Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: Premiowanie pracownika





Temat: Pierwsza w Warszawie sprawa o pranie pieniędzy
Zastanówcie się lepiej :)
Gość portalu: krekor napisał(a):

> Puknijcie sie w czola. Podatki w tym kraju sa tak wysokie, ze
> prawie nikt nie jest w stanie utrzymac intersu bez kombinownia.
> Dobrze prosperuja jedynie zagraniczne spolki, ktore co piec lat
> zmieniaja strukture wlasnosci i unikaja w ten sposob placenia
> podatkow (w swietle prawa).
> Szkoda tylko, ze malo ktora produkuje cokolwiek, przytlaczajaca
> wiekszosc to sieci supermarketow. A jak maly Polaczek zrobil
> interes z Ruskimi, wyprodukowal cos i jeszcze sprzedal za granice
> bez posrednictwa krwiopijcow, to juz wielki przestepca a jego
> zona pojdzie siedziec. To stoi na glowie.

Niestety masz swietą rację.
Przypomnę cover-story o tym jak to "aptekarze brali koperty od hurtowników" -
pismaki z Wyborczej zrobili z tego afere na skale kolejnej osmiornicy.
Malo kto - poza Ziemkiewiczem w felietonie w "Newsweeku" zwrocil uwage na clue
calego zagadnienia.
Przypomne tylko - hurtownie konkurujac ze soba i chcac sie rozwijac na ciezkim
rynku dawaly aptekarzom rabaty. Problem w tym ze od rabatu bandyckie panstwo
chcialo bandycki podatek wiec cala idea "rabatu" jako zachety dla handlowca ze
strony hurtownika upadalo bo polowe tej zachety zabieralo owo bandyckie panstwo
na utrzymanie roznych pierdzistolkow.
Wobec tego hurtownicy zaczeli fakturowac lewe uslugi swiadczone przez kierowcow
i wyplacac im kosmiczne premie aby 'wyprac' pieniadze przeznaczone na rabat.
Kierowcy dostawali do łapy kosmiczne wręcz pieniądze które potem... zawozili
aptekarzom...
Ziemkiewicz pyta retorycznie - "niech ktos wytłumaczy obcokrajowcowi dlaczego
tego rabatu nie mozna było rozliczać normalnie?"

Tu sytuacja jest dokładnie taka sama - nie wybielam tych gosci prowadzacych
firme - z pewnoscia chcieli zarobic, dostac od ruskich pieniadze ktore
zainwestowaliby w firme i miejsca pracy dla ludzi. Niestety kazdy kto ma choc
dwoch pracownikow dobrze wie ile pieniedzy idzie na podatki 'od tego i owego' i
na bandycki ZUS...

Rozwijanie jakiejkolwiek dzialalnosci wymaga heroizmu i kombinowania a w
wiekszosci wypadkow po podliczeniu i tak sie ledwie co oplaca...

Niestety - dopóki bandyckie rządy bedą zachowywały sie jak ruscy riekietjerzy
chodząc od firmy do firmy i zabierając co się da w formie jawnej i ukrytej to
dopóki znakomita większość przedsiebiorców bedzie miała na swym koncie mniejsze
i wieksze przestepstwa karno-skarbowe.






Temat: Lawinowy upadek polskiego przemyslu
Co zmienić natychmiast
Pisząc o teoretycznych modelach miałem na myśli , że w miarę sensowne
rozwiązania w jednym kraju np. pozostawienie bankrutów samym sobie bez żadnej
pomocy , w Polsce mogą rodzić skutki wręcz tragiczne.
Pozostawienie bankrutów samym sobie oznacza w Polsce łańcuszek niewypłacalności
setek dalszych firm ( efekt domina ) i nędzę oraz bezrobocie tysięcy ich
pracowników i ich rodzin oraz związane z tym powiększanie kłopotów budżetu.
Dlaczego ?
Otóż z majątku bankruta wypłacane są w pierwszej kolejności zobowiązania do
budżetu , ZUS oraz pracownicze ( często pensje i premie prezesów co doprowadzili
firmę do bankructwa ). Dla wierzycieli nie zostaje z reguły nic lub bardzo
mało , tym bardziej , że syndyk także musi z czegoś żyć - jego wynagrodzenie
też jest gwarantowane , a co na boku sprzeda za pół ceny i weźmie łapówę to
jego.Wierzyciele oczywiście wpadają w problemy finansowe , zalegają z
płatnościami do budżetu - więc banki wypowiadają kredyty , muszą zwalniać ludzi
a polskie bandyckie prawo pracy nakazuje wtedy wypłatę horrendalnych odpraw ,
nie płacą swoim wierzycielom więc oni też wpadają w kłopoty etc.
Wprowadzenie zasady , że wszyscy wierzyciele są równi - spowoduje to , że każdy
wierzyciel otrzyma gdzieś tak z 70-80% wartości wierzytelności , co będzie
normalnym ryzykiem gospodarczym do przełknięcia dla każdej firmy - od którego
zresztą można się będzie ubezpieczyć.
WTEDY MOŻNA BĘDZIE POZOSTAWIĆ BANKRUTA WŁASNEMU LOSOWI , tak jak to się dzieje
w innych krajach z których wyrywkowo wyrwane częściowe rozwiązania próbują
niektórzy implementować do Polski.
W przypadku takiego rozwiązania skarb państwa teoretycznie nieco straci , a tak
naprawdę zyska.





Temat: Szwedzi kupią Polmos Zielona Góra
Gość portalu: lover of Starka napisał(a):

> Szlag trafia człowieka czytając takie informacje. Tylko
doraźny
> interes rządzącej kliki może nakłonić do pozbycia się firmy,
> która ma dobrą kondycję i przynosi zyski. Jak nas okradają
> władze pokazują liczby. Państwo szwedzkie, które defacto
kupiło
> zielonogórski Polmos wynagradza swojego premiera Gorana
Perssona
> około 5-ciokrotną średnią płacą Szweda, zaś posłowie szwedzcy
> dwukrotną średnią. Nasze elity każą sobie płacić dwa razy
więcej
> odnosząc do naszej przeciętnej, przy PKB na głowę kilkakrotnie
> mniejszym. Tak relatywnie nisko opłacani politycy szwedzcy
mogą
> pochwalić się bezrobociem na poziomie 4,1 % (w Polsce ok 18%)
i
> wieloletnią nadwyżką w handlu zagranicznym (tylko w
listopadzie
> 2002 - ponad 1 mld USD). Szwecja ma ciągle m.in. monopol na
> produkcję i dystrybucję napojów alkoholowych oraz państwowe
> apteki. Firmy kontrolowane przez państwo zanotowały
> kilkunastoprocentowy zysk w 2002.
> Wracając do umowy o sprzedaży Polmosu widać, że nie chodzi o
> rozwój zakładu (gwarantwane inwestycje na poziomie rocznego
> zysku). Cena sprzedaży (ok 10-krotny zysk) , chojny pakiet
> socjalny i premie wskazują, że interes robią tu tylko Szwedzi
i
> pracownicy. Szkoda, że durne MSP profity wynikające z obniżki
> akcyzy oddaje w obce ręce. Dla uzupełnienia państwowej kasy o
> wiele lepszym rozwiązaniem przy malejących stopach proc.
byłaby
> kolejna emisja obligacji.

W tym artykule jest calkowity brak skrotu analizy rynku

zyski przed odjeciem podatku
wartosc exportu do USA
do UE do Szwecji w $ i w %%
Co wam sie tam stalo w glowach
Do niczego nie dojdziecie jak nie naswitlicie analizy
marketingoewej
Np Jaki artykol jest tym sukcesem exportowym
Jak wygladal nastepny "hit"
Czego sie Szwedzi bali ze strony slawnego Polmosu

Tylko brand tego Polmosu
POLMOS obliczam w ciemno na 100 -250 mlijonow USA $
Jkao ze to tak jak WEDEL prosze porownac
Marbou czekolada jest nothing w porownaniu do POLMOS
Caly swiat wie co to POLMOS Kto wie co to Marabou
moze past do butow.
Rafal 00 47 986 738 00




Temat: Kobieta pracująca żadnej pracy się nie boi
Podziwiam panią, pani lilianko za serce i dobroć. Większość postów jest
żenująca. Brak zrozumienia, całkowita niezdolność do empatii. Wiem, jak
wygladają kursy na pośredniaku, bo sama taki kończyłam. Szkoda na to publicznych
pieniędzy. Kursy są dla urzędników, żeby mogli się wykazać,że coś dla tych
biednych bezrobotnych robią. Przy okazji pewnie uszczkną sobie coś na premie.
Taki kurs nawet 3-miesięczny jest bardzo skrótowy, niepełny. Na przykład kurs
kadry i płace. Skończyłam coś takiego i ochoczo ruszyłam na poszukiwanie ofert.
A tutaj wszędzie wymagają studiów w tym zakresie, a nie bezrobotnej po krótkim
przeszkoleniu. Myślę,ze państwo zamiast dawać urzędom kasę na nieefektywne
kursy, niech raczej da pieniądze bezrobotnym na 2-letnie studium z praktykami w
ciągu roku szkolnego, wtedy takie pracownik pracę dostanie. Albo niech udzieli
zwrotnej pozyczki na płatne studia wieczorowe , zapewniając jednocześnie prace
interwencyjne,żeby taka osoba mogła przetrwać i przeżyć przez 3 lata
(licencjat). I wstydzę się za wszystkich, którzy kpili z tej pani na tym forum.
Podziwiam tych, ktorzy potrafili zrozumieć. Ta pani jest księgową. Dzisiaj
potrzebna jest w firmach osoba, która potrafi poprowadzić pełną księgowość. Po
co tą pania przekwalifikowywać, jeśli mozna było doinwestować w jej naukę,zeby
wzbogaciła swoje możliwości zawodowe w kierunku, w którym jest już dosyć dobra?.
Jak zwykle bezmhyślność urzędów nie ma granic. Mam 47 lat,niedawno zanlazlam
pracę za 720zł. miesiecznię. I właśnie wyrabiam paszport, syn kończy studia,
oboje szukamy możliości wyjazdu z tego kraju. I zrobimy to bez żalu, no może
jedyne, czego żałuję, to tego,że robimy to tak późno. Pozdrawiam , pani, o
której mowa w artykule życzę szczęścia, a pani lilianie wszystkiego co najlepsze
za jej dobroć , mądrość i współczucie dla innych!



Temat: KSIĄŻECZKA MIESZKANIOWA- WAŻNOŚĆ
gogi25 napisała:

> Dzięki za info. Dużo pomocnych informacji i naprawdę widzę że bez swojego
uporu
>
> to nic w tej Polsce nie da się zrobić

Nie słuchaj takich glupot. Samo sformulowanie, że w banku siedza głupie baby
juz mi scyzoryk otwiera. A to dlatego, że jest armia wykształconych, młodych i
mądrych pracownikow banku PKO BP (głównie kobiet)znających świetnie temat
ksiązeczek i premii. Nie moga tego znać pobieżnie, informaować niewalaściwie,
wprowadzać w błąd - bo z tego żyją. I każda bezpodstawna wyplata premii
oznacza ,że wypłata może im być (przezUrząd skarbowy) przypisana do zwrotu-
imiennie !!!. Ba, zdarzyly się takie przypadki.
Wiadomo, że premie gwarancyjne obiecały rządy PRL-u dla oszczedzających przy
pomocy książeczek oszczednościowych mieszkaniowych .Polska jest jednak ta sama
i obecne rządy starają sie na miarę możliwości finansowych Państwa (określając
kwoty na premie gwarancyjne w każdym rocznym budżecie) zobowiazanie
PRL-u posiadaczom ksiązeczek mieszkaniowych wypełnić. Przyjeta została przy
tym i stosowana jest konsekwentnie zasada , że premia gwarancyjn przysługuje
dla posiadaczy książeczek mieszkaniowych założonych przed 23.X.1990 roku.,
premia przysługuje tylko tym posiadaczom książeczek ktorzy spełniaja określone
warunki (ogólnie powiem ,realizują cel - uzyskanie samodzielnego mieszkania) a
więc buduja dom, rozbudowuja uzyskujac mieszkanie,kupują mieszkanie itd.
wymienione sa przypadki . Szczegółowo warunki i tryb udzielania premii
gwarancyjnych aktualnie ustalony jest w rozporządzeniu Rady Ministrow z 2003
roku - Dz.U.119,poz.1115.
W tym rozporzadzeniu jest nawet podany wzór matematyczny jak premie mozesz
sobie obliczyć. Nie radzę liczyć (to jest b.trudny wzór) , bo liczy to system
informatyczny ROMI w banku. Wysokość premii zależy od tego ile Ci rodzice na
książeczkę do 23.X,1990 roku wplacili, zalezy też od ceny średniej 1 m2 jaki
jest co kwartał ustalany ostatnio przez GUS.

I co do tego ma baba w banku ? Co do tego ma bank? Bank jest kasjerem Skarbu
Państwa, kiedy przyjmował wkłady na ksiązęczki byl też bankiem państwowym, ba.
nawet częścią tylko Narodowego Banku Polskiego. Bank teraz oblicza i jeśli jest
ku temu podstawa - bank wypłaca te premie. I jeszcze jedno bank - stosujac
polskie prawo cywilne - godzi sie na cesje ksiązeczek mieszkaniowych między
czlonkami rodziny w linii prostej. I dzięki temu z cesją nie trzeba udawać się
do notariusza. Zrobi to bank (ta przysłowiowa baba) za 70zł.
I jeszcze jedno wyjaśnienie. Jeśli ktoś na książeczce mieszkniowej mial tzw.
pełny klad mieszkaniowy pozwalający na otrzymanie mieszkania, tzn. miał włożone
pieniądze na 10 % wartości mieszkania. PAMIĘTAJMY - POZOSTALE 90 % wartości
mieszkania było kredytowane przez państwo na 60 lat (dlatego jeszcze spłacamy
kredyty spółdzielcze). I nie można teraz gadać (bez pojecia), że rodzice mi
wpłacili na cale mieszkanie - a dostaje od PKO ( czy od PKO ?!?!?) premie na
5 m2 mieszkania.
Tak, właśnie te 5 m2 to jest średni 10 % spółdzielczego mieszkania. Czyli Nowa
Polska nie okrada. Nowa Polska uwzglednia swoje możliwości finansowe i
stopniowo wyplaca premie dla ściśle określonej grupy posiadaczy ksiązeczek
(tych co buduja domy czy kupuja mieszkania) i bierze pod uwage aktualne ceny
jednego m2 , dostosowując do uprzednich cen z okresu zakładania ksiiazeczek.

Apeluję więc o umiar w opluwaniu pracownikow banku i o czytanie przepisów prawa
w sprawach ktore nas dotyczą. Nie żądajmy też aby pracownicy Urzędu Skarbowego,
ZUS-u czy banku uczyli nas prawa w sprawach nas dotyczących.Chyba każdy czytać
umie. A jeśli już nam sie nie chce poznać tych przepisow dla własnego dobra, to
zawierzmy tym fachowym pracownikom, gdyż napewno dzałaja oni zgodnie z
prawem.
Przpraszam za ton. m



Temat: do pracowników banku PEKAO SA
Gość portalu: RENE napisał(a):

> Witam,
> Czy to może być około 30 000? PLN? Nie zrozum mnie źle, że jestem tak
> dociekliwy, ale nie lubię, jeśli ktoś mydli mi oczy, że firma jest taka
> super,że nawet daje za darmo pieniążki na mieszkanie, że jest to bezzwrotna
> pożyczka, tylko dlatego, że dobrze żyje z kim trzeba.....nie znam sytuacji w
> bankach i pracuję w innej branży, wiem, na pewno ta osoba pracuje 5 lat więc
> zapewne, prawo do pakietu mogła otrzymać, a jakie są preferencyjne warunki
> kredytów dla pracowników?
> dzięki z góry za odpowiedź
> pozdrawiam

Jeżeli chodzi o 30.000zł za akcje to raczej nie jest to możliwe, ponieważ będąc
w najniższej grupie przydziału akcji, aż tyle akcji się nie otrzymywało (nawet
przeliczając obecnym kursem). Ponadto jeżeli piszesz już nie o 6 latach pracy a
o 5 to ten ktoś nie mógł otrzymać nawet 1 akcji. 5 lat temu był rok 1998, a
pracownikiem trzeba było być na dzień 1 lipca 1997r.
Jeżeli chodzi o te kredyty, to muszę Ci powiedzieć że ja też pracuję w innej
branży, ale o Pekao i jego "wnętrzu" wiem co nieco, ze znanych tylko mi źródeł.
Zapewniam Cię, że nie ma żadnych takich bezzwrotnych pożyczek w PekaoSA, bez
względu jakie posiada się układy. Jeżeli chodzi o zniżki dla pracowników, to
bank Pekao, któremu ostatnio przecież wiedzie się raczej średnio, udziela
zniżek swoim pracownikom w postaci braku wszelkich opłat za rozważenie wniosku
kredytowego, udzielenie kredytu, możliwe nawet że za wycenienie nieruchomości,
która będzie zabezpieczeniem kredytu. To i tak jest już dużo, bo z tego co się
oriętuję, pożyczkę hipoteczną pracownik (po odjęciu wszelkich opłat) może
otrzymać oprocentowaną realnie na 6% z kawałkiem (ale tutaj nie daję sobie
głowy uciąć, bo nie widziałem jeszcze tego na piśmie). Ponadto każda instytucja
posiada wewnętrzne fundusze socjalne, które udzielają b. nisko oprocentowanych
pożyczek/kredytów, w tym z preferencją na cele mieszkaniowe. W niektórych
instytucjach jest to oprocentowanie zerowe, a nawet czasami firma dopłaca swoim
pracownikom, troszcząc się o nichw ten sposób. Ale ten drugi przypadek jest
bardzo rzadki i zdarza się tylko w b. "bogatych" firmach, a Pekao aż tak nie
kocha swoich pracowników, tym bardziej że co raz słyszy się o zwolnieniach
personelu.
A tak w ogóle to jaka instytucja w Polsce daje "za frajer" jakąś kasę?? Nic
przecież nie ma za darmo, a jeżeli już coś, to dostają to ludzie na wysokich
stanowiskach, dobrze ustawieni - specjalne premie od zysku, czasami dywidenty,
nagrody. A ludzie Ci przecież mają zazwyczaj już kasę, a kasa leci do kasy.
Taki to już ten nasz kraj.
I jeszcze jedno. Wiem że niektórzy pracownicy Pekao pracują na tzw. kontraktach
i po wyrobieniu odpowiedniej sprzedaży (otwieranie rachunków, zakładanie lokat,
sprzedaż funduszy inwestycyjnych, sprzedaż obligacji Pekao itp.) otrzymują
dodatkowo całkiem konkretną kasę w ramach nagrody za dobre wyniki.



Temat: Słowo do swolenników Hiper i supermarketów!!
Słowo do swolenników Hiper i supermarketów!!
Harują ponad plan
Inspekcja kontroluje, kuria obserwuje, a klienci i tak walą drzwiami i oknami
Dają umowę o pracę na cząstkę etatu, a i tak wymagają pełnej dyspozycyjności.
Do tego nie puszczają na urlopy i źle wyliczają zapłaty za nadgodziny. Takie
są zastrzeżenia inspektorów pracy do szefów lubelskich hipermarketów. Nad
handlowcami wciąż wisi też groźba bojkotu zapowiedzianego przez arcybiskupa
Józefa Życińskiego
Zdaniem szefa
Henryk Świdnik, dyrektor hipermarketu Leclerc przy ul. Zana w Lublinie
# Prowadzimy sklep zgodnie z prawem. Staramy się eliminować wszelkie
niedoskonałości i stosujemy się do zaleceń inspekcji pracy. Nasi pracownicy
chyba nie mogą narzekać - w 2005 (z zysku za 2004 rok) wypłaciliśmy wszystkim
pracownikom, którzy przepracowali w firmie ponad 1 rok, premię z wysokości
trzykrotnej pensji. •
Okręgowa Inspekcja Pracy w Lublinie podsumowała kontrole minionego roku w
trzech lubelskich hipermarketach. Inspektorzy sprawdzali m.in. bezpieczeństwo,
czas pracy i terminowość wypłat. - Jest troszkę lepiej, ale tylko w niektórych
obszarach. Na pewno nie można powiedzieć, że generalnie jest dobrze - ocenia
Halina Proskura, okręgowy inspektor pracy w Lublinie.
Najgorzej wygląda sprawa czasu pracy. Markety nie prowadzą właściwej
ewidencji, a jeśli nawet, to nierzetelnie i nie na bieżąco. 266 osób w Realu,
370 w Leclercu przy ul. Zana i 15 w Tesco miało źle prowadzoną ewidencję czasu
pracy. A w konsekwencji nieprawidłowo naliczane wynagrodzenia za godziny
nadliczbowe i pracę w niedziele. - Zależy mi na tej pracy, bo innej nie
znajdę. Ile pracuję? Tyle, ile trzeba - ucina kasjerka w Leclercu.
Szefowie marketów podpisują umowy najczęściej na cząstki etatów. Mimo to
wymagają pełnej dyspozycyjności. Efekt jest taki, że aż 141 niepełnoetatowych
pracowników Leclerca pracowało dłużej niż wynikało to z ich umów o pracę.
Podobna sytuacja dotyczyła 25 osób w Tesco. 25 pracownikom Leclerca inspekcja
kazała zwiększyć wymiar zatrudnienia do godzin faktycznie świadczonej pracy.
Nie lepiej wygląda wykorzystanie urlopów wypoczynkowych. Niechlubnym liderem
znów okazał się Leclerc - 114 pracowników miało w sumie 1215 dni zaległego
urlopu (ponad 10 dni na osobę). Jeśli chodzi o bezpieczeństwo pracy, też jest
wiele do poprawienia. Pracownicy przewozili zbyt ciężkie towary i obsługiwali
urządzenia, do czego nie mieli uprawnień. Ale są też dobre sygnały.
Inspektorzy PIP przyznają, że hipermarkety nie zatrudniają na czarno i płacą
pensje w terminie. Stosują sie też do zaleceń pokontrolnych.
Przestrzeganiu praw pracowniczych w dużych sklepach wciąż przygląda się
lubelska kuria. W czerwcu ubiegłego roku abp Życiński nazwał system pracy w
hipermarketach żenującą formą wyzysku i zwykłą dżunglą. Zapowiedział, że jeśli
ta sytuacja się nie poprawi, będzie apelował do wiernych o bojkotowanie
hipermarketów.
Zapowiedź ta, choć minęło wiele miesięcy, nie została oficjalnie odwołana.
Jakie jest dzisiaj zdanie lubelskiego metropolity? - Stanowisko Kościoła w tej
kwestii pozostaje niezmienne - będziemy bronić ludzi przed każdą formą wyzysku
- zapowiada ks. Mieczysław Puzewicz, rzecznik metropolity. - Arcybiskup
podczas wizytacji parafii zawsze prosi, by sygnalizować wszelkie
nieprawidłowości. I przede wszystkim apeluje do szefów hipermarketów o ludzkie
traktowanie. Więcej człowieczeństwa w kapitalizmie. Nie można osiągać zysków
kosztem ludzi. W dodatku tych najsłabszych. •



Temat: "wybitni fachowcy" z SLD !!!
Leszek Miller menedżer-sam sobie daje nagrodę
Za "dobrą" robotę należy się godziwa zapłata. A jak siebie i kumpli wycenia
Leszek M. Pół miliona złotych dla urzędników.- Zadziwia skroność, myślałem, że
premier jest bezcenny.

Rząd się nagradza

Lada dzień Leszek Miller powinien zatwierdzić propozycję wypłaty nagród
kwartalnych dla siebie, ministrów i niższych rangą funkcjonariuszy państwowych.

Budżet nagród na rok wynosi dwa miliony złotych, czyli na kwartał - 500 tysięcy
złotych. - Średnio 3650 zł na osobę, niedużo - mówi minister Marek Wagner, szef
Kancelarii Premiera.

Nagrody z budżetu Kancelarii Premiera mogą bowiem otrzymywać nie tylko premier,
ministrowie i ich zastępcy, ale także niższa rangą tzw. erka, jak szefowie i
wiceszefowie urzędów centralnych. Urzędnicy gabinetu Millera otrzymali już
nagrody za pierwszy kwartał. Wypłacono je w kwietniu. Nagrody otrzymali wszyscy
ministrowie, którzy przepracowali trzy pełne miesiące 2002 roku. Każda wynosiła
około 4,5 - 5 tys. zł. - Nie pamiętam dokładnie - twierdzi Wagner. Według niego
Leszek Miller otrzymał "niedużo więcej", a na pewno mniej niż 9 tys. zł. -
Przyznał sobie mniej, niż mu proponowałem - dodaje minister.

Jego zdaniem premier powinien zatwierdzić nagrody za drugi kwartał 2002 roku
jeszcze w tym miesiącu, czyli w ciągu pięciu dni. Wtedy zostaną wypłacone.
Nagród nie dostanie trzech szefów resortów - sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk,
kultury Waldemar Dąbrowski, a nawet wicepremier, minister finansów Grzegorz
Kołodko. - Takie zasady - mówi Wagner, przypominając, że Kołodko i pozostali
nie przepracowali jeszcze w rządzie kwartału.

Propozycja nagród za drugi kwartał leży już u premiera, ale Marek Wagner nie
chce zdradzić, ile każdy z urzędników ma dostać. - To jeszcze nie jest
ustalone - tłumaczy. Zasada jest taka, że ministrowie przedstawiają swoje
opinie. Ostatecznie ile i komu przyznać - decyduje premier.

Od lat kolejne ekipy rządzące przyznają sobie nagrody. Czy jednak rząd Leszka
Millera jest przekonany, że mu się one należą w obecnej sytuacji i przy tak
dużym niezadowoleniu społecznym z działalności gabinetu (69 procent w sondażu
TNS OBOP)? - Powiem, jak mówią w Anglii: rząd Jej Królewskiej Mości nie
komentuje faktów, które nie zaistniały - kwituje rzecznik rządu Michał Tober.
Pytany, dlaczego, skoro spadające poparcie dla rządu jest faktem, dodaje: - Ale
nie istnieje kontekst nagród. Jak będą wypłacone, powiem coś z radością. Proszę
wtedy zadzwonić.

O premiach głośno zrobiło się w 1994 roku - po dymisji gabinetu Hanny
Suchockiej, a pod rządami koalicji SLD - PSL. Krytykowano nie tyle to, że
ścisłe kierownictwo jej gabinetu pobrało premie, ale że publicznie oznajmiono
tylko, iż podwyżki rządowych płac zostały wstrzymane. Była to prawda, ale tylko
w odniesieniu do uposażeń podstawowych.

To, co pozostało z funduszu nagród, przejął rząd Waldemara Pawlaka i wypłacił
sobie premię za dwa miesiące urzędowania.

W całym 1997 roku rząd Włodzimierza Cimoszewicza na swoje premie wydał 1 mln
821 tys. złotych. Przyznał je sobie także na odchodne. Rząd Jerzego Buzka
zaprzysiężono 31 października, a już w połowie stycznia 1998 roku premier
tłumaczył się, że jego gabinetowi wypłacono zwykłą premię, należną pracownikom
co trzy miesiące (rząd powołano dwa miesiące wcześniej), zgodnie z prawem pracy
i umową o pracę. "Na mocy ustaleń przyjętych przez poprzednią koalicję".




Temat: Dlaczego wyrzucają mnie z każdej pracy?
hm.
Ja podejmowałem kilka razy misje wdrażania systemów komputerowych , kasy
fiskalne i komputery, okienka, magazyn części i formatek, system rozliczenia
pracy serwisu maszyn przy okazji pracowałem jako serwisant, grafik, informatyk.
W gruncie byłem zatrudniony jako "chłopiec do bicia", za niepowodzenia systemu,
za błędy programistów, analityków, nie chęć pracowników, kierownika z powodu
utratą kontroli nad pracownikami, biurokracji, rozliczenia z wykonanej i
nieściemnionej pracy, wysokimi kosztami obciążających klientów, brakiem
możliwości ukrycia źle wykonanych elementów lub zbyt dużą ilością lepiej
płatnych elementów itp.
Nadwornych błaznów - rośmieszaczy też mieliśmy, trochę łagodzili napięcia w firmie.
Zbierałem dosłownie za wszystko, że pracownicy serwisu nie chcieli pisać zleceń,
od kierownika że nie obciążył mnie pracą lub jej nadmiarem, od pracowników że
dostawali małe premie, w przypadku większego naliczenia wykonanej pracy od
klentów ,że za dużo wykonaliśmy pracy, że dyrektor zwiększył obciążenia klientów
i tak w kółko. 5 ostatnich lat spędzonych między skrajnościami, zależnie od
niezadowolenia rónych stron dostawałem wycisk ma tak niski, stanowisku operatora
wklepywacza.
Na dodatek moi szefowie bez przerwy mnie inwigilowali przez kilka lat, nawet do
tej pory mimo że 1,5 roku nie pracuję u nich, niszczą nowe prace kontraktowe
zagraniczne z innych branż, z powodów dla mnie niejasnych, ale byłem uprzedzony
przez kolegów że tak będą robić. Chciałem odrobić niskie zarobki, zbyt mały
budżet domowy, niewystarczający na utrzymanie domu :remonty, opłaty, jedzenie
oraz samochód. Z uwagi, że mają ogromną kontrolę nad ludźmi dzięki ich
religijnym stowarzyszeniom i przejawiającym się brakiem zmiany wiary na ich
wyznanie, musiałem stale się bronić przed ich wpływem na moją prace, dom, dzieci
i znajomych.
W końcu przez nich straciłem znajomych, sąsiadów, część rodziny odwróciła się ze
strachu od nas oraz że celowo izolowali nas od świata.
Kilka razy występowałem od Azyl religijno-polityczny w wielu państwach, by mi
dali spokój, pozwolili utrzymać rodzinę i wychować rodzinę w normalnych sposób,
bez strachu że używać będą środków kontroli zachowania (zdalny teaser
nanotechnologiczny + środki psychotropowe).
Problem mój jest bardzo złożony z powodu, że dalej mnie prześladują,
uniemożliwiają mi pracę, próbują wykorzystywać moją rodzinę, mają wpływ na moją
przyszłą pracę poprzez wysyłanie ludzi swoich odrazu do nowej pracy lub
następnie wzmocnienie innymi manipulatorami za 2-4 tygodnie.
Jem czosnek coraz częściej, krucyfix mam w kieszeni, moją szyję chroni duży
kołnierz, mam kołek i srebne kule co robić dalej, kiedy dadzą spokój mojej
rodzinie, kiedy będę mógł dajej normalnie pracować by utrzymać rodzinę.
Powiadamiałem Psychomanipulacja.pl, kilka dość wpływowych organizacji,
zagraniczne służby wywiadu oraz wysłem w kosmos wiadomości kosmitom i przyszłym
mieszkańcom naszej planety.
Pozdrawiam, jesteśmy razem w klubie :)



Temat: Afera sprzętowa: nie tylko Nauman winny
Niech mi którykolwiek z tych złodzieji każe za cokolwiek płacić!
Społeczeństwo kijem bejsbolowym powinno im to wybić z tępych głów,
skamieniałych serc i lepkich łap.
Pracuję w służbie zdrowia. Dyrektor płacze, że nie ma pieniędzy, szpital
zadłużony (wiodący w mieście woj.), pracownikom dawno zabrano tzw. "13",
premię, od trzech lat nie ma 1 zł podwyżki, zapowiada się wypowiedzenie
warunków płacowych,wstrzymanie funduszu socjalnego. Trzykrotnie były
restrukturyzacje polegające wyłącznie na zwolnieniach pracowniczych, zapowiada
się następna. Ludzie, którym dołożono obowiązków (ktoś musi robić za tych
zwolnionych)ledwo zipią, zostają po godzinach, oczywiście niepłatnych. Płace -
w okolicach najniższej krajowej. Za to są pieniądze na zatrudnianie znajomków,
tworzenie nowych stanowisk pracy właśnie dla nich, obsadzanie stanowisk
kierowniczych ludźmi, których wiedza nie dorównuje wiedzy podwładnych a
wykształcenie nie ma nic wspólnego z zakresem pracy,latami utrzymywanie na
stanowiskach ludzi, którzy dawno osiągnęli wiek emerytalny badź w dniu
przejścia na emeryturę zatrudnianie ich w dalszym ciągu na "umowę-zlecenie" w
granicach ostatniej pensji, szafowanie dodatkowymi umowami-zleceniami dla
wybrańców, i to najczęściej w ramach etatowych godzin pracy, także podwyżki po
kilaset nawet zł dla tychże wybrańców, itp., itd. Płacenie milionowych odsetek
za zobowiązania i koszty komorników, nie płacenie po kilkadziesiąt mln ZUS oraz
podatków jest już codzienną rutyną.O tzw. przetargach nie wspomnę.Nikogo nie
dziwi, nikt się "nie czepia", zniknęły kontrole -poprostu nie ma pieniędzy, to
usprawiedliwia wszystko.
Z nas, pracowników, zrobiono wyrobników nagminnie strasząc utratą pracy i
pocieszając, że jeszcze ją mamy! Jeśli się szuka oszczędności, zresztą
natychmiast przejadanych, to wyłącznie w kieszeniach pracowników. Wyłącznie dla
naszego dobra - ochrony miejsc pracy!
Ciekawy system! Arcy ciekawy! A jaki demokratyczny!Oszczędnościowy i skuteczny!
A tu proszę! Złodziuchy urządzają się na ludzkim zdrowiu od najwyższego
szczebla po najniższy - chociażby to co się dzieje w NFZ w małopolsce. Na
domiar wszystkiego i władze i wymiar sprawiedliwości jakby nie widziały w tym
nic zdrożenego. Jak narazie nikomu włos z głowy nie spadł i spokojnie "pracują"
dalej śmniejąc się nam w żywe oczy! Wyrzuceni z jednego miejsca awansują w
innym.
Przecież to było ukartowane od samego początku. Po to było likwidowanie kas
chorych, systemu kontrolnego w Śląskiej Kasie Chorych, gdzie czarno na białym
wychodziły przekręty (osobiście pan Łapiński zakazał, teraz już wiemy dlaczego).
Narodowy Fundusz Zdrowia miał być jak się okazuje funduszem, ale dla kogo -
pomału i jak zwykle dzięki dziennikarzom dowiadujemy się. Jaki to odsetek w
kraju, nie wiadomo.Jedno jest pewne, panowie zabezpieczyli przyszłość swoją i
wnuków zapewne i nie muszą się zbytnio martwić, że cokolwiek zostanie im
zabrane. Nie w Polsce.
Kiedy opozycja krzyczała, że NFZ to skok na kasę, centralizacja bez kontroli, z
cymizmem się z niej wyśmiewano, a i naiwne społeczeństwo uważało, że przemawia
przez opozycjonistów "rozgoryczenie polityczne". No to mamy, co mamy.
Problemem w skali kraju jest 200 mln dla służby zdrowia, ale to, że złodzieje
wykradają z tego systemu kilka czy kilkunastokrotnie więcej nie jest, jak się
okazuje problemem. Nie usłyszałam też słowa potępienia ze strony chociażby Izb
Lekarskich, środowisk akademickich. Wszak wśród tych godnych chociażby
potępienia są profesorowie!
Czyżby kolesie pijący czy kradnący podlegali innej ocenie moralno-etycznej
aniżeli reszta społeczeństwa?
Ciekawy system! Arcy ciekawy! A jaki demokratyczny, oszczędnościowy, skuteczny
i moralny!
W powiedzeniu, że milczenie jest przyznaniem się do winy jest sporo prawdy.
Skoro środowisko milczy, nie oburza się, nie potępia, nie pozbawia praw
wykonywania zawodu takich panów, to jaki wniosek można wysnuć?
Tylko jeden....i to "wespół, w zespół",jak niegdyś śpiewali nieodżałowani
Starsi Panowie Dwaj.(Ach, gdybyż jeszcze tacy się ostali!)
Suma sumarum. Nie godzę się więcej na argumenty mojego dyrektora i tzw. władzy
wyższego szczebla, nie będę żyć jak szczur pod pokładem i zacznę szukać
możliwości oskarżenia mojego Państwa, że mało że nie dba o mnie jako o
obywatela, do czego zobowiązuje je Konstytucja, to jeszcze mnie OKRADA!
Żądam aby złodzieje rozliczyli się z mojej składki i moich podatków oraz oddali
to co nakradli!!! Z odsetkami oczywiście.



Temat: I stało się śladem Meksyku czy Hondurasu
Gość portalu: Tomson napisał(a):

> przyjmujemy bezkrytycznie amerykański model gospodarki.
> Po tym jak zachodnie koncerny wykorzystując niewolniczą pracę w Chinach czy
> innych krajach trzeciego świata unicestwiły odzieżowy przemysł w Łodzi, dziś
> łaskawie ofierują tamtejszym bezrobotnym szwaczkom rolę opłacanych jałmużną
> niewolnic.
> Znajdująca się w Łodzi montownia amerykańskiej firmy odzieżowej VF Corporation
> wynajmuje budynek bo byłej chlubie socjalistycznej Łodzi - Fabryce Bistona.
> Dzięki "wspaniałości" wolnorynkowego, prywatyzującego wszystko co się da,
> amerkańska firma nie płaci za wynajem polakom lecz włoskiej firmy do której
> należy budynek. Wszyscy myśla że "szlachetnym" jankesom chodzi o polskie
> szwaczki, no racja chodzi im o szwacki jednak nie jako o ludzi,ale jako
> maszynki.
> W hali produkcyjnej nie ma ani okien anie klimatyzacji, w lato szwaczki topią
> się we własnym pocie,a zimą jest bardzo zimno bo ogrzewanie jest
> niewystarczające. Ze względu na normy produkcyjne pracownicy trafnie nazywają
> tą montownię obozem pracy. 100% normy nikt fizycznie nie jest w stanie
> wykonać, przyjmuje się wykonanie 50%, a powyżej tego są dodatkowe pieniądze.
> Oczywiście na zewnątrz firma podaje zarobki pracowników według 100% normy,
> więc w rzeczywistości ludzie zarabiają 2 razy mniej. Normy produkcyjne są
> liczone na sekundy,szwaczki nie mają czasu nawet by się obejrzeć w bok,
> trzeba zapierdalać non stop. Ludzie są jak automaty,zarządcy zwracają się do
> nich nie po nazwiskach ale po numerkach. Higiena wogóle nie jest tam
> przetrzegana. Latem kobiety często mdleją,a po krótkim odpoczynku muszą
> wracać do pracy. Przerwy są dwie (10 i 15minut),jedna jest bezpłatna. Jeśli
> ktoś spóźni się po przerwie pół minuty jest wzywany przez megafon.
> Kierownicy,istruktorzy i nadzorcy znajdują się w oszklonym kiosku, z którego
> widzą wszystko co się dzieje. Mają oni organizować pracę,ale i tak panuje
> chaos i nie wiadomo kto co szyje i dlaczego,a za każde uchybienie można
> dostać poniżającą reprymendę podniesionym głosem. W każdej chwili można
> stracić premię,np. za złą jakość.ale przy takim tempie pracy jest fizyczną
> niemożliwością poprawić gdy komuś źle pójdzie szew.
> W takiej pracy nie ma żadnych więzi koleżeńskich,wszędzie rywalizacja i
> podkładanie świń innym by zyskać w oczach szefostwa, ludzie nawet nie mówią
> sobie dzieńdobry.
> Gdy jeszcze w Łodzi istniała polska konkurencja zarobki były w miarę wysokie,
> jednak teraz przy bandyckim bezrobociu zabiera się systematycznie premie,a
> gdy są przestoje zarobki miesięczne spadają nawet do 500zł miesięcznie. Gdy
> nie ma przestojów (zapierdala się non stop) zarabia się 800-1000zł.
>
> No cóż nie ma już armii czerwonej i jesteśmy niby niepodległym krajem, bo nie
> musimy zgodnie z zaleceniem Moskwy budować rodzimego przemysłu i sprzedawać
> tym "brudasom" naszych produktów. Dla polaków lepiej jest być njiewolnikami
> jankesów niż słuchać zaleceń rosyjskich czy radzieckich podludzi (opinia
> większości Polaków,nie moja).
> Jakkolwiek własność prywatna jak nie była w rękach zwykłych polaków,tak dalej
> nie jest. Wtedy była w rękach państwa dziś jest w rękach obcych prywaciarzy,
> a ludzie mojego pokroju są nazywani głupcami bo wolą własne państwo od obcych
> prywaciarzy.




Temat: I stało się śladem Meksyku czy Hondurasu
I stało się śladem Meksyku czy Hondurasu
przyjmujemy bezkrytycznie amerykański model gospodarki.
Po tym jak zachodnie koncerny wykorzystując niewolniczą pracę w Chinach czy
innych krajach trzeciego świata unicestwiły odzieżowy przemysł w Łodzi, dziś
łaskawie ofierują tamtejszym bezrobotnym szwaczkom rolę opłacanych jałmużną
niewolnic.
Znajdująca się w Łodzi montownia amerykańskiej firmy odzieżowej VF Corporation
wynajmuje budynek bo byłej chlubie socjalistycznej Łodzi - Fabryce Bistona.
Dzięki "wspaniałości" wolnorynkowego, prywatyzującego wszystko co się da,
amerkańska firma nie płaci za wynajem polakom lecz włoskiej firmy do której
należy budynek. Wszyscy myśla że "szlachetnym" jankesom chodzi o polskie
szwaczki, no racja chodzi im o szwacki jednak nie jako o ludzi,ale jako
maszynki.
W hali produkcyjnej nie ma ani okien anie klimatyzacji, w lato szwaczki topią
się we własnym pocie,a zimą jest bardzo zimno bo ogrzewanie jest
niewystarczające. Ze względu na normy produkcyjne pracownicy trafnie nazywają
tą montownię obozem pracy. 100% normy nikt fizycznie nie jest w stanie
wykonać, przyjmuje się wykonanie 50%, a powyżej tego są dodatkowe pieniądze.
Oczywiście na zewnątrz firma podaje zarobki pracowników według 100% normy,
więc w rzeczywistości ludzie zarabiają 2 razy mniej. Normy produkcyjne są
liczone na sekundy,szwaczki nie mają czasu nawet by się obejrzeć w bok,
trzeba zapierdalać non stop. Ludzie są jak automaty,zarządcy zwracają się do
nich nie po nazwiskach ale po numerkach. Higiena wogóle nie jest tam
przetrzegana. Latem kobiety często mdleją,a po krótkim odpoczynku muszą
wracać do pracy. Przerwy są dwie (10 i 15minut),jedna jest bezpłatna. Jeśli
ktoś spóźni się po przerwie pół minuty jest wzywany przez megafon.
Kierownicy,istruktorzy i nadzorcy znajdują się w oszklonym kiosku, z którego
widzą wszystko co się dzieje. Mają oni organizować pracę,ale i tak panuje
chaos i nie wiadomo kto co szyje i dlaczego,a za każde uchybienie można
dostać poniżającą reprymendę podniesionym głosem. W każdej chwili można
stracić premię,np. za złą jakość.ale przy takim tempie pracy jest fizyczną
niemożliwością poprawić gdy komuś źle pójdzie szew.
W takiej pracy nie ma żadnych więzi koleżeńskich,wszędzie rywalizacja i
podkładanie świń innym by zyskać w oczach szefostwa, ludzie nawet nie mówią
sobie dzieńdobry.
Gdy jeszcze w Łodzi istniała polska konkurencja zarobki były w miarę wysokie,
jednak teraz przy bandyckim bezrobociu zabiera się systematycznie premie,a
gdy są przestoje zarobki miesięczne spadają nawet do 500zł miesięcznie. Gdy
nie ma przestojów (zapierdala się non stop) zarabia się 800-1000zł.

No cóż nie ma już armii czerwonej i jesteśmy niby niepodległym krajem, bo nie
musimy zgodnie z zaleceniem Moskwy budować rodzimego przemysłu i sprzedawać
tym "brudasom" naszych produktów. Dla polaków lepiej jest być njiewolnikami
jankesów niż słuchać zaleceń rosyjskich czy radzieckich podludzi (opinia
większości Polaków,nie moja).
Jakkolwiek własność prywatna jak nie była w rękach zwykłych polaków,tak dalej
nie jest. Wtedy była w rękach państwa dziś jest w rękach obcych prywaciarzy,
a ludzie mojego pokroju są nazywani głupcami bo wolą własne państwo od obcych
prywaciarzy.




Temat: ___Pso-Kot oraz Oprzyrzadowanie do Mlotka____
___Pso-Kot oraz Oprzyrzadowanie do Mlotka__

>
> > ptwo napisał:
> >
Witam

> > > Po tak zachęcającej reklamie nie chce mi się sięgać do artykułu JKM.
Ale o ile udało mi się zorientowac, to chodzi mu zdaje się o system szkolenia
przyszlych kierowców. Brat z Kanady opowiadal mi, że tam odbywa się to w ten spo
sób, że najpierw zdaje się egzamin z przepisów ruchu drogowego, potem można p
rowadzić samochód w towarzystwie osobnika już poisadającego prawo jazdy, po
czym zdaje się egzamin praktyczny w towarzystwie po prostu policjanta. Nie ma
obowiązku kończenia żadnego kursu, które wszakże są, bo mnóstwo jest róznych
Driving Schools. Taki kurs można sobie ukończyć juz po uzyskaniu prawa jazdy,
co jest premiowane w ten sposób, że otrzymuje się stosowną zniżkę przy ubezpi
eczeniu (pod warunkiem, że kurs był w licencjonowanej szkole). Ot i wszystko.
> > > Pzdr.
> > > P.W.
..
..
Wiesz PTWO, mozna nadmuchac tresc do niebotycznych rozmiarow by moc w oczach
wielbicieli uchodzic za geniusza. Mozna tez zamknac w dwoch zdaniach taki
postulat usprawnienia wymiany czy tez wydawania praw jazdy. Ale ten balwan musi
te swoje zmylki i slalomy... Zupelnie jak pewien proboszcz ktory przez pol
godziny pieprzyl, iz "nie rok i nie dwa, ale tez nie trzy".....(i tak rok po
roku)..."ale trzydziesci trzy lata mial Pan Jezus gdy go ukrzyzowali". Ten
facet jest straszny, co nie jest zadnym problemem oczywiscie ale on tylko
dodaje do glupoty narodowej (wide Kretyn Banialuka).
....Wspomnialem "oprzyrzadowanie do mlotka" albowiem tu nie ma co wymyslac
prochu - jak zauwazyles zreszta. Oczywiscie gdyby najpierw zdecydowal sie
Glenda, ze jednak o te prawa jazdy mu idzie. Ale nie mogl bo to jest ponad
niego.
....Powiem ci jak te sprawy wygladaja w stanie Oregon. Zatem gdy masz te 16 lat
i snisz o prawie jazdy, wowczas prosisz mame czy tate albo sasiada (ponad 21
lat i prawo posiadane od roku) aby pojezdzili z tobai poasystowali. Gdy
myslisz, ze umiesz - idziesz do urzedu i (zazwyczaj w drugim podejsciu) zdajesz
komputerowy egzamin ze znakow, przepisow, oraz komputerowo animowanych sytuacji
w ruchu. W sumie nie wiecej niz 45 minut. W tych urzedach widoczna jest wysoka
sprawnosc personelu.
....Prawo jazdy wymagac bedzie uaktualnienia (nowa fotka) co piec lat. Bez
zadnych egzaminow. Przed swoimi urodzinami dostaniesz powiadomienie o
czekajacej Cie wizycie. Podobnie z nalepka na tablice rejestracyjna (co dwa
lata) po sprawdzeniu silnika na czystosc spalin. I to by bylo.
....Jesli idzie o premiowanie za jazde to zalatwia te sprawe Twoje
ubezpieczenie (prywatne oczywiscie). Zarobiles mandat, miales wypadek - mozesz
spodziewac sie wyzszej stawki. Twoj wniosek - "trzeba uwazac". Przy czym bez
samochodu nie idzie tu zyc. A wiec to firma ubezpieczeniowa uczy Cie kultury
jazdy. Z tym, ze i ona jest firma specjalizujaca sie w przypadkach
(poczatkowych badz powaznych). Po jezdzie po pijaku wylatuje sie z normalnej
Firmy a po ubezpieczenie mozna sie zglosic do Firmy specjalistycznej. Za
skladke dwukrotnej lub trzykrotnej wysokosci. Jednym slowem nie oplaca sie byc
zlym kierowca. Efektem powyzszego jest chocby nieznajomosc zjawiska wymuszania
pierwszenstwa na stopie. Nie oplaca sie. Wrecz przeciwnie - oplaca sie byc
uprzejmym. Bo bez samochodu zyc sie nie da.
....Jest jeszcze premiowanie za bezproblemowa jazde. Takze w firmie
ubezpieczeniowej ale niekoniecznie. Wielu pracodawcow zwraca uwage na
prowadzenie sie za kolkiem zarowno pracownikow jak i zglaszajacych sie po
zatrudnienie.
..
Ale teraz, po przeczytaniu tamtego korwiszonskiego gniota, wiesz juz, ze to nie
o prawa jazy chdzilo tylko...o cos innego )
..
Pzdr
K.P.




Temat: Referendum w sprawie aborcji
lokator napisał:

> Ja piszę, że do tych kobiet, do ich rodzin trzeba wyciągnąć rękę.

jak najbardziej - KK od lat służy rodzinie i biednym, pomagając im dużo dużo
więcej niż kiedy kolwiek pomogła im jaka kolwiek organizacja
osobiście moja rodzina, moi bliscy i przyjaciele pomagamy przeróżnie
rodzice pomagają kilku rodzinom wielodzietnym, finansowo, w postaci rzeczy i
sprzętów - czynią to regularnie, znajoma opłaca dziecku z takiej rodziny dobrą
szkołę średnią, od kiedy pamiętam babcia płaci na sieroty na niewidomych i na
misje - rególarnie - uznaje to za swój obowiązek, moi przyjaciele - regularnie
święta, ostatnio dzień dziecka - koszyk, makro, hurtownia zabawek ok 500 pln i
do pogotowia opiekunczego - ostatnio do domu dziecka...

> Stworzyć system pomocy, system informacyjny, żeby wiedziały i nie musiały
wybierać.

oczywiście jestem za stworzeniem w świadomości społecznej obrazu aborcji jako
faktycznej zbrodni, a nie zmiany makijażu, system pomocy dla rodzin
wielodzietnych jak najbardziej, państwo powinno premiować wkład w rozwój
społeczeństwa zwłaszcza przy niżu demokratycznym - chociażby obniżając
odpowiednio podatki i dając przykładowo zniżki i ulgi

> Ty piszesz, że trzeba zabronić. A jak która to zrobi to do pierdla.

Jak najbardziej - idąc tropem twojej filozofii należało by otworzyć więzienia
pozwalniać morderców - i absolutnie nie karać tych co zabiją

nigdy ustawa nie przewidywała kary śmierci dla seryjnego mordercy ginekologa z
kleszczami, ale brak kary był by moim zdaniem lekceważeniem życia

> I to Ty jesteś katolikiem, miłosiernym samarytaninem. Świat na głowie staje.
> Nie rozumiesz o co mi chodzi, chociaż tłumaczę któryś już raz, nie ja jeden
> zresztą.

nie mów do mnie tym tonem - nie jesteś do tego powołany żeby mi coś tłumaczyć -
mniej emocji

> Zakaz aborcji to martwe prawo. To hipokryzja ludzi, którym się wydaje,
>
> że robią coś dla innych. Gówno. Wielkie gówno. Zabronić to każdy głupek
> potrafi.

martwe prawo to było by gdyby przykładowo twoja matka stwierdziła że nie
podoła i by cie zabiła, bez konsekwencji - to było by martwe prawo,
naszczęście jest prawo które zabrania i kobiety - feministki, materialistki i
inne które stawiają własną wygodę i karierę ponad macieżyństwo - więc nim taka
sobie "życie ułatwi" zabijając niemowle poczęte to sie dwa razy zastanowi
jeżeli będzie obawiała się o swoj wyzwolony tyłek że znajdzie sie on za
kratkami

> Ale opodatkuj się, żeby dzieci urodzone mogły żyć. Nie wystarczy je
> urodzić, a potem o nich zapomnieć. Idź i pomóż matce, która samotnie
wychowuje
> to dziecko, które w swej wspaniałomyślności uratowałeś.

naprawde nawet myślałem o tym że gdybym miał warunki zapewne bym adoptował
niechciane dziecko, moi bliscy sa podobnej myśli i spojrzenia, a komu mogą
pomagają całym sercem i możliwościami

> Ja nie jestem apologetą
>
> aborcji. Ale uważam, że droga do ratowania nienarodzonych i niechcianych nie
> prowadzi przez zakazy. Idź do księdza i powiedz mu, żeby sprzedał Toyotę,
kupił
>
> Poloneza, a różnice przekazał na Dom Dziecka. Masz wielkie pole do popisu.

z kąd nagła dopierdalanka do księży - jeżeli jesteś z kręgów nie i złego to
daj odrazu znać - ksiądz - wiele mam uwag do księży - do siebie do ciebie - do
innych - niestety nie jestem idealny jak i większość - ksiądz powinien dbać
bardziej o to aby nie gorszyć tym czy tamtym - to jego obowiązek - ale
odpier... sie od tego że ksiądz ma to czy tamto - to zwykła prymitywna
zazdrość - nikt i nic nie dał nikomu prawa do tego żeby akurat księdzem
podcierać sobi przy każdym socjalnym temacie.
Ksiądz ma rodzinę, pensję ze szkoły + od proboszcza i naprawde to nie są
wielkie miliony - okolo 800 moze 1200 - nie jest to przepych i luksus - ale
godne życie - jeżeli KK jest w stanie godnie opłacać swoich "pracowników" to
nie należy chyba z tego powodu robić wyrzutów - poza tym jak wspomniłem bardzo
dużo pomaga biednym i potrzebującym - poza tym niech o tym roztrząsają ci co
dają na tacę w kościele a nie ludzi e którzy jak mniemam z kościołem od
Bierzmowania sie nie widzieli, wracając do toyoty - pozbywając się
przymitywnej zawiści może dojdźmy wreszcie do wniosku że ksiądz ma prawo jak
kowalski i jankowski i każdy inny do posiadania dobrego auta itp - skoro nie
jest kryminalistą i nie kradnie

> A te
>
> cytaty odpuść sobie, bo nie wiem czy śmiać się czy płakać - nad Tobą.

coż wydaje mie sie że te cytaty to esencja aborcyjnego problemu - płacząca
dusza matki po zabicu człowieka - może kiedy dorośniesz to zrozumiesz.



Temat: jak ściągnąć do Bydzi inwestorów?
To dawaj te pomysły!

Moja propozycja stworzenia takiej brygady "załatwiaczy" wynika z chęci odciążenia inwestorów
problemami biurokratycznymi. Żeby nie musieli biegać po kilku urzędach w tą i z powrotem. Żeby się nie
zniechęcili lokalnąadministracją. Być może masz rację co do ewentualnych możliwości korupcji, ale
zwróć uwagę, że inwestorzy unikają miejsc gdzie panoszy się korupcja. Urzędnik dający do zrozumienia
chęć przyjęcia łapówki tylko by zniechęcał do inwestowania. I osoby kierujące tym "przedsięwzięcciem"
na pewno zdawałyby sobie z tego sprawę.
Może formuła działania powinna być inna. Może powinna to być jednostka organizacyjna urzędu
(spółka?), która zajmowałaby się ściąganiem takich inwestorów i załatwianiem dużej części formalności
za nich. Coś w stylu pośrednika między urzędami, wydziałami i sądami a inwestorem w piewszej fazie
prowadzenia inwestycji. Taka brygada mogłaby być wynagradzana np. od wielkości ściągniętego,
zainwestowanego kapitału. Pensje mimimalne plus premia. Zmusiłoby to ich do aktywnego
poszukiwania firm chcących inwestować.Mniej więcej na tej zasadzie.
Inną korzyścią byloby to, iż wokół inwestowania w Bydgoszczy wytworzyłby się szczególnie przyjazny klimat
, a takie rzeczy się szybko rozchodzą i efekty działań się zwiększają.

Piszesz też, że aktywna promocja bezpośrednia mogłaby odstraszyć inwestorów. Mi się wydaje, że
umiejętnie zrobiona jak najbardziej NIE! Inwestor widząc zaradność i aktywność urzędów/urzędników
zyskuje dobre mniemanie o klimacie inwestycyjnym i lokalnej społeczności będącej jakby co nie było
istotnymi zasobami przyszłej firmy.

Co do zmiany wizerunku masz absolutną rację - Dworcowa, Plac Piastowski jak najbardziej popieram.
Tyle że niestety najpierw trzeba zrobić coś co trwale zwiększy dochody własne miasta - przyciągnąć
inwestorów, firmy dające wynagrodzenie pracownikom (mieszkańcom Bydgoszczy) i nakręcających
koniunkturę lokalnego biznesu. Nawet jeżeli te nowe firmy nie płaciłyby miejskich podatków przez
kilkanaście, kilkadziesiąt lat (zależałoby od skali inwestycji). Innym ważym aspektem jest to aby dawać
ulgi firmom nie stwarzającym konkurencji dla firm już w Bydzi działających. Byłoby to bezsensowne
przelewanie niezapłaconych podatków zwiększających konkurencyjność jednej firmy względem
pogarszającej się sytuacji drugiej. Powinny być to firmy o innym profilu niż obecnie działające w
Bydgoszczy z nastawieniem na rynek przynajmniej ogólnopolski.

Jest wiele przykładów polskich gmin, które uzbroiły działki z własnego budżetu, następnie je "wcisnęły"
inwestorom, ściągnęły w okolicę jeszcze innych inwestorów (pieniądz ciągnie pieniądz) i na tym całkiem
nieżle wyszły. Nie potrzeba tu ceregieli z bankami, w końcu uzbrojenie działek inwestycyjnych (nie mówię
o wileudziesiąt hektarach) w skali 400 000 miasta nie powinno być zbyt dużym obciążeniem. Jest
to bardziej rozwojowa inwestycja miejska anieżeli np. basen.

Jeżeli chodzi o obietnice zatrudnienia, to jest przecież chyba możliwość zawarcia klauzuli w umowach
transakcyjnych, iż w przypadku nie spełnienia warunków umowy (zatrudnienie na terenie działki do dnia
xx.xx.xxxx) , staje się ona nieważna + odsetki karne. Poważny inwestor na pewno coś takiego podpisze, w
końcu wiedziałby co chce robić i ile osób do tego minimalnie zatrudnić. Nie obawiałby się w to wchodizć.
Takich sytuacji jak z aquaparkiem mozna uniknać unikając firm które "dopiero poszukają kogoś
chętnego". Takie klauzule z pewnością wyeliminowałyby takie przypadki.

Da się zrobić nie bylibyśmy pierwszymi w Polsce. Szukajmy problemów, ale też i ich rozwiązań:)
pozdr



Temat: Polowaneczko
Mam poważne zastrzeżenia co do autentyczności "Tłumacza"

1- 20 lat swojego życia oddaje zajeciu, ktore uważa za odrażajace
2- w Polsce nie poluje się na niedźwiedzie i łosie, w czym chce
nas utwierdzić Pan Tłumacz
3- Teksty na temat postrzałków - bzdura (na zwierzynę gruba
poluję od ośmiu lat i dzięki zastosowaniu odpowiedniego kalibru
oraz przyzwoitemu opanowaniu umiejętności strzeleckich nie
zdarzyło mi się chodzić kilometrami za postrzelona zwierzyną.
Maksymalny dystans ucieczki 10m, czas nie więcej niż 1-2 sekundy

Więc jeśli nie chodzi o rzetelne przedstawienie tematu, to o co.
Nie wiem.

Przeciwnicy łowiectwa, nawet Ci którzy uznają argumenty
przemawiające za koniecznością prowadzenia gospodarki łowieckiej
uważają, że odstrzał powinny prowadzić zawodowe służby. Nie
zgodze się z tym ponieważ uważam, że w pogoni za realizacją
nałożonych planów odstrzału ciężko byłoby zachować elementy
etyki myśliwskiej, gwarantującej wyrównanie szans w pojedynku
człowiek - zwierze. Ponadto pracownik nad którym wisi grożba
niewykonania nałożonych zadań nie będzie się zastanawiał czy
sztuka, którą ma mozliwość strzelić ratując swoją premię jest
aby napewno selekcyjna. To tylko zagadnienia dotyczące samego
odstrzału, nie poruszam kwestii związanych np. ze zwalczaniem
kłusownictwa (policja bardzo "ostrożnie" podchodzi do tego
tematu), czy prowadzeniem zabiegów hodowlanych, (produkcja
karmy, uprawa poletek karmowych, zgryzowych, utrzymywanie pasów
zaporowych, wodopojów itp. Pozostaje jeszce ekonomia (od kilku
lat nie ma pieniędzy na zagwarantowaną ustawą Państwową Straż
Łowiecką, więc chyba pomysł aby szkody w uprawach rolnych
pokrywał skarb państwa tez chyba nie ma szans na zaistnienie.
Może więc dodatkowy podatek ekologiczny na załatanie dziury
budżetowej)

Przeciwnikom prowadzenia w jakiejkolwiek formie gospodarki
łowieckiej przytoczę kilka informacji zdobytych na zajeciach z
ekologii.
Aby wyzywić populacje ludzką mamy dwa wyjścia. Albo prowadzimy
intensywną gospodarke rolną zabierając przestrzeń "dzikiemu
życiu", albo redukujemy populację ludzką, dajemy przestrzeń
naturze i czerpiemy z tego co sama wyprodukuje (polowanie i
zbieractwo). (ten drugi model chyba nie do przepchnięcia). Jeśli
więc zabieramy przestrzeń naturze, nie jesteśmy w stanie dać
(poza nieliznymi przypadkami)miejsca dużym drapieżnikom. W tej
sytuacji przegęszczone populacje roślinożerców wykożystując do
max. zasoby żerowe (zniszcenie ekosystemów lesnych, Bardzo duże
szkody w uprawach rolnych) doprowadzają się do daleko idącej
destabilizacji a w dalszym efekcie do ....(pomyślcie albo
doczytajcie).

Jeśli ktoś chce wiedzieć więcej proszę o kontakt:
werbema@poczta.onet.pl
Proszę tylko o cierpliwość nie czesto korzystam z internetu.



Temat: dylemat moralny :(
zdecydowałam się napisać, bo mam, a właściwie miałam podobną sytuację. Kiedy
trzy lata temu znalazłam wreszcie pracę, to wydawało mi się, że złapałam Pana
Boga za nogi. Siedziałam po godzinach, za które nikt mi nie płacił, a pensja,
choć niska wydawała mi się i tak w dzisiejszych czasach czymś szczególnym. W
międzyczasie zrobiłam licencjat (choć pół roku po terminie, nie miałam czasu na
nic, a wracając do domu właściwie tylko spałam).
To była firma prywatna, ale "z klasą" (tak lubiłam o niej myśleć), na
zebraniach mówiło się, że wszystko to zasługa pracowników, choć oczywiście
nigdy, nawet w najlepszych czasach, kiedy zyski były ogromne nie wiązały się z
tym żadne premie, czy podwyżki.
Po jakimś czasie przyszło opamiętanie. To się stało wtedy, gdy straciłam
pierwszą ciążę. Dotarło do mnie, że praca jest jałowa. Że się poświęcam, i
perfidnie to wykorzystują. Że za mało czasu poświęcam mężowi, sobie, swojej
szkole. Poszłam na zwolnienie i w tym czasie dziwnym trafem zbiegło się to, że
firma została przejęta z powodu swych długów. Że zwolnili niemal wszystkich. Że
zrobili to perfidnie, bez żadnych odpraw, bez żadnego "przykro nam".
Teraz jestem na zwolnieniu lekarskim, już któryś miesiąc z rzędu. Zaszłam w
ciążę, która jest dla mnie najważniejsza. Jestem łagodniejsza, spokojniejsza,
bardziej wypoczęta. W międzyczasie, tylko dzięki zwolnieniu udało mi się zrobić
magisterkę. Wiem już, że tam nie wrócę i pomimo pewnych niepokojów (wciąż
jesteśmy z mężem "na dorobku") szalenie się cieszę, a z perspektywy czasu,
patrząc na to bardziej chłodno wiem, że pracując tam dłużej, grzęznąc tam na
stałe... zwariowałabym. Nie po to się uczę, żeby siedzieć całe dnie przed
kompem wypisując faktury. Za te same pieniądze wolę już pracować częściowo jako
wolontariusz, przynajmniej pomogę innym i będę się rozwijać. Zresztą, jestem
dobrej myśli, coś się znajdzie.

Nie piszę, że masz postąpić tak samo radykalnie, ale jeśli dziecko jest ważne
dla Ciebie nie dopuść do sytuacji, że będziesz później wyrzucać sobie coś do
końca życia. Niech okno umyje sprzątaczka. A Ty zacznij na siebie bardziej
uważać, teraz jesteś odpowiedzialna nie tylko za siebie.
Czasem zmiany, nawet tak - wydawało by się- drastyczne i nieprzyjemne - jak
strata pracy - wiążą się z czymś lepszym, znalezieniem innej, mądrzejszej,
lepszej pracy, ukończeniem studiów, dłuższą chwilą oddechu przed następnym
wyzwaniem, kiedy można zebrać siły i mądrzej ułożyć życie.
Dziecko jest przecież najważniejsze... Spytaj się tych osób, które ciążę
straciły. A jeśli pracodawca będzie miał ochotę Cię zwolnić, zrobi to po
ciąży... Więc nie angażuj się tak w sprawy teraz najmniej istotne. Dbaj o
siebie. A zwolnienie zawsze możesz dosłać listem poleconym.

Dużo, dużo zdrowia dla Ciebie i maleństwa.
Pozdrawiam bardzo ciepło.

Ania i 20 tyg. maleństwo




Temat: drenaż tr.aumatyzm....fr.ancy wabik..fry.fr.ee.dom
mo'cna tvp z 'krzyża' pKo
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=28&w=25886435&a=25892498
" Ja kiedyś podpisałem umowę z PKO o prowadzenie konta i też potem się
zdziwiłem, że jak mi "wypowiedzieli" umowę, to
konto dalej pykało -4 zł miesięcznie. Po dwóch latach znowu przysłali,
że "wypowiedzieli" tylko, że dług u nich jeszcze
mam i muszę zapłacić do końca okresu wypowiedzenia. Wkurzyłem się, ale
poprzednie "wypowiedzenie" dawno wyrzuciłem, a
wyciągi z konta i reklamy od dwóch lat nie przychodziły.
No to poszedłem zapłacić do PKO "dług", ale nie do mojego oddziału. Nie byłem
pewien, ile mam wpłacić, więc poszedłem do
obsługi. A pracownik mówi, że owszem wpłacić mogę, ale muszę iść do mojego
banku i wypisać wniosek o zamknięcie konta.
Patrzę na to pisemko, a tam nic takiego nie ma. Ani słowa, ze mam się udać do
banku, a tylko, że kończą ze mną biznes i
muszę im te zaległe opłaty uregulować, a jak nie to moją soprawę jakiejś
specjalnej komórce przekażą.

Poszedłem do mojego oddziału z kwitkiem wpłaty. I tak na koniec mówię, że
mogliby trochę inaczej formułować
zawiadomienia, bo nie było napisane, że mam do nich przyjść i wnioskować. A
pani mówi, że na pewno to napisali i to było
w powiadomieniu. Przy sobie tekstu nie miałem, więc tylko powiedziałem "tekst
jest krótki i nic tam się nie mogło
ukryć". Pracownica zamilkła. Oddała mi dowód i powiedziała "to wszystko".

I teraz pozostaje kilka możliwości:
1. W PKO pracują idioci, którzy nie potrafią standartowego druczku przygotować.
2. Ja nie mam kontaktu z rzeczywistością i czytając powiadomienie kilka razy (w
tym po uzyskaniu wiedzy o konieczności
osobistej wizyty) nie zrozumiałem, że chcą mnie widzieć w oddziale.
3. PKO to cwaniaczki z rozmysłem piszące kulawy tekst, aby klient miał szansę
nie przyjść i notować odpływ 4 zł
miesięcznie.

Ta trzecia możliwość najmocniej mnie przekonuje, ponieważ przez dwa lata po
kulawym "wypowiedzeniu" nie przysłali mi
nic, a wcześniej co miesiąc przychodził wyciąg i jakieś oferty.
Ale z drugiej strony pani z obsługi z góry uznała mnie za analfabetę, który nie
potrafi zrozumieć, że ma przyjść i na
piśmie poprosić o zamknięcie wysysacza forsy. Powiedziała jeszcze, ze oni
przecież mi sami nie zamkną, bo to ja konto
zakładałem.
Może więc PKO wcale nie jest cwane tylko intelektualnie kalekie, albo topornie
bezczelne i za idiotów ma swoich
klientów.

PS. Co do Cimoszewicza i w ogóle podpisów: liczą się tylko świadomi agenci, a
tę świadomość trzeba udowodnić. Jeśli SB
kryje się za nazwą "nasza służba" to znaczy, że na pełnej
świadomości "współpracownika" im nie zależało. Albo też byli
zbuyt głupi, aby właściwie to sformułować. Albo brali swoich szefów za idiotów
(może słusznie) i potem ukazywali
każdego, kto podpisał o współpracy z "naszą służbą" jako zwerbowanego i premie
leciały. A może tylko chcieli mieć na
ludzi haki - byle był podpis, a resztę się dopisze w razie czego. "



Temat: NIK - nikt nie czytał raportu o Uczelniach?
Widocznie jestem taki bezczelny.
_helga napisała:

> Co ty sobie wyobrazasz?!! Zalozmy, ze masz sasiadke,
zawodowa sprzataczke. Czy
> smialbys pojsc do niej z oferta, zeby ci ZA DARMO
sprzatala zasyfiale podlogi,
> zeby poprawic twoj los?! W imie dobra spolecznego?!!
>
> To czemu uwazasz ze wykladowce akademickiego mozesz tak
traktowac?! Jak
> smiesz?! A niby co to ma znaczyc, ze dobry wykladowca
powinien dostac wiecej.
> Zeby byc dobrym wykladowca, to bym musiala Z WLASNEJ
KIESZENI pokryc koszty
> niezbednych pomocy naukowych oraz wlasnej pracy.
Spoleczenstwo dostaje
> dokladnie tyle, ze ile placi. Jesli spoleczenstwo
uwaza, ze myslenie to nie
> praca, to ja swojego myslenia nie oferuje na rynku,
tylko swoje towarzystwo. Za
>
> to mi placcie, panowe panie. Gownane pieniadze, zreszta.
>
> I bez zludzen, jesli chodzi o uczelne prywatne. A kto
je niby zaklada, waszym
> zdaniem, i kto nimi rzadzi? A co to jest system
patronacko kliencki, co? I kto
> na ten system glosuje od ponad 10 lat? To o co wam
teraz chodzi?!! Macie
> dokladnie to, na co glosowaliscie. Ja sobe dam rade.
Wy- na drzewo.
>
> I jeszcze jedno slowo o odroznianiu wykladowcow "zlych"
od "dobrych". Przy
> aktualnych stawkach Jak sie przeliczy ilosc studentow
na minuty pracy to moze
> wyjsc, ze wykladowca moze poswiecic 1 mnute na studenta
miesiecznie. Dobry
> wykladowca to ten, ktory ma "przerob". No to zaplac
wiecej tym z "przerobem", a
>
> zobaczysz, jak c sie stan wiedzy w twojej glowie
polepszy, hihii.
>
> A jesli chodzi o realne kwalifkacje, to nikt sie na
uczelniach o nie nie pyta.
> W zadnym kwestionariuszu nie znajdziesz nformacji,
ktory wykladowca sie na
> wlasny, prywatny uzytek doksztalca (i na wlasny koszt
zreszta), a ktory nie. i
> tak dalej.
>
> No to powodzenia w premiowaniu "dobrych wykladowcow".

Zaczalem sie zastanawiac "jak smiem" i mysle, ze mam
pewne powody.
Studiowalem w Polsce, w USA, potem znowu w Polsce i moge
wypowiadac sie o ksztalceniu w oparciu o wlasne
doswiadczenie.
Nauczyciele w Polsce traktuja studentow jak bydlo.
To jest fakt. Jest to zlo konieczne. Oni uwazaja siebie
za stworzonych do wyzszych celow, a uczenie jest jedynie
uciazliwa koniecznoscia.
Moj promotor (zajmujacy obecnie bardzo eksponowane
stanowisko konstytucyjne) mial swoich seminarzystow
autentycznie w d...

Tobie nie zalezy by byc "dobrym wykladowca", bo nic Cie
do tego nie zmusza. Wrecz przeciwnie, staranie sie na
tej posadzie, to zwykla strata czasu i pieniedz - masz
tutaj zupelna racje. Nauczyciel akademicki nie ma zadnej
motywacji poza trzymaniem sie kurczowo posady i
dorabiania na wszelkiego rodzaju bokach.
Nie bardzo rozumiem przykladu ze sprzetaczka, w koncu
nikt nie wymaga, bys pracowala za darmo. To ze zarabiasz
za malo to fakt, ale popytaj ludzi innych zawodow - kazdy
w Polsce zarabia za malo: policja, lekarze, urzednicy,
nauczyciele, rolnicy, itd.
W dodatku jestem pewien, ze bez zmian systemowych, nawet
jesli dolozymy pracownikom akademickim sporo, to nie
zmieni to poziomu ksztalcenia ani ich stosunku do
studentow. Oni sa juz zdemoralizowani. Moze jeszcze nie
tak jak np. lekarze ale sa.
Dlatego studia powinny byc odplatne, by wyrownac szanse
uczelni panstwowych i prywatnych. By dac mozliwosc
wykazania sie nauczycielom. To jest dlugi proces, zdaje
sobie sprawe, trzeba wielu lat by uczelniom zaczelo
zalezec na poziomie ksztalcenia, a nie tylko kasowaniu
oplat (wbrew pozorom jedno i drugie jest scisle powiazane
- za lepszy poziom powinno sie wiecej placic).

Moze wiec jestem bezczelny, bo mam czelnosc krytykowac
nauczycieli akademickich, ale z drugiej strony, nie sa
oni swietymi krowami, krytyka im nie zaszkodzi.



Temat: kraj paranoja - STOEN zenujacym szczytem glupstw
kaszaniu, choc twoje pytania niewiele sie maja do mojego postu bo chyba sama
zauwazysz, ze pracujacy negocjuja w imieniu bezrobotnych i wice wersa i dlatego
jest zle jak jest, a teraz odpowiadajac na twoje pytania choc oczywiscie wiedzy
nie mam tutaj kompletnej, ale w przeciwienstwie do innych nie krzycze zlodzieje:

> Pytanie 1.Dlaczego to w przypadku Stoenu rzad zmienil zasady?

Jesli pamietasz pierwotny plan zakladal sprzedaz dystrybucji energetyki tylko
poprzez regionalne zaklady po sprywatyzowaniu producentow czyli elektrowni.
Mozna polemizowac czy sensowne czy nie, okazalo sie niewykonalne w stosunku do
wielu elektrowni (jak pamietasz kwestia oplat kompensacyjnych w stosunku do PSE
powoduje, ze nie sprzedaja energii po cenach rynkowych i dlatego trudno ustalic
ich wartosc) i nie wywolalo entuzjazmu samego Stoenu. Rowniez moim zdaniem
wystawiono na pierwszy ogien Stoen i G8 - bo w przypadku Stoenu wydawalo sie to
latwe do sprzedania (zyskowny, bez wielkiej struktury regionalnej i ogromnych
przerostow zatrudnienia), bo chyba wydawalo sie, ze maja najmniej bojowe
zwiazki zawodowe - co oczywiscie okazalo sie nadzieja plonna. Pracownicy
zakladow energetycznych to arystokracja polskiego proletariatu - najwyzsze
wynagrodzenia i stabilnosc zatrudnienia nieporownywalna z czymkolwiek innym i
dlatego ich twarde 'niet' i negocjacje do upadlego o gwarancje zatrudnienia
(pewnie zaczeli od 10-15 lat).

> Pytanie 2 Dlaczego pan Kaczmarek zmienil zdanie inie odwolal przetargow?
>
Wielu sie nie zgodzi, ale moim zdaniem pan Kaczmarek powinien byc ministrem nie-
prywatyzacji bo ta dzialalnosc go w ogole nie interesuje - w tym przypadku
zdecydowala koniecznosc - budzet nie ma kasy na te wszystkie interesujace
projekty (ratowanie stoczni, interwencyjne skupy, budowy autostrad, itd.) gdy
wydatki socjalne pochlaniaja wiecej niz 50%, nie mowiac od oplatach do systemow
emerytalnych (ZUS - czarna dziura, KRUS - totalna paranoja). Deficyt budzetowy
moja droga Aniu tzn. ze inni beda splacac nasze dlugi - sa tacy (np. ja),
ktorzy uwazaja to za niemoralne. Pan Kaczmarek pewnie nie, ale zeby dostac dlug
najpierw trzeba na niego zasluzyc, cos splacic, pokazac ze jest sie w stanie
cos samemu zarobic - dlatego pan Kaczmarek zmienil zdanie.

>
> I znow zmiana Dlaczego?
>

Droga Aniu, minimum 10% obejmuje pakiet wiekszosciowy (czwarta klasa
podstawowki - logika). Minister pewnie chcialby tak jak wszystkie polskie rzady
zjesc jablko i miec jablko - zazwyczaj za pomoca klamstwa (tak jak w PZU gdzie
rzad polski jawnie lamie swoje umowy i pewnie kiedys za to zaplacimy ale pewnie
sie nie dowiemy) obiecujac wiekszosciowy a sprzedajac mniejszosciowy. Na te
klamstwa sie juz nikt nie nabiera. Zeby sprzedac cokolwiek trzeba bylo sprzedac
wiekszosciowy. RWE nie zgodziloby sie zeby mu fundowac prezesow takich jak
wieczerzak, jamrozy, nawrocki (doborowe towarzystwo).

> A tu to ja juz nic nie rozumiem.Najpierw sie sprzedaje a potem prosi sie o
> zgode?

Nic na to nie poradze, ze nie rozumiesz bo pewnie nie masz z tym do czynienia.
W Polsce m.in. caly czas obejmuje zakaz sprzed ziemi cudzoziemcom chyba ze
zgodzi sie Min. Spr. Wew. i po taka zgode wystepuje sie po podpisaniu umowy
(zazwyczaj zobowiazujacej lub przedswstepnej), bo inaczej idzie sie z pustymi
rekami do urzednika, a on nie ma oczym decydowac. Jest rowniez grupa innych
zgod (regulatora, urzedu ochr. rynku itd). Tak jest aniu na calym swiecie, w
anglii, francji, niemczech i moge ci podac interesujace przyklady transakcji,
ktore nie doszly do skutku z powodu braku odpowiednich zgod mimo zawarcia
umow.
>
>

> No panie Kaszatek dlaczego nie podano szczegolow?

Niektore szczegoly podano np. o premii prywatyzacyjnej i gwarancji
zatrudnienia. Dlaczego nie podano wiecej - bo nie chcieli/nie musieli. Dobra
odpowiedzia jest np. zeby nie tworzyc precedensow dla dalszych prywatyzacji.
>
>
> Ale te premie i gwarancje to nieoficjalne informacje czyli tzw gruszki na
> wierzbie.
>
Chcialbym Aniu, ale boje sie ze to prawda bo to oznacza, ze panstwo wydalo 1700
osobom ok. 30m zl, 6 lat gwaancji to pewnie ok. 80m zl (np. 500 x 2200 x 12 x
6) albo i wiecej. A dlaczego jesli to gruszki na wierzbie to nikt ze zwiazkow
nie prostuje - przeciez wiedza ile dostali bo negocjowali.




Temat: złodziej z dobrą opinią
złodziej z dobrą opinią

sa dwa swiaty.w jednym zwykli ludzie po jakichkolwiek machlojkach siegaja
bruku. w drugim dostaja dobra prace za przyzwoite pieniadze. jaki czar w
sobie maja, ze ci ktorych okradli wystawiaja im nienaganna opinie?

Teraz PARYS - TAXI
Jan Parys, były wiceprzewodniczący Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie, nie
chce oddać ponad 100 tys. złotych nagrody, którą wziął bezprawnie. Fundacja,
która pozwała go do sądu o zwrot pieniędzy, wystawiła mu... laurkę. Dzięki
wzorowej opinii Parys dostał ciepłą posadkę w Miejskim Przedsiębiorstwie
Taksówkowym.

Jak się dowiedzieliśmy, Parys od kilkunastu dni jest dyrektorem biura obsługi
zarządu MPT.

Dyrektorska posada

Czym teraz zajmuje się były wiceprzewodniczący Fundacji? Oficjalnie
organizuje pracę zarządowi firmy, czyli papierkową robotę. Ma swój gabinet i
pod sobą czterech pracowników. Dostaje za to - jak wynika z naszych
informacji - około 7 tys. zł miesięcznie.

W dyrekcji MPT Parys nie jest postacią anonimową. W centrali telefonistka od
razu łączy z jego pokojem.

Mniej o nowym dyrektorze wiedzą pytani przez nas taksówkarze.

- Parys? Ten od poszkodowanych przez Niemców? Nie słyszałem, żeby u nas
pracował - mówi jeden z taksówkarzy. - Taksówką chyba nie jeździ. O tym bym
wiedział... - dodaje z niedowierzaniem.

Laurka z Fundacji

W budynku MPT dostępu do gabinetów szefów strażnicy strzegą jak twierdzy. Nie
chcą nawet zdradzić, w którym pokoju urzęduje nowy dyrektor.

Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie pozwała Parysa do sądu. Domaga się
zwrotu nagrody, bo uważa, że wziął ją bezprawnie. Mimo to wystawiła Parysowi
doskonałą opinię o jego pracy w Fundacji. Wynika z niej, że Parys wykazał
się: inicjatywą, sumiennością w pracy i zdolnościami przy kierowaniu Fundacją.

"Praca, którą prowadził w firmie dr Jan Parys, była oceniana wysoko jako
rzetelna i odpowiadająca regułom profesjonalizmu" - wynika z opinii.

Podpisał ją Adam Dec, przewodniczący Rady Fundacji Polsko-Niemieckie
Pojednanie.

Dlaczego słowem nie wspomniał o bezprawnej premii, sprawie sądowej o jej
zwrot ani o zastrzeżeniach, jakie pod adresem członków zarządu Fundacji, w
tym również Parysa, zgłosiła Najwyższa Izba Kontroli?

Odklejony od stołka

Zdaniem Adama Deca tych informacji w opinii nie ma, bo nie powinno ich być. -
W opinii o pracy zamieszcza się te konieczne informacje, które przewidziane
są przepisami prawa pracy - odpowiedział nam Dec. - Informacje o tym, że pan
Jan Parys pobrał przez okres trzech lat premie, których wypłata jest
kwestionowana, że w sądzie zawisła sprawa o zwrot tej premii, nie należą do
tych, które zamieszcza się w opinii o pracy - wyjaśnił Dec.

Tymczasem Parys odszedł z Fundacji w atmosferze skandalu. Po ujawnieniu afery
z premiami, od "stołka" odkleił go dopiero minister skarbu.




Temat: Ewa Bończak- Kucharczyk Prezydentem Białegostoku
Gość portalu: mały napisał(a):

> Masz racje to nie miasto buduje tylko firmy. Ale miasto musi przygotować
> tereny,uzbroić je itp.Inaczej spalarnie śmieci,albo innę fabrykę zbudują ci
pod
>
> twoim oknem. Będziesz zadowolony? Oczywiście,że jest mnóstwo absurdów
> utrudniających życie.Ale to my je tworzymy wybierając na podstawie obietnic.
> Budownictwo komunalne jest potrzebne, inaczej liczba bezdomnych wzrośnie do
> takich rozmiarów,że nie tylko dworce będą zapchane. Komunikacja nocna i
> niekopcące autobusy i wiele innych rzeczy dla jednych potrzebne dla innych
> mniej, ale zawsze to problem do rozwiązania.Ale w jaki sposób i na co są
> wydawane publiczne pieniądze ( nagrdy, premie itp) przez spółki komunalne, i
> wydziały urzędu miejskiego? Co my podatnicy o tym wiemy?Budżet miasta to 450
> mln PNZ + środki na zadania zlecone z rządu. A Zarząd już zaciągnął
> zobowiązania na około 120 mln ponad budżet roku 2002. Tereny budowlane na
> wykończeniu, brak terenów pod inwestycje przemysłowe. A tylko studentów mamy
> około 50000, a absolwenci szkół. Gdzie znajdą pracę?

No tak - słusznie!
Zgadzam się z tobą.
już w chwili obecnej ten jeszcze urzędujący Zarząd Miasta zadłużył przyszły
Zarząd - a więc ten, który chyba 27.10.2002, będziemy wybierać, na ponad 120
milionów złotych.
To jest skandal - by tak małoodpowiedzialnie postępować.
A zresztą - oni odchodzą, a po nich to choćby potop.
Miasto i Komunikacja miejska nie mają pieniędzy na autobusy nocne i na
niekopcące autobusy, ale mają kase, by wypłacać nagrody kwartalne i półroczne
pracownikom - głównie Zarządowi i dyrektorom - właśnie komunikacji miejskiej w
kwotach po 500 - 800% ich miesięcznych zarobków.
To jest zapewne O.K.

Ja jestem zwolennikiem komunikacji nocnej - bo uwazam, ze ona wcale nie będzie
deficytowa. Jak się dobrze by ją zaplanowało - a więc trasy i rozkład jazdy, to
może przynosić nawet pewne zyski - no bo jak jest czym wracać wieczorem i w
nocy z centrum miasta na peryferyjne osiedla, to i więcej osób będzie wieczorem
dłużej w centrum - a więc wzrost obrotów w kafejach, pubach, sklepach nocnych.
będzie też szansa na przedłużenie godzin życia miasta - bo obecnie, to życie
miasta kończy ę najpóźniej o 19 - 21.(zależy od pory roku i dnia tygodnia), a
dla przykładu w innych krajach Europy ... - mam nadzieję, że wielu z nas
podróżowało i na zachód i na wschód i na północ i na południe i że wiemy, że
pod tym względem, to Polska praktycznie rzecz biorąc jest wyspą.

A jak to się uda - czyli większy ruch w mieście, więcej osób chcących coś
wieczorem zrobić innego, niż ławeczka w parku i butelka lub ... ., to i w
naturalny sposób miejsc pracy przybędzie.
Przecież te autobusy będą potrzebować kierowców, obsługa zajezdni przez całą
dobę - też wiecej osób w pracy, na pewno część kiosków będzie musiała być
dłużej czynna - np - na serio jak się wraca z Warszawy nawet tym pciągiem o
19.12 z W-wy, to jak ktoś przyjeżdza do Bialegostoku nowy, to już nie wie gdzie
ma kupić bilet - a raczej dlaczego noigdzie go kupć nie może.
Kolejny pomysł - to większe zróżnicowanie biletów - a więc wprowadźmy tak jak w
Wawie bilety dobowe, 3 dniowe - to są dobre rozwiązania.
Jak będzie komunikacja noicna - to porzy założeniu ożywienia wieczorem miasta -
zwiększy się też zapotrzebowanie na kafejki - różne, a nie tylko puby, a to
także kolejne miejsca pracy.
Tak samo sklepy - myśle, że też by tam przybyło pare miejsc pracy w wyniku
wydłużenia godzin pracy przez część z nich.
Kina - czasem wieczorem - po 21 chciało by ię póść do kina, ale jak nie ma tego
dnia nocy filmowej - to i nie ma gdzie i na co!
A ponoć mamy w Białymstoku 4 kina - no powiedzmy 3 - max. 3 i pół., bo ani
Forum, ani Syrenę nie można liczyć jako pełnowartościowe kina.

Na razie przeanalizowałem tylko tzw. sfere usług - kafeje, sklepy, autobusy i
kioski - i tylko tu można by wygospodarować i stworzyć kilkaset nowych miejsc
pracy.

Nie jest to może dużo - ale jest!
A jak doi tego dodać podobne male kroczki w innych branżach - jak np.
turystyka - to, to problem bezrobocia by się powoli nam rozwiązywał.

Teraz firmy - to, że Białystok będzie leżał niewiele ponad 60 km od wschodniej
granicy UE - to jest szansa.
Sznasa dla miasta i regionu.
Stwarza to możliwość inwestowania w nasz region - nowe firmy a w tym i zakłady
produkcyjne, a nie tylko sklepy.
Ale to także daje możliwość twoerzenia nowych miejsc pracy związanych z obsługą
naszej wschodniej granicy i kontyaktów przygranicznych.
Może Euroregion Niemen stanie się faktem, a nie zapisem na papierze.
To też szansa - tylko czy ją umiemyu wykorzystać?




Temat: Nowy znizkowy trend nie zatwierdzonych pojazdow
Nowy znizkowy trend nie zatwierdzonych pojazdow
Po raz pierwszy od wielu lat opada cyfra pojazdow nie zatwierdzonych przy
kontroli rocznej,ktore trzeba poprawiac.
Samochody osobowe,autobusy,ciezarowki i przyczepy sa wlepszym stanie
technicznym na naszych drogach. (czyt. w Szwecji) Jest to ostani rapport
statystystyczny z Bilprovning. ( Odpowiednik polskiej stacji diagnostycznej)
Czesc pojazdow osobowych, ktore byly nie zatwierdzone z zadaniem poprawy
spadla z35% do 34% w calym kraju ,porownujac z tym samym okresem roku
ubieglego.Natomiast w Skåni spadlo z 34% do 33%.
Calkowita ilosc skontrolowanych pojazdow wynosila pol miliona sztuk w tym 188
379 w Skåni w miesiacach od stycznia do lipca.
Czesc nie zatwierdzonych autobusow spadla z 46% do 39% w calym kraju a w
Skåni z 52% do 42%.
Czesc nie zatwierdzonych ciezkich ciezarowek spadlo z 44% do 43% w calym
kraju jak i rowniez w Skåni.
Czesc nie zatwierdzonych ciezkich przyczep spadlo z z 52% do 51% i w Skåni
44% do 42%.
Czesc nie zatwierdzonych lekkich przyczep z 20% do 18% w Skåni 26% do 23%.
Dla motocykli lezy ta czesc w spoczynku i wynosi i 8% dla calego kraju a w
Skåni 10%.
Natomiast zwiekszyla sie frekfencja nie zatwierdzxonych w przyczepach
kampingowych z 13% do 16% w calym kraju a w Skåni z 13% do 16% i nikt nie
potrafi wytlumaczyc dlaczego.
Przedtem tendencja co roku byla zwyzkowa,to jest pierwszy raz kiedy te cyfry
zaczely opadac.
Ten trend jest dla nas czynnikiem zadowalajacym i jestesmy zadowoleni mowi
Magnus Ehrensthråle vice dyrektor organizacji Bilprovning.
Wytlumaczeniem tego trendu sa rozmowy pomiedzy urzedami zainteresowanymi i
branzowymi organizacjami ktore poruszaja wazny temat jakosc uslug,
bespieczenstwo, nie tylko u duzych przewoznikow i przedsiebiorstwach
autobusowych sadzi Ehrenstråhle.
Oni sa aktywni,pozatym caly czas sie odnawia park samochodow osobowych,oraz
dzisiaj przychodzacy pierwszy raz samochod po trzech latach jest o wiele
lepszy niz taki sam przed paru laty,skaldaja sie na to lepsze zabespieczenie
przed korozja i coraz wiecej producentow galwanizuje wiele czesci.
Oll Lindh techniczny szef w Bilprovning zaznacza ze zaczyna procentowac
program jakosciowy ktory sie nazywa Kontrollerad Bilverkstad. ( kontrolowany
warsztat samochodowy).
Warsztaty biora na siebie wieksza odpowiedzialnosc.Nie wypuszcza samochodu w
droge niesprawnego lub tandetnie naprawionego.Rowniez sadzi on, nasza
statystyka zadowala pozytywnie pracownikow do dobrej pracy,niz byuc na
swieczniku z zlymi rezultatami.
Inna sprawa ,dlaczego wiecej aut bylo nie zatwierdzonych,poniewaz wszystkie
bez katalizatora juz prawie wyszly z rynku.Juz niema zanaczen na zla analize
spalin.
Ilosc aut bez katalizatora zmniejszyla z milona do 700.000 w ciagu paru lat
mowi Kurt Palmgren vice dyrektor z Bil Sweden dawnej organizacji samochodowej
przemyslowej.
On wskazuje takze ze powodem bylo podniesienie premi za zlomowannie auta w 1
lipca roku 2000 to spowodowalo sie odnowieniem parku samochodowego. Premie
podniesiono z 500 sek do 700sek dla samochodow co byly mlodsze niz 7 lat.Dla
aut starszych jak 8 lat do 15 lat podniesiono do 1200sek i dla starszych niz
16lat wynosila 1700sek.
Przedtem zlomowalismy rocznie okolo 300.000 aut poznoiej po podwyzszce cyfra
ta skoczyla do 500.000 aut rocznie tak bylo w latach 2001-2002.
Obecnie i tak mamy najstarszy park samochodowy w calym EU lecz< jakosc tych
najstarszych jest o wiele lepsza niz tych w Europie a to dzieki Bilprovning-
owi.
Tym powodem nie zatwierdzenia pojazdow sa w wiekszosci wypadkow HAMUlCE.
Prawie co 5 samochod osobowy i co 4 bus i ciezarowy z tego powodu musza
przyjechac do stacji jeszcze raz.
Mamy ciagle przyklady straszace ,kiedy samochody przyjezdzaja pierwszy raz po
trzech latach do kontroli posiadaja calkowicie do wymiany przewody hamulcowe.
Powodem jest rdza i jakosc materialowa.
Napisal Lasse Holmström
Przetlumaczyl dla Was Michal
sydsvenskan söndag 7 september 2003.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 195 wypowiedzi • 1, 2, 3