Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: prezes Nordea Życie





Temat: Cristiano Ronaldo
Wez nawet sie nie wyglupiaj z takim wpisem. Raul gra w Realu od 16 lat, jest z nim zwiazany od 15 roku zycia.Wiecej niz polowe zycia spedzil u krolewskich. Z Atletico "odszedl" bo niezyjacy juz prezes Gil rozwiazal dla oszczednosci rezerwy Atletico i Raul zostal bez klubu. Jak nienawidz Realu tak dla Raula i Ikera mam szacunek bo to ikony klubu. Sam na pewno masz wiecej lat niz Raul mial jak poszedl do Realu a wymagasz zeby chlopak z Madrytu nie gral w Realu skoro w Atletico bylo nie bylo go nie chcieli. Popatrz na naszego Ronaldo a o Raulu to ja bym nawet slowa nie mowil zwlaszcza ze wychowankiem Atletico nie jest i tak






Temat: Unia Kościuszkowska
Radku!
Cieszę się, że zajrzałeś na forum. Myślę, że przy pomocy internetu uda się znacznie poprawić komunikację i wymianę informacji pomiędzy wszystkimi środowiskami kosciuszkowskimi w Polsce i poza granicami. Szybkość przekazu informacji sprawi, Unia Kościuszkowska może stać się faktem rzeczywistym, jeśli oczywiście jej członkowie będa tego chcieli, albo będzie im to do czegoś potrzebne. Poprzednie inicjatywy padły z powodu braku dobrej i szybkiej komunikacji pomiedzy wszystkimi potencjalnymi członkami, zbyt dużej mitręgi organizacyjnej i całkowitego braku srodków materialnych na utworzenie jej struktur. Dziś internet pozwala na zupełnie inne podejście do tego zagadnienia. Najpierw jednak należy doprowadzić do szybkiego informowania się o swoich planach wszystkich środowisk i określenia czym każdy mógłby się podzielić lub w czym oczekiwałby pomocy.
Ja przed rokiem chcąc zebrać informację o ludziach tradycji kosciuszkowskiej wysłałem ankietę do wielu środowisk, m.in. do Pana Machulaka z Połańca, ale nie otrzymałem od niego odpowiedzi. Myślę, że w Waszym środowisku jest wiele osób żyjących i nieżyjących, zwiazanych z tradycja kościuszkowską, które należałoby upamiętnić w publikacji.
Życząc Wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, pozostaję z nadzieją na owocną współpracę
Leszek Marek Krześniak - prezes Towarzystwa Miłośników Maciejowic i Polskiej Fundacji Kościuszkowskiej





Temat: Ocalmy od zapomnienia
Czas tak szybko przemija, a ludzie odchodzą. Bardzo wielu z nich odchodzi bezimiennie. Jedynie co pozostaje po nich, to skąpy napis na grobie ograniczający się do podania imienia i nazwiska oraz daty urodzin i daty śmierci.

A przecież wśród nich, tych nieżyjących, jest bardzo wiele osób, które poprzez swoje życie i działalność, poprzez swoje zasługi dla kraju, za wkład walki w odzyskanie niepodległości Ojczyzny zapisali się złotymi zgłoskami na kartach niepowstałej jeszcze historii naszej małej, lokalnej Ojczyzny.

Czas, aby historia taka powstała. Stąd prośba do wszystkich mieszkańców naszej gminy, aby przyłączyli się do wspólnego pisania. Rozejrzyjmy się wokół siebie, wróćmy pamięcią do tych, których już nie ma wśród nas, przyjrzyjmy się ich życiorysom i wróćmy do nich opisując ich bohaterskie zasługi.

Ze szczególną prośbą zwracam się do nauczycieli miejscowych szkół. Proszę ich, aby w ramach zajęć szkolnych jedną z lekcji historii poświęcili tym mieszkańcom naszej gminy, którzy w swojej młodości walczyli na różnych frontach drugiej wojny światowej. Niech ich wnuki, w ramach zadania domowego napiszą o swoich dziadkach i pradziatkach walczących w obronie Ojczyzny.

Zwracam się do osób starszych, aby zechciały podzielić się swoimi wspomnieniami z lat wojny i okupacji. Zapewne wiele osób posiada bezcenne dziś zdjecia archiwalne obrazujące tamte tragiczne wydarzenia. Proszę o nadsyłanie fotografi.

Szanowni Państwo
Stwórzmy wspólnie nasze archiwum historyczne, które pozwoli nam zachować w żywej pamięci nie tylko wspomniane wydarzenia z okresu lat wojny i okupacji, ale także osoby, które swoje młode życie poświęcili walce o niepodległość naszej Ojczyzny.

Ze szczególnym apelem zwracam się do członków organizacji kombatanckich działających na terenie naszej gminy i do członków ich rodzin o pomoc w zbieraniu i udostępnieniu materiałów, które już dziś stanowią cenne źródło dla historyków.

Ocalmy od zapomnienia wszystko to, co jeszcze uda się ocalić. Nie możemy przypatrywać się biernie, jak na naszych oczach odchodzą w zapomnienie świadkowie i uczestnicy wydarzeń lat wojny i okuacji, a wraz z nimi odchodzi nasza historia.

Nadsyłajcie Państwo na naszą stronę internetową wspomnienia, relacje i rozmowy ze świadkami tamtych wydarzeń. Jeszcze raz przywołajmy w swoich wspomnieniach tych, co walczyli, a o których dziś wspominają marmurowe i granitowe grobowce znajdujące się na cmentarzach parafialnych w Klimontowie, Goźlicach i Olbierzowicach.

Prezes Towarzystwa Przyjaciół Klimontowa - Andrzej Borycki



Temat: Z prasy...
Jaki klub - taki prezes...

Za: Życie Warszawy


Listkiewicz prezesem piłkarskiej Polonii?
Maciej Białek 10-12-2008, ostatnia aktualizacja 10-12-2008 22:53

Michał Listkiewicz nie musi martwić się o posadę. Były szef PZPN od półtora miesiąca regularnie kontaktuje się z właścicielem „Czarnych koszul” Józefem Wojciechowskim.

Informację o ewentualnym objęciu przez „Listka” funkcji prezesa piłkarskiej Polonii Warszawa potwierdziło nam kilka osób z bliskiego otoczenia byłego szefa PZPN. Przypomnijmy, że trzy miesiące temu, po odejściu Grzegorza Ślaka, nowym prezesem „Czarnych koszul” został ich dobrodziej Józef Wojciechowski, ale sam przyznawał, że to tymczasowa sytuacja. – Muszę opanować sytuację w klubie. Zostałem prezesem „kryzysowym” – mówił na początku września szef J.W. Construction, a kilkanaście dni później ujawnił na łamach prasy, że być może w przyszłości zaproponuje tę funkcję właśnie Listkiewiczowi.

Jeździ na Radzymińską

Wojciechowski nie rzucał słów na wiatr. – W ciągu półtora miesiąca Michał kilkakrotnie gościł w siedzibie J.W. Construction na Radzymińskiej, gdzie spotykał się z panem Wojciechowskim. Wiem również, że obaj panowie kontaktują się telefonicznie – mówi anonimowo jeden z naszych rozmówców.

– Czy to oznacza, że zostanie prezesem piłkarskiej Polonii? Sam Michał głośno o tym nie mówił, ale to bardzo możliwe rozwiązanie. Zwłaszcza teraz, gdy przestał być prezesem PZPN, a pod dużym znakiem zapytania stoi jego praca w spółce UEFA zajmującej się Euro 2012. Jak wiadomo, tę posadę dostanie prawdopodobnie Zbigniew Boniek. Michał jest już wolnym człowiekiem, więc przyjście do Polonii wydaje się dla niego najbardziej naturalnym rozwiązaniem. Na pewno coś jest na rzeczy – dodaje.

Przeżył zatrzymanie G.

– Michał prezesem na Konwiktorskiej? Obiło mi się o uszy, zresztą sam go miałem o to zapytać, ale on teraz niczego nie potwierdzi. Na dodatek od czasu zatrzymania słynnego sędziego Grzegorza G. raczej unika mediów – dodaje kolejny z naszych rozmówców.

Rzeczywiście, z reguły chętny do rozmów z dziennikarzami Listkiewicz jest w tej chwili nieuchwytny. Wczoraj przebywał w Szwajcarii (razem z obecnymi władzami PZPN, prezesem Grzegorzem Latą i wiceprezesem Adamem Olkowiczem), a dzisiaj udaje się do Niemiec na kilka spotkań z przedstawicielami tamtejszej federacji piłkarsiej. Do Polski wróci w sobotę albo w niedzielę. Telefon komórkowy, który zawsze ma przy sobie, tym razem zostawił w domu. Odbiera jego małżonka.

– Już dawno nie widziałem Michała tak przybitego. Zatrzymanie Grzegorza G. wstrząsnęło nim w wyjątkowy sposób, on naprawdę nie może w to uwierzyć – podkreśla jeden z naszych rozmówców.

Tym bardziej praca w Polonii pomogłaby mu odreagować ostatnie stresy.

W Polonii od dziecka

Związki Michała Listkiewicza ze stołecznym klubem są od dawna powszechnie znane.

W latach 60. i 70. „Listek” trenował koszykówkę na Konwiktorskiej, później był tam kierownikiem koszykarzy i sekretarzem sekcji piłkarskiej. W czasie pełnienia funkcji prezesa PZPN bardzo często gościł na Muranowie. Stadion Polonii był jednym z niewielu w Polsce, na których nie musiał wysłuchiwać obelg pod swoim adresem.

– Michał byłby świetnym prezesem Polonii. Zresztą człowiek z takimi kontaktami pomógłby każdemu klubowi. Jak zostałby przyjęty? Przeze mnie bardzo ciepło, a to wystarczy, żeby inni też go tak przyjęli – mówi „ŻW” honorowy prezes KSP Jerzy Piekarzewski. – Michał po raz pierwszy przyszedł na Polonię, gdy miał 11 lat. Przyprowadził go Maniuś Łącz (nieżyjący już aktor i piłkarz – przyp. red.). Od tego czasu Michałek krzątał się po klubie, grał w piłkę, koszykówkę, potem organizował tutaj klub kibica. Bawił się w spikerkę, działał w sekcji koszykarskiej. Polonia to dla niego idealne miejsce – kończy Piekarzewski.
Życie Warszawy




Temat: imprezy z www.pttk.pl
Jubileusz 45 lat KTP "Wanoga"
przy OM PTTK w Gdyni

Klub Turystów Pieszych "Wanoga" obchodził 5 listopada 2006 r. swoje 45 urodziny. Uroczystości rocznicowa rozpoczęła się mszą świętą w kościele Ludzi Morza w Gdyni, przy ul. Portowej w intencji zmarłych i żyjących członków klubu.
Po mszy, na dziedzińcu przed kościołem, powitał wszystkich obecny prezes Klubu Stefan Żelazko. Życzenia jubileuszowe przekazał Ryszard Wrzosek, Prezes Honorowy OM PTTK w Gdyni. Podziękował członkom klubu za aktywną działalność w ruchu krajoznawczym i życzył dużo zdrowia i zadowolenia na słonecznych i ciekawych wędrówkach. Mimo niesprzyjającej aury Wanożanie wyruszyli na pieszą wędrówkę przez Trójmiejski Park Krajobrazowy do leśnego kompleksu turystycznego "Borodziej" w Sopocie.
Wędrówkę rozpoczęto na Karwinach ul. Buraczana a stąd żółtym szlakiem na metę wycieczki jubileuszowej w "Borodzieju".
Przy zapalonym ognisku powitali turystów były prezes Emil Pytko i obecny Stefan Żelazko. Sekretarz klubu, Renata Opalińska przedstawiła krótką historię klubu. Minutą ciszy uczczono pamięć 41 nieżyjących już członków klubu.
Prezes odczytał list gratulacyjny od Alicji i Ryszarda Wrzosków oraz przekazał życzenia od prezesa OM PTTK Kazimierza Pęcherzewskiego.
Klub TP "Wanoga" powołano 5 listopada 1961 r., chociaż działalność udokumentowana w kronikach sięga 27 kwietnia 1958 r. Pierwszym prezesem klubu wybrano Emila Pytkę. Później prezesami byli: Tadeusz Michalski, Adam Majewski, Bronisław Rzepca, Dyonizy Duszyński, Eryk Klein, Jerzy Miszczak, ponownie Emil Pytko i ostatnio Stefan Żelazko. Klub jest organizatorem niedzielnych wędrówek pieszych dla szerokiego grona seniorów i tych młodszych. Główne imprezy klubowe to noworoczne "Mikołajki" i wycieczka pamięci "Piaśnica". Do historii przeszły bale przebierańców i spotkania klubowe z przeźroczami z wycieczek krajowych i zagranicznych. Z Klubu "Wanoga" wydzieliły się nowe kluby, z których działają nadal "Górale" i "Klaksonik".
Od chwili powstania działają w klubie 3 osoby: Emil Pytko, Irena Jelińska i Genowefa Ścisłowska. W ciągu 45 lat klub zorganizował 2325 wycieczek, w których uczestniczyło 43 406 turystów i przeszli oni 34 034 km. Wycieczki prowadziło 110 przodowników TP.
Po części oficjalnej odśpiewano hymn Wanogi, po którym prezes zaprosił wszystkich na turystyczny poczęstunek. Były pieczone kiełbaski, różne wypieki i słodycze. Wzniesiono toast lampką szampana za pomyślność klubu i jego członków. Już za 5 lat złote gody klubu.
Zrobiono sesję zdjęciową a Alicja Lewandowska napisała wiersz jubileuszowy o klubie.
Na spotkanie zaproszono bratni klub "Krokusy", który miał swoja imprezę. Po zakończeniu spotkania uczestnicy wycieczki jubileuszowej udali się żółtym szlakiem do własnych domów.

Alicja Wrzosek, Gdynia




Temat: Korupcja w polskiej piłce
Arka Gdynia zostanie zdegradowana

To już przestało być tajemnicą. Klubem, który ma zostać skreślony ze struktur PZPN za powiązania mafijne jest Arka Gdynia. Wczoraj piłkarze tego klubu rozpoczęli przygotowania do rundy wiosennej. W tym samym czasie wieloletni kierownik klubu Wiesław K. został wezwany do prokuratury we Wrocławiu, żeby złożyć kolejne wyjaśnienia w aferze korupcyjnej - informuje DZIENNIK.

Przed prokuratorami cały czas zeznaje były prezes Arki Jacek M. A lada dzień mogą do niego dołączyć kolejne osoby związane z tym klubem, bo prokuratorzy mają na oku innego działacza - jednego z byłych trenerów i piłkarza, który do niedawna grał w gdyńskiej drużynie.

Starzy kibice Arki uważają, że wszystko co złe, zaczęło się pięć lat temu, kiedy prezesem klubu został Jacek M. - bliski współpracownik prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka, radny miejski z ramienia rządzącej miastem „Samorządności”. M. za wszelką cenę chciał odnieść z Arką sukces, który pomógłby mu w karierze politycznej. Niedawno postawiono mu 11 zarzutów korupcyjnych. Ludzie związani z Arką uważają, że M. tak boi się powrotu do Gdyni i spojrzenia w oczy kibicom, że poprosił o niewypuszczanie go z aresztu. Siedzi, choć wszystkie inne osoby, które poszły na współpracę z wrocławską prokuraturą, wychodziły na wolność po złożeniu zeznań.

Arka pozostała klubem bez prezesa i w zasadzie z jednym tylko działaczem, członkiem zarządu Grzegorzem Gąsiorowskim. Od niedawna do pomocy przydzielono mu Krzysztofa Sampławskiego, który zasiadał dotychczas w radzie nadzorczej klubu. W takiej atmosferze arkowcy wyszli wczoraj na pierwszy po przerwie zimowej trening. "Zabroniłem swoim piłkarzom wypowiadać się na tematy korupcji, naszej degradacji i innych tego typu rzeczach" - mówił po zajęciach trener Wojciech Stawowy. "Oni mają trenować i dobrze przygotować się do ligi. Dla mnie problem to treningi na sztucznej murawie, a nie jakieś plotki o naszej degradacji" - dodał.

"To tylko pogłoski. Żeby kogoś skazać, potrzebne są dowody. Jestem dziwnie spokojny, że nie spotka nas żadna krzywda" - powiedział II trener, Robert Jończyk. Piłkarze też są dobrej myśli, albo udają, że się nie przejmują. "Przyjechałem tu grać w pierwszej lidze i odbudować formę po nieudanej rundzie w Lechu" - stwierdził nowy nabytek Arki, napastnik Marcin Wachowicz. "Podpisałem kontrakt na trzy lata i tyle czasu chcę tu grać. Nie wierzę, że Arka może przestać istnieć" - dodał piłkarz.

Prezes M. obiecywał zimą wielkie wzmocnienia. Mieli tu trafić czołowi piłkarze ligi, z liderem strzelców Marcinem Chmiestem na czele. Skończyło się jedynie na transferach dwóch przeciętnych zawodników. Teraz w klubie oszczędzana jest każda złotówka. Większość sponsorów nie wycofała się z klubu. Niektórzy jednak, jak PZU Życie, obiecanych pieniędzy nie dali.

Klub jest wypłacalny, więc piłkarze zgodnie z zaleceniem Stawowego na nic nie narzekają. "Atmosfera w szatni jest bardzo dobra. Śmiejemy się, żartujemy i mamy olbrzymi zapał do pracy. Nikt się nie dołuje, bo przecież nikt nie będzie nas karać za nie nasze grzechy" - zapewnia obrońca Piotr Jawny.

Piłkarze są spokojni, ale reakcje na aferę korupcyjną są w Gdyni różne. Część mieszkańców nie wyobraża sobie, że ich ulubiony klub może zniknąć. Kibice Arki uchodzą bowiem za jednych z najbardziej oddanych w kraju. Część z nich ma jednak złą sławę i w mieście nie brakuje osób, które cieszą się, że chuligani w żółto-niebieskich szalikach nie będą więcej rozrabiać.

Podobnie myślą politycy. Już wcześniej w Gdyni nie brakowało osób, które chciały zlikwidować Arkę. Była prezydent miasta, nieżyjąca już Franciszka Cegielska, w połowie lat 90. jako pierwsza chciała zlikwidować zadłużony klub. "Zamknę stadion Arki, a klucze wyrzucę do morza" - mówiła wtedy Cegielska.

W 2000 r. Arka praktycznie przestała istnieć. W miejscu jej stadionu przy ul. Ejsmonda właściciel firmy Prokom Ryszard Krauze postawił korty tenisowe. Klub został przeniesiony na obiekty Gdyńskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Tylko dlatego Krauze cały czas pomagał Arce, bo był jej największym sponsorem. Nie robił tego z miłości. W Gdyni wszyscy wiedzą, że kocha koszykówkę i tak naprawdę Arka do szczęścia nie jest mu potrzebna...




Temat: Intrepelacja-zapytania 5
J.Zięcik – poruszyła temat wolnych mieszkań komunalnych do zasiedlenia. Radna pytała o opieszałość w doborze kolejnych osób do zasiedlenia, przez rok mieszkanie jest puste, kto
ponosi koszty utrzymania?
Prezes BTBS – odpowiedziała, że wykaz jest co miesiąc – do 10-tego przekazywany Miastu, natomiast skierowanie wychodzi od właściciela, wskazanie nam nowego najemcy z Urzędu Miasta, my wykonujemy polecenia.
Z-ca Burmistrza – wyjaśnił, że taka jest procedura – oferta w ciągu miesiąca i decyzja w ciągu miesiąca. Jeżeli tego mieszkania nie ma w ofercie to nie wiemy o jakim mieszkaniu mówimy.
J.Zięcik – dodała, że mieszka w budynku wspólnoty przy ul. Drzymały, klatkę dalej mieszkała jej nieżyjąca od roku teściowa i takie mieszkanie posiadała. Wiedza Radnej na ten temat jest bieżąca. Minął rok od śmierci najemcy i to mieszkanie nadal jest puste.
Przewodniczący Rady pytał czy przekazano to mieszkanie dla BTBS?
J.Zięcik – odpowiedziała, że przekazano dla BTBS.

Fragment Vi sesji RM z dnia 24.01.2007

Co się stało z tym mieszkaniem? Warto sprawdzić. Ciekawia mnie pobudki zadającej pytanie? Bezinteresowne?

P.Barańczuk – w nawiązaniu do wypowiedzi poprzednika, nie wie czy to taka nowa strategia informacyjna, że nie zawsze do końca wszystko się dowiadujemy. Dobrze byłoby, gdyby radni dowiadywali się wszystkiego do końca. W kwestii regulacji ruchu, była Komisja na której jednogłośnie skrytykowano te projekty, które weszły w życie. Jak większość kolegów pamięta, dowiedzieliśmy się, że jesteśmy w tej kwestii zupełnie nie kompetentni, Pan który to opracowywał wie dobrze, jak to musi być. Nie wie jaki jest sens dalszej reorganizacji ruchu drogowego, skoro była specjalna komisja, były spotkania temu przeznaczone i efekt jest jaki widać, czyli my mówimy „nie” a specjalista mówi, że to jest bardzo dobrze i inaczej się nie da. Były uwagi nt. przejazdu przed samym kościołem, były liczne uwagi dotyczące ruchu zaczepiającego o narożniki Pl. Wolności. Dowiedzieliśmy się, że mamy do powiedzenia tyle co nic. Jeśli chodzi o schody wejściowe to Radny proponował umieszczenie jednej barierki przy muzeum w stylu nawiązującym do całości. Kolejna kwestia dot. mieszkanki Białogardu, która zwróciła się do większości radnych w kwestii listy szeregującej osoby do mieszkań w nowym budynku BTBS. Radny zwrócił Burmistrzowi jako sile sprawczej BTBS i Pani Prezes pod rozwagę 3 rzeczy: porównanie list sprzed roku i nowych - większość z tych osób jest dużo dalej niż poprzednio, to szeregowanie odbywa się na pewno zgodnie z przepisami, ale czy nie należało by tych osób promować, które wytrwale oczekują. Na nowej liście znajdują się nazwiska spoza Białogardu, a jako Rada dofinansowaliśmy BTBS, pomagamy jak możemy po to, żeby przede wszystkim premiować osoby z Białogardu. Być może na liście znajdują się osoby,
które bardzo by się przydały w mieście, natomiast jeżeli są oczekujący z Białogardu i starający się przez długi czas należałoby jednak tutaj o tym pomyśleć.

Ta sama sesja i co na temat współpracy czytamy. Radnych i ich opinie - zapytania Pan specjalista miał gdzieś. Tak jest do dziś. Bodzio olali dociekania Pana Barańczuka to oleją chyba i teraz. Te mieszkania są dla "specjalistów" i dla ludzi niezbędnych dla Miasta. Czyli konkretnie dla kogo?
Ciężka jest dola radnego - olewają go, sponiewieraja i jeszcze czepiają się diet.



Temat: Jana czyli........
Od pewnego czasu śledzę Wasze teksty dyskusyjne tak sprawie naprawy Rzeczpospolitej jak i w bieżącym temacie. Dziwi mnie brak sensownego i praktycznego odniesienia do dzisiejszej rzeczywistości , sprawowania władzy i t.zw. wolności, o którą toczy się spór.Odnoszę wrażenie,że niektórzy z panów (pań)tępią wszystko co zrobiono w latach 1945 - 1990 dla tego miasta.Pan Franciszek Nadrowski były dyrektor kopalni ( niestety już nieżyjący) należy do tych ludzi - Obywateli Staszowskich- którzy przekształcili ten Staszów z zapyziałego XIX- wiecznego miasteczka, w którym wodę pitną dowoził codziennie rano wozak i o godz 6-tej rano trzeba było ją kupić płacąc 1 zł za wiaderko (przepraszam - czasami wozak przyjeżdźał po raz drugi około godz 7-mej ) lub przynosić wodę z rzeki Czarnej , którą używało się przeważnie do prania, ale niektórzy używali ją w całości do prowadzenia gospodarstwa domowego, w trochę nowocześniejsze miasto nawiązujące do wymogów współczesnej cywilizacji (chociaż i tak daleko mu do tego). Wszystkim, którzy tęsknią za XVIII -to i XIX-to wiecznym Staszowem proponuję skontaktować się z historykiem Panem Ryszardem Nowakiem - nauczycielem pracującym w Zespole Szkół przy Koszarowej, którego, ze względu na znajomość tematu uznaję za badacza i dokumentalistę dziejów Staszowa. Jego wspaniałego wykładu z historii Staszowa wysłuchałem w czasie obchodów 479-lecia uzyskania przez Staszów praw miejskich. Pamiętam także ten Staszów z lat 50-tych i 60-tych XX wieku. Wtedy to do Staszowa docierał 2x dziennie autobus z Kielc, Sandomierza i Ostrowca, a do Krakowa jechało się "cichcią" do Szczucina, w którym była przesiadka na t.zw.szeroki tor. Ze Staszowa wyjeżdźało się o godz 1-szej w nocy, a w Krakowie byłeś na godz 9-tą. Samochody jadące z kierunku Kielc do Staszowa były widoczne już z Kurozwęk, gdyż ciągnęły za sobą tuman kurzu (była to droga brukowana - w tym okresie jedna z lepszych)
Czynnikiem miasto- i kulturotwórczym dla Staszowa w latach 60-tych ub. wieku była Kopalnia Siarki. To dzięki niej powstał nowy Staszów w pierwszej kolejności ten za rynkiem razem z budynkiem Szkoły Podstawowej nr. 2, a póżniej ten na "pipale" ze Szkolą Podstawową nr 3, a nieco wcześniej na t.zw "folwarkach" Szkoła Podstawa nr 1. Jest możliwe, że Staszów nie wykorzystał wszystkich swoich możliwości jakie zostały stworzone przy budowie Kopalni Siarki w Grzybowie, ale przekształcono oblicze tego "zapyziałego" jak go nazwał któryś z dyskutantów, miasteczka. Zrobiono to m. in.dzięki takim ludziom jak Franciszek Nadrowski (pamiętam jego marzenie o budowie linii prodującej metionię w Rzędowie , której, niestety, nie zdążył zrealizować), Stefan Czerwiec były wieloletni dyrektor Zespołu Szkół przy ul. Koszarowej, który w roku 1952 rozpoczął naukę w klasach do których krzesełka, taborety lub zwykłe małe pniaczki przynosili uczniowe do sal. Za ławki służyły im grube deski, dobrze jeżeli były heblowane, oparte na bokach i pośrodku o stojaki (t.zw. krzyżaki), Stanisław Janik - Obywatel Staszowski- budowniczy Domu Strażaka (obecnie mieści sie tam Staszowski Dom Kultury) i poczty przy ul. Krakowskiej, Henryk Rzymkiewicz budowniczy Staszowskich Zakladów Przemysłu Terenowego (aktualnie MODAR), Józef Celejowski były prezes i budowniczy Spółdzielni Inwalidów. Mogę wymienić jeszcze kilku. Dziś tych ludzi wyzywacie od komuchów. To oni jednak przekształcali ten Staszów. Poświęcili mu swoją wiedzę, umiejętności organizacyjne i osobiste zaangażowanie. Nie liczyli godzin pracy. Nie zamykali się w domach po godz 15-tej. Byli do dyspozycji przez całą dobę. Pracowali , jak to się ówcześnie mówiło, dla społeczeństwa. Żaden z nich nie wybudował rezydencji typu współczesnego zbawiciela Staszowa pana Wrześniaka. Nie czerpali profitów materialnych z pełnionych funkcji. ŻYLI SKROMNIE i ODESZLI SKROMNIE POZOSTAWIAJĄC PO SOBIE ZMIENIONY STASZÓW I LEPIEJ PRZYSTOSOWANY DO WSPÓŁCZWESNOŚCI. Dlatego proponuiję trochę umiaru i szacunku. Większości z nich już nie ma wśród nas. Nie potrafią się bronić a zasługują tylko na szacunek . Tak zawsze postępuje cywilizowane społeczeństwo. Odnoszę wrażenie, że chyba nie polskie, gdyż nie doświadczył tego za życia ani Rejten, ani Nikifor Krynicki, ani Cyprian Kamil Norwid. Sądzę, że nie można zaliczyć ich do miernot. Proponuję trochę umiaru w stosowaniu różnego rodzaju epitetów. POZDRAWIAM <jan>



Temat: Apel - prośba
Jestem członkiem poniższego Stowarzyszenia. Aga jest :naznaczona: własnie tą chorobą.
Postanowiłam zamieścić tutaj ten apel, może znajdziecie pomysł jak pomóc dziewczynie. Polecam przeczytanie historii Elwiry /link w apelu/ napisana przez Jej siostrę.

STOWARZYSZENIE CHORYCH Gdynia 25 lipca 2005 r.
NA STWARDNIENIE GUZOWATE
KRS nr 0000229137

81-332 Gdynia ul. Morska 53 A/1
tel: 058 667 49 91, 0604 096 715
e-mail: stowarzyszenie.stw.guz@wp.pl
http://www.stwardnienieguzowate.prv.pl

Nordea Bank Polska S.A. I Oddział Gdynia PL 21 1440 1026 0000 0000 0384 0166

A p e l - prośba

W imieniu Elwiry Bazydło i jej rodziny, Stowarzyszenie Chorych na Stwardnienie
Guzowate zwraca się z serdeczną prośbą o pomoc finansową w celu umożliwienia podjęcia leczenia ciężko chorej Elwiry.
Stwardnienie guzowate to nieuleczalna choroba genetyczna mało znana nawet lekarzom, w organizmie pojawiają się guzki, które przekształcają się w nowotwory o różnym charakterze. Nowotwory najczęściej umiejscawiają się w nerkach, mózgu, sercu a także w innych narządach.
Rapamycyna to lek, który może pomóc niektórym naszym członkom, dla których nie ma alternatywy. Do nich należy Elwira.
Dziewczyna choruje od 8 m-ca życia (obecnie ma 28 lat). Leczona była do 18 roku życia w CZD w Warszawie. Przez następne 10 lat na terenie Śląska, niestety leczono Ją tylko na padaczkę. Nie kontrolowano żadnych organów wewnętrznych. W zeszłym roku guzki zajęły trzy czwarte płuc, wskutek czego utworzyła się odma z lewej i prawej strony płuc. Była operowana 3 razy, za trzecim razem spadło płuco. W 2005r. w czerwcu okazało się również ( po wszelkich badaniach dzięki uprzejmości p. prof. .S. Jóżwiaka z CZD w Warszawie), że na lewej nerce jest guz wielkości około 12 cm i zagraża zabieg usunięcia guza wraz z nerką. Jedynym ratunkiem przed tak drastycznym krokiem jest Rapamycyna.
Profesor Jóżwiak, jako jedyny autorytet w kraju w leczeniu tej choroby, podejmie się leczenia właśnie tym lekiem., który może wstrzymać wzrost guza a nawet spowodować jego wchłonięcie!

Niestety Rapamycyna jest w Polsce niedostępna, koszty zakupu za granicą są bardzo wysokie.
Miesięczny wydatek rzędu 1500 – 2000zł. Leczenie trwa minimum rok. Sytuacja finansowa rodziny, przeciętnie sytuowanej , uniemożliwia zakup Rapamycyny.
Zwracamy się więc z prośbą o pomoc w sfinansowaniu leczenia Elwiry.
Liczy się każdy ofiarowany grosz, każda suma przybliża dziewczynę do rozpoczęcia długiej drogi po zdrowie.
Więcej o Elwirze na str. Stowarzyszenia http://www.dzieci.bci.pl/strony/stowarzyszeniestwguz/rozneobliczachoroby.html#ELWIRA
Szczegółowych informacji udzielają rodzice oraz Stowarzyszenie.

SPRAWA BARDZO PILNA!!!

Z poważaniem
Prezes Zarządu
Andrzej Chaberka



Temat: Konkurs Wiedzy Ekonomicznej
co prawda w tym roku za późno, ale za rok...

Od kilku lat na rynku pracy zauważalny jest zmieniający się trend zatrudniania nowych pracowników. Pracodawcy nie poszukują już ludzi jedynie z wyższym wykształceniem, lecz osób, które są coraz młodsze, mają coraz więcej doświadczenia oraz udokumentowanej wiedzy. Warunki te są tylko z pozoru nieosiągalne. Rynek pracy jak i jego uczestnicy nieustannie podlegają przekształceniom, dostosowując swoją strukturę do panujących zapotrzebowań.

Jak spełnić wymagania?

Studenci są niezwykle kreatywni i pracowici. Zrzeszają się w stowarzyszenia, w których zdobywają umiejętności pracy w grupie, kierowania zespołem oraz negocjacji. Przykładem jest Stowarzyszenie Studenckie WIGGOR działające przy Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu, które jest organizatorem głównym organizowanego corocznie ogólnopolskiego Konkursu Wiedzy Ekonomicznej 2007. Konkurs ma na celu wyłonienie najlepszych ekonomistów spośród studentów oraz promować ich najlepszym firmom i instytucjom poprzez nagradzanie ich płatnymi praktykami.

Do obecnej edycji Konkursu, który odbył się na przełomie marca i kwietnia bieżącego roku przystąpiły takie firmy jak Newsweek, Telewizja Polsat Colgate-Palmolive, A.T. Kearney, OnBoard PR, Nordea, Ernst & Young, Kolaja & Partners (czyli korporacje opierające swoją rekrutację głównie na ludziach młodych, które cechują się niebywałą kreatywnością i determinacją w działaniu). Każdy uczestnik mógł sprawdzić swoje umiejętności w takich dziedzinach jak: sprzedaż, marketing, zarządzanie strategiczne, PR, restrukturyzacja przedsiębiorstw, marketing mediów, finanse-audyt oraz rynki kapitałowe. Firmy nagrodziły zwycięzców płatnymi praktykami, szkoleniami oraz cennymi nagrodami rzeczowymi. Zwycięzca główny Konkursu oprócz praktyki otrzymał laptopa, który został ufundowany przez Rafała Dutkiewicza - prezydenta miasta Wrocław.

Jak to wygląda?

Uczestnicy podczas każdej edycji rozwiązują zadania – Case Studies – ściśle związane z działalnością firm, które są patronami poszczególnych dziedzin. Przypadki są autentyczne i dają studentom możliwość wykazania się podczas rozwiązywania prawdziwych problemów.

Przykładowym zadaniem z tegorocznej edycji KWE było wcielenie się każdego uczestnika dziedziny „Zarządzanie strategiczne” w rolę doradcy prezesa międzynarodowego przedsiębiorstwa. Należało na podstawie materiałów zawierających dane dotyczące firmy i jej otoczenia przedstawić optymalne rozwiązanie mające na celu dalszy rozwój i ekspansję. Dodatkowym utrudnieniem było to, że wszystkie materiały jak i konwersacja między uczestnikami a komisją oceniającą były przeprowadzone w języku angielskim.

Finaliści Konkursu, którzy wygrali praktyki, realizują w warunkach rzeczywistych swoje pomysły, które przedstawiali podczas finału.

Konkurs Wiedzy Ekonomicznej to wspaniała okazja dla studentów, którzy chcą bliżej zapoznać się działalnością międzynarodowych korporacji poszukujących pracowników wśród studentów oraz dla firm promujących swoją działalność podczas trwania konkursu.

Takie wydarzenia to niebywała szansa dla młodych ludzi, którzy chcą ułatwić sobie start w przyszłe życie zawodowe nie tracąc przy tym radości z bycia studentem. Jest to także wspaniała okazja dla osób, które organizują podobne eventy. Mogą dzięki temu nabyć unikalne doświadczenie w zdobywaniu kontaktów, poszukiwaniu współpracowników wśród firm i instytucji oraz w środowisku akademickim. Organizacja takich przedsięwzięć jest dla nich przede wszystkim w szkołą planowania, organizacji i pracy w zespole.




Temat: Rynek e-podpisu wzrośnie 20-krotnie
Banki przesądzą o e-podpisie

Banki przesądzą o losach podpisu elektronicznego - mogą go upowszechnić lub pogrzebać jego szanse. Wczoraj na e-podpis postawił Nordea Bank. Czy znajdzie naśladowców?

- Nadszedł czas, by Polak splamił się podpisem elektronicznym - oznajmił wczoraj Włodzimierz Kiciński, szef Nordea Bank. Od poniedziałku zestaw do składania tzw. bezpiecznego e-podpisu będzie można kupować w prawie 90 placówkach Nordea Banku w Polsce. Wystawcą e-podpisu będzie firma PWPW - jedna z trzech - obok KIR i Unizeto - spółek w Polsce, które się tym zajmują. Wszystkie trzy zapowiadają, że w tym roku nastąpi przełom i e-podpis, obecnie zupełnie niepopularny, nabierze masy krytycznej.

Kołem zamachowym miałby być obowiązek stosowania bezpiecznego e-podpisu, równoważnego prawnie z odręcznym, przez firmy w kontaktach z ZUS. Na razie jednak rząd zapowiedział, że pierwotny termin wejścia w życie tego wymogu (21 lipca) zostanie rozłożony na kolejne 12 miesięcy. Po drugie, obowiązek ZUS-owski dotyczy tylko przedsiębiorców. Czy będą go stosować także do innych celów? Na razie przedsiębiorcy są raczej zirytowani, że rząd wymusza na nich zakup technologii, która nie potrafiła się przebić na rynku masowym. Zestaw kosztuje ok. 300 zł, certyfikat jest ważny rok.

- Upowszechnienie się podpisu elektronicznego zależy głównie od tego, czy zaczną go stosować banki do kontaktów z klientami - uważa Wacław Iszkowski, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. - Dziś każdy bank ma inne metody, hasła jednorazowe, SMS-y, zdrapki. Gdyby to zastąpić jednym podpisem elektronicznym, akceptowanym w każdym banku, to koszty uwierzytelniania klientów w bankowości elektronicznej byłyby mniejsze.

- Jeśli któryś z największych banków zdecyduje się na wprowadzenie e-podpisu, to reszta pójdzie za nim - przewiduje Iszkowski. Jakie byłyby plusy takiej decyzji? Na pewno wzrost wiarygodności transakcji i mniejsza liczba przekrętów. Poziom bezpieczeństwa w e-podpisie jest mocno wyśrubowany - eksperci porównują jego stosowanie do sytuacji, w której każde urzędowe pismo czy PIT musiałyby być podpisywane notarialnie.

Ale bezpieczny e-podpis w bankowości jest stosowany rzadko. Jednym z wyjątków jest Nordea. Bank już dawno dopuścił e-podpis jako metodę uwierzytelniania transakcji. Efekt raczej marny - do niedawna korzystało z tego zaledwie kilkuset klientów.

- Teraz będziemy promować e-podpis i edukować klientów - mówi Kiciński. Liczy, że przedsiębiorcy, których ZUS i tak zmusi do zaopatrzenia się w bezpieczny e-podpis, zdecydują się kupić go w Nordei po promocyjnej cenie (363 zł za zestaw i certyfikat ważny na dwa lata), przenosząc do tego banku swoje konta.

Z informacji "Gazety" wynika, że są kolejne banki planujące wprowadzenie e-podpisu jako podstawowego sposobu potwierdzania transakcji przez internet. - Jeszcze w tym roku zaproponujemy go klientom detalicznym - mówi Krystyna Forowicz z Banku Ochrony Środowiska. BOŚ od kilku dni oferuje bezpłatnie zestaw do składania e-podpisu klientom korporacyjnym. - Promocja dla klientów zakładających rachunki firmowe potrwa do końca lipca - mówi Forowicz. Nie wyklucza, że klienci indywidualni też będą mogli dostać zestaw do podpisu elektronicznego bez opłat.

Takie inicjatywy podobają się Związkowi Banków Polskich. - W imieniu banków będziemy negocjowali z wystawcami e-podpisu warunki finansowe udostępniania infrastruktury, tak by banki mogły ją sukcesywnie oferować swoim klientom - zapowiada Remigiusz Kaszubski z ZBP.

Czy niedługo wszyscy posiadacze kont internetowych będą zatwierdzali przelewy e-podpisem? Do tego daleka droga. Bankowcy narzekają na koszty czytników i oprogramowania. Są dość zadowoleni z dotychczasowych sposobów autoryzacji transakcji w internecie. Klientom internetowych banków (to 5-6 mln osób) też one odpowiadają. Najczęściej korzystają z papierowych kart kodów jednorazowych - transakcje potwierdza się, przepisując odpowiedni kod z listy przesłanej przez bank.

Zdaniem Piotra Utraty z ING Banku Śląskiego e-podpis, choć jest bardzo bezpiecznym sposobem komunikacji, nie jest praktyczny. - Nie tylko trzeba mieć przy sobie czytnik, ale i zainstalować w danym komputerze specjalne oprogramowanie. To kłopotliwe - mówi Utrata. Aleksandra z Warszawy, klientka mBanku: - Hasła jednorazowe mogę wziąć w portfel, wyjechać na wakacje i robić przelewy z dowolnego komputera. Żeby złożyć e-podpis, musiałabym brać kartę i czytnik. Bez sensu.

Tę barierę może ominąć technologia składania bezpiecznego e-podpisu przez telefon komórkowy, której wprowadzenie na rynek zapowiada spółka MobiTrust. Rolę czytnika pełniłaby komórka, a certyfikat zamiast na karcie chipowej byłby zapisany na karcie SIM, którą można by nabyć u operatora komórkowego (MobiTrust ma współpracować z KIR i Polkomtelem). - To usunęłoby główną wadę e-podpisu, czyli małą wygodę korzystania z niego - uważa Remigiusz Kaszubski z ZBP. Jednak jak dotąd są to tylko zapowiedzi.

Na razie krzykiem mody są jednorazowe hasła wysyłane przez bank SMS-em. Niedawno przeszedł na nie ING, wcześniej uczyniły to m.in. banki z grupy BRE (mBank, Multibank). - To bardzo bezpieczna metoda, poufny kod jest przesyłany kanałem komunikacji niezależnym od internetu - mówi Utrata.

Do tej pory w żadnym kraju Europy Zachodniej podpis elektroniczny nie stał się podstawowym sposobem zatwierdzania transakcji w ramach bankowości elektronicznej. Niektóre banki we Francji i w Wielkiej Brytanii - np. potężny Barclays - wprowadziły tę metodę jako jedną z kilku do wyboru.

Gazeta Wyborcza



Temat: Bill Gates
William Henry Gates III (ur. 28 października 1955 w Seattle) – amerykański przedsiębiorca, współzałożyciel firmy Microsoft (razem z Paulem Allenem), były prezes firmy Microsoft.

Fortunę Gatesa szacuje się na 59 miliardów dolarów - taką wartość podał magazyn Forbes w swoim corocznym zestawieniu bogaczy. Jednak w grudniu 2007 ten sam magazyn poinformował, iż właściciel komputerowego giganta posiada 63 mld USD.
Spis treści

Microsoft
4 kwietnia 1975 r. przerwał studia i wraz z Paulem Allenem, kolegą z Harvardu, założył Microsoft (początkowo Micro-soft). Sukces finansowy zawdzięcza intratnemu kontraktowi, jaki na początku lat 80. podpisał z IBM.

Istnieją pewne spory w sprawie jego udziału w budowaniu firmy. Wczesne zapisy pokazują, że Microsoft pod kontrolą Gatesa słabo negocjował z IBM i zaakceptował model licencyjny zamiast sprzedaży dopiero, gdy IBM odmówił kupna systemu, do którego prawa miał Gates. Szczęście odegrało znaczną rolę w początkowych latach rządów Billa Gatesa w Microsofcie.

Gates uczynił Microsoft jedną z najszybciej rozwijających się, ale też i najbardziej krytykowanych za metody działania firm informatycznych. Jej najbardziej znane produkty to system operacyjny QDOS (potem MS-DOS), rodzina systemów Microsoft Windows oraz pakiet biurowy Microsoft Office. Firma jest jednak aktywna na wielu polach, jest między innymi producentem encyklopedii Encarta, symulatora lotu MS Flight Simulator, a nawet klawiatur czy myszek komputerowych oraz konsoli do gier (Xbox).

W roku 2000 Gates promował swojego długoletniego przyjaciela i kierownika (ang. executive) Microsoftu Steve'a Ballmera na stanowisko CEO. Sam został "Głównym Architektem Oprogramowania" (ang. Chief Software Architect).

Życie prywatne

Ten artykuł wymaga dopracowania zgodnie z zaleceniami edycyjnymi.
Należy w nim poprawić: Podać żródła oraz poprawić tragiczny styl, np.: "ojciec pracuje, a nieżyjąca już matka była..." itd. itp.
Dokładniejsze informacje, co należy poprawić być może znajdziesz na stronie dyskusji tego artykułu.
Po naprawieniu wszystkich błędów można usunąć tę wiadomość.
Uniwersytet Waterloo 2006
Uniwersytet Waterloo 2006

William (Bill) H. Gates jest Prezesem Rady Nadzorczej i Głównym Architektem Oprogramowania Microsoft Corporation, firmy będącej światowym liderem w dziedzinie oprogramowania, usług oraz rozwiązań, które pomagają ludziom i firmom wykorzystać własny potencjał. Na koniec roku (?) finansowego dochód Microsoft Corporation wyniósł 36,84 mld USD. Firma zatrudnia 55 000 pracowników w 85 krajach i regionach.

Bill Gates urodził się 28 października 1955 roku. Wychowywał się z dwiema siostrami w Seattle. Ich ojciec, William H. Gates, pracuje w Seattle jako adwokat, a nieżyjąca już matka była nauczycielką, członkiem Rady Zarządzającej Uniwersytetu Waszyngtońskego oraz przewodniczącą organizacji charytatywnej United Way International. Gates uczęszczał do publicznej szkoły podstawowej, a następnie do szkoły prywatnej Lakeside School. Tam, jako trzynastolatek, odkrył swoje zainteresowanie oprogramowaniem i zaczął tworzyć programy komputerowe. W 1973 r. rozpoczął studia na Uniwersytecie Harvarda, gdzie poznał Steve’a Ballmera, obecnego dyrektora generalnego Microsoft Corporation. Podczas studiów Gates opracował wersję języka programowania BASIC przeznaczoną do pierwszego mikrokomputera (?) MITS Altair.

Bill Gates zrezygnował ze studiów i włożył całą swoją energię w Microsoft, firmę, którą założył w 1975 roku razem z przyjacielem z dzieciństwa Paulem Allenem. Obaj wierzyli, że komputer stanie się niezbędnym narzędziem zarówno w biurze, jak i w domu, dlatego zajęli się tworzeniem oprogramowania do komputerów osobistych. Wizjonerstwo Billa Gatesa, który przewidział rozwój komputerów osobistych, miały kluczowe znaczenie dla sukcesu firmy Microsoft i przyszłości całej branży informatycznej. Celem kierowanej przez Gatesa firmy stało się ciągłe rozwijanie i udoskonalanie oprogramowania oraz zapewnienie użytkownikom możliwości korzystania z komputerów w prostszy, przyjemniejszy i bardziej ekonomiczny i efektywny sposób. Działania firmy mają charakter długofalowy, o czym najlepiej świadczą inwestycje w prace badawczo-rozwojowe, których wartość w bieżącym roku (?) finansowym wyniosła ponad 6 mld USD.

W 1999 r. Bill Gates napisał książkę pt. „Biznes szybki j@k myśl” (Business @ the Speed of Thought), w której wskazuje, że technologia komputerowa pozwala w całkowicie nowy sposób rozwiązywać problemy biznesowe. Książkę tę wydano w 25 językach w ponad 60 krajach. Pozycja ta zyskała duże uznanie wśród odbiorców i znalazła się na listach bestsellerów gazet takich jak New York Times, USA Today, Wall Street Journal, czy portalu Amazon.com. Poprzednia książka Gatesa pt. „Droga ku przyszłości” (The Road Ahead), wydana w 1995 r., przez siedem tygodni utrzymywała się na pierwszej pozycji listy bestsellerów dziennika New York Times. Zyski z tych książek Gates przekazał organizacjom typu non-profit, które wspierają wykorzystanie technologii w edukacji i kształceniu zawodowym.

Filantropia jest bardzo ważna dla Gatesa. Wraz z żoną Melindą założył fundację, która dysponuje kapitałem ponad 27 mld USD (stan na marzec 2004). Jej celem jest wspieranie inicjatyw w dziedzinie ochrony zdrowia i edukacji oraz dążenie do tego, by w XXI wieku osiągnięcia medycyny i techniki stały się powszechnie dostępne. Dotychczas Fundacja Melindy i Billa Gatesów przekazała ponad 3,2 mld USD na rzecz organizacji działających na rzecz światowej ochrony zdrowia. Przeszło 2 mld USD przekazano na programy związane z poszerzeniem możliwości nauczania, m.in. w ramach inicjatywy Gates Library Initiative, której celem było zapewnienie komputerów, szkoleń oraz dostępu do Internetu bibliotekom publicznym w uboższych gminach na terenie Stanów Zjednoczonych i Kanady. Fundacja przekazała też ponad 488 mln USD na projekty specjalne i doroczne akcje dobroczynne. Wspólnie z żoną Melindą założyli organizację charytatywną pod nazwą Bill & Melinda Gates Foundation. Gates lubi czytać książki, grać w golfa i brydża.

Jego troje dzieci to: Jennifer Katherine Gates (1996), Rory John Gates (1999) oraz Phoebe Adelle Gates (2002).

16 czerwca 2006 ogłosił, że planuje odejść z Microsoftu i poświęcić się kierowaniu swoją fundacją.

Bill & Melinda Gates Foundation od początku istnienia fundacji do września 2007 wspomogła finansowo kwotą 14.446.783.973 dolarów charytatywnie organizacje.



Temat: FAKTY
fakty sportowe

Leszno – Zielona Góra

Leszno podobnie jak Częstochowa daje sygnał, że będzie walczyło o medale. Do formy wraca Krzysiek Kasprzak, który był w podobnej sytuacji do Sebastiana Ułamka. Dla niego przełomowe na pewno było spotkanie w Zielonej Górze. Dla zawodników ZKŻ porażka na swoim torze była szokiem. Nie zdołają w Lesznie nawiązać walki. Typuję wynik 55:35

Gorzów - Toruń

Gorzów w Toruniu przegrał wysoko, ale były również inne okoliczności. Obie drużyny jeżdżą na zgoła innych torach. W tym spotkaniu gospodarze z pewnością podejmą walkę, ale nie sądzę aby zatrzymało to rozpędzoną lokomotywę z Torunia. Typuję wynik 43:47

fakty powaszene

Prawo i etyka? Czemu nie

Przyszli prawnicy gotowi są łamać prawo - takie wyniki badań studentów prawa Uniwersytetu Warszawskiego z 1997 r. były szokujące. I wywołały burzę. Dały początek dyskusji na temat etyki zawodów prawniczych, systemu kształcenia studentów i akceptacji zachowań korupcyjnych także wśród ogółu Polaków.

Po dziesięciu latach zespół pod kierunkiem dr hab. Elżbiety Łojko powtórzył badania "Studenci prawa o swoich studiach i perspektywach zawodowych"*. "Gazeta" poznała część wstępnych danych. I znów odpowiedzi na pytania o gotowość do wręczenia łapówki i inne zachowania poza prawem lub na granicy prawa zaskakują.

Jak zachowałby się pan (pani), gdy jako prawnik miał załatwić sprawę zleconą przez klienta, ale wymagałoby to wręczenia łapówki?

Polskie kredyty hipoteczne dwa razy droższe od europejskich

Kredyty hipoteczne to dla banków żyła złota. Tylko w ubiegłym roku pożyczyliśmy pod hipotekę grubo ponad 40 mld zł. Trzy razy więcej, niż wyniósł dług zaciągnięty w formie kredytów gotówkowych, ratalnych i samochodowych razem wziętych. Z łącznej kwoty 230 mld zł naszego bankowego zadłużenia już prawie dwie trzecie przypada na pożyczki pod hipotekę.

Gdy bankowcy zacierają ręce z radości, inkasując setki milionów złotych w formie prowizji i odsetek, wielu kredytobiorców zastanawia się, skąd wziąć pieniądze na spłatę stale rosnących rat. W ciągu półtora roku oprocentowanie przeciętnego kredytu hipotecznego w złotych wzrosło z 5 do ponad 7 proc.!

Jeśli ktoś płacił na początku 2007 r. niecałe 1,5, tys. zł raty miesięcznie, dziś musi wysupłać już prawie 2 tys. zł. W lepszej sytuacji są posiadacze kredytów we franku szwajcarskim - tu wzrost rat amortyzuje spadek kursu szwajcarskiej waluty.

Między marżą a WIBOR-em

Bankowcy tłumaczą, że coraz wyższe raty to nie ich wina. Z powodu podwyżek stóp procentowych (Rada Polityki Pieniężnej podnosiła je już siedem razy) oraz kryzysu kredytowego wzrosła rynkowa stawka ceny pieniądza (tzw. wskaźniki WIBOR lub LIBOR), od której m.in. zależy oprocentowanie.

Rzeczywiście, przez ostatni rok WIBOR poszedł w górę z 4,5 do 6,5 proc., a LIBOR z 2,3 do 2,8 proc. Ale kredyty nie byłyby tak drogie, gdyby banki obniżyły własne marże doliczane do rynkowych stawek WIBOR lub LIBOR.

Z wyliczeń "Gazety" i portalu finansowego Comperia.pl wynika, że nasi bankowcy pobierają znacznie wyższe marże niż ich koledzy w Europie Zachodniej.

O ile średnia marża przy kredytach hipotecznych naliczana przez banki w państwach Unii Europejskiej wynosi obecnie 0,67 proc., to w Polsce - średnio 1,1 proc. A jeśli wziąć pod uwagę tylko kredyty w złotych - nawet 1,2-1,3 proc. Największy dystans dzieli polskie banki od niemieckich i francuskich. Tam średnia marża przy kredytach hipotecznych nie przekracza 0,35 proc.

Przy wysokich kwotach kredytów wyższa marża oznacza dla banku spory zarobek, a dla klienta znaczny koszt - nawet kilkanaście-kilkadziesiąt złotych na każdej miesięcznej racie.

Co prawda w ciągu ostatnich kilku lat nasze banki znacznie obniżyły własny narzut (jeszcze trzy lata temu średnia marża sięgała 2 proc.), ale mimo wszystko Polacy wciąż muszą płacić bankom znacznie wyższe wynagrodzenie niż mieszkańcy Zachodu.

Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku, tłumaczy, że to efekt skali: - Na Zachodzie kredyt hipoteczny ma prawie każdy, u nas popularność hipotek nie jest jeszcze tak duża. Mając wielokrotnie większy portfel kredytów, zachodnie banki mogą sobie pozwolić na pobieranie niższej marży - mówi prezes ING.

Według Bartkiewicza nasze banki muszą też zmierzyć się z wyższym ryzykiem. Mniej zarabiamy i kredyty stanowią większą część naszych dochodów. A banki wliczają to w swoje ryzyko.

Marże w górę, bo idą złe kredyty

Prezes ING uważa, że marże kredytowe pójdą w najbliższej przyszłości w górę. - Na fali boomu niektóre banki zbyt zapędziły się w obniżaniu marż i zapewne będą teraz korygować ich poziom - uważa Bartkiewicz.

Skąd ta prognoza? - Nadchodzi stopniowy wzrost liczby kredytów niespłacanych w terminie - mówi Andrzej Saniewski z amerykańskiej firmy AIG United Guaranty (zajmuje się ubezpieczaniem banków od ryzyka kredytowego). To oznacza, że udzielanie nowych kredytów stanie się dla banków bardziej ryzykowne.

Z niedawnych badań Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych (skupia banki i pośredników kredytowych) wynika, że już 10 proc. kredytobiorców przewiduje, iż w przyszłości może mieć kłopoty ze spłatą rat.

Są już pierwsze przykłady banków podwyższających swoje wynagrodzenie za udzielenie kredytu hipotecznego. Średnią marżę podniósł największy bank PKO BP (w 2007 r. udzielił co trzeciego kredytu hipotecznego). Marże nieznacznie wzrosły też np. w mBanku, Multibanku oraz w Polbanku. Są też odmienne przykłady - w DomBanku, Deutsche Banku i Nordei ostatnio narzut kredytowy stopniał.

Łukasz Bugaj z Comperia.pl ma nadzieję, że mniejszy apetyt klientów na kredyty hipoteczne (m.in. z powodu wzrostu oprocentowania) oraz rosnąca konkurencja sprawią, że poziom marż może dalej topnieć. - Na rynek wejdą przecież nowe instytucje finansowe, np. Alior Bank, Allianz Bank, HSBC. Coraz większą część rynku będą chcieli wykroić też dla siebie pośrednicy kredytowi. Konkurencja zrobi swoje - ma nadzieję Bugaj.

reklama
Skorzystaj z naszej oferty!
reklama
Skorzystaj z naszej oferty!
reklama
Skorzystaj z naszej oferty!
reklama
Skorzystaj z naszej oferty!
Źródło: Gazeta Wyborcza
Poleć znajomemu Wydrukuj Podyskutuj na forum
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl