Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: prezent dla nauczyciala
Temat: Jacek-71-jewhater-misiek-moja autobiografia-*****
Jacek-71-jewhater-misiek-moja autobiografia-*****
jacek 71-moja autobiografia.
Autor: Gość: jacek71 IP 209.234.157
(podaje sie czesto za mirmata ,wojo ,dana ,tomka.....)
Jak pewnie wszyscy zauwazyliscie nienawidze Zydow! Jest to zwiazane z moim
pochodzeniem- moj tatus byl palestynskim studentem w Polsce. Na jednej z
lodzkich dyskotek tatus poznal moja mame i jak sie domyslacieja jestem
owocem z
tego zwiazku(na forum mowia, ze polskie dziewczyny sa latwe, a to przeciez
nieprawda!moja mame tatus chyba z 10 minut musial podrywac!!!)- JACEK(71)
MUSTAFA AL-ABDUL. Tatus byl bardzo dobrym studentem, ale wszyscy wykladowcy
na
uniwersytecie (wiecie to przecviez, nie?) to Zydzi, i jak piaty raz tatus
nie
zaliczyl pierwszegio roku to mu zabrali stypendium i musial wrocic do obozu
dla
uchodzcow i wstapil do brygad al-aksa. O! moj tatus to byl przystojniak!
Lubil
odwiedzac lodzkie dyskoteki (dlatego mam takie liczne rodzenstwo-Vist, Viri,
Normalna-teraz mieszka w Libanie, Odessa i jeszcze paru innych to moje
przyrodnie rodzenstwo)i mowili na niego Casanova z Ramallah! Ja tez lubie
odwiedzac dyskoteki, to mam po tatusiu!POdobnie jak ped dp wiedzy-II klasa
zawodowki to byly 4 najgorsze lata w moim zyciu, ale wiecie przeciez-wszyscy
nauczyciele w Polsce to tez Zydzi! Ale w szkole u wujka Jassira(Arafata)
bylbym
najlepszym uczniem-bo w arabskiej szkole wystarczy przeklinac na Zydow i
masz
same 6. A z materialow wybuchowych(to takie polskie zajecia praktyczno-
techniczne)mialbym tez 6! aha, i musze dodac, ze polskich ksiazek to ja nie
czytam-wszystkie napisali Zydzi! Ja tylko "Koran" czytam, bo to jest czad!
Jihad
i mordowanie niewiernych! Tatus jest ze mnie dumny! Nawet mi prezent obiecal-
mialem dostac "kalacha" z tego statku "Karine A" ale zydzi nasz caly
transport
przejeli! Skad oni wszystko wiedza!!! Dlaczego oni sa tacy madrzy, bogaci i
we
wszystkich wojnach spuscili nam lanie?! Ide poczytam "Koran", moze tam cos
znajde. Mam duzo czasu na czytanie, zasilek mi zabrali, robic mi sie nie chce
(to tez po tatusiu oddzieczylem) to sobie chociaz o Hurysach poczytam i
pomarze
o wolnej Palestynie...Szkoda, ze to tylko marzenia! A w wolnej Palestynie
byloby fajnie: smrod, brod i ubostwo, jak u wszystkich naszych arabskich
braci.
Mysle, ze juz wszystko o mnie wiecie, musze leciec na samolot, bo zamierzam
sie
jutro wysadzic pod sciana placzu! w sam szabat-wszystkie gazety beda o mnie
pisac!
viva wolna Palestyna!(jakby to moj brat viri powiedzial)
Pa!
Zapraszam do mojej agencji "Rozowa swinka " (ale tylko chlopcow
oczywiscie ).
pa cmok cmok
Temat: michal -IP: *.bchsia.telus.net to-- ja jewhater
michal -IP: *.bchsia.telus.net to-- ja jewhater
Zagadka to ja jewhater= michal
nadaje z Kanady British Columbia
Oto moja biografia w skrocie :
Jak pewnie wszyscy zauwazyliscie nienawidze Zydow! Jest to zwiazane z moim
pochodzeniem- moj tatus byl palestynskim studentem w Polsce. Na jednej z
lodzkich dyskotek tatus poznal moja mame i jak sie domyslacieja jestem
owocem z
tego zwiazku(na forum mowia, ze polskie dziewczyny sa latwe, a to przeciez
nieprawda!moja mame tatus chyba z 10 minut musial podrywac!!!)- to ja wam
mowie JACEK(71),jewhater,Jassir .
MUSTAFA AL-ABDUL. Tatus byl bardzo dobrym studentem, ale wszyscy wykladowcy
na
uniwersytecie (wiecie to przecviez, nie?) to Zydzi, i jak piaty raz tatus
nie
zaliczyl pierwszegio roku to mu zabrali stypendium i musial wrocic do obozu
dla
uchodzcow i wstapil do brygad al-aksa. O! moj tatus to byl przystojniak!
Lubil
odwiedzac lodzkie dyskoteki (dlatego mam takie liczne rodzenstwo-Vist, Viri,
Normalna-teraz mieszka w Libanie, Odessa i jeszcze paru innych to moje
przyrodnie rodzenstwo)i mowili na niego Casanova z Ramallah! Ja tez lubie
odwiedzac dyskoteki, to mam po tatusiu!POdobnie jak ped dp wiedzy-II klasa
zawodowki to byly 4 najgorsze lata w moim zyciu, ale wiecie przeciez-wszyscy
nauczyciele w Polsce to tez Zydzi! Ale w szkole u wujka Jassira(Arafata)
bylbym
najlepszym uczniem-bo w arabskiej szkole wystarczy przeklinac na Zydow i
masz
same 6. A z materialow wybuchowych(to takie polskie zajecia praktyczno-
techniczne)mialbym tez 6! aha, i musze dodac, ze polskich ksiazek to ja nie
czytam-wszystkie napisali Zydzi! Ja tylko "Koran" czytam, bo to jest czad!
Jihad
i mordowanie niewiernych! Tatus jest ze mnie dumny! Nawet mi prezent obiecal-
mialem dostac "kalacha" z tego statku "Karine A" ale zydzi nasz caly
transport
przejeli! Skad oni wszystko wiedza!!! Dlaczego oni sa tacy madrzy, bogaci i
we
wszystkich wojnach spuscili nam lanie?! Ide poczytam "Koran", moze tam cos
znajde. Mam duzo czasu na czytanie, zasilek mi zabrali, robic mi sie nie chce
(to tez po tatusiu oddzieczylem) to sobie chociaz o Hurysach poczytam i
pomarze
o wolnej Palestynie...Szkoda, ze to tylko marzenia! A w wolnej Palestynie
byloby fajnie: smrod, brod i ubostwo, jak u wszystkich naszych arabskich
braci.
Mysle, ze juz wszystko o mnie wiecie, musze leciec na samolot, bo zamierzam
sie
jutro wysadzic pod sciana placzu! w sam szabat-wszystkie gazety beda o mnie
pisac!
viva wolna Palestyna!(jakby to moj brat viri powiedzial)
Pa!
Temat: TEŻ TAK CHCE !!!!!!!
TEŻ TAK CHCE !!!!!!!
Dyrektor jako król, baron, faraon. Dyrektor, a u jego stóp pracownicy.
Dyrektor na portrecie trumiennym. Doktor Andrzej Michałowski pod okiem
kolejnych ministrów kultury za pieniądze podatników uprawiał kult jednostki.
W resorcie, który co roku obcina dotacje do czasopism artystycznych, wydano
kosztowną księgę pamiątkową "Hortus Vitae", czyli "Ogród Życia".
Sztywne, eleganckie okładki. Luksusowy papier. Nie byłoby w tym nic
dziwnego, gdyby nie fakt, że dzieło wydane w 500 egzemplarzach dyrektor
dedykował... samemu sobie, umieszczając na jednej ze stron swój portret...
trumienny. Pomysł kosztował podatników ponad 100 tys. zł. Książka spotkała
się jednak z wyjątkowo umiarkowanym entuzjazmem czytelników - z 500
woluminów udało się sprzedać... 10. Reszta trafiła do zakurzonych pudeł, do
których nikt nie zagląda. W albumie znalazł się m.in. taki oto wpis: "Panu
dr. Andrzejowi Michałowskiemu, dyrektorowi Ośrodka Ochrony Zabytkowego
Krajobrazu, z okazji urodzin najserdeczniejsze życzenia wszelkiej
pomyślności składają dyrekcja i nauczyciele przedmiotów ogrodniczych
Technikum Terenów Zieleni w Gdańsku-Oliwie". W księdze słowo wstępne napisał
Stanisław Żurowski, były wiceminister kultury. Na dwóch stronach pean na
cześć podwładnego - "uznany jako ekspert, stał się kreatorem i wykładowcą,
dał wyraz..." - Rozumiem, że 65. rocznica urodzin pana dyrektora i 40-lecie
jego pracy to istotne wydarzenie w życiu placówki, ale nie upoważniające do
fundowania jubilatowi kosztownego prezentu za publiczne pieniądze - mówi
nowy dyrektor Tomasz Mikocki. W piwnicy ośrodka odkryto wczoraj także trzy
obrazy, przedstawiające doktora Michałowskiego w różnych rolach. Raz jest to
faraon, odziany w białą tunikę, wymachujący bacikiem na swoich niewolników,
których twarze przypominają podwładnych dyrektora. Naprzeciwko "faraona"
stoi Egipcjanka o twarzy zastępczyni dyrektora. Kolejny obraz przedstawia
drzewo, którego koronę dźwiga sam Michałowski. Z drzewa niczym owoce zwisają
głowy urzędników. W trzecim wcieleniu doktor Michałowski jest władcą
feudalnym. Odziany w czerwony kubraczek zasiada na tronie. Obok niego dwór -
piękne mieszczki i zapatrzeni w niego z zachwytem rzemieślnicy, którym
twarzy użyczyli pracownicy ośrodka.
WIECEJ
www.zw.com.pl/apps//tekst.jsp?vote_item_id=59&vote_id=17&vote=G%B3osuj%21&place=zw_sonda_lewa
a MinFinowi ciagle kasy brakuje i brakuje
Temat: Kto może niech się stawi na sesji rady 16.02!!
To wszystko jest chore....całkowicie.
To wszystko co się dzieje w sprawie Ruczaju to jakaś ponura farsa. Pan
prezydent nie bacząc na protesty tysięcy mieszkańców, negatywną opinię radnych,
krytykę ze strony różnych socjologów i innych ekspertów wymyśla chory pomysł by
z nowej najszybciej rozwijającej się dzielnicy zrobić getto socjalne rekordowej
wielkości. Urząd miasta który powinien mieć wizję harmonijnego rozwoju Krakowa,
dąży do niechybnej destrukcji nowych dzielnic dlatego że "dużym osiedlem
socjalnym jest łatwiej administrować". Względy biurokratyczne mają przesądzić o
tym, że tysiące mieszkańców Ruczaju i innych nowych osiedli mają stracić
kilkadziesiąt procent ze swojego życiowego dorobku! Prawnicy pana prezydenta
twierdzą że konstytucja zakazuje dyskryminacji, i dlatego lokatorzy eksmitowani
za niepłacenie czynszu, burdy itd. dostają za darmo nowiutkie apartamenty z
garażami na Górce Narodowej, identyczne jak te, które są nabywane za ciężkie
pieniądze przez zaharowanych "normalnych" obywateli. Apartamenty zostają
następnie doprowadzone do ruiny przez tychże "socjalnych" lokatorów, bo
przecież jeśli coś się dostało za darmo to nie warto tego szanować. W bogatych
krajach Zachodniej Europy czy Ameryki po kilku skargach na
niegrzecznych "socjalnych" są oni bez pardonu przenoszeni do noclegowni. Ale
nie u nas - nasz bogaty kraj szczyci się tolerancją dla bandyty i daje mu w
użytkowanie prezent za 150 tys. zł by mógł go bez przeszkód dewastować. Nikt z
Urzędu Miasta nie pomyśli natomiast o przedszkolu na osiedlu gdzie wybudowano
kilkadziesiąt tysięcy mieszkań i do jedynego państwowego przedszkola
przyjmowani są z braku miejsc jedynie dzieci nauczycieli. Tutaj nasi urzędnicy
mają inny pomysł - uważają że tym powinni się zająć prywatni deweloperzy.
Można by tak długo - paranoja jest wkoło nas, wystarczy sobie przypomnieć
wypowiedzi dyrektora instytutu d/s odśnieżania miasta, który po największym
paraliżu zimowym Krakowa od kilkunastu co najmniej lat powiedział że żadnego
paraliżu nie było choć sam słyszałem o kilku sytuacjach gdzie ludzie porzucali
swoje auta z powodu korków w odległości kilku kilometrów od domu.
Może czyta to ktoś z zagranicy, może gdzie indziej też zdarzają się takie
paranoje...
Temat: Wardziński popiera Chojnacką?
Rządzić każdy może........jeden lepiej drugi gorzej..........tak bylo i jest w
SP4.niestety.dobrze rzadziła Pani TK-P, ale wtedy niektorym wydawalo się, że
źle....po co ma byc dobrze? zaczęła rządzić WP ( a faktycznie HK) i MK, które
na niczym sie nie znały.i cóż, że miały skonczone zarzadzanie? w swietle prawa
narobiły tyle przewinien, że jedną zwolnili, a drugą przenieśli ..ale funkcję
miały.jest sie czym pochwalic.......tylko na papierze( na szcęście), dla szkoły
i dzieci nie zrobiły nic, oj, sorki WP wmurowała kamień węgielny pod nową
szkole......aa, jeszcze jedno.zwolniły z funkcji JL ( nie bedąc jeszcze
Dyrektorami), ale los nierychliwy, ale sprawiedliwy.......JL po roku wróciła.i
co? wszyscy sie cieszyli i Jej gratulowali.doslownie, bylam tam wtedy, ale juz
nic nie bylo jak za TK-P.Ona była kimś, kto wiedział, czego ptrzeba szkole, jak
rozmawiać z ludźmi.Ale cóż, teraz jest ktoś inny.HS..hm.......dyrektor, któremu
nie zależy w ogóle na szkole i dzieciach, nawet tego nie ukrywa........zeby
miec władzę robi sporo.Pozwala na organizowanie imienin w pokoju, bylym ,
emerytowanym nauczycielom, którzy domagaja sie prezentów z tej okazji....
pozwala na handel na zapleczach........jest tego trochę....:))JEST OK!tylko nie
wiem, czemu czepiaja sie JL, ktora w tym momencie jest osoba zupełnie nie
majacą zamiaru mącić, jak to robiła WP, MK, czy HK...Chce pracowac, jak każdy
chyba,. A że jest osobą lubianą.no jak tak byc może? trzeba zniszczyć,,,,,taki
zreszta cel stawia sobie chyba partia o nazwie S.jak nie da rady kupic, to
zniszczyć....
Ot, i cała historia SP4 przedstawiona obiektywnie...........kto chce niech
wierzy..........a reszta??? cóż wszędzie są ludzie i ludziska..........
to byla taka sobie opowiastka na dobranoc............PRZEMYŚLCIE TO LUDZIE!!!!
PLEASE..........
Temat: Żłobek na Wapowskiego i Keniga-opinie!
Witam.
Moje dziecko (2,9 mies) chodzi na Wapowskiego od września do III grupy.
Starałam się o przyjęcie jej w ubiegłym roku już w styczniu, ale nie było
miejsc. Dostała się dopiero od nowego roku szkolnego, a więc od września.
Bardzo trudno jest się dostać. Wydaje mi się, że w moim przypadku pomogło mi
ciągłe wydzwanianie od stycznia do maja i proszenie. Średnio co 2 tygodnie.
Pani Kierowniczka znałą mnie już telefonicznie i rozmawiałam z nią też ze 2
razy osobiście. Dostała się od września, choć przyjęto mało dzieci, ponieważ
pierwszeństwo miały dzieci przechodzące z II grupy. Pani Kierowniczka (bardzo
miła Pani)mojej koleżance-nauczycielce w szkole podstawowej w trakcie zapsów w
ubiegłym roku powiedziała, że jej dziecko zostanie przyjęte ponieważ jest
dzieckiem nauczyciela, jednak tak się nie stało i córka mojej koleżanki
wylądowała na liście rezerwowej, a moja została przyjęta. Ciągle uważam, że
dzięki mojej "upierdliwości".
Żłobek jest bardzo fajny. W III grupie jest zapisanych 27 dzieci. Chodzi od 19-
23, 24. Reszta choruje.
Moja mała przez pierwsze półprocze nie chorowała, teraz już drugi raz po 10
dni. Niestety.
Opłata za żłobek wynosi ok 180-190 zł plus komitet rodzicielski (ok. 20 zł -
wysokość składki jest dobrowolna, ale obowiązkowa). W ubiegłym półroczu dzieci
miały 2 teatrzyki, spotkanie z Mikołajem (dostały prezenty), a 2 tygodnie temu
bal karnawałowy wraz z udziałem rodziców. Było super. Wszystkie dzieci były
przebrane, zabawę prowadziła firma zewnętrzna.
W grupie III jest 3 Panie i jedna pomoc. Dzieci (w ramach opłaty za żłobek)
mają rytmikę. Uczą się dużo piosenek i dużo malują.
Żłobek jest czysty. Panie uczą dzieci samodzielności i zdyscyplinowania.
Jeżeli dziecko jest alergikiem, dostaje inne jedzenie niż wszystkie dzieci.
Jego jadłospis ustala kierowniczka z pielęgniarką, oczywiści w porozumieniu z
rodzicem. Wydaje mi się, że za zakup mleka (specjalnego) rodzice nie płacą,
tylko żłobek.
Jeżeli dziecko nie chodzi 5 dni do żłobka, potrzebne jest zaświadczenie od
lekarza, że dziecko jest już zdrowe. Moja mała często ma katar (w żłobku to
chyba standard, ale nie zdarzyło się, żeby została odesłana do domu).
W ubiegłym roku jesienią było spotkanie ze stomatologiem. Każde dziecko miało
badane uzębienie.
Jeżeli masz jakieś pytania to chętnie Ci na nie odpowiem. Żłobek na Wapowskiego
jest po remoncie. Na pewno jest to trochę taka "przechowalnia" dzieci, ale to
ze względu na przepełnienie. Na początku moja córka trochę popłakiwała, a teraz
bardzo ładnie się bawi, choć jest w żłobku 10 godzin dziennie. Zdarza się, że
jeszcze dzieciaki płaczą, ale chyba rzadko.
Temat: Idą, idą święta
Szopka origami w Kalonce
Z Księgi Jaszczurki
Dziś jest Boże Narodzenie.
To dzień specjalny, dzień dawania prezentów.
Otwórz swoje szafy, swoje szuflady,
swoje ręce i swoje serce
i daj, co masz, nie licząc...
Oddział Łódzki Polskiego Centrum Origami oraz Związek Harcerstwa
Rzeczypospolitej zaproponował przedszkolakom i uczniom, zuchom i harcerzom
wykonania takiego daru – aniołków składanych techniką origami.
Origami to wschodnia sztuka składania papieru, która znana jest na całym
świecie.
W naszym kraju propagowaniem papierowych składanek zajmuje się Polskie Centrum
Origami, zrzeszające nauczycieli, wychowawców i pasjonatów tej pięknej sztuki.
Pod ich opieką powstały setki papierowych aniołków, złożone dziś w darze małemu
Jezusowi.
Aniołki składały przedszkolaki i uczniowie z następujących placówek:
· Przedszkola Miejskiego nr 52 w Łodzi – pod opieką pani Anny Nogackiej;
· Przedszkola Miejskiego nr 130 w Łodzi – pod opieką pani Anny
Arkuszewskiej- Brodowicz;
· Przedszkola Miejskiego nr 206 w Łodzi – pod opieką pani Magdaleny
Górskiej;
· Koła Origami przy Przedszkolu Miejskim nr 149 w Łodzi – pod opieką pani
Grażyny Karasińskiej-Kraszkiewicz;
· Przedszkola Miejskiego nr 5 w Pabianicach – pod opieką pani Anny Zajdy;
· Przedszkola Miejskiego nr 9 w Pabianicach – pod opieką pań Anny
Mikołajczyk, Anny Litke, Anny Świetlickiej i Małgorzaty Zawadowskiej;
· Dzieci ze Szkoły Podstawowej i Oddziału Przedszkolnego w Sługach – pod
opieką pani Iwony Kołodziejskiej;
· Szkoły Podstawowej nr 2 w Zelowie – pod opieką pani Joanny Grzanki;
· Miejskiego Przedszkola nr 3 z oddziałami specjalnymi w Zgierzu – pod
opieką pani Małgorzaty Kukuły;
· Miejskiego Przedszkola nr 7 w Zgierzu – pod opieką pań Małgorzaty
Zieleń i Izabeli Wyrzykowskiej;
· Miejskiego Przedszkola nr 9 w Zgierzu – pod opieka pani Aleksandry
Różalskiej;
· Szkoły Podstawowej nr 11 w Zgierzu – pod opieką pani Jolanty Fronowej.
Szopkę przygotowały nauczycielki z PCO – Magdalena Górska, Joanna Grzanka,
Grażyna Karasińska-Kraszkiewicz i Małgorzata Kuzańska. Przy budowie pomagali
harcerze z ZHR: Mateusz Dąbrzalski, Paweł Joachimiak, Adam Przymusiała.
Autorem figury anioła jest Louise Cooper.
Temat: Quo vadis polska szkoło?
Quo vadis polska szkoło?
Moim zdaniem w bardzo złym kierunku. Od pewnego czasu śledzę to co dzieje się
w polskiej szkole ( od nauczania początkowego po maturę, w szkołach
publicznych i niepublicznych) i ogarnia mnie z roku na rok coraz większe
przerażenie.
1. Nauczyciele zarabiają tragicznie źle. Tak upokarzająco niskie pensje (
porównywalne chba tylko z pensjami w służbie zdrowia, w której też dzieje się
źle) powodują negatywną selekcje do tego zawodu. Nie twierdzę, że wszyscy (
bo zaraz zakrzyczą mnie ci, którzy pracują ciężko i uczciwie i przed którymi
chylę czoło), ale znakomita większość to ludzie, którzy zajęcia w
szkole "odwalają". Na lekcje przychodzą nieprzygotowani, nie potrafią
utrzymać dyscypliny ( albo pobłażaja i w klasie jest atmosfeta pikniku, albo
wrzeszczą, zastraszają i stawiają pały z materiału, którego nawet nie
próbowali nauczyć).
2. Nauczyciele nie mają żadnego autorytetu ( znów mam na myśli większość, a
nie chlubne i nieliczne osoby które mają charyzmę i są dla uczniów
mistrzami). W budowaniu braku autorytetu bardzo pomagaja ( świadomie lub nie)
rodzice ( dotyczy zwlaszcza, ale nie wyłącznie placówek niepublicznych),
którzy utwierdzają dzieci i młodzież w przekonaniu, że jedyne co w życiu się
liczy to duża kasa i wypchany portfel. Nauczyciel nawet nie próbuje z tym
polemizowac, bowiem za "przymknięcie powiek" na rażący brak wiedzy otrzymuje
( znów nie wszyscy) gratyfikację wysokości miesiecznej pensji!
3.Nie dostrzega się i nie karze chamstwa, znęcania się nad kolegami,
nauczycielami, pogardliwego stosunku do innych pracowników szkoły ( woźnych,
kucharek, sekretarki). Uczeń- chuligan praktycznie nie boi sie niczego. Jesli
pochodzi z marginesu i najwyżej przeniosą go do innej szkoły, gdzie będzie
robił to samo, jeśli z zamożnego domu rodzic koperta lub prezentem zamknie
buzię dyrektora , pedagoga lub wychowawcy . Ta ostatnia uwaga znów dotyczy
szkół niepublicznych, gdzie dzieci bardzo dobrze sytuowanych rodziców moga
zrobić, także z nauczycielem, praktycznie wszystko!
4. Wielu nauczycieli nie lubi sie przepracowywać. Lekcje prowadzi byle zbyć i
biegiem do innej pracy ( często także w szkole).Nie ma ochoty przemęczać się,
tłumaczyć słabszym, rozwijać zainteresowań i zdolniejszych.Bo i po co? Pensja
przecież i tak ta sama, a trzeba zarobić na wakacje, ubranie czy buty dla
dziecka lub biec do domu ugotować obiad. Nikogo już nie dziwi
metoda "paznokciowa" stąd- dotąd. Ucząc np. poezji Mickiewicza polonista nie
przedstawi epoki, uwarunkowań historycznych, nie przyniesie mapy i nie
prześledzi podróży. Wystarczy przecież suchy temat w zeszycie i zadanie do
domu "co poeta miał na mysli". To samo dotyczy biologii, chemii ( pracownie
to twój wróg- o ile wogóle istnieja).
Czy ktoś kiedyś zastanawiał się dlaczego matematyka należy do najbardziej
znienawidzonych przedmiotów? Moim zdaniem odpowiedź jest prosta. Bo szalenie
rzadko się zdarza, aby znalazł się nauczyciel, który potrafi nia
zainteresować.
W polskiej szkole nie ma żadnej współpracy rodzice- nauczyciele- dyrekcja.
Rodzice ( znów w większości) nie przyjmują do wiadomości, że pociecha może
stwarzać problemy, że fatalnie się zachowuje, jest aroganckie nie uczy się.
Nauczyciele widzą co chca zobaczyć i co jest w danym momencie im wygodnie.
Dyrekcja najczęścciej nie dostrzega patologii ( bo o wiele łatwiej
powiedzieć, że w szkole nie ma narkotyków niz mieć kłopot z handlarzami i
potencjalnymi narkomanami), nie pomaga nauczycielom, dba tylko o zewnętrzny
wizerunek.
Nie zostawiłam na polskiej szkole suchej nitki, może niektóre rzeczy celowo
nieco przejaskrawiając. Przeraża mnie co będzie dalej. Czy ktoś się obudzi i
zacznie ratować tonaca polską szkołę? Jakie będzie pokolenie obecnych kilku i
kilkunastolatków? Czy szansę na wiedzę mają tylko nieliczni, którzy douczani
sa w domach bądź przez prywatnych nauczycieli ( dotyczy zamożniejszych i
bardziej świadomych) bądź przez rodziców, dziadków, wujków, ciocie?
Czy za rok, dwa w szkole pozostana tylko najgorsi nauczyciele bo garstka
tych , którzy coś potrafia i którym jeszcze coś się chce uciekną w
poszukiwaniu lepiej płatnych i mniej stresujących zajęć?
Może ktos wymyśli coś mądrego? Może otrząsną się decydenci?
Temat: Toruńscy uczniowie poniewierający nauczyciela s...
Szokująca taśma z lekcji angielskiego pokazała naocznie to, o czym wszyscy od
dawna wiemy. Społeczeństwo zrobiło się chamskie i niesympatyczne. Ta głupia
gówniarzeria w jakiś tam sposób zostanie ukarana, ale nie zmieni to w niczym
sytuacji w wielu innych klasach i szkołach. Przykład idzie z góry. W telewizji
przemawia się brukowym językiem, dziennikarze nie wykropkowują wulgarnych
słówek, bo to chleb powszedni. Nauczyciele mimo ukończonych studiów
magisterskich i podyplomowych wyrażają się jak prostacy, a ich umiejętności
pedagogiczne są żałosne. Brak reakcji społecznej w sytuacjach publicznego
łamania prawa, przemocy i chamstwa. Rodzice, którzy uważają, że ich dzieciom
lepiej w życiu się ułoży, jeśli nie będą zbyt subtelne, dobrze wychowane,
wrażliwe, lecz wręcz przeciwnie, gruboskórne, umiejące rozpychać się łokciami.
Przecież ta młodzież nie przyszła do szkoły dopiero co; kto ich przez kilka lat
nauczał i wychowywał? Jeśli nawet rzeczywiście trwające przez pół roku ekscesy
na lekcjach angielskiego nie były znane dyrekcji i gronu pedagogicznemu (co dla
tej dyrekcji i tego grona byłoby raczej okolicznością obciążającą: chyba m. in.
za to im płacimy, żeby trochę orientowali się w życiu swojej szkoły?), to i tak
nie sądzę, żeby dziatwa, której tak się podoba i która tak się raduje
zadawaniem innemu człowiekowi cierpienia, była w oczach tych "pedagogów" dobrze
ułożoną i przyjemną młodzieżą. Oni ich znali, wiedzieli, że jest to chamstwo
pochodzące z chamskich domów, w których panują chamskie obyczaje, chamskie
rozrywki i po których nie można się niczego innego spodziewać. Co zrobili, żeby
przez kilka lat pobytu w szkole średniej choć troszeczkę tę młodzież wychować?
Oni sami są do tej młodzieży podobni. Nauczyciel, który jest gnębiony przez
uczniów, zdaniem tych "pedagogów" NIE SPRAWDZIŁ SIĘ JAKO NAUCZYCIEL. To
straszne. Ich zdaniem, żeby być nauczycielem, trzeba mieć twardą rękę, umieć
zastraszyć uczniów, może umieć z nimi rozmawiać ich chamskim językiem...
Nauczyciel nie może być słaby i wrażliwy - tacy na drzewo, do rezerwatu dla
idiotów.
Jasne, potrzebne są rozwiązania dyscyplinujące uczniów, bo doprawdy nie po to
utrzymuje się z podatków system szkolnictwa, żeby wychowywać drani i bandytów.
Nie chodzi o kary cielesne czy pruski dryl, chodzi o to, żeby żaden nauczyciel
nie tolerował ANI JEDNEJ chamskiej odzywki, ani jednego zachowania niezgodnego
z obowiązującymi regułami i o to, aby w tym nietolerowaniu miał poparcie i
współpracę pozostałych nauczycieli.
Naprawdę jestem stara. Kiedy chodziłam do liceum, wyrzucono mnie ze szkoły, bo
byłam PODEJRZANA (bez szukania dowodów!) o palenie papierosów. Nie wolno nam
było (nawet w towarzystwie rodziców) bywać w publicznych lokalach, gdzie
podawano alkohol (czyli praktycznie - w żadnych poza barami mlecznymi).
Nauczyciele nie przestawali być nauczycielami po wyjściu z pracy - jeśli
wracając o północy z imprezy rodzinnej, zauważyli po drodze któregoś z uczniów
swojej szkoły, nazajutrz był on wzywany do wychowawcy lub do dyrektora i gęsto
się tłumaczył, dlaczego był w nocy na ulicy.
Nie był to wcale wspaniały system szkolny. Wielu młodych ludzi na skutek
młodzieńczej chwili głupoty czy fantazji albo typowych dla okresu dojrzewania
buntów bezpowrotnie traciło możliwość dalszej nauki, choć zapewne nie zawsze na
to zasługiwało. Dzisiaj szala przechyliła się w drugą stronę - szkoła w ogóle
przestała wychowywać, a nauczyciele boją się zwrócić uczniowi uwagę, natomiast
nie wstydzą się "podpowiadać" komitetowi rodzicielskiemu, jaki prezent chcą
otrzymać od klasy na zakończenie roku szkolnego...
Temat: Toruńscy uczniowie poniewierający nauczyciela s...
Gość portalu: Stara napisał(a):
> Szokująca taśma z lekcji angielskiego pokazała naocznie to, o czym wszyscy od
> dawna wiemy. Społeczeństwo zrobiło się chamskie i niesympatyczne. Ta głupia
> gówniarzeria w jakiś tam sposób zostanie ukarana, ale nie zmieni to w niczym
> sytuacji w wielu innych klasach i szkołach. Przykład idzie z góry. W
telewizji
> przemawia się brukowym językiem, dziennikarze nie wykropkowują wulgarnych
> słówek, bo to chleb powszedni. Nauczyciele mimo ukończonych studiów
> magisterskich i podyplomowych wyrażają się jak prostacy, a ich umiejętności
> pedagogiczne są żałosne. Brak reakcji społecznej w sytuacjach publicznego
> łamania prawa, przemocy i chamstwa. Rodzice, którzy uważają, że ich dzieciom
> lepiej w życiu się ułoży, jeśli nie będą zbyt subtelne, dobrze wychowane,
> wrażliwe, lecz wręcz przeciwnie, gruboskórne, umiejące rozpychać się
łokciami.
> Przecież ta młodzież nie przyszła do szkoły dopiero co; kto ich przez kilka
lat
>
> nauczał i wychowywał? Jeśli nawet rzeczywiście trwające przez pół roku
ekscesy
> na lekcjach angielskiego nie były znane dyrekcji i gronu pedagogicznemu (co
dla
>
> tej dyrekcji i tego grona byłoby raczej okolicznością obciążającą: chyba m.
in.
>
> za to im płacimy, żeby trochę orientowali się w życiu swojej szkoły?), to i
tak
>
> nie sądzę, żeby dziatwa, której tak się podoba i która tak się raduje
> zadawaniem innemu człowiekowi cierpienia, była w oczach tych "pedagogów"
dobrze
>
> ułożoną i przyjemną młodzieżą. Oni ich znali, wiedzieli, że jest to chamstwo
> pochodzące z chamskich domów, w których panują chamskie obyczaje, chamskie
> rozrywki i po których nie można się niczego innego spodziewać. Co zrobili,
żeby
>
> przez kilka lat pobytu w szkole średniej choć troszeczkę tę młodzież
wychować?
> Oni sami są do tej młodzieży podobni. Nauczyciel, który jest gnębiony przez
> uczniów, zdaniem tych "pedagogów" NIE SPRAWDZIŁ SIĘ JAKO NAUCZYCIEL. To
> straszne. Ich zdaniem, żeby być nauczycielem, trzeba mieć twardą rękę, umieć
> zastraszyć uczniów, może umieć z nimi rozmawiać ich chamskim językiem...
> Nauczyciel nie może być słaby i wrażliwy - tacy na drzewo, do rezerwatu dla
> idiotów.
> Jasne, potrzebne są rozwiązania dyscyplinujące uczniów, bo doprawdy nie po to
> utrzymuje się z podatków system szkolnictwa, żeby wychowywać drani i
bandytów.
> Nie chodzi o kary cielesne czy pruski dryl, chodzi o to, żeby żaden
nauczyciel
> nie tolerował ANI JEDNEJ chamskiej odzywki, ani jednego zachowania
niezgodnego
> z obowiązującymi regułami i o to, aby w tym nietolerowaniu miał poparcie i
> współpracę pozostałych nauczycieli.
> Naprawdę jestem stara. Kiedy chodziłam do liceum, wyrzucono mnie ze szkoły,
bo
> byłam PODEJRZANA (bez szukania dowodów!) o palenie papierosów. Nie wolno nam
> było (nawet w towarzystwie rodziców) bywać w publicznych lokalach, gdzie
> podawano alkohol (czyli praktycznie - w żadnych poza barami mlecznymi).
> Nauczyciele nie przestawali być nauczycielami po wyjściu z pracy - jeśli
> wracając o północy z imprezy rodzinnej, zauważyli po drodze któregoś z
uczniów
> swojej szkoły, nazajutrz był on wzywany do wychowawcy lub do dyrektora i
gęsto
> się tłumaczył, dlaczego był w nocy na ulicy.
> Nie był to wcale wspaniały system szkolny. Wielu młodych ludzi na skutek
> młodzieńczej chwili głupoty czy fantazji albo typowych dla okresu dojrzewania
> buntów bezpowrotnie traciło możliwość dalszej nauki, choć zapewne nie zawsze
na
>
> to zasługiwało. Dzisiaj szala przechyliła się w drugą stronę - szkoła w ogóle
> przestała wychowywać, a nauczyciele boją się zwrócić uczniowi uwagę,
natomiast
> nie wstydzą się "podpowiadać" komitetowi rodzicielskiemu, jaki prezent chcą
> otrzymać od klasy na zakończenie roku szkolnego...
Ten post powielić, powiększyć i wysłać każdej radzie pedagogicznej, bo dużo w
tym prawdy.
Temat: Wietnamska brać
"Wybitni młodzi Wietnamczycy" art
Tydzień Wietnamski sprowokował dziennikarzy do pisania o tej mniejszości.
"Handlarz i kucharz - te prace najczęściej wykonują Wietnamczycy mieszkający w
Warszawie. Ich urodzone w Polsce dzieci nie chcą iść w ślady rodziców i pragną
zostać prawnikami, politykami, artystami. Od najmłodszych lat ciężko pracują, by
to osiągnąć.
Wietnamskie dzieci uczące się w Warszawie często biorą udział w olimpiadach
naukowych, znają po kilka języków obcych i mają wielkie plany na przyszłość.
Taką osobą jest Kasia Thu Ha Do Van 13-latka, której średnia ocen w gimnazjum to
5,0. Mówi w pięciu językach: po polsku, angielsku, wietnamsku, rosyjsku i
francusku. Wygrała olimpiadę szkolną z matematyki, jej prace z języka polskiego
i historii szkoła wysłała na ogólnopolskie konkursy. Jest bardzo obowiązkowa:
potrafi uczyć się do 1 w nocy, a potem wstać o 6 rano, by jeszcze powtórzyć
materiał. Lubi chodzić do szkoły, choć nie zawsze spotyka się z życzliwością
uczniów.
- Czasami gdy nauczyciel pyta o coś, mimo że znam odpowiedź, nie zgłaszam się,
mam dość słuchania za plecami uwag w stylu: "Ta głupia Chinka znów się
wymądrza"- mówi Kasia, dodając, że takie sytuacje motywują ją do jeszcze
większego wysiłku - Wiem, że jak będę się dużo uczyć, to dostanę się na studia
prawnicze. Gdy je skończę, chcę zostać burmistrzem, potem ministrem spraw
zagranicznych, a na zwieńczenie mojej kariery będę pierwszą kobietą prezydentem
Polski. Wtedy pokażę tym wszystkim, którzy mi dokuczali. - planuje.
Monika Ngo Thu Thiey ma 11 lat. Rodzice posłali ją do brytyjskiej szkoły, żeby
uniknęła przykrych uwag od polskich rówieśników. Jej średnia ocen to 6,0.
Najbardziej lubi informatykę, w domu całymi godzinami siedzi przed komputerem.
Wygrała olimpiadę szkolną z matematyki i fizyki, nauczyciele po czwartej klasie
od razu przenieśli ją do szóstej. Lila Nguyen Thi Hung Ly również ma 11 lat,
chodzi do szkoły podstawowej. Uczy się po dwie godziny dziennie, ma średnią to
5,2. Jest najlepsza z matematyki i angielskiego w całej szkole.
Nguyen Viet Trung, choć ma dziewięć lat, był już finalistą czterech konkursów
fortepianowych. Grać na tym instrumencie uczyć się zaczął dwa lata temu,
naśladując siostrę. Teraz uczy się w szkole muzycznej. Wietnamczykom
mieszkającym w Warszawie bardzo zależy na tym, żeby dzieci dobrze się uczyły.
Rząd Wietnamu i organizacje wietnamskie wspierają ich w tym. - Stowarzyszenie
Kobiet Wietnamskich w Polsce co jakiś czas zbiera pieniądze wśród rodaków i za
nie kupuje dobrym uczniom prezenty. Nasza ambasada funduje co roku dla
najlepszych uczniów wakacje w Wietnamie. - mówi Nguyen Thi Ngoc Thach,
przewodnicząca Stowarzyszenia Wietnamskich Kobiet. Być może dlatego młodzi
Wietnamczycy chodzący do społecznego gimnazjum nr 20 zbierają same pochwały od
nauczycieli.
- To bardzo grzeczna, bezproblemowa i bardzo dobrze ucząca się młodzież.
Wyraźnie pozytywnie wybijająca się poza przeciętność - mówi dyrektor gimnazjum
Krystyna Starczewska. Dodaje, że ich dobre wyniki w nauce mogą wzbudzać wśród
rówieśników niezdrowe emocje. - Oni i tak się wyróżniają wyglądem, a w Polsce
każdy, kto jest inny, ma z tego powodu nieprzyjemności. Nauczyciele chwalący
wietnamskich uczniów muszą to robić umiejętnie, by inni nie poczuli się gorsi,
bo to może budzić konflikty - mówi.
miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,2958311.html?nltxx=1077927&nltdt=2005-10-08-04-06
Temat: Korupcja w Rosji
Korupcja w Rosji
Sława!
Życie jako korupcja
Całe społeczeństwo rosyjskie jest wciągnięte w układy korupcyjne
Korupcja w Rosji to już od dawna coś więcej niż po prostu negatywne zjawisko.
To sposób życia i myślenia kraju, w którym ani społeczeństwo, ani biznes, ani
władza nie mogą, a nawet nie chcą żyć zgodnie z prawem.
Wydaje się, że do tej sytuacji wszyscy przywykli, a nawet się z nią
pogodzili, zaś antykorupcyjne wezwania mają charakter raczej rytualny.
Rosjanie, patrząc na to, co dzieje się w tej sferze, mają mieszane uczucia: z
jednej strony są przekonani o skorumpowaniu wszystkich władz na wszystkich
szczeblach, z drugiej – pogodzeni i przeświadczeni o niemożności zwalczenia
owego zjawiska.
Jak pokazują wyniki najnowszych analiz Ogólnorosyjskiego Centrum Badania
Opinii Publicznej (WCIOM ), całe społeczeństwo jest w takiej czy innej
formie wciągnięte w układy korupcyjne – dotyczy to nie tylko urzędników i
biznesu, ale też zwykłych obywateli. Co drugi Rosjanin (53 proc.) przyznaje,
że ma osobiste doświadczenia z dawaniem łapówek w celu rozwiązania swoich
problemów. Przy czym 19 proc. robi to często, kolejne 34 proc. – od czasu do
czasu. Tylko 45 proc. respondentów wskazuje, że nie zdarzyło im się nigdy
tego zrobić. W ciągu prowadzonych przez półtora roku socjologicznych
obserwacji obraz nie uległ istotnym zmianom: im człowiek aktywniejszy
społecznie i gospodarczo, tym częściej daje łapówki. (…)
Częściej niż innym wręcza się łapówki pracownikom służby zdrowia (51 proc.),
kontroli drogowej (31 proc.) i systemu oświaty (20 proc.). Mniejszej liczbie
ankietowanych zdarzyło się dawać „w łapę” innym „potrzebnym ludziom” – np.
pracownikom milicji (16 proc.) i wojskowych komisji poborowych (7 proc.). 10
proc. badanych przyznało, że dzięki łapówkom dostało pracę.
Oczywiście w warunkach, kiedy trudno jest wytyczyć granicę między rynkiem i
państwem, samo pojęcie łapówki lub prezentu staje się często trudne do
odróżnienia od rynkowej opłaty za usługę. Zarówno w szpitalach, jak i w
szkołach coraz więcej usług świadczy się za opłatą, a pieniędzy budżetowych
nie starcza na remonty budynków, zakup wyposażenia i inne potrzeby. Niemniej
większość Rosjan (61proc.) uważa, że korupcja zaczyna się właśnie od drobnych
łapówek-prezentów, pieniędzy dla lekarzy, nauczycieli i wykładowców szkół
wyższych, pracowników administracji domów.
Jedna trzecia ankietowanych twierdzi, że na najniższym szczeblu nie prowadzi
to do poważnych konsekwencji i nie należy porównywać tego z korupcją władzy.
Wśród sfer w największej mierze dotkniętych korupcją Rosjanie wymieniają
lokalne organa władzy (31 proc.), drogówkę (30 proc.), milicję (22 proc.),
rząd federalny (20 proc.), wielki biznes (16 proc.), system sądowniczy (14
proc.). Mniej ludzi wskazuje w tym kontekście na placówki służby zdrowia i
oświaty, chociaż właśnie przy kontakcie z nimi częściej niż zwykle zdarza się
wręczać różnego rodzaju prezenty. Jeśli chodzi o wyższe piętra społeczeństwa,
o których zwykli Rosjanie wiedzą raczej ze słyszenia, tam ogromna skala
korupcji dawno już przestała kogokolwiek dziwić. W znacznym stopniu jest
temu winien uraz porodowy nowej Rosji, kiedy u źródeł dzisiejszych stosunków
politycznych i ekonomicznych stało gigantyczne bezprawie epoki początku i
połowy lat 90. Zdobytych w tamtym okresie majątków społeczeństwo nie uważa za
legalne i w przewidywalnej przyszłości nic się pewnie w tej kwestii nie
zmieni. Tak samo nie akceptuje ono obecnego przekazywania najbardziej
dochodowej własności ugrupowaniom i klanom bliskim władzy.
Forum Słowiańskie
gg 1728585
Temat: Kto wygra Narodowe? Sylwetki kandydatów
Kto wygra Narodowe? Sylwetki kandydatów
Zastanawiające skąd p. redaktor ma tak dokładne informacje? Aż brakuje słów by
to skomentować. Czy artykuły p. redaktor to materiał sponsorowany czy może i
pani ma w tym jakiś swój osobisty interes. Bezstronność i brak pani
zaangażowania widać po opisie jednego z kandydatów ( prof. ). Widać , że
pobiera p. redaktor lekcje od dobrego nauczyciela( dr hab.) , który niczym
innym przez ostatnie miesiące poza donoszeniem, oczernianiem się nie zajmował.
Aż dziwne, że p.o. dyrektora zapomniała w ramach publicznej spowiedzi za pani
pośrednictwem wyznać nam wszystkim, że przez 12 lat była z-c dyrektora i brała
za coś państwowe pieniądze. Szkoda, że w ramach rzetelności dziennikarskiej nie
napisała p. redaktor o tym, że brak było podstaw prawnych ( a ta podana przez
ministerstwo jest kłamliwa i nie zgodna ze stanem faktycznym ) do zwolnienia
dyscyplinarnego b.dyrektora. Szkoda, że nie powiedziała o tym p.o.dyrektora (
nikt jej nie zwolnił z pracy ), zapomniała też w ramach samokrytyki przyznać się
do tego, że poza jej własnym osobistym interesem ( zbieranie materiałów
na habilitację w ramach służbowych wyjazdów )nic ją nie tak na dobre ostatnio
nie interesowało, no może jeszcze jedno - dać zarobić mężowi przy organizacjach
biennale i wystawach plakatów, które organizowało Muzeum Narodowe w Warszawie
w swej placówce w Wilanowie ( chyba się nie mylę p. Doroto, coś tam mąż
dostawał z kasy muzeum przy tych wystawach? Ładnie to tak innym wytykać drzazgi
a samemu swej belki nie widzieć w oku ?). Szkoła, że w ramach samokrytyki i
spowiedzi powszechnej za pośrednictwem p. redaktor p.o. dyrektora nie wyznała
nam również grzechów zazdrości i zawiści( nie na miejscu było p. Doroto
wytykanie p. Radosławowi, że został wiceministrem a wcześniej był z-cą
dyrektora, kiedy to waliły się stropy ). Wybitny muzealnik, bo tak p. redaktor
nazwała p.o. dyrektora, a nie potrafi uszanować reliktu po prof. Stanisławie
Lorenzu jakim był jego gabinet i przypisany został dla jego następców( nie
ładnie p. Doroto, nie ładnie aż tak znienawidziła pani Ferdynanda B., że musiała
pani historyczny gabinet dyrektora Lorenca zamienić na pokój biurowy ). Szkoda,
że w ramach publicznej spowiedzi p.o. dyrektora nie wyznała p.redaktor jak to na
początku zimy traktowała pracowników muzeum pracujących przy wejściu do gmachu
głównego - troska o warunki pracy godna nagrody Głównego Inspektora Pracy(
zdjęcie drzwi wejściowych było bardzo rozsądne, a pracownicy jak im zimno
niechaj się ubiorą cieplej ). Szkoda gadać. Dziw bierze do czego ludzie " na
poziomie ", z tytułami naukowymi mogą sie posunąć by zaspokoić swoje
niepohamowane i niespełnione ambicje. Cóż widać takie czasy. Może nowy minister
nie będzie kierował się lokalnym patriotyzmem ( b. minister Ujazdowski, też jest
z Wrocławia ) i nie ulegnie czarowi p.o.dyrektora i nie zrobi prezentu
noworocznego pracownikom muzeum, nie zrobi też prezentu prof. dr hab. Andrzejowi
Rottermundowi. Jak widać z połączenia tytułów prof. i dr hab. ( ani jeden
kandydat - prof. ani drugi dr hab. nie znajduje akceptacji ani środowiska
naukowego, muzealnego ani pracowniczego) nic dobrego dla Muzeum Narodowego w
Warszawie nie wyniknie. Może warto zastanowić się Panie Ministrze Zdrojewski nad
tym by na czele tej instytucji postawić młodego menedżera kultury, dać mu wolną
rękę w doborze zastępców ( bo obecną kadrę kierowniczą należy zwolnić ) i
pozwolić na działanie dla dobra tej instytucji. Dużo odwagi życzę ministrowi
przy powoływaniu nowego dyrektora MNW, ale jak to jak to mówi PIERWSZY
MENADŻER III i IV RP alleluja i do przodu p. ministrze. Bez obaw , przeżył Pan
powódź we Wrocławiu przeżyje też Pan i ten jazgot, jednak niechaj Pan nie
zapomina o ludziach, którzy pracują w muzeum, czas na zmiany a to może
zapewnić tylko osoba spoza środowiska. By muzeum dobrze funkcjonowało na jego
czele nie musi stać muzealnik, musi mieć dobrych zastępców. Proszę przypomnieć
sobie początki swej prezydentury we Wrocławiu i to na kogo Pan wówczas stawiał.
Wrocławiowi Pana prezydentura wyszła na dobre, my też zasługujemy na dobre czasy
w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, bez układów, bez uprzedzeń, bez zawiści ale z
wizją XXIw.
Temat: Ostrów - odkryto gród obronny z X wieku !
Ostrów - odkryto gród obronny z X wieku !
źródło: strona UM w Ostrowie
Ostrów odkryty na nowo!
Sensacyjnego odkrycia dokonali w Ostrowie Wielkopolskim archeolodzy.
Tuż przy ruchliwej drodze, pod stosunkowo niewielką warstwą ziemi
odkryto średniowieczne grodzisko. – Jeśli potwierdzą się wszystkie
informacje oznaczać to będzie, że Ostrów Wielkopolski jako gród,
jest o kilkaset lat starszy niż do tej pory sądzono – mówi Radosław
Torzyński Prezydent Miasta Ostrowa Wielkopolskiego. >>
Archeologów na trop odkrycia naprowadziły satelitarne mapy Polski.
To niepozornie wyglądające kręgi zainteresowały archeologów. - Z
naszych obliczeń wynikało, że w tym rejonie powinniśmy znaleźć coś
ciekawego, ale nie zawsze nasze przypuszczenia się potwierdzają w
terenie. Tymczasem… rewelacja. Trafiliśmy na grodzisko. Jest to, co
prawda, obiekt zniszczony, ale bardzo, bardzo interesujący –
powiedział Grzegorz Teske, dr archeologii, pracownik Wojewódzkiego
Urzędu Ochrony Zabytków w Poznaniu, Delegatura w Kaliszu.
Jak wynika ze wstępnych analiz odkrytego materiału, grodzisko
pochodzi z lat 70. X wieku. W obwodzie ma ok. 40-50 m i jest budowlą
obronną charakterystyczną dla okresu Średniowiecza.
- Wielkość tej budowli, zajmującej ok. 0,5 ha jest typowa dla
naszego terenu – wyjaśnia G. Teske. – Nieco inna sytuacja pod tym
względem występuje w Wielkopolsce centralnej, gdzie Piastowie mieli
grodziska znacznie większe zajmujące do 3 ha powierzchni. Z kolei w
rejonie między Wartą a Baryczą, średnio co 20 km tworzono mniejsze
grody. Rolą takiego grodu było zbieranie danin i wszelkich innych
powinności na rzecz władcy. Z kolei specyfiką sprawowania rządów
było objeżdżanie grodzisk przez władców. Kto mógł przebywać w tym
konkretnym grodzie w Ostrowie? Tego nie wiemy, bo z tego okresu
historii nie ma żadnych źródeł pisanych, te pojawiają się dopiero w
XIII wieku. Ale podaje się, że w pobliskim Kaliszu wizyty ówczesnych
królów odbywały się co dwa lata.
Znalezisko znajduje się na terenie, w pobliżu którego przechodzi
ruchliwa droga oraz znajdują się pola uprawne. Gospodarcze
wykorzystywanie gruntów nie pozostało bez wpływu na stan grodziska.
W dość dobrym stanie znajdują się jednak części murów obronnych,
które wykonane zostały w tzw. konstrukcji rusztowej. Wał był w
kształcie kółka, a belki układano jedną obok drugiej, przesypywano
piachem i układano drugą warstwę.
- Liczymy na to, że być może na dnie grodu zachowało się dobrze
zachowane drewno, wtedy będziemy mogli je przekazać do
specjalistycznych badań dendrochronologicznych i jeśli zachowała się
warstwa przykorowa, to z dokładnością niemal do roku dowiemy się,
kiedy ścięto to drzewo – powiedział dr G. Teske.
Nie wiadomo czy gród został zniszczony podczas walk czy opuszczony.
Jedna z hipotez zakłada, że mógł zostać opuszczony. Archeolodzy
wiążą to z wahnięciem klimatycznym, które miało miejsce w XIII
wieku. Częstsze podtopienia i powodzie z tego okresu sprawiły, ze
wiele budowli przeniesiono w inne rejony.
- To odkrycie to fantastyczna, nobilitująca wiadomość dla ostrowian,
zwłaszcza dla historyków i miłośników zainteresowanych dziejami
miasta. Fakt, że odkryto grodzisko, a nie osadę oznacza, że wzrasta
ranga naszego miasta. Dzięki ich pracy my odkrywamy Ostrów na nowo.
Okazuje się, że mamy znacznie dłuższą i bogatszą historię niż dotąd
sądzono – mówi Radosław Torzyński. – Myślę, że wszyscy z
niecierpliwością czekać będziemy na dalsze doniesienia naukowców,
jeśli potwierdzą się wszystkie tezy naukowców, to niektóre fakty z
dziejów Ostrowa Wielkopolskiego będą musiały zostać zweryfikowane.
Póki co, to odkrycie jest fantastyczną okazją, by wykorzystali je
nauczyciele i dodatkowo zachęcili uczniów do żywej lekcji historii.
- Dla mnie osobiście, jako konserwatora zabytków, odkrycie grodziska
jest prezentem dla miasta i jego mieszkańców z okazji obchodzonych
obecnie Europejskich Dni Dziedzictwa Narodowego - mówi Elżbieta
Wolniewicz Kukuła, Miejski Konserwator Zabytków. – Z jednej strony
ogromna radość czy wręcz duma z takiego odkrycia, a z drugiej
pytanie co dalej z tym znaleziskiem? Zakończyć prace na tym etapie
tak, jak to pierwotnie zakładano, czy kontynuować prace i
zagospodarować to znalezisko. Wiadomo, że grodzisko wokół objęte
zostanie ochroną konserwatorską, oznaczone specjalną tabliczką. Nie
w gestii MKZ leży jednak decyzja o kontynuowaniu badań i myślę, że w
tej sprawie należy poczekać do potwierdzenia wszystkich hipotez
naukowców.
Czy to wszystkie tajemnice, które kryje ostrowska ziemia? Raczej
nie, bo jak twierdzą naukowcy gród obronny nie mógł funkcjonować
samodzielnie. Wokół niego znajdowały się mniejsze osady. Ślad jednej
z nich potwierdza satelitarne zdjęcie.
Temat: WIELE DZIECI I INNI
Jolu z Wrocławia - jeśli kiedyś będziesz chciała odwiedzić piękne okolice
Suwałk, serdecznie zapraszam. Jak ty to robisz, że zawsze z twoich postów bije
tyle ciepła. W twoim domu musi panować taka prawdziwa rodzinna, domowa
atmosfera. Ja bardzo bym chciała umieć stworzyć taki dom. Dziękuję, że mogę
ogrzać sie przy twoim ciepełku.
Kasiu - gratuluję pracy.
Agnieszko - ja mojego Julisia urodziłam 28 grudnia i naprawdę miło wspominam
ciążę. Zwykle latem było mi ciężej, ponieważ nie znoszę upałów. Niedogodnością
jest to że nie zawsze można wyjść na spacer.
co do Ergo - to myślałam, że to gazeta dla młodzieży. Jestem nauczycielem i
codziennie dochodzę do wniosku, że ciężko mi zrozumieć młodzież (choć sama nie
jestem taka stara) i ciężko mi też zrozumieć moich starszych chłopców i
zaakceptować, więc może powinnam zacząć to czytać.
Co do pieniędzy - staram się wpoić moim dzieciom, że pieniądze nie rosną na
drzewie, że trzeba na nie zapracować. Ostatnio niestety często gdy proszą mnie
o pieniądze odpowiadam, że nie mam. Czasami rzeczywiście ich nie mam na to o co
oni proszą. Szczególnie Jędrzej ciągle czegoś się domaga i to on zazdrośnie
patrzy na kolegów. Dla niego się nie liczy, że koledzy mieszkają w ciasnych
mieszkankach a nie w dużym domu jak on, ale to że koledzy mają jakieś tam
kolorowe gadżety (typu komórka u 9-latka, markowy plecaczek itp.. Z drugiej
strony Mateusz cieszy się z tego co ma i nawet gdy dostał 50 zł na imieniny to
je odłożył i zupełnie o nich zapomniał na kilka miesięcy.
Moja mama i teściowa wcale nie palą sie do pomocy w sprzątaniu, nieszczędzą mi
tylko uwaga, że jak można mieć taki bałagan - szczególnie mama. Choć chyba w
końcu zauważyła, że to nic nie da. Próbują pomagać chłopcom w sprzątaniu ich
pokoju, ale gonie je ponieważ uważam, że skoro chłopacy sami nabałaganili sami
powinni sprzątać. Niestety idą w ślady mamusi i tak samo najlepiej umieją
organizować bałagan.
Nie mogę odpędzić się od chorób. Jędrzej od piątku leży w szpitalu - trafił tam
z podejrzeniem zapalenia opon mózgowych. Na szczęście po punkcji okazało się,
że to nie to a zapalenie zatok. Czyli też niezbyt dobrze.
Martwię się też o Julka i mam nawet skierowanie do szpitala. Ale kiedy
przyjechałam do domu, ochłonęłam to myślę, że stan nie jest taki poważny i
postanowiłam zobaczyć co przyniesie noc. Przez to zapalenie płuc (szmery ponoć
zmalały) nasiliła się alergia i refluks i ostatnie dwie noce dziecko mi
wymiotowało i ksztusiło się flegmą.
Jolu.wie - ponoć masę solna można przetrzymywać w lodówce zapakowaną w folię
aluminiową. Ja niestety nie mam zacięcia artystycznego, więc rzadko robimy
ozdoby. W tym roku miałam wielkie postanowienie poprawy, ale wyszło jak wyszło.
Czy to normalne, że 10 i 9 latek wciąż wierzą w Mikołaja? Oni naprawdę wierzą,
aż strach pomyśleć, co będzie się działo, kiedy okaże się że to my kupujemy im
prezenty.
Violu - nie zdążyłam w weekend zrobić drożdżaka a obiecałam sobie, że w
Adwencie nie będę jadła słodyczy, więc przepis będzie musiał poczekać do Świąt.
Trzymajcie się ciepło.
Pozdrawiam gorąco
Magda
Temat: Burmistrz Wesołej do odwołania
Gość portalu: CRUEL napisał(a):
> Panie Krzysztofie na początku mam pytanie: Czy Pana inicjały to
> S.B.G? Proszę o odpowiedź. Po drugie jeśli Pan należy do
> opozycji to muszę stwierdzić ,że musicie zmienić taktykę
> eliminacji członków ekipy rządzącej poprzez radykalne i
> bardziej racjonalne środki. Dało się to zauważyć na dzisiejszym
> spotkaniu Rady z mieszkańcami. Szczerze powiedziawszy byliście
> niezauważalni, a co za tym idzie mało skuteczni. NIESTETY
> przyznaję im wynik 1:0. Przegraliście bitwę , ale mam
> nadzieję ,że nie polegniećie w wojnie. Szkoda też,że większość
> przybyłych to ludzie będących za koalicją, a średnia wieku
> wynosiła 55 lat (na oko)!!! Dla kogo ma służyć to miasto-
> dzielnica? Jak powiedział Pan burmistrz: dla nas i że polega na
> młodzieży! (to nie jest cytat-myśl skrócona) Pzdrwm Pana
> Gutowskiego za odwagę. Szkoda że Pan wyszedł wcześnie. Chciałem
> zamienić parę słów o zaistniałej sytuacji w urzędzie.
> Mieszkaniec Wesołej
S.B.G. to nie są na pewno moje inicjały, stały cotygodniowy felieton na łamach
wychodzacego w Minsku tygodnika "Co słychać?" podpisuje "plebs". a większość
tekstów pełnym imieniem i nazwiskiem ( Krzysztof Maciąg), bo nie mam nic do
ukrycia i pokrzykiwań Wilka i spółki się nie boję. Nie identyfikuję się do
końca z wesołowską opozycją, bo mam jej również sporo do zarzucenia, ale walczę
z głupotą, prywatą zaistniałego układu w Wesołej ( nota bene ten układ był od
lat w składzie: Klimm, Wilk, Jastrzębski, Zdzieborscy, Kaźmierczak. To nie były
wybory polityczne, to była zawsze"koalicja dla koryta" ). Radni koalicji
zastosowali przebiegłą ich zdaniem taktykę ( piszę o wczorejszym spotkaniu w SP
nr. 1), na które mieli przyjść tylko "swoi". Ja, mieszkając o 150 m od urzędu o
spotkaniu dowiedziałem się od CRUELA ( na stronie urzędowej oczywiście 0
informacji!), a radnego opozycji Bogdana Gutowskiego poinformowałem osobiście (
nikt z radnych opozycji nie wiedzial o tym spotkaniu mimo, ze w podpisie
widniało "radni dzielnicy" - wszak radnymi dzielnicy może być tylko "wielka
szóstka": Słowikowski, Kuk, Wilk, Kaźmierczak, Królak, Winiarski. Nie
zabierałem głosu, bo nie miało to sensu ( słynne klaskanie po infantylnych
wypowiedziach Jastrzębskiego). 90% obecnych to ludzie powiązani od lat
wesołowskimi układami: m.inn, Kalupa, aktor Banasiuk, Rumiak, Chachulski,
Wąsiewska - większość z nich była radnymi poprzednich kadencji.Jastrzębski
kłamał nie tylko w oskarżeniach burmistrza Wojciechowicza, ale i mówiąc o
obecnej działalności. Zarówno wydeptywanie pieniędzy z Warszawy na budynek "B"
( prezent za służalczość Kaźmierczak, jak i Zespół Szkół w Zielonej to
działania niezgodne z uchwałami rady dzielnicy - negatywnymi dla tych spraw: w
pierwszej "dreptał" duet Kaźmierczak - Jastrzębski, w drugiej Jastrzębski -
były juz na szczęście radny ale ciągle niestety wiceburmistrz Edward
Zdzieborski. Przypom,nę, że w szkole w Zielonej, której wówczas dyrektorowała
Jolanta Skweres (obecnie awansowała w oświatowej strukturze warszawskiej)
Zdzieborski będąc w poprzedniej kadencji radnym i członkiem zarządu miasta
odpowiedzialnym za oświatę ... zatrudnił się jako nauczyciel pracujący z
uczniami rzekomo społecznie` Jolanta Skweres. Teraz spłaca długi i robi miejsce
dla siebie, jak w końcu wyleci z wiceburmistrzowania, co niewątpliwie nastąpi,
tylko się opóźnia w czasie. Przyłączam się do opinii, że opozycja w niektórych
sprawach przypomina psa nie mogącego sobie poradzić z jeżem. Tyle tylko,
że "jeż wesołowski" nie ma kolców, a tylko mówi, że je ma... Pozdrawiam.
Temat: Korupcja w Rosji
Dlatego społeczeństwo nie uważa najgłośniejszych wydarzeń ostatnich lat,
począwszy od sprawy Jukosu, a kończąc na niedawnym aresztowaniu gubernatora
Nienieckiego Okręgu Autonomicznego, za sygnały, że władze rzeczywiście
zamierzają wyplenić korupcję. Rosjanie coraz bardziej przekonani są o tym, że
każdego naczelnika czy wielkiego biznesmena można złapać na gorącym uczynku i
posadzić. (…) Ponad 60 proc. respondentów WCIOM odpowiada, że potraktowaliby
ewentualne aresztowanie takich ludzi „ze zrozumieniem”. Dlatego też gdy
niektórych z nich zatrzymuje się, a innych nie, skłonni są upatrywać w tym
raczej interesów politycznych niż zwycięstwa praworządności.
O tym, że korupcję w naszym kraju zaczęto traktować jako życiową normę,
świadczy i to, iż na liście najważniejszych problemów Rosjan zajmuje ona
dopiero 7. miejsce. Zaledwie 21 proc. obywateli wymienia ją wśród trzech
najbardziej niepokojących zjawisk.
Przyczyny korupcji są złożone i wielorakie, mają charakter zarówno moralny, jak
i instytucjonalny: to chciwość i amoralność rosyjskich urzędników i
biznesmenów (tak twierdzi 40 proc. respondentów), nieskuteczność państwa i
niedoskonałość prawa (37 proc.). W mniejszym stopniu przyczyny związane są z
niskim poziomem kultury prawnej i praworządności. Blisko 60 proc. mieszkańców
Moskwy i Petersburga uważa, że rozrastanie się korupcji to skutek niewydolności
państwa i słabości bazy ustawodawczej.
Większość respondentów uważa, że korupcji wyplenić się nie da. W społeczeństwie
panuje zrozumienie, że jest ona przejawem kryzysu systemowego, że nie można jej
pokonać ani za pomocą zaostrzenia kar, ani wpływania na postawy moralne. Nie
pomoże budowanie pionowej hierarchii korpusu urzędniczego czy wprowadzenie
partyjnej kontroli nad tą piramidą. Rosjanie, choć pozytywnie oceniają
działalność prezydenta Putina, szczególnie w dziedzinie polityki wewnętrznej i
zagranicznej, jednak w sferze walki z korupcją i umacniania praworządności w
kraju w ciągu ostatnich 5-6 lat zauważają zaledwie nieznaczne osiągnięcia. Tak
sądzi 54 proc. ankietowanych Rosjan, a kolejnych 25 proc. w ogóle nie widzi
żadnej poprawy w tej dziedzinie w okresie władzy Putina. Zresztą optymistów,
którzy uważają, że jeśli władza i społeczeństwo dołożą starań, to korupcję
będzie można pokonać, jest mniej niż pesymistów. Jednak w ciągu ostatniego
półtora roku widać, że tendencja ta się odwraca.
Wśród skutecznych metod w zwalczaniu lub przynajmniej okiełznania w jakimś
stopniu korupcji najpopularniejsze są środki drastyczne. Za konfiskatą majątku
nie tylko samych skorumpowanych, ale i członków ich rodzin wypowiada się 39
proc. ankietowanych. Za „czystką” i redukcją aparatu państwowego 38 proc.
Niemało zwolenników ma także najbardziej radykalna z projektowanych kar: kara
śmierci (28 proc.). Ponad jedna trzecia obywateli wiąże nadzieje ze
wzmocnieniem kontroli nad urzędnikami ze strony społeczeństwa i jego
demokratycznych instytucji. Mniejszą popularnością cieszą się takie środki, jak
wyposażenie organów ochrony porządku w dodatkowe pełnomocnictwa i fundusze,
zachęcanie do dobrowolnego informowania o przypadkach korupcji oraz legalizacja
jej najmniej niebezpiecznych społecznie form, jak napiwki, prezenty dla lekarzy
i nauczycieli i in.
Blisko połowa Rosjan uważa, że z korupcją nikt nie walczy. 21 proc. przypisuje
przeciwdziałanie jej osobiście prezydentowi Putinowi. Praktycznie niezauważalna
dla społeczeństwa pozostaje antykorupcyjna rola sądów, Narodowego Komitetu
Antykorupcyjnego utworzonego na podstawie dekretu prezydenta, a także
organizacji obrony praw człowieka.
Rozkwit korupcji w dzisiejszej Rosji to przede wszystkim rezultat odrzucenia
przez społeczeństwo niefunkcjonujących reguł gry, wprowadzonych chaotycznie i
pospiesznie w trakcie osławionych „reform”. Faktycznie w tym czasie powstała
ukryta za fasadą szara strefa stosunków społecznych. Społeczeństwo, biznes i
biurokracja samoorganizowały się według kryminalnych wzorców układów. Łapówka,
dola, uchylanie się od podatków dla wielu struktur stały się naturalną formą
przeżycia. Tylko mozolne budowanie dobrze funkcjonujących relacji miedzy
różnymi podmiotami społecznymi może doprowadzić do zlikwidowania lub
przynajmniej zmniejszenia roli korupcji.
Ogólnorosyjskie badania opinii publicznej WCIOM przeprowadzono w maju i czerwcu
2006 roku na próbie po 1600 osób ze 153 miejscowości w 46 obwodach, krajach i
republikach Rosji. Błąd statystyczny nie przekracza 3,4 proc. Autorzy tekstu
to kierownik działu analitycznego i socjolog z WCIOM.
wiadomosci.onet.pl/1348043,2678,1,1,kioskart.html
Temat: a ja?
Włączę się do dyskusji w środku bo mam zbliżone "osiągnięcia" jak anatemka i
też geniusz ze mnie nie wyrósł :)
>
> 2) Mózg takich dzieci nie jest wystarczająco pobudzany i w pewnym momencie
> przestaje dalej się rozwijać (stracone szansa dana przez naturę). I nie
> oburzajcie się tutaj, że Wy np. rozwijacie ciągle zdolnosci dziecka.
Wydaje mi się że możesz mieć rację. Szkoła zdolnych raczej nie hołubi, traktuje
ich jak prezent od losu, czyli osoby które same się nauczą a wysiłki
dydaktyczne koncentrują się na dzieciach z problemami co doprowadza do
zaniżania poziomu i równania w dół. W takiej sytuacji dziecko inteligentne a)
nudzi się ale automatycznie zbiera piątki bo materiał nowy dla klasy dla niego
jest już znany (ja na lekcjach polskiego i języków tak miałam) b) nudzi się i
traci motywację do czegokolwiek. Bez nauczycieli-pasjonatów, rodziców
poświęcających czas dziecku i ew. dodatkowych zajęć takie dziecko wreszcie
wyrówna poziom ze słabszą resztą klasy w momencie kiedy jego wiedza nabyta poza
szkołą zrówna się z programem szkolnym.
Mam tu na myśli rodzj zajęć
>
> np takiego typu jak opisane chyba prze veradnę w por. pedagog., ktore wg mnie
> powinny być rutynowe (nawet za dodatkową, jednak niewygórowaną stawką)z
wybraną
>
> grupą w przedszkolach, zerówkach.
Z tego co wiem to np. w Niemczech istnieją w szkołach klasy dla dzieci
uzdolnionych. W Polsce taki pomysł prawdopodobnie potraktowany byłby jako atak
na świętą równość i jako dyskryminacja tych słabszych... ale gdyby taka klasa
oprócz możliwości nieskrępowanego rozwoju intelektualnego oferowała zajęcia
psychologiczne, naukę np. asertywności, naukę efektywnego zdobywania informacji
itp. mogłoby to jakoś pomóc tym często lekceważonym dzieciom. Z tym że
należałoby przeciwdziałać zwyrodnieniom koncepcji w jakiś chory wyścig szczurów
jak w niektórych elitarnych liceach.
Istnieją nawet teorie, ktore wprost mowią, że
>
> zaniedbania w tym względzie w wieku 5-7 lat, nie są już do odrobienia w
latach
> poźniejszych. Być może w innym okresie zycia też jest to istotne, ale dlatego
> ten wiek jest taki wazny, gdyż wtedy już świat zewnętrzny sam w sobie nie
> zawsze dostarcza wystarczających bodźców, a dzieciak jest jeszcze zbyt mały,
> aby sam sobą pokierował.
Ten wiek mnie osobiście b. mocno interesuje :) nie chciałabym popaść w żadną
skrajność, czyli nie zatrzymać mojego syna w jego szybkim rozwoju a z drugiej
strony nie przetrenować go i nie uczyć na siłę czegoś do czego może jeszcze nie
jest gotowy... zastanawiam się jak w sposób niewymuszony, nie będący treningiem
dostarczać dziecku bodźców do rozwoju, zakładając że spędzamy ze sobą ładne
parę godzin dziennie. Czy podsuwać w ogóle jakieś bodźce, zadania, problemy czy
po prostu pozwolić mu się bawić z "ryzykiem" że zatrzyma się w rozwoju i na
poziomie I klasy będzie już na równi z rówieśnikami. Trudne.
Chyba niewiele wniosłam do dyskusji :(
Pozdrawiam,
Antonina
Temat: Karma
Zadajesz wiele pytań; na te i wiele innych łatwiej będzie odpowiedzieć, gdy
zapytamy "czym jest karma? Gdzie jest zbierana/przechowywana?"
Karma to nagromadzenie wrażeń _w_naszym_umyśle_. Tak więc nasz sposób
postrzegania tego co robimy, swiadomość oraz inne okoliczności towarzyszące,
mają tutaj ogromne znaczenie. Tak wielkie, że można tworzyć lub zmieniać karmę
samym tylko myśleniem.
Oczywiście, że nieświadomość pełnego znaczenia pewnych czynów osłabia karmę
związaną _z_tymi_czynami_ ale samo życie w nieświadomości tworzy karmę związaną
z... życiem w nieświadomości. :| Działanie pod wpływem złych ludzi, nawet w
dobrej wierze, tworzy złą karmę polegającą m.in. na związkach z tymi ludźmi.
Dlaczego ograniczać się do mówienia o "złej karmie"? Można tego użyć w drugą
stronę: zmieniając swój sposób myślenia i mówienia możemy zwielokrotnić dobrą
karmę jaką tworzymy. Właśnie o tym jest książka "Diamentowe Ostrze", którą
wielokrotnie na tym forum polecano. Z tego co mi wiadomo własnie ukazuje się
drugi nakład, radzę dowedzieć się bezpośrednio w wydawnictwie
www.czerwonyslon.com.pl/ksiazka.php?kat=b&item=006
Gesze Michael Roach pisze w tej książce jak możemy bezpośrednio wpływać na
rzeczywistość wokół nas głównie poprzez zmianę sposobu myślenia. Nie tyle mówi
nam żeby zmienić swoje działania, ale uczy jak z tego wszystkiego dobrego co już
robimy wynieść maksimum korzyści dla nas i dla innych. Sam Gesze bedzie niedługo
w Europie, najbliżej nas w Berlinie: www.worldviewtours.org/
Karma to nagromadzenie wrażeń _w_naszym_umyśle_. Tak samo jak sam umysł, karma
również jest pusta, czyli pozbawiona samodzielnej, trwałej natury, nie ma
istnienia niezależnego od innych rzeczy. To właśnie dlatego możemy oczyścić
negatywną karmę. Również dzięki temu możemy wytwarzać dobrą karmę. Czasem
dosłownie "z niczego", jak na przykład w praktyce Ofiarowania Mandali. Możemy
też dowolnie pomnażać te niewielkie ilości dobrej karmy jakie wytwarzamy my sami
czy inni. Na przykład chwaląc kogoś za coś dobrego oraz podkreślając znaczenie
tego co zrobił, pomnażamy dobrą karmę gromadzoną przez tę osobę oraz sami
niejako "podłączamy się" do tego strumienia dobrej karmy. Interesujący jest też
przykład z życia wzięty: zdarzenie miało miejsce wiele lat temu, w latach '80.
Podczas jednej z podróży, na dworcu kolejowym gdzieś w Indiach złodziej wyrwał
walizkę z ręki Tengi Rinpocze i zaczął uciekać. Tenga Rinpocze wołał za
złodziejem: "Daję ci tę walizkę w prezencie! Weź ją sobie, jest twoja!" Obecni
przy tym zachodni uczniowie Tengi Rinpocze pytali ze zdumieniem, dlaczego?!
Tenga wyjaśnił, że złodziej i tak by ukradł tę walizkę, więc chciał w ten sposób
osłabić negatywną karmę przez niego nagromadzoną.
Aspekt *pustości* karmy jest tym, co różni buddyjskie podejście do karmy od
hinduistycznego. Nawet w mowie potocznej, osoby nie będące Buddystami używają
słowa "karma" jako synonim "przeznaczenia", "losu" (przynajmniej w jęz.
angielsko-amerykańskim jest to powszechne). W zachodnim, materialistycznym
sposobie myślenia jest tak wiele nieporozumień związanych z hinduistycznym,
"fatalistycznym" zrozumieniem tego słowa, że nowocześni nauczyciele buddyjscy
starają się w ogóle nie używać tego terminu.
narazicho, Zbycho
Temat: ___Kto__falszuje__podpisy__na_forum-_+++++++++++++
puls napisał:
> Zwroc uwage na IP adresy tego falszerza.
>
> To juz nie zagadka z Kanady wszystko jasne $$$$
>
> Zagadka:nadaje z Kanady British Columbia IP 130.94.107 lub
> gen.twtelecom.net itd
>
> Oto jego biografia w skrocie :
>
> Jak pewnie wszyscy zauwazyliscie nienawidze Zydow! Jest to zwiazane z moim
> pochodzeniem- moj tatus byl palestynskim studentem w Polsce. Na jednej z
> lodzkich dyskotek tatus poznal moja mame i jak sie domyslacieja jestem
> owocem z
> tego zwiazku(na forum mowia, ze polskie dziewczyny sa latwe, a to przeciez
> nieprawda!moja mame tatus chyba z 10 minut musial podrywac!!!)- to ja wam
> mowie JACEK(71),jewhater,Jassir .
> MUSTAFA AL-ABDUL. Tatus byl bardzo dobrym studentem, ale wszyscy wykladowcy
> na
> uniwersytecie (wiecie to przecviez, nie?) to Zydzi, i jak piaty raz tatus
> nie
> zaliczyl pierwszegio roku to mu zabrali stypendium i musial wrocic do obozu
> dla
> uchodzcow i wstapil do brygad al-aksa. O! moj tatus to byl przystojniak!
> Lubil
> odwiedzac lodzkie dyskoteki (dlatego mam takie liczne rodzenstwo-Vist, Viri,
> Normalna-teraz mieszka w Libanie, Odessa i jeszcze paru innych to moje
> przyrodnie rodzenstwo)i mowili na niego Casanova z Ramallah! Ja tez lubie
> odwiedzac dyskoteki, to mam po tatusiu!POdobnie jak ped dp wiedzy-II klasa
> zawodowki to byly 4 najgorsze lata w moim zyciu, ale wiecie przeciez-wszyscy
> nauczyciele w Polsce to tez Zydzi! Ale w szkole u wujka Jassira(Arafata)
> bylbym
> najlepszym uczniem-bo w arabskiej szkole wystarczy przeklinac na Zydow i
> masz
> same 6. A z materialow wybuchowych(to takie polskie zajecia praktyczno-
> techniczne)mialbym tez 6! aha, i musze dodac, ze polskich ksiazek to ja nie
> czytam-wszystkie napisali Zydzi! Ja tylko "Koran" czytam, bo to jest czad!
> Jihad
> i mordowanie niewiernych! Tatus jest ze mnie dumny! Nawet mi prezent obiecal-
> mialem dostac "kalacha" z tego statku "Karine A" ale zydzi nasz caly
> transport
> przejeli! Skad oni wszystko wiedza!!! Dlaczego oni sa tacy madrzy, bogaci i
> we
> wszystkich wojnach spuscili nam lanie?! Ide poczytam "Koran", moze tam cos
> znajde. Mam duzo czasu na czytanie, zasilek mi zabrali, robic mi sie nie chce
> (to tez po tatusiu oddzieczylem) to sobie chociaz o Hurysach poczytam i
> pomarze
> o wolnej Palestynie...Szkoda, ze to tylko marzenia! A w wolnej Palestynie
> byloby fajnie: smrod, brod i ubostwo, jak u wszystkich naszych arabskich
> braci.
> Mysle, ze juz wszystko o mnie wiecie, musze leciec na samolot, bo zamierzam
> sie
> jutro wysadzic pod sciana placzu! w sam szabat-wszystkie gazety beda o mnie
> pisac!
> viva wolna Palestyna!(jakby to moj brat viri powiedzial)
> Pa!
>
>
> Uzywa tez inne IP adresy np 209.234.166
> 168.103.126
> gen.twtelecom.net itd
>
>
>
>
>
>
>
>
>
hi hi mamusie poznal twoja po 10 minutach,a po 2 sekundach stosunku ja
zaplodzil i ty pozniej jako niedorobiony bekart sie narodziles, Zyd np. swoja
zone ok.45 minut bzyka i pozniej ma dorobione potomstwo jak
trzeba,adwokatow ,sedziow,lekarzy,wojskowych,senatorow itd.
Temat: Noworoczny list Lamy Ole Nydahla.
Noworoczny list Lamy Ole Nydahla.
Witam!
Noworoczny list Lamy Ole Nydahla
31 grudnia 2005, Hamburg
Najdrozsi uczniowie na calym swiecie,
Rok 2005 obfitowal we wspaniale prezenty, ogolna konsolidacje procesu
rozwoju i powiekszyl zakres naszej pozytecznosci na calym swiecie. Kobieta
madrosci podarowala nam zamek w poblizu Worms w Niemczech, co jest czyms
niezwyklym i wspanialym, natomiast jeden z przyjaciol podarowal ziemie pod
osrodek w poblizu Moskwy. Na calym swiecie niezliczeni przyjaciele wlozyli
wiele czasu i mocy w nasza prace. Rownoczesnie ten rok przypomnial nam o
koniecznosci skoncentrowania sie na naszych buddyjskich korzeniach i
zadaniu, jakim jest dzielenie sie Diamentowa Droga. Z bolem serca, jednak
zgodnie ze zdrowa ocena sytuacji w paru przypadkach odkrylismy, ze nasze
kieszenie nie sa wystarczajaco glebokie na zakup tego, co byloby bardzo
pozyteczne dla naszej pracy.
Tygodnie, ktorych zabraklo w naszych podrozach po osrodkach
wykorzystalismy na odosobnienia na pisanie ksiazek. Ukladanie slow w
sensowna calosc zajmuje bardzo wiele czasu. Podczas kiedy to, co juz
wydalismy w wielu krajach stalo sie juz "klasyka" i ksiazki dobrze
sprzedaja sie w dwudziestu pieciu jezykach, pojawila sie nowa mozliwosc,
bardzo popularna w Niemczech ksiazka pt. "Budda i Milosc", ktora otwiera
wiele bystrych umyslow na wyzwalajacy wglad w ich zyciu prywatnym.
Wizyta Karmapy w Europie byla rozluzniona i owocna, jej program byl
obszerniejszy niz w roku poprzednim. Poza silnymi filarami buddyzmu
Diamentowej Drogi, osrodkami w centralnej Europie ktore juz zdazyl poznac,
Karmapa odkryl urok Anglii i wyraznie cieszyl sie z naszych bezustannych
sukcesow we wschodniej Europie, gdzie tak wiele pracy jest zrecznie
wykonywanej przez ludzi z jego pokolenia.
Wszystko wzrasta w prawie pieciuset naszych miejskich i odosobnieniowych
osrodkach. Jak juz wspomnialem planowane, jednak nieslychanie drogie
projekty zakupu ziemi w Ameryce Polnocnej, Budda Parku w Berlinie oraz stu
piecdziesieciu hektarow pod Osrodek Europejski u podnozy Alp nie wypalily.
Glownie z powodu przepisow przeciwpozarowych, braku kapitalu oraz zagrozen
dla naszej idealistycznej i wolontariackiej pracy w roku ubieglym te
projekty nie doszly do skutku.
Jednak czegos sie w ten sposob nauczylismy. Stawianie sobie tak wysokich
celow zaowocowalo powstaniem duzego doswiadczenia oraz oczyscilo pole pod
nasza przyszla aktywnosc. Dlatego jestesmy lepiej niz kiedykolwiek
uzbrojeni do naszej pracy, jaka jest sprowadzanie zywego, swieckiego
buddyzmu Diamentowej Drogi na Zachod. Rowniez nasze grupy ekspertow w
Ameryce Polnocnej, poludniowych Niemczech oraz w Berlinie sa nadal aktywne
i poznaly sie nawzajem oraz swoje wlasciwosci. Jako, ze faza Milarepy
dobiega konca i pojawiaja sie sensowne opcje, zrealizuja oni wielkie
przedsiewziecia.
Kurs noworoczny w Hamburgu z udzialem tylu swiezych twarzy na sali oraz
nasze spotkania na calym swiecie sa wielka radoscia. Dzieki naszej
wspolpracy, streamingom, internetowi, buddyjskim magazynom, wspanialym i
zdolnym nauczycielom oraz coraz wiekszej liczbie ksiazek jestesmy zawsze
razem. Dajemy swiatu gleboka mozliwosc i tak tez bedzie w przyszlosci!
Wasz
Lama Ole Nydahl
Tlumaczenie Grzegorz Kusnierz
Temat: Czekanie na CUD...!!!!
Engelss - bolek dwa bratanki.
Pierwszy tydzien rzadow agenta D.Tuska [ Odpowiedz ]
'~Anonim' o 2007-10-23 21:06:40 [ Zgłoś ]
Poniedzialek
Donald Tusk wyczarterowal 10.000 jumbo-jetow. 3 miliony Polakow
wraca do kraju.
Wtorek
Zarzadzeniem premiera Donalda Tuska zlikwidowano wypadki samochodowe.
Sroda
Donald Tusk obnizyl podatki - od srody PIT, CIT i VAT w Polsce
wynosza 1%, jednoczesnie Donald Tusk zwiekszyl wynagrodzenia -
pielegniarka zarabia srednio 5890 zl netto, a lekarz 25630 zl netto.
Nauczyciele zarabiaja od srody 8300 zl netto, a urzednicy 6250.
Zachodnie granice Polski przekraczaja tysiace lekarzy z Niemiec
Francji i Irlandii by podjac prace w polskich szpitalach.
Czwartek
W czwartek Donald Tusk gwaltownie podniosl prestiz Polski na
swiecie - UE oglosila wprowadzenie Nicei i pierwiastka jednoczesnie,
Niemcy zrezygnowaly z Gazociagu Polnocnego, a baltycka rura bedzie
transportowane mieso z Polski do Rosji.
Piatek
W piatek Donald Tusk wybudowal 2500 kilometrow autostrad 840
plywalni i 320 stadionow. Hanna Gronkiewicz-Waltz - nowa minister
infrastruktury - przeciela 6000 wsteg w ciagu 18 godzin
Sobota
Donald Tusk rozdal akcje, srednio 70 tysiecy na glowe. Ponadto
wprowadzil poszostne becikowe i ulge na dziecko - bez kozery -
pincet tysiecy.
Niedziela
Po zrobieniu tych wszystkich cudow, siodmego dnia, Donald Tusk
odpoczal.
P.S.
Wieczor em w niedziele od niechcenia Donald Tusk zniosl przymrozki,
by jablka juz nigdy nie drozaly.
Ponad 76% osadzonych w Polskich więzieniach głosowało na PO i LiD.
Więzniowe zamknieci w więzieniach oceniają świat zewnetrzy, który
widza ZA KRAT za pomocą przekazu TV oraz dostarczanych im
wyselekcjonowanych gazet lub czsopism.
Aby lepiej uświadomić więżniów jak i na kogo mają głosować to od 1-X-
2007 do każdej celi dostarczano żydowską polskojezyczna Gazetę
Wyborczą.
Polonia ocenia zjawiska polityczne w Polsce z bardzo wielkiego
spektru informacji i to w różnych jezykach bo na nią nie był
nałożony KAGANIEC przymusu tej telewizji czy prasy polskojezycznej
która jest MANIPULATOREM polskiego społeczeństwa w Polsce.
Żal mi tych WYMANIPULOWANYCH Polaków skazanych na te KŁAMLIWE
SZMATŁAWCE w Polsce jak żydowska Gazete Wyborczą, niemiecki Gazeta,
kłamczuchy zagraniczne w jezyku polskim jak FAKT czy SuperExpres.
Przecież taki redaktor naczelny naczelny POLSKOJEZYCZNEJ gazety w
Polsce pilnuje aby jego NIEMCY nie wyrzucili na zbity pysk z takiej
posady wiec przekupiony tym stanowiskiem MUSI realizować wytyczne
tych co jemu płacą wiec zamieszcza w takim zydowskim czy niemieckim
szmatłacu ze Polacy powinni dać zydom prezent $65 milardów dla
jakiegoś KLUBU zydowskiego z New Yorku lub bedzie pozwalać, aby w
takiej niemieckiej gazecie jak FAKT czy GAZETA .... itp wyśmiewać
Polaków tych którzy nie zgadzają z rozczeniowcami z niemiec a nawet
nakłaniają do oddania niemcom 1/3 terytorium Polski ... itp.
Krótko mówiac młodzi obywatele Polski zamieszkali w kraju są tak
WYMANEWROWANI tą propagandą polskojezycznych w Polsce wiec piłują
gałęż na której siedzą aż w koncu oczywiscie spadną na swoje mordy i
się pokaleczą nie zdając sobiue zprawy że w te bajki w które
uwiezyli tak naprawde NIE DZIAŁAJĄ w ich interesie dalekosiężnie.
Ps. odswiezylem dawno nieuzywanego nicka (engelss). Kiedys przez
nieuwage ukradziono mi nicka: homerowy_beret. To bylo po wyborach
prezydenckich.
Temat: Przedszkole nr 2 przy ul Wyszyńskiego
Witam Cię serdecznie
Bardzo dobrze, że nie miałaś nigdy specjalnie problemów to super. Niestety w
tym wątku wypowiedzieli się głównie rodzice, którzy mieli problemy i w
większości nie są to rodzice, jak to nazywasz, „zbuntowanej” części RR. Co do
wyposażenia przedszkola, placu zabaw- rzadko się zdarza, aby dziecko mówiło że
coś mu się nie podoba, skarżyło się mamie że zabawki są stare, a huśtawek jest
mało i jest piach, który brudzi.... Dzieci przeważnie akceptują zastany stan
rzeczy nie zdając sobie sprawy, ze mogłoby być lepiej.
Nie mogę odpowiadać za wszystkie wypowiedzi- ustosunkuję się tylko do tych,
które sama napisałam lub wiem że tak jest.
Na początku sprostowanie- 3 tys. dotyczące wyjazdu do Włoch nie pochodziło z
funduszu RR tylko z budżetu przedszkola, w tym roku również są przewidziane
środki na delegacje zagraniczne- odsyłam do budżetu przedszkola zamieszczonego
na stronie www.jozefow.pl
Nie wiem czy doczytałaś się wszystkiego, ale w jednym wątku pisałam, że
udostępniono nam segregator z którego dowiedzieliśmy się o tych absurdalnych
wydatkach jak np. łączna kwota 1465 zł na prezenty dla pracowników przedszkola,
w tym srebrny zegarek dla p. dyr. za 265 zł. a dla przykładu stawka na
Mikołajki dla dzieci to 10 zł na dziecko. Proporcje trochę zachwiane- czy dla
ciebie jest to ok. i nie widzisz w tym problemu? Dokumenty owszem chciała nam
dać, kasetkę z pieniędzmi- ale niestety nie chciała się podpisać pod
jakimkolwiek dokumentem- ze nam to zdaje i potwierdzić jaką kwotą dysponujemy
itd. Chyba nie wyobrażasz sobie, żeby ktoś z nas wziął kasetkę, rachunki- bez
przeliczenia- bez kwoty wyjściowej- bez informacji jakie były wpłaty.
Poprosiliśmy ja o to wszystko, nawet na piśmie, 8 grudnia 2005 r. – do dnia
dzisiejszego nie otrzymaliśmy odpowiedzi na to pismo- które zresztą na jednej z
Rad wyśmiała. Nie zastanawiałoby Cię, że jednego dnia podaje ci się stan kasy i
jest to 40 zł, a za dwa dni jest to ponad 2 tys.- a tłumaczy się to tym, ze
wtedy to nie miałam czasu i dałam tylko coś takiego- pytanie-to po co w ogóle
coś dawała czemu to miało służyć?
Jeżeli chodzi o wyzwiska- to bardzo przepraszam, ale nie mogę odpowiadać za
teksty wszystkich wypowiadających się na forum, w tym zniesmaczonej, która
również- jakiś zbieg okoliczności- używa sformułowania „niższego sortu”. A co
do szkalowania- podaję tylko sprawdzone informacje- które mam nadzieję w
niedługim czasie zostaną udowodnione przez uprawnione do tego instytucje. A co
do słupków- to oglądała je osoba, która zna się na księgowości- i to nie
ta „zbuntowana” i sama powiedziała, ze to są wyrwane fragmenty z różnych
pozycji budżetu, informacje nie dające jasnego obrazu sytuacji. Jak chcesz się
przekonać- materiał ten jest w dyspozycji naszego przewodniczącego, myślę ze
nie będzie miał nic przeciwko i Ci go udostępni- to sama się przekonasz.
Nie przeszkadza Ci fakt, że z pieniędzy które wpłacasz na zajęcia dodatkowe-
pobierana jest prowizja łącznie w wysokości 30%- z czego 20 % trafia do p.
intendentki???- bez podatku. A gdyby nie ta prowizja mogłabyś płacić mniej za
zajęcia.
Nie przeszkadza Ci fakt że za kalendarz zapłaciłaś 29 zł- a oferta osoby
wykonującej ja w naszym przedszkolu to 24 zł- i powiedział, ze może jeszcze
zejść z ceny- bo przedszkola dużo zamawiają?
Nie pokazano nam żadnego rachunku za zdjęcia, kalendarze- za usługi które
płacimy dodatkowo- do ręki nauczycieli. Dlaczego??? Przecież jakbyśmy mogli
sprawdzić, ze faktycznie zdjęcie kosztuje 7 zł, za sztukę, kalendarz kosztuje
29 zł za sztukę- to byśmy się jej nie czepiali- tylko prosili by próbowała
negocjować inne warunki a tak. Nie rozumiem tych głosów przeciw- przecież
przedszkole nie jest instytucją handlową która kupuje taniej i sprzedaje
drożej. Ja osobiście się z tym nie zgadzam. Jak masz jeszcze jakieś pytania
jestem do dyspozycji.
Temat: Ocenzurowano książkę o katolewicy!!!
Ocenzurowano książkę o katolewicy!!!
Biblioteczni cenzorzy
Zbigniew Żmigrodzki
Człowiek uczy się przez całe życie - przekonałem się o tym zresztą nie po raz
pierwszy, gdy wyszło na jaw, że mojej książki "Meandry nowej wiary, czyli
inwazja katolewicy", wydanej w 1998 roku przez oficynę "Antyk", nie ma w
zbiorach Biblioteki Narodowej, a zatem nie zamieszczono też odpowiedniego
opisu w "Przewodniku Bibliograficznym", przez co o jej istnieniu trudno się
było dowiedzieć. Co osobliwsze, tego tytułu nie uwzględniła także w
gromadzeniu zbiorów jedna z naukowych bibliotek kościelnych, choć właśnie tam
przede wszystkim, ze względu na tematykę, powinien się znaleźć. Wydawnictwo
twierdzi, że wszystkie swoje książki w ramach ustawy o egzemplarzu
obowiązkowym wysyła: w dodatku - niezależnie od tego - dyrektor Biblioteki
otrzymał "Meandry" bezpośrednio w darze od wydawcy; aby było jeszcze
dziwniej, i ja posłałem mu tę pozycję w prezencie. Czary?...
Szkoda, że o tych szczególnych zjawiskach zdołałem się tak późno dowiedzieć,
ale - jak mówi przysłowie - lepiej późno, niż wcale. Po prostu nie
przypuszczałem, po przeszło 20 latach pracy w bibliotece publicznej, a
następnie naukowej, oraz dalszych 20 latach w roli akademickiego nauczyciela
bibliotekarstwa, że coś podobnego może mieć miejsce, zwłaszcza w odniesieniu
do Biblioteki Narodowej, której obowiązki w zakresie kompletowania
piśmiennictwa narodowego mają charakter nie tylko prawny, ale i etyczny. A
przecież każda książka jest dzisiaj sygnalizowana przed jej wydaniem: edytor
musi uzyskać od Biblioteki międzynarodowy numer identyfikacyjny ISBN, a więc
o tym, że się ją wydaje, wiadomo. Jestem jednak, po wymienionych tu faktach,
w kontakcie z innymi "niepoprawnymi" autorami i źle widzianymi wydawcami. Z
ich wypowiedzi wynika, że nie tylko mnie przydarzyło się coś podobnego, ale
również szereg innych pozycji książkowych tajemniczy "ktoś" wyeliminował ze
świadomości narodowej - bo takie określenie wydaje się tu najwłaściwsze.
Tradycyjnym i powszechnie praktykowanym zwyczajem posypią się z pewnością
wykrętne tłumaczenia i żądania od wydawców dowodów na to, iż nieistniejące w
zbiorach książki dostarczyli; sugerowanie, że głoszę "teorię spiskową", a
może i wmawianie, dotyczące mojej "pomroczności jasnej" czy czegoś podobnego.
Już raz próbowano mi wytłumaczyć, że poszukiwana przeze mnie książka w ogóle
nie wyszła, chociaż miałem ją przez chwilę w ręku tuż po jej wydaniu. Na
szczęście znalazłem aż dwoje świadków: kierowniczkę księgarni oraz znanego
profesora, któremu nikt pewnie nie ośmieliłby się kłamu zadać. Był to, co
warto podkreślić, profesor znany politycznie z minionego okresu; ja -
niestety - nie odznaczam się takimi walorami. Oczywiście, przydało mi się to
wyłącznie do uzyskania własnej satysfakcji. Książki nie było...
Od kilku lat prowadzę wraz z uczestnikami moich seminariów magisterskich
badania nad cenzurą w bibliotekach: nie tą sprzed dwustu lat (większość
specjalistów od cenzury te właśnie zamierzchłe czasy preferuje), ale
dotyczące tych tendencji cenzuralnych, z jakimi mamy w dzisiejszej Polsce w
coraz większym stopniu do czynienia. Mimo że w literaturze amerykańskiej czy
zachodnioeuropejskiej jest to temat coraz bardziej żywy, u nas nie wolno
nawet o nim mówić: broń Boże wystąpić z odpowiednim referatem na konferencji
czy zaproponować artykuł w czasopiśmie. Wyniki wspomnianych badań są wprost
przerażające, a to, co się dzieje, godzi w najwyższym stopniu właśnie w
studiujących i pracowników nauki. Często bezowocne poszukiwania potrzebnych
tekstów kosztują ich mnóstwo czasu i zdrowia. Okazuje się, że biblioteki
obdarzone przywilejem "egzemplarza obowiązkowego" prowadzą wśród wpływających
z tego tytułu publikacji selekcję według niejasnych kryteriów: jeżeli komuś
się wydaje, że właśnie w takiej bibliotece znajdzie poszukiwane materiały,
często gorzko się rozczarowuje. Telefonują do mnie i przychodzą ze skargami
zawiedzeni: ich zdaniem ja właśnie, jako "profesor od bibliotek", za ten stan
rzeczy odpowiadam...
Zbigniew Żmigrodzki
Nr 10 (9.03.2003)
- skandal!!! widać katolewica boi się prawdy o sobie..ale już jest za późno
zostaliście zdemaskowani!!!
Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 204 wypowiedzi • 1, 2, 3