Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: Prezes IPN Kurtyka
Temat: Ketman i Monika - żywoty równoległe...
Ketman i Monika - żywoty równoległe...
na stronie IPN (www.ipn.gov.pl) pojawił sie taki komunikat:
"„Ketman” i „Monika” – żywoty równoległe.
Poniżej prezentujemy Państwu dwa artykuły które ukazały się w drugim tomie
wydawnictwa „Aparat Represji w Polsce Ludowej 1944-1989”:
„Ketman” i „Monika” – żywoty równoległe
oraz
Relacja TW „Returna” ze spotkania z Jackiem Kuroniem. Przyczynek do rozważań
na temat wydarzeń marca 1968 r.
W związku tą publikacją w dniu 3 lutego 2006 roku w Domu Literatury odbyła
się dyskusja pt.: Zdrada: pamiętać czy wybaczać. „Ketman” i „Monika” – żywoty
równoległe z udziałem Ewy Zając i Henryka Głębockiego autorów publikacji oraz
prezesa IPN dr hab. Janusza Kurtyki , prof. Ryszarda Terleckiego i prof.
Jerzego Eislera.
Dyskusję została zorganizowana przez Instytut Pamięci Narodowej i
Stowarzyszenie Wolnego Słowa.
06.02.06"
Polecam:)
O Ketmanie i Monice dużo już wiemy ale są tam niesamowite dokumenty
i np. w sprawie Maleszki pojawiły się poważne poszlaki jego osobistego wkładu
w mataczenie przy śledztwie w sprawie zabójstwa Pyjasa. Kto wie czy to się
nie skończy postawieniem go w stan oskarenia przez prokuratorów z IPN!
A znowuż relacja Maleszki ze spotkania z Kuroniem jest zadziwiająca; mówi o
Kuronia (i komandosów) motywacjach udziału w zamieszkach 1968 roku a ta
relacja (z 1977 roku) bardzo się różni od tego co Kuroń później o tym mówił.
Niesamowite jest to, że ten dokument (sprawozdanie Maleszki ze spotkania
Kuronia z krakowską opozycją) będzie najprawdopodobniej potraktowane jako
jedno ze źródeł dla historyków badających tamte wydarzenia.
Temat: Rusza spis Polaków zamordowanych za pomoc Żydom
Rusza spis Polaków zamordowanych za pomoc Żydom
Instytut Pamięci Narodowej we współpracy z Naczelną Dyrekcją Archiwów
Państwowych, Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau i jerozolimskim Instytutem
Yad Vashem rozpoczął pracę nad projektem naukowo-badawczym pn. "Indeks osób
zamordowanych i represjonowanych przez hitlerowców za pomoc Żydom".
Jak podano na stronach internetowych IPN, głównym celem programu jest zbadanie
skali nazistowskich represji wobec Polaków udzielających pomocy Żydom w czasie
okupacji, ustalenie ich nazwisk i biogramów. Efekty przeprowadzonych badań (na
podstawie kwerendy w polskich i zagranicznych archiwach, bibliotekach, muzeach
oraz na podstawie relacji świadków) zostaną przedstawione w postaci bazy
danych, publikacji, wystaw i konferencji.
Pomysłodawcą i inicjatorem projektu jest krakowski Instytut Studiów
Strategicznych, który objął patronat organizacyjny nad przedsięwzięciem. Z
jego ramienia na koordynatora projektu powołany został dr Marek Wierzbicki.
Podczas wrześniowej wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Izraelu podpisano
porozumienie o współpracy między Yad Vashem a IPN. Towarzyszący prezydentowi
prezes IPN Janusz Kurtyka wyraził wtedy nadzieję, że sztandarowym elementem
współpracy stanie się projekt stworzenia listy Polaków represjonowanych i
zamordowanych za pomaganie Żydom w czasie II wojny światowej. Jak dodał,
strona izraelska chce natomiast sporządzić wykaz miejsc, w których ginęli Żydzi.
Nie wiadomo dokładnie, ilu Polaków zginęło w czasie wojny za pomoc Żydom.
Polacy stanowią najliczniejszą grupę w gronie osób, które otrzymały od Yad
Vashem tytuł "Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata". Wśród blisko 21 tys.
wyróżnionych jest prawie 5900 Polaków.
Polska była jedynym krajem w okupowanej Europie, gdzie hitlerowcy karali
śmiercią za pomoc Żydom - nie tylko za ich ukrywanie, ale nawet przekazywanie
pożywienia.
Organizatorzy projektu zwracają się do świadków wydarzeń oraz ich potomków lub
znajomych o przesyłanie relacji, które będą "nieocenioną pomocą i niezbędnym
uzupełnieniem poszukiwań prowadzonych w archiwach". Zainteresowane osoby są
proszone o wypełnienie zamieszczonej na stronie ipn.gov.pl ankiety i odesłanie
jej pod adres: Instytut Pamięci Narodowej ul. Kilińskiego 9, 40-061 Katowice
(z dopiskiem: Index) lub Naczelna Dyrekcja Archiwów państwowych ul. Długa 6,
00-950 Warszawa Skr. poczt. 1005 (z dopiskiem: Index) albo też mejlem na
adres: relacje@archiwa.gov.pl. (PAP)
Temat: Ludzie bezpieki
IPN odkrywa tajemnice peerelowskich służb
Janusz Kurtyka, fot. TVN24
Instytut Pamięci Narodowej zrywa maskę anonimowości z peerelowskiego aparatu
bezpieczeństwa. Tak prezes IPN Janusz Kurtyka określił cel publikacji"Aparat
Bezpieczeństwa w Polsce - tom. I".
Planowana jako trzytomowa publikacja będzie zawierać 10 tysięcy nazwisk kadr
kierowniczych komunistycznej bezpieki, czyli Ministerstwa Bezpieczeństwa
Publicznego oraz jego wojewódzkich, miejskich i powiatowych delegatur. W
siedzibie Instytutu odbyła się promocja wydanego właśnie I. tomu, dotyczącego
lat 1944-1956. i pierwszych trzech tysięcy nazwisk.
Według historyka IPN Antoniego Dudka jest to "lista polskiej hańby". Książka
obnaża nie agentów bezpieki, tylko kadry kierownicze, które tych agentów
werbowały. Doktor Antoni Dudek poinformował, że badacze ustalili skład
narodowościowy wyższej kadry kierowniczej aparatu bezpieczeństwa PRL. "Na samej
górze byli działacze komunistyczni - przedwojenni i z czasów wojny. Zapewne
dlatego aż 37 proc. stanowili towarzysze pochodzenia żydowskiego, 50 proc. -
Polacy, a kolejne 10 proc. to oficerowie sowieccy: Rosjanie, Białorusini i
Ukraińcy" - poinformował historyk.
Niższe kadry bezpieki wywodziły się spośród polskiej ludności, na ogół
pochodzenia wiejskiego i z wykształceniem podstawowym. Gwałtowny awans
społeczny i wyrwanie ze środowiska prowadziły do masowego alkoholizmu, a na tym
tle rozmaitych ekscesów i nadużyć władzy - dodał historyk.
Trzytomowa praca przynosi odpowiedź na pytanie o stopień zależności aparatu
bezpieczeństwa w Polsce od służb specjalnych ZSRR.
wiadomosci.onet.pl/1236537,11,item.html
Temat: Kotwicz miał rację.
IAR, MZ /25.01.2006 17:11
IPN odkrywa tajemnice peerelowskich służb
Instytut Pamięci Narodowej zrywa maskę anonimowości z peerelowskiego aparatu
bezpieczeństwa. Tak prezes IPN Janusz Kurtyka określił cel publikacji"Aparat
Bezpieczeństwa w Polsce - tom. I".
Planowana jako trzytomowa publikacja będzie zawierać 10 tysięcy nazwisk kadr
kierowniczych komunistycznej bezpieki, czyli Ministerstwa Bezpieczeństwa
Publicznego oraz jego wojewódzkich, miejskich i powiatowych delegatur. W
siedzibie Instytutu odbyła się promocja wydanego właśnie I. tomu, dotyczącego
lat 1944-1956. i pierwszych trzech tysięcy nazwisk.
Według historyka IPN Antoniego Dudka jest to "lista polskiej hańby". Książka
obnaża nie agentów bezpieki, tylko kadry kierownicze, które tych agentów
werbowały.
Doktor Antoni Dudek poinformował, że badacze ustalili skład narodowościowy
wyższej kadry kierowniczej aparatu bezpieczeństwa PRL. "Na samej górze byli
działacze komunistyczni - przedwojenni i z czasów wojny. Zapewne dlatego aż 37
proc. stanowili towarzysze pochodzenia żydowskiego, 50 proc. - Polacy, a
kolejne 10 proc. to oficerowie sowieccy: Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy" -
poinformował historyk.
Niższe kadry bezpieki wywodziły się spośród polskiej ludności, na ogół
pochodzenia wiejskiego i z wykształceniem podstawowym. Gwałtowny awans
społeczny i wyrwanie ze środowiska prowadziły do masowego alkoholizmu, a na tym
tle rozmaitych ekscesów i nadużyć władzy - dodał historyk.
Trzytomowa praca przynosi odpowiedź na pytanie o stopień zależności aparatu
bezpieczeństwa w Polsce od służb specjalnych ZSRR.
Temat: Kublik i Czuchnowski oskarżyli księdza Malińskiego
lupus.lupus napisał:
> Do zadań Prezesa IPN nie należy potwierdzanie lub zaprzeczanie plotkom w
> mediach.
Lupusie, ja jednak uważam, że Kieres zachowuje się fatalnie - w stylu
"wiem ale nie powiem". To tylko podgrzewa atmosferę, wzbudza domysły,
prowokuje plotki. Udziela wywiadów i opowiada, że "szli z nami a nie mieli
do tego prawa" (Przekroj) albo uwagi o środowiksu aktorskim, teatralnym,
o osobistych rozgrywkach przy użyciu esbeków, teraz znowu wzdycha i "boleść"
okazuje z powodu rozpoznania na taśmie magnetofonowej głosu znanej osoby
z otoczenia Papieża. Kiedy GW pomówiła ks. Malińskiego to mu udzielił
świadectwa moralności czyli reaguje dopiero wtedy jak sprawa się robi gardłowa.
To jest niesmaczne i niepoważne; takie zachowanie to woda na młyn GW i innym
antylustratorów oraz wszelkiej maści przeciwników Kościoła.
Byłam na spotkaniu Dudka ze studentami, wyraźnie dał do zrozumienia, że
pracownicy są kneblowani i mają tego dość. Z innych przekazów wynika, że
nawet oni (historycy z IPN) muszą czekać miesiącami, by dostać materiały do
pracy. 2 tygodnie temu był w Dzienniku wywiad (chyba z Kurtyką i jeszcze kimś)
na temat tych zastrzeżonych zbiorów. Obydwaj panowie nie mogą zrozunmieć
dlaczego to ma być okryte tajemnicą. Jeden z nich przeglądał te dokumenty
i opowiadał co tam jest (bez szczegółów), twierdzi, że ukrywanie tego
nie ma żadnego sensu!
To, że został do tego zmuszony, będzie wykorzystane przez front
> antylustratorów. To absurd, ale tak będzie.
Być może ale chyba jasne jest, że to nic nie da. Nie da się powstrzymać
tego procesu. Przeciwnie! Sprawy ulegną przyśpieszeniu, z powodu napłynięcia
mnóstwa nowych wniosków a także z powodu zmian w ustawie o IPN. Histeryczne
zagrywki tych czy owych świadczą tylko o tym jak bardzo się pewne środowiska boją.
Pozdrawiam
B.
Temat: Dlaczego nikt nie komentuje koalicji PiS-PO-LPR ?
Dlaczego nikt nie komentuje koalicji PiS-PO-LPR ?
M. Rybiński prosi o komentarz do rozpadu jakiejś koalicji PiS - Samo Brona,
była taka? bo coś mnie chyba ominęło :)) i powstania nowej: PiS-PO-LPR
Pewnikiem komentarzy w mediach się nie doczeka :)))))))))))))))
Rzepa:
Wykuwanie w pocie rąk i nóg
Życie polityczne jest u nas obfite i nad wyraz interesujące, mimo że ludzie
są wciąż ci sami. To znaczy, że fantazja w narodzie, a przynajmniej w jego
elicie, nie ginie. W piątek rozpadła się koalicja PiS- -LPR-Samoobrona, choć
jeszcze w środę, na jubileuszu Radia Maryja, wydawała się twarda jak opoka.
Ludzie Leppera w głosowaniu nad powierzeniem stanowiska prezesa IPN Januszowi
Kurtyce opowiedzieli się przeciwko PiS, popierając SLD. Spodziewam się bardzo
poważnych komentarzy w sprawie tego głębokiego kryzysu w obozie rządzącym po
tych, którzy pierwsi zauważyli powstanie i krzepnięcie koalicji Kaczyńskich z
Lepperem.
Miejsce Samoobrony zajęła w koalicji Platforma Obywatelska, głosując za
Kurtyką, a przeciw SLD i Lepperowi. I to mimo że wicemarszałek Komorowski był
osobiście przeciwny kandydaturze Kurtyki. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że
był też przeciwko Samoobronie, a być może nawet przeciw SLD. W rezultacie
mamy więc nową koalicję parlamentarną PiS-PO-LPR. Ale to tylko do następnego
głosowania, po którym może się okazać, że koalicjantem PiS jest SLD, bo
głosował tak samo. Najlepiej by było nie przeprowadzać w Sejmie żadnych
głosowań, bo może się okazać, że co dzień rządzi Polską inna koalicja.
Wszystkich nas od tego rozboli głowa, i tylko komentatorzy polityczni się
obłowią.
Pojawiły się wszakże znaki, że scena polityczna może się zdestabilizować
jeszcze bardziej. Poseł PO Andrzej Sośnierz powiedział w wywiadzie prasowym,
że 30 - 40 procent posłów Platformy rozważa teraz możliwość poparcia rządu
Marcinkiewicza. Partii grozi rozłam, i nawet wiadomo, dlaczego. Bronisław
Komorowski, dementując taką perspektywę, stwierdził, iż "PiS jest partią
ludzi o spoconych rękach i spoconych nogach". A co dzieje się pod pachami
PiS? PO rozpadnie się na część posiadającą intymną wiedzę o cielesności PiS-
owców i na tych, którzy mają katar. Trzeba zapobiec kolejnemu kryzysowi.
Trzeba w Sejmie uruchomić łaźnię i rozdawać dezodoranty.
PS: Sporo osób pytało mnie, co sądzę o powołaniu Aleksandra Kwaśniewskiego na
świadka w procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II. Otóż uważam, że lepsze to,
niż gdyby miało być odwrotnie.
Maciej Rybiński
Temat: Ks. Michał Czajkowski -dla kogo pracował?
Ks. Czajkowski: współpracowałem z SB
gw 12-07-2006, ostatnia aktualizacja 11-07-2006 19:37
Miesięcznik "Więź" opublikował raport opisujący współpracę ks. Czajkowskiego ze
służbami PRL. "Wina moja jest bezsporna. Trudno to 24-letnie uwikłanie
tłumaczyć tylko epoką, naiwnością, lękiem, zbytnią swobodą wypowiedzi" -
zwierza się ksiądz
Ks. prof. Michał Czajkowski, współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i
Żydów i asystent kościelny katolickiego miesięcznika "Więź" został oskarżony o
współpracę z SB w maju. W "Życiu Warszawy" ukazał się artykuł dr. Tadeusza
Witkowskiego, który na podstawie materiałów IPN napisał, że ksiądz był tajnym
współpracownikiem o pseudonimie "Jankowski". Niektóre gazety osądziły ks.
Czajkowskiego, przypisując mu m.in. współudział w zabójstwie ks. Popiełuszki.
Sprawę postanowili zweryfikować członkowie redakcji "Więzi": Andrzej Friszke,
historyk, członek Kolegium IPN, Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny pisma,
filozof Anna Karoń-Ostrowska oraz prawnik i historyk Tomasz Wiścicki. Dokładnie
przestudiowali dokumenty, które udostępnił im prezes IPN Janusz Kurtyka. Na ich
podstawie opracowali kilkudziesięciostronicowy raport. Autorzy raportu nie mają
wątpliwości, że ks. Czajkowski był w latach 1960-84 tajnym współpracownikiem
SB. Do pierwszego kontaktu z bezpieką doszło w 1956 r. 22-letni wówczas ksiądz
był w Poznaniu, obserwował wydarzenia czerwcowe. Kleryk w sutannie zwrócił
uwagę SB. Jak powiedział ksiądz autorom raportu, czuł, że może być szantażowany
za udział w rozruchach, choć faktycznie w nich nie uczestniczył. Oficer SB
polecił "wszcząć opracowanie pod kątem werbunku". Ks. Czajkowski podpisał
rutynowe zobowiązanie, że zachowa fakt spotkania w tajemnicy. Przez kolejne
cztery lata bezpieka się z nim nie kontaktowała, ale w 1960 r. ponownie
wciągnęła do współpracy, która trwała do 1984 r.
Cały raport - w najnowszym numerze "Więzi", który wczoraj trafił do kiosków
Ksiądz informował SB m.in. o: środowisku KUL, m.in. o relacjach między księżmi
i ich słabościach, np. upodobaniu do alkoholu; w Kościele wrocławskim o
konfliktach między księżmi, o protestach studenckich w Warszawie i we
Wrocławiu; polityce
Temat: Palikot: Umrę politycznie, ale z Kaczyńskimi
...wstyd dla Kielc....zapraszac takie menty spoleczne ktore usiluja
deformowac rzeczywistosc, siac zamet i odwracac uwage spoleczna od
spraw dlan najbardziej w tej chwili waznych....
Powazni Kielczanie skonczcie z budowaniem sobie jakiegos trzeciego
wymiaru - image..."bycia kontrowersyjnym"...na tej materii duchowej
nigdy nic nie zbudowano...ona sluzy jedynie bezcelowemu wypalaniu
sie pokolen....sluzy to wylacznie mediom...ale media nie sa nasza
zyciowa docelowoscia...nasza narodowa celowoscia jest -
bespieczenstwo...gwarancja narodowej suwerennosci( w szerokim tego
slowa znaczeniu...w kazdym podmiocie gospodarczym )...( stad medale
dla pracownikow IPN...i trzeba byc wielkim kmiotem zeby tego nie
rozumiec)
Narody staraja sie BUDOWAC WEWNETRZNA WIEZ SPOLECZNA...wewnetrzne
bespieczenstwo...wewnetrzne zaufanie...nie wolno nam o tym
zapomniec...
Dzis mamy taka sytuacje mentalno emocionalna na swiecie ze podczas
IIw.s...zaden Polak nie zginal...gineli Zydzi, Cyganie, Niemcy
Rosjanie...ale nie Polacy.
Jesli pan Miodowicz chce sie podbudowac takimcw...em jak
Palikot...to bardzo zle...bynajmniej glosow popularnosci mu on nie
przyspozy...no ale koszyla blizsza cialu....jednak gdzies tam w nas
funkcionuja propagandowe klisze PRLu.
.................................................................
Dziennikarka "Gazety Wyborczej" Ewa Milewicz zwróciła Krzyż
Komandorski Orderu Odrodzenia Polski nadany jej przez prezydenta
Lecha Kaczyńskiego. Znana publicystka zaprotestowała w ten sposób
przeciwko odznaczeniu we wtorek prezesa IPN Janusza Kurtyki i
traktowaniu Lecha Wałęsy jako "człowieka nikczemnego".
...pani Ewa Milewicz jest dosc podla przekretna
diennikarka...strasznym kretem...i chce przez to powiedziec ze;...."
....my tu sobie w GW ustalmy wartowci ...kto jest katem a kto ofiara
a nie wy reprezentanci narodowi( w osobie prezydenta)"
...Pani Milewicz chce zabespieczyc sobie prawo do FALSZU...bo coz to
za spoleczenstwo ktorym nie dalo by sie manipulowac...?
...w takim spoleczenstwie okazalo by sie ze media nie sa potrzebne...
to spoleczenstwo jest samowystarczalne...wie jakie sa jego
priorytety i do nich dazy.
Temat: pasmo klęsk Michnika i wyborczej
bardzo zła i bardzo dobra wiadomość priorytet IPN
patrycja_wwa napisała:
> tak, tylko troche to wszystko za pozno, macki tej mafii siegaja wszedzie,
> wiekszosc z nich swietnie sie urzadzila
złą dla Michnika, dobra dla nas :))
IPN skupi się na schyłku komunizmu
PAP - dodane 33 minuty temu
Ostatni okres funkcjonowania reżimu komunistycznego, czyli lata 70. i 80.,
będzie priorytetem IPN pod nowym kierownictwem - zapowiedział Janusz Kurtyka
wybrany przez Sejm na prezesa Instytutu.
Pytany, jak ocenia pomysł PiS, by ciężar lustracji przenieść do IPN,
powiedział, że te informacje zna tylko z publikacji prasowych, które są często
wewnętrznie logicznie sprzeczne. W związku z tym - jak powiedział - nie może
się do nich odnosić, ponieważ nie zna oficjalnych propozycji.
Zaznaczył, że w czwartek rozmawiał z kierownictwem klubu PiS - podczas
spotkania przedstawiono mu zarys proponowanych zmian w działaniu Instytutu.
Jak dodał, poinformował klub PiS, że jeśli Sejm uchwali odpowiednie ustawy,
to IPN na pewno będzie je realizował.
Jak zaznaczył Kurtyka, pod jego kierownictwem IPN będzie starał się w sposób
bardziej jasny prezentować swoje przesłanie. Podkreślił jednak, że nie oznacza
to większego otwarcia wobec mediów. Mamy wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który
dziennikarzom blokuje dostęp do archiwów IPN - przypomniał.
W ocenie Kurtyki niemożliwe jest udostępnienie całości archiwów IPN na stronach
internetowych. Jest to ok. 80 kilometrów akt - argumentował.
Jak dodał, publikacja teczek tajnych współpracowników będzie możliwa, jeżeli
będzie na to przyzwolenie Sejmu.
Jak powiedział Kurtyka, pilną potrzebą jest także przyjrzenie się ekonomice i
strukturze śledztw IPN.
Temat: IPN: 17 tys. pokrzywdzonych poznało 17 tys. age...
Całe to zamieszanie związane z tzw. „teczkami” traktuję jako temat zastępczy,
by ważniejsze tematy nie ujrzały światła dziennego, a ludzie ekscytowali się,
kto był agentem, a kto nie.
Trzeba tu sobie jasno powiedzieć, iż taka działalność IPN-u nie spełniła
oczekiwań społeczeństwa, które w okresie totalitarnego komunizmu doświadczyła
przemocy i upodlenia.
IPN nie może się pochwalić osiągnięciami, więc prezes Kieres wykorzystał GW
jako swoją „tubę propagandową”. Cóż znaczy 17 tys. ujawnionych agentów w skali
całej Polski? Przecież w minionym okresie, – do roku 1989, średnio co dwunasty
dorosły obywatel PRL-u donosił ( w byłej NRD – co czwarty ). Tak więc wynika,
że mieliśmy TW i innych wszelkiej maści „użytecznych durniów” na usługach
UB i SB w ilości około 1,2 mln osób. Czyli dyrektor krakowskiego oddziału
IPN Janusz Kurtyka pochwalił się, że IPN jak do tej pory ujawnił 1,41 %
agentów. Ładny sukces, nie ma co !!!
Ponad trzy lata temu sam wystąpiłem do IPN-u o udostępnienie „mojej teczki”.
Po prawie 12 miesiącach czekania, wezwano mnie do oddziału IPN-u w celu
przedłożenia mi zawartości teczki. Jakież było moje zdziwienie, gdy w teczce
była 1 kartka (słownie : jedna kartka formatu A4), będąca zestawieniem
dokumentów (z podanymi sygnaturami i tematami sprawy), które zostały zniszczone
w roku 1993. Jednakże z tej jednej kartki mogłem wywnioskować trafnie w 100 %,
kto na mnie donosił. Jakby tego było mało, znalazł się tam temat, który był
całkowicie spreparowany. Dotarłem do tego osobnika ( były kapitan SB ),
który napisał ten dokument. Przyznał on w rozmowie ze mną, iż musiał tak
napisać, albowiem jego przełożeni żądali od niego wyników. Tym samym przyznał,
iż fakt popełnienia przeze mnie przestępstwa spreparował, by poprawić
swoje „notowania” u swoich przełożonych.
Otrzymałem status pokrzywdzonego przez zbrodniczy i totalitarny system
komunistyczny, ale niedosyt pozostał. Dlaczego ? Ano dlatego, że ci wówczas
donoszący są pokazywani palcami, a ci co im zlecali "szukanie haka za wszelką
cenę" i inwigilację, - jak do dzisiaj są pod ochroną i mają się dobrze.
Temat: IPN do władz Klimontowa: Precz z Jasieńskim!
cytowane za:
wyborcza.pl/1,75478,6556347,Kurtyka_niegodny_orderu__bo_uwiodl_cudza_zone_.html
Skandal obyczajowy w IPN. Prof. Krzysztof Hejke, były dyrektor artystyczny "Gazety Polskiej", w liście do prezydenta RP oskarża prezesa IPN Janusza Kurtykę, że uwiódł mu żonę przy pomocy teczek z IPN - podało w środę Radio ZET
Janusz Kurtyka i Katarzyna Hejke
Fot. Archiwum
Janusz Kurtyka i Katarzyna Hejke
Rozgłośnia zastrzega, że nie nagłaśniałaby sprawy, gdyby jej charakter był tylko obyczajowy. Jednak autor listu twierdzi, że prezes Kurtyka do zdobycia względów jego żony używał akt IPN.
„Nie brakowało mu inwencji i pomysłów służących do uwiedzenia mojej żony, mamionej i otumanionej przekazywanymi przez niego tajnymi aktami IPN, które potem były podstawą jej artykułów w »Gazecie Polskiej «. Wierzę, że gdyby nie nadużył on swojej funkcji, to nie byłby w stanie uwieść mojej żony” - napisał Krzysztof Hejke.
Katarzyna Hejke jest wicenaczelną "Gazety Polskiej" i autorką licznych tekstów na temat lustracji - w tym artykułu o współpracy z SB abp. Stanisława Wielgusa, napisanego na podstawie dokumentów IPN.
Krzysztof Hejke jest znanym fotografikiem i profesorem zwyczajnym wykładającym w łódzkiej szkole filmowej. W "Gazecie Polskiej" był do połowy tego miesiąca dyrektorem artystycznym i publikował fotoreportaże.
IPN nie komentuje sprawy.
Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz w rozmowie z Radiem ZET zlekceważył list Hejkego. Sugerował, że ma on problemy zdrowotne.
- To niegodne i nieprawdziwe zarzuty. Jeżeli pan Sakiewicz będzie je powtarzał, to spotkamy się w sądzie - twierdzi profesor Hejke.
Pełny tekst listu Prof. Hejke do Prezydenta
Kobyłka, 24 kwietnia 2009 r.
Pan
Prezydent RP Lech Kaczyński
Panie Prezydencie,
Piszę ten list, ponieważ uważam, że powinien zostać Pan poinformowany o tym, jakim człowiekiem jest w rzeczywistości osoba, którą odznaczył Pan w ostatnich dniach Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Chodzi o Pana Janusza Kurtykę, prezesa IPN.
Kiedy po powrocie z wyjazdu zagranicznego dowiedziałem się, że odznaczył go Pan tym orderem, byłem wzburzony. Wierzę jednak, że gdyby posiadał Pan wiedzę o prawdziwej naturze tego człowieka nie dopuściłby Pan do tego, żeby jego imię widniało pośród wielu zasłużonych dla Polski kawalerów tego orderu.
Chcę Pana poinformować, że ten, którego jak mniemam w dobrej wierze, Pan uhonorował jest człowiekiem cynicznym i wyrachowanym, za nic mającym zasady, którym również Pan hołduje. Pomimo że Pan Janusz Kurtyka przedstawia się jako obrońca prawdy i osoba o krystalicznym życiorysie, to jego życie ma też ciemne strony
Temat: kształt lustracji
Kaczyński korzysta z doświadczenia Kurtyki
Kurtyka ma wpływ na Kaczynskiego, wie co jest realne a co nie. To dobrze
świadczy o obydwu Panach.
Konsultacje: premier z Kurtyką, senatorzy z premierem
Jeszcze przed rozpoczęciem posiedzenia senatorowie PiS spotkali się z
premierem. Rozmawiali o lustracji i o tym, jak klub ma głosować.
- Premier nie dawał żadnych wskazówek. Ustalenia zapadną dopiero dziś na
posiedzeniu klubu - zapewniał Putra tuż po zakończeniu spotkania z szefem
rządu. Na zamkniętym dla dziennikarzy spotkaniu z senatorami Jarosław Kaczyński
wskazał poprawki, na których przyjęciu mu zależy. - W zasadzie pozytywnie
zaopiniował tylko jedną z nich. Chodzi o przyznanie osobom pokrzywdzonym,
pełniącym funkcje publiczne, możliwości decydowania, które z dotyczących ich
dokumentów będą jawne - powiedział nam jeden z senatorów.
Już wcześniej Kaczyński podkreślał, że nie powinny być ujawniane dokumenty
dotyczące życia osobistego. Premier, który we wcześniejszych wywiadach
prasowych opowiadał się za przywróceniem statusu pokrzywdzonego oraz obowiązku
składania oświadczeń lustracyjnych przez osoby pełniące funkcje publiczne,
podczas spotkania z senatorami o tych zmianach nie zająknął się nawet słowem.
Bez instrukcji
- Premier unikał wydawania poleceń, jak głosować. Czytelna wskazówka była tylko
w przypadku poprawki dotyczącej ujawniania dokumentów pokrzywdzonych. Co do
reszty Kaczyński ograniczył się do sugestii, żeby zadecydować po konsultacjach -
podkreśla senator PiS. Zmiana stanowiska to efekt wtorkowego spotkania szefa
rządu z prezesem IPN. Janusz Kurtyka skrytykował przywrócenie statusu
pokrzywdzonego, oświadczeń lustracyjnych i sankcji za kłamstwo lustracyjne.
Trwająca kilkadziesiąt minut późnowieczorna rozmowa przekonała premiera na
tyle, że zdecydował się na przeprowadzenie wewnątrz klubu dodatkowych
konsultacji.
- Spotkanie było owocne. Obaj panowie ustalili, że pewne poprawki przygotowane
przez Senat zostaną przyjęte, ale nie będą naruszały konstrukcji całej ustawy -
twierdzi nasz informator.
Szef IPN w rozmowie z dziennikarzami skrytykował wczoraj te senackie poprawki,
które w efekcie mogłyby sparaliżować prace Instytutu. Kurtyka mówił również, że
ustawa w kształcie, w jakim wyszła z Sejmu, jest "wewnętrznie logiczna",
natomiast zmiany Senatu, jego zdaniem, tę "logiczność rozbijają".
- Sądzę, że gdyby zostały przyjęte wszystkie poprawki w takim kształcie, jak
one obecnie istnieją, mielibyśmy do czynienia z czymś na kształt dwóch
lustracji w jednym. W zasadzie co do istoty obecne mechanizmy lustracyjne nie
zostałyby zmienione, z tą różnicą, że Instytut zostałby obarczony obowiązkiem
prowadzenia tych procedur, do czego na gruncie obecnie obowiązujących procedur
nie jest przygotowany - mówił Kurtyka.
Prezes IPN powiedział również, że jest przeciwnikiem publikowania list agentów.
Taki obowiązek nakłada na Instytut ustawa. Zdaniem Kurtyki, lista publikowana
w "surowej" postaci może krzywdzić również ludzi, którzy co prawda podpisali
zobowiązanie do współpracy, ale de facto jej nie podjęli.
www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20060803&id=po05.txt
Temat: Tusku, nie przeginaj
jenisiej napisał:
> No popatrz - kolejna tajemnica Poliszynela, jak "Bulgarian
> connectiom":
No dobrze, niech będzie tajemnica poliszynela, wycofuję więc zarzut o ukrywaniu
tego faktu przed opinia publiczną i za posądzenie o to mogę nawet p. Kurtykę
przeprosić.
Ale nie czyni mi to ani trochę bardziej wiarygodnym faceta, którego państwo
powierzyło odpowiedzialną funkcję badania i opiekowania się polska historią, a
który poznane dzięki swej pozycji materiały wykorzystuje w osobistej pyskówce.
Bo nie inny, a osobisty był powód, postawienia tych zarzutów właśnie teraz.
To, co razi u Kaczyńskiego i całej reszy PiSowców, wyciągających teczki w
dogonycvh politycznie terminach, jest niedopuszczalne u Prezesa IPN.
Pan Kurtyka może sobie nazwać Kwacha chamem, gburem, idiotą, ale - jako Prezes
Kurtyka - nie prawa w prywatnym sporze posługiwać się zasobami kierowanej przez
siebie instytycji.
> Co w tej sprawie musi zastanawiać, to fakt rejestracji
> Kwaśniewskiego jako TW. Po okresie stalinowskim, kiedy to
> funkcjonariusze partyjni i państwowi najwyższego szczebla drżeli
> przed wszechwładnym UB, instrukcje zabraniały w zasadzie werbowania
> członków PZPR. Na ogół wystarczały zresztą nieformalne, poufne
> kontakty "po linii partyjnej" - taka życzliwa współpraca była
> oczywista dla obu stron.
Tu mam podobne do Twoich uwagi. Za czasów stalinowskich, gdy UB w równym stopniu
służyło do tropienia "kontry", co trzymania w ryzach partyjnych towarzyszy,
werbowanie tych, których ma sie śledzić, byłoby kontraproduktywne. W czasach
późniejszych natomiast zbędne, po cóż po wysokim funkcjonariuszu partyjnym w
strukturach wobec partii służebnych.
Z przytaczanych przez Ciebie faktów, że stan wojenny spowodował pewien nawrót do
koncepcji stalinowskiej.
> Czekam z zainteresowaniem na zapowiedzianą przez Kurtykę publikację,
> choć zapewne nie dowiemy się zbyt wiele. Jest wielce prawdopodobne,
> że ewentualne kompromitujące kwity zostały dokładnie zniszczone.
Aż strach sie przyznać, jak obojętne mi jest, kiedy Alka zwerbowali i czy jest
Żydem czy nie. Od początku forum uporczywie podkreślam, że najistotniejszy fakt
jest ten, iż Kwaśniewski to po prostu szkodliwy postkomuch i tak należy patrzeć
na jego działalność.
> Na koniec: dla mnie IPN nie jest oczywiście "chorą strukturą", a
> instytucją niezmiernie potrzebną i mającą imponujący dorobek -
> bynajmniej nie w żonglowaniu teczkami, jak mógłby sądzić nieuważny
> czytelnik gazet. Mam nadzieję, że Instytut przetrwa wszystkie ataki
> i przekłamane zarzuty polityków, ludzi o nieczystym sumieniu czy
> dyspozycyjnych żurnalistów.
A ja mam nadzieję, że wreszcie dojdzie do całkowitego, niereglamentowanego
otwarcia archiwów i wtedy IPN stanie się szacowną, ważną placówką spełniającą
rolę przewodnika po tym skomplikowanym świecie.
Narazie spełnia rolę miotacza granatów na polityczne zamówienie. I to mi się nie
podoba. Teraz jest to Kaczyński, w przyszłości będzie to ktoś inny. I będzie
mógł tak samo sterować i podkładać miny, tylko tym razem PiSowi.
Chyba nie o to w tym wszystkim chodzi. Utrzymuje swoje zdanie: to jest chore
Temat: kontrofensywa antylustracyjna
Ważny link!!!
Wkleiłam go przed chwilą Katarynie ... i powtórzę ...
www.ipn.gov.pl/PIS_4.pdf
a dlatego, że chcę zwócić uwagę na jedną rzecz a mianowicie... ja mam ten numer
PiS i od czasu do czasu sprawdzam czy pojawił się pdf i dopiero przed chwilą
zobaczyłam, że nareszcie jest! Jednak dowodzi to, że IPN ma już dość wplątywania
go w polityczne przepychanki i będzie grać va banque. Ci wszyscy podpisywacze
protestów i apeli lepiej daliby sobie spokój, bo tylko zadrażniają sytuację a
widać, że Kurtyka ma już dość. >>>
Ze stron IPN
1.
Informacja w związku z artykułem „Akta bezpieki kryją wielkość i słabość dawnej
opozycji” („Dziennik” 26-27.08.2006 r.)
W artykule Tomasza Pompowskiego „Akta bezpieki kryją wielkość i słabość dawnej
opozycji” („Dziennik” 26-27.08.2006 r.) znalazło się następujące zdanie: „Prezes
IPN Janusz Kurtyka potwierdza opinię, że udostępnienie akt SB musi doprowadzić
do napisania najnowszej historii Polski na nowo”. Instytut Pamięci Narodowej
informuje, że autor tekstu nie rozmawiał z Prezesem IPN w związku z tą publikacją.
Andrzej Arseniuk
Rzecznik prasowy IPN
28.08.06
2.
W związku z wypowiedzią prof. Andrzeja Rzeplińskiego.
W „Dzienniku” z dnia 26-27 sierpnia br. w artykule „Lustracyjny bubel” prof.
Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka odniósł się krytycznie
do jednego z zapisów senackiej wersji ustawy o IPN i o lustracji. Posłużył się
przy tym następującym przykładem: „Rzepliński powiedział, że gdyby Zbigniew
Herbert żył, a nie wystąpiłby do sądu z powództwem wobec IPN, to na podstawie
przyjętego zapisu mógłby np. stracić prawo wykładania na wyższej uczelni” (cyt.
„Dziennik”). Instytut Pamięci Narodowej wyjaśnia, iż Zbigniew Herbert otrzymał z
IPN (pośmiertnie) w dniu 29 marca 2005 r. status osoby pokrzywdzonej, zaś
zgodnie z ustaleniami historyków Instytutu nie współpracował z SB i nie był
zarejestrowany jako osobowe źródło informacji
Andrzej Arseniuk
Rzecznik prasowy IPN
28.08.06
3.
Oświadczenia w związku z wypowiedziami senatora Stefana Niesiołowskiego.
W związku z wypowiedziami senatora Stefana Niesiołowskiego zamieszczonymi w
Polskiej Agencji Prasowej w dniach 23 i 24.08 w których znalazły się
stwierdzenia iż „poseł Mularczyk, rozdawał "ściągi" niektórym senatorom, które
'konsultował' z panem Kurtyką" oraz wypowiedzią dla „Wydarzeń” TV Polsat w dniu
24.08; Instytut Pamięci Narodowej informuje, że twierdzenia te nie odpowiadają
prawdzie.
Prezes IPN zajął już stanowisko w tej sprawie w dniu 23.08 w wypowiedzi opisanej
przez Polską Agencję Prasową oraz w dniu 24.08.w rozmowie z red. Jackiem
Karnowskim w audycji „Kwadrans po ósmej” w TVP 1.
Andrzej Arseniuk
Rzecznik prasowy IPN
25.08.06
Temat: Kiedy Fijak dostał notatkę o Przewoźniku?
Poczytaj sobie...
www.dziennik.krakow.pl/public/?Kraj/c01/c01.html
Rozmowa z dr. hab. JANUSZEM KURTYKĄ, dyrektorem krakowskiego oddziaŁu IPN
- "Newsweek" i "Gazeta Wyborcza" twierdzą, że wiedział Pan, iż dokument z
archiwów kierowanego przez Pana oddziału wyeliminuje Andrzeja Przewoźnika z
konkursu na prezesa IPN. "Newsweek" zarzuca również Panu mijanie się z prawdą co
do daty wydania akt Zbigniewowi Fijakowi. Otrzymać miał je Zbigniew Fijak w
czerwcu 2005 r., a nie w grudniu 2004 r.
- Rzekomo nowe dokumenty i fakty, na które powołują się dziennikarze obu gazet,
nie są żadnymi nowymi dokumentami i faktami. Chciałbym podkreślić, że dyrektorzy
oddziałów IPN, w tym krakowskiego, nie są organizatorami administracyjnego
wykorzystywania archiwaliów instytutu.
- Co z tego wynika?
- To, że procedury udostępniania dokumentów reguluje kodeks postępowania
administracyjnego. Konsekwencją tego faktu jest to, że odpowiada za nie
naczelnik oddziałowego biura udostępniania archiwaliów, który działa z polecenia
i z pełnomocnictwa prezesa IPN, czyli prof. Leona Kieresa. Dyrektorzy oddziałów
instytutu, w tym ja, muszą działać zgodnie z prawem.
- Kiedy Zbigniew Fijak zwrócił się o udostępnienie mu akt, w których znalazł
m.in. materiały zawierające informacje na temat Andrzej Przewoźnika?
- 3 grudnia 2004 r. pan Fijak złożył wniosek o udostępnienie materiałów ze
swojej kolekcji. Zwracam bowiem uwagę, że dokumenty, o które zwrócił się rok
temu, sam przekazał do krakowskiego oddziału IPN w 2000 r. W jego posiadaniu
znajdowały się one od 1992 r., to jest przez 8 lat. Jeszcze tego samego dnia lub
następnego, czyli 3 lub 4 grudnia 2004 r., zgodę na korzystanie z "kolekcji
Fijaka" uzyskał Zbigniew Fijak od ówczesnego szefa pionu archiwalnego w
krakowskim oddziale IPN, co zostało odnotowane w postaci stosownego zapisu w
aktach. Dodam, że pan Fijak był wtedy członkiem zespołu prof. Tomasza
Gąsowskiego, badającego działania Służby Bezpieczeństwa wymierzone w małopolską
opozycję (badania prowadziła wówczas Fundacja Centrum Dokumentacji Czynu
Niepodległościowego - red.). Kilka dni później krakowscy archiwiści rozpoczęli
przygotowywanie dokumentów, o które zwrócił się do nas pan Fijak. W praktyce
zatem jeszcze w grudniu ubiegłego roku mógł on korzystać z tych archiwaliów. Jak
każdy badacz, również Zbigniew Fijak otrzymał druk, który stwierdzał, że w celu
skorzystania z zasobów archiwalnych należy wcześniej uzgodnić termin przybycia
do archiwum.
- Czyli Fijak mógł już w grudniu 2004 r. oddać się lekturze akt z "kolekcji Fijaka"?
- Tak. Od niego tylko zależało, kiedy to zrobi. Konieczna procedura
administracyjna została w przypadku tamtego jego wniosku zakończona w grudniu
ubiegłego roku. Wtedy mógł, jak każdy, kto uzyskał podobną zgodę, czyli setki
już osób, przyjść do archiwum, odebrać przygotowane dla niego dokumenty udać się
z nimi do czytelni i tam badać je. Naprawdę tylko od pana Fijaka zależało, kiedy
odda się pracy nad źródłami, o które zwrócił się 3 grudnia. Wcześniej -
podkreślam - powinien był powiadomić nas o terminie przyjścia do archiwum. Jak
wiadomo, zrobił to pół roku później.
- Czy Zbigniew Fijak poinformował Pana o dokumentach dotyczących Andrzeja
Przewoźnika?
- Tak. Powiedział mi to dlatego, żeby uprzedzić mnie, iż wiadomość o tym fakcie
poda dziennikarzom "Rzeczpospolitej", którzy zbierali materiały na temat
inwigilacji "Tygodnika Powszechnego". To on przekonywał mnie też, abym
poinformował o tym prezesa IPN prof. Leona Kieresa, co uczyniłem.
Rozmawiał: WŁODZIMIERZ KNAP
Temat: PiS za Kurtyką
"A jeszcze rano w Radiu ZET premier Kazimierz Marcinkiewicz mówił, że jeśli
potwierdzą się doniesienia mediów o udziale Kurtyki w przecieku obciążającym
jego konkurenta Andrzeja Przewoźnika, to powinien być rozpisany nowy konkurs na
prezesa Instytutu."
Ale sie nie potwierdzily i tyle.
"Skąd to podejrzenie wobec Kurtyki? Bo to w kierowanym przez Kurtykę krakowskim
oddziale IPN była przechowywana notatka Pawła Kosiby, b. kaprala SB, według
której Przewoźnik był agentem SB. I ta właśnie notatka w czerwcu (a więc wtedy,
kiedy Przewoźnik ogłosił już zamiar kandydowania) została w krakowskim archiwum
skopiowana i przekazana Zbigniewowi Fijakowi, krakowskiemu historykowi,
działaczowi PO. A Fijak przekazał ją "Rzeczpospolitej", którą ją szybko
opublikowała."
Tyle, ze decyzja zapadla w grudniu rok temu a kolegium IPN jednoznacznie
oswiadczylo wczoraj, ze Kurtyka nie mial zadnego udzialu w przecieku-
nieprzecieku (bo to nie byl zaden przeciek, Fijak dostal te dokumenty
oficjalnie i legalnie). Co wiecej, w czerwcu kiedy sprawa Przewoznika wyplynela
sam Kurtyka nie myslal o kandydowaniu na prezesa IPN. Kandydowac chcial za to
Dudek ale sie wycofal, zeby nie byc posadzonym o czerpanie korzysci ze sprawy
Przewoznika. Teraz chcielibyscie, zeby tak samo wycofal sie Kurtyka a prezesem
pozostal strachliwy Kieres, ktory sie przejmuje tym co o nim sie pisze.
Niedoczekanie. Nie uda sie rozkrecic tej afery chociaz bardzo sie staracie.
"I od tego momentu Przewoźnik w oczach opinii publicznej stał się agentem
(został już oczyszczony z tych podejrzeń przez Sąd Lustracyjny)."
Kolegium IPN wyraznie oswiadczylo, w sejmie i w mediach, ze to nie sprawa
opisana w Rzepie byla powodem utracenia Przewoznika. I wyrok sadu lustracyjnego
niczego tu nie zmienia.
"Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że Kurtyka był świadom, co Fijak
dostał z IPN."
Straszne! Dyrektor oddzialu IPN byl swiadom! Wiedzial jakie ma dokumenty i dal!
Skandal! Jakby pani zapomniala, to IPN powstal wlasnie po to, zeby udostepniac
spoleczenstwu wiedze ze zgromadzonych archiwow a nie kisic je. Zespol badawczy
w ktorym byl Fijak poprosil zgodnie z prawem, zgodnie z prawem uzyskal zgode a
IPN zgodnie z prawem kwity wydal.
"Gazeta":To może lepiej by było, gdyby wobec związanych z nim wątpliwości
Kurtyka zrezygnował i raz jeszcze stanął do konkursu, tym razem bez takich
obciążeń?"
Mam nadzieje, ze Kurtyka nie zrezygnuje bo nie ma powodu, kolegium IPN
ostatecznie wyjasnilo sprawe. Jak niszczyliscie Kieresa ciaglymi atakami
pisalam, ze jeszcze za nim zatesknicie. I widze, ze juz tesknicie. Trzeba bylo
o tym pomyslec kiedy go ostrzeliwaliscie. Zostalby na kolejna kadencje i nie
mielibyscie problemu.
"Gosiewski twierdzi, że Kurtyka przekonał go, iż "nie jest winny upublicznieniu
akt obciążających Przewoźnika"."
To samo twierdzi kolegium IPN.
"W przyszłym tygodniu Kurtyka spotka się z senatorami z PiS. Głosowanie nad
jego kandydaturą w środę lub w czwartek."
Mam nadzieje, ze Kurtyka przejdzie. Wasze histeryczne ataki utwierdzaja mnie w
przekonaniu, ze to dobra kandydatura.
Temat: "Musi powstać imienny wykaz polskich ofiar
Ruszył projekt szacowania strat osobowych
- ofiar wojny.
wiadomosci.onet.pl/1379492,11,1,1,,item.html
W piątek na Zamku Królewskim w Warszawie zainaugurowano program naukowo-
badawczy, który ma uporządkować i wzbogacić dotychczasowe informacje o polskich
ofiarach II wojny światowej.
Program ma też imiennie upamiętnić Polaków represjonowanych pod okupacją
niemiecką.
Jak podkreślił minister kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierz Michał
Ujazdowski, program "nie jest reakcją na polsko- niemieckie problemy. Tę pracę
należy wykonać bez względu na to, czy Polska w debacie z Niemcami napotyka na
trudne tematy, czy nie". Zastrzegł jednak, że "to co dziś robimy, będzie miało
znaczenie w ogólnoeuropejskiej dyskusji z naszym zachodnim sąsiadem". Dr
Andrzej Kunert podkreślił, że program ma uświadomić ludziom, że wielką polską
tragedią II wojny światowej były nie tylko "straszliwe sytuacje, ale i
gigantyczna skala anonimowości ofiar".
Kunert podał, że spośród 100 tysięcy więźniów Pawiaka (z których około 40 tys.
zamordowano w egzekucjach, a dużą część wywieziono do obozów koncentracyjnych)
po 60 latach intensywnej pracy historycy znają zaledwie 45 tys. nazwisk.
Jak poinformował prezes IPN Janusz Kurtyka, obecnie nie ma centralnej bazy
komputerowej, ani kartoteki osób zabitych, uwięzionych, wysiedlonych czy
poddanych innym formom represji ze strony okupanta niemieckiego w czasie wojny.
"Ogólnie szacuje się, że w II wojnie światowej zginęło około 5 mln obywateli
polskich, w tym - około 3 miliony Żydów" - przypomniał prof. Kurtyka. Dodał, że
dane dotyczące osób represjonowanych w okresie okupacji są daleko większe.
Szacuje się, że łącznie z zamordowanymi, represjonowanych było około 8 mln osób.
"Ponad milion samych Polaków deportowano lub pozbawiono domów. (....). Dane
dotyczące więzionych w okresie wojny przez Niemców są również na razie
szacunkowe. Sądzimy, że przez wielkie więzienia niemieckiej policji
bezpieczeństwa w Warszawie, Krakowie, Lublinie i Radomiu przeszło około 400
tys. osób. Z tego około 37 tys. zginęło w egzekucjach, a około 60 tys
wywieziono do obozów koncentracyjnych. Dane te nie obejmują osób poddanych
innym formom egzekucji i pacyfikacji. Do tego szacuje się, że na roboty
przymusowe wysłano około 2 mln 800 tys. osób" - wyliczał Kurtyka.
Jak podkreślił prezes IPN, program będzie dążył do tego, by te wszystkie
szacunki zamienić w dokładne wyliczenia.
Projekt ma być realizowany w kilku etapach. Najpierw, 10 września, zostanie
rozstrzygnięty konkurs na realizatora projektu. Potem ruszą prace, które
pozwolą wzbogacić bazy danych i scalić je w centralny rejestr.
Ważnym elementem będzie gromadzenie informacji bezpośrednio od ofiar i ich
rodzin. Posłuży temu kwestionariusz, dostępny od 1 września na stronach
internetowych IPN (www.ipn.gov.pl), Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa
Narodowego (www.mkidn.gov.pl) oraz w Domu Spotkań z Historią (www.dsh.waw.pl).
Prace mają potrwać kilka lat. Wezmą w nich udział polskie placówki zajmujące
się gromadzeniem dokumentów dotyczących ofiar II wojny światowej.
Po oszacowaniu strat ludzkich spowodowanych okupacją niemiecką, organizatorzy
akcji chcą podjąć podobny program obejmujący ofiary okupacji sowieckiej.
Projekt uzupełni wyniki prac w ramach programu "Indeks strat na wschodzie",
koordynowany przez ośrodek Karta.
Obecnie istniejące opracowania dotyczące strat mają charakter cząstkowy -
dotyczą osób, które zginęły w poszczególnych obozach koncentracyjnych lub na
wyznaczonym terenie. Jedyne kompleksowe opracowanie, przygotowane w 1947 roku
przez Biuro Odszkodowań Wojennych przy prezydium Rady Ministrów (mówiące o
około 6 mln ofiar) jest obarczone poważnymi błędami - twierdzą eksperci.
Temat: Jeden strzał trzech zabitych czyli IPN cd.
normalny.normals napisał:
> W lipcu br. napisałem post pt: Jeden strzał dwóch zabitych:
> forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=28&w=26088370&a=26135731
> wtedy nie maiałem zielonego pojęcia o tym, że ta brzydka historia będzie miała
> swój ciąg dalszy, a "zabitych" będzie więcej.
> Przewoźnik, Dudek, Kurtyka... Widzę, że niektórzy komentatorzy mają baaaardzo
> krótką pamięć, do rezygnacji Dudka z kandydowania na szefa IPN doprowadzono
> dokładnie w ten sam sposób, w jaki teraz usiłuje się utrącić Kurtykę.
> To teraz zapytam:
> - gdyby Fijak nie dostał materiałów z krakowskiego oddziału o Przewoźniku i
> nie przekazał ich dziennikarzom Rzepy, to kolegium IPN nigdy nie otrzyamłoby
> tych informacji?
> - Gdyby materiałów o Przewoźniku nie opublikowała Rzepa, to kolegium IPN mając
> je z innego źródła wbrew ustawie wybrałoby Przewoźnika na stanowisko
> prezesa IPN?
> Dlaczego dziennikarze nie zadają sobie takich prostych pytań, tylko bezmyślnie
> powtarzają bzdurne opinie masowo produkowane przez maleszkowców? (B.Grabarczyk
> dzisiaj wielki minus). Jaki wpływ na "utrącenie" Przewoźnika ma Kurtyka lub
> Dudek skoro nazwisko Przewoźnika jako TW Łukasz fuguruje w archiwach SB? oni
> je tam wpisali? czy może oni powinni je stamtąd po cichu usunąć tak, żeby nie
> było afery?
> W lipcu Kataryna napisała, że w temacie lustracji media w Polsce dostają
> małpiego rozumu. Do niedawna wydawało mi się, że małpiego rozumu dostaje tylko
> GW lecz teraz widzę, że jest jeszcze gorzej, ta choroba szybko się
> rozprzestrzenia i zaczyna grozić nam epidemia.
>
>
Dobrze, że to przypomniałeś! Najpierw zrezygnował Dudek, by nie być posądzonym
o wykorzystywanie sprawy Przewoźnika. Wtedy nie było mowy o żadnym Kurtyce i
mało kto wiedział kto zacz! Myśmy się tu spodziewali (i cieszyli), że największe
szanse ma właśnie Dudek.
Ja nie wiem co tu się wyprawia (rozrabianie kolejnego kandydata)?! Czy
dziennikarze już zapomnieli, że pisali o buncie w IPN i zagrożeniu rozpadem tej
instytucji gdyby Kieres został wybrany na następną kadencję? Pisali, że wielu
ludzi w IPN szykuje się do odejścia w takim wypadku! Były przecieki z IPN, że
jedyną zasługą Kieresa jest, że przez swoje 5 lat jedyne czego dokonał to to, że
nie dopuścił do rozwalenia IPN i na tym koniec. Wiadomo też, że na wielu
stanowiskach w IPN są nieodpowiedni ludzie, którzy się nie sprawdzili, bo się po
prostu nie nadają do tej roboty (jak np. dwaj lubelscy prokuratorzy, którzy
przedstawili zaświadczenia lekarskie, że mają uczulenie na stare papiery i
praktycznie są wyłączeni ze śledztw a nie można ich zwolnić!).
Kusrtyka powiedział, że jednym z priorytetów będzie rewolucja kadrowa no i
macie! Kieres przystąpił do akcji i kopie dołki pod Kurtyką! I nie tylko on!
A Przewoźnik robi za probierz przyzwoitości! Facet, który na wieść, że go
kolegium odrzuciło bardzo źle się wyrażał o IPN! I ten facet miałby się nadawać
na szefa tej instytucji?!
Kto się tak strasznie boi Kurtyki???????
Temat: Coz za wysyp...podejrzanych
kij w mrowisko
to sie bedzie działo...
IPN i UJ. Badania nad SB
PAP 04-01-2005, ostatnia aktualizacja 04-01-2005 17:05
Prezes IPN Leon Kieres będzie w czwartek rozmawiał z rektorem Uniwersytetu
Jagiellońskiego w sprawie kierowanych przez profesora UJ badań nad wpływem SB
na życie w Krakowie za czasów PRL.
Dyrektor krakowskiego oddziału IPN Janusz Kurtyka powiedział, że badania te są
prowadzone przez Fundację Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego w
Krakowie, a sześcioosobowym zespołem kieruje prof. Tomasz Gąsowski z
Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zbigniew Fijak jest jednym z członków tego
zespołu.
Ostatnio Krzysztof Kozłowski i Józefa Hennelowa z "Tygodnika Powszechnego" i b.
szef MON Janusz Onyszkiewicz. zwrócili się w liście do Kieresa o zmianę
procedury udostępniania akt IPN. Według nich, ewentualną publikacją nazwisk
współpracowników SB powinien zajmować się IPN. Obecnie osoba dostająca od IPN
akta służb specjalnych sama decyduje, czy i jak ujawniać, kto był agentem.
Kozłowski nie ukrywa, że bezpośrednim impulsem do napisania listu była
zapowiadana w mediach przez Zbigniewa Fijaka, przewodniczącego Platformy
Obywatelskiej w Krakowie, publikacja dotycząca agentów SB wśród krakowskich
artystów, naukowców i ludzi Kościoła.
- Pan Fijak nie jest pracownikiem Instytutu Pamięci Narodowej. Mógł wystąpić o
udostępnienie akt i wystąpił jako pokrzywdzony, bo jak wiadomo był czynnym
działaczem opozycji demokratycznej w latach 80. Materiały, które go dotyczyły,
Fijak otrzymał w maju i lipcu 2004 r., w trzy lata od złożenia wniosku -
powiedział PAP Kurtyka. - W żaden sposób pan Fijak nie jest uprzywilejowany w
dostępie do akt, a obecnie jest członkiem zewnętrznego zespołu badawczego -
zaznaczył.
Prof. Tomasz Gąsowski powiedział, że zamiarem przygotowujących publikację osób
jest ustalenie stopnia inwigilacji krakowskiej opozycji przez SB, metod
działania agentów i sposobu wykorzystanie uzyskanych informacji przeciw
opozycji. "Wiedza o tym, kto był agentem, nie jest nam do tego potrzebna i nie
będziemy o takie informacje zabiegali. Zresztą nie mamy podstaw, by je z IPN
uzyskać. Nie zamierzamy publikować listy agentów" - zapewnił prof. Gąsowski.
Kieres nie widzi podstaw do uchylenia decyzji krakowskiego IPN o dostępie do
akt Instytutu w tej sprawie. Podkreślił, że realizacja propozycji zawartej w
liście wymagałaby zmian w ustawie o IPN. "Skoro na czele projektu stoi profesor
UJ, w świetle listu wypada, bym się spotkał z rektorem prof. Franciszkiem
Ziejką" - powiedział Kieres.
serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34308,2476651.html
Temat: Panie Lasota, z tą książką, której ukazanie się...
Panie Lasota, z tą książką, której ukazanie się...
zapowiadane było na jesień? Mowa w niej o inwigilacji Jana Pawła II.
ze strony IPN:
PRZEGLĄD MEDIÓW
19 kwietnia 2005 r.
KRÓTKO:
*
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej Leon Kieres powiedział we wtorek, że
są dokumenty dotyczące Karola Wojtyły, które do tej pory nie były znane nawet
historykom IPN. Określił je jako „bardzo bolesne dla Ojca Świętego”. W tym
roku mają się ukazać publikacje uwzględniające informacje z tych dokumentów.
"Jeszcze jest pewna partia dokumentów, nieznanych nawet historykom Instytutu
Pamięci Narodowej, dokumenty, które zawierają bardzo bolesne dla nas
wszystkich, ale zawierają bardzo bolesne informacje dla Ojca Świętego" -
powiedział Kieres w radiu Zet. Nie wyjawił, jakie zawierają nazwiska. „Są
nazwiska - tylko tyle mogę powiedzieć” - zaznaczył. Kieres wyznał, że o
"bardzo bolesnych dokumentach" wiedział od czterech lat, ale milczał na ich
temat ze względu na konieczność sprawdzenia ich wiarygodności. „Uważałem, że
wiarygodność informacji znajdujących się w tych dokumentach musi być
sprawdzona zanim opinia publiczna dowie się o nich” - wyjaśnił Kieres. Serwis
PAP, Radio Zet 19.04.2005 r.
*
„Największy wróg partii” - w „Dzienniku Polskim” Rozmowa z Januszem
Kurtyką, dyrektorem krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej oraz
Markiem Lasotą, autorem książki „Karol Wojtyła w dokumentach bezpieki”. -
Materiały dotyczące inwigilacji Karola Wojtyły są jawne, podobnie jak każde
inne, które powstały do 1983 r. Dodam jedynie, że Urząd Bezpieczeństwa zaczął
inwigilować Karola Wojtyłę już w 1946 r. Być może jednak decyzją prezesa IPN
jakieś dokumenty dotyczące Jana Pawła II trafiły do zbioru zastrzeżonego.
Tylko takie archiwalia mogłyby zostać odtajnione. Nie mam natomiast pojęcia,
czy prezes instytutu umieścił tego rodzaju materiały w zbiorze zastrzeżonym.
Odtajnić mógłby również część materiałów dotyczących Ojca Świętego po 1983 r –
mówi Kurtyka. - Przypomnę: już w 1964 r. naczelnik wydziału IV SB w Krakowie
zwrócił się do szefa Departamentu IV w MSW z prośbą o zatwierdzenie
specjalnego wzoru teczki ewidencji operacyjnej na arcybiskupa Karola Wojtyłę.
Była też teczka ewidencji operacyjnej na biskupa. Nie wiemy jednak, jaki
miałby być specjalny wzór teczki na metropolitę krakowskiego, ponieważ z
wyjątkiem jednej wszystkie TEOK-i zostały zniszczone – mówi Marek Lasota.
Dziennik Polski 19.04.2005 r.
*
Radio Zet: O tym, jak SB rozpracowywało Karola Wojtyłę, pisze historyk
IPN Marek Lasota. Poza dokumentami i zdjęciami Lasota chce też ujawnić
agentów, którzy donosili na Wojtyłę. – Chcę uniknąć domysłów, bo agenci
działali w kurii najbliższym otoczeniu Wojtyły– mówi „Radiu Zet” historyk
krakowskiego IPN. Radio Zet 18/19.04.2005 r.
*
Inwigilacji księży i represjom wobec Kościoła katolickiego w PRL został
poświęcony wczorajszy program „Misja specjalna” w TVP 1. Historycy IPN: Janusz
Kotański, Jacek Żurek, Jan Żaryn i Antoni Dudek mówili o całym systemie
rozpracowywania Kościoła przez UB i SB. Wiele miejsca poświęcono ks. Jerzemu
Popiełuszce i zbrodniczym działaniom SB w latach osiemdziesiątych. TVP 1
18.04.2005 r.
Temat: lustracja
lustracja
Artykuł z Gazety Wyborczej:
IPN: Będziemy pracować nawet na dwie zmiany
Ewa Siedlecka 22-07-2006 , ostatnia aktualizacja 21-07-2006 21:09
Masowo, jawnie, bez rzecznika i sądu lustracyjnego - taką lustrację uchwalił
wczoraj Sejm. SLD zapowiedział, że zaskarży ją do Trybunału Konstytucyjnego
Ustawa przeszła jak burza: za 372 posłów, przeciw - 44 (z SLD), wstrzymali się
Maria Pasło-Wiśniewska i Paweł Śpiewak z PO oraz Wiesław Woda z PSL. Wynik
głosowania Sejm przyjął okla-skami.
Lustracja obejmie obowiązkowo co najmniej czterokrotnie więcej osób niż do tej
pory - m.in. administrację rządową i samorządową, zawody prawnicze (adwokatów,
sędziów, prokuratorów, nota-riuszy), dyrektorów szkół, nauczycieli
akademickich, dziennikarzy. Szacuje się, że będzie to od 100 do 400 tys. osób.
Lustracja nie obejmie księży i zakonników.
Prezes IPN Janusz Kurtyka deklaruje, że rocznie Instytut zdoła wydać 40 tys.
zaświadczeń, dzięki dodatkowym nakładom i dwuzmianowemu systemowi pracy. Bez
zaświadczeń nie można sprawować funkcji publicznej ani się o nią ubiegać.
Zaświadczenie ma być informacją, w jakim charakterze ktoś figuruje w archiwach
IPN. Znika pojęcie tajnego współpracownika (współpracującego świadomie i
tajnie ze służbami PRL) i pokrzyw-dzonego (inwigilowanego przez służby). Są
tylko pracownicy oraz funkcjonariusze służb i "osobowe źródła informacji".
Osobowymi źródłami informacji są osoby odnotowane jako tajni informatorzy lub
"pomocni-cy" przy operacyjnym zdobywaniu informacji. Zdaniem prof. Andrzeja
Rzeplińskiego, współautora obowiązującej do tej pory ustawy lustracyjnej, może
się okazać, że za "osobowe źródła" zostaną uzna-ne osoby nieświadome tego, że
rozmawiają z agentem służb, który wykorzystuje rozmowę w swoich raportach.
Co miałby według nowych przepisów zrobić np. dyrektor szkoły, żeby zostać na
stanowisku?
Od wejścia w życie ustawy (może już w sierpniu) ma rok na uzyskanie
zaświadczenia. Musi więc niezwłocznie złożyć wniosek o jego wydanie w
najbliższym oddziale IPN. Od razu musi wziąć poświadczenie, że złożył wniosek,
i przedstawić je kuratorowi oświaty. I czekać.
IPN ma rok na wydanie dokumentu, ale jest to tzw. termin instrukcyjny, za
którego przekro-czenie nic nie grozi. A bez zaświadczenia po roku dyrektor nie
może już być dyrektorem.
Jeśli dostanie zaświadczenie - przedstawia je kuratorowi. A ten decyduje, co
dalej. Jeśli uzna, że treść zaświadczenia świadczy, że dyrektor nie ma
"kwalifikacji moralnych" do zajmowania stano-wiska, może go zwolnić. Jeśli
treść zaświadczenia nie będzie dla kuratora jednoznaczna - może pójść do IPN i
teczkę dyrektora obejrzeć.
Teczka każdej osoby, której wydano zaświadczenie, jest jawna, nawet jeśli
zaświadczenie nie zostało odebrane. Treść zaświadczenia publikowana jest w
internecie, a teczkę pokażą każdemu, kto o to poprosi. Wystarczy pójść do IPN.
Gdyby dyrektor chciał zakwestionować zaświadczenie - bo np. napisano w nim, że
był trak-towany przez tajne służby jako "osobowe źródło informacji", a on
uważa, że nie był - może się odwo-łać do sądu cywilnego. Tam musi udowodnić,
że nie był.
Gdyby został z powodu treści zaświadczenia zwolniony z pracy -może się odwołać
do sądu pracy.
Ustawa nie przeszkodzi tegorocznym wyborom samorządowym, wystarczy, jeśli
kandydaci na radnych przedstawią dowód, że wystąpili do IPN o zaświadczenie.
Ale może być problem, jeśli w ciągu roku go nie dostaną, bo warunkiem
sprawowania funkcji radnego jest przedstawienie zaświad-czenia.
Teraz ustawa idzie do Senatu, który zapewne przyjmie ją na najbliższym
posiedzeniu między 2 a 4 sierpnia. Senacka Komisja Praw Człowieka i
Praworządności zapowiada zgłoszenie poprawek przywracających m.in. sąd
lustracyjny, definicje tajnego współpracownika i pokrzywdzonego. Szanse na ich
przyjęcie nie są jednak duże.
- Ta ustawa jest sprzeczna z rezolucją Zgromadzenia Parlamentarnego Rady
Europy i polską konstytucją. Choćby dlatego, że uzależnia bierne prawo
wyborcze od uzyskania zaświadczenia z IPN - mówił tuż przed głosowaniem poseł
SLD Tadeusz Iwiński.
Co sądzicie o tej nowej ustawie?
Temat: Uwaga manipulacja na gazecie
ignorant11 napisał:
>>
> Ja nt Kuronia solidaryzuje sie raczej z tym, co powiedzial o nim pan Roman
> Giertych...
Ja tam byłbym ostrożny z solidaryzowaniem sie z panem Romanem...
żebyś jednak i mnie nie zabanował to dam poniżej cytatę Niesioła:
serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34474,3613810.html
Prezydent Kuronia nie obroni
Stefan Niesiołowski*2006-09-14, ostatnia aktualizacja 2006-09-12 18:31
Skierowany do prezydenta 31 sierpnia br. list dziewięciu wybitnych działaczy
opozycji demokratycznej i NSZZ "Solidarność" [odznaczonych przez prezydenta z
okazji rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych, publikowaliśmy go 2-3
września] w obronie prawdy, ludzkiej godności, a przede wszystkim przeciwko
fałszowaniu historii i szkalowaniu dobrego imienia ludzi tak bardzo zasłużonych
dla powstania demokratycznej i niepodległej Polski jak Jacek Kuroń, nie wydaje
mi się pomysłem fortunnym. Doskonale rozumiem szlachetne intencje autorów i ich
oburzenie na plugawienie najnowszej historii przez pseudohistoryków z IPN,
która to instytucja pod kierownictwem Janusza Kurtyki najwyraźniej schodzi na
psy. Po ostatnich wypowiedziach i zachowaniach Kurtyki nie oczekuję od niego
niczego z wyjątkiem natychmiastowej rezygnacji z funkcji, do której sprawowania
się nie nadaje.
Tym bardziej rozumiem i całkowicie podzielam oburzenie wywołane przez podłe
insynuacje pod adresem Jacka Kuronia sugerujące jakiś rodzaj jego współpracy z
komunistycznymi służbami specjalnymi, a także przez inne tego typu teksty
powstające przy współudziale pracowników IPN zniesławiające pamięć nieżyjących
już ludzi, którzy walczyli o wolną Polskę, a dziś nie mogą się bronić.
Nie wydaje mi się jednak, aby skierowanie Waszego listu akurat do prezydenta
Lecha Kaczyńskiego i oczekiwania z tym związane były uzasadnione.
Zwracacie się do prezydenta o „podjęcie wszelkich możliwych kroków w obronie
prawdy [ ], o poddanie ścisłej kontroli ubeckich archiwów, pełnych plotek i
kłamstw, z których ludzie złej woli robią dziś użytek. Polska nie zasługuje na
to, by jej historię »na nowo « pisali ubecy oraz zafascynowani ich dorobkiem
pseudobadacze”. To prawda, ale przecież prezydent Kaczyński już pewne kroki
podjął, opowiedział się po stronie politycznego chuligana i paranoika
Macierewicza, a przeciwko narodowemu bohaterowi Władysławowi Bartoszewskiemu.
Wobec nikczemnego, podłego żądania dwóch posłów LPR odebrania Jackowi Kuroniowi
Orderu Orła Białego był łaskaw zauważyć jedynie, że to „żądanie zbyt daleko
idące”, w czym w jakimś stopniu się z nim zgodził. Wobec obrzydliwego i
załganego porównania Jacka Kuronia do ludzi będących symbolami zdrady na rzecz
obcego mocarstwa, którego dopuścił się wicepremier Giertych, o ile wiem,
prezydent w ogóle nie zabrał głosu, a w każdym razie jak dotychczas nie odwołał
Giertycha z rządowej funkcji. Co powinno się stać tego samego dnia, gdy
Giertych to podłe kłamstwo z miną zadowolonego z siebie i pełnego doskonałego
samopoczucia idioty ogłosił.
Zgodnie z prawem archiwa IPN są od dawna dostępne dla badaczy, przede wszystkim
dla historyków IPN, i to moim zdaniem dobre rozwiązanie. To, że wśród nich są
kreatury, to przede wszystkim wina prezesa IPN, który za pracowników kierowanej
przez siebie instytucji odpowiada. Nie jest możliwe poddanie ich kontroli
prezydenta ani jakiegokolwiek innego polityka. Nie byłoby to też, wydaje mi
się, rozwiązanie właściwe.
Jacek Kuroń nie potrzebuje obrońców. To, co zrobił dla Polski i demokracji w
Polsce, cena szykan, represji, prześladowań, a przede wszystkim bardzo wysoka
cena dziewięciu lat więzienia, jaką zapłacił on oraz jego najbliżsi za to,
abyśmy dziś żyli w wolnym, niepodległym i demokratycznym kraju, obroni się w
obliczu zarzutów ludzi, którzy żywią się nienawiścią, podłością i kłamstwem.
Obroni się przed każdą próbą zafałszowania historii. Warto przypomnieć
Giertychowi, Kurtyce i tym podobnym, że komuniści w 1945 r. także zaczynali na
nowo pisać historię Polski.
Mamy dziś w Polsce klimat moralnego linczu ludzi przyzwoitych, coś, co można
porównać do "inwazji pluskiew" z marca 1968 r. Mamy próbę załgania historii,
niszczenia osiągnięć i sukcesów możliwych dzięki odzyskaniu wolności w 1989 r.,
triumf kłamstwa, cynizmu, hipokryzji, obłudy i zawłaszczania państwa przez
partię polityczną. Stoimy w moim przekonaniu w obliczu najpoważniejszego
zagrożenia demokracji w Polsce po 1989 r. Za to odpowiada w stopniu decydującym
PiS i - niestety - także jeden z jego czołowych liderów, prezydent Kaczyński.
I dlatego uważam Wasz list, Drodzy Koledzy, jako odwracający uwagę od tego
zagrożenia, za co najmniej niepotrzebny.
*Stefan Niesiołowski - senator PO, profesor biologii na Uniwersytecie Łódzkim
Temat: I za to lubię GW:
Z Kulesza jest jakas niejasnosc, chodzi o sprawy jeszcze z II wojny swiatowej.
Tu kopiuje fragment z Terry na ten temat. Co prawda komentarza tam wlasnego nie
ma, ale jest odnotowane co sie wtedy dzialo i jakie teksty na temat Kuleszy
puszczaly rozne gazety. Tam jest miedzy innymi nazwisko Darii Nalecz. Chyba nie
podejrzewasz ze to spisek PiS, jej maz byl czlonkiem KC PZPR a teraz jest chyba
w Solidarnosci Pracy. A moze gdzies indziej, w kazdym razie na lewicy. Czyli
przeciwko Kuleszy sie wypowiadaja i prawica i lewica. A to ten fragment:
"...oraz "zniknięte" teczki zbrodniarzy hitlerowskich, których nie idzie znaleźć
w archiwach Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu
(wcześniej Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich), bo od wiosny 1959
kolejni szefowie tej komisji zamiast stawiać zbrodniarzy przed sądem, odsyłali
akta do Niemiec, a tam tonęły w archiwach w Ludwigsburgu. Ostatnim z szefów
Komisji był profesor Witold Kulesza, dzisiejszy szef pionu śledczego IPN, ale
ponieważ od czerwca ściga go prokuratora na wniosek prezesa Kurtyki, szefa IPN,
to nie wiadomo, czy profesor Kulesza dalej będzie zarządzał ściganie za zbrodnie
stalinowskie z ramienia pionu śledczego IPN.
Centrala w Ludwigsburgu powstała w 1958 r. do archiwizowania i przekazywania
spraw prokuraturze, potem była jedynie archiwum tych spraw; teraz ma być w
ogóle rozwiązana i jej zawartość już została częściowo zniszczona ze względu na
"przedawnienie okresu przechowywania", natomiast pozostałości mają się rozpłynąć
w czeluściach rozmaitych niemieckich archiwów. Do których Polacy będą mieli
dostęp lub nie.
Chodzi o kilka tysięcy śledztw z okresu wojny. Dr Antoni Kura, naczelnik
Wydziału Nadzoru nad Śledztwami Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko
Narodowi Polskiemu szacuje, że takich niezamkniętych postępowań może być nawet
10 tysięcy, w tym niektore są bardzo głośne, na przykład sprawa zbrodni
niemieckich popełnionych na terenie obozów Gross-Rosen czy Treblinka.
"Tylko w latach 1965-1989 Polacy przekazali Niemcom 36 tys. protokołów zeznań,
150 tys. fotografii, kilkadziesiąt tysięcy mikrofilmów i 12 tys. kompletów
materiałów z prowadzonych śledztw. W zamian strona polska otrzymała z
Ludwigsburga... listę polskich gajowych i leśniczych współpracujących z RSHA
(Głównym Urzędem Bezpieczeństwa Rzeszy)" - pisze Jan M. Fijor w artykule
"Komisja zacierania zbrodni." Zadnego porozumienia międzyrządowego w tej sprawie
nie było, więc interesujące jest, jak te tony akt w ogóle przejeżdżały przez
granicę i Mur Berliński. "Zmarły niedawno tropiciel zbrodni hitlerowskich Szymon
Wiesenthal nie mógł zrozumieć, jak to się dzieje, że fotografie esesmanów
mordujących Polaków, zarejestrowane w aktach GKBZH, są odnajdywane w niemieckich
archiwach." - dodaje Fijor - "Prof. Kulesza nadal opowiada się za współpracą z
Ludwigsburgiem. W 2005 r. pracownicy IPN otrzymali podpisaną przez niego notatkę
służbową, w której apeluje o pomoc dla centrum w Ludwigsburgu "w związku z
tendencjami likwidacyjnymi tej instytucji". Innymi słowy, chodziło o wysyłanie
do Ludwigsburga jak najwięcej akt. W uznaniu zasług dla polsko-niemieckiej
współpracy prof. Kulesza jest często zapraszany do RFN na wykłady, prelekcje, a
niedawno został także nagrodzony medalem przyjaźni."Nasz Dziennik" podaje, że na
wieść o likwidacji Ludwigsburga prof. Kulesza nakazał jeszcze przyspieszyć
wysyłkę akt, ale - "prokurator IPN, który otrzymał to polecenie, odmówił,
wskazując, że wysyłka akt bez zachowania procedury kodeksowej to przestępstwo. W
ostatnim dniu urzędowania na tym stanowisku prof. Kulesza nakazał prokuratorom
wysyłkę wybranych dokumentów; łącznie 256 tomów, w tym akta egzekucji ulicznych
z lat 1943-1944 na terenie getta, akta zbrodni w Pruszkowie, w Palmirach, na
Ochocie, w Piasecznie, akta dotyczące zabójstw Polaków za pomoc Żydom."
Pod artykułem w tygodniku "Wprost" o Komisji Zacierania Zbrodni zamieszczona
jest wypowiedź prof. Darii Nałęcz, dyrektora naczelnego Archoiwów Państwowych:
"Utrata znacznej części tak ważnego dla Polski archiwum dokumentującego
niemieckie zbrodnie to kuriozum. Mogłabym jeszcze zrozumieć, gdyby chodziło
tylko o naszą pomoc prawną, bo do tego jesteśmy zobowiązani. Jednakże
niewykonanie kopii, brak dbałości o zwrot oryginałów, nie mówiąc już o
utajnieniu tego procederu przed negocjatorami procesu restytucji archiwaliów z
Niemiec, jest co najmniej niepokojące. Mam nadzieję, że ktoś w tej sprawie
pójdzie jednak po rozum do głowy. Dobrze byłoby wiedzieć, czy chociaż jedna ze
spraw, których akta przekazano, zakończyła się procesem lub skazaniem winnego."
Temat: Wałęsa płacze w Gdańsku ...
Wałęsa płacze w Gdańsku ...
Lech Wałęsa na zorganizowanej w Gdańsku konferencji z okazji 20-
lecia obrad okrągłego stołu wzruszył się, kiedy wspominano jego
zasługi dla przemian w Polsce. Wałęsa zapowiadał wcześniej, że nie
będzie uczestniczył w żadnych rocznicowych uroczystościach dopóki
organy państwa nie wyjaśnią stawianych mu zarzutów, m.in. o
agenturalną przeszłość.
Aby nakłonić Wałęsę do udziału w konferencji, przed jej rozpoczęciem
do biura b. prezydenta w Gdańsku udali się: jeden z organizatorów
strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r. Jerzy Borowczak oraz
o. Maciej Zięba - dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności, które
jest organizatorem gdańskiej konferencji.
Podczas przemówienia otwierającego konferencję Wałęsa wyjaśnił, że
zmienił zdanie w sprawie udziału w konferencji głównie pod wpływem
Borowczaka. "Zaczął do mnie mówić 'będę przed tobą klękał jak w
kościele, musisz być'. Poza tym to Jurek zaczął Sierpień '80, nie
ja. On pociągnął strajk, który ja potem przejąłem" - mówił.
B. prezydent dodał, że zdecydował się przyjechać na konferencję
również pod wpływem nauk rekolekcyjnych, które mówią, że "należy
uczyć się wybaczać, rozumieć, a nie upierać się".
W wypowiedzi dla dziennikarzy Wałęsa podkreślił zarazem, że udział
we wtorkowej konferencji to jednak "jeden, jedyny wyjątek".
Przed rozpoczęciem referatu wprowadzającego do konferencji prof.
Andrzej Paczkowski - jak podkreślił - jako "członek cechu
historyków" - przeprosił Wałęsę. "Chcę przeprosić pana za to, co
niektórzy wyprawiają, jak nie rozumieją siebie samych, jak chętnie
kłamią i poddają się manipulacji. Bardzo przepraszam" - powiedział
Paczkowski.
Na briefingu prasowym przed rozpoczęciem wtorkowej konferencji b.
premier Tadeusz Mazowiecki nazwał "stronnictwem trucicieli" ludzi
wysuwających zarzuty zarówno pod adresem Wałęsy, jak i innych
działaczy opozycji z czasów PRL - m.in. pod adresem ks. Henryka
Jankowskiego czy Waldemara Chrostowskiego - kierowcy ks. Jerzego
Popiełuszki. "Oni uważają, że wszystko można, że każdego można
ochlapać" - mówił b. premier.
Z dalszych wypowiedzi Mazowieckiego wynikało, że ma on na myśli
przede wszystkim pracowników IPN.
Ze zdaniem Mazowieckiego zgodził się obecny także na konferencji w
Gdańsku b. prezydent Aleksander Kwaśniewski. "Jest mi tym bardziej
przykro, że to ja podpisałem ustawę o powołaniu IPN - stwierdził
Kwaśniewski. - Wielka szkoda, że instytucja, która powinna stać na
straży prawdy (...), staje się częścią frontu nieprawdy" -
powiedział Kwaśniewski dodając, że IPN nie można nazwać Instytutem
Pamięci, ale "instytutem kłamstwa narodowego".
Po niedawnej publikacji książki Pawła Zyzaka, który napisał m. in.,
że b. przywódca Solidarności był agentem SB i w czasach młodości
miał nieślubne dziecko, prezes IPN Janusz Kurtyka wyjaśniał, że
praca ta nie była ani zlecana, ani wydana przez Instytut. Zyzak był
w IPN zatrudniony tylko na czas bezpłatnego urlopu innego
pracownika.
Quelle PDN-NY
Temat: _______________Stłukłem lampę stojącą.../n Teraz!
__Ślepi! Będziecie śledzić 100zł Dorna by miliardy
sobie przejeżdżały obok bezkarnie?
Tacy cwani jesteście?
Złapią hulajnogę za przekroczenie prędkości a mafiosi
zasuwają czarnymi BMW obok odwróconego policjanta?
Co taki Paweł Wroński wygaduje? Co Tomasz Lis? ....
Skowrońskiego starającego się na obiektywizm sepleniąca
(teraz jest to dopuszczalne w radio!!) Anna Laszuk nazywa
kontrowersyjnym radykalistą, głoszącym prowokacyjne tezy!
Na tapecie Kurtyka, Fijak, Przewoźnik...
AKTA, AKTA i AKTA - akta zdrady muszą być po odpowiednim nadzorem!
Coraz bardziej upewniam się, ze Kurtyka jest legalistą, nie poddającym się
lobbystom okrągłostołowym.
Jest w końcu zapis, że Prezes IPN nie może mieć na swój temat ŻADNEGO ZAPISU?
Czy nie ma?
Kpisz Andrzeju z PRAWA pod rządami PiS-U?
To PiS tworzył to prawo? Dlaczego kpisz?
Czyżbyś nie zauwazył reakcji PiS na sprawę nominacji Kurtyki? Jak najbardziej
poważną i wnikliwą! Nie chowają głowy w piasek jak Tusk z dziadkami?
Historyk! Widziałes zdjęcie Tuska z Niesiołowskim w nocnej zmianie?
Wpadł na chwilę...? Nasycenie agenturą wszelkich instytucji przed okrągłym
stołem stworzyło kraine ABSURDU, niezrozumiałą jak tu widać, dla przeciętnego
wyborcy. To miało zapewnić taką bezkarną i komfortową sytuację (jaka JEST!)
jaką, kosztem reszty społeczeństwa - jego szans cywilizacyjnych, osiągnęli
twórcy aktu
_______POGRĄŻENIA POLSKI w sprzyjającej rozwojowi gospodarczemu sytuacji
zewnetrznej na 10 lat.
Mało tego - zapewnienie sobie poparcia socjalistów
zachodnich - kosztowało Polskę następne 16 lat niesymetrycznych stosunków z
Zachodem
i utraty dobrych stosunków i wpływów na dalekim, bliskim i sąsiedzkim Wschodzie
- czego konsekwencje będziemy odczuwać przez 100 lat!
Z kim ja tu dyskutuję?
Pytam sie w 24 rocznicę ZATOPIENIA SZANS POLSKI
w PRZEDDZIEŃ ZATOPIENIA RURY
- tego symbolu "skuteczności", "korzyści" i "dalekowzroczności" rządząch ekip
ostatnich lat.
Ta przyjaźń Schroeder-Miller! Ta znajomość Moskwy i Zachodu Mellera!
Ta skuteczność i korzyści z pomarańczowej rewolucji!
Ta misja w Iraku, gdy to przedłużajac politykę Kwasniewskiego, prosimy USA o
dalsze "korzysci" i przedłużenie misji...w czasie gdy Amerykanie się wycofują
- Ufff ale żeśmy zarobili na kontraktach...itd.itp.
Ja o tym pisałem! O składce płaconej przez Polskę za Angoli!
O włażeniu Niemcom i traktowaniu ich jako ambasadora...
O setkach spalonych stodół z polskimi dziećmi kobietami i starcami
O Powstaniu Warszawskim, permanentnie mylonym na całym świecie z Powstaniem w
Getcie...i nic o pomocy AK a wręcz przeciwnie...
O ujemnymi deficycie i bilansie od 1992 roku z Unią
- siega już on 500 mlrd zł. ________________PÓŁ BILIONA ZŁ!
O wydatkach na ....wojnę w interesie koncernów naftowych. Już wydaliśmy
kolejne 500 mln zł. Z kim ja rozmawiam? Kto mnie wtedy popierał?
Przyznawał rację? Słucham! (znaczy czytam)
Temat: Celiński o małych ludziach.
Celiński o małych ludziach.
ośród małych ludzi
Z posłem ANDRZEJEM CELIŃSKIM rozmawia Krzysztof Lubczyński
Jak Pan ocenia proces generała Wojciecha Jaruzelskiego i jego współpracowników
o stan wojenny, a w szczególności atmosferę wokół niego, tryb oskarżenia oraz
porównanie tego procesu do norymberskiego, co uczynił jeden z tabloidów?
– Problemów historycznych i politycznych, w tym takich, jakie towarzyszyły
stanowi wojennemu, nie załatwia się na sali sądowej. To oskarżenie
przygotowane przez IPN, które sprowadza się – w sposób ahistoryczny i
apolityczny – do kwestii kryminalnej, jest wielkim skandalem. Cała działalność
IPN jest skandaliczna. Prezes Kurtyka, który odpowiada przed ,,Bogiem i
Historią'', objął swoje stanowisko w okolicznościach kompromitujących go jako
człowieka, po rzuceniu pomówienia na innego kandydata, Andrzeja Przewoźnika, w
czym niechlubną rolę odegrał krakowski IPN. Porównywanie tego procesu do
Norymbergi to jest szalona heca, która obraża miliony ofiar II wojny
światowej. To, co mnie bardzo smuci, to fakt, że partie polityczne, rozmaici
komentatorzy-moraliści, a także Kościół katolicki milczą wobec tej sprawy.
Skąd to milczenie?
– Widocznie nie mają odwagi przeciwstawienia się obecnej fali głupoty,
obskurantyzmu. Ja nie jestem zachwycony stanem wojennym, sam w pewnym sensie
byłem jego ofiarą, natomiast trzeba zastanawiać się nad wszystkimi znakami
zapytania związanymi z odpowiedzialnością polityczną za ten stan, a nie brnąć
w zaułek intelektualny, z którego nie ma wyjścia.
Skąd bierze się Pana zdaniem to forsowanie kryminalnego charakteru aktu
oskarżenia o zbrojny związek przestępczy?
– Trzeba by wejść w dusze ludzi, którzy taki akt oskarżenia wymyślili, a ja
nie mam ochoty się w tym babrać. Myślę jednak, że dzieje się to z tych samych
powodów, dla których chciano generała Jaruzelskiego zdegradować. Sądzę, że
bierze się to z bardzo polskiej i bardzo katolickiej żądzy wdeptania człowieka
w błoto, wdeptania w błoto wartości, o których wiadomo, że są dla niego bardzo
ważne. Chodzi o poniżenie i odebranie godności, o to by umierał z poczuciem
kompletnego zgniecenia. Nie mam pozytywnego związku emocjonalnego z generałem
Jaruzelskim, ale nie mogę nie powiedzieć, że robią to ludzie, którzy do pięt
mu nie dorastają. To ludzie, którzy nigdy nie mieli imperatywu do podejmowania
jakiegokolwiek ryzyka. Przypomnę, że początkiem wojskowej kariery Wojciecha
Jaruzelskiego było dowództwo plutonu zwiadu, a nie ma bardziej zagrożonego
śmiercią sposobu obecności na wojnie niż kierować małym oddziałem zwiadowczym.
W latach 80., gdy pewien, później bardzo znany dziennikarz amerykański zapytał
mnie, czy uważam generała Jaruzelskiego za patriotę, żachnąłem się, a
właściwie go wyśmiałem. Po latach uznałem zasadność tego pytania, a jeszcze
później uznałem, że mamy do czynienia z dramatyczną, z tragiczną biografią.
Być może generał Jaruzelski powinien po latach bardziej się wycofać, żeby
zatkać usta gawiedzi. Dziś jednak ludzie o bardziej małym wymiarze chcą mu
odebrać resztkę radości z codzienności, z normalnego dożywania swoich dni.
Wspomniał Pan wcześniej, że w sprawie generała na wysokości zadania nie stanął
Kościół katolicki. Czy może Pan to rozwinąć?
– Dziwi mnie – choć prawdę mówiąc, nie mam złudzeń – postawa polskiego
Kościoła katolickiego, a zwłaszcza takich ludzi, jak prymas Glemp, biskup
Orszulik, czy inni hierarchowie, którzy z Jaruzelskim rozmawiali. Przecież
szczególnie prymas Glemp nie był po solidarnościowej stronie frontu walki i
zapewne po części podzielał racje kierujące generałem oraz tragizm jego
sytuacji. I gdy teraz na ich oczach dokonuje się linczu na tym człowieku, oni
milczą. Pokazali, że są małymi, bojaźliwymi ludźmi.
Dziękuję za rozmowę.
Temat: Pawłokoma
Arcybiskup Życiński vs. MW
<<Arcybiskup Życiński kontra Wszechpolacy
PAP, pi 11-05-2006, ostatnia aktualizacja 11-05-2006 17:40
Arcybiskup Józef Życiński skrytykował w czwartek ''próby wywierania presji'' na
prezydenta Lecha Kaczyńskiego, aby nie przepraszał za wydarzenia w Pawłokomie.
Z takim apelem wystąpiła do prezydenta Młodzież Wszechpolska.
- Uważam, że podobne sugestie są niedopuszczalne - powiedział dziennikarzom
metropolita lubelski.
Abp Życiński przypomniał w tym kontekście postać prymasa Stefana Wyszyńskiego i
orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 r. uważane za jeden z
ważniejszych etapów pojednania polsko-niemieckiego po II wojnie światowej.
- Wyobraźmy sobie, że wtedy, gdy powstawało orędzie biskupów polskich do
biskupów niemieckich, ktoś zachowałby podobną linię argumentacji, to znaczy
powiedziałby: nie wolno Polakom przepraszać, zanim nas Niemcy wcześniej nie
przeproszą. Gdyby w ten sposób rozumował prymas Wyszyński, nigdy nie powstałaby
słynna formuła +przebaczamy i prosimy o przebaczenie - powiedział abp Życiński.
- Niech więc w obecnej sytuacji wzorem do naśladowania będzie przesłanie
wielkiego Prymasa Tysiąclecia, a nie hasła powtarzane przez radykalne grupy -
dodał.
Zdaniem metropolity lubelskiego w procesie pojednania polsko-ukraińskiego
należy szukać przede wszystkim tego, co może zbliżyć oba narody. W dramatach
polsko-ukraińskich podstawową rolę powinna odgrywać dla chrześcijanina
modlitwa, szukanie tego wszystkiego, co łączy, co zbliża. Natomiast próby
wprowadzania szantażu, czy krzyku, odbiegają daleko od wzorców
chrześcijańskich - powiedział arcybiskup.
W sobotę w Pawłokomie prezydenci Polski Lech Kaczyński i Ukrainy Wiktor
Juszczenko oddadzą hołd 300 Ukraińcom zamordowanym tam przez Polaków w 1945 r.
Członkowie Młodzieży Wszechpolskiej zaapelowali do prezydenta Kaczyńskiego, aby
nie przepraszał za wydarzenia w Pawłokomie, w sytuacji, gdy Ukraińcy nie
przyznali się do ludobójstwa na setkach tysięcy Polaków. Według działaczy MW,
winni pawłokomskiej zbrodni są tylko nacjonaliści ukraińscy, gdyby nie ich
działania nie doszłoby do mordu.
MW przypomina o Polakach wymordowanych przez nacjonalistów ukraińskich w latach
40. w Małopolsce wschodniej i na Wołyniu.
Podaje, że według różnych szacunków zginęło tam od 120 tysięcy do pół miliona
osób. Byłoby daleko posuniętą nieuczciwością wobec tych ludzi i
niewdzięcznością, zachowywanie się tak, jak zachowuje się pan prezydent Lech
Kaczyński. Niech najpierw przeproszą Ukraińcy, o to apelujemy - powiedział w
czwartek na konferencji prasowej w Lublinie prezes okręgu lubelskiego MW Marian
Szołucha.
Szołucha podkreślił, że mord w Pawłokomie był akcją odwetową, będącą skutkiem
wieloletniej eksterminacji ludności polskiej dokonywanej przez sowieckich i
niemieckich okupantów przy udziale nacjonalistów ukraińskich.
Apel MW do prezydenta mają także otrzymać m.in. marszałek sejmu Marek Jurek,
marszałek senatu Bogdan Borusewicz, premier Kazimierz Marcinkiewicz oraz prezes
IPN Janusz Kurtyka. >>
wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,55670,3338865.html
Strona 3 z 4 • Wyszukiwarka znalazła 203 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4