Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: Prezes Polskiego Związku Sumo
Temat: Walny Zjazd i nie tylko .
Mane Thekel Fares
Jeszcze nie tak dawno.............
Gala Budo i mecz Wrocław-Warszawa
04-02-2005
W dniu 30 stycznia w hali AWF Warszawa odbyła się Gala Budo połączona z wręczeniem wyróżnień Polskiej Konfederacji Sportu największym gwiazdom oraz prezesom dziesięciu Polskich Związków Sportowych.
W imieniu Prezesa Polskiej Konfederacji Sportu Andrzeja Kraśnieckiego listy gratulacyjne i puchary wręczali prezes Polskiej Uni Budo Mieczysław Bigoszewski, ambasador Jerzy Pomianowski, ambasador Chin, konsul Tajlandi oraz profesor Waldemar Sikorski.
List gratulacyjny prezesa Polskiej Konfederacji Sportu wraz z wyrazami uznania i gratulacje za osiągnięcia sportowe i propagowanie idei Karate w 2004 roku otrzymał prezes Polskiego Związku Karate Wacław Antoniak a puchary Paweł Nochowicz (Shotokan/WKF) i Agnieszka Sypień (Kyokushin). Wśród wyróżnionych dziennikarzy byli redaktorzy Wojciech Szczawiński (Budo Karate) i Jerzy Filipiuk (Dziennik Polski).
Szczególnie bogato były reprezentowane w pokazach: Judo, Karate Shotokan, Aikido, Kick-boxing, Sumo, Wu Shu, Taekwondo WTF, Kendo, Taekwondo ITF.
Jak zawsze pełną humoru spikerkę prowadził red. Wojciech Zieliński, który jednocześnie komentował dla TVP 3, a dla Tele5 komentował shihan A. Drewniak.Mecz Wrocław-Warszawa zakończył się remisem, więc shihan A. Drewniak podjął decyzję o dodatkowej walce kapitanów 10-osobowych drużyn. W pojedynku Karol Cieśluk (Warszawa) vs Michał Dziedzic (Wrocław) zwyciężył K. Cieśluk przechylając szalę zwycięstwa dla Warszawy.
Wspaniała atmosfera gali i mecz zaowocowały relacjami w TVP 3 i Tele5, przyczyniając się do promocji Karate i innych sztuk walki.
A Guzik
Temat: Dzikie Karty i Gwarancje Finansowe.
Dzikie karty zaakceptowane przez PLK!
Jeszcze tylko akceptacji Polskiego ZwiÂązku Koszykówki, co jest najprawdopodobniej formalnoÂściÂą, brakuje do wprowadzenia tzw. "dzikich kart" w PLK. Za "jedyne" 500 tys. zÂłotych do gry w najwyÂższej klasie rozgrywek bĂŞdzie mógÂł siĂŞ zgÂłosiĂŚ kaÂżdy. Na dzisiejszym zebraniu rady nadzorczej PLK ustalono teÂż, Âże Âże w nowym sezonie zagrajÂą tylko te zespoÂły, które do 15 lipca przedstawiÂą gwarancje finansowe na sumĂŞ 2 milionów zÂłotych.
Liczba zespoÂłów w lidze bĂŞdzie zatem, w przypadku zgÂłoszenia siĂŞ chĂŞtnych, wiĂŞksza od 12. SpadaĂŚ z ligi bĂŞdÂą dwa zespoÂły. JeÂśli wÂśród spadkowiczów nie bĂŞdzie tego klubu, który wykupiÂł przed sezonem "dzikÂą kartĂŞ", nie bĂŞdzie musiaÂł wykupywaĂŚ jej na nowe rozgrywki i stanie sie peÂłnoprawnym czÂłonkiem PLK.
Jak powiedziaÂł "Gazecie" prezes PLK Janusz Wierzbowski, na razie najwiĂŞksze zainteresowanie wejÂściem do ekstraklasy tylnymi drzwiami wykazuje Bydgoszcz. Przypomnijmy, Âże jakiÂś czas temu brak chĂŞci wykupienia miejsca w PLK ogÂłosili dziaÂłacze Turowa Zgorzelec.
No to sobie posprzÂątamy w przyszÂłym sezonie !!!!!!
SkÂąd weÂźmiemy 2 miliony zÂłotych.
Temat: Magazyn "Zapaśnik" znika z półek...
Na stronie Zapaśnika oraz PZZtu pojawiła się ta oto optymistyczna wiadomość:
Wczoraj w Osielsku, podczas zawodów Pucharu Polski Seniorek w zapasach kobiet, doszło do spotkania prezesa Polskiego Związku Zapaśniczego, Krzysztofa Kłosek, sekretarza generalnego PZZ, Andrzeja Głaza i właściciela firmy ESPADON, Wojciecha Gorzelańczyka.
W wyniku rozmów wznowione zostanie wydawanie przez firmę ESPADON ogólnopolskiego magazynu o zapasach i sumo „ZAPAŚNIK”. Pismo będzie dwumiesięcznikiem (ostatnio kwartalnik), a najbliższy numer ukaże się w połowie kwietnia br. Po jednym egzemplarzu gazety otrzyma każdy działający klub w Polsce. Dystrybucja pisma będzie po stronie okręgowych związków.
Ponadto minimum raz w miesiącu publikowany będzie newsletter PZZ, zawierający informacje z okręgowych związków zapaśniczych i klubów, które już teraz proszone są o systematyczne redagowanie materiałów (tekst i zdjęcia) i przysyłanie ich na adres: mikolajjarocki@wp.pl Ten adres e-mail jest chroniony przed spamerami, włącz obsługę JavaScript w przeglądarce, by go zobaczyć . Newsletter będzie można otrzymać pocztą elektroniczną oraz pobrać ze strony internetowej związku, którą w roku bieżącym nadal aktualizować i serwisować będzie firma ESPADON Wojciech Gorzelańczyk.
Firma będzie także wspierać PZZ w akcjach marketingowych i pozyskiwaniu do gazety, newslettera i na stronę internetową związku reklamodawców, których zapraszamy do promocji swoich firm/marek we wspomnianych nośnikach reklamowych.
Ustalone w Osielsku warunku współpracy pomiędzy PZZ a firmą ESPADON obowiązywać będą w 2009 roku z możliwością przedłużenia na kolejne lata. Stosowna umowa zostanie podpisana w najbliższym czasie.
Doprowadzenie do reaktywacji "Zapaśnika" to jeden z większych sukcesów nowych władz PZZ jak do tej pory. Czekamy na kolejne!
Temat: ¤ Przygotowania do rundy wiosennej sezonu 2008/2009
Na zgłoszenie czeka także napastnik Alexandru Carambulea, który w sobotę powrócił z Mołdawii. Spraw związanych z jego pobytem w Motorze nie da się dokończyć przed zamknięciem okna transferowego (termin upływa w poniedziałek), ale można je sfinalizować w późniejszym terminie. Dodajmy, ze ukraińscy zawodnicy będą mogli występować na I-ligowych boiskach dopiero po otrzymaniu pozwolenia na pracę.
Dużym problemem dla klubu jest koszt zgłaszania nowych piłkarzy. Ze wstępnych wyliczeń wynika, że za kadrowe roszady trzeba zapłacić około 25 tys. zł (bez gracza z Mołdawii). Wyrejestrowanie Niedzieli (wypożyczony z Jagiellonii Białystok) z Podlaskiego Związku Piłki Nożnej wynosi około 750 zł.
Podobną kwotę trzeba było przekazać za wyrejestrowanie Hempela. Teraz Motor musi uregulować finansowe sprawy z Lubelskim Związkiem Piłki Nożnej i Polskim Związkiem Piłki Nożnej.
- Dla nas to bardzo duże obciążenie, dlatego poprosiliśmy piłkarską centralę o przesunięcie spłaty należnych sum do końca marca - powiedział Grzegorz Szkutnik, prezes Motoru.
- Liczymy też na wyrozumiałość lubelskiego związku. Każdy wie, że mamy trudną sytuację finansową, a przed nami kolejne wydatki. Na mecz podwyższonego ryzyka, a takim jest pierwsze spotkanie ze Stalą Stalowa Wola, musimy przeznaczyć 36 tys. zł. Oczywiście wierzę, że w końcu otrzymamy zgodę na organizowanie imprez sportowych na stadionie przy Al. Zygmuntowskich.
Ostateczna decyzja zapadnie w piątek, po kolejnej wizytacji na lubelskim obiekcie. Policja, wydająca jedną z niezbędnych opinii, nakazała prześwietlenie drzew, podwyższenie ogrodzenia od strony Kameksu i przyspawanie kilku rurek, oddzielających sektory.
Zdaniem stróżów prawa, wykonanie poprawek powinno podnieść bezpieczeństwo. Podobno przez zbyt niski płot podawano niebezpieczne przedmioty. A może dodatkowym, skuteczniejszym zabezpieczeniem, byłoby stworzenie, pod nadzorem policji, specjalnej strefy. Wystarczy rozciągnąć taśmę, która uniemożliwi podejście do ogrodzenia.
Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, gospodarz stadionu, zobowiązał się, że do środy wykona najważniejsze prace i Motor nie będzie musiał szukać innego boiska. Pozwolenie na organizację piłkarskich spotkań otrzymuje się na całą rundę.
Temat: W InowrocÂławiu teÂż nie ciekawie
Austin sie pewnie nie pojawi bo ma dÂługi telefoniczne.
-------------------------------------------------------
DruÂżyna Detal-Met NoteĂŚ InowrocÂław do dzisiaj zalega z zapÂłatÂą za mieszkanie, które byÂło wynajmowane dla Alexa Austina (36 lat, 198 cm). ZadÂłuÂżenie wobec zakÂładu energetycznego wynosiÂło 2200 zÂł. CzeœÌ kosztów (1000 zÂł) pokryÂła osoba, która wynajmowaÂła to mieszkanie. To nie koniec problemów.
Amerykanin zostawiÂł nieuregulowany rachunek telefoniczny na kwotĂŞ blisko oÂśmiu tysiĂŞcy zÂłotych i to teÂż musiaÂł pokryĂŚ wynajmujacy, bo klub w Âżaden sposób nie chciaÂł siĂŞ do caÂłej sprawy ustosunkowaĂŚ. WÂłaÂścicieli mieszkania byÂło staĂŚ tylko na zapÂłatĂŞ 4000 zÂł, reszta do dziÂś nie zostaÂła zapÂłacona. DziĂŞki tej wpÂłacie odblokowano po³¹czenia przychodzÂące.
ReasumujÂąc klub jest winny 12 600 zÂł (oprócz wczeÂśniej wymienionych sum dochodzÂą równieÂż zalegÂłoÂści za opÂłatĂŞ wynajĂŞcia lokalu w kwocie 2400 zÂł).
WÂłaÂściciele lokalu majÂą juÂż doœÌ czekania. Powiadomili o caÂłej sprawe prezydenta InowrocÂławia, a takÂże Polski ZwiÂązek Koszykówki. Postanowili takÂże oddadzaĂŚ ca³¹ sprawĂŞ do sÂądu.
Prezes Noteci Cerary Rydlichowski uspokaja: WspóÂłpracujemy od 3 lat i chciaÂłbym, aby tak byÂło dalej. ObowiÂązek zapÂłacenia wszystkich kwot to, oczywiÂście, nasz obowiÂązek i na pewno tak siĂŞ stanie. Rachunek telefoniczny powinien uregulowaĂŚ Austin, bo to jego sprawa, z kim rozmawia. Jak wiadomo, wyjechaÂł z InowrocÂławia, ale nie odÂżegnujemy siĂŞ od tego. To równieÂż nasza sprawa.
Czytaj wiĂŞcej: Gazeta Pomorska
http://www.e-basket.pl/?news=12681
Temat: Nowy trener Urlep czy Kowalczyk????
WÂładze Polskiego ZwiÂązku Koszykówki na najbliÂższym posiedzeniu zarzÂądu w dniu 15 czerwca wybiorÂą trenera reprezentacji Polski koszykarzy. ZarzÂąd podejmie takÂże decyzje dotyczÂące formuÂły open, czyli liczby obcokrajowców w druÂżynie, oraz rozgrywek 1. ligi koszykarek.
Spotkanie zarzÂądu odbĂŞdzie siĂŞ w Warszawie bÂądÂź we WÂłocÂławku, jeÂśli w tym dniu zostanie rozegrany szósty mecz finaÂłu MP Anwil WÂłocÂławek - Prokom Trefl Sopot. Lista kandydatów do objĂŞcia posady szkoleniowca nie ulegÂła zmniejszeniu. SÂą to Tadeusz Aleksandrowicz, Arkadiusz Koniecki, Andrzej Kowalczyk i SÂłoweniec Andrej Urlep.
"15 czerwca jest jedynym dniem w tym miesiÂącu, w którym zarzÂąd moÂże spotkaĂŚ siĂŞ w peÂłnym gronie, co dla tak waÂżnej decyzji jest sprawÂą kluczowÂą - powiedziaÂł prezes PZKosz. Marek PaÂłus. WedÂług wczeÂśniejszych ustaleĂą zarzÂąd miaÂł zebraĂŚ siĂŞ pod koniec czerwca.
15 czerwca wÂładze zwiÂązku podejmÂą takÂże decyzjĂŞ o zmianie formuÂły open w Polskiej Lidze Koszykówki, dotyczÂącej liczby obcokrajowców w druÂżynie i opÂłat za wydawanie licencji zawodnikom zagranicznym. Dotychczasowy system opÂłat, w którym kaÂżdy z klubów wpÂłacaÂł 30 tysiĂŞcy zÂłotych za prawo zatrudniania obcokrajowców bĂŞdzie zniesiony.
KaÂżdy z klubów bez opÂłat bĂŞdzie mógÂł zatrudniĂŚ trzech obcokrajowców, a opÂłaty za wydanie licencji dla kolejnych graczy bĂŞdĂŞ stopniowo, doœÌ znacznie, rosn¹Ì. ZarzÂąd dyskutowaĂŚ bĂŞdzie o wysokoÂści tych opÂłat.
NowoÂściÂą w rozgrywkach PLK ma byĂŚ zatwierdzenie przez PZKosz. dwóch terminów transferowych - tylko w tych okresach bĂŞdzie moÂżna dokonywaĂŚ zakupów nowych graczy: pierwszy to okres do 31 paÂździernika 2003, drugi od 15 stycznia do 15 lutego 2004 roku.
"Ten nowy system opÂłat to ukÂłon w stronĂŞ sÂłabszych klubów, które do tej pory musiaÂły wpÂłacaĂŚ staÂła sumĂŞ tak samo jak kluby bogate, a wcale nie korzystaÂły z formuÂły open i nie zatrudniaÂły obcokrajowców - powiedziaÂł Marek PaÂłus. - Proponowany system opÂłat za formu³ê open zostaÂł tak skonstruowany, by kluby pÂłaciÂły w zaleÂżnoÂści od liczby zawodników z zagranicy grajÂących w zespole w danym momencie" - dodaÂł prezes PZKosz.
Cos takiego jednak PZKosz mysli, chociaz ja bym zrobil przepis ze w meczu moze byc 3 obco bez wplat..bo co jesli mamy licencje dla 3 zawodnikow ale jeden bedzie mial kontuzje do konca sezonu ? to slaby klub musi placic za licencje duze pieniadze?
Temat: Składy drużyn w sezonie 2004.
Transfery Miśkowiaka i Gapińskiego zawieszone!
Żużel. GKSŻ zawiesiła transfery Roberta Miśkowiaka i Tomasza Gapińskiego!
Powód: WTS Atlas do dziś nie przedstawił w związku kopii umowy z ich byłym klubem - Polonią Piłą. Nie mógł jej jednak przedstawić, bo nadal nie
zamierza płacić za "Gapę" i "Miśka".
"Informujemy, że sprawa zmiany barw klubowych przez zawodników: T.
Gapińskiego, R. Miśkowiaka i K. Klechę została zawieszona do czasu
uzupełnienia przez kluby dokumentów wg Regulaminu Sportu Żużlowego art. 234" - czytamy w komunikacie nr 2/2004, zamieszczonym na oficjalnej stronie internetowej Polskiego Związku Motorowego. Co to oznacza? Że Atlas formalnie nie dysponuje już pełnią praw do żużlowców Miśkowiaka i Gapińskiego, bo choć podpisał z nimi dwuletnie kontrakty, to nadal nie rozliczył się z ich byłym klubem Polonią Piła.
- Sprawa jest skomplikowana, bo Wrocław uważa, że obaj zawodnicy są
żużlowcami wolnymi. Piła twierdzi, że nie - mówi wiceprezes PZM Andrzej
Grodzki. - Na razie jednak sytuacja wygląda tak, że WTS Atlas nie
przedstawił w związku kompletu dokumentów, więc transfery Miśkowiaka i
Gapińskiego zostały zawieszone. Odwiesimy je, gdy zobaczymy te dokumenty. Chodzi m.in. o kopie umowy pomiędzy Atlasem i Polonię. Nie wiem, kiedy te dokumenty do nas wpłyną.
Co ciekawe, PZM nie przewiduje żadnych kar z tytułu niedopełnienia przez
Atlas wszystkich formalności transferowych. - Jeśli jedna ze stron, Piła
bądź Wrocław, jest niezadowolona z dotychczasowych rozstrzygnięć, wówczas może skierować sprawę do trybunału PZM. Jego decyzje będą ostateczne i nieodwołalne i to on może rozstrzygać o ewentualnych karach za opóźnienia w dopełnieniu wszystkich formalności - tłumaczy Grodzki.
W ostatnich dniach szefowie WTS-u nie kontaktowali się z działaczami Polonii w sprawie finalizacji transferów. Nadal uważają, że Miśkowiak i Gapiński to wolni żużlowcy, bo Polonia postawiona została w stan likwidacji. Jednak jej likwidator Romuald Mencel broni się, mówiąc, że skoro Polonię dopuszczono do rozgrywek I ligi, to formalnie uznano, że nadal istnieje. - Zdania nie zmieniłem - mówi Mencel. - Jeśli Atlas chce mieć Miśkowiaka i Gapińskiego, musi przelać na konto komornika pilskiego klubu kwotę ok. 400 tys. zł, przy okazji sporządzimy odpowiednią umowę i chłopcy będą mogli wyjechać na tor.
Tymczasem ostatnio siedzibę pilskiego klubu odwiedziła... policja. - Mam
wrażenie, że Robert i Tomek są przez kogoś manipulowani - opowiada Mencel. - W klubie rzeczywiście była policja, zostałem wezwany na komendę, dowiedziałem się też, że popełniłem przestępstwo, bo rzekomo zmusiłem obu żużlowców do zmiany sum transferowych [zostały pomniejszone o długi, jakie Polonia miała wobec Miśkowiaka i Gapińskiego - red.]. To jakieś nieporozumienie, przecież skoro podpisywaliśmy porozumienia, to musiała być wola obu stron.
Jak udało nam się jednak dowiedzieć, Miśkowiak i Gapiński rzeczywiście
złożyli doniesienie do prokuratury, ale prawdopodobnie na byłych członków zarządu TS Polonia Piła, którzy najpierw podpisali z nimi kontrakty, a później nie byli w stanie ich wypełnić. Tych informacji nie chciał nam wczoraj potwierdzić prezes WTS-u Andrzej Rusko. - Jestem teraz na spotkaniu. A w dwóch słowach nie da się o tym opowiedzieć - stwierdził.
Do pilskiego klubu wpłynęło też pismo z Wrocławia, w którym WTS domaga się wypłaty zaległych pieniędzy dla Sławomira Drabika. Jest zatem bardzo prawdopodobne, że sprawa Miśkowiaka i Gapińskiego znajdzie swój finał w trybunale PZM.
Co mówi artykuł 234?
Warunkiem zatwierdzenia zmiany barw klubowych przez zawodnika jest: -
dostarczenie do Biura Sportu ZG PZM kopii umowy, zawartej pomiędzy
dotychczasowym i nowym klubem oraz dowodu wpłaty na konto ZG PZM ryczałtu, z tytułu dokonanego transferu, w wysokości ustalonej przez ZG PZM; - spełnienie warunków zgłoszenia i potwierdzenia, określonych w art. 214 i 215. Mimo zatwierdzenia zmiany barw klubowych, zawodnik będzie miał zawieszone prawo startu w barwach nowego klubu, jeśli nowy klub nie wywiąże się z zobowiązań finansowych wobec poprzedniego klubu zawodnika, wynikających z umowy zawartej między klubami przy zmianie barw, chyba, że kluby podpiszą inne porozumienie.
Temat: Czytaliscie o znikaniu pieniedzy z kont?
http://przemysl.naszemiasto.pl/wydarzenia/792667.html
Miesiąc temu pan Rafał Dymkowski z przerażeniem stwierdził, że nie ma
pieniędzy na swoim firmowym koncie internetowym w banku Millennium.
Nie on jeden: klientów banków, którzy zgłaszają podobne problemy, jest
przynajmniej kilkuset rocznie. Dymkowski przeżył szok, gdy 19
października wszedł z domowego komputera do systemu internetowego, aby
przelać pieniądze. Z 39 tys. zł, które miał na swoim koncie, zostało
zaledwie 80 zł. Okazało się, że dzień wcześniej ktoś dokonał siedmiu
wypłat po 5 tys. zł i jednej na 4 tys. Wszystkie tego samego dnia,
jedna po drugiej. Pieniądze zostały przelane na konto prywatnej osoby,
której w ogóle nie zna. Dymkowski od razu zgłosił reklamację w
Millennium. Od miesiąca jednak nie otrzymał odpowiedzi, a gdy próbuje
się skontaktować z bankiem, jest - jak twierdzi - zbywany przez
pracowników. - Nie wiem, co mam robić. Po raz pierwszy na koncie
miałem tak dużą kwotę i ona zniknęła. Nikt nie potrafi wyjaśnić, jak
do tego doszło - tłumaczy. - Zawsze z konta przelewałem pieniądze na
te same rachunki związane z prowadzeniem firmy transportowej, zawsze
wyłącznie z mojego domowego komputera. Teraz nie ma pieniędzy na ratę
leasingową za samochód, który jest narzędziem jego pracy. Firma
leasingowa grozi już, że z powodu opóźnienia w płatności raty odbierze
pojazd. Dymkowski twierdzi, że tylko on był upoważniony do korzystania
z konta, nie zgubił dokumentów i nie udostępnił nikomu hasła, kodu i
loginu konta internetowego. Zgłosił na policję zawiadomienie o
podejrzeniu popełnienia przestępstwa kradzieży. Sprawę spróbowaliśmy
wyjaśnić w centrali banku w Warszawie. - Skierowałem pytanie do
właściwego departamentu banku z prośbą o wyjaśnienie statusu sprawy
tego pana. Niestety, nie mam możliwości jej wyjaśnienia bezpośrednio
ze względu na tajemnicę bankową - poinformował nas Wojciech S.
Kaczorowski, rzecznik prasowy banku Millennium. - Oczywiście, sprawa
zostanie wyjaśniona i klient zostanie poinformowany. Z całą pewnością
nie będzie to dzisiaj, bowiem nie ma możliwości wyjaśnienia takiej
sprawy z dnia na dzień - mówił rzecznik. Sprawa Dymkowskiego nie jest
wyjątkiem. Co roku do arbitra bankowego mającego biuro przy Związku
Banków Polskich zgłasza się ponad stu klientów różnych banków, którzy
skarżą się na nienależyte prowadzenie rachunków i lokat. Do arbitra
trafiają jednak sprawy dotyczące kwot nieprzekraczających 8 tys. zł.
Ile spraw dotyczy większych sum - to tajemnica banków. - Przynajmniej
jedna, dwie osoby tygodniowo zgłaszają się do nas ze skargą na banki -
mówi Roman Sklepowicz, prezes Stowarzyszenia Pokrzywdzonych przez
System Bankowy. - Jednak tylko około połowa skarg jest uzasadniona.
Czasem oszustw dokonują pracownicy banków. Jedną z najgłośniejszych
spraw w ostatnim czasie była defraudacja pieniędzy przez pracownicę
lubelskiego oddziału banku BPH. W ciągu kilku lat przywłaszczyła kilka
milionów złotych z VIP-owskich kont.
Temat: Liverpool blokuje Dudka! - Czy to koniec reprezentacyjnej
W 21. minucie meczu Polska - Japonia mĂŞÂżczyzna siedzÂący na trybunie za bramkÂą Jerzego Dudka rzuciÂł na boisko petardĂŞ. OgÂłuszyÂł tym samym naszego reprezentacyjnego bramkarza, który przez kilka minut nie podnosiÂł siĂŞ z murawy.
Zaraz po powrocie do Anglii Dudek zostaÂł dokÂładnie zbadany przez Danny'ego Stuarta, jednego z lekarzy FC Liverpool, który potwierdziÂł uszkodzenie bĂŞbenka lewego ucha. W spotkaniu przeciwko Charltonowi Jerzy zagraÂł na wÂłasne Âżyczenie - "The Reds" walczÂą przecieÂż o tytuÂł mistrzowski. Liverpool nie uwaÂża, Âże sprawa incydentu na stadionie Widzewa ÂŁódŸ jest zakoĂączona. WÂładze angielskiego klubu sÂą przeciwne wystĂŞpom Dudka w meczach reprezentacji Polski. Nieoficjalnie wiadomo jednak, Âże mogÂą siĂŞ na to zgodziĂŚ pod warunkiem wysokiego ubezpieczenie zdrowotnego bramkarza przez polskÂą stronĂŞ. Jak dowiedzieliĹmy siĂŞ z pewnych ŸródeÂł wyniesie ono 1,89 mln funtów! Na to absolutnie nie zamierza przystaĂŚ PZPN, który po prostu nie dysponuje ¿¹danÂą sumÂą.
- Jurek bardzo chciaÂł graĂŚ dalej. OkazaÂło siĂŞ jednak, Âże ma problemy z uchem. Dlatego zastÂąpiÂł go Radek Majdan - tÂłumaczyÂł na konferencji prasowej Jerzy Engel. "Wirtualna Polska" dowiedziaÂła siĂŞ, Âże nieodpowiedzialny wybryk oszoÂłoma rzucajÂącego petardÂą, bĂŞdzie duÂżo powaÂżniejszy niÂż chwilowy uraz bramkarza. Na pewno nie obĂŞdzie siĂŞ bez kary finansowej ze strony FIFA. - Liczymy siĂŞ z tym caÂłkowicie. WÂładze Ĺwiatowe tĂŞpiÂą takie karygodne zachowania - powiedziaÂł prezes PZPN, MichaÂł Listkiewicz. To jednak nie koniec. Po dÂługich i burzliwych telefonicznych rozmowach z selekcjonerem Jerzym Engelem wÂładze klubu z Anfield Road zapowiedziaÂły, Âże nie ustÂąpiÂą ze stawianych warunków! Anglicy sÂą na tyle zdesperowani, Âże w tej sprawie wynajĂŞli prawników z czoÂłowej kancelarii "Clifford Chance Punder".
Owa kÂłótnia ma jednak g³êbsze podÂłoÂże. Od czasów problemów zdrowotnych menedÂżera Liverpoolu Gerarda Houlliera dziaÂłacze czoÂłowego klubu Premiership wprowadzili szereg aneksów w kontraktach, zarówno trenerów jak i piÂłkarzy. OczywiĹcie najwaÂżniejszÂą kwestiÂą sÂą paragrafy dotyczÂące zdrowia i ubezpieczeĂą. W grĂŞ wchodzi wiĂŞc nie tylko zdrowie, ale i miliony funtów z tytuÂłu odszkodowania. - Polacy nie gwarantujÂą zawodnikom naleÂżytego bezpieczeĂąstwa. DziĂŞki temu - przy ewentualnej apelacji PZPN - wygramy sprawĂŞ w sÂądzie arbitraÂżowym FIFA. MówiÂą o tym odpowiednie przepisy federacji Ĺwiatowej. Ponadto Sepp Blatter chce przecieÂż przedÂłuÂżyĂŚ swojÂą prezydenturĂŞ i nie bĂŞdzie chciaÂł naraÂżaĂŚ siĂŞ czoÂłowym klubom Europy, które majÂą swoich ludzi w macierzystych federacjach - powiedziaÂł Houllier na Âłamach "Timesa".
PZPN na razie nie chce ujawniĂŚ swego stanowiska. Ze ŸródeÂł zbliÂżonych do zwiÂązku dowiedzieliĹmy siĂŞ jednak, Âże juÂż zostaÂła nawiÂązana wspóÂłpraca z kancelariÂą "SoÂłtysiĂąski. Sprawa jest bardzo powaÂżna, bowiem pod znakiem zapytania stan¹³ wyjazd Jurka Dudka na mistrzostwa Ĺwiata! - Spokojnie. W ciÂągu najbliÂższych kilku dni lecĂŞ ze Zbyszkiem BoĂąkiem do Liverpoolu na rozmowy z Houllierem. NajwaÂżniejsze sÂą oczywiĹcie finaÂły mistrzostw Ĺwiata. O tym gÂłównie bĂŞdziemy rozmawiaĂŚ - powiedziaÂł Jerzy Engel. Na pytanie czy powoÂła Dudka na najbliÂższe mecze z RumuniÂą i EstoniÂą, powiedziaÂł Âże... sprawdzi formĂŞ Adama Matyska i RadosÂława Majdana. Wierzymy, Âże taki zamiar selekcjoner miaÂł od poczÂątku, aczkolwiek na razie wyglÂąda to na wygranÂą Anglików.
Prezes PZPN MichaÂł Listkiewicz zapytany wprost przyznaÂł, Âże rozpocz¹³ juÂż wstĂŞpne rozmowy ze sponsorami reprezentacji. Negocjacje majÂą pomóc w zebraniu sumy, której domagajÂą siĂŞ Anglicy.
Sam piÂłkarz zapewne dÂługo bĂŞdzie pamiĂŞtaÂł mecz z fajerwerkami. "Jeszcze nigdy w karierze nie zdarzyÂła mi siĂŞ taka sytuacja. To, Âże boisko Widzewa jest kiepskie i nierówne nie ma w tej sytuacji absolutnie znaczenia. JeÂżeli wyjaĹni siĂŞ sprawa czy ze wzglĂŞdów proceduralnych bĂŞdĂŞ mógÂł graĂŚ w reprezentacji to na pewno nie chcĂŞ wiĂŞcej graĂŚ juÂż w ÂŁodzi" - powiedziaÂł reprezentacyjny bramkarz.
Temat: JuÂż nie ma Era Basket Ligi
JuÂż 15 paÂździernika start rozgrywek Era Basket Ligi. A moÂże raczej Polskiej Ligi Koszykówki, bo negocjacje z gÂłównym sponsorem utknĂŞÂły w martwym punkcie. Wci¹¿ nie ma takÂże umowy z telewizjÂą.
Przez ostatnie dwa lata sponsorem PLK byÂła PTC Era, ale umowa skoĂączyÂła siĂŞ po ostatnim sezonie. Teraz liga wysÂłaÂła juÂż dwie oferty do Ery, ale pierwsza z nich zostaÂła odrzucona, a na drugÂą (na znacznie mniejszÂą sumĂŞ, okoÂło 3-4 mln zÂł za rok) nie ma odpowiedzi.
PLK zaczyna rozglÂądaĂŚ siĂŞ za innymi kandydatami na sponsora tytularnego. PonoĂŚ zainteresowane sÂą Trefl (firma nale¿¹ca do prezesa mistrza Polski Prokomu-Trefl Sopot Kazimierza Wierzbickiego) oraz Dominet Bank, który wspomagaÂł juÂż PLK przy organizacji meczów gwiazd i Pucharu Ligi. Oficjalnie prezes PLK Janusz Wierzbowski nie potwierdza tej informacji, zaznaczajÂąc, Âże negocjacje z ErÂą sÂą priorytetem. - Era stawia nas jednak w trudnej sytuacji, nie dajÂąc odpowiedzi. WierzĂŞ, Âże ten partner zostanie z nami - mówi Wierzbowski.
Nasz informator mówi jednak: - SÂą firmy zainteresowane umowÂą w granicach 1,5-2 mln zÂł. NajwaÂżniejsze, Âżeby byÂł sponsor w nazwie ligi przed pierwszÂą kolejkÂą. Nie wyobraÂżam sobie startu pod szyldem PLK. Przede wszystkim silny sponsor w nazwie to promocja rozgrywek, ale takÂże sygnaÂł, Âże w koszykówkĂŞ warto inwestowaĂŚ.
CiÂągle niezakoĂączone sÂą takÂże negocjacje z TVP. - Rozmawiamy. Jestem pewien, Âże 16 paÂździernika bĂŞdzie w TVP 3 transmisja meczu Prokom-Trefl Sopot - Anwil WÂłocÂławek - mówi prezes Wierzbowski. PLK otrzymaÂła juÂż drugÂą wersjĂŞ umowy, a prezes ciÂągle dyskutuje z szefem sportu TVP Robertem Korzeniowskim. Spotkania majÂą byĂŚ pokazywane w paÂśmie ogólnopolskim TVP 3 co dwa tygodnie na przemian z ligÂą siatkarek, a oprócz tego co tydzieĂą mecze bĂŞdÂą dostĂŞpne w niektórych regionach. - Jednak ciÂągle nie mamy gwarancji, ile meczów zostanie pokazane, a TVP w umowie ¿¹da zapewnienia okreÂślonej liczby reklam, czyli de facto pieniĂŞdzy - mówi osoba zorientowana w kulisach negocjacji. - Nad tym musimy jeszcze popracowaĂŚ - dodaje.
Prezesi klubów ciÂągle liczÂą na to, Âże w razie fiaska negocjacji z TVP dogadajÂą siĂŞ z Polsatem, który proponowaÂł co najmniej jednÂą transmisjĂŞ w tygodniu. Jednak wedÂług naszych informacji Polsat nie jest juÂż zainteresowany koszykówkÂą.
- TVP stawia jeszcze jeden warunek, Âżeby przed podpisaniem umowy z nimi byÂła uregulowana kwestia licencji na prowadzenie rozgrywek, którÂą wydaje Polski ZwiÂązek Koszykówki - mówi nasz informator. Tymczasem negocjacje z PZKosz w sprawie nowej umowy na prowadzenie rozgrywek ciÂągle trwajÂą. Prezes PZKosz Marek PaÂłus deklaruje, Âże zostaÂły juÂż tylko szczegóÂły. - To czysto negocjacyjne sprawy. Czekam na ostatecznÂą wersjĂŞ umowy opracowanÂą przez biuro PLK. Ustalamy szczegóÂły dotyczÂące liczby obcokrajowców w lidze w najbliÂższych latach. Ale nawet bez naszej umowy liga moÂże wystartowaĂŚ, tak byÂło np. w 2000 roku - mówi PaÂłus.
PLK ma takÂże problem z dwoma klubami, które spadÂły z EBL i zdecydowaÂły siĂŞ na wykupienie dzikiej karty, ale jakoÂś nie mogÂą siĂŞ zdecydowaĂŚ na wpÂłatĂŞ 150 tys. zÂł do kasy ligi. NoteĂŚ InowrocÂław i Stal Ostrów liczyÂły, Âże byĂŚ moÂże uda siĂŞ tĂŞ wpÂłatĂŞ rozÂłoÂżyĂŚ na raty (albo w ogóle im siĂŞ upiecze) i spokojnie przygotowujÂą zespoÂły do gry. Tymczasem prezes Wierzbowski twardo wyznaczyÂł im termin 30 wrzeÂśnia. W obu miastach trwa teraz gorÂączkowe zbieranie pieniĂŞdzy. Nie wiadomo wiĂŞc, czy w lidze bĂŞdzie ostatecznie 12, czy 14 zespoÂłów.
gazeta.pl
Temat: Towarzysze nie do ruszenia.
Tak zwana reforma KRUS to w istocie kolejne "kręcenie lodów" przez postczerwoną nomenklaturę
Towarzysze nie do ruszenia
Wokół instytucji obsługujących rolnictwo w koalicji rządowej rozpętała się istna burza. Rzecz idzie o wielką stawkę, tym bardziej że w ostatnich dniach uaktywnił się Artur Balazs, szara eminencja wśród polskiej polityków, i zaczyna rozdawać karty. Na miejsce odwołanego szefa Agencji Nieruchomości Rolnych Wojciecha Kuźmińskiego (ściśle związanego z Platformą Obywatelską) Balazs (były minister rolnictwa i właściciel znacznej części wyspy Wolin) usiłuje na stanowisku prezesa usadowić Andrzeja Łuszczewskiego. Ten aktualnie jest prezesem Agencji Rynku Rolnego. Zatem śledząc działania decyzyjne ministra rolnictwa Marka Rawickiego, przekonamy się, czy wpływowy Artur Balazs jest jak wino: rządy się zmieniają, kadencje Sejmu też, a on - nazywany przez swoich dalszych i bliższych znajomych "kadrowym" - nie traci nic ze swojej mocy decyzyjnej.
Cicha przystań przy al. Niepodległości
Proponowane zmiany wiążą się cały czas z planowanymi reformami KRUS. Po 1990 roku w tworzonej przez Maksymiliana Delektę ubezpieczalni dla rolników lądowało wielu dziwnych ludzi, którzy najczęściej związani byli z Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą, a nie - jak się powszechnie sądzi - z ZSL, dzisiaj PSL, a jeśliby głębiej poszperać w papierach, to okazywałoby się, że w centrali KRUS przy al. Niepodległości znalazło cichą i spokojną przystań wielu ludzi ze służb. Zatem może ta cicha i spokojna przystań powodowała, że niektóre dzieci (też tam zatrudnione) wysokich rangą urzędników mogły kończyć studia za stypendia fundowane przez KRUS. To może dlatego do instytucji tak chętnie garnęło się potomstwo tuzów z KRUS. Przypomnijmy, to, co pisaliśmy już w "NP" - obok swego taty, dyrektora centrali KRUS Wojciecha Kozielskiego, znalazł pracę w funduszu składkowym syn Maciej oraz jego konkubina Katarzyna Lasota, a w centrali KRUS jej mama. Obok swego taty - dyrektora Leszka Kwiatkowskiego - podjęła pracę jego córka, która dzielnie zastąpiła swoją mamę. Tworzenie stanowisk na zamówienie. Chociaż przeszedł na emeryturę, to specjalnie dla niego utworzone stanowisko przez odwołanego niedawno prezesa KRUS Romana Kwaśnickiego otrzymał Kazimierz Pątkowski, szara eminencja KRUS.
Tiumwirat
Co łączy Pątkowskiego, Wojciecha Kobielskiego oraz Kwiatkowskiego, których w centrali KRUS nazywano "niezatapialnymi"?
Od bardzo dawna ci trzej panowie stanowią swoisty triumwirat. To oni byli faktyczna władzą w Kasie. Delekta, który w 1998 roku musiał odejść ze stanowiska, gdyż sąd orzekł, iż jest kłamcą lustracyjnym, miał do nich ogromne zaufanie. Również ostatni prezes Kwaśnicki przez długi czas był niejako podwładnym "triumwiratu". W Szklarskiej Porębie przez osiem lat od 1998 r. szefował Centrum Rehabilitacji Rolników. Administracją tego ośrodka rządziła jego przyjaciółka Ilona Drab, którą oczywiście prezes pociągnął za sobą do stolicy, tak samo jak jej brata (był kierowcą prezesa) i przyjaciółkę brata.
W KRUS zaraz po "nastaniu" Kwaśnickiego (zastąpił Jacka Dublińskiego) wręcz mówiło się niemalże otwarcie, że Kwaśnickiego wybrali sobie "trzej niezatapialni".
Tych trzech panów łączy też w pewnym sensie przeszłość: przed laty związali swoje życie z PZPR. W tym kontekście obok jednego z nich pojawia się osoba dzisiejszego szefa kółek rolniczych. Wprawdzie kółek rolniczych już nie ma, ale ich szef jest. Władysław Serafin oraz Kazimierz Pątkowski na przełomie lat 60. i 70. pracowali w Warszawskich Zakładach Optycznych, w których głównie produkowano sprzęt wojskowy, a więc były pod szczególną opieką wojskowych służb specjalnych. Pątkowski m.in. pełnił w WZO funkcję I sekretarza PZPR na jednym z wydziałów, a Serafin, również członek partii, był młodym robotnikiem. Właściwie każdy z tych panów może powiedzieć sobie, że zrobił w życiu karierę: towarzysz Kazimierz w ubezpieczeniach, a towarzysz Serafin na niwie organizacji rolniczych, dokładnie w Krajowym Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych, organizacji utworzonej w latach 80., jako przeciwwaga dla "Solidarności" RI. Działała tam także Zofia Grzebisz-Nowicka, w drugiej połowie lat 70. wojewoda siedlecki, następnie w 1980 r. objęła stanowisko I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Siedlcach. Zatem posągowa postać PZPR oraz Serafin i Pątkowski na pewno pod koniec tych lat musieli się spotykać. Tak samo jak Wojciech Kobielski, który w latach 70. obronił doktorat o socjalistycznej przebudowie wsi. To był dla pierwszych sekretarzy zawsze ważny temat.
Mordasewicz "zusuje"
W KRUS więc do dzisiaj funkcjonują stare, ale jak widać dobrze zakonserwowane układy personalne sięgające do epoki "późnego Gomułki". Zatem jak można było mówić o uszczelnianiu KRUS, jak tym bardziej można było mówić o reformie KRUS, gdy wszelkim zakusom przeciwstawiał się dobrze zabetonowany układ. Nie mogła tego uczynić partia Pawlaka. PSL do końca świata nie ruszyłby palcem, aby przewietrzyć KRUS - tak w centrali, jak i w oddziałach terenowych, gdzie w poszczególnych jednostkach KRUS pracują całe rodziny.
Zatem odwołanie Wojciecha Kuźmińskiego ze stanowiska w Agencji Nieruchomości Rolnych prawdopodobnie przeprowadzone było po to, aby zarządzanie ANR oddać PSL, a KRUS przejmie prezes desygnowany przez PO. Według nieoficjalnych informacji krążących w kuluarach Sejmu, podział agencji rolnych jest wynikiem zgody PSL na przeprowadzenie drastycznej reformy KRUS przez Platformę Obywatelską. Ta od dawna ostrzy sobie zęby, aby ubezpieczalnię rolniczą dogłębnie zreformować w taki sposób, aby rolników obciążyć większymi składkami ubezpieczeniowymi i w ten sposób odciążyć budżet państwa koniecznością corocznego wykładania coraz większych sum na ubezpieczenia rolnicze, tj. ponad 15 miliardów zł. Z takim systemem ubezpieczenia rolników nie zgada się np. Jeremi Mordasewicz z KKPP Lewiatan, który od dawna domaga się ich "uzusowienia". Doradca Lewiatana jest członkiem Rady Nadzorczej Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, tak więc gdyby rzeczywiście doszło do realizacji projektu reformy KRUS, to nie trzeba mieć wielkiej wyobraźni, żeby się domyślić, że Mordasewicz jest zwyczajnym naganiaczem 1,5 miliona rolników- członków KRUS do "ukochanego" przez Polaków ZUS. Ten w niedawnym wydaniu "Wprost" grzmiał na plany reformy KRUS autorstwa Marka Sawickiego: - To kompromitacja. To kpina ze społeczeństwa, które wykonuje pracę poza rolnictwem.
Zatem jeśli rzeczywiście Platforma zajmie się reformą KRUS, a właściwie likwidacją tej instytucji przy wydatnej zapewne pomocy Jeremiego Mordasewicza z PKPP Lewiatan i ZUS, to właściwie winą za taki stan rzecz rolnicy powinni obciążyć PSL, że mając takiego koalicjanta, zamiast brać się za reformę KRUS, konserwował zaskorupiałe układy.
Podziękują im rolnicy. Przy urnach.
Marek Garbacz
gospodarka@naszapolska.pl