Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: prezent na imieniny taty





Temat: Co na Dzień dziecka?
U nas dzień dziecka + urodziny i imieniny mojego dziecka, mamy wiele powodów do
świętowania na raz niemalże.
W sobotę był kinderbal, w niedzielę byliśmy na festynie z okazji dnia dziecka -
cały dzień, bo ja byłam w pracy a tata z Kamilką bawili się dobrze, dziś - na
śniadanie moje dziecko dostało kawałek tortu, w przedszkolu mają być jakieś
atrakcje a po przedszkolu może wyjście na lody.
Prezentów masę dostała, bo kinderbal był duży, jeszcze nie wszystko rozpakowane,
od nas dostała suknię na swój bal i mamy jeszcze hulajnogę, może dziś będzie
okazja żeby ją wręczyć...
Żyć nie umierać






Temat: Kolejny wąteczek Folikowych babeczek :)
popołudniowo...
witam...popołudniowo.

Na początek dużo zdrówka dla tych, Folikówek, które walczą z chorobami - 3majcie
się dziewczyny.

Witam Dzidzie

Ale wam zazdroszcze tych pierniczkowych chwil. W moim domku jakoś nigdy nie było
tradycji wypiekania pierniczków (ani nawet zajadania się nimi w okresie
okołoświątecznym). Ale może skoro przepis taki prosty a zostało jeszcze kilka
dni to i ja sie skuszę

misiu - śliczny ten komplecik.

W sprawie prezentów to juz mam właściwie komplet (za wyjątkeim drobiazgu dla
Taty - tu zawsze mam problem. Małż dostał juz wymarzoną komórkę (hihi taka męska
zabaweczka), Mama dostanie naszyjnik z krzemienia pasiastego, bratowa sznur
kamieni - onyksów, brat kominiarkę, podkaskówkę (może jednak spadnie śnieg i
będzie mógł jechac na narty) a bratanica grę planszową - Świat Witch. A jeszcze
dziś kupiłam dla niej (ma imieniny - 23.XII) śliczną, różową piżamkę

pozdrowienia






Temat: Macie juz pomysly na prezenty Swiateczne ?
oj z prezentami to ja tez bede miala problem chociaz nie mam ochoty na
swieta...
u mnie grudzien wogole jest miesiacem gołym i wesołym bo:
mama ma imieniny
tata urodziny i to 60-te
ja mam urodziny i imieniny 18-go




Temat: Lista Topowa Najgorszych Prezentów Świątecznych ..
używana umywalka

Co prawda nie na święta, ale na imieniny, ale mój tata naprawdę ją dostał. Co
lepsze , to potrzebowaliśmy tej umywalki na działkę, wyrażaliśmy chęć
odkupienia, pasuje i nadal jej używamy.
Ale jako prezent była porażająca.




Temat: Nie zabijcie mnie tylko
Nie zabijcie mnie tylko
... no mam kupic prezent na imieniny dla teścia
Z prezentami dla kobiet i mojego mam zero problemu, ale z tatą i
teściem zawsze qrde nie wiem co wymyślić, oni "wszystko mają i nic
nie potrzebują", załamka....




Temat: PiS - 43%, PO - 28 %, SO - 8%, SLD - 5%
To zróbcie prezent mojemu Tacie
Ma imieniny dzień wcześniej, 30 stycznia.



Temat: Widziałam Maluszka!!
gratuluję, wszytkeigo dobrego, ale będzie prezent :) moja Zuzia
urodziła się dzień przed mojego taty imieninami :)




Temat: Mikołajki...
Jeszcze ponad miesiąc... nawet o tym nie myślałam... Mój tata ma
tego dnia imieniny więc raczej na tym się skupiłam. Jemu dużo ciężej
wymyślić fajny prezent...




Temat: Jakie ksiązki dla siedemnastolatki.
gosiu a jak tata szuka prezentu na urodziny
albo na imieniny?

nie czepiaj sie tak strasznie
i ten wszystko wiedzacy ton...
az mi sie krzyczec chce

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA



Temat: co sobie ostatnio kupilyscie??albo co planujecie??
Ja planuję kupić prezenty, bo w ciągu kilku dni obchodzimy imieniny mojego brata
i taty oraz urodziny mojego faceta.
Ostatnio kupiłam: duży brązowy ręcznik - pasuje mi do łazienki.



Temat: Forumowe Mamy :)
dlaczego TY? - bo jak nie Ty to kto niby.
kicia031 napisała:

> A glowne pytanie brzmi - dlaczego ty masz zabiegac, by dziecko
> zlozylo ojcu zyczenia? Czy ojciec twojego syna dopilnowal, by syn
> zlozyl ci zyczenia na Dzien Matki?

to bylo na powaznie, to pytanie czy prowokacyjnie? bo niby dlaczego
ma nie zabiegac o to, zeby dziecko wyroslo na przyzwoicie
wychowanego mlodego czlowieka?

to co powyzej napisano, dajemy przyklad. w typowej rodzince, mama z
dzieckiem przygotowuje siupryze na imieniny taty, a tata z dzieckiem
leci po kwiaty i zacheca malolata do produkcji laurki na dzien
matki. to chyba normalne, w moim domu w kazdym razie tak bylo i
moja mama do dzis przechowuje kartonik z moimi bohomazami z lat
przedszkolnych. ktos mnie uczyl, zeby pamietac.

a jesli w ktoryms momencie jedna ze stron zawodzi to jeszcze nie
powod, zeby druga tez sie zaczela gnoic. w koncu nie tyle chodzi
tutaj o wzajemnosc co raczej o to, zeby wyrobic odruch, ze w dniu
swieta (bylejakiego) pamieta sie o najblizszych. i ze fajnie jest
sprawiac niespodzianki, dawac prezenty, dzwonic z zyczeniami. i ze
to wazne.

mam wrazenie, ze faceci generalnie mniejsza wage przywiazuja do
swiat. musze przyznac, ze na ktorys dzien ojca, Maly przytachal
jakies rekodzielo i to jego mamusia (czyli straszliwa Ex) mu o tym
przypominala. natomiast moj NM normalnie ZAPOMNIAL o dniu matki!!!
zarowno wobec swojej mamy jak i wobec mamy swojego synalka. dno
totalne, czego nie omieszkalam mu wygarnac.

wydaje mi sie, ze faceci tez nieszczegolnie przezywaja te dzieciece
wypociny. ciekawam jak Wasi partnerzy, osobiscie znam facetow co
sobie obwieszaja biura rysunkami swoich dzieci. ale moj NM jak
dostal kiedys od Ex paczuszke z rysunkami Malego z przedszkola
to.... ekm... przelezaly troche na tylnym siedzeniu samochodu (z
miesiac moze), a potem trafily prosto do kosza. no coz, niby nic
wielkiego, ale w sumie jak patrze na to pudelko co moja mama trzyma
to.. i smiac mi sie chce i lezka mi sie w oku kreci. przechowujecie
dzieciece dziela sztuki? a faceci? troche nie temat, ale tak mi
sie skojarzylo.




Temat: A moze by tak, kto ile czasu rodzil ! ! !
Dolaczam do Ciebie, bole zaczely sie ok 23, takie, ze uniemozliwialy spaniea nawet lezenie, regularne co5,6 min. ,rano pojechalismy do szpitala a na izbie powiedzieli mi ze to jeszcze nie bo rozwarcie tylko na pol palca i ktg nie wykazuje skurczy, no to z powrotem do domu w bolach, maz do pracy, telefon do mojej lekarki i dopiero ona powiedziala, ze jak po cieplej kapieli nie przejdzie to mam przyjechac o 16. wiec maz wczesniej zpracy, jedziemy a specjalisci na izbie przyjec ze niemozliwe zebymodczuwala skorczebo ktg rejestruje tylko niewielkie skorcze. W koncu mnie przyjeli, meza odeslali do domu, bo to jeszcze potrwa. Na porodowce okazalo sie ze fachowcy z izby przyjec zle zakladali mi pelote do odczytu skorczy i skorcze sa bardzo silne o zym informowalam na izbie. Moja polozna kazala mi szybko dzwonic do meza zeby przyjezdzal jak chcemy rodzic razem. Porod zakonczyl sie o 23.55 kiedy to nasza sliczna coreczka zdecydowala sie do nas dolaczyc. Wiec moj porod trwal ok.25 h i skurcze byly od samego poczatku bardzo bolesne a jak dodam do tego ok. 12 h silnych nieregularnych skurczy przepowiadajacych to wychodzi niezly maraton, bo prawie 37 h. Pod koniec porodu bylam tak wykonczona, ze prawie wymiotowalam ze zmeczenia i musieli mi podawac tlen. Jedyny moment wytchnienia ok 1h po zzo. Dodam, ze nie mialam sily wyprzec dziecka tak bylam zmeczona i jedynie obecnosc meza pomogla mi wykrzesac jeszcze troche sily. Po porodzie myslalam ze juznigdy nie zdecyduje sie na drugie dziecko, ale na szczescie czas zaciera zle wspomnienia a zostaje tylko to wspaniale uczucie jak malenstwo lezy na brzuchu i oczywiscie kazdy nastepny dzien z radosnym usmiechem mojej ukochanej coreczki. Na pewno pirwszy ciezki porod nie bedzie przeszkoda do posiadania drugiego malenstwa, mam tylko cicha nadzieje, ze tym razem malenstwo szybciej zechce zobaczyc mamusie i tatusia. Czasami mysle, ze ten ciezki porod byl , "nagroda" za wspaniala ciaze bezmdlosci i powiklan, no i mozemoja corcia chciala zrobic tacie prezent na imieniny (10 .04) i tak dlugo sie bronila ale niestety nie udalosie, urodzila sie 09.04.03 o 23.55.
Justyna



Temat: Kiedy dorosła córka kłóci się z matką
słusznie prawisz, ktoś powinien wysyłać matki córek na obowiązkową
psychoterapię, sama będę mieć teraz córkę i przyznam szczerze, kiedy
dowiedziałam się o płci maleństwa to się po prostu poryczałam ze strachu -
cholernie trudno jest być dobrą matką dla córki bo cholernie trudno jest być
niesfrustrowaną kobietą
wszystko o czym piszesz:
"- matki, które zazdroszczą córkom urody i młodości
- matki, rywalizujące o mężczyznę (męża-ojca) z córkami
- matki, które wychowują córki tak, by te poczuły że "życie jest złe a kobietom
jest ciężko"
- matki, które nie chcą by ich córki były szczęśliwe z facetem, bo samotna córka
(stara panna lub rozwodniczka) będzie lepszą "służącą" na stare lata
- matki zwyczajnie zazdrosne zawistne o szczęście swoich córek, bo im się nie
ułożyło."
to opis wypisz wymaluj mojej matki - owładnięta obsesją niepogodzenia się z
upływającym czasem, codziennie słyszę że ktoś jej powiedział że nie wygląda na
swoje lata i pęka przy tym z dumy, ja w dziewiątym miesiącu ciąży słyszę za to
:"ale jesteś gruba", chociaż wiem że wyglądam bardzo dobrze jak na zaawansowaną
ciążę, jeśli rozmawiam o czymś z ojcem poza jej zasięgiem zaraz nadstawia ucha,
doszło wczoraj do takiej sytuacji że szykowaliśmy wspólnie z tatą prezent dla
niej na imieniny a ona wpadła nagle do nas i zaczęła mi wyrywać prezent z ręki
aby zobaczyć co też za tajemnice mamy o których ona nie wie, codziennie pada ze
zmęczenia ponieważ wszyscy od niej wymagają aby robiła w domu wszystko za nich
tzn. wykonuje mnóstwo niepotrzebnych czynności a potem ma pretensje że ona jest
zarobiona i ma przesrane w życiu, no i ciągłe krytykowanie mojego faceta, jaki
to on nie jest straszny, jak źle trafiłam i jak przerąbane będę miała (główną
wadą mojego faceta jest według niej to że on nie nadaje się na ojca bo za dużo
pracuje - biorąc pod uwagę że ja wychowuję dzieciaki to chyba słuszne że ktoś
zarabia na dom) no i konkluzją jest ten wniosek - matka jest małą księżniczką,
której książe okazał się nieksięciem a życie nie toczy się jak piękna bajka w
związku z czym mam wrażenie że za nic nie chce dopuścić abym ja mogła być szczęśliwa

także się poryczałam kiedy dowiedziałam się że będę miała córkę bo za nic nie
chciałabym być taką toksyczną, sfrustrowaną matką
trudne zadanie przede mną



Temat: Tatuś
Golinda, zabijasz mnie swoja potegujaca sie hipokryzja i jeszcze do tego
uporem...

golinda napisała:

> ewik:
> a dla mnie hipokryzja jest pisanie, ze nie oczekuje sie prezentow,
buahahaha!!!

A wyobraz sobie, ze jest to mozliwe...
Rozumiem, ze w Twoim przypadku moze to byc trudne, ale jednak sprobuj...

> dobre!
> nie oczekiwać prezentów to można na prywatce czy imieninach...
> poszłabyś na czyjeś wesele bez prezentu?!? ja nigdy!!!

To - co ja bym zrobila, to inna kwestia.
A to - co zrobia moi goscie - inna.
A jeszcze inna kwestia jest, czego oczekuje.

> nie wiem..., może ty nie jesteś wystarczająco samodzielna, żeby sama zapłacić
> za wesele...
> wyobraź sobie jednak, że są osoby, które to potrafią i my się do nich
> zaliczamy...

))))))))))
Hicior roku.
"Dostalam od tesciow i mamy 20 tysiecy, ale przeciez zupelnie sami placimy za
wszystko, jestesmy samodzielni i dorosli! To nic, ze mama zaplacila za moaj
sukienke, jestem dorosla i sami za wszystko placimy"

czy Ty tu naprawde nie widzisz falszu?

Dla Twojej informacji: robimy slub i wesele wg wlasnego scenariusza, calkowicie
sami i nie oczekujemy prezentow.

> nie jest to dla nas bardzo mała kwota, ale liczyliśmy się od jakiegoś czasu z
> tym, że tyle trzeba będzie zapłacić (swoją drogą zapłaciliśmy za to już dwa
> miesiące temu...)

Super, gratulacje.

> dla mojego narzeczonego był to wręcz punkt honoru...gdyby nie byo go stać na
> wesele, nigdy nie zwróciłby się z tym do rodziców, bo to jest nasze wesele,
> nasz ślub i nasi goście i my ich zapraszamy, a więc my za to płacimy...

Tiaaaaaaaaaa...
"rodzice nam dali prezent slubny - 20 tys., ale sami placimy. A - i mama kupila
mi sukienke, ale sami placimy, a tata jest zly, bo nie chcial nam pomoc, ale na
swoje zabawy to ma - niefrasobliwy dran!"

> prezent ślubny w postaci pieniędzy poczeka sobie na koncie na swój czas...
To nie ma znaczenia, naprawde. Znaczenie ma fakt, ze istnieje taka kwota i jest
pomocna. I nie ma w tym nic zlego, nie zrozum mnie zle. Natomiast hipokryzja
jest twierdzenie, ze to nie ma zadnego wplywu na postac i otateczny ksztalt
waszego Wielkiego Dnia.




Temat: Mój tato!!!
Już po rozmowie przynajmniej wiem o co mu chodziło,
jak zwykle o to samo o rodzinę mamy dziadek siedział na weselu przodem a tato
do niego tyłem a obaj mieli podobno siedzieć tyłem do siebie
po drugie rodzina taty miała mało miejsca przy stole zresztą jak wszyscy na
weselu a tato dzień wcześniej widział rozkład sali i było ok
po trzecie ktoś z rodziny mamy krzywo się patrzył (ten tekst jest najlepszy)
po czwarte do dziś nie pokazaliśmy zdjęc i nie byliśmy u taty siostry i babci
podziękować Uwaga na zdjęcia czekamy bo fotograf był na wakacjach mam to na
umowie i zdjęcia są w oprawie i zamówiliśmy podziękowania a mój mąż trzy dni po
ślubie wyjechał na dwutygodniową delegację !!!!
na końcu dowiedziałam się ze jestem nie lojalna rzucił mi prezentem który
dostali rodzice w ramach podziękowań i jak to określił wesele jego jedynego
dziecka będzie wspominał bardzo żle...

Bez komentarza usłyszłam że nigdy nie przyjdzie na żadne urodziny imieniny
chrzciny śluby itd nie będzie też dzwonił ale ja wiem gdzie on mieszka jaki ma
nr i mogę dzwonić i go odwiedzać....

Dramat zalałam się łzami a on dalej gadał te wszystkie okropne rzeczy i
wymyślał mi jaka jestem okropna córka jak potraktowałam jego rodzinę...

jest mi strasznie przykro bo byłam pewna że wesele się udało bo niewiem jak
można tak trktowac dziecko bo niewiem już jakim człowiekiem jest mój ojciec bo
nie mam ochoty go widzieć

choć powiedział mi że zrozumiem go jak będę miała dziecko no cóż nie zrozumiem
bo lepiej traktuje swojego psa niż mój ojciec mnie...

poddałam się tej manipulacji i tak żyłam kilka lat dla mnie ale mam nadzije że
ta tragedia się właśnie skończyła

jak byłam młodsza i robił takie rzeczy to chciałam być albo daleko od niego
albo żeby mnie wogóle nie było...

mam nadzieje że można funkcjonwać normalnie nie mając wsparcia ze strony
własnego ojca...

Pozdrawiam trzymajcie się cieplutko



Temat: Z czego żyli rolnicy, zanim
Nieźle żyli i żyją
Moi teściowie są rolnikami, mają dokładnie tyle samo lat co moi rodzice. Oni
żyli z pola i ogrodnictwa, moja mama była księgową (pamiętam ją ślęczącą po
nocach nad bilansami) a tata pracował w laboratorium zakładowym. Pracowali mniej
więcej tak samo ciężko i długo, obie rodziny mają po 2 dzieci. Dostają emerytury
prawie równej wysokości.
Porównajmy status:
- teściowie: własny piętrowy, duży podpiwniczony dom, moi rodzice -
spółdzielcze m3 (nie stać ich na wykup)
- teściowie: nowy duży samochód VW, tata ma starego wigry5
- teściowie: co 3-4 lata remont i nowe sprzęty w domu, moi rodzice mają meble z
lat 80, nowsze sprzęty audio-video to prezenty ode mnie
- teściowie dostają dopłaty z unii, świetnie wykazują,że im nie obrodziło -
dane do podatków biorą ze specjalnej książki wyliczeń (ile plonów średnio na ha)
i kasa leci, moim rodzicom nie dali żadnej zapomogi czy zasiłku mimo że tata
jest ciężko i przewlekle chory (to a`propos ładowania w rodziny w mieście)
- teść co-nieco wyhoduje przy domu (kury, warzywa) odpada mu kupno wielu
rzeczy, w mieście ceny są o wiele wyższe, nigdy mi nie wierzy ile kosztuje chleb
czy 1kg pomidorów - musiałam przywieźć cennik od sprzedającego na rynku
- teściowie są skąpi - nigdy nie dają prezentów dla wnuków, nawet kartki nie
wyślą, moi rodzice choć im ciężko zawsze pamiętają o imieninach czy urodzinach -
jakiś drobiazg typu spinki czy kredki dla wnuczki jest
- szwagier żył na koszt rodziców do 33roku życia, ja po maturze poszłam do
pracy, aby odciążyć rodziców - chciałam studiować.
Nie piszcie mi tylko,że moi rodzice są jacyś niezaradni - to nieprawda, po
prostu żyli jak tysiące innych rodzin.
Oceńcie - komu jest lepiej?



Temat: wspomnienia
Do tolka3

Przepraszam jesli to zabrzmiało zle nie chcłam tak tego ująć. Chodziło mi o
czynny udział ja wiem że tych którzy czytają ale nie mają siły jeszcze o tym
pisać jest bardzo duzo co zreszta napisałam w dalszej części posta mojego.Wierzę
i rozumiem twój ból rozpacz łzy. Wiesz jak napisałm wczesniej ja tez mam teraz
natezenie okazji które kojarzą mi się z mamusią bo to ona głownie była
organizatorka wszystkiego. Dzis imieniny mojego niepełnosprawnego brata, jutro
byłaby 31 rocznica słubu rodziców, 27 to z kolei 6 miesiecy od smierci mamusi, 1
listopada, potem 30 listopad imieniny tatusia które zawze organizoała mamusia,
potem 3 grudnia byłby urodziny mamusi, 9 grudnia byłyby imieniny mamusi no i
najgorsze dni czyli Świeta Bozego narodzenia które przerażają mnie również
najbardziej. Tuz po smierci mamusi ( mamusia moja zmarła 27 kwietnia) musiałam
przetrwac też bardzo trudne dni bez niej, dzien mamy w maju moje i tatusia
mojego urodziny w sierpniu i moje imieniny i to wszystko bez niej bez jej
wygłupów i pieknego pełnego ciepła usmiechu, zawsze na ten dzien miałą
naszykowaną jakąs niespodziankę która poprostu zwalała z nóg. Piszę to dlatego
żeby uzmysłowić Tobie że bardzo dobrze rozumiem twoje cierpienie twój ból
rozpacz łzy. Rozumiem jak ciezko znieść bycie samamu w domu ja do tej pory
uciekam do pracy albo szukam dużej liczby zajec w domu by nie mysleć. Wiesz ja
pomyslałam sobie i tak zrobimy że Swieta Bożego Narodzenia pierwsze bez mamusi
spędzimy u rodziny poniewaz nie wyobrażam sobie bycia w tym czasie w domu tylko
z tatą i bratem. To i tak bedą najsmutniejsze Swięta ale może wśród tłumu ludzi
jakoś przelecą i d się je przezyć. może tez pomysl o czymś takim żebyś nie była
sama i nie miała czasu na myslenie. My zawsze Swięta spędzalismy we czworo
rodzinnie a teraz Mojej Mamusi nie ma to koszmar na samą mysl mam łzy w oczach.
Nie wiem tez jak przetrwam ten czas przec Swietami chodzenie kupowanie prezentów
radosć bo to Swięto radosci. Ale nie możemy się poddawać trzeba dlatego pisać o
najskrytszych emocjach, o bolu rozpaczy łzach wtedy człowiek wyrzuca to z sobie
i jest mu chociaż troszeczke lżej. Jak dasz radę napisz o sobie bliskiej ci
osobie która odeszła takie małe wspomnienia. wiem popłaczesz sie przy tam bardzo
bedzie ci bardzo zle ale wylejesz te uczucia na papier i może choć w minimalnym
stopniu pomożemy ci przetrwać ten trudny czas. Spróbuj może pomoże. wiesz juz
nigdy nie bedzie tak samo rozpacz bol pozostana w nas do końca zycia ale łatwiej
jest dzielić to z ludzmi którzy tez przez to przechodzą.Pozdrawiam ciepło. Patrycja



Temat: nieumiejetnosc odmawiania dziecku
U nas jest tak,że zawsze zabieram któreś z dzieci(po kolei)na zakupy i wtedy
ono dostaje jakiś drobiazg,reszta nie ma pretensji.Marzenia wymagające
większego nakładu finansowego są spełniane przy różnych okazjach typu
urodziny,imieniny,czy mikołaj w miarę możliwości oczywiście.Natomiast kiedy
czegoś odmawiam,nie próbują negocjować bo wiedzą że nic to nie da.
Taka postawa u mnie nie wynika z tego,że mam kilkoro dzieci i nie na wszystko
mnie stać,bo nawet kiedy dzieci miałam mniej,a funduszy dużo więcej nie
kupowałam dziecku na spacerze np.misia za kilkadziesiąt złotych,tylko dlatego
że mu się podobał,choć mogłam sobie na to pozwolić.Poprostu uważam że dawanie
dziecku wszystkiego czego zapragnie nie prowadzi do niczego dobrego i tego się
trzymam.

Lideczko u nas jest podobnie,mamy dwoje dzieci wspólnych i trójkę moich z
poprzedniego związku i nie ma z tym większego problemu.Starsze dzieci utrzymują
kontakt z rodziną taty i też często dostają jakieś prezenty.Załatwiamy to w ten
sposób,że jeśli są to słodycze poprostu dzielą się z małą(z bratem nie bo ma
dopiero 9 miesięcy),a jeśli zabawki to pozwalają jej się nimi pobawić i nikt
nie ma pretensji i nie czuje się pokrzywdzony.
Nie przeprowadzaliśmy też żadnej rozmowy z córeczką,wyrosła w tym że przychodzi
tata po rodzeństwo i jest to dla niej coś naturalnego.Kiedy miała 1,5 roczku
słysząc jak dzieci mówią tata do swojego ojca,też tak do niego mówiła.Wtedy
tłumaczyliśmy jej,że to tata dzieci,a ona ma swojego i nawet nie wiadomo kiedy
przestała.
Nie martw się na zapas,na pewno sobie poradzicie i będzie OK.
Pozdrawiam.Justyna




Temat: teściowa po raz kolejny
zapalniczka5 napisała:

> 1. Poinformowaliśmy o wyznaczonej dacie imienin naszego dziecka. Stwierdzili,
> że jest to "wyłudzanie" prezentów.

Trzeba było powiedzieć, że nie muszą się wysilać - i się obrazić. Więcej nie
zapraszać na tego typu imprezy.

> 2. Z jakiś okazji byli zaproszeni na kawę i ciasto - za każdym razem
> spóźniali - najczęściej o godiznę, ale zarzyło się, że o ponad 3.

powiedzieć znacząco "coż się stało, że spóźniliście się godzinę?", nie narzucać
się z zaproszeniami, bo widać - nie zależy im na spotkaniach.

> 3. Są kochanymi dziadkami tylko do pozowania do zdjęc lub przy znajomych. To
> jest najgorsze. Że nigdy wnuka nie wzięli na ręce, nie przytulili, a przy
> znajomych udają kochanych dziadków, którzy świata poza dzieckiem nie widzą.

jaki masz problem? może nie lubią dzieci? muszą koniecznie przytulać? olej.

> 4. Teśc jak przyjeżdza do nas nie wita się ze mna. Wchodzi jak do chlewa.

dobitnie powiedz "a ze mną to tata się nie raczy przywitać?"

> 5. Głupio komentują prezenty od moich rodziców - np. że po co takie drogie
> ubrania moi rodzice kupują dziecku, skoro i tak szybko wyrośnie.

odetnij się - że widać ich stać skoro na wnuka nie skąpią

> 6. Chcielismy oddać zestaw mebli za jakąś symboliczną kwotę (sprzedac).
> tesciowa nas wyzwala, ze po co sprzedajemy, jak zaraz bedziemy kupowac nowe.
> Przeciez po to sprzedajemy, zeby wymienic stare na nowe.

twardo i spokojnie "kupujemy za swoje". Bez tłumaczenia i wyjasniania.

> 7. Opowiadaja znajomym, ze robia niewiadomo jakie prezenty naszemu dziecku, a
> prawda jest taka, ze jedynum prezentm byla paczka pampersów, jakie nasze
> dziecko przez cale 10 miesiecy od nich otrzymalo.

a co cię to obchodzi?

> Co z tym robić?

kompletnie nic. Żyć swoim życiem, nie oczekiwać nic i nie nadskakiwać.




Temat: Chciałam się tylko wygadać...
Ja miałam bardzo podobną sytuację.
Mieszkałam z mężem i malutkim dzieckiem w dużym domu moich rodziców.
Zajmowaliśmy poddasze - dwa pokoje z łazienką. Opłaty dzieliliśmy na pół,
chociaż mnie też praktycznie cały czas nie było w domu. Za to moja mama
zajmowała się moim dzieckiem i jestem jej za to bardzo wdzięczna. Wciąż jednak
wbijała mnie w poczucie winy że ją tak "wykorzystuję", chociaż moja mała to jej
oczko w głowie i za nic nie pozwoliłaby mi oddawać ją do przedszkola. Wolała
się umartwiać i całej rodzinie jęczeć jaka to ja jestem wykorzystywaczka (a
najbardziej mojej teściowej, która pracuje i przez to nie pomagała przy małej).
Pamiętam jak to dwoiłam się przy okazji świąt czy jej urodzin/imienin - bardzo
drogie prezenty, drogie zakupy itp. One jakby nic nie zauważała, wciąż tylko
jej przytyczki do mnie i mojego męża. Powoli wypalałam się.
Mam dwoje rodzeństwa. Moja siostra ma męża nieroba, więc mama co rusz jej daje
pieniądze na życie, płacząc przy tym jaka to ona (moja siostra) nie jest
biedna.
Mój brat w prezencie ślubnym dostał 100m mieszkanie w centrum.
Moim jedynym prezentem był fiat cinquecento, który dostałam od taty kiedy
dostałam się na studia (mój brat aby mu nie było przykro dwa miesiące wcześniej
dostał nowego Lanosa, chociaż na studia nie poszedł). W zeszłym roku mama
zażyczyła sobie abym jej oddała 5000 zł, które mi pożyczyła na uruchomienie
własnej działalności. Oddać jej miałam z odsetkami, razem 6500zł. Nie miałam
tych pieniędzy, więc sprzedałam cinquecento. Moją mamę to rozzłościło, bo
sprzedałam bez jej wiedzy a ona wolałaby w ramach długu wziąć auto i DAĆ MOJEJ
SIOSTRZE. Bardzo mnie to bolało - mnie się pożycza na procent, a innym dzieciom
się daje.
W zeszłym roku nie wytrzymałam i wyprowadziłam się. Byłam w 3mcu ciąży z drugą
córką. Mieszkam w wynajmowanym mieszkanku i jestem bardzo szczęśliwa.
Na każdy problem jest jakaś rada. W moim przypadku wyprowadzka.

Mam dwoje dzieci i niech mnie piekło pochłonie jeśli kiedykolwiek będę robiła
między nimi jakieś różnice!

Pozdrawiam



Temat: Kwiecien 2004, cd. 3 :)
To ja jeszcze raz dzisiaj...
Magda, nie martw sie, jak przyjdzie czas na Heniutka to zacznie biegac, ze go nie zlapiesz. Nasza Ewa na razie tylko pelza, niedawno zalapala jak pelzac do przodu wiec teraz bardziej rozrabia, ale nie trzeba wyciagac jej spod foteli, sama umie wylezc. Na czworaka czasem wychodzi jej ze dwa kroczki do tylu, do przodu chcialaby, ale jeszcze nie wykoncypowala jak. I jeszcze sama nie siada, chyba zdobywanie przestrzeni bardziej ja pociaga, czolga sie coraz lepiej.
U nas jest bardzo cieplo w domu, wiec wystarczaja jej spiszki w ktorych wiekszosc czasu urzeduje. Jak masz watpliwosci, to sprawdz, czy Henio ma cieple stopki, jesli chlodne, to lepiej zaloz na nozki cos jeszcze. Sa takie mieciutkie kolorowe kapciuszki z podeszwa antyposlizgowa. Jak idziemy w gosci gdzies, gdzie jest chlodniej to zakladamy Ewuni dodatkowo skarpetki albo paputki.

Eklon, gratulacje zeba. Michas musi fajnie z tym wygladac.
I zalegle gratulacje urodzinowe. Mam nadzieje, ze juz oswoilas sie z czwartym krzyzykiem. Ale popatrz, ile juz masz... Ja kiedy konczylam 30-tke to nawet nie wiedzialam, czy kiedykolwiek bede miala to, czego najbardziej pragnelam - dom, meza, dzieci. Teraz juz mam i jestem bardzo szczesliwa - warto bylo czekac, ale szkoda, ze nie mozna bylo cieszyc sie tym wczesniej. Coz, tak sie czasem zycie uklada. A swoja droga, czy Ty urodzilas sie w noc wigilijna? To niezly numer Ci rodzice wycieli: i urodziny i imieniny w wigilie. Jak sobie z tym radzisz/radzilas? Nasza Ewunia prezenty imieninowe dostala w wigilie rano, a wieczorem te gwiazdkowe. Generalnie chyba bedziemy jej imieniny obchodzic w dzien chrztu, a jak podrosnie, to sama zdecyduje. Godiva, a jak to jest u waszej Ewuni?

Bardzo ladnie pisalyscie o wigili i swietach z dziadkami. My dzis znowu bylismy u moich rodzicow, zeby Ewunia jeszcze troche zywa choinka mogla sie nacieszyc, a dziadkowie wnuczka. Przepadaja za nia. Wigilie tez spedzalismy u moich rodzicow razem z tata i siostra mojego meza. Bylo bardzo fajnie. Pojechalysmy tam z Ewunia wczesniej, zjadla swoja zupke o normalnej porze. Do kolacji siadalismy wczesnie, okolo 16.30. Ewunia byla z nami przy dzieleniu sie oplatkiem, potem poszla spac i wstala akurat jak podjedlismy i byl czas na prezenty. Podobalo sie jej bardzo i pokrzykiwala na mnie, zeby jej szybciej rozpakowywac. Ciekawie zagladala do paczek. Dostala ladne zabawki ale i tak najlepiej bawic sie butami lub kapciami rodzicow albo pokrywkami.

Kinga: przepisy bardzo fajne. Czekamy na ciag dalszy. Dla mnie dobre zwlaszcza dlatego, ze moj maz nie jada miesa, ale lubi cos fajnego zjesc. Cos pewnie wkrotce wyprobujemy.

Ucalowania dla Heniutka, najmlodszego 8-miesieczniaka
Pozdrawiamy noworocznie
Monika i Ewunia



Temat: Najbardziej skąpy facet - ranking :)
Mój facet ma bardzo dużo kasy, ale na wszystko żałuje.

1. Pewnego dnia pożyczyłam od niego 50 zł, bo byłam całkowicie spłukana i
powiedziałam, że oddam na początku miesiąca (tydzień później) - bez problemu się
zgodził.
Po trzech dniach zrobił mi wielką aferę, że nadal nie oddałam mu pieniędzy i że
przez to nie może sobie wykupić reklamy swojej firmy na Google.pl, bo te
pieniądze, które pożyczyłam były akurat na ten cel przeznaczone (a na koncie
miał n tysięcy). Już nigdy więcej nie pożyczyłam od niego kasy.

2. Po imieninach jego mamy miałam odwieźć gości swoim autem, ale zapaliła mi się
rezerwa, więc jego tata, pomimo moich oporów, dał mi 100 zł i powiedział, żebym
zalała za wszystko, bo może jeszcze się przyda gdzieś podjechać. Zalałam za 70 i
30 schowałam. Następnego dnia mój facet zapytał czy mu oddam te 30 i że jeszcze
dołoży od siebie 20, bo za dużo wydałam :/ Nie musiałam oddawać - sam sobie
wziął i zawinął się do domu.

3. Kilkanaście dni temu (Mikołajki) zaoferowałam się, że poszukam prezentu dla
jego chrześniaka - on ciągle pracuje, więc nawet nie ma czasu wybrać się do
galerii. W dniu, kiedy tułałam się po sklepach i bujałam autobusami, napisał, że
jedzie na uczelnię samochodem i w efekcie był w domu przede mną... Ale to nie
koniec. Zapłaciłam za prezent 50 zł i wspomniałam kilka dni później, że mi wisi,
ale oczywiście mi nie oddał. No więc poprosiłam, żeby zrekompensował mi to
przelewem za jakąś rzecz kupioną na Allegro. Przelew oczywiście robił tydzień (o
mało już nie dostałam negatywa) i nadal część kasy mi wisi. Może to nieduża
suma, ale dla faceta, który ma na koncie sumę z trzema zerami więcej ode mnie,
nie powinien to być żaden problem...

Na szczęście takie sytuacje zdarzają się dosyć rzadko. No i nie ukrywam, że ja
czasem też jestem taką samą skuzą jak on...



Temat: Wigilia w różnych częściach Polski
Mieszkam w Sosnowcu, kiedyś w Katowicach. Odkąd pamiętam na Wigilijnym stole nie mogło zabraknąć zupy rybnej z łazankami (łazanki robiła własnoręcznie babcia, ale niestety odkąd jej zabrakło zastępujemy je kupnymi), zupy grzybowej, smażonego karpia, kapusty z grzybami, kapusty z grochem, kompotu z suszek i najlepszego pod słońcem kompotu ze śliwek. Ze słodkości na stole królowały makówki, sernik i makowiec. Duże znaczenie ma też dla nas cała otoczka świąteczna czyli przystrojenie domu, stołu, uroczysta zastawa, stroje do kolacji. A najwięcej radości sprawiają prezenty pod choinką – nawet te najdrobniejsze. Ze względu na mojego tatę, który dosyć długo delektuje się potrawami na świątecznym stole rozpakowywanie prezentów mamy wkomponowane pomiędzy karpiem a deserem (już i tak wystarczająco długo leżały pod choinką). W rodzinie mojego męża, która pochodzi z okolic Wolbromia (Olkusz) zwyczaje są zupełnie inne. Zasadnicza różnica polega na tym, że sama kolacja wigilijna nie ma takiej „pompy”. Jedzą ją zazwyczaj przy kuchennym stole, potrawy podane są jak na danie obiadowe (każdy od razu na własnym talerzu). Jest karp, ziemniaki i kapusta z grochem. Do tego kompot, a na pozostałe dni świąt gotuje się bigos. Powiem szczerze, że jest to jedyny dom jaki znam, gdzie święta nie maja dla mnie klimatu. Mój mąż przejął nasze zwyczaje z jednym wyjątkiem – zawsze gotujemy mu ziemniaki (chociaż w tym roku już z góry zaznaczył, że ich nie chce) i nie lubi kompotu z suszu. Chętnie dowiedziałabym się od kogoś z tamtych okolic (Wolbrom) czy wszędzie tak jest, czy tylko moi teściowie mają takie zwyczaje. To nie chodzi o drogą porcelanę i uginający się od potraw stół tylko o to, że to wyjątkowy dzień i skoro potrafią uroczyście obchodzić imieniny to dlaczego nie święta? Pozdrawiam serdecznie Beata Zapomniałam o jeszcze jednym nowym zwyczaju - od ubiegłego roku przystrajamy choinke piernikami. Dzisiaj zabieram się za wyroby - tym razem według słynnego już tutaj przepisu



Temat: Jakie wina pijacie "na codzień"?
matti.x napisał:

No tak. Co tam jakieś francuskie szczyny. Towarzyszu Piotr - lorneta z meduzą!
>

Nigdy nie byłem towarzyszem, ale byłem sekretarzem towarzysza ministra ,wiec sie
bywalo. A lorneta z meduza jak najbardziej. Szef pił tylko czyscioche z
musztardowki i ja tak sie nauczyłem. Do dzisiaj czysta wóda najlepiej smakuje mi
z musztardowki.

>
> > urzadzane w domu imieniny czy świeta, z duzym stołem i białym
> > wykrochmalonym obrusem.
>
> To musiały być piękne czasy.

Jak chodzi o obchodzenie uroczystosci to pewnie ,ze tak. Stoly uginaly sie od
zarcia a wóda stała w skrzynkach zesztaplowanych do sufitu. A dzisiaj co? Siedzi
5-6 osob w nedznym barze nad podlym ,chrzczonym piwskiem i to sa imieniny?

Tylko z balantajnsem chyba przesadziłeś.

Na rodzinych uroczystosciach nigdy sie tego nie pilo. Na uroczystosciach była
tylko oryginalna woda czysta(żyto, baltyk, konik,)albo tak zwana w warszawie
"tata z mamą", czyli "rozrabiany spirtus". Balantajny i "napoleony" byly raczej
"przechodnie" czyli dawalo sie je w prezencie. Ale ja na balantajnie nauczylem
sie pic nierektyfikowana gorzale.

Balantajn
> s
> był dla cieniasów albo pedałów. Prawdziwi faceci pili jasia wędrowniczka;
> koniecznie czerwonego.

Moj znajomy profesor (socjopsychopata) ktorego znam od wczesnych lat 70(wtedy
nie byl profesorem) wielokrotnie mi mowił ,ze mam wiele cech kobiecych i ze
zgodnie ze wszystkim co on wie powinienem byc pedałem Jasia
wedrowniczka nie nzałem az do czasow utworzenia bazaru na "Skrze", dopiero tam
sie z nim zetknalem. To juz predzej trafiało sie jakies "kurwazje".

Ciekawe czy przy białym obrusie należało obowiązkowo
> siedzieć w dżinsach marki Wrangler?

Nie, nie !! Obowiazkowo garniak lub przynajmniej spodnie i rymanarka(czesto
skorzana). Po wypiciu zdrowia gospodarza panowie pytali panie czy moga zdjac
rymanarki na co panie zawsze sie zgadzały.
Wranglery byly obowiazkowe ale na codzien. do tego takaz kurtka z koniecznie
wywinietymi mankietami.
>




Temat: Upalne wspominki...
A pamietacie sprzedaz tzw. wiazana? Moja mama kupila raz tacie dwie pary majtek ale musiala je kupic razem z przeterminowana sola selerowa czy czosnkowa. Tez pamietam te szal-ciuchy: bluzki i spodniczki z tetry farbowanej, bluzki najlepiej z wstawka z koronki (firanki) i ze zlota nitka, pierwsze bluzki z pierwszych "butikow"-przewaznie bawelniane z jakimis nadrukami, a szczytem szczescia byly takie buciki dziewczece zapianae na paseczek produkowane przez Radoskor-byl u nas sklep firmowy, w ktorym 2 razy w tygodniu w dzien dostawy rozgrywaly sie sceny dantejskie. A pierwsze kasety magnetofonowe to nagrywalam na jakis bajkach, bo tylko takie mozna bylo dostac w sklepie. Oczywiscie parady z papierem toaletowym pamietam, wydaje mi sie, ze on byl od razu sprzedawany nawleczony na sznurek. No i raz szlam przez miasto z dwiema paczkami waty, ktore mialam na recepte od laryngologa (???), to co drugi czlowiek pytal mnie, gdzie "rzucili" te wate. A moja mama wymyslila "patent" na rajstopy: latwiej bylo kupic ponczochy niz rajstopy i jak sie podarly to odcinala nogawki od "majtek" i do nich doszywala na maszynie nogawki ponczoch. Czy Wy tez dostawalyscie na religii kokosanki do samodzielnego upieczenia (ciasto w proszku)? i koszulke z Papiezem na I Komunie??? No i pamietam, ze w tamtych czasach wypadalo dac paczke kawy jako podziekowanie np. za konsultacje lekarska i to bylo ok. Zreszta prezenty tez byly inne np, 3 sciereczki kuchenne na imieniny to byl fajny prezent. Sama nie wiem, jak radzily sobie nasze mamy w tamtych czasach, te kilometrowe kolejki, kartki, brak wszystkiego itp, itd, a jeszcze ta przytlaczajaca "propaganda sukcesu". A moja mama z kolezanka kupily raz sobie po "przeslicznej" bistorowej czarnej sukience tylko dlatego, ze weszly do sklepu i akurat cos "rzucili", wiec z tego szczescia kupily co bylo. Ta sukienka dlugo wisiala w szafie, nigdy nie noszona, nazywalysmy ja "trumienkowa" Pozdrawiam Ewa mama Misia-Pysia



Temat: Katalog Forumowiczow
Gość portalu: renata napisał(a):

> Dzien dobry, co tam u Was slychac, Panie i Panowie?
>
> Watek, ktory zakladam to nakaz z gory. Przysnil mi sie dzisiaj w nocy wraz z
> nieodparta swiadomoscia wewnetrznego przymusu:))))))
>
> Tak wiec zakladam liste obecnosci. Prosze o wpisywanie sie w tym watku
> wszystkich , ktorzy chodza po forum Kobieta. Musimy w koncu ustalic, ilu nas
> tu. Zalaczam stosowna ankiete i prosze o wypelnienie. Serdecznie pozdrawiam.

> 1)nickname - AGNIECHA27
> 2)imie prawdziwe - trudno się domyślić...
> 3) nazwisko - takie jak mojego męża
> 4)imie ojca - tatę mam
> 5)imie ciotki - ciotek też trochę mam
> 6)nazwisko rodowe sasiada - akurat tak się złożyło, że moją sąsiadką jest
teściowa
> 7)urodziny - 1 kwietnia (to nie żart)
> 8)imieniny - niestety też w kwietniu
> 9)adres na jaki przysylac zyczenia - j.w.
> 10)wymarzony prezent - wymarzony prezent :o)
>
> A teraz psychozabawa:))
> Nalezy dokonczyc ponizsze zdania
>
> 11)Dzisiaj rano uswiadomila/em sobie, ze....... muszę wstawać do roboty.
> 12)Gdybym mogl(a), to....... wyjechałabym natychmiast do ciepłych krajów.
> 13)Najczesciej denerwuje mnie........ bezmyślność ludzka.
> 14)Pamietam, jak............ fajnie było w podstawówce.
> 15)Nigdy nie zdarzylo mi sie pomyslec.......... kurcze, nie wiem...
> 16)Gdy kiedys wszedlem/weszlam do..........forum kobieta, to już mi tak
zostało...
> 17)Jeszcze nie postanowila/em ........... w jaki sposób porozmawiam z moim
bratem.
> 18)Najwieksze marzenie, ktore.............jest niespełnione.
> 19)Najmniejsze przykrosci w realu..................mój mąż.
> 20)Najglupszy wątek na Forum..........ten "najmądrzejszy"
>
> Ankiety sa (wzglednie) anonimowe, za udzial dziekuje w imieniu Wielkiego Ducha,
>
> ktory wyslal mnie z niniejsza misja.

POZDROWIONKA DLA RENATKI I CAŁEJ RESZTY...



Temat: Trzy siostry i opuszczenie złośnicy
Trzy siostry i opuszczenie złośnicy
Nawet najbardziej merytoryczne dyskusje nie mogą obejść się bez emocji bo to
takie ludzkie. Gdy dyskutują kobiety, a pojawia się między nimi facet (taki
moderator-mądrala w dziuple) to najczęściej eskaluje on konflikty emocjonalne,
od czasu do czasu jest neutralny, bardzo rzadko pomaga merytorycznie.

Trzy siostry mieszkały w jednym domu wraz z mamą. Każda siostra innego tatę
miała lecz ojcowie w domu stale nieobecni. Skomplikowane zapisy testamentowe
od czasów pradziadków były jeszcze bardziej gmatwane przez następne pokolenia
dziadków i ojców. Do tego doszedł oczywiście aktualny bałagan w
nieskomputeryzowanych księgach wieczystych, tak że dziewczyny były dość trwale
"uziemione" w swoim domu. Dwie starsze (jedna wyższa a druga pyskata) raczej
za sobą nie przepadały z powodu dawnych niesnasek (podkradanie kosmetyków i
chłopaków). Dodatkowo przeciągały na swoją stronę trzecią siostrę choć ta
jeszcze bardzo smarkata. Kulminacja nieporozumień to coroczna dwudniowa
uroczystość ich matki (urodziny i imieniny dzień po dniu) - nie mogły się
porozumiec która dzień ważniejszy, wspólny prezent wykluczony i przyjezdni
goście musieli je przy stole rozsadzać. Złośnica planowała skorzystać z pomocy
zdolnego negocjatora przyjaciela domu, z którym łączyła ją nić sympatii i inna
niewypowiedziana zależność. Wyższa siostra miała dużo argumentów
merytorycznych (ale to nie zawsze wystarcza) i choć zdolny negocjator z każdą
z osobna by sobie poradził (posiłkując się argumentami emocjonalnymi) to zadał
sobie pytanie "po co" i sam sobie odpowiedział "nie warto". Musiałby grać na
dwa fronty (a to nieetyczne) igrać z uczuciami kobiet (a to niebezpieczne) i
jeszcze tej siostry najmłodszej, z zadatkami na złośnicę, nie był pewien po
której stronie się ona opowie. W uroczystościach postanowił nie brać udziału
odwiedzając za to siostry z rzadka i w innych terminach.

I chyba miał rację patrząc na kontrowersyjne wątki na tym forum. Nawet gdy
kobiety się tu kłócą, to męski punkt widzenia jest niemerytoryczny i kobiety
same muszą dojść do salomonowego stanowiska (w przypadku trzech sióstr to
raczej dalsza perspektywa) albo przynajmniej bardzo dobrze udawać, że takie
osiągnęły (żeby goście na tym forum nie mieli dyskomfortu odwiedzin). I
dlatego kobiety są niezastąpione, a faceci mogą tu rzadziej się wypowiadać.

5




Temat: "wolne zwiazki": jak zwracacie sie do rodzicow?
U nas jest tak.Pochodzimy z miejscowości oddalonych od siebie o około 250km.
Jesteśmy razem od 5,5 roku. Od 3,5 roku razem mieszkamy, ale na studiach jak
przychodziły wakacje, jechaliśmy to na 2 tygodnie do moich rodziców, to na 2 do
jego (teraz na święta, jak jedziemy, to razem mieszkamy u ktorychś rodziców w
womu). Dziwnie bym sie czuła mówiąc do jego rodziców pan/i, skoro mieszkałam z
nimi jak rodzina. Tak samo jeśli chodzi o mojego M. i moich rodziców. Jak jego
rodzice nas komuś przedstawiają, to mówią, że jestem ich czwartym dzieckiem
(mają 3 synów i jedną córkę- mnie). Tak samo robią jego dziadkowie- jestem ich
kolejną wnuczką. Moi rodzice czasami mówią do mojego M. synu a jak o nim komuś
mówią, to ,,nasz zięć''. Rodzice i dziadkowie z tych drugich rodzin dają nam
prezenty pod choinkę czy na urodziny i imieniny. Planujemy ślub, więc będziemy
niedługo rodziną, ale na dzień dzisiejszy nie czułabym się najlepiej tytułując
jego rodziców per ,,mamo-tato''. Nie mogłabym mówić też do bliskich mi
osob ,,pani-pan'' bo tak to się zwracam do obcych. Może po ślubie się coś
zmieni, ale teraz używamy form bezosobowych (zrobić cos do picia?) czy liczby
mnogiej (jak wam sie podobał ten film?). Najgorzej jest, jak jesteśmy u jego
dziadków i np babcia pyta, kto prowadził samochód M. (mój narzeczony) czy M.
(mój przyszly teść). Ona pyta imionami a mi imionami nie wypada odpowiadać,
jeśli chodzi o teścia- bo co? powiem, że samochód prowadził Kazio, Henio czy
Franio (jakby to był mój kolega?) W takich sytuacjach mówię np. właściciel
samochdu i pokazuję ręką na teścia, żeby sam się przyznał, że on i przejął
rozmowę. Czsami słyszę, jak mój M. mówi do któregoś z moich rodziców czy
dziadków ,,pani-pan'' ale ja unikam tej formy.
Pozdrawiam!




Temat: Teściowa-szlag mnie juz trafia!
) a nie zamykasz drzwi na klucz??
moi tesciowie (do ktorych dla jasnosci nie mowie 'mamo', 'tato') sa to ludzie z
rodzaju 'tak was kochamy, ze zaglaszczemy was na smierc', co mnie i meza wkurza
delikatnie mowiac. tesciowa najchetniej przyjezdzalaby codziennie (jest to
odleglosc nie jakas kosmiczna warszawa-piaseczno, wiec jest to do zrobienia),
myla podlogi, gotowala, prasowala na co w zyciu sie nie zgodze. jestem
samowystarczalna, nie mam sily czy ochoty dzis posprzatac, posprzatam jutro i
tyle. odkad ania jest z nami wydzwania do mnie na komorke (telefon stacjonarny
wylaczony) raz w tygodniu by zadawac ciagle te same pytania - czy w czyms moze
mi pomoc (kilka razy w ciagu jednej rozmowy!), pyta o nasze zdrowie etc. o
niczym innym nie da sie z nia porozmawiac. a ja glupia diwilam sie czemu ma
odpowiada jej monosylabami - oczywiscie jej to nie zraza! meza musialam JA
przygotowac do zycia w rodzinie, bo tesciowie wszystko za niego robili (jak sie
synek budzil, herbatka nakryta spodeczkiem juz na niego czekala etc.). na moja
prosbe by nie wyreczali ze wszystkigo meza -przytakiwali, ale nadal chcieli MI
pomagac jakbym meza od tego nie miala (co jest jednoznaczne z wyreczaniem
synusia z obowiazkow domowych. a podczas jednej imprezy tesciowa co i rusz
zwracala uwage mezowi, by sie nami opiekowal, by byl odpowiedzialnym ojcem i
mezem! jakby takie zdawkowe i na pokaz teksty rzucane mimochodem przy calej
rodzinie, nagle wychowaly 30-latka! tez jej zwrocilam uwage, ze to raczej
osmiesza niz wychowuje). dodam, ze dziadkowie meza, sa schorowani, wiec
tesciowie maja sie kim opiekowac a sami nie sa najlepszego zdrowia. tesciowa co
nas widzi to placze, eh. z okazji naszego slubu schudla 13 kg! co do tel. to
wiem, ze dla niektorych cotygodniowe telefony to nie duzo, ale temat tych rozmow
doprowadzil do tego, ze dwukrotnie juz zwracalam uwage, ze sa one za czeste i ze
lubie konkretne telefony a nie o pie..ch. teraz juz w ogole nie odbieram jej
tel i juz! widac, ze tesciowa kombinuje jak moze. kupuje mi prezenty na
urodziny, na imieniny, byle sie spotkac, choc malo maja kasy. maz ja zaprasza na
czwartek po jego pracy /by nie siedzieli dlugo/ a ona dzwoni do mnie by sie ze
mna umowic na sobote!
byli u nas ostatnio i trzymalam ich na dystans, bardziej odpowiadalam na pyt niz
opowiadalam.

dobre! myslalam, ze ja to tylko kilka zdan napisze, ale jakos nie wyszlo




Temat: Alimenty-konkrety
ponawiam prosbe autorki watku o wpisywanie tylko konkretow
bez komentarzy dla wypowiedzi innych

a oto nasze "dane"
dla uproszczenia beda uzywala zwrotow: "nasza", "my" w rozumieniu: moj M

1) Ile Wasi partnerzy płacą alimentow (na ile dzieci)
1750 zl

2) Jak duze jest dziecko (dzieci)
4 i 9 lat

3) Jaki to stanowi procent dochodow ojca
ponad 30 %

4) Co oprocz alimentów kupują/opłacają dziecku
glowny dodatkowy koszt to pobyt dzieci u nas - kilka dni w miesiacu: basen,
kino, fiku-miku - utrzymanie. oczywiscie prezenty na wszyskie mozliwe okazje
typu urodziny, imieniny, mikolajki, gwiazdka, dzien dziecka itp oczywiscie
pozakonkursowe tez mile widziane ;)
no i utrzymanie dzieci i zapewnienie im rozrywek w trakcie 2-3 tyg wakacji i
ferii

5) Czy uwazacie, ze to sprawiedliwe z Waszego punktu widzenia, a jesli nie
jaka wysokosc byscie proponowaly.

Uwazamy ze to ok ale pod warunkiem ze te pieniadze sa wykorzystywane wlasnie na
dzieci (a o tym ze nie do konca sa - pisalam wielokrotnie)

Uklad dla nas prawie idealny to taki: np. 1200-1300 do reki mamy na mieszkanie,
wyzywienie, szkole, lekarstwa, ubrania czyli utrzymanie.
300 do dyspozycji ojca na oplaty zajec dodatkowych, basenu, utrzymanie przez
tate itp.
200 zl na polisy posagowe dla dzieci
Nie zapominajmy ze matka tez powinna cos od siebie dorzucic- nie mowie ze 50/50
ale kurcze, moze z 10-20 %

aha, teraz M ma dostac podwyzke (oj mocno trzymam kciuki) i z tej okazji chcemy
przywrocic dzieciom abonament w prywatnej przychodni(matka z niego zrezygnowala
wybierajac kase do reki, no i bo trzeba dojezdzac 20-30 min!)

Milo by bylo tez, zeby kiedy dzieci sa z nami min 1/2 miesiaca aliemnty tez by
wynosily 1/2
eh, takie marzenia o normalnosci...




Temat: konflikt rozwiedzionych rodziców
> No cóż. Nie przewidziałam, że są rodziny, w których nie obchodzi się urodzin,
> imienin, a i ślub nie jest uroczystością rodzinną. Dla mnie to trochę dziwne.
Alez slub jest jak najbardziej uroczystoscia rodzinna, i nie wyobrazam sobie,
ze ktos moglby nie przyjsc na slub do kosciola, ale wesele to juz nieco inna
sprawa i dla ludzi, ktorzy sa mi bliscy jestem w stanie zrobic wyjatek, wlasnie
dlatego, ze sa mi bliscy i licza sie dla mnie ich uczucia, moze czasami
bardziej niz moje wlasne. Coz w tym dziwnego?
Co do innej rodziny, to uwazam (i pewnie nie jestem jedyna), ze nawet jak ktos
jest moja rodzina, to nie zobowiazuje mnie to do zapraszania go na wszelkie
uroczystosci, jezeli nic absolutnie mnie z ta osoba nie laczy. Ale ja w ogole
mam dosyc luzne podejscie do tzw. wiezow krwi.

> Moi rodzice spotkali się po 10 latach - właśnie na moim ślubie. Bez "osób
> towarzyszących". Siedzieli przy wspólnym stole, zatańczyli zwyczajowego
walca.
> Nie było sztucznych uśmiechów i udawania. Po prostu ich córka wyszła za mąż,
> więc na parę godzin nie skakali sobie do oczu. To był największy prezent,
jaki
> mogli mi zrobić i jestem im za to wdzięczna.
No i bardzo dobrze, ze byli w stanie i chcieli to zrobic. Ale czy jezeli
jedno z nich powiedzailo Ci, ze nie jest gotowe na to psychicznie i wolaloby
nie, bo bardzo zle by sie czulo, to czy nie bylabys wyrozumiala i wybaczyla
im nieobecnosc?

> Mama pojechała na pogrzeb swojej ex-teściowej, bo uznała, że to jej
obowiązek -
> względem mojej babci. Była tylko na mszy i na cmentarzu, nie została na
stypie,
> bo nie była gotowa na spotkanie z rodziną taty. Uważam, że moja mama ma klasę.
I nikt jej tej klasy nie odmawia, ale to ona sama uwazala, ze to jej obowiazek.
Nie wiem jakie byly stosunki miedzy nia a jej tesciowa, bo jak to moja jedna
kolezanka mawia, albo sie ma dobrego meza, albo dobra tesciowa (i dodaje,
ze ona to akurat ma dobra tesciowa ))), ale tesciowa mogla lubic, szanowac
i uwazala, ze ma moralny obowiazek pozegnac ja na cmentarzu.
Ale czy jakby nie pojechala na pogrzeb to by znaczylo, ze klasy nie ma?
Ktos inny wcale nie musi uwazac, ze uczestnictwo w pogrzebie eks-tesciowej
jest obowiazkiem i nie potepialby jej gdyby zdecydowala, ze na pogrzeb nie
jedzie.



Temat: pomoc finansowa mamie- proszę o radę
pomoc finansowa mamie- proszę o radę
Z góry przepraszam bo będzie długie...

Od 10 lat pomagam mamie finansowo. Zaczęło się już na studiach, nie
starczało jej wypłaty którą dawał jej tata, dokładałam się w ten
sposób do rachunków skoro z nimi mieszkałam.
Potem mama narozrabiała, zaczęła popijać i nie opłacała mieszkania.
Jak się ojciec o tym dowiedział, rachunki popłacił, ale nie dawał
już mamie wypłaty do ręki, tylko kasę konkretnie na daną sprawę, tak
jest do dziś.
Mama nie pracuje, pali papierosy, to po cichu przed ojcem dawałam
jej na tzw papierosy, żeby miała swój grosz, bo ja wiem jak to jest
żyć bez swoich pieniędzy, byłam kiedyś na bezrobociu...
Wyszłam za mąż, wyprowadziłąm sie, urodziłąm dziecko, cały czas ją
wspomagałam, ostatnio nie było to dużo 100zł, ale to 10 procent
mojej pensji...
Mama miała się zajmować dzidzią jak wrócę po macierzyńskim, ale
zdecydowaliśmy się z mężem że jednak nie:
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=898&w=76193513
Ostatnio mama była dla nas bardzo nieprzyjemna, dokuczała mnie i
mężowi, on się zdenerwował i zapowiedział że nie będzie więcej
pomocy finansowej.Mama mu odp że jej sie to ode mnie nalezy i ze nie
on decyduje.
No i teraz nie wiem jak postąpić.

Z jednej strony mama nie pracuje bo sie mną opiekowała jak byłam
mała i poważnie chora. Wychowała mnie na porządnego człowieka,
zawsze mogłam na nią liczyć, na jej pomoc. Pomagała mi przy dziecku
jak było bardzo malutkie

Z drugiej strony...Jak zaczęła popijać, bardzo się zmieniła, stała
się zimna, egiostyczna. Jak sie na mnie obraziła to przestałą
przyjeżdzać do małej, tak nagle z dnia na dzień, w ciągu 4 miesiecy
była u niej 3 razy. Dowiedziałam się od ojca że on też jej daje
kieszonkowe, a mnie mówiła, że on jej nic nie daje. Potrafi sie do
mnie nie odezwać 2 - tygodnie, nie pamięta o urodzinach imieninach,
pal licho prezenty, ale nawet zyczeń nie złoży, a to potwornie
przykre. Próbowałam ją przetrzymać, ile czasu wytrzyma bez kontaktu
ze mną,: 2 tygodnie, zwykle ma jakąś sprawę akurat tuż
przed "wypłątą".
Jak jest taka nieprzyjemna to postanawiam sobie nigdy więcej żadnej
pomocy, ale jak nie pije i jest taka jak dawniej to się łudze że już
będzie ok, że warto jej pomagać....

Mąż się zaciął, powiedział że się na mnie obrazi jak jej teraz dam
kasę, a ja nie wiem jak postąpić.
Nie dać-zraże do siebie matkę. Dać, to muszę okłamać męża...

Proszę doradźcie...



Temat: Rytuały - ważne czy nie?
Nie lubię większości rytuałów. A mój mąż ma wręcz alergię na nie, więc przy nim
się raczej nie nauczę ich lubić ;)

Rytuały kojarzą mi się ze zbyt ciasnymi rajstopami. Koniecznością poprawnego
zachowania się i wciągania brzucha.
Nie lubię pogrzebów. Na szczęście do tej pory byłam tylko na 2 - mojej babci i
dziadka męża. Na obu miałam poczucie duszności czyli zbyt ciasnych rajstop. Nie
umiałam się wczuć w smutek.
Nie lubię wycieczek na groby w Zaduszki.
Śluby moich przyjaciółek akurat dosyć lubię ze względu na nie, chcę widzieć,
jak przeżywają ten ważny dla siebie moment. Mój własny ślub był bardzo skromny
i dosyć humorystyczny, chyba dlatego jakoś go przeżyłam mimo wielu sprzecznych
uczuć.
Kartek świątecznych nie wysyłam. Lubię dostawać i wysyłać kartki z podróży pod
warunkiem, że są to mini-listy z treścą a nie frazesy.
Dawanie i otrzymywanie prezentów jest dość miłe, ale w małej ilości.
Nie sprzątam przed świętami. Ale lubię piec świąteczne ciasta.
Nie lubię ubierać choinki. Ale podobają mi się kolędy.
Malowanie jajek to może być fajna zabawa dla mojej córeczki. Podoba mi się też
pomysł chowania czekoladowych jajek w mieszkaniu.
Całowanie się z ciociami, rodzicami, teściami i innymi takimi jest dla mnie
niemiłe. Jako dziecko odwracałam się twarzą do ściany ;)
Nie lubię składać życzeń, zwłaszcza mniej znanym ludziom, np. w pracy z okazji
imienin, nie lubię też łamania się opłatkiem ani jajkiem.
Za dniem matki na razie nie przepadam, ale może się to zmieni, gdy moja
córeczka podrośnie :))) Chociaż nie jest jeszcze taki najgorszy, bo wystarczy
jakiś symbol pamięci.
Dzień dziecka będziemy fajnie obchodzić, bo co roku są organizowane zawody
wędkarskie dla dzieci. W zeszłym roku mała dostała misia za obecność, a w tym
będzie łowić z pomocą taty :))) (ma półtora roku) Więc wygląda na to, że jednak
jakiś rytuał polubię.

Więcej grzechów nie pamiętam :))) Mój mąż mówi, że jestem dziki człowiek. (A on
jeszcze lepszy). Większość rytuałów to dla mnie właśnie puste i wymuszone
konwencje. Ale wydaje mi się, że dla ludzi, którzy czują się prawdziwie
związani z jakąś społecznością, mogą one być wyrazem porozumienia i bliskości.
Niestety (a zresztą chyba nie żałuję) mam kłopoty z przynależeniem do grup.
Pozdrawiam
Jag.




Temat: SZCZĘŚLIWE LUTOWE STARANIA 2005
Witaj gagatku!
Jestem tu goscinnie bo jak moze pamietasz udalo mi sie w grudniowych staraniach
i obecnie czekam na wrzesniowa fasolke.
Caly czas Ci kibicuje...ale wiesz co...
Niezaleznie od badan meza,ktore mam nadzieje ze dojda do skutku powinnac
wyluzowac.
Ostatnio moj maz ogladal rano progam o nieplodnosci...i oczywiscie wypowiadal
sie tam znany lekarz ginekolog. I co on takiego powiedzial.Ze czesto bardzo sie
zdaza, ze para jest plodna w 100% ale kobieta tak bardzo pragnie dziecka ze nie
mysli o niczym innym, idzie do lozka z nastawieniem o prokreacji. To nazwal po
prostu blokada pscychiczna ktora medycyna nie do konca moze wytlumaczyc.
I z mojego doswiadczenia Ci powiem ze cos w tym jest.
Moja mama np. kiedy stracila mojego braciszka przy porodzie ponad 5 lat starala
sie o drugie dziecko. Najpierw sie bala, potem za bardzo chciala.I oboje z tata
sie badali, wyniki byly super...a mimo to nic sie nie udawalo. I zaszla w ciaze
ze mna dopiero kiedy raz po imieninach sobie troszke wypila i przytulali sie
zupelnie spontanicznie. Po prostu "wpadla" bo przestala myslec.
A wierz mi ze robili wiele, i probowali zmienic klimat, i wyjezdzali na
romantyczne wyjazdy w gory i nic.
A u mnie bylo podobnie...za bardzo chcialam...za szybko. Marzylam o porodzie w
czerwcu....i nic nie wychodzilo.A kiedy zapomnialam, zajelam sie planowaniem
swiat i kupowaniem prezentow i caly cykl spisalam na straty wlasnie sie udalo.
Sproboj naprawde sie wylaczyc, daj sobie czas, nie mysl, nie kalkuluj, i sie
nie nakrecaj na forum bo to naprawde nie pomaga.
Widocznie sa dziewczyny ktore sa za bardzo wrazliwe psychicznie i aby
doswiadczyc macierzynstwa musza wylaczyc ta psychiczna blokade.

Cieszcie sie waszym szczesciem, byciem razem we dwoje. Kochajcie sie z
przyjemnosci a nie z nastawieniem ze to musi byc dzisiaj bo akurat dobry sluz
lub OWU.
Zajmij sie czyms co pozwoli Ci wylaczyc ta blokade. Jestem pewna ze maz ma w
tym troszke racji. Za bardzo sie nakrecasz a im bardziej sie chce tym zawsze
bardziej nie wychodzi.

Trzymam za Ciebie kciuki i goraco pozrawiam zyczac umiaru i rozsadku.

Miska




Temat: Co zrobić z teściami?
Co zrobić z teściami?
Do teściów mam stosunek neutralny. Ani na mamo tato, ani na pan-pani. Szanuję,
bo to rodzice męża. Bywa, że palnę im coś prosto z mostu, jak zachodzą za
skórę. Trzymam lekko na dystans, bo mają tendencje do włażenia na głowę
(zagrywki typu: dają w prezencie pieniadze, a potem dzwonią i sugerują, żeby
kupić TAKIE A TAKIE meble). Odwiedzamy ich z mężem, mieszkają w małym mieście
w bezpiecznej odległości. Jest miło, ale całe szczęście, że ze sobą nie mieszkamy
Mąż jedzie w delegację w tym tygodniu, ja mam przed sobą sesję. Dwa ciężkie
egzaminy w przyszły poniedziałek i środę. Dziś zadzwonił teść, że teściowa
chce coś w czwartek i piątek załatwiać w naszym mieście i czy mogą przyjechać.
Mąż grzecznie odmówił, ale pytanie padło kilkanaście razy (tak, jakby nie
trafiało do nich, że męża nie ma w domu, a ja mam sesję i po prostu nie chcę
ich tutaj). Wiem, że do czwartku jeszcze kilka dni i oni będą dzwonić i
nagabywać męża, zebyśmy ich przyjęli. A jak znam życie, to przyjeżdżają sobie
na imieniny do znajomych, tylko tamci mają małe mieszkanie i nie mieliby gdzie
spać. Bo dziwnym trafem, że kiedy ich parę razy zapraszaliśmy (kiedy cała
nasza czwórka miała wolne!), to twierdzili, że nie, bo mają coś do roboty. Raz
się zgodzili, przyjechali o 8.30 rano, o 10 wyszli i wrócili o 22, od
znajomych, żeby wyjechać o 6 rano od nas. Czyli odwiedzili nas w pełnej
krasie... Dziwnie się wtedy poczulam, narobiłam zakupów, a oni nawet wychodząc
nie powiedzieli, że wrócą tak późno...
Jak taktownie odmówić? A może zrobić to niegrzecznie? Nie chcę, żeby mąż źle
się z tym czuł, ale ja ich tu po prostu nie chcę widzieć. Nie tym razem. Co
poradzicie?



Temat: Kwiecien 2004, cd. 6 :)
Natalka miała pobieranie krwi i moczu 27 lipca (a pamiętam to tak dokładnie bo
rano poszliśmy a popołudniu się dopatrzyliśmy w kalendarzu że są imieniny
Natalii - taki jej prezent starzy zafundowali). siusiu zebrałam w woreczek za
piątym razem, otarliśmy pot z czoła i poszliśmy do lab. daliśmy TO pani, a ona
się pyta co to jest. mówimy siusiu - a ta mało z krzesła nie spadła bo było
tego co kot napłakał... ale badanie wyszło )

a powinniśmy mieć doświadczenie, bo nasza sunia miała częste problemy z
pęcherzem i raz w tygodniu było pobieranie moczu, ona się nabawiła nerwicy, my
też, a sąsiedzi mieli ubaw po pachy... Wyglądało to tak : mura przykucała,
radek leciał ze słoiczkiem, mura się oglądała, przestawała i leciała w drugi
koniec ogrodu, radek za nią ze słoiczkiem i tak po pare rundek... kiedyś nawet
pani wydająca wyniki zainteresowała się imieniem "dziecka". jak radek wyjaśnił
stopień pokrewieństwa to wyjrzała z okienka i spytała ALE JAK PAN TO ROBI...

tak więc mimo doświadczeń z Natalką i tak mamy problem...

PS a z tą suchą skórką to jest sposób naszych babć - krochmal czyli wykąpanie
dziecka w wodzie z dodatkiem mąki ziemniaczanej, ale nie wiem jak to
technicznie wygląda... (jak kiedyś wykrochmaliłam tacie koszule to stały na
baczność w szafie, a chusteczką do nosa to się prawie pokaleczył ;O)

sorry, że tak dużo piszę ale mi sie na krtań rzuciło i nie mogę mówić -
prawdziwe nieszczęście ( a Radek chodzi po domu i się cieszy niemiłosiernie i
mówi słyszę ciszę, ciszę słyszę podlec... ;O)

trzymajcie sie cieplutko .... Anita i Natalka




Temat: Problem z rodziną - prosze o rady
Problem z rodziną - prosze o rady
Witam,
Chciałabym prosić was o opinię, ja juz sama nie wiem co mam robić.
Jak widac po nicku, jestem raczej spokojna i niesmiałą osoba. Nie mam wielu
znajomych. Uważam że lepiej miec trzech, czterech przyjaciół niż
tłum 'znajomych'. Moja sytuacja rodzinna od strony ojca jest dość
skomplikowana. Ojciec pokłócił sie ze swoim rodzeństwem gdy byłam mała i
praktycznie nie miałam z nimi kontaktu. Dopiero w wieku 20 lat zaczęłam
bliżej poznawać tą część rodziny, której zresztą nie polubiłam. Czy oni mnie
tez? Nie wiem, byc może. Mam takie wrażenie, jako że nikt nie pamieta o moich
urodzinach, imieninach, nikt nie składa mi zyczeń na święta (ja przez 2 lata
wysyłałam życzenia smsem, później przestałam widząc brak efektu). Źle się z
tym czuję, zwłaszcza, że z rodziny jestem najstarsza. Moi kuzyni są w wieku
między 1 rok a 18 lat. I co rusz pojawiają się sytuacje w których mam ochotę
powiedziec im że mam ich dość i że sa moja rodzina tylko na papierze. A to
komunia, bierzmowanie, 18, itp. Ja na żadna z tych okazji nie dostałam nawet
zyczeń, a teraz musze patrzeć jak o nich wszyscy pamietają. Denerwuje mnie
to. Nie chodzi mi o prezenty. Tylko o fakt że znając moje gg, nikt z nich nie
odzywa sie do mnie, nawet gdy mam smutny opis. Na imprezach siedzę z boku.
Ostatnio na roczku, przez 2 godziny gapiłam sie w okno, a potem zaczełam
czytac ksiazke i nikt tego nie zauwazył. Mam wrażenie że jestem zapraszana
tylko po to żeby mój tata mój sie napić i zeby miał kto prowadzić auto. Wiem
ze moge sie po prostu z nimi nie widywac, ale wtedy słysze ze sie nie
integruje, wywyzszam sie i jestem snobką. A czy to moja wina, ze dobrze sie
ucze? Skonczyłam studia z wyroznieniem, oni ucza sie nie najlepiej. Mam wiele
zainteresowan, oni po przyjsciu do domu siadaja przed tv. Ja mam juz dosc tej
sytuacji, na absolutorium dostałam od nich tandetnego porcelanowego słonika i
filizanke. Jak powiedziec im ze bardziej licza sie dla mnie sasiedzi moich
rodzicow, znam ich od drugiej klasy, niz taka papierowa rodzina. Jak
przekonac ojca ze nie chce miec takiej rodziny i ze nie chce sie z nimi
widywac?



Temat: Zazdrosc o dodatkowe pieniadze
Zazdrosc o dodatkowe pieniadze
Mam problem ze soba, do ktorego musze sie przyznac.
Moj Mezczyzna ma dwoje dzieci z poprzedniego zwiazku - 15-letnia corke i 17-
letniego chlopaka. Teraz wlasnie poszli do kina a ja moge spokojnie popisac.
Chodzi o to, ze jestem strasznie zazdrosna, ale nie o czas, ktory spedzaja
razem (bo np. nie poszlam z nimi do kina bo nie chcialam). Jestem zazdrosna
o kazdy ponadplanowy grosz, ktory moj Mezczyzna ofiarowuje swoim dzieciom.
Placimy regularnie alimenty, ex ma sie dobrze. Ale dzieci jak to dzieci, a
to chlopak chce, zeby tata zabral go do fryzjera (no i tata placi) a to
corka chce, zeby tata jej kupil kasete video (i tata kupuje) a to chca zeby
kupil im jakies kolorowe czasopismo.
Oczywiscie sa i powazniejsze zadania, czy raczej prosby finansowe. Teraz np.
syn bedzie wspolnie z kolega organizowal 18 urodziny w knajpie.
Przypuszczam, ze poprosi tate, zeby mu sie troche dolozyl do tej imprezy.
Nie neguje tej imprezy, ze w lokalu a nie w domu. Wszyscy w jego klasie tak
robia, chlopak nie chce byc gorszy. My jednak przewidzielismy w swoim
budzecie spora kwote, ktora chcemy mu dac na 18 urodziny. Czy procz tego
dolozyc sie jeszcze do imprezy?
A przeciez dajemy dzieciom na urodziny pieniadze, prezenty na dzien dziecka,
Swieta Wielkanocne, Boze Narodzenie, zabieramy na wczasy i nie mam z tym
problemu. Problem - ta zawisc czy zazdrosc - pojawia sie w takich drobnych w
sumie sytuacjach, kiedy dzieci naciagaja tate na jakies tam drobiazgi w
sumie.
No i jeszcze jeden problem - boje sie, ze przy okazji tej imprezy
urodzinowej wyjdzie koniecznosc kontaktow mojego Mezczyzny z ex a tego juz w
ogole nie zniose. Nie dlatego, ze nie ufam mojemu Mezczyznie ale ja nie
chce, zeby spedzal z ex czas, nawet krotki. Trudno powiedziec czy to
zazdrosc. Raczej nie. Czy sie czegos boje? Tez nie. Po prostu bede wtedy
siedziec sama w domu i myslec co tam teraz sie dzieje, co ex mu mowi co On
odpowiada. Wiem - to chyba jest chore. Fakt - moj Mezczyzna kontaktuje sie z
ex sporadycznie - dzieci sa duze a z tych kontaktow wynikaja zawsze
problemy - ex wylewa wtedy wszystkie zale, zalewa mojego Mezczyzne zadaniami
i grozbami pojscia do sadu po wyzsze alimenty.
Ex stosuje tez taka metode: jezeli chce aby moj Mezczyzna sie do czegos
dolozyl nigdy nie prosi Go osobiscie ale zawsze przekazuje te prosby ustami
dzieci. Dzieciom ciezko to przechodzi przez usta ale prosza. Takim
dodatkowym prosbom moj Mezczyzna najczesciej odmawia (sa to wydatki
mieszczace sie w obowiazku alimentacyjnym).
Gdy ex chce wrocic "godziwie" z imienin u znajomych, na ktore udaje sie wraz
z dziecmi, prosi corke albo syna aby zadzwonil do taty i zapytal czy tata
ich odwiezie (tata nie jest zaproszony na te imieniny). Tata tzn. moj
Mezczyzna zrobil to raz czy dwa razy, ale teraz nie chce juz byc
taksowkarzem wiec ex zarzucila mu, ze jest zlosliwy.
Ale za duzo sie rozpisalam. Nie mam nic do ex mojego Mezczyzny. W porownaniu
z tym co czytalam w Waszych postach to nie mam tak zle. Chodzi mi o ten moj
stosunek do tych kwot wydawanych dodatkowo na dzieci i o te kontakty mojego
Mezczyzny ze swoja byla. Czy ja jestem jakas nienormalna pod tym wzgledem?
Moze ktos kto jest w podobnej sytuacji jakos mnie ukierunkuje i sprawi, ze
to nie bedzie dla mnie taki problem?
Boje sie, ze jak tak ciagle bede sie "chanryczyc" z moim Mezczyzna o kazdy
dodatkowy grosz, o kazde spotkanie (naprawde sporadyczne) z ex to miedzy
nami zacznie byc zle. Wiem to a jednak serce mnie boli, gdy cos dzieciom
kupi czy ma sie spotakc z ex.
A jak to jest u Was z tymi spotkaniami Waszego Mezczyzny ze swoja ex na
gruncie rodzinnym? Tolerujecie to, czy raczej odwodzicie swoich Mezczyzn od
takich kontaktow? (oczywiscie pomijam tu kwestie, gdy np. dziecko jest male
i ojciec moze go widywac tylko w domu ex - u nas dzieci sa duze i nie ma
takiej potrzeby).
Mialo byc krotko i tresciwie a wyszla jakas epopeja. Ale moze ktoras z Was
doczytala do konca i cos podpowie.



Temat: pytanie do madrka 76
Witam serdecznie,przez ostatnie kilka dni postanowiłam odpocząć od
codziennych spraw i spedzic blizej przyrody, stad nie zaladałam
tutaj i pisze dopiero teraz. Wiem jak Ci cieżko pogodzić sie z
odejściem Mamy, bo dokładnie to samo przezywam po śmierci Tatusia.
Pamietam jak nie jeden elkarz słyszac "nieoperacyjny rak zoładka"
mówil o to "bardzo źle rokuje"...ta wizję krwotoku poznałąm dosc
szybko, bo lekarz operujacy tate jako pierwszy gdy uznał ze to
przypadek nieresekcyjny poinformował mnie o tym co bedzie
dalej...pomylił sie tylko w jednym - wg niego Tata miał zyc 3 m-ce,
a zył od tamtych słów 20 m-cy!!! Natomiast wiem jak drecza pytania w
stylu "czy nie dało sie nic wiecej zrobic"...wg mojej wiedzy a
rozmawiałam z wieloma lekarzami, w tym takim serdecznym przyjacielem
robiącym specjalizacje z onkologii w Londynie, ze niestety nie, ze
gdy dochodzi do krwotoku z guza niestety to znak, ze organ jest juz
calkowicie zajety i ze za przerzuty wielonarządowe, ze jedyne co
wtedy moga robic to podawać leki usmierzajace ból, hamujace
krwawienie, kroplówki nawadniajace i morfine jesli ta jest
konieczna...u mojego Tatucia pierwsza morfine dostał rano w dniu
śmierci, wczesniej na szczescie i za to dziekuje Boga nie miał jakis
starsznych bóli i pomagał tramal czy ketonal dożylnie i to było
jedyne pocieszenie, bo przez 20 m-cy wizyt na onkologii widziałam
jak cierpia ludzie, widziałam jak dorośli mezczyzni płacza jak
dziecko, słyszałam nie raz jak modlą sie o śmierć jako ukojenie bólu
wiec za to dziekuje Bogu, ze Tacie to oszczedził. Wiem jak Ci cieżko
było patrzeć ze swiadomościa że nic sie już nie da zrobić, widziałam
jak ten krwotok sie nasilał..moja praca dała mi możliwość być przy
Tacie non stop przez ostatnie 10 dni jego życia a jednoczesnie
pobytu w szpitalu i widziałam jak z dnia na dzien staje sie słabszy,
jak po odbarczeniu kolejne usg pokazuje ze zmiany sie powiekszaja a
guz w zoładku rosnie w tempie ekspresowym, pamietam do dzis ostatnia
niedziele przed Taty śmiercia, zjadł jeszcze spokojnie domowy lekki
rosół,a 3h poźniej zaczeły się wymioty krwią...i przez kolejne dni
2,5 dnia powtarzały sie z roznym nasileniem i lekarz, ostrzegał nas
bysmy były przygotowane, ze którys z tych krowtoków moze zakończyć
sie odejściem...notabene u Taty na 2h przed smiercia ten krwotok sie
zupełnie zatrzymał, sonda była czysciutenka... ciagle słysze słowa
Taty "co się ze mną dzieje" a ja nie umiałam powiedzieć "tatusiu Ty
powoli od nas odchodzisz", do tego mikroprzerzuty do mózgu i
chwilowe utraty swiadomosci kiedy mówił coś nielogicznego. Wiem
jedno lekarz który Tate prowadził zrobił co sie da, reagował na
kazda moga prośbe i sugestie ale z góry powiedział mi ze to
łagodzenie bólu i walka o kazdy dzien a potem i godziny życia...stad
nie miej wyrzutów sumienia, ze zrobiłaś cos za mało - my naprawde
nie moglismy inaczej pomóc rodzicom, medycznie juz sie nie dało :-(
choc to do dzis boli w sercu i pewnie nie raz bedzie krwawiło to
takie sa fakty. Mój Ttaa gdy żył w kazdy wolny weekend (czasami w
weekendy pracuje) wyciagał nas na wycieczki po blizszej i dalszej
okolicy - wczoraj to ja zabrałam mame, siostre z jej chłopakiem ale
i tak smutek pozostał, bo nie było obok Taty. Ostatnio codziennie
bywam na cmentarzu bo daje to swego rodzaju poczucie ze jestesmy
blisko siebie. Tata jutro miałby imieniny - miał na imię Waldemar -
kupie jak zwykle jego ukochane bordowe róże, ale On ich już nie
zobaczy,a zamiast prezentu mogłam tylko zamówić mszę św. w Jego
intencji...czas płynie a boli jeszcze bardziej i tylko pozostaje
nadzieja, ze kiedys jednak przyjdzie ukojenie! Jak cos pisz do mnie
na e-mail: madrek@poczta.onet.pl a moze podaj gg jesli masz takowe
to gdybys chciała pogadac odezwij się!!! Pozdrawiam cieplo! Magda



Temat: Klan-nowe odcinki
odcinki 1229-1232
Odcinek 1229 – poniedziałek, 5 marca

Kamila wciąż obawia się, że Jerzy będzie chciał zabrać ją z Sadyby do swojego
nowego domu. Elżbieta obiecuje z nim porozmawiać na ten temat. Wygląda na to, że
dzięki Kamili sama wzięła się w garść. Wreszcie poszła do lekarza i zdecydowała
się brać leki.
Sylwia przekazuje Surmaczowej relację z wizyty u Danki. Po upływie tygodnia
pojawiła się u niej w domu kolejna kobieta w zaawansowanej ciąży. Ale
najbardziej podejrzany było to, że Danka próbowała się z tego tłumaczyć przed
Sylwią.
Jaś prosi ojca, żeby mógł dzisiaj przenocować u niego, bo mama z tatą Jackiem
ciągle się kłócą. Karolina robi im niespodziankę przygotowując obiad. Podczas
zabawy jej telefonem komórkowym Jaś znajduje kilka zdjęć taty Jacka.
Ola z Ulą przypadkiem trafiają do pubu, gdzie za barem stoi Adam. Dwóch
podpitych małolatów zaczepia ordynarnie dziewczyny. Adam bohatersko staje w ich
obronie.

Odcinek 1230 – wtorek, 6 marca

Po wczorajszym zamieszaniu w pubie i pod wpływem rad Uli Ola decyduje się
spotkać z Adamem. Niestety, w pubie dowiaduje się, że chłopak stracił pracę.
Szuka go w mieszkaniu, ale ucieka spod drzwi, kiedy orientuje się, że nadchodzi
z inną dziewczyną. Po wizycie w urzędzie w Liskowie Monika jest zbulwersowana.
Tylko ona złożyła odwołanie w sprawie budowy drogi na jej terenie. Wuj Stefan
sugeruje, że innym mieszkańcom ta inwestycja jest na rękę. Alina próbuje dogadać
się z Elżbietą. Kiedy dołącza do nich Jerzy wspólnie zastanawiają się nad
przyszłością Kamili. Jackowi udaje się przekonać Beatę, że kryzys ich małżeństwa
można wspólnie pokonać. Planują wyjazd z okazji kolejnej rocznicy ich ślubu.
Przy kolacji Jasio wspomina o zdjęciach Jacka w komórce Karoliny...

Odcinek 1231 – środa, 7 marca

Beata jest znowu obrażona na męża. Jacek tłumaczy, że to jego zdjęcie w
telefonie Karoliny miało być na szczęście. Chodziło o egzamin, do którego ją
przygotowywał. Czesia zostaje u Lubiczów, żeby opiekować się przeziębionym
Maćkiem. Odwiedza ją Jędrzej i przekonuje do wejścia z nim w spółkę. Zdziwiony
stanem Maćka, rzuca kilka mało przychylnych uwag o upośledzonych dzieciach. Do
kantorka niespodziewanie wpada Oskar. Jerzy przyparty do muru przyznaje się, że
wyprowadził się z Sadyby i zamierza rozwieść się z Elżbietą. Oskar proponuje
Jerzemu i Antkowi nowy rodzaj działalności. Surmaczowa szuka u Krystyny rady w
sprawie inwigilacji Danki. Przy okazji poleca firmę Feliksa, jako najlepszą do
wyremontowania dworku w Topolinie. Jacek opowiada Beacie o spotkaniu z Jerzym w
centrum handlowym. Chce poprawić żonie humor drobnym prezentem...

Odcinek 1232 – czwartek, 8 marca

Z samego rana Jacek z dziećmi przygotowują imieninowe śniadanie do którego
dołączają życzenia i prezent dla Beaty. Również Leszek razem z pracownicami
firmy pamięta o święcie właścicielki i składa życzenia od wszystkich. W kantorku
trwa narada, czy zaryzykować interes polecony przez Oskara. Antek i Renata
sprowadzają rozmowę na temat prywatnego życia Jerzego. Karolina prosi Jacka o
spotkanie. Jacek odmawia zasłaniając się imieninami żony. Jędrzej przeprasza
Czesię za swoje wczorajsze zachowanie. Po prostu nigdy wcześniej nie miał do
czynienia z ludźmi z zespołem Downa. W Elmedzie Grażynka pobiera krew
przyrodniemu bratu Bożenki. Kobieta, która adoptowała chłopca sama proponuje aby
dzieci się poznały. Po wizycie w firmie Feliksa Paweł ma bardzo mieszane
odczucia. Kiedy o nich opowiada Krystynie, niespodziewanie odwiedza ich Adam.
Dziękuje Krystynie za kontakt z wydawnictwem. Ola zaprasza go do swojego pokoju.
U Boreckich trwa uroczysta kolacja z okazji imienin Beaty. Atmosfera przy stole
psuje się, kiedy do gości dołącza Jerzy...



Temat: Klan - streszczenia
1671-1673
Klan - odc. 1671
Bożenka nie chce iść na egzamin. Zdenerwowana Grażyna dzwoni po
wsparcie do Agnieszki. Aga przekonuje dziewczynkę, że jest dobrze
przygotowana, tylko brak jej wiary we własne siły. Kamila jest pewna
swoich umiejętności i bardziej przejmuje się strojem na egzamin niż
pytaniami. Jacek przyjeżdża do centrali załatwić swoje sprawy w
kadrach. Na korytarzu spotyka Donatę, ale nie jest specjalnie
rozmowny. Sekretarka wręcza Beacie zaproszenie na piątkową galę z
okazji wręczenia nagrody za "Doskonałość roku". Deptuła zaczepia na
korytarzu Krystynę. Z radością informuje ją o zdecydowanym
ociepleniu stosunków między jego narzeczoną i panią Surmacz. Jacek
przyjeżdża w odwiedziny do Małgosi. Beata delikatnie podpytuje, czy
ma już jakiś pomysł na nowe zajęcie. Jacek żali się, że chyba
potrzebuje psychologa, ale nie skorzysta z takiej pomocy, bo mu się
ona źle kojarzy. Świadkiem rozmowy jest Jasio. Jerzy porywa Elżbietę
na zakup kreacji ślubnych. Elżbieta nie znajduje na wieszaku
wypatrzonej sukienki. Ekspedientka informuje, że właśnie ktoś ją
przymierza. Z przymierzalni wychodzi Beata.

Klan - odc. 1672
Elżbieta opowiada Kamili o wczorajszych zakupach ślubnych. Rozmowę
przerywa nadejście solenizanta. Cała rodzina składa Jerzemu życzenia
i wręcza prezent imieninowy - urządzenie do nawigacji satelitarnej
do samochodu. Jaś informuje matkę, że idzie dzisiaj na premierę do
kina z tatą Piotrem. Beata przypomina o imieninach dziadka na
Sadybie. Jaś, który woli kino, krzyczy, że zadzwoni do rzecznika
praw dziecka. Edyta wybiera się do izby lekarskiej, prosi Halszkę,
żeby ją tam zawiozła, a potem odebrała. Monika szuka czegoś w biurku
i przypadkowo trafia na kopertę, w której jest zaproszenie na ślub
oraz wesele Elżbiety i Jerzego. Gabriela przypomina, że Jerzy ma
również dzisiaj imieniny. Maciek już nie może doczekać się przyjęcia
z okazji swoich osiemnastych urodzin. Razem z Grażynką kupili
zaproszenia, które roześlą do gości. Na Sadybie trwa impreza
imieninowa Jerzego. Niespodziewanie zjawia się Monika z pomysłem na
prezent ślubny na nowożeńców. Proponuje, że zafunduje im przyjęcie u
siebie w restauracji.

Klan - odc. 1673
Elżbieta i Jerzy zastanawiają się, czy mogą przyjąć propozycję
Moniki. Bożenka zdaje dzisiaj ostatni egzamin gimnazjalny z języka
angielskiego. Stenia ma coraz większy zamęt w głowie z powodu
mężczyzn. Oczywiście, jest wierna i lojalna wobec Kazia, ale Stach
tak bardzo przepraszał ją za swój wybryk i tak opowiadał o swojej
samotności... Paweł ogląda twarz dziewczyny ze schroniska
opiekuńczego, której zaproponował operację plastyczną. Wszystko
wygląda dobrze i po kilku badaniach kontrolnych można przeprowadzić
zabieg. Dziewczyna upewnia się, czy będzie mogła odpracować w
Elmedzie koszty operacji. Mimo zawieszenia prawa do wykonywania
zawodu Halszka ma pomysł, jak ominąć niewygodny zakaz: otworzy
gabinet medycyny naturalnej. Jaś żali się Rafalskiemu na matkę.
Kompletnie nie może się z nią dogadać, bo najważniejsza dla niej
jest - jak twierdzi - Małgosia. Pyta ojca, czy nie mógłby trochę
pomieszkać u niego. Mimo kiepskiego nastroju Beata wybiera się na
galę wręczenia nagród "Doskonałość roku". Pewien przystojny
biznesmen wyraźnie ją adoruje. Beata pozwala odprowadzić się do
taksówki.




Temat: Żal,gniew - rodzice.Długie.
Nie jestes sama.
Moi rodzice rozstali się, gdy byłam bardzo mała. Mama przez kilka lat nie
dostawala od Ojca zadnych alimentów,utrzymywała mnie sama, korzystała z pomocy
Dziadków.Po pieciu latach, czyli juz po sprawie dostawała. Ojca do matury
widziałam kilka razy, były to spotkania kilkugodzinne.
Nie ponosił poza alimentami zadnych kosztów ( emocjonalnych, stania w
kolejkach, pielęgnacji w chorobie itd.).
Stosunki z nim mialam jednakze dość serdeczne. Z nowa rodzina, która z czasem
załozył napiete. Ale ze spotkan bylo mało, jakos szło.
W czasie studiów sama zaczełam organizować spotkania czyli odwiedzałam,
pisałam. Potrzebowałam tego, chcialam sie czegos o rodzinie ojca dowiedzieć,
poznać jego braci. Nie powiem, zeby sie udało. Ani Tata ani jego rodzina nie
byli tym zainteresowani (grzeczni ale chłodni).Ojciec ojca juz nie zyje od
lat, ale babcia nie dała mi przez całe zycie najmniejszego prezentu, nie
napisała listu.Widzialam ja dwa razy w zyciu. Było to dla mnie przykre, nie
jestem owocem "wpadki", urodziłam sie 10 miesiecy po slubie rodziców, cywilnym
i kościelnym.
Z czasem załozyłam nową własna rodzine. Mamy dzieci, własnym wysiłkiem
zdobylismy mieszkanie i wszystko co posiadamy. NIKT nam nie kupił tego
mieszkania, ani mebli, ani tym bardziej sztućców, poscieli, wózków dla dzieci i
zabawek dla nich.
Dzieci od Dziadka nie dostawały ŻADNYCH prezentów, drobnych sum ani nawet
zyczeń na imieniny. Odwiedzilismy go kilkakrotnie z dziecmi, było miło, ale bez
serdecznosci. Jak nie jego wnuki. Ja zawsze pamiętałam o świetach i imieninach,
kazałam dzieciom pisać lisciki, az sie same zbuntowały, ze nikt im nie odpisuje.
Nigdy z jego strony nie padło pytanie czy nam nie cięzko, jak sobie daje radę
w chorobie dzieci męza lub własnej (moja mama i rodzice meza nie zyja od
kilkunastu lat). Czy mamy jakies wydatki na dzieci, czy nie trzeba nam pomóc,
coś dzieciom zafundować (ojciec zarabiał całe zycie bardzo dobrze), zaprosić
dzieci na wakacje.

Ojca nowa rodzina weszła na mieszkanie pozostawione przez moją Mame, luksusowe
mieszkanie, które nie było własnościa ani Ojca ani jego rodziny, to było
mieszkanie słuzbowe. Było w nim wszystko, co zdobyli w trakcie małżenstwa,
czyli meble, wyposażenie... Moja Mama zabrała z niego tylko swoje osobiste
rzeczy. Pojawia sie nowa zona i córka. Wykupili to mieszkanie na własność.
Cóż, stac ich było, bo nie zaczynali od zera, "u wdowy chleb gotowy".Ta corka
ma juz 3o lat i własnego syna, jest samotną matka, całe zycie siedziała w
kieszeni rodziców i obcinała kupony, dalej mieszka z rodzicami. Mysmy sami
kupili mieszkanie, a nawet kupilismy juz dorosłej córce. Nasze mieszkanie,
aczkolwiek własnościowe nie umywa się standartem do ich mieszkania :
miasto,dzielnica, metraż, wystrój. Dziecko mojej siostry wychowano w baardzo
dobrych warunkach, jednakże na koszt dziadków.I ono to mieszkanie odziedziczy.

Co z tego wszystkiego wynika ? Powiesz, ze jestem zawistna. Przeciez i my mamy
dobre warunki, biedy nie cierpimy.
Nie o to chodzi. Ostatnio zona ojca zwróciła się do mnie, ze powinnam
partycypowac w kosztach leczenia ojca. Odpowiedziałam po prostu: "nie". Bardzo
asertywnie, bez wyjasniania dlaczego.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 151 wypowiedzi • 1, 2, 3