Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: prezent na urodziny taty
Temat: Dzieciaczki z lipca 2004
To teraz mogę się przywitać.
CZEŚĆ MAMUŚKI!
U nas także zimowo. Dzisiaj wybrałam się wreszcie do mojej pracy (przez 3,5
miesiąca czekałam aż pogoda zgra się z moją chęcią powrotu do szkoły). A tam
czekały na mnie same dobre niespodzianki. Doliczono mi 56 dni urlopu, więc
pojawię się w szkole w połowie stycznia. I na szczęście wracam tylko na 14h.
Miałam wrócić na cały etat, ale jak tylko usłyszałam ,że istnieje możliwość
pracy w mniejszym wymiarze godzin i bez zmiany umowy o pracę, to zgodziłam się
od razu. I jeden dzień w tygodniu mam mieć wolny. Kasy będzie mniej,ale duzo
więcej czasu będę mogła poświęcić Zuzi. Na koniec posiedziałam w pokoju n,
pochwaliłam się zdjęciami i odpaliłam kompa zostawiając stronkę Zuzi na
monitorze.
Groszki- duże i małe trzymajcie się. Jak sytuacja balkonowa? opanowana?
Wordshop -Zuza jeszcze nie odkryła swoich nóżek. Lubi swoje rączki,moje okulary
i włosy taty.
agnieszka- wszyskiego co najlepsze dla Twojej Julci z okzji 4 miechów.I
buziaków sto.I uśmiechów miliony.A najwięcej zdrówka.
Dzięki za słowa otuchy. Nam lekarka mówiła ,,,ze przy kaszelku ważne jest
oklepwanie i podnoszenie dziecka do pionu gdy kaszle, aby poskudztwo nie
spływało dalej.
Ka-wier- ja ciągle leczę się z jakiegoś przeziębienia. Ostatnio odkryłam
tabletki do ssania-tantum verde
Kasinekg- koniecznie daj znać, jak znajdziesz czas i będziesz w Siedlacach, to
zorganizujemy sobie forumowe spotkanko. Ja mieszkam nad zalewem(k.hetmana). Tak
sobie myslę, że pewnie nie jestem młodsza , a Twojej szkole też pracowałam,ale
krótko. Fajny podsunęłaś pomysł na prezent.
Megi- Zuza też ma dużą łysinkę z tyłu i jeszcze żaden lekarz nie zwrócił na to
uwagi. Za dużo na brzuszku nie leży ,bo nie lubi i zaraz płacze. A w wózku? Nie
mogę sobie tego wyobrazić. Dziecko pewnie miałoby zaraz poobijaną buźkę od
jazdy po naszych chodnikach. Ale Chyba od jutra będę częściej męczyć małą
brzuszkowaniem w domu, aż się zrobi łysinka z przodu. Kto ma jeszcze dzidzię z
łysinką?
Hanetcha- dopisałam Cię do listy,ale nie wiem co mam zapisać(Twoje imię i data
urodzin Matyldy)
Kingha- świetny pomysł z tymi balonikami. Tylko jak to zrobić zimą?
Skarpetki z grzechotkami? Gdzie można znależć? w sklepie z zabawkami? Jeszcze
nigdzie nie namierzyłam. Może któraś ma i zna producenta- wtedy łatwiej szukać.
Kończę, życzenia dla Julci pójdą jeszcze dzisiaj.
Papa
Temat: konflikt rozwiedzionych rodziców
> No cóż. Nie przewidziałam, że są rodziny, w których nie obchodzi się urodzin,
> imienin, a i ślub nie jest uroczystością rodzinną. Dla mnie to trochę dziwne.
Alez slub jest jak najbardziej uroczystoscia rodzinna, i nie wyobrazam sobie,
ze ktos moglby nie przyjsc na slub do kosciola, ale wesele to juz nieco inna
sprawa i dla ludzi, ktorzy sa mi bliscy jestem w stanie zrobic wyjatek, wlasnie
dlatego, ze sa mi bliscy i licza sie dla mnie ich uczucia, moze czasami
bardziej niz moje wlasne. Coz w tym dziwnego?
Co do innej rodziny, to uwazam (i pewnie nie jestem jedyna), ze nawet jak ktos
jest moja rodzina, to nie zobowiazuje mnie to do zapraszania go na wszelkie
uroczystosci, jezeli nic absolutnie mnie z ta osoba nie laczy. Ale ja w ogole
mam dosyc luzne podejscie do tzw. wiezow krwi.
> Moi rodzice spotkali się po 10 latach - właśnie na moim ślubie. Bez "osób
> towarzyszących". Siedzieli przy wspólnym stole, zatańczyli zwyczajowego
walca.
> Nie było sztucznych uśmiechów i udawania. Po prostu ich córka wyszła za mąż,
> więc na parę godzin nie skakali sobie do oczu. To był największy prezent,
jaki
> mogli mi zrobić i jestem im za to wdzięczna.
No i bardzo dobrze, ze byli w stanie i chcieli to zrobic. Ale czy jezeli
jedno z nich powiedzailo Ci, ze nie jest gotowe na to psychicznie i wolaloby
nie, bo bardzo zle by sie czulo, to czy nie bylabys wyrozumiala i wybaczyla
im nieobecnosc?
> Mama pojechała na pogrzeb swojej ex-teściowej, bo uznała, że to jej
obowiązek -
> względem mojej babci. Była tylko na mszy i na cmentarzu, nie została na
stypie,
> bo nie była gotowa na spotkanie z rodziną taty. Uważam, że moja mama ma klasę.
I nikt jej tej klasy nie odmawia, ale to ona sama uwazala, ze to jej obowiazek.
Nie wiem jakie byly stosunki miedzy nia a jej tesciowa, bo jak to moja jedna
kolezanka mawia, albo sie ma dobrego meza, albo dobra tesciowa (i dodaje,
ze ona to akurat ma dobra tesciowa ))), ale tesciowa mogla lubic, szanowac
i uwazala, ze ma moralny obowiazek pozegnac ja na cmentarzu.
Ale czy jakby nie pojechala na pogrzeb to by znaczylo, ze klasy nie ma?
Ktos inny wcale nie musi uwazac, ze uczestnictwo w pogrzebie eks-tesciowej
jest obowiazkiem i nie potepialby jej gdyby zdecydowala, ze na pogrzeb nie
jedzie.
Temat: Kwiecien 2004, cd.8:)
To ja też
Ale dzisiaj była noc , o 2:30 pobudka i marudznie do 4 , potem mój synuś
wyciągnął mnie do kuchni , gdzie wypił kubek mleka, zwinął dwa otwieracze do
butelek i poszedł spać , szkoda tylko że tych otwieraczy nie chciał puścić i
zasypiając tak nimi wywijał ,że nieźle mi się dostało.
Teletubisie widziałm wczoraj mamy gdzieś na dysku ale jakie tytuły konkretnie
nie wiem , bo Igor nie ogląda tv( no ale tata przezornie gromadzi )może uda
mi sie dzisiaj sparwdzić czy mamy jakies inne tytuły niż te, które
podawałyśćie.
W temacie nocnikowym. Wczoraj postanowiłam wziąść się do pracy i..... zdjęłam
pieluchę , założyłam slipki i w momencie mokre. Sciągam slipki , młody wlazł
na kanapę i siura. Założyłam spodnie. Po jakiś 30 minutach moje dziecię mi
obwieszcza ,że siku zrobiło, no więc ściągam spodnie i ładnie tłumaczę , że
nocniczke i wogóle i może jednak by usiadł , usiadł posiedział parę sekund,
wstał władował się na łóżko i z uśmiechem je podlał.No więc kolejne spodnie i
znowu z uśmiechem na ustach " mam już zrobiłem" no radochy ma co nie miara
jak coś podeleje. Odnoszę wrażenie ,że on dobrze wie o co chodzi )
Bebicka co do partnera, to zgadzam się lepiej znaleźć nie mogłaś Igor też
tańczy ostatnio namiętnie, preferuje jednak bardziej hip-hopowy repertuar No
i potrafi się doamgać o kawałek , o kóry mu chodzi, jak puszczamy coś innego to
krzyczy a jak mu pasuje to zaczyna tańczyć
A popołudniu idziemy na urodziny naszego chrześniaka i aż się boję , co to
bdzie bo Igorw yczaił prezent i straaaaasznie mu sie podobał
A u nas za oknem tez już trochę śniegu jest.
Temat: kiedy pojawia się dziecko...:-(
kiedy pojawia się dziecko...:-(
mam problem i to poważny. liczę na jakąś radę, wiem że będziecie mnie
potępiać zresztą zupełnie to rozumiem. jestem mężatką, 2 lata temu zdradziłam
męża, chciałam od niego odejść, myślałam że spotkałam prawdziwa miłość, taką
na całe życie, traktowałam to wszystko bardzo poważnie zaszłam w ciążę z
kochankiem urodziłam dziecko, po drodze wszystko się
pogmatwało,zachorowałam i było ryzyko że dziecko urodzi się chore, mąż
zaproponował że dla dzieci (mam z mężem wspólne dziecko)zostaniemy razem, mój
mąż pokochał dziecko, nigdy nie dał mi do zrozumienia że jest gorsze bo nie
jest jego, ale między nami jest dziwnie.Mi ciągle zależy na byłym partnerze,
jemu na mnie nie-tak myślę ale sama do końca nie wiem jak to miedzy nami jest.
Historia jest potwornie długa i zagmatwana, i nie chce was zanudzać. Co ja mam
zrobić? wiem że teraz już pewnie za późno, kogoś będę musiała bardzo zranić,
chce żeby moje dzieci miały normalny dom, mamę i tatę razem . wiem że mój
mąż może i chce nam to dać, ojciec dziecka deklaruje że nie odda swojego
dziecka nikomu, ale ze mną być nie chce. Dodam ze we wszystkich papierach jako
prawny opiekun widnieje mój mąż, on też wspiera mnie finansowo, ojciec dziecka
chyba nie czuje się w obowiązku, sama nie wiem co mam myśleć, bo z jednej
strony deklaruje że bardzo go kocha a z drugiej strony (wiem to będzie głupie)
nie dał mu nawet prezentu na pierwsze urodziny, a uzasadnił to tym że nie
będzie wydawał pieniędzy na głupoty, było mi cholernie przykro, nie myślcie że
liczę na bóg wie co, ale chociaż drobiazg...
ja sama jestem zagubiona bo był on dla mnie kimś bardzo ważnym, i chyba ciągle
go idealizuje i usprawiedliwiam.
co zrobić?
Temat: Alimenty-konkrety
ponawiam prosbe autorki watku o wpisywanie tylko konkretow
bez komentarzy dla wypowiedzi innych
a oto nasze "dane"
dla uproszczenia beda uzywala zwrotow: "nasza", "my" w rozumieniu: moj M
1) Ile Wasi partnerzy płacą alimentow (na ile dzieci)
1750 zl
2) Jak duze jest dziecko (dzieci)
4 i 9 lat
3) Jaki to stanowi procent dochodow ojca
ponad 30 %
4) Co oprocz alimentów kupują/opłacają dziecku
glowny dodatkowy koszt to pobyt dzieci u nas - kilka dni w miesiacu: basen,
kino, fiku-miku - utrzymanie. oczywiscie prezenty na wszyskie mozliwe okazje
typu urodziny, imieniny, mikolajki, gwiazdka, dzien dziecka itp oczywiscie
pozakonkursowe tez mile widziane ;)
no i utrzymanie dzieci i zapewnienie im rozrywek w trakcie 2-3 tyg wakacji i
ferii
5) Czy uwazacie, ze to sprawiedliwe z Waszego punktu widzenia, a jesli nie
jaka wysokosc byscie proponowaly.
Uwazamy ze to ok ale pod warunkiem ze te pieniadze sa wykorzystywane wlasnie na
dzieci (a o tym ze nie do konca sa - pisalam wielokrotnie)
Uklad dla nas prawie idealny to taki: np. 1200-1300 do reki mamy na mieszkanie,
wyzywienie, szkole, lekarstwa, ubrania czyli utrzymanie.
300 do dyspozycji ojca na oplaty zajec dodatkowych, basenu, utrzymanie przez
tate itp.
200 zl na polisy posagowe dla dzieci
Nie zapominajmy ze matka tez powinna cos od siebie dorzucic- nie mowie ze 50/50
ale kurcze, moze z 10-20 %
aha, teraz M ma dostac podwyzke (oj mocno trzymam kciuki) i z tej okazji chcemy
przywrocic dzieciom abonament w prywatnej przychodni(matka z niego zrezygnowala
wybierajac kase do reki, no i bo trzeba dojezdzac 20-30 min!)
Milo by bylo tez, zeby kiedy dzieci sa z nami min 1/2 miesiaca aliemnty tez by
wynosily 1/2
eh, takie marzenia o normalnosci...
Temat: Zazdrosc o dodatkowe pieniadze
Zazdrosc o dodatkowe pieniadze
Mam problem ze soba, do ktorego musze sie przyznac.
Moj Mezczyzna ma dwoje dzieci z poprzedniego zwiazku - 15-letnia corke i 17-
letniego chlopaka. Teraz wlasnie poszli do kina a ja moge spokojnie popisac.
Chodzi o to, ze jestem strasznie zazdrosna, ale nie o czas, ktory spedzaja
razem (bo np. nie poszlam z nimi do kina bo nie chcialam). Jestem zazdrosna
o kazdy ponadplanowy grosz, ktory moj Mezczyzna ofiarowuje swoim dzieciom.
Placimy regularnie alimenty, ex ma sie dobrze. Ale dzieci jak to dzieci, a
to chlopak chce, zeby tata zabral go do fryzjera (no i tata placi) a to
corka chce, zeby tata jej kupil kasete video (i tata kupuje) a to chca zeby
kupil im jakies kolorowe czasopismo.
Oczywiscie sa i powazniejsze zadania, czy raczej prosby finansowe. Teraz np.
syn bedzie wspolnie z kolega organizowal 18 urodziny w knajpie.
Przypuszczam, ze poprosi tate, zeby mu sie troche dolozyl do tej imprezy.
Nie neguje tej imprezy, ze w lokalu a nie w domu. Wszyscy w jego klasie tak
robia, chlopak nie chce byc gorszy. My jednak przewidzielismy w swoim
budzecie spora kwote, ktora chcemy mu dac na 18 urodziny. Czy procz tego
dolozyc sie jeszcze do imprezy?
A przeciez dajemy dzieciom na urodziny pieniadze, prezenty na dzien dziecka,
Swieta Wielkanocne, Boze Narodzenie, zabieramy na wczasy i nie mam z tym
problemu. Problem - ta zawisc czy zazdrosc - pojawia sie w takich drobnych w
sumie sytuacjach, kiedy dzieci naciagaja tate na jakies tam drobiazgi w
sumie.
No i jeszcze jeden problem - boje sie, ze przy okazji tej imprezy
urodzinowej wyjdzie koniecznosc kontaktow mojego Mezczyzny z ex a tego juz w
ogole nie zniose. Nie dlatego, ze nie ufam mojemu Mezczyznie ale ja nie
chce, zeby spedzal z ex czas, nawet krotki. Trudno powiedziec czy to
zazdrosc. Raczej nie. Czy sie czegos boje? Tez nie. Po prostu bede wtedy
siedziec sama w domu i myslec co tam teraz sie dzieje, co ex mu mowi co On
odpowiada. Wiem - to chyba jest chore. Fakt - moj Mezczyzna kontaktuje sie z
ex sporadycznie - dzieci sa duze a z tych kontaktow wynikaja zawsze
problemy - ex wylewa wtedy wszystkie zale, zalewa mojego Mezczyzne zadaniami
i grozbami pojscia do sadu po wyzsze alimenty.
Ex stosuje tez taka metode: jezeli chce aby moj Mezczyzna sie do czegos
dolozyl nigdy nie prosi Go osobiscie ale zawsze przekazuje te prosby ustami
dzieci. Dzieciom ciezko to przechodzi przez usta ale prosza. Takim
dodatkowym prosbom moj Mezczyzna najczesciej odmawia (sa to wydatki
mieszczace sie w obowiazku alimentacyjnym).
Gdy ex chce wrocic "godziwie" z imienin u znajomych, na ktore udaje sie wraz
z dziecmi, prosi corke albo syna aby zadzwonil do taty i zapytal czy tata
ich odwiezie (tata nie jest zaproszony na te imieniny). Tata tzn. moj
Mezczyzna zrobil to raz czy dwa razy, ale teraz nie chce juz byc
taksowkarzem wiec ex zarzucila mu, ze jest zlosliwy.
Ale za duzo sie rozpisalam. Nie mam nic do ex mojego Mezczyzny. W porownaniu
z tym co czytalam w Waszych postach to nie mam tak zle. Chodzi mi o ten moj
stosunek do tych kwot wydawanych dodatkowo na dzieci i o te kontakty mojego
Mezczyzny ze swoja byla. Czy ja jestem jakas nienormalna pod tym wzgledem?
Moze ktos kto jest w podobnej sytuacji jakos mnie ukierunkuje i sprawi, ze
to nie bedzie dla mnie taki problem?
Boje sie, ze jak tak ciagle bede sie "chanryczyc" z moim Mezczyzna o kazdy
dodatkowy grosz, o kazde spotkanie (naprawde sporadyczne) z ex to miedzy
nami zacznie byc zle. Wiem to a jednak serce mnie boli, gdy cos dzieciom
kupi czy ma sie spotakc z ex.
A jak to jest u Was z tymi spotkaniami Waszego Mezczyzny ze swoja ex na
gruncie rodzinnym? Tolerujecie to, czy raczej odwodzicie swoich Mezczyzn od
takich kontaktow? (oczywiscie pomijam tu kwestie, gdy np. dziecko jest male
i ojciec moze go widywac tylko w domu ex - u nas dzieci sa duze i nie ma
takiej potrzeby).
Mialo byc krotko i tresciwie a wyszla jakas epopeja. Ale moze ktoras z Was
doczytala do konca i cos podpowie.
Temat: Lalki - prośba o refleksje
Ulala, co prawda bardzo nie mam czasu, ale rok temu ponieważ brałam udział w
projekcie badawczym, który opierał się na około 3.500 ankiet rozprowadzanych
równomiernie w całym kraju (po połowie - dwie grupy wiekowe, o ile moja
przeciążona pamięć mnie nie zawodzi, 14 i 18 lat) mogłabym doszperać się do
danych na ten temat - w ankiecie było m. in pytanie "jaką lalką bawiłaś się w
dzieciństwie?" (dla panien) oraz dla obu płci "jaka była Twoja ulubiona
zabawka?" - ewentualnie odesłać Ciebie do szefowej projektu, jeśli w artykule
zacytujesz źródło, powinno nie być z tym problemu.
Zdaje się, że u 14-latków dominowały Barbiszony, nie pomnę, jak u 18-latków.
(Ja akurat nie opracowywałam wyników pytań o zabawki, więc nie mam tych danych).
................
Od siebie powiem, że:
1. miałam mało lalek, około 4. Każda nosiła swoje imię i była czymś specjalnym,
wyjątkowym. Miałam śmiejącą się i płaczącą podrasowaną elektroniką (na poziomie
lat 70'tych) włoską laleczkę. Dostałam ją na... chrzciny i oczywiście z marszu
rozwaliłam. Gdy miałam jakieś cztery latka, mój tata naprawił ją, oczywiście ja
przy tym asystowałam. Włożył w to sporo pracy, np. dokleił rzęsy z włosów
wyciętych ze szczotki do podłogi. Była to moja ulubiona lala, Dorotka.
Na piąte urodziny mogłam sobie wybrać w sklepie lalkę, tym razem to była
opalona blondynka, Halinka.
Miałam też białowłosego bobaska czy raczej takiego "dwulatka", Marysię. A
ostatnią lalkę dostałam na urodziny... dziewiąte, taką z NRD, z czarnymi
włosami i skórką miłą w dotyku - chyba nazwałam ją Ania.
2. Bawiłam się w dom, jako mama opiekowałam się "córeczką". Czasami układałam
sceny z baśni, np. karetę z Kopciuszkiem. Generalnie, odgrywanie ról.
Definitywnie przestałam w wieku - oj, tia - jakichś 11-12 lat.
3. Moja córka ma w nosie większość zabawek, kocha kontakty z ludźmi. A myśmy
zawalili ją stertami gratów... trochę mi zajęło czasu uświadomienie sobie, że
ma kompleks dziecka kryzysu Na topie u młodej są rzeczy, którymi można się
bawić z kimś - ma kolekcję rycerzy i trzy "średnowieczne" zamki, jakieś smoki i
te de - odgrywa tym role z tatą. Aha, uwielbia Heroes of Might and Magic na
komputerze.
Ma też ukochane pluszowe kotki, takie do przytulanie podczas snu. Poza tym
robocika Bionicle, jakieś dinozaury - tym się bawi.
Odkurzacz, lodówka, pralka - w obiegu sporadycznie, zarastają kurzem. Woli
układac klocki, rysować, albo budować sobie "mysią norkę", albo odgrywać z tatą
sceny z baśni. Ma też lalę typu Baby-born i w porywach opiekuje się nią czule.
Hitem był zestaw dentystyczny z ciastoliną, ale generalnie zabawek mogłoby nie
być wcale, byle towarzystwa nie zabrakło (koleżanek i kolegów do swawoli,
naiwnych dorosłych do długiego głośnego czytania lub odgrywanie ról).
4. Dużo by tu pisać, oj, może jutro?
5. Tak, w piątki dzieci przynoszą super wypasione gadżety, dziewczynki My
Little Pony, chłopaki Bionicle, bywają jakieś Furbiopodobne stworki; ale także
pluszaki, zwyczajne rzeczy.
.....................
Aha, młoda ma domek z IKEA i tak ze 25 laleczek Evi oraz kilka "nastolatek" z
Simby plus mebelki. Hit na tydzień. Leży odłogiem.
Dużych lalek ma sporo, ale nie od nas, tu akurat poskramiałam moje żądze, nie
zasypywałam jej lalami, chcialam, żeby miała jedną, ale za to kochaną. I tak
znajomi, rodzina, itd. kupowali te lalki, czasami służą młodej jako dzieci w
szkole, pacjenci u lekarza, wiadomo. Ale córeczką wożoną do babci na drugi
koniec Polski jest ten klon Baby-born. Dlaczego wybrałam taką lalkę? To był
prezent na drugie urodziny, chciałam aby była solidna, nadawała się do mycia.
typowa firmowa Baby-born ma wedlug mnie krzywy pyszczek, no szpetna jest jak na
dzidziusia, a ja trafiłam na ładną hiszpańskiej produkcji (ma kolczynki w
uszkach, he he, jak to w tamtej tradycji) - pluła i siusiała, póki się nie
zepsuła.
Sorriii że lakonicznie
Temat: Docenianie niań:)
Hej,
Zacznę może od tego, że wszelkie dowody uznania dawane od święta,
czy z różnych okazji są miłę ale o niczym nie świadczą, co najwyżej
o uprzejmości. Czym innym wg mnie jest uznanie i poczucie, że twoja
praca jest doceniana nie tylko raz do roku, a na codzień.
Tak właśnie jest u mnie. W sumie każdego dnia słyszę i wiem co myślą
o mojej pracy moi pracodawcy, więc widzę sens w tym co robię. Jestem
pytana o zdanie w różnych kwestiach związanych z wychowaniem, ale
też sama potrafię ich pytać, gdy nie jestem czegoś pewna.
Przychodzę do pracy i od razu wiem co będzie się działo w ogólnych
zarysach, zależnie od tego czy dzieci śpią, jadły już śniadanie czy
może są chore. Wtedy robię błyskawiczny plan dnia w głowie, mówię o
im tacie dzieciaków(mama wtedy jest już zazwyczaj w pracy) i
zaczynam wprowadzać go w życie. Tata nie dyskutuje z moim zdaniem,
bo wie, że staram się robić wszystko szybko i dobrze, na pierwszym
miejscu stawiając dobro dzieci.
Mama, kiedy zostaje w domu, też wtrąca się rzadko, chociaż ma bardzo
jasne i sprecyzowane poglądy co do wychowywania dzieci. Faktem jest,
że większość naszych poglądów jest bardzo zbliżona, a miejsc, gdzie
się różnimy jest niezbyt wiele. O ile przy tacie to ja mówię kiedy
idziemy na spacer, kiedy dzieci jedzą itd, to gdy mama jest w domu
pozwalam jej podejmować te decyzje, chociaż w sumie różnica jest
żadna, bo obie mamy podobny plan dnia:) Robię to raczej dla jej
dobrego samopoczucia, niż z prawdziwej konieczności.
Przyznam, że po trzech ponad latach pracy cały dom, zwyczaje rodziny
i wszelkie nawyki znam już na pamięć. Jem to co oni, często jestem
odwożona do domu, szczególnie jeśli jest późna pora lub źle się
poczuję. To jest dowód na to, że mnie doceniają, zwyczajny,
codzienny. W ciągu tych 3 lat otrzymałam 3 podwyżki, moja pensja
wzrosła prawie 70% w porównaniu z tym, co zarabiałam na początku.
Co do prezentów, zaproszeń itd, to zawsze jestem uwzględniana,
chociaż nie zawsze z kolei mogę je przyjąć. Prezenty dostaję na
święta, urodziny, ale ich nie wymagam. Z drugiej strony muszę
przyznać, że to nigdy nie są prezenty przypadkowe, zawsze trafiają w
mój gust lub jakąś potrzebę, tak jak w tym roku, gdy dostałam na
Boże Narodzenie przepiękną parasolkę. Mój pracodawca przy
najdrobniejszym deszczyku pożyczał mi swój ogromny parasol, a ja z
kolei jestem z osób, które twierdzą, że deszcz mnie nie rozpuści
itd:) Więc żebym nie zachorowała kiedy zmoknę i nosiła wreszcie
parasol, tak jak on chciał kupili mi coś mniejszego i
poręczniejszego:)
Co do dowodów uznania ze strony dzieci to mam ich milion każdego
dnia. Staram się jeść posiłki razem z nimi, więc często się dzielimy
naszymi śniadaniami itp, dzieciaki codziennie mnie przytulają i
całują same z siebie, mówią dziękuję gdy zrobię im coś do picia lub
jedzenia. Często mówię im, że je kocham, ale staram się też żeby
czuły to, nie tylko słyszały. Angażuję je np w zmianę pościeli,
jeśli mają jakiś wypadek, w sprzątanie po obiedzie itd. Czasem
słyszę od nich jestem o ciebie zazdrosny, albo kocham cię i to jak
dla mnie naprzyjemniejszy dowód uznania.
Wspaniale jest też usłyszeć coś pochlebnego o sobie, gdy nie miało
się tego słyszeć:) a mi się zdarzyło to nieraz. Trzykrotnie
próbowano mnie podkupić, ale za bardzo kocham "moje" dizeciaki, żeby
je zostawić.
I już teraz wiem, że będę bardzo tęsknić.
Temat: występy
nam dziewczynki zorganizowały teatr lalkowy a dokładniej pacynkowy, fajnie to
> wygladało bo odsuneły kanapę, same wlazły za nia z mnóstwem pacynek
No wypisz wymaluj
Dokladnie i pacynki i zza kanapy
Tez na zdjeciach uwiecznilam i nawet malutkie wideo nagralam.
A byl to m in czerwony kapturek.
Tu jest jedno, tylko, ze potrzebny QuickTime do odtworzenia i troche czasu sie
wgrywa:
umamy.homestead.com/video.html
a to jeszcze kawalek:
umamy.homestead.com/video1.html
Swoja droga pacynki to cudo. Mamy ich na kilogramy ale ostatnio zamowilam
przecudne(!!!) z Polski wlasnie do Czerwonego Kapturka. Mialy byc na gwiazdke,
ale nie moglam sie powstrzymac
Alez byla radosc. Teraz kazdego goscia racza tym Kapturkiem zza sofy.
A przedstawienia roznej masci sa u nas na porzadku dziennym, a nawet
minutowym
No wlasnie mi przyprowadzily Archieno przebranego za Zlotowlosa . Caly dumny
i blady.
Swego czasu byly teatrzyki w ogrodzie, z kurtyna rozpostarta miedzy drzewami,
akrobacje cyrkowe z chodzeniem po linie (desce) i sztuczkami magicznymi ,
pokazy jezdzieckie (jazda konna z przeszkodami (z pomoca taty sobie konie
porobily, Archie nie mial wiec zasuwal na szczotce), my dostalismy bilety i w
lozy honorowej zasiedlismy, piraci i kostiumowy czerwony kapturek, inscenizacje
slubow, kopciuszkow wszelakich, palcynki, wlasnorecznie zrobione lalki ( z
mojej lychy drewnianej!!!), popisy muzyczne (wlasny zespol i orkiestre
maja ).
Teraz mamy takie okno z bardzo wielkim parapetem w ksztalcie polkola.
Powiesilam wlasnie zaslony i...dzieci wpadly na pomysl, ze to swietna scena z
kurtyna.
A w ogole uwielbiaja wystepowac. Czasem mam wrazenie, ze nic innego nie robia
tylko graja
Jakas krew Von Trapp`ow chyba w nich plynie
Kiedys to byly takie spontaniczne przedstawienia. Np inscenizowanie piosenki
`Hey diddle diddle`
Naprawde az trudno bylo uwierzyc, ze kazda znala swa role tak z marszu i bez
przygotowania. Nawet mala Ollie Teraz Archie dotrzymuje im kroku.
Wszystkie urodziny i inne okazje okraszone sa wystepami, spontanicznymi czy tez
przygotowanymi w konspiracji.
Sporo mam tego nagrane i uwiecznione na zdjeciach (choc te nie do konca klimat
oddaja)
Z takiej calorocznej kasety wychodzi bombowy prezent gwiazdkowy dla babc i
dziadkow. Ze szczegolna dedykacja na poczatku.
Teraz przede wszystkim Lily z Ella ciagle cos aranzuja. Cos im nagle wpadnie do
glowy, chwila i uloza wlasna piosenke, melodie i cala choreografie do tego. To
sa takie dwa klowny, ze szok.
W 5 min tez przygotowaly wystep dla babci na jej przyjecie urodzinowe ( w
drodze na nie). Wlacznie z wlasnym tekstem i melodia. Po toastach i
przemowieniach bez zaproszenia weszly na murek i odspiewaly pare kawalkow
wlasnej roboty.
Niedawno wymyslily sobie, ze wezma udzial w pewnym konkursie muzycznym a
pieniadze z nagrody przeznacza na zakup wymarzonego konia Ale termin
konkursu wypadl niefortunnie bo w dzien urodzin babci wiec sie poswiecily
Coz, chyba maja to po tatusiu bo ja wystepowac niecierpie!! A on zawsze w
dziecinstwie wczuwal sie w jakies role, kogos gral, nasladowal, calymi
godzinami dialogi sam z soba prowadzil. Do tego w przeciwienstwie do mnie ma
swietny sluch muzyczny i pisze a to wiersze a to teksty.
Najwyrazniej urwisiatkom w genach przekazal
A propos wczuwania sie w role... pare dni temu tzn w week-end robimy wszyscy
generalne porzadki na przyjazd ulubionej cioci. Ella pucuje ze mna salon,
Gloria i Lily poszly `sprzatac ogrod`. W pewnym momencie Ellatko przyuwazylo,
ze zamiast grabic trawe to one na hustawkach siedza. I krzyczy:
`A wy dwie to co? Sprzatacie czy sie bawicie?! Jak to wyglada? Wy dwie zle
siostry a ja Kopciuszek?`
A dodam, ze imie Ella w jednym ze zdrodel pochodzi od ang Cindrella czyli nomen
omen Kupciuszek wlasnie
Temat: wierszyki o.. naszych dzieciach:-)
Kubona, wierszyk na urodziny Kuby:-)
Gdzieś mi wskoczył w śrokdku więc wpisuję go jeszcze raz. Mam nadzieje, że go
znajdziesz:-)
"Kubusiowy roczek"
Jam jest Kuba, syn Mariusza
I – rzecz jasna – Mamy! :-)))
Właśnie dzisiaj roczek kończę
-wyczyn niesłychany!
Już w rodzinie bliższej, dalszej
wieści się rozniosły,
że ten Kubuś z niemowlaka
staje się… DOROSŁY!
Osobiście już od dawna
wiem, że jestem duży.
I mówienie o mnie „mały”
wcale mi nie służy.
Przecież mam już własne zdanie,
jestem wszak mężczyzną,
choć nie mówię o tym jeszcze
poprawną polszczyzną.
Pewien przykład tu przytoczę,
prosto z życia wzięty:
nie znoszę przykrycia w nocy-
jestem nieugięty!
W kwaśnych jabłkach nie gustuję,
wolę gruszki deczko.
A niedługo samodzielnie
będę jadł łyżeczką.
Umiem Babci klapki włożyć,
w szafkach poukładać
I na łóżko już sam wchodzę
choć potem zeń spadam.
Umiem nitkę przeżuć w buzi,
raz połknąłem kęsa!
Ależ Mama się zdziwiła
zmieniając pampersa!
Swoja drogą –skoro o tym
mowa jest w wierszyku,
Nie przeszkadza mi w ogóle
pampers pełen siku.
Grubsze sprawy, przyznam szczerze,
też nie są przeszkodą,
by codzienność zmienić szarą
w pogoń za przygodą.
Bo przygodą jest zabawa,
choćby szklaną miską,
albo do sedesu klapy
podejść bardzo blisko.
Nawet umiem ją opuścić,
kiedy prosi mama.
No bo dla Niej zrobię wszystko-
taka jest kochana!
To dla niej zrezygnowałem
ze spania w łóżeczku,
z pewnością raźniej się czuje
przy swoim Kubeczku.
By koszmarnych snów nie miała
przytulam Ją w nocy.
Ze mną Mamie nic nie grozi,
nic Jej nie zaskoczy!
A w dzień za to sprzątam, piorę-
nie ma w tym przesady.
Wszyscy mogą na mnie liczyć,
gdy nie dają rady.
Umiem pranie z miski wyjąć
i dostarczyć mamie.
Umiem rzucić w górę piłkę-
fachowe podanie!
Prócz piłkarskich swych zdolności,
mam inne talenty.
Gdy mi dać do ręki kredkę,
rysuję przejęty.
Już jeden malunek powstał
z kropeczek złożony.
Prawdziwy aborygeński obraz,
pewnie wart miliony!
W tańcu za to nie gustuję,
śpiewać nie potrafię
Lecz czołówki „M jak miłość”
nigdy nie przegapię.
Lecz na śpiewy przyjdzie pora,
na wielkie przeboje!
A na razie, by rozrabiać
dwoję się i troję!
Czy dlatego mówią do mnie:
Hultaju, gałganie!
Cóż… sreberko ze mnie żywe,
po… Tacie? Po… Mamie?
Do rozróby mam wspólników:
misia i kangurka,
I przyjaciół: Anię, Szymka
z mojego podwórka.
Przyznam szczerze, że najchętniej
bawię się pilotem,
telefonem i budzikiem
i drewnianym kotem.
Ale koty gdzieś zniknęły,
szkoda – git zabawka!
Podejrzewam, że zniknięcie
to mej Mamy sprawka.
Choć od kotów wolę pieski,
słucham ich z przejęciem.
I dlatego – droga Mamo
kup mi psa w prezencie!
Jest okazja okrąglutka,
rok to nie w kij dmuchał!
Kup mi psiaka, a zobaczysz-
będzie się mnie słuchał.
Będzie dla mnie kotów szukał
w piasku dziury kopał,
będzie lizał mnie po budzi
i będzie mnie… kochał!
A ja rzucę mu piłeczkę
i… swoje śniadanie.
A jak zechce to i obiad
ode mnie dostanie.
I wózeczek mój pociągnie
Mamusię wyręczy,
i nauczy mnie szczekania
to świetny prezencik!
Kupcie mi więc pieska, proszę!
Wszak już jestem duży.
Jak nie dacie, czego zechcę
to mogę się wkurzyć!
Mimo że choruję często,
mam energii krocie.
Żadna skaza, żaden katar
nie przeszkodzi w psocie.
W domu znam już każdy kącik,
wlezę w mysią dziurę.
Jeszcze nie raz zajdę Tacie
czy Mamie za skórę.
Ech…nie wiecie co Was czeka,
kiedy skończę roczek…
Niech wystarczy, że wykrzyknę
biorąc się pod boczek,
przysłowia zmieniając słowa
zgrabnie i radośnie:
„Gdzie diabeł poleźć nie może
tam Kubusia pośle!”
Temat: Sierpień 2004 nowy wątek.
witam wszystkie mamusie
i życzę wszystkiego wszystkiego najlepszego z okazji dnia ich święta!!!!!!!!
Mam nadzieję że Wy także miałyście dzisiejszy dzień tak wspaniały jak ja...
Maksunio spał całą noc, obudził się o 6, tata wyciągnął go z łóżeczka i gdzieś
zniknęli, jak się okazało poszli po prezent, dostałam cudowną zawieszkę z
maleńkich rubinów no i bukiet konwalii (mąż je chyba w nocy rwał). Maksuś bawił
się z nami do 9, nakarmiłam malucha i zasnęliśmy na UWAGA: 2 godziny, wyspałam
się za wszystkie czasy!!! Potem był obiadek u mojej mamy, kawa u opiekunki od
Maksa (dziś ma urodziny - 57) potem długi spacerek i ogólne lenistwo... sama
radość i jeszcze ta wspaniała pogoda... I może najważniejsze dziś moja perełka
zrobił sam kilka kroczków oczywiście na czworaka, ale sam się przesunął i jaki
był z tego dumny, a ja się popłakałam...
Naprawdę cieszę się że jestem mamą i to bardzo!!!!!!!!!!!!!!!!!
Massmix jak tylko się przeprowadzę i znajdę moje wzory krzyżykowe to je
zeskanuję i Ci prześlę, mam tego trochę, ale niestety nie jestem w stanie
powiedzieć w jakim pudle...
Mam też pytanie: haftujesz na kawie tej z dziurkami czy też na kanwe o
policzalnych (i równych) nitkach? Ja haftowałam na policzalnej a krzyżyki miały
rozmiar 2x2 nitki
A i chciałam powiedzieć że poznałam Twoją Polkę w tescowskiej gazetce. A co do
prysznica, my rozpoczęlismy przygotowania dzięki zakupowi dziecięcej konewki,
Maks uwielbia jak się go polewa wodą
Eg0s ja też mam czasami doły związane z bycia pracującą mamą... niestety nie
jestem w stanie w pracy nie myśleć o Maksie a w czasie gdy jestem z małym to
bardzo często myślę co mam jeszcze zrobić w pracy... Ale po środzie chyba mi to
przejdzie, dostałam porządnie w kość,1. opiernicz od szefa – nieuzasadniony,
potem przyznał się do błędu ale nie mi tylko reszcie zespołu, 2. ciężko pracuję
a nagrodę z okazji pracownika samorządowego dostał jakiś tam d...liz
przepraszam, ale to naprawdę deprymujące, 3. przyjęli do pracy sąsiadkę szefa i
laska na dzień dobry dostała 300 zł więcej no i jak się nie wściec?
Kasiu 2511 Oleńka nie będzie miała blizn zobaczysz, mam nadzieję że uda nam się
za niedługo spotlkać
Aniaf1 bardzo się cieszę że Piotruś też 21 sierpnia się urodził, i jak czytam
ma podobne upodobania jak Maks, wcześnie chodzi spać, ale też wcześnie wstaje
Pulcheria2 – gratulacje z okazji ząbka, prezent owszem należy się ... ale
maluchowi własnie od Ciebie, ale mam też inną informację słyszałam że ten kto
znajdzie ząbek to takiej płci będzie kolejny dzidziuś, więc masz szansę na
córeczkę Zyczę Jasiowi dużo zdrówka!!!!!
Eluszka 77 Maksiętko ma smoka, ale tylko do zasypiania potem sam go wypluwa, w
ciągu dnia staram się go eliminować, a co do bucików, to owszem mamy i to
ładne, tyle że Maks w nich nie chodzi bo on jeszcze nie chodzi a co do kremu z
filtrem to ja też używam Nivea z filtrem 30, ale po ostatnich upałach wydaje mi
się że Maks mimo wszystko troszkę się opalił
Dbial dzięki za info, mam nadzieję że to rzeczywiscie ślina to teraz jest jej
strasznie dużo...A co do ryby... Maks nie znosi zapachu ryby jak my jemy więc w
najbliższym czasie mu jej nie podam
Vikingowa Maks też uwielbia okulary, ściąga je z nosa mojej mamie i swojej
chrzestnej, dlatego też kupiłam mu ostatnio okularki dla niego jest
przeszczęśliwy!!!
Jeszcze raz życzę wszystkiego naj
pozdrawiam
Olka
Temat: wierszyki o.. naszych dzieciach:-)
Kubona, oto wierszyk dla KUBY na urodziny
Uff, obietnica spełniona. Mam nadzieję, że zdążyłam przed imprezką:-)
"Kubusiowy roczek"
Jam jest Kuba, syn Mariusza
I – rzecz jasna – Mamy! :-)))
Właśnie dzisiaj roczek kończę
-wyczyn niesłychany!
Już w rodzinie bliższej, dalszej
wieści się rozniosły,
że ten Kubuś z niemowlaka
staje się… DOROSŁY!
Osobiście już od dawna
wiem, że jestem duży.
I mówienie o mnie „mały”
wcale mi nie służy.
Przecież mam już własne zdanie,
jestem wszak mężczyzną,
choć nie mówię o tym jeszcze
poprawną polszczyzną.
Pewien przykład tu przytoczę,
prosto z życia wzięty:
nie znoszę przykrycia w nocy-
jestem nieugięty!
W kwaśnych jabłkach nie gustuję,
wolę gruszki deczko.
A niedługo samodzielnie
będę jadł łyżeczką.
Umiem Babci klapki włożyć,
w szafkach poukładać.
I na łóżko już sam wchodzę
choć potem zeń spadam.
Umiem nitkę przeżuć w buzi,
raz połknąłem kęsa!
Ależ Mama się zdziwiła
zmieniając pampersa!
Swoja drogą – skoro o tym
mowa jest w wierszyku,
Nie przeszkadza mi w ogóle
pampers pełen siku.
Grubsze sprawy, przyznam szczerze,
też nie są przeszkodą,
by codzienność zmienić szarą
w pogoń za przygodą.
Bo przygodą jest zabawa,
choćby szklaną miską,
albo do sedesu klapy
podejść bardzo blisko.
Nawet umiem ją opuścić,
kiedy prosi mama.
No bo dla Niej zrobię wszystko-
taka jest kochana!
To dla niej zrezygnowałem
ze spania w łóżeczku,
z pewnością raźniej się czuje
przy swoim Kubeczku.
By koszmarnych snów nie miała
przytulam Ją w nocy.
Ze mną Mamie nic nie grozi,
nic Jej nie zaskoczy!
A w dzień za to sprzątam, piorę-
nie ma w tym przesady.
Wszyscy mogą na mnie liczyć,
gdy nie dają rady.
Umiem pranie z miski wyjąć
i dostarczyć mamie.
Umiem rzucić w górę piłkę-
fachowe podanie!
Prócz piłkarskich swych zdolności,
mam inne talenty.
Gdy mi dać do ręki kredkę,
rysuję przejęty.
Już jeden malunek powstał
z kropeczek złożony.
Prawdziwy aborygeński obraz,
pewnie wart miliony!
W tańcu za to nie gustuję,
śpiewać nie potrafię
Lecz czołówki „M jak miłość”
nigdy nie przegapię.
Lecz na śpiewy przyjdzie pora,
na wielkie przeboje!
A na razie, by rozrabiać
dwoję się i troję!
Czy dlatego mówią do mnie:
Hultaju, gałganie!
Cóż… sreberko ze mnie żywe,
po… Tacie? Po… Mamie?
Do rozróby mam wspólników:
misia i kangurka,
I przyjaciół: Anię, Szymka
z mojego podwórka.
Przyznam szczerze, że najchętniej
bawię się pilotem,
telefonem i budzikiem
i drewnianym kotem.
Ale koty gdzieś zniknęły,
szkoda – git zabawka!
Podejrzewam, że zniknięcie
to mej Mamy sprawka.
Choć od kotów wolę pieski,
słucham ich z przejęciem.
I dlatego – droga Mamo
kup mi psa w prezencie!
Jest okazja okrąglutka,
rok to nie w kij dmuchał!
Kup mi psiaka, a zobaczysz-
będzie się mnie słuchał.
Będzie dla mnie kotów szukał
w piasku dziury kopał,
będzie lizał mnie po budzi
i będzie mnie… kochał!
A ja rzucę mu piłeczkę
i… swoje śniadanie.
A jak zechce to i obiad
ode mnie dostanie.
I wózeczek mój pociągnie
Mamusię wyręczy,
i nauczy mnie szczekania
to świetny prezencik!
Kupcie mi więc pieska, proszę!
Wszak już jestem duży.
Jak nie dacie, czego zechcę
to mogę się wkurzyć!
Mimo że choruję często,
mam energii krocie.
Żadna skaza, żaden katar
nie przeszkodzi w psocie.
W domu znam już każdy kącik,
wlezę w mysią dziurę.
Jeszcze nie raz zajdę Tacie
czy Mamie za skórę.
Ech…nie wiecie co Was czeka,
kiedy skończę roczek…
Niech wystarczy, że wykrzyknę
biorąc się pod boczek,
przysłowia zmieniając słowa
zgrabnie i radośnie:
„Gdzie diabeł poleźć nie może
tam Kubusia pośle!”
Temat: Dzieciaczki z lipca 2004
Cześć emamy. Witam nową koleżankę na fotum . Twój synuś ma urodziny tak jak
moja mama czyli Adzi babcia.nauczyłam samodzielnie spać Mateusza tak jakoś.
Samo wyszło. Ale może się i ja skuszę na książkę pt:" Uśnij wreszczie". mój
adres: rakus82@wp.pl.Dzisiaj znowu wiało jak diabli. pół nocy nie spałam bo
zastanawiałam się czy nie wyleci znowu ten cholerny balkon. Juz sobie obiecałam
że jak dostaniem trzynastkę razem z Pawłem to wymienimy okno w duzym pokoju
(nasz pokój). Ma dość tych stresów, człowiek siedzi spokojnie dzieci bawią sie
spokojnie nagle trach i spokój był sobie dzieciaki wystraszone a ja nie
lepiej.Tak ogólnie to mogłoby juz przestać wiać. Co dzisiaj ciekawego nas
spotkało:
poszliśmy z misiem mimo wiatru dać pieniązki na orkiestrę i tu pierwszy zgrzyt.
Matyś dał pieniązki i dostał serduszko które przykleiłam mu do kurteczki. Za
agę ja dałam pieniązki i serduszko przykleiliśmy na wózek. Stare z nas
pierdołky ale nie pomyśleliśmy że prrzy takim wietrze możemy je stracić. I
zaczęło się . Mateusz w ryk bo Agi serduszko uciekło. Nie mogliśmymu
wytłumaczyć nic. Wrócił do domu zapłakany z oczami jak królik. Niestety po
drodze nie spotkaliśmy nikogo z orkiestry. wwróciłam do dzieci które zbierały
do puszek dałam znowu i dostałam serduszko dla Aguni. Mateusz się budzi i
pokazałam mu jego i Agi serduszko. Ten w śmiech i krzyk Aga mikołaj dał
serduszko. Po tych śietach to wszystko robi mikołaj(oczywiście co dobre). Tak
mi sie to podobało że dzieciak uradowany tym serduszkiem ,które mikołaj
odnalazł.
myszu- jak wróciłam ze szpitala bałam się że Matyś będzie chciał cyca wkońcu on
tez jeszcze jest (był ) malutki.Rozsiadłam się z Agnieszką do karmienia i Matek
przy mnie. Patrzy co ja robię . zdziwiony trochę ,już chyba zapomniał jak sam
cycał.Zapytałam czy chce spróbować, kiwa głową ze tak. Dałam mu cyca a ten jak
oarzony wytarł rękawem buzię i bleeeeee. teraz jak karmię maleńką i pytam się
czyy chce to mówi: Ne lube.Chłopaczek super. Najlepszą obroną jest atak..
czasem też jak karmię Agę i ta zapatrzy się na cos Mateusz podbiega do niej i
mówi Aga jec meko i łapie ją za głowkę (bardzo delikatnie) i próbuje ją
przystawić do mojej piersi. Po prostu kabaret.
bearbel - super że jesteś z Daniem już w domku.
Co do wina. Jak ja miałam roczek to mój tata nastawił gąsior wina z czerwonej
porzeczki. Powiedział że to moje. Po fermentacji i wszystkich potrzebnych
czynnościach zalakował gąsior i wstawił do ciemnej piwnicy. Słuchajcie ten
gąsior dostałam w prezencie ślubnym. Niewiedziałam co z nim zrobić tak od razu
szkoda było otworzyć i wypić. Otworzyłam je z mężem jak urodził się Mateuszek .
Przelaliśmy do butelek. Niestety teraz zostały nam juz tylko dwie butelki takie
po Kubusiu. Winko było przepyszne.Trochę się tym wzruszyłam ż e tak mój tata
dbał o te wino, w końcu w między czasie zaliczyło trzy przeprowadzki.Nie wiem
czy jeszcze dziś sie odezwę , jeżeli nie to dobranoc i miłego dnia życzę
wszystkim oczywiście jutrzejszego.
Temat: Mała ankietka
tata_malolata napisał:
> Na ile szacujecie miesięczny KOSZT UTRZYMANIA DZIECKA? Proszę bardzo
> 1) wiek dziecka:.13
> 2) miejsce zamieszkania: Warszawa
> 3) koszt czynszu przypadający na dziecko (np. wysokośc czynszu przez liczbę
> lokatorów): tu mam problem, mieszkamy aktualnie w domu mojego obecnego męża i
koszty są znacznie wyższe, przedtem było to ok. 450 zł miesięcznie, na nas dwie
> 4) szacunkowe koszty wody, elektryczności, gazu itp (proponuję zrezygnowanie
> z "wrzucania tu rachunków za telefon): woda, gaz wliczone w czynsz (dopłata
roczna rzędu 150 zł); elektryczność - ok. 100 zł za dwa miesiące, nie zgadzam
się z wyrzuceniem rachunku za telefon, bo u nas 70% połączeń wykonuje moja
córka osobiście, w tym 30% do taty! rachunki na szczęście relatywnie
niewielkie - na nią przypada jakieś 60 zł (w tym jej komórka)
> 5) przedszkole lub opiekunka, szkoła (bez kosztów korepetycji, kursów poza
> szkolnych itp.): obiady w szkole 100 zł, komitet 20, bilet 90 zł kwartalnie
(o ile pamiętam), jakieś ubezpieczenia nie pamiętam ile ze 35 zł rocznie
> 6) jedzenie: ???? za Boga nie wiem, będzie ze 300 zł pewnie, ale równie
dobrze mogłoby być i 700, bladego pojęcia nie mam
> 7) "pampersy": brak
> 8) ubrania: hmmm - w rozłożeniu na miesiąc minimum 200 zł (cóż - rośnie!)
> 9) lekarstwa, wizyty lekarskie (średnia np. z roku): szczęsliwie mam
abonament w medicoverze - na nią przypada 25 zł miesięcznie, leki - różnie -
raz jest to 200 zł w miesiącu, po czym przsez 3 miesiące nic. Należałoby tu
wspomnieć o ortodoncie - koszt leczenia wyniósł ponad 3 tys. zł (rozłożone w
czasie rzecz jasna), teraz tylko kontrole co 1,5 miesiąca 30 zł. załóżmy że
jest to min. 300 zł na kwartał.
> 10) książki, zabawki : niewiele (?), duża już jest, w ramach książek mogłabym
wliczyć wyprawkę do szkoły - 500 zł, + powiedzmy jakieś 300 na inne rozrywki
(książki, kino), co daje ok. 800 zł rocznie
> 11) wakacje, wyjazdy i inne sezonowe wydatki (średnia z roku): koszt zielonej
szkoły - 420 zł, wycieczki klasowe - ok. 20 zł miesięcznie, wakacje: kolonie
1200 zł, zimowisko 760 (+ 300 zł na ekstrasy), opłacenie jej pobytu z babcią
nad morzem - 800 zł, naszych "rodzinnych" wakacji nie liczę, bo wyszłaby
astronomiczna suma, jeździmy za granicę średnio 5 razy do roku + w sezonie
cieplejszym prawie co drugi weekend robimy wypady gdzieś w Polskę
> 12) inne jednorazowe wydatki (np. okulary, meble, narty, rower, średnia z np.
> ostatniego roku): buty narciarskie + ubranie 1000 zł, meble - 1200,
> 13) inne (niż w p.5 wydatki edukacyjne: korepetycje, jezyki obce itp. średnia
> np. z ostatniego roku): kółko plastyczne 80 zł, joga 150 zł, angielski zna
mamusia i pomaga, korepetycji nie potrzebuje, fryzjer raz na kwartał - 60 zł,
kieszonkowe - 20 zł miesięcznie, prezent dla koleżanki na urodziny itp. - 30-40
zł przynajmniej co drugi miesiąc (towarzyska istota)...
> 14) dodatkowy komentarz: zdrowa nastolatka, zadbana, ale niekoniecznie
spowita w złotogłów, ciuchy ze średniej półki, bez wymysłów typu prywatna
szkoła, książki wypożycza z biblioteki, albo wymieniają się z koleżankami...
Wychodzi mi coś średnio 1600 zł miesięcznie, nie chce mi się liczyć dokładnie,
no i nie wliczam wszystkich wydatków.
Temat: Straciłam 3cie Dziecko w 3 lata....Mam 31 lat
Witam.
Wrocilam i z miejsca sie rozchorowalam. Nie trzeba bylo sie chwalic swoim
zdrowiem na prawo i lewo...irlandzka grypa to paskudztwo... Niewazne, juz mi
minelo.
Za miesiac znowu wybieram sie do P. , tym razem samoch. z moim Lu. ChceMy
zdazyc na urodziny Doriana, juz 10te:///, chocby po to, by zapalic Mu 10 zniczy
na nagrobku. Swieta nie maja znaczenia same w sobie. Przeciez "robi sie" je
wlasciwie dla Dzieci, tych zywych, czekajach na Gwiazdke z Nieba i kolorowe
prezenty i na snieg, taki bialy.... Wiec ja swietowac bede troche wczesniej i
ciszej na cmentarzu.
***
Mialam kolejny sen. Pomimo wrodzonej pogody ducha, ciezko przezylam emocje zw.
z sadem i 1wszym Listopada... Totez, jakby w sennej psychoterapii moj madry
Synek poukladal strachy i zale "po swojemu":
(...) bylismy w N., w Biedronce, Dodo nalegal na kupno plastikowej zabawki,
dziwnej troche, ponurej, z kolekcji sredniowiecznych broni...Byly tam imitacje
takich kul z kolcami itp. "Bartek ma taka, proooosze, bede uwazal, nikomu nic
zlego nie zrobie, maaamooo"...Coz, zgodzilam sie na coz w rodzaju halabardy, za
20 zlp. siedzielismy na dworcu PKP, Dodo ze swoim skarbem opartym o kolana. Z
pociagu wysiadl ex z jakas panna, niewazne. Przejety, tlumaczy jej co ma mowic
w sadzie. zmartwialam. A moj madrala na to:
"Ah, ten moj tato i te jego ciemne sprawy...I czemu Tys ie tak martwisz, Mamo,
przeciez ja mam swoja halabarde, ja Cie obronie!!!", wzruszyl ramionami i sie
usmiechnal....
Obudzilam sie, jeszcze ciepla od tego usmiechu....
Dziekuje, wiem, obronisz mnie, Dorianku.
Martwie sie mniej i prawie nie boje...
***
Tegoroczne Sw. zmarlych uplynelo mi w owarzyskiej atmosferze. wiem, zabrzmialo
dziwnie...ale skoro jedynym pewnym miejscem, gdzie mozna spotkac "Agnieszke, co
juz tutaj nie mieszka" jest cmentarz....totez wszyscy bardziej lub mniej
znajomi przychodzili nie tylko zapalic lampki moim Dzieciom, ale i przywitac
sie, zapytac i opowiedziec, o tym co wazne i niekoniecznie. Co chwile wiec
cmentarz rozbrzmiewal radosnym: "Jezu, juz myslalam/em, ze nigdy sie nie
spotkamy? A gdzie Lu? i ????" Oczywiscie, milo mi bylo, ze tak o mnie
pamietaja, ze kogos jeszcze interesuje, gdzie, jak i dlaczego zyje....ale
dziwnie sie czulam, jak na jakies kampanii wyborczej Matki po Stracie.
Tylko gdy podeszla cicho kolezanka- inna Mama z Przedszkola- z Chlopcem, takim
duuuuzym i powaznym...i dotarlo do mnie, ze to Bartek, ten sam co uparl sie
pjsc na pogrzeb Doriana, i ze ma 10 lat, bo On zyje i rosnie i.....nadal
amieta...to rozryczalam sie jak syrena, zagluszajac polityczno-religijna
perrore Ksiedza, zatrzeslam sie z zalu i caly ten nastroj" majowki" minal...
Obie tak plakalysmy, lkalysmy bezglosnie ...ze az zaczelo padac i moglam ukryc
lzy...
***
Po moim powrocie Lu tylko lakonicznie podsumowal entuzjazm ginekologa i mojej
Matki: "Fakt, gdzybys urodzila Dziecko, to bys nie zapomniala o Dorianie, ale
nie miala bys czasu na codzienna rozpacz". I dodal "mimo to nie nalegam,
rozumiem Twoj strach i zal".
Dziekuje, balam sie logicznych wywodow i argumentacji "powinnas, nie
mozesz...blablabla".
Totez zyjeMy sobie powoli, we dwoje, sami ze soba, ja mam swoje dobre Duchy,
swoje Anioly, Lu ma mnie.
To musi wystarczyc.
I tak mam duzo.
Serce moje jest juz pelne.
...
Odezwe sie jeszcze.
Pzdr. Was serdecznie.
Agnieszka, matka 3 Aniolow
Temat: Listy do Dzieci Utraconych
Witaj Baby!
Dziś jest dzień Twoich urodzin, dziś skończyłaś 10 lat. Nie tak je planowałysmy,
pamiętasz listę prezentów? Śmieliśmy się, że ciężarówkę trzeba zamówić bo nie
damy rady tego wszystkiego przywieżć.Pamiętam Twoje narodziny jakby to było
wczoraj, tylko dlaczego moje serce peka z bólu i ryczę jak bóbr.Pamiętasz jak
mówiłaś do mnie "czego ryjesz mama? zachorowałam, poprostu trzeba z tego wyjść"
Tylko, że ja marzyłam o innym "wyjściu"
ale przecież jestes uparta, zawsze Twoje słowo musi być ostatnie i zrobiłaś po
swojemu, ale zrobiłaś to córciu tak godnie i odważnie i to jest prawdą co Ci
mówiłam ; jesteś moją największą nauczycielką, nie zostawiłaś mnie bez niczego
dałaś mi nadzieję.Choć zdarzają mi się chwile zwątpienia i słabości to
przypominam sobie Twoje słowa; "mamuń nie bój się o mnie Twój strach oddala Cię
od Boga" Zuzanko tak mi Ciebie brakuje, tak bardzo tęsknię i kazdego dnia
wspinam się po drabinie życia do Ciebie.Dziękuję Ci kochanie za Twoje ostatnie
słowa do mnie za to, że mnie przytuliłaś i wyszeptałaś "kocham Cie" Pamiętasz
swoje wypracowanie w 2 klasie, w którym napisałaś, że w życiu najważniejsza
jest miłość - miałaś racje, a ja zawsze Cię będę kochać.
Dzisiaj słuchałyśmy z Dominika Twoich piosenek "kochaj mnie kochaj", Twojego
śmiechu i śmiałyśmy się z Twojego nagrania z tatą - z "motylka".
Aha, dziadek Oli p.Zygmunt jest bardzo chory, zachorował na tą samą chorobę co
Ty - pewnie niedługo do Ciebie dołączy, zaopiekuj się nim, a potem babcią Wandą
ona sie bardzo martwi - daj jej dużo siły tak jak nam.
Maja chodzi do przedszkola i jest bardzo zadowolona, była już na swojej
pierwszej wycieczce, Bartek wrócił do tańca i tańczy za Was dwoje i dla Ciebie
też.Byli w sobotę na pierwszym wspólnym turnieju i poszło im niezle mieli 3
miejsce /Bartek okropnie sie mylił w choreografi- co nigdy mu sie nie zdarzało,
ale myśle, ze ma to związek z Twoim odejściem/ Tak w ogóle udaje, że jest
dzielny macho, ale wiesz jak to on. wystarczy, że Ci powiem, że przychodzi w
nocy do nas spać do łóżka bo nie może spać, ale przecież Ty sama wiesz lepiej
co sie dzieje w domu. Dziękuję Ci, że odwiedzasz Majeczkę i się w nocy bawicie,
odwiedzaj ją ona jest malutka i niech Ciebie nie zapomni niech cie pamieta.
Twoje koleżanki tez o Tobie pamiętają i siostra Anna i Elcia i Maniek, Łukasz i
Rafał i wszystkie ciocie i wujkowie.Mam nadzieję,że w niebie też rozrabiasz, że
rozweselasz wszystkie Aniołki, tylko nie chuligań za bardzo, żebyś w kącie nie
stała za często. Dziękuje Ci, że przyszłaś do mnie w sobotę i pokazałaś mi co
robisz w niebie, szkoda, że tylko chwilę i nie miałas czasu porozmawiac ze mną
ale i to było wspaniałe, /oczywiscie tańczyłaś - tak bardzo za tym tęskniłaś/
poczułam sie przez chwilę szcześliwa. Twoje taneczne sukienki wiszą i czekają
na Majkę - na pewno przyniosą jej szczeście - mogłabym tak pisać i pisać do
Ciebie ale jest już póżno a rano muszę wstać, zaprowadzić Maję do przedszkola a
potem z babcią Wandą jechać do szpitala do p.Zygmunta proszę daj mi na
jutrzejszy dzień duzo siły. Kocham Cie i spij słodko - niedługo do Ciebie
napiszę - mama
Temat: Zyczenia dla ...
Zyczenia dla ...
Zastanawiałam się co mogę zrobić dla Ciebie...
Pragnę złożyć Ci życzenia z okazji świąt i nowej ery w życiu...
Patrzyłam przez chwile za okno... pamiętam, jak pod tamtym oknem, w lecie,
gdy jeszcze ciepło i pachniało trawą, trzymałaś za jedną rękę Swoją Jedyną
miłość Olgierda, za drugą Swoje Jedyne Szczęście, Natalke... Śmiałaś się
głośno, głośno śmiała się Natalka, Olgierd ukratkiem scałował radosną łzę
śmiechu...
Zawsze wam zazdrościłam... Wiem, nieładnie... Patrzyłam ze swojego okna w
waszą stronę i wyobrażałam sobie że też tak umiem. Śmiać się głośno do łez...
Moje łzy wymykały się tylko wieczorem, kiedy moje Jedyne Szczęście zasnęło
wtulone w potarganego kota...
Wyobrażałam sobie że też potrafię odwzajemnić pocałunek, w ciemności
dotykałam swojego ciała zastanawiając się czy nadal ktoś może go pragnąć...
Od dawna nikt nie pragnie...
Patrzyłam na Twoją młodość, przecież jesteśmy w tym samym wieku... Tyle tylko
że ja jestem złamana, Ty promieniejesz szczęściem... Ja uśmiecham się
grzecznie, ty niegrzecznie nie przestajesz się uśmiechać...
Dwa miesiące temu Natalka miała urodziny, dziewiąte, tak jak moje Jedyne
Szczęście...
U mnie był tort i prezent i potargany kot... U Ciebie Olgierd, tort i dużo
gości...
Tata Mojego szczęścia nawet nie zadzwonił, zapomniał pewnie, nie było nam
smutno...
Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam Olgierda wymykającego się na balkon z
telefonem w dłoni...
Nic wielkiego, w końcu w domu na pewno był hałas... tak dużo dzieci i śmiechu
i gwaru...
Co innego u mnie, cisza, smutek w moich oczach... pytanie na twarzy jedynego
szczęścia „co się stało mamusiu?...” „nic córeczko, to minie, to senność...”
bo co nowego może powiedzieć zraniona, samotna kobieta??? Nic się nie
zmieniło od wczoraj...
Miesiąc temu spotkałam was w sklepie na rogu... Olgierd kupił Ci kwiaty,
Natalka niosła torbę z pomarańczami... Ty głośno rozprawiałaś o uroczystej
kolacji, wasza rocznica, wasze święto miłości...
Potrąciłaś mnie w przejściu, nawet nie zauważyłaś... szczęśliwym wybacza się
wszystko, tak rozkosznie, pięknie wyglądaliście... Ten obraz dał mi nadzieję –
to nic że jeszcze nie jestem szczęśliwa... nie szkodzi, skoro wy możecie, mi
też się kiedyś uda, a moje Jedyne Szczęście przestanie pytać dlaczego łzy, a
ja przestanę kłamać że to senność...
Ja niosłam butelkę wina i paczkę papierosów... gdzieś po cichu, w kieszeni,
czekały ukryte tabletki antydepresyjne, moje plany na sobotni wieczór...
Tego dnia wieczorem widziałam Olgierda... szedł do samochodu, zaparkowaliście
obok mojego, dlatego widziałam i mogłam się zdziwić że na tylnym siedzeniu
leżą kwiaty... Dostaniesz drugi bukiet...?? Więc czemu światło zgaszone u
Ciebie, Olgierd wychodzi z kwiatami zamiast Ci je dawać?? Już śpisz??
Dopiero... Faktycznie, 3 w nocy... Samotnym czas płynie inaczej... Wzruszyłam
ramionami, zabrałam z bagażnika kolejne wino i chwiejnym krokiem wróciłam do
domu... Moje Szczęście przecież może się obudzić....
Tydzień temu byłam w kinie... sama, jak zwykle od trzech lat, nie powinnam
się żalić, tak tylko czasami wymyka mi się nuta skargi... Moje szczęście
pojechało do babci... „Daj ją do mnie, idź się zabaw, musisz sobie ułożyć
życie..."”Musze... Tylko jak to zrobić w ciągu jednego wieczoru??? Nie ważne,
kupiłam bilet na horror... Chciałam do Ciebie zamachać, podbiec i powiedzieć
że fajne spotkanie w kinie, że masz śliczną sukienkę i że się nie
spodziewałam i że... Olgierd całował nie Ciebie... Wróciłam do domu... po co
komu kino, w życiu mam wystarczająco dużo strachu, a ból gorszy, bo swój...
Wczoraj spotkałam Cię przed klatką... Wyglądasz tak jak ja... Podkrążone
oczy, włosy związane niedbale, rozmazany makijaż wycierasz ukratkiem,
uśmiechasz się grzecznie, wbijasz wzrok w ziemie idąc do tramwaju... Olgierd
zabrał samochód... Trzęsącymi rękami trzymasz mocno Natalkę... Twoja Jedyna
Miłość odeszła trzymając za rękę Twoją młodszą o 5 lat kopie... Niedługo
schudniesz i nauczysz się udawać że nawet się cieszysz...
Aniu, bardzo mi przykro...
Magda
Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 185 wypowiedzi • 1, 2, 3