Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: prezent urodzinowy mężczyzna





Temat: pomóżcie mi zrozumieć
pomóżcie mi zrozumieć
Witam wszystkich,
Jestem nowa na forum, jednak moja desperacja osiągnęła taki poziom, że
postanowłam poprosić was o opinię. Moja historia wyda sie pewnie banalna,
wiele podobnych czytałam w internecie. Niby zwyczajne rozstanie, jednak bardzo
boli... Ponad rok temu rozstałam się z mężczyzną, z którym spędziłam prawie
całe moje dorosłe życie. Bylismy razem wiele lat, rozstanie było trudne, lecz
przygotowane, bo poprzedzone wielomiesiączna agonią. Nie wyobrażałam sobie
wtedy, że jeszcze kogoś spotkam... a on był bardzo bardzo blisko. Byłam
upojona szczęśviem, nie wiedziałam, że zwiazek moze przynieść tyle radości,
satysfakcji, pierwszy raz od lat budziłam sie z usmiechem...dość szybko
zamieszkaliśmy razem, spędzalismy razem każdą chwile- głównie z jego
inicjatywy zaczeliśmy o moim mieszkaniu mówić "nasz dom"...
Wiedziałam, ze mój Ukochany pochodzi z rozbitej rodziny. Jego rodzice wiele
lat mieszkali wspólnie, nienawidząc sie wzajemnie. Wiedziałam też o jego
poprzednich, licznych związkach, konczonych po kilku miesiącach, zawsze z jego
inicjatywy. Moje podświadome obawy rozpraszała rzeczywistość- Jego troska i
zainteresowanie, jednak skupione na codzienności, ciepłym szaliku, żebym nie
zmarzła i śniadaniu, o kótrym ja zawsze zapominam. Mój ukochany obawiał sie
jednak czułości, nie potrafił przytulać, nie potrafił zwyczajnie dać buziaka.
Nie potafił rozmawiać o problemach, ani ich rozwiązywać. Kiedy tylko pojawił
sie jakoś konflikt, choc zdarzało sie to rzadko- zamykał sie w sobie z taka
zaciętoscia przez którą nie potrafiłam sie przebić, a na wszelkie moje próby
kontaktu reagował odosobnieniem i irytacją. W takich sytuacjach uwielbiał być
sam- nie wzruszał go ani płacz, ani chęć zwyczajnej rozmowy. Wszystko wracało
do normy dopiero, kiedy minęła groźba poważnej rozmowy. Kiedy mówiłam, dajmy
już spokój. nie milczmy tak... Nie wymuszałam żadnych wyznań, żadnych
deklaracji...i oczywiście ich nie słyszałam. wyobrażałam sobie jego obawy,
liczyłam na czas i rosnące zaufanie...Tak to trwało. Kiedy ja wyzbyłam sie
ostatecznie mojej nieufnosci i obaw, wyniesionych z poprzedniego zwiazku,
kiedy naprawdę poczułam, ze to Ten i stałam sie czulsza, pewniejsza, poczułam
sie bezpieczna...On dosłownie z dnia na dzień wyniósł sie do siebie, nie
chciał niczego wytłumaczyć, unikał mnie nawet w pracy, gdzie widzimy się
codziennie ( i gdzie udawał, że wszystko jest w porzadku),tak było przez
miesiąc, a dziś powiedział mi, że musi to wszystko przemysleć, że musi pobyć
sam, że nie wie, czy chce ze mna być.

Nie chcę go stracić... czy dać mu ten czas? I tłumaczyc jego zachowania tak
dramatycznym dzieciństwem? Czy tak włąsnie zachowyje sie Dorosłe Dziecko
Rozwiedzinych Rodziców? Czy to po prostu jego znużenie... bo czy mozna
odkochać sie tak z dnia na dzień (odkochać- moja interpretacja zjawiska, nigdy
tego nie usłyszałam). Mam wrażenie, że on tak bardzo boi sie zobowiązań... ta
niecheć do rozmowy, w jakimkolwiek tonie, choćby najprzyjemniejszym o
wspólnych palnach na przyszłość, nawet te najbliższą...

Niestety ja też nie jestem bez winy... mój niepokój, w czasie "jego
samotnosci" objawiał sie w postaci histerycznych pytań o powody, o
perspektywy, o jego chec bycia- nie bycia ze mna...

A moze po prostu Rodzice nie mają tu nic do rzeczy i powinnam dać sobie
spokój? Boję się, że milczac i dając mu ten "jego czas samotności" niemalże
akceptuję rozstanie...

Z drugiej strony- czy warto walczyć? Próbować zrozumieć sytuację w kontekscie
trudnego dzieciństwa i próbować rozmawiać, powiedzieć w końcu, jak bardzo mi
na nim zależy.... tylko, że ja chcę zwiąku z miłosci, a nie z litości...

Proszę was o pomoc. Jeśli ktoś miał na tyle ciepliwości, zeby to
przeczytać....czy to własnie syndrom DDRR + trudny charakter, czy to
zwyczajny, najwyczajniejszy koniec tego, co uważałam za dar od losu...
Czuje się tak, jakby ktoś mi odebrał urodzinowy, wymarzony prezent...

Co mysleć, co robić?






Temat: wierszyki o.. naszych dzieciach:-)
Kubona, oto wierszyk dla KUBY na urodziny
Uff, obietnica spełniona. Mam nadzieję, że zdążyłam przed imprezką:-)

"Kubusiowy roczek"

Jam jest Kuba, syn Mariusza
I – rzecz jasna – Mamy! :-)))
Właśnie dzisiaj roczek kończę
-wyczyn niesłychany!

Już w rodzinie bliższej, dalszej
wieści się rozniosły,
że ten Kubuś z niemowlaka
staje się… DOROSŁY!

Osobiście już od dawna
wiem, że jestem duży.
I mówienie o mnie „mały”
wcale mi nie służy.

Przecież mam już własne zdanie,
jestem wszak mężczyzną,
choć nie mówię o tym jeszcze
poprawną polszczyzną.

Pewien przykład tu przytoczę,
prosto z życia wzięty:
nie znoszę przykrycia w nocy-
jestem nieugięty!

W kwaśnych jabłkach nie gustuję,
wolę gruszki deczko.
A niedługo samodzielnie
będę jadł łyżeczką.

Umiem Babci klapki włożyć,
w szafkach poukładać.
I na łóżko już sam wchodzę
choć potem zeń spadam.

Umiem nitkę przeżuć w buzi,
raz połknąłem kęsa!
Ależ Mama się zdziwiła
zmieniając pampersa!

Swoja drogą – skoro o tym
mowa jest w wierszyku,
Nie przeszkadza mi w ogóle
pampers pełen siku.

Grubsze sprawy, przyznam szczerze,
też nie są przeszkodą,
by codzienność zmienić szarą
w pogoń za przygodą.

Bo przygodą jest zabawa,
choćby szklaną miską,
albo do sedesu klapy
podejść bardzo blisko.

Nawet umiem ją opuścić,
kiedy prosi mama.
No bo dla Niej zrobię wszystko-
taka jest kochana!

To dla niej zrezygnowałem
ze spania w łóżeczku,
z pewnością raźniej się czuje
przy swoim Kubeczku.

By koszmarnych snów nie miała
przytulam Ją w nocy.
Ze mną Mamie nic nie grozi,
nic Jej nie zaskoczy!

A w dzień za to sprzątam, piorę-
nie ma w tym przesady.
Wszyscy mogą na mnie liczyć,
gdy nie dają rady.

Umiem pranie z miski wyjąć
i dostarczyć mamie.
Umiem rzucić w górę piłkę-
fachowe podanie!

Prócz piłkarskich swych zdolności,
mam inne talenty.
Gdy mi dać do ręki kredkę,
rysuję przejęty.

Już jeden malunek powstał
z kropeczek złożony.
Prawdziwy aborygeński obraz,
pewnie wart miliony!

W tańcu za to nie gustuję,
śpiewać nie potrafię
Lecz czołówki „M jak miłość”
nigdy nie przegapię.

Lecz na śpiewy przyjdzie pora,
na wielkie przeboje!
A na razie, by rozrabiać
dwoję się i troję!

Czy dlatego mówią do mnie:
Hultaju, gałganie!
Cóż… sreberko ze mnie żywe,
po… Tacie? Po… Mamie?

Do rozróby mam wspólników:
misia i kangurka,
I przyjaciół: Anię, Szymka
z mojego podwórka.

Przyznam szczerze, że najchętniej
bawię się pilotem,
telefonem i budzikiem
i drewnianym kotem.

Ale koty gdzieś zniknęły,
szkoda – git zabawka!
Podejrzewam, że zniknięcie
to mej Mamy sprawka.

Choć od kotów wolę pieski,
słucham ich z przejęciem.
I dlatego – droga Mamo
kup mi psa w prezencie!

Jest okazja okrąglutka,
rok to nie w kij dmuchał!
Kup mi psiaka, a zobaczysz-
będzie się mnie słuchał.

Będzie dla mnie kotów szukał
w piasku dziury kopał,
będzie lizał mnie po budzi
i będzie mnie… kochał!

A ja rzucę mu piłeczkę
i… swoje śniadanie.
A jak zechce to i obiad
ode mnie dostanie.

I wózeczek mój pociągnie
Mamusię wyręczy,
i nauczy mnie szczekania
to świetny prezencik!

Kupcie mi więc pieska, proszę!
Wszak już jestem duży.
Jak nie dacie, czego zechcę
to mogę się wkurzyć!

Mimo że choruję często,
mam energii krocie.
Żadna skaza, żaden katar
nie przeszkodzi w psocie.

W domu znam już każdy kącik,
wlezę w mysią dziurę.
Jeszcze nie raz zajdę Tacie
czy Mamie za skórę.

Ech…nie wiecie co Was czeka,
kiedy skończę roczek…
Niech wystarczy, że wykrzyknę
biorąc się pod boczek,

przysłowia zmieniając słowa
zgrabnie i radośnie:
„Gdzie diabeł poleźć nie może
tam Kubusia pośle!”






Temat: wierszyki o.. naszych dzieciach:-)
Kubona, wierszyk na urodziny Kuby:-)
Gdzieś mi wskoczył w śrokdku więc wpisuję go jeszcze raz. Mam nadzieje, że go
znajdziesz:-)

"Kubusiowy roczek"

Jam jest Kuba, syn Mariusza
I – rzecz jasna – Mamy! :-)))
Właśnie dzisiaj roczek kończę
-wyczyn niesłychany!

Już w rodzinie bliższej, dalszej
wieści się rozniosły,
że ten Kubuś z niemowlaka
staje się… DOROSŁY!

Osobiście już od dawna
wiem, że jestem duży.
I mówienie o mnie „mały”
wcale mi nie służy.

Przecież mam już własne zdanie,
jestem wszak mężczyzną,
choć nie mówię o tym jeszcze
poprawną polszczyzną.

Pewien przykład tu przytoczę,
prosto z życia wzięty:
nie znoszę przykrycia w nocy-
jestem nieugięty!

W kwaśnych jabłkach nie gustuję,
wolę gruszki deczko.
A niedługo samodzielnie
będę jadł łyżeczką.

Umiem Babci klapki włożyć,
w szafkach poukładać
I na łóżko już sam wchodzę
choć potem zeń spadam.

Umiem nitkę przeżuć w buzi,
raz połknąłem kęsa!
Ależ Mama się zdziwiła
zmieniając pampersa!

Swoja drogą –skoro o tym
mowa jest w wierszyku,
Nie przeszkadza mi w ogóle
pampers pełen siku.

Grubsze sprawy, przyznam szczerze,
też nie są przeszkodą,
by codzienność zmienić szarą
w pogoń za przygodą.

Bo przygodą jest zabawa,
choćby szklaną miską,
albo do sedesu klapy
podejść bardzo blisko.

Nawet umiem ją opuścić,
kiedy prosi mama.
No bo dla Niej zrobię wszystko-
taka jest kochana!

To dla niej zrezygnowałem
ze spania w łóżeczku,
z pewnością raźniej się czuje
przy swoim Kubeczku.

By koszmarnych snów nie miała
przytulam Ją w nocy.
Ze mną Mamie nic nie grozi,
nic Jej nie zaskoczy!

A w dzień za to sprzątam, piorę-
nie ma w tym przesady.
Wszyscy mogą na mnie liczyć,
gdy nie dają rady.

Umiem pranie z miski wyjąć
i dostarczyć mamie.
Umiem rzucić w górę piłkę-
fachowe podanie!

Prócz piłkarskich swych zdolności,
mam inne talenty.
Gdy mi dać do ręki kredkę,
rysuję przejęty.

Już jeden malunek powstał
z kropeczek złożony.
Prawdziwy aborygeński obraz,
pewnie wart miliony!

W tańcu za to nie gustuję,
śpiewać nie potrafię
Lecz czołówki „M jak miłość”
nigdy nie przegapię.

Lecz na śpiewy przyjdzie pora,
na wielkie przeboje!
A na razie, by rozrabiać
dwoję się i troję!

Czy dlatego mówią do mnie:
Hultaju, gałganie!
Cóż… sreberko ze mnie żywe,
po… Tacie? Po… Mamie?

Do rozróby mam wspólników:
misia i kangurka,
I przyjaciół: Anię, Szymka
z mojego podwórka.

Przyznam szczerze, że najchętniej
bawię się pilotem,
telefonem i budzikiem
i drewnianym kotem.

Ale koty gdzieś zniknęły,
szkoda – git zabawka!
Podejrzewam, że zniknięcie
to mej Mamy sprawka.

Choć od kotów wolę pieski,
słucham ich z przejęciem.
I dlatego – droga Mamo
kup mi psa w prezencie!

Jest okazja okrąglutka,
rok to nie w kij dmuchał!
Kup mi psiaka, a zobaczysz-
będzie się mnie słuchał.

Będzie dla mnie kotów szukał
w piasku dziury kopał,
będzie lizał mnie po budzi
i będzie mnie… kochał!

A ja rzucę mu piłeczkę
i… swoje śniadanie.
A jak zechce to i obiad
ode mnie dostanie.

I wózeczek mój pociągnie
Mamusię wyręczy,
i nauczy mnie szczekania
to świetny prezencik!

Kupcie mi więc pieska, proszę!
Wszak już jestem duży.
Jak nie dacie, czego zechcę
to mogę się wkurzyć!

Mimo że choruję często,
mam energii krocie.
Żadna skaza, żaden katar
nie przeszkodzi w psocie.

W domu znam już każdy kącik,
wlezę w mysią dziurę.
Jeszcze nie raz zajdę Tacie
czy Mamie za skórę.

Ech…nie wiecie co Was czeka,
kiedy skończę roczek…
Niech wystarczy, że wykrzyknę
biorąc się pod boczek,

przysłowia zmieniając słowa
zgrabnie i radośnie:
„Gdzie diabeł poleźć nie może
tam Kubusia pośle!”
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 152 wypowiedzi • 1, 2, 3