Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: problem alkoholizmu





Temat: Studia i alkohol
Studia i alkohol
Zanim zasiądziemy za biurkami dużych korporacji, założymy lekarskie kitle czy
adwokackie togi, chcemy się bawić. Ostatnie pięć minut beztroskiego życia
wykorzystujemy na maksa, aż do urwania filmu.

- Na studiach alkohol to była codzienność. Piło się na imprezach, w klubach,
na skwerach, w akademikach. Ale prawdziwe picie zaczęło się jednak dopiero w
pracy - przyznaje Andrzej, 44-letni inżynier pracujący w jednej z warszawskich
firm budowlanych.

Czasy się jednak zmieniły. Dziś tych, którzy nie zdążyli się wyszumieć podczas
studiów, czeka abstynencja w życiu zawodowym. Groźba utraty pracy za nieświeży
wygląd skutecznie odstręcza od kieliszka.

Studenckie ostatki

- Teraz pracę ceni się przede wszystkim. Wygrywa ten, kto jest dyspozycyjny,
przebojowy, gotowy o każdej porze dnia i nocy - mówi Marek, student pracujący
jako menedżer w krakowskiej firmie branży IT. Czasem, gdy siedzi nad nudnymi
analizami, z sentymentem wspomina czasy, kiedy zarywał noce na imprezach. A
rankiem z kacem gigantem szedł zaliczać egzaminy. Gdy zaczął pracować, musiał
powiedzieć zakrapianym imprezom "stop".

Nieustanne bachanalia

Dlatego niektórzy żacy, póki jeszcze mogą, z przysługującego prawa do
beztroskiej zabawy korzystają pełnymi garściami. Mirek, student trzeciego roku
krakowskiej Akademii Ekonomicznej, marzy o pracy maklera giełdowego. Nim
jednak będzie z uwagą śledził setki notowań i tabele cyferek, żyje zgodnie z
zasadą "carpe diem" a raczej "carpe noctem". - Jak można przejść przez studia,
nie bawiąc się - dziwi się Mirek. W akademiku, w którym mieszka, dzień bez
imprezy to dzień stracony.

Tak samo myśli wielu studentów. - Cały dzień siedzę na wykładach i ćwiczeniach
w bibliotece, więc wieczorem muszę się odprężyć, odreagować przy kufelku piwa
albo dwóch - mówi Agnieszka, studentka socjologii z Uniwersytetu
Warszawskiego. Tymczasem nadużywanie alkoholu wśród studentów staje się problemem.

Dla tych, co przegięli

W Krakowie ostatnio powstała Poradnia Chorób Środowiskowych dla studentów. Jak
podkreśla prof. Janusz Pach, pełnomocnik rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego
ds. uzależnień, jest to pierwsza w Polsce placówka lecząca uzależnienia, w
której studenci otrzymają pomoc i wsparcie psychologów, psychiatrów i lekarzy
toksykologów.

Poradnia działa na terenie Szpitala Uniwersyteckiego Collegium Medicum UJ. - Z
poradni mogą korzystać osoby uzależnione od alkoholu, narkotyków, leków,
komputerów, hazardu - mówi prof. Janusz Pach. Przyznaje, że nadużywanie
alkoholu wśród studentów to problem.

Bardzo mylące jest utożsamianie uzależnienia wyłącznie z uzależnieniem od
narkotyków. - Badania przeprowadzone na losowo wybranej próbie 1,5 tys.
studentów 75 szkół wyższych wykazały, że studenci najczęściej sięgają po
alkohol, przede wszystkim po piwo - dodaje prof. Pach.

Młodzi ludzie są przekonani, że alkohol pozwala się rozluźnić, zrzucić z
siebie obowiązki. Dzięki niemu łatwiej nawiązuje się kontakty i szybciej
zapomina o problemach.

Kumple, czyli presja

- Na kogoś, kto odmawia kieliszka, inni patrzą podejrzliwie. Nie pije?
Dlaczego? Coś z nim nie tak? Grupa narzuca pewne zachowania. Jeśli się jest
wewnątrz niej, wszystko jest OK, gdy ktoś się przeciwstawia, często zostaje
odrzucony. A tego ludzie bardzo się obawiają - wyjaśnia Katarzyna Garuska,
psycholog.

Żak nie abstynent

Problem alkoholizmu wśród studentów zainspirował profesora Jerzego Mellibrudę
z Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, który
postanowił przeprowadzić badania, dotyczące używania alkoholu i innych środków
psychoaktywnych przez polskich studentów. Zdecydowana większość badanych (75
proc.) piła alkohol przynajmniej raz w ciągu miesiąca poprzedzającego badanie.
Więcej niż raz po napoje wysokoprocentowe sięgała prawie połowa badanych
żaków. Badaniami objęto prawie 9,5 tysiąca studentów z ośmiu największych
ośrodków akademickich w Polsce.

Tekst pochodzi z gazety Student






Temat: współuzależnienie i krzywda...
Tak, wcześniej nie zauważyłem wpisu w odpowiedzi, dlatego go teraz dopiero
zdjąłem.
Myślę, że każdy, kogo interesuje problem alkoholizmu ma prawo się wypowiedzieć.
Troszkę też wypaczyło to cały wątek, więcej było „krzyku” a mało
merytorycznych wypowiedzi czy zarzutów. Ale to nie szkodzi, na mityngach tez
bywa nie raz ostro, prawda Hepik? Teraz do rzeczy.
Nie wiem skąd wzięłaś takie podziały, nigdy o nich nie słyszałem...
Napisałaś cyt. „Jedna to lekkoduchy, które jeszcze swojego dna nie siegnęły i
sądzą, że poradzą sobie z piciem kontrolowanym ale ponieważ mają już na swoim
koncie
wpadki, to wolą trzymać się blisko AA.” Może coś w tym jest...Ale nie do końca.
Są tacy, ale oni, tak mi się wydaje, jeszcze tego dna nie osiągnęli. Wiedzą,
że coś jest nie tak z tym ich spożywaniem alkoholu, ale nie mają jeszcze
tożsamości alkoholowej. Mówiąc krótko nie identyfikują się z problemem. Cały
cykl leczenia traktują jako naukę picia w sposób kontrolowany. Chcą nauczyć
się pić jak inni, a na to nie ma najmniejszych szans. Chociaż gdzieś
wyczytałem, że, w Stanach Zjdn. Zostały opracowane programy dla osób
nadmiernie pijących, jednak jeszcze nieuzaleznionych ( hehehe, kto mi powie
gdzie leży taka granica?). Takim ludziom proponuje się trening powściągliwości
lub terapię umiarkowanego picia. Na tej terapii uczy się nowej postawy
życiowej wobec alkoholu. To jest moim zdaniem bluff, mający na celu wyłudzenie
pieniędzy od tych nieszczęśliwych ludzi. Alkohol i tak upomni się w
odpowiednim czasie o swoje ofiary, jestem absolutnie o tym przekonany.
Dalej „Druga to ci, którzy mają sporo do stracenia, sami sobie nie potrafią
poradzić, ściśle, więc trzymają się rad terapeuty i stosują grzecznie terapię.”
Terapia jest nauką życia bez alkoholu. Jest szukaniem przyczyn picia w samym
sobie, a nie na zewnątrz. Jest przeoraniem swojej psychiki, jest też niezwykle
bolesna. Dotyka głębokich ran i trzeba je rozdrapać, aby się zagoiły a nie
jątrzyły.
Na przykład weź faceta, który mówi, że przyłapał swoją ukochaną żonę na
zdradzie i z tego powodu zaczął nadmiernie pić. Samo mówienie o tym publicznie
(na terapii oczywiście) jest bolesne. To ciąży i zwala z nóg, a tu trzeba jemu
powiedzieć, że poszukała sobie kochanka, bo on już pił. No może nie powiedzieć
a naprowadzić go tak, żeby sam doszedł do takiego wniosku. To rodzi całkiem
nowy problem – poczucie winy, które natychmiast trzeba zlikwidować. To jest
rola całej terapeutyzowanej grupy, pod kierunkiem terapeuty.
Solidnie i uczciwie przerobiona terapia daje największe szanse na radzenie
sobie w przyszłości z alkoholem, który jest wszędzie.
Dalej cyt. „Trzecia grupa to ludzie także wierzący w moc terapii ale od
poprzedniej grupy różni ich to, że wychodząc z nałogu, zyskali pozycję w
hierarchii tworzonej przez osoby uzależnione tzn. mają długi staż abstynencji
lub pełnią funkcje, których nigdy by nie mogli wykonywać przy posiadanych
kwalifikacjach. Dla nich bardzo silnym bodżcem do przedłużenia abstynencji
jest chęć utrzymania osiągniętej pozycji.” Zapewne masz na myśli wspólnotę AA.
Ktoś, kto zastosował taki podział bardzo szkodzi tym wszystkim, którzy starają
się pomagać innym. Ja osobiście nie znam takich faktów, chociaż należę do AA
od 9 lat. Od pond 5 lat nie piję i nigdy nie byłem w żadnych strukturach
wspólnoty, co najwyżej zdarzało się, że prowadziłem mityng. Są wprawdzie
struktury AA, bo ktoś musi to koordynować. Ta działalność nie przynosi żadnych
zaszczytów ani gratyfikacji finansowych. Jest służbą na rzecz człowieka, który
szuka właściwej drogi do zerwania z nałogiem. Musisz wiedzieć, że zawsze i
wszędzie najważniejszą osobą jest ten, kto pierwszy raz trafia na mityng.
To zawsze jest trudna decyzja, ale być może życiowa. Takiego człowieka należy
otoczyć maksymalną opieką i wielkim szacunkiem za podjęcie takiej
decyzji.Pozdr.






Temat: Krzyczący mąż - pomocy!
Cieszę się z tego, co napisałaś, panisiusia. Właśnie tak myślę - że warto
jeszcze zainwestować w ten związek. Chciałabym, żeby to co złe było uż za nami.
Ważne jest właśnie to, że mój mąż na ogół zdaje sobie potem sprawę z
popełnionego błędu i stara się wszystko naprawić. Może gdybym ja była
zestresowana i przepracowana i nie czułabym wsparcia z jego strony, też nie
byłabym dla niego dobra, ale to nie znaczy, że nie chciałabym żeby daŁ mi
szansę to naprawić. Ja mu tą szansę daję i zobaczymy!

Jestem dominującą osobowością, ale zmieniłam się - dla niego, bo tego chciał.
Tylko czasem myślę, że im bardziej się ugina, tym bardziej on naciska.

Te incydenty z alkoholem są nap[rawdę nie do przyjęcia. Mój mąż ma w wielu
sprawach dyscyplinę wewnętrzną i myślę, że po prostu weżmie się za siebie. Nie
chcę mu znów wygarniać tak jak wczoraj, teraz chciałabym go trochę podbudować,
żeby dać mu motywację do zmaian w naszym związku.

Nasz związek oparty jest na rozmowach i jeśli ja czuję się tłamszona, poniżona
itp to zawsze mu o tym mówię, zresztą od samego wyrażenia takich uczuć
człowiekowi robi się lepiej. Czasem jednak mój mąż, nawet jeśli mnie
wysłuchuje, nie bardzo pali się, by wprowadzać zmiany. Ale oboje chcemy, żebym
poszła do pracy, wiem że wtedy na wiele rzeczy spojrzę inaczej, Ares.

I tak, naprawdę bardzo go kocham!~

Pozdrawiam Was.

Słuchaj, może to głupie po tym wszystkim, co tu zostało napisane, ale jeśli
rzeczywiście widzisz jeszcze dobre strony Waszego związku, to jest ok. Jeśli
tylko Twój mąż tez ma ochotę pracować nad sobą, to może coś z tego wyjdzie? U
mnie był taki problem, że o wszystko były kłótnie na śmierć i życie. Łzy się
lały strumieniami. A teraz: nawet o najtrudniejszych problemach umiemy spokojnie
rozmawiać. Trochę nam pomogły uwagi sąsiadów, którzy kibicują naszej miłości i
po prostu nie chcieli wysłuchiwać naszych kłótni. Nawet poprosiliśmy ich o to,
żeby dzwonili, jak usłyszą, że coś złego zaczyna się dziac: czasem tak jest, że
od słowa do słowa rozpętuje sie burza, grunt to umieć przestać w odpowiednim
momencie. Bo potem można się tak zapętlić we wzajemnych oskarżeniach, że już w
ogole nie wiadomo, jaki był wyjściowy problem. Pisałaś, że mieszkacie jeszcze z
kimś: czy ten ktoś nie mógłby Wam pomóc się uspokoić? Nie chodzi o mieszanie
kogoś w Wasze sprawy, ale wiadomo, jak ktoś nie przerwie, to można w
nieskończoność.
Bardzo złe wydaje mi się szantażowanie pieniędzmi: mąż chyba naprawdę jest
bardzo zakompleksionym facetem, albo Ty jesteś bardzo dominującą osobowością i
tylko tak może czuć się jeszcze panem sytuacji. Może uświadom go, że taka
sytuacja jest dla Ciebie poniżająca: nie dość że rezygnujesz ze swoich ambicji
zawodowych, że choćby mniej kasy na emeryturę odłożysz, a on swoim zachowaniem
po prostu zniechęca Cię do przebywania w domu, z dzieckiem. Uświadom, że znalazł
sobie naprawdę tanią opiekunkę - za wikt i opierunek jedynie! No i przy okazji
napomknij, że mimo wszystko nie jestes jedynie opiekunką...
No i ostatnia sprawa: jazda pod wpływem alkoholu: nie ma litości! Jeśli on nie
widzi w tym problemu, to moim zdaniem problem alkoholizmu wisi w powietrzu.




Temat: Brawo Rada Miasta
>>> gaz do dechy:

Nie uznaję personalnych "wycieczek" ale czasami człowiek nie umie się po prostu powstrzymać ....

Taki sarkazm, wykazany w tym "poście" nie wróży żadnej myśli twórczej ani nic mądrego. Czasami trzeba umieć uruchomić chociaż dwie szare komórki aby spłodzić jakąś sensowną myśl. Żadne ograniczenia typu "ilość koncesji", limit czy "typowanie wybranych podmiotów" - nie jest w stanie skutecznie ograniczyć spożycia napojów alkoholowych. Bardziej skutecznym działaniem powinna być "moda" na trzeźwość czyli cała sfera moralno - wychowawcza; długa i żmudna praca nad zmianą świadomości. O skutkach i szkodliwości - większość już wie ale nadal wielu kierowców znając konsekwencje prawne prowadzi pojazdy "po spożyciu". Czyli nie tylko limity (ograniczenia) ale nawet przepisy prawa (łącznie z wysokimi karami) - nie potrafią skuteczne wyeliminować problemu "spożywania" !

Poza tym należy uwzględnić takie faktory (parametry) jak: moda, trendy, poziom uświadomienia (poczynając od przedszkola), poziom kultury (także osobistej),obyczaje, rozrywki alternatywne, dostępność innych form spędzania wolnego czasu. Są to czynniki zmienne w skali czasu ale w największym stopniu wpływające na "kulturę spożycia"(ilość, rodzaj i gatunki) - raczej w tym zakresie należy dopatrywać się "pola do działania". Szczególnie ważną rolę mogą tutaj odegrać organizacje pozarządowe upoważnione przez "władzę" i wspierane finansowo na zasadzie realizacji " opracowanych przez te organizacje projektów i programów". Kryteria zapłaty za efektywnośc i skuteczność - można zawsze negocjować, mając na względzie długofalowy okres oczekiwania na efekty działań. Zresztą koncepcji może być znacznie więcej - ważne by były logiczne, spójne i rokowały przyszłe efekty.

Problem "alkoholizmu" występuje na całym globie i jak dotychczas nikt nie znalazł "złotego środka" aby go prawidłowo rozwiązać. Nawet rządowe uregulowania w postaci wprowadzenia prohibicji nie były skuteczne a stały się atmosferą sprzyjającą powstaniu wielu mafii lub "bimbrowni". Moim zdaniem dystrybucja powinna być monitorowana, kontrolowana i koncesjonowana (ze względu na jakość i warunki oraz aspekt szkodliwości społecznej - z możliwością cofnięcia koncesji) lecz nieskuteczne jest urzędowe limitowanie. Urzędnicy powinni monitorować cały proces, analizować współzależności i ustalać właściwe kryteria - na zasadzie zrównoważonej dystrybucji. "Szermowanie" statystykami wyrażającymi ścisłą współzależność ilości punktów sprzedaży z ilością spożycia jest propagandowym argumentem wielu polityków - jednak umiejętność posługiwania się statystykami (uwzględniajac błędy statystyczne) niekoniecznie bywa odzwierciedleniem powagi problemu. Taki parametr, niewątpliwie w jakimś nieznacznym stopniu może wpływać na skalę problemu lecz ISTOTA ZŁA tkwi w poważniejszych zjawiskach kulturowych, wychowawczych i społecznych !

Uzasadnieniem nieskuteczności polityki limitowania punktów sprzedaży wyrobów alkoholowych może być równie nieskuteczny efekt pokusy np. wprowadzenia limitów punktów dystrybucji wyrobów tytoniowych (też b. szkodliwa używka) lub wyrobów cukierniczych (nadmiar jest szkodliwy w aspekcie szkodliwości nadwagi i problemów gastrycznych).



Temat: Wypowiedzcie się proszę na temat ???
1. nie za bardzo mozna sie zorientowac, co to za terapia. czy to w ogole
terpia? piszesz w pewnym momwencie, ze grupa wsparcia. to w koncu grupa
wsparcia czy terapia?na czym polega? w osrdku terapii uzaleznien? czy gdzies
indziej? czy terapia polega tylko na grupie raz w tyg? przy jakiej instytucji
ta terapia? byl na detoxie? w osrodku zamknietym?
wydaje mi sie, ze ta terapia to nie terapia, tylko opieka kuratorska. a to
roznica. mozesz sie dowiedziec szczegolow?
zmiencie osrodek. zmienscie terapie.
2. rodzina tez na terapie..
3. sprawa ojca i ojczyma. piszesz, ze ojczym jest ok, a ojciec byl zlem. to nie
wylkucza problemu chlopaka. wyobraz sobie, ze jako dziewcze mlode zyjesz w
siwadomosci, ze Twoj ojciec to dran, gwlaciciel, pijak i zlodziej. nienawidzisz
go. i poniekad slusznie. ale z drugiej strony - ty z niego jestes. zal, zlosc,
nienawisc, i..tesknota za ZDROWYM I DOBRYM OJCEM. niemozliwa do zrealizowania.
poczucie niesprawiedliwosci.kary bez winy. bunt. strach. sprzeciw i zal do
calego swiata. proba "odegrania" sie na losie. pokazania, jaki to ja od tego
losu jestem niezalezny i mam te niesprawiedliwosc w d... Kontestacja
wszystkiego.. to moja wersja, laika, bez takich doswiadczen. pomysl, co moze
sie dziac w glowie osoby prawdziwie tego doswiadczajacej.
a to, ze nagle zastepuje ojca inny, dobry czlowiek:oprocz ulgi - ogromny bol...
ze to jednak nie ojciec.
3. piszesz: "dlaczego każdy nazywa to chorobą a nikt nie
powie głośno że jest to ucieczka w łatwizne życia kosztem rodziny".
- a wlasnie ze nie. to jest wlasnie UCIECZKA PRZED TRUDNYM ZYCIEM, z ktorym
soenie ktos nie poyrafi poradzic.

4. piszesz:"Oni zrobili WSZYSTKO [ zauważ że szczególnie to akcentuję} aby
człowieka uratować" - hmm. skoro nigdy nie mieli do czynienia z ta choroba, nie
znaja jej, to nie mogli skutecznie pomoc. tak jak np.depresji nie wyleczysz
aspirynka. Znam problem alkoholizmu, wiec posluze sie tym odniesieniem:wiele
rodzin "pomaga jak moze", zeby alkoholik pzrstal byc alkoholikiem, niestety
specyfika nalogu polega natym, ze pomagajac najlepiej jak umiesz, tylko
pogorszysz i utrwalisz sprawe. pomagac nalogowcowi trzeba UMIEC, a tego
dowiedziec sie mozna idac do OSRODKA TERAPII UZALEZNIEN. a zatem nie zrobili
wszystkiego...?

5. " Co wiec w takiej sytuacji przysługuje takim ludziom, jakie prawo ICH
chroni" - takie jak kazdego obywatela. kradziez zglasza sie na policje,
posiadanie narkotykow tez, namawianie do cpania tez. maja wic instrumenty w
reku, nie pzredsatwiaj ich jako bezbronnych. niech po prostu dzialaja.

6. "Tak więc to wygląda, jakie więc PRAWA ma taki rodzic może choć to ktoś wie."
wiesz co? widze, ze jednym z problemow tej idealnej rodziny jest
nieumiejetniosc konfrontacji z zyciem. w celu uzyskania odpowiedzi na to
pytanie idzie sie do prawnika albo do osrodka terapii uzaleznien, dzwoni na
niebieska czy inna linie. a nie boleje sie nad swoja rola ofiary. ze na wlasnej
piersi zmije wyhodowala.
i zastanawiajace, ze tak preznie w ich sprawie dziala osoba spoza rodziny.
polecam naprawde konsultacje w osrodku.

7. "Jego przejścia to tak
naprawde rozpoczęcie nauki w szkole gdzie prawie każdy ćpa, podobni ludzie
którym chciał dorównać, być podobnym. Środowisko plus słaby charakter" -hm...
ja jestem zdania, ze ta szkola to tylko czynnik wyzwalajacy. wiesz, ktos kto ma
poczucie wlasnej wartosci, pewnosc siebie, silny charakter, nie musi za wszelka
cene "wbic sie" w srodowiesko, nie potrzebuje tak bardzo akceptacji za wszekla
cene. sama piszesz-potrzeba bycia jak inni.dlaczego-bo sam jest slaby. a le ta
slabosc to nie jego wina. nie mowie tez, ze rodziny. ale ni on sam jest temu
wienien! odporny i majacy poczuciw wlasnej wartosci czlowek nie da sie wciagnac
w takie srodowiski. "Wazsego cpuna" nie mozna winic za to, ze nie mial poczucia
wlasnej wartosci. tego czlowiek nabywa w toku wychowywania, od niemowlectwa.
cos nie zadzialalo..



Temat: Umarł pijak
jesteś teraz rozemocjonowany, nie dziwię się, kiedy moja matka zapiła się w
czerwcu zeszłego roku przepadł kawał mojej motywacji do trzeźwienia, ale słowo
pisane ma to do siebie, że można do niego wrócić gdy szum ucichnie

nie jestem królowa śniegu janulodz, jestem alkoholikiem, któremu nic tylko
napić się było w głowie, dotarło do mnie gdzie jestem, do czego doszedłem w
pijackim amoku, latem 2004, gdyby nie to pewnie zimą byłbym jak wspomniany
przez ciebie Marek A., pamiętam jak mnie tu kiedyś e4ska skomentowała
żartobliwie "co robi przyzwyczajenie do kafelek w łazience" - czy coś w ten
deseń

poświęciłem wszystko dla alkoholu, dziś żartuję - nie posadziłem drzewa, nie
zbudowałem domu, nie założyłem rodziny, bo miałem ważniejsze rzeczy na głowie...

wiem co się działo z Markiem A., bo dzieli mnie od niego jeden kieliszek,
naprawdę nie musisz mi tłumaczyć co się stało, obserwuję to wokół siebie, nie
pozwalam sobie zapomnieć

to że akurat ja wyszedłem, a inni nie, dręczyło mnie bardzo długo, aż do czasu
gdy przeczytałem o tym, zdanie "Bóg przywrócił mu rozsądek i tej nocy problem
alkoholizmu przeminął" było tym tropem, a Twoje alergiczne podejście do moich
prób zrozumienia mnie nie interesują, tak się to stało i już, doszedłem wtedy
do tego, że nie ma innej drogi do rozsądku alkoholika jak zaszczepiać
powolutku, na tyle, na ile on jest gotów przyjąć, a nie gadający do niego
przekazać - rozumiesz? to nie ja i ty decydujemy czy człowiek typu Marka A.
przestanie pić tylko on

nie jest też tak, że nie miałeś mu nic do powiedzenia, na pewno miałeś, na
pewno nieraz myślał o tym co dla niego robiłeś, ale nie poddał sie informacji,
że alkohol go w końcu zabije, nie szukał pomocy, był jak dziecko, które chce
zielonego cukierka, a nie czerwonego i wyrzucał całe pudełko landrynek
pewnie już dawno nie wierzył, że może przestać pić

myśląc nad swoim wyzwoleniem i patrząc wstecz mojego życia dokładnie widać, jak
sytuacja dochodziła do takiego, a nie innego finału, skorzystałem z szansy,
Marek nie, ale nic nas nie różni, on nie żyje, a ja nie jestem jakiś bardziej
zasłużony, po prostu jestem uratowany, pamiętam, że nie to było moim planem, a
raczej utrzymanie tamtego standartu picia, i dziś mogę pokazać alkoholikom, że
jest wyjście, nie mówić im, pokazać, nie odwracam się od nikogo, nie unikam
dawnych znajomych, widzą i wiedzą, bo im powiedziałem gdzie znalazłem pomoc,
to, że siedzę przy kompie, to że AA, to nie znaczy, że teraz bułkę przęz
bimbumłkę, ale streetworkerem nie jestem, nie chodzę do hospicjum myć ludzi,
nawet do więzień nie chodzę, jestem na grupie, na którą przychodzą jeszcze
mocno zmaltretowani alkoholicy, bo to blisko ośrodka odwykowego w Gdyni

myślę, że takie gminne działania jak pokazuje e4ska też są narzędziem "siania",
ludzie ci ocierają się o informację gdzie szukać pomocy, ale nikt za nich nie
będzie decydował, poza tym, to nie jest czarodziejska różdżka, nie jest tak że
pyk i już nie piją, potrzeba czasu i tylko życzyć wytrwałości i cierpliwości
tym pracownikom, bo łatwo się zniechęcić

nawet to forum jest takim narzędziem, nie byłoby mnie tu, gdybym w to nie
wierzył, ale cały czas mam na uwadze to, że żebym mógł pomóc innym, najpierw
muszę pozwolić pomóc sobie, wtedy będę wiedział jak to robić




Temat: Święta u rodziny czy wyjazd na odwyk zamknięty?
aaugustw napisał:
> W tej chwili jad cieknie ci po brodzie...! :-((
> A ja nie marze - ja zyje w realnym niebie na ziemi...! ;-))

Dalej projektujesz u siebie obrazy na mój temat ?...
Co do marzeń…Twoja sprawa nie mieć ich…dla mnie bez marzeń nie ma
życia…bez marzeń człowiek nigdzie nie doszedłby… bez marzeń,
człowiek się nie rozwija…marzenia to nie tylko sukcesy, to również
porażki, których dzięki nim możemy uniknąć …już naukowcy dowiedli,
że ludzie, którzy często poddają się marzeniom są zaradni i
przyjaźni dla innych….potrafią przewidywać swoje wzloty i
upadki…..dla mnie spełnianie marzeń jest radością…samą w
sobie….marzenia dają mi siłę…siłę napędową….są motywacją do każdych
działań i wyznacznikiem celów mojego życia….marzenia wzbogacają
wnętrze człowieka…bez nich człowiek jest zagubiony i samotny…
pokusiłabym się nawet do określenia,że jest nieszczęśliwym…tylko od
nas zależy czy będziemy spełnionym z marzeniami i wiarą w przyszły
świat czy będziemy sfrustrowanym, zagubionym człowiekiem bez
marzeń…..a życie bez marzeń jest zaledwie marną egzystencją…

aaugustw napisał:
> O czym ty mi tu gadasz...!? - Ty nieuzalezniona od alkoholu
>smiesz mowic mi za (i o zyciu) alkoholika...!? - Ile ty tej prawdy
>dowiedzialas sie od twojego meza...!?

Ojej…no zobacz…śmiem mówić o życiu alkoholika…a cóż to za
reprymenda ?...kto mi zabroni ? Ty ?...a kim Ty
jesteś ?....facetem , który nie wstydzi się tworzyć opinii ,że
wspólnoty AA są na tyle znane i do tego stopnia doskonałe,że tylko
one znają problem alkoholizmu i posiadają wiedzę jak wyjść z nałogu…
to jest nieskromność i nieuczciwość Auguście…przedstawianie AA jak
wrzaskliwy handlarz promujący swój towar tylko budzisz zniechęcenie
u ludzi ,którzy tego słuchają….można odebrać Cię jako zajadłego
fanatyka AA…nie jesteś wtedy atrakcyjnym przykładem….ba …jesteś
wręcz nieatrakcyjnym przykładem…a chyba chodzi o to aby dawać swoim
postępowaniem przykład właściwy…przejrzysty i uczciwy….

Ile prawdy dowiedziałam się od swojego męża ?...jakiej
prawdy ?...nie pytam męża o nic…wystarczy mi Jego postawa…
wystarczy,że nie będzie ulegał swoim destrukcyjnym emocjom,że będzie
zachowywał świeżość swoich spostrzeżeń i wyciągał trafne wnioski ze
swojego postępowania….

aaugustw napisał:
> bredzisz i zawiscisz mi...! A wystarczy tylko, abys
>zrobila ze swojej choroby zdrowie i takze bedziesz
>miala to samo co i ja mam dzisiaj...!
>A... ;-))

Auguście…ja tak naprawdę nie wiem co znaczy zawiścić komuś…
oczywiście znam znaczenie tego słowa lecz nie doświadczyłam takiego
uczucia…

aaugustw napisał:
> gocharl napisała dalej:
> O tym piszę mówiąc o nudzie!!!!!!!!!!!!!!Pozbywając się
monotonii , wzbogadzając swoje życie poprzez zaglądanie do innych
zakamarków niż choroba alkoholowa stajemy się silniejszy...
- - - - - - - - - - - - - - - -
>"Szewcu, pozostan przy swoim rzemiosle" - To znaczy:
>Zajmij sie soba, a nie alkoholikami...! ;-))

Pozostanę !!! ..w swoim życiu na pewno…ale nikt nie zabroni mi
wypowiadania się na temat,na który chcę się wypowiedzieć…zajmować
się również będę kim zechcę….bez Twojego pozwolenia….nie chcesz
zrozumieć co miałam na myśli pisząc o nudzie Twoja sprawa i nic mi
do niej….ja dalej uważam,że można być trzeźwym i głęboko
nieszczęśliwym w szponach nudy i rutyny…. można też być trzeźwym i
twórczym….żyć ciekawie …..prowadzić kreatywne życie które jest
realizacją własnej doskonałości….a moje rzemiosło to życie Auguście…
a życie to ja i ludzie ….

aaugustw napisał:
> Czy mozna przez to stracic cnotke...!?

Twój prostacki styl pisania spowodował u mnie tylko niesmak….zrób
sobie z tym co do Ciebie napisałam co zechcesz,ale proszę nie
odpisuj już mi…

Gocha




Temat: udzial specjalisty
delphinee napisał:

> a może sama poszukaj eksperta i daj namiary dla Administracji coby
zweryfikowal
> i jego/jej umiejętności :-)
>
> w/g mnie wystarczy dobry psychoterapeuta :-)
> pozdrawiam p/w
>

Dzien dobry!

Nie istotnym jest jakiego rodzaju specjaliste mozna poprosic o konsultacje na
forum. Powinna byc to osoba, ktora miala do czynienia w pracy zadowowej z
uzaleznieniami, i co najwazniejsze, ma osiagniecia w tym zakresie.

Nie jestem pracownikiem GW, zeby mowic, ktore adresy i nazwiska warto
rozpatrzec , jezeli w ogole. Jestem przekonana, ze pracownicy Gazety z chwila
podjecia decyzji o zatrudnieniu (zaproszeniu) specjalisty do udzialu w
forum "Uzaleznienia" znajda stosowna osobe.

Pomyslalam o niezaleznym specjaliscie, ktory moglby spojrzec na problem z
dystansu, z perspektywy wlasnych zawodowych doswiadczen, sukcesow oraz porazek,
ktory potrafilby mowic o problemie tak, iz nikt nie czulby sie personalnie
dotkniety. Od dawna dobre intencje uczestnikow forum (kazdego uczestnika- musze
podkreslic) nie przynosza juz oczekiwanego efektu. Efektowne sa jedynie
agresja, slowne bijatyki oraz radosc, ze komus zmieniono jego wlasny wizerunek
na gorszy. Tak, kazdemu z nas, czy to z wlasnej inicjatywy, czy pod wplywem
emocji chwili i prowokacji (nawet Tebe)puszczaly nerwy i wychodzilo nasze
gorsze "ja". I my - ci brzydcy- niczym "dzieci gorszego Boga" rozgoscilismy sie
juz na stale zapominajac, ze kiedys bylismy inni.. fajni, przyjacielscy,
sklonni do bezinteresownej pomocy. Od wielu rzeczy mozna sie uzaleznic, rowniez
do stanow emocjonalnych np. od agresji, ktora zaslaniamy sie niczym za krotka
koldra w mysl najlepsza forma obrony jest atak. Mozna tez sie wspol-uzaleznic i
wlasnie to wspomniane zjawisko wystepuje najczesciej w gabinetach i poradniach
ds uzaleznien. Do poradni bowiem przychodza osoby, ktore nie maja juz sily
walczyc o normalnosc dla siebie i rodziny, jednak resztami wiary, nadziei i
gasnacych uczuc po raz ostatni podejmuja heroiczny wysilek wyrwania sie z
zakletego kregu. Wyrwania siebie i zabrania z niego swoich bliskich. I udaje
im sie wygrac zycie na nowo. Naprawde jest to mozliwe!
Problem alkoholizmu, narkomanii, lekomanii, siecioholizmu istnieje w Polsce,
nawet jesli wszyscy zmiota temat pod dywan uznajac go za nieistotny. Tak samo
jak rzadko na forum porusza sie tematy zaburzen snu, bezsennosci, wypalenia
zawodowego, nerwicy, walki ze stresem, anoreksji, bulimii czy interseksualizmu
bedacego przyczyna samobojstw. Ulomnosci natury ludzkiej w czasach komunizmu
nalezalo tuszowac, nie moglo bowiem wzorcowe spoleczenstwo socjalistyczne miec
defekty. Wciaz chcemy byc piekni i wzorcowi a nie wykoslawieni przez zycie,
trudnosci. Chcemy byc silni, ale czy tacy jestesmy w istocie?
Zdaje sobie sprawe, ze obecnosc specjalisty moze byc nie lada wyzwaniem.
Bedziemy musieli zmierzyc sie sami ze soba, bedziemy musieli zadac sobie
pytanie, czy ten problem mnie tez dotyczy i w jakim stopniu. Jesli tak, to
mamy doskonala okazje, by dowiedziec sie jak nalezy postepowac w stosunku do
siebie samej/samego, jak pomoc innym, jak likwidowac ogniska agresji, bolu,
zalu. Zal to uczucie, ktore towarzyszy osobom uzaleznionym i wpsoluzaleznionym,
wszystkie inne uczucia sa jedynie pochodnymi i umacniaja sie na jego bazie- jak
rozrastajacy sie rak na zarazonej tkance.
Przez wiele kolejnych lat mozna dyskutowac na forum o tym, jaka kawe wlasnie
pije lub ten polityk jest c.h.j.(sorry Tebe), przy czym opinia o politykach w
zasadzie jest taka sama- mozna na dobra sprawe wlasne wpisy kopiowac
zmmieniajac tylko dane personalne. Setnie mozna potwierdzac beznadziejnosc
innych ludzi czujac sie nieco lepiej, w koncu oni rzadza, mozna tez powiedziec
skoro chce byc lepszy, madrzejszy, skoro lubie i szanuje siebie samego stawie
czola rzeczywistosci, nawet tej koslawej.
Moze zamiast tematow ucieczek od rzeczywistosci powiedziec :dosc! czas na
konfrontacje? Aby wykonac taki ruch potrzeba jednak ogromnej odwagi cywilnej.
Odwagi, by "zawalczyc" o sibie i oto co dla nas jest najwazniejsze.

Tebe, jesli nie bedzie zainteresowania tematem zapomnijmy o tym.
Nic na sile i wbrew.

Klaniam sie,
kowianeczka

Przepraszam za bledy, ale mam za chwile spotkanie i musze isc.




Temat: chcę rozwodu a nie mam kontaktu z mężem
Jeżeli nie znasz adresu męża możesz od razu w pozwie wnieść o ustanowienie
kuratora procesowego dla nieznanego z miejsca pobytu. W tym celu powinnaś
uwiarygodnić, że nie znasz miejsca zamieszkania męża. W pozwie trzeba opisać, że
np. mąż się wyprowadził gdzieś tam i kontakt się urwał,czy wyjechał za granicę i
nie podał adresu itd. Do tego najlepiej udać sie do urzędu miasta/gminy i tam
wziąć zaświadczenie (trzeba sie tam na miejscu dowiedzieć w jaki sposób) o
ostatnim miejscu zameldowania męża. Wtedy jest kwitek na to gdzie jest
zameldowany (meldunek to niby urzędowe potwierdzenie miejsca pobytu). Wówczas
sąd może spróbować wysłać zawiadomienie na ostatni znany adres.
Sąd po otrzymaniu wniosku o ustanowienie kuratora i uwiarygodnieniu że miejsce
zamieszkania nie jest znane powodowi może załatwić sprawę w dwojaki sposób.
Może pójść na łatwiznę i od razu wydać postanowienie o ustanowieniu kuratora w
osobie pracownika sądu. Wówczas oprócz tego w sądzie oraz urzędzie miasta/gminy
wywieszane są ogłoszenia o ustanowieniu kuratora procesowego. Ogłoszenia muszą
wisieć miesiac, więc rozprawy wcześniej być nie może. Po tym terminie rozprawa,
krótka formalność i wyrok.

Drugi sposób załatwienia wniosku to taki że sąd jednak nie ustanowi od razu
tylko najpierw poszuka. W tym celu zwraca się z zapytaniem do CBA, KRK, UM/UG
czy znany jest adres delikwenta, lub czy delikwent np. nie wczasuje w jakimś
zakładzie karnym. Oprócz tego sąd może się zwrócić do rodziny pozwanego
(wcześniej zobowiązując powódkę do wskazania adresów) typu rodzice czy
rodzeństwo. Do każdego z nich wysyła zapytanie czy znany jest adres pozwanego itd.
Jeżeli delikwent zostanie znaleziony to rzecz jasna zostanie wyznaczona rozprawa
a jemu zostanie wysłane wezwanie na adres ktory uda sie ustalić. Jeżeli się ne
uda znaleźć wówczas sąd ustanowi kuratora bądź to w osobie kogoś z rodziny (musi
się zgodzić) bądź pracownika sądu. Rzecz jasna ogłoszenia też muszą wisieć przez
miesiąc.

Ustanowienie kuratora w osobie kogoś z rodziny (ale rzecz jasna z rodziny
pozwanego) nie kosztuje nic. Jeżeli kuratorem jest pracownik sądu, wówczas
należy mu się wynagrodzenie w wysokości do połowy minimalnej stawki
wynagrodzenia adwokata. W tym przypadku będzie to więc max 180 PLN. Rzecz jasna
można wnosić o zwolnienie od kosztów. Może być również tak, że sąd kwotę tę
zasądzi od pozwanego na rzecz powódki tytułem zwrotu kosztów procesu. Żeby to
jednak wyegzekwować najpierw trzeba tego pozwanego znaleźć.

Co do winy. Najlepszym dowodem jest w tym przypadku zaświadczenie z poradni
leczenia alkoholowego (lub jakoś tak) lub z komisji przeciwdziałania
alkoholizmowi. Ale to w przypadku gdy problem alkoholizmu był gdzieś zgłoszony.
Jeżeli były interwencje policji trzeba napisać o tym w pozwie i wnieść o to by
sąd zwrócił się do policji o wykaz interwencji. Zeznawać mogą świadkowie.
Z tym że wcale w takim przypadku nie musisz głowić się nad dowodami. Wprawdzie
ze 2 świadków by sie przydało, ale już sam fakt że mąż gdzieś wyjechał, a ty nie
wiesz gdzie jest jest podstawą do orzeczenia winy. W końcu to on gdzies prysnął,
zostawił ciebie samą, porzucił rodzinę. To wystarczający dowó na orzeczenie
wyłącznej winy. Jeżeli jeszcze świadkowie to potwierdzą powinno być prosto.




Temat: nowe forum mieszkancow ul. abrahama 11 i 13
Korespondencja polecona a wandalizm i przemoc
Witam

Widzę, że temat wysyłania pocztą listów poleconych do mieszkańców
Wspólnoty nadal jest na tapecie.
Wyjaśniałem już te kwestie dla „janusza1975” i „kranka2”, ale sądzę,
że trzeba wam uświadomić, jak się mają wymogi prawa do realnego
życia.
Otóż, choć może się to wam wydawać trudne do uwierzenia, są w naszej
Wspólnocie Właściciele, którzy odmawiają przyjęcia dokumentów
dotyczących decyzji podjętych przez Właścicieli (uchwał) nawet
wtedy, gdy dostarcza się je do nich do domu bezpośrednio.
Najczęściej twierdzą, że nie są w ogóle zainteresowani sprawami
Wspólnoty lub że nie mają akurat teraz czasu aby przyjąć te
dokumenty i potwierdzić ich przyjęcie.
Jest też grupa Właścicieli, którzy od kilku lat z reguły podpisują
większość uchwał Wspólnoty na „NIE”. I dotyczy to najczęściej tych
uchwał, które są dla działania Wspólnoty najistotniejsze. Każdy
Właściciel może to sprawdzić, gdyż wszystkie uchwały z lat ubiegłych
są przechowywane w dokumentacji Wspólnoty.
Właśnie aby zapobiec kwestionowaniu uchwał przyjętych większością
głosów pozostałych Właścicieli i podważaniu ich zasadności z
wykorzystaniem takich kwestii formalnych, jak brak powiadomienia
Właściciela , konieczne jest bezwzględnie powiadamianie wszystkich
Właścicieli o planowanych do podjęcia i podjętych decyzjach
Wspólnoty.

Poza tym koszty (przypominam, że płaci administrator NEOHOUSE) całej
tej korespondencji w skali roku są mało istotne.
Oceniam, że nie przekraczają 150 zł. To naprawdę kwestia marginalna.
Jedyny pożytek z tej dyskusji to może kwestia edukacyjna i
niewątpliwa oznaka gospodarskiego spojrzenia, co już zaznaczyłem w
poprzedniej korespondencji.

Może warto abyście się zastanowili ile kosztuje wymiana jednej
wybitej szyby w drzwiach wejściowych do budynku (ponad 200 zł/szt –
szyba bezpieczna), ile kosztuje jedna naprawa zdewastowanych drzwi
wewnętrznych w windzie (2500- 3000 zł)? Zapewniam was, że te
dewastacje nie są dokonywane przez obcych. To mieszkańcy naszej
Wspólnoty niszczą to, za co później wszyscy płacimy z własnej
kieszeni.
Może warto abyście się zastanowili jak to zmienić?
Jak to osiągnąć, aby wszyscy mieszkańcy naszej Wspólnoty czuli się
współodpowiedzialni za składniki materialne majątku, który należy do
Wspólnoty i z których korzystamy?

Może warto abyście się zastanowili nad tym, że są rodziny w naszej
Wspólnocie, w których na co dzień panuje brutalna przemoc wobec
członków tych rodzin, zarówno dorosłych, jak i dzieci? Czasem tuż za
ścianą. Bardzo blisko. Czy zastanawialiście się nad tym jak im
pomóc? Czy w ogóle wiecie jak im pomóc i co należałoby zrobić kiedy
dzieją się takie rzeczy?

Może warto abyście się zastanowili nad tym, że są rodziny w naszej
Wspólnocie, w których katastrofalnie narasta problem alkoholizmu?
Dotyczy to zarówno dorosłych jak i młodzieży. Czasem tuż za ścianą.
Bardzo blisko. Czy zastanawialiście się nad tym jak im pomóc? Czy w
ogóle wiecie jak im pomóc i co należałoby zrobić kiedy dzieją się
takie rzeczy?

Zachęcam do dyskusji na te tematy.

Pozdrawiam

Zarząd Wspólnoty
Abrahama 11 i 13
Michał Herrmann




Temat: jak pomoc temu czlowiekowi?? prosze o opinie
karolina5011 napisała:

> Dzieki za informacje. Nie mam duzego doswiadczenia bo u mnie w
domu nikt
> dotychczas tak sie nie zachowywal. Zastanawiam sie czy to jest
problem
> alkoholizmu czy psychologiczny rowniez. Jesli osoba trzesie sie,
nie potrafi si
> e
> podpisac. Nie potrafi sie wypowiedziec, gestykuluje. Jesli inni to
widza to czy
> ona moze podejmowac decyzje zyciowe!!!! mimo ze ma inne zdanie.
Zalamalo mnie
> gdy podjela decyzje o sprzedazy mieszkania a potem zalowala tego.
Co na to
> notariusz, przeciez widzial rozdygotanie tej osoby. Czemu nikt nie
interweniuje
> jak widzi taka osobe, ze nie powinna podejmowac decyzji w takim
stanie. Jak
> zapobiec temu.

Wyglada na to , że osoba o której piszesz jest akoholikiem.
Objawy opisane przez ciebie mogą świadczyć o dosyć zaawansowanym
uzależnieniu, które objawia sie również tymi dziwnymi opisanymi
przez ciebie zachowaniami. Osoba ta, nawet gdy w danym momencie nie
jest pod wpływem alkoholu, może mieć problemy z racjonalnym ,
logicznym myśleniem, z wysławianiem się i z koordynacją ruchową.
Ogólna sprawnosc umysłowa jest dosyć niska stąd te wszystkie dziwne
działania. Obawiam się ze masz niewielkie sznse na to aby mu pomóc.
Jednym ze sposobów jest interwencja o której już tutaj pisano , ale
wymaga to fachowej wiedzy którą mozesz uzyskać w najbliższej poradni
ds. uzaleznień. INterwencja może skłonić go do przemyślenia swojej
sytuacji ale niczego nie gwarantuje. Innym rozwiazaniem jest
zmuszenie go na drodze administracyjnej (zgłosić problem do Gminnej
Komisji d/s rozwiązywania problemów alkoholowych )do podjęcia
leczenia , ale efektywnośc takich działan jest dosyć mizerna tzn sa
małe szanse na to że alkoholik pod przymusem dozna jakiegoś
olśnienia i zacznie poważnie mysleć o swoim leczeniu. Droga
administracyjna raczej chroni członków rodziny przed
nieodpowiedzialnymi działaniami (np. sprzedaż mieszkania).
Kluczem do sukcesu jest to , zeby uzależniona osoba zobaczyła straty
jakie ponosi pijąc , aby uświadomiła sobie swoje uzaleznienie i w
koncu aby zechciała zacząć zmieniać swoje życie. Paradoksalnie takie
olsnienie może przyjsć pod wpływem dotkliwych strat (wtedy mówimy o
osiągniećiu przez alkoholika swoistego dna). Przy czym to dno dla
każdego moze oznaczac zupełnie coś innego (dno to umowne pojecie
które oznacza pewien przełom w myśleniu i zachowaniu alkoholika).
Dla jednego to będzie sama perspektywa i prawdopodobieństwo utraty
rodzinyczy pracy a dla innych takim dnem moze być kompletna
degrengolada społeczna . Bywa również tak , że
ktoś ma ochote zapić się kompletnie na śmierć i wtedy nic i nikt nie
jest w stanie mu pomóc. W twoim konkretnym przypadku, gdybym był Tna
twoim miejscu , skontaktowałbym się z poradnią ds. uzależnień, i
spróbowałbym (oczywiscie korzystając ze wsparcia innych osób które
sa bliskimi alkoholika) przeprowadzić interwencję. Szanse powodzenia
sa dosyć niskie mimo wszystko warto to zrobić.Jeżeli interwencja
nie okaże się skuteczna , pozostaje tylko pozwolić tej osobie (bez
ingerencji) dotrzeć do momentu kiedy być moze nastąpi uświadomienie
sobie pod wpływem dotkliwych strat własnej sytuacji. Można w
późniejszym czasie spróbowac kolejnej rozmowy (interwencji) ale nie
ma niestety żadnej idelanej recepty na problem który opisałaś.




Temat: Wicekrol ze Sloonska
> 'Poniewierani Ślązacy powszechnie szukali ukojenia w alkoholu

Opisz o kogo Ci chodzi z tymi "poniewieranymi". Co to
znaczy "powszechnie".

Fietzek nie nazywal sie Nepomucen, tylko Nepomuk.

Skoro jak opisujesz fala ta dotknela "Slazakow", byly nia tez
ogarniete osoby szlachty slaskiej? Czy chodzilo tutaj w glownej
mierze o ""gastarbajterow"?

Problem alkoholizmu na GS opisuje tez Oskar Klaußmann przypisujac go
wylacznie Polakom (?).

" Badania nad zjawiskami masowego alkoholizmu zawsze wskazują na
upośledzenie grupy społecznej tym pijaństwem dotkniętej."

Kompletna BZDURA!!!

"A daty śląskich plag alkoholowych dość wyraźnie wiążą
się albo z datami wojen (1830, 1871) albo wielkich kryzysów
gospodarczych (1929)"

To znaczy, ze ta problematyka byl objety caly Slask od Cieszyna po
Hoyeswerde?

Prosze, nie cytuj Smolorza. Zapewne jest to dobry czlowiek, ale nie
wszystko co pisze odpowiada dawnej historii.

> 'Tymczasem sytuacja na Górnym Śląsku wymagała uwagi posłów
polskich. Dowiodła
> tego dyskusja tocząca się na forum sejmu [pruskiego] dnia 6 V 1851
r. nad
> przyznaniem rządowi kredytu w wysokości 600 tys. talarów na pomoc
dla około 4
> tys. bezdomnych sierot, ofiar klęski głodu z 1847 r., które miały
być
> umieszczone w zakładach wychowawczych

Nie znam tego zajscia. Ale wytlumacz prosze, jak to moglo byc
mozliwe, skoro Polacy byli tak "gnebieni" przez Prusakow, jakim
cudem znalezli sie "polscy" parlamentariusze w sejmie? Byli oni za
to zesylanii (tak jak w Rosji)?

W kontekscie wojen, w jakich bral Slask, tradycja bylo kamratow,
ktorzy polegli w roznych bitwach czcic na tablicach upamietniajacych.

Gdzie sie one podzialy???

> Powołana do tego zagadnienia komisja poselska, złożona wyłącznie z
Niemców,
> uznała potrzebę przyznania kredytu, lecz winą za tragedię
obarczyła rodziny
> ofiar z powodu ich niechlujstwa i pijaństwa, a wszystkich
Górnoślązaków nazwała
> „kartoflanymi gąsienicami”.

Prosze o dokladny cytat i zrodlo.

> a mutra, rzech myslou, to cosik od szrauby:)))

richtig, tak tyz moze byc, ino jak jusz to szrauba to fatyr. :))

> Komisja postulowała także, aby dzieci, które w ten sposób znajdą
się pod opieką
> państwa, zostały wychowane w duchu niemieckim.

I cosik we tym jy zuego? Zodyn Sloonzok niy uwijou siy do Powstan
Polskich. My tukej durch we zgodziy zyli asz ta kanalja Korfus
zaczon agitowac.

Przedstawiciel Górnego
> Śląska, Marcin Gorzołka zaprotestował przeciwko obraźliwym
sformułowaniom
> mówiąc, że to sytuacja, w jakiej znalazł się lud śląski, jest
źródłem jego bied
> y.'

Borok musiou siy jakis gorzoly napic... ;/

> > Uaziou do liceum jezuitow w Glatz i studiowou potym we Olmütz,
> > Breslau i Collegium Germanicum et Hungaricum w Rzymiy (do
Goroli: w
> > Olomoucu, Wroclawiu i Rzymie)
>
> poprawnie: olomouc, do schlesierow olmuetz, do goroli olomuniec
>
> > wiylko szycha (do Goroli - gruba ryba)
> sjp.pwn.pl/lista.php?co=szycha
> a mutra, rzech myslou, to cosik od szrauby:)))
>
> osobna kwestia, to przynaleznosc kladska do slonska - kladsko (do
schlesierow -
> glatz, do goroli klodzko) od zawsze bylo czeskim miastem,
praktycznie bez
> wspolnoty losow ze slaskiem (nie wiekszej, niz sosnowiec), nawet
po iiws czesi
> toczyli o kladsko z polska spor graniczny
>
> i tak ogolnie, to zalosne jest pisanie 'wiylki slonzok' o kazdym,
kto sie
> dorobiou placu wyzej sztajgra..
> kardynalow bouo w piyrony

Pjyknie Ci dziynkuja za te ausfirungi. Niy wiym czi zys zauapou, ale
tu niy uazi uo sztajgra ino uo prokuratora padpiyskiego i wicekrola.

Mozesz cos na ten temat powiedziec i odpowiedziec na zadanie
pytania, czy znow sie wymadrzasz (z kultura)?

Dzieki za meritum!

Glückauf!

Lwow, „Przeglad Wszechpolski“, nr 1, styczen 1899, „Utrata
wschodnich terenow znaczylaby smiertelny cios dla potegi Niemiec. W
walce narodowej haslo moze jedynie brzmiec: My albo oni! To jest
doprawdy walka o zycie i smierc, dlatego ze Polska jest nie do
pomyslenia bez Gornego Slaska, bez Prus Zachodnich i nawet Prus
Wchodnich“.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 213 wypowiedzi • 1, 2, 3