
stałby się izraelskim protektoratem, ale drugą Strefą Gazy. Wszak to tam szyici
są najliczniejsi i to tam jest matecznik Hezbollahu. A północny Liban w rękach
Syrii byłby tylko gwarancją nieustających dostaw broni do Libanu
południowego ...

Pozostańmy zatem przy wariancie trzecim, choć określenie "protektorat
międzynarodowy" jest mało konkretne, a w znaczeniu dosłownym ( władzę sprawuje
społeczność międzynarodowa, czyli ONZ ) w Libanie nie do pomyślenia.

Oosbiście nie wierzę, żeby ktokolwiek na świecie był gotów wysłać swoje wojska
do Libanu. Amerykanie są zakopani w Iraku i w Afganistanie, gdzie sytuacja
powoli zaczyna się chyba odwracać na ich ( naszą ... ) niekorzyść. A wciąż
muszą zachować siły w żelaznej rezerwie na wypadek zaostrzenia kryzysu na
Półwyspie Koreańskim i żeby grozić Iranowi. Poza tym wariant taki nie różniłby
się niczym od okupacji izraelskiej. USA i Izrael postrzegane są w krajach
arabskich jako dwie strony tego samego medalu, któremu to postrzeganiu trudno
odmówić swoistej racji. Tak więc Amerykanie, dotychczas
najaktywniejszy "żandarm światowy", odpadają.

Opcja z użyciem sił Unii Europejskiej jest równie fantastyczna, jak interwencja
Marsjan. Powodów jest kilka:

- UE nie posiada w zasadzie zintegrowanych poza NATO formacji zbrojnych;
- Europejczycy są zdegenerowanymi sybarytami, wyznającymi w większości pacyfizm
jako wartość nadrzędną - zachodnioeuropejski rząd organizujący
powtórkę "Helikoptera w ogniu" z udziałem swoich żołnierzy zostałby zmieciony
przez burzę protestów społecznych;
- problemy polityczne ( w zakresie tożsamości i wspólnego stanowiska ), które
miałyby taka interwencja zniwelować, po prostu taką interwencję uniemożliwiają;

Tom Clancy w jednej ze swoich książek opisuje, jak konflikt w Ziemi Świętej
ukróca wprowadzenie jako wojsk rozjemczych Armii Szwajcarskiej. Obawiam się, że
opisane przez autora artykułu rozwiązania są pomysłami z tej samej półki.

Konflikt powinien zostać rozwiązany działaniami zmierzającymi w dwóch
kierunkach. Kierunek pierwszy to odbudowa autorytetu rządu w Bejrucie. Kierunek
drugi to odcięcie Hezbollahu od jego syryjskich i irańskich sponsorów i
dostawców. Ale to już temat na kolejną moją wypowiedź.



Temat: Do czego to doszlo?
Do czego to doszlo?
Urban sam zyd opierdala polskich lewusow.

Chyba lewusy sa naprawde lewusami.

Polska to brzmi w trzcinie

Polski prezydent i rząd powinny wyraziście potępić Izrael jako agresora, który
nadużywa swojej siły. Jako kraj – terrorystę.
Tymczasem Kwaśniewski apeluje tylko o ochronę "miejsc świętych". Czyżby chciał
kandydować na papieża?

Polska ma w swej tradycji walkę o swe niepodległe państwo, a w drugiej połowie
XX wieku – starania o poszerzanie jego suwerenności. Aspiracje palestyńskie i
los Autonomii powinny być więc Polakom bliskie.

III Rzeczpospolita ma u swej kolebki, więc i za swój ideał, negocjacyjne
rozwiązywanie sporów. Izrael rządzony przez aroganckich szowinistów skupionych
wokół Szarona niszczy procedurę negocjacji pokojowych oraz poniża i maltretuje
swego w nich partnera Arafata, skądinąd laureata Pokojowej Nagrody Nobla.

Polska ochotnie wypowiada się przeciw antysemityzmowi. Jest okazja potępienia
jego współczesnego źródła – zbrodniczego nadużywania przez państwo żydowskie
swej przewagi militarnej.

Znacząca część białej, czyli rządzącej, ludności Izraela wywodzi się albo z
ziem dzisiejszej Polski, albo z dawniejszego jej terytorium państwowego. Izrael
to więc część naszej własnej historycznej ciągłości. Czyni to problemy tego
kraju, w tym jego upodlenie naszą – pośrednio – sprawą.

Unia Europejska, do której wstąpić pragniemy, w swej polityce jest coraz
bardziej niechętna agresywności Izraela tworzącej ognisko zapalne w południowym
podbrzuszu Europy. Nie musimy wlec się w ogonie tego procesu dojrzewania Europy
do zrozumienia jej interesu.

Stany Zjednoczone, którym się Polska ohydnie podlizuje, zajmują w sprawie
konfliktu bliskowschodniego postawę obłudną i sprzeczną z głoszonymi przez się
ideami. Faktycznie USA popierają agresora. Czynią tak zresztą zawsze, jeśli
tylko jest on z nimi zaprzyjaźniony. Będąc żandarmem światowego ładu Stany
postępują wedle swoich wewnętrznych interesów. Polityka Busha stwarza dla
Polski okazję do pokazania, że nie jesteśmy amerykańskim lokajem, tylko
rozumnym i krytycznym sprzymierzeńcem.

Polską rządzi lewica. Psim obowiązkiem lewicy jest poprzeć biednych,
prześladowanych, z którymi sympatyzuje wszystko, co w świecie jakkolwiek
lewicowe.

Polska jest krajem słabym. Ma więc interes w tym, aby nikt na świecie nie
odnosił korzyści z nadużywania swej militarnej przewagi. Polska bywała
okupowana, winna więc okazywać niechęć okupantom.

Trwałość polskich granic zależna jest od traktatów międzynarodowych. W trosce o
ich powagę wspierać powinniśmy z całej siły prawo Palestyńczyków do ich
państwa, przyznawane im i potwierdzane wielokrotnie przez ONZ.

Polska wyznaje zasadę moralną i prawną, że terroryzm organizacji skrajnych nie
może usprawiedliwiać terroryzmu państwowego. Zasadę tę odnosi się np. do
represji stalinowskich wobec powojennego podziemia zbrojnego albo do
hitlerowskich pacyfikacji będących odwetem na całej ludności polskiej za
poczynania bojowników konspiracji zbrojnej. Dlaczego wobec tego nasz rząd nie
uznaje Izraela za państwo terrorystyczne? Przecież jego rząd i armia stosuje
masowy odwet za operacje straceńców-zabójców.

Izrael powstał w toku lokalnej wojny dwóch społeczności: żydowskiej i
arabskiej, które wzajemnie odmawiały sobie prawa do stworzenia w Palestynie
własnych państw, jak tego pragnął ONZ. Później Izrael prowadził już tylko wojny
napastnicze kierując się prawem silniejszego. Obecny dramat jest skutkiem
półwiekowego nadużywania siły w imię polityki niedopuszczania do powstania
niepodległej Palestyny Arabskiej.

Jako polski korespondent przy armii Izraela obserwowałem na froncie pierwszą
izraelską wojnę napastniczą przeciw Egiptowi w 1956 r. Byłem dumny z tego, że
wówczas moje państwo – Polska – występowała przeciw najeźdźcom. Wolałbym i dziś
nie wstydzić się za swój kraj.

Autor : Jerzy Urban



Temat: do specjalistów tolerantów
Czy ktoś może postawić zarzut o złym widzeniu kwestii palestyńsko - żydowskiej.
On - Żyd z pochodzenia napisał:

Polska to brzmi w trzcinie

Polski prezydent i rząd powinny wyraziście potępić Izrael jako agresora, który
nadużywa swojej siły. Jako kraj – terrorystę.
Tymczasem Kwaśniewski apeluje tylko o ochronę "miejsc świętych". Czyżby chciał
kandydować na papieża?

Polska ma w swej tradycji walkę o swe niepodległe państwo, a w drugiej połowie
XX wieku – starania o poszerzanie jego suwerenności. Aspiracje palestyńskie i
los Autonomii powinny być więc Polakom bliskie.

III Rzeczpospolita ma u swej kolebki, więc i za swój ideał, negocjacyjne
rozwiązywanie sporów. Izrael rządzony przez aroganckich szowinistów skupionych
wokół Szarona niszczy procedurę negocjacji pokojowych oraz poniża i maltretuje
swego w nich partnera Arafata, skądinąd laureata Pokojowej Nagrody Nobla.

Polska ochotnie wypowiada się przeciw antysemityzmowi. Jest okazja potępienia
jego współczesnego źródła – zbrodniczego nadużywania przez państwo żydowskie
swej przewagi militarnej.

Znacząca część białej, czyli rządzącej, ludności Izraela wywodzi się albo z
ziem dzisiejszej Polski, albo z dawniejszego jej terytorium państwowego. Izrael
to więc część naszej własnej historycznej ciągłości. Czyni to problemy tego
kraju, w tym jego upodlenie naszą – pośrednio – sprawą.

Unia Europejska, do której wstąpić pragniemy, w swej polityce jest coraz
bardziej niechętna agresywności Izraela tworzącej ognisko zapalne w południowym
podbrzuszu Europy. Nie musimy wlec się w ogonie tego procesu dojrzewania Europy
do zrozumienia jej interesu.

Stany Zjednoczone, którym się Polska ohydnie podlizuje, zajmują w sprawie
konfliktu bliskowschodniego postawę obłudną i sprzeczną z głoszonymi przez się
ideami. Faktycznie USA popierają agresora. Czynią tak zresztą zawsze, jeśli
tylko jest on z nimi zaprzyjaźniony. Będąc żandarmem światowego ładu Stany
postępują wedle swoich wewnętrznych interesów. Polityka Busha stwarza dla
Polski okazję do pokazania, że nie jesteśmy amerykańskim lokajem, tylko
rozumnym i krytycznym sprzymierzeńcem.

Polską rządzi lewica. Psim obowiązkiem lewicy jest poprzeć biednych,
prześladowanych, z którymi sympatyzuje wszystko, co w świecie jakkolwiek
lewicowe.

Polska jest krajem słabym. Ma więc interes w tym, aby nikt na świecie nie
odnosił korzyści z nadużywania swej militarnej przewagi. Polska bywała
okupowana, winna więc okazywać niechęć okupantom.

Trwałość polskich granic zależna jest od traktatów międzynarodowych. W trosce o
ich powagę wspierać powinniśmy z całej siły prawo Palestyńczyków do ich
państwa, przyznawane im i potwierdzane wielokrotnie przez ONZ.

Polska wyznaje zasadę moralną i prawną, że terroryzm organizacji skrajnych nie
może usprawiedliwiać terroryzmu państwowego. Zasadę tę odnosi się np. do
represji stalinowskich wobec powojennego podziemia zbrojnego albo do
hitlerowskich pacyfikacji będących odwetem na całej ludności polskiej za
poczynania bojowników konspiracji zbrojnej. Dlaczego wobec tego nasz rząd nie
uznaje Izraela za państwo terrorystyczne? Przecież jego rząd i armia stosuje
masowy odwet za operacje straceńców-zabójców.

Izrael powstał w toku lokalnej wojny dwóch społeczności: żydowskiej i
arabskiej, które wzajemnie odmawiały sobie prawa do stworzenia w Palestynie
własnych państw, jak tego pragnął ONZ. Później Izrael prowadził już tylko wojny
napastnicze kierując się prawem silniejszego. Obecny dramat jest skutkiem
półwiekowego nadużywania siły w imię polityki niedopuszczania do powstania
niepodległej Palestyny Arabskiej.

Jako polski korespondent przy armii Izraela obserwowałem na froncie pierwszą
izraelską wojnę napastniczą przeciw Egiptowi w 1956 r. Byłem dumny z tego, że
wówczas moje państwo – Polska – występowała przeciw najeźdźcom. Wolałbym i dziś
nie wstydzić się za swój kraj.

Autor : Jerzy Urban

www.nie.com.pl/main.php?dzial=akt&id=168

Nic dodać nic ująć.
Janusz




Temat: CUDZY CYNIZM I NASZ SERWILIZM
Gość portalu: EUROMIR napisał(a):

> Szanowny Panie Don Carpio,
> dziwi mnie, iż w swoim poście nie raczył Pan ustosunkować się do tego co w
> mojej notce najistotniejsze, mianowicie :
>
> "Szaron nie usiłuje nawet ukryć, iż jego celem jest etniczna czystka
> (wysiedlenie) Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu. Politykę tę prowadzi
> używając fizycznego gwałtu i czyniac życie na terytoriach okupowanych
> niemożliwym do zniesienia dla jego palestyńskich mieszkańców.
> I nawet jeśli te plany sie powiodą, będzie chorym żartem stwierdzenie, iż
> postępowanie to pozytywnie wpływa na wojnę z terroryzmem.
> Sądzić raczej należy, iż działania te podwyższają ryzyko masywnego poparcia
> dla grup terrorystycznych w świecie islamu. Dzieje się tak, gdyż
> prześladowania Palestyńczyków świat arabski widzi jako możliwe tylko dzięki
> amerykańskiemu poparciu."
>
> W skrócie jeszcze raz - co najważniejsze.
> Moim zdaniem problem islamskiego terroryzmu sprowadza się do konfliktu
> palestyńsko-izraelskiego. Tu jest terroryzmu główny powód.
> Samobójcze ataki islamistów i Palestyńczyków cechuje desperacja normatywnie
> charakterystyczna dla ludzi zrozpaczonych, pozbawionych jakiejkolwiek
nadzieji.
> W nierównej walce z silniejszym przeciwnikiem nie widząc szans na realizację
> (przecież słusznych i uznanych) postulatów wyznawcy islamu nie cofają się
więc
> (w celu zadania bolesnego ciosu) przed ofiarowaniem własnego życia.
> A przecież cel ich działania - każdy uczciwy przyzna - jest godny i słuszny.
> Walczą o niepodległość i wolność swojej ojczyzny.
>
> Amerykańska (prowokująca desperację) arogancja najwyrażniej uwidacznia się w
> bezwarunkowym poparciu dla egoistycznej i imperialnej, często przestępczej
> polityki Izraela, w lekceważeniu umów międzynarodowych i rezolucji ONZ(1967).
> Działanie te - rozpacz i desperację, z roku na rok, jedynie potęgują.
> Tak jak i dziesięć lat temu, tak i dziś nie widzę innej możliwości
rozwiązania
> konfliktu izraelsko-palestyńskiego, aniżeli poprzez wycofanie się USA z
> dotychczasowej polityki i rozpoczęcie procesu politycznego gwarantującego
> Palestyńczykom niezawisłość państwową.
>
> Z miłym pozdrowieniem :
>
> Euromir

Szanowny Panie Euromirze,

Pół wieku temu na ziemiach zamieszkałych prawie wyłącznie przez Arabów powstało
państwo Izrael. To był ten moment popełnienia przez Żydów ( zbiorowo ) grzechu
śmiertelnego, dla którego jak sądze Palestyńczycy nie przewidują przebaczenia.
Obawiam się, że nawet okrojenie swojego terytorium do połowy jego wielkości nie
zapewni Izraelczykom trwałego pokoju. Oczywiście, można zadać sobie pytanie:
czy Żydzi mieli prawo do utworzenia własnego kraju na terytorium historycznej
Palestyny. Nawet jeśli odpowiemy negatywnie na to pytanie to i tak staniemy
przed faktem dokonanym - państwo Izrael istnieje a jego usunięcie z mapy świata
jest obecnie nie do zaakceptowania. Co w takiej sytuacji można a raczej należy
zrobić ? Niedawno powstał kolejny, wspierany przez Amerykanów plan utworzenia
państwa palestyńskiego w okresie do roku 2005. Już dziś wiadomo, że nie można
liczyć na wsparcie w jego realizacji ze strony palestyńskiej. Każdy akt
przemocy rodzi chęć odwetu - taka jest logika każdego konfliku. Jeśli pan Panie
Euromirze znalazł jakieś salomonowe rozwiązanie dla Bliskiego Wschodu to proszę
się nim koniecznie ze mną tu na Forum podzielić.

pozdrawiam
karp




Temat: Atak na wolność?
Gość portalu: Stanislaw napisał:

> Swinie zabijane przez tysiac lat nie stanowia dalej dla czlowieka
zagrozenia.
>
> Jesli dzis zabije Araba to Arab za 30 lat zabije mnie. Wojna rodzi wojne.
> Patrze troche dalej jak poza swoj garnek.

Wojna nie zawsze prowadzi do wojny. Wojna może być bardzo sprawnym narzędziem
zaprowadzenia pokoju. Przykłady historyczne to chociażby Pokój Westfalski z
1648 r. na zakończenie wojny trzydziestoletniej, Kongres Wiedeński z 1815 r.,
po wojnach napoleońskich, czy cała seria nowych instytucji powstałych po
drugiej wojnie światowej dla stania na straży pokoju i ładu międzynarodowego,
od ONZ po NATO. Każdy z tych pokojów miał olbrzymi wpływ na budowę porządku
międzynarodowego, takiego jakim go dzisiaj znamy.
Nie można zapominać, że pokój nie jest naturalnym stanem człowieka. Homo
sapiens jest zwierzęciem drapieżnym. Dla niego stanem naturalnym jest prawo
dżungli, w której musi on polować, żeby przeżyć. Szczęśliwie człowiek jest
również zwierzęciem stadnym. To pozwala nam budować i doskonalić struktury
społeczne. Nie zmienia to jednak faktu, że o ile walka, więc i wojna jest dla
nas stanem naturalnym, to pokój jest tworem jedynie kulturowym, zatem
sztucznym. Pokój budują dyplomaci, z wysiłkiem i w bólach.
Określenie „architekt pokoju” nie wzięło się z nikąd. Konstrukcja trwałego
pokoju to zadanie wymagające zdolności niemal inżynieryjnych. Wojna o pokój
jest natomiast nader skutecznym narzędziem do zmuszenia opornego
ludzkiego „budulca”, by koncepcje „architekta pokoju” zaakceptował. Historia
pokazuje, że najtrwalsze i najlepiej skonstruowane pokoje budowano z reguły
dopiero po najbardziej druzgocącym zwycięstwie. Pierwsi zdali sobie z tego
sprawę Rzymianie, którzy mawiali, że „komu zależy na pokoju, ten niech gotuje
się do wojny”. Niestety z czasem zapomnieli o mądrości własnej maksymy, popadli
w zniewieścienie (nomen omen całkiem jak dzisiejsza Europa) i w efekcie upadło
Imperium Rzymskie.
Co do realiów dzisiejszych powiedziałbym, że cały Bliski Wschód jest właśnie
regionem, który czeka dzisiaj na „swojego Metternicha”, czytaj, na geniusza
dyplomacji, który zdoła tam zbudować podstawy trwałego pokoju. Czy Bush będzie
umiał być takim „architektem pokoju” po zwycięskiej wojnie, nie wiem. Ale
jedno, co wiem z pewnością, to że zwycięstwo ułatwi mu zadanie rozwiązywania
wszystkich kolejnych problemów w regionie. Dobrym przykładem konflikt izraelsko-
palestyński. Druga Intifada zaczęła się od tego, że Arafat odrzucił propozycję
Baraka, który chciał mu zwrócić dziewięćdziesiąt kilka procent terytoriów
okupowanych. Arafat odrzucając tak korzystną propozycję niewątpliwie miał na
względzie deklaracje Husajna, że dokończy dzieła Nassera i Sadata i zniszczy
państwo Izrael, co zawsze było też marzeniem samego Arafata. Po co zatem Arafat
miał się godzić na propozycje pokojowe Baraka, skoro w perspektywie istniała
nadzieja, że Husajn zbuduje bombę atomową i Izrael w końcu doszczętnie
zniszczy. Upadek Husajna automatycznie rozwieje te złudzenia i uczyni Arafata
bardziej skłonnym do negocjacji. Tym samym „architekt pokoju” Bush znajdzie się
w lepszej sytuacji, by zmusić obie strony do konstruktywnych rozmów i zawarcia
jakiegoś kompromisu. Nie twierdzę, że mu się to uda, ale będzie mu łatwiej niż
teraz. I to samo można powiedzieć o każdym z problemów regionu. Husajn jest
czynnikiem destabilizującym. Dopiero jego zniknięcie stworzy pole manewru dla
dyplomacji. Czy dyplomaci będą umieli z niego skorzystać to inna sprawa.




Temat: Kącik niemiecki
Imperializm wybujały
BERLIN/WASZYNGTON (Relacja własna) - Nowa amerykańska administracja w dalszym
ciągu zamierza utrudniać uznanie Republiki Federalnej Niemiec jako stałego
członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, natomiast czyni wszelakie pojednawcze awanse
co do wkładu niemieckiego w międzynarodowych operacjach wojskowych. Sekretarz
stanu USA, Colin Powel, stwierdza, że Berlin postrzegany jest
jako ,,samozwańczy" pretendent wobec ONZ, sprawa pozostaje do rozwagi dopiero w
zamian za dalsze zasługi w Iraku, Afganistanie i na Bałkanach. Związane z
Berlinem półoficjalne placówki od polityki zagranicznej sugerują, żeby przystać
na taką ofertę, którą powinno się uważać za obopólną transakcję. Aby poddać pod
dyskusję kontrowersyjny podział obciążeń na rzecz działań wojskowych
w ,,globalnej" skali, ,,Centrum fuer angewandte Politikforschung" (CAP -
Ośrodek na rzecz Polityki Stosowanej) podejmuje się organizacji ,,spotkania
najważniejszych protagonistów ze świata polityki i ekspertów (...) z dala od
mediów publicznych".

Dyrektorzy z CAP wskazywali na to, że ,,w przyszłości, wspólne forum polityki
zagranicznej z Amerykanami" powinno się pojawić, ,,pomimo europejskiego
rozczarowania ich preferencjami".1) Ponadto, według CAP, ,,konieczność
współpracy transatlantyckiej" wypływa z ,,ogromnych kosztów, które zmuszona
jest wciąż ponosić Ameryka samotnie, kosztów związanych z jej obecnymi
działaniami w skali globu".2) ,,Rozłożenie" tego finansowego brzemienia
jest ,,logiczne" gdy ma się na względzie zwiększenie wspólnego interesu w
globalnej dominacji (,,rozwiązania globalnych problemów").

Stabilizacja
Podczas, gdy eufemistyczne i ogólnie mętne wzmianki dotyczące hegemonicznej
sojuszniczej taktyki, wraz z ich wojowniczą otoczką przedtem dominowały w
niemieckiej polityce zagranicznej, to ostatnio owe groźne cele coraz bardziej i
otwarcie są wyrażane. CAP, instytucja blisko związana z MSZ a wspierana przez
pewną liczbę dużych przedsiębiorstw niemieckich, oznajmia, że ,,Europa" także
musi ,,wciągnąć się militarnie w konflikty międzynarodowe". Przedstawiono
podział roboty, gdzie na USA przypada większość ,,obciążenia wojennego"
(inwazja/front działań), natomiast mocarstwa zachodnie jądra Europy podczas
etapu okupacji zajmą się ,,misjami stabilizacji". Zaleceniem CAP jest, że
mocarstwa UE powinny uczestniczyć pomocniczo w ,,odbudowie" podbitych państw.

Ta retoryka
Bundesverband der Deutschen Industrie (BDI - Niemiecki Związek Przemysłowy)
uprzedził nową administrację amerykańską, by przy ugodzie odnośnie globalnej
dominacji wstępnie przyjąć na terenie USA warunek nieskrępowanej konkurencji ze
strony przemysłu niemieckiego. Przewodniczący BDI, Rogowski dołącza swoje
żądania ,,ściślejszej transatlantyckiej integracji gospodarczej" z
zaznaczeniem, że USA ,,ostatecznie musiałyby przystąpić do usuwania restrykcji
w dostępie do rynku".3) Obecnie BDI w oparciu o dane swoich firm członkowskich
zestawia szczegółowy wykaz zażaleń, by zapewnić berlińskiemu ministerstwu
gospodarki materiały na zbliżające się negocjacje UE - USA. W dodatku BDI
widzi ,,redukcję deficytu budżetowego jak też ujemnego salda płatniczego"
pośród ,,najpilniejszych zadań", które trzeba będzie rozwiązać w Waszyngtonie -
kwestia postawiona retorycznie, ponieważ amerykańska gospodarka wojny nie
przestrzega cywilnych standardów w ekonomii.

W tajemnicy
Colin Powel, sekretarz stanu USA, zaapelował do Berlina i innych mocarstw NATO,
Rosji, nawet Chin, o złagodzenie obciążenia poprzez transfery finansowe i
udzielanie pomocy wojskowej, by zredukować liczący miliardy dolarów deficyt
USA, z każdym dniem większy.4) Sekretarz stanu zachęcał rząd federalny
stwierdzając, że ,,każdy dodatkowy wkład na rzecz kosztów" od Berlina i Paryża
byłby mile widziany i mógłby skutecznie uzupełnić tajną pomoc kanałami NATO
(,,pomagając innymi sposobami oprócz tego przez NATO").

1) Bush laesst die Europaeer nicht aus der Pflicht. Werner Weidenfeld fordert
strategische Neubegruendung der transatlantischen Beziehungen; Pressemitteilung
des CAP 03.11.2004
2) Now or never (again)! Jetzt ist die Zeit, das transatlantische Verhaeltnis
neu zu bestimmen und zu
stabilisieren; CAP-Position 08.11.2004
3) BDI-Praesident Rogowski zur Wiederwahl von US-Praesident Bush: Die
transatlantischen Beziehungen muessen wieder enger werden; Pressemitteilung des
BDI 04.11.2004
4) Interview with Secretary Colin L. Powell; Financial Times 08.11.2004




Temat: 15 izraelskich komandosów nie chce mordować
trymand napisał:

> nowax ty cioto! pozwlasz aby ten debil fredzio ułomek takie bluzgi gadał. ja
> wiem to że ułomny sedes, ale czasami trzeba mu dac w tą nacjonalistyczną
> mordę.Fredziu mamusia zgwalcona chyba była przez szarona i żałuję że cię nie
> wyskorbała.Lecz się baranie!
>
> fredzio54 napisał:
>
> > nowax napisała:
> >
> > > ja nic takiego nigdy nie napisalem, żw "wy" to be ani sami dobrzy. w
> tym
> > poście
> > >
> > > nie o tym w ogóle mowa. moim zdaniem wszyscy są winni. ale rozmiar wi
> nny
> > > różny.zasłaniasz się ciągle tylko oni oni oni.masz rację islam jest b
> e, ar
> > aby
> > > są be , Palestyńczycy są be..ale..to nie zmienia postaci rzeczy.ty wi
> dzisz
> >
> > już
> > > tylko skutki polityki własnego państwa. usuń przyczynę a i skutki zni
> kną.
> > > przyczyną jest okupacja i krawa polityka, dokonywnaie na nich gwatłtu
> .
> > > oczywiście że oni odpowiadają gwałtem. w takim sensie jesteś i ofiarą
> , ale
> > i
> > > też należysz do narodu sprawców. moim zdaniem im szybciej, nawet siłą
> ,
> > zostanie
> > >
> > > doprowadzone do rodzielenia dwóch stron tym lepiej dla Izraela
> > także.Osobiście
> > > opowiadam sie za wariantem interwencji wojsk ONZ lub NATO. Pacyfikują
> cej i
> >
> > > rodzielajacej nie tylko Izrael lecz i Palestyńczyków. Niestety to tru
> dne a
> > le
> > i
> > > konieczne. Aby zneutrazlizować HAMASY ale i nacjonalistyczne prądy w
> Izrae
> > lu.
> > > Nie wierzę aby bez stanowczości doszło do ostatecznego rozwiązania te
> j
> > kwestii.
> > >
> > > nie tylko dlatego, że "araby" nie chcą brać "ofiarowanej im przez Izr
> ael
> > > niepodległości". tu nie ma równości. Izrael jest okupantem i nie dopu
> szcza
> > do
> > > niepodległości Palstyny, ponosi więc i odpowiedzialność za skutki tej
>
> > polityki.
> > >
> > > Nie wiem czy rozumiesz co mam na myśli? To nie zwalnia z odpowiedzial
> ności
> >
> > > Palestyńczyków dopuszczajcych sie aktów barbarzyńskich jakim są satak
> i
> > > samobójcze na cywilów w Izraelu. Ale to nijak nie zmienia głównego sp
> rawcy
> > i
> > > odpowiedzialnego. Znieś przyczynę a znikną i skutki.Wiem, że to nie ł
> atwe.
> >
> > Gdy
> > > przez lata społeczeństwo izraelskie było kamrione nacjonalistyczną
> > frazeologią,
> > >
> > > że im należy się wszystko itp.Ale nie ma innej drogi.
> > >
> > > Gość portalu: Tomek44 napisał(a):
> > >
> > > > A co niby mialem zrozumiec?
> > > > Ze my to be.... a oni cacy....
> > > > Nie patrz oczami pieknoducha, tylko realisty.
> > > > Pokaz mi na swiecie jeden konflikt,gdzie nie jest zamieszany fan
> atyzm
> >
> > > islamski.
> > > > My sie przed tym bronimy. Toczka.
> > Otwrotnie polacy sa niemieckiej ziemi okupnaci tak samo jak arabstwo wzeli
>
> nasz
> >
> > aziemie w imie muchametu i meczem
> > teraz wrocilismy do domu do swojego zimia przez boga obiecana, kto sie nie
>
> > zgoszi ma znami problem i glowe na szyjiu niebedzie nosil
> >
Szaron nie gwalcil kobiet mnial 2 zony
A twoj Arabski tatus gdzie znikl bez placenie alalmentow i taki polarabczek
na nasze koszte zyje w polsce i smierdzi mi ja ze wszycy z tego kraju uciekaja
na sachodu



Temat: 15 izraelskich komandosów nie chce mordować
nie obrażałem cię

trymand napisał:

> nowax ty cioto! pozwlasz aby ten debil fredzio ułomek takie bluzgi gadał. ja
> wiem to że ułomny sedes, ale czasami trzeba mu dac w tą nacjonalistyczną
> mordę.Fredziu mamusia zgwalcona chyba była przez szarona i żałuję że cię nie
> wyskorbała.Lecz się baranie!
>
> fredzio54 napisał:
>
> > nowax napisała:
> >
> > > ja nic takiego nigdy nie napisalem, żw "wy" to be ani sami dobrzy. w
> tym
> > poście
> > >
> > > nie o tym w ogóle mowa. moim zdaniem wszyscy są winni. ale rozmiar wi
> nny
> > > różny.zasłaniasz się ciągle tylko oni oni oni.masz rację islam jest b
> e, ar
> > aby
> > > są be , Palestyńczycy są be..ale..to nie zmienia postaci rzeczy.ty wi
> dzisz
> >
> > już
> > > tylko skutki polityki własnego państwa. usuń przyczynę a i skutki zni
> kną.
> > > przyczyną jest okupacja i krawa polityka, dokonywnaie na nich gwatłtu
> .
> > > oczywiście że oni odpowiadają gwałtem. w takim sensie jesteś i ofiarą
> , ale
> > i
> > > też należysz do narodu sprawców. moim zdaniem im szybciej, nawet siłą
> ,
> > zostanie
> > >
> > > doprowadzone do rodzielenia dwóch stron tym lepiej dla Izraela
> > także.Osobiście
> > > opowiadam sie za wariantem interwencji wojsk ONZ lub NATO. Pacyfikują
> cej i
> >
> > > rodzielajacej nie tylko Izrael lecz i Palestyńczyków. Niestety to tru
> dne a
> > le
> > i
> > > konieczne. Aby zneutrazlizować HAMASY ale i nacjonalistyczne prądy w
> Izrae
> > lu.
> > > Nie wierzę aby bez stanowczości doszło do ostatecznego rozwiązania te
> j
> > kwestii.
> > >
> > > nie tylko dlatego, że "araby" nie chcą brać "ofiarowanej im przez Izr
> ael
> > > niepodległości". tu nie ma równości. Izrael jest okupantem i nie dopu
> szcza
> > do
> > > niepodległości Palstyny, ponosi więc i odpowiedzialność za skutki tej
>
> > polityki.
> > >
> > > Nie wiem czy rozumiesz co mam na myśli? To nie zwalnia z odpowiedzial
> ności
> >
> > > Palestyńczyków dopuszczajcych sie aktów barbarzyńskich jakim są satak
> i
> > > samobójcze na cywilów w Izraelu. Ale to nijak nie zmienia głównego sp
> rawcy
> > i
> > > odpowiedzialnego. Znieś przyczynę a znikną i skutki.Wiem, że to nie ł
> atwe.
> >
> > Gdy
> > > przez lata społeczeństwo izraelskie było kamrione nacjonalistyczną
> > frazeologią,
> > >
> > > że im należy się wszystko itp.Ale nie ma innej drogi.
> > >
> > > Gość portalu: Tomek44 napisał(a):
> > >
> > > > A co niby mialem zrozumiec?
> > > > Ze my to be.... a oni cacy....
> > > > Nie patrz oczami pieknoducha, tylko realisty.
> > > > Pokaz mi na swiecie jeden konflikt,gdzie nie jest zamieszany fan
> atyzm
> >
> > > islamski.
> > > > My sie przed tym bronimy. Toczka.
> > Otwrotnie polacy sa niemieckiej ziemi okupnaci tak samo jak arabstwo wzeli
>
> nasz
> >
> > aziemie w imie muchametu i meczem
> > teraz wrocilismy do domu do swojego zimia przez boga obiecana, kto sie nie
>
> > zgoszi ma znami problem i glowe na szyjiu niebedzie nosil
> >
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 80 wypowiedzi • 1, 2, 3