Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: problemy Rodzina wielodzietna





Temat: Czego sie wstydzisz?
Wstydze sie ze nie potrafie rozsuplac komplikacji rodzinno-towarzyskiej.
Rozwiodlam sie ze swoim pierwszym mezem dosc szybko. Po slubie okazalo sie ze
jego matka jest ogromnie niezadowolona z naszego malzenstwa.Ja z niebogatej,
wielodzietnej rodziny bylam "cieniutka".Do tego jeszcze konczylam studia wiec
to kompletne dno bo synek musial mnie utrzymywac. Jej zdaniem rzucilam sie na
juz wyksztalconego bogatego chlopaka, omotalam go by wprowadzic sie do jego
kawalerki.Jego kawalerka wlasciwie okazala sie wlasnoscia matki i maz nie mogl
mnie tam zameldowac /co do konca nie jest pewne -mysle ze obiecal jej ze mnie
nie zamelduje/. Pod nasza nieobecnosc sprawdzala co to za "posag" wnioslam w
jego mieszkanie i urzadzala awantury bo wnioslam tone ksiazek, nastepna plyt,
gitare i skrzypce a ona liczyla na gary i posciel. Wytrzymalam rok ale gdy w
trakcie "rodzinnej uroczystosci" rozwrzeszczala sie ze jestem dziadowa, bo nic
nie mam i chamowa, bo mam obowiazek serdecznie do niej sie odnosic a nie
odnosze sie przy czym moj maz siedzial jak trusia, tesc -co normalne -tez a ja
nie wiedzialam czy dac jej w morde czy wyjsc i tak siedzialam jak glupia
doszlam do wniosku ze czas z tym skonczyc. Zrobilam pierwsza awanture mojemu
slubnemu a on powiedzial ze wlasciwie matka ma racje - nic nie mam i jeszcze
jestem niegrzeczna i jak mi sie nie podoba to moge sie wynosic. Wyprowadzilam
sie i choc on nie chcial za bardzo - rozwiedlismy sie.
Niestety w trakcie tego malzenstwa zostalam matka chrzestna siostrzenicy
meza /teraz juz na szczescie bylego/. Z byla szwagierka dzwonimy do siebie,
malej podrzucam prezenty urodzinowe ale generalnie omijam. W przyszlym roku
mala bedzie miala komunie. Nie zastanawialabym isc czy nie ale po tylu latach w
naszym ogromnym miescie spotkalam byla tesciowa. Zobaczyla mnie wysiadajaca z
mojego duzego samochodu, podeszla i z kwasna mina zapytala jak mi sie wiedzie.
Nie czekajac na moje ok tonem pretensji stwierdzila ze wlasciwie zmarnowalam
zycie jej synowi rozwodzac sie z nim, bo on mnie kochal i oni mnie zaakceptowli
mimo wszystko....Zatrzasnelam drzwi mojego duzego samochodu przed jej nosem i
zwialam. Wstyd mi bo powinnam jej powiedziec ze jest jedza, ze to ona
zmarnowala mu zycie /on 2 lata temu rozwiodl sie po raz drugi i jego druga byla
wyprowadzila sie z jego kawalerki wiec jej pewnie tez nie zameldowal/.
I teraz wiem ze mam problem isc czy nie isc? Jesli isc to sama i szybko sie
ewakuowac czy z mezem jako tarcza obronna?
Wstyd mi ze jestem tchorzem i nie umiem w oczy powiedziec co mysle.





Temat: Co sądzisz?
Co sądzisz?
Warszawa, dnia........................... ........... 2005 r.

Radny m. st. Warszawy
Pan(i)......................... ...........

Szanowny(a) Panie(i)!

Zwracam się do Pana(i) w związku z proponowanym przez Radę Warszawy
tzw. „becikowym”, czyli jednorazową gratyfikacją finansową za urodzenie
dziecka.

Jako matka i obywatelka miasta Warszawy chciałabym wyrazić mój sprzeciw wobec
w/w projektu uchwały.

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że tego rodzaju gratyfikacja prowadzić
będzie do patologii takich jak:
- rodzenie dzieci „dla zarobku” w rodzinach patologicznych, z problemem
alkoholowym, żyjących na granicy nędzy;
- porzucanie dzieci po wydaniu kwoty zasiłku;
- paradoksalnie, obniżanie stopy życiowej w ubogich rodzinach
wielodzietnych poprzez dążenie do rodzenia jak największej ilości potomstwa
celem uzyskania pieniędzy.
- wzrost liczby zaniedbanych, niechcianych „dzieci ulicy” które zostaną
powołane na świat wyłącznie w celu poprawy sytuacji majątkowej rodziny.

Uważam również, że niemoralne jest przyznawanie jednakowej, bardzo wysokiej
kwoty bez związku z dochodami przyszłej matki.

W mojej opinii jednorazowa wypłata powinna zostać zamieniona na
kilkumiesięczny zasiłek dla młodej mamy, aby umożliwić jej spędzenie w domu z
dzieckiem niezwykle ważnych dla rozwoju pierwszych miesięcy. Zasiłek taki
powinien być przeznaczony dla rodzin najuboższych, gdzie miesięczny dochód
na osobę nie przekracza 500 zł. Sytuacja materialna rodziny powinna być na
bieżąco kontrolowana, aby zapobiec wyłudzeniom. Zasiłek mógłby przyjąć
również formę zwrotu autentycznie poniesionych niezbędnych wydatków
(najtańsza wyprawka, wózek, poród rodzinny).

Ponadto właściwie pojęta polityka pro rodzinna powinna obejmować również
aktywizację zawodową matek, umożliwienie im powrotu do pracy zawodowej, aby
mogły na godnym poziomie utrzymać rodzinę.

Bardzo proszę o wzięcie pod uwagę niniejszego sprzeciwu podczas głosowania
nad uchwałą.

Z poważaniem,

............................... ....................






Temat: więc ja was zegnam
Droga aa17 mam wrażenie,że jesteś bardzo rozgoryczona albo nie bardzo
zrozumiałaś o co tu chodzi.Rzeczywiście czasem pojawiają się na tym forum wątki
dotyczące kasy i wyglądu,czasem nawet dość agresywne(ale zawsze na
poziomie),ale dzieje się tak tylko wtedy kiedy jesteśmy sprowokowane.To forum
jest międzu innymi po to by przełamywać stereotypy.Stereotypowa matka
wielodzietna to gruba rozlazła,lub przeciwnie chuda i wyniszczona obowiązkowo
zaniedbana,głupia i infantylna baba.Stereotypowy wielodzietny ojciec to
prymitywny cham,który przepija resztki rodzinnych pieniędzy.Zaś stereotypowe
wielodzietne rodzeństwa to gromada zabiedzonych,głupkowatych przyszłych
nieudaczników,lub przestępców.My zaś musimy pokazać,że wielodzietni to nie
tylko Balcerkowie(Alternatywy 4 - przypominam).My musimy pokazać,że
wielodzietna mama może być śliczna,zadbana i mądra.Tata to odpowiedzialny fajny
facet na poziomie,który troszczy się o swoją rodzinę.Zaś nasze dzieci są
zadbane,dobrze wychowane i inteligentne.To na tyle jeśli chodzi o stereotypy i
prowokacje.Natomiast my forumowe mamy jesteśmy po prostu normalne.Mniej lub
bardziej piękne i eleganckie,mniej lub bardziej zamożne,czy
wykształcone.Jesteśmy różne i w tym nasza siła.Łączy nas wielodzietność,podobne
problemy,wspólne wartości i mam wrażenie wzajemna sympatia.Ja wyczuwam na tym
forum dużo ciepła i takiej pozytywnej energii.Zyczę ci abyś pdkryła tu to
samo.Ja nie czuję się gorsza na tym forum przez to,że mam niedobór pieniędzy i
nadmiar kilogramów(choć nie powiem wolała bym odwrotnie).A to,że czasem
rozmawiamy o forsie czy też o wyglądzie to przecież normalne.Pieniądze niestety
są potrzebne do życia,a każda chyba kobieta,niezalażnie od ilości dzieci i
lat,chciałaby dobrze wyglądać.Czasami ma człowiek ochotę ponarzekać lub się
poradzić,więc czemu nie na forum.Pozdrowienia dla wszystkich - Agnieszka.



Temat: ------- Wielodzietność jest OK---------
Gość portalu: polishAM napisał(a):

> Przede wszystkim ja nie bylem zamozny w Polsce. Zawsze mnie cieszyly male
> rzeczy. Patrzylem z rezerwa na przepych ale lubilem ksiazki i czerpac wiedze.
> Moj kolega, fizyk nuklearny podobnie reagowal. Nie przelewalo sie, ale
> lekarstwa i opieka lekarska byla. Jedzenie jako takie. Nigdy nie przywiazalem
> do tego wagi. Bogaci koledzy nigdy mi nie imponowali. Obawiam sie czy to
> wszystko nie idzie w zlym kierunku. Wmawia sie ludziom, ze powinni miec to i
> tamto, kobiety niepotrzebne kosmetyki, facet super samochod, operacje
> plastyczne, mnostwo niepotrzebnych rzeczy.

a przyszła ci do tej małej główki myśl, ze ludzie chcą mieć samochó i kosmtyki
i co ty tam jeszcze z taką pogardą wymieniasz? przyszło ci do głowy, że nie
każdy chce żyć tak jak ty? oki - podajesz nam tu receptę na życie to sam się do
niej zastosuj: skoro jesteś zamożny to rozdaj tę kasę innym ludziom, a potem
postaraj się o dwadzieścioro dzieci: dawaj im trzy razy dziennie chleb z
masłem, a raz w tygodniu ziemniaki ze skwarkami. a jedynym kosmetykiem w twojej
rodzinie może być szare mydło jeśli ci to tylko sprawi przyjemnośc.

Czemu ja potrafilem byc zawsze
> szczesliwy wyjezdzajac 10 kilometrow do Osowej Gory z Poznania czy do
> Strzeszynka, autobusem lub pociagiem. Uwazam, ze dajac zbyt wiele dzieciom w
> zasadzie robi im sie krzywde. Ja nigdy bym nie zamienil dziecinstwa z nikim.
> Prezenty byly wowczas skromne ale jak cieszyly. Dzisiaj jestem bardzo
zaradny,
> nie wpadam w zle humory i w ogole jestem cierpliwy.

czy ta cierpliwość wzięła się od skromnych prezentów? a to dobre:):):)

Inni maja problemy, sa
> wybuchowi, mnie to nie dotyczy.

tak, to zapewne od elektrycznych kolejek i klocków lego z dzieciństwa.

>Wolalbym, zeby moje dzieci nie dostaly
> wszystkiego bezwarunkowo, wprost przeciwnie wolalbym zeby poznaly smak
> niedoboru a jednoczesnie milosci i opieki. To jest mozliwe jedynie w rodzinie
> wielodzietnej. Przeciez moi rodzice mieli nieporownywalnie gorzej niz ja. Czy
> my z tym wszystkim nie przesadzamy. Wydaje nam sie, ze jest nieznosnie a
ludzie
>
> w nieporownywalnie gorszych warunkach wychodzili na ludzi. Obawiam sie ze
droga
>
> jaka nam oferuja zwolennicy zupelnego planowania prowadzi do odchylen. Obym
sie
>
> mylil.

ciebie chyba rodzice musieli zaplanować, boś nieźle od pionu odchylony:)




Temat: więc ja was zegnam
No własnie, podobnie myślę jak Magda
marzyło by mi się szczerze mówiąc, że będzie tu miejsce wsparcia. W sumie bycie głową, albo jak kto woli szyją (czyli mamą) rodziny, a szczególnie tej wielodzietnej to cholernie ciężka praca. Wystarczająco dużo stresów.
A wsparciem może być samo zobaczenie, że jest nas więcej, albo przeczytanie, że ktoś nas lubi (a jeszcze nie wielodzietny) - tak, tak to do Oli i Naty i kilku jeszcze sympatycznych dziewczyn )
Czasami mam wrażenie, przeciążenie i zmęczenie powoduje, że pojawiają się tutaj nerwowe wypowiedzi. Ale niech będzie tu miejsce i dla tych co bardziej nerwowi i tych z problemami i tych zadowolonych i tych akurat smutnych. Nie chodzi oczywiście o osoby denerwujące się naszym wyglądem, czy "martwiących się" stanem naszego portfela, albo "współczujących" naszym dzieciom - a nie mających z nami nic współnego.
Mam też jeszcze jedno wrażenie - pisząc tutaj przeżywa się różne fazy, początkowo euforię (o rany, to są podobne osoby), a potem zniechęcenie - na tym etapie częśc osób przestaje pisać, część jest lekko zdołowana (może to przypadek aa17) - a chyba przyczyną jest duża ilość piszących i poczucie anionimowości, a przez to może i obcości, które się rodzi.
To zaleta i wada internetu, można się pojawić, mozna i zniknąć - a nikt nie zapyta co się stało.
Ale jakby nie było, to nie jest zwyczajne forum, tylko dla wielodzietnych - za dużo mamy stresów, żeby się jeszcze internetem dołować.
Dziewczyny wspierajmy się po prostu, to znaczy bądźmy tutaj, uśmiechajmy się do nowych i piszacych, nie dajmy się trolom.
Aa17 - jesteś częścią tego forum - jak najbardziej wielodzietna, jak najbardziej na miejscu. Zostań proszę
i bardzo pozdrawiam
Jola (z piątką dzieci, bez samochodu, trochę za gruba, często przemęczona, niedobrze zorganizowana, z notorycznym bałaganem w domu, ale w sumie szczęsliwa




Temat: Ile jest glodujacych ludzi w Polsce?
Bieda w Polsce nie jest zjawiskiem nowym. Zjawiskiem nowym jest natomiast
znaczny jej zasięg. Prawdopodobieństwo bycia ubogim zwiększają takie czynniki
jak bezrobocie w rodzinie (zwłaszcza długotrwałe), młody wiek, wielodzietność,
niski poziom wykształcenia, zamieszkiwanie na wsi i w małym mieście.

Zjawiskiem, z którego opinia publiczna wydaje się nie zdawać sobie w pełni
sprawy jest bieda wśród dzieci. Z badań budżetów domowych przeprowadzonych
przez GUS wynika, że obecnie dzieci do lat 14 stanowią jedną trzecią
zbiorowości żyjącej w skrajnym ubóstwie, czyli poniżej minimum egzystencji.
Prawie polowa tej zbiorowości to osoby do 19-ego roku życia. Bieda dzieci to
wielowymiarowe upośledzenie: niedożywienie, podatność na choroby, trudne
warunki nauki, wcześnie podejmowana praca zarobkowa (często kosztem nauki),
ograniczone kontakty rówieśnicze, różnego rodzaju wyrzeczenia, także
upokorzenia, w sumie - brak prawdziwego dzieciństwa. To bardzo trudny start do
dorosłego życia.
Bieda dzieci jest szczególnie ważnym problemem społecznym, gdyż odnosi się
zarówno do teraźniejszości, jak i do przyszłości społeczeństwa. Kryje się w
niej niebezpieczeństwo utrwalenia się niedostatku czy nędzy i związanych z tym
negatywnych zjawisk; rysuje się realna groźba przekazania tych doświadczeń
następnym pokoleniom, czyli groźba dziedziczenia biedy.

Jedną z charakterystycznych cech biedy w Polsce jest jej koncentracja w pewnych
regionach i w pewnych miejscach na mapie społecznej. Na szczególną uwagę
polityki społecznej i działań pomocowych zasługuje bieda wsi związana z
likwidacją rolnictwa państwowego. Szczególnie dramatycznym zjawiskiem o
trudnych do przewidzenia konsekwencjach jest tam wieloletnie, przedłużające się
bezrobocie. Mówi się nawet o "bezrobociu dziedziczonym" w ramach rodziny,
o "bezrobociu rodzinnym", a w konsekwencji o biedzie na tyle utrwalonej, że
przekazywanej następnemu pokoleniu, rzeczywiście "dziedziczonej". Młodzież i
dzieci z tych środowisk potrzebują pomocy, by uniknąć tego rodzaju
dziedziczenia.




Temat: ------- Wielodzietność jest OK---------
Od Luizy do polishAM
Gość portalu: polishAM napisał(a):

> Acha, zapomniałem dodać. Podstawowa Nr76 na Grunwaldzie, Licea 9 i 2
(Matejki),i jeden semestr Akademii Ekonomicznej.

Hej, ja tez jestem z Grunwaldu i tez chodzilam do dwojki! Tylko chyba w innym
roczniku, jak wynika z ponizszego...

> Luiza zrozum, ja zawsze miałem to co chciałem. Kochałem się w młodych
> ślicznotkach to miałem takie w wieku kiedy miałem 20, 30, 40 lat.

Ehem, przeprasam za niedyskrecje, to ile masz teraz lat? I dopiero teraz
zabierasz sie do zakladania rodziny, w dodatku wielodzietnej? Nie boisz sie ze
bedziesz mial wojujace nastolatki w domu kiedy bedziesz juz w wieku emerytalnym
i marzyl o swietym spokoju? No i zone tez powinienes miec ze dwadziescia lat
mlodsza, zeby byla plodna i miala sile do wychowywania dzieckow. Dogadasz sie z
taka o pokolenie mlodsza? Czyzbys nie bral pod uwage takich problemow
technicznych?

Przejadły mi
> się ślicznotki. Było kilka wartościowych, klasowych dziewczyn, partnerów, nie
> należało się rozdzielać.

Przypomina mi to narzekania mojego bylego z liceum. Teraz ma zone o kilkanascie
lat mlodsza i narzeka, ze jej nie rozumie, ze nie ma o czym z nia pogadac. To
chyba nie Ty, Andrzej? ;oD

>Jestem kasowy i komunikatywny. Żadna decyzja nie
> będzie podjęta bez obopólnej zgody na wszystkie warunki.

Warunki, na ktore zgadzacie sie teraz moga nie byc warunkami na ktore zgodzicie
sie za dziesiec lat.

>Zdaję sobie sprawę, że żona może nie starzeć się gracefuly.

Pomysl tez o wlasnym starzeniu.

>Wiem, że wielu facetów się uderza w czoło, pewnie by się ze mną zamienili ale
taki jest end of the story.

Uwazam podobnie jak Ty, ze w zyciu nalezy kierowac sie wlasnymi upodobaniami (w
granicach rozsadku) a nie facetami czy kobietami uderzajacymi sie w czolo.

Pozdrawiam
Luiza-w-Ogrodzie

Zawieszona na teczy pod gwarancja wizji



Temat: Do wielodzietnych puszystych lub byłych puszystych
Do wielodzietnych puszystych lub byłych puszystych
Cześć dziewczyny.Mam czworo dzieci(troje nastolatków i jedną
przedszkolaczkę),studiuję w trybie dziennym i nie mam dla siebie zbyt wiele
czasu.Powiedzmy że nawet jak mam czas to nie mam siły na nic.Do tego mam
ok.20 kilogramów nadwagi.Powiedzmy że częściowo jest to dziedziczne bo moja
mama,babcia a nawet prababcia po urodzeniu dzieci sporo sobie przytyły,ale
wszystkiego na geny nie da się zwalić-prawda?Teoretycznie jestem specem od
odchudania.Praktycznie-mam 20 kg. nadwagi.Nie jest to brak silnej woli.Kiedyś
schudłam 10 kg.No ale wtedy nie było dzieci i były wakacje,a ja byłam w domu
a nie latałam po mieście.Mam pytanie do byłych puszystych.Jak udało wam się
schudnąć?Mój problem polega naa tym że po pierwsze nie mam albo czasu,albo
siły by regularnie ćwiczyć.(Nie wspominając o jakiś zorganizowanych zajęciach
to odpada ze względu na bardzo często zmieniający się plan zajęć na uczelni)
Ponadto gotuję na co dzień dla rodziny i nie bardzo mam czas i pieniądze zeby
oddzielnie żywić siebie.Jak wy uporałyście się z tym prpblemem?Drogie
puszyste czy wam też przytrafiały się przy próbach odchudzania podobne
sytuacje:chlebek chrupki i wędlinka drobiowa znikly jak sen złoty,natomiast
zostały ukochane do tej pory bułeczki i zamówiona wcześniej szynka,surówka z
majonezem stoi w lodówce natomiast po moich duszonych jarzynkach zostały
marne resztki,pomimo że zostawiłam kartkę z instrukcją co dla kogo.Wracam do
domu po 10 godzinach poza domem z nadzieją zjedzenia rybki pieczonej w folii
i okazuje się,że rybka znikła.Trzymam się przez pół godziny,następnie
odgrzewam mężowi obiad i ze łzami wściekłości i bezsilności w oczach wcinam
schabowego.Jak uniknąć takich sytuacji?W zasadzie to nie jestem tak bardzo
zdesperowana tą moją tuszą, ale po pierwsze;mężowi się podobam(to wiem),ale
ogląda się za szczuplejszymi i piękniej ubranymi(to widzę),a ponadto mam
nadciśnienie i lekarze coraz głośniej warczą.Dziewczyny jesli miałybyście
jakieś rady dla nieszczęsnej puszystej to podzielcie się.Z góry
dziękuję.Agnieszka.



Temat: Jestem zniesmaczona...
Yagiennka: "Tu jest inny problem - to na pewno nie są decyzje tych
ludzi tylko zwykły brak
antykoncepcji. Te dzieci sa z wpadek. Nikt nie planuje 5 czy 10
dzieci. To jest
zwykła ciemnota i brak wiedzy o planowaniu rodziny. "

I tu się bardzo mylisz. Są ludzie, których filozofia polega na tym,
iż sa otwarci na życie i czesto mają 5 - 10 dzieci. Można tego nie
rozumiec, ale po co od razu krytykowac i wyzywac od ciemnoty. Te
osoby sa zazwyczaj głęboko wierzące i w powoływaniu na swiat i
wychowaniu dzieci odkryli swoją droge i naprawde nic ci do tego. I
zapewniam cię, ludzie ci o płodności wiedzą czesto o woele więcej
niż kobiety biorace pigułki, czy instalujące sobie wkładki. Tylko
nie mieszaj ich z patologią, gdzie każde dziecko z innym ojcem i
większosc spłodzona po pijaku.

Na drugim biegunie, sa ci którzy dzieci w ogóle nie chcą i tez
nikomu nic do tego, ich wybór, ich droga.

Nie należe, ani do jednych ani do drugich, choc mając trójkę i
mysląc o czwartym pewnie mentalnie bliżej mi do tych pierwszych. Nie
zamierzam, jednak nikogo przekonywac, choc wiadomo, że patrzymy
przez siebie i ja sobie życia bez dzieci nie wyobrażam, uważam, że
ci co ich nie mają wiele tracą. Ale szanuję ten wybór, choc gdzies
tam po cichu licze, że obserwując moją rodzinę ktos nabierze chęci
by miec dzieci w ogóle, badz miec więcej niz jedno.

Nie akcepyuję jedynie braku szacunku i jadu, nie ukrywam, że boli
mnie jak czytam o wstrętnych bachorach, wysmiewaniu się z "Matek
Polek" itp. Wiem, wiem to forum nie dla mnie. Dla wyrównania powiem,
że tez podnosi mi się cisnienie, jak słyszę, że kobieta MUSI miec
dziecko i to jedyna dopuszczalna dla niej rola życiowa.

To czy mamy dzieci i ile mamy to nasza prywatna sprawa. Mnie tez
osłabiają teksty jak słyszę (choc zdarza się to rzadko): "wszystkie
planowane?". Szanujmy więc swoje wzajemne wybory.

Pozdrawiam "wielodzietna z wyboru"




Temat: Co zrobic?
Moze spróbuj zadać to samo pytanie na grupie dyskusyjnej pl.soc.prawo?
Tam radzą również prawnicy lub/i kandydaci na tychże ...
Zdrowy rozsądek :) mi podpowiada, że potrzebujesz pomocnej dłoni od rodziny lub
znajomych - może masz kogoś bliskiego oprócz kto zechciałby Was zameldować?
Właściwie nie okresliłaś do końca o co Ci chodzi i w jaki celu potrzebujesz
stałego zameldowania (nie wiem, czy przy urodzinach dziecka trzeba to podawać)?
Czy chodzi Ci o:
- zameldowanie "na papierze"?
- faktyczne zamieszkanie w miejscu stałego zameldowania?
Co to znaczy, że - jak piszesz -
> moj ojciec mnie wymeldowal i
> mozna powiedziec ze jestem bezdomna
- czy masz gdzie mieszkać?
Formalnie: w Polsce nie ma obowiązku posiadania stałego zameldowania, ale kazdy
powinien posiadac przynajmniej zameldowanie czasowe (po 2 miesiącach). Zgodnie
z prawem po 3 dobach przebywania pod tym samym adresem, każdy ma obowiazek
zameldować sie na pobyt stały lub czasowy.

A oto garść suchych informacji, z których możesz - o ile "pasują" do Twojej
sytuacji wyciagnąć jakieś wnioski (zaczerpnięte z:)
www.niepelnosprawni.info/labeo/app/cms/x/8111?context=18
"2 kwietnia 2004 r. prezydent podpisał ustawę o pomocy społecznej. Oznacza to,
że nowe przepisy wchodzą w życie już 1 maja 2004 r.
W świetle nowej ustawy instytucje pomocy społecznej udzielają pomocy osobom i
rodzinom w szczególności z powodu:
(...)
bezdomności
potrzeby ochrony macierzyństwa lub wielodzietności
bezradności w sprawach opiekuńczo-wychowawczych i prowadzenia gospodarstwa
domowego, zwłaszcza w rodzinach niepełnych lub wielodzietnych
(...)
Pomoc dla osób bezdomnych

Gmina ma obowiązek zapewnić schronienie, posiłek oraz niezbędne ubranie osobom,
które są tego pozbawione. Dodatkowo osoba bezdomna może zostać objęta
indywidulanym programem wychodzenia z bezdomności, który polega na wspieraniu
osoby bezdomnej w rozwiązywaniu jej problemów życiowych, w szczególności
rodzinnych i mieszkaniowych, oraz pomocy w uzyskaniu zatrudnienia.
Indywidualny program jest opracowywany przez pracownika socjalnego wspólnie z
osobą bezdomną."
Oczywiście powyższe dyrektywy ustawowe to "typ idealny" a w praniu może być i
pewnie będzie dużo gorzej.

Pozdrawiam
syl




Temat: WIELE DZIECI I INNI
To znowu ja........
o dojrzewaniu nastolatków jeszcze wolę nie myśleć z dwóch powodów: nie mam
zielonego pojęcia jak to jest z chłopcami (mam 2 siostry i jednego brata - który
"od zawsze" był obok a nie w rodzinie) i nie wiem jak to u moich panów może
przebiegać nawet. Drugi problem to ja w trakcie dojrzewania - okropne - to co ja
wyczyniałam nie mieści się w żadnej definicji "normalności" - i tak w zasadzie
to bardzo się cieszę z tego że urodziłam dziecko gdyż to dopiero mnie jako tako
uspokoiło. Pocieszam się tylko tym iż nie dopuszczę do sytuacji takiej jaka była
w moim domu (długo by o tym pisać a ja raczej chce zapomnieć niż rozdrapywać).
Troszkę przypomniałam sobie dawne czasy jak gdzieś tak w klasie I - III były
dwie najzdolniejsze uczennice - ciągle się kłócące i próbujące pokazać która
jest lepsza - Kasia i Renata i teraz Renata dla Kasi jest najlepszą, najbliższą
przyjaciółką (jedyną)
Teraz u co u mnie - niedobrze - mąż mój dziś w szpitalu wylądował (a że nasz
świdnicki szpital zwą "umieralnią" to mi nie jest za wesoło) Nie mam z nim
żadnego kontaktu (nie może wstawać i do telefonu podejść i chyba w końcu
podejmiemy decyzje o zakupie telefonów komórkowych - dłużej tak nie moze być) i
ja strasznie się martwię - nie miał postawionej diagnozy i wyglądał okropnie jak
wychodziłam ze szpitala. Moje dzieci zadają mi mnóstwo trudnych pytań i w koncu
mało się nie poryczałam jak Adas zapytał czy tatę naprawią... JAkoś tak od roku
ze szpitala wyjść nie mogę - zaczęło sie od zawału taty (przez ten zawał
podejrzewam opóźnioną owulację i w związku z tym mamy syna - Mikołaj na cześć
dziadka). i tak się ciągnie od ponad roku choroby, porody i takie tam. A ja
szpitali nie cierpię.
Dziękuję Jolu za maila - bardzo mnie ucieszył i podaję mój nowy nr gg 1962742.
Pozdrawiam Was wszystkie wielodzietne



Temat: Refundowac czy nie refundować???????
dj_dlugi napisał:

> ale nie to jest najgorsze... najgorsze jest to, że te "biedne" (na własne
> życznie zresztą) rodziny wielodzietne żyją za moje i wasze pieniądze.

Uogólniać nie należy, ale prawda - jest to nagminne zjawisko :-(

Ja wiem,
> że Pismo mówi, że z biednymi trzeba się dzielić,

Ale Pismo nakazuje robić to Tobie lub innym (indywidualnie) i za swoje
pieniądze. Nie wiem natomiast nic o tym, żeby miało robić to państwo,
czyli "dobry" urzędnik za cudze pieniądze :-)

ale dalczego Ci biedni nie
> wezmą się za jakąś robotę? i niech mi nikt nie mówi, ze nie ma pracy.

Pracy nie ma, bo nie ma prawdziwego KAPITALIZMU

W
> większoćci przypadków praca by się znalazła, ale lepiej przecież nic nie
robić
> i
> dostawać zasiłek, niżli tyrać po 8 godzin dziennie kopiąc rowy, albo
sprzątają
> c
> ulice za niewiele więcej.

Bo tak właśnie jest i będzie jak nie ma prawdziwego KAPITALIZU. Na udawanym
kapitaliźmie zyskują tylko nieliczni, rózne grupy korporacyjne, układy
polityczno-mafijne itd. Biedni nie mają żadnych szans i raczej ich przybywa.
Jak budowała się potęga AMERYKI (USA) to ilość dzieci była atutem! Wielodzietne
rodziny wiały z Europy do złego kapitalizmu i "na gorsze" ;-)))

To jest przykład braku myślenia perspektywicznego. A
> dzieci z rodzin wielodzietnych pewnie też popełnią grzechy rodziców i założą
> rodziny wielodzietne na garnuszku Państwa (czyli naszym).

no bo jak się tworzy (tzn. samo się nie tworzy, tylko konkretni ludzie u władzy
tworzą) warunki to takiego procederu, to dlaczego nie korzystać???

> Nie myślcie czasem że ja mam coś przeciwko *normalnym* rodzinom wielodzietnym,
> Jak kogoś jest na to stać to niech ma i 10 dzieci, ale niech da im godziwe
> warunki do życia!

No własnie! dlatego idźmy głosować na Leppera!!! ;-) On ma dawać po 900 zł
miesięcznie i biedni nie beda płacić podatków ... ;-((((( żartowałem - tfu!

Mój kolega załozył firmę - kupił maszynę przemysłową, zatrudnił dwoje ludzi i
cześć rodziny. Siedzibę ma we własnościowym budynku. TYRA od RANA DO NOCY od
dwóch lat (co odbiło sie fatalnie na jego życiu rodzinnym). Cały czas w stresie
(KREDYTY!!!)i nerwach. Z zamówieniami ciężko, bo pewnych "układów" nie
przeskoczysz (nie jest istotne, że robisz coś taniej). Kolega ma ciągle
problemy z zapłaceniem RACHUNKÓW za prąd, telefon itd.
Żyje raczej BIEDNIE, bo na czas musi płacić duże PODATKI - pracuje ciężko
praktycznie i głównie na różne OPŁATY, i PODATKI. Cały czas RYZYKUJE swoim
majątkiem. Pomocy znikąd, nawet z kredytem bardzo ciężko (bo ma za mało do
zabrania w razie czego ;-/ Państwo i urzednicy mu nie pomagają - każą płacić
wysoki HARACZ, aby być "dobrymi" ;-D dla biednych i zarządzać (mieć wysokie
pensje) pieniędzmi, które ON WYPRACOWAŁ - resztki pieniędzy po odjęciu ok. 80%
za pośrednictwo urzednicy przekażą dalej.:-///

Teraz idźcie do mojego kolegi i powiedzcie mu, żeby refundował środki
antykoncepcyjne dla biednych ;-)
pzdr




Temat: aborcja a niepłodność
> A ja właściwie nie rozumiem, skąd bierze się pogląd, że decyzja o adopcji
> wymaga wielkiej odwagi. Bo że wymaga miłości, to zrozumiałe, ale wcale nie
> większej niż rodzic może ofiarować swojemu dziecku (także biologicznemu).
Moim
> zdaniem to decyzja o oddaniu dziecka do adopcji jest aktem odwagi, ale już o
> adopcji nie.

Ja spojrząłam na adopcję z punktu widzenia osoby, kóra może mieć "biologiczne"
(nie cierpię tych określeń) dzieci. Od zawsze chciałam oprócz swojego dziecka
wziąć przynajmniej jednego malucha od innej mamy. Okazało się to nie takie
proste. W naturalnych warunkach rodzicem zostajesz nie do końca świadomie. Po
prostu zostajesz postawiony przed faktem dokonanym. Niby planujesz, chcesz, ale
nigdy nie wiesz, kiedy TEN moment następuje. Decyzję o adpocji trzeba już
podjąć całkiem na trzeźwo. I mając już swoje dzieci, wiesz co cię czeka. Jakie
problemy, kłopoty.... Jak pomyślę ile błędów wychowawczych już popełniłam.
Dodatkowo w polskich warunkach jest to decyzja o założeniu rodziny
wielodzietnej. A temu nie sprzyja ani sytuacja materialna, ani społeczna. Jak
mi powiedziano jakie warunki musze spełnić jako rodzina zastępcza, to myślałam
że śmiechem zabiję te urzędniczki. Naprawdę nie rozumeiem, dlaczego adoptowane
dziecko nie moze byc w jednym pokoju z moim własnym.

Nie da sie rozwiązac problemu sierot społecznych bez udziału rodzin, które mogą
mieć swoje dzieci. Przynajmniej w najbliższym czasie. jezęli chcemy, by
zniknęły domy dziecka, musi się zmienić nastawienie całego społeczeństwa.

> Podobnie decyzja o adopcji drugiego dziecka była dla nas oczywista i nawet
się
> nad nią nie zastanawialiśmy. Po prostu naszym marzeniem jest posiadanie
dwójki
> dzieci i to marzenie staramy się zrealizować w sposób, w jaki nam Bóg
pozwala.
> Bo ja wierzę, że w tym, że nie możemy dzieć dzieci biologicznych, jest jakiś
> cel. Tak samo jak był nam przeznaczony Kuba, tak samo czekamy na drugiego
> adoptusia. Do tego naprawdę nie trzeba odwagi, a jedynie miłości

Widzisz, a ja już mam dwójkę. Kolejne dziecko byłoby trzecie. A należałoby się
liczyć, że będzie mieć jakieś rodzeństwo (Ja myślałam o kilkulatku. A u nas nie
rozdziela się rodzeństw i często dzieci są "do wzięcia w pakiecie"). No i musze
się liczyć, z możliwościa pojawienia się jeszcze jednego
dziecka "bilogicznego". W końcu zostąło mi jeszcze prawie 20 lat "okresu
produkcyjnego". A to już tworzy rodzinę z 5-6 dzieci. Nie musze jeździć na
kanary, ale jeść trzeba dzieciom dać. A w polskich realiach nie jest to takie
proste zadanie. Właśnie wczoraj oglądałam reportaż o rodzinie, której zabrano 2
dzieci "zastępczych", bo ojciec stracił pracę. Matka zrezygnowała z pracy, bo
jedno z wziętych dzieci było specjalnej troski. To jest dopiero dramat. Łatwiej
dzieci umieścić w domu dziecka, niż pomóc rodzinie.

Nie chcę nikogo zniechęcać do adopcji. Raczej jest to krzyk rozpaczy pod
adresem naszych władz. Bo to nie prawda, że dzieci są prywatna sprawą rodziców.
Tylko draństwem i podłością można nazwać system podatkowy, który rodzinę z 3
dzieci i opiekującą się nimi matkę karze 30-40% podatkiem dochodowym, bo jako
jedyny w europie nie pozwala na rozliczanie dochodów z uwzględnieniem liczby
osób w rodzinie. Przedszkole jest czynne do 16. Ostatnio mój 3-latek wylądował
po raz 6 w szpitalu z powodu duszności przy zapaleniu krtani, a pani doktor
stwierdziłą, że to jeszcze nie jest stan przewlekły i za leki mam zapłacić
100%, bo nie należy mi się recepta dla osób przewlekle chorych. Mimo iż
przypisąła mi leki, które daje się tylko w przypadku napadów astmy. Niedawno w
moim mieście otwarto piękny ogród, z placem zabaw, a jakże. Tylko że dojście i
alejki mają po kilka schodków. nikt nie zrobił podjazdów, więc matki jeżdzą
bokiem i wydeptują alejki. I wiecie co napisał dziennikarzyna? Nie, ze znowu
jakiś matoł z urzedu zapomniał o dzieciach i niepełnosprawnych, tylko oburzył
się na kobiety, bo przecież przeniesienie wózka na tych kilku stopniach to nie
jest takie skomplikowane. To tylko kilka takich kwiatków z najbliższego
podwórka.

Zgadzam się z tobą, że do adopcji potrzeba przede wszystkim miłości.
Rodzicielstwo nie jest prostym zadaniem. I wymaga odwagi. Obojętnie czy dzieci
są "swoje" czy adoptowane.




Temat: TCHÓRZ MI NA IMIĘ
Kochane Macoszki ( i Niemacoszki)
Wszystkie macie racje , wszystkie te sposoby na moja sytuacje biore pod uwage.
Poprostu mam teraz dolek i psychicznie sie zmeczylam.
Bedac na "wczasach" bez M mialam czas aby mysle i stad sie to wszystko wzielo.
Dziekuje Ci Lidus za ciepłe słowa.Rozumiesz mnie lepiej niz inni.
Kazda z was patrzy troche z wlasnego punktu widzenia (siedzenia).Tobie Nat sie
udalo i za to cienie takie kobiety jak Ty.Ja jednak zaprzepascilam swoj czas
robiac dwa razy blad w postaci zachodzenia w ciaze- blad , ktorego nie wolno mi
zalowac.
Studia porzucilam , wlasciwie poraz drugi.Nie mam teraz szans na nie wroci i
chyba nie mam ochoty.
Na wakacjach postanowilam ze zaczne myslec o sobie wreszcie i gdy zaczelam
popadlam w histerie nad tym jak zmarnowalam swe szanse.
Jest jeszcze jeden problem.Ja bardzo tego czlowieka kocham i wierze ze on mnie
rowniez.Nie wierze ze nie moze pojsc na kompromis , zrobic tego dla
mnie.Dlatego wciaz przy nim jestem.
Pieniadze wszedzie graja duza role.u mnie jednak nie to jet najwiekszym
problemem ale to , ze nie mam zadnego startu.
Probowalam psychologicznej pomocy , chodze z synkiem , chodze ja.Jednak sila M
nie zaciagne.
Narazie Wasz odzew i tak podniosl mnie na duchu.Mysle ze z czasem wszystko sie
ulozy.Musi sie ulozyc.
Moja mama napewno nie da mi zginac ale wciaz naraza mnie na to , ze gdy licze
na nia to jej nie ma.
Jeszcze kilka slow do Nat
Widzisz gdy wychodzilam za maz moi rodzice w zaden sposob praktycznie mi nie
pomogli.Powiedzieli "sama tak wybralas"(bylam w ciazy).Zadecydowali ze wynajme
mieszkanie , oni troche doloza.I tak przez lata zamiast mieszkac z mama i
odkladac ta kase na os , placilo sie obcym ludziom.Potem pracowalam , bylam
sama z synkiem , wynajmowalam mieszkanie.Pojawilo sie swiatelko , moj M wzial
nas do siebie.Wtedy moja mama powiedziala ze ten pomysl jej sie nie podoba i
przestaje mi pomagac.I znowu musialam sama sobie radzic.Potem zaistniala
mozliwosc zakupienia mieszkania lokatorskiego , dostal na nie przydzial.Mama
odmowila pomocy bo nie podobalo jej sie co innego.Potem stracilam prace w
wyniku likwidacji firmy.Poszlam na zasilek - zdecydowalismy sie zalozyc
rodzine.I znowu niezadowolenie mamy.
Uwazam ze kazdy rodzic winien jest cos swemu dziecku.Jesli moj ojciec dal mi
cos a ona mi tego nie oddala to nie jest w porzadku.
Kazdy ma jakis start.Moglam robic kariere ale zaszlam w ciaze , urodzilam
dziecko i kariere zaczal robi moj maz.
Teraz mam drugie dziecko a to juz jest wiele trudniejsze.Przedszkole , zlobek ,
praca.Nie jest latwo , ja osobiscie jestem tym przerazona.Gdybym byla z
wielodzietnej rodziny , z biednej , to co innego.Ale tak nie jest.Ja mam cos
swojego ale nie mam do tego dostepu.I to mnie wkurza.
Najgorsze w tym wszystkim jest to co przezywa moj syn.I to jak facet potrafi
byc uparty zamiast odpuscic i pozwolic wszystkim zyc szczesliwie.
Narazie mam w glowie chaos.
Ale czym sa moje zmartwienia .Patrze wlasnie na dramat w Oseti i smiac mi sie
chce z moich problemow.
A jesli chodzi o mojego exa to rozpoczeie roku szkolnego uwazam nie jest
najwazniejsze.Mnie boli ze tego czlowieka nigdy przy dziecku nie ma w waznych
momentach a dzis wezmie go do siebie i bedzie chwalil sie w rodzinie ze ma
pierwszaka.Nie zadzwoni w wakacje , nie spyta czy jest zdrowy.Da mi dwie
trzecie alimentow i bedzie wybrzydzal ze znowu kupilam mu uzywane spodnie albo
tani tornister.Gdyby byl biedny , glupi , pil ciagle tez probowalabym zrozumiec
to co robi.Ale jego stac na wszystko , wyglada jak choinka w zlotym kajdanie
sygnetach i markowych ciuchach.I nawet przez mysl mu nie przemknie , ze jego
syn potrzebuje ojca.Prawdziwego.




Temat: Sejm sprzyja nielegalnej aborcji
alfalfa napisał:

> No dobrze - czy aby na pewno można te sprawy porównać? Utrzymywanie domów
> dziecka czy pomoc rodzinom wielodzietnym a ogólnie promocja rodziny jest w
> interesie Polaków. Z przyczyn demograficznych (chocby ZUS).

Taa tylko, ze wiekszosc mlodych ludzi pracy nie ma bo jest bezrobocie , wiec
jak chcesz by placili na ten ZUS?Czesci trzeba pomagac dodatkowo, bo pracy nie
maja, a reszta zajmuje sie przestepczoscia, wiec, dodam jeszcze oplaty na
sadownictwo , wieziennictwo itd...

Tymczasem
> refundacja antykoncepcji w to uderza i dodatkowo (ubocznie) powoduje problem
> starzenia się społeczeństwa. Tego Ania nie wspomina a pewnie mogłaby
wspomnieć
> o problemach Belgów.
> A.

Jezeli juz przywolales Belgie , to czy wiesz jakie zasilki na dzieci sa w
Belgii a jakie w Polsce?
Nikogo do posiadania dzieci nie zmusisz.Bogatego stac na antykoncepcje i na
aborcje, wiec owszem bedzie przyrost, tylko jakie te spoleczenstwo bedzie?
Takie jak w Indiach, tam duzo ludzi jest, tylko jak oni zyja?
Ciekawa jestem ile sam masz dzieci?

i cos jeszcze

Polskie dzieci rzadko chodzą do przedszkola

mk 25-08-2004, ostatnia aktualizacja 25-08-2004 20:17

Tylko połowa najmłodszych dzieci chodzi do przedszkola - wynika z analizy
przeprowadzonej przez Najwyższą Izbę Kontroli. To jeden z najniższych
wskaźników w Europie

NIK skontrolowała 40 gmin w ośmiu województwach - 24 wiejskie i 16 miejskich.
Większość zaniedbywała nadzór nad finansami i administracją przedszkoli, a
kilka zaniżało dotacje dla przedszkoli niepublicznych. Jak szacuje NIK,
zaledwie połowa dzieci w wieku od trzech do sześciu lat chodzi do
przedszkola. Jeszcze gorzej jest na wsi - tam aż 80 proc. dzieci w wieku
trzech do pięciu lat do przedszkola nie uczęszcza. To "w konsekwencji nie
sprzyja ich rozwojowi i zmniejsza szanse edukacyjne w przyszłości" - czytamy
w raporcie.

W Europie do przedszkoli trafia średnio 80 proc. dzieci - we Francji i
Włoszech wskaźnik ten sięga 98 proc, a np. w Belgii czy Irlandii 100 proc.
Zdaniem wiceprezesa NIK Zbigniewa Wesołowskiego w Polsce największą barierą
są spore odległości do przedszkoli i konieczność dojazdów - gmina zapewnia
bezpłatny transport tylko wtedy, gdy ta odległość przekracza trzy kilometry.
Rodziców nie stać też na wysokie opłaty - w skontrolowanych gminach
miesięczny koszt pobytu dziecka w przedszkolu wahał się od 200 do prawie 700
złotych .

Skoro juz wywolales Belgie .

Od września wprowadzona zostanie obowiązkowe zerówka - roczne przygotowanie
przedszkolne dla sześciolatków. To jednak niewiele zmieni, sześciolatki i tak
w większości do zerówek chodzą. Jak wynika z danych NIK, najtrudniejszy
dostęp do przedszkoli mają dzieci w wieku od trzech do pięciu lat. Minister
edukacji Mirosław Sawicki zapewnił, że jego resort przeanalizuje problem. -
Zapowiedziałem, że będę bezwzględnie walczył z segregacją uczniów w szkołach,
dzielonych do klas według tego, czy rodziców stać na dodatkowe zajęcia.
Pamiętajmy jednak, że ta segregacja zaczyna się już na poziomie pięciolatków.
W grupie dzieci od trzech do pięciu lat w miastach do przedszkoli chodzi 47
proc., na wsi już tylko 17 proc. Tymczasem dzieci, które chodziły do
przedszkola mają lepszy start w szkole niż te, które przez przedszkole nie
przeszły.

Mówi prof. Elżbieta Putkiewicz, Wydział Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego

Przedszkole to nie przechowalnia. Przez wszystkich badaczy uważane jest za
czynnik decydujący o całym przebiegu edukacji. Im mniej ambitne
intelektualnie jest środowisko, z którego pochodzi dziecko, tym bardziej
należy się skoncentrować na właściwym programie wychowania przedszkolnego.
Wszystkie kraje, które chcą poprawić poziom edukacji, zaczynają właśnie od
przedszkoli. Świetnym przykładem mogłaby być dla nas Portugalia, gdzie
nauczyciele jeżdżą do dzieci nawet z najodleglejszych wiosek. Kluczowy jest
jednak dobór dzieci do przedszkoli. Żyjemy w czasach selekcji - dopóki lepsze
dzieci będą trafiać do jednego przedszkola, a te słabsze do drugiego, nawet
najlepszy program w niczym nie pomoże.




Temat: Mam pare pytan. POMOZCIE!

Postaram się odpowiedzieć na popdstawie info uzyskanych w OAO.

No wiec tak:
1. Czy na adopcje moga liczyc osoby zdrowe i plodne? Oboje z moim partnerem
nie mamy problemow z plodnoscia ale chcielibysmy adoptowac w niedalekiej
przyszlosci.

MYŚLĘ, ZE TO NIE JEST PRZECIWSKAZANIE. PYTAŁAM O TO SAMO NA WARSZTATACH I
PRZECIWSKAZAŃ NIE BYŁO. NATOMIAST DUZO MÓWIŁO SIĘ O MOTYWACH ADOPCJI TZN CZY
LUDZIE CHCĄ ADOPTOWAĆ Z BRAKU TJ Z BRAKU DZIECKA, CZY Z NADMIARU TZN ŻE MAJĄ ZA
DUŻO CZEGOŚ I CCHĄ SIĘ TYM PODZIELIĆ.

2. Ja mieszkam od 4 lat w Niemczech, mam polskie obywatelstwo ale staly pobyt
za granica. Moj kochany jest Niemcem. Mamy szanse aby w miare szybko
adoptowac dzieciaczka z Polski? Chcielibysmy zdrowe dziecko, chyba do 2-3
roku.

GENERALNIE ZASADA JEST TAKA, ŻE POLSKIE DZIECI ADOPTUJĄ POLACY. ADOPCJE
ZAGRANICZNE SĄ TRUDNE PONIEWAZ W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI RODZICÓW SZUKA SIĘ W
POLSCE. JEST BANK DANYCH I JAK NIE MOŻNA DZIECIOM ZNALEŹĆ RODZICÓW NA TERENIE
GDZIE DZIAŁA OAO ZGŁASZA SIĘ DZIECKO DO BAZY DANYCH I WTEDY SZUKA SIĘ RODZICÓW
DALEJ W POLSCE. PO ROZMOWIE Z PANIĄ W OAO DOWIEDZIELISMY SIĘ, ŻE ZA GRANICĘ
NAJCZĘSCIEJ ADOPTOWANE SĄ DZIECI Z RODZIN WIELODZIETNYCH LUB CHORE.

3. Czy mamy szanse na adopcje od razu dwojki dzieci? Np: jedno
kilkumiesieczne a drugie kilkuletnie?

JEST TAKA MOZLIWOŚĆ - NAJLEPIEJ RODZEŃSTWO.

4. Czy to, ze mamy rozne wyznania religijne moze wplynac na nasza niekorzysc?
Ja - chrzescijanstwo, On - islam. Oboje jestesmy tolerancyjni, interesujemy
sie buddyzmem, filozofia ale przynalezymy do roznych religii. Jak to widza
osrodki adopcyjne?

MYŚLĘ, ZE NIE MA PRZECIWSKAZAŃ.

5. Czy kierunek moich studiow (pedagogika resocjalizacyjna) moze byc na moja
korzysc, jakims pozytywnym punktem, atutem dla osrodkow?

WYKSZTAŁCENIE CHYBA SPECJALNIE NIE WPŁYWA NA "ATRAKCYJNOŚĆ" RODZICÓW. WARSZTATY
W OAO I KWALIFIKACJA POKAZUJĄ, CZY KANDYDACI NADAJĄ SIĘ NA RODZICÓW.

6. Ile czasu moze to wszystko zajac? Od zlozenia wniosku do tego upragnionego
momentu..?

TO ZALEZY OD OAO. PROCEDURY SĄ RÓŻNE. MOZE TO PTRWAĆ 3 MIES, A MOŻE 1,5 ROKU.
NIE MA REGUŁ.

7. No i jak jest z tym stazem malzenskim? Na razie nie planujemy slubu, ale
zastanawiam sie, ze jesli trzeba miec ten staz a my za np 5 lat bylibysmy
sklonni podjac sie macierzynstwa, to czy nie powinnismy zaczac juz teraz
myslec, na zapas? Z drugiej strony jest trudno: ja jeszcze studiuje, a moj
luby dopiero co po studiach. Chcielibysmy sie nieco ustabilizowac,
zaoszczedzic troche pieniedzy i dopiero brac slub.

W POLSCE PAROM ŻYJACYM W "KONKUBINACIE" NIE POZWALA SIĘ NA ADOPCJE. TWÓJ
ARGUMENT NIE BYŁBY DOBRY W OAO - SKORO CHCECIE SIE DOROBIĆ I DOPIERO WZIAĆ ŚLUB
TO WARTO ODPWOIEDZIEC SOBIE NA PYTANIE - SKORO NIE STAĆ WAS NA SLUB TO STAĆ WAS
NA DZIECKO? JEŻELI CHODZI O STAŻ TO TEŻ JEST RÓŻNIE. W NIEKTÓRYCH OAO WYMAGAJĄ
MIN 3 LATA W INNYCH 5. BYWA TAK, ZE PARY SĄ 2 LATA PO ŚLUBIE, ALE JAK WYKAŻĄ
DOJRZAŁOŚĆ TO TEŻ NIE ZOSTAJĄ WYKLUCZENI.

Twoja historia przypomina mi moją własną! Też od zawsze cchiałam adoptować
dziecko i spełnuły się moje marzenia. Jestem mamą 13 mies dziewczynki, która
jest całym moim życiem! Mój Mąż jest wspaniałym ojcem i świata poza Małą nie
widzi.

Życzę Wam powodzenia. Musicie przejść warsztaty psychologiczne.

Przed wszystkim musicie zgłosić się do OAO. Na pewno dużym problemem bedzie
miejsce zamieszkania. Musicie przedstawić zaśw. o dochodach i wiele innych dok.
Jak przejdziecie szkolenie w Niemczech moga Was potraktować jak obcokrajowców i
wtedy będziecie przechodzić bardziej złożoną procedurę.
pozdrawiam kasia




Temat: Protest przeciw zakazowi noszenia chust we Francji
Czy Francja będzie krajem islamskim?
Problem jest szalenie ciekawy.

Co przeważy: czy doktryna państwa laickiego, czy żądania
zdeterminowanej mniejszości? Czego dotyczy wolność? Jak mocno
wolność jednych może ograniczyć wolność innych?

Nawiasem mówiąc, Francja zafundowała sobie problem trochę na
własne życzenie. Mści się kolonialna przeszłość i mocarstwowo
patriarchalna opieka nad dawnymi krajami zależnymi. A
najbardziej - przyjęcie Algierczyków - kolaborantów na łono
metropolii. Miało to ich uchronić od zemsty rodaków...

Państwo liberalne liberalnie traktowało mniejszości, których
członkowie są jak najdalsi od liberalizmu. Lecz wykorzystują go
jak się tylko da. Rozmnażają się w bardzo szybkim tempie, i to w
okresie, gdy rodowici Francuzi raczej nie kwapią się do
osiągnięcia sukcesu reprodukcyjnego. Państwo (liberalne? hi, hi)
funduje zasiłki rodzinom wielodzietnym. W założeniu miało to
zachęcić Francuzów do starania się o większą liczbę potomstwa, w
praktyce - stało się zachętą do jeszcze większego rozmnażania
się muzułmanów.

Wszystko byłoby dobrze, gdyby potrafili oni i przede wszystkim
CHCIELI się zintegrować ze społeczeństwem francuskim. Ale oni
nie chcą! Tworzą getta, trudniej zdobywają wykształcenie od
rodowitych Francuzów i trudniej im zdobyć pracę. Mają więc
poczucie krzywdy i dużo wolnego czasu. Są w dużym stopniu
warstwą pasożytniczą (ciekaw jestem, ile państwo francuskie
wydaje na ich utrzymanie; podejrzewam, że takich statystyk po
prostu nie ma, bo byłyby niepoprawne politycznie) i równocześnie
wrogą wobec państwa, które ich utrzymuje. Policji i służbom
specjalnym trudno przeniknąć do tych środowisk. Stanowią więc
doskonałe środowisko rozwoju dla radykalnych ruchów
nieprzyjaznych wobec społeczeństwa o kulturze o proweniencji
katolickiej (bo już rzadko katolickiej), w tym dla potencjalnych
terorystów.

W sumie przyszłość Francji o tradycyjnej kulturze europejskiej
widzę czarno.

Jeśli nic się nie zmieni i obecne tendencje zadziałają w dającej
się przewidzieć przyszłości, za 20 lat społeczność muzułmańska
będzie stanowić ok. 20 % całego społeczeństwa francuskiego,
część świadomą swoich praw i potrafiącą skutecznie je
egzekwować. A co będzie za kolejnych 20, 30 itd. lat? Czyli za
życia obecnej młodzieży? Czy Francja stanie się krajem
muzułmańskim, a w dalszej przyszłości - krajem islamskich
fundamentalistów? Qui vivra, vedra...

Myślę, że przeciętny Francuz coraz bardziej traktuje muzułmańską
mniejszość jako realne zagrożenie. Stąd coraz większa
radykalizacja społeczeństwa, coraz większe poparcie dla partii
Le Pena. Sądzę, że proces ten będzie się wzmagał. Ale
równocześnie przywiązanie do uciech życia nie będzie raczej
sprzyjało odrodzeniu katolicyzmu, a już na pewno nie większemu
przyrostowi naturalnemu rodowitych Francuzów.

Pewne opóźnienie dominacji muzułmańskiej mogą spowodować dwa
procesy:
1) Laicyzacja społeczności islamskiej, a zwłaszcza kobiet,
narzucenie im wzorców europejskich z pracą zawodową kobiet jako
główną częścią ich samorealizacji, i - co za tym idzie -
zmniejszenie ich dzietności. Także narzucenie obojętności
religijnej. Obawiam się jednak, że proces taki może dotyczyć
raczej mniejszości społeczności muzułmańskiej.
2) Imigracja ludności o kulturze europejskiej i katolickiej (z
Wietnamczykami włącznie), którzy maja szansę zintegrować się w
drugim pokoleniu.

W sumie jednak widzę przyszłość Francji raczej kiepsko. I nie
odczuwam wcale schadenfreude, jest mi zwyczajnie żal. I w
dalszej perspektywie boję się też o Polskę, może jeszcze nie w
XXI wieku, ale w XXII...



Temat: Apel biskupów o preambułę w Traktacie Konstytuc...
Gość portalu: . napisał(a):

> Zyje za granica zachodnia Polski i widze ten poziom cywilizacyjny codzinnie,
> oparty na jednej jedynej wartosci, jaka jest konsumpcja oglupiajaca ludzi do
> granic absurdu.

Twoja strata ,ze nie bierzesz czynnego udzialu w przebogatym zyciu kulturalnym
Nie wiesz co tracisz.

Brakuje im innych wartosci, jedynie kasa i imprezy, rozpasana
> wolnosc. Trudno nazwac Niemcow narodem religijnym, a jednak ostatnio to oni
> wlasnie ustanowili prawo podparte argumentem o kulturze regionu wywodzacej
sie
> z tradycji chrzescijanskiej. Chodzilo o ukrocenie praktyki noszenia przez
> nauczycielki islamskie chust w szkolach. Ukrocenie tego prozaicznego
procederu
> ma niejako wymiar symboliczny. Problem polega na tym, ze przybyli islamisy
> imigranci slabo integruja sie w naszej kulturze, a rozpanoszyli sie na tyle,
ze
>

Nie wprowadzono zadnego prawa ( deutsch kenntnisse = 6 ?)
Ichni TK powiedzial ,ze o noszeniu chust ma prawo decydowac kazdy land tak jak
chce i mu pasuje i nic wiecej.

> w Niemczech (Francji i innych krajach europejskich) robia to, czego im w ich
> wlasnych rodzinnych krajach nie wolno (np. w Turcji jest zakazane noszenie
> chust w budynkach urzedowych i szkolach) i to wlasnie w Europie szczegolnie
> bujnie rozwijaja sie rozne eksternistyczne organizacje islamskie. Znakomicie
> moga sie tu ukryc i wyszkolic na terrorystow najrozniejszej masci. Maja tu
kase
>
> z pomocy socjalnej i demokratyczna wolnosc robienia tego, czego im zabrania
> kraj ich przodkow (wielu eksternistow ukrywa sie wlasnie w Niemczech, bo nie
> moga wrocic do swojego kraju). Zagrozenie przy obecnych zaognionych
kontaktach
> ze swiatem arabskim jest wiec spore. Zwlaszcza, ze sa to rodziny wielodzietne
o
>
> silnej tradycji, podczas gdy Europa sie starzeje, wrecz wymiera i swoja
> tradycje traktuje z obojetnoscia, jako tak oczywista, ze o niej zapomina,
skad
> sie wywodzi,

to niech Niemcy Kindermachen ,moga ich kastrowac ale na to sa dzisiaj zbyt
liberalnym i tolerancyjnym krajem .

dopoki nie zetknie sie z rozpanoszonym islamem, dla ktorego nie
> wszystkie nasze wartosci i wolnosci sa tak oczywiste. Przyszlosc rysuje sie w
> ciemnych barwach, jezeli nie staniemy w obronie swojej kultury, ktora badz co
> badz oparta jest na Biblii, niezaleznie od tego jaka niechec budza w nas
ksieza
> .

sluchaj gosciu z niemiec kultura i wiara muzulmanska jest tez oparta na biblii.
Chrzescijanie i muzulmanie sa spadkobiercami starszych braci w wierze czyli
zydow jak mowi nasz papiez

> Nie jestem, jak to sie mowi, praktykujacym katolikiem, ale nie jestem tez
> zacietrzewionym ateista. Dla mnie zapis o chrzescijanskiej tradycji Europy w
> Konstytucji Europejskiej nie ma zwiazku z religia, a wlasnie z kultura Europy.

gdyby kultura europejska miala byc oparta dzisiaj tylko na kulturze
chrzescijanskiej to mialbys sredniowiecze i kazdego kleche musialbys calowac
po rekach ,tak jak robili to twoi przodkowie.

>




Temat: Złote Salvadory w Kolorowe Ciapki (7)
zakazująca byłylogowanotura
BZEWZGLĘDNIE ZAKAZAĆ!!!
Przyznaję! Zostałem zanspirowany przez paru forumowiczów do napisania tego
postu. Ich jakże trafne uwagi, przekonały mnie o słuszności wprowadzenia kilku
innowacji w naszym życiu publicznym. Celne spostrzeżenia forumowiczów, zarówno
te o różnych kibolach, jak i innych patologiach życia codziennego, zmuszają do
wzniesienia odważnego hasła:

BEZWZGLĘDNIE ZAKAZAĆ!!!

Tak więc moim skromnym zdaniem, należy natychmiast zabronić:

1. Organizacji imprez sportowych. Powód: bandy kiboli, dewastacja, zagrożenie
mienia i życia niewinnych obywateli.

2. Funkcjonowania tzw przybytków kultury. Powód: szwendający się po koncertach
bez celu, a z wyraźnymi objawami sfiksowania melomani. Przerażeni, chowający
się ze zgrozą po bramach miłośnicy horrorów. Gotowi do nieobliczalnych
zachowań sympatycy sztuki nowoczesnej. Wyraźnie cofający się w rozwoju
odwiedzający wszelkie muzea. Ogłupieni permanentnie psychodelicznymi wizjami
reżyserów teatromani.

3. Istnienia służby zdrowia. Powód: sprzeniewierzeni przysiędze Hipokratesa
lekarze. Pielęgniarki marzące na dyżurach o wyjeździe do Holandii, Danii,
Niemiec lub Anglii. Opryskliwe salowe. Rejestratorki mające pretensje bycia
udzielnymi księżnymi. NFZ. Skóry.

4. Działania szeroko rozumianej Nauki i Oświaty. Powód: dręczenie dzieci i
młodzieży. Przymus uczenia się wszelkich pierdół (ilu ludzi obchodzi
nudziarska historia, fiza czy chemia? na co komu matma czy biologia!?). K.
Łybacka, K. Baszczyński, M. Stasiak. Nowa matura. Klasówki, sprawdziany,
wyrywanie do tablicy. Przerywanie rozmyślań, gry w okręty, przeglądania
aktualnych Świerszczyków, malowania paznokci, wysyłania SMS-ów. Wredni
nauczyciele i wychowawcy. Woźne.

5. Obecności polityki. Powód: Lewica, Prawica, Centrum. Czerwoni, Czarni,
Zieloni. Prezydent i Parlament. Wybory. Polityczne debaty. Mógłbym tu
wymieniać bardzo długo, ale nie ma takiej potrzeby. Wszyscy dobrze wiedzą.

6. Wyznawania jakiejkolwiek Wiary. Ale i ateizmu. Powód: dobre sobie. Czyż
trzeba to uzasadniać?!.

7. Bytu rodziców. Powód: ciągłe czepianie się przez starych. Niskie
kieszonkowe. Wtrącanie się do wszystkiego. Zakazy, nakazy, oczekiwania,
strofowanie, grożenie, wmuszanie żarcia, przepaść pokoleniowa. Ogólnie:
wiadomo gdzie jest miejsce betonu.

8. Wszelkiej motoryzacji, lotnictwa, kolejnictwa. Powód: co tu dużo gadać:
wypadki, kraksy, kolizje, zderzenia, wykolejenia, piraci, alkohol, czy leci z
nami pilot?

9. Pracy placówek gastronomicznych. Restauracji, barów, fast-foodów, kawiarni,
budek, pizzerii, pubów, rożnów i smażalni. Powód: zawyżone ceny, marna jakość
dań, mieszanie w garach brudnymi łapskami, dolewanie na zapleczu do żarcia Bóg
wie czego, chrzczenie piwa i wódki, niedomyte naczynia, katastrofalny stan
sanitarny placówek. Ondulowane bufetowe. Kelnerzy. Wietnamczycy i Chińczycy.
Kalorie wreszcie!

10. Otwierania i w ogóle istnienia zakładów pracy. Powód: czerpanie korzyści z
pracy człowieka. Wyzyskiwanie, poniżanie, gonienie do roboty, nadgodziny,
akord, delegacje, nagany, upomnienia, terminy, plany, nadróbki, przyjęcia i
zwolnienia, art. 52 KP, obcinanie premii, kumoterstwo, wypadki przy pracy.
Starczy.

11. Socjalizmu. Powód: garstka ludzi tyra na wszelkiej maści wydrwigroszów,
leni, symulantów, rodziny wielodzietne, niebieskie ptaki, emerytów, rencistów,
kaleki, gości z problemami alkoholowymi, utrzymuje narkomanów i matki samotnie
wychowujące dzieci. Katastrofa.

12. Kapitalizmu. Powód: garstka cwaniaków żyje kosztem tyrającego
społeczeństwa. Cała śmietanka spływa na znienawidzonych wypasionych
hochsztaplerów. Różne Grobelne, Bagsiki, Gawroniki, Kulczyki itd. Umęczony
Naród utrzymuje bandę pasożytów. Zgroza.

13. Życia na Ziemi zwierząt. Powód: psy srają i gryzą, koty miauczą i drapią,
gołębie paskudzą, lwy i rekiny ludojady, szarańcza, małpy z obrzydliwie
czerwonymi dupami, paskudne jadowite węże, pająki, skorpiony, jaszczurki i
inne cholerstwa, krokodyle(!), szczypawki i komary, muchy, wiecznie otumanione
koala, sępy, hieny i inne ścierwojady, skunksy, świnie. Oj, wiele tego
tałatajstwa! Wynocha z naszej Planety!

Podsumowując:

Należy, pod rygorem natychmiastowej wykonalności, usunąć WSZYSTKO to, co nas
denerwuje, irytuje, kosztuje, manieruje. To co nam przeszkadza, co nas jątrzy
i naraża. Wszystko co jest nie potrzebne Kowalskiemu, Nowakowi i
Malinowskiemu. Każdemu COŚ przeszkadza! A więc: ZAKAZAĆ I ZABRONIĆ!
BEZWZGLĘDNIE!!!

nawet odwiedzania tego linka...




Temat: Zdaniem protestujacych biednych wyslac do Baryczy
Zdaniem protestujacych biednych wyslac do Baryczy
Pisze na tym forum bo na forum "Nasz Ruczaj" wszystkie posty ktore nie sa
zgodne z idea protestujacych sa wycinane, ba wycinane sa tez posty co
bardziej radykalnych pogoladow protestujacych.

Jesli chodzi o postulaty protestujacych zmieniaja sie one w ciekawy sposob i
zaczynaja isc w ciekawym kierunku.

Oficjalne protestuja sa przeciw tzw "enklawa biedy" i tak to przedstawiaja w
mediach i na osiedlach zainteresowanych problemem (w ten sposob zebrali
podpisy) caly czas mowili ze mieszkancow komunalek nalezy rozproszyc by mogli
integrowac sie ze spoleczenstwem ze nie maja nic przeciwku kilku rodzinom w
bloku itd. I ze dla tych gorszych rodzin bedzie szansa zeby wrocic do
spoleczenstwa

Miasto zgodzilo sie na warunki protestujacych pomimo tego ze pojawialy sie
rowniez glosy ze wole miec w okolicy jeden blok komunalny oddalony kilkaset
metrow ode mnie niz takiego sasiasiada drzwi w drzwi

Miejmy swiadomosc ze mieszkancy komunalek to zarowno "wdowy po generalach"
ludzie wykwaterowani, rodizny wielodzietne, ale rowniez mieszkancy chcacy
wrocic do spoleczenstwa ( a wiec dawni narkomani, wyleczeni alkoholicy, jak
rowniez osoby po wyrokach ktore rokuja nadzieje na powrot do spoleczenstwa),
podkreslam nie sa to juz rodziny patologiczne !!! tylko rodziny ktore rokuja
nadzieje i zgodnie z idea protestujacych powinni byc oni rozproszeni po
krakowie

Podsumowujac miasto zgodzilo sie na ze na Ruczaju powstana zwykle bloki
wybudowane przez developera a czesc tych mieszkan bedzie przeznaczone na
mieszkania komunalno-socjalne (20% całego zasobu) czyli około 60 mieszkan) -
podkreslam ta ilosc jest zgodna z wszystkimi postulatami protestujacych!!!
czyli tak naprawde mogliby oglosic zwyciestwo i sobie pogratulowac bo
osiagneli co chcieli

Jednak teraz pojawia sie odmienne stanowisko i obawa co to beda za rodziny
bo nagle Ruczaj to by chcial tylko "wdowy po generalach" a innych tych
bardziej "BE" to wyslac gdzie indziej a najlepiej to ich zmieszac z rodzinami
patologicznymi i wyslac do "barakow" gdzies na obrzeza Krakowa (moze Zastow,
moze Barycz)

forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=24990&w=19615560&a=19627129
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=24990&w=19615560&a=19650708
(Uwaga watek do ktorego podaje linki jest juz o cenzurowany)

Wiec pytam jak to jest dlaczego nie chcecie dac komus szansy ? skoro chcecie
go wyslac do getta? a przeciez cale tygodnie mowicie "nie dla gett" i szansy
jaka daje rozproszenie jak to Ci ludzie beda mogli brac z Was przyklad

Ludzie mowcie jednym glosem albo rozproszenie, albo nie dla komunalek na
Ruczaju a inne rejony Krakowa macie gdzies

Skoro powiedzieliscie "A" i "B" a miasto sie na to zgodzilo to czas jak
dorosli ludzie powiedzic "C" i przyjac te rodziny bo Oni tez maja prawo do
szansy do zycia a nie ustalac za odpowiednie sluzby kto ma gdzie mieszkac,
Idac dalej tym tokiem rozumowania to moze
powolajcie firme developerska oferujace mieszkania dla ludzi z wyksztalceniem
wyzszym (prywatne uczelnie odpadaja) dochod na czlonka rodziny min 1000 zł
itd przeniescie sie do tych blokow i wybudujcie sobie wielki mur i brame na
pilota i tam sie zamknijcie :)))

pozdr




Temat: czy ktoś wreszcie weźmie to na serio?
I Jacek Żakowski na deser...
Fragment artykułu Żakowskiego z Polityki (Żakowski to jak wiadomo powszechnie
znana feministka;)

Strategie narodowe
Kontynentalna „Stara Europa” w zasadzie pogodziła się już z ujemnym przyrostem
naturalnym. Wśród Włochów (którzy mają najwięcej osób w wieku „poprodukcyjnym”)
dominuje opinia, że starzenie się społeczeństwa to cywilizacyjny sukces
(wydłużenie życia). Nie ma się czym martwić. Trzeba się dostosować – podnieść
wiek emerytalny, by staruszkowie mogli dłużej pracować i dbać o wykorzystanie
potencjału, który posiadają. Niemcy uważają, że ujemny przyrost to
nieodwracalny dopust i chcą dostosować życie społeczno-ekonomiczne do potrzeb
oraz możliwości społeczeństwa złożonego głównie z osób starszych – na przykład
poprzez rozbudowę systemów kształcenia ustawicznego.
„Nowi Europejczycy”, którzy przeważnie od niedawna borykają się z problemem
radykalnie ujemnego przyrostu, na ogół chcieliby z nim walczyć. Eksperci
rumuńscy uznali np., że – mówiąc najogólniej – „państwo powinno coś z tym
zrobić” podnosząc poziom życia ludzi i udzielając społeczeństwu pomocy
materialnej. Eksperci litewscy większą wagę przywiązują do głębszych zmian
społecznych – znoszenia barier edukacyjnych i ekonomicznych, promocji pracy
kobiet i pomocy dla osób starszych.
Finowie – którzy jak inni Skandynawowie najwcześniej zderzyli się z „drugim
przejściem”, podobnie jak kraje Beneluksu zdołali odwrócić niekorzystne trendy
i największy dołek zdają się mieć za sobą – nie wierzą w dopust Boży. Stawiają
na „renesans rodziny”. Nie chodzi o moralizatorskie trucie ani o finansowanie
przez państwo wielodzietnej biedoty, lecz o stworzenie warunków, w których
nowoczesna gospodarka nie będzie szkodziła rodzinie. Trzon modelu fińskiego to
zrównanie sytuacji kobiet i mężczyzn w pracy i domu między innymi poprzez
wymaganie od pracodawców stworzenia przejrzystych systemów płacowych i zasad
awansowania, uelastycznienie czasu pracy, kreowanie warunków, w których rodzice
więcej czasu będą spędzali z dziećmi.
Model północny
Fińskie marzenie o „renesansie rodziny” brzmiałoby mało realistycznie, gdyby
nie to, że Skandynawowie mają tu imponujące sukcesy. Nie jest to równoznaczne z
cofnięciem albo zatrzymaniem koła historii społecznej ani z powrotem
tradycyjnej rodziny. Przeciwnie. Na ogół także w krajach, które prokreacyjnie
zdołały się odbić, wciąż – jak w całej Europie – rośnie liczba rozwodów i
formalnie pozamałżeńskich urodzeń. (Nawet w Irlandii, gdzie rozwody wciąż są
nielegalne, odsetek urodzeń pozamałżeńskich w latach 90. wzrósł blisko
trzykrotnie i poza małżeństwami rodzi się jedna trzecia dzieci!).
Dlaczego więc w Skandynawii i Beneluksie udało się to, co reszcie Europy na
ogół wydaje się nierealne? Po pierwsze dlatego, że nie uwierzono tam w ponurą
nieuchronność społeczeństwa bez dzieci. Lata konsekwentnych działań przyniosły
efekty. Nigdzie nie osiągnięto jeszcze poziomu prostej zastępowalności pokoleń,
ale tendencja została wreszcie odwrócona.
Po drugie skoncentrowano się na udzielaniu wsparcia tym, którzy go potrzebują
(głównie starszym i rodzinom z dziećmi), a nie na promowaniu jakiegoś modelu
życia. W Skandynawii i krajach Beneluksu (inaczej niż w Niemczech, Włoszech czy
Irlandii) nie broniono tradycyjnego małżeństwa z jego specyficznym podziałem
ról. Promowano równouprawnienie płci (w domu i pracy), różnych modeli życia
(np. ułatwienia dla samotnych rodziców) i różnego rodzaju związków (uznanie
konkubinatów). Inaczej mówiąc – w modelu północnym państwo skoncentrowało się
nie tyle na zachęcaniu ludzi do konkretnych zachowań, co na akceptowaniu
indywidualnych wyborów, poprawie jakości życia i ogólnego poczucia
bezpieczeństwa, które sprzyja podejmowaniu trwałych zobowiązań.
Po trzecie – jak w sprawozdaniu z badania eksperckiego piszą Anna Matysiak i
Anna Domaradzka – „wydatki społeczne w Skandynawii w znacznie większym stopniu
ukierunkowane były na rozwój usług (głównie opiekuńczych), w nieco mniejszym
natomiast na transfery społeczne”. Inaczej mówiąc – zamiast wypłacać zasiłki,
Skandynawowie woleli oferować zorganizowaną pomoc – zwłaszcza ułatwiającą
rodzicom godzenie pracy z wychowaniem dzieci. W Danii – jedynym europejskim
kraju, któremu w latach 90. udało się osiągnąć wszystkie główne cele polityki
ludnościowej: zwiększyć dzietność kobiet i liczbę pierwszych małżeństw,
zmniejszyć liczbę rozwodów i powstrzymać wzrost liczby urodzeń pozamałżeńskich –
na usługi społeczne budżet wydaje niemal tyle co na emerytury (w Polsce
emerytury kosztują blisko 30 razy więcej niż usługi społeczne, a w Niemczech 6
razy więcej).




Temat: Jak zwiększyć przyrost naturalny? Do panów a.fe.
> A moze by po prostu pozwolic DOROSLYM ludziom zyc w zwiazkach jakie im
> odpowiadaja i nie wtracac sie do tego w zaden sposob (co za soba niesie
rowniez
> brak promowania ;-))?? ..

To ty piszesz o wtrącaniu się, nie ja. Nigdzie nie pisałam, że skandynawskie
strategie demograficzne polegają na wtrącaniu się w zycie prywatne.
Przeczytaj może co na ten temat pisał Jacek Żakowski w Polityce:

"Finowie – którzy jak inni Skandynawowie najwcześniej zderzyli się z „drugim
przejściem”, podobnie jak kraje Beneluksu zdołali odwrócić niekorzystne trendy
i największy dołek zdają się mieć za sobą – nie wierzą w dopust Boży. Stawiają
na „renesans rodziny”. Nie chodzi o moralizatorskie trucie ani o finansowanie
przez państwo wielodzietnej biedoty, lecz o stworzenie warunków, w których
nowoczesna gospodarka nie będzie szkodziła rodzinie. Trzon modelu fińskiego to
zrównanie sytuacji kobiet i mężczyzn w pracy i domu między innymi poprzez
wymaganie od pracodawców stworzenia przejrzystych systemów płacowych i zasad
awansowania, uelastycznienie czasu pracy, kreowanie warunków, w których rodzice
więcej czasu będą spędzali z dziećmi.
Fińskie marzenie o „renesansie rodziny” brzmiałoby mało realistycznie, gdyby
nie to, że Skandynawowie mają tu imponujące sukcesy.
(...)
Po drugie skoncentrowano się na udzielaniu wsparcia tym, którzy go potrzebują
(głównie starszym i rodzinom z dziećmi), a nie na promowaniu jakiegoś modelu
życia. W Skandynawii i krajach Beneluksu (inaczej niż w Niemczech, Włoszech czy
Irlandii) nie broniono tradycyjnego małżeństwa z jego specyficznym podziałem
ról. Promowano równouprawnienie płci (w domu i pracy), różnych modeli życia
(np. ułatwienia dla samotnych rodziców) i różnego rodzaju związków (uznanie
konkubinatów). Inaczej mówiąc – w modelu północnym państwo skoncentrowało się
nie tyle na zachęcaniu ludzi do konkretnych zachowań, co na akceptowaniu
indywidualnych wyborów, poprawie jakości życia i ogólnego poczucia
bezpieczeństwa, które sprzyja podejmowaniu trwałych zobowiązań. Po trzecie –
jak w sprawozdaniu z badania eksperckiego piszą Anna Matysiak i Anna
Domaradzka – „wydatki społeczne w Skandynawii w znacznie większym stopniu
ukierunkowane były na rozwój usług (głównie opiekuńczych), w nieco mniejszym
natomiast na transfery społeczne”. Inaczej mówiąc – zamiast wypłacać zasiłki,
Skandynawowie woleli oferować zorganizowaną pomoc – zwłaszcza ułatwiającą
rodzicom godzenie pracy z wychowaniem dzieci. W Danii – jedynym europejskim
kraju, któremu w latach 90. udało się osiągnąć wszystkie główne cele polityki
ludnościowej: zwiększyć dzietność kobiet i liczbę pierwszych małżeństw,
zmniejszyć liczbę rozwodów i powstrzymać wzrost liczby urodzeń pozamałżeńskich –
na usługi społeczne budżet wydaje niemal tyle co na emerytury (w Polsce
emerytury kosztują blisko 30 razy więcej niż usługi społeczne, a w Niemczech 6
razy więcej).

>
> A propos rozpatrywanie korzysci z jakis rozwiazan w domenie demografi na
> przestrzeni kilku lat jest moim zdaniem wylacznie "chciejstwem" ..

Przedstawiam tendencje jakie obserwują demografowie. Twoja sprawa co z tymi
danymi zrobisz. Możesz schować głowę w piasek i za 30 lat zamiast odbierać
emeryturę iść z czapką pod kościół. Ja akurat już dawno uznałam, że ZUS padnie
i sama sobie składam na bogatą starość, do "państwowej" emeryturki nie
przywiązując żadnej wagi. Jednak absolutna większość Polaków nadal liczy na to,
że trzonem ich emerytury będzie jej część zusowska a drugi filar i różne IKE
tylko ją uzupełnią. Oni wszyscy powinni poważnie podejść do problemów
demograficznych - albo już teraz zacząć trenować skuteczne strategie żebrania
pod kościołem.

> O ile dobrze pamietam piewcy "skandynawskiej wersji socjalizmu" równiez
> oglaszali jej zwyciestwo ;-)))))

I mieli rację.

Pozdr. B.




Temat: Czego dowiedziałem się na spotkaniu z Majchrowskim
ruczaj.x napisał:

> że:
> 1.Spadek wartości naszych mieszkań NIE MA ZNACZENIA, bo i tak będziemy mieli T
> AKI SAM METRAŻ.

To są twoje słowa.Watpię żeby powiedział to właśnie w taki sposób.Jak zwykle
pewnie wyrwałeś z kontekstu.

> 2.Zostaliśmy zapewnieni, że to osiedle będzie 'jak z bajki', najlepsze dobiera
> ne przez 'ekspertów' rodziny.Na nasze pytanie,gdzie wobec tego wylądują osoby
> zagrożone patologiami, Prezydent stwierdził, że PLANUJE budowe "takich lepszyc
> h slumsów" na obrzeżach miasta,zdala od osiedli. Jednak już w następnym zdaniu
> powiedział, że NIE SĄ wstanie budować takich osiedli ze względu na przepisy 'o
> dobrym sąsiedztwie'. [nie można stawiać niczego w szczerym polu, bez nawiązani
> a do istniejącej zabudowy]

To chyba dobrze że się przyłożą.Serio czarował wam o bajkach?Widocznie jesteście
strasznie infantylni.Może chciał się dostosować?

> 3. Na nasze argumenty,że wszelkie dotychczasowe inwestycje tego typu kończyły
> się klęską - stwierdzili,że OD TERAZ BĘDZIE ZUPEŁNIE INACZEJ (jak zwykle piękn
> e 'chciejstwo' władzy)

Co konkretnie i gdzie się zakończyło KLĘSKĄ(katastrofa budowlana?)?

> 4. W temacie braku szkoły.Władza stwierdziła, że tam będą mieszkały starsze os
> oby,więc problem szkół nas niedotyczy.(wnioskuje, że jak by miały mieszkać ro
> dziny wielodzietne to BYC MOŻE ktos zaiteresowałby się totalnym brakiem szkół
> w okolicy...)

To młode osiedle,sypialnia miasta,mrowisko.Kiedyś na pewno powstaną.

> 5. Pan prezydent jest człowiekiem pozbawionym kultury,poważnie spóźnił się,a
> po kilkudziesięciu minutach spotkania zwyczajnie wyszedł,bez jednego słowa wyj
> aśnienia. Taki jest stosunek władzy do interesu 20 tys. mieszkańców.

Nie wiem nie było mnie tam.Ty i tak nie jesteś wiarygodny w swoich (dez)
informacjach.A nawet jeśli się spóźnił to jeszcze nie znaczy że jest
pozbawiony kultury.Tobie pewnie też nieraz się zdarzyło.A to człowiek b.zajęty.
Aha i nie pisz że 20 tys.Tylko częśc ruczaju tak głośno szczeka ale to nie całe
osiedle.Nie wypowiadaj się za innych.

> 6. W głowach nam się poprzewracało,bo wydaje nam się, że mieszkamy na Woli Jus
> towskiej (czytaj tam byśmy tego nie postawili).

Widocznie w głowach wam się poprzewracało i wydaje wam się że mieszkacie na
Woli Justowskiej.Tam działki są po 40 tys/ar i obowiązuje niska zabudowa.
Byłoby kompletnym idiotyzmem i marnotrawstwem pieniędzy budowanie komunalek
na tak drogich gruntach.Ruczaj się do tego nadaje w sam raz.Grunty kosztują tam
tylko minimalnie więcej niż na Kurdwanowie czy innych "wspaniałych"
dzielnicach.To w końcu tylko Podgórze i to peryferia.

> 7.Pan prezydent barwnie opowiedział jak to już kilka 'rodzin z przydziału' pot
> rafi zatruć życie w całym bloku, więc rozpraszanie też nie jest rozwiązaniem.
> Oczywiście argument,że takie osiedle może zatruć życie całej okolicy pozostał
> bez odpowiedzi.

Pewnie że jedna rodzina nawet może,czemu nie...Jak wszędzie.

> 8. Na nasze argumenty o rażącym braku infrastruktury zostaliśmy poinformowani
> że na ten temat możemy dyskutować terminie późniejszym.

To prawda że infrastruktura jest tam tragiczna dlatego ja nigdy bym tam niczego
nie kupił.To młode osiedle nic dziwnego.Na pewno się polepszy z czasem.Poza tym
widziały gały co brało.Widocznie pasowało skoro kupiłeś.

> Generalnie NIE CHCE SIĘ WIERZYĆ jakie osoby decydują o naszych losie.
> BRAK SŁÓW i tyle.

Na ciebie też brak słów

pozdrawiam mimo wszystko



Temat: Oto skutek zakazu aborcji
To niech głodny się nie głodzi.
Gość portalu: miłka napisał(a):

> I oto własnie chodzi. Taki facet jak ty z komputerem i dostępem do internetu
> nawet nie umie sobie wyobrazić w jakiej nędzy żyją ludzie,szczególnie ci co to
> mają już naśscioro dzieci.

A kto im kazał tyle mieć ? Nie stosowali antykoncepcji, to teraz ponoszą
konsekwencje za SWOJE działania. I bardzo dobrze.

> Nie rozumiesz tego, że KAŻDY GROSZ się liczy? Nie nie rozumiesz,

Ale na piwko jakoś zawsze te parę groszy się znajdzie.

> bo nigdy na chleb ci nie brakowało. Gdybyś raz w życiu był
> naprawdę głodny, GŁODNY a nie tylko mile zainteresowany jedzeniem i wiedział,
> że nie dostaniesz zaraz schabowego z lodówki, ani dziś , ani jutro, ani po
> jutrze, to byś inaczej śpiewał.

Bo ja myślę o kosekwencjach tego, co robię i się nie mnożę jak króliki.

> Takiej bandy za żadną pensję nie utrzymasz.
> Bieda rodzi biedę. Łatwo jest bredzić o szczytnych ideałach i o tym, co trzeba
> zrobić uczyć, uczynić dostępnymi środki antykoncepcyjne itd., a życie idzie
> sobie, to znaczy, że nic się w tym kraju nie robi.

Jak to nic ? Dzieci się robi, a potem się jęczy, że pieniędzy na ich utrzymanie
nie ma. Trzeba było pomyśleć wcześniej, kondomów używać i nie płodziś gromady
dzieci.

> Zakazało się tylko aborcji i
> do widzenia. W tym katolickim zaścianku nie prędko doczekamy się żeby coś
> drgnęło w tej sprawie.

A co ma do tego katolicyzm ? To może podrośnięte dzieci też pozwólmy zabijać,
jak ich rodzice spłodzą następną piąkę i nie będą ieli z czego ich utrzymywać ?

> Kiedy w Polsce będzie uczciwa nauka w szkole o
> rozmnażaniu człowieka, a nie katolickie bredzenie o rodzinie,

A czego ci rodzice w wielodzietnych rodzinach nie wiedzą o rozmnażaniu się
człowieka ? Myślą, że dzieci żonie do brzucha bocian wkłada ?

> kiedy będą naprawdę dostepne dla każdego SKUTECZNE (ta twoja opiewana prezer
> watywa to tylko 30% pewności) środki antykoncepcyjne,

Nieprawda. Skuteczność prezerwatyw jest rzędu 90%.

> to wtedy możemy porozmawiać, tylko porozmawiać. Pozostaje jeszcze bowiem cała
> strefa stosunków rodzinnych, które daleko odbiegają od ideału. Jest wielu
> mężczyzn, którzy piją, biją i wykorzystują swoje żony bez ich zgody i pytania.
> Idź i załóż takiemu twój środek na wszystkie problemy, czyli prezerwatywę.

Rozumiem, że dlatego należy zabijać dzieci.

> Obłuda albo głupota przez was przemawia obrońcy życia poczętego i zero empatii

Rzeczywiście. Odczuwam zero empatii z mordercami swoich dzieci.

Snajper.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 159 wypowiedzi • 1, 2, 3