Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: prezentacje humor
Temat: Pisało mi się na początku roku
Też się nad tym zastanawiałem. I prócz tego o czym piszesz, jeszcze na trzy
polskie cechy zwróciłem uwagę, które też powinny nas trochę impregnować
przeciwkryzysowo.
1. Historia dała nam tak w kość, że selekcja była ostra i ci co przetrwali -
większości - mają wyjątkowo rozwiniętą cwaniacką umiejętność przetrwania i
odporne geny. Staliśmy się narodem, który - jak mówią nasi sąsiedzi "gniotsa nie
łamiotsa". Potrafimy normalnie i nie tracąc humoru egzystować w warunkach, w
których normalni "starzy europejczycy" już by tylko leżeli i kwiczeli.
2. Tak się porobiło, że w rożnych grupach społeczno-zawodowych inaczej
przebiegały u nas procesy selekcyjne. W polityce - głównie - była to selekcja
ujemna. W biznesie - pozytywna. Tu nie tylko konkurują absolwenci politechnik i
krajowych oraz zagranicznych studiów ekonomicznych, managerskich itp. Ale ludzie
utalentowani. Ze sprawdzonymi praktycznymi umiejętnościami. Bardzo często lepiej
przygotowani i sprawniejsi od swych zagranicznych odpowiedników i rywali.
Niestety fachowiec (nawet tesli przygotuje dobrą prezentację) dla niefachowców
jest nudny. Dlatego w telewizji pokazują głównie politycznych szołmenów,
pyskatych dyletantów i zaprogramowanych kretynów. Tacy ludzie jak np.
Balcerowicz, Rostowski i wielu innych "nieznanych twórców polskiej
transformacji" są "niemedialni" - wywołują odruchy zniecierpliwienia nawet u
rozmawiających z nimi "zabawiaczy" (nazywanych nie wiedzieć czemu
dziennikarzami). Postępujące zróżnicowanie intelektualne elit politycznych i
elit biznesowych - prędzej lub później będzie musiało doprowadzić do
wprowadzenia jakiejś selekcji kompetencyjnej i psychiatrycznej w polityce. Bo
już widać (a także słychać i czuć), że strumień chamstwa, głupoty i paranoi
płynącej z tzw "klasy politycznej" staje się nie do zniesienia.
3. Polacy są nie tylko wspólnotą społeczną, państwowa, gospodarczą, narodową
religijną itp, ale też "wspólnotą śmiechu". To jest nasz płaszcz ochronny, po
którym kiedyś spływał komunizm i sowiecka dominacja, a teraz spływa kaczyzm,
lepperyzm, różne odmiany neonazizmu i rydzykizm.
Temat: być może niemądre pytanie..
A ja dodam coś jeszcze. Racja w tym, co pisze totorotot, że dziecko wystarczy nakarmić, przewinąć, położyć spać. Jestem zdania, że za postrzeganie nowej sytuacji, jako bardzo trudnej do opanowania odpowiedzialne są e m o c j e.
Może zauważyłyście czasami, dziewczyny, że po jakiejś bardzo emocjonalnej sprawie do załatwienia (np. przeprowadzenie prezentacji przed grupą widzów, zdawaniu egzaminu na prawo jazdy itd) jesteśmy tak wykończone emocjonalnie, jakbyśmy harowały cały dzień. A czynność ta w rzeczywistości trwała godzinę lub co najwyżej dwie.
I wydaje mi się, że po przyjściu na świat dziecka jest podobnie. Jesteśmy bombardowani emocjami:
- wysłuchiwanie opinii rodziny/znajomych na temat dziecka (ale ono grubiutkie/skąd ta wysypka?)
- wysłuchiwanie opinii rodziny/znajomych na temat nas (np. jaka figura po ciąży) i naszego podejścia do dziecka ("czemu nie podasz mu herbatki", "czy ta czapeczka nie za cienka")
- nasza chęć sprostania oczekiwaniom otoczenia, że sobie świetnie radzimy
- nasza chęć sprawdzenia się w nowej roli przed samą sobą
- nasze własne zdenerwowanie każdą sytuacją, która jest "nie do opanowania od razu"
do tego dochodzą
- buzujące hormony po porodzie
- no i sam fakt znalezienia się w zupełnie nowej dla nas "dziedzinie"
Kolejna sprawa to nierozerwalność kondycji organizmu z samopoczuciem. Wiadomo, że zmęczenie idzie w parze z "wisielczym humorem", a pospać nie zawsze można tyle, ile by się chciało. I tyle wystarczy, żeby poczuć się wyprutym emocjonalnie i mieć wrażenie, że to kwestia tylko zmęczenia fizycznego.
Zgadzam się więc z wszystkim dziewczynami, które tutaj pisały o tym, że dużo zależy od naszego podejścia. Bo kto za nas opanuje nasze własne emocje?
Temat: szukam fotografa z krakowa ale nie za taką kase!!!
ubaw po papchy
tak sobie poczytałem ten watek i humor mi się poprawił.
Po pierwsze - mogę się zapewnić że żadna z tych osób nie poświęca na zrobienie
zdjęć ślubnych kilku godziń. Z własnego doświadczenia wiem że jeden ślub to jest
nie licząc godzin sesji zdjęciowej co najmniej kilkanaście godzin pracy.
Policzmy czas pracy standardowo:
1. spotkanie z klientami prezentacja dorobku 1-2 godziny (oczywiście czasami
trzeba kilka tych spotkań odbyć żeby pozyskać zlecenie) (to też jest czas pracy)
2. sprawdzenie lokacji na zdjęcia - czyli np co akurat kwitnie, jak obecnie
wygląda miejsce w którym odbędzie się sesja plenerowa - 2-3 godziny - czas pracy.
3. Sesja ślubna ok-5-8 godzin. - czasami sesja plenerowa w innym dniu - średnio
plus ok 5 godzin.
4. Obróbka zdjęć - od kilku do kilkudziesięciu godzin - (samo kilkukrotne
przejrzenie kilkuset zdjęć i selekcja zajmie sporo czasu.
5. Kolejne spotkanie z klientem - i wybór zdjęć do albumu - 2-3 godziny też się
wtedy nie odpoczywa.
6. Zawiezienie i odbiór odbitek - też kilka godzin.
7. Kolejne spotkanie i przekazanie zdjęć lub albumów.- 1 godzina
I tak jak się dobrze wszystko policzy to wychodzi że sam czas pracy fotografa
przy jednym takim zleceniu to nie kilka lecz kilkadziesiąt godzin pracy – nie
licząc czasu dojazdu w najróżniejsze miejsca. POd uwagę należy wziąć też że jest
to praca w sobotą - kiedy powinno się czas spędzać z rodziną a nie na ganianiu
po cudzych ślubach.
Jeżeli przyjmuje się, że tydzień pracy to 42 godziny robocze to mogę zapewnić ze
wymienieni na początku wątku fotografowie jednej sesji ślubnej poświęcają
zdecydowanie więcej czasu.
Oczywiście są osoby które zrobione zdjęcia oddają z dniu ślubu - zrzut z kary na
płytę i proszę bardzo - ale wtedy zapłata 800 zł za zdjęcia jest dosyć często
grubą przesadą.
Zresztą co będę się dalej rozpisywał.
Poglądowo podaję odnośnik do artykułu poruszającego podobny problem tylko
troszeczkę z innego rynku. www.fotopolis.pl/index.php?n=1543 – właśnie o
przepłacanych fotografach ślubnych.
Temat: po ustnym
o ile pamietam, po moim ostatnim ustnym wyniki w profilu epso byly jakies 2 tygodnie po ostatnim dniu egzaminu ustnego. I o ile rozumiem - chociaz moge sie mylic - od tej chwili wewnetrznie jest dostep do osob ktore zdaly. Jak to jest z sama publikacja listy skladajacej sie z 4 podkategorii, nie wiem, ale w przypadku konkursu dla tlumaczy z NMS, gdzie bylo tez 10 podkategorii opublikowano najpierw liste z kilkoma jezykami a dopiero pare miesiecdy druga czesc tej listy z reszta jezykow, wiec w przypadku waszego egzaminu tez chyba mozna zrobic podobnie.
Co ostatecznie decyduje na interview - hm, sam moge spekulowac tylko, na pewno w duzym stopniu chemia i sposob prezentacji. Ale tu trudno podawac rady, bo jeden wolni superpoprawnych "sztywniakow", inny troche luzakow z poczuciem humoru. Moim zdaniem trzeba byc po prostu soba, bo jak bedzie sie udawac kogos innego, trafisz do zespolu, ktory ci nie ew. nie bedzie odpowiadal charakterem.
Na koniec jednak zaznaczam, ze nie mam absolutnie zadnego pojecia, jakie jest faktyczne zapotrzebowanie/ jak wyglada kwestia wolnych etatow dla ludzi po konkursie EPA. Wiec moze byc, ze szybko sie ktos zglosi, bo bedzie mial akurat wolny etat i w takim przypadku nie mozna wykluczyc sytuacji, ze szef postapi w mysl zasady "zaprosze 3 kandydatow, wezme tego, ktory zadeklaruje, ze bedzie w stanie zaczac jeszcze w tym roku", ale nie musi tak byc. Pisze to tylko po to, by osoby, ktore sa elastyczne i wyczuja w rozmowie, ze szefowi zalezy na szybkim angazu, zeby one nie dzialaly wedlug zasady "ach swieta sa, chce sobie spokojnie w Polsce spedzic, powiem ze zaczne w styczniu".
Oficjalnie jest jednak tak, ze na rozpoczecie pracy po pomyslnym wyniku inerview jest maks. pol roku i jesli nie ma jakis wybitnych brakow personalnych, to dla szefostwa nie specjalnym problemem, ze poczekac 3-5 miesiecy na kandydata.
Na to nie ma zasady, trzeba jakos wyczuc w rozmowie. Ja osobiscie bym po prostu sie zapytal prosto z mostu "Czy panstwu zalezy na jak najszybszym rozpoczeciu pracy czy moglbym ew. spokojnie pozalatwiac sprawy itd. " Na takie pytanie z reguly pada szczera odpowiedz, wiec zawsze mozna blyskawicznie zadecydowac, ze rzucam wszystko i zaczynam za 2 tygodnie albo mowie "no niestety, zebym nie wiem jak sie staral, nie dam rady wczesniej niz za 3 miesiace".
Ale to moje osobiste zdanie, moze inni maja inne doswiadczenia.
Temat: Natychmiast usunąć pomnik Boya Żeleńskiego!
gemara napisała:
> Pani Gemara nie jest intelektualistka, tylko zwykla, moze zbyt trzezwo
myslaca
> osoba. Historia uczy, ze nienawisc do wszystkiego, co inne, nic dobrego nigdy
> nie przynosila. Co do mojej Vavrzyncu, znajomosci dziel Boya, zapewniam cie,
ze
>
> znam i "Brazownikow" i "Slowka" i felietony nie z dodatku Wyborczej, tylko z
> pilego czytania, nie mowiac juz o przekladach. Zeby czytac, nie trzeba byc
> intelektualista. Czytac to czytac. Mozna wnikliwiej, mozna mniej. Co do
zarzutu
>
> kolaboracji z Sowietami, to nie potrafie za bardzo oceniac ludzi tamtego
czasu.
>
> A problem nie byl tak jednoznaczny, jak ci sie wydaje. Boy nigdy sie nie
> deklarowal jako komunista, nawet wtedy, choc jako socjalista oczywiscie tak.
> Pamietaj, ze Niemcy juz na poczatku okupacji aresztowali profesorow z UJ. Dla
> ludzi, ktorzy jeszcze wierzyli w wyzszosc cywilizacyjna jednego smiertelnego
> wroga nad drugim, musial to byc mocny cios. Z perspektywy historycznej wiemy
o
> wielu faktach, ale wzdragam sie przed zdecydowanymi ocenami. Co ten Boy,
> zadenuncjowal kogos, torturowal, zabijal? W tym szalenstwie probowal znalezc
> metode. I co napiszesz, ze Niemcy slusznie go rozstrzelali? Ze w ogole Niemcy
> niektorych rozstrzeliwali slusznie a innych nieslusznie? To tyle co do
zarzutow
>
> o niechec do ujawniania czyjejkolwiek przeszlosci. Nie ma tak, ze wszystko
jest
>
> biale albo czarne. Moze by i bylo lepiej, ale tak nie jest. Zreszta, nie
sadze,
>
> zeby Boy cieszyl sie z pomnikow i nadawania swoich imion czemukolwiek. To byl
> czlowiek o duzym poczuciu humoru i sporym dystansie do siebie. Wiec by sie
> tylko smial z tej calej chryi. Co do "marginalnego marginesu' to jest figura
> stylistyczna, ktora ma podkreslic, gdzie widze ludziach o pogladach Oszoloma
z
> r.m. Jestem jak najdalsza od zabraniania komukolwiek prezentacji swoich
> przemyslen, ale jesli uwazam je za chore, to wolalabym, zeby byly na
marginesie
>
> marginalnego marginesu.
- kurde co za politycznie poprawny gniot..aż ślepuia bolą od czytania tego
bełkotu
Temat: Do Marcina Pietraszewskiego! - żądam przeprosin
Arnold7 robi zła robotę ludziom z Górnego Śląska. Inicjatywa była słuszna, bo
miasta Zagłębia Dąbrowskiego nie są śląskie (wg kryteriów krain
geograficzno-historycznych), mimo że należą do województwa śląskiego
(administracyjnie). Dlatego artykuł o "śląskiej mafii z Sosnowca" jest
nielogiczny. Autor albo jest spoza Śląska i do redakcji lokalnego dodatku Gazety
Wyborczej się "załapał" albo ma w oczernianiu Śląska jakiś interes. Poza tym
dziwne jest również to, że redaktor naczelny lokalnego dodatku "puścił" ten
artykuł do druku. Czyżby też był "gorolem" (osobą spoza Górnego Śląska, nie
mającą z nim żadnych związków rodzinnych)? Czyżby Wyborcza miała interes w
oczernianiu Śląska?
To są pytania, które może sobie stawiac Górnoślązak czytający ten artykuł. Bo
nie wierzę w to, że ludzie z takimi brakami w wykształceniu nt. regionu, o
którym piszą dostają się na stanowiska redaktora naczelnego, a teksty ich
podwładnych są publikowane na pierwszych stronach portalu gazeta.pl .
Ludziom spoza Górnego Śląska radzę nie sugerowac się wypowiedziami pojedynczych
osób na forum internetowym i przyjechac do GOPu, by przekonac się jak TU jest,
jak wiele jest możliwości rozwoju, jak wspaniali, otwarci, gościnni ludzie tu
mieszkają.
Tekst Dohtora Mioda (o śląskim narodzie) również nie służy Śląskowi. Spróbujcie
potraktowac go z przymrużeniem oka. Wiele treści w nim zawartych jest słusznych
- Polska "doiła" górniczy Śląsk w latach PRLu, autonomia poprawi sytuację. Forma
przemawia tylko dla osób o podobnym poczuciu humoru.
Problem w tym, że inicjatywy są słuszne, ale ich prezentacja i wykonanie
nienajlepsze. Górny Śląsk nie ma dobrego PRu. Problem również w tym, że niewiele
ludzi spoza Śląska jest w stanie problemy tej krainy zrozumiec.
Pozdrawiam ludzi bez uprzedzeń, dla których ważniejsze jest dogłębne poznanie, a
nie stereotypy.
Temat: dobre cechy naszych ex
Ja mogę o nim napisać nawet wiele miłych rzeczy. Po pierwsze i najważniejsze,
nie wtrąca się do naszego życia, poza tym regularnie płaci alimenty, w czasie
swojego weekendu zaabiera młode do kina, teatru, opery, wesołego miasteczka, na
basen, kręgle itd., oczywiście opcjonalnie:) Sam zaproponował, że będzie
opłacał jej zajęcia pozalekcyjne, zabiera ją na zagraniczne wakacje, wysyła na
obozy. Jest do tego stopnia hojny, że czasem mu musimy odmawiać tego płacenia,
bo czujemy się nieswojo, że on wszystko finansuje. Oprócz tego (wiem z relacji
żony) zachował się bardzo wrażliwie i z pomyślunkiem w czasie ich rozstania.
Żona nie miała dość odwagi, żeby od niego odejść, bała się, że zrobi krzywdę
dziecku, bała się o finanse, oboje jednak wiedzieli, że ich związek jest od
dawna fikcją, więc, żeby nie blokować jej życia i jakoś ją w tej trudnej
decyzji wyręczyć, sam odszedł, zostawiając żonie i małej mieszkanie. W czasie
rozwodu nie wykłócał się o pieniądze, zgodził się na orzeczenie o jego winie
(bo i z jego winy stało się, jak się stało). W czasie kilku krótkich rozmów z
nim, tuż przed wydaniem małej na weekend, przekonałem się, że jest inteligentny
i ma poczucie humoru, autentycznie dobrze mi się z nim rozmawiało (tyle, że on,
jak się okazuje, sądził, że rozmawia z jakimś przyjacielem rodziny, a nie z
ojczymem swojej córki). I nawet ja jako facet mogę bez pudła ocenić, że jest
przystojny i z gustem się ubiera.
Po tej mojej prezentacji może się wydawać, że to jakiś ideał. Jednak nie do
końca. Wiele z jego działań wynika po prostu z tego, że ma bardzo dużo
pieniędzy i duże poczucie winy, które próbuje nimi zagłuszać. Te ciągłe
działania w czasie jego weekendów znaczą tylko tyle, że on po prostu nie
wiedziałby o czym ze swoją córką rozmawiać przez tyle godzin. Zresztą młode
wie, że na tatę poza wyznaczonymi terminami zupełnie nie ma co liczyć, bo albo
pracuje, albo wśród nawału zajęć zapomni. Jednak po tym, jak poczytałem
niektóre posty o ex na tym forum, wnioskuję, że i tak miałem dużo szczęścia.
Pozdrawiam. j.
Temat: "Warsztaty tylko dla mężczyzn!" Wstęp wolny
"Warsztaty tylko dla mężczyzn!" Wstęp wolny
Uwaga! Ze względu na trudny i zaawansowany program zajęć każde ze spotkań
musi być ograniczone do maksimum ośmiu uczestników.
Program (dwunastodniowy):
1. Papier toaletowy - czy wyrasta na uchwytach? - dyskusja.
2. Różnice między koszem na pranie a podłogą - ćwiczenia praktyczne.
3. Naczynia i sztućce - czy lewitują samodzielnie, kierując sie do zmywarki
albo zlewu? - debata panelowa z udzialem ekspertow.
4.Puste kartony, butelki - lodówka czy kosz? - dyskusja w grupach i
cwiczenia praktyczne.
5.Czy można siedzieć cicho, gdy ona prowadzi? - ćwiczenia na symulatorze.
6.W cyklu "Zdrowie" - temat: Nie uczula przynoszenie jej kwiatów -
prezentacja power point.
7.W cyklu "Dorosłe życie" - temat: Podstawowe różnice pomiędzy matką a twoją
partnerką - ćwiczenia praktyczne.
8. Jak patrzec jej prosto w oczy, a nie w dekolt - zajęcia
medytacyjno-praktyczne.
9. Jak być idealnym partnerem podczas zakupów? - cwiczenia relaksacyjne,
medytacja i techniki oddechowe.
10. Pilot do telewizora - utrata pilota, linia pomocy i grupy wsparcia..
11. Nauka odnajdywania rzeczy, np. paska do spodni. Strategia szukania we
wlaściwych miejscach, a przewracanie domu do gory nogami w takt rytmicznego
pokrzykiwania.
12. W cyklu "Techniki przeżycia" - temat: Jak żyć będąc cały czas w
błędzie? - zajęcia indywidualne z udziałem psychoterapeutow.
13. Nauka siusiania do muszli a nie na deskę - zajęcia w grupach, za dopłatą
trener osobisty.
14. Opuszczanie deski klozetowej - zrób to sam - ćwiczenia manualne, dla
wybranych ćwiczenia na siłowni wzmacniające przedramiona.
Mam lekko skręcony humor dziś ;-))))
Temat: Rospuda-podpisz apel
Wrobelek Zulu2000
/przepraszam za brak polskiej czcionki/
Zulu2000
Odebralem post Bozejkrowki jako dobry, przemyslany zart, a dodatkowo widze w
tym nietuzinkowe (“o gustach sie nie dyskutuje”) poczucie humoru autorki,
altruizm (sytuacja dotyczyla mojej osoby i tak to odebralem) i umiejetnosc
wspolodczuwania. Dla mnie to kolejny dowod na to, ze kobieta jest w stanie
zrozumiec mezczyzne – dokladnie postawic sie w jego sytuacji – myslec jak on.
Jak dla mnie to ideal kobiety : ), bo ktoz by nie chcial byc zwiazany z
kobieta, ktora go rozumie? Post Bozejkrowki brzmial wiarygodnie – zupelnie tak
jakby pisal go mezczyzna. Czy mezczyzna (dobrze, ze nie jestes wzorcem, o ile
w ogole mezczyzna jestes – to jest internet -nigdy nie wiadomo) jest do czegos
takiego zdolny? Czytajac Twoje wypowiedzi, jasno widac, ze jeszcze nie teraz,
moze za pare(dziesiat) lat. Dodatkowo postawy prezentowane przez Ciebie i
podobnych Tobie ludzi, chocby chamskie i prostackie wypowiedzi obnizaja poziom
dyskusji na forum - prostacza rozmowy. A stosowane w codziennym zyciu
i “urozmaicone” czynami na podobnym poziomie sa przyczynkiem do poczucia
krzywdy i ponizenia u kobiet a w efekcie powstawania chocby swiezo zalozonej
Partii Kobiet.
I bardzo dobrze(!) moze w koncu wezma sie za podobnych Tobie prostaczkow ; ) –
damskich bokserow :o - bo jesli tak sie odnosisz do kobiet, to co powstrzymuje
Cie przed tym by im dolozyc piescia? Dekalog, hononor, dobre zwyczaje czy inne
regulacje obyczajowe, które masz w glebokim powazaniu, a czego dowodem jest
prezentacja chamstwa, chocby w ostatnim Twoim poscie. A co do sedna Twojej
wypowiedzi to musze sprawic Ci zawod - rozczarowac – osoba o pseudonimie
Bozakrowka i osoba o pseudonimie Jerryko nie sa ta sama osoba, nie jest to
rowniez rozdwojenie jazni, ani nie jest to istota androgeniczna. Sa to dwie
rozne osoby – tylko tego jestem pewien - to jest internet – rownie dobrze
Zulu2000 – moze byc inteligentna, niezrownowazona emocjonalnie 15-latka, albo
70 letnim emerytowanym duchownym w szlafmycy z Pomponem.
Rozczarowany(?), nie ma spisku i nie ma po co zyc?
Poza tym czytajac Twoje wypowiedzi nabieram pewnosci, ze widac w nich
projekcje skrywanych marzen – to naturalne : ) (to nie Twoja wina, ze sie taki
ulegles) - polecam lekture zeszytow wydawnictwa Eneteja np.”Matriarchat-
Patriarchat” w inspiracji yungowskiej, moze po tej lekturze troche lepiej
zrozumiesz sam siebie.
Czy zadales sobie kiedys pytanie dlaczego jestes (musze przyznac, ze
wyjatkowo) zlosliwy?
To jeszcze sam sobie odpowiedz na to pytanie. Warto, zapewniam.
Serdecznie pozdrawiam
Jerryko
Temat: niech mnie ktoś przekona
zagłosuj na nich
zagłosuj na nich:
A w związku z tym prezentacja najważniejszych kandydatów z listy
Prawa i Sprawiedliwości.
Bardzo szanuję Joachima Brudzińskiego. To poważny polityk. Tak
poważny, że aż nie mam śmiałości o nim pisać w żartobliwym tonie.
Jest patriotą. Mam do niego zaufanie.
Mirkę Masłowską poznałam będąc jeszcze w Radzie Miasta. Na początku
patrzyłyśmy na siebie trochę nieufnie, ale po pewnym czasie
zaprzyjaźniłyśmy się. Mirka jest lekarzem, miała w swoim życiu
bardzo ciężkie chwile i może nie jest wulkanem optymizmu, ale to
wspaniały, wartościowy człowiek, na wskroś uczciwy i przyzwoity.
Jej syn, obecnie radny Rady Miasta, Artur Szałabawka jest w
stosunku do niej bardzo troskliwy i oddany. Widać, że mają
doskonałe relacje między sobą. Artur bywa bardzo żywiołowy, ale to
tylko dobrze o nim świadczy, gdyż widać, że do polityki nie
podchodzi cynicznie. Jest bardzo zaangażowany.
Polubiłam też Leszka Dobrzyńskiego. To bardzo dobry i ciepły facet.
Prowadzi ze swoją żoną rodzinny dom dziecka, wychowuje sześcioro
dzieci, więc czy może być zły? Musi być w nim mnóstwo miłości i
cierpliwości, gdyż inaczej nie zdecydowałby się na podjęcie takiego
zadania. Nie okazuje tego na zewnątrz, jest trochę „misiowato
mrukliwy”, co też wynika z jego postury, ale ma swoiste poczucie
humoru i świetną znajomość historii.RP. Jest bardzo pryncypialny.
Najbardziej cenię w tych ludziach to, że nie podchodzą do działania
w PiS koniunkturalnie. Obserwuję ich trochę z boku i mogę spokojnie
powiedzieć, że oni naprawdę wierzą w to, co robią. Nie jest to gra,
nie jest to udawanie, nie jest to cyniczne wykorzystywanie
działalności politycznej dla robienia własnych interesów.
www.jacyna-witt.pl/
Temat: Kardelen - Side/Kumkoy (****)
Byłam w Kardelenie w październiku - ma miłą obsługę, pokoje duże i ładne, tylko
meble trochę zużyte. Codziennie brałam ze śniadania kanapki dla dziecka na
plażę. Wkładałam je do torebki i żaden kelner, który to widział nie zwracał mi
uwagi, przecież sami widzą jak wygląda karmienie dzieci przy stole. Jedzenia na
kolację ile kto chce, dużo sałatek i owoców i najlepsze na świecie desery,
mięso dobre choć dziwnie przyprawiane. Natomiast śniadania monotonne - chrupki,
3 rodzaje jajek (3,5 i 10 minut), słony ser biały, na szczęście bardzo smaczne
są konfitury i pieczywo.
Podczas całego pobytu zdecydowanie najgorsze wrażenie na mnie zrobiły z pozoru
miłe rezydentki,które nie przedstawiły się, nic nie są w stanie załatwić,
upychają ludzi tylko na wycieczki z prezentacjami, kłamią, motają się, obiecują
liczne atrakcje na wycieczkach, po czym jako opiekuna wysyłają tureckiego
pilota, któremu podają listę z 3 na 10 obiecanych atrakcji, a na nasze
niezadowolenie mówią, że była godzina czasu wolnego to każdy mógł wtedy
zaliczyć muzeum, ruiny, deptak, port, minaret, rejs statkiem z nurkowaniem.
Najważniejsze żeby przewodnik wcisnął nam "koktajl" - soczek w sklepie u Turka,
czyli prezentacja. Odwołują atrakcje które obiecywały, mówiąc, że turyści żle
je zrozumieli, podają astronomiczne ceny za usługi, które załatwiane bez ich
pośrednictwa są o 50-60% tańsze.
Należy od nich uciekać, nic od nich nie chcieć i przyjąć do wiadomości,że
siedzą za biurkiem tylko w ramach dekoracji holu. Po co psuć sobie humor.
Duży plus dla Niny za świetną gimnastykę wodną i disco dla dzieci i dla Waldka-
za wieczorne show - dziękuję!
W przyszłym roku wypróbuję Santanę.
Temat: Natychmiast usunąć pomnik Boya Żeleńskiego!
Pani Gemara nie jest intelektualistka, tylko zwykla, moze zbyt trzezwo myslaca
osoba. Historia uczy, ze nienawisc do wszystkiego, co inne, nic dobrego nigdy
nie przynosila. Co do mojej Vavrzyncu, znajomosci dziel Boya, zapewniam cie, ze
znam i "Brazownikow" i "Slowka" i felietony nie z dodatku Wyborczej, tylko z
pilego czytania, nie mowiac juz o przekladach. Zeby czytac, nie trzeba byc
intelektualista. Czytac to czytac. Mozna wnikliwiej, mozna mniej. Co do zarzutu
kolaboracji z Sowietami, to nie potrafie za bardzo oceniac ludzi tamtego czasu.
A problem nie byl tak jednoznaczny, jak ci sie wydaje. Boy nigdy sie nie
deklarowal jako komunista, nawet wtedy, choc jako socjalista oczywiscie tak.
Pamietaj, ze Niemcy juz na poczatku okupacji aresztowali profesorow z UJ. Dla
ludzi, ktorzy jeszcze wierzyli w wyzszosc cywilizacyjna jednego smiertelnego
wroga nad drugim, musial to byc mocny cios. Z perspektywy historycznej wiemy o
wielu faktach, ale wzdragam sie przed zdecydowanymi ocenami. Co ten Boy,
zadenuncjowal kogos, torturowal, zabijal? W tym szalenstwie probowal znalezc
metode. I co napiszesz, ze Niemcy slusznie go rozstrzelali? Ze w ogole Niemcy
niektorych rozstrzeliwali slusznie a innych nieslusznie? To tyle co do zarzutow
o niechec do ujawniania czyjejkolwiek przeszlosci. Nie ma tak, ze wszystko jest
biale albo czarne. Moze by i bylo lepiej, ale tak nie jest. Zreszta, nie sadze,
zeby Boy cieszyl sie z pomnikow i nadawania swoich imion czemukolwiek. To byl
czlowiek o duzym poczuciu humoru i sporym dystansie do siebie. Wiec by sie
tylko smial z tej calej chryi. Co do "marginalnego marginesu' to jest figura
stylistyczna, ktora ma podkreslic, gdzie widze ludziach o pogladach Oszoloma z
r.m. Jestem jak najdalsza od zabraniania komukolwiek prezentacji swoich
przemyslen, ale jesli uwazam je za chore, to wolalabym, zeby byly na marginesie
marginalnego marginesu.
Temat: Wypocznij, spójrz na siebie z dystansu, nabierz...
Gość portalu: Pio M. napisał(a):
> Oczywisie ze musza. Zdaniem Gazety jedynym mozliwym miejscem
pracy jest biuro.
> Jedynym miastem Warszawa. Jedynym wysksztalceniem zarzadzanie
lub prawo.
> Jedynym problemem do rozwiazania ladna prezentacja wynikow
sprzedazy.
>
> W Polsce bowiem nie ma kierowcow, hutnikow, lekarzy,
inzynierow, rolnikow,
> nauczycieli, pielegniarek, dozorcow, rybakow, gornikow,
kolejarzy, naukowcow,
> czy tez tragarzy.
>
> Nikt w Polsce nie ukonczyl matematyki, inzynierii ladowej,
fizyki, archeologii,
>
> farmacji, gastronomii, skoly rolniczej, morskiej ani wojskowej.
>
> W Polsce nie ma Bialegostoku, Konina, Przemysla, Stargardu,
Pcimia, Srody ani
> Postomina czy Hutniczej Wolki.
>
> Ludzie nie maja problemow ze zmiana kola, zaprojektowaniem
mostu, mieszaniem
> cementu, nawozeniem saletra, staretem silnika w samolocie,
voltomierzem co nie
> dziala ani z zepsutym olejem do smarzenia.
>
> To taki nasz piekny kraj.
GRATULUJE!!!!
z LEKKOSCIA I HUMOREM NAPISALES TO, O CZYM MYSLE OD BARDZO DAWNA
CZYTAJAC NIEKTORE ARTYKULY W "GAZECIE" A ZWLASZCZA W JEJ DODATKU
DOTYCZACYM PRACY(JAKKOLWIEK MIESZKAM W WARSZAWIE I WLASNIE
PRZEBYWAM NA URLOPIE). ZAWSZE WYDAJE MI SIE ZABAWNE, PO CHWILI
JEDNAK WYWOLUJE ODRAZE, ZE MOZNA BYC AZ TAK OGRANICZONYM, AZ TAK
SCHEMATYCZNIE I JEDNOSTRONNIE POSTRZEGAC NASZ KRAJ. TE LICZNE
ZLOTE RADY SA AKURAT DLA LUDZI KTORZY NIE CZYTAJA "GAZETY-PRACA"
BO NIE MAJA TAKIEJ POTRZEBY. TO AZ ZABAWNE ZE "GAZETA" PUBLIKUJE
TE ARTYKULIKI W DODATKU PRZEZNACZONYM DLA PRZEDE WSZYSTKIM
POSZUKUJACYCH PRACY!!!!!!!. SMIESZNE I STRASZNE ZARAZEM.
ZNAJOMA NAZYWA TEN CYKL "ALFABETEM GLADKOSKOREJ BIURWY" :)
POZDRAWIAM
Temat: Opinie o debacie
Pozwolę sobie na krótki komentarz w sprawie dzisiejszej debaty.
Byłem święcie przekonany, że na tej debacie, oprócz kandydatów i ich komitetów, wezmą udział zwykli mieszkańcy Ostrowca, jednak stwierdzam, że spotkanie to w głównej mierze zorganizowane zostało w środowisku branżowców, tylko kilka procent ogółu wywodziło się spoza „układu”. O debacie dowiedziałem się od B3, szkoda, że ta informacja nie została zamieszczona na plakatach, w lokalnej telewizji itp.!
Przechodzę teraz do oceny głównych bohaterów:
Leszek Sułek – bez komentarza
Lech Janiszewski – od przedstawiciela administracji rządowej wymaga się troszeczkę więcej niż, to co dzisiaj zostało zaprezentowane. Unikał odpowiedzi na pytania odnośnie kuratorium, sanepidu itd. Mówiąc krótko mataczył i jest nudny
Wojciech Siporski – stonowany, poprawny, ale bez większego błysku, czasami nieprzygotowany do udzielenia konkretnej i zadowalającej odpowiedzi.
Jarosław Wilczyński – występ poprawny, ale spodziewałem się zdecydowanie lepszej prezencji, na tle wcześniej omówionych postaci zaprezentował się o niebo lepiej, jednak jako potencjalny kandydat, na którego byłbym w stanie zagłosować, nie urzekł mnie dziś, choć niewątpliwe bardzo sympatyczny człowiek. Więcej polotu i zdecydowania Panie Wilczyński!
Inga Kamińska – zdecydowanie najlepszy występ, stanowcza, bardzo dobrze przygotowana, konkretna. Prezentacja podczas wystąpienia zdecydowanie na plus, co z moich obserwacji spotkało się z nieprzychylnymi opiniami wśród środowisk kontrkandydatów(zazdrość ?). No i jako najpoważniejszy kandydat do zwycięstwa w wyborach, zaatakowana przez wrogie komitety dzielnie się broniła i pozostawiła po sobie bardzo dobre wrażenie.
Niestety większość ostrowieckich wyborców zobaczy niewiele z tej debaty, nad czym bardzo ubolewam. Przeraża mnie charakterystyczne poczucie humoru tego „układu” – docinki personalne w stosunku do zadających pytania i inne tego typu zachowanie, co w swoim środowisku może być normalne (patrz Taśmy Prawdy) – no ale cóż, niektórym może więcej wolno.
Pozdrowienia dla Chuchalskiego!
Temat: literatura kobieca...czytadełka...
doratos napisała:
> Owszem według mnie Szwaja jest o niebo lepsza od S.Kinselli,
O, a mi bardziej pasuje poczucie humoru Kinselli - ostatnio
czytałam "Pamietasz mnie?" i naprawdę uśmiałam się jak wariatka.
Akurat dobra lektura do piaskownicy - mogę zerkać co porabia mój
szkrab, nie muszę się specjalnie skupiać na akcji, a nawet jak mi
wiatr przekręci kilka kartek, to i tak jestem w stanie zorientować
się o co chodzi. Taka namiastka kolorowego magazynu, który zwykle
czyta się w parku
> Literatura ma to do siebie że każdy tu znajdzie coś co lubi.
I dzięki Bogu Cóżby to była za literatura, która preferowałaby
tylko jeden słuszny model.
> Zwolenniczki lekkiej powieści poczytają sobie takowe,a
> ci co preferują poważniejsze powieści też takie znajdą w bogatej
> ofercie gatunków literackich!
>
> Takie prawo czytelnika,to on wybiera co czyta,i nikt mu nie ma
prawa
> mówić,że to co czyta jest mało ambitne!
Myślę, że sedno problemu to nie to, że ta czy inna literatura jest
mniej lub bardziej ambitna. Tu bardziej chodzi o świadomość
czytelnika, czytam rzeczy, które są rozrywką i komercją i nie
dorabiam do tego ideologii, że czytam coś wielkiego. Wiesz, że w
propozycjach lektur do prezentacji maturalnej pojawiają się powieści
D. Steel??? Chyba powinno się umieć rozróznić kulturę wyższą od
popularnej - a zapał niektórych do szerzenia dorobku spod znaku
różówej okładki jest zdumiewający. I nie chodzi tu o to, ze kultura
popularna jest mniej wartościowa, czy ludzie w niej uczestniczący są
gorsi - tylko o danie każdemu należnego w tej kulturze miejsca.
> Ja będę mówić za siebie,czytuję wszystko co drukowane,wszelkie
> gatunki,lekkie,ciężkie i te pośrodku.
> Sama muszę się przekonać czy książka mi się spodoba,ale dopiero po
> przeczytaniu mogę to stwierdzić.
Bardzo podobne mamy zwyczaje czytelnicze. Zawsze przypominają mi
się "Lektury nadobowiązkowe" Szymborskiej - skoro noblistka może
czytać wszystko, to ja również
Temat: Gdzie Ci pracodawcy...
Witam
No masz poczucie humoru koles:), Swidnik wielki tak sie sklada ze Lublin jest
moim rodzinnym miastem wiec sytuacje na tutejszym rynku pracy troszke znam. To
ci cos powiem o tym wielkim Swidniku mam kumpla ktory skonczyl wydzial
mechaniczny na Politechnice w Lublinie i wiesz ile mu zaproponowali w
OBR(osrodek badawczo rozwojowy ) 900 zl ale to nie wszystko, pierwsze miesiace
pracy mial spedzic na produkcji przy obrabiarkach itd. Nie wiem jak jest w
Mielcu czy w Rzeszowie ale jestem pewien jestem ze zarobki sa napewno wyzsze,
prawde mowiac Lubelszczyzna to dno jesli chodzi o prace dla inzynierow.
Osobiscie sie dziwie ze wogole jezdza na jakies prezentacje, bylo ich spytac ile
u nich zarabia inzynier z 10-15 letnim stazem, przeciez to wstyd gdziekolwiek
wyjezdzac z takimi propozycjami.
A teraz troszke do autora tego watku;
Widzisz tak to jest w tym kraju , poprostu u nas nie ceni sie inzynierow tylko
traktuje jako tania bardzo wykwalfikowana sile robocza, takie jest moje zdanie i
pewnie sporo osob sie ze mna zgodzi.
Wspomniales, ze cie trzymaja jakies sprawy rodzinne, ja na twoim miejscu jak
najszybciej bym je wyprostowal i sie rozejrzal za praca zagranica, bo naprawde
warto. Wymagania normalne jak dla absolwenta, pensja godziwa nie mowiac o
perspektywach i o samej kulturze pracy.
A teraz jeszcze taka mala historyjka. Moja siostra cioteczna skonczyla ekonomie
no i jest w ciaglym poszukiwaniu pracy, znalazla ciekawa oferte w PKO (bank). No
i na poczatek testy z angielskiego, na inteligencje, z matematyki , roznego
rodzaju rozmowy z psychologiem , praca w grupach nad projektami. No a jak sie
pozniej okazalo hehe za 1100 zl , to przeciez jest zenada.
Osobiscie denerwuje mnie takie cos lekko mowiac,ze nasz kraj jest w UE i chcemy
spelniac wszystkie standardy i normy europejskie, no te cenowe to napewno juz
spelniamy tylko nasze zarobki sa na poziomie chinskim.
Zycze powodzenia, jesli mialbys jakies pytanka o prace w UK chetnie udziele
porad ,jeszcze raz powodzenia zycze.
Pozdrawiam
Temat: czy slyszal ktoś o zespole "simply the best"??
Drogiej Reni i Panu z "simply the best" dziękuję za odzew na moje pytanie. Już
sobie poradziliśmy. Pomogła nam Pani Właścicielka Domu Weselnego ,w którym
będzie nasze wesele.Podała nam namiary na 4 zespoły i co ciekawe ,w tym
na "stb" jako te zespoły ,które u niej grały,są dobre bo z tego co wie podobały
się Młodym i Gościom Weselnym. 3 zespoły już zajęte, ale ten co był jeszcze
wolny zainteresował Nas już po rozmowie tel. i jutro idziemy podpisać umowę
jeśli również nas zainteresuje swoją prezentacją reklamową.Jeszcze raz Dzięki!
I na koniec moje 3grosze o dyskusji na Forum. Dobrze ,że takie forum istnieje
bo można szukać pomocy w potrzebie. Można się też dobrze uśmiać( przeczytałam
od dechy do dechy materiał o nuli22 ,jaki podrzucił nam "wszystkowiedzący".
Dziwię się natomiast gościowi"wiedzącemu coś?" i tylko w jednym się z nim
zgadzam , że nie potrzeba obrzucać się błotem. Ale Ktoś to rozpoczął. A tym
ktosiem jet "nula" , która to sama nie będąc w porządku, wszystkich atakuje i
poucza . A moim zdaniem bezpodstawne oskarżanie p."L" (jak GO nie elegancko
nazywa ),że ukrywa się pod kilkoma nickami tylko dlatego,że ktoś ma odmienne od
niej zdanie , taki sam tok myślenia i wypowiedzi (wtrącanie słówek angielskich)
zbieżne poczucie humoru, jest paranoją. Sama jest sobie winna , że ją
zaatakowano wyciągając prawdziwe historie o niej i o tym kim na prawde jest.
Drogi Panie "WIEDZĄCY COŚ" forum właśnie po to m.in. jest aby jeśli ktoś kogoś
atakuje to,żeby druga strona mogła podjąć rękawicę i się bronić. I oczywiście
najlepiej byłoby gdyby to się odbywało (tak jak to napisał chyba forumowicz
TOM) w oparciu o FAKTY, a nie o oszczerstwa i pomówienia.Z moich 3groszy
zrobiło się już 3 Złote ,więc kończę, a jak ktoś ma inne zdanie niż ja to
chętnie dalej z Nim podyskutuję. Od tego jest przecież FORUM.Wszystkich
pozdrawiam - Myszka
Temat: TELE Żet !!!!
Szanowny Panie!
Krytyka pod adresem Pana telewizji jest jak najbardziej uzasadniona!
Po pierwsze, powodem tego stanu rzeczy jest poziom Waszego serwisu lokalnego.
Jest on całkowitą klapą, mającą się nijak do roli, jaką powinien spełniać
właśnie, każdy lokalny kanał. Oprócz paru udanych w roku relacji,
zaangażowanych reportaży cała reszta jest jedną, wielką plamą szarości na
Waszym ekranie!
Często z braku pomysłów na dobry materiał chwytacie się zagadnień absolutnie
niezwiązanych z formułą lokalnego serwisu informacyjnego! Czymże jest przecież
kopiowanie tematu z ogólnopolskich mediów i wałkowanie go potem na dodatek w
serwisie lokalnym?!
Tak było np. z kwestią wymiany praw jazdy! Informowały o tym wszystkie główne
media w Polsce, temat bądź, co bądź znany powszechnie, a do znudzenia
prezentowany przez Pana telewizję!!! To nie pierwszy raz, kiedy chwytacie się
spraw mało związanych z lokalnymi problemami, w szczególności interesującymi
potencjalnych widzów Pana TV!
Poza tym jak na dłoni- czasami widać u Was uległość wobec pewnych środowisk z
lewa…
Wspominał Pan w swoim komentarzu, żeby …zostawić robienie telewizji, tym,
którzy się na tej robocie znają… To ja przepraszam, ale to chyba nie wspominał
Pan o sobie, czy swojej ekipie?!
Zaś, jeśli tak, cóż… gratuluje poczucia humoru!
Po drugie, wiele do życzenia pozostawia infrastruktura techniczna Pana TV!
Brakuje tu pakietów programowych, nie wspominając o TV cyfrowej! Poziom szumów
jest tak duży podczas oglądania programów, że człowiek gotów pomyśleć, iż
kontaktują się z nim jakieś obce istoty!!!
Wspominał Pan, o tym jak długo utrzymujecie się na żarskim rynku. Owszem jakiś
dziwny cud, pytanie tylko jak jeszcze długo?! W końcu mamy w Polsce póki co 2
platformy cyfrowe( jestem posiadaczem jednej z nich-na moje szczęście-ufff!),
od jesieni w gniazdku TP-Livebox będzie dostępna oferta Cyfry+ w Żarach, po
nowym roku w Dialogu także staruje tv cyfrowa…
Jaka jest Pana odpowiedź na te ruchy na rynku usług?! Żadna!!! Nawet Wasza
współpraca z Vectrą pokazuje, że nie potrafiliście wcześniej stworzyć porządnej
kablówki, bo teraz Vectra inwestuje w te tv, gdzie jest szansa na szybką
modernizację i gdzie lokalni operatorzy potrafili stworzyć podwaliny do dalszej
modernizacji sieci…
Co do Pana Marcina J.- ów redaktor bez dykcji i „prezentacji osobistej” w sumie
może zostać w Waszej TV, jak ulał pasuje do tej dekadenckiej pseudo-kablówki…
Temat: Poglady na "zyciowe" sprawy...
Dziekuje Wam za wszystkie wypowiedzi i podzielenie sie swoim doswiadczeniem :))
Nie, nie, o slubie nie ma na razie mowy, choc dla wielu, w tym szczegolnie jego
mamy, czas najwyzszy. Ale ja nie jestem gotowa, poza tym dzieli nas chyba coraz
wiecej, albo przynajmniej ja to widze. Wiec na razie absolutnie nie.
O ile takie sprawy jak poranne wstawanie to glupstwa, to nie moge sie
przyzwyczaic np. do jego stosunku do pracy. Tak jak pisala Caysee, moj chlopak,
tak jak jej eks, lubil byc do pracy na studiach zaganiany, musialam go
motywowac, ewentualnie zmuszac, gdy mielismy prace w grupach (zebym nie musiala
robic sama).
Juz wiem ze najbardziej mi przeszkadza jego podejscie do pracy (jakiejkolwiek).
Czasami wrecz lenistwo. U mnie w domu, jesli jest cos do zrobienia to sie to po
prostu robi, jak najszybciej i najlepiej, i nie marudzi sie przy tym. Moj
chlopak zanim sie do czegokolwiek zabierze ma tysiac problemow, a to pogoda nie
ta, a to olowek niewygodny, a to costam, itd. Szczerze mowiac dobija mnie takie
podejscie, bo wtedy mnie caly zapal i motywacja do pracy przechodzi i mam humor
zepsuty na dlugo. Jak slowo daje, nie pamietam niczego co bysmy razem mieli
zrobic (prezentacja, esej, koszenie trawnika, przeprowadzka, itd.), zeby on tego
nie poprzedzil seria marudnych tekstow. Jak slowo daje. Tak poza tym to dobry
chlopak.
Ludzi sie nie zmienia, ewentualnie mozna zmienic swoje podejscie. Ale chyba w
tym przypadku to nalezy zmienic chlopaka, bo jakos ciezko nam bedzie razem. Boje
sie, ze sie np. nie dorobimy domu o ktorym marze, bo byloby to okupione zbyt
wieloma jego wyrzeczeniami i marudzeniam.
Przepraszam za ta troche nadmierna wylewnosc. Pozdrawiam!
Temat: Książka i Szkola a błędy /szkolne / Radnych miasta
Książka i Szkola a błędy /szkolne / Radnych miasta
Szanowni Państwo!
20 lutego na statku M/S „Chateaubriand“ zacumowanym przy Wybrzeżu Władysława
IV
w Świnoujściu odbyla się prezentacja i uroczyste wodowanie książki wydanej
przez
Instytut Wydawniczy Latarnik im. Zygmunta Kałużyńskіego
pt. „OD RZEK PO OCEANY„ .
Autorem jest Stanisława Maria Szczepański przez pięć lat związany z
Wrocławiem.
Jest Absolwentem zlikwidowanego w ub.roku Technikum Żeglugi Śródlądowej
mającej swoją siedzibę przy ul.Brücknera 10.
Dyrektor Wydawnictwa Latarnik znany krytyk filmowy Pan Tomasz Raczek w
ciepłych słowach opowiadał o początkach kariery literackiej Stanisława
Szczepanskiego rodzącej się w naszym miescie.
Na uroczystości tej obecni byli kapitanowie żeglugi wielkiej, inżynieży
mechanicy statkowi, biznesmeni,aktorzy i goście zagraniczni.Wszyscy są
Przyjaciółmi autora i również Absolwentami TŻŚ .
W obecności prasy,radia i telewizji Mirosława Szczepańska żona autora
dokonała uroczystego chrztu i wodowania książki.Jest to nowa tradycja
związana z wydawaniem książek maryństycznych.
Polecam bardzo serdecznie tą wspanialą ksiażkę napisaną z humorem zaczynającą
się we Wrocławiu szczególnie Radnym tego miasta , którzy przyczynili się do
likwidacji tej wspaniałej Szkoły jaką było Technikum Żeglugi Śródlądowej.Jej
Absolwenci pracują na całym świecie i przynoszą dobre imię miastu z którego
się wywodzą.Leży ono nad piękną rzeką i to jest w tytule książki naszego
Przyjaciela.
Wydaje mi się,że politycy zapomnieli o tym zamykając to co jest dobre bo
polskie, a sprowadzają zachodni blichtr.
Sam mieszkam od 19 lat w Niemczech i przyjeżdżając często do Wrocławia
boleję,że to miasto nie umie wykorzystac swojej rzeki nawet turystycznie.
Wyrzucając marynarzy ze swojego krajobrazu pozbyli się pewnego symbolu jaki
wiązal się od 58 lat z tym nadodrzańskim grodem.
Szkolicie wielkie rzesze mgr ,którzy później nie mogą dostać pracy.
O marynarzy z wrocławskiego TŻŚ zabiegają najlepsze firmy żeglugowe w Europie
bo taką rangę miala ta Szkoła.
Jeszcze raz polecam książkę Stanisława Marii Szczepańskiego „OD RZEK PO
OCEANY“
Absolwenta nie istniejącej a najlepszej w Europie Szkoły Żeglugi Śródlądowej.
Zapraszam też na naszą stronę internetową :
www.tzswroclaw.lap.pl/
na której możecie zobaczyć Państwo min.reportaż z wodowania książki
„OD RZEK PO OCEAN“ i zapoznać się z historią Techniku Żeglugi Śródlądowej.
Z poważaniem Absolwent TŻŚ z 1975 r.
Józef Węgrzyn
Temat: Przywrócić Technikum Żeglugi Śródlądowej
Szanowni Państwo!
20 lutego na statku M/S „Chateaubriand“ zacumowanym przy Wybrzeżu Władysława IV
w Świnoujściu odbyla się prezentacja i uroczyste wodowanie książki wydanej
przez
Instytut Wydawniczy Latarnik im. Zygmunta Kałużyńskіego
pt. „OD RZEK PO OCEANY„ .
Autorem jest Stanisława Maria Szczepański przez pięć lat związany z Wrocławiem.
Jest Absolwentem zlikwidowanego w ub.roku Technikum Żeglugi Śródlądowej mającej
swoją siedzibę przy ul.Brücknera 10.
Dyrektor Wydawnictwa Latarnik znany krytyk filmowy Pan Tomasz Raczek w ciepłych
słowach opowiadał o początkach kariery literackiej Stanisława Szczepanskiego
rodzącej się w naszym miescie.
Na uroczystości tej obecni byli kapitanowie żeglugi wielkiej, inżynierzy
mechanicy statkowi, biznesmeni,aktorzy i goście zagraniczni.Wszyscy są
Przyjaciółmi autora i również Absolwentami TŻŚ .
W obecności prasy,radia i telewizji Mirosława Szczepańska żona autora dokonała
uroczystego chrztu i wodowania książki.Jest to nowa tradycja związana z
wydawaniem książek maryństycznych.
Polecam bardzo serdecznie tą wspanialą ksiażkę napisaną z humorem zaczynającą
się we Wrocławiu szczególnie Radnym tego miasta , którzy przyczynili się do
likwidacji tej wspaniałej Szkoły jaką było Technikum Żeglugi Śródlądowej.Jej
Absolwenci pracują na całym świecie i przynoszą dobre imię miastu z którego się
wywodzą.Leży ono nad piękną rzeką i to jest w tytule książki naszego
Przyjaciela.
Wydaje mi się,że politycy zapomnieli o tym zamykając to co jest dobre bo
polskie, a sprowadzają zachodni blichtr.
Sam mieszkam od 19 lat w Niemczech i przyjeżdżając często do Wrocławia
boleję,że to miasto nie umie wykorzystac swojej rzeki nawet turystycznie.
Wyrzucając marynarzy ze swojego krajobrazu pozbyli się pewnego symbolu jaki
wiązal się od 58 lat z tym nadodrzańskim grodem.
Szkolicie wielkie rzesze mgr ,którzy później nie mogą dostać pracy.
O marynarzy z wrocławskiego TŻŚ zabiegają najlepsze firmy żeglugowe w Europie
bo taką rangę miala ta Szkoła.
Jeszcze raz polecam książkę Stanisława Marii Szczepańskiego „OD RZEK PO OCEANY“
Absolwenta nie istniejącej a najlepszej w Europie Szkoły Żeglugi Śródlądowej.
Zapraszam też na naszą stronę internetową :
www.tzswroclaw.lap.pl/
na której możecie zobaczyć Państwo min.reportaż z wodowania książki
„OD RZEK PO OCEAN“ i zapoznać się z historią Techniku Żeglugi Śródlądowej.
Z poważaniem Absolwent TŻŚ z 1975 r.
Temat: Ciekawa i wesoła książka
Ciekawa i wesoła książka
Szanowni Państwo!
20 lutego na statku M/S „Chateaubriand“ zacumowanym przy Wybrzeżu Władysława
IV
w Świnoujściu odbyla się prezentacja i uroczyste wodowanie książki wydanej
przez
Instytut Wydawniczy Latarnik im. Zygmunta Kałużyńskіego
pt. „OD RZEK PO OCEANY„ .
Autorem jest Stanisława Maria Szczepański przez pięć lat związany z
Wrocławiem.
Jest Absolwentem zlikwidowanego w ub.roku Technikum Żeglugi Śródlądowej
mającej swoją siedzibę przy ul.Brücknera 10.
Dyrektor Wydawnictwa Latarnik znany krytyk filmowy Pan Tomasz Raczek w
ciepłych słowach opowiadał o początkach kariery literackiej Stanisława
Szczepanskiego rodzącej się w naszym miescie.
Na uroczystości tej obecni byli kapitanowie żeglugi wielkiej, inżynierzy
mechanicy statkowi, biznesmeni,aktorzy i goście zagraniczni.Wszyscy są
Przyjaciółmi autora i również Absolwentami TŻŚ .
W obecności prasy,radia i telewizji Mirosława Szczepańska żona autora
dokonała uroczystego chrztu i wodowania książki.Jest to nowa tradycja
związana z wydawaniem książek maryństycznych.
Polecam bardzo serdecznie tą wspanialą ksiażkę napisaną z humorem zaczynającą
się we Wrocławiu szczególnie Radnym tego miasta , którzy przyczynili się do
likwidacji tej wspaniałej Szkoły jaką było Technikum Żeglugi Śródlądowej.Jej
Absolwenci pracują na całym świecie i przynoszą dobre imię miastu z którego
się wywodzą.Leży ono nad piękną rzeką i to jest w tytule książki naszego
Przyjaciela.
Wydaje mi się,że politycy zapomnieli o tym zamykając to co jest dobre bo
polskie, a sprowadzają zachodni blichtr.
Sam mieszkam od 19 lat w Niemczech i przyjeżdżając często do Wrocławia
boleję,że to miasto nie umie wykorzystac swojej rzeki nawet turystycznie.
Wyrzucając marynarzy ze swojego krajobrazu pozbyli się pewnego symbolu jaki
wiązal się od 58 lat z tym nadodrzańskim grodem.
Szkolicie wielkie rzesze mgr ,którzy później nie mogą dostać pracy.
O marynarzy z wrocławskiego TŻŚ zabiegają najlepsze firmy żeglugowe w Europie
bo taką rangę miala ta Szkoła.
Jeszcze raz polecam książkę Stanisława Marii Szczepańskiego „OD RZEK PO
OCEANY“
Absolwenta nie istniejącej a najlepszej w Europie Szkoły Żeglugi Śródlądowej.
Zapraszam też na naszą stronę internetową :
www.tzswroclaw.lap.pl/
na której możecie zobaczyć Państwo min.reportaż z wodowania książki
„OD RZEK PO OCEAN“ i zapoznać się z historią Techniku Żeglugi Śródlądowej.
Z poważaniem Absolwent TŻŚ z 1975 r.
Temat: >>>> Spotkanie z filmem górskim >>>
"Spotkania z filmem górskim" zakończone.
Drugiego dnia imprezy, nad którą patronat sprawował "Dziennik Polski", główną
atrakcją było spotkanie z himalaistami w zakopiańskim kinie "Sokół". Przy
pełnej sali odbyło się podsumowanie głosowania na najlepsze filmy i ich
prezentacja.
Niedzielne pokazy rozpoczął film Krzysztofa Langa "K2" z 1987 r. "Góra
oszałamiających rozmiarów. Zdaje się wznosić jak doskonały, acz niewiarygodnie
wysoki stożek" - tak o K2 pisał w 1887 r. Anglik sir Francis Younghusband.
Tematem filmu był eksploracja Chogori, czyli K2 (8611 m), drugiego co do
wysokości ośmiotysięcznika, jednej z najtrudniejszych gór Ziemi, szczytu o
doskonałych kształtach. Film mówił też o postępującym skażeniu środowiska wokół
K2. Zdobyty przez wyprawę włoską prof. Desio w 1954 r. szczyt, nadal jest
magnesem przyciągającym najlepszych alpinistów świata. Polacy także mieli swój
udział w eksploracji tej góry, wytyczając na niej nowe drogi. Spora część filmu
dotyczyła smutnych wydarzeń z 1986 r., kiedy to na K2 zginęło aż 13 alpinistów,
w tym Polacy Wojciech Wróż, Tadeusz Piotrowski i Dobrosława Miodowicz-Wolf,
popularna w środowisku "Mrówka". Obok nich góra zabrała na zawsze innych
wybitnych alpinistów: Renato Casarotto i Alana Rousa. O tych trudnych dla
polskiego alpinizmu chwilach mówili w filmie alpiniści, którzy, niestety,
później także oddali swe życie w górach - Jerzy Kukuczka (zginął na południowej
ścianie Lhotse) i Wanda Rutkiewicz (na Kangchendżondze). Opowiadali, jak doszło
do wytyczenia przez Polaków dwóch nowych dróg na K2. Po ciężkiej wspinaczce
południową ścianą, tzw. Magic Lane, szczyt osiągnął zespół Kukuczka -
Piotrowski. Kukuczka opowiadał, jak podczas zejścia doszło do naprawdę
tragicznych chwil: Piotrowskiemu w stromym, zalodzonym terenie odpiął się jeden
rak, potem drugi, potem spadł w przepaść, przetaczając się przez wspinającego
się Kukuczkę.
W zespole, który wytyczył drugą nową drogę, na południowym filarze K2 podczas
nocnego zejścia ze szczytu zginął Wojciech Wróż. Wanda Rutkiewicz opowiedziała
o tym, jak podczas zejścia najpierw wszystko szło jakby dobrze, ale w pewnym
momencie małżeństwo Barrardów zostało z tyłu: - Byłam ostatnią osobą, która
widziała ich żyjących - wspominała na ekranie. W 1986 r., jak doskonale pokazał
to film Langa i jak powiedział Kukuczka, cena zwycięstwa na "Górze Gór" okazała
się więc zbyt wysoka.
Z powodów technicznych nie udało się pokazać filmu Dariusza
Załuskiego "Przypadki Pani Ani". W to miejsce jeszcze raz zaprezentowano trzy
filmy Sergiusza Sprudina: "Taternicy" z 1959 r., "Wariant R" z 1961 r.
i "Zamarłą Turnię" z 1962 r., którego konsultantem był wybitny polski alpinista
Jan Długosz. W drugiej części dnia odbyło się spotkanie z wybitnym polskim
himalaistą, zdobywcą wszystkich 14 ośmiotysięczników - Krzysztofem Wielickim.
Zdobywca Korony Himalajów z dużym poczuciem humoru opowiadał o sukcesach
Polaków w himalaizmie zimowym. - Dotąd zdobyto zimą 8 ośmiotysięczników i
wszystkie zdobyli Polacy - mówił. - Jesteśmy więc w tym względzie potęgą. Mam
tylko nadzieję, że obok nas, starych wyjadaczy, pojawią się młodzi, którzy będą
kontynuować to dzieło. Są już tacy, o czym świadczy zdobycie Shisha Pangmy w
tym roku przez Piotra Morawskiego i Włocha Simone Moro - tłumaczył Wielicki.
Mówił też o celach, które są jeszcze do zrealizowania w Himalajach i Karakorum.
Są nimi zimowe wejścia na K2 i Makalu - piąty co do wysokości szczyt Ziemi.
Dalszą eksplorację Himalajów Wielicki widzi też w poszukiwaniu trudnych dróg
nie tylko na szczyty 8-tysięczne, ale także na trudne sześcio- i
siedmiotysięczniki.
O Andrzeju Zawadzie, liderze wielu polskich wypraw himalajskich, mówiła jego
żona Anna Milewska, która brała udział w wielu wyprawach wysokogórskich i
opowiadała o pierwszym polskim wejściu zimowym na Cho Oyu, dokonanym w 1985 r.
przez członków wyprawy kierowanej przez jej męża. W pokazie slajdów dzielnie
pomagał zakopiańczyk, uczestnik wyprawy i zdobywca Cho Oyu - Maciej
Pawlikowski. - Miałam do pokazania aż 300 slajdów i dlatego tak się spieszyłam.
To urządzenie, które pokazuje moje slajdy, jednak żyje własnym życiem i do
końca go nie opanowałam, ale to zrobię - tłumaczyła z humorem zebranym.
Następnie odbyło się odczytanie wyników głosowania na najlepszy film konkursu,
a został nim "Trzeci stopień wyobcowania" Wojciecha Wiwatowskiego. Drugie
miejsce zajął film Aleksandra Dembskiego "Na krawędzi". Specjalną nagrodę za
znakomite pokazanie przyrody ufundował Tatrzański Park Narodowy, i zdobył je
zajmujący trzecie miejsce film "Amazonia Vertical" Pawła Barabasza. Nagrodę
firmy "Marmot" dostał "Ciao Martina" Dariusza Załuskiego. Na zakończenie
pokazów odbyła się prezentacja nagrodzonych filmów. (WOJ)
Temat: Prośba od redakcji
Było to tak:
- 24-letnia studentka, która nigdy przenigdy nie miała do czynienia z małymi
dziećmi zaszła w ciążę, o co wszyscy wokół mieli do nije pretensję (tata
dziecka właściwie nie, ale szybko zaczęły go dobijać jej zmiany nastrojów i
galopująca depresja). To o mnie.
- ciepła, pełna optymizmu położna, z cudownym poczuciem humoru, kompetentna,
ciągle się dokształcająca, na bieżąco z nowinkami, ale i z wieloletnią
praktyką. To o pani Marii.
- stadko młodych mam, niektóre entuzjastyczne, inne zagubione, ale nareszcie
wśród "swoich", nareszcie zrozumiane i docenione. To o dziewczynach.
.............................
Prawie przypadkiem trafiłam do bardzo w 3Mieście chwalonej szkoły. Uważam, że
chwalonej jak najbardziej zasłużenie. Dlaczego?
Szkoła była dla mnie miejscem, gdzie moje problemy i potrzeby - jako
oczekującej mamy- były rozumiane i doceniane. Nie mogłam sobie pozwolić na
prywatne wizyty lekarskie, w ciąży byłam pod kontrolą publicznej służby
zdrowia - wizyty u lekarzy (zmieniających się zresztą) trwały po 5 minut...
zresztą co tu dużo mówić. Miałam natomiast możliwość uczestniczyć za darmo w
szkole. A u pani Marii był czas, aby spokojnie zająć się każdą z nas z osobna,
wszystko wytłumaczyć, wyjaśnić. I nikt się nie dziwił, że młoda mama może być
zaniepokojona, zdezorientowana. Czyli niesamowicie pomocna atmosfera - balsam
dla duszy.
Kwestia ciała - ćwiczenia przygotowujące do porodu. Uważam, że podczas porodu
bardzo pomogły mi oddechy i umiejętność konktrolowania ciała wytrenowane w
szkole. Regularne ćwiczenia dały poczucie pewności siebie, takiej rutyny w
kontroli nad ciałem - i co dla mnie bardzo ważne, poczucie że coś się w ogóle
ma pod kontrolą, że poród i ciąża to nie jest dopust, na który nic się nie
poradzi.
Badania - po i przed ćwiczeniach badanie tętna dziecka dobrym sprzętem. Super.
Takie codzienne badanie zwłaszcza przed finiszem bardzo uspokaja, pomaga się
nie denerwować. No i to pani Maria, a nie lekarze w szpitalu (na patologi
ciąży) wykryła u mnie zaburzenia w siódmym miesiącu. Wiem, że już kilka razy
interweniowała, raz prostu z zajęć odwoziła karetką dziewczynę, u której coś
było paskudnie nie tak, no i dziecko się uratowało - codzienny kontakt z
kontretnymi przypadkami pozwalał na wykrywanie problemów.
Pożyteczne informacje i prezentacje - dotyczące opieki nad maluszkiem, zakupów,
karmienia i te de. Jak dla mnie, zupełnie nieznającej się na dzieciach -
doskonała sprawa. Książki, poradniki, to nie to samo co prezentacje na żywo,
pełne na dodatek humoru i optymizmu.
Podejście do realcji tata-mama - czyli wciąganie ojców w ćwiczenia i wykłady,
osobne pogadanki dla ojców na poważne tematy takie jak depresja poporodowa, ale
także osobne dla nas, bardzo babskie "kazania" o naszej kobiecej potrzebie
integralności, niezależności ale miłości i wsparcia (czyli jak radzić sobie z
mężem i jak rozwiązywać konflikty).
To tyle.
Temat: W atmosferze skandalu prof. Ryszard Borowiecki ...
Bylego studenta wspomnien kilka o prof. Teczke... 3 lata temu mialem szczescie zakonczyc studia na AE, specjalizacja Zarzadzanie Miedzynarodowe - szefem tej specjalnosci byl/jest prof. Teczke. Znam go z wykladow i opowiadan kolezanek i kolegow, jego seminarzystow.
Prof. T to osoba impulsywna, zakompleksiona, starajaca sie zawsze i wszedzie udowodnic swoja wyzszosc nad rozmowca. Slowa iz staral sie on pogratulowac studentce sa po prostu, jawna, czysta kpina! To nie byl czarny humor - to byla autentyczna grozba. Jest to czlowiek ktory panicznie boi sie osob majacych inne zdanie niz on, nie potrafiacy przedstawiac swoich racji w cywilizowany sposob (nie mowie tu oczywiscie o dyskusjach naukowych), majacy absolutnie zerowe umiejetnosci interpersonalne. Upaja sie wladza nad studentami i pracownikami katedry - w swoim zywiole jest wtedy gdy moze komus pogrozic, dopiec, zbesztac przy innych.
Pare luznych wspomnien:
- przedmiot nowowczesne metody zarzadzania: dowiedzialem sie od prof.T ze mobbing to wlasnie nowoczesna metoda zarzadzania, co wiecej - ze to jego ulubiona. Wyklady prof T wygladly tak ze to studenci przygotowywali prezentacje ktore T ocenial, jednak malo kiedy zaszczycal nas swoja obecnoscia podczas prezentacji. (BTW. od prowadzacego cwiczenia z tego przedmiotu dowiedzielismy sie ze prof T specjalizuje sie min w zarzadzaniu czasem - lol)
- prof T organiuzje seminaria pol-niemieckie, na ktorych studenci z niemiec i z AE Krakow roziwazuja rozne problemy, prezentujac na koncu swe przemyslenia. Prof T, jako organizator i opiekun ze strony AE totalnie olewal nas i gosci - np. umawiajac sie na ogladniecie naszych prac np. na 10 zjawial sie o 1145 majac pretesnje ze "smielismy zaczac bez niego" Czesto nie pojawial sie wcale
- sytuacja z seminarium na ktorym ja bylem - prof T poinformowal niemcow ze bedziemy sie zajmolwali procesami logistycznymi wiec Ci biedni ludzie przytachali do polski ksiazki z logistyki. Na miejscu jednak T zmienil temat na innowacje :-) Zawsze rozwiazywalo sie casea z jakiejs konkretnej firmy ktora odwiedzalismy w 1-2 dniu seminarium. Prof T stwierdzil ze zrobimy sobie cos o innowacjach w bankowosci i zalatwil nam wejscie do centrali BPH. Po godzinnym oczekiwaniu na T na terenie uczelni udalismy sie do BPH, poniewaz T zadzwonil twierdzac iz bedzie nas tam oczekiwal. Kolejana godzine oczekiwalismy na T pod BPH :-) Wreszcie stwierdzono ze olewamy T i wchodzimy bez niego - dr Łyszczarz (pozdrawiam serdecznie :-)), zapowiedziala nasza grupe na recepcji i dowiedziala sie ze... nikt nas nie umawial. Po 30 minutach negocjacji Pani dr z jakims czlowiekiem z banku wpuszczono nas - wizytwa trwala ok 1,5h i byla bardzo ciekawa. (podziekowania dla dr Łyszczarz i dobrych ludzi z BPH za to ze 2,5h oczekiwania w piekny majowy dzien nie poszlo na marne :)))
- przez caly semsetr prof T nie potrafil powiedziec jak bedzie wygladal egzamin Na 3 dni przed wyznaczonym terminem ustalil iz bedzie to obrona pracy pisanej na cwiczeniach. Spoko - szkoda tylko ze 90% pytan na egzaminie nia mialo nic wspolnego z tymi pracami
Podobnych akcji byly dziesiatki. Reasumujac: prof. Teczke, mimo swej niezaprzeczalnie duzej wiedzy naukowej, absolutnie nie nadaje sie do pracy dydaktycznej, ani do sprawowania funkcji zarzadczych na uczelni. Cierpia studenci, ktorzy sa nieustannie besztani, ciepi dobre imie (jesli takowe jeszcze istnieje) AE Krakow. Prof T. nadaje sie najwyzej na naukowca, ktory bedzie mial kontakt z ludzmi tylko i wylacznie przy okazji prezentacji swoich prac.
PS. przepraszam za literowki i orty ;-)
Temat: Klan - streszczenia
odc. 1589-1592
KLAN - ODC. 1589
Darek przekonuje Czesię, że spotkał się z Karolina w święta wyłącznie
w sprawach zawodowych. Ale Czesia mu nie wierzy. Ola namawia siostrę
do spędzenia sylwestra w klubie studenckim. Właśnie wybiera się do bibliotekii
mogłaby przy okazji kupić bilety. Niespodziewanie, Ola spotyka na uczelni
profesora Smosarskiego, który jest w refleksyjnym nastroju.
Michał proponuje Justynie, żeby się pobrali. Lekko zaskoczona dziewczyna
twierdzi, że ojciec chyba jeszcze nie jest na to gotowy. Michał obiecuje go
przekonać.
Jerzy i Antek zastanawiają się nad przyszłoscia swojej firmy w nadchodzącymnowym
roku.
Paweł i Krystyna chcieliby spędzić sylwestra z córkami.
Mariusz czeka na smutna Czesię po pracy. Proponuje wspólna kawę
na poprawienie nastroju.
KLAN - ODC. 1590
Darek zastanawia się, gdzie Czesia była wczoraj po pracy,
nie chce jednak prowokować kolejnej awantury. Na poprawę humoru
daje żonie zaproszenie na zabawę sylwestrowa. Czesia woli jednak zostać w domu,
a zaproszenie zanosi do Rysia i Grażynki.
Beata prosi Elżbietę o opiekę nad dziećmi w sylwestra, wybiera się
z Piotrem na elegancki bal do hotelu "Waza". Przy okazji chciałaby też pożyczyć
wieczorowa kreację.
Renata i Antek zapraszają do siebie Jerzego z osoba towarzyszaca,
czyli z Elżbieta. Elżbieta odmawia z powodu zobowiązań wobec Beaty, a także
Moniki, która pewnie nigdzie się nie wybiera. Proponuje za to, żeby zaprosić
Antka i Renatę na Sadybę. Niespodziewanie zjawia się Monika w radosnym nastroju.
Nowy Rok powita w kasynie.
Dzieci namawiają Grażynkę, żeby zgodziła się iść na bal sylwestrowy.
Rodzicom przecież należy się taka zabawa, a oni w tym czasie mogliby do mieszkania
zaprosić swoich go�ci. Bożenka deklaruje nawet szybki kurs tańca dla Rysia i
Grażynki.
Michał rozmawia z ojcem Justyny na temat ich przyszło�ci. Na wieść
o blizniakach ojciec reaguje gwałtownie. Absolutnie się nie zgadza się, żeby
jego córka została niańką.
KLAN - ODC. 1591
Michał przeżywa wczorajsze niepowiedzenie. Telefon od Justyny lekko
poprawia mu humor. Podczas spotkania wychodzi jednak na to, że dziewczyna
podziela zdanie ojca i bardziej jest zainteresowana zabawa sylwestrowa, niż
wspólna przyszłoscia z Michałem.
Darek ma pretensje do Czesi, że sama zdecydowała, jak spędza dzisiejsza noc i od
razu oddała zaproszenia Rysiom. Sylwester w mieszkaniu z towarzystwem
nastolatków i dzieci nie jest jego marzeniem.
Antek i Renata przyjmują zaproszenie Jerzego na Sadybę.
Surmaczowa przynosi stroje na bal kostiumowy dla siebie i Tadeusza. Po krótkiej
prezentacji elementów ubrania Koziełło definitywnie odmawia przebierania się.
Zawiedziona
Anna zamierza sama wystąpić w roli madame Pompadour.
Czesia robi kanapki na prywatkę dla gosci Bożenki, a Bożenka pokazuje
rodzicom kroki rumby. Dzieci nie mogą się doczekać, kiedy rodzice wreszcie wyjdą
z domu.
Paweł i Krystyna czekają na ostatnich gosci. Ku ich zaskoczeniu Leszek
przychodzi w towarzystwie Bogny i jej córeczki.
Przy wejsciu do hotelu "Waza" spotykają się dwie pary: Jacek z Donata i Beata z
Piotrem. Zapowiada się szampański wieczór.
KLAN - ODC. 1592
Korzystajac z nieobecnosci dzieci Rafalski zostaje na sniadanie
u Beaty. Sugeruje, że dobrze byłoby jak najszybciej powiedzieć Jasiowi i Małgosi
o ich związku.
Po drugim sylwestrze spędzonym w towarzystwie Jacka i Donaty,
tym razem jednak w innej konfiguracji, Beatę ogarnia refleksyjny nastrój.
Donata wykorzystuje wczorajsza sytuację i ciągle powtarza Jackowi,
jak Beata swietnie bawiła się u boku Rafalskiego.
Kasia odkrywa szarfy Króla i Królowej Balu, z którymi wrócili nad
ranem rodzice. Bożenka nie ma wątpliwości, że to zasługa jej krótkiego kursu tańca.
Z samego rana Monika zagląda na Sadybę, by odebrać klucze do
swego domu. Elżbieta zaprasza ja na swiateczny obiad wraz z towarzyszem z balu w
kasynie, czyli z Feliksem.
Darek nie wspomina z entuzjazmem wczorajszego wieczoru. Tymczasem
dzwoni Karolina z zaproszeniem na czuła randkę. Darek, pod pretekstem
kupnaśmietanki do kawy, wychodzi z domu.
Surmaczowa odwiedza Lubiczów i żali się na Tadeusza, który nie chciał
przebrać się w kostium z epoki. Po jej wyjsciu Paweł odbiera telefon od
rozhisteryzowanej Edyty ze szpitala. Kobieta żąda, żeby do niej przyszedł, bo
inaczej zadzwoni do Krystyny.
Temat: wakacje w Egipcie z dzieckiem
wakacje w Egipcie z dzieckiem
Mniej więcej pół roku temu szukałam na tym forum wszelkich informacji jak
przygotować się do wyjazdu na wakacje do Egiptu z 10-letnim dzieckiem. Nasze
wakacje rozpoczynaliśmy dokładnie 24 czerwca, a marzył nam się (nam, tzn.
mnie i mężowi) rejs po Nilu i zwiedzanie, zwiedzanie... Było też mnóstwo
obaw: przede wszystkim czy moja 10-latka wytrzyma tamtejsze temperatury, czy
nie dopadnie nas „zemsta”, czy trudy nie zepsują nam całej przyjemności
itd... Dodam jeszcze, że dla mojej córki udane wakacje oznaczają koleżanki,
dobrą pogodę i wodę...
Wiem, że jest już po sezonie, a dzieci w wieku szkolnym grzecznie siedzą w
ławkach, ale może komuś przydadzą się moje uwagi.
Zacznę od tego, że wybraliśmy wariant 7+ 7 czyli rejs i tydzień wypoczynku.
Pojechaliśmy z Alfastarem i skorzystaliśmy z możliwości wyboru hotelu (za
dopłatą).
Najpierw o rejsie:
Najcięższy był 1-y dzień: pobudka o 4:15, wyjazd do Luksoru i zwiedzanie aż
do wieczora; temperatura w Dolinie Królów 55 stopni. Mimo wszystko wrażenia
wspaniałe. Nawet moja córa była zadowolona i nawet nie marudziła, choć
zmęczenie i upał dawały się we znaki. Bardzo przydała się woda mineralna w
aerozolu (zresztą nie tylko w tym dniu).
Obawialiśmy się zemsty; kazałam córce myć zęby w wodzie mineralnej, a ona
potem wchodziła do baseniku na statku, nałykała się z pewnością do końca
rejsu nie zmienianej wody i nic... no prawie nic, raz podawaliśmy jej
Antinal dla dzieci (kosztuje to grosze i warto od razu po przyjeździe zakupić
i mieć pod ręką).
Nie będą opisywała warunków na statku, podróży pociągiem itd. Dla nas były to
cudowne wakacje. Prawda jest taka, że wiele zależy od oczekiwań i nastawienia
poszczególnych osób. Są takie, które wszędzie znajdą dziurę w całym. no
prawie nic, raz podawaliśmy jej Antinal dla dzieci (kosztuje to grosze i
warto od razu po przyjeździe zakupić i mieć pod ręką).
Nie będą opisywała warunków na statku, podróży pociągiem itd. Dla nas były to
cudowne wakacje. Prawda jest taka, że wiele zależy od oczekiwań i nastawienia
poszczególnych osób. Są takie, które wszędzie znajdą dziurę w całym i będą
np. miały za złe przewodnikowi, że nie robi prezentacji na wideo, albo, że
film w kamieniołomie w Assuanie był po angielsku ( a propos nasz przewodnik
Hany był naprawdę bardzo w porządku), albo, że wycieczka u niego kosztuje
drożej niż wynajęcie faluki na własną rękę. Nam nie przeszkadzały nawet
dźwięki z maszynowni na statku. Egipt jest tak wspaniały, że po prostu nie
wyobrażam sobie jak ktokolwiek może nie być nim zachwycony.
A teraz kilka uwag praktycznych (zwłaszcza dla tych, którzy jadą z dziećmi)
1. jadąc do Egiptu z dzieckiem przygotuj się na to, że będzie bardzo
gorąco.
2. kup wodę w areozolu
3. miej pod ręką antinal (dla siebie i dziecka), na wycieczki zabieraj
ze sobą wodę do picia (możesz kupić zimną wodę w autokarze) i pamiętaj o
nakryciu na głowę;
4. kup jakieś cukierki dla egipskich i nubijskich dzieci (jeśli będziesz
jechał na wycieczki fakultatywne)
5. respektuj tamtejsze zwyczaje (choć ja, przyznam szczerze, tam gdzie
nie było to konieczne nie nosiłam długiej spódnicy i nie rezygnowałam z
koszulki bez rękawków, natomiast w Kairze chodziłam ubrana „przyzwoicie”)
6. potrzebujesz więcej niż jedną zmianę ubrań będąc na rejsie
7. na koniec najważniejsze: zabierz ze sobą dobry humor i jeszcze więcej
dobrego humoru
Dodam jeszcze, że nawet osoby, których nie ominęły perturbacje żołądkowe były
rejsem i Egiptem zachwycone.
I na koniec jeszcze: jeżeli zastanawiacie się czy rejs po Nilu może być
atrakcyjną formą spędzenia wakacji dla Waszego dziecka – powiem, że
zdecydowanie tak. Jeśli mojej córce się podobało, spodoba się i Waszemu
dziecku.
Nawet nie zauważyłam jaki długi zrobił się ten wątek... Mam nadzieję, że
znudzeni wybaczą
Temat: A może dla odmiany trochę humoru? :D
A może dla odmiany trochę humoru? :D
Nauka, nauką ale nie nią samą człowiek żyję. W związku z tym, że ja już na
dziś naukę skończyłem, to przkopiuje tu kilka dowcipów - takich, które mnie
rozwalają. Zobaczymy jak Wam się spodobają.
I prośba - dorzućcie tu Wasze ulubione żarty (najlepiej związane z tematyką
ale niekoniecznie).
***************************************************************************
Zamknięto małpę, fizyka i matematyka w trzech oddzielnych pomieszczeniach z
puszka jedzenia. Po miesiącu przychodzimy zobaczyć jak sobie poradzili.
Zaglądamy do małpy - ściany poobijane, puszka zmaltretowana, rozwalona i
wyjedzona - małpa wesoło się szczerzy ... Zaglądamy do fizyka - ściany
zapisane wzorami, wykresami, jakimiś trajektoriami itp... na ścianie jeden
ślad po uderzeniu, a puszka precyzyjnie otwarta - fizyk się szczerzy.
Zaglądamy do matematyka... Puszka nietknięta, a przed puszką martwy
matematyk. Na ścianie tylko jeden napis:
- Dany mamy walec...
***************************************************************************
Al Capone (czy jakaś inna bestyja) porwał fizyka, inżyniera i chemika.
Wtrącono ich wszystkich do piwnicy; Al mówi:
- W niedzielę są wyścigi konne. Stawiam wszystko na jednego konia - i on musi
przyjść pierwszy. Jak to zrobicie - wasza sprawa, macie 24 godziny. Minęła
doba, przyszło do prezentacji wyników.
Inżynier kładzie na stół plany ostróg, które przy każdym uderzeniu w końskie
boki dają iskrę elektryczną;
chemik wyciąga karteczki ze wzorem rewelacyjnego,
niewykrywalnego dopingu;
a fizyk...
...wyciąga z kieszeni kawałek kredy, podchodzi do ściany i zaczyna:
- Rozważmy konia o kształcie kuli, poruszającego się ruchem harmonicznym...
****************************************************************************
I uwaga : gwóźdź programu !!! Mój najulubieńszy chociaż śmieję się z niego
tylko ja i jeden mój kumpel :P
Pewnego razu matematykowi zepsuł się kaloryfer. Zadzwonił po hydraulika. Ten
przyszedł, popukał postukał i naprawił uszkodzenie. Matematyk się ucieszył,
spytał o cenę. Hydraulik zażyczył sobie 300 zł.
Panie, ale to połowa mojej pensji powiedział matematyk.
To gdzie pan pracujesz? spytał hydraulik.
Na uniwersytecie, jestem matematykiem.
Eeeee... nie warto. Chodź pan do nas. Postukasz, popukasz i zarobisz 3 razy
więcej. Tylko przy zgłoszeniu niech pan poda wykształcenie podstawowe, bo u
nas wyższe nie jest najlepiej widziane - poradził hydraulik.
Matematyk zrobił jak mu radzono. Zarabiał 3 razy więcej, postukał, popukał,
żadnych problemów, żyć nie umierać ...
Ale wyszło zarządzenie, że należy podwyższyć kwalifikacje. Więc matematyk
musiał pójść na kurs dokształcający. Siedzi na lekcji w klasie, pani
nauczycielka zaczęła lekcję - Zobaczmy, co pamiętamy z matematyki. Jaki jest
wzór na pole koła?
Padło na matematyka. Musiał iść do tablicy. Niestety matematyk wzoru
zapomniał, więc zaczął go wyprowadzać. Zapisał jedną tablicę, drugą i wyszło
mu minus pi*r^2. Ten minus mu się nie podobał więc zaczął wszystko od
początku, ale znowu wyszło to samo. Popatrzył więc na klasę z nadzieją, że
ktoś mu podpowie. A cała klasa szeptem: "zmień granice całkowania, zmień
granice całkowania".
****************************************************************************
Jeśli się Wam podobały, to napiszcie = mam jeszcze kilka w zanadrzu :)
Temat: Kolej aglomeracyjna, system P&R i przyległości
Kolej aglomeracyjna, system P&R i przyległości
Oto jeden ze slajdów oficjalnej prezentacji dotyczącej kolei aglomeracyjnej-
chyba najbardziej klarowny i przemawiający do wyobraźni:
img516.imageshack.us/img516/2969/picture1uj6.jpg
Co z niego wynika:
1 Układ sieci:
- brak jakiegokolwiek wykorzystania łącznicy Widzew- Zgierz. Szkoda.
- zwróćcie uwagę na obszar działania kolei i planowane węzły. Plany sięgają
dużo dalej niż wstępnie deklarowany obszar działania- za teoretycznie końcowe
stacje w Koluszkach, Ozorkowie i Głownie. Oznacza to, że obecnie można mówić
jedynie o pierwszym etapie budowy systemu (co zgadza się z informacjami
uzyskanymi od znajomych wiewiórek).
- dyskusyjna jest odnoga do lotniska- na razie ruch na nim z trudem uzasadnia
istnienie linii autobusowej.
2. Węzły
- projekt przewiduje budowę lub reanimację sporej ilości przystanków na
terenie Łodzi (Zarzew, Dąbrowa, Chojny, Obywatelska, Pabianicka, Retkinia,
Zdrowie, Koziny, Radogoszcz Zachód, Zgierz Południe (DK1)).
Zastanawia brak przystanku Janów na wysokości ul. Hetmańskiej. Dyskusyjne są
także znajdujące się w małej odległości od siebie przystanki Zdrowie (ul.
Konstantynowska) i Koziny (ul. Srebrzyńska).
- popatrzcie na projekt średnicy. Po pierwsze zgodnie z postulatami miłośników
komunikacji i zdrowym rozsądkiem powstaną stacje pośrednie (Kopcińskiego,
Centrum (Zachodnia/ Al. Kościuszki), Polesie (Żeligowskiego). Rozgałęzienie
tunelu oczywiście zgodnie ze zdrowym rozsądkiem za ul. Żeligowskiego. Wg tego
projektu ocaleje też przystanek przy Niciarnianej.
3. Integracja
- węzły integracyjne zostały zaplanowane w miejscu, gdzie sieć kolejowa
krzyżuje się z tramwajową. To duży postęp.
- popatrzcie na trasę linii "46" dostosowaną do przystanków Ozorków Miasto i
Zgierz Północ (co prawda do tej drugiej chyba bardziej rozsądne byłoby
skierowanie tramwaju z os. 650-lecia - ale budowa tej odnogi sieci wygląda na
nieodwracalnie zablokowaną przez lokalne warcholstwo).
4 System P&R - niestety najsłabsza część projektu
Parkingi tego systemu powinny służyć do zbierania ruchu lokalnego- czyli osób
dojeżdżających do Łodzi z okolicznych miejscowości. Zlokalizowane powinny być
przed osiedlami mieszkaniowymi, powiązane z systemem kolejowym i/lub tramwajowym.
a) ruch z kierunku Ozorkowa - pierwszy parking przy węźle tramwajowo-
kolejowym w Ozorkowie, drugi w północnej części Zgierza (ostatecznie przy
dworcu w Zgierzu, pod warunkiem powiązania go z trasą tramwajową, czego w
projekcie brakuje), trzeci ew. na Chełmach. Forsowany parking przy
skrzyżowaniu Zgierska/Al Włókniarzy prawdopodobnie nie spełni swojej roli.
b) ruch z kierunku Poddębic - ideałem parking przed Aleksandrowem (ale
warunkiem, niezbyt realnym do spełnienia, odbudowa linii tramwajowej).
Następnym sensownym miejscem okolice ul. Spadkowej (po przedłużeniu tramwaju z
Kochanówki :), ostatecznie okolice ul. Szczecińskiej. Ta ostatnia lokalizacja
będzie miała przewagę dopiero po budowie obwodnicy Aleksandrowa.
c) Ruch z kierunku Lutomierska - parking w Ignacewie, drugi na Brusie (obie
lokalizacje wymagają rozbudowy linii tramwajowej). W razie budowy obwodnicy
Konstantynowa: przy krańcówce tramwajowej na Retkini.
Położony w centrum miasta parking przy Dw. Kaliskim nie ma uzasadnienia- no
chyba, ze dla obsługi dworca (który po budowie średnicy stanie się peryferyjny).
d) ruch z kierunku Zduńskiej Woli - pierwszy parking w Pabianicach przy dworcu
(albo nawet w Chechle!). Ewentualny drugi przy IKEI.
e) ruch z kierunku Tuszyna - jedynym sensownym miejscem okolice CZMP,
oczywiście wraz z wydłużeniem linii tramwajowej. Dalej zaczyna się już teren
zurbanizowany.
f) ruch z kierunku Tomaszowa - miejsce na parking to Andrespol lub Andrzejów.
Ewentualnie Janów, ale tylko pod warunkiem powiązania z siecią tramwajową i
kolejową (przystanek Janów nie istnieje, a tym bardziej nie istnieje powiązana
z nim krańcówka tramwajowa). Węzeł P&R w środku blokowiska na Widzewie, 10-15
minut jazdy od centrum, to jakieś nieporozumienie.
g) ruch z kierunku Brzezin - nie mam dobrego pomysłu- teren zurbanizowany
zaczyna się dopiero od torów kolejowych, gdzie do centrum miasta jest rzut
kamieniem. Linii kolejowej i tramwajowej brak.
h) ruch z kierunku Strykowa - miejsca na parkingi systemu to Głowno i Stryków,
ostatecznie okolice skrzyżowania Strykowska/Wycieczkowa (ale minusem tej
lokalizacji niewielka odległość od centrum miasta).
Humor propozycji miasta polega na tym, że lepszą lokalizację mają parkingi
"proponowane" niż "planowane".
Temat: PiS stawia na Pruszkowskiego
Popieramy Prezydenta A. Pruszkowskiego.
PiS stawia na Pruszkowskiego
Wojciech Andrusiewicz2006-09-17, ostatnia aktualizacja 2006-09-17 19:22
Andrzej Pruszkowski jest od niedzieli oficjalnym kandydatem w wyborach na
prezydenta Lublina. PiS zaapelowało do innych ugrupowań narodowo-
chrześcijańskich o poparcie tej kandydatury
Fot. Rafal Michalowski / AGENCJA GAZETA
Na konwencji programowej PiS: Marek Jurek, Andrzej Pruszkowski i jego żona Iga
PruszkowskaTo był superweekend PiS-u - jak to określił rzecznik lubelskich
struktur partii Artur Soboń. Wczoraj PiS zorganizowało konwencje wyborcze aż w
sześciu regionach Polski. Tę w Lublinie odwiedził jeden z liderów PiS i
marszałek Sejmu Marek Jurek. Konwencja była medialnym show. Centrum
Konferencyjne Akademii Rolniczej było po brzegi wypełnione ludźmi, których do
gromkich oklasków i okrzyków mobilizował prowadzący konwencję Soboń.
Zaczęło się od prezentacji filmu o zeszłorocznym podwójnym wyborczym
zwycięstwie PiS. Później na scenę wszedł lider lubelskich struktur partii,
poseł Krzysztof Michałkiewicz. Z wielkim namaszczeniem ogłosił, że oficjalnym
kandydatem ugrupowania na prezydenta Lublina jest obecny prezydent Andrzej
Pruszkowski. - Oprócz wiedzy i doświadczenia ma on też ogromne poczucie humoru
i talenty muzyczne. Łączy przywiązanie do tradycji z nowoczesnością - zachwalał
Pruszkowskiego poseł i dodawał: - On stanowi zaporę przed recydywą rządów
lewicy. Apeluję więc do sił o patriotycznym i chrześcijańskim systemie wartości
o skupienie się wokół tej kandydatury. Razem mamy szansę wygrać już w pierwszej
turze. Nie dawajmy szansy postkomunistom czy już dziś atakującym nas liberałom.
Później przy ogłuszającym aplauzie na scenę wszedł sam Pruszkowski. Stwierdził,
że jest umiarkowanie zaskoczony, bo już wcześniej wiedział o swoim starcie.
Mówił, że zbliżające się wybory są bardzo istotne, bo gdy PiS je wygra, będzie
szansa połączenia wysiłków prezydenta, rządu, parlamentu i samorządu w sprawnym
zarządzaniu państwem. Lublin określił jako "miasto wsamraśne" - od zwrotu w sam
raz. Zapewniał, że dobrze się rozwija, że jest w nim niskie bezrobocie i działa
dużo firm. To wszystko zaś ma stawiać nas w czołówce dużych polskich miast. -
Lublina nie trzeba naprawiać, ale stale poprawiać. Nie jest to zaś praca dla
amatorów. Ja jestem przygotowany do walki wyborczej. Kampania nie będzie łatwa.
Szanujmy każdy głos. To nasze miasto. Zwyciężymy. I zrobimy to mimo negatywnej
propagandy.
O negatywnej propagandzie liberałów podczas konwencji wspominano nieraz. Często
robił to sam Pruszkowski. Na koniec swojego wystąpienia zapewnił jednak, że
mimo negatywnej kampanii wygra i zacytował pierwsze czytanie z Księgi proroka
Izajasza: "Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi (...)".
Po Pruszkowskim działaczy PiS mobilizował marszałek Jurek. Zapewniał, że rząd
buduje lepszą Polskę, że dzięki jego działaniom w kraju będzie żyło się lepiej.
A lepiej ma być także w Lublinie. - Lublin będzie metropolią, będzie metropolią
Polski Wschodniej. W planach rządu jest budowa drogi ekspresowej S19 (Białystok-
Lublin-Rzeszów). Dzięki niej będziecie w centrum - zapewniał. Na koniec zapytał
zgromadzonych w Centrum, czy chcą IV RP. W odpowiedzi usłyszał burzę oklasków.
Temat: Los Angeles
źle rozumujesz
ja teraz nie mówię o źle rozumianej anarchii tylko o liberalizmie i wolności słowa
to co napisałeś to jest patologiczna anarchia
co do której też mogę się odnosić, widzę w niej plusy
prawdziwa anarchia oznacza totalną wolność przy uznaniu nie ograniczania
wolności innych ludzi
ale ja nie mówię o anarchii
tylko o wolności słowa, i liberalizmie
widzisz różnicę między wolnością słowa, a wolnością robienia?
to są inne rzeczy. ja nie wchodzę do domu czyjegoś, tylko wchodzę w miejsce
publiczne.
i forum winne być jak HYDE PARK
to jest forum
i wchodzisz, i jesteś i mówisz w ramach wolności co chcesz a nie robisz im coś
tam personalnie.
nie robisz, tylko mówisz.
mówisz, i mówisz co chcesz. mówisz co myślisz, albo co chcesz powiedzieć.
wszelki atak na osobę za to że mówi co chce (a robi to sobie a nie komuś), jest
niestosowny, ale na pewno łamaniem wolności jest wycinanie wątków czy banowanie
użytkownika.
to że ktoś się poczuł obrażony to nie mój problem, jeśli ktoś nie ma poczucia
humoru, nie rozumie moich tekstów, to jego problem, a to że chce usunięcia
postów, treści, czy użytkowników nie powinno obchodzić żadnych ludzi na żadnym
forum. inaczej jest to cenzura forum albo dyskryminacja tych użytkowników jeśli
za wypowiedzi się ich banuje.
tak, jeśli ktoś jest "brany za kołnierz" jak to mówisz :), to jest to
ograniczanie jego wolności do mówienia. a co to znaczy nie ma innej rady? po
prostu każdy niech mówi co chce i ile chce - to powinna być zasada. zwłaszcza,
jak mówi na temat na którego temat jest forum.
więc wejście do czyjegoś domu, to jest np wejście hakera na stronę i
przestawianie jej układu i zmienianie treści, albo moderowanie wypowiedzi, forum
jest właśnie tym miejscem publicznym w którym nie ma żadnego domu, i ludzie albo
są obok siebie jak na ulicy, i jeden stoi na tym rogu, a inny na drugim a trzeci
na krawężniku jak komuś przeszkadza towarzystwo, albo godzą się że są różni
ludzie i rozmawiają. nie ma znaczenia jak kto się zachowuje, bo tolerancja
oznacza akceptacji dla wszystkich. ktoś może pisać że Radwańska jest
beznadziejna a drugi może pisać że w ogóle tenis jest beznadziejny i kto go
ogląda, albo mówić że 90% tenisistów jest beznadziejnych i ich kibiców, i każdy
ma takie zdanie jakie ma, a forum powinno pomieścić wszystkie poglądy. można
forum rozsądnie rozplanować najwyżej żeby zrobić działy gdzie tylko mówi się w
pewien sposób, albo o pewnych tematach
można na forum zrobić:
sympatie
antypatie
kibicowanie
antykibicowanie
część moderowaną
część niemoderowaną
itd
ważne, żeby było forum otwarte dla wszystkich. Ty jesteś za dyskryminacją na
rzecz "dobrego samopoczucia" ludzi którym coś nie odpowiada. na forum Eurosport,
akurat znalazło się łącznie max 5 użytkowników którzy coś tam do mnie mieli, a
myślisz że komukolwiek przeszkadzało więcej to co mówię? większości było to
obojętne względnie, a kilka osób mnie polubiło, nawet tych które wchodziły w
polemikę ze mną ale to nie ma znaczenia. ale dla 2 zagorzałych antypatyków i z 2
mniej zagorzałych mam się Twoim zdaniem ograniczać w wypowiedziach. to jest
śmieszne. bo grupce osób (w każdym przypadku ze względu na Radwańską), się mogą
one nie spodobać. nie ma obrażania ludzi, jeśli ktoś powie Ci że jesteś pedałem
to się obrazisz, że jesteś głupim ch...em to się obrazisz, że jesteś idiotą to
się obrazisz, przecież to jest choroba, jakieś kompleksy, brak dystansu do
siebie, niech mnie ludzie obrażają, np W1ktor na Eurosporcie już się rozkręcał,
tak samo normalne jest mówienie treści negatywnych w dowolnej formie, jak i
pozytywnych. istnieją jedne i drugie. ja nie mówię jaki jestem szykanowany,
mówię że nie toleruję jakiegokolwiek "nadzorowania" wypowiedzi i jakiegokolwiek
zważania na to że komuś ktoś się na forum nie podoba. jestem oczywiście
przygotowany na ataki ludzi, którym mówię rzeczy które im się nie podobają, i to
jest dla mnie normalne, jeśli np zwalczasz zjawisko kibicowania które oni
kultywują i są cali z siebie idioci zadowoleni, to wiem że będą mnie ze zdwojoną
agresją atakować, chodzi o to żeby obie postawy istniały obok siebie
równoprawnie. a ktoś tu nie odróżnia prezentacji poglądów "uważam/chciałbym żeby
było/moim zdaniem/" których nie trzeba dodawać, i do których trzeba mieć dystans
od jakiejś personalnej dosłownej wojny i o tym właśni mówię w przypadku
moderacji forów. fora moderowane są kreowane i tam mnie nie ma, dla zasady, mogę
być chwilowo, chyba że moderator jest tylko formalnie dla zabezpieczenia forum
przed reklamami.
Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 155 wypowiedzi • 1, 2, 3