Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: problemy podczas stosunku





Temat: Łódzcy lekarze POZ chcą zmian zasad kontraktowa...
Wszyscy dyskutanci mają po trosze rację. Trzeba spojrzeć
prawdzie w oczy i dyskusję kierować we własciwą stronę. Uważam,
że rzeczywistym problemem jest niski - niewystarczajacy w
stosunku do potrzeb - poziom wydatków publicznych na ochronę
zdrowia. Środki publiczne przeznaczane na ochronę zdrowia w
Polsce wynoszą około 4% PKB. W większości krajów europejskich
wskażnik ten jest wyższy lub znacznie wyższy.
Ekonomiści słusznie twierdzą, że wraz ze wzrostem poziomu
gospodarczego kwoty przeznaczane na ochronę zdrowia będą
wzrastać. Ale, niestety jest to proces, z natury powolny
i długofalowy, przynoszący odczuwalne efekty po dłuższym czasie
realizacji. Jeśli gospodarka będzie rozwijać sie skokami,jak
prognozuje minister G. Kołodko, to wzrastające nakłady na
ochronę zdrowia będą wyraźniej zauważalne.
Odnoszę wrażenie, że dyskutanci nie są ludźmi zbytnio
cierpliwymi. Chcieliby zdecydowanej poprawy. Zresztą trudno się
dziwić. Zapewne większośc z nich wie, że jest już wytyczona
droga do wzrostu nakładów na ochronę zdrowia. Wystarczy
realizować zapisy ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym,
w której przewiduje się systematyczny wzrost wymiaru składki na
ubezpieczenie zdrowotne.
W kasie państwa nie przelewa się. Zatem,utrzymanie wzrostu
składki na ubezpieczenie zdrowotne może wymusić decyzję
o zmniejszeniu nakładów publicznych na inny, ważny społecznie
cel. Uff, aż się spociłem. Pytanie jest dramatyczne - co ciąć ?
Jestem przekonany, że teraz jest dobry czas na społeczną
dyskusję. Jeśli wyniknie z niej ogólna zgoda i będą klarownie
zarysowane preferencje dla ochrony zdrowia, to posłowie
uchwalając budżet państwa wezmą pod uwagę - tak sądzę - zdanie
opinii publicznej.

Na zdrowie.






Temat: Rusza Manufaktura
Skoro kompleks ma byc dostepny od miasta - to w jaki sposob (bo przeciez nie
piszcie, ze "kowbojka"! :-))? Czy jest projekt na przejscie Zachodniej i
przekomponowanie parku? Czy jest projekt na przystanek, czy ma go tam nie byc?
Co z poludniowa pierzeja Ogrodowej?
Wiem, ze korytarze galerii maja wychodzic na ten plac. Ale nie widzialem
towarzyszacej temu zamierzeniu dokumentacji rzeczy o ktorych wyzej. Natomiast
nie watpie, ze jest dokumentacja ulicy od cmentarza, w zwiazku z czym
podejrzewam, ze na razie przynajmniej chodzi o glowne wejscie od tylu. Jak
zbuduja ten hipermarket, to pewnie bedzie on mogl funkcjonowac wylko w oparciu
o dojazd i parking z tylu - chociaz, przyznaje, bedzie to dosc dziwny uklad.

Od tego jest jednak dosc daleka droga do renowacji przedzalni. Wyburzenie
magazaynu przy cmentarzu pozwala sadzic jak najgorzej o intencjach inwestora w
stosunku do tamtejszych zabytkow. Dokumentacja czekajaca na pozwolenie na
przebudowe starych hal moze na przyklad tyczyc sie czegos malego (tam sa cztery
male obiekty przy planowanym placu-wygonie). Jak jest w istocie? Poza tym
pozwolenie na budowe nie oznacza jeszcze samej budowy.

Ale i tak glownym punktem spornym jest wielkosc tej powierzchni handlowej i
rozrywkowej, mozliwosc parkowania i jej potencjalnie zly wplyw na centrum
Lodzi. To wszystko jest za daleko, zeby mowic o bezposrednich zwiazkach z
polnocna czescia Piotrkowskiej. Przed ukonczeniem, <u>a zwlaszcza po</u>
ukonczeniu interesy na Piotrkowskiej i u Poznanskiego nie beda sie wzajemnie
wspierac, ale beda dzialaly konkurencyjnie - bardzo mozliwe, ze z przewaga
szans dla tych drugich, ze wzgledu na latwosc parkowania (to juz zawsze) i
atrakcyjnosc nowosci (to do pewnego czasu, o ile Piotrkowskiej uda sie
przetrwac mimo wszystko).

Napisalem gdzies tam, ze Poznanski to jest to bardzo niebezpieczny eksperyment -
i przy tym trwam. Efektow z cala pewnoscia nie da sie przewidziec, ale
nalezalo by miec jakies podstawy do prognozowania. Miasto powinno bylo
sporzadzic ocene wplywow tej inwestycji na srodmiescie, bazujac na rozmaitych
wskaznikach ekonomicznych, spolecznych i przestrzennych. Watpie, czy cos
takiego powstalo. A jesli nawet powstalo - to co to jest warte. To, co
widzialem, bylo zamierzone na ocene znacznie mniejszej skali problemow, a i tak
jest naprawde niewiele warte.






Temat: wierzysz w Boga??
ryhooo napisał:

> O ile z wiara mam problem, tak dosc szybko okreslilem swoj stosunek do
> instytucji Kosciola Rzymsko-Katolickiego. Poczatkowo draznilo polityczne
> zaanagazowanie, potem poczytalem troche o historii samego papiestwa.
> Pasjonujaca. Przytocze Wam troszke na sniadanie.
> J. Mathieu - Rosay "Prawdziwe dzieje papiezy", o "trupim synodzie"...
> "Papiez Stefan VI (896) kazał ekshumowac rozkladajace sie cialo papieza
> Formozusa (891-96).Polecil okryc je papieskimi szatami, usadowic na tronie i
> urzadzil [...] najbardziej makabryczny proces, jaki kiedykolwiek mial miejsce.
> [...] Formozus skazany zostal w majestacie prawa przez synod.Trupowi odrabano
> palce prawej dloni - za to, ze blogoslawil nimi tlum,zas szczatki doczesne
> skazanca rzucono do zbiorowej mogily.Po kilku dniach Stefan VI, ktorego wciaz
> jeszcze nurtowal nienasycony gniew, kazal ponownie ekshumowac Formozusa, by
tym
>
> razem rzucic jego kosci do Tybru" .
> Warto tez wspomniec o Janie XII(955-63-to ten co koronowal Ottona I)-papiezem
> zostal jako 17-latek jednego dnia zaliczajac wszystkie stopnie kariery
> duchownej.Z palacu uczynil najslynniejszy w Europie burdel, prostytutkom
placil
>
> zlotymi kielichami mszalnymi, konia mianowal senatorem, wzywal imion bogow
> rzymskich podczas mszy, a zginal przylapany w lozku z zona szlachcica - ten
> zatlukl go lancuchem i wyrzucil przez okno...piekne sa korzenie
papiestwa!!!!!
>
> I pomyslec, ze chluba Kosciola jest tradycja. Wiem, ze to dawno bylo, ale
> dzisiaj tez o naduzyciach ksiazke daloby sie napisac
> Pozdroofka
> Ryhooo
>

A W GAZECIE PISAŁO
ŻE TWOJA MATKA RYHOOO PORWAŁA
DWOJE MAŁYCH DZIECI ZE ŻLOBKA
NAJPIERW JE OKALECZYŁA
A POTEM ŻYWCEM UGOTOWAŁA.
I... ZJADŁA.
OJCIEC TWÓJ TEGO NIE WYTRZYMAŁ I WSTĄPIŁ DO SEKTY MOOONA.

I POMYŚLEĆ , ŻE TAKIM RODZICOM WYRÓSŁ
TAKI MADRY SYNEK.




Temat: BARLICKI CZWARTY W POLSCE!
Juz tłumacze dalsza czesc mojej wypowiedzi i negatywnego stosunku do tego
szpitala. Po pierwsze - napisałe "W WIEKSZOSCI" nie remontowany - odnowiono
okulistykę, pulmonologię i wejscie, zbudowano takze łącznik pomiedzy budyniem
frontowym a lewym skrzydlem szpitala. Moje pytanie dotyczy sie tych dwoch
ostatnich inwestycji - po co? Wydaje mi sie ze szpital dbajacy o pacjenta
powinien najpierw zajac sie ulatwianiem pacjentowi pobytu w szpitalu i
zapewnieniu mu godnych warunkow a potem dopiero dbaniem o ogolne detale.
Klinika Neurochirurgii UM jest w oplakanym stanie. Pacjenci po ciezkich
operacjach neurochirurgicznych leza na korytarzu ze wzgledu na brak miejsc w
salach. Przy drzwiach wejsciowych w holu nie ma dnia by nie staly min. 2 lozka
z pacjntami. Oddzial wymaga pilnej modernizacji - pilniejszej niz
reorganizowanie ogródka przyszpitalnego. Ostatnio widzialem sytuacje gdy przy
probie wywiezienia pacjenta na łózku na blok operacyjny w holu staly 4 lozka,
ktore wraz z przebywajacymi tam ludzmi zajmowaly 99% wolnej przestrzeni.
Pilniejsza inwestycja od w/w wydaje mi sie byc rowniez odnowienie innych
oddzialow - dosc juz mocno sfatygowanych jak np. nefrologia czy
gastroenterologia/ diabetologia/klinika chorob przemiany materii - gdzie te 3
jednostki kliniczne mieszcza sie w krociutkich 3/4 korytarza na jednym poziomie.
Rowniez wspomniane przez Ciebie poradnie przyszpitalne maja jeden feler - czesc
z nich znajduje sie na pietrach, na ktore jedyna droga prowadzi po kretych,
wysokich schodach co wiekszosci pacjentów znacznie utrudnia zycie - a nie
zapominajmy ze znaczna czesc z nich stanowia starsi i schorowani przeciez
ludzie.
Szpital jest stary - budynek przedwojenny i stad te problemy. Wymaga rozsadnego
remontu i reorganizacji. Izba przyjec i Szpitalny Oddzial Ratunkowy znajduja
sie w przeciwnym skrzydle szpitala niz diagnostyka obrazowa (Obecnie standardy
zalecaja polaczenie przynajmniej podstawowej diagn. obrazowej z SOR-em po to by
przyspieszyc diagnostyke) - tak jest np. w Koperniku.
Po ktores z kolei - co do wskaznikow. Co dla Ciebie jako dla pacjenta ktory
przyjezdza do szpitala jest wazniejsze- ocena zarzadzania szpitalem i
certyfikaty(tutaj wysokie) czy jakosc opieki i usług medycznych (niskie w
porownaniu z innymi szpitalami w czolowce)?




Temat: Manifestacja pod Indesitem
"Pozwolenie na zdejmowaie zabezpieczeń woła o prokuratora, ale wojna z
koncernem dającym pracę woła o psychiatrę.
Jeżeli pracodawca nie spełnia oczekiwań pracowników, powinni założyć związek
zawodowy - tak robi się w miejscach cywilizowanych. Cięcie kierowników
brzytwami możliwe jest albo na południu Włoch, albo w Łodzi - dno cywilizacyjne
takie samo. Jeżeli INDESIT wycofa się z Łodzi, to pies z kulawą nogą nie
przyjdzie tutaj z nowymi inwestycjami. Wszystko można załatwić w sposób
cywilizowany - o ile w ogóle rozumiesz tak trudne słowo."

Zacytowawszy samego siebie, dodatkowo wyjaśniam, bo widzę, że kolega również
lekko słabuje na oczy i nie widzi sedna sprawy.
Protestować każdy ma prawo. Natomiasat dla mnie - szarego obywatela -
wk..urzające jest, że jakieś czerwone menty, które rozkradły to miasto w
trakcie swoich rządów, żerują teraz na nieszczęściu kobiety i biją pianę, która
w efekcie może doprowadzić do tego, że fabryka zostanie przeniesiona właśnie do
Chin...
Jeżeli w fabryce żle się dzieje, to pracownicy powinni założyć związek
zawodowy, który pomoże dbać - między innymi o ich bezpieczeństwo. Takie
rozwiązanie jest zgodne z cywilizowanymi formami rozwiązywania konfliktów.
Tymczasem doszło do aktów bandytyzmu i pocięto brzytwą twarz jakiemuś
kierownikowi - o czym pisze już prasa ogólnopolska. I to jest tragiczne w
kontekście opinii jaka od dawna krąży po Polsce o Łodzi.
Nawet jeżeli kierownik był chamem i źle odnosił się do pracowników - toż to
kość z kości Waszej, to wyście go wychowali, mieszkał na osiedlu jak inni i co
najwyżej palma mu odbiła z nadmiaru szczęścia/obowiązków.
Problemem, pokazującym całe dno sytuacji społecznej w Łodzi, jest agresja
pracowników w stosunku do kierownictwa. Zamiast nie dopuścić do nowych wypadków
wolą pobić i okaleczyć kierownika.... Zwyczajni bandyci, którzy dla dobra
miasta Łodzi powinni być natychmiast złapani i wsadzeni tam gdzie ich miejsce -
czyli do więzienia. W innym przypadku inne fabryki w ogóle nie powstaną.
Kretyńskie władze miasta również, nie widzą problemu ... Zamiast natychmiast
pomóc zarówno pracodawcy jak i pracownikom nic nie robią w tej sprawie.

Pierwszy raz Wyborcza napisała coś z sensem !




Temat: Do kobiet po c.c w IZCMP,Ważne!
Ja rodziłam przez cc w czerwcu na matczyno-płodowym. Ale to nie była planowana
cesarka. Ciuszki dla dziecka miałam swoje (jakbyś nie miała toby ubrali
dzieciątko w szpitalne). Po cc nie przystawili mi dzieciątka do piersi, przez 4
godziny leżałam na sali pooperacyjnej, później przewieźli mnie na sale, dostałam
dziecko na chwilę (bo już był wieczór) po czym zabrali do kąpieli i na całą noc.
Jak jesteś zdecydowana na karmienie piersią, to od razu zaznacz, że nie życzysz
sobie, żeby karmili butelką. Ja miałam po tych kilkudziesięciu godzinach, kiedy
to karmili małego butelką straszne problemy z przystawieniem go do piersi (synek
już "wyczaił", że z butelki jest prościej) a żadne z położnych nie chciała mi
pomóc w tej kwestii (było to w okresie apogeum strajkowego i miały delikatnie
mówiąc bardzo luźny stosunek do pracy) Ogólnie pobyt na tym oddziale wspominam
koszmarnie. Poza kilkoma pomocnymi położnymi, reszta to święte krowy. No i
ostatecznie przez brak pomocy z ich strony nie karmię synka piersią. Przez
pierwszy miesiąc odciągałam pokarm laktatorem i podawałam przez butlę, ale
laktacja w ten sposób szybko zanika. Oczywiście są kobiety które nie mają
karmieniem piersią problemu, mają piersi stworzone do karmienia. W moim
przypadku mam trochę wklęsłe brodawki i sama nie potrafiłam sobie z tym
poradzić. Teraz bardzo żałuję, że nie dałam jednej z położnych "w łapę" (choć
jestem zdecydowaną tego przeciwniczką) aby pomogła mi w tej dla mnie trudnej
sztuce. Mimo iż mój synek ma już 4 miesiące, nadal mam straszne wyrzuty
sumienia, że nie dałam mu tego co najlepsze (zaraz po porodzie nie przypłaciłam
tego ciężką depresją) Życzę Ci innych niż moje wrażeń z pobytu na tym oddziale i
udanej laktacji.



Temat: Łódź po obchodach likwidacji łódzkiego getta
Ja jestem dumny z tego jak przyjęliśmy ocalonych
w wiekszości ówczesnych Łodzian - My współczesni. Byłem we wszystkich tych
opisywanych miesjcach. Na stacji, na cmentarzu, na staromiejskim rynku podczas
wczorajszego koncertu. Jak większośc miałem problemy z wejsciem tam w czasie
obchodów, ale...byłem tam już wielokrotnie więc jakoś mnie to nie zabolało.
Od dawna interesuję się historia naszego miasta więc i większość
przypominanych wydarzeń jest mi znana. Te obchody były dla mnie raczej
uroczystośćią zewnętrzną.Dla ocalonych i ich rodzin. Tak je odebrałem.I
rozumiem tę intencję. Nie My wywołaliśmy wojnę, nie My zbudowaliśmy getto i
nie My przeprowadzalismy to masowe ludobójstwo. Moja babcia i prabacia
bezinteresownie przechowywały w czasie wojny żydowskie dzieci dlatego pisze te
słowa z czystym sumieniem. Nie ma we mnie poczucia winy,żalu za niepopełnione
zbrodnie, a jedynie żal za bezpowrotną utratą wielokulturowej Łodzi i
wspólczucie wobec ofiar niemieckiego porządku, którego wszak bylismy
współofiarami...rzezi jakią zaplanowała a potem tak metodycznie przeprowadzała
jedna kultura na pozostałych kulturach.
Uważam, że przez tych kilka dni wykonanalismy wiele otwartych ,
przyjacielskich, sąsiedzkich gestów w stosunku do tych którzy kiedyś
współtworzyli nasze miasto. Nie od nas już zalezy, czy nasze gesty i intencje
zostaną docenionie, czy zamilkną głosy propagandy oskarżających nasze miasto o
czołowy antysemityzm. Jeśli komuś wystarczy pretekst w postaci napisu na murze
to świadczyć może o jego małostkowości a nie o naszej małości. To były ważne
wydarzenia na drodze do pojednania. Pokłon i wyciągnięcie ręki dla tak okrutnie
przez los pokrzywdzonych. Czy pokłon zostanie odwzajemniony - pokaze czas.
Dziekuję wszystkim którzy wzieli udział w tych uroczystościach, a
nierozumiejących o co szło, obrazonych "niegodnym" potraktowaniem, prosze o
cierpliwość. Niektóre procesy są bardzo długofalowe zatem cięzko juz teraz
zaobserwowac ich wyniki...




Temat: W kamiennym kręgu :|
eilat napisał:

> aard napisał:
>
> Aardzie, nie podoba sie - droga wolna. Ale zapewniam Cie, ze wkrajach o wiele
> mniej, jak to ladnie ujales, zasciankowych, przepisow (nawet glupich)
> przestrzega sie z jeszcze wieksza biurokratyczna skrupulatnoscia.

z tym, że tych przepisów głupich chyba jakby mniej a jak są to ulegają szybkiej
weryfikacji. poza tym istnieje, jak sądzę, różnica pomiędzy zakazem parkowania
słoniem przy krawężniku w godzinach popołudniowych a pętlą prawną utrudniającą
znalezienie sobie pracy pomimo właściwych kwalifikacji.

> A jesli chodzi o sprawe Kolegi Autora Watku, to nasuwa mi sie pewne pytanie:
> w jakiej mianowicie sytuacji sa rowiesnicy tego goscia, konczacy w tym roku
> studia? Czyzby wszyscy mieli ten sam biurokratyczny problem, czy moze Kolega
> czegos tam po drodze nie dopatrzyl i sam sobie jest winien?
> Z duzym prawdopodobienstwem stwierdzic mozna, ze raczej prawdziwa jest ta
> druga sytuacja...

ciekawe jak duże jest prawdopodobieństwo tego, że powiesz mi na czym polegało
niedopatrzenie? ;>
sprawa jest prosta: uczysz się - masz odroczenie, przestajesz się uczyć a
jesteś w wieku poborowym - idziesz do wojska (po studiach jest to
kilkumiesięczne przeszkolenie), wychodzisz z wojska - masz uregulowany stosunek
do służby wojskowej - każdy spokojnie cię zatrudnia bo wie, że nie wywiniesz mu
psikusa i nie będzie musiał trzymać twojego miejsca przez nie wiadomo jak
długo. teraz co się dzieje jeżeli w każdym momencie możesz iść do wojska ale
nie pójdziesz bo wojsko cię nie chce a jednocześnie nie możesz być przeniesiony
do rezerwy ponieważ nie ma ku temu podstaw prawnych (a przynajmniej tak mówią w
WKU czyli chyba w dobrym miejscu)? pracodawcy jakoś nie chcą w to wierzyć :/

no, ale czekam na listę niedopatrzeń :)

> Ale oczywiscie, zamiast sie chwile zastanowic, to lepiej od razu pluc na swoj
> kraj, jaki to niby zasciankowy. No, ale tacy to juz sa ci, pozal sie Boze,
> swiatowcy :(

ach, żeby tylko mieć możliwości żeby stąd prysnąć... ale żeby mieć możliwości
to trzeba mieć pracę, a żeby mieć pracę trzeba mieć uregulowany... i tak w
kółeczko. znasz inny tak bardzo pokręcony kraj z tak wielkimi aspiracjami?




Temat: Czy określenie: "Ty Żydzie" jest obraźliwe?
"Moj" pan doktor, jest tak samo religijny jak ja, czyli religijny nie jest;-}.
Co nie znaczy ze w Boga nie wierzy. Powiem ci tyle: naczytalem sie i
nasluchalem wielu rzeczy o wyznawcach Mahometa. Za i przeciw i z dystansem i
bez i "po srodku" i rzeczowo i historycznie i spoleczno-politycznie i juz sam
nie wiem jak. Suma sumarum islam w odmianie religijnej, nawet
takiej "potulnej" budzi we mnie niepokoj. Swiatopoglad, zwyczaje, nastroj,
stary cos tu nie jest tak. Prosze, tylko nie odsylaj mnie do "swietych ksiag
Koranu", nie przekonuj mnie ze to "tacy sami ludzie" i ze islam to religia
pokoju, wyrozumialosci, milosci i tolerancji. Moze i jest, ale nie tak jak my
pojmujemy ww wartosci. I tu jest konflikt. Bo ludzie rzeczywiscie "tacy
sami", ale ja nie wysadzilbym sie w powietrze w imie najwiekszych idealow, zeby
ktos krajal i gwalcil na moich oczach moja matke, to myslalbym jak przezyc,
zeby zyc i walczyc, a nie umrzec w walce, nie widzac rezultatu. Czy to nie
jest logiczne podejscie? To podstawowa roznica, wyolbrzymiona, to
generalizacja. Stosunek islamistow do kobiet.....taki dobry, ale
taki ..."inny". Nie chcialbym zeby np. moja siostra zostala zona Araba, choc
bym wiedzal ze by oplywala w luxusy, miala by prawa do jakiegos rozwodu, etc.
Ci ludzie przypominaja mi sekte. Nie pojmuje tego co i jak czuja. Sa tak
inni, ze nie da sie z nimi blizej zyc, o ile nie sa swieccy. Pracowalem z
dziewczyna w moim wieku. Biala Amerykanka, zagubiona, z biednej, rozwalonej
rodziny, przesla na islam i ..... znalazla ukojenie. Tak mowila, a jak z nia
rozmawiales, to jak ze swiatkiem jehowy. Czysta paranoia. Arab za ktorego
wyszla za maz nie dawal jej zyc, bil ja i rozkazywal, wiec sie rozeszla. Dalej
mimo wszystko chwalila swoj wybor, co do religii, pokazywala zdjecia ze swego
slubu w Awganistanie, etc. She was brainwashed, byla po praniu mozgu, stary
nie wiem jak to okreslic. Moge jeszcze pisac o innych przypadkach, ale
zostawmy ten temat w spokoju. To nie ma sensu, bo ja sam nie znam rozwiazania
problemu. A problem jest. Powoli "specjalisci" od kultur,spoleczenstw i
polityki zaczynaja o tym co raz glosniej pisac - wojna kultur. To tyle.
Uszanowanie,
Paul



Temat: MOBBING W SZKOLE
MOBBING W SZKOLE
Szokujący materiał z toruńskiego technikum to drastyczny przykład zachowań
mobbingowych, w tym przypadku uczniów w stosunku do nauczyciela.
Mobbing to psychiczne, długotrwałe szykanowanie pracownika w pracy przez
przełożonych lub przez innych pracowników. W odniesieniu do szkoły takie
zachowania określa się na ogół mianem bullying. Psychicznie można (
nauczyciel, inni uczniowie) szykanować ucznia, ale i grupa uczniów jak widać
na przykładzie z technikum toruńskiego może szykanować nauczyciela.
Terror psychiczny występuje także w uczelniach wyższych, ale jest słabo
poznany bo ukrywany pod dywanem. Nieco na ten temat można przeczytać na
stronie
www.mobbing-jwieczorek.ans.pl

Można mieć nadzieję, że przedstawiony sprawa spowoduje bliższe
zainteresowanie resortu edukacji sprawami mobbingu. Potrzebne są kompleksowe
badania na szczeblach wszystkich szkół . Niestety pojęcie mobbingu nie
istnieje w polskim prawie i ofiary nie maja wiele szans na dochodzenia swoich
roszczeń przed polskimi sądami. Potrzebne są zmiany w prawie zgodne z
tendencjami w krajach europejskich. Prawo antymobbingowe obowiązuje już w
m,.in. w Szwecji, Francji. Najwyższy czas aby zostało wprowadzone w Polsce.
Winny być prowadzone kursy antymobbingowe dla nauczycieli, także w szkołach
wyższych które winny przygotowywać do walki z mobbingiem. Potrzebni są
mediatorzy dla rozwiązywania problemów. Na uniwersytetach amerykańskich , a
także europejskich (np. w Hiszpanii) istnieją biura 'University Ombudsman'.
Zadaniem takiego rzecznika (i zespołu) jest rozwiązywanie konfliktów wśród
społeczności akademickiej, prowadzenie mediacji, zapobieganie mobbingowi itd.
U nas takich biur nie ma.
Niewątpliwie w naszych uczelniach potrzebni są rzecznicy akademiccy
niezależni od władz uczelnianych a umocowani np. przy urzędzie prezydenta
miasta czy wojewody. Na uczelniach uczy się nauczycieli (mobbingujących albo
mobbingowanych) , a także rodziców uczniów (mobbingujących albo
mobbingowanych). Trzeba reformy zaczynać od głowy. Jeśli się nie zreformuje
uczelni to szkoły ‘niższe’ będą takie jakie są.




Temat: pewnie mnie zlinczujecie
Rozumiem Cię, Matiza, doskonale. Jak na razie nie masz kłopotów związanych z
istnieniem tego dziecka. Wcale nie uważam takiego podejścia za egoizm. To jest
po prostu ludzkie. Nie chcemy mieć do czynienia z zaszłościami z "byłego
życia" naszych partnerów. Najchętniej w ogóle zapomnielibyśmy, że takie życie
istniało przed nami. Chcemy być tymi pierwszymi i wszystko przeżywać po raz
pierwszy (trochę prawdy było w poście carrie_b)
Ale...
nie będę moralizować choć zgadzam się z większością ocen tu wypowiedzianych
dot. Twojego partnera.
Chcę tylko napisać, że choćbyś nie wiem jak chciała lub nie chciała to jednak
to dziecko istnieje. I gdzieś tam sobie żyje. Również w świadomości Twoich
teściów oraz całej rodziny Twojego męża. Znam taką historię z życia: młode
małżeństwo. On "po przejściach". Z pierwszego związku miał małą córkę, której
nie widywał. Alimenty płacił. Ale po jakimś czasie okazało się, że żona nie
może mieć dzieci. Leczyła się kilka lat a on przez ten czas powoli zaczynał
sobie przypominać, że gdzieś jest jego córka... Niemałą zasługę w
tym "przypominaniu" mieli jego rodzice. W końcu małżeństwo się rozpadło.
Rozeszli się. Nikt nie jest teraz szczęśliwy - ani on ani jego druga żona ani
córka ani jej mama. Z tych klocków nie da się już niczego poskładać. Już jest
za późno...
Myślę, że właśnie dlatego, że druga żona od początku nie mogła zaakceptować
istnienia tamtego dziecka. Jemu po jakimś czasie zrobiło się wstyd, że tak
potraktował swoją córkę ale nie miał w kim znaleźć oparcia bo żona absolutnie
nie brała pod uwagę możliwości zmiany stosunku do jego przeszłości. Jego
rodzice chcieli być dziadkami - w końcu mieli wnuczkę i chcieli ją poznać.
To wszystko bardzo skomplikowane...

Myślę, że powinnaś zacząć od tego, żeby Twoja rodzina dowiedziała się o tym,
że Twoj partner (mąż?) ma dziecko z poprzedniego związku. Jeżeli dowiedzą się
tego od kogoś innego to będziesz miała kolejny problem. A przecież to dziecko
nie zniknie nagle jak sen jaki złoty... Będzie zawsze. I zawsze będziesz czuć
jego obecność. Z czasem może zacząć Was dzielić...

Ja sobie wciąż powtarzam, że Ola była przede mną. I że Ona będzie zawsze córką
mojego męża. A ja jestem "tylko" jego żoną. I mogę przestać być. Nie
postawiłabym nigdy męża przed alternatywą: albo ona albo ja. Nie dlatego, że
taka szlachetna jestem. Ale dlatego, że nie jestem pewna jego wyboru...
Więcej: mam wrażenie, że nie byłby dla mnie korzystny... I tak powinno być.
Zrozumiałam to jeszcze bardziej od czasu jak mam Patyka.
Życzę Ci siły i mądrości.
Pozdrawiam




Temat: do dr Wyrzykowskiego-naczyniak mieszany?
do dr Wyrzykowskiego-naczyniak mieszany?
Witam Panie dr : u mojego 4-letniego synka podczas kąpieli
zauważyliśmy wybrzuszenie (guz) na klatce piersiowej (na granicy
pachy)...w dole pachowym wielkosci śliwki, który pod palcami
przesuwał się swobodnie. Wykonano badania:
USG:
pierwsze usg: Na ścianie klp do przodu od dołu pachowego L
uwypuklenie przesuwalne w stosunku do podłoża. W badaniu usg
powierzchownie położona zmiana o orentac. wym 35x18x18 mm,
niejednorodna, dość dobrze unaczyniona, obraz najbardziej przemawia
za naczyniakiem mieszanym.
Część zewnętrzna zmiany w większym st. niejednorodna, słabiej
unaczyniona-możliwość przebytego krwawienia do zmiany. Wskazane
wykonanie CT z kontrastem lub (i) MRI.

drugie usg po dwóch dniach:W badaniu USG opisywana zmiana w
częściach miękkich klp po stronie lewej nie uległa zmianie, zmiana
lita, echostruktura niejednorodna, z drobnymi przestrzeniami
płynowymi w miernym stopniu unaczyniona, może odpowiadać
naczyniakowi mieszanemu ok 33 na 20 mm, drobne węzły chłonne na szyi
do 15 mm średnicy. Wskazane wykonanie MRI.

Badanie TK KLP dwufazowe:
W częsciach miękkich klatki piersiowej do przodu od dołu pachoweho
widoczna nieprawidłowa masa o wymiarach ok. 3,5x2,5 cm, zmiana jest
lita o nieco niejednorodnej strukturze, w jej obrebie widoczne jest
naczynie, zmiana nieznacznie wzmocniła się po podaniu środka
cieniującego.
Obraz rtg może odpowiadać naczyniakowi mieszanemu, wskazanie
wykonanie rezonansu magnetyczego. Śródpiersie bez zmian, widoczna
prawidłowa grasica. Serce i duże naczynia bez zmian.

...niestety wyniku rezonansu nie mogę teraz przytoczyć bo został w
szpitalu, ale po tym jak mąż go przeczytał przez telefon, wynika to
samo...naczyniak mieszany w tkankach miękkich klatki piersiowej.
Lekarz powiedział, ze jest to płytko umiejscowione.
I teraz mam pytanie, bo się tak zastanawiam:
1. czy to moze jest malformacja tętniczo-żylna a nie
naczyniak....jestem laikiem , ale naczyniak zawsze kojarzył mi sie
ze zmianami na skórze o czerwonym zabarwieniu?
2. czy rzeczywiście potrzebna jest operacja wycięcia tego (o której
mówią nam lekarze...choć trochę tak bez przekonania)...czy nie można
tego zostawić do obserwacji, tylko że problemem jest to, że dziecko
według zaleceń lekarskich nie uczęszcza do przedszkola, aby nie
narazić tego miejsca na ewentualny uraz...a przecież nie będę go
trzymała w nieskonczonosć w domu.
Sami juz nie wiemy co robić i jaką decyzję podjąć, aby była jak
najlepsza dla naszego dziecka...co robić panie doktorze?
Pozdarwiam-MAŁGORZATA



Temat: Wróciliśmy z Syrii i Jordani
Witam
Dodałem kilka następnych fotek, następne może jutro :) jak znajdę trochę
czasu :)
www.video.thc.net.pl/syria/bw.html
Jeżeli chodzi o tanie noclegi to na dachu hotelu nocleg kosztuje ok. 150 SYP
czyli ok 3$ pokoje 2x drożej czyli 300SYP. Jeżeli ktoś jest przyzwyczajony do
wysokiego standartu to te hotele raczej odradzam, dla nas skromne warunki nie
są nigdy problemem. Komunikacja jest tania ale trzeba uważać na taksiarzy (jak
wszędzie zresztą) potrafią za większy kurs zaśpiewać nawet 1000SYP więc trzeba
być twardym i się nie dać. NA krótszych trasach płaciliśmy za taxi service max
25SYP za autobus np Palmyra Damaszek 110SYP (to była najdłuższa trasa) za
autobus Hims - Allepo 60 SYP. Jeżeli chodzi o stosunek tubylców to w Syrii
czuliśmy się lepiej niż w Polsce, ludzie są poprostu fantastyczni, pomocni,
uśmięchnięci ani razu nie spotkaliśmy się nawet z wrogim spojrzeniem. W Jordani
jest trochę inaczej większość ludzi chętnie chciała nam pomóc np podwieźdź
gdzieś za jakąśc chorą sumę np za 30dinarów a autobus kosztował 3dinary. W
Syrii nie mieliśmy takich numerów, często ktoś poprostu nas podwoził za
darmochę nadkładając często drogi. Jordania jest moim zdaniem zepsuta przez
turystów i trzeba uważać żeby się nie dać wydymać. Więcej informacji będzie w
relacji którą już zaczełem pomalutku przygotowywać i wrzucę ją do sieci jak
tylko będzie gotowa (myślę jednak że to trochę potrwa). Jeżeli ktoś potrzebuje
na szybko jakieś szczegóły w stylu w jakich hotelach nocowaliśmy, cenach itp
pytajcie śmiało.

pozdrawiam
Darek



Temat: Tarnów
W maju urodziłam synka, lekarzem prowadzącym był dr Przybycień.Nie znałam
wcześniej tak dobrego lekarza jak on.Podczas wizyty panuje bardzo miła
atmosfera i pacjentka ma wrażenie że jej ciąża jest dla dr Przybycienia równie
ważna jak dla niej.Chodziłam do wielu ginekologów ale żaden nie wyznał się że
mam endometriozę. Panu Przybycieniowi wystarczyło USG żeby to stwierdzić.
Podczas ciąży bywało różnie ale zawsze doktor zareagował wcześniej i wszystko
dobrze się kończyło. Pod koniec ciąży znalazłam się na patologii, gdzie
widziałam i słyszałam wiele. Jeżeli chodzi o lekarzy to większośc nie powinna
leczyć, nie chodzi tu o stosunek do pacjentki , który daje wiele do życzenia ,
ale o wiedzę. Najgorzej wspominam dr KRASA, który chyba przez przypadek
skończył studia medyczne a na dodatek robi z siebie pajaca bo porodówka to nie
cyrk. Mojemu dziecku podczas zapisu KTG spadło kilka razy tętno, a on
stwierdził z kpiną w głosie ,ze to moje tętno przebija sie do zapisu.
Porażka!!! Byłam po terminie i tętno rzeczywiście spadało, nie mogłam urodzić
bo nie miałam skurczów, pomimo kilkudniowych prowokacji (OCT, Zele i masaże
szyjki)Na szczęście zajmował się mną prawdziwy fachowiec i urodziłam synka
przez cięcie cesarskie. Gdyby nie dr Przybycień to moje dziecko albo urodziłoby
się niedotlenione albo uduszone, i tak spędziło tydzień na sali SIN, bo miało
problemy z serduszkiem. Reszta nawiedzonych lekarzy trzymałaby mnie nie wiadomo
ile jeszcze dni az do porodu naturalnego ale wtedy byłoby za późno. Razem z
mężem jesteśmy ogromnie wdzięczni za wszystko co dla nas i dla naszego dziecka
zrobił dr Przybycień i wiem że jest taki dla wszystkich swoich maleńkich
pacjentów i ich rodziców!!!!!!!



Temat: Łódź
Podzielam opinię jest on zastępcą na oddziale miłym sympatycznym i nic poza tym
gdy jest ciąża prawidłowa każdy jest zadowolony ale on tylko potrafi brać kasę
po ręku głaskać, badać tak że się nic nie czuje i nic nie znaleźć. Gdy są ciąże
zagrożone niestety jest do niczego. W leczeniu ginekologicznym chodzi nie o
delikatność tylko o dokładność, trafność w diagnozie a u niego z tym jest
problem. Większość osób poleca doktora ale to pomyłka. Leżałam u niego na
oddziale znam opinie dziewczyn-pacjentek i dobrze obserwowałam zachowanie
lekarzy. Trafiłam do ICZMP w bardzo zagrożonej ciąży - leczyłam się u równie
miłego i sympatycznego lekarza co ww. doktor i dzięki determinacji męża
trafiłam na oddział. Podczas leczenia szpitalnego pan doktor delikatnie
sugerował mi pomoc i opiekę ale ja jako młoda dziewczyna nie umiałam odczytać
jego intencji. Im dłużej leżałam tym coraz gorszy stosunek miał do mnie doktor
a z sąsiadką z sali (jak zaczęła się interesować jego praktyką prywatną)
kontakt kwitł. Podczas delikatnego badania zawsze była opinia z jego strony, że
stan mojego zdrowia jest dobry - to zawsze kłuciło się z opiniami innych
lekarzy (badanie - konsylium) Ale spotkałam tam świetną lekarkę może mało
delikatną ale dzięki jej opiniom lekarze zawsze podejmowali właściwe kroki i
pierwszą ciążę szczęśliwie uratowano. Do dalszej opieki i leczenia zapisałam
się do dr Rżanek-Głowackiej. Jestem pod stałą opieką i zarekomendowałam jej
fachowość mamie, szwagierce i koleżanką. U dwóch pań były diagnozy, które
uratowały im życie (a wcześniej były pod kontrolą fachowych i bardzo dobrych
lekarzy). Polecam dr Rżanek-Głowacką a Jaczewskiego jeśli wasz stan zdrowia
jest idealny to też.



Temat: Za dużo kobiet w łódzkiej policji
To nie tak....
Część internautów i internautek ma rację, że nie można dyskryminować kobiet w
Policji, ale trzeba pamiętać, że żaden dzisiaj dostępny test nie przewidzi jak
dana osoba zachowa się w sytuacji, gdzie występuje ogromny stres bliski
strachu. Podobno nie boją się tylko wariaci bo oni nie mają zachamowań. A takie
idiotyczne pisanie, że " znam takiego Policjanta, który się zesrał" to lekka
przesada. Pewnie, że wszyscy bezpieczniej czujemy się w domu przed monitorem i
tu większość staje się kozakami. Znam dużo dziewczyn z Policji i na
dwadzieścia, na ulicę nadają się dwie. Panowie i panie dopiero ulica pokazuje
naprawdę jaki jest człowiek ( tyczy sie to mężczyzn i kobiet ). Inna sprawa, że
ktoś przyrównuje naszą Policję do francuskiej i wytyka niedociągnięcia lub jej
braki. Pragnę przypomnieć, że sposób działania i zachowania Policjanta określa
Ustawa o Policji a tą ustawę nie wymyślali ci co są na ulicy tylko ci co na
niej nigdy nie byli. Jeśli chodzi o zachowanie się w stosunku do Policjanta to
wynika z tego, że społeczeństwo francuskie jest wychowane inaczej i to nie jest
sprawą dwóch miesięcy, ale pokoleń. Polak ma taką naturę, iż jadąc za granicę
liczy się z faktem, że tam z Policjantami się nie dyskutuje a wracając tutaj
wie, że można popyskować, ale gdy spotka się ze stanowczą reakcją polskiego
Policjanta ( podobną jak za granicą ) to pisze skargi bo on do takiego
zachowania nie jest przyzwyczajony i on wogóle płaci podatki a tak naprawdę to
jest demokracja i on wszystko może itd.... Zgadzam się napewno z jednym głosem,
jest dużo osób, które można wykorzystać na ulicy, ale siedzą w cieple i się
nudzą. I właśnie tu jest problem pogrzebany.



Temat: alimenty i inne pytania
Tak, Chalsiu, rozumienie to fajna sprawa. :) Tylko, że trzeba założyć, że ta
druga strona też chce pokojowych stosunków, i tu przyznam czytanie postów na
samodzielnych (a teraz także tu) powoduje, że staję się bardzo ostrożna w
stosunku do eks mojego męża :(. Nie byłam na macochach raptem jeden dzień i,
wybacz, kiedy zajrzałam i zobaczyłam posty mag_p... No to wiesz, odechciewa
się czegokolwiek. Gdzie tu dyskusja, gdzie chęć rozmowy? Baaaaardzo staram się
(i podczas uczestnictwa w innych wątkach też się starałam) zrozumieć
postępowanie i emocje jej, tak jak i innych pierwszych (także Twoje), ale
jeśli spotykam się z tekstem, że bogaty nie zrozumie biednego... No bo co, czy
ja wychodząc za mąż (w dodatku o zgrozo za faceta z dzieckiem ;)) przeszłam
pranie mózgu?! Nie! Ja pamiętam co czułam, co myślałam, jakie miałam problemy
i jak je rozwiązywałam wtedy, kiedy sama byłam samotną matką. Nie wchodzę na
forum dla taniej radochy uczestnictwa w "maglu" i obrzucania się błotem.
Myślałam, ze mogę czasem pomóc. Ale jeśli wyciągnięta dłoń jest cały czas
odtrącana, bo z racji mojej obecnej sytuacji jestem wrogiem z założenia? W
dodatku to forum faktycznie miało chyba głównie wspomagać "te drugie" i Ty
także w swoich gratulacjach napisałaś, że będziesz tu wpadać POZNAĆ zdanie
drugiej strony, ale nie NAWRACAĆ na jedynie słuszną drogę. :)
W dodatku żądania typu "przywieź, podwieź, dziecku i mnie się należy...." jak
mają nastrajać? Jesteśmy tylko ludźmi. Ja na początku się buntowałam. I
przyznaję się, że wściekłam się gdy na początku (tuż po naszym ślubie)eks
zadzwoniła, że natychmiast trzeba zawieźć małego do lekarza, bo ma
temperaturę. I uważam, że dobrze, że ślubny nie pojechał, bo jeśli natychmiast
tzn. że wzywam taksówkę (nota bene lekarz dwie ulice dalej) albo pogotowie a
nie czekam kilkadziesiąt minut na przyjazd tatusia.
A swoją drogą, nie czekałabym tyle na zamontowanie barierek (dla zasady jak
sądzę), bo schody to piekielnie niebezpieczna sprawa, a to chyba
bezpieczeństwo dziecka jest priorytetem.
pzdrw
ashan



Temat: ISLAM W EUROPIE
Raj prawie idealny

Piotr Kalwas lepiej czuje się w krajach muzułmańskich. Inaczej niż Mohammed,
który uważa, że pewnych różnic przeskoczyć się nie da. - Tu czuję się dobrze,
choć bliżej mi do muzułmanów z innych krajów niż do polskich katolików.
Chciałbym być archeologiem orientalistą, ale nie widzę potrzeby zrywania z
Polską. W krajach arabskich nie jest idealnie, bo ludzie wszędzie są tacy sami.
Są nierówności społeczne i inne znane nam problemy - twierdzi. Choć mieszkańcy
tych krajów są otwarci i życzliwi w stosunku do wyznawców islamu z Europy, a
muzułmanie imigranci, którzy przychodzą do warszawskiego meczetu, odnoszą się
do swoich polskich współwyznawców z sympatią, to raczej trzymają się razem. -
Czasami przywożą dziwne zwyczaje, niemające związku z religią, i twierdzą, że
taki związek istnieje - mówi Jarek. Ale te "dziwne zwyczaje" niektórych
wyznawców islamu nie mają nic wspólnego z zagrożeniami, jakich obawiają się
Europejczycy. Wbrew temu, co niektórzy sądzą, nie ma u nas radykalnych
fundamentalistów. - Właściwie są, ale tacy, którzy chcieliby realizować
radykalne idee pokojowymi środkami, a nie tacy, którzy robiliby to przy
zastosowaniu przemocy - uważa Mohammed.

W naszym kraju działa Polski Związek Studentów Muzułmańskich i Związek
Muzułmanów Polskich. Organizacje te wydają czasopisma poświęcone islamowi i
sprawom polskiej wspólnoty muzułmańskiej. Wiele inicjatyw związanych z
rozpowszechnianiem nauk islamu wychodzi z meczetu na Wiertniczej. To nie jest
wbrew pozorom walka o akceptację. - W islamie jest miejsce dla przekazywania
innym wiedzy o religii, ale to nie służy przełamywaniu stereotypów - mówi
Maciek Kochanowicz. - Jeśli człowiek ma poczucie, że ma coś, co jest piękne,
chęć podzielenia się tym jest czymś naturalnym.

Karolina Wasielewska, gazeta studencka




Temat: Wartość faceta
Cześć Marku :)

"Wartość jako faceta"? Raczej "wartość jako partnera dla pewnych pań" :) Ja
myślę, że te właśnie panie, które rezygnowały ze związku z powodu dzieci - albo
świadomie stwierdzały, że nie dadzą rady żyć w takim układzie - bo nie chcą
wychowywać z Tobą "obcych" dla nich dzieci i po prostu lojalnie "ewakuowały
się", albo po prostu zniechęciły się (wygoda i ograniczanie
potnecjalnych "problemów" w związku), bo szukały przede wszystkim Faceta Dla
Siebie, a nie "gotowej" Rodziny - gdzie ty jesteś Tatą i masz obowiązki i
swoje dzieci obok siebie (egoizm? chęć posiadania Faceta tylko dla siebie?
niechęć do dzieci? etc.). W jednym i drugim przypadku chyba dobrze, że nie
zostały?:) Głównie dobre dla twoich dzieci.

Ale zapewniam Cię, że w Polsce też są kobiety, które doceniają właśnie te
wartości "ojcowskie" wmężczyźnie, poza "partnerskimi" i dzieci wychowywane
przez faceta nie są żadną przeszkodą dla nich, a czasem wręcz przeciwnie.. Sęk
w tym, żeby na taką kobitę trafić i żeby między wami Coś zaczęło grać :)

W tym wątku, który podawała kasjusz - m.in. pisałyśmy o tym, że o ile czasem
kobieta jestniechętna dziecku/dziciom faceta, albo zdystansowana w stosunku do
ich wychowania, czy zajmowania się nimi - w przypadku, kiedy te dzieci
mieszkają z byłą partnerką ich faceta, czyli ze swoją mamą - o tyle - o wiele
lepszą sytuacją byłaby taka, kiedy dzieci mają tylko ojca (albo "dochodzącą"
mamę) a mieszkają z nim. wtedy łatwiej o "pararodzicielskie" uczucia ze strony
kobiety wobec "cudzych" dzieci.

Ja wiem, że "wzięłabym" swojego Osobistego jeszcze raz, z "przychówkiem",
gdybym miała od nowa przeżyć to co przezyłam. Ale też wiem, że wtedy - mając
jeszcze raz podejmować taką decyzję, 100 razy bardziej wolałabym,żeby jego syn
mieszkał z nim i był wychowywany przez niego. Bo Osobisty fajnym tatą wg mnie
jest :) I tak jak piszesz - lubię to u niego, tym bardziej, że on takie cechy
fajnie ojcowskie wykazuje wobec wszystkich dzieci :) wobec naszych przyszłych
więc też taki będzie. Dobry gatunek faceta :)) ot co!

pozdr.
i czas na śniadanie.
co za barbarzyńsko wczesna pora:)!

Joanna



Temat: Nie kocha !
Zacznę od tego, że zgadzam się z wypowiedziamy ewolwenty i pollykon!

Mimo wszystko spróbuję to jakoś ogarnąć, po przeczytaniu wszystkich postów.

1. Byliście małżeństwem, ale Ciebie wiecznie nie było, a żonę zostawiałeś w
domu, tak? Bawiło Cię, że jest zazdrosna, że do Ciebie wydzwania, że Cię
obwąchuje?! Po prostu się we mnie zagotowało, jak to przeczytałam!!! JAK
KOCHAJĄCEGO MĘŻA MOŻE TO BAWIĆ?!?! Przecież to jest ewidentny znak, że kobieta
czuje się zagrożona i być może niekochana!!!

2. Rozumiem, że w czasie ciąży, po urodzeniu dziecka - tak samo Cię nie było w
domu? W okresie, kiedy Twoja Żona potrzebowała większej czułości, potwierdzenia,
że nie przestała być piękną i kochaną kobietą? Że nie zaczęła być matką Waszego
dziecka, kucharką, sprzątaczką, prasowaczką, pomywaczką itepe? Proszę - zaprzecz.

3. Wróciła do pracy, a koleżankę sobie pewnie dlatego taką, a nie inną znalazła,
bo takie, a nie inne ma problemy z samą sobą, a ta koleżanka ewidentnie Ją
podbudowuje (czego widać nie miała w domu, bo nie do tego Ci żona była
potrzebna, żeby miała poczucie własnej wartości). Bardzo dobrze, że tak jest - a
Ty się musisz zastanowić, jak zdobyć serce tej samodzielnej kobiety, nie
rozumiem, czemu zastanawiasz się nad tym, żeby było, jak wcześniej, skoro Twoja
Żona się zmieniła i JUŻ NIGDY NIE BĘDZIE tak, jak wcześniej?!

4. Zapytaj swojej Żony, ile razy miała nadzieję na spędzenie miłego wieczoru z
Tobą (bez uprzedniego informowania Ciebie), a Ty po przyjściu do domu
informowałeś Ją, że wieczorem masz spotkanie poza domem i przyjdziesz późno?
Pewnie było tak nie raz. I Ty masz czelność robić swojej Żonie awanturę, jak
JEDEN RAZ chciała zrobić dokładnie to samo, co Ty Jej?!?!

Owszem, powinieneś walczyć, jeśli Ją kochasz i Ci na Niej zależy.
Ale - na litość - walcz ZE SOBĄ, a nie z Nią! Bo z tego, co piszesz, to Ty
narozrabiałeś, to Ty musisz przemyśleć wiele rzeczy i to Ty musisz zmienić
stosunek do swojej Żony.

Oczywiście chwała Ci za to, że widzisz swoje własne błędy z przeszłości, ale nie
rozumiem - jak możesz, widząc je i rozumiejąc - postępować dalej tak samolubnie?!



Temat: pewnie mnie zlinczujecie
PRZEPRASZAM
Wiecie, przemyslalam cala sprawe. I musze powiedziec, ze naleza sie Matizie
przeprosiny. Przynajmniej ode mnie. Tyle razy obiecywalam sobie ze nie bede
oceniac ludzi ktoorych nie znam... I znowu to zrobilam. A przeciez nawet nie
widzialam czlowieka na oczy - ani jej ani jej meza. Zebym chociaz mogla
spojrzec w oczy temu facetowi, to bym na tej podstawie mogla stwierdzic, ze nie
chcialabym z nim byc, bo mu zle z oczu patrzy. Albo ma glupi wyraz twarzy. Albo
cokowleik innego. Ale ja tylko i wylacznie na podstawie jednego postu,
napisanego w dodatku nie przez niego, przekreslilam cale jego czlowieczenstwo.
To nierozsadne i niesprawiedliwe. Gdyby ludzie mogli przemyslec swoje postawy,
zanim otworza usta, moze nie byloby na swiecie tylu nieporozumien.
Nie wiem kim jest ten czlowiek, nie wiem co nosi w sobie, co soba reprezentuje,
o czym mysli, jaki ma charakter, jaki stosunek do ludzi, zwierzat, Boga i
rzeczy. Wiem tylko tyle, ze odrzucil swoje dziecko. I duzo i malo. Bo nigdy w
zyciu nie bylam w takiej sytuacji (i nie bede z racji tego ze jestem kobieta).
A dopooki nie znajdziemy sie w konkretnej sytuacji, nigdy nie mozemy byc pewni
tego, jak bysmy sie wtedy zachowali. Zazwyczaj moje odpowiedzi na pytanie: Co
by bylo gdyby... sa bardzo roozne od rzeczywisctych zachowan wynikajacych z
sytuacji juz zaistnialej.
I jeszcze jedno - proobowalam juz powiedziec, ze nie potepiamy Matizy. Ale
wiele z nas to zrobilo. I teraz tak sobie reasumuje - w czym ona jest gorsza od
nas? Czy roozni sie jej zachowanie od naszego? Moowie o tych osobach, ktoore
maja problem z zaakceptowaniem i polubieniem dzieci meza. Czy to, ze my meczymy
sie przy kazdej wizycie, unikamy kontaktu z dziecmi, nie chcemy zeby bywaly w
naszych domach, bo ich nie lubimy, nie trawimy, nie tolerujemy, bo nas
denerwuja, irytuja - czy to powoduje ze jestesmy inne od Matizy, ktoora nie
chce najprawdopodobniej poznac dziecka swojego meza i nie robi nic, zeby on je
poznal? Hmmm... Chyba nie.
Dlatego ja oficjalnie i publicznie moowie - przepraszam. Emocje mnie poniosly.



Temat: Wioskowa rada mądrzejszych - larum
Jak przed pół roku zajrzałam od strony admina na forum, zdziwiłam się, jak
niewspółmierne są cięcia do podnoszonego krzyku. Sytuacja była bardzo podobna
do obecnej.

Zasady moderowania podane są na górze. Zdawało mi się, że są chyba czytelne.
Ale jak widać po tej dyskusji nie dla wszystkich.

O Wątkach kontrowersyjnych, co do których mamy wątpliwości, czy je usunąć, czy
zostawić na ogół dyskutujemy w kilka osób. W-i-L ma zwyczaj podawać swój
stosunek do wątku na forum, mnie też to się zdarza. Stali użytkownicy
przywykli. Larum podnoszą osoby, które na to forum zawitały niedawno. Widać
trzeba przywyknąć do nas :)

Wiesia zarzuca, że jest cięta bez powodu. Dla zasady usuwane są sekwencje gadu
gadu. Netykieta nakazuje zapoznać się ze wszystkimi wypowiedziami przed
dodaniem własnej. Odbiorca zniechęci się jeżeli trafi na dwadzieścia kolejnych
potów poza tematem a ciekawy watek spada zapomniany.
Poza tym nie przetrwają posty które jawie lekceważą czyjś problem.

Co do bet66 niestety jej niektóre wypowiedzi są i dla mnie rażące. Ja wycięłam
te, które uznałam za obraźliwe. Nie miała tu wpływu osoba, która była
przedmiotem ataku.

Podobnie tniemy "dla zasady" wulgaryzmy. Jeśli jakieś zostają, to w drodze
wyjątku, wtedy gdy są uzasadnione emocjonalnym ładunkiem całego przekazu. Są
przyprawą a nie głównym daniem. Czy szanowni protestujący pojmują?

Zasadniczo też usuwam(y) wątki z gatunku „a dlaczego mój post został wycięty”?
Jeżeli twórca koniecznie chce wiedzieć dlaczego to proszę pytać na priv a
przedtem zastanowić się czy warto. Można mnie.

Co do sygnaturek Petar2 to nie są one tępione. Właściwie jest jedna zasada. Nie
ma na tym forum anonsów towarzyskich, więc linki do forów z założenia
nastawionych na ogłoszenia towarzyskie z podtekstem erotycznym są widziane
niechętnie.




Temat: pewnie mnie zlinczujecie
Rozumiem Cię
Nie popieram, nie poklaskuję, nie analizuję, ponieważ nigdy nie byłam w takiej
sytuacji, a wyznaję zasadę, że "tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono".
Tym samym nie chcę brzmieć jak hipokryta, który deklaruje swoją tolerancję dla
każdej inności, dopóki ta trzyma się od niego z daleka. Wydaje mi się jednak,
że rozumiem rozterki Twoje i Twojego mężczyzny, ponieważ mój męzczyzna przez
chwilę przechodził okres rozważań nad ograniczeniem kontaktów ze swoim
dzieckiem. I był to straszny okres. Pamiętam go dzwoniącego do synka, a potem
płaczącego w garderobie nad błędami z przeszłości...
Trudne to wszystko i strasznie pogmatwane, dlatego nie wydaje mi się, żeby
istniał jakaś uniwersalny plaster na tego typu emocjonalne dolegliwości.
Kazdy jest inny i każdy ma swoja granicę tolerowania bólu, pokrzywdzenia,
zdrady, manipulacji.

A propos tej ostatniej, zgadzam się, ze zagraniem bardzo poniżej pasa jest
podjęcie decyzji o posiadaniu dziecka za plecami partnera. Wydaje mi się, że w
przypadku układu partnerskiego w temacie stosowania środków antykoncepcyjnych
obowiązuje trochę zasada ograniczonego zaufania. Wydawac by się mogło, że
odpowiedzialność za powołanie nowego zycia ponoszą zawsze obie strony i jest
tak, w przypadkach, gdy żaden z partnerów nie interesuje sie tym, czy druga
strona zazyła pigułke, załozyla prezerwatywę itp. Ale w sytuacji, kiedy ja na
przykład, mówię mojemu partnerowi, że nie ma potrzeby uzywania dodatkowego
zabezpieczenia w postaci prezerwatywy chocby, ponieważ ja stosuję srodki
hormonalne, po czym CELOWO nie biorę pigułki, bo JA chcę mieć dziecko, jest
to, moim zdaniem, spore nadużycie zaufania i wielka nieszczerość w stosunku do
partnera. Rozumiem więc, że ten, kto został w ten sposób oszukany czuje się
bardzo pokrzywdzony. Zarodek, embrion i płód to jednak jedna sprawa, a mały,
myslący człowiek to druga. Rozumiem, że mozna poczuć się wrobionym na widok
pomarszczonego, drącego się w niebogłosy noworodka, ale trudno jest mi sobie
wyobrazić, że darzę niechęcią małego człowieka, który ma prawo do szczęścia i
miłości i którego nikt nie zapytał o to, czy chce byc na tym świecie.
To jednak tylko moje odczucia.

Na zakończenie dodam, że podobny problem został bardzo pięknie opisany przez
Milana Kunderę w "Nieznośnej lekkości bytu". Polecam bardzo gorąco.

Pozdrawiam
kasjusz




Temat: "Teściowie" boją się byłej ...
Do Ashan, ale innych tez:
1. problem wg mnie bardziej z facetem, niż z jego rodzicami: co to znaczy, że
> nie wiesz, czy oni są poinformowani o rozwodzie? nawet o takich rzeczach
Twój
> m. nie jest skłonny z Tobą pogadać?

Ashan, zel mnie zrozumialas. Chodzilo o to, ze moj Mezczyzna nie mowil
rodzicom o rozwodzie. Mysle, ze nie zrobila rowniez tego ex z wiadomych
powodow (tesciowie nie wiedza o rozwodzie czyli Ona dalej jest ich formalna
synowa). Moj Mezczyzna nie powiedzial rodzicom o tym fakcie z braku
sposobnosci (kontaktow). No i dlatego, ze jest jaki jest o czym bylo wyzej.

Dziekuje Ci za wszystkie cieple slowa. Poddalas mi wiele watkow do
przemyslenia. Bo czy mnie tak naprawde zalezy na kontaktach z
moimi "tesciami"? Czy to moze tylko moja urazona ambicja? Zalezy mi o tyle, ze
moj Mezczyzna moze by tego chcial. Celowo pisze MOZE, bo z tego zo widze wiezi
w jego rodzinie nie byly zbyt silne. Poza tym juz na poczatku naszej
swiadomosci, gdy podejmowalismy decyzje majace wplyw na zycie wielu ludzi
rozmawialismy o tym, ze prawdopodobnie rodzina i znajomi odwroca sie od nas i
bedzie nam ciezko. Tak sie faktycznie stalo. Od 4 lat budujemy nowy krag
naszych wspolnych znajomych, ale trudno "zbudowac" sobie nowa rodzine, prawda?
Moi rodzice jakos szybciej zaakceptowali sytuacje jaka zaistniala, moze
dlatego ze ja tez mam synka z pierwszego malzenstwa a ich wnuka? Czasem
odnosze wrazenie, ze gdyby nie moje dziecko moi rodzice tez by sie ode mnie
odsuneli.
Co do moich "tesciow" i ich stosunku do ex: z tego co mowi moj Mezczyzna jego
rodzice mieli do niej wiele uwag wtedy gdy jeszcze byli razem ale z drugiej
strony zwykle tak bywa i w "normalnych" rodzinach.
Ja sama nie spodziewam sie zbyt wiele po zapowiedzianej pierwszej u nas
wizycie. Nie spodziewam sie, ze przyjezdzaja do NAS. Przyjezdzaja do syna,
przyjezdzaja zobaczyc jak mieszka, przyjezdzaja bo jak sami stwierdzili sa
rodzina a zyja jak obcy ludzie.
Nie spodziewam sie rowniez, ze beda dziadkami dla naszego wspolnego dziecka.
Nie jest to wnuk ani chciany ani oczekiwany.
Masz racje Ashan - cierpliwosc i spokoj przede wszystkim.
A moze slub by cos zmienil? Ale dla poprawy kontaktow z "tesciami" nie bede
brac slubu, o nie !

Dziekuje Wam dziewczyny za wszystkie slowa, jakie napisalyscie (oczywiscie
nie dziekuje carrie_b).
Krycha.
PS. Moze dam Wam znac jak bylo.



Temat: Zazdrosc o dodatkowe pieniadze
Zazdrosc o dodatkowe pieniadze
Mam problem ze soba, do ktorego musze sie przyznac.
Moj Mezczyzna ma dwoje dzieci z poprzedniego zwiazku - 15-letnia corke i 17-
letniego chlopaka. Teraz wlasnie poszli do kina a ja moge spokojnie popisac.
Chodzi o to, ze jestem strasznie zazdrosna, ale nie o czas, ktory spedzaja
razem (bo np. nie poszlam z nimi do kina bo nie chcialam). Jestem zazdrosna
o kazdy ponadplanowy grosz, ktory moj Mezczyzna ofiarowuje swoim dzieciom.
Placimy regularnie alimenty, ex ma sie dobrze. Ale dzieci jak to dzieci, a
to chlopak chce, zeby tata zabral go do fryzjera (no i tata placi) a to
corka chce, zeby tata jej kupil kasete video (i tata kupuje) a to chca zeby
kupil im jakies kolorowe czasopismo.
Oczywiscie sa i powazniejsze zadania, czy raczej prosby finansowe. Teraz np.
syn bedzie wspolnie z kolega organizowal 18 urodziny w knajpie.
Przypuszczam, ze poprosi tate, zeby mu sie troche dolozyl do tej imprezy.
Nie neguje tej imprezy, ze w lokalu a nie w domu. Wszyscy w jego klasie tak
robia, chlopak nie chce byc gorszy. My jednak przewidzielismy w swoim
budzecie spora kwote, ktora chcemy mu dac na 18 urodziny. Czy procz tego
dolozyc sie jeszcze do imprezy?
A przeciez dajemy dzieciom na urodziny pieniadze, prezenty na dzien dziecka,
Swieta Wielkanocne, Boze Narodzenie, zabieramy na wczasy i nie mam z tym
problemu. Problem - ta zawisc czy zazdrosc - pojawia sie w takich drobnych w
sumie sytuacjach, kiedy dzieci naciagaja tate na jakies tam drobiazgi w
sumie.
No i jeszcze jeden problem - boje sie, ze przy okazji tej imprezy
urodzinowej wyjdzie koniecznosc kontaktow mojego Mezczyzny z ex a tego juz w
ogole nie zniose. Nie dlatego, ze nie ufam mojemu Mezczyznie ale ja nie
chce, zeby spedzal z ex czas, nawet krotki. Trudno powiedziec czy to
zazdrosc. Raczej nie. Czy sie czegos boje? Tez nie. Po prostu bede wtedy
siedziec sama w domu i myslec co tam teraz sie dzieje, co ex mu mowi co On
odpowiada. Wiem - to chyba jest chore. Fakt - moj Mezczyzna kontaktuje sie z
ex sporadycznie - dzieci sa duze a z tych kontaktow wynikaja zawsze
problemy - ex wylewa wtedy wszystkie zale, zalewa mojego Mezczyzne zadaniami
i grozbami pojscia do sadu po wyzsze alimenty.
Ex stosuje tez taka metode: jezeli chce aby moj Mezczyzna sie do czegos
dolozyl nigdy nie prosi Go osobiscie ale zawsze przekazuje te prosby ustami
dzieci. Dzieciom ciezko to przechodzi przez usta ale prosza. Takim
dodatkowym prosbom moj Mezczyzna najczesciej odmawia (sa to wydatki
mieszczace sie w obowiazku alimentacyjnym).
Gdy ex chce wrocic "godziwie" z imienin u znajomych, na ktore udaje sie wraz
z dziecmi, prosi corke albo syna aby zadzwonil do taty i zapytal czy tata
ich odwiezie (tata nie jest zaproszony na te imieniny). Tata tzn. moj
Mezczyzna zrobil to raz czy dwa razy, ale teraz nie chce juz byc
taksowkarzem wiec ex zarzucila mu, ze jest zlosliwy.
Ale za duzo sie rozpisalam. Nie mam nic do ex mojego Mezczyzny. W porownaniu
z tym co czytalam w Waszych postach to nie mam tak zle. Chodzi mi o ten moj
stosunek do tych kwot wydawanych dodatkowo na dzieci i o te kontakty mojego
Mezczyzny ze swoja byla. Czy ja jestem jakas nienormalna pod tym wzgledem?
Moze ktos kto jest w podobnej sytuacji jakos mnie ukierunkuje i sprawi, ze
to nie bedzie dla mnie taki problem?
Boje sie, ze jak tak ciagle bede sie "chanryczyc" z moim Mezczyzna o kazdy
dodatkowy grosz, o kazde spotkanie (naprawde sporadyczne) z ex to miedzy
nami zacznie byc zle. Wiem to a jednak serce mnie boli, gdy cos dzieciom
kupi czy ma sie spotakc z ex.
A jak to jest u Was z tymi spotkaniami Waszego Mezczyzny ze swoja ex na
gruncie rodzinnym? Tolerujecie to, czy raczej odwodzicie swoich Mezczyzn od
takich kontaktow? (oczywiscie pomijam tu kwestie, gdy np. dziecko jest male
i ojciec moze go widywac tylko w domu ex - u nas dzieci sa duze i nie ma
takiej potrzeby).
Mialo byc krotko i tresciwie a wyszla jakas epopeja. Ale moze ktoras z Was
doczytala do konca i cos podpowie.



Temat: o "lubieniu" i "nielubieniu" dzieci
ale ja nie neguję tego, że nie ma problemu :-)
pisałam o tym: że zdarza się, że ludziom zależy na związku i MIMO tego, że
jednonie lubi dziecka/dzieci drugiego - są zdecydowani być razem. Ale wtedy
MUSZĄ zdawać sobie sprawę z tego, że ten problem będzie. W mniejszym lub
większym stopniu - ale zawsze. I to też musi być świadoma decyzja: "Nie lubię,
ale decyduję się na ten związek i świadomie jestem przygotowany/przygotowana na
problemy i na to, że nie raz i nie dwa będę mieć z tego powodu
stresy/niechęci/złości/nerwy itd..."...

Wiesz, gdybym ja nie lubiła dziecka Osobistego - z jakiegokolwiek powodu,
zastanawiałabym się nad związkiem, bo znam stosunek Osobistego do jego syna i
tego nie przeskoczyłabym nigdy, w przypadku gdybym nie lubiła tego "faktu z
jego zycia". na szczęście nie muszę. Ale GDYBY tak było - to po zastanowieniu
się - stwierdziłabym pewnie że i tak spróbuję jakoś się w tym odnaleźć, z tymi
problemami i ansami - ale oczekiwałabym od Osobistego też jakiegoś wsparcia w
tej kwestii i zrozumienia moich odczuć i nie molestowania mnie o polubienie
jego dziecka, czy spędzanie z nim czasu w naszym domu. tylko wtedy tak czy siak
to dziecko by istnialo aktywnie w zyciu Osobistego i posrednio jednak w moim -
i stan nielubienia mocno by mnie gryzł i denerwował, przyznaję.

i wtedy - kiedy juz sie czlowiek zdecyduje na związek pomimo nielubienia
pewnych "aspektów" sprawy:) to albo sobie radzi psychicznie z tymi problemami
(co jest trudne-jak kazde psychiczne maratony) albo w pewnym momencie mowi: nie
dam dluzej rady.. i wtedy przyszłość takiego związku "problematycznego" dla nas
w kwestii Jego/Jej dziecka staje pod znakiem zapytania.

Nie wiem jak ja sobie bym poradziła z tym wszystkim co teraz się dzieje w życiu
I DODATKOWO z nielubieniem kogoś, kto zajmuje Osobistemu tyle samo czasu co
ja :) a więc de facto - "nasz" czas nie jest w 100% nasz, tylko w połowie.
gdybym nielubiła, to bym sie gryzla tym paskudnie i miala niezle jazdy
psychiczne chyba://
i serio... z ulga mysle, ze na poczatku od razu udalo mi sie jakos przełamać i
pokonać dystans i niechęć do faktu, że Osobisty dzieli swoj czasnie tylko dla
nas, ale tez dla obcej dla mnie osoby - bo taki dystans i niechec, czy zazdrosc
na poczatku byla. ale krotko. teraz juzjest ok i widze, ze dzieki temu jakos mi
się "uniknęło" wielu niedobrych chwil.

podziwiam dziewczyny, ktore nie daja sobie z tym rade, tzn z niechecia
wobec "przeszlosci". wiem po sobie, ze ja bym sobie chyba nie dała z tym rady
tak do końca... wot, słaba psychicznie pod tym względem jestem:)
(thank You God i "macochy":) za zdobycie odpowiedniego nastawienia psychicznego
do "przeszłości" mojego Osobistego)

pozdr. ciepło

J



Temat: Takie małe pytanie...
mag_p napisała:

> Ale pomysl - czetso w dzisiejszych czasach ludzie w normalnych rodzinach
> niczym spladzal potomka - mysla czy stac ich na to, czy bedea w stanie go
> wyzywic ,
> czy sa w stanie zapewnic mu dobra szkole itd...
Tak mag w każdej rodzinie, w której ludzie traktują siebie i przyszłe dzieci
poważnie zastanawiają sią nad tym jak życie bedzie wyglądało potem zanim
podejmą wiadome działania.
> dziecko .. Jak dla mnie - przepraszam niekotre.. zaznaczam to moje zdanie -
> dopiero dziecko sprawia , ze rodzina staje sie w pelni rodzina...
Ja też tak uważam.
> I to jest Ok.. Jest jedno ale.., trzeba brac pod uwage , ze mtaka dziecka
> (pierwszego) nie planowala nic takiego , ani to dziecko..
No to zależy. Jak nasza eksia uciekła od męża, to moim zdaniem powinna się była
liczyć z tym, że on w pewnym momecie da sobie spokój i nie będzie się płaszczył
się pod jej drzwiami przez następne dziesięciolecia. Myślę, że powinna była to
wiedzieć i nie robić tego swojemu dziecku. A że ona nie wiedziała... No sorki,
głupia była.

> Ta matka bedzie bronila swoich
> praw i praw dziecka - bo swoja decyzja w jakis sposob ingerujecie w siat tego
> dziecka i tej kobiety.. Wiec nie dziwcie sie , ze bedzie bronila..
Ja się nie dziwię, ale Ty nie dziw się, ża następniczka z kolei będzie broniła
swojego domu i swoich dzieci oraz tego, żeby one miały jak najlepiej. Sama
czujesz, to co czujesz, więc nie dziw się, że inna kobieta czuje dokładnie to
samo... I tak jak Ty nie bardzo martwisz się sytuacją jej dziecka, tak dla niej
również głównym zmartwieniem nie będzie sytuacja Twojego dziecka. No i od
faceta głównie zależy, jak to się poukłada, ale to jest niestety, gra o sumie
zerowej, nie można zrobić żeby wszyscy mięli lepiej. Jeśli jedna strona ma
lepiej, to druga ma gorzej. Jak Twoje dziecko ma wyższe alimenty, to mniejsza
kasa idzie na moje. Jak moich jest dwójka, to mniej kasy zostaje na alimenty
dla Twojego. Tu nie ma mag, fajnego dobrego rozwiazania, bo dla facetów dobre
rozwiazanie to sprawiedliwe rozwiązanie, czyli takie, kiedy dzieci są na
podobnej stopie, ale dla żadnej matki nie jest sprawiedliwe to, że ze względu
na cudze dziecko, jej musi z czegoś rezygnować, a w takim układzie, gdzie dwie
kobiety dzielą się jednym facetem, który jest ojcem ich dzieci, tak właśnie
jest.
I oczywiście kobiecie, która zostaje sama jest trudniej, bo nie ma na kogo
liczyc, bo zostaje sama z każdym problemem, bo wie, że w każdej sytuacji jest
zdana sama na siebie, ale też dla niektórych (nasza ex) jest to "wybawienie" od
niechcianego faceta.
I moim zdaniem to zupełnie inny rząd problemów i wymaga innego rozwiazania niż
finansowe. Moim zdaniem alimenty powinny zaspokajać potrzeby dziecka
(materialne) w stosunku płatniczym jaki wynika z sytuacji finansowej obojga
rodziców. Widzenia moga zaspokajać potrzeby psychiczne dziecka, ale niestety na
samotność, to, że zostajesz sama ze wszystkimi problemami, to że jesteś zdana
sama na siebie, tu rozwiązaniem może być tylko inny facet. Żadna wysokośc
alimentów nie ma wpływu na te niedogodności wynikajace z rozwodu. I zgadzam
sie, że rozwodów w ogóle nie powinno być i wszystkim byłoby łatwiej. Ale są i
jesteśmy w takiej sytuacji, jakiej jesteśmy i musimy się z nią jakos zmagać.




Temat: Książki, książki, książki....
"Islam i obywatelskośc w Europie"-Arabia.pl
Nowa książka: Islam i obywatelskośc w Europie
ARABIA.pl
2006-09-27 22:01:46
W ciągu najbliższego miesiąca do księgarń powinna trafić najnowsza książka
wydana przez Stowarzyszenie ARABIA.pl, a dotycząca problematyki islamu i
obywatelskości w Europie. Poniżej prezentujemy fragment wstępu, recenzji
wydawniczych oraz spis treści, a wkrótce zaprezentujemy wybrane fragmenty z
poszczególnych tekstów.

"W toczących się w Europie debatach słowa obywatelskość i islam są bardzo
często wzajemnie przeciwstawiane. Mocno nadszarpnięty wizerunek islamu w
Europie sprawia, iż jego wierni muszą nieustannie udowadniać, że mogą być
dobrymi obywatelami i że ich religia nie musi stać temu na przeszkodzie.
Niniejsza publikacja proponuje spojrzenie na europejskie społeczności
muzułmańskie z nowatorskiej perspektywy wzajemnych relacji pomiędzy islamem i
obywatelskością.

W jaki sposób islam wpływa na samodefinicję europejskich muzułmanów jako
obywateli, oraz jaka jest jego rola w ich społecznej aktywizacji? - to tylko
niektóre z pytań, na które odpowiada. Zaprezentowane w książce teksty
przedstawiają również odmienne spojrzenia na burzliwe debaty toczące się w
kręgach muzułmańskich, jak i poza nimi, na temat praw i obowiązków muzułmanów
jako obywateli europejskich. Jednoczesne zestawienie opinii badaczy populacji
muzułmańskich i członków społeczności muzułmańskich pozwala na ukazanie
złożoności sytuacji islamu w Europie".

Z recenzji:

Czytelnik książki dowie się wiele o muzułmanach w Polsce i w wielu krajach
europejskich: o ich postawach i sposobie myślenia społecznego. I to z
najlepszych źródeł, bo nie tylko znawców problematyki, ale ludzi głęboko
zanurzonych w problematyce relacji muzułmańsko-europejskich.

- prof. dr hab. Janusz Danecki

Zasygnalizowane w publikacji problemy należy traktować jako rozstrzygające o
przyszłości Europy, o spokoju społecznym, polityce wobec imigrantów, o stosunku
narodów europejskich do muzułmanów, wreszcie o sytuacji samych muzułmanów w
Europie, poziomie ich integracji, lub wykluczenia.

- prof. dr hab. Jolanta Polakowska-Kujawa
SPIS TREŚCI

Wizje muzułmańskiej obywatelskości
Być blisko Boga walcząc o swoje prawa – wywiad z Tarkiem Ramadanem
Bassam Tibi, Euro-islam jako europejski most między cywilizacjami. Europeizacja
islamu
Marek Dziekan, Jak żyć na obczyźnie? Z zaleceń wielkiego ajatollaha Alego as-
Sistaniego (w kontekście islamu obywatelskiego)
Michael Privot, Młodzi europejscy muzułmanie o obywatelskości
Tomasz Stefaniuk, Islam, Zachód, wartości
Yacob Mahi, Muzułmański obywatel belgijsko-europejski … w kierunku „duchowej
obywatelskości”
Fouad Alaoui, Muzułmanie w Europie
Islam i obywatelskość w praktyce
Dilwar Hussain, Brytyjscy muzułmanie, 9/11 i 7/7
Ilona Kielan-Gilińska, Francuscy muzułmanie w walce o równość praw
obywatelskich - lata 80. i 90. XX w. (Pokolenie beurs)
Paweł Kubicki, Społeczność muzułmańska w Polsce
Gerdien Jonker, Problemy komunikacji pomiędzy muzułmanami i społeczeństwem -
analiza rzeczywistości
Konrad Pędziwiatr - 'Zakasując rękawy w imię Allaha' - aktywność obywatelska
londyńskich muzułmanów
Nicola Tietze, Francja-Niemcy: religijności indywidualne i problemy
instytucjonalne
Nancy Venel, Transformacje obywatelskości i religijności wśród młodych
francuskich muzułmanów
Han Entzinger, Młodzi muzułmanie z wielokulturowego Rotterdamu: 'płytka' wizja
obywatelskości
Ottavia Schmidt di Friedberg, Muzułmanie we włoskiej sferze publicznej:
organizacje muzułmańskie w Turynie i Trieście
Kai Hafez, Tureckie mass media w Niemczech. Bariera czy szansa społecznej
integracji?
Katarzyna Górak-Sosnowska, Wizerunek islamu w Polsce na przykładzie
podręczników szkolnych




Temat: Ojciec czy Ojczym???...
Ojciec czy Ojczym???...
temat trudny, przykry i dlugi niestety, ale kazdy komentarz w tej sprawie
bylby dla mnie bardzo cenny, poniewaz bedac w danej, ciezkiej sytuacji,
samemu trudno obiektywnie ja ocenic. A wiec: ponad rok temu poznalam mojego
drugiego meza. Z pierwszego zwiazku mam synka 6 letniego w tej chwili. Rok
temu wyjechalam z synkiem za granice do mojego obecnego meza. Urodzilam 5
miesiecy temu coreczke. Moj synek ja ubostwia dodam! Na poczatku bylo
cudownie oczywiscie. Maz pragnac zdobyc sympatie mojego synka, robil wiele
rzeczy milych w jego kierunku. aha! problem jest co nie co bardziej zlozony,
poniewaz moj obecny maz ma rowniez dzieci, ktore sa z mama w Polsce. Przez
kilka miesiecy naprawde sie staral, byl bardzo cieply, wyrozumialy,
cierpliwy, choc z zasadami. Ja widzialam efekty w wychowaniu synka, bo w
Polsce byl rozpieszczany przez wszystkich, bo przeciez ma tylko mame i w
zwiazku z tym jest bardzo pokrzywdzony. Aczkolwiek ja tak nie uwazalam.
Staralam sie, jak moglam i bylo nam dobrze we dwoje. Synek ma bardzo dobre
kontakty ze swoim tata. Problemy zaczely sie pojawiac po kilku miesiacach, a
potem juz tylko narastac. W efekcie koncowym, po roku moj maz tylko poucza,
strofuje, zakazuje, nakazuje, ironizuje, jest zlosliwy w stosunku do mojego
syna, ktory tak naprawde ma 6 lat i nie wszystko odbiera we wlasciwy sposob.
Moj syn przestal sie juz w ogole odzywac do mojego meza, a wrecz zaczal sie
go bac. Kiedy tylko maz przychodzi do domu, synek od razu ucieka do swojego
pokoju. Oczywiscie w takiej sytuacji bardzo teskni za tata i kazda jego
rozmowa telefoniczna z tata konczy sie wielkim placzem. Ja, kiedy patrze na
obena sytuacje, jest mi bardzo przykro. Czesto mam lzy w oczach i nie wiem,
co powinnam zrobic. Moje dziecko jest dla mnie najwazniejsze! Zarowno to
malutkie jak i to starsze. Zapewne jest wiele przyczyn, dlaczego tak sie
stalo, ale jest tak zle, ze zaczelam sie zastanawiac, czy nie lepiej mojemu
dziecku byloby z tata w takiej sytuacji. Nie chce, aby byl daleko ode mnie,
nawet nie specjalnie umiem sobie to wyobrazic, ale tez nie chce, aby dalej
uczestniczyl w takich chorych relacjach. Prawda jest taka, ze miedzy innymi
rozstalismy sie z jego ojcem, bo chcialam mu oszczedzic awantur, bycia
swiadkiem wiecznych nieporozumien, co przekladalo sie oczywiscie na stosunek
do niego, glownie jego taty. Ale nie ukrywam, ze i ja wtedy nei tryskalam
rozowym nastrojem. A teraz mam identyczna sytuacje po raz drugi. Jak
uwazacie, czy w takiej sytacji byloby lepsze dla synka, aby nadal byl przy
mnie, czy moze dobrze by bylo, aby zamieszkal ze swoim tata, ktory obecnie
bardzo duzo czasu mu poswieca i wiele dla niego robi. Ja rowniez sie staram,
ale jestem troche ograniczona, bo mam jeszcze malutkiego dzidziusia, bo
mieszkam poza Polska, co wcale nie ulatwia niczego w tym momencie, bo nie mam
nikogo bliskeigo przy sobie, co by mi choc troche cos podpowiedzial. Dodam
jeszcze, ze synek jest bardzo przywiazany do mnie i zapewne on tez sobie nie
wyobraza tak dlugiej rozlaki ze mna. Moze zatem macie jakies sugestie, co do
zmiany lub jak sobie poradzic w takiej sytuacji, co by dziedzi na tym, jak
najmniej ucierpialy. W koncu one sa zupelnie niewinne czemukolwiek. To my
ponosimy odpowiedzialnosc i konsekwencje za swoje dobre lub zle decyzje.



Temat: Zazdrosc o dodatkowe pieniadze
witam:-)

wiesz, u nas też te kontakty Osobistego z Ex są normalne. z tego co wnioskuję :-
) bo ja się odcięłam zupełnie od wieści nt.Ex i tego co ona robi, jak się
zachowuje, czego od niego chce. zastrzegłam sobie tylko jedno: nie chcę, żeby
moje Kochanie ją utrzymywało - w sensie: dawanie pieniędzy na jakieś sprawy nie
związane z dzieckiem - jeśli już Ex by chciała tak serio koniecznie kupowac
coś, a nie stać jej na to w danej chwili, to ja nie mam nic przeciw temu, jesli
nam nie brakuje $, zeby jej pozyczyc. Ale POŻYCZYĆ, a nie DAĆ.
drugą rzeczą jaką "zastrzegłam" sobie, jest to, że Osobisty nie będzie
pogotowiem ratunkowym dla Ex w sprawach jej prywatnych (tradycyjne "naprawianie
kranow", zalatwianie spraw papierkowych, wozenie itp). i tyle naszego co w
temacie o Ex.
i nie myślę o niej:-)
bo gdybym zaczęła myślec, jak to jest jak Osobisty pojdzie odwiedzic syna w jej
domu, co oni tam robia, o czym rozmawiaja, itp itd, to bym zgłupiała :-) bo ja
wybitnie zazdrosna jestem o czas mojego mezczyzny spędzany nie ze mną, tylko z
obcymi kobitami (jaką dla mnie tez jest Ex przecież). doklejam wiec do tych
spotkan wywieszke: "SPOTKANIE Z SYNEM", daje na luz i nie analizuje czy bedzie
tam Ex, a jesli tak to co..jak... bo by mnie szlag trafil :-)))) serio...
bo chyba miałabym tak jak ty...:(

a co do wydatkow "pozaalimentacyjnych" - to ja nie mam nic przeciw temu, poki
nas bedzie na to stac, zeby zaplacic, dac, sprezentowac. bo na razie to nie
jest odczuwalne w naszym zyciu. jedyne co do tego kiedys dojdzie - to moje
stanowisko co do tego, ze nasze wspolne dzieci dostawac beda tyle samo od
Osobistego co jego syn. zeby ani jego syn, ani nasza progenitura nie czula sie
pokrzywdzona.
a stosunek do wydawanych na dziecko Naszego Mezczyzny pieniedzy jest chyba
bezposrednio związany z naszym nastawieniem do tego dziecka i sytuacja
materialną w naszym domu. jesli pieniadze sa i nie bedzie to zadne wyrzeczenie,
a dziecko lubimy lub chocby tolerujemy - to mysle, ze to jakos bezbolesnie sie
toczy, te wydatki, kupowanie, pomimo placenia jeszcze alimentow. ale jesli sa
problemy w domu z $, kazdy grosz jakos jest zagospodarowywany "na sztywno" -
sami sobie niemozemy pozwalac, ani swoim dzieciom na gazety co chwile, wyjazdy,
wyjscia do fryzjera - a jeszcze dziecka sie nie lubi - to wtedy ciezko jest
patrzec jak "domowa" kasa idzie na przyjemnosci innego dziecka - ale chyba to
rzadko tak jest? jak nie ma $ to nie ma. i dla domu i dla tamtego dziecka.

a jak jest u ciebie? skąd ta niechęć do wydawanych na te dzieci $? czuc to w
waszym budzecie domowym? czy raczej wynika to z niecheci wobec samych dzieci i
faktu, ze wasze pieniadze sa przeznaczane na ich rozrywke?
moze powinnas pomyslec, czy "sprawiedliwie" nie mozecie sobie wy sami pozwolic
na fryzjera, przyjemnosci?:-) impreze imieninowa w knajpce?...czyli zyc
taksamo, jak "pozwalacie" jego dzieciom zyc.
zauwazylam, ze u mnie swietnie zdaje egzamin zasada "równosci". kiedy moje
Kochanie rowno dzieli swoj czas miedzy nas, a swoje dziecko - jest ok. jesli
dziecko dostaje $ na wycieczke - musi byc wiadome, ze jak nam sie zachce jechac
gdzies - tez bedziemy na to mieli. dziecko do kina - my innym razem tez mozemy.
i tak dalej...:-) bo jesli taka rownowaga jest zachwiana w ktoras strone, to ja
czuje sie zle i zaczynam miec problemy z tym, jakies mało uzasadnione pretensje.
podejrzewam, ze z jego synem byloby tak samo - gdyby Osobisty caly swoj czas
spedzal "dla nas", my jezdzilibysmy na wycieczki, wakacje, do kina - a dziecko
nic, bo dla niego nie starczyloby.
tak wiec - u nas funkcjonuje kwestia $ i czasu w taki dosc chyba prosty z
założenia sposób. wiadomo, ze wprowadzenie tego w życie bywa uciążliwe, ale jak
się uda wprowadzić to działa dobrze :-) tzn wg mnie.
taka rownowaga jest mi potrzebna.

może u ciebie troche takiej rownowaznosci brakuje?

pozdr.

Joanna



Temat: EEEgzaminy na MIANOWANEGO !!!
100 pytań na mianowanego
O co może zapytać Cię komisja?

Oto 100 pytań, które pojawiły się na egzaminach na mianowanego w różnych
regionach Polski:

1. Jakie metody aktywizujące stosujesz na swoich zajęciach?
2. W jaki sposób indywidualizujesz pracę swoich uczniów?
3. Wymień co najmniej dwa kryteria wymagań na oceny szkolne.
4. Jakie cechy dobrego nauczyciela są Ci najbliższe?
5. Jakie dokumenty regulują pracę szkoły?
6. Co bierzesz pod uwagę oceniając uczniów?
7. Jakie osiągnięcie zawodowe sprawiło Ci największą satysfakcję?
8. W jakiej formie pracy pozalekcyjnej spełniasz się najlepiej?
9. Jakie metody prowadzenia zajęć wydają Ci się najlepsze?
10. Jak dążysz do ukształtowania wychowanka zgodnie z wizją absolwenta?
11. Jak planujesz i wdrażasz współpracę z rodzicami?
12. Jakie korzyści wyniosłeś z obserwowanych zajęć prowadzonych przez opiekuna
stażu i jak wykorzystasz je w prowadzeniu swoich zajęć?
13. Scharakteryzuj wybraną trudną sytuację wychowawczą i sposób jej rozwiązania.
14. W jaki sposób dokonuje się korekt w dokumentacji szkolnej np: w dzienniku
lekcyjnym, arkuszach ocen?
15. Jaki program nauczania wybrałeś i dlaczego ten, a nie inny?
16. Wymień dokumenty wewnątrzszkolne i omów jeden z nich.
17. Wyjaśnj kwestię czasu pracy nauczyciela zatrudnionego w pełnym wymiarze.
18. W jaki sposób można wykorzystać komputer na lekcjach matematyki?
19. Jak rozwiązujesz konflikty powstające w zespole klasowym?
20. Kto powołuje dyrektora placówki?
21. Jak długo trwa rok szkolny? (odpowiedź: do 31 sierpnia)
22. Na jakiej podstawie nawiązuje się stosunek pracy z nauczycielem np.
kontraktowym?
23. W jaki sposób diagnozujesz problemy środowiskowe w swojej szkole?
24. Jak motywujesz uczniów do pracy?
25. Kto powołuje komisję na egzamin dla nauczycieli ubiegających się o stopień
nauczyciela mianowanego?
26. Czym są i jaki jest sens stosowania celów operacyjnych?
27. Jakie znaczenie ma doskonalenie nauczyciela, jakie znasz formy
doskonalenia zawodowego?
28. Dyskusja na temat jednej z przeczytanych lektur.
29. Ile wynosi tygodniowy czas pracy nauczyciela?
30. Czym charakteryzują się aktywizujące metody nauczania? Omów jedną z nich.
31. Jaki sukces dydaktyczny lub wychowawczy odniosłeś w okresie stażu?
32. Czy nauczyciel kontraktowy może uczyć według własnego programu?
33. Podaj przykłady realizacji ścieżek edukacyjnych na swoich zajęciach?
34. Jakie korzyści płyną z uzyskania stopnia nauczyciela mianowanego?
35. Czy lepiej czujesz się jako wychowawca, czy jako nauczyciel przedmiotu?
36. Jak rozwiązujesz problemy wychowawcze w klasie? Kogo prosisz o pomoc?
37. Na jakiej podstawie prawnej wystawiasz oceny końcoworoczne?
38. Co sądzisz o reformie edukacji?
39. Jakie przepisy określają obowiązki nauczyciela?
40. Kryteria diagnozowania potrzeb RP w ramach WDN.
41. Jakie znasz sposoby dokonywania analizy wyników testów pomiaru osiągnięć?
42. Wymień prawa i obowiązki nauczyciela.
43. Jakie są funkcje rady pedagogicznej?
44. Jaki są cele ewaluacji?
45. Wymień akty prawne regulujące pracę w oświacie.
46. Co może zrobić uczeń, który otrzymał ocenę niedostateczną na koniec roku?
47. W jaki sposób oceniasz uczniów? (pytanie dotyczy wewnątrzszkolnego i
przedmiotowego systemu oceniania).
48. Jakie są różnice w wymaganiach na nauczyciela mianowanego i dyplomowanego?
49. W jaki sposób angażujesz uczniów do pracy na rzecz szkoły?




Temat: Dziecko z pierwszego związku a 'ojczym'
Wiesz, u mnie w domu jest chyba inny rozkład sił - mam przynajmniej tyle samo
do powiedzenia (zwłaszcza w sprawach dotyczących dzieci) co mój ślubny-on sam
twierdzi,że jest pantoflarzem (ale nie jest, wierz mi :-)). My wszystko (to co
nam przyszło wtedy do głowy) ustaliliśmy zanim zamieszkaliśmy razem/podjęliśmy
decyzję o ślubie. Mówiliśmy nawet o tym, że w domu nie będziemy tolerować
jakichkolwiek grubiaństw i zniewag - nie ma tekstów: ty głupku, gnojku itd.
cholera też jest na cenzurowanym - można pozwolić sobie na "o qrczę!". Dotyczy
to i dorosłych i dzieci. Pewnie, lajf is brutal end ful of zasadzkas, ale
obowiązujące u nas reguły są pochodnymi tych ustaleń. Od początku była mowa o
tym, że on razem ze mną będzie odpowiedzialny za mojego syna (także
emocjonalnie). Że we trójkę jesteśmy rodziną, a nie małżeństwem z dziećmi z
poprzednich związków. Oczywiście życie trochę to zmodyfikowało-mamy już
wspólne dziecko(czyli jest już nas czworo, a nie troje) i dodatkowo syn męża
też należy do naszej rodziny (co nie zmienia moich poglądów na temat dzieci
naszych mężów - co do zasady). A że mąż namawia mnie jeszce na córkę...
No, ale do rzeczy. Ja radziłam sobie z kłopotami bez pomocy psychologów - ten
typ już tak ma, ale jeżeli myślisz, że takie porady pomogą Ci w uporaniu się z
sytuacją - korzystaj z pomocy. Na problemy u Kuby w szkole zadziałały rozmowy
na ten temat z jego wychowawczynią. Razem pracowaliśmy nad jego problemami.
Gdyby niezbędna okazała się pomoc psychologa szkolnego - spróbowalibyśmy. I
tak jak pisałam - powtarzanie, że bardzo go kocham i wspieranie, żeby
wiedział, że zawsze może na mnie liczyć (bo najpierw musiałam wzmocnić w nim
zaufanie do mnie). Co do więzi z dzieckiem... Moja kilka lat temu była
naprawdę zbyt silna. I należało ją nieco rozluźnić po to, by mógł normalnie
dorastać. Bo ja cały czas chciałam mieć mojego przesłodkiego, ślicznego,
mądrego syneczka. A to zaczynał już robić się chłopiec - przystojny,
inteligentny i mądry. Niedobrze, ze wszystko to stało się naraz - pójście do
szkoły, nasz ślub, potem nowy brat i ... dorastanie. Mamy wiele szczęścia, że
teraz sytuacja wygląda tak, jak wygląda - chłopcy się bardzo kochają, Kuba,
który ma teraz dziesięć lat, coraz więcej rozumie z tego co się do niego mówi
i co widzi w domu, mój mąż staje się coraz mniej pryncypialny w stosunku do
dzieci. Ale to trwało i dodatkowo czułam poparcie męża (i jego uczucia).
Pracowaliśmy wszyscy i udało się (przynajmniej na razie). Ale gdyby, tak jak
to jest u Ciebie, tego wsparcia zabrakło i sądziłabym, że moje dziecko
cierpi... nie wiem, może w ostateczności zdecydowałabym się na odejście, ale
tylko wtedy, gdy byłabym święcie przekonana, że nie ma innego wyjścia. Bo
przecież dla Twojego synka to też będzie rozbicie kolejnej wspólnoty, w której
on już jakoś znalazł sobie miejsce. Ja bym starała się jednak prośbą, groźbą,
wiecznym gadaniem przemówić do faceta. Dopiero, gdyby to nie dało żadnych
rezultatów - rozważałabym rozstanie.
pzdrw
ashan



Temat: Ayaan Hirsi Ali
A ja jestem pewna Kako,ze jestes po prostu bardzo wulgarna osoba.Jezyk jakim
sie poslugujesz jest straszny i mi osobiscie byloby wstyd podpisywac sie pod
takimi postami.To zenada.
Druga sprawa-Co to znaczy ,,chropowaty"?Pierwszy raz slysze takie okreslienie w
odniesieniu do jezyka.Gdyby mi to napisal polonista to moze chcialabym rozwinac
watek,ale twoje uwagi sa bardziej zwulgaryzowane niz wartosciowe,dlatego watku
nie podejmuje.Dla zasady...ze skoro nic nie skorzystam to wole nie stracic.
Po trzecie-tak,mieszkam w Niemczech ale bardziej jestem ze wzgledow osobistych
zwiazana z Holandia.Nie bede sie tu popisywac jezykami,ale przypuszczam,ze
troche nie spodobalo ci sie ,iz tak duzo i mozolnie sie napisalas o pani Ali a
tu taka Kasia miala czelniosc kilkoma zdaniami obalic twoja epopeje.Tak
bywa.Musisz niesyety uznac,ze nie we wszystkim masz racje.
O partii VVD nic wlasciwie nie wiesz.Rzadzaca jest CDA z ktorej pochodzi sam
premier i ma wiekszosc w parlamencie.Ostatnie sadaze wskazuja tez na jej
przewage,a VVD nie jest nawet druga.I jeszcze sprawa deportacji.Tu sie juz
kompromitujesz.Jesli znasz niderl;andzki lub angielski,to na stronce www.ind.nl
sa aktualne informacje na temat deportacji w liczbach.Piszesz,ze ich nie ma.Sa
moja droga niedoinformowana czytelniczko.W ubieglym tygodniu z miasta Den Bosch
deportowano do Iranu 8 osobowa rodzine,a propos byli przyjacielami mojej
kolezanki,wiec informacje sa z pierwszej reki.W maju deportowali duza grupe
osob wlasnie do Somalii.A w deportacyjnym ,,vertrek centruum" miejsca sa
zapelnione uchodzcami,ktorzy czekaja na deportacje.I codziennie ktos tam
przybywa i...codziennie prawie wyjezdza po wielu latach spedzonych w
Holandii.Do tego dazy i pani Ali narzekajaca na swoj los i jej partia.Jesli
chcesz brac udzial w dyskusji,to samo przepisywanie zyciorysow,nie przyniesie
ci rozglosu.Potrzebna jest wiedza praktyczna a jesli chodzi o Niderlandy to ja
akurat takowa mam i nie waham sie twierdzic,ze ty jej nie masz.
Rzecz nastepna-moj swiatopoglad.
Starasz sie mi go narzucic.Wyczuwam,ze bawisz sie,ale na prozno.Jako normalny
czlowiek i obywatelka tego swiata bede zawsze bronic pokrzywdzonych,a poniewaz
na muzulmanow i ich religie skierowane sa tu w wiekszosci bezmyslne ataki,wiec
dlatego w tym kierunku idzie moja obrona.Nie mam zadnych zlych doswiadczen z
muzulmanami,wrecz przeciwnie-bardzo dobre.
Niestety fakty sa niepodwarzalne i wiele osob tu w Holandii ma podobna opinie
nt.pani Ali do mojej.
Kilkakrotnie wystepowala w TV i wlasnie z jej wywiadow,ktorych udzielila
pochodza moje wiadomosci,ze laczyly ja zwiazki nie z jednym Holendrem.Ale to
jej osobista sprawa;ja nadmienilam ten fakt,zeby uwiarygodnic twierdzenie iz
porzucenie islamu bylo konieczne dla rozpoczecia takiego wlasnie zycia,po
europejsku.
Piszesz,ze bylaby wykleta i odrzucona przez rodzine,gdyby sprzeciwila sie jej
planom w stosunku do swojej osby.Tu sie tez nie zgodze.To jest prawdopodobne
jesli dzieje sie w Somalii ale nie w Holandii.Mam kolezanke z Maroko,ktora
odmowila poslubienia chlopaka (rodzina przeznaczyla ich sobie jak byli jeszcze
dziecmi) i nic sie nie dzieje z tego powodu.Dalej mieszka z rodzicami,studiuje
i nikt jej nie potepil,nie wyrzucil,nie pobil...
Jesli zas chodzi o problemy rodzinne to policja ma wiecej pracy z samymi
Holendrami niz cudzoziemcami.Jesli kobiety bylyby bite i maltretowane,to nie
moznaby tego ukryc.Nie moga siedziec w domach:pracuja,studiuja,chodza do
szkoluy,na zakupy.Sa obecne i nie widze,zeby wygladaly na bite.Za to w Polsce
takich kobiet majacych mezow katolikow ,jest coraz wiecej .I tu trzeba zajac
stanowisko i zastanowic sie dlaczego w katolickim,praktykujacym spoleczenstwie
jest tyle nienawisci,przemocy i gwaltu?Moze tym zajmiemy sie z twoim udzialem w
nastepnym watku a sprawe pani Ali zostawimy,bo jestem pewna,ze ona da sobie
rade bez twojej miernej agitacji.Zycze ci wiecej tolerancji i pewnie dla nas
wszystkich byloby przyjemniej gdybys troche panowala nad jezykiem.Mniej emocji
i wulgaryzmow a wiecej rozumu!
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 114 wypowiedzi • 1, 2, 3