Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: Problemy moralne
Temat: 1
Dr Chavez napisał/a:
Chyba liczyli na zwyciestwo,inaczej nie byloby Powstania.Istniala mala szansa na samym poczatku,po kilku dniach juz szans nie bylo ale wtedy poddanie sie oznaczaloby ze powstancow traktowanoby jak bandytow,natomiast po dwoch miesiacach wywalczyli sobie status kombatantow.
No to wiemy o co walczyli - o emerytury kombatanckie.
Wiesz cokolwiek o Powstaniu Warszawkim i II wojnie swiatowej czy jestes przeciw dla samej idei bycia przeciw?Gdyby nie zostali uznani za kombatantow lecz za bandytow czekalaby ich wszystkich smierc.Niemcy zabijali tych ktorych uznawali za bandytow.
Same racjonalne przesłanki
Misza,nie wyciagaj takich prymitywnych argumentow bo sie smutno robi.W pelni racjonalnie to mozemy sobie rozmawiac 60 lat po wojnie,ale wtedy dowodzcy podziemia nie posiadali tej wiedzy co my teraz,opierali sie na przypuszczeniach i zdawali sobie sprawe z ogromnego ryzyka ale liczyli na zwyciestwo bo zwyciestwo bylo mozliwe.
Potrafisz określić jakiś cel polityczny bądź wojskowy który był możliwy do osiągnięcia?
Pisalem juz o tym,poczytaj wczesniejsze posty.
Zwłaszcza że wyzwolenie znajdowało się ile? 50 Km od miasta?
Wyzwolenie?Litosci.Chdozi ci o tych wyzwolicieli ktorzy pol roku czekali pod Warszawa az powstancy sie wykrwawia a Niemcy wyniosa w cholere?Zreszta pisalem juz o jednym z celow Powstania,mianowicie przywitanie "wyzwolicieli" przez legalny Rzad Tymczasowy.
Według mnie popełnienie zbiorowego samobójstwa w ramach patriotyzmu nie ma sensu - ale opinie są różne.
Powstanie Warszawskie nie bylo zbiorowym samobojstwem.Idac twoim tokiem myslenia zbiorowym samobojstwem,idiotyzmem i debilizmem jest kazda przegrana bitwa.Problem w tym ze wyniku bitwy nie da sie przewidziec a wymadrzac sie 60 lat po fakcie potrafi kazdy.
Tak - gdyż Rosjanie zawsze mieli problemy moralne kiedy trzeba było rozjechać walcem garstkę buntowników i zawsze mieli wiele respektu dla fikcyjnych rządów powoływanych w oparciu o nadzieje i aspiracje miejscowej ludności. Wszak to znany historycznie fakt.
Nie wiem tylko kogo chcecie oszukać - mnie czy siebie?
Rosjanie zdawali sobie sprawe ze o ile w razie zastosowania sily wobec czechow,wegrow czy bulgarow nie napotkaja zadnego oporu,tak w razie zastosowania interwencji wobec polakow napotkaja na opor.Proste i zrozumiale,oraz historycznie udowodnione.Nie chodzi o problemy moralne tylko o to ze gdyby rosjanie chcieli zastosowac wariant wegierski lub chechoslowacki w Polsce,wdepneliby w bardzo smierdzace gowno.Nie oznacza to ze by sie zawachali gdyby od tego zalezaly ich bardzo wazne interesy,ale mimo wszystko zawsze byli bardziej sklonni do negocjacji ze strona polska.
Jezeli chodzi o Rzad Tymczasowy.Jestes Misza takim ignorantem historycznym czy udajesz bo pasuje to do twojej wersji historii?Gdyby w 1944 na terenie Warszawy i okolic powstal Rzad Tymczasowy,rosjanie mieliby lekko zwiazane rece.Rzad Lubelski wygladalby karykaturalnie w takiej sytuacji,i Stalin musialby albo lekko odpuscic albo zastosowac brutalna sile,czyli jednym slowem dokonac podboju Polski a to mogloby odmienic losy swiata.Spekulowac dalej nie bede ale historia moglaby sie potoczyc inaczej...
Temat: Liberalizm
Zgadzam się że gospodarka planowa miała być rzekomo lepsza niż gospodarka kapitałowa, jednak kapitalizm nie oznacza odrazu liberalizmu. Można przyjąć że w gospodarce planowej liczyła się praca, w libralnej pieniądz a powinien człowiek. I dziś mowi się ludziom że alternatywą do gospodarki planowej jest gospodarka rynkowa(czyli jeśli szpital nie ma kasy niech plajtuje bo takie jest prawo rynku), a to że takowa była wcześniej od planowej to jak najbardziej się zgodzę.
Sprzedaż polskich zakładów pracy odbyła się w ramach odpowiedniej polityki pewnego pana(tu wszyscy wiedzą okogo chodzi i o jaka polityke. Ja ze swej strony niechce sie powtórnie narażac i nie napisze dokładnie), przypomnę tylko że w ramach tej polityki wpajano tępemu narodowi że polski przemysł jest do bani, jeden z bardziej wygimnastkowanych polityków chciał nawet na dachch krzyczeć że polski przemysł jeśli nie nic to mało jest wart. pózniej okazywało się że zakupione zakłady rozbiera się i wywozi na zachód np. Ożarów. Powiedziałem że liberalizm nie ma ojczyzny w sensie narodowym, liberalizm jest jak wirus- dany kraj jest tylko polem działania i jesli sie wyeksploatuje można go zawsze zmienić i nie będzie się liczyć że pozostawi się ruine, bo nie są ważni ludzie tylko pieniądz a pieniądz dla liberalizmu nie ma narodowości(ponoć).
Co to jest dobro ogółu? Powiedzmy że mamy grupe ludzi, jakieś 40tyś osób i zaproponuje się im wielką inwestycję i miejsca pracy- powiemy ooooo fajnie! ale jeśli powiemy że tylko 150 osób dostanie pracę a reszta bedzie musiała się wyprowadzić to chyba wiadomo gdzie jest wspomniane dobro i na czym polega.
Dom kultury i to co z niego zostało. Jest to mniej więcej na takiej zasadzie jak obrót marichuaną. Jest ktoś kto nią handluje i ktoś kto ją kupuje, a ponieważ tych kupujących jest dużo i sprzedających nie brakuje. Ci co kupują są zadowoleni a ci co sprzedają maja pieniądz i tylko nikt już nie pamięta dlaczego jednych i drugich policja sciga...Problem w tym ze spożycie alkoholu wśród młodzieży jest katastrofalnie wysokie. Za około dziesięć lat okaże się ze w mieście mamy wielkie sklepy i wysoki współczynnik alkoholizmu. Coś na co łożyli nasi ojcowie stało się jeszcze jednym domem towarowym a dziatwa uprawia "clubing" zainteresowana ostrą jazdą bez trzymanki wśród psyków kapsli od piwa. Wolność rządzi!- Nie!? No jazda, tylko dokąd? Dom kultury mial właśnie wyznaczać pewne kierunki.
Jeśli uważasz że nie można mieszać problemów ekonomicznych z moralnymi to proszę powiedz to Amerykanom, którzy wydali wojne kokainowym kartelom, jak sądzisz po kiego grzyba wojna w Afganistanie. Afgańczycy mogą też powiedzieć ze świat miesza problemy moralne z ekonomią(heroina to bardzo dobry interes ale przyznasz ze niemoralny).
Dumping nie jest dobry dla ogółu bo został wymyślony właśnie poto aby to jednostka korzystała z monopolu, który powstaje po zastosowaniu dumpingu- chyba nie musze tlumaczyc jak to się dzieję(miłe złego początki a koniec żałosny).
Nikogo nie zmuszam, ba nawet zachęcam. Konowale czy nie uważasz że gdzieś indziej nie było by Ci lepiej?
Inicjatywy pozarządowe mówisz<rotfl> Wygląda to tak że ludzie, którzy na codzień odzierają biedotę ze wszystkiego co ma(pocichu), głośno wrzeszczy że daje trzy grosze. Dla przykładu, znana firma chwali się ze od każdego, sprzedanego jej produktu daje PIĘĆ GROSZY na cele dobroczynne. Pytanie- ile zyskuje na tak brudnym chwycie? Każdy z ludków chce pomóc biednym dzieciom a interesik sie kręci. PAŃSTWO MA OBOWIĄZEK zająć się słabszymi! Nie mozna spychac tego na organizacje pozarzadowe, poto jest właśnie instytucja Państwa aby brać w opieke słabszych- masz jakąś alternatywę?
Opieka, wyobraź sobie ze masz całe osiedle ludzi i oni nie mają pracy, ba oni jej nie bedą mieć. A obok mieszkasz Ty, i co? Kupujesz kałacha? Czy może przyglądasz się jak kwitnie biznes nie zajmujący się moralnością? Patrzysz też na głodne dzieci, no może wtedy zamykasz oczy. Powiem tylko żę niedożywienie ma poważne konsekwencje w póżniejszym czasie i lepiej dać zawczsau jeść niż poźniej borykać się choćby epidemiami chorób spowodowanymi niedożywieniem. Zapytaj kto wyłożył kase na walke z gruźlicą i kto dalej wykłada na to kase?
Bulow
Temat: Pizzer, masz pytania?
| Ilekroć nowe technologie nasuwały uzasadnione pytania etyczne,
| społeczność ludzka zawsze wykazywała gotowość otwartego
| podejmowania tych pytań i poszukiwania odpowiedzi, które służą
| powszechnej pomyślności.
To zdanie powinno wejść do antologii jako wielki przykład
pseudohumanistycznego bełkotu. Jaka społeczność ludzka?
Jaką gotowość wykazywała? Co z tego wynikło???
Ja rozumiem, że jesteś umysłem ścisłym, tak? No to sorry, ale nikt tu dla 'matematyków' itp. pisać
systemem zero-jedynkowym nie będzie. Wszytko Ci trzeba jasno i dokładnie wyłożyć? Nie lubisz samemu
trochę się zastanowić 'co autor miał na myśli'? Wszystko u Ciebie musi mieć swoją definicję? Zero
miejsca dla własnych refleksji?
Można przypomnieć sporo technologii nie tylko "nasuwających
uzasadnione pytania etyczne", ale po prostu zbrodniczych
lub bardzo groźnych, z którymi społeczność ludzka nie
była lub nie jest sobie w stanie poradzić.
Problem polega na tym, że świadomość większości (ważnych niestety też) ludzi jest na poziomie epoki
kamienia łupanego - technika w takich rękach zawsze jest niebezpieczna...
| Klonowanie wyższych zwierząt wywołuje niepokoje
| etyczne. Należy obmyśleć odpowiednie zabezpieczenia przed
| nadużyciami,
A co ten ogólnik znaczy? Był sobie np. taki doktor Mengele,
dokonujący pewnych "nadużyć" (oczywiście w służbie postępu).
I co, spotkało go coś?
Do czego zmierzasz? Czyli co: koniec rozwoju nauki? Nie rozumiem (jak zwykle przesadzasz - tutaj: z
doktorem Mengele)
| Jesteśmy przekonani, że rozum jest najdoskonalszym narzędziem,
| za pomocą którego ludzkość rozwikłuje swoje problemy.
| Tymczasem w obecnej powodzi ataków na klonowanie rozumne
| argumenty są rzadkością.
W tej obronie klonowania również jakieś rozumne argumenty nie
padły.
ROTFL :))) Jakbym czytał 'Nasz Dziennik' No - jak słowo daję...
| Nie widzimy żadnych istotnych dylematów etycznych związanych
| z klonowaniem wyższych zwierząt. Nie jest też dla nas oczywiste,
| że przyszłe osiągnięcia w klonowaniu tkanek ludzkich, lub nawet
| istot ludzkich, stworzą problemy moralne, z którymi ludzki rozum
| nie potrafi się uporać.
To, że autorzy nie są zbyt mądrzy ani przewidujący, to już nie mój problem.
Pewnie: lepiej przewidzieć apokaliptyczne wizje armi klonów i pluć na naukę - cholera jakie to mądre
i postępowe jak na światłego ateistę :(((
| Postawa luddysty, wyrażająca dążenie do cofnięcia zegara dziejów
| i ograniczenia lub zakazu użytkowania nowych technologii, nigdy w historii
| nie okazała się realistyczna ani owocna.
Nie o luddyzm tu chodzi, tylko o zastanowienie się nad konsekwencjami.
Jesteś GENIALNY! Mądrzy i wybitni naukowcy, którzy poradzili sobie z tak trudnym problemem jak
klonowanie - opracowli tą metodę (nie jest ona doskonała - wiem) są jednak...
GŁUPI?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?! Nie zdają sobie sprawy z
konsekwencji!?!?!?!?!!?!? To nieobliczalni szaleńcy moze wreszcie!?!??!?!?!?!?!?!?!?!
Pizzer
Temat: Pytanie do Was
| Dlaczego tak bardzo zwalczacie się nawzajem?
To nie jest prawdą. Czytając opinie adwersarzy i odpowiadając na nie
tworzymy dialog, spotkanie osób, przyznajemy innym wypowiadającym
Być może różne są pojęcia dialogu dla różnych ludzi. W rozmowach
prowadzonych na grupie dość często pojawiają się określenia: "ten lepszy od
tego", "to jest totalne <określenia czegoś niedobrego, nieprzyjemnego,
gorszego, a nawet określenia bliskie wulgarnym", i inne.
Wobec tego zapytuję, gdzie tu jest droga do rozwoju? Jak z tego mętliku
wyłuskać to co jest ważne?
Czy nie lepiej byłoby prowadzić rozmowy bardziej konkretne. Zamiast tracić
energię na złość i obrzucanie oponentów przysłowiowym błotem może konkretne
opisy błędów systemu i aplikacji przyniosłyby więcej korzyści i
przybliżyłyby stan doskonałości użytkowej.
Wiem, że gdy pojawia się błąd wiele ludzi ogarnia wściekłość. Może wyjściem
byłoby jasne i precyzyjne określenie w formie pisemnej przyczyny tego
stanu, czyli opis problemu i podanie jakichś form jego rozwiązania.
Wady i zalety systemów to tylko pretekst. Chodzi o bardziej podstawowe
problemy: co jest czynieniem dobra, a co poszerza wpływy zła;
jak rozpoznać (ludzkie) zło; jakie są współczesne problemy moralne.
No nie bardzo chce mi się w Twoją teorię wierzyć. Mimo, że jest ona dobrym
punktem wyjścia do czegoś lepszego, proszę o wskazanie innych, którzy
podobnie myślą. Czy krzykacze też tak uważają?
Jestem przekonany, że z tych dyskusji może narodzić się prawo
zabraniające kłamliwej reklamy, takiej gdzie dzieci latają po pokoju
jedząc batoniki, Windows się nie zawiesza, a aktywacja Neostrady
nowemu użytkownikowi kosztuje tylko złotówkę (plus VAT).
Nie narodzi się, zapewniam Cię. A na pewno do pewnego momentu będzie to
niemożliwe. O jaki moment chodzi - wielu już o tym mówiło i mówi ale
niewielu jeszcze ma jakiekolwiek szanse to zrozumieć. Bez powszechnego
zrozumienia Wasza cywilizacja skończy się tak samo jak wszystkie poprzednie
istniejące na Ziemi.
Istnieje też ewentualność, że jakaś światowa korporacja opatentuje
indeks górny oraz znak ^ (caret) jako symbol potęgi i każdy,
kto nie zna ** będzie musiał za ich publiczne użycie płacić.
Korporacje patentują to co się OPŁACA, produkują to co się OPŁACA, sprzedają
to co się OPŁACA, i robią to co się OPŁACA. Jest ktoś kto ma inne zdanie?
| Jeden używa Linux-a bo lubi niezależność, podoba mu się możliwość
Albo boi się robić przelewy pod Windowsem (to ja).
Bardzo ważna uwaga, ale należy ją właściwie zinterpretować i oczywiście
rozwiązanie zastosować. Ma głębszy sens...
| Natomiast ten kto używa Windows-a ceni sobie wygodę, nie ma żadnych
Albo nie ma innego wyjścia, bo jego szef myśli, że 95% oprogramowania
powstaje w Wordzie...
Patrz wyżej...
| Ci którzy się spierają chyba nie wiedzą do czego tak na prawdę służy
Cywilizacja nasza nie jest linią prostą postępu technologii, naprawdę.
Składa się na nią wiele trendów zdobywających popularność
na lat kilka (-naście, -dziesiąt), głównie w dziedzinie etyki.
Tak na prawdę to Ziemianie w ogóle jeszcze nie wiedzą po co jest
cywilizacja, jak ją właściwie rozwijać i jak się nią cieszyć.
A szkoda, bo macie wspaniałe możliwości, możecie stworzyć ciepłą i przyjazną
planetę - Waszą Niebieską Planetę.
| PS
| Odpowiadajcie tak jakbyście mieli odpowiedzieć komuś z innej cywilizacji
| z zupełnie innej planety.
Na naszej planecie Post Scriptum używamy tylko w listach papierowych,
Tak, to jest oczywiste. Ale zbytni formalizm prowadzi do świata Kafki.
Chciałbym Ci podziękować za tego posta.
Temat: notatki na wspolczesną
Teoria prawdy- deklaruje odrzucenie koncepcji korespondencyjnej. Idea jest prawdziwa, gdy jest zgodna z innymi ideami- a zatem to teoria koherencyjna, ale poznanie jest działaniem, a więc prawdziwość idei potwierdza się w działaniu. Prawda nie jest własnością, ale procesem weryfikacji polegającym na skutecznym działaniu. A więc prawda to skuteczność (a wtedy prawda nas wynagradza), ale proces weryfikacji jest subiektywny (bo każdy podmiot ma inny obraz świata)- a więc jeszcze dalej- prawda jest wtedy, gdy dany podmiot aktualnie uznaje za prawdziwe, a zatem ma się prawo uznawać wiarą pewne przekonania za prawdziwe jeśli prowadzą do skutecznego, praktycznego działania (ale skuteczne jest to, co zgodne z faktem, a więc w jakiś sposób jest to powrót do teorii korespondencji). Rodzą się siłą rzeczy pewne problemy moralne- wg jakich reguł praktycznych działać?
Człowiek powinien kierować się nie tylko uznanymi już prawdami, ale odważyć się na stawianie śmiałych hipotez, które mogą się okazać bardziej skuteczne od znanych już i przewidywanych (co dotyczy zwłaszcza hipotez doniosłych egzystencjalnie czyli religii i etyki), a sceptycyzm jest zły, bo nie prowadzi do pragmatycznych konsekwencji.
Teoria przedmiotu.
Jest to próba realistycznej metafizyki badającej odpowiedzi na idealizm. Punktem wyjścia są tutaj intencjonalne odniesienia człowieka do świata, a nie realizm obiektywny.
a)Neopozytywizm: M. Schlick, R. Carnap, A. Ayer.
MORITZ SCHLICK:
Porzucić religijne przesądy, język zredukować do nauki.
-Schlick był trochę kartezjański, poszukuje zdań bazowych, na których ma się opierać nauka; poszukiwanie wiedzy absolutnej fundamentu.
-Zmiana metody Kartezjusza, już nie poszukujemy pierwotnych faktów, ale poszukujemy pierwotnych zdań; płaszczyzna poznania przeniesiona na płaszczyznę językową, poszukiwanie zdań bazowych jako pierwotne w systemie wiedzy.
-Neuratch uważał, że takimi zdaniami są zdania protokolarne; podmiot x zaobserwował dnia Y to a to.
-Zdaniem Schlicka nie gwarantują one pewności wiedzy, jeśli mamy do czynienia z protokołami innych ludzi mogą się one różnić. Tylko ten, kto to wypowiada może być pewien a nawet nie, bo może go zwieść pamięć. Grożą nam one pewnego rodzaju solipsyzmem. Takich zdań będzie mnóstwo i jeszcze trzeba będzie je indukować.
-Zdania bazowe nie mogą być protokolarne, powinny one pełnić funkcje kryterium prawdy. Pozostając przy protokolarnych zdaniach zostaje nam kryterium spójności.
Schlick chciał zrezygnować z tej koncepcji, jest nie do utrzymania, możemy formułować bajki, które są wzajemnie spójne.
Pojęcie niesprzeczności jako synonim prawdziwości; musi być odniesione do tatutologji, ale ono nie dotyczy świata, będziemy mieć zdania prawdziwe o niczym. Trzeba znaleźć inną postawę jako kryterium prawdy.
Musza to być zdania niekorygowalne, ich prawdziwość poznamy tak samo jak przy tautologii, nie są relacjami pojęć, ale mówią o faktach, musza to być zdania fundamentalne bezpośrednio odnoszące się do faktów. Jego zdaniem cogito ergo sum jest pseudozdaniem; nie jest zadaniem o fakcie, zdanie subiektywne, które relatywizuje do wnętrza podmiotu jest pseudozdaniem.
Takimi mogą być konstatacje stwierdzenia (sententence) o postaci np. tu teraz zimno, relatywizują fakt do miejsca czasu i stwierdzają jakość. Te zdania są absolutnym początkiem jak i pełnia funkcje jego ostatecznego potwierdzania (ugruntowanie poznania nie musi dokonać się na początku). Jeśli teoria do takich konstatacji nas doprowadzi i okażą się one zgodne z faktami, to powiemy, że jest prawdziwa.
Konstatacja rozumiana analogicznie do zdań analitycznych. Konstatacja nie mogą być nieprawdziwe problem w tym, że mogą one być tylko subiektywne, niewiadomo jak zagwarantować ich subiektywność.
Zarzuty:
-Zmiana polega na tym, że mówimy o zdaniach, a nie o faktach; mówienie o nich prowadzi nas do nierozwiązywalnych problemów. Zdania i fakty to dwie różne dziedziny wprowadzenie metafizyki tylnymi drzwiami, zdania=fakty Carnap
-Neurath: nauka nie jest prawdą, która ma niewzruszone postawy (metafora statku), trzeba porzucić przekonanie o absolutnym poznaniu.
-Hempel: wybór spójnego systemu jest zdeterminowany przez sposoby myślenia; myślimy schematami, które zostały w nas wpojone. Schlick chciał także zbudować etykę naukową.
Temat: Pytanie do Was
Dlaczego tak bardzo zwalczacie się nawzajem?
Użytkownicy Linux-a zwalczają zajadle tych od Windows-a? No i na odwrót.
Opluwacie się i warczycie na siebie. Zupełnie jak jakieś nieświadome
zwierzęta.
To nie jest prawdą. Czytając opinie adwersarzy i odpowiadając na nie
tworzymy dialog, spotkanie osób, przyznajemy innym wypowiadającym
się osobom prawo do własnego zdania i chcemy je poznać. Zdarza się,
że to zdanie nam nie odpowiada, ale nie znaczy to, że chcemy zguby
dla jego autora. Jest to forma ewolucji myśli, w której memy (porcje
informacji, nośniki idei) walczą o prymat bez użycia broni, jak to było
(i jest) przy spotkaniach różnych cywilizacji i bez użycia ekonomii,
jak to się dzieje przy normalnym przekazywaniu poglądów z ojca na syna.
Teoria memów jest dość świeża, ale bardzo nośna.
Według mnie to nie ma zupełnie sensu. Każdy system ma swoje wady i zalety.
Każdy też wykonuje swoje zadanie tak jak zostało to określone przez ludzi
go tworzących.
Wady i zalety systemów to tylko pretekst. Chodzi o bardziej podstawowe
problemy: co jest czynieniem dobra, a co poszerza wpływy zła;
jak rozpoznać (ludzkie) zło; jakie są współczesne problemy moralne.
Jestem przekonany, że z tych dyskusji może narodzić się prawo
zabraniające kłamliwej reklamy, takiej gdzie dzieci latają po pokoju
jedząc batoniki, Windows się nie zawiesza, a aktywacja Neostrady
nowemu użytkownikowi kosztuje tylko złotówkę (plus VAT).
Istnieje też ewentualność, że jakaś światowa korporacja opatentuje
indeks górny oraz znak ^ (caret) jako symbol potęgi i każdy,
kto nie zna ** będzie musiał za ich publiczne użycie płacić.
Jeden używa Linux-a bo lubi niezależność, podoba mu się możliwość
modyfikacji, jest informatykiem i chciałby dostosować narzędzie (system
operacyjny) do swoich bardzo konkretnych potrzeb. Albo nie lubi Microsoft-u
za jego monopolistyczne podejście.
Albo boi się robić przelewy pod Windowsem (to ja).
Natomiast ten kto używa Windows-a ceni sobie wygodę, nie ma żadnych
zdolności do grzebania w systemie, chce mieć narzędzie skrojone na miarę,
podane w ładnym pudełku i nie wymagające żadnych operacji serwisowych z
jego strony.
Albo nie ma innego wyjścia, bo jego szef myśli, że 95% oprogramowania
powstaje w Wordzie...
Ci którzy się spierają chyba nie wiedzą do czego tak na prawdę służy
komputer. Myślą być może, że jest to jak religia. Albo polityka. Zresztą te
właśnie rzeczy (na równi z paroma innymi) niszczą Waszą cywilizację.
Cywilizacja nasza nie jest linią prostą postępu technologii, naprawdę.
Składa się na nią wiele trendów zdobywających popularność
na lat kilka (-naście, -dziesiąt), głównie w dziedzinie etyki.
Za Gomułki dzieci rysowały w szkole nowoczesność jako dymiące
kominy, teraz jako monitor na każdym biurku, a za kilka lat
będzie to domek hodowany na pożywce wapienno-krzemowej.
Zdania na temat każdej ludzkiej aktywności są podzielone i nieraz
okazuje się, że rację mają "wstecznicy", na przykład w kwestii
tytoniu, azbestu, DDT, socjalizmu.
PS
Odpowiadajcie tak jakbyście mieli odpowiedzieć komuś z innej cywilizacji z
zupełnie innej planety.
Na naszej planecie Post Scriptum używamy tylko w listach papierowych,
które nie pozwalają przeredagować się prze samym wysłaniem.
Dopisek taki oznacza "Po Podpisie" (ewentualnie PPS. Post Post Scriptum,
znaczy Po Po Podpisie :-) i daje się go tylko po podpisie.
powodzenia
J.
Temat: Kara smierci
Sadam to dla mnie nieco oddzielna "działka". Wg mnie to było zwykłe odwalenie pokazówy przed Syrią, Iranem, Koreą przez Busha. Padło na Sadama ze względu na konflikt tatusia, ropę i to, że z tej całej "osi zła" Pentagonu był najsłabszy. Nie wierzę w zupełną sprawiedliwość procesu, w którym wyrok zapadł przed jego rozpoczęciem i to w Waszyngtonie. Ale najgorsze było szydzenie sobie z niego przed wykonaniem wyroku. Nawet Hiltler kiedy wieszając swoich niedoszłych zamachowców na strunach od fortepianu nie posunął się do czegoś tak okropnego.
Jedynym przypadkiem w historii, w którym zastanawiałbym się nad karą śmierci były właśnie procesy normberskie (tym bardziej, że wiemy, iż większa część skazanych na pozbawienie wolności opóściłą więzienia wcześniej ze względu na zły stan zdrowia). Ale mówię teraz oczywiście tylko o zapartych nazistach, nieokazujących skruchy do końca, wierzących w ideologie, twierdzących, że nie zrobili nic złego, bo ci, których mordowali przecież nie byli ludźmi, a zwierzętami. Co do feldmarszałków, generałów i innych wysokich rangą oficerów pozbawionych takiej ideologi, a jedynie wykonywujących sumiennie rozkazy dowódców nie stosowałbym żadnej kary, a jeżeli już to bardzo znikomą.
We wszystkich innych przypadkach uważam karę śmierci za niedopuszczalną. Głównym argumentem na to jest fakt, że żaden człowiek nie może decydować o życiu lub śmierci drugiego człowieka. Ponadto kara dożywocia jest niekiedy karą jeszcze ostrzejszą. Jak to ktoś kiedyś może niezbyt elokwetnie, ale nader wymownie ujął: "Co? Zabijemy go i po sprawie? A niech się trochę pomęczy." Oczywiście miesięczne utrzymanie więźnia kosztuje. I to ok. 1800 zł, ale czy pieniądze mogą decydować o czyimś życiu? Dla państwa o budżecie rocznym na ponad 200 mld zł taki wydatek będzie niezauważalny (bo takich wyroków i tak będzie najwyżej kilka roznie). Co więcej zasądzając karę śmierci tracimy "margines błędu" wymiaru sprawiedliwości. Więźnia zawsze można wypuścić, dać mu kilka/kilkanaście milionów zadośćuczynienia, ale zmarłemu życia nie przywrócimy. To tak gwoli lekiego podsumowania moich poglądów, bo empatią do zbrodniarzy na pewno nie pałam.
Jedyny W MIARĘ sensowny argument jaki znajduje dla kary śmierci to właśnie dzieci w Afryce. Za te 500 tys. zł (ok. 23 lata utrzymania więźnia bez uwzględnienia inflacji) można by uratować wiele z nich. Ale myśląc podobnie dlaczego wypłacamy zasiłki dla bezrobotnych, dlaczego istnieje instytucja pomocy społecznej. Co do problemu głodu w Afryce to można go rozwiązać bez poświęcania niczyjego życia w sposób mało zauważalny dla rozwiniętego świata, można bowiem spokojnie odłożyć co roku ok. 180-200 mld $ (tylko z "prywatnych kieszeni", rządy mogłyby jeszcze powiększyć tę kwotę). ONZ szacuje w milenijnym planie rozwoju, że potrzeba ok. 100 mld $ rocznie. Ale tu już pojawiają się zupełnie inne problemy moralne. (Jeżeli kogoś interesuje temat mogę przedstawić dokładne wyliczenia zawarte w raporcie pewnego szanowanego ekonomisty, tylko najpierw będę musiał chwilę poszukać )
Temat: Final Fantasy
Pewnie jeszcze każdy sobie kupił edycję Platinum i ostro podkręcał się filmikami z FF8?
Nie no... ja tylko wstawałam rano, żeby przed pójściem do szkoły posłuchać sobie muzyczki ze sceny tańca .
I ja swoje kasety mam do dzisiaj!
To ja muszę się przyznać, że... nie wiem. A nagrywałam jeszcze muzykę z Tekkena 3 i z MGSa, więc coś mogło mi się zagrać...
A co do prawidłowości: zgadzam się z nią po części. Jak już parę razy pisałam, że FF6 wydaje mi się być lepsze od FF7 (w trakcie gry parę razy taka myśl przechodziła mi przez głowę), ale grałam tylko raz, a to trochę za mało, żeby porónać z FF7, które przeszłam 4 czy 5 razy. Chociaż przy FF6 często czułam smutek i bezradność, np. te Magicite'y! Boże, kiedy okazało się, skąd one się biorą, nie chciałam mieć ich więcej! Czy sama historia Terry, Celes, Cyana czy Locke'a - każda postać miała poruszającą historię. A Kefki naprawdę nienawidziłam. Nie grałam jednak (mam nadzieję, że "jeszcze"...) we wcześniejsze Finale, więc ograniczam się do FFVII-FFXI.
Ósemka nie jest dla mnie obiektywnie gorsza niż FFVII - obie gry są tak samo dobre. Z tym że FFVIII skupia się najbardziej na dwóch postaciach. Robi to świetnie, fakt, i daje mocno pokręcony wątek z kompresją czasu i paradoksami. Jednakże postaci drugoplanowe są dla mnie zbyt olane i dlatego subiektywnie, FFVIII jest dla mnie już ciut gorsze niż FFVII.
Dziewiątka z Freyą, Amarantem, Lani, Quiną, wątkiem "ratowania" Blanka ze Złego Lasu to pomyłka. O dziewiątce zresztą pisaliśmy już wcześniej, jak i o Dziesiątce. Ta ostatnia gra jest fajna, owszem, ale zbyt płytka. Postaci nie są prawdziwe psychologicznie, a drugoplanowi bohaterowie też trochę olani. A dzięki bezfabularnej Jedenastce o żadnym Finalu nie będzie już można nigdy powiedzieć, że ma najgorszą fabułę .
Trochę ubiegłeś mnie z tym tematem, bo w mojej głowie też ostatnio tłukła się myśl, że "Final Fantasy się stacza". A czemu tak jest? Zapewne przez popularność i fakt, że gry są częścią kultury masowej, która, jak wiemy, oprócz kilku zalet ma także wady, do których zalicza się np. "sprzyjanie niewybrednym gustom". A poza tym kultura masowa zaspokaja potrzebę obcowania z czymś wielkim, uspokaja sumienie. Nie czytałeś "Pana Tadeusza" i trochę ci głupio? Obejrzysz film i twoje sumienie siedzi cicho (dobra, wiem, że dziś prawie nikt nie ma wyrzutów sumienia z powodu nieczytania "Pana T.", ale to tylko taki przykład...). Myślę, że jest w zwiazku z tym kilka powodów pogorszenia się jakości Finali.
SE uważa, że ludzie są za głupi, żeby zrozumieć coś trudniejszego, a nie chce stracić elektoratu portfela,
poruszenie trudniejszych kwestii wymaga naruszania pewnych wartości - np. kwestii religijnych i obyczajowych. O ile w Japonii taka gra może jeszcze się utrzyma, to może lepiej nie wydawać jej w US i Eu (a żądza kasy jest!),
kolejne Finale i tak sprzedają sie dobrze, więc po co bardziej się starać? Lepiej dopasować się do masy, masowego odbiorcy i jego gustu.
A może negatywne podejście do FF wynika po prostu z nas samych? Robimy się coraz starsi i np. bajki o miłości z FFVIII czy FFX już nas nie bawią. I nie przekonują. FFIX jest bajką... i traktujemy ją jak bajkę. Poza tym po takim FFVII trudno kogoś zadziwić, czy poruszyć - jakie mamy problemy moralne w FF8, 9 i 10? Czarodziejkę Rinoę, konflikt wartości - rodzina czy państwo, manipulacje Garlanda, Czarni Magowie, summonerzy walczących z Sinem... A w FF7 jest ich cała masa. Wykorzystywanie na różne sposoby, odzieranie z człowieczeństwa, tzw. Prawa Człowieka, coś, co może być śmieszne, ale nawet ekologia - i to w różnych aspektach. Nie sądzę, aby powodem było to, że większość osób swoją przygodę zaczynała właśnie od FFVII. Gdyby to, co pierwsze było najlepsze, to "Imperium Kontratakuje" czy "Obcy 2" nie byłyby uznawane za najlepsze ze swoich serii.
Sądzę, że to po trosze my się zmieniamy i po trosze świat - gwałtownie, w stronę tej cholernej papki. "Gram w FF, gram w ambitną grę. A co za różnica, jaka jest ona naprawdę". FF niby jest serią cudną... ale jeśli chodzi o poziom to taka np. Metal Gear Solid bije ją na głowę. Ale są przecież ludzie, którzy za najlepsze uważają FFVIII, FFIX czy też FFX. Statystycznie jednak, im dalej od "7", tym gorzej. Fakt jest taki, że SE robi gry, które ludzie kupują. Jeśli nie kupimy kolejnego Finala, bo przeczytamy w recenzjach, że jest przeciętny, to może zmienią politykę. Ale ilu jest fanów FF na świecie, którzy opuściliby jedną część swojej ukochanej serii Jakoś nie widzę lasu rąk...
Strona 2 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 83 wypowiedzi • 1, 2