Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: prezenty dla chłopaka mężczyzny
Temat: Andrzejki
Gość portalu: iwona napisał(a):
> bo przecież andrzejki były, ale nie 30
> listopada, tylko 29 listopada.
To ja jeszcze uscisle. W dawnych obyczajach bardzo starannie przestrzegano
oddzielenia dnia i nocy. Dzien byl czasem spraw materialnych, noc spraw
duchowych. Dzien zaczynal sie wschodem, a konczyl zachodem Slonca. Nie stosowano
przeciez zegarow - patrzono na Slonce.
Noc byla tez czasem wyczekiwania na dzien. To w nocy z kątow wychodzily demony i
straszyly ludzi. Dlatego noc byla pora mistyczna.
Pod oslona nocy moglismy tez robic to, co bylo zabronione w dzien. Dlatego
zwyczaje obrzedow poganskich przetrwaly jako zwyczaje nocne.
A zatem jesli chcemy sobie wrozyc, to po pierwsze w wigilie danego swieta (wszak
nie wolno kalac dni swietych zwyczajami poganskimi), a po drugie po zmroku.
Dlatego wrozby andrzejkowe, odprawiamy po zachodzie Slonca w przeddzien swietego
Andrzeja.
>
> niektórzy jeszcze kultywują piękną tradycję katarzynek (wieczór i
> noc 24/25 listopada) choć ogólnie jest zapomniana, to taki
> kawalerski odpowiednik wieczóru andrzejkowego, tylko wtenczas
> wróżyli młodzi kawalerowie na życie uczuciowe.
We Francji spotkalam sie z tradycja katarzynkowa. Ale juz nie pamietam o co tam
chodzilo.
> Wianki: wieczór i noc (23 na 24 czerwca):
> po pierwsze: słowiańskie świeto zakochanych
> po drugie: wieczór i noc wspólnych wróżb dla zakochanych i
> samotnych panien, kawalerów, kobiet, mężczyzn
I nie tylko wrozb... Policzmy sobie cos: bociany (czyli ptaki przynoszace
dzieci) przylatuja dzis na przelomie marca/kwietnia. Kiedys w Polsce
przylatywaly wczesniej, bo byl cieplejszy klimat. No to odliczmy sobie dziewiec
miesiecy wstecz i trafiamy na co... na Noc Kupaly, czyli wspolna kapiel w
rzekach kobiet i mezczyzn. Oj, chyba od samej kapieli te dzieci sie nie
sypaly:)))))))
> kultywujmy piękne polskie tradycje, które mają setki lat, a nie
> ulegajmy medialnej nagonce promującej niewiedzę.
Niestety, to media tworza "nowe, swieckie tradycje". Dzis Andrzejki to 30
listopada i komu chcialby sie lac wosk. Leje sie piwo do gardla w klubach. W
koncu to kolejna dobra okazja do wydania paru zlotych.
30 listopada jechalam taksowka. Kierowca mial wlaczone jakies radio, w ktorym
prowadzacy audycje rozmawial ze sluchaczami. Z glosnika poplynal glos
dziewczyny, ktora powiedziala ze dostala od swojego chlopaka sliczny andrzejkowy
prezent - jakis gadzet do komorki.
A wiec, nie dosc, ze pomylili daty, to jeszcze pozajaczkowaly im sie Andrzejki z
Mikolajkami!
Zycie dogania pomysly Stanislawa Bareji. Wspomne tylko "tradycyjna, wigilijna
goloneczke na piwie".
Temat: Wasza teoria na ten temat?
> Tak tylko to kończy się wielkim rozczarowaniem i zranieniem kiedy
> okaże się, że chłopak nie ma zamiaru zrezygnować z piwa z
kolegami,
> na które umowił się w ostatniej chcwili, albo woli spędzić wieczór
z
> Frankiem niz Swoją Henią. A na zarzut jak możesz powie, ze czuje
się
> przytłoczony. Sporo kobiet własnie tak robi - najpierw rezygnuje
ze
> wszystkiego, a potem ma pretensje do mężczyzny, ze on tak nie
> postępuje.
I tutaj w moim przypadku to wszytko powyżej nie ma miejsca. ja mam
to szczęście, że mój facet jest idealnym domatorem, na dodatek
abstynentem :)
nie chadza z kolegami na piwo, w zasadzie nie ma nawet wielu kumpli,
ma jednego dobrego, z którym pracuje ale jak kończy pracę to lubi
byc w domu i odpoczywa. W weekendy za to wyjeżdżamy w trójkę z małą,
więc ja z niczego nie rezygnuję, bo jak chce to moge iśc na piwo z
kim chce, kolega czy kolezanka nie ma znaczenia, mam mu tylko
powiedziec, o której i gdzie ma po mnie przyjechać. Ale moje
chodzenie na piwo ostatnio ograniczyło się do zaproszenia kumpeli do
siebie i siedzimy na moim balkonie i gadamy. Jesli ide gdzies w
teren, to przeważnie do osiedlowego pubu na dwie godzinki i do domu.
No ale ja się juz przyzwyczaiłam, że mi zazdroszcza mojego faceta,
który nie wybucha zazdrością, nie kontroluje, nie wkurza się, jest
bardzo spokojny i wyrozumiały, nietuzinkowy, jest moją równoważnią :)
> Spotyka się z nim, dzwoni, usmiecha się, jest miła, pamięta o nijm
> będąc na wakacjach. Okazuje zaintereswoanie jego osobą, daje mu
> odczuć, ze jest fajny. To naprawdę duzo sygnałów.
Tak robię z paroma moimi dobrymi przyjaciółmi, których znam od ok 15
lat. I nie robie tego za plecami mojego faceta, pozdrowienia z
wakacji razem wysyłamy, na urodziny też przynosimy wspólny prezent,
jestem dla przyjaciół miła i okazuje zainteresowanie, kiedy mają
jakies problemy albo po prostu pytam co słychać. Wiedzą, że uważam
ich za fajnych bo sie z nimi przyjaźnię.
I co, tez maja myslec, że ich kocham? Tak wygląda według mnie
przyjaźń, do "związku" między kobieta i mężczyzną w potocznym tego
słowa znaczeniu jeszcze duzo brakuje..
ale to tylko moje zdanie. Przyzwyczaiłam się też, że często mam
odmienne :)
Temat: Umartwianie się na siłę- znacie to?
Umartwianie się na siłę- znacie to?
Od dzieciństwa miałam problem z lubowaniem się w "męczeństwie".
Najpierw zawsze odmawiałam wzięcia, zrobienia czegoś na co bardzo
miałam ochotę (im bardziej, tym bardziej się męczyłam, a idiotyczne
samozadowolenie rosło). Jako nastolatka nie chciałam kieszonkowego,
choć miałam tylko jakieś grosze za korepetycje. Kiedy rodzice
kupowali coś siostrze, ja zawsze stanowczo odmawiałam, choć czasem
aż mnie ściskało.
Dużo z siebie daję bliskim, ale nie potrafię wziąć tego co w zamian
dostaję. Banalne przykłady: w tym roku poprosiłam żeby nie robili mi
żadnych prezentów świątecznych. Mój mężczyzna ostatnio chciał mi
kupić sweter podczas zakupów, a ja mu zrobiłam o to awanturę. Żeby
przyjąć bilety do teatru na sztukę, na którą chciałam iść, musiałam
się cala spiąć żeby nie zacząć swoich monologów i powiedzieć po
prostu "dziękuję".
Rozmawiałam z siostrą, która pięknie mi wytłumaczyła, że powinnam
wbić sobie z głowy, że oni wszyscy troszczą się o mnie, bo im na
mnie zależy i to nie jest żadna litość ani łaska, ale mój mozg jest
kompletnie oporny na takie zapewnienia. "Nie zasłużyłam", a moje
życie reguluje system nagród i kar.
Miałabym to wszystko gdzieś, bo przyzwyczaiłam się do tego, że
jestem zwichrowana i nawet zdarza mi się z tego śmiać, gdyby nie to,
że jestem na najlepszej drodze do rozwalenia pięknie zapowiadającego
się związku, bo włącza mi się myślenie: "zrobię wszystko, żeby on
mnie zostawił i tak podświadomie na pewno o tym myśli, a nawet jeśli
nie, to niedługo zacznie". Mój chłopak ma dość, jak mówi,
mojego "pisania scenariuszy", ustawiania go w rolach, wmawiania mu
co myśli, czuje, jaki jest. A ja czuję palący ból, chce mi się wyć,
chciałabym przylgnąć całą sobą do niego i prosić żeby kazał mi się
zamknąć, a zamiast tego brnę w idiotyczne rozmowy z
zaciętą ,obojętną miną. Ranię siebie i jego. Czuję się jak potwór,
narażam go wciąż na porcje poczucia odrzucenia. Cierpię a
jednocześnie nie panuję nad tym.
Wczoraj znowu mi odbiło, potem długo go przepraszałam, zapewniałam,
że go kocham, nie mogłam znaleźć słów żeby go przeprosić. Szaleję za
nim, więc moja głupia głowa robi akcję: "chcesz go? Więc nie
dostaniesz. Pokonaj to pragnienie. Chyba, że jesteś słaba i nic nie
warta".
Co robić? Może jeśli będę sobie codziennie powtarzać, że nie ma się
czego bać, że to nie jest litość... Wariuję już powoli...
Temat: PYTANIE do JP
bo imigranci sa bezkarni!
Ja juz tlumacze na spokojnie bez emocji.
Musisz to zrozumiec. Zastanow sie spokojnie. Pomiedzy rodakami, ktorzy tu
przyjezdzaja a osobami z Polski bedacymi tu na stale nie ma roznic mentalnosci.
My sie rozumiemy. Wiemy, ze jest ciezko na poczatku. Wiemy jak jest.
Ale mamy tu swoje zycie, wlasne problemy i miejsce, ktore jest naszym domem.
Natomiast osoby, ktore przyjezdzaja z Polski, sa spadochroniarzami.
Nie maja adresu ani tu ani tam. Nie powiedza ci skad sa, ani nie powiedza ci
gdzie planuja byc. Sa calkowicie bezkarni. Moga Ci z kuchni wyniesc naczynia
kuchenne i sztucce, bo przeciez oni bardziej ich potrzebuja jak ja - nie?
I to zupelnie na luzie, bez wyrzutow sumienia, po prostu - ja mam, to mam sie
podzielic i juz.
Po czym nie musza sie przed nikim tlumaczyc, bo ani nikt ich nie zna, ani oni
nikogo nie znaja.
Mnie zmniejszyl sie limit lyzeczek do herbaty o 2/3.
Mialem tego cala szuflade. A zostalo mi moze 8 sztuk.
Przeciez wystarczy zapytac!
Na milosc boska - wystarczy poprosic i ja kupie komplet za 5 dolarow!
A nie krasc liczac, ze wlasciciel nie zauwazy.
Zwlaszcza takich lyzeczek, ktore lubie, bo lubie splaszczone, ktore trudno
kupic. A takiej krowie jednej z druga nie zalezy, nie?
To jednak nic.
Moj sasiad kupil jednej panience z Pasadena auto w prezencie.
Ta pinda jest tutaj nielegalnie i nie ma dokumentow, na ktore moglaby to auto
zarejestrowac, wiec on zarejestrowal je na siebie. Nawiasem mowiac glupia jak
but, bo mogla dwa swistki papieru wyslac i bylaby legalnie.
A ta pinda, smarkate 25 letnie dziecko z brain damage parkuje auto gdzie badz,
jak ksiezniczka jakas, parking restricton czy nie i mandatow juz przyszlo do
zaplacenia na laczna kwote kilkuset dolarow.
Nie bedzie mi nikt tu uwag wciskal o "kulturze" "manierach" "frustracji" i
"emocjach".
Nie macie zielonego pojecia jak zachowuja sie "panienki" na emigracji.
Kobiety sa wielokrotnie gorsze od mezczyzn. Za kazdym razem, jak pomagalem
chlopakom, to przynajmiej trawa byla skoszona albo co.
Panienkom wydaje sie ze im sie wszystko nalezy.
Maja wyimaginowane pretensje i wydaje im sie bog wi co.
Bezczelne, pyskate, traktujace cudza wlasnosc jak swoja i oczekujaca poswiecen
na ich rzecz, na ktore nikt nie ma ochoty.
Rozumiesz?
Temat: nie rozumiem go...prosze o rade!
Gość portalu: Aleksa25 napisał(a):
> Pol roku temu poznalam pewnego mezczyzne. Zaczelismy sie spotykac. Deklarowal
> mi ze jest zakochany, rozpieszczal prezentami, czulam sie doslownie jak
> ksiezniczka. Mowil, ze nigdy mnie nie opusci.
ech, te wzloty serca :))
> Potem drobna sprzeczka, rozmowa
> na temat przyszlosci i TRACH, uwierzcie ze nawet nie walczyl zeby uratowac
> zwiazek. na 100 % nie zdradzil mnie. Czy jak chlopak nie walczy zeby wyjasnic
> nieporozumienie to znaczy ze nie kochal prawdziwie??
no to teraz od wzlotów serca wracamy do prozy życia... powiedz tak uczciwie, o
co poszło, bo z tego i nastepnego Twojego postu nic nie wynika. Ty uwazasz, że
właściwie nic się nie zdarzyło. On najwyraźniej uważa inaczej. A nam zostało
tylko rozważanie Twoich niezbyt precyzyjnych zdań.
> Czy moga byc inne
> przyczyny? Strach, niedojrzalosc..
tez, ale nie tylko... bo może się okazać, ze wręcz przeciwnie, dojrzałość i
odpowiedzialność z jego strony... by nie wikłać się w coś, co przyszłości nie
ma (nie zrozum mnie źle, ale to, co napisałas ma tak szerokie pole do
interpretcji, że dopóki nie napiszesz o co tak naprawdę chodziło, nie dziw sie,
że wątpliwości wielkie mogą być)
> Gdy mnie widzi to nawet nie rozmawia. Co ja
> mu zlego zrobilam?
nie wiemy, boś konkretów nie przedstawiła... jeno swoje subiektywne odczucia.
> rankiem jego slowa ze jest stasznie zakochany a po
> poludniu totalny odwrot! czy w ciagu paru minut mozna sie od kogos
> odwrocic??....
owszem, można, jesli daje sie po temu podstawy.
Pozdrawiam
Losiu
Temat: Czy jestem ofiarą nękacza?-co robić?
Czy jestem ofiarą nękacza?-co robić?
Mój przyjaciel nigdy nie ukrywał,że bardzo mu sie podobam.Wiedział też,że nic
do niego nie czuję i że mam chłopaka...że traktuję go jak członka rodziny i
nigdy "nic więcej" z tego nie będzie...niestety jest to bardzo natrętny
przyjaciel-chce się ze mną spotkać codziennie i bardzo trudno jest go
spławić :/ Pomimo,że wie o moim związku przysyła mi perfumowane listy,maluje
dla mnie obrazy i co jakiś czas próbuje dac mi jakiś prezent,ponadto obsypuje
mnie na każdym kroku komplementami.
..Mój chłopak wie o wszystkim i co jakiś czas przeprowadza z nim meską
rozmowę,ale nic nie skutkuje :/
Dzisiaj ten "przyjaciel" przegiął na całej lini!!przez kilka dni nie było
mnie w mieście,wyjechałam na wakacje-a on w tym czasie wysłał mi smsa-gdy po
paru godzinach na nieego nie odpisywałam-zaczął do mnie wydzwaniać.Wkurzyłam
się i postanowiłam w ogóle mu nie odpisywać,trochę od niego odpocząć...
Wróciłam wieczorem do domu-ten wyczaił,że już jestem i słuchajcie...
po 22:00 przyszedł do mnie-bez wczesniejszej zapowiedzi(chociaż wie,że bardzo
nie lubię-gdy przychodzi bez umówienia się).Powiedziałam,że nie mam czasu i
próbowałam go spławic-ale gdzie tam,kulturalnie się nie dało...musiałam mu
zatrzasnąć drzwi od mojego pokoju przed nosem,bo by nie wyszedł.Moi rodzice
ledwo go przekonali,żeby opuścił nasz dom :/
Waliło od niego alkoholem-potem napisał mi na gg,że postąpił tak przez
alkohol,i błagał,żebym go nie skreślała..........ale.........ja już nie mam
siły...
Prosiłam go wielokrotnie,żeby nie był taki natrętny-nie nachodził mnie w domu
(mieszkamy blisko siebie),nie wydzwaniał itd.-a do niego nic nie dociera!
Co mam zrobić,żeby chłopak-a może mężczyzna-bo skończył już 20tkę-sie
opamiętał! Chyba mam prawo do dysponowania własnym czasem,prawda?
Ten 'nękacz'-bo chyba tak go zacznę nazywać-przyjaźń to przeszłość...jest
bardzo wrażliwy-i często się na to powołuje...gdy nie chcę się z nim spotkac
lub się na niego obrażę,mówi,że nie może spać w nocy itd.-po takich
wyznaniach zawsze rusza mnie sumienie i daje mu kolejną szansę...ale chyba
gdy będę tak robić, to on nigdy się nie zmieni.
Najgorsze jest to nachodzenie...mieszkamy na tej samej ulicy i chłopak
przychodzi do mnie pod byle pretekstami,często udaje,że wpada do mojego 10-
letniego brata :/.Nie wiem jak sobie z tym poradzić...tym bardziej,że gdy nie
odbieram od niego telefonów(potrafi zadzwonić kilkanascie razy dziennie)-to
czeka przez cały dzień pod moją furtką i nie mogę się ruszyć z domu :/
Gdy już zdecyduję się wyjść i powiem-np.,że nie chcę z nim gadac to on i tak
nie odpuści-będzie mi zadawał mnóstwo pytań,próbował z różnych stron zagaić
rozmowę itd.-mam tego dość!!!!!!!!!!!!!!!!!pomóżcie...
_________________
Temat: (przyszla)Tesciowa -- co zrobic...
Nadju naprawdę rację mają Glonik i Anahella
anahella:
Myślę ze Twój problem z ta kobieta jest problemem wtórnym. Miałabyś taki sam z
niegrzeczna przyjaciółką czy szefem, gdyby taki egzemplarz Ci się trafił.
Podstawowym Twoim problemem, według mnie, jest chęć dogodzenia wszystkim wokół
Ciebie.
glonik:
"Teraz kojarzysz mi się z dzieckiem, które za wszelką cenę szuka aprobaty, i
zrobi bardzo dużo, żeby ją dostać Przestań przepraszać, a zacznij żyć. Dla
Siebie!!!!!
Kobieto, bo Nią jesteś, pomyśl o sobie. O Swoim życiu, o latach, które nadejdą"
-Ja również odnoszę wrażenie, jakbyś zachowywała się, tak jak moje córki, kiedy
miały 5-10 lat. Nie przepraszaj za to, że żyjesz nie staraj się przypodobać
wszystkim, to nie ma sensu, bo nie będziesz podobać się nikomu. Piszesz:
"Jeżeli moj chlopak nie zrobi nic, jak to bywalo wczesniej, bardzo mocno
sie nad tym zastanowie",
-ależ on zrobił i mówi Ci co ty masz zrobić:
"Na jej ciagle pytania i telefony moj chłopak nie odpowiada, bo ma ich dość.
Wiec wszystko spada na mnie. Co on na to opowiadanie jej? Mowi to samo co
wszyscy tutaj - abym nie odpisywala i nic jej nie mowila"
-nic na Ciebie nie spada, przyszła teściowa może i powinna tyle wiedzieć, ile
ty chcesz jej powiedzieć, i jeszcze jedno -ile twój chłopak chce byś
powiedziała. Ty być może zachowujesz się nielojalnie wobec niego, bo pewnie
mówisz o rzeczach, o których on sobie nie życzy, byś mówiła jego matce. Spójrz
na to też i z tej strony. Przecież jesteś ze swoim mężczyzną dla niego, być
może wyjdziesz za niego za mąż, ale za niego, nie za teściową. Swoją energię
ukierunkuj na jakość waszego związku, na wasze z niego zadowolenie, a nie na
zadowalanie teściowej i świata.
Jako mężczyznę poruszyło mnie to, że w swej bezgranicznej chęci bycia lubianą
przez wszystkich, próbujesz kupować miłość:
"Kiedy przez kilka miesiecy znia mieszkalismy robilam w weekendy kanapki do
lozka,kawe. Czesto daje jej prezenty bez okazji, ot tak, bo kiedy cos widze
to mysle sobie np ze spodobaloby sie jej."
"Heh, a mam dla niej tyle pieknych prezentow. Nie wiem co zrobie przy
okazji oplatka, naprawde."
"Ostatnio kiedy jej syn nie splacal kredytu wzietego na jej nazwisko-
zaplacilam iles zaleglych rat choc w rzeczywisci NIE STAC MNIE"
-Bossssss....!!!, nie chciałbym być kupowanym, kocham swoją Kobietę za to
jaka jest -a jest wspaniała- a nie za to, że coś mi kupiła, a ponieważ, w
przeciwieństwie do was, nie mieszkamy razem lecz bardzo, bardzo daleko od
siebie, to gdy się spotykamy, też są jakieś podarunki. Ja jestem wręcz
zażenowany jej prezentami dla mnie, bo też nie są potrzebne, potrzebuję jej, bo
ją kocham, więc powtarzam jak mantrę M. nie kupuj, nie kupuj. One, na szczęście
nie wypływają z chęci kupowania mnie, bo M. zna swoją wartość. A prezenty....,
cóż największym prezentem, frajdą dla mnie było, gdy pewnego razu przywitała
mnie w specjalny sposób, mimo, że była w pracy założyła kreację w której wie,
że mi się ogromnie podoba, taką która podkreśla jej powab, urodę i w której
cały męski świat patrzy na nią łakomie. Jak widzisz był to prezent
niematerialny, taki który sprawił radość i mnie i jej, a ja miałem ogromną,
ogromną frajdę i nie muszę pisać, czego jeszcze tylko pragnąłem hmmmm......
Na koniec, poruszyło mnie i tego nie rozumiem, co w odpowiedzi glonikowi
napisałaś:
"Tylko ja chyba nie mam kogoś, kto by mnie kochał za to, że jestem po
prostu...to jest problem..."
-Tego nie rozumiem, ty kochasz swojego chłopaka, a on Ciebie, czy jesteś z
nim, od trzech lat bo...., no właśnie dlaczego?
Pozdrawiam
Temat: Temat jakiego dawno nie było
Temat jakiego dawno nie było
Dawno nie było już tematu z żartami, a śmiech to zdrowie :)
Jako, że ostatnio mam wyśmienity humor zaczynam
NEWS:
Donald Tusk postanowił, że prezydentem zostanie jego awatar.
PORADA:
Jeżeli masz problem z walentynkowym prezentem dla żony, powstrzymaj się z
wyrzucaniem choinki
FAKT:
Credo blondynki: nie wiesz co powiedzieć - uśmiechnij się i popraw stanik.
MOTTO:
Ja nie piję wódki - ja dezynfekuję duszę.
Rozmawia dwóch kumpli
- Tobie jakie kobiety się podobają ?
- 180-150-180
- Takie wielkie?!
- Nie, dwie wysokie a pomiędzy nimi jedna niziutka...
- Zły jesteś na mnie?
- Nie, nie jestem.
- Kłamiesz. Jesteś na mnie zły!
- Nie, nie jestem zły...
- No, powiedz, że jesteś na mnie zły!
- No, dobra... Jestem na ciebie zły.
- A czemu jesteś na mnie zły?
W szkole Nikołajewowi Wałujewowi dokuczano, wyzywano od goryli.
Teraz nikt nie przychodzi na spotkania absolwentów.
Prawdziwe kobiety nigdy nie wychodzą za mąż za prawdziwych mężczyzn!
A wszystko to dlatego, że prawdziwa kobieta nigdy nie zgodzi się od razu, a
prawdziwy mężczyzna drugi raz nie zaproponuje...
Jeśli nie możesz znaleźć swojej połówki, może trzeba zacząć od ćwiarteczki...
Napis na parówkach "Wyrób nie zawiera soi" oznacza, że wytwórca nawet na niej
zaoszczędził.
Jeżeli złemu tancerzowi utniesz to, co mu przeszkadza, to możesz otrzymać
dobrego śpiewaka operowego, ale nie dobrego tancerza.
Ulicą idzie chłopak z dziewczyną. Naprzeciw idzie starszy mężczyzna w
nienagannie skrojonym garniturze, z fajką w ustach. Kiedy się mijają - chłopak
wita się z mężczyzną.
Na to jego dziewczyna:
- Znasz go?
- Taa, pracujemy razem...
- I kim on u was w firmie jest?
- To... mój asystent. Podpisuje mi te listy, które ja potem na pocztę wożę...
- Hie hie, wrzuciłem swoje brudne gacie do lodówki, zamiast do pralki. Czasem
myślę, że jestem kompletnym debilem.
- Mnie się też to zdarza.
- Wrzucić brudne gacie do lodówki?
- Nie, pomyśleć, że jesteś kompletnym debilem.
Nowy produkt dla nerwowych kobiet - tipsy o smaku czekolady.
Jeżeli mocno schłodzić wodę, to będzie lód.
Jeżeli mocno schłodzić relacje z Rosją, to też gazu nie będzie.
Pracuję jako informatyk w dużej korporacji. Dzwoni do mnie jakaś babka:
- Zalałam klawiaturę kawą, co robić?
- Przepłukać wodą, dzień wysuszyć, powinno działać.
Następnego dnia dzwoni:
- Proszę pana, nie działa.
- Dobrze, proszę przynieść.
Przyniosła.
Kuźwa, notebook!
Ogłoszenie
"Krakowskie metro poszukuje motorniczych, sprzedawców biletów, kontrolerów,
mechaników, torów, wagonów...I dużego tunelu pod ziemią."
Dwóch naszych na wycieczce w Egipcie. Oczywiście jadą zobaczyć piramidę
Cheopsa. Wchodzą do środka, zaczynają kręcić się po korytarzach a tam straszny
zaduch. Im głębiej wchodzą tym duszniej się robi... W końcu jeden nie wytrzymuje
- Dobra Heniek, tu jest nie do wytrzymania, pisz CH*J na ścianie i wychodzimy.
Turbodymoman wziął udział w zawodach.
Zasada:skoczyć na bandżi tak żeby dotknąć delikatnie ziemi w najniższym
punkcie skoku.
W zależności od wagi zawodnika liny miały długość +/- 100 metrów.
TDM zawstydził wszystkich i przypiął linę 150 metrową.
- Jesteś dla mnie miły tylko jak chcesz się ze mną kochać!
- Cały czas jestem dla ciebie miły...
- No właśnie!
Rozmowa wychowawcza ojca z synem:
- Możesz mi wytłumaczyć dlaczego ty masz same dwóje i tróje, a Jurek piątki i
szóstki?!
- On ma mądrzejszych rodziców....
Z parapetu na 24 piętrze zwisa mężczyzna.Wezwany zostaje negocjator, który
próbuje mu wyperswadować samobójczy krok. Bez skutku. Sprowadzono więc żonę
nieszczęśnika, która przekonuje go tłumiąc łzy:
- Józek, nie rób tego, mamy jeszcze całe wspólne życie przed sobą!
Facet bez słowa rzuca się w otchłań. Negocjator zwraca się z wyrzutem do
płaczącej kobiety:
- Mówiłem przecież, żadnych gróźb!!
Temat: M jak Miłość - streszczenia
ODC. 601
Okazuje się, że Zduńscy mieli wypadek, bo Paweł namówił Piotrka, by zaszalał w jego wyścigowym wozie. Kinga jest wstrząsnięta nieodpowiedzialnym zachowaniem męża. Zostawia Piotrkowi kartkę, że musi ochłonąć i noc spędzi poza domem. Paweł zdaje sobie sprawę, że wyścigi to nie tylko jego sprawa - w tym wypadku mógł zranić nie tylko siebie, ale i brata, a w wyścigach naraża życie innych...
Irek czeka na Olgę po jej trenignu. Wypuszczono go z braku dowodów. Próbuje wytłumaczyć dziewczynie, że tym razem oskarżono go niesłusznie - sprawił Krzysiowi prezent naprawdę legalnie. Wygląda na to, że mówi prawdę...
Po wylewie Cholakowa bardzo powoli dochodzi do siebie - może być sparaliżowana. Leszek obiecuje Ewie, że pomoże w jej rehabilitacji.
ODC. 602
Chojnacki, ojciec Majki, odkrywa, że Bożena, po wyjściu ze szpitala,
regularnie zagląda do Oazy. Wściekły, od razu dzwoni do niej z wymówkami.
Po skargach klientów mecenas Liberacki zwalnia z pracy Konrada i Jacka.
Adam proponuje Julce, by razem zamieszkali. Chce otoczyć siostrę opieką i pomóc jej w nauce. Wcześniej Kuba przekazuje Adamowi oraz policji - adres mężczyzny, którego podejrzewa o spowodowanie wypadku Leszczyńskiego.
Olga wyznaje Grzegorzowi, że tuż po ich zerwaniu spotykała się krótko z innym chłopakiem. Oprócz jej matki nikt o tym nie wiedział. Gdy zaszła w ciążę, nie dementowała, że ojcem jest Grzegorz. Pod wpływem jej słów chłopak rezygnuje z walki o ustalenie ojcostwa.
Tomek odwiedza Grabinę. Podrzuca Mostowiakom meble do pokoju dziewczynek i wspiera Barbarę.
Paweł zaprasza znajomych na wieczorną imprezę, ale przychodzi tylko Majka. Niespodziewanie do drzwi puka Sylwia. Roztrzęsiona dziewczyna wyznaje, że zabiła Ryśka...
ODC. 603
Okazuje się, że gdy Sylwia chciała zerwać z Ryśkiem, doszło do szarpaniny i chłopak spadł ze skarpy nad rzeką. Razem z Majką i Pawłem przerażona dziewczyna jedzie na miejsce wypadku, ale ciała Ryśka nie odnajdują. Zduński prosi o poradę Kubę, a ten mówi, że Sylwia powinna od razu zgłosić się na policję. Dziewczyna, pod nieobecność Pawła, wychodzi jednak z jego mieszkania i znika.
Łukasz zaprzyjaźnia się z Szymonem. Tymczasem Matylda, gdy Henio zostawia ją w mieszkaniu Marty samą, od razu sięga po szkatułkę z biżuterią
Małgosia wyznaje Izie, że jest o Tomka zazdrosna - chłopak ciągle telefonuje do jakiejś tajemniczej kobiety. Nie domyśla się, że chodzi o jej własną matkę. Tomek, chcąc dziewczynę uspokoić, mówi jej o sekrecie, który dzielił z Kubą: wspólnie kupionym motocyklu. I wyznaje, że ona jest jedyną kobietą, którą kocha.
ODC. 604
Tomek prosi Małgosię o rękę, a dziewczyna przyjmuje oświadczyny.
Wcześniej Tomek zawozi Barbarę na kolejne badania. Lekarz nie stawia jednak ostatecznej diagnozy.
Paweł wyznaje Majce, że mógłby stracić dla niej głowę. Dziewczyna proponuje, by Sylwia zamieszkała na jakiś czas w domku letniskowym, który należy do Chojnackiego. Zduński wyjeżdża razem z przyjaciółką.
Szymon mówi Marcie, że uciekł ich wspólny kot Oskar.
Tymczasem Łukasz wyznaje Gabi miłość.
Rafał zwierza się Marcie ze swoich osobistych spraw. Na nowo zbliżył się do byłej żony i syna. Chciałby wyjechać z Polski, by do nich dołączyć.
Temat: na wspolnej streszczenia
onet.pl
"Na Wspólnej": czarne chmury nad małżeństwem Marty i Filipa
W "Na Wspólnej" czekają nas wkrótce kolejne emocje. Miłość aż trzech par
małżeńskich zostanie wystawiona na ciężką próbę.
W małżeństwie Marii (Bożena Dykiel) i Włodka (Mieczysław Hryniewicz) nastąpi
mała rewolucja. W poprzednich odcinkach byliśmy świadkami nieporozumienia z
udziałem Marii i Stefana (Marek Litewka) - znajomego Włodka. Mężczyzna,
przekonany o tym, że Ziębowa jest szwagierką Włodka, zaczyna starać się o jej
względy. Dzwoni do niej, wysyła kwiaty i prezenty. Maria, choć już wystarczająco
zakłopotana zachowaniem mężczyzny, nie przypuszcza, co jeszcze ma on w zanadrzu…
Kiedy Zięba wybiera się na ryby, Stefan zaprasza Marię na grzyby. Ich wyprawa
nie obejdzie się bez niespodzianek, które bardzo zdenerwują Włodka. Podobnie
zresztą jak kolejne pomysły i sytuacje w wykonaniu Stefana.
Niedawno w serialu pojawiła się nowa postać: Adela (Izabela Noszczyk), studentka
Jerzego (Wojciech Wysocki), która zakochała się w nim po uszy. Sytuacja
początkowo wydawała się niegroźna. Dziewczyna zostawała po wykładach, by
porozmawiać o literaturze. Przynosiła Dudkowi do recenzji próbkę swojego
pisania. Jej zainteresowanie osobą Jerzego zaczyna jednak przybierać coraz
bardziej niebezpieczne rozmiary. Adela postanawia wykorzystać sytuację, że
Dudkowie szukają gosposi i pod nieobecność Jerzego odzywa się do Izabeli (Anna
Korcz). Ta z kolei, poirytowana dłuższą nieobecnością męża w domu, zdecyduje się
szybko kogoś zatrudnić. A tym "kimś" będzie właśnie przebiegła Adela, co nie
wróży nic dobrego dla małżeństwa Dudków.
W ostatnich odcinkach byliśmy świadkami powrotu Igora (Jakub Wesołowski).
Chłopak jest przekonany, że zakończył swoją przygodę z pracą na platformie
wiertniczej i może zacząć w kraju wszystko od nowa. Nic bardziej mylnego. Już w
najbliższych odcinkach okaże się, że jego były pracodawca, trudni się
działalnością kryminalną. Co więcej, postanowi w ramach spłaty długu za zerwanie
umowy o pracę na platformie, wciągnąć w te interesy Igora. Nowak dopiero po
jakimś czasie dowie się o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Czy oby nie za
późno? Już niebawem zobaczycie wiele ciekawych zwrotów akcji w historii Igora. A
jedynym pozytywnym akcentem będzie w niej to, że chłopak w końcu dojdzie do
porozumienia z Mają (Agnieszka Żulewska). I nie zdoła temu przeszkodzić nawet
Nowicki (Jacek Poniedziałek)…
Już kilka tygodni temu dało się zauważyć, że nad małżeństwem Marty (Joanna
Jabłczyńska) i Filipa ( Marcin Chochlew) zbierają się czarne chmury.
Nieprzewidywalnej Reni (Sylwia Juszczyk-Pągowska), szefowej Konarskiego, uda się
osiągnąć zamierzony cel. Wykorzysta okazję, kiedy Filip posprzecza się z Martą i
przeniesie na jedną noc do ich nowego mieszkania. Niespodziewanie zjawi się u
niego i zostanie na noc… A o całym zajściu nie omieszka poinformować Martę.
Młoda Konarska, przekonana o zdradzie męża, nie da mu nawet szansy na
wytłumaczenie. Czy słusznie? Co wydarzy się tej nocy między Reni a Filipem? Jak
potoczą się dalsze losy młodego małżeństwa Konarskich? O tym w najbliższych
odcinkach.
Temat: mam taką potrzebę
mam taką potrzebę
wygadania się...
Wyszlam za maz majac 19 lat.14 miesiecy po slubie urodzilam synka...
takie malenkie sylwestrowe cudo. Piekny chlopczyk, czulam sie
wspaniale i taka szczesliwa.Niestety w drugiej dobie zycia moj skarb
zachorowal i nikt nie wiedzial na co... nie spalam tylko sie
modlilam.Kazdy krok na korytarzu wywolywal u mnie ogromny lęk.Pani
doktor powiedziala, ze jak maly przezyje noc to bedzie
dobrze.Przezyl, rano pobiegalam do niego... lezal w inkubatorze,masa
rurek,kabli. Odwrocil glowke w moja strone,patrzyl na mnie tymi
ogromnymi oczkami. Odezwalam sie do niego a moje malenki slyszac moj
glos zaczal sie gwaltownie ruszac, wyrwal kabelki.Plakalam z bolu i
niemocy. Pani doktor powiedziala, ze zrobia mu transfuzje krwi.
Przyszlam ponownie wyszla do mnie inna lekarka i zapytala ile mam
lat,ile jestem po slubie... zglupialam.Pytam co z moim
malenstwem.Odpowiedziala, ze odszedl. Zyl tylko 3 dni. Wada serca.
Wypisalam sie ze szpitala i w mrozna zime wrocilam piechota do
domu.Sama bez mojego najukochanszego synka. Bylam w szoku.
Potrzebowalam wsparcia, nie otrzymalam go.Tescie nie wiedzac czemu
obarczali mnie winą.Tak sie balam tego wszystkiego. Mąż dwa tyg.po
smierci maluszka uderzyl mnie. Odplywalam... zalamalam sie.Moja
psychika poddala sie.Przestalam wychodzic z domu, zaczelam bac sie
ludzi ich wzroku. Popadlam w depresje, nie wychodzilam z lozka.
Pograzylam sie w lęku. Odwrocilam sie od wszystkich nawet od mojej
najukochanszej mamy... ale mama wezwala w koncu lekarza zaczelam
leczenie. Powoli wracalam do zywych ale lęku nie udalo sie pozbyc.
Piec lat po smierci synka zaszlam w kolejna ciaze. Strach i radosc.
Urodzil sie Tomcio moje cudo.W szpitalu lęk (zamykalam sie w
ubikacji jak przywozili maluchy bo balam sie, ze mojego nie bedzie)
Dzis to 12 latek, wspanialy, madry chlopczyk uczen szkoly muzycznej.
Mąż mial mnie za nic, ponizal, zdarzalo sie ze uderzyl nawet przy
synku. Jak mowilam, ze odejde to slyszalam, ze on i jego rodzina
zabiora mi dziecko bo jestem psychiczna, ze mnie zniszcza. Caly czas
sie leczylam i funkcjonowalam jako tako ( w sensie, ze nie lezalam
jak kiedys) niestety lęk pozostal.Nie potrafilam wyjsc sama z
domu.Kazda proba oddalenia sie konczyla sie mega atakami paniki. Jak
mialam odejsc i gdzie? Nie zalilam sie nikomu. Jak Tomek mial 8 lat
poznalam kogos. I to byl implus. Czulam, ze jestem kochana... nawet
nie wiedzialam,ze cos takiego mozna odczuwac.Dal mi sile i wiare w
lepsze jutro. Odeszlam pomimo ogromnego strachu. Nie balam sie juz
męża. Wiedzialam, ze dam rade i ze chce mojego syna wychowywac w
spokojnym domu bez awantur i bicia. I taki moj obecny dom jest ale
niestety ślad na mojej psychice pozostal ogromny. Bez leczenia nie
funkcjonuje. Tomek ma brata a ja kolejne szczescie. Zylismy biednie
bo za 1500zl w czworke ale dawalismy rade bo mamy siebie,kochamy
sie.Gdy zle sie czuje moi kochani mezczyzni przytulaja mnie i juz mi
lepiej.Moj starszy syn wiele razy w ciagu dnia mowi jak bardzo mnie
kocha Nie wiem co to imprezy, wypady z kolezankami na zakupy.
Moje marzenia to moc wyjsc samej z domu i pojsc do sklepu kupic moim
chlopakom swieze buleczki na sniadanie... wierze, ze tak kiedys
bedzie. Niestety jak to w zyciu bywa znowu zaczely sie schody (
zawsze byly ale do przejscia) utrata pracy dobila nas. Bylo skromnie
ale jakos to bylo. Nie bede pisala ze szuka ciagle, wysyla cv...
zapisal sie na kursy z mopsu. Przyjscie tutaj kosztowalo mnie duzo,
nie potrafie prosic, zalic sie No ale dla dzieci przemoglam sie.
Dzis doszla do nas paczka od jednej mamy. Nie potrafie opisac co
czulam, co czulismy. Miękkość na sercu, lzy w oczach i ogromna
radosc dzieci. Starszemu tlumaczylam skad i dlaczego bo pytal.
Powiedzialam mu, żeby zawsze pomagal jak bedzie mial mozliwosc i
dawal radosc innym tak jak inni daja teraz radosc nam. To madry i
wrazliwy chlopak. Dzieki wam w moim domu zagoscila radość. Gdybym
mogla i miala taka mozliwosc wysciskalabym was bardzo mocno
Starszak mial urodziny niedawno, prezentu nie bylo bo zna sytuacje
ale Wy kochane mamy zrobilyscie najpiekniejszy prezent. Wierze, ze w
koncu i u nas zaswieci slonce i my bedziemy mogli dac komus tyle
radosci. Narazie wracajac na ziemie... czekamy do konca miesiaca na
decyzje mopsu w sprawie opalu i zasilku a do tego czasu? Jakos musi
to byc. Dalyscie mi wiare w ludzi. Slowa tego nie opiszą.
Dziękuje.
bj prosze nie usuwaj tego wątku. Wiem i znam zasady jeden nick jeden
temat ale ten temat jest dla mnie ważny. Nie lubie mowic,pisac o
sobie, wam zaufalam. Dziekuje.
Temat: MjM streszczenia 26/04-12/05
MjM streszczenia 26/04-12/05
stesknilam sie za streszczeniami, wiec tym razem postanowilam sama ich
poszukac i podzielic sie z Wami :)
poniedziałek, 26.04.2004(229)
Madzia, Kinga i Piotrek wracają po świętach do domu. Są zachwyceni: w domu
Zduńskich panowała wspaniała atmosfera. Nagle Madzia dostaje boleści. Kinga
musi ją zawieźć do szpitala. Marek próbuje poważnie porozmawiać z Hanką o
Natalce. Nie wie, jak to powiedzieć żonie, ale pomysł adopcji był dla niego
szokiem. Małgosia wciąż jest w depresji. Stefan wpada jednak na pomysł, jak
podstępem wyciągnąć dziewczynę z domu. Paweł szykuje się do wyjazdu. Wkrótce
wyrusza do wojska. Zarówno Teresa, jak i Agnieszka są załamane, że muszą się
z nim rozstać. Paweł zapewnia Teresę, że podczas jego nieobecności może
liczyć na pomoc Krzysztofa.
wtorek, 27.04.2004(230)
Krzysztof kupuje dla swojej chrześnicy Oli zaległy prezent na święta -
karuzelę nad łóżeczko. Gdy zanosi go Ewie, otwiera jej matka. Kobieta robi mu
wymówki. Ciąża Madzi jest poważnie zagrożona. Dziewczynę odwiedza w szpitalu
Kamil. Nie wiadomo jednak, czy będzie mogła liczyć na jego pomoc w trudnych
chwilach. Marek zwierza się Stefanowi ze swoich problemów z Hanką i wymarzoną
przez nią adopcją. Nie jest pewny, czy będzie w stanie zaakceptować Natalkę
jako córkę. Małgosia zaprasza Stefana na obiad. Wieczorem w domu Mostowiaków
zjawia się niespodziewany gość.
poniedziałek, 3.05.2004(231)
Barbara, Lucjan i Małgosia szykują się do wyprowadzki. Starzy Mostowiakowie
są jednak zaniepokojeni, czy Hanka i Marek przyjmą ich do swego domu.
Agnieszka jest chora. Teresa musi wyjść do pracy, ale nie ma z kim zostawić
dziecka. Pomoc przychodzi z najmniej oczekiwanej strony. Piotr znowu spotyka
w myjni Beatę. Żona szefa wręcza mu spóźniony prezent na święta. I robi
wszystko, żeby Zduńskiego uwieść. Marta spotyka w sądzie Rafała. Okazuje
się, że mężczyzna spędził święta w Mongolii. Umawiają się na kawę. Rafał
dzieli się wrażeniami z podróży.
wtorek, 4.05.2004(232)
Łukasz prosi Martę o zgodę na wyjazd na obóz narciarski, ale matka odmawia.
Chwilę później sędzia Mostowiak ma niezapowiedzianego gościa: w drzwiach
staje Iwona Majer. Marta znajduje też na swojej wycieraczce tajemniczy list.
Stefan pomaga Markowi odmalować strych na przybycie rodziców. Proponuje mu
też wspólny interes: mogliby razem prowadzić pub. Ostatecznie może już
niedługo będą rodziną. Hanka dowiaduje się, że Natalka po powrocie do domu
dziecka przeżyła silny wstrząs. Dziewczynka zrobiła się agresywna, do nikogo
się nie odzywa i nie chce jeść. Pani Ludmiła właśnie Hankę obwinia o stan
dziecka.
poniedziałek, 10.05.2004(233)
Michał zjawia się u Hani w Fundacji. Chce ją ostrzec przed Jaroszym. Nie ma
dowodów, ale czuje, że mężczyzna nie jest uczciwy. Hania mu nie wierzy.
Teresa jest zrozpaczona. Nie ma pieniędzy na wykupienie lekarstw dla chorej
córki. Niestety, pani Arleta, u której pracowała, nie chce jej zapłacić.
Teresa zastanawia się, czy nie skorzystać z propozycji męża. Kamil i Kinga
idą odwiedzić Madzię. Chłopak przejmuje się rolą ojca. Nawet zaczyna
kompletować rzeczy potrzebne noworodkowi. Okazuje się jednak, że Madzia
zniknęła ze szpitalnej sali.
wtorek, 11.05.2004(234)
Hania ma kłopoty ze zrozumieniem zawiłości finansów fundacji. Nagle okazuje
się, że nie może wykorzystać całej kwoty zgromadzonej na koncie. Mimo to
Hanka ufa Jaroszemu. Nie widzi niebezpieczeństwa, przed którym ostrzegał ją
Michał. Marek i Stefan mają zamiar założyć własny interes. Myślą o
wydzierżawieniu lokalu, w którym otworzą bar. Maria jest wzruszona losem
Ewy. Postanawia pomóc dziewczynie. Proponuje jej nocleg w swoim domu. Stara
się także znaleźć jej pracę i stałe schronienie. W domu dziecka pani Ludmiła
zauważa zniknięcie Natalki. Wychowawczyni podejrzewa, że dziecko uciekło do
Mostowiaków.
środa, 12.05.2004(235)
Marysi żal jest Ewy. Mimo że jest to jej była rywalka, postanawia jej pomóc.
Uważa, że dziewczyna ponosi zbyt wielką karę za swój romans, dlatego załatwia
jej mieszkanie i pracę w przychodni Kotowicza. Beata, żona szefa myjni, wciąż
podrywa Piotrka. Zduński jest zniesmaczony jej zachowaniem, jednak nie bardzo
potrafi powstrzymywać ją od prób uwodzenia. Hania zjawia się w domu dziecka.
Opowiada pani Ludmile, jak bardzo jej rodzina przeżyła ucieczkę Natalii.
Prosi o pozwolenie na widywanie się z dzieckiem, jednak opiekunka nie chce
narażać Natalki na kolejne emocjonalne wstrząsy. Krzysztof świetnie radzi
sobie w nowej pracy. Jest pełen zapału i entuzjazmu. Filarski jest z niego
bardzo zadowolony.
Temat: moja samotna mama i żonaty facet
moja samotna mama i żonaty facet
(oj bedzie długo)
Witam serdecznie.
Z sentymentu wybrałam to forum, jest jednym z tych do których najczęściej
zaglądam. Sytuacja o której będę pisać może nie jest tematycznie z nim
związana, ale chyba się przez to nie obrazicie.
OK, dosyć wstępów. Moja mama od 3 lat jest samotną kobietą, rozwódką.Z ojcem
nie mamy żadnego kontaktu. Przez ten okres czasu mama nie miała żadnego
mężczyzny, kontaktowała się jedynie z rodziną, ze znajomymi, nie poznawała
nowych ludzi itd. Jadnakże ostatnio (to trwa ok 2 miesiace) zaczęła się
spotykać z sympatią "z podstawówki".
Facet się odezwał po 40 latach. Ma żonę, dorosłe córki(mniej wiecej w moim
wieku). Początkowo sytuacja wyglądała "normalnie" telefon, spotkanie -można
było to tłumaczyć jako zwykłe kumpelskie spotkanie po latach. Co prawda już
wtedy moja starsza siostra radziła mamie zeby skończyła z tym zanim zaczęła,
bo "co ludzie powiedzą", bo będzie tą "najgorszą" i cała nagonka (jeśli do
czegoś dojdzie) spadnie na nią (mieszkamy raczej w małym środowisku). Mama
jednak nie posłuchała i brnie w to dalej. M.in. dostała od niego niedawno
pierścionek("raz na 40 lat może przecież jej zrobić prezent"-tak mówił). Stale
wydzwania do mamy na kom., na domowy również, piszą do siebie smsy, i
przynajmniej 1x na tydz. się widzą (był również u nas w domu- zamknieci w
pokoju itd.- paranoja).
Co więcej, ten typ jest w rodzinie z moim Narzeczonym (moj M zna całą
sytuację, ale Jego rodzina oczywiście nie).
Z mojej strony to wygląda tak: Mnie mama nie informuje o swoich wyczynach bo
wie, że jestem temu w 100% przeciwna, (jednak wiem wszystko od drugiej,
straszej siostry).Poza tym jak wspomniałam typ jest po rodzinie z moim
M.tymbardziej jeśli chodzi o mnie mama "trzyma wszystko w tajemnicy";)
Do tej pory tylko powiedziałam jej, że mi oczu mydlić nie musi, mówiąc że np.
idzie do znajomej gdy ma zamiar spotkać się z nim. Przecież widze i wiem co
się dzieje. Mam jeszcze młodszą siostrę, jest w podstawówce. Ona raczej
sytuacji nie zna, ale co nieco się domyśla, a poza tym np. widzi, że jest u
mamy jakiś facet.
Z jednej strony nie dziwie się mamie potrzeby bycia z mężczyzną (w końcu jest
dopiero po 40) ale nie zaakceptuję sytuacji, że ten mężczyzna będzie żonaty.
Zastanawiam się, co on mówi swojej żonie gdy jedzie spotkać się z moją mamą,
co jego żona myśli gdy ten pisze smsmy lub dzwoni do kogoś rano w I dzień
świąt. Sama nie wiem jak mam się zachować, M. radzi by pogadać z mamą na
spokojnie- ale co ja miałabym jej powiedziećć?że nie ładnie?, żeby się nie
angażowała bo to ma krótkie nogi?że tak jak sie szybko pojawił tak szybko
zniknie z jej życia? uważam że ona zdaje sobie z tego sprawe. Pytałam się jej
czy wie co robi, powiedziała że tak, Zapytałam czy się nad tym zastanawiała,
powiedziała, że cały czas się zastanawia.
Nie wiem jak mam się w tej sytuacji zachować. pouczać swoją mamę? czy może
anonimowo poradzić córkom tego typa żeby przejżały mu telefon, żeby jakoś
zareagowały i żeby dał sobie spokój, skoro ma rodzinę, żonę, dzieci (z tego co
wiem to nie jest jego pierwszy skok w bok), bo wg mnie mama ze swojej
inicjatywy tej znajomości nie zakończy(w końcu starsza siostra już mamie
wykłady ntt. dawała).
Chciałabym żeby była szczęśliwa, bo już niedługo córki wyfruną z gniazda i
tylko zostanie najmłodsza, a przecież potrzebne jest wspacie, jakaś opoka
itd., jednak nie kosztem szczęścia kogoś innego(tutaj rodziny tego
pana).Jestem przekonana, że nic dobrego ta znajomość nie przyniesie, bo może
chwilowo mama poczuje się lepiej, ale potem długo i boleśnie może tego żałować.
Dodam jeszcze, że nie znam sytuacji jaka panuje w jego rodzinie, niegdyś
podobno miał ten Pan jakieś wyskoki (o czym wspomniałam) ale miałam też okazję
być z nim i jego żoną na wspólnej imprezie rodzinnej (ja z moim M.) i bawili
się całkiem sympatycznie. Nie wiem, nie wiem..
Dziewczyny, chłopaki, panie i panowie, nasuneły się Wam jakieś rozważania co
do tego, może znaleźliście się w podobnej sytuacji? jaka ma być w tym moja
rola? Proszę, wpisujcie się i podpowiadajcie.
Z góry dziękuję.
Temat: przemoc a ciaza
przemoc a ciaza
jestem w 5 m-cu ciazy i kazdego dnia mam do czynienia z przemoca psychiczna i
fizyczna.Kiedys myslalamze jak zajde w ciaze beda to najpiekniejsze dla mnie
miesiace w oczekiwaniu na malenstwo.Dzis kazdy moj dzien zaczyna sie od
lez,niepokoju i obaw.Jestem 2000 tys.km od domu rodzinnego i nie mam nikogo
bliskiego obok mnie.Licze, wiec ,ze Wy zechcecie mnie wysluchac.Kiedy kilka
lat temu otrzymalam szanse wyjazdu na zachod myslalam,ze moj los sie odmieni
na lepsze,a kiedy jeszcze poznalam uroczego chlopaka, myslalam,ze w koncu i
mnie bedzie dane kochac i byc kochana.Mialam dobra prace ,a moj ukochany
poprosil mnie abysmy razem zamieszkali.Moje szczescie nie mialo
granic ,zupelnie nie zauwazalam wypowiedzi moich kolezanek ,ze kiedys moge
cierpiec przez niego,ze on z racji swojego arabskiego pochodzenia jest tak
bardzo rozny ode mnie.Zamieszkalismy razem,pierwsze miesiace byly
sielanka.Niestety pozniej okazalo sie ,ze nie moge miec kolezanek i nigdzie
wychodzic bez jego pozwolenia.Probowalam skonczyc ten zwiazek,ale moja milosc
do niego byla silniejsza.Zylam miedzy praca a domem,pozbawiona kontaktu ze
swiatem zewnetrznymi ciagle zapewniana o wielkiej milosci.Pewnego dnia moj
ukochany zapragnal mi dac swoj dowod milosci,probowalam tlumaczyc,ze to moze
skonczysc sie ciaza,jednak ....on byl silniejszy niz ja.Po kilku tygodniach
potwierdzily sie moje obawy... bylam w ciazy.Jego reakcja... usun.W tym
momencie nie mialam jeszcze stalego kontraktu pracy i zadnych zabezpieczen
socjalnych za to mialam zobowiazanie finansowe,jakim bylo wynajete na moje
nazwisko mieszkanie.Samego zabiegu nie chce pamietac i nie pamietam.Po
powrocie do domu on obiecal ,ze od dzis wszystko sie zmieni,ze mnie kocha i
od dzis mamy byc szczesliwi.Trwalo to kilka tygodni i znowu
awantury,pretensje....Ale o co?Przeciez mieszkanie bylo posprzatane,obiad
ugotowany na czas,nigdzie nie wychodzilam, zawsze bylam do jego
dyspozycji.Pewnego wieczoru ,na kilka dni przed moimi urodzinami uderzyl mie
w twarz, nie wiem skad mialam tyle odwagi i sily,ale tak jak on mnie
uderzylam go w twarz.Byl zaskoczony.Za dwa dni w ramach przeprosin kupuil mi
drogi prezent,ale czy on nie rozumial,ze ja nie oczekiwalam prezentow tylko
ciepla,uczuc,milosci i zrozumienia.On obiecywal,ze sie zmieni a ja....
wierzylam ,za do nastepnej awantury.Wkrotce zmienilismy mieszkanie na duzo
ladniejsze,kupilismy samochod,oczywiscie tylko iwylacznie dzieki mojemu
wysilkowi.To ja utrzymuje dom ,splacam raty za samochod.A on dalej jest
niezadowolony.Jedna awantura,kolejna,kiedys na ulicy popchnal mnie,
upadlam.Zadzwonilam po policje,zreszta jak pozniej sie okazalo zadzwonil tez
ktos z sasiadow.Powiedzialam dosc...wynos sie z mojego zycia i mojego
domu.Powiedzial policjantom,ze w nocy nie ma dokad isc,ze potrzebuje kilku
dni.I decyzja policji zostal w mieszkaniu.Z zalu i bezsilnosci
plakalam,kochalam go ,ale nie moglam dluzej tego zniesc,a on.... po raz
pierwszy zobaczylam w jego oczach lzy,powiedzial,ze dobrze,iz tak sie
stalo,bo ta sytuacja pozwolila mu zrozumiec jego bledy,prosil mnie,abym z nim
zostala.Wybaczylam,powiedzial mi ,ze chce abysmy mieli dziecko,prosil o
odstawienie tabletek antykoncepcyjnych.Kochalam go i pragnelam z nim
normalnej szczesliwej rodziny.Po kilku tygodniach okazalo sie,ze jestem w
ciazy.Myslalam,ze sie bardziej ucieszy,a on powiedzial mi,ze to normalne,bo
przeciez staralismy sie o dziecko.Kilka dni bylo sielanka,pozniej on uroil
sobie,ze ja na pewno kogos mam i ze to nie jest jego dziecko.zabolalo mnie to
jak nic innego.Od tego czasu jak wraca do domu,zaczyna od ogladania mnie,czy
nie mam jakis zadrapan itd.Jak on moze mi to robic,nigdy go nie
zdradzilam,nigdy nie zrobilam nic przeciw niemu.Kazdego dnia
awantury,krzyki,zlosliwosci i przeklenstwa w moja strone.Ze wzgledu na ciaze
jestem na zwolnieniu lekarskim i tym samym moje dochody znacznie sie
zmniejszyly.On dobrze wie,ze nie dam finansowo rady,oplacic mieszkanie,
rachunki i zycie , mimo to ciagle slysze,ze on juz nie chce ze mna byc,ze
mnie nienawidzi,ze nic go ze mna nie laczy,i nic go nie obchodze ja ,ani moje
dziecko,a najlepiej ,zebym wziela jakies tabletki i umarla razem z tym
dzieckiem.Po pracy przychodzi zmeczony,zjada obiad i idzie spac(wczesniej
wyzywa mnie,popycha i poniza).Nie interesuje go nicpo za jednym,czy bylam
przez caly dzien w domu,kiedy go zapewniam,ze tak to drwi ze mnie i wszczyna
kolejna awanture.Boje sie ,boje sie wszystkiego,boje sie kolejnych uderzen,a
najbardziej boje sie ,ze przez te ciagle awantury moje dziecko moze urodzic
sie chore,tak bardzo chcialabym dac temu jeszcze nie narodzonemu
dzieciatku ,spokoj i milosc,ale nie umiem go ochronic.Boje sie tez tego,ze on
mnie zostawi sama ,bez srodkow do zycia i gdzie ja wtedy pojde z takim
malenstwem,jestem przeciez w obcym kraju.Kazdy moj dzien zaczyna i konczy sie
placzem,siedze zamknieta w domu i rozmyslam dlaczego on taki jest,przeciez ma
wszystko;ladne mieszkanie ,samochod , na czas ugotowany obiad, wyprane i
wyprasowane ubrania i zapewnienia z mojej strony ,ze jeszt dla mnie
najwazniejszym i jedynym mezczyzna.Mimo tego zla jakie mi wyrzadzqa kocham go
Temat: Kto jest dla Was najwazniejszy, czyli
onnanohito napisała:
> jak być jednocześnie dobrym dla siebie i dla innych?
> Do przemysleń tych natchnęła mnie koleżanka z pracy, która jest - moim
> zdaniem - 100% przykładem osoby, która nic nie robi dla siebie a wszystko dla
> innych. Powiecie - altruistka. No tak, tyle że ja sobie myślę, że altruista
> robi wszystko dla innych itd. i jest z tego powodu zadowolony, natomiast moja
> koleżanka wyraźnie cierpi. Sama powiedziała o sobie, że ona nigdy nie
> potrafiłaby porzucić, rozstać się z mężczyzną, bo za bardzo przywiązuje się
> do ludzi. Powiedziała, że jest kandydatką na jedną z tych kobiet, które nie
> odchodzą od bijącego je faceta, tylko płaczą nad swym losem i nieszczęśliwą
> miłością.
> Inny przykład: dostała od Mamy pod choinkę zasłony. I mówi, no cóż, zupełnie
> mi nie pasują do mieszkania, będą się gryzły z resztą, ale je powieszę, bo
> mama chciała dobrze.
> Przemyślenia: 100% egoista nigdy nie patrzy na innych, zawsze myśli tylko o
> tym, żeby to JEMU było dobrze itd. Nigdy nic dla nikogo nie poświęci i nie
> zrobi niczego, co byłoby z niekorzyścią dla niego (np.: wspomnianych wyżej
> zasłonek nie powiesi i już). Ale gdzie jest ta granica, cienka czerwona
> linia - kiedy to zdrowe, że rezygnujemy ze swojej "przyjemności", z dobra
> własnego itd. a kiedy to już niezdrowe? Widzicie, wcześniej myślałam o sobie,
> że mam zdrowe podejście do życia - szczypta zdrowego egoizmu, asertywność
> itd., ale nazwałabym siebie osobą dobrą i uczynną. Ale przy mojej koleżance
> czuję się jak zołza ostatnia. Bo na przykład - zaplanowała sobie weekend,
> cały piątek czeka tylko na koniec pracy - malowanie pokoju! Nareszcie! Aż tu
> dzwoni siostra jej chłopaka i pyta ją, czy mogłaby się zająć jej córeczką w
> sobotę? A moja koleżanka bez mrugnięcia okiem, tak, oczywiście :-) Zaznaczam,
> że nie jest to sprawa gardłowa - siostra chłopaka chce akurat iść na
> zakupy ... No cóż, a potem jej żal i tego pokoju i tej soboty ... Ale
> przecież MUSIAŁA pomóc ... No tak, a ja w takiej sytuacji powiedziałabym: Tak
> mi przykro, ale mam już zaplanowany weekend i niestety nie mogę Ci pomóc.
> Pytania: 1.Kto jest dla Was najważniejszy - Wy sami czy inne osoby?
> 2. Gdzie jest złoty środek?
> 3. Czy mozna jakoś pomóc koleżance - ona czasem jest b. nieszczęśliwa z tą
> swoją dobrocią ....
>
> P.S.: Czemu dlatego, że jej Mama nie licząc się z jej gustem kupiła
> sraczkowate zasłony, a to nie jest koleżanki ulubiony kolor - czemu ma ona
> właśnie te zasłony widzieć od razu po przebudzeniu się? Czemu to jej ma być
> przykro - bo ma te zasłony i musi na nie patrzeć, a nie jej Mamie - bo sie
> tak starała, a jej się nie podoba?
> Jak z tego dobrze wybrnąć???
>
> Czekam z niecierpliwościa na wasze komentarze.
> Pozdrawiam,
Drogi Onannohito!
Coz za wspanialy nick sobie wybrales. Juz teraz wiem czym zajmujesz rece w
czasie lunchu pod biurkiem :-))))))))))))
A teraz powazniej: To kolezanka ma problem!!!!! Twoje podejscie do sprawy
w sytuacji opisanej przez Ciebie (akurat tej konkretnej) jest BARDZO DOBRE!
Widac, ze calkiem dobrze znajdujesz ten zloty srodek miedzy egoizmem a
asertywnoscia. Wszystko zalezy oczywiscie od WAGI sytuacji, bo czasem jednak
trzeba zrezygnowac z wlasnych potrzeb, ale to powinno zdarzac sie CZASEM.
Wszystko zalezy od samej sytuacji jak powiedzialam.
Kolezanka nadaje sie na terapie - mowie serio - do niedawna sama mialam nawet
troche podobny problem..... doszlam do wniosku, ze ciagle dawanie wlasnym
kosztem jest BEZ SENSU! To nie znaczy, ze przeginam w druga strone teraz, ale
mam nadzieje, ze wiem, kiedy moge powiedziec NIE i robie to z ogromna
przyjemnoscia. I wiesz co? Wiekszosc biorcow poszla precz, nie zostal prawie
nik z moich dawnych znajomych, ale przyszli nowi, ciekawsi, wartosciowsi.....
P.S.1 Zaslon sraczkowatych bym nie powiesila, mimo ze to prezent od mamy.
P.S.2 To co ty tam w koncu pod tym biurkiem w pracy robisz? :-))))))
pozdrawiam Cie serdecznie
Temat: M jak Milosc - odc. 231-235
M jak Milosc - odc. 231-235
231
Barbara, Lucjan i Małgosia szykują się do wyprowadzki. Starzy Mostowiakowie są jednak zaniepokojeni, czy Hanka i Marek przyjmą ich do swego domu. Agnieszka jest chora. Teresa musi wyjść do pracy, ale nie ma z kim zostawić dziecka. Pomoc przychodzi z najmniej oczekiwanej strony. Piotr znowu spotyka w myjni Beatę. Żona szefa wręcza mu spóźniony prezent na święta. I robi wszystko, żeby Zduńskiego uwieść. Marta spotyka w sądzie Rafała. Okazuje się, że mężczyzna spędził święta w Mongolii. Umawiają się na kawę. Rafał dzieli się wrażeniami z podróży.
232
Łukasz prosi Martę o zgodę na wyjazd na obóz narciarski, ale matka odmawia. Chwilę później sędzia Mostowiak ma niezapowiedzianego gościa: w drzwiach staje Iwona Majer. Marta znajduje też na swojej wycieraczce tajemniczy list. Stefan pomaga Markowi odmalować strych na przybycie rodziców. Proponuje mu też wspólny interes: mogliby razem prowadzić pub. Ostatecznie może już niedługo będą rodziną. Hanka dowiaduje się, że Natalka po powrocie do domu dziecka przeżyła silny wstrząs. Dziewczynka zrobiła się agresywna, do nikogo się nie odzywa i nie chce jeść. Pani Ludmiła właśnie Hankę obwinia o stan dziecka.
233
Michał zjawia się u Hani w Fundacji. Chce ją ostrzec przed Jaroszym. Nie ma dowodów, ale czuje, że mężczyzna nie jest uczciwy. Hania mu nie wierzy. Teresa jest zrozpaczona. Nie ma pieniędzy na wykupienie lekarstw dla chorej córki. Niestety, pani Arleta, u której pracowała, nie chce jej zapłacić. Teresa zastanawia się, czy nie skorzystać z propozycji męża. Kamil i Kinga idą odwiedzić Madzię. Chłopak przejmuje się rolą ojca. Nawet zaczyna kompletować rzeczy potrzebne noworodkowi. Okazuje się jednak, że Madzia zniknęła ze szpitalnej sali.
234
Hania ma kłopoty ze zrozumieniem zawiłości finansów fundacji. Nagle okazuje się, że nie może wykorzystać całej kwoty zgromadzonej na koncie. Mimo to Hanka ufa Jaroszemu. Nie widzi niebezpieczeństwa, przed którym ostrzegał ją Michał. Marek i Stefan mają zamiar założyć własny interes. Myślą o wydzierżawieniu lokalu, w którym otworzą bar. Maria jest wzruszona losem Ewy. Postanawia pomóc dziewczynie. Proponuje jej nocleg w swoim domu. Stara się także znaleźć jej pracę i stałe schronienie. W domu dziecka pani Ludmiła zauważa zniknięcie Natalki. Wychowawczyni podejrzewa, że dziecko uciekło do Mostowiaków
235
Marysi żal jest Ewy. Mimo że jest to jej była rywalka, postanawia jej pomóc. Uważa, że dziewczyna ponosi zbyt wielką karę za swój romans, dlatego załatwia jej mieszkanie i pracę w przychodni Kotowicza. Beata, żona szefa myjni, wciąż podrywa Piotrka. Zduński jest zniesmaczony jej zachowaniem, jednak nie bardzo potrafi powstrzymywać ją od prób uwodzenia. Hania zjawia się w domu dziecka. Opowiada pani Ludmile, jak bardzo jej rodzina przeżyła ucieczkę Natalii. Prosi o pozwolenie na widywanie się z dzieckiem, jednak opiekunka nie chce narażać Natalki na kolejne emocjonalne wstrząsy. Krzysztof świetnie radzi sobie w nowej pracy. Jest pełen zapału i entuzjazmu. Filarski jest z niego bardzo zadowolony
Temat: pytanie do madrka 76
Witam serdecznie,przez ostatnie kilka dni postanowiłam odpocząć od
codziennych spraw i spedzic blizej przyrody, stad nie zaladałam
tutaj i pisze dopiero teraz. Wiem jak Ci cieżko pogodzić sie z
odejściem Mamy, bo dokładnie to samo przezywam po śmierci Tatusia.
Pamietam jak nie jeden elkarz słyszac "nieoperacyjny rak zoładka"
mówil o to "bardzo źle rokuje"...ta wizję krwotoku poznałąm dosc
szybko, bo lekarz operujacy tate jako pierwszy gdy uznał ze to
przypadek nieresekcyjny poinformował mnie o tym co bedzie
dalej...pomylił sie tylko w jednym - wg niego Tata miał zyc 3 m-ce,
a zył od tamtych słów 20 m-cy!!! Natomiast wiem jak drecza pytania w
stylu "czy nie dało sie nic wiecej zrobic"...wg mojej wiedzy a
rozmawiałam z wieloma lekarzami, w tym takim serdecznym przyjacielem
robiącym specjalizacje z onkologii w Londynie, ze niestety nie, ze
gdy dochodzi do krwotoku z guza niestety to znak, ze organ jest juz
calkowicie zajety i ze za przerzuty wielonarządowe, ze jedyne co
wtedy moga robic to podawać leki usmierzajace ból, hamujace
krwawienie, kroplówki nawadniajace i morfine jesli ta jest
konieczna...u mojego Tatucia pierwsza morfine dostał rano w dniu
śmierci, wczesniej na szczescie i za to dziekuje Boga nie miał jakis
starsznych bóli i pomagał tramal czy ketonal dożylnie i to było
jedyne pocieszenie, bo przez 20 m-cy wizyt na onkologii widziałam
jak cierpia ludzie, widziałam jak dorośli mezczyzni płacza jak
dziecko, słyszałam nie raz jak modlą sie o śmierć jako ukojenie bólu
wiec za to dziekuje Bogu, ze Tacie to oszczedził. Wiem jak Ci cieżko
było patrzeć ze swiadomościa że nic sie już nie da zrobić, widziałam
jak ten krwotok sie nasilał..moja praca dała mi możliwość być przy
Tacie non stop przez ostatnie 10 dni jego życia a jednoczesnie
pobytu w szpitalu i widziałam jak z dnia na dzien staje sie słabszy,
jak po odbarczeniu kolejne usg pokazuje ze zmiany sie powiekszaja a
guz w zoładku rosnie w tempie ekspresowym, pamietam do dzis ostatnia
niedziele przed Taty śmiercia, zjadł jeszcze spokojnie domowy lekki
rosół,a 3h poźniej zaczeły się wymioty krwią...i przez kolejne dni
2,5 dnia powtarzały sie z roznym nasileniem i lekarz, ostrzegał nas
bysmy były przygotowane, ze którys z tych krowtoków moze zakończyć
sie odejściem...notabene u Taty na 2h przed smiercia ten krwotok sie
zupełnie zatrzymał, sonda była czysciutenka... ciagle słysze słowa
Taty "co się ze mną dzieje" a ja nie umiałam powiedzieć "tatusiu Ty
powoli od nas odchodzisz", do tego mikroprzerzuty do mózgu i
chwilowe utraty swiadomosci kiedy mówił coś nielogicznego. Wiem
jedno lekarz który Tate prowadził zrobił co sie da, reagował na
kazda moga prośbe i sugestie ale z góry powiedział mi ze to
łagodzenie bólu i walka o kazdy dzien a potem i godziny życia...stad
nie miej wyrzutów sumienia, ze zrobiłaś cos za mało - my naprawde
nie moglismy inaczej pomóc rodzicom, medycznie juz sie nie dało :-(
choc to do dzis boli w sercu i pewnie nie raz bedzie krwawiło to
takie sa fakty. Mój Ttaa gdy żył w kazdy wolny weekend (czasami w
weekendy pracuje) wyciagał nas na wycieczki po blizszej i dalszej
okolicy - wczoraj to ja zabrałam mame, siostre z jej chłopakiem ale
i tak smutek pozostał, bo nie było obok Taty. Ostatnio codziennie
bywam na cmentarzu bo daje to swego rodzaju poczucie ze jestesmy
blisko siebie. Tata jutro miałby imieniny - miał na imię Waldemar -
kupie jak zwykle jego ukochane bordowe róże, ale On ich już nie
zobaczy,a zamiast prezentu mogłam tylko zamówić mszę św. w Jego
intencji...czas płynie a boli jeszcze bardziej i tylko pozostaje
nadzieja, ze kiedys jednak przyjdzie ukojenie! Jak cos pisz do mnie
na e-mail: madrek@poczta.onet.pl a moze podaj gg jesli masz takowe
to gdybys chciała pogadac odezwij się!!! Pozdrawiam cieplo! Magda
Temat: zycie w Egipcie...
Witam was
Przyglądam się waszej rozmowie od jakiegoś czasu, ale teraz postanowiłem się
włączyć. Widzisz koronka ty sama dajesz sobie odpowiedź w ostatnim poście.
Zawsze jest tak, że gdy kogoś się kocha to nieodparte wrażenia będące
właściwie pewnością formułuje się w postaci wątpliwości "obawiam sie tego i
tego, bo zauważyłam to i to, co zdaje się może chyba potwierdzać czasami..." a
tak naprawdę, gdyby twoje słowa okroić z uczucia, które niestety upośledza
trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość to zostanie brak wzajemnego zrozumienia z
powodu różnicy kultur, brak doceniania roli i znaczenia kobiety w oczach
twojego chłopaka i EWIDENTNY smutny koniec takiego związku. Ja wcale nie
twierdzę, że Arabowie robią z kobiet niewolnice, ale jest to kultura, gdzie
rola kobiety jest diametralnie różna od naszej. Przeczytaj reportaż z
ostatniego Dużego Formatu "Wyborczej". Bardzo pouczający. Pamiętam jeszcze
relacje ochmistrza ze statku naszej floty handlowej, który opowiadał, że było
kilka portów do których nienawidził zawijać - to były porty w krajach
arabskich. A tam na nabrzerzach często Polki ubrane na sposób arabski
błagające na kolanach by przemycić je do kraju, opowiadające o przerażających
przeżyciach - na studiach zakochane do szaleństwa, on miły, obsypujący
prezentami, niesamowita fascynacja, także jego odmiennością i oczywiście
zapewnienia, że po przyjeździe do jego rodziny wszystko będzie w porządku, że
nikt nie będzie jej więził, że będzie prawie jak tutaj. A tam na miejscu
koszmar i to znacznie większy niż możesz sobie wyobrażać. Facet mówił, że
niektórzy marynarze dosłownie płakali, ale nie mogli nic zrobić, bo za taki
numer byłoby tamtejsze więzienie. Mówił mi, że w końcu zaczął się upijać, gdy
widział te nabrzeża. Tych dzieczyn było tam mnóstwo. Nie raz rodziny starają
się wyrwać je stamtąd, ale bez rezultatu. Prawo jest po stronie mężczyzny. W
Pakistanie kobieta żądająca rozwodu jest często przez męża okaleczana bądź
mordowana. Wiem, że ten kraj to skrajność, ale nigdzie nie licz na
równouprawnienie. Jeśli będziesz chciała odejść i jakoś ci się to uda,
pożegnaj się przedtem ze swoimi dziećmi na zawsze. Może w niektórych aspektach
się mylę, nie jestem specjalistą od prawa egipskiego, a szczególnie od
praktyki jego stosowania, ale bardzo delikatnie mówiąc nie jest różowo.
Nie twierdzę, że tak jest wszędzie, ale twierdzę, że wszędzie w krajach
arabskich jest z tym inaczej niż u nas i różnice są raczej większe niż
mniejsze. Twierdzę, że uczucie przyćmiewa zdrowy rozsądek i umiejętność
trzeźwej oceny sytuacji i twierdzę, że ZAWSZE wątpliwości jakie na przykład
ciebie trapią okazują się w końcu być pewnikami, tylko natężenie tej pewności
jest coraz większe i większe. Przemyśl tę decyzję na zimno jeśli tylko umiesz,
skorzystaj z rad innych. W żadnym wypadku nie skacz na głęboką wodę bez
rozpoznania.
Pozdrawiam - Hirgen
Temat: Klania sie "madra inaczej, infantylna baba"
Faktem jest ze istnieje pewna, calkiem spora grupa ktora cechuje sie bardzo
wyzywajacym stylem charakterystycznym dla polskiego `kfjatu mlocieszy` Tacy
tubylczy chaves np. No nikt mi nie powie ze nie istnieja. Podobnie jak polscy
dresiarze.
I mieszkajac w wybitnie truskawkowym rejonie UK, natykam sie na te grupe (
`polskiego kfjatu`) nieustajaco. I tak np nie dziwi mnie ze chloptas z wasem,
charakterystyczna fryzura i w skorce tudziez innym podkoszulku `firmufce`
przechadzajac sie po bf, rzuca na cale gardlo do wspoltowarzysza imprezy:
` Zobocz!! Tako mlodo dziewucha a jak ubrano! Jak staro babka!`
Oraz nie dziwi mnie ze sie ten egzemplarz z wasem przez chwile nie zawahal
przed wypowiedzeniem tegoz komentarza publicznie i na glos( uznajac slusznie ze
`tak ubrano dziewucha` raczej tego komentarza nie zrozumie, zwlaszcza w
polszczyznie gwarowej ;)
Do tego dochodza inne charakterystyczne elementy wygladu, zarowno tej
konkretnej grupy, jak i grupy przybywajacej w okresie wybitnie posesyjnym i
ulatniajacej sie tuz przed poczatkiem pazdziernika czyli wiadomo jakiej :)
Tych cechuja zwykle bermudy, sandaly, plecak!! i poruszanie sie grupowo ( jesli
nie para to chlopak z wianuszkiem dziewczyn (taki polski opiekun-dzentelmen :) )
albo kilku plci meskiej robiacych wspolnie zakupy np.
Na bf rowniez polskie dziewcze bedzie targalo jakas wielka, puchata maskote,
nierzadko wiekszego od niej micha czy innego Tweety Pie :) Im wiekszy tym
lepiej! :)
Nie ze kazde dziewcze polskie bedzie targalo takowa, ale 99% osobniczek z
maskota predzej czy pozniej przemowi po naszemu :)
Dziewcze od truskawek czy z packhouse`u ma tez duze szanse wystapic na
zakupach w dzinsach, szpilkach, bialej `kurtalce`, z tlenionym wlosem, tipsami i
makijazem wieczorowym ;) I jesli sie jej jakims cudem z trudy okiem nie wyloni
to z cala pewnoscia sie poczuje! :) Bo odurzajacej fali chojnie zaaplikowanych
perfum nie da sie nijak uniknac ;)
No i oczywiscie, po reklamowkach!
I, jak slusznie to ujela swego czasu nasza forumowa siostra - Dziadzienka
(gdziez Ci ona, no gdziez?)- te reklamowki nas kiedys zgubia ;)
A dzieci owszem - po czapkach, cieplejszym ubraniu ogolnie i jeszcze po flipsie
w dloni.:)
Co nie zmienia faktu ze osobiscie mi znani wspolrodacy, bez wzgledu na to czy
dluzej czy krocej przebywajacy tutaj, jednak w ogromniej wiekszosci nie lapia
sie na ten opis. Ale niektorzy owszem. :) . Nawet jesli tylko czesciowo. Nawet
jesli tylko o umilowanie tych gigantycznych pluszakow chodzi, albo o mocne
perfumy, albo o przesadna elegancje ( stosownie do okazji)- dotyczy kobiet;
badz nadmierna niedbalosc stylu i higieny ( dotyczy mezczyzn)
Sa jednak pewne charakterystyczne nawyki, styl ktory trudno zgubic
przekraczajac te geograficzna granice.
Oczywiscie ze nie jest to ta reprezentatywna grupa ale na tyle duza i
`wyzywajaca` ze nie sposob jej nie widziec i latwo z tlumu wylonic.
Rozpoznajemy tych charakterystycznych, czasem klujacych w oczy bo niezgodnych z
naszym osobistym wyczuciem smaku, a tym niecharakterystycznych po prostu mijamy
nie wiedzac ze to rodacy :)
No i cos jest np na rzeczy z tym umilowaniem gigantycznych pluszakow.
Odwiedzajac pierwszy raz PL z pierworodna, wrocilismy ze sloniem- gigantem
(reszte podobnych mu prezentow musielismy upchnac u mamy i siostry bodajze) i
slowo honoru ze nie byl to jedyny taki bagaz w autobusie ;)
Temat: Zdałem dzis na kat.A za pierwszym razem-huraaaaaaa
spoczko spoczko..
dziwnym trafem zeszlotygodniowa "schiza zoladkowa" i snicie sie egzaminu minelo
jak reka odjal. Od dwoch dni podejrzany spokoj. Wczoraj ostatnia jazda na
ktorej dalam ciala, no za nic w swiecie mi nie wychodzil czysto caly przejazd.
A metodami probowalam roznymi, od "przewlec sie" po "rozpedzic i zamknac
oczy" ;-))Instruktor pokrzepiajaco i bez slowa poklepal mnie po ramieniu.W
oczach moglam przeczytac niemalze: trzymam kciuki, ale jakby co to wiesz..numer
znasz. A wczesniej rzucal mi pare razy: y co sie z Toba dzieje? ojj za dluga
przerwa, co..? No skrzydel mi dodal jak slowo daje ;-)
Zdroworozsadkowo stwierdzilam ze nie mam co sie stresowac bo:
1. prawko juz jedno mam
2. lepiej byc zdrowym(wrzody) i bez prawka niz ze wrzodami&nerwica zoladka i z
prawkiem
3. ma byc to przyjemnosc a nie stres
Dzis juz myslalam ze nie bedzie egzaminu, bo szanownym egzaminatorom zaciely
sie drzwi od garage i prawie sie na lomie skonczylo.
Ze mna zdawalo 2 panow-obaj po przejsciach czyli podejsciami do egzaminu,
zakonczonymi niepowodzeniami. Wiec ja a)jako szczypior b)jako baba czulam sie
tak jakos nieteges, szczegolnie ze obaj delikwenci nie wygladali na takich co
widza motor pierwszy raz. Widac ze chlopaki jezdza, ja li i jedynie
doswiadczenia pasazerskie - z czym do ludzi.
Pan Henio wytlumaczyl szczypiorowi co i jak oraz po co (panowie patrzyli
zyczliwie, aczkolwiek kiwajac glowami tak tak my to juz wiemy).No i poszlismy
na plac.
Wokol pelno pobladlych blondynek i brunetek (masowa zaglada logistyczna - jakis
wysyp zdajacej plci pieknej)machajacymi torebkami badz rekoma dzielnie ich
wspierajacych polowek.No otoczenie iscie relaksacyjnie nastrajalo ;-)
Jeden z kolegow "moturzystow" w przerazeniu spostrzegl ze nie ma dowodu os. i
pognal przywiezc.Zostalismy na placu boju we 2. I kto zaczynal pierwszy? Kobiet
w ciazy nie bylo, ale byla jedna nie-w-ciazy no i zostalam wystawiona.
Grzecznie li i jedynie z czepotem lekkim rzes zapytalam czy moge prosic o
probna jazde. Z uczuciem wrastajacej radosci dokonalam odkrycia ze motor "SAM"
jezdzi, zrobilam male kolko na wskazanym placyku i poczulam ze jestem gotowa do
boju. Slalom i 8 poszly jak po masle. 8 okazaly sie o wiele szersze niz te w
ktorych walczylam, motor pyrgotal na samym sprzegle (troche - za przeproszeniem
bezjajecznie sie tak jedzie ale chodzi o wynik nie sposob). Gorka znowu
pryszcz - szerooka, lagoodna. Nie taki waski,psychodeliczny piramidko-mostek na
ktory musialam wjezdzac na jazdach. Z uciecha zsiadlam z motoru ze kurcze juz?!
Na miasto musialam poczekac, bo koledze z dowodem poszedlplacyk i od razu
wyjechal (zdal).
A na miescie ruchu nie za duzo. Jak kazdemu prawdziwemu "pedzacemu"
motocykliscie z nosa i oczu zaczelo kapac (zimnooo jak choroba jasna, a ja
specjalnie nie wzielam kurtki skorzanej, co by nie wygladac na takiego speca co
to z palcem w nosie, na gumie 8 smignie i co to trzeba mu pokazac gdzie jego
miejsce ;-))) ). Bez problemow specjalnych, reanimacji jakis staruszek na
pasach etc. Uslyszalam po jezdzie ze moglam "dynamiczniej" jezdzic. Ale
zalicznone. No a ja asekurancko juz caly egzamin,jak taktyka to taktyka ;-)
Tyle z monodramy w 1 akcie. Generalnie jeszcze nie wierze ze zdalam. Dziwnie
spokojna jesteem od tych paruu dnii i chyyba mi siee to przeloozyloo na
caalosc. Nic nie bralam przysiegam ;-)) Wiec musi jeszcze we mnie zaskoczyc to
poczucie odniesionego sukcesu :-)
Ciesze sie jak cholera przede wszystkim dlatego ze kurs byl prezentem-
niespodzianka od mojego ukochanego mezczyzny. I za punkt honoru i ambicji
postawilam sobie nie zawiesc jego wiary, entuzjazmu i zaangazowania. To byl
najwiekszy strach ;-) Ale poszlo i dzis na lotnisku bedzie wielka manifest
radochy ;-)
Temat: Skopiowane zarty z innego forum
Skopiowane zarty z innego forum
Dlaczego zwolniłem moja sekretarkę?
Dwa tygodnie temu były moje czterdzieste urodziny, ale jakby nikt tego
nie zauważył. Miałem nadzieję, że rano przy sniadaniu żona złoży mi
życzenia, może nawet będzie miała jakis prezent ...
Nie powiedziała nawet "Czesć kochanie" nie mówiac już o życzeniach.
Myslałem, że chociaż dzieci będa pamiętały - ale zjadły sniadanie nie
odzywajac się ani słowem. Kiedy wyjechałem do pracy czułem się
samotny i niedowartosciowany. Jak tylko wszedłem do biura sekretarka złożyła
mi
życzenia urodzinowe i od razu poczułem się dużo lepiej - ktos pamiętał.
Pracowałem do drugiej. Około drugiej sekretarka weszła i powiedziała:
- Dzisiaj jest taki piękny dzień, w dodatku sa pana urodziny, może zjemy
gdzies razem obiad?
Zgodziłem się - to była najmilsza rzecz jaka od rana usłyszałem.
Poszlismy do cudownej restauracji, zjedlismy obiad w przyjemnej atmosferze i
wypilismy po lampce wina. W drodze powrotnej do biura sekretarka powiedziała:
- Dzisiaj jest taki piękny dzień. Czy musimy wracać do biura?
- Własciwie to nie - stwierdziłem.
- No to chodzmy do mnie.
U niej wypilismy jeszcze po lampce koniaku, porozmawialismy chwilę, a ona
zaproponowała:
- Czy nie masz nic przeciwko temu, jesli pójdę do sypialni się przebrać
w cos wygodniejszego?
- Jasne - zgodziłem się bez wahania.
Poszła do sypialni, a po kilku minutach wyszła ...
... niosac tort urodzinowy, razem z moja żona i dziećmi.
Wszyscy spiewali "Sto lat" ...
... a ja siedziałem na kanapie ...
... w samych skarpetkach ...
****************************************************************************
Szatnia na basenie. Na wieszakach wiszą ubrania. Nagle zaczyna dzwonić
telefon
komórkowy. Rozbierający się obok mężczyzna odbiera telefon.
- Tak kochanie... ile kosztuje to futro?
- 5000? Trochę drogo, ale kup je sobie!
Po zakończeniu rozmowy facet bierze telefon, wchodzi na basen i woła:
- Chłopaki czyj to telefon?
***************************************************************************
Pyta się facet swojego kolegę o dobrego stomatologa. Tamten mu odpowiada:
- Znam świetnego, ale on jest Anglikiem.
- Spoko, spoko, poradzę sobie.
Przychodzi wiec na wizytę, siada na fotelu i pokazując lekarzowi szczękę
mówi:
- Tu!
Dentysta wyrwał mu dwa zęby. Na drugi dzień znów spotykają się obaj faceci i
pierwszy mówi:
- Kurcze, jakiś głupi ten dentysta. Ja mu pokazuję bolący ząb, mówię tu, o on
wyrywa mi dwa...
- Ale ty głupi jesteś. Two po angielsku znaczy dwa...
- Aaa, było tak od razu, następnym razem coś wymyślę.
Przychodzi wiec na wizytę, siada na fotelu, wskazuje ząb i mówi:
- Ten!
Temat: __Jeszcze o biednych Polkach w krajach Islamu
__Jeszcze o biednych Polkach w krajach Islamu
z innego forum
~ A KRAJE ARABSKIE
Witam was
Autor: hirgen@NOSPAM.gazeta.pl
Data: 08-08-2003 18:19 + odpowiedz na list
Przyglądam się waszej rozmowie od jakiegoś czasu, ale teraz postanowiłem się
włączyć. Widzisz koronka ty sama dajesz sobie odpowiedź w ostatnim poście.
Zawsze jest tak, że gdy kogoś się kocha to nieodparte wrażenia będące
właściwie pewnością formułuje się w postaci wątpliwości "obawiam sie tego i
tego, bo zauważyłam to i to, co zdaje się może chyba potwierdzać czasami..."
a
tak naprawdę, gdyby twoje słowa okroić z uczucia, które niestety upośledza
trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość to zostanie brak wzajemnego zrozumienia
z
powodu różnicy kultur, brak doceniania roli i znaczenia kobiety w oczach
twojego chłopaka i EWIDENTNY smutny koniec takiego związku. Ja wcale nie
twierdzę, że Arabowie robią z kobiet niewolnice, ale jest to kultura, gdzie
rola kobiety jest diametralnie różna od naszej. Przeczytaj reportaż z
ostatniego Dużego Formatu "Wyborczej".
Bardzo pouczający. Pamiętam jeszcze
relacje ochmistrza ze statku naszej floty handlowej, który opowiadał, że
było
kilka portów do których nienawidził zawijać - to były porty w krajach
arabskich. A tam na nabrzerzach często Polki ubrane na sposób arabski
błagające na kolanach by przemycić je do kraju, opowiadające o
przerażających
przeżyciach - na studiach zakochane do szaleństwa, on miły, obsypujący
prezentami, niesamowita fascynacja, także jego odmiennością i oczywiście
zapewnienia, że po przyjeździe do jego rodziny wszystko będzie w porządku,
że
nikt nie będzie jej więził, że będzie prawie jak tutaj. A tam na miejscu
koszmar i to znacznie większy niż możesz sobie wyobrażać. Facet mówił, że
niektórzy marynarze dosłownie płakali, ale nie mogli nic zrobić, bo za taki
numer byłoby tamtejsze więzienie. Mówił mi, że w końcu zaczął się upijać,
gdy
widział te nabrzeża. Tych dzieczyn było tam mnóstwo. Nie raz rodziny starają
się wyrwać je stamtąd, ale bez rezultatu. Prawo jest po stronie mężczyzny. W
Pakistanie kobieta żądająca rozwodu jest często przez męża okaleczana bądź
mordowana. Wiem, że ten kraj to skrajność, ale nigdzie nie licz na
równouprawnienie. Jeśli będziesz chciała odejść i jakoś ci się to uda,
pożegnaj się przedtem ze swoimi dziećmi na zawsze. Może w niektórych
aspektach
się mylę, nie jestem specjalistą od prawa egipskiego, a szczególnie od
praktyki jego stosowania, ale bardzo delikatnie mówiąc nie jest różowo.
Nie twierdzę, że tak jest wszędzie, ale twierdzę, że wszędzie w krajach
arabskich jest z tym inaczej niż u nas i różnice są raczej większe niż
mniejsze. Twierdzę, że uczucie przyćmiewa zdrowy rozsądek i umiejętność
trzeźwej oceny sytuacji i twierdzę, że ZAWSZE wątpliwości jakie na przykład
ciebie trapią okazują się w końcu być pewnikami, tylko natężenie tej
pewności
jest coraz większe i większe. Przemyśl tę decyzję na zimno jeśli tylko
umiesz,
skorzystaj z rad innych. W żadnym wypadku nie skacz na głęboką wodę bez
rozpoznania.
Pozdrawiam - Hirgen
Strona 2 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 109 wypowiedzi • 1, 2