Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: problem społeczny Ankieta





Temat: Wyniki ankiety o korkach komunikacyjnych w Wa-wie
Piszą o nas...
Trybuna, 2006-03-18, sobota

PC

ANALIZA – Denerwujące i kosztowne

Te straszne korki

Aż 61 proc. warszawiaków uważa, że zatory drogowe to „najważniejszy lub jeden z najważniejszych problemów naszego miasta" - tak wynika z badań „Korki komunikacyjne w Warszawie -jak odczuwamy ich skutki i jak je ograniczyć?". Przeprowadziły je Instytut Systemów Inżynierii Środowiska Politechniki Warszawskiej oraz SISKOM (Społeczny i Spontaniczny Komitet Obwodnicy Miejskiej), podstawą było 1355 ankiet.

Blisko 15 proc. mieszkańców naszego miasta stoi w korkach ponad godzinę dziennie, 24 proc. - 30 do 60 min., 21 proc. - 20 do 30 min. Jest to zjawisko szczególnie dotkliwe dla mieszkańców podwarszawskich miejscowości. 64 proc. (przede wszystkim kadra zarządzająca, specjaliści i właściciele prywatnych przedsiębiorstw) uważa, że niepotrzebnie traci nie tylko czas, ale ponosi także wymierne straty finansowe. Za bardzo ważne skutki tłoku na jezdniach uznano stres i zmęczenie, utrudnienia w przejazdach pojazdów uprzywilejowanych oraz emisję zanieczyszczeń.

Na korki narzekają przede wszystkim użytkownicy samochodów, natomiast 37 proc. osób najczęściej korzystających z metra i 40 proc. z tramwajów twierdzi, że problem ich nie dotyczy. Uważają korzystanie z komunikacji szynowej za bardzo dobrą metodę unikania zatorów. Respondenci wskazali ponad 100 zakorkowanych - ich zdaniem - ulic, 10 z nich zostało wymienionych w ponad 100 ankietach. Najczęściej powtarzały się: Aleje Jerozolimskie, ul. Puławska, al. Niepodległości, al. Krakowska, Trasa AK, ul. Marynarska i Modlińska.

Najważniejszymi przyczynami zatorów są: zbyt wąskie ulice, brak obwodnicy, zbyt duże natężenie ruchu, źle funkcjonująca sygnalizacja świetlna i brak rozwiniętej sieci metra. Za najskuteczniejsze metody przeciwdziałania wskazano budowę obwodnicy i rozbudowę metra. Ze zdecydowanym sprzeciwem spotkały się natomiast propozycje ograniczenia ruchu pojazdów prywatnych w centrum, wprowadzenie opłat za wjazd i podwyższenie opłat parkingowych.)






Temat: Porozmawiajmy o alkoholiźmie po męsku
Coś o statystykach
Zajrzałem sobie na stronę PARPY w celu poszukania konkretnych statystyk, jeżeli
chodzi o rozwiązywanie problemu alkoholowego. Polska to USA, tu nie ma statystyk
i prognoz na wszystko. Może szukałem niezbyt mocno, ale znalazłem kilka fajnych
tekstów, np.:
"Przeciwdziałanie
marginalizacji społecznej w kontekście rozwiązywania problemów alk.w
Polsce", gdzie przeczytałem: "Ważnym czynnikiem zgłaszalności do
leczenia wydają się też być postawy społeczne wobec osób, które trud leczenia
podjęły. Na pytanie o to, czy alkoholik, który przestał pić zasługuje na wiele
szacunku twierdząco odpowiedziało aż 89,2% badanych, w tym 53,1% –
zdecydowanie."


Pewnie można tam znaleźć coś bardziej aktualnego, jednak chodzi mi o to by przy
podawaniu cyfr kierować się czymś więcej niż własne przemyślenia. Kiedy
kończyłem swoje terapie, gdzieś w okolicach 2004 roku rozmawiałem z terapką na
temat skuteczności leczenia. Powiedziała, że ten ośrodek
(OPITU w Gdyni) ma jeden z najlepszych wyników,
36%. Badane to było w ten sposób, że po dwóch latach od ukończenia terapii,
alkoholicy, którzy są "namierzalni" wypełniają ankietę. Na podstawie jej wyników
obliczają swoją skuteczność. Mówiła, że fajnie by było, gdyby takie badanie
można było przeprowadzić jeszcze raz, po latach pięciu. Wiadomo, że efekt jest
szacunkowy. Rok później ta terapka została panią derektor ośrodka. Jak się potem
orientowałem wśród zainteresowanych, rzeczywiście ośrodki odwykowe dają około
40% skuteczność.
Większość trzeźwych alkoholików, których znam, robili terapię, a potem znaleźli
swoje miejsce w AA. Ludzie, którzy zaczynali jeszcze w latach 80tych raczej
tylko AA. Nie umiem tego oszacować, nie robię żadnych notatek, ale widzę, że Ci
którym trzeźwość stała się czymś prawdziwie cennym, trwają w niej. Ci, dla
których to jest zabawa albo osiągnięcie trzeźwości jest jedynie etapem w drodze,
gubią ją i wracają do picia.
Osobiście dzielę alkoholików na trzy grupy: nie pijących, albo pijących, albo
nie pijących, takich nieokreślonych i trzecia grupa to alkoholicy nie żyjący. I
tu kończy się moje demokratyczne myślenie o alkoholiźmie, wybrałem mniejszość i
nie piję. Powiedziałem sobie, że zrobię wszystko, byle tylko się nie napić.
Swoje pijaństwo porównałbym do wizyty w piekle. Zrobię wszystko by do niego nie
wrócić. Nawet pójdę do nieba.






Temat: Znowu kaseta z głosem Saddama w arabskich telew...
do meerkat

Gość portalu: meerkat napisał(a):

> Gość portalu: vertigo napisał(a):
>
> > Gość portalu: meerkat napisał(a):
> >
> > > Co najmniej 70% Arabów i nawet większy odsetek
Palestyńczyków
> > > uważa, że problem może rozwiązać jedynie fizyczna
likwidacja
> > > państwa Izrael. Czy w takich warunkach można liczyć na
> > pokojowe
> > > współistnienie? Oczywiście, że nie.
> >
> > skąd ta statystyka??
>
> Wyniki ekstensywnej ankiety przeprowadzonej przez Pew Research
Center w końcu
> maja w 7miu krajach arabskich, Turcji i Pakistanie. Cytowane
przez prasę na
> całym świecie, bo ma solidną opinię badawczął.

sprawdzilem twoje informacje na temaT PEW RESEARCH CENTER
rzeczywiscie jest taka oragnizacja podaje strone www.people-
press.org
ale po pierwsze oni zajmują sie cytuje"Strona Pew Research
Center for The People & The Press - niezależnej grupy badawczej,
studiującej postawy społeczeństwa amerykańskiego wobec prasy,
polityki i spraw publicznych",to badanie o którym mowa ukazalo
sie 3 czerwca i nie ma w nim mowy o ty ze" 70 procent arabów i
jeszcze wiekszy odsetek palestynczyków,uważa ze problem moze
rozwiazac jedynie fizyczna likwidacja panstwa izrael" jest
natomiast taka konstatacja "More broadly, the postwar survey
asked people their views on the conflict between the Israelis
and Palestinians. By wide margins, most Muslim populations doubt
that a way can be found for the state of Israel to exist so that
the rights and needs of the Palestinian people are met. Eight-in-
ten residents of the Palestinian Authority express this opinion.
But Arabs in Israel, who voice the same criticisms of U.S.
policy in the Middle East as do other Muslims, generally believe
that a way can be found for the state of Israel to exist so that
Palestinian rights and needs are addressed. In fact, Arabs in
Israel are nearly as likely as Jews to hold that opinion (62% of
Arabs, 68% of Jews). "jak widac klimat wobec zydow nie jest
najlepszy ale nie tu stwierdzenia o fizycznej eksterminacji
panstwa izrael wyciaganie takich wnioskow z tego raportu to
nadinterpretacja caly raport o ktorym mowa napeople-
press.org/reports/display.php3?ReportID=185
pzdrw




Temat: Mamy orzeczenie o niepelnosprawnosci ;-)
Oto nasza droga do tego:
Tak jak kiedys pisalam juz trzeba sie udac po dwa druczki do osrodka pomocy
spolecznej, wlasciwego ze wzgledu na miejsce zamieszkania.
Tak pobieramy 2 formularze - jeden dla rodzica do wypelnienia, drugi dla
lekarza. Nie musi byc to lekarz nefrolog czy urolog, w naszym przypadku
wypelnial to lekarz pediatra, dodatkowo podstemplowane to musi byc przez osrodek
zdrowia (u nas byl prywatny i myslalam, ze to ma znaczenie,a le widac, ze nie).
Lekarz wypelniajac wpisuje chorobe glowna - w przypadku naszych dzieci refluks
czy inne problemy z ukladem moczowym.
Wpisuje tez czy dziecko mozesamo sie poruszac - wiekszosc naszych dzieci z racji
wieku musi miec opieke, wpisuje czy wymaga przyrzadow rehabilitacyjnych,
ortopedycznych (tu uwaga dla mam z przetoka - wazne, by wpisac wszystkie rzeczy
do pielegnacji przetoki itp.)
Lekarz wpisuje tez wszystkie schorzenia poboczne - u nas byly to problemy
neurologiczne.
Do tego w jednym z punktow wymienia pod czyja opieka jest dziecko - u nas jest
to nefrolog, neurolog i psychiatra.

Potem pisze jakie badania sie dolacza - u nas byly to cystografia, scyntygrafia,
urodynamika. Trzeba tez dolaczyc wypisy ze szpitala, wyniki badan moczu. Prawde
mowiac im wiecej tym ;epiej i robi wrazenie, jak jest to "tematycznie poukladane
- czyli badania do badan, a wyniki do wynikow.

Potem jest pytanie w tej ankiecie czy lekarz ma wglad do karty medycznej dziecka
i od kiedy leczy dziecko, podpis i tyle.

Sama komisja lekarska:
- wpierw wejscie w jedne drzwi - pytania w stylu z ilu osob sklada sie rodzina,
jak pielegnuje sie dziecko, co wzbudza moje zaniepokojenie w zachowaniu dziecka,
jaka pielegnacja jest niezbedna itp. Gdzie dziecko przebywa gdy pracuje...
- potem lekarz - przejrzenie badan, pytania co dalej. Badanie za pomoca
sluchawki (standard) - ciekawe czy za pomoca sluchawki pani zbada stan drog
moczowych (tu moja tylko drobna uwaga..).

Orzeczenie do odbioru po tygodniu.
Dostalismy od dnia urodzenia na rok.

Sluze informacjami jakby co.




Temat: Proste pytanie
Nie ma statystyk, ktore potwierdzalyby, ze Francuzi sa mniej przywiazani do
swoich rodzicow niz inne narody. Wrecz przeciwnie wiezi rodzinne sa tu bardzo
silne, czego doswiadczam na codzien na wlasnej skorze. Nigdy nie bylam na tylu
zjazdach rodzinnych w Polsce jak tutaj.
Na zachodzie jak i w Stanach domy starcow sa bardzo powszechne i nie jest to
tylko charakterystyczne dla Francji. Nie bede o tym pisac, bo to bardzo dlugi
temat, wroce tylko do tego nieszczesnego lata 2003.
Przezyc lipiec i sierpien w regionie paryskim, nawet jak sie nie jest
staruszkiem nie jest proste. Klimat jest bardzo wilgotny, nie do wytrzymania.
Nawet 35 °C w Polsce to nic, bo w Polsce nie ma tej duchoty, slonce prazy ale
jest chlodny cien i troche wiatru. We Francji klimatyzacja jest prawie
nieistniejaca (wylacznie niektore biura i sklepy). Nawet moi znajomi z
Tajlandii czy Japonii latem dostaja szalu i nie rozumieja dlaczego nie ma
powszechnej klimatyzacji w kazdym domu, metrze, szpitalu.
Tym razem bylo o wiele gorzej niz zazwyczaj. W/g rzadowej ankiety,
najczestszymi ofiarami kanikuly byli staruszkowie i ludzie chorzy mieszkajacy w
duzych miastach, zwlaszcza w Paryzu (na wsiach i malych miasteczkach nie ma
znieczulicy spolecznej)
Staruszek/ka, ktory mieszka sama na poddaszu w pokoju wielkosci 9m² to nie jest
przypadek "normalny". Jest to osoba, ktora albo nie ma rodziny, przynajmniej
tej najblizszej albo jest z nia w konflikcie, albo jest tzw marginesem
spolecznym.
W/g mnie problem nie dotyczy relacji miedzy dziecmi a starymi rodzicami ale
zwyklej znieczulicy ludzkiej. Kazdy zyje w swoim mieszkaniu, ludzie nawet po
latach nie znaja swoich sasiadow i nic o sobie nie wiedza.To wszystko w imie
dyskrecji, nie wtracania sie w zycie innych ludzi, nie przeszkadzania.
Dopiero jak na klatce zaczelo brzydko pachniec, to niektorzy zaczynali sie
niepokoic i wzywali pomoc.
Ale co ja tu bede krytykowac innych. Kiedys, 10 lat temu,mialam za sciana
sasiadke, starsza pania, ktora zyla samotnie. Pani ta umarla w swoim mieszkaniu
i dopiero po dwoch dniach odkryto jej zwloki. Byla troche chora, czesto
przechadzala sie w koszuli nocnej, gadala od rzeczy. Nie miala zadnej rodziny,
jedyna osoba ktora ja odwiedzala to wlascicielka mieszkania, ktora mieszkala na
tym samym pietrze.
To ona otworzyla mieszkanie.

Teraz po tym nieszczesliwym lecie mysle, ze w razie upalow bede pukac do moich
starszych sasiadow, zeby sie upewnic, czy wszystko w porzadku. I mysle, ze
takich ludzi bedzie wiecej.

Pozdrawiam

P.S We Francji od kilku lat organizuje sie dzien sasiadow, wszyscy przynosza
jakies zarcie i picie i robia impreze przed domem coby sie lepiej poznac.



Temat: Islamski Dżihad naruszył zawieszenie broni, znó...
Gość portalu: meerkat napisał(a):

> Gość portalu: vertigo napisał(a):
>
> > Gość portalu: meerkat napisał(a):
> >
> > > Co najmniej 70% Arabów i nawet większy odsetek
Palestyńczyków
> > > uważa, że problem może rozwiązać jedynie fizyczna
likwidacja
> > > państwa Izrael. Czy w takich warunkach można liczyć na
> > pokojowe
> > > współistnienie? Oczywiście, że nie.
> >
> > skąd ta statystyka??
>
> Wyniki ekstensywnej ankiety przeprowadzonej przez Pew Research
Center w końcu
> maja w 7miu krajach arabskich, Turcji i Pakistanie. Cytowane
przez prasę na
> całym świecie, bo ma solidną opinię badawczął.

sprawdzilem twoje informacje na temaT PEW RESEARCH CENTER
rzeczywiscie jest taka oragnizacja podaje strone www.people-
press.org
ale po pierwsze oni zajmują sie cytuje"Strona Pew Research
Center for The People & The Press - niezależnej grupy badawczej,
studiującej postawy społeczeństwa amerykańskiego wobec prasy,
polityki i spraw publicznych",to badanie o którym mowa ukazalo
sie 3 czerwca i nie ma w nim mowy o ty ze" 70 procent arabów i
jeszcze wiekszy odsetek palestynczyków,uważa ze problem moze
rozwiazac jedynie fizyczna likwidacja panstwa izrael" jest
natomiast taka konstatacja "More broadly, the postwar survey
asked people their views on the conflict between the Israelis
and Palestinians. By wide margins, most Muslim populations doubt
that a way can be found for the state of Israel to exist so that
the rights and needs of the Palestinian people are met. Eight-in-
ten residents of the Palestinian Authority express this opinion.
But Arabs in Israel, who voice the same criticisms of U.S.
policy in the Middle East as do other Muslims, generally believe
that a way can be found for the state of Israel to exist so that
Palestinian rights and needs are addressed. In fact, Arabs in
Israel are nearly as likely as Jews to hold that opinion (62% of
Arabs, 68% of Jews). "jak widac klimat wobec zydow nie jest
najlepszy ale nie tu stwierdzenia o fizycznej eksterminacji
panstwa izrael wyciaganie takich wnioskow z tego raportu to
nadinterpretacja caly raport o ktorym mowa napeople-
press.org/reports/display.php3?ReportID=185
pzdrw



Temat: Dwóch członków Hamasu zginęło w izraelskim atak...
Izraelczycy to nie samobojcy; to inni sie wysadzaja!
Gość portalu: haaanes napisał(a):

> Gość portalu: . napisał(a):
>
> > Nie od dzisiaj wiadomo, że Szwaby z muslimami się kochaja,
a
> Żydów to
> > najchętniej wysyłają do gazu. Powiedz coś nowego na ten
temat,
> albo milcz na
> > wieki!
>
> Nie jestem autorem powyzej , ale gwoli komentarza ,
> najwyrazniej uciekles od deportacji do klechostanu gdzie ze
> strachu odbila ci szajba - skutki widzimy wszyscy.
>
> W Klechostanie buduja ciagle jakies koscioly , to wyladuj sie
w
> czynie spolecznym na budowie zanim siadziesz do tastatury.

>
>I tak sie konczy "mapa drogowa". Teraz sa dwie mozliwosci.
Jedna, ze Abbas powtrzyma terrorystow, a nawet rozwali ich
organizacje. To b. malo prawdopodobne, bo Abbas nie ma na to
wystarczajacych srodkow, ani nawet woli, a po drugie nigdy nie
pozwoli na to Arafat, ktory po zapanowaniu pokoju stanie sie
NIKIM, o czym doskonal wie.

Druga mozliwosc, ze terrorysci Hamasu, al-Aqsy, Islamskiego
Jihadu i podobnych organizacji palestynskich skautow
zaszlachtuja Abbasa o jego zwolennikow i zradykalizuja
stanowisko samorzadu Palestynskiego na absolutnie
nieprzejednane.

Ta druga opcja jest duzo bardziej prawdopodobna, zwlaszcza,ze
wedlug czerwcowej ankiety renomowanego Pew Research Center(dan
dostepne na ich witrynie) 80-85 procent Palestynczykow uwaza,
ze ich problem zostanie rozwiazany tylko poprzez fizyczna
likwidacje panstwa Izrael.
Czy mozna sie dziwic, ze znajac to nastawienie Izraelczcy nie
pala sie by popelnic samobojstwo?!




Temat: nauczycielki przedszkola - woły robocze !
nauczycielki przedszkola - woły robocze !
Drogie koleżanki i być może koledzy nauczyciele przedszkola - czy
nie czujecie się w naszej polskiej edukacyjnej rzeczywistości jak
woły robocze ????? Nauczycieli podkreślam wszystkich nauczycieli
obowiązuje karta nauczyciela są jednak gorsi i lepsi ze wskazaniem
na gorszych "nas" pracujących w placówkach przedszkolnych.

Brak dodatków motywacyjnych za wychowawstwo - z wyjątkiem województw
gdzie dziewczyny wywalczyły je sobie sądownie !!!
Ograniczone w porównaniu z nauczycielami ze szkoły dni wolne ,
ferie, wakacje. My jedna z najniżej uposażonych grup społecznych
możemy np. wyjedżać na wczasy zagraniczne w okresach kiedy są one
najdroższe - a co!!! w końcu za 1500zł miesięcznie stać mnie na to .
Nie ma mowy o wyjedzdzie z moimi dziećmi na ferie bo własnie wtedy
przedszkole funkcjonuje normalnie.
Przepełnione grupy i nic nie poradzisz jak dzwoni pani z wydziału
oświaty aby przyjąć kolejne dziecko !!!!
"pieprzona", nikomu niepotrzebna biurokracja w postaci planów
wynikowych, ankiet, obserwacji i innych bzdur, które i tak nie idą
za dzieckiem do szkoły a są potrzebne jedynie dyrektorowi placówki
do wykazania się i kuratorium ze coś robi.
Wydłużające się z roku na rok godziny pracy placówki przedszkolnej
np z 17 do 18 itd - przedszkole to placówka edukacyjna a nie
przechowalnia !!!!!!
Diagnoza przedszkolna wprowadzona w nowelizacji ustawy - w szkole
opłacana ,w przedszkolu już nie - ale wliczona w obowiązki
nauczyciela przedszkola.Przebadajcie 35 dzieci Skalą Gotowości
Szkolnej od tak za free to około tydzień pracy gratis samo
wprowadzanie danych do komputera

Moje refleksje dotyczące nas nauczycieli przedszkola nie wynikają
jak niektórzy będą próbowali mi sugerować z frustracji , wypalenia
zawodowego, stresu !!! ale głębokiej refleksji nad wkładem naszej
pracy, zaangażowania, odpowiedzialnością, brakiem szacunku naszych
zwierzchników do nas wołów roboczych i niedocenieniem naszego
potencjału.
Problem zabrania nauczycielom przedszkola wychowawstwa rozważałam w
gronie prawników i zaproponowali mi najpierw odwołanie się do
rzecznika praw obywalelskich jako skargi o dyskryminację nauczycieli
przedszkola !!!
Co wy na to ?????




Temat: Ekonomika akademika
Gość portalu: WK napisał(a):

> Wg mnie nie masz racji. To jest akademik Politechniki i w pewnym stopniu
> powinien byc przez nia dotowany. A dofinansowanie akademika jest z pewnoscia
> pomoca dla studenta. Nie widze powodu, zeby Politechnika miala dofinansowywac
> wynajecie mieszkania.

No to wreszcie jak jest z tym akademikiem: jest na własnym rozrachunku, czy
dotowany? Nie można być trochę w ciąży.
A skoro w ten sposób pomaga się studentom, to sprawiedliwość nakazuje, żeby
pomoc ta nie zależała od wybranego miejsca zamieszkania. To tak jakby gmina
przyznawała dodatki mieszkaniowe tylko lokatorom mieszkań komunalnych. Tak nie
jest, bo byłoby to najprawdopodobniej niezgodne z Konstytucją. Gdyby to było
dopuszczalne, to można by pójść dalej i uzależnić wypłatę zapomóg z opieki
społecznej od zobowiązania się do dokonywania zakupów w wyznaczonych sklepach.
To jest przecież absurd, ale nie mniejszy niż dotowanie mieszkania w akademiku
i nazywanie tego pomocą dla studenta.
Niedawno uczelnie prywatne wywalczyły prawo do pieniędzy na stypendia socjalne
(właśnie w oparciu o konstytucyjną zasadę równości wobec prawa) i ciekaw
jestem, czy też uważasz, że nie ma powodu, żeby studentom płacącym za studia
przyznawać stypendia socjalne.

> Poza tym nie slyszalem, zeby ktos mieszkajacy w akademiku narzekal na to, ze
> chcialby wynajac mieszkanie ale nie moze bo straci dotacje do akademika. W
> czesie studiow znalem kilkadziesiat osob mieszkajacych w akademiku i nikt z
> nich nie wymyslil takiego problemu jak Ty.

To o niczym nie świadczy. Po pierwsze ludzie często nie myślą o tym, co byłoby
dla nich lepsze. Biorą to, co im się daje (miejsce w akademiku z dopłata) i
cieszą się z tego. Po drugie mieszkanie w akademiku nie jest aż tak uciążliwe,
żeby ludzie chodzili i narzekali, że chętnie wyprowadziliby się stamtąd, ale
trzyma ich tam tylko dopłata. Może niektórzy tak myślą, ale po co maja o tym
gębę strzępić po próżnicy, skoro jest jak jest i inaczej nie będzie. Bardziej
przekonujące jest dla mnie to, że ludzie, których na to stać, czyli ci bez
dopłat, w dużej części wynoszą się z akademika. Znam sporo takich przypadków.
Zresztą wpisał się powyżej student, który był właśnie w takiej sytuacji.
Ciekawe jak kształtowałoby się wykorzystanie miejsc w akademiku, gdyby
wprowadzić w życie mój pomysł. To byłaby dopiero wiarygodna odpowiedź na
pytanie, czy mieszkanie w akademiku ma jakieś zalety poza możliwością uzyskania
dopłaty.
A może warto w tej sprawie przeprowadzić jakąś ankietę? Zdaje się, że pan
Portalski z sekretariatu Prorektora specjalizuje się ostatnio w ankietach. :-)))




Temat: Oświadczenie Królewskiej Rady Psychiatrów
Oświadczenie Królewskiej Rady Psychiatrów
Brytyjscy psychiatrzy dowiedli, że kobieta, która zgodziła się na
zabicie swojego dziecka, jest narażona na depresję, a nawet chorobę
psychiczną w wyniku szoku poaborcyjnego - pisze Nasz Dziennik.

Jak na ironię, 90 proc. z 200 tys. przeprowadzanych rocznie w
Wielkiej Brytanii morderstw uzasadnia się "psychicznym zdrowiem"
matki.

W sporządzonym przez siebie raporcie lekarze zrzeszeni w brytyjskiej
Królewskiej Akademii Psychiatrii zwrócili uwagę również na
niedoinformowanie kobiet o psychicznych konsekwencjach aborcji.
Podkreślili, że każda kobieta, która zamierza dopuścić się tego
czynu, powinna zostać bardzo dokładnie poinformowana o skutkach
podjętej decyzji zarówno dla dziecka, jak i dla niej samej.

Podczas gdy lekarze starają się uzmysławiać spustoszenie, jakie w
ludzkiej psychice czyni zabicie własnego dziecka, polityczni
zwolennicy legalizacji aborcji nadal przekonują, iż jedyną reakcją
na to jest "żal". Lobby proaborcyjne za wszelką cenę usiłuje
przeforsowywać korzystne dla siebie prawo, nawet kosztem ludzkiego
życia i zdrowia.

- W jaki sposób lekarz może uzasadnić aborcję ze względu na zdrowie
psychiczne, skoro sami psychiatrzy zadają sobie pytanie, czy
istnieje jakikolwiek jasny dowód, że donoszenie ciąży prowadzi do
problemów ze zdrowiem psychicznym - zastanawia się dr Peter
Saunders, sekretarz generalny Chrześcijańskiego Towarzystwa
Medycznego, komentując wyniki analiz.

Raport nie uwzględnił problemu syndromu poaborcyjnego u mężczyzn.

Oświadczenie Królewskiej Rady Psychiatrów przypadło w czasie, gdy
Brytyjczycy są poruszeni niedawnym samobójstwem 30-letniej
brytyjskiej artystki malarki Emmy Beck, która przed śmiercią
wyznała, że nie mogła unieść ciężaru winy po dokonaniu aborcji
swoich dzieci bliźniaków.

W najbliższym czasie w parlamencie Wielkiej Brytanii odbędzie się
głosowanie nad propozycją obniżenia wieku dziecka poczętego, które w
świetle prawa można zabić "z powodów społecznych", z 24 do 20
tygodni. Według ankiety przeprowadzonej przez gazetę "The Times", za
takimi zmianami opowiada się 59 proc. kobiet.




Temat: Lekarze
Na poczatek komentarz do Ol'a:jakbys zarabial polowe sredniej krajowej,to tez
bys nie wyrzucal pieniedzy,ktore ktos Ci sam wklada do kieszeni...Chyba ze
myslisz,ze za te 800 pln(srednia placa,chirurdzy maja tak o 200-300pln
wiecej,anastezjolodzy o tyle samo mniej) jestes w stanie utrzymac
zone,dziecko...?Nie rozsmieszaj mnie nawet.Tylko nie typaj sie "to po co
studiujesz"-gdybym w zyciu tylko i wylacznie kierowal sie kasa,to zajalbym sie
chociazby wymontowywaniem radia z samochodow-nawet to jest bardziej
oplacalne...Nawiasem mowiac,gadalem ostatnio ze znajomym ze stanow.Tam na
wstepie po studiach medycznych zarabiasz 20 000$.No ale coz,tam sie ceni ludzi
inteligentych i wyksztalcenie,a nie tylko tych,ktorzy potrafia szybko kilofem
uderzac,albo butelki zbierac...Moze wyjazd tam nie jest glupim pomyslem?Tylko
mnie nie rozsmieszaj i nie mow,ze tutaj nikt za nami nie bedzie plakal-bo beda
blagac o powrot,jak w szpitalach bedzie pusto od bialych fartuchow,a niektore
tylko miejsca beda zajmowac "specjalisci" ze wschodu...:>

Do Connie:
Tak.Tylko ze tutaj autor listu zrobil zdecydowany najazd na medykow.Chyba wypada
nam sie bronic?;)Na powaznie:Nie zalezy mi na jakims super szacunku,zeby ludzie
mi sie na ulicy w pas klaniali.Tylko,zeby nie przechodzili na ulice i nie
mowili-"patrz,to ten ch** i obibok,doktorek..."A niestety czesc naszego chorego
spoleczenstwa nie zdaje sobie sprawy z panujacych realiow...
Lapowki:prosty przyklad:Jestem na wakacjach w szpitalu wojskowym we
wroclawiu.Pacjent mnie poprosil o pomoc,zeby mu wytlumaczyc,gdzie moze zrobic
badania(wyszlo,ze byly rozstrzelone po calym szpitalu).Mialem chwile czasu,wiec
go zaprowadzilem wszedzie-zajelo nam to raptem 20 minut,moze pol godziny.Po
badaniach wychodzimy na zewnatrz,zapalam papierosa,a facet mi wklada do kieszeni
fartucha 50pln i mowi z usmiechem:"za fatyge..."Zeby nie bylo glupich
komentarzy(chociaz i tak pewnie beda-glupoty ludzkiej nie mozna nie
doceniac...):kase mu natychmiast oddalem i go zbluzgalem z gory do dolu.Wiecie
jaki jest problem z lapowkami?Lekarze nie tyle chca brac,co to PACJENCI sami
chca dawac.Chirurg tak samo wykona operacje,anastezjolog tak samo znieczuli,gdy
pacjent nie okaze bezposrednio swojej "wdzieczosci".Ale chca dawac.Inny
przyklad:raz na oddziale pacjentka dostala ankiete anastezjologiczna i pyta sie
jednej pielegniarki:"przepraszam,czy to ta koperta,w ktora mam wsadzic 100
zlotych...?"Komentarz jest potrzebny?Chyba nie...



Temat: Co Polacy sądzą o stopach - zaskoczenie
Co Polacy sądzą o stopach - zaskoczenie
www.rp.pl/gazeta/wydanie_030210/ekonomia/ekonomia_a_1.html
fragment z Rzeczpospolitej:
Okazało się, że dla 47 proc. badanych rację ma minister finansów, a tylko dla
18 proc. Narodowy Bank Polski. Znów można porównać te wyniki z notami
wystawionymi rok temu. Wtedy zadane przez nas pytanie było sformułowane nieco
inaczej. Strony sporu określiliśmy jako rząd i Radę Polityki Pieniężnej,
można też było wybrać więcej odpowiedzi. Poza ewidentnym opowiedzeniem się po
jednej ze stron lub wyrażeniem braku zdania, badani mogli również nie
przyznawać racji nikomu. Trzeba więc porównać odsetek popierających bank
centralny lub Ministerstwo Finansów tylko wśród osób, które mają zdanie na
temat tego sporu"

Natomiast nie zaskakuje komentarz - Ludzie się nie znają na stopach (no bo do
oceny, że sklep lepiej funkcjonuje jak musi płacc odsetki od kredytu 10% a
nie 18% potrzebny jest doktorat, podobnie jak do porównań z innymi krajami).
Ludzi po prostu lubią Ich Troje i powierzchowność (sic!) Kołodki

Komentarz do sondażu z Rzpl.:
Maciej Kochanowicz, Pracownia Badań Społecznych
Pytanie, kto ma rację w sporze między NBP a Ministerstwem Finansów, pokazuje,
że społeczeństwo większym zaufaniem darzy Grzegorza Kołodkę i
jego "prowzrostową" wizję polityki gospodarczą, niż Leszka Balcerowicza i
jego "neoliberalne" podejście do gospodarki. Pytanie to należy bowiem
interpretować właśnie jako zderzenie dwóch opcji personalnych i
ideologicznych, a nie jako próbę rozstrzygnięcia merytorycznej istoty sporu,
o której większość respondentów nie ma głębszej wiedzy.

W taki też sposób można interpretować odpowiedzi na pytanie o wpływ obniżenia
stóp procentowych na gospodarkę - nie jako merytoryczne rozstrzygnięcie tego
problemu (w tym celu należałoby zrobić ankietę wśród bankowców czy
ekonomistów), ale jako ukazanie, że społeczeństwo ma większe zaufanie do
koncepcji lansowanych przez środowiska "antyneoliberalne", czyli np. tzw
gołębi w Radzie Polityki Pieniężnej, czy Grzegorza Kołodkę proponującego
rozluźnienie polityki monetarnej w celu przyspieszenia wzrostu gospodarczego,
niż do koncepcji ich przeciwników.




Temat: Polacy to antysemici.
Gość portalu: CCC napisał(a):

> Gość portalu: Paweł napisał(a):
>
> > Wiem wiem, to juz było, ale nie ma się co oszukiwać, wieksza część naszego
>
> > społeczeństwa odczuwa zdecydowaną niechęć do Żydów.
> Podaj proszę ankiety i badania na które się powołujesz.
> [... Rozważania na temat naszego wielkiego antysemityzmu ... ]
> Najpierw musisz udowodnić ten nasz "wielki antysemityzm" a potem go rozważać.
> > Problem w tym, że uzasadniona opinia o tym, że Polacy to antysemici szkodz
> i
> >tylko Polakom.
> Tu trafiłeś. "Walka z polskim antysemityzmem" to jedna z ulubionych rozrywek
> rasistów którzy za Polakami nie przepadają. Ale oni walczyliby z nami nawet
> gdybyśmy byli jedynym w Europie narodem pozbawionym antysemitów.
>
> Żeby ustalić prawdę potrzebujemy obiektywnych badań (na razie o takich nie
> słyszałem). Może niech wreszcie niech ktoś się tym zajmie.
>
> Ps. Przykro mi ale w Twoim poście widzę raczej potrzebę wyrażenia swoich
> poglądów niż poszukiwanie obiektywnej informacji.
>
> PPs. Myślę ,że badania "natężenia rasizmu" w naszym kraju dowiodą że nie
> jesteśmy narodem "anielskim" ani "demonicznym" tylko normalnym (podobnie jak
> reszta europy). Ale tym razem to ja zgaduję.
>
> Pozdrawiam
> CCC

Stadko czegos co trudno nazwac Ludzmi skupione przy tzw. GW nie pozwala na
zadna krytyke zydów szczególnie zydów , którzy haniebnie zachowali sie w Polsce
jako nasi goscie- z owego stadka zawsze slyczy sie - KSENOFOBIA I ANTYSEMITYZM.
Ale Polacy nie powinni sie tym przejmowac i dalej odnajdywac zbrodnie zydowskie
popelnione na polskich OBYWATELACH
>




Temat: feminizm a narkomania młodzieży
religijnosc a narkomania młodzieży
znalazlam ponizsze dane w artykule Cz. Kurta z chrzescijanskiej akademii teologicznej w w-wie. podaje tylko wnioski, liczby i analize mozna zanlezc na stronie:
chat.edu.pl/pedrel/artykuly/kustrac1.htm
"Ciekawe wydaje się zwrócenie uwagi na problem, jakim jest związek między religijnością badanych a występowaniem wśród nich zachowań dewiacyjnych? Odpowiedź na to pytanie daje analiza wyników badań empirycznych zrealizowanych w 1998r. na zlecenie Urzędu Miejskiego w Białymstoku. Przeprowadzono je wśród młodzieży w formie ankietowych badań audytoryjnych. Odpowiedzi na postawione w ankiecie pytania udzieliło 1208 osób. Próbę badawczą dobrano za względu na typ szkoły oraz klasę.

Religijność badanych okazała się jednym z czynników najsilniej wpływających na ich stosunek do palenia papierosów, picia alkoholu i używania narkotyków. Mimo nasilających się w okresie transformacji w Polsce procesów sekularyzacji i laicyzacji obserwujemy ogromne znaczenie norm religijnych jako regulatorów życia społecznego.

[ciach]

Zachowania dewiacyjne, a więc częste palenie papierosów, częste picie alkoholu oraz używanie narkotyków, występują we wszystkich kategoriach respondentów wyróżnionych ze względu na religijność własną lub swoich rodziców. Zdarzają się one zarówno wśród osób niewierzących, jak i wśród głęboko wierzących, wśród dzieci rodziców nie przywiązujących większej wagi do spraw religijnych, jak i wśród dzieci rodziców postępujących ściśle według wskazań religii. Jednak częstotliwość występowanie zachowań dewiacyjnych jest w sposób zasadniczy zróżnicowana właśnie ze względu na religijność.

Stosunkowo słaby wpływ na unikanie zachowań dewiacyjnych ma religijność rodziców. Jednak dostarczanie dziecku przeżyć religijnych w rodzinie w znacznym stopniu zapobiega sięganiu przez młodzież po używki. Natomiast religijność samej badanej młodzieży jest czynnikiem bardzo silnie różnicującym ich skłonność do papierosów, alkoholu i narkotyków. Osoby zachowujące się dewiacyjnie zdarzają się kilkakrotnie (3 - 4 razy) rzadziej wśród badanych o wysokich wskaźnikach religijności, niż wśród młodzieży niereligijnej.



Temat: Jak to jest z ta magisterka i licencjatem???
>strasznie dużo musiałabyś zapłacić, bo po pierwsze musieliby znaleźć osobę
>kompetentną coby pojechała i wiedziała za co ma się zabrać. Nie jest to
>niemożliwe, ale na stronie którą oni podają nie ma słowa o takich kierunkach
>gdzie terenówka jest konieczna. Nawet jest geografia społeczna, a przecież
>ankiet chyba nie zrobią w liczbie 250, czyli tyle ile ja samodzielnie, a to
>cholernie niewdzięczna robota i czosochłonna albo chodzić po starówkach 10
>miast i je oceniać okiem znającego się.

>a terenówki, choć moja mgr terenówką nie za bardzo była, bo miasto to nie
>łopata i błoto, nie są takie złe. Jeśli przez 5 lat jeździło się na terenówki
>ćwiczeniowe to potem najgorsze warunki są aksamitami

No to wszystkie moje nadzieje runeły w przepaść... W niczym nie pomogą mi
pieniądze nadzianych rodziców, będę musiała się zmusić do łopaty i kopać sama,
a moje dłonie? Będzie im potem potrzebna roczna kuracja rewitalizująca kwasami
owocowymi i lanoliną (+ klasyczna witamina E oczywiście!!!), że o paznokciach
nie wspomnę! Chyba jeszcze czas zrezygnować z tych parszywych studiów zanim
zupełnie zniszczą mój organizm! Oj tak, lecę zapisać się na jakieś wieczorowo -
zaoczne policealne studium marketingu i administracji - tam z pewnością docenią
mój manicuire i nie zmuszą do kopania łopatą. A rodzice i tak dyplom geografii
mi kupią - to akurat najmniejszy problem... Po co się męczyć?
Pozdr. Ksymena
P.S.: Przyznam z niejakim wstydem, że zanim napisałam pierwszy post nie
zajrzałam nawet na podaną stronę (szkoda czasu i marasu) i nie miałam pojęcia
co tak na prawdę "sprzedają". Inaczej nie strzępiłabym sobie języka i od razu
znalazła satysfakcjonującą mnie ofertę. Ksymena



Temat: GOEBELSOWKA W STYLU RYDZYKA
GOEBELSOWKA W STYLU RYDZYKA
Jak tu przeinterpretowac zle wiesci. w stylu czarno-czerwonych wzorow
nazistowsko-komunistycznych. Jakbym Trybune Ludu z czasow Gomulki czytal:

Ankieta: duchowieństwo parafialne a integracja europejska
Kapłani sceptycznie o UE
Ośrodek Badania Opinii Publicznej na zlecenie Instytutu Spraw Publicznych
przeprowadził wśród grupy duchowieństwa sondę na temat stosunku kapłanów do
integracji Polski z UE. Ankieterzy odwiedzili 871 księży spośród ok. 30 tys.
posługujących w Polsce. Ponad 31 proc. księży odmówiło wzięcia udziału w
ankiecie. Według Instytutu, oznacza to, że ich stosunek do integracji jest
negatywny. Sześćdziesiąt jeden procent kapłanów odpowiadających na ankietę
obawia się, że Polska po ewentualnym wejściu do UE będzie członkiem drugiej
kategorii.
Duchowni są jedną z najlepiej wykształconych grup polskiego społeczeństwa.
Wszyscy mają wykształcenie wyższe, a jedna trzecia ankietowanych ukończyła
dodatkowy kierunek studiów, 74 proc. zna przynajmniej jeden język obcy.
Najpopularniejszą gazetą wśród duchownych jest "Nasz Dziennik". Czyta go
regularnie 50 proc. ankietowanych. Spośród tygodników największą
popularnością cieszy się "Niedziela" - 52 proc.
Księża najczęściej słuchają Radia Maryja. Instytut Spraw Publicznych
twierdzi, że jest to 50 proc. badanych kapłanów. Z ankiety wynika, że polscy
kapłani interesują się polityką w stopniu ponadprzeciętnym i stanowią dość
jednolitą grupę w kontekście prezentowanych poglądów politycznych: sytuują
się zdecydowanie po prawej stronie sceny politycznej.
Kapłani biorący udział w badaniu zostali poproszeni o wskazanie problemów,
które są - ich zdaniem - najważniejsze dla Polski i świata. Najczęściej
wskazywali na bezrobocie, przestępczość, korupcję i biedę. Za największy
problem na świecie uznali terroryzm i głód.
Ankieterzy odwiedzili 871 kapłanów, z których 600 (proboszczów i wikariuszy)
odpowiedziało na zadane im pytania. 271 księży, tj. ponad 31 proc. kapłanów,
odmówiło wzięcia udziału w ankiecie. W badaniach nie uczestniczyli duchowni
z diecezji kaliskiej. - Można się domyślać, że stosunek tych księży do
integracji nie jest przychylny - stwierdziła Lena Kolarska-Bobińska, szefowa
ISP. Wszyscy kapłani zadeklarowali gotowość udziału w referendum unijnym, co
świadczy o silnym etosie obywatelskim, panującym wśród tej grupy polskiego
społeczeństwa. Poparcie dla integracji Polski z Unią Europejską zmalało
wśród kapłanów o jedną czwartą. Instytut Spraw Publicznych twierdzi, że
kiedy w 1998 roku ISP zlecał podobną ankietę, integrację z UE poparło 84
proc. badanych. Obecnie za integracją opowiedziało się według tegoż
Instytutu 59 proc. ankietowanych, przeciwko co piąty respondent, a 16 proc.
księży opowiedziało się za tym, by Polska pozostała krajem neutralnym.
Przypomnijmy, że zbadano zaledwie sześciusetosobową grupę księży. A w Polsce
jest ich ok. 30 tys. Księża, którzy odmówili odpowiedzi na ankietę, uczynili
tak często w obawie przed przekłamaniami.
Kapłani przywiązują szczególną wagę do chrześcijańskich korzeni Europy,
wartości chrześcijańskich, uznania indywidualnego i zbiorowego prawa do
wolności religijnej i Invocatio Dei, czyli odwołania do imienia Bożego w
unijnej konstytucji. Sześćdziesiąt jeden procent księży obawia się, że
Polska po ewentualnym wejściu do UE będzie członkiem drugiej kategorii.
Katarzyna Cegielska




Temat: Co dalej z wielką płytą?
Runąć to bloki nie runą, a osiedle może być fajne!
Runąć bloki z wielkiej płyty na pewno nie runą. To była technologia skrajnie
nieoszczędna ale ich "skorupa" to akurat ich najmocniejsza strona. I problem
zarazem, bo w większości przypadków uniemożliwia jakąkolwiek sensowną
przebudowę mieszkania i jest skrajnie pod tym względem nieelastyczna. Runąć
więc nie runą. Nie odpadna też zewnętrzne, osłonowe części ścian
wielowarstwowych, czym nas straszono. To nie grozi. I dlatego ta ankieta obok
artykułu jest bez sensu. W artykule zresztą autor tym wcale nie straszy i pisze
o rzeczach rzeczywiście ważnych. W zbyt wielkim stopniu jednak sugeruje się
tym, co robią w Niemczech. W Polsce też wystąpiła ucieczka z blokowisk ale nie
jest to problem w skali niemieckiej, po prostu dlatego, że jesteśmy
społeczeństwem znacznie biedniejszym. Nie mamy problemu pustych mieszkań na
blokowiskach, ani na ta skalę co w Niemczech problemu opanowywania osiedli
przez margines, po wyprowadzeniu się z nich zamożniejszej części mieszkanców.
To wciąż nas nie dotyczy. I pod jakimś względem na szczęście. Ale obok
problemów docieplania domów z wielkij płyty, przebudowy stropodachów, wymiany
okien i zapomnianej tu, a stanowiącej bardzo też poważny problem wymiany
zużytych instalacji wodnych, kanalizacji, centralnego ogrzewania, gazowej oraz
instalacji elektrycznej(!) powoli trzeba zacząć myśleć o problemach które
rozpoczęły degradację blokowisk niemieckich. Tamte problemy, te remontowe, są
problemami finansowymi, bo od strony technicznej są rozwiązywane przynajmniej
poprawnie. Życie mieszkanców blokowisk toczy się więc od jednego remontu do
drugiego i wydatki na to wydaja się nie mieć dla nich końca. Wśród tych
remontowych problemów ginie sprawa atrakcyjności miejsca w którym mieszkamy.
Ocieplane domy stają się często ładniejsze niż w czasach swej młodości ale pod
parkingami znika zieleń. Żebyż te parkingi były przynajmniej porządne ale
najczęściej jest to prowizorka, bez trwałej nawierzchni, otoczona postrzępiona
siatką z jakąś ochydna budą dla strażnika. Do tego dochodzą pawilony-potworki
mieszczące sklepy. Zabudowywane są balkony i loggie - i mniejsza już o to, że
jakoś nie bardzo wierzę w sens tej zabudowy, to żebyż odbywało się to jakiś
estetyczny sposób. Każdy kici jak umie i może! To co stanowiło o jakiejś
wartości osiedli czyli zorganizowana i przeznaczona dla człowieka przestrzeń
pada ofiara chaosu pierwsza. Ten chaos i brzydota na razie wypłasza niewielu.
Nie czujemy, by był to istotny problem i propozycja, aby postrzępiona siatkę
wokół parkingo zwienczyć jeszcze drutem kolczastym na pewno zyskałaby
akceptację. Tak, jak propozycja, by usunąć z osiedla ławki, aby nie
przesiadywał się na nich "element". O tym, że i my nie będziemy mieli gdzie
usiąść już nie myślimy. Sami ograniczamy swą przestrzeń do czterech ścian
mieszkania, choć sensem, istotą osiedla było właśnie uniknięcie tego. Piszę o
podstawowej sprawie "organizowania" przestrzeni do życia, na co przynajmniej
teoretycznie mamy wpływ, a już na pewno możemy go jako mieszkancy wywalczyć.
Tyle, że najczęściej nawet nie próbujemy. Potem robi sie wielkie akcje, by
przywrócić to, z czego tak łatwo zrezygnowaliśmy. Oprócz więc pomocy państwa
(bo jest ona niezbędna) w finansowaniu remontu starzejących się budynków
potrzebna jest też wielka akcja o charakterze bardziej społecznym. Akcja
przywracania osiedli ich mieszkańcom. A wlaściwie przekonania ich, że oni są
ich gospodarzami. Że jest to zarówno ich prawo, jak i pewien obowiązek. To są w
zdecydowanej większości osiedla spółdzielcze, więc nie wymaga to żadnych zmian
w prawie. Wymaga przekonania ich mieszkańców, że są u siebie. I że to od nich
zależy, jak będą żyć. By dostrzegli wartość jaką stanowi zieleń między
budynkami. Plac zabaw. Ławka. Trawnik, na który można wypuścic psa. Ścieżki, po
których można pospacerować. A osiedlowy sklepik nie musi być żadna ochydna
budą. Nawet parking można zosrganizowac tak, by nie szpecił. Jest trochę - nie,
całkiem inaczej. Najczęściej dzęki ...nam.



Temat: Szkolenie dla samorządowców (gmin)
Szkolenie dla samorządowców (gmin)
Zaproszenie na szkolenie: "Zarządzanie terenami chronionymi zgodnie
z zasadami zrównoważonego rozwoju"

Zarząd Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot ma
zaszczyt zaprosić Państwa do wzięcia udziału w bezpłatnych
szkoleniach organizowanych dla gmin podkarpackich w ramach
projektu "Budowanie międzysektorowej platformy współpracy dla
zapobiegania i rozwiązywania konfliktów na linii: przyroda-
infrastruktura-społeczeństwo w Karpatach".

Zajęcia skierowane są głównie do pracowników urzędów gmin, a także
przedstawicieli organizacji społecznych i służb ochrony przyrody,
którzy są bezpośrednio zaangażowani w procesy decyzyjne dotyczące
zagospodarowania przestrzennego i rozwoju lokalnego oraz efektywną
ochronę przyrody.

Celem organizacji warsztatu jest konfrontacja różnych punktów
widzenia, stron problemu, zestawienia obowiązków, dzielenie się
doświadczeniami oraz wypracowanie dobrych praktyk w procesach
decyzyjnych związanych z planowaniem i realizacją inwestycji
mogących oddziaływać na obszary cenne przyrodniczo, w szczególności
na obszary objęte siecią Natura 2000.

Termin szkolenia: 30.06.2008, godz. 10.00-14.00
Miejsce szkolenia: Krosno, Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka, ul.
Grodzka 45B, I piętro, sala konferencyjna.

Zgłoszenia i wypełnione ankiety prosimy kierować na adres biura
stowarzyszenia do dnia 28.06.2008.

ankieta zgłoszeniowa (format doc, plik do pobrania)
Szczegółowy program szkolenia:
1. Ochrona środowiska w postępowaniu inwestycyjnym - wymogi prawa
polskiego i europejskiego (decyzje o uwarunkowaniach środowiskowych,
dokumenty planistyczne, inne dokumenty dotyczące postępowania
inwestycyjnego).
2. Ocena oddziaływania na środowisko - aspekty praktyczne w
prowadzonym postępowaniu, (kwalifikacja przedsięwzięć do
sporządzenia raportu o oddziaływaniu na środowisko, wymogi dotyczące
raportu o oddziaływaniu na środowisko, konsultacje społeczne, dostęp
do informacji).
3. Obszary ochrony przyrody a wymogi dotyczące procesów decyzyjnych
i planistycznych (Natura 2000 i inne formy ochrony, przepisy o
zapobieganiu i naprawie szkód w środowisku).

Spotkania będą prowadzić:
mgr inż. Krzysztof Okrasiński - specjalista ds. ocen oddziaływania
na środowisko, procesów inwestycyjnych realizowanych na terenach
przyrodniczych oraz aspektów prawnych tych procesów w kontekście
prawa międzynarodowego.
mgr Radosław Ślusarczyk - prezes Stowarzyszenia PNRWI, specjalista
ds. konsultacji i mediacji społecznych w zakresie ochrony przyrody.

Efektem spotkań będzie wypracowanie dokumentu zawierającego
najważniejsze wskazówki w formie wykazu kluczowych dobrych praktyk
oraz zdefiniowanie najważniejszych problemów w związku z planowaniem
i realizacją inwestycji mogących negatywnie oddziaływać na
środowisko obszarów cennych przyrodniczo. Stworzony dokument stanie
się częścią Raportu dla administracji publicznej, projektantów,
inwestorów, organizacji pozarządowych w kwestii efektywnego
przeprowadzania ooś i konsultacji społecznych. W raporcie podejmiemy
próby wskazania rozwiązań zdefiniowanych problemów.

Współorganizatorem szkolenia jest Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka
w Krośnie.

Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot
Osoba kontaktowa: Grzegorz Bożek, Koordynator projektu, tel. 665-
831257
e-mail: biuro@pracownia.org.pl , www.pracownia.org.pl
ul. Jasna 17, 43-360 Bystra, tel./fax: (+48) 33-8171468, tel. 33-
8183153

Zródło:
www.pracownia.org.pl/prac/index.php?d=akt&id=457&m=6&r=2008



Temat: młodzież ucieka z podbeskidzia
młodzież ucieka z podbeskidzia
dobrze, że z podbeskidzia, a nie spod beskidów ; )

Podbeskidzie: prawie wszyscy młodzi nam uciekną ?
CZAS BIĆ NA ALARM !
NR.: 25 z dnia: 22-06-2006

Blisko 72 procent studentów Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-
Białej i kilku bielskich szkół ponadgimnazjalnych planuje w niedalekiej
przyszłości wyjazd za granicę w poszukiwaniu pracy! Zdaniem podbeskidzkiego
posła Stanisława Szweda to bardzo niepokojący sygnał.
O tym, dlaczego młodzi mieszkańcy Podbeskidzia chcą wyjechać z Polski,
rozmawiano na niedawnej konferencji w bielskiej Akademii Techniczno-
Humanistycznej „Tam i z powrotem. Czy rzeczywiście młodzi Polacy nie chcą
wracać?".
Patrycja Bałdys, wykładowca z ATH i opiekun Koła Naukowego Socjologów,
podkreśla, że konferencja była wspólnym pomysłem studentów i posła Stanisława
Szweda. - Rok temu robiliśmy badania wśród studentów ATH na temat tego, czy
chcą w przyszłości wyjechać za granicę za pracą. Tegoroczne badania
przeprowadziliśmy wśród 424 osób z ATH, Bielskiej Szkoły Przemysłowej, IV
Liceum Ogólnokształcącego, III LO, Zespołu Szkół Elektronicznych i Zespołu
Szkół Samochodowych i Ogólnokształcących. Wyniki są zaskakujące: aż 71,9
procent badanych chce wyjechać za granicę. Pozostać w kraju planuje tylko
13,4 proc. Pozostali respondenci nie potrafili odpowiedzieć na to pytanie
jednoznacznie. Główne powody, dla których młodzi chcą wyjechać to: niskie
zarobki, trudność ze znalezieniem pracy i brak perspektyw na samorealizację -
tłumaczy Bałdys.
Z kolei ci, którzy chcą pozostać w kraju, twierdzą, że nie zamierzają
wyjechać, bo mają mocne związki z Polską lub z rodzinną miejscowością. Innym
powodem jest słaba znajomość języków obcych i obawy związane z trudnościami w
dostosowaniu się do nowego środowiska.
W najbliższe wakacje do pracy za granicą zamierza wyjechać 34 procent
badanych, z czego tylko 14,5 proc. ma załatwioną pracę. Ci ostatni
najczęściej wybierają Wielką Brytanię (36,6 proc.), Niemcy (24,4 proc.),
Irlandię i Stany Zjednoczone (po 7,3 proc.). Zdecydowanie mniejsza grupa
wybiera się do Grecji, Holandii, Belgii, Danii, Szwecji, Włoch i Austrii. Ich
praca ma polegać głównie na zbieraniu owoców i warzyw, obsłudze klientów
gastronomii, pracach budowlanych, opiece nad dziećmi i sprzątaniu domów.
Wyniki ankiety, w myśl których swój wyjazd do pracy poza Polską planuje
blisko 72 procent młodych ludzi z Podbeskidzia, mocno niepokoją posła
Stanisława Szweda. - Istnieje coraz większe zagrożenie, że z Polski wyjedzie
kilka milionów osób. To bardzo poważny problem, z którego jeszcze nie wszyscy
zdają sobie sprawę. Oficjalnie nikt nie ma danych ile młodych ludzi wyjechało
z Podbeskidzia. Szacuje się, że może to być ponad 5 tysięcy osób. Uważam, że
już trzeba bić na alarm. Jak wyjadą z Polski miliony młodych ludzi, to za
kilka lat nie będzie miał kto pracować na nasze emerytury. Musimy się
wspólnie zastanowić, w jaki sposób powstrzymać narastającą emigrację
zarobkową - mówi poseł Stanisław Szwed. - Przede wszystkim trzeba sobie zdać
sprawę z jej przyczyn. A wynika ona z niskiego poziomu płac w stosunku do
krajów zachodnioeuropejskich, a także kłopotów ze znalezieniem pracy. A
dzieje się tak, dlatego, że mamy bardzo wysokie koszty utworzenia stanowiska
pracy. Stąd podjęte już przez rząd działania, aby zmniejszyć koszty poprzez
zmianę systemu podatkowego czy wprowadzenie ulg. Przez te wyjazdy za pracą
zaczynamy zauważać pewien paradoks. Niby mamy wysokie bezrobocie, ale w
niektórych dziedzinach gospodarki zaczyna brakować ludzi do pracy. Taka
kłopotliwa sytuacja może się już niedługo pojawić w służbie zdrowia. Mamy
jeszcze inny problem. To przyjmowanie na czarno osób zza wschodniej granicy.
To nie służy naszej gospodarce. Ci, którzy ich przyjmują, nie ponoszą kosztów
ubezpieczeń społecznych i podatkowych i dlatego mają mniejsze koszty
produkcji.
Cieszy mnie, że udało się zorganizować konferencję o problemie emigracji
zarobkowej. Martwi mnie jednak, że na spotkaniu zabrakło lokalnych
przedsiębiorców.
PAWEŁ SZCZOTKA
Przygotowaniem ankiety zajęli się studenci ATH z Koła Naukowego Socjologów:
Kinga Bryja, Jarosław Iwaniec, Agata Jakubowska, Anita Kramarczyk, Bartosz
Kwaśnicki, Marta Marek, Dariusz Mądry, Katarzyna Morawian, Michał Sapeta i
Tomasz Wysocki. Z kolei Marcela Bucior, Marcin Goliasz, Katarzyna Gruszczyk
(koordynatorka badań), Tomasz Pal i Dawid Zieliński nie tylko przygotowywali
ankiety, ale także zajęli się opracowaniem wyników badań.

www.kronika.beskidzka.pl/index.php3?wiecej=tak&menu=art_g&id=4561




Temat: Pierwsza w stolicy sprawa o nielegalną aborcję
Najpierw o pyszałku.
Ani mi w głowie postało, że Ty nim jesteś, naprawdę nie myślę tak o Tobie
Widać niezręcznie się wyraziłam, skoro powziąłeś takie przypuszczenie.
Wcześniej wspomniałeś o pyszałku, ale ja myślałam, że mówisz o jakimś
swoim znajomym, i że napiszesz o nim, więc czekałam cierpliwie
Nie połapałam się, ze chodzi o Ciebie Ja jestem trochę powolna umysłowo,
znaczy - wolnomyślna ))

Nie zamierzam przebierać Cię za wielbłąda, moje wrażenie , iż oceniasz
polskie społeczeństwo tak jakby ono kilkanaście lat temu skostniało i nie
zmieniało się mentalnie to jest suma moich wrażeń z lektury poszczególnych
postów.
Mieszkasz daleko, znasz nas z doniesień prasowych, rozmów ze znajomymi i
z Internetu. To słaba znajomość , uważam.
To tak , jakbyś znał kiedyś jakiegoś kilkuletniego chłopczyka, a potem nie
spotykał go przez kilkanaście lat i dowiadywał sie o nim tylko z listów
od znajomych. Chłopczyk tymczasem wyrósł w wielkiego faceta z wąsami,
grubym głosem i kaktusikami pod pachami, ale Ty myśląc o nim ciągle widzisz
w myślach dziecko, bo tego faceta dużego jak szafa nie znasz przecież.

Nie zarzucam Ci zarozumialstwa, skądże znowu, przeciwnie, wierzę że jesteś
człowiekiem skromnym i bogobojnym (na swój specyficzny sposób )) Jednak
oceniasz nas na podstawie swojej znajomości nas, którą wywiozłeś z kraju.
I niewiele tutaj zmienia Twoja wzmianka o nas , jako o ludziach, którzy
szybko wchłaniają wiedzę. Wchłaniamy ją szybciej niż Ci sie zdaje i zmieniamy
się tak, że sami się temu dziwimy.
Niedawno pewne czasopismo kobiece przeprowadziło ankietę , w której wzięły
udział kobiety (w wieku do 30 lat) z różnych krajów. Wyobraź sobie, że
pod względem gotowości do uczenia się, zmian (pracy, miejsca zamieszkania,
zawodu), chęci podróżowania, ciekawości świata...itd , Polki uplasowały
się na samym szczycie listy, przed innymi nacjami (Holenderki , Amerykanki,
i inne). Piszę o tym, bo nawet nasze media omawiające tę ankietę komentowały
ją z niejakim zdziwieniem. Sami siebie nie znamy

Jeszcze o ''zaoceanicznej optyce''. Nie uprawnia ona , moim zdaniem, do
kategorycznych ocen. Zapewne jest to inna optyka , z daleka inaczej widać,
ale to nie znaczy, że lepiej.
Zresztą, by zmienić optykę, nie trzeba aż tak daleko jechać. Czasem wystarczy,
jak w moim przypadku ot, choćby wyprowadzić się z domu rodzinnego do innej
dzielnicy. Zmienia się hierarchia ważności spraw, zmieniają sie oceny. To co
wydawało mi się oczywiste i ważne , gdy tam mieszkałam, teraz często wydaje
mi się mało ważne, a nawet irytujące, a niektóre rodzinne problemy wręcz
uważam za urojone. Co nie znaczy, ze to ja mam rację

W jednym się z Tobą zgadzam, odległa optyka daje myślom większą swobodę i
odwagę formułowania ocen; nawet z grubej rury Nie ma tego ''spętania'',
tu masz rację, jak sądzę. Co nie znaczy, że oceny są wtedy słuszne

Mówisz, że zabierając się za problem legalizacji aborcji czy związku
państwa z religią, widzisz tylko sam problem, wyjęty, by tak rzec, z
kontekstu społecznego. Czyli rozpatrujesz je jako abstrakty ? Ale
przecież te kwestie nie sa abstrakcyjne, tylko jak najbardziej realne.
Zresztą zajmując się tymi sprawami pracujesz w zgoła nieabstrakcyjnym
tworzywie, którym jesteśmy my hic et nunc

Ufff... Się rozpisałam (rozpasałam) . Obawiam się, że niezbyt jasno się
dzisiaj wysławiam, a to dlatego, ze byłam na obiedzie rodzinnym, podczas
którego moi bracia osaczywszy mnie z dwóch stron nalewali mi do
kieliszków różne specyfiki przywiezione z zagranicznych urlopów.
Ciekawe, swoja drogą, dlaczego Polacy z zagranicznych wakacji zawsze
przywożą alkohol ? )) Ja w każdy razie nie znam nawet jednej osoby
(dorosłej), która by z takim bagażem do kraju nie wróciła

Pozdrawiam
a.




Temat: Więcej preferencji dla kobiet!!!
> chcesz zabrania 'pewnych' przywilejow wszystkim.
> ale *ktore* to przywileje chcesz zabrac? definiujesz je
> bardzo subiektywnie: takie, których skutki uboczne sa
> dla Ciebie do zaakceptowania.
> a co, jesli dla mnie sa nie do zaakceptowania? a co,
> jesli ja moge zaakceptowac skutki innych przywilejow, niz
> Ty? powisz gornolotnie o wolnej woli, a chcesz ograniczac
> moja, definujac zabierane/dawane przywileje podlug
> siebie...
Widzisz to jest powód dla, któego wolę dyskutować na privie mailami.
Można wtedy pisac dłuższe posty bez ryzyka utraty kontroli nad wątkiem.
Na forum albo usenecie im dłuższy wątek tym więcej ludzi ma cos do powiedzenia
i robi się bałagan.
Więc sprecyzuje:
Za sensowny uważam taki system i takie przywileje które sa akceptowane przez
społeczeństwo
wraz z "całym dobrodziejstwem inwentarza"
(powtarzam jeszcze raz: nie jest to warunek jedyny)
Sformułowanie "przywileje których skutki uboczne JA akceptuje" nie
ma charakteru dosłownego w tym sensie, że miałoby dotyczyc tylko MNIE
Na przykład zasada "wasal mojego wasala nie jest moim wasalem"
dotyczyła całej społeczności mimo, że tam chodzi tylko o MOJEGO wasala.
Chodzi o całe społeczeństwo.
Mam nadzieję że rozumiesz.

> a jesli zabrac wszystkie, to bedzie tak wspaniale?
Nie wszystkie.
Te, które społeczeństwo teoretycznie popiera ale w konkretnej sytuacji większośc
obywateli wymiguje sie od ponoszenia ciężaru tych przywilejów.
Jesteś w stanie sobie wyobrazic o co mi chodzi na podstawie
powyższej ogólnej zasady czy mam podać przykład?
I nie będzie wspaniale (w sensie IDALNIE) jeśli o to pytasz, będzie LEPIEJ niz
jest teraz.

Tygodnik "Wprost" robi czasem takie ankiety:

Pytanie 1: Czy państwo powinno pomagac finansowo przedsiębiorstwom które maja
problemy
(np. Stocznia Szczecińska)
Odpowiedź: 70% ankietowanych: TAK

Pytanie 2: Czy zgodziłbyś sie na podniesienie podatków aby Państwo mogło
pomagać
przedsiębiorstwom, które maja problemy?
Odpowiedź: 70% ankietowanych : NIE

Czujesz ten surrealizm?

> zaczniemy od korzysci podatkowych dla malzenstw.
Obecne korzyści finansowe dla małżeństw wynikają z progresywnego podatku.
Wystarczy wprowadzic podatek liniowy i cały problem zniknie (a z nim kilka
innych)
> nastepnie odpisy podatkowe za darowizny.
Zlikwidować.

> a co z darmowa edukacja? finansuje sie ja z podatkow
> *wszystkich*.
Jak się finansuje z podatków to nie może być darmowa.
Może na świecie sa pewne rzeczy za darmo np. zachód słońca.
Ale na pewno nie ma darmowej edukacji i darmowej służby zdrowia.
(w sensie masowym bo pomijam garstke społeczników)
To po pierwsze.
Po drugie: ja godze sie na to by w pewnym zakresie
edukacja była finansowana z budżetu czyli m. inn. z moich podatków.
Jeśli reszta społeczeństwa to zaakceptuje (nie tylko "darmową" edukację
ale także podatki a nią) to znaczy, że się dogadaliśmy.
A jak sie wszyscy dogadują to po co robic problem?




Temat: O aborcji konkretnie.
Np. uwazam ze nie dotre do Ksiezyca na piechote
a sa ludzie dla ktorych jest to bardzo prosta sprawa.
Zatem jeszcze raz:
...
a. niezadowolenie z obecnych przepisów regulujących dopuszczalność aborcji
wyraża 49% społeczeństwa i uważa, że należy je zmienić (uwaga dla Jacka: a więc
niezadowolenie z obecnej ustawy, które starasz się analizować ); nieco ponad
jedna trzecia jest przeciwnego zdania (35%), 16% nie ma wyrobionego poglądu na
temat.

b. większość ankietowanych opowiada się za złagodzeniem prawa do aborcji w
ogóle (61%),zwolennicy zaostrzenia prawa przerywania ciązy to zaledwie jedna
piąta badanych (20 %), a niemalże taka sama grupa respondentów nie ma
sprecyzowanej opinii w tej sprawie (19%)

c. kolejny punkt badań CBOS jest niemalże literalnym odniesieniem do Twojego
punktu 4:
ponad połowa respondentów (56%) uważa, że kobiety powinny mieć możliwość
przerywania ciąży ze względu na szczególnie ciężkie warunki materialne lub
trudną sytuację osobistą. Niespełna jedna trzecia jest przeciwko (32%) a prawie
co ósmy respondent nie ma wyrobionego zdania w tej sprawie (13%)
;;
;;

Gość portalu: jacek#jw napisał(a):

Krzysiu,
jak już podjąłeś się roli wyrywania mnie ze szponów ciemnoty przy pomocy
wyników badań opini społecznej napisz mi, czy z wyników tych badań za zmianą
ustawy jest 49% czy 81%.

Pozdr / Jacek
.
;;;

Nie wiem skad wytrzasnales te 81 procent (dane powyzej) ale moze ja mam
problemy z czytaniem...
Jedno jednak moge ci powiedziec juz teraz 49 procent nie rowna sie 81 procent.
I to jest ten twardy grunt na ktorym, jak sadze, nie ma miedzy nami
konfliktu. ))
.
Pozdrawiam
K.P.

Gość portalu: jacek#jw napisał(a):

a o kaganie myślisz??????? Raz chowasz się za spodniami Vlada teraz zza
spódniczki Kamili wyglądasz? Jak ty chcesz uporać się z tym kaganem, gdy tak
prostych spraw nie załapujesz? 49% widzę, że jasne i czytelne jest dla Ciebie.
Na wszelki wypadek dodam jednak że, to są osoby, które są za zaostrzeniem lub
złagodzaniem ustawy. Drugi punkt mówi, że za złagodzeniem tej ustawy jest 61% a
za zaostrzeniem jest 20%, czyli razem 81%. W tym miejscu Krzysiu konfliktu
między nami nie ma (jest on w innym). Naprzód "belfrze", tłumacz.
>
Pozdr / Jacek
>
..............
Piszesz:
"Jak ty chcesz uporać się z tym kaganem, gdy tak prostych spraw nie załapujesz?
49% widzę, że jasne i czytelne jest dla Ciebie.
Na wszelki wypadek dodam jednak że, to są osoby, które są za zaostrzeniem lub
złagodzaniem ustawy."

CBOS pkt.1:
"niezadowolenie z obecnych przepisów regulujących dopuszczalność aborcji
wyraża 49% społeczeństwa i uważa, że należy je zmienić".

K.)Tyle ze te 49 procent nie jest "za zaostrzeniem lub zlagodzeniem" ustawy,
jak chcialbys Ty, lecz wylacznie za zlagodzeniem. Po prostu na ogolne pytanie o
zadowolenie z aktualnej ustawy 49 procent respondentow odpowiedzialo
negatywnie. Najwyrazniej nie chwytasz na czym polega, oraz jak sa robione
ankiety.

J.) Drugi punkt mówi, że za złagodzeniem tej ustawy jest 61% a za zaostrzeniem
jest 20%, czyli razem 81%.

K.) Czy Ty nie byles propagandzista za PRL-u? No widze, ze 20 procent plus 61
procent to z cala pewnoscia 81 procent. Tylko coz to za zbior otrzymales w
wyniku tej zonglerki?? Dodajesz jablka i gruszki - a tego Ci NIE WOLNO!!!

Dadal nie rozumiesz jak konstruowane sa i realizowane ankiety. Roznica w
procentach bierze sie stad, ze tym razem respondenci odpowiadali na bardziej
szczegolowe pytanie ("czy jestes za zlagodzeniem czy zaostrzeniem ustawy). W
efekcie 61 procent wypowiedzialo sie za zlagodzeniem. Do nich ewentualnie dodac
mozesz jedynie 19 procent niezdecydowanych, a nie dwadziescia procent
zwolennikow zaostrzenia - ale tez wylacznie dla wyrazniejszego zobrazowania iz
80 procent Polakow to nie sa zwolennicy aktualnego restrykcyjnego prawa
antyaborcyjnego.

Punkt 'c' dot. jeszcze bardziej specyficznego pytania objasnila Kamila.
.
Pozdrawiam
K.P.




Temat: Wszystkie parki na Ruczaju! sic!
Wszystkie parki na Ruczaju! sic!
miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798,3005332.html
załamać się można!

"Listę rankingową parków miejskich i rzecznych (mają opleść całe miasto) od stycznia opracowywał Wydział Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska (konsultując się z Wydziałem Architektury i Biurem Planowania Przestrzennego). Na czele listy uplasowały się: park Ruczaj, park Kurczaba (dawniej staw Rodoszczak, w rejonie ul. Kurczaba i Wielickiej), Zakrzówek (w rejonie ulic Zielnej, Salezjańskiej, Wyłom, Ruczaj), Kliny - Zacisze, Wilga Rydlówka.

Wybierali swoją okolicę

Pozycja parku na liście jest uzależniona m.in. od własności gruntów (im więcej terenów gminnych, tym wyższa pozycja), w jakiej okolicy ma powstać, walorów naturalnych terenu. Dodatkowo wprowadzono tzw. kryterium społeczne - mieszkańcy za pośrednictwem dzielnic i organizacji ekologicznych mogli się wypowiedzieć w specjalnej ankiecie, które parki powinny powstać w Krakowie.

Już po uwzględnieniu tych głosów kolejność na liście nie spodobała się niektórym radnym.

- Kryterium społeczne jest bez sensu. Mieszkańcy przyznawali punkty parkom w swojej okolicy. Wygląda na to, że niemal wszystkie najpierw powstaną na Ruczaju. Według mojej logiki coś jest nie tak - oponował Andrzej Stypuła.

Wiesław Misztal zaproponował, żeby stworzyć listę uwzględniającą realizowane już inwestycje - Trzeba zrobić rewitalizację parków, bo w wielu z nich nie ma ławek, koszy na śmieci, są zaniedbane alejki, a potem można zabierać się za tworzenie następnych. No i pomyśleć o kosztach. Część terenów pod nowe parki jest prywatna i miasto będzie musiało zabezpieczyć pieniądze na ich wykup - tłumaczył.

Nienaruszalny zielony szkielet

Ale wedle zamysłów WGKiOŚ parki miały powstrzymać deweloperów przed zabudową Krakowa.

- Jest niezwykle silna presja inwestorów, by przed uchwaleniem miejscowych planów zabudować co się da. Przykłady? Przy ul. Pana Cogito trwają starania o wybudowanie garaży, które właściwie wchodzą w koryto rzeki. Nie mamy prawnych możliwości, by to zablokować - mówi Małgorzata Mrugała.

Plan wydziału był taki, by mapę z zaznaczonymi granicami parków nałożyć na mapę największej presji inwestorów na pozyskiwanie "wuzetek". Podczas powstawania planów miejscowych te obszary byłyby w pierwszej kolejności zabezpieczone pod budowę parków. Teraz trwa wyścig z czasem, kto pierwszy uzyska wz i pozwolenie na budowę. Jeśli teren jest prywatny, gmina nie ma w tym wyścigu szans.

- Nie ma co się oszukiwać, jak już raz pewien ciąg zostanie przerwany, to po parku - mówi Mrugała. - A powinno być tak, że jak wsiądziemy na rower na Dąbiu, dojedziemy do Ojcowa. Miasto musi mieć nienaruszalny szkielet zieleni miejskiej zaplanowany na lata. Żeby nie było tak jak w Nowym Jorku, gdzie wyburza się wielkie obszary, by tworzyć parki. Bo inaczej ludzie z betonowej pustyni uciekną.
Na zakończenie dyskusji postanowiono, że powstanie specjalny zespół, który ma "całościowo zająć się problemem"."

Ciekawe jak będzie wyglądało "zajęcie się problemem całościowo"... się zbierze kilku radnych miasta i sobie ustalą.



Temat: Via Baltica przez Nieporęt i torfowiska Czarnej
To nie ta skala analizy
Analiza ScotWilsona jest prowadzona w skali makro
W niej bardziej chodzi o wskazanie punktów węzłowych trasy via-baltica. Czyli jakie miasta mją być obsługiwane, z jakimi drogami ma być powiązana. Długość trasy - co jest kluczowe z punktu widzenia traznytu, któremu ViaBaltica ma służyć, bo każdy km ekstra to w skali roku przekłada kilka ton paliwa spalonego więcej - czyli więcej zanieczyszczeń.
Kolejne Obszary badania to jakie są potencjalne konflikty środowiskowe i jak je ominąć. Czyli konflikty z parkami narodowymi, obszarami natura 2000, rezerwatami.
Np. wariant 1 tzw białostocki przecina bagna Rospudy, Biebrzański Park Narodowy, Puszcze Knyszyńską. a pozostałe są krótsze i omijają te obszary.
Wariant 1 został odrzucony w pierwszym etapie analizy jako jeden z najgorszych ale po naciskach działaczy Podlasia GDDkiA kazała go włączyć do drugiego etapu - szczeółowej analizy.

np. Opracowanie Scott -Wilsona nie przesądza któredy ma biec obwodnica jakiejś wsi -tylko stwierdza ze taką obwodnice trzeba będzie zbudować. O przebiegu poszczeólnych odcinków zdecydują już szczeółowe opracowania w tym wariantowanie. A te powstaną dopiero, kiedy zapadnie decyzja strategiczna na szczeblu krajowym - którędy ma ViaBaltica przebiegać.

W kwesti wariantu 43 ScotWilson oparł się na planie zagospodarowania województwa w którym jest zarezerwowany korytarz na nowy ekspresowy wylot drogi 61 z Warszawy (TOG). Ten korytarz przebiega przez powiat legionowski i gminę nieporęt. I powinien być utrzymywany w planach miejscowych.

Jeśli na dole coś w sprawie rezerwy zostało nabrojone, a decyzja strategiczna rządu będzie brzmiała - wariant 43.
to wtedy tą żabe będzie trzeba przełknąć w gminie, no może ze wspraciem z góry.
Ale wtedy będzie przynajmniej wiadomo na pewno - że TOG będzie drogą krajowa i że będzie to trasa ekspresowa.
Co pociąga za sobą szerokość koniecznej rezerwy.

Oczywiście po to są konsultacje społeczne aby złaszać potencjalne problemy - i ew. problem z rezerwą pod TOG powinien zostać zgłoszony pdoczas konsulacji np. przez władze gminy i zainteresownych mieszkańców, potem znajdzie to odzwierciedlenie w raporcie z konsultacji społecznych jaki Scot Wilson będzie przygotowywał i musi dołączyć do swojego raportu.

Firma Scot Wilson uznała ze najbardziej zrównoważony jest wariant 42 wygrywa w największei ilośći kryterjów, a w pozostałych utrzymuje się w czołówce.
43 jest też niezły ale na jego niekorzyść przemawia fakt ze przy tym wariancie najwięcej km trasy ekspresowej trzeba budować od podstaw, a więc będzie droższy. Ma też troche gorsze oceny sieciowe.

Proponuje wyrażenie swojej opini zarówno w postaci ankiety na stronie jak i w postaci pisma wysłanego do Scot Wilsona w okresie prowadzonych konsultacji.




Temat: ARGUMENTY EUROENTUZJASTÓW
ARGUMENTY EUROENTUZJASTÓW

Ankiety ośrodków badania "opinii publicznej" mają zawsze jedną skazę.
Respondenci muszą ustosunkować się do pytań socjologów. A to powoduje, że i
odpowiedzi w poważnym stopniu są określone przez ankieterów. Mimo tego,
ostatnie badanie CBOS-u daje ważne informacje o poglądach zwolenników i
przeciwników Unii Europejskiej. Szczególnie zastanawiające są odpowiedzi tych
pierwszych.

Argumenty przeciwników Unii w zasadzie nie budzą zdziwienia. Ich obawy
związane są głównie z możliwością wykupienia reszty majątku przez obcy
kapitał, zniszczenia rolnictwa oraz nieprzygotowania struktur państwa i
gospodarki do działań w europejskiej wspólnocie. Nie padł argument utraty
niepodległości, ale nie wiadomo, czy spowodowane to było brakiem obaw, czy -
po prostu - brakiem odpowiedniego pytania. Jest to o tyle istotne, że
suwerenność stała się kluczowym zagadnieniem dla wielu przeciwników
integracji.
A zwolennicy? Ci z kolei uważają, że wstąpienie przyniesie zmniejszenie
bezrobocia, zwiększy możliwość znalezienia pracy, powstanie lepszych
perspektyw dla następnych pokoleń i przyśpieszy rozwój gospodarczy w Polsce.
Takie nadzieje można zrozumieć. Są naturalne, choć zdaniem eurosceptyków
całkowicie nieuzasadnione. Poza jednym - zwiększeniem możliwości znalezienia
pracy. Tyle jednak, że raczej dzięki emigracji i to nie masowej - bo nadal
pozostaną bariery językowe, finansowe oraz wysokie bezrobocie w krajach Unii.
Co do pozostałych, to trudno przypuszczać, że tylko za sprawą UE będzie
więcej pracujących, czy poprawi się sytuacja gospodarcza. Głównym graczem w
tych kwestiach tak, czy inaczej musi być miejscowy rząd. Trudno sobie
wyobrażać, że Niemcy, czy Francuzi będą zwalczać w naszym kraju bezrobocie,
skoro mają problemy z własnym. Tego typu argumenty nie są jednak niczym
niezwykłym. Są w istocie bardzo przyjemne, ponieważ można z nimi dyskutować.
Problemem jest co innego...
Aż 40 procent zwolenników Unii uważa, że nie ma alternatywy dla integracji.
To niestety świadczy o całkowitym braku logiki, a to z kolei o skutecznej
manipulacji społecznej.
Jasne jest bowiem, że w każdej sytuacji istnieje przynajmniej kilka wyjść. W
najważniejszej obecnie kwestii można sprzymierzyć się chociażby z Rosją, stać
się jednym z państw neutralnych lub nawet wypowiedzieć wojnę Chinom, a
następnego dnia się poddać, parafrazując jeden z popularnych piętnaście lat
temu dowcipów. Oczywiście każda z wyżej wymienionych opcji jest absurdalna i
z naszego punktu widzenia nie wchodzi w grę.
Jest jednak i to, o co walczyły pokolenia Polaków czyli zachowanie
niepodległości i samodzielności, dodatkowo gwarantowanej silnym sojuszem
wojskowym. Czyli stan, jaki mamy w chwili obecnej. I to jest właśnie -
przynajmniej z politycznego punktu widzenia - najpoważniejsza alternatywa
wobec wstąpienia do Unii.
Najgorsze jest to, że owe dwie piąte zwolenników stało się ofiarą
manipulacji. O ile bowiem w przytaczaniu argumentów za i przeciw nie ma nic
złego, to powtarzanie nielogicznych sloganów, stwierdzeń niemal reklamowych,
świadczy o doskonałej robocie mediów. I rzeczywiście, każdy, kto choć chwilę
codziennie ogląda telewizję, musi mieć świadomość, że wiele informacji lub
wypowiedzi polityków oraz dziennikarzy na temat integracji kończy
się "stwierdzeniem" o braku alternatywy. Słowa te stają się takim samym
przekazem manipulacyjnym, jak zdanie o "najlepszym
proszku...", "śnieżnobiałej bieli" (co za bełkot!) czy "uwielbiam
margarynę...", które wnikają do naszego umysłu i mają potem wpływ na nasze
kupieckie decyzje.
Trzeba to sobie otwarcie powiedzieć - jesteśmy podatni na manipulacje.
Inaczej nie byłoby komercyjnej reklamy. Szkoda tylko, że dajemy się złapać na
te same chwyty w sprawie o wiele bardziej istotnej, niż zakup tego czy innego
proszku do prania.

***
Nie jest jednak aż tak źle. Według tej samej pracowni badania opinii
publicznej aż 40 procent Polaków przyznało się do zainteresowania sprawami
polityki. Mimo pierwszych, negatywnych komentarzy prasowych, wynik jest
rewelacyjny (w USA jest to około 10 procent, w wielu państwach Unii niewiele
więcej). Świadczy o naszym rozpolitykowaniu, czyli w istocie o dbaniu o dobro
własne i innych, co jest doskonałym prognostykiem na przyszłość. Nie ma więc
mowy o jakiejkolwiek rzeczywistej obojętności, czy marazmie.
To, że do wyborów idzie mniej więcej połowa uprawnionych, jest dowodem na
zniechęcenie politykami, a nie polityką! Jest żółtą kartką, pokazaną "klasie
panującej". Problemem jest tylko to, w jaki sposób i kiedy zobaczą oni
kartonik czerwony. Ale to już zupełnie inny temat.




Temat: feministka=przeciwniczka legalizacji aborcji.
Jendza:
"Wszyscy wiemy, ze 'istnieje' ta odmienna kwalifikacja.
Pytanie tylko, czy powinna istniec?
Zreszta problem jest poniekad analogiczny do sprawy eutanazji...

Dlaczego przyjmowac inne spojrzenie jako aksjomat?
Otoz nie tu problem - w kontekscie sprawy, o ktorej mowimy.
Jesli na przyklad ktos depresyjny, nieszczesliwy w zyciu itd.,
nie szanujacy zycia wlasnego ani innych, nie pojmujacy/nie czujacy tak naprawde,
na czym polega istota tego zycia, popelnia samobojstwo, to robi to
pewno dlatego, ze ma wlasnie owo 'inne spojrzenie' na sprawe.
Co nie znaczy, ze ma racje obiektywnie..."

Bardzo poważny błąd logiczny.Samobójstwo,jak wykazują statystyki na ogromnym
materiale,nie jest pochodną światopoglądu ale w olbrzymim procencie skutkiem
psychopatologii.Stwierdzenie natomiast że przyjecie takiego jak pokazałem
spojrzenia na życie ma automatycznie oznaczać brak szacunku dla Życia jest
nieuzasadnioną arogancją.

>
> "
jesli 'pien mozgu' z mojej wypowiedzi zastapimy owym 'neocortex',
to rozumiem, ze po 'smierci neocortex' zadne cialo nie powrocilo
do zycia (no, moze z wyjatkiem Lazarza i Jezusa Chrystusa :-) ),
natomiast po 12 tygodniu zycia plod niemal zawsze osiaga 13, 14 itd.?
A skoro juz dopadlam Specjalisty, to chcialabym sie dowiedziec, czy
mozna laboratoryjnie wskazac w sposob bezwatpliwy - w konkretnym
przypadku konkretnego plodu - moment, kiedy jest juz neocortex.
I co to tak naprawde jest? (zaznaczam, ze uwaznie czytalam Twoje
wypowiedzi, widac za malo wiem o czlowieku od tej strony, zeby pojac...)"

Powiedzmy że oparcie definicji o neocortex jest i tak sporym marginesem
bezpieczeństwa bo tak naprawdę należałoby lokalizować pewnie niektóre ośrodki
płatów czołowych,ale nie o to chodzi.Bezwątpliwie to już wykazano-na materiale
sekcyjnym.Empiria wykazała to dawno.Na podstawie czystej empirii śwTomasz z
Akwinu precyzował 12 tydzień jako czas wejścia duszy w płód

>>
> Podobal mi sie pewien fragment Twojego postu. Rozumiem jednak, ze tu stosujesz
takie samo wartosciowanie, jakie skrytykowales - i slusznie - gdy
je odniesiono do Ciebie.
Zeby bylo jasne: nie czuje sie w tym momencie wywolana do tablicy jako
ta 'czysto teoretyzujaca'. Odczuwam jednak potrzebe dodania komentarza
od siebie, plynacego z wlasnych doswiadczen.
Nie jestem pracownikiem pomocy spolecznej. Fakt.
Jednak wychowalam sie w getcie dla 'sprawnych inaczej',
czyli w srodowisku inwalidow rozmaitej masci i autoramentu,
od niewidomych poczawszy, poprzez wszelkie mozliwe rozmaite
uposledzenia, na istotach niewidzacych, nieslyszacych i pozbawionych
konczyn skonczywszy. Jak sie latwo domyslic, wsrod moich najblizszych
tez sa ludzie 'niepelnosprawni'.
I musze powiedziec, ze zaskoczylyby pewno niejednego
wyniki potencjalnej ankiety, ktora mozna by przeprowadzic
wsrod tych ludzi. Ankiety z jednym tylko pytaniem:
czy wolalbys/wolalabys sie nie urodzic?
Takiej checi, woli i odwagi zycia, jak np. u niewidomych wlasnie,
ktorzy musza pokonywac znacznie wiecej, niz przecietny smiertelnik
moze sobie wyobrazic, czesto nie widuje...
I wiecie? Oni nawet dzieci maja... "

na Demiurga-Stworzyciela ( wielkiego Budownika itd)zaznaczyłem że nie
wartościuję życia na lepsze i gorsze a tu nadal stary zarzut.Chodziło mi
jedynie o wykazanie ze nie zawqsze jest tak optymistycznie i cieplutko jak
pokazuje to Feministka.Naprawdę ,zalecam zapoznanie się z " poczęciem po ćmoku"




Temat: Przemyślenia faceta na temat [niektórych] kobiet.
>>Niespodzianka numer jeden: kobiety i mężczyźni reprezentują ten sam gatunek i
>>tyle samo w nich zła, co dobra. Ocena kobiet, że faceci to świnie jest tak samo
>>głupia, jak twierdzenie, że kobiety są dobre i czułe. I na odwrót. I we
>>wszystkich innych konfiguracjach.

Niby ten sam gatunek, ale zawsze myślałem że kobiety, przynajmniej pod pewnymi
wzgledami są znacznie "lepsze" od mężczyzn.

>>Niespodzianka numer dwa - forum to nie jest "prawdziwe życie". Ze względu na
>>praktyczny brak jakichkolwiek sankcji społecznych za określone zachowania,
>>poczucie bezkarności i anonimowość oraz pewien chłód emocjonalny, który panuje
>>przez specyfikę tego medium.

Może właśnie o to chodzi. Skoro jest bark sankcji, poczucie bezkarności to
przynajmniej jest pewność że każdy pisze to co

myśli, szczerze, bez owijania w bawełnę. I właśnie to jest w tym wszystkim
najgorsze. Ja w swoim życiu nie spotkałem jeszcze

kobiety, która by tak wprost wyrażała swoje opinie na różne sprawy. Zawsze
okazywały więcej ciepła, współczucia i zrozumienia

niż mężczyźni, a tutaj jest zupełnie odwrotnie, te wrażliwe kobiety zamieniły
się w piranie.

>>Trudno też mówić tu o "większości kobiet", bo użytkowniczki tego forum, a także
>>użytkowniczki Internetu w ogóle, nie są grupą reprezentatywną dla całego
>>polskiego społeczeństwa. O "reprezentatywności" środowisk internetowych dobitnie
>>świadczy fakt, że w większości "sondaży" przedwyborczych przeprowadzanych w
>>Internecie (przez ankiety, sondy itd) zwycięża - lub zajmuje wysoką pozycję -
>>UPR i Janusz Korwin-Mikke. Jak to się ma do rzeczywistości pewnie sam wiesz. No
>>i tu jest podobnie.

Tutaj się zgadzam, i to jest nadzieja że nie wszystkie kobiety takie są, bo
gdyby się okazało że naprawdę 90% kobiet to

bezduszne s***,... to chyba był został aseksualny.

>>A nie przesadzasz troszkę? Nie widzę powodu do załamywania się. Dla równowagi
>>proponuję zanalizować dogłębnie wypowiedzi mężczyzn.

Wypowiedzi facetów wcale nie trzeba interpretować bo wszystko jest jasne. Jeżel
ktoś jest sukinsynem na codzień to co się

dziwić że wypisuje takie a nie inne rzeczy na forum. Poza tym to mnie raczej
mało interesuje bo homoseksualistą nie jestem i

z facetem nie zamierzam się wiązać. A pomijając już to wszystko i tak faceci
postrzegani są jako bezpośredni, często chamscy

i wulgarni, to nie jest tajemnicą i dla nikogo takie odkrycie chyba nie jest
niespodzianką.

>>A tak powaznie. Mysle, ze kazda kobieta przeszla podobne rozczarowanie w
>>stosunku do mezczyzn. A jednak w koncu znajduje tego Kogos, zaklada rodzine i
>>rodzi dzieci, ktore w pewnym wieku zauwaza to samo co Ty teraz (bez wzgledu na
>>to, czy bedzie chlopiec czy dziewczynka) i zdziwia sie rownie mocno.... ;-p

Ale dlaczego rozczarowanie? Przeciez męzczyźni wszędzie sa kreowani jako
niewyzyte samce buchające testosteronem. Poza tym,

nawet same kobiety wymagają od mężczyzn aby byli silniejsi, aby zaopiekowali się
kobietami, aby byli ich wsparciem. W przeciwieństwie do kobiet większość niczego
nie udaje.

>>Po prostu o swoich związkach piszą kobiety,które mają jakieś problemy, często są
>>sfrustrowane.
>>Nikt nie napisz: mam super faceta,kocham go bardzoe,jest nam razem wspaniale. Co
>>wy na to? - bo po co?
>>Co do ddziewczyny na telefon - ja także wyraziłam swoje zrozumienie dla niej.
>>Dlaczego nie? Przecież nei robi nic złego. W przeciwieństwie do osób ktore bedąc
>>w związkach zdradzają, oszukują partnera.Ona jest uczciwa,jej relacje oparte sa
>>na jasnych dla obu stron zasadach.

Oczywiście że nie robi nic złego, ani mi ani tobie, robi źle tylko sobie i
swojemu dziecku. Już prędzej jestem w stanie

zrowumieć kogoś, kto będąc w nieszcześliwym związku zakochał się i zdradził. Ale
sprzedawanie swojego ciała dla kasy...?
To jestdla mnie najbardziej poniżająca rzecz jaką sobie moge wyobrazić. Dla mnie
ta Pani jest łagodnie mówiąc prostytutką.
Wypowiedz tej kobiety mnie nie zdziwiła, bo ludzie są różni. Zdziwiły mnie
wypowiedzi takie jak Twoja. Jesteś kobieta i

popierasz sprzedawanie się...? To jest chyba najgorsza rzecz jaka może być...

Zgadzam się natomiast z yagres'em. Dzisiaj już wszystko się wymieszało, nie
wiadomo co jest prawdziwe a co udawane...



Temat: Ich zagłada, nasza tragedia
hanyska2 napisała:

> Ja polemizowalam nie z artykulem, ale z wypowiedziami moich "przedmowcow".
> W istocie masz absolutna racje, Panno! To my bylismy (nie dobrowolnymi
> oczywiscie!) swiadkami Zaglady, to niestety stalo sie na naszej ziemi i czy
> chcemy czy nie moralnie nas do czegos zobowiazuje. To jeszcze jedna zbrodnia
> hitlerowcow popelniona na naszym narodzie. Niemcy uczynili z Polski cmentarz
> zydowskiego narodu, na zawsze ja zbrukali ludobojstwem, a my tu musimy dalej
> zyc i to godnie. Stad nasz stosunek do Szoah jest probierzem naszej etycznej
> wrazliwosci, nie wolno nam byc na to obojetnymi,

Masz calkowicie racje, w stosunku do holocaustu i do wymordowania 3 mln Polakow
( oczym sie tak chetnie zapomina, Polacy byli nastepni na liscie Hitlera -
wlasnie to zapominanie jest dla mnie rowniez rasizmem w najlepszym hitlerowskim
znaczeniu) nie mozna byc obojetnym.

Dalej piszesz:
>jak niektorzy
> uwazaja, Zydzi nie byli czescia polskiego narodu (z czym sie nie zgadzam!).

Problem polega na tym, ze sami Zydzi odzegnuja sie do "bycia czescia polskiego
narodu" jak diabel od wody swieconej; uwazaja takie stwierdzenie wrecz za
obraze, 800 lat wspolzycie nie przyniosly zadneg zblizenia. Dokladnie to jest
rdzen problemu zydowsko-polskiego.

Abstrahuje przy tym od niestety bardzo niewielkiej warstwy 3-4% polskich Zydow,
czy tez Polakow-Zydow, ktorzy byli wspanialymi ludzmi; ale stanowili oni
wlasnie mniejszojsc nie akceptowana przez zydowska czesc spoleczenstwa w Polsce.

Przejzalem Twoje posty. W jednym z nich wspomnialas, ze masz duzo sasiadow
Zydow (tak to zrozumialem). Przeprowadz miedzy nimi mala ankiete: ktory z nich
uwaza sie za czesc narodu polskiego. Bylbym bardzo zdziwiony, gdyby Twojego
pytanie nie uwazali za kpiny w zywe oczy.

Dwa zdania co Twojej interpretacji historii:

1. Zydow sprowadzano do Polski aby rozwijali handel a nie kierowano sie
litoscia.
Bardzo mozliwe. Polscy krolowie okazali sie madrymi ludzmi wolnymi od rasizmu
panujacego w reszcie Europy. Roznica do reszty Europy polegala na tym, ze kiedy
Zydow bylo zbyt duzo, to ich po prostu mordowano. W Niemczech, i nie tylko
przedostatnim razem mordowano Zydow 17.tym stuleciu. Schronienie znalezli
wlasnie w Polsce, gdzie ich nie mordowano, gdzie nie bylo pogromow. Nikt ich
nie zapraszal. Czesc mieszczanstwa zydowskiego byla zamozna. Ale wielka masa
Zydow byla bardzo biedna.

Gdyby Polska byla tak kulturalnym i swiatlym krajem jak sasiedzi na zachodzie,
a zwlaszcza Niemcy, w Polsce byloby bardzo malo Zydow z powodow ktore
wspomnialem powyzej.

Ciekawe, ze Zydzi do dzisiaj czuja sie czescia narodu niemieckiego. Nie
chcialbym byc cynikiem, ale dla Niemcow Zydzi dalej nie sa Niemcami. Mam
nadzieje, ze nie beda znowu zwiewac do Polski. Wiem, to brzmi potwornie
cynicznie, ale spojrz co sie dzieje we Francji: pisano, ze sporo zydowskich
Francuzow wlasnie opuszcza Francje.

2. Piszesz o tym, ze Polska zostala przegrana przez czysto polskich magnatow.

Niezupelnie tak. Polske otaczaly trzy kraje, z tego dwie potegi swiatowe: Rosja
i Habsuburgowie oraz Prusy. Ludnosc i zamoznosc tych krajow byla wielekrotnie
wieksza od potencjalu Polski. One chcialy podzielic Polske. Polske miala jedna
szanse ale sie jej sama pozbawila pomagajac Habsuburgom w czasie oblezenia
Wiednia, przy czym Polska wlaczajac sie po stronie Habsburgow zlamala pakt z
Turkami. Gdyby Turkowie rozbili Habsburgow ( a bez Polski mieli pewne
zwyciestwo) zajeli by sie drugim swoim wrogiem: Rosja, ktory rowniez byl
wrogiem Polski, z udzialem Polski oczywiscie. Prusy zalatwiono by "po drodze".
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 110 wypowiedzi • 1, 2, 3