Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: problemy etyczne społeczeństwa polskiego





Temat: Grabieżcy Okrągłego Stołu
Grabieżcy Okrągłego Stołu

Na Forum pojawiła się specyficzna odmiana znachorów.
Na wszystko oferują jeden lek – wejście do Unii.

Państwo polskie gnije – Unia pomoże.
Społeczeństwo ma się coraz gorzej – z(Unii)fikować, zaraz mu się poprawi.
Korupcja rujnuje – Unia odbuduje.
Itd. Itp.

Przede wszystkim nie ma mowy o dezintegracji państwa na poziomie płonących
fabryk, kamienic i latarni, uginających się od ludzkiego ekwipunku. Tu
rzeczywiście obce czołgi mogłyby zaprowadzić „poriadok” lub „Ordnung” - jak
kto woli czy tęskni.

Największym problemem jest spodlenie, rządzącej nami prawie bez przerwy od 12
lat, polskiej kasty politycznej (naszych władców marionetek – od Belwederu po
redakcje gazet), która stara się (nie bez pewnych sukcesów) ugnieść na obraz
i podobieństwo swoje także polskie społeczeństwo.

CO TO KOGO, POZA POLAKAMI, OBCHODZI?

Jaka tu może być eurozbawcza rola Brukseli?

Czy sprzedajność polskich polityków kogoś tam martwi lub będzie martwiła?
Dlaczego widoczna gołym okiem obojętność na interes Polski i Polaków, jaką
demonstrują nasi dysponenci sznurków, ma wywoływać mars na czole Niemców czy
Francuzów?
Raczej zadowolenie, przeradzające się w mniej lub bardziej dyskretne wsparcie.

A korupcja?
Stopień podatności struktur państwowych na tę przypadłość różni się w Unii
znacznie – od Włoch czy Grecji do Niemiec i Wielkiej Brytanii. I z tego co
wiem, a trochę się tym interesowałem, wspólne dziesięciolecia w strukturach
europejskich tego zróżnicowania nie usunęły.

Polskie społeczeństwo po wyprowadzeniu z socbaraku zostało ubogacone takim, a
nie innym zestawem autorytetów. I taką, a nie inną ofertą polityczną,
kulturową, a zwłaszcza etyczną.

Czy mamy to, na co zasłużyliśmy?
A kiedy i jak mieliśmy na to zasłużyć?
Wolna wola obywateli u źródeł PRL?

Wygląda na to, że już trzeba przypominać, iż PRL nie uczyła samodzielności,
wiary w siebie czy umiejętności samoorganizacji. A przede wszystkim nie
pozwalała na wykształcenie się niezależnych, społecznych i środowiskowych
elit przywódczych. Te tępiła z całą, czasem śmiercionośną bezwzględnością.
Zostawała awangarda strefy cienia, gdzie czerwień rozmywała biel, zacierając
wszelkie kontury, a także personalna loteria z czasów „solidarnościowego”
karnawału.

Peerelowskie elity „opozycyjne” po 89 r. błyskawicznie roztrwoniły jedyny
kapitał, jaki miały u społeczeństwa – wiarę w ich moralną wyższość nad
komunistami. Przekonanie, że to co teraz nastąpi, może będzie trudne, nie
wolne od błędów ale udowodni, że Polska na barakowóz w karawanie narodów nie
zasługuje.

Opozycja antykomunistyczna, a dokładniej ta jej część, która od ponad 10 lat
z powodzeniem kręci się po salonach władzy, dowiodła ponad wszelką
wątpliwość, że próby zgłębiania komunizmu degenerowały najszybciej i
zazwyczaj nieodwracalnie. Intymne stosunki z szatanem potępiano już przed
wiekami, jak się okazuje – nie bez podstaw.

Nie dotyczy to jednak całej polskiej opozycji antykomunistycznej, a przede
wszystkim całej polskiej klasy politycznej ostatnich lat. Czy jest jakaś
szansa na wyrwanie się z zaklętego kręgu naszych Rycerzy (raczej
Raubritterów) Okrągłego Stołu?

Sądzę, że jest. Choć niewielka i jeśli jej teraz nie wykorzystamy, zajmując
się namaszczaniem brukselskich proroków, zapewne długo będziemy czekać na
kolejną.

Zniechęcenie i desperacja społeczna z jednej, a bezczelność polityków z
drugiej strony osiągnęły bowiem bardzo niebezpieczny punkt. Jego symbolem
może być spektakl pt. „klub 17,5 mln”, jakim karmi się tracących resztki
cierpliwości wyborców. Jeszcze parę miesięcy temu wybrali oni przytłaczającą
większością głosów na prezydenta Warszawy człowieka, który w dominującej od
12 lat propagandzie uosabiał wszelkie zło w polskiej polityce.

W moim odczuciu oznacza to, że na polskiej, realnej scenie politycznej
doszliśmy do ściany. Realnej – czyli obejmującej ludzi działających na niej
od kilku, kilkunastu lat, a więc poddających się jakiejkolwiek racjonalnej
ocenie. Po zburzeniu tej ściany mamy zagwarantowany chaos. Może komuś o to
chodzi?

Z drugiej strony, zwrot w stronę ugrupowania Kaczyńskich stwarza nadzieję, że
interesy i zamiary Bractwa Okrągłego Stołu zostaną, jeśli nie zniweczone, to
przynajmniej wyraźnie naruszone. A bez tego, rezerwację na barakowóz mamy
zapewnioną. I to – zwracam się do wszystkich minstreli, brzdąkających na
brukselskiej lutni – nawet jak do Unii wejdziemy.

Jeśli wszystkie wątpliwości, dotyczące tych czy innych decyzji lub
umiejętności Kaczyńskich są jedyną ceną, jaką mam za tę nadzieję zapłacić, to
ja się zgadzam.






Temat: Przemyślenia 2002/03 - 'klasa polityczna'
Panie bezpartyjny przesadzil pan z entuzjazmem
W swiecie realnym hasla polityczniego zrzeszania sie bezpartyjnych (sic!)
najlepiej i najskuteczniej realizowal Mussolini. Ot, taki korporatyzm zamiast
systemu partyjnego. Dobre intencje pojmuje, ale jesli chcesz pan "cos zrobic
pozytecznego" to moze zacznij pan od lektury ksiazek politologicznych?

Problem nie w partiach lezy, a w spoleczenstwie. Jakie spoleczenstwo, taka
jakosc partii. To niestety prawda, ze spoleczenstwo polskie jest wyjalowione
politycznie, co zawdzieczamy wymordowaniu, wypedzeniu lub zmacerowaniu polskiej
inteligencji przez dwa kolejne systemy totalitarne, co w praktyce
oznaczalo "zakatrupienie" polskiej tradycji politycznej. Rozejrzyj sie pan po
tutejszym forum. Ile osob rozumie - i stosuje praktycznie - na przyklad zasade
ochrony prywatnosci? Ile osob rozumie co znaczy termin "niezbywalnosc", a ile
wlaczylo ta zasade do swego indywidualnego kodeksu etycznego, hm? Osobiscie
uczestniczylam w kilku awanturach zwiazanych z lamaniem cudzej prywatnosci
przez forumowiczow. Depresyjne nie jest nawet to, ze zdarzaja sie tacy ludzie,
co nie maja zadnych oporow zeby zbierac i publikowac cudze dane osobowe,
zdobywane niekoniecznie legalnymi metodami, ale ze wlasciwie prawie nikomu taka
dzialalnosc nie wydawala sie oburzajaca. A wie pan dlaczego? Bo kodeks cywilny
dalej nie funkcjonuje w polskiej, szeroko rozumianej kulturze politycznej
("polis" - oznacza miasto. Polityka to "zycie miasta" a nie to, co robia ci czy
owi tlusci panowie w naszym parlamencie.)

Prawa obywatelskie, w tym prawo do ochrony prywatnosci, wiaze sie ze stosowna
pozycja takich instrumentow prawnych, jak kodeks cywilny. System totalitarny
zdegradowal lub zniosl zupelnie prawo cywilne. Normy naszej kultury politycznej
uksztaltowaly sie w czasach, kiedy telefony chowalo sie do szafy i przykrywalo
poduszka. Chcesz pan zeby w Polsce bylo lepiej? To naucz sie pan, co to sa
prawa obywatelskie, jak maja sie one do zycia codziennego - i naucz pan potem
tego samego swojego sasiada. Skutecznym srodkiem na korupcje jest kodeks
cywilny, a nie atakowanie i tak ledwo dyszacego systemu partyjnego pomyslami
korporacyjnymi. Tak nawiasem mowiac, tacy herosi od bezpartyjnego zycia
politycznego znalezli sie niestety w sporej ilosci przy Okraglym Stole. Zamiast
puscic pare w partie polityczne, zabawiali sie w komitety obywatelskie. Zamiast
Konstytucyjnego Zgromadzenia Narodowego - prywatyzacja. Konstytucje
uchwalilismy jako chyba ostatnie panstwo sposrod bylych panstw satelickich
ZSRR, jaka range ma kodeks cywilny dzisiaj to widac bardzo dokladnie, nie tylko
na forum, a z prywatyzacji mamy korupcje. Na leczenie tych zjawisk jest juz za
pozno, to trzeba bylo zrobic nieco przed okraglym stolem. Mozna jednak zadbac o
przyszlosc, choc rzecz jasna gledzenie o niezbywalnosci praw jednostki jest o
wiele mniej pasjonujace niz kolejne akcje przy takiej czy innej aferze
korupcyjnej.

Mowiac dosadniej, polska scena polityczna JUZ sie zlepperyzowala i tu niczego
pan nie zmieni. Moze pan jednak - i panskie kolezanki i koledzy - dlugotrwala
praca i uporem przyczynic sie do tego, ze nastepnego Leppera nie bedzie.






Temat: Wartości i nihilizm
Madre uwagi. Jednak problem jest gdzies glebiej. Korzystajac z wolnosci,
Zachod coraz bardziej posuwa sie w strone wartosci relatywnych chociaz
nie wszystko co moge zrobic w ramach wolnego wyboru ma sens.
Wolnosci musi towarzyszyc odpowiedzialnosc czlowieka. Reguly prawne
koryguja wylacznie marginesy i to nie zawsze skutecznie. Przez millenia,
spoleczenstwa uzywaly systemow etycznych jako kierunkowskazu. Zasady
etyczne tak jak i prawo pochodza zewnetrz. Nauki szczegolowe nie maja
nic do powiedzenia na temat etycznej jakosci czegokolwiek (np.
morderstwa, szczegolnie jak cie nikt nie zlapie). W konsekwencji, nie
moga nic powiedziec na temat Boga, religii i systemow etycznych
wypracowanych przez millenia dla rozwijajacych sie spolecznosci.
Oczywiscie to ze nie moga, wcale nie znaczy ze sie nie wypowiadaja i to
autorytatywnie. Boje sie ze Zachod zbytnio polega na nauce ale
kompletnie zatracil duchowosc np. w porownaniu z Hindusami. Wszytko
wraca do Dostojewskiego: "jesli Boga nie ma wszystko jest dozwolone" i
"wsio w buduszcziem stoleti". Ten czlowiek czarno widzial 21 wiek i wielu
uwaza go za proroka. Rozklad wartosci transcendentnych moze przyniesc
nieobliczalna katastrofe cywilizacyjna ktora od jakichs 40 lat nabiera
tempa.

Gos´c´ portalu: JRT napisa?(a):

> J.Sosnowski nie napisal niczego odkrywczego. Brak etyki w
spoleczenstwie to
> nie tylko polski problem. W USA gdzie ja zyje, sprawy zaszly tak daleko,
ze
> narod w ogole sie nie przejmuje faktem, ze prezydent jest klamca i
wprowadzil
> Ameryke w konflikt bez sensownego powodu. Caly kraj zamienia sie w
gigantyczna
>
> republike bananowa. Gdzie indziej Papiez nie potrafi ukarac biskupow
> pedofilow. etc..etc...
>
> Sfrustrowany autor sugeruje, ze to wolnosc korumpuje umysly. Byc
moze niektore
>
> rzeczywiscie. Jaka jest jednak alternatywa?. Powrot do komuny,
katolicki
> rezym, czy jakas inna neofaszystowska dyktatura? Thanks, but no
thanks!.
>
> Poza tym czasy sa trudne na swiecie. Wszystkie ekonomie sa w
klopotach i to ma
>
> najwiekszy wplyw na nastroje i ludzkie postepowanie. W Polsce tez nie
jest
> najlepiej, stad nihilizm.
>
> Najlepiej bedzie zachowac zimna krew i uzywac zdrowego rozsadku.
Byc moze
> prawo i porzadek powroci kiedy ustali sie nowa rownowaga na swiecie,
ktora
> przyniesie poczucie normalnosci i wiekszego bezpieczenstwa.
>
> Cokolwiek sie nie stanie, niech to nastapi w ramach demokracji,
wolnosci mysli
> i tolerancji dla innych. Z pewnoscia tak bedzie najlepiej.
>
> Autorowi zycze, aby mu sie humor poprawil jak najszybciej. Nie tylko on
jest
> rozczarowany zyciem. Life stinks.
>
> JRT




Temat: Druga wystawa na rocznicę powstania "S"
Takie informacje o wystawie widnieją na stronie MSW w Oliwie. Wystawa oparta na
zbiorach muzeum w Oliwie oraz innych zbiorach muzealnych w Polsce (w tym na
pewno coś trafiło z Radomia, co, nie wiadomo). Artyści prawdopodobnie
indywidualnie nie byli proszeni, chyba że mieli wiedzę o wystawie i sami się
zgłaszali, lub byli zgłaszani przez muzealne placówki. W prasie nie było
ogłoszeń, albo zostały byc może niezauważone? Jak było, wie kurator wystawy.

w y s t a w a c z a s o w a

Oddział, Muzeum Sztuki Współczesnej w Oliwie, tel / fax (+48 58) 552-12-71 do
75 / (+48 58) 552-46-37, ul. Cystersów 15 a
Pamięć i uczestnictwo
Plastyka na Jubileusz Sierpnia i Solidarności

kurator wystawy: Maria Gałecka
aranżacja plastyczna: Hanna Błaszkowska - Gregor
20 czerwca - 25 września 2005

Wystawa o charakterze interdyscyplinarnym, ogólnopolska, której celem jest
zilustrowanie poprzez dzieła sztuki 25 lat życia narodu polskiego, ukazanego
w przełomowym momencie swoich dziejów, to jest oddalenia ustroju totalitarnego
i rodzenia się demokracji. Drugim równie ważnym celem wystawy będzie refleksja
nad kondycją kultury plastycznej w okresie 1980 - 2005.
Językiem relacji są dzieła sztuki zaangażowane w proces przemian, stanowiące
swoisty komentarz do zachodzących w kraju przeobrażeń: politycznych,
społecznych,
światopoglądowych, kulturalnych, mentalnych, etycznych.
W latach 80 - tych nastąpił w sztuce polskiej nawrót do sztuki figuratywnej,
przedstawiającej
najistotniejsze problemy egzystencjalne i społeczne, którym żyło społeczeństwo.
Wielu
wybitnych artystów polskich traktowało swoją twórczość jako misję, dokumentując
dla potomności rozgrywające się wydarzenia, pomagając przetrwać okres stanu
wojennego i dając nadzieję na zwycięstwo w oparciu o wiarę i doświadczenia
historii,
propagowali nową moralność społeczną budowaną na prawdzie, uczciwości,
solidaryzmie
społecznym i wartościach duchowych.
Istotną częścią wystawy jest sekwencja dotycząca sztuki najnowszej,
prezentująca
obraz społeczeństwa polskiego po transformacji ustrojowej, ukazująca zmiany
jakie
zaszły w nas samych i w naszym otoczeniu. Wystawa to niejako lustro w którym
będziemy mogli przyjrzeć się naszemu aktualnemu obliczu. Wśród uczestników
wystawy
są artyści zajmujący najwyższe pozycje na listach rankingowych m. in. M.
Bieniasz,
J.Bereś, J.Dobkowski, S.Gierowski, Ł.Korolkiewicz. J.Kalina, Z.Libera,
H.Mizeracka, H.Musiałowicz, Z.Nitka, R.Oramus, S.Rodziński, L.Sobocki,
W.Szamborski, J.Sienicki, J.Sempoliński, J.Tchórzewski, J.Staniszewski,
P.Susid,
J.Waltoś i dziesiątki innych - wszystkich nie sposób wymienić.
W uzupełnieniu są wyeksponowane karykatury czołowych polskich karykaturzystów,
powstałe na przestrzeni lat 1980 - 2005. Śmiech i żart towarzyszyły narodowi
w najtragiczniejszych momentach jego dziejów, pozwalały oswajać smutną
rzeczywistość. Obecnie wprowadzają na ekspozycję akcent lekkości i oddechu,
pozwolą z optymizmem spojrzeć w przyszłość.




Temat: OGLOSZENIE * OGLOSZENIE * OGLOSZENIE * OGLOSZENIE
TRANSFER,LICHWA, ETYKA, EKSPORT I MONETY
Drogi Panie Rychu,

niezbyt przekonuje mnie Panska teza o masowych i intensywnych wplywach
kulturotworczych, dwu bardzo osobno, obok siebie zyjacych narodow. Moim zdaniem
wplyw kultury zydowskiej na kulture polska, jesli byl - to bardzo naskorkowy,
powierzchowny. Nie stanowil o jej wzbogaceniu lub zubozeniu. Przejawial sie
glownie w dwu warstwach. Jezykowej - przejecie przez jezyk polski kilkunastu
zlow pochodzacych z jidisz. I filozoficzny - praktyczne zapoznanie sie Polakow
- bardziej anizeli innych narodow europejskich - z mysla i praktyka relatywizmu.

Okres pozytywizmu ukazuje rowniez, iz potrafilismy przyswoic sobie na wzor
autonomicznych gmin zydowskich bardzo przydatna w epoce zniewolenia narodowego
umiejetnosc samoorganizowania sie i wypracowywania (wzorem rabinicznym)
obowiazujacych cala spolecznosc wzorcow zachowania.

Kiedy mysle o innych obszarach, na ktorych moglo dojsc do kulturowych
transferow, przyznam - nie znajduje zadnych przykladow. Literatura ? Sztuka?
Wzorce zachowan ? Organizacja pracy ? Odmiennosc metod produkcji ? Przejecie
odmiennych metod w realizacji celow prywatnych i spolecznych ? Zapozyczenia
moralne i etyczne ?
Przyznaje jeszcze raz, ze nie znajduje dziedzin, zadnych innych procz
wymienionych, gdzie odbywalby sie sygnalizowany przez Pana transfer.
Bede wdzieczny, jesli zechce Pan przytoczyc kilka przykladow wzajemnych,
istotnych wplywow kulturotworczych potwierdzajacych Panska teze.

Pisze Pan :

"Dla mnie pojecie lichwy jest emocjonalne poniewaz nie uwzglednia
rynkowych praw ksztaltowania sie kosztow kapitalu".

Oczywiscie Panska uwaga jest istotna - dla ekonomisty, tem niemniej dla np.
historyka, czy socjologa zapewne malo trafna.
Czemu ?
Sadze, ze negatywne, historycznie postrzeganie lichwy przez nieswiadome praw
ekonomii spoleczenstwa, w ktorych od czasow antyku zamieszkiwali Zydzi, (ktora
to nieswiadomosc powodowala niechec i gwaltowne wystapienia przeciw lichwa
operujacym, przejmujacym, w krotkim czasie wiekszosc kapitalu kraju osiedlenia),
jest na to najlepszym dowodem. Gdyz postrzeganie to choc nastepowalo na
poziomie ekonomii, odbierane bylo na plaszczyznie etycznej.

Przyznaje Panu oczywista racje w mysli, ktora formuluje Pan ponizej :

"Przyznam sie, ze ze wzgledu na moje osobiste preferencje odnosnie postrzegania
dziejow chetniej skupilbym sie na ekonomicznej plaszczyznie etosu
mieszczanskiego. Oraz jej opozycji w stosunku do etosu szlacheckiego."

Z tym wszelako zastrzezeniem, iz rola Zydow, Holendrow czy Niemcow, w
stanowiacym podstawe polskiej ekonomii produkcji i handlu zbozem - nie jest w
zaden sposob wewnetrznie rozna. Nie jest rowniez negatywna. Przeciwnie
spowodowala gwaltowny rozwoj rolnictwa i chwilowe podniesienie zamoznosci
kraju. Zysk wypracowany przez parajacych sie handlem i eksportem nie byl w
zaden sposob niegodziwy. Szkoda jedynie, iz nie reinwestowany u nas, w kraju.
Mogloby to stworzyc warunki, ku otwarciu sie Polski na produkcje innych anizeli
plody rolne towarow.

Eksport i produkcja glownie zboza i drewna ustawily nas w Europie w pozycji
porownywalnej do produkujacych dzis kakao i banany panstw trzeciego swiata.
Mysle, ze to niska oplacalnosc tej produkcji powodowala, wraz z przyczynami
jeszcze innymi, ktore Pan przywoluje - niedorozwoj polskich miast i w
rezultacie niedorozwoj gospodarczy calego kraju.
Poniewaz nie jestem pewien, czy wlasciwie rozumiem nastepujace sformulowanie,
prosze aby je Pan mnie przyblizyl.
Oto ono :

"Moim zdaniem ekonomiczne aberacje demokracji szlacheckiej sa kluczem do wielu
polskich problemow. Sprawy zydowskie takze wyraznie tkwia w tych ekonomicznych
aberacjach."

Jeszcze bardziej ciekawi mnie co myslal Pan piszac :

" Moim jednak zdaniem emocje mozna ksztaltowac zupelnie bez
stosowania naukowej analizy, lecz stad juz zupelnie blisko do Bubla."

Ciekawi mnie, gdyz niestety w ogole nie znam Bubla dorobku.

Pozdrawiam Pana Serdecznie :

Euromir




Temat: Bałagan po polsku
Zniechęcony a jednocześnie zafrapowany poruszony tematem chcę wyrazić swój
pogląd w tej sprawie. Zgadzam się, że taki stan świadomości przedstawiony przez
Autora istnieje. Ale Autor nie wykazuje przyczyn, które spowodowały ten stan.
Ja, upatruję przyczyn w spuściźnie historycznej narodu ale spuścizna ta jest
zróżnicowana w zależności od wpływu kultury poszczególnych zaborców oraz od
rozwoju ruchów rewolucyjnych ostatniego ćwierćwiecza XIX w. oraz transplantacji
demokracji w początkach II RP. Potem przyszedł czas wojny i okupacji i "inne"
zwyczaje z tym związane. Okupacja sowiecka a później demokracja ludowa
dopełniła miary i nie zmieniły też społeczeństwa polskiego przemiany
postsolidarnościowe.
Zamęt jaki powstał i był kultywowany przez dzisiątki lat owocował zatratą
wartości cywilizacyjnych tak w kulturze społeczeństwa jak i w ich obyczajach.
W XIX w. istniały jeszcze wyraźne podziały w społeczeństwie: bogaty - biedny.
Przejście z jednej do drugiej warstwy społecznej było trudne a upadek był
bardzo bolesny i ...
Póżniejsze idee o równości powodowały odstępstwa od zwyczajów i tolerancję dla
poczynań dotychczas nieakceptowanych. Trendy takie dotrwały do naszych czasów.
A szcególnie czas okupacji niemieckiej i sowieckiej oraz czas demokracji
ludowej zupełnie rozsadził solidarność poszczególnych grup społecznych oraz
zasady etyki w tym i etytki zawodowej. Kolektywność działania to jednocześnie
brak indywidualnej odpowiedzialności i jednocześnie anonimowość jednostki.
Poruszył Pan kwestię architektury. Dobrym zwyczajem jeszcze w latach II RP było
sygnowanie nazwiskami archtekta i budowniczego budowli przez umieszczanie
specjalnej tablicy na frontonie budynku. To było jednocześnie i reklamą dla
nich obu. Pewien rozdział mojego życia to była działalność w latch 80=tych w
organizacjach NOT-owskich - gdzie też starana się wdrażać te zapomniane
zwyczaje.
Brud w blokowiskach. A czyje to są domy? Bezimiennych wspólnot mieszkaniowych,
ktre w obawie przed podwyższaniem opłat eksploatacyjnych rezygnują ze
sprzątania klatek, dozorcostwa budynku.
Kiedyś w budynku w którym mieszkał dozorca żaden urwis, wandal nie miał odwagi
bo obawiał się zawsze obecnego w kamienicy dozorcy. (vide Popiołek w serialu
DOM)
Straże miejskie przejęły niechlubną sławę MO a policja nie nauczyła się jeszcze
reagować właściwie na wszechobecny wandalizm. Przykładem niech będzie tak
dobrze Panu znana promenada nad jeziorem w Krótkim mieście - wiecznie brudna od
łupin pestek słonecznikowych i zdewastowanych koszy na śmieci.
Nie bez winy są rodzice, którzy nie uczą i nie egzekwują od swych dzieci
właściwego zachowania i STOSOWANIA języka polskiego na codzień. Przerażeniem
ogarnia nagminność stosowania plugawego słownictwa począwszy od najmłodszych w
ty szczególnie zwyczaj używania takiego języka przez młode dziewczyny a zgroża
jest fakt prowadzenia dialogów mieszanych par.
A niska skuteczność kleru i organizacji harcerskich w wychowaniu młodzieży. Też
język używany przez księży nie jest komunikatywny.
To co napisałem jest tylko fragmentem obrazu społeczeństwa i opisu przyczyn
istniejącego stanu.
Ale i za to, że zechciał Pan poruszyć ten problem należy Panu podziękować.
Pozdrawiam z Krótkiego Miasta.




Temat: O włali, czyli jak leczyć demokrację
Ave,
niesłusznie sprowadzasz problemy do bierności, alkoholizmu, ubóstwa. Upadek
moralny dotknął przede wszytskim tych aktywnych, zamożnych, niepijących.
To oni korzystają z uroków liberalizmu, tj. z braku hamulców moralnych. To ich
dotknęła zmora polskoliberalna zmora egoizmu. To oni kradną, oszukują,
korumpują. Celem ich życia i ich pracy zawodowej jest indywidualne wzbogacenie
się i przyjemności. Kosztem innych, mniej zaradnych obywateli i państwa? A
dlaczego nie? Dlaczego mieliby przestrzegać prawa? Kary się nie boją, mają
znajomego policjanta, prokuratora, sędziego, polityka, księdza którym w
potrzebie zrewanżują się.
T.

Gość portalu: Semafor` napisał(a):

> Nie wchodząc tu w historiozoficzną dyskusję o przewagach jednych systemów
> etycznych nad drugimi, chcę powiedzieć, że moim zdaniem problemy polskiej
> demokracji mają więcej przyczyn niż "12 lat liberalizmu".
>
> Czy nie wlecze się za nami choćby odziedziczony po PRL-u bagaż bierności,
> niechęci do współdziałania, obojętności i nieufności wobec innych? To jest
> jedna dziedzina naszej codzienności, z którą należałoby coś zrobić, aby
> poprawić polską demokrację, skoro społeczna aktywność jest niezbędna dla
> zdrowego funkcjonowania demokracji. Nawiasem mówiąc, dzieje się w tej
> dziedzinie wiele dobrego i myślę, że jest to jedna z rzeczy, z którymi pewnie
> zdołamy się uporać.
>
> Inna rzecz to powszechność alkoholizmu - kosztowna dla państwa i rujnująca
> społeczeństwo. Tu również można wiele zrobić i robi się, ale nie sądzę, żeby
> był to problem, który pojawił się wskutek inwazji liberalizmu lub upadku
> moralności katolickiej. Za kołnierz nigdy nie wylewaliśmy (a teraz
przynajmniej
>
> nie robimy tego w pracy).
>
> Jeszcze inna rzecz to po prostu nasze ubóstwo, które wielu Polakom nie
pozwala
> nawet kupić gazety czy książki, nie mówiąc o czasochłonnym zaangażowaniu w
> lokalną demokrację. Tu wiele można zmienić dobrą polityką gospodarczą i
> społeczną, a wkrótce pojawią się na to dodatkowe środki unijne.
>
> Myślę, że obwinianie "liberalizmu" za wszelkie nasze zło jest trafianiem kulą
w
>
> płot. "Liberalizm" to dzisiaj często po prostu synonim "nowego", które wyszło
> tak, jak widzimy. Nie mam teraz na myśli przemyślanego postu Titusa Flaviusa,
> tylko ogólny poziom dyskusji w stylu - "jest źle, co zrobić, żeby było
> lepiej?" - "Balcerowicz musi odejść". Tak proste recepty można sobie najwyżej
> wsadzić w buty, będziemy wyżsi. Aby rozwiązywać problemy, trzeba się za nie
> zabierać po jednym i w sposób przemyślany, nie szukając jednej przyczyny-
klucza
> .




Temat: Do Chrzescijanina Jerzego!
Gość portalu: Ed napisał(a):

> I niech będzie tak jak jest. A dalej to "mirabile dictu" drogi łacinniku.
> Nieprawdaż?

Tylko nie łacinniku ;-)

> Prostactwo i hipokryzję wyznawców wytłumacz ofiarom świętej inkwizycji,
> dziewczynce pobitej w gdańskiej szkole za nie uczęszczanie na lekcje religii
> czy ostatnie agresywne dokonania oszołomów katolickich na rodzinie
> Studniewskich, o ktorych tak przejmująco wspominał w swym wystąpieniu abp
> Życiński.
> Jaka dobra religia wychowuje takich fanatycznych oszołomów????

Ale czy te "fanatyczne oszolomy" rzeczywiscie postepowaly zgodnie z nakazami
jakiejkolwiek religii? Nawet z Inkwizycja (myslimy zapewne o tej oslawionej,
hiszpanskiej) sytuacja nie przedstawia sie tak jasno, jak chcieliby tworcy
antykoscielnych mitow. Lepszym przykladem bylyby moze krucjaty, ktore do dzis
ciesza sie sympatia wielu katolikow, przejetych "kulturowa obcoscia islamu".
Dwa pozostale przyklady to dla mnie raczej przejawy koltunstwa, ktore jest
zjawiskiem ponad-religijnym. Chodzi o to, zeby komus przypieprzyc, najlepiej
komus, kto sie odroznia od reszty. Dla koltuna religia (a raczej zabobon, ktory
z niej czyni) to idealny pretekst, bo przypieprzajac heretykowi, ma poczucie
spelnienia jakiejs misji. Zwiazany z tym jest problem rzeczywistego fanatyzmu
religijnego, ktory wynika z pomieszania porzadkow (sacrum staje sie np. zespol
wartosci patriotycznych, instytucja Kosciola, jakas poszczegolna tradycja itp.)
Niemal kazda religia musi sie z tym odwiecznie zmagac, a mysle, ze wspolczesny
Kosciol Rzymski radzi sobie nienajgorzej (w kazdym razie znam gorsze
przypadki...)

> Jeżeli takie są wyniki edukacji kościelnej realizowanej przez wysoko
> szkolonych funkcjonariuszy krk,

Tak, to oczywiscie papiez, Glemp i kard. Macharski (przekazem podprogowym)
napuszczaja koltunow na ateistow i swiadkow Jehowy. Problem lezy w tym, ze
wielu wiejskich (a nawet osiedlowych) proboszczy to niemal poganie (a ich
owieczkom - jak wiadomo, niewiele trzeba...).

>to albo religia albo społeczeństwo jest
> całkowicie do bani. Coś z tego musisz wybrać. Wskazanie trzeciej
ewentualności
> może świadczyć tylko o jednym, że wszystko wzięte razem jest tyle samo warte.

Nie przekonuje mnie ta alternatywa. Nie widze zadnych podstaw, by oceniac jakas
religie jako "do bani" tylko dlatego, ze stawia wyznawcom wysokie wymagania, a
nie czyni z nich automatycznie aniolow. Na tej podstawie mozna by ocenic
jako "do bani" wszystkie ideologie czy tez systemy etyczne, ktore mialy
nieszczescie byc oficjalnymi. Ani katolicyzm, ani protestantyzm, ani marksizm,
ani konfucjaznim nie wyhodowaly spoleczenstw, w ktorych jeden czlowiek nie
musialby sie obawiac drugiego. Co do wspolczesnego swieckiego liberalizmu tez
nie mam zludzen. Z drugiej strony, nie wierze w istnienie "spoleczenstw do
bani". Polskie spoleczenstwo jest pelne sprzecznosci, widzenie w nim w tylko
koltunstwa jest nieuczciwe (celuja w tym Niemcy - cywilizowany narod, ktory
wydawszy wielu swietych, geniuszy i mezow stanu, zabral sie za mordowanie
polowy Europy... - tez uproszczenie, prawda?)

> Jak to wygodnie jest casami zapominać:
> "Dom mój domem modlitwy jest, a wyście zeń uczynili jaskinię zbójców".
> - dla przypomnienie, powiedział to CHRYSTUS




Temat: OGLOSZENIE * OGLOSZENIE * OGLOSZENIE * OGLOSZENIE
Gość portalu: EUROMIR napisał(a):

> Drogi Panie Rychu,
>
> niezbyt przekonuje mnie Panska teza o masowych i intensywnych wplywach
> kulturotworczych, dwu bardzo osobno, obok siebie zyjacych narodow.

Chyba niezbyt precyzyjnie formulowalismy swoje tezy. Ja piszac o wplywach
myslalem o zasobie pojec i stereotypow opisujacych druga strone. Nie odnosilem
sie generalnie do kultury. Ten aspekt w ogole pomijalem. Totez nie odniose sie
do pytan generalnych. Jezeli Pan sobie zyczy mozemy zmienic

temat w tym kierunku.

> Pisze Pan :
>
> "Dla mnie pojecie lichwy jest emocjonalne poniewaz nie uwzglednia
> rynkowych praw ksztaltowania sie kosztow kapitalu".
>
> Oczywiscie Panska uwaga jest istotna - dla ekonomisty, tem niemniej dla np.
> historyka, czy socjologa zapewne malo trafna.
> Czemu ?
> Sadze, ze negatywne, historycznie postrzeganie lichwy przez nieswiadome praw
> ekonomii spoleczenstwa, w ktorych od czasow antyku zamieszkiwali Zydzi,
(ktora
> to nieswiadomosc powodowala niechec i gwaltowne wystapienia przeciw lichwa
> operujacym, przejmujacym, w krotkim czasie wiekszosc kapitalu kraju
osiedlenia)
> ,
> jest na to najlepszym dowodem. Gdyz postrzeganie to choc nastepowalo na
> poziomie ekonomii, odbierane bylo na plaszczyznie etycznej.

Kupcami byli w antyku Fenicjanie, Grecy, Rzymianie i Zydzi. Krwawo konczylo sie
pozbawianie bogactwa wszystkich z nich. Takze bogaci Arabowie w

czasie rekonkwisty tracili majatek i zycie. Totez problemy ekonomiczne uwazam
niezalezne od cech etnicznych. Oczywiscie jest w tym pewna przesada poniewaz
wszystko sie z soba splata. Etos etnosu pozwala uzyskac przewagi ale tez
wzbudza negatywne emocje u obcopemiencow. Niezrozumienie zasad udzielania
kredytu nie jest powodem dla zaniechania gospodarowania kapitalem. Polska
szlachta zakazala sobie ustawowo zajmowania sie handlem. Ustwowo uczynila go
zajeciem niegodnym. Zyd zajmujac sie handlem byl wiec z ustawy niegodny.
Szlachcic nie uczyl sie zasad niegodnego zawodu totez ocenial go nie
merytorycznie lecz emocjonalnie. Obrot kapitalem = lichwa. Szlachcic czyniac
handel niegodnym pozbawial Zydow konkurencji na wolnym rynku. Zyd postawiony w
sytuacji monopolistycznej wykorzystywal ja jak mogl.

> Zysk wypracowany przez parajacych sie handlem i eksportem nie byl w
> zaden sposob niegodziwy.

Jest to zupelnie subiektywna ocena. Podobnie jak ocena lichwy. Nie mozemy
okreslic rownowagi rynkowej poniewaz w obu przypadkach dzialaly monopole. Moja
ocena stosunkow polsko-zydowskich wynika z dostrzegania klinczu w jakim zyly
obie spolecznosci. Byla to pelna symbioza na niezdrowych podstawach. Monopol
polityczny szlachty zapewnil monopol "niegodnemu" zydowskiemu mieszczanstwu.
Zyd dostal etykietke "niegodnego" ktora jest podstawa wspolczesnego
antysemityzmu bez Zydow. Zlepek Zyd=zly funkcjonuje bez udzialu swiadomosci.
Dlaczego zly - bo lichwiarz. Obrot kapitalowy to zlo wcielone. Kapitalista
inwestujacy w Polsce to zly czyli Zyd. Pilkarz co zle kopie to Zyd. Lepper nie
zaplaci lichwy zydowskim bankom.

> Poniewaz nie jestem pewien, czy wlasciwie rozumiem nastepujace sformulowanie,
> prosze aby je Pan mnie przyblizyl.
> Oto ono :
>
> "Moim zdaniem ekonomiczne aberacje demokracji szlacheckiej sa kluczem do
wielu
> polskich problemow. Sprawy zydowskie takze wyraznie tkwia w tych
ekonomicznych
> aberacjach."

Szlachta w "konstytucji" Rzeczpospolitej zapewnila sobie przewage nad krolem.
Zabezpieczyla sie takze przed wzrostem znaczenia stanu trzeciego -
mieszczanstwa. To nazywam aberacja ekonomiczna. Szczegolow jest duzo wiec nie
rozwine tego. Zydzi mogli sie znalezc w tej sytuacji jedynie jako "niegodni".
Niemcy i inni nie rozwineli skrzydel bo mieli lepsze tereny do ekspansji.
Pozostal chlop, Zyd i pan. Feudalna gospodarka rolna opierala sie na tradycji a
nie na prawach ekonomii. Pozbawieni wiedzy ekonomicznej Polacy tkwili we
swych "wsiach spokojnych" do rozbiorow. Poczatki kapitalizmu takze umknely
uwadze polskim klasom srednim i wyzszym. Prosze zapoznac sie z ksiazkami o
polskiej burzuazji. Myslenie ekonomiczne nie jest najsilniejsza strona Polakow
do dnia dzisiejszego. A mieszczanska moralnosc to terra incognita dla ogolu
Polakow. Nie chce obrazac czesci Poznaniakow i Slazakow.

> Jeszcze bardziej ciekawi mnie co myslal Pan piszac :
>
> " Moim jednak zdaniem emocje mozna ksztaltowac zupelnie bez
> stosowania naukowej analizy, lecz stad juz zupelnie blisko do Bubla."
>
> Ciekawi mnie, gdyz niestety w ogole nie znam Bubla dorobku.

To, ze nie zna Pan "dorobku" Bubla to dobrze o Panu swiadczy. Byl to kandydat
na prezydenta RP, wydawca pisemek i broszurek na poziomie Protokolow Medrcow
Sjonu i gorszego szabma. Ja niestety nie bede Panu w stanie przyblizyc
tej "tworczosci". Potrafie znalezc ciekawsze punkty sporu z Zydami.

Pozdrawiam



Temat: Friedrich von Hayek - liberal idealny
Gość portalu: Biolog napisał(a):

> "Teoretycznie na rynku powinny wygrywać firmy innowacyjne, lepiej zarządzane,
> przyciągające wyżej wykwalifikowanych pracowników. Prawda jest bardziej
> skomplikowana, a czasem brutalna. Wygrywa ten, kto - łamiąc prawo lub
> naruszając zasady etyki biznesu - eliminuje konkurencję. Silny wcale nie musi
> być najbardziej efektywny".

to sie nazywa rzeczywistosc i nie ma NAJMNIEJSZEJ roznice pomiedzy systemami.
jesli spoleczenstwo jest na niskim poziomie w rozwoju moralnym (jak Polska-
prosze zauwazyc ze wysoka religijnosc nie ma nic wspolnego z moralnoscia. chyba
dowodow na to nie musze przytaczac) to co za roznica czy kradna prywaciarze czy
panstwowi urzednicy???

drodzy socjalisci ile razy trzeba wam wbijac w zakute lby ze ludzkosc nie
dorosla do zycia na poziomie idei socjalistycznych???

> Mnie sie wydaje, że wolnej konkurencji w pojęciu - jako coś stale utrzymujące
> system w pionie - Gadomskiego nie ma. Gadomski i jemu podobni w oparciu o to
> założenie stałej obecności wolnej konkurencji szukaja przyczyn niedziałalnia
> mechanizmu rynku szukają winnego i czynią nim wydatki socjalne, które dla
mnie
> są tylko kosztem utrzymania mas skubanych przez DRAPIEŻNIKI daleko od wyjścia
> na ulice. Taki odpowiednik świeżej trawy, dla której antylopy sa w stanie
> zaakceptować, że część z nich wpadnie w paszcze lwic.

wolnej konkurencji nie ma i zadaniem panstwa jest protekcja warunkow do
istnienia wolnej konkurencji. z pewnoscia zadaniem panstwa nie jest decydowanie
kto, ile, jak i co produkuje!!!

> Życie społeczno-gospodarcze jest raczej modelem dwufazowym - wolna
konkurencja
> trwa przez krótki moment np. 5 lat, a potem Ci wszyscy przez lat np. 30,
którzy
>
> zdobyli kapitał (pieniądze, znak rozpoznawalny jak Coca-Cola, dyplom,
> znajomości) wykorzystują go do umacniania swojej pozycji. W definicji
> słowa "umacnianie" mieści się skuteczna likwidacja lepszej konkurencji i
> podejmowanie inwestycji bez jakiegokolwiek ryzyka (co jest sprzeczne z ideą
> efektywnego rynku) poprzez kupienie ustawy, nielegalną informację, łapówkę
przy
>
> przetargu -

nie ma lepszego opisu socjal-faszyzmu! ;)

> ponieważ życie jest krótkie przez 10 lat trwania tego cyklu 30 lat
> braku konkurencji wmawia się poprzez aktualną propagandę, że owe patologie są
> wyjątkiem, a nie zasadą. No a potem system zmierza do rewolucji - rewolucji
by
> nie było, gdyby system miał możliwość samooczyszczenia się.
>
> Pewnie podobnie będzie z Polską ad. 2003. To co nas boli ze zjawisk
> patologicznych będzie trwało przez lat np. 20 i zostanie na moment zmiecione -

> ówcześni 18-latkowie będa mieli takie iluzje jak mysłmy mieli w 1989-1994 i
> takie same wrażenia jak z 2004 ja przynajmniej mam.

problem Polski jest ze ludzie nie dorosli do wolnosci. polakom trzeba
bohaterow, swietych, opieki boga itd itd. nie potrafia oni zrozumiec ze zycie
jest droga jednostek ktore poprzez milosc wspolzyja z innymi jednostkami.
wladza nie potrafi chronic jednostki bo socjal-faszysci sa przezarci korupcja i
chciwoscia znacznie wieksza niz microsoft!




Temat: _____________##___KLATKA EZRY___##_______________
Jest dobrze!
Autor: Gość: Nu! IP: *.bmj.net.pl
Data: 27-01-2003 01:07 + odpowiedz na list

.
.(Ten post jest poniekąd kontynuacją mojej wymiany zdań z AndrzejemG na temat
tego, co można zrobić dla młodzieży [w szkole], aby
przerwać przeklęty łańcuch tradentów rasowej, narodowej, kulturowej, religijnej
nienawisci i uprzedzeń.)

Jak większość zapewne osób zaglądających na to forum odczuwam czesto
zażenowanie... inercją myślenia, jaka charakteryzuje wielu
wypowiadajacych się tutaj na tematy żydowskie,Holocaustu, antysemityzmu. Każdy
wie o co mi chodzi. Jak pisałem nieraz tutaj i
gdzie indziej, jednym z powodów tego stanu rzeczy są zaniedbania systemu
oświatowego, który powinien przygotowywać jakoś młodzież
do spotkania się tą trudna tematyką, przygotować także do dyskusji i
zabezpieczać przed przekształceniem sie naszych pociech w
jakiś odrażających, nieuleczalnych antysemitów.

Więc mam dobre wieści!

Ukazał się mianowicie bardzo dobry program nauczania o Holocauście, który
skutecznie wypełnia dotkliwa lukę w systemie edukacji
humanistycznej. To nie jest tylko jakiś schemat, ale wartościowy informator dla
każdego!
Oddam głos autorom (a może recenzentom):

"Program nauczania zaakceptowany przez MEN pod numerem DKW-4014-317/99. Jest on
przeznaczony przede wszystkim dla nauczycieli
gimnazjalnych, ale może być wykorzystywany także w liceach.. Program stanowi
niezbędną pomoc dla nauczycieli pragnących wprowadzić
szerszej tematykę Holocaustu na swoich lekcjach. Większość zawartych w nim
treści kształcenia dotyczy przedmiotu historia, przy
czym wiele z nich można realizować także na innych lekcjach, np. języka
polskiego, wiedzy o społeczeństwie, etyki, geografii czy
na godzinach z wychowawcą. Znaleźć w nim można również sugestie dotyczące
realizacji tych treści w ramach poszczególnych
przedmiotów, uwagi metodyczne odnoszące się do specyfiki ich nauczania oraz
metody kontroli i oceny osiągnięć uczniów. Proponowany
materiał nauczania nie ogranicza się do tematyki Holocaustu ? zawiera też
treści dotyczące historii i kultury Żydów, które można
realizować począwszy od pierwszej klasy. W dalszej części programu znajdują się
przykładowe scenariusze lekcji historii, wiedzy o
społeczeństwie (lub godziny z wychowawcą) oraz j. polskiego, bibliografia i
wybrane adresy internetowe, pod którymi można znaleźć
przydatne materiały."

Program jest dostępny jako pdf w całości pod adresem:

www.wszpwn.com.pl/pdf/ByID/304.pdf

Miłej lektury!

......................

"Należy uczyć, niestrudzenie uczyć, inaczej nigdy nie przestaniemy być narodem
Zulusów."

Dlaczego nie uczyc mlodziezy ogolnie o ludobojstwie?Dlaczego nie uczyc o
ofiarach komunizmu?Bylo ich sto milionow,a tu proponuje sie nawet lekcje
geografii wykorzystywac do nauki o jednej tylko martyrologii,ale ani Scana ani
Perly to nie razi z pewnoscia.A ja sie pytam czym sie rozni smierc w gulagu od
smierci w Oswiecimiu?
Czy problem II wojny swiatowej to tylko holocaust?Ale dla Was panowie tak.
Bo dla mnie osobiscie nie.

A co do klatek,za duzo trzeba bylo ich zrobic,wszyscy byli umoczeni,Milosz
wprost napisal o sobie,ze sie prostytulowal.
I tak dzisiaj ludzie ,ktorzy popierali i wyslawiali ludobojce dzis robia za
autorytety moralne i jeszcze nie mozna nic powiedziec.



Temat: Aborcja dziewczynek w Indiach
uli napisała:

> aborcja jest aborcją - zmieniają się tylko motywy!
> aspekt etyczny pozostaje ten sam i dobrze to wiesz. pozostaje aspekt

0) Aspekt etyczny aborcji dla mnie jest jasny i pozostaje oczywiscie ten sam.

1) Aspekt etyczny dla mnie wyglada chyba inaczej, niz dla Ciebie, ale zaraz
przejdziemy do dalszej argumentacji. Powiedzmy, ze jesli jest dla Ciebie w
kazdym przypadku ten sam, to nie ma tutaj zgrzytu i w zupelnosci z powodow
etycznych akceptujesz aborcje na tle plciowym, bo wolnosc do brzucha to wolnosc
do brzucha.

> demograficzny. zakładając, że płeć jest znana przed 12 tygodniem: skoro indie
> sa takim biednym krajem, że wszyscy chcą mieć syna - jest to działanie
> krótkowzroczne z biologicznego punktu widzenia. jak wiadomo, społeczeństwo,
> zeby dobrze się rozwijać (w reprodukcyjnym sensie) powinno miec przynajmniej
> 50% i więcej samic. reprodukcja trwa u kobiety 9 miesięcy, u mężczyzny jeden

Nie masz do konca racji. Jednym z parametrow jest stosunek demograficzny kobiet
do ogolu populacji, ale liczy sie tez tzw. dzietnosc kobiet.
W krajach europejski, jak i w Polsce wynosi okolo 1.2-1.6 dziecka na jedna
kobiete (skandynawia jedynie ma ciut wyzsza) i nie zapewnia przetrwania
demograficznego. Ale z tego co ja wiem, to de dane dla feministek to nie jest
zaden problem, bo liczy sie przede wszystkim samozadowolenie kobiet i czy robia
kariere, czy decyduja sie na maciezynstwo i robia kariere nic nie ma do tego -
kury domowe sa zdecydowanie nie modne.

> wieczór, jest więc jasne, że indie mogą się spodziewać spadku dzietności za 20
> lat, jeżeli to zjawisko jest masowe. jeżeli będzie się utrzymywać - do

Spadek dzietnosci to moze nastapic jesli kraj sie wzbogaci. Dzietnosc to jest
srednia ilosc dzieci przypadajaca na jedna kobiete w okreslonej populacji.

> stopniowego wymierania społeczeństwa. czyli to, co wszedzie, tylko z innych
> powodów. swoją drogą najbiedniejsi zazwyczaj najintensywniej się rozmnażają

Ale nie w Indiach. Choc gdyby tak przeliczyc i oszacowac, to poki co w indiach
wskaznik dzietnosci wynosi 2.1 dziecka na kobiete a w Polsce 1.5. Jesli w Polsce
feministki nie bija z powodu demografii na alarm, to w sumie Indiami nie ma sie
co tak bardzo przejmowac, jesli ponad 25% plodow zenskich zostanie usuniete z
powodu swojej plci. Jak na razie to gdy rodzi sie 800 dziewczynek na 1000
chlopcow jest to totaly alarm w Indiach i ekstremalna sytuacja, ale gdyby
porownac wskazniki demograficzne to aby osiagnac rezulaty polski (dzietnosc 1.5)
to w Indiach musialoby sie rodzic ponizej 800 dziewczynek na 1000 chlopcow
(zakladajac obnizenie wskaznika dzietnosci z tego powodu). Smiertelnosc
niemowlat w indiach nie jest zbyt duza, wiec jej nieuwzglednienie nie powoduje
istotnego znieksztalcenia oszacowan.

Podsumowanie przyczyn demograficznych:
jesli w Polsce pewne srodowiska staraja sie o liberalizacje prawa do aborcji i
lansuja rodzine 2+1 albo 2+0, choc jest tak zle jak jest - znacznie gorzej niz w
indiach pod wzgledem rozwoju demograficznego (choc tam polozono juz szlabany na
zjawisko, ktore opisujemy) to przeciez nie maja co narzekac na aborcje pod katem
plci plodu, jesli na Polskie wskazniki demograficzne nie narzekaja.
Argumentu etycznego nie ma, a przytoczony demograficzny jest w swietle postawy i
wynikow w Polsce moim zdaniem slaby.

> to dotyczy również polski. tylko, że indyjski młodzieniec z biednej rodziny
> raczej nie wżeni się do rodziny bogatej. najbiedniejsi się autoeliminują?

Najbiedniejsi sie najszybciej rozmnazaja - oni maja lepsza dzietnosc niz
przecietna, poza tym ich najczesciej nie stac na badania prenatalne i rodza sie
jak trzeba (smiertelnosc niemowlat jest wieksza, ale nie wieksza niz 100/1000
urodzen, ale dzietnosc jest jak mniemam znacznie wyzsza niz 2.3, jesli 2.1 to
srednia).

To sa jeszcze jakies przyczyny istotne? Moze jakis link do stron
feministycznych, ktore sie na ten temat wypowiadaja.



Temat: OGLOSZENIE * OGLOSZENIE * OGLOSZENIE * OGLOSZENIE
Szanowny Panie Andrzeju,

przepraszam za zwloke w udzieleniu odpowiedzi. I chociaz w miedzyczasie Pani
Ania z Belgii w duzym stopniu wyreczyla mnie w rozproszeniu trawiacych ´Pana
watpliwosci, pozostaje jeszcze - jak widze - kilka kwestii, do ktorych sprobuje
sie ustosunkowac.

Napisal Pan :

"Pisze Pan o otoczeniu Marka Borowskiego.Nie sądzę aby otaczli go sami Żydzi.
Marek Borowski chyba jest człowiekiem niewierzącym , tak jak wielu z jego
otoczenia .Dla człowieka niewierzącego 'Święte Księgi' są godne szacunku,
ale nie ma on obowiązku przestrzegania zawartych w nich przykazań, choć może
również się nimi kierować.W związku z tym powoływanie się na Talmud wobec
środowiska SLD jest śmieszne."

Tak jak i Pan podejrzewam, iz Pan Borowski (jest tu tylko przykladem,
przedstawicielem pewnej formacji) jest osoba laicka. Wiemy natomiast, iz
pochodzi z rodziny o okreslonej tozsamosci etnicznej, ideologicznej i
okreslonych tym zespolem pochodzenia tradycjach. Powoduje to, iz oglad swiata
Pana Borowskiego wcale nie musi byc podobny Panskiemu postrzeganiu. W
wymiarach : moralnym, etycznym i lojalnosci wobec otaczajacego go swiata.
Co z tego wynika ?
Pewno to samo, co dla Pana, czy dla mnie, gdybysmy dzis mieszkali, jako dzieci
czy wnukowie polskich emigrantow gdzies w Afryce, Brazylii lub Argentynie.
Wychowani (zalozmy, ze tez w rodzinach niewierzacych) wedlug zespolu tradycji
wlasciwym naszym przodkom - polskim katolikom, nieodzownie i nieswiadomie
czesto wyznawalibysmy i postepowali wedlug zasad zaszczepionych nam w rodzinnym
domu - tradycji polskich, zasad i moralnosci katolickiej. Najprawdopodobniej
mielibysmy tez spore klopoty jesli nie tozsamosciowe to zwiazane z lojalnoscia
w stosunku do ktorejs z bliskich nam kultur.
Uwazam, ze dla wszystkich Zydow w diasporze - wierzacych i niewierzacych,
Talmud i jego wplyw na uksztaltowanie zydowskiej tozsamosci i subkultury ma
znaczenie podobne do znaczenia moralnosci chrzescijanskiej dla Polakow. Jak
silna jest to tozsamosc i kultura dowodzi fakt, iz mimo zycia dwa tysiace lat w
rozproszeniu Zydzi sie nie wynarodowili. Potrafili natomiast umiejetnie
przechowywac najwazniejsze dla nich wartosci, w obcych sobie etnicznie,
etycznie i kulturowo srodowiskach.

Pisze Pan :

"Rywingate postrzegam jako zagrożenie dla polskiej demokracji ,ze względu
na zniechęcenie się do niej społeczeństwa po utrwaleniu się poglądu ,że
tak naprawdę to na nic nie mamy wpływu.Podkreslałbym jednak istnienie
koterii na podłożu biznesowym i politycznym i nie mieszał do tego spraw
narodowościowych.Czy mógłby Pan wskazać na rozwiązanie tego problemu?
Proszę wyjść od swoich przesłanek i pokazać drogi wyjścia z tej sytuacji."

Oczywiscie i ja postrzegam Rywingate jako zagrozenie dla demokracji, gdyz
potwierdza powszechna dzis swiadomosc Polakow, iz jest ona slaba, ze powoli
przeksztalca sie w ustroj paraoligarchiczny. Doceniam rowniez negatywne
znaczenie koterii biznesowo-politycznych. Jednak w panstwie tak jednorodnym
etnicznie dostrzegam rownoczesnie - jakby to nie brzmialo paradoksalnie -
zagrozenie wynikajace z dzialalnosci nieformalnych grup opartych na etnicznej
lojalnosci.
Pyta mnie Pan, czy widze jakies rozwiazanie tego problemu.
Tak, widze. Sadze mianowicie, ze pelna jawnosc zycia politycznego, pelna
wolnosc slowa - nieograniczona poprawnoscia polityczna, kwotowosc w dostepie do
najwyzszych stanowisk w panstwie i instytucjonalne wspieranie politycznych i
spolecznych organizacji naszych mniejszosci (rozbijaloby samozwancze koterie),
moglyby z czasem zlikwidowac istniejacy, dolegliwy i niebezpieczny problem.

Pozdrawiam Pana :

Euromir




Temat: Rektorzy o naukowcach - wieloetatowcach

Dyskusja na temat wieletatowości nie powinna być oderwana od kontekstu tj. od
kuriozalnego systemu nauki i edukacji panującego w Polsce.Wieloetatowość, jak i
bezetatowość nauczycieli akademickich jest złem. Ale o bezetatowości się nie
mówi, chociaż to poważny problem obniżający poziom nauki i edykacji w Polsce.
W niemal powszechnej u nas opinii ten kto nie ma pracy jest kiepski a lepszy
jest ten kto pracuje na etacie a najlepiej jednocześnie na wielu etatach. Ci
najlepsi wystarczy, że figuruja w spisach uczelni, nie muszą zbyt często tam
bywać. Najlepsi są politycy, którzy mimo obowiązków państwowych, sejmowych itp.
mają możliwość zatrudniania się na uczelniach, nieraz kilku, i podnosić prestiż
i jakość tych uczelni. Jak wszyscy widzą nie traci na tym ani państwo, ani
uczelnie. Uczelnie są oceniane przez Panstwową Komisję Akredytacyjną a ilość
profesorów na uczelni daje wiele potrzebnych punktów do akredytacji. Co ci
profesorowie sobą reprezentują, czy w ogóle się prezentują, nie ma tu żadnego
znaczenia. Chodzi o punkty dla uczelni. Jeśli ich mało to uczelnia może
zniknąć. Uczelnia, żeby istnieć musi zatrudniać profesorów. Dobrze uczyć nie
musi. Tu kontrola nie działa. PKA nie ma swojej strony internetowej a raporty
pokontrolne nie są dostępne dla społeczeństwa. To standard w nauce i edukacji
polskiej jakże odmienny od standardów europejskich. Brak jawności kompromituje
konrole uczelni. Odnosi się przy tym wrażenie, ze PKA utrwala obecną patologię
uczelni.
Mniemanie, że jakość nauczania, a także badań, zależy od ilości profesorów nie
ma żadnych podstaw empirycznych. Kiepski poziom edukacji a także badań (jeśli w
ogóle są prowadzone) w wykonaniu wielu profesorów, nawet tych, którzy są
zatrudnieni na jednym etacie, jest częstym przypadkiem w polskich uczelniach.
Wystarczy poczytać trochę dyskusji w internecie aby się o tym przekonać.W
niemałym stopniu jest to rezultat usuwania z uczelni pracowników zbyt wysoko
cenionych przez studentów. Wysoki poziom ich wykladów czy seminariów
kontrastowal z bublem edukacyjnym serwowanym przez -pożal sie Boże -
profesorów.
W USA nie ma wieloetatowości, ale nie ma też profesorów belwederskich, czy
raczej 'białodomowych', bo nie ma tytulu profesora nadawanego przez prezydenta,
a na stanowiskach profesorów uczelnie zatrudniaja osoby posiadające duży
dorobek naukowy i cenione przez studentów. Do obsadzenia stanowiska potrzebny
jest konkurs na stanowisko, a nie na osobę, stąd i kandydatów wielu, a wygrywać
mogą rzeczywiście najlepsi. U nas dorobek nie ma decydujacego znaczenia, jest
na ogół niejawny, a o tym czy ktoś będzie czy nie będzie profesorem decyduje
ostatecznie prezydent panstwa. Do profesorów uczelnianych sami uczeni nie mają
zaufania. Wiadomo jak procesy awansów się odbywają. Wysoka opinia studentów to
nierzadko śmierć zawodowa dla nauczyciela akdemickiego.
Do niedawna uniwersytet w statucie UJ był definiowany jako korporacja
nauczanych i nauczających poszukujących razem prawdy. Nie wszyscy tej prawdy
szukali, wielu ją zamiatało pod dywan. Statut UJ został jednak ostatnio
zmieniony i tej definicji uniwersytetu już nie ma. UJ promieniuje na inne
uczelnie. Ostatnio slyszałem o zmianie statutu jednej placówki edukacyjnej w
Białymstoku, po to aby zatrudnić na stanowisku dyrektora osobę, która
posługiwała się wcześniej sfałszowanym dyplomem wyższej uczelni. Przykład idzie
z góry. Ryba psuje się od głowy.
Uniwersytet obecnie to korporacja kasujących kasę (nierzadko za bubel
edukacyjny) i kasujących dyplomy (nierzadko bez wartości).
Rektor Ziejka twierdzi [Profesor na kilku etatach ( Rzeczpospolita 11.07.03 Nr
160)] ' Naszą intencja było rozpoczęcie dyskusji na temat etyki pracownika
nauki'. Oczekiwać należy, że wreszcie rektor nie będzie uchylał się od tej
tematyki, naruszałoby to bowiem Akademicki Kodeks Wartości uchwalony przez
Senat UJ. Chciałbym się dowiedzieć jak w ramach przestrzegania etyki w nauce
widzi na swojej uczelni przedkładanie 'prawa' stanu wojennego nad konstytucję
(np. jeśli idzie o dostęp do informacji czy rozpowszechnianie nieprawdy w
wydawnictwach UJ -
Konstytucja Art. 51.
3. Kazdy ma prawo dostepu do dotyczacych go urzedowych dokumentów i zbiorów
danych
4. Kazdy ma prawo do zadania sprostowania oraz usuniecia informacji
nieprawdziwych, niepelnych lub zebranych w sposób sprzeczny z ustawa).

Chętnie bym się też dowiedział dlaczego ci, którzy wykładaja w innych
uczelniach Krakowa są nieetyczni, a ci którzy na wykłady jeżdżą do Tarnowa czy
Kielc etyczni są. To wygląda na tworznie jakiegoś nowego systemu etycznego.
Nawet ci, którzy w Krakowie wykładają na UJ i jednoczesnie na Akademii
Pedagogicznej też mają być etyczni, bo UJ ma podpisać umowę z AP w tej sprawie.
Niedawno AP nadała Rektorowi F. Ziejce dr h.c. Ciekawe czy inne uczelnie, które
tego nie uczyniły na takie umowy mogą liczyć ?




Temat: Nowy przedmiot "Patriotyzm" - za czy przeciw?
ernest_pinch napisał:

> Ale zdziwilem sie Twoja wypowiedzia Romanie. Sadzilem ze po ostatniej
> burrzliwej debacie jestes blizszy zmianie sposobu wychowania, tak by
> uksztaltowac obywatelowi patriotyczny kregoslup.

To pewnie dlatego, że w poprzedniej wypowiedzi zostawiłem pewne
niedopowiedzenia, po to, żeby dyskusji nie zdusić zaraz po jej zainicjowaniu.
Zgadza się, że po ostatnim seminarium z filozofii politycznej jestem dużo
głębiej niż wcześniej przekonany do potrzeby kształtowania postaw patriotycznych
w społeczeństwie. W pracy Bocheńskiego znalazłem sformułowane w sposób prosty i
oczywisty uzasadnienie konieczności kształtowania w sobie uczuć patriotycznych,
a jednocześnie przekonałem się, że patriotyzm wcale nie musi oznaczać tego, czym
wycierają sobie gęby LPR, MW i inne tym podobne organizacje. Patriotyzm nie musi
oznaczać nacjonalizmu i szowinizmu.

> Mozliwe ze na dzisiejsze czasy nie ma pojecia patrotyzmu. To co napisal
> dominikanin Innocenty Bochenski osadzone bylo w innych realiach. Teraz
> istnieje pewna proznia pojeciowa, wiec moze ten przedmiot moze bedzie pewnym
> naginaniem. Hmmm. Nie wiem.

Podniesiony przeze mnie problem nie sprowadza się do zmiany realiów lub do
próżni pojęciowej. Moim zdaniem słowa Bocheńskiego są nadal aktualne. Może
jedynie wątek religijny może mieć dziś mniejsze znaczenie, bo nie można odmawiać
patriotyzmu ludziom niewierzącym, poszukującym lub wywodzącym swoje normy
etyczne z innych źródeł niż Biblia.
Wracając do tematu napisze, że patriotyzmu należy nauczać w ramach innych
przedmiotów, a nie jako oddzielnego przedmiotu. Postawę patriotyczną można
właściwie ukształtować tylko wtedy, jeśli będzie ona naturalna, kształtowana
przez wiele różnorodnych bodźców, a nie szkolona raz w tygodniu na nudnej
lekcji, z przedmiotu, który trzeba będzie zaliczyć na koniec semestru, czy roku,
żeby zdać. Patriotyzmu można uczyć na lekcjach historii, polskiego, ale takie
fizyki, matematyki, chemii, itp. (sic!). Można przecież przy okazji nauki tych
przedmiotów prezentować wkład polskich uczonych w rozwój tych nauk budząc dumę z
osiagnięć polskiej myśli. Nawet na studiach stricte technicznych można przemycać
akcenty patriotyczne. Nie zaszkodzi przecież napomnknąć, że pierwszy w Europie
spawany most żelazny wybudował polski profesor Stefan Bryła z Politechniki
Lwowskiej. Właśnie takie małe przyczynki skuteczniej ukształtują poczucie dumy z
osiągnięć Polaków i wkładu Polski do światowego dziedzictwa niż jedna tygodniowo
lekcja "Patriotyzmi" ogołoconego z kontekstu kulturowego. Własnie dlatego jestem
przeciwny temu przedmiotowi, ale uważam za to, że powinno się wzbogacić programy
innych przedmiotów o treści patriotyczne. Przy okazji chemii można wspomnieć o
braciach Śniadeckich, przy okazji fizyki nie koniecznie trzeba wspominac
wyłącznie Kopernika, ale można powiedzieć choćby o polskiej szkole hodowania
rzadkich kryształów i niebieskim laserze, na lekcjach matematyki można wspomnieć
o Banachu i wkładzie polskich matematyków w rozpracowanie Enigmy i szyfrów
radzieckich w czasie wojny 1920 roku. Lepiej napomykać o tym przy okazji, a
wtedy efekt będzie lepszy, niż zamierzona indoktrynacja na wyznaczopnych
lekcjach, na którą to indoktrynację młodzież bardzo szybko się uodporni, tak jak
na politruków w minionym systemie. A to by idei krzewienia patriotyzmu bardzo
zaszkodziło. Niewykluczone, że wręcz by ją ośmieszyło, a to jest najgorsze, co
może ją spotkać. :-))




Temat: Pogadać jak Żyd z antysemitą
Szanowny Panie f,

ciekawy temat. Wielokroc juz zastanawialem sie, czy aby nie podjac go tu na FA.
Ale Pan mnie ubiegl. I slusznie skorom leniwy.
Pan ujal temat w nieco innej perspektywie, anizeli ja chcialbym mu sie
przyjrzec. Mianowicie…

Zawsze stanowilo dla mnie wielka zagadke : - w jaki sposob moglo dojsc do tak
kategorycznej - z nie do konca dla mnie znanych przyczyn - zmiany klimatu
intelektualnego i sposobu ogladu swiata, w srodowiskach polskiej inteligencji,
bezposrednio po zakonczeniu II WS ? Co stalo sie powodem totalnej zmiany
umyslowej jakosci, formy i tresci przekazow ? Efektami bedacych umyslowej
dzialalnosci naszych srodowisk tworczych. Przeciez golym okiem widac jak
diametralnie, glownie na plaszczyznie etyki odmiennych od przedwojennych.

Z cala pewnoscia zbrojne przejecie wladzy w Polsce przez totalitarna lewice,
eksterminacja lub emigracja powaznej czesci inteligencji, szok wywolany groza
wyjatkowo brutalnej wojny, cenzura, ktora pojawila sie natychmiast za
wkraczajacymi sowieckimi czolgami, mialy powazne znaczenie w swiatopogladowym
przeksztalceniu, zmianie postaw ideowych naszej inteligencji, srodowisk
opiniotworczych. Myslenie tradycjonalistyczne oparte przez wieki na stalym
zbiorze etycznych norm chrzescijanskich wyparte zostalo (w wielkim stopniu,
jesli nie liczyc karykaturalnych form dzialalnosci srodowisk PAX, TP, Wiezi) z
zycia zbiorowego naszej inteligencji. Stalo sie tak dzieki duzej sile i niezlej
w sensie systemu (jego spojnosci), filozoficznej jakosci marksizmu, ktorym
smialo i zdecydowanie komunistyczne wladze karmily nasze spoleczenstwo.
Atrakcyjnosc tej ideii, podatnosc na nia, szczegolnie ideowej mlodzierzy widac
wyraznie, gdy przegladamy dzis biografie prawie calej naszej obecnej czolowki
intelektualnej, literackiej, naukowej i artystycznej.
Zauroczenie marksizmem, “ukaszenie nim”, mimo jego pozniejszego politycznego
bankructwa, po dzis dzien powoduje prymat myslenia paralewicowego,
pierworodne “skazenie”, naszej wspolczesnej inteligencji, naszych elit, naszego
zycia umyslowego.
A jednak czy przywolane przeze mnie powyzej powody w wystarczajacy sposob
tlumacza zasadnosc cytowanej przez Pana wypowiedzi Hertza o polskiej
inteligencji ?

“"Sarkazm, ironia, sceptycyzm, jakie cechują umysłowość inteligencką w Polsce
dzisiejszej (pisane ok. roku 1960 - JJ), w formie swej, w zasadniczych
ujęciach, żywcem przypominają to, co przed wojną uważane było za swoiście
żydowskie" (Jerzy Jedlicki, Cień kasty, GW 30-31 sierpień 2003)."

Jest jeszcze jeden rzadko wspominany wymiar oddzialywania komunistycznej
inteligencji przewaznie pochodzenia zydowskiego, w procesie zawladniecia
umyslami wchodzacych w zycie, juz po wojnie, pokolen Polakow. Otoz ci polscy
Zydzi –komunisci naznaczeni byli wyraznie stygmatem tradycji talmudyzmu.
Podobnie jak i ich pobratymcy kierujacy rewolucja w Rosji. Stad teza o
zydokomunie jako polaczeniu komunizmu z tradycja judaistyczna ma podwojne
uzasadnienie. Marksizm realny byl w duzym stopniu wcielany w zycie sowieckie
przy pomocy metod i etyki zawartej w Talmudzie.
Poscy Zydzi przybyli nad Wisle z ZSSR, organizowali nasze, publiczne zycie
kulturalne wedlug wzorow i tradycji, rowniez norm etycznych, wyniesionych nie
tylko z ojczyzny komunizmu, ale i tych wyniesionych z wlasnych rodzinnych
domow.

W ten oto sposob konglomerat komunistyczno-judaistycznej spuscizny i tradycji
stal sie dzis naszym wspolczesnym, polskim udzialem.

Pozdrawiam Pana :

Euromir




Temat: Uczeni z Polskiej Akademii Umiejętności apelują...
Uczeni z Polskiej Akademii Umiejętności apelują...
Czy to odpowiedź na nasz list otwarty przekazany przed ponad miesiacem także
PAU ? Na wszelki wypadek dziękujemy za wsparcie !!!

LIST OTWARTY W SPRAWIE PATOLOGII W NAUCE I SZKOLNICTWIE WYŻSZYM

Sytuacja polskiego szkolnictwa wyższego i nauki jest krytyczna. W interesie
całego narodu leży uzdrowienie tej niezmiernie ważnej dziedziny życia
publicznego, od której w dużej mierzy zależy nasza przyszła pozycja w
zjednoczonej Europie i na świecie.

Niemal codziennie media donoszą o aferach w środowiskach akademickich i
naukowych. Plagiaty są na porządku dziennym, zarówno ze strony studentów, jak
i profesorów, ale to co się ujawnia to tylko "wierzchołek góry lodowej".
Kupowanie gotowych prac dyplomowych jest częstą praktyką. Do tego należy
dodać ustawiane konkursy na projekty badawcze i fikcyjne konkursy na
obsadzenie stanowisk uczelnianych, nierzadko przez członków rodzin
akademickich. Powstają co prawda jak grzyby po deszczu akademickie kodeksy
etyczne, których jednak nie zamierzają przestrzegać nawet ich twórcy.
Rektorzy zwykle pozostają głusi na swe własne apele o uczciwość. Patologia
akademicka sięga dna. Piszą o tym na ogół anonimowi członkowie środowiska
akademickiego w dyskusjach internetowych oraz nie-anonimowi Polacy pracujący
za granicami.
Okazuje się, że pomimo wejścia do UE matura międzynarodowa uprawniająca do
przyjęcia na Oksford nie wystarcza, ażeby dostać się na polską uczelnię. Brak
habilitacji nie przeszkadza pracy w Harvardzie, podczas gdy w Polsce jest to
wymóg uniemożliwiający samodzielną pracę naukową.

Mimo ogromnego bezrobocia, także wśród absolwentów szkół wyższych, a nawet
doktorów, kwitnie wieloetatowość profesorów fikcyjnie zatrudnianych w wielu
szkołach dla
produkcji niewiele wartych dyplomów.
Potrzeba zmiany całego systemu nauki i edukacji w Polsce - niestety nie
pracują nad tym ani kolejne rządy, ani parlament, ani środowisko polskich
naukowców. Potrzeba szerokiej debaty społecznej nad obecnym stanem nauki i
edukacji w Polsce, ażeby przełamać opór konserwatywnego lobby profesorskiego
i wprowadzić oparty na wzorach anglosaskich system wolnego rynku usług
edukacyjnych oraz wolnych i obiektywnych konkursów na finansowanie projektów
badawczych z budżetu państwa. Obecny system organizacji i zarządzania nauki w
Polsce łączy ze sobą cechy przestarzałego systemu sprzed II wojny światowej z
wieloma mocno zakorzenionymi naleciałościami sowieckimi. Jest on głęboko
szkodliwy - nie do zaakceptowania przez otwarte na świat młode społeczeństwo.
Palący problem stanowi zwiększenie nakładów na naukę zarówno ze źródeł
budżetowych, jak i prywatnych.
Tymczasem kolejne pokolenia młodych naukowców emigrują za granicę lub
porzucają naukę, co nie jest właściwą perspektywą rozwoju Polski.

W imieniu powstającego Niezależnego Stowarzyszenia Na Rzecz Nauki i Edukacji

Józef Wieczorek, Kraków
Cezary Wójcik, Dallas
Maciej Krzystek, Dublin
Piotr Drabik, Montreal
Marek Wroński, New York
Jerzy Janusz Mosna, Dąbrowa Górnicza
Michael J. Urbanski, Freiburg i. Br.
Mariusz Skwarczyński, Kyoto
Krzysztof Schmidt-Szałowski, Warszawa
Zofia Szychowska, Wrocław
Karol Jalochowski, Warszawa
Jacek Bąbka, Wrocław
Tomasz Strabel, Poznań
18.05.2004

Maciej Szymanowski,Tilburg, Holandia 26.05.2004
Piotr Szmigiel, Rolla, USA, 26.05.2004
Krystyna Kmiecik-Baran, Gdańsk, 26.05.2004
Lech Keller, Warszawa 27.05.2004
Stefan Sokołowski, Lublin 27.05.2004




Temat: Manifest przed napisaniem kolejnych tysiecy postów
Manifest przed napisaniem kolejnych tysiecy postów
Sława!

Zbliżamy się do tysiecznego postu!

Dlatego uważam iz czas zebrac dotychczasowe doświadczenia i wyznaczyć cele na
dalsze tysiące postów, które razem napiszemy!

Jak postanowiłem na początku jest to forum otwarte dla każdego, kto
interesuje się tematyka MLM, sprzedazy bezpośredniej, założeniem własnego
biznesu, lub tylko chce dowiedzieć sie czegos o otaczającym świecie.

Pewne elementy dotychczasowej polityki będą kontynuowane:

1. Bedziemy dbac o wysoki prestiż MLM jako etycznego biznesu, w którym jest
miejsce tylko na rzetelnośc i etyczne zarobkowanie.

2. Będziemy podkreslać autorytet DSA i jego polskiego oddzialu PSSB.

3. Będziemy rzetelnie informować o produktach systemie MLM, prawach
konsultanta i klienta sprzedaży bezpośredniej.

4. Będziemy współpracować z innymi forami i ich zalożycielami w szerzeniu tej
pozytywnej prawdy o sprzedazy bezposredniej.

5. Będziemy podkreślać i nowoczesność i liberalność systemu, który daje
szansę każdemu na osiągnięcie sukcesu nie tylko materialnego, ale również
społecznego.

6. Będziemy pokazywać jak budowac ten biznes krok po kroku: od podpisania
aplikacji az osiągnięcia szczytów...

7. Będziemy rowniez rozwiązywac problemy początkujących lub osób, które nie
stawiaja sobie jeszcze ambitnych celów, ale tylko taniej zaopatrują się w
produkty i chcą przynależeć do naszej Wielkiej Rodziny, z uwagi na treści
etyczne moralne i nawet towarzyskie jakie niesie nasz biznes.

8. Zaproponuje innym zalożycielom zacieśnienie współpracy aby nasza obecnośc
na portalu gazety przyniosła jeszcze więcej rzetelnej informacji o sprzedaży
bezpośredniej. Bo częśc doświadczeń mamy juz bardzo dobrych i warto je
rozwijać.

9. W naszej promocji będziemy preferować i rekomendować te firmy, które
akceptują i przestrzegają wysokich wymogów moralnych stawianych przez PSSB.
Nie znaczy to, że nasze forum będzie zamkniete dla konsultantów innych
słabszych podmiotów, które nie chcą lub nie mogą sprostać wymogom etycznym
PSSB. Ale tez nie pozwolimy nigdy na niszczenie wizerunku MLM jako biznesu
etycznego, ani na nadużywanie prestiżu i autorytetu DSA dla ich nieuczciwych
praktyk pseudohandlowych. Takie sytuacje będziemy zwalczać z jeszcze wiekszym
zapamietaniem niż dotychczas. CZasowo jeszcze to forum będzie prowadzone w
kategorii "zamkniete" czyli pisanie na nim wymaga wpisania się na listę
uczestników, co jest proste i wymaga tylko klikniecia na odpowiedni przycisk
przy próbie napisania. Ta niedogodność musi jeszcze być obecna, gdyż nie
możemy pozwolić aby to forum w wyniku wyładowywania frustracji przez rozmaite
trolle stało sie podobne do forów typu: aktualności, swiat, kraj, gdzie
dominuje spam oraz wzajemne wyzwiska frustratów. Przywrócimy kategorię
otwarte ( kazdy może pisac bez potrzeby uzyskiwania zezwolenia założyciela),
gdy portal umozliwi banowanie nickow, które dadzą nam sie poznac jako
ordynarne, złośliwe i lamiące zsady na których zbudowane są fora najlepsze.
Dlatego nie będziemy tolerować celowej dezinformacji ( niewiedze będziemy
wyjasniać) ani obrażania Uczestników forum.

10. Bedziemy pracować i bawic się, bo przecież nie zapominajmy iż jest to
jednak zabawa, tak aby grupa naszych współpracujących ze sobą forów stała się
naszą chlubą. Wiem że jest mozliwe, bo juz to osiagnałem wraz z innymi
Uczestnikami oraz innymi Założycielami forów słowiańskich.

Pozdrawiam i zapraszam na:
Forum Słowiańskie
Nad Łaby brzeg wracamy znów po wiekach!
Ignorant
+++



Temat: Czy polska powieść musi byc bezideowa?
Miło się czyta Twoje spokojne posty. Słusznie zwróciłeś uwagę na Greena. Gdy
sie czyta Sedno sprawy, człowiek zaczyna wierzyć, że wzniosłe rzeczy są wciąż
możliwe. Dorzuciłbym jeszcze Van der Meerscha i jego "Ciała i dusze", gdzie
przecież tak pięknie jest wyeksponowana potrzeba pomocy drugiej osobie. Czy
weźmy choćby Cronina. Wiele z jego powieści to czysta literatura zaangażowana
na rzecz jakiegoś działania stojącego wysoko pod względem etycznym. Dlatego ma
on do dziś miliony fanów na całym świecie, choć moze to obserwować tylko z
zaświatów. Na Croninie można nauczyć sie prawdziwego humanizmu i nie-
egoistycznego spojrzenia na druga osobę. A teraz popatrz dookoła. Jak się ma to
wszystko, co nas dziś otacza, a uważane jest za jakiś postęp, do tamtego świata
idei, być moze utopijnych, lecz wyzwalających w człowieku tyle dobroci,
miłosierdzia. Ma się nijak i niewątpliwie dlatego jesteśmy zagubieni, cierpimy
pod jakimś niechcianym jarzmem, nie jesteśmy w stanie sie samorealizować i
brniemy coraz głębiej w gąszczu problemów życiowych, zawodowych, towarzyskich.
Pewnie się już domyślasz, że mówiąc o idei, miałem na myśli najpiękniejszą z
nich - altruizm. Maksyma „Człowiek tyle jest wart, ile uczyni dla innych”
nigdy nie straci na wartości. Każda powieść osnuta na jej tle będzie piękna i
budującą, co przecież mogłaby wykorzystać również dziś osoba pisząca, i to bez
narażania się na zarzut ideologizowania. Wskaż mi więc polskiego autora, który
to wykorzystał. Może takowy gdzieś istnieje, ale jego książki można znaleźć
jedynie na półkach bibliotek, gdzie zbierają kurz, gdyż albo nikt ich nie
wylansował, albo jak zauważyłeś nie było na nie zapotrzebowania społecznego.
Natomiast książki Pilcha czy Kurczoka uwazane sa za kanon literacki. Kto
zawinił, że mamy dziś społeczeństwo gustujące w takich książkach, wyzwalających
raczej niskie instynkty, lub po prostu żenujących, społeczeństwo akceptujące
wyłącznie tanią sensację, horror i literaturę sukcesu? Na pewno szkoła, która
schodzi coraz bardziej na psy z powodu braku pedagogicznych autorytetów. Na
pewno rodzina zbyt zagoniona walką o byt lub robieniem pieniędzy, a w związku z
tym nie mogąca nic zaoferować młodemu pokoleniu. No i rynek literacki, który
podążając sobie tylko znanymi drogami zasypuje nas często destrukcyjną,
gorszącą i wulgarna szmirą, kreując na nią zapotrzebowanie w mediach. Obawiam
sie, że bez jakiegos duchowego odrodzenia daleko nie zajedziemy. Dlatego nie
zgodzę sie z Twym twierdzeniem, że dziś idee nie mają zadnego znaczenia. Jestem
pewien, ze niedaleka przyszłośc przyniesie nam wiele wiele niespodzianek, a to
oznacza, że trzeba sie do nich zawczasu przygotowac - właśnie poprzez
odkurzenie najpiękniejszej z idei.Pozdrawiam.



Temat: Prokuratura prowadzi dochodzenie przeciw osobom...
z patologią akademicką należy walczyć otwarcie
LIST OTWARTY W SPRAWIE PATOLOGII W NAUCE I SZKOLNICTWIE WYŻSZYM

Sytuacja polskiego szkolnictwa wyższego i nauki jest krytyczna. W interesie
całego narodu leży uzdrowienie tej niezmiernie ważnej dziedziny życia
publicznego, od której w dużej mierzy zależy nasza przyszła pozycja w
zjednoczonej Europie i na świecie.
Niemal codziennie media donoszą o aferach w środowiskach akademickich i
naukowych. Plagiaty są na porządku dziennym, zarówno ze strony studentów, jak
i profesorów, ale to co się ujawnia to tylko ‘wierzchołek góry lodowej’.
Kupowanie gotowych prac dyplomowych jest częstą praktyką. Do tego należy
dodać ustawiane konkursy na projekty badawcze i fikcyjne konkursy na
obsadzenie stanowisk uczelnianych, nierzadko przez członków rodzin
akademickich. Powstają co prawda jak grzyby po deszczu akademickie kodeksy
etyczne, których jednak nie zamierzają przestrzegać nawet ich twórcy.
Rektorzy zwykle pozostają głusi na swe własne apele o uczciwość. Patologia
akademicka sięga dna. Piszą o tym na ogół anonimowi członkowie środowiska
akademickiego w dyskusjach internetowych oraz nie-anonimowi Polacy pracujący
za granicami.
Okazuje się, że pomimo wejścia do UE matura międzynarodowa uprawniająca do
przyjęcia na Oksford nie wystarcza, ażeby dostać się na polską uczelnię. Brak
habilitacji nie przeszkadza pracy w Harvardzie, podczas gdy w Polsce jest to
wymóg uniemożliwiający samodzielną pracę naukową.
Mimo ogromnego bezrobocia, także wśród absolwentów szkół wyższych, a nawet
doktorów, kwitnie wieloetatowość profesorów fikcyjnie zatrudnianych w wielu
szkołach dla
produkcji niewiele wartych dyplomów.
Potrzeba zmiany całego systemu nauki i edukacji w Polsce - niestety nie
pracują nad tym ani kolejne rządy, ani parlament, ani środowisko polskich
naukowców. Potrzeba szerokiej debaty społecznej nad obecnym stanem nauki i
edukacji w Polsce, ażeby przełamać opór konserwatywnego lobby profesorskiego
i wprowadzić oparty na wzorach anglosaskich system wolnego rynku usług
edukacyjnych oraz wolnych i obiektywnych konkursów na finansowanie projektów
badawczych z budżetu państwa. Obecny system organizacji i zarządzania nauki w
Polsce łączy ze sobą cechy przestarzałego systemu sprzed II wojny światowej z
wieloma mocno zakorzenionymi naleciałościami sowieckimi. Jest on głęboko
szkodliwy - nie do zaakceptowania przez otwarte na świat młode
społeczeństwo. Palący problem stanowi zwiększenie nakładów na naukę zarówno
ze źródeł budżetowych, jak i prywatnych.
Tymczasem kolejne pokolenia młodych naukowców emigrują za granicę lub
porzucają naukę, co nie jest właściwą perspektywą rozwoju Polski.

W imieniu powstającego Niezależnego Stowarzyszenia Na Rzecz Nauki i Edukacji

Józef Wieczorek, Kraków
Cezary Wójcik, Dallas
Maciej Krzystek, Dublin
Piotr Drabik, Montreal
Marek Wroński, New York
Jerzy Janusz Mosna, Dąbrowa Górnicza
Michael J. Urbanski, Freiburg i. Br.
Mariusz Skwarczyński, Kyoto
Krzysztof Schmidt-Szałowski, Warszawa
Zofia Szychowska, Wrocław
Karol Jalochowski, Warszawa
Jacek Bąbka, Wrocław
Tomasz Strabel, Poznań




Temat: Rozmowa z nowym dziekanem Wydziału Prawa UG
PATOLOGIA W NAUCE I SZKOLNICTWIE WYŻSZYM
LIST OTWARTY W SPRAWIE PATOLOGII W NAUCE I SZKOLNICTWIE WYŻSZYM
(zamieszczony jako wątek na tym forum list ten został usuniety po kilku
minutach ! - prosze szybko czytać!)

Sytuacja polskiego szkolnictwa wyższego i nauki jest krytyczna. W interesie
całego narodu leży uzdrowienie tej niezmiernie ważnej dziedziny życia
publicznego, od której w dużej mierzy zależy nasza przyszła pozycja w
zjednoczonej Europie i na świecie.

Niemal codziennie media donoszą o aferach w środowiskach akademickich i
naukowych. Plagiaty są na porządku dziennym, zarówno ze strony studentów, jak i
profesorów, ale to co się ujawnia to tylko ‘wierzchołek góry lodowej’.
Kupowanie gotowych prac dyplomowych jest częstą praktyką. Do tego należy dodać
ustawiane konkursy na projekty badawcze i fikcyjne konkursy na obsadzenie
stanowisk uczelnianych, nierzadko przez członków rodzin akademickich. Powstają
co prawda jak grzyby po deszczu akademickie kodeksy etyczne, których jednak
nie zamierzają przestrzegać nawet ich twórcy. Rektorzy zwykle pozostają głusi
na swe własne apele o uczciwość. Patologia akademicka sięga dna. Piszą o tym na
ogół anonimowi członkowie środowiska akademickiego w dyskusjach internetowych
oraz nie-anonimowi Polacy pracujący za granicami.
Okazuje się, że pomimo wejścia do UE matura międzynarodowa uprawniająca do
przyjęcia na Oksford nie wystarcza, ażeby dostać się na polską uczelnię. Brak
habilitacji nie przeszkadza pracy w Harvardzie, podczas gdy w Polsce jest to
wymóg uniemożliwiający samodzielną pracę naukową.
Mimo ogromnego bezrobocia, także wśród absolwentów szkół wyższych, a nawet
doktorów, kwitnie wieloetatowość profesorów fikcyjnie zatrudnianych w wielu
szkołach dla
produkcji niewiele wartych dyplomów.
Potrzeba zmiany całego systemu nauki i edukacji w Polsce - niestety nie
pracują nad tym ani kolejne rządy, ani parlament, ani środowisko polskich
naukowców. Potrzeba szerokiej debaty społecznej nad obecnym stanem nauki i
edukacji w Polsce, ażeby przełamać opór konserwatywnego lobby profesorskiego i
wprowadzić oparty na wzorach anglosaskich system wolnego rynku usług
edukacyjnych oraz wolnych i obiektywnych konkursów na finansowanie projektów
badawczych z budżetu państwa. Obecny system organizacji i zarządzania nauki w
Polsce łączy ze sobą cechy przestarzałego systemu sprzed II wojny światowej z
wieloma mocno zakorzenionymi naleciałościami sowieckimi. Jest on głęboko
szkodliwy - nie do zaakceptowania przez otwarte na świat młode społeczeństwo.
Palący problem stanowi zwiększenie nakładów na naukę zarówno ze źródeł
budżetowych, jak i prywatnych.
Tymczasem kolejne pokolenia młodych naukowców emigrują za granicę lub porzucają
naukę, co nie jest właściwą perspektywą rozwoju Polski.

W imieniu powstającego Niezależnego Stowarzyszenia Na Rzecz Nauki i Edukacji

Józef Wieczorek, Kraków
Cezary Wójcik, Dallas
Maciej Krzystek, Dublin
Piotr Drabik, Montreal
Marek Wroński, New York
Jerzy Janusz Mosna, Dąbrowa Górnicza
Michael J. Urbanski, Freiburg i. Br.
Mariusz Skwarczyński, Kyoto
Krzysztof Schmidt-Szałowski, Warszawa
Zofia Szychowska, Wrocław
Karol Jalochowski, Warszawa
Jacek Bąbka, Wrocław
Tomasz Strabel, Poznań




Temat: O rewolucji w krainie kanibali
Do EUROMIRA i Andrzeja
Wiele płaszczyzn – kulturowa, gospodarcza, etyczna (system wartości i celów),
administracyjna itd. I mnóstwo kombinacji.

Integracja to na razie niedostatek pytań, więc odpowiedzi mogą się domagać
wyłącznie skrajni malkontenci. Sprytnie pomyślane?

Jednym z ważniejszych powodów (choć nie decydującym) mojej niezgody na
wchodzenie teraz i na takich warunkach do UE jest właśnie postawa
euroentuzjastów w tej sprawie. I to praktycznie wszystkich. Proszę zauważyć, że
tekst Kołakowskiego (ledwie zalążek dyskusji) pojawia się już po Kopenhadze.
Olśnienie, czy co ?

A mogło by się wydawać, że sprawa jest oczywista. To nie pozostawanie Polski
poza UE jest problemem i wyzwaniem, jak sporej części społeczeństwa zdołała
wmówić zręczna propaganda. To krzyżówka dwudziestu kilku państw, narodowości i
kultur stanowić będzie eksperyment, który przed realizacją należałoby chyba
opisać i przedyskutować. Moim zdaniem, wyhodowany tą drogą mutant nie tylko że
będzie bezpłodny, ale nie ma szans na długie życie.

Obecnie proponowana integracja europejska (będę ją nazywał budową Nowej
Wspaniałej Europy) nie jest procesem naturalnym. Za „naturalną” uważam w tym
kontekście jedyną metodę, znaną z historii, a więc podbój – militarny,
ekonomiczny lub kulturowy.

NWE została wykoncypowana przez grupki urzędników i polityków. W przyjętej
przez nich metodzie dominuje ogląd biurokratyczno-ekonomiczny, a wśród
procedur – unifikacja i separacja. Zauważmy, że obie, ograniczające wszelką
wolną konkurencję procedury mają się nijak do znanych nam mechanizmów
cywilizacyjnego postępu. To już podbój potrafił (czasami) przynieść więcej
podbijanym (choćby imperium rzymskie czy brytyjskie imperium kolonialne).
Działo się tak, gdy przepaść cywilizacyjna między imperium a kolonią była
dostatecznie duża. Mimo wszelkich polskich niedostatków, między Unią a Polską
aż takiego napięcia nie ma.

Wspomniane grupy polityczno-urzędnicze mają swoje, specyficzne interesy (choćby
promocja własnej niezbędności), a także specyficzne zaplecze intelektualne. Czy
losy Jugosławii w ostatnim dziesięcioleciu XX wieku nie powinny stanowić
ostrzeżenia przed tym, jak owe europejskie elity potrafią identyfikować,
zapobiegać a jeśli trzeba rozwiązywać prawdziwe, dramatyczne konflikty i
zagrożenia?

Także próby powoływania się na XVIII-wieczne, utopijne, oświeceniowe wizje,
które miały integrować 2-3 % ówczesnego społeczeństwa Europy, mogą być bardzo
pouczające.

Pojęcie Europy (poza kontekstem geograficznym i publicystycznym) pojawiało się
w historii niezbyt często. Chrześcijaństwo, imperia – najpierw rzymskie, potem
Narodu Niemieckiego. Dwie rewolucje – francuska i Napoleon, rosyjska i Stalin.
Tylko w pierwszym wypadku (chrześcijaństwo) Europę jednoczyła przed wszystkim
wspólna wizja kulturowa. W pozostałych kult i światopogląd roznosiły w
pierwszej kolejności miecze i bagnety.

Nie potrafię znaleźć odpowiedzi, jaka wizja miałaby zjednoczyć Europę teraz?
Kontynentalne Sprzysiężenie Sytych, Zamożnych i Politpoprawnych?




Temat: dwujezyczne dzieci
Bez przesady rozsadnie
moped napisał:

> sava8 stwierdzila, ze ...
> "Praktyka pokazuje, ze na polskich uniwersytetach studiuja rowniez dzieci
>Polonusow."
> z cala stannowczoscia mowie NIE.

To jest bardzo kategoryczne stwierdzenie. Ogolnie mozna sie z nim zgodzic
pozostawiajac miejsce na wyjatkowe przypadki. Tych Polonusow ksztalcacych sie
w Polsce jest niewiele. Glownie sa to wlasnie takie przypadki jak np. koszty
ksztalcenia. Jezeli ktos ma wielka ochote byc np. lekarzem a nie stac go w
USA to dlaczego nie mialby pojechac do Polski a potem ustawiac sie jako lekarz
w USA? Troche ludzie przez to przeszlo i duze problemy z tego nie wyniknely.

> Mlody czlowiek bedzie pracowal i tworzyl zawodowo w kraju swego urodzenia!
> Dlaczego zabierac je/ jemu szanse zdobycia nauki w swoim kraju.
> Dlaczego zabierac szanse poznania systemu myslowego (mentalnosc zawodowa),
> etyki zawodowej jak rowniez zdobycia kontaktow na przyszlosc.

No wlasnie. Chyba tylko wzgledy finansowe moga tu decydowac albo jakies
specjalne przypadki. Na przyklad ktos chce studiowac w szkole filmowej czy
cos takiego.

> Wkladam kij w morwisko - ale twierdze, ze studja uniwersyteckie na
>zachodzie - ucza myslenia!
> a nie wkuwania formulek i ogolno encyklopedycznych znajomosci.
> TO JEST proces zaczynajacy sie od przedszkola. Dziecka uczy sie wystepowac
>publicznie. Zabierac publicnzie glos. Dziecko zdobywa zaufanie do swoje
>wartosci. Jest pewne siebie!!!! ZDOBYWA SILNY KREGOLSUP I POZNJAE SWOJE
>JA!!!!! Szkola uczy wzajemnego, przyjacielskiego wspolzycia z rowiesnikami.
> Szkola uczy myslenia i wyciaganaia wnioskow praktycznych z nauki.
> Szkola - wreszcie - przygotowuje i uczy JAK NALEZY ZDOBYC INFORMACJE,
> ktora ciagle i nieustannie sie zmienia.

No niby mozna pisac te idealy duzymi literami. Ale z kolei sa dziesiatki
milionow emigrantow z calego swiata na kontynencie amerykanskim ktorzy
przeszli przez zupelnie inne systemy ksztalcenia i bardzo skutecznie dali
sobie rade w konkurencji z miejscowymi.

Gdyby amerykanski system ksztalcenia tak gorowal nad innymi to widac byloby
wyrazna roznice szans a tego nie widac. Wiec jak to jest?

> Uniwersytet uczy myslenia oraz przygotowuje podwaliny na cale zycie,
> aby czlowiek UMIAL SIE NIEUSTANNIE SAM DALEJ KSZTALCIC!
> Taki jest uniwersytet zachodni.
> Uniwersytet krajowy kladzie duzy nacisk na zdobycie wiedzy,
> ktora w wiekszosci jest juz z gory przestarzala...
> Absolwenci krajowych uniwersytetow maja "zatkana" krtan,
> aby publicznie sformulowac i wypowiedziec krotko i zwiezle swoja mysl.

To jest duza przesada. Ogolny poziom IQ jest decydujacy w takich sprawach jak
sprawne wyslawianie sie. Chyba nie sadzisz ze slaby student na "zachodnim"
uniwersytecie jest lepszy od bardzo dobrego studenta w Polsce?

> Zachodnia nauka uczy czlowieka zyc w spoleczenstwie,
> byc wartosciowym i swiadommym obywatelm swego kraju.
> Znac swoja wartosc i role. Pracowac i tworzyc w oparciu o przyjazne
> wspolzycie z ludzmi w gleboko pojetej etyce dnia codziennego.
> CZY SIE MYLE W TYM CO NAPISALEM?

To juz jest potezna idealizacja "zachodniej" nauki. Przynajmniej jesli chodzi
o teren Unii Europejskiej (to zachod, czy nie?) dziesiatki tysiecy studentow z
Polski jezdza tam na studia w ramach programow europejskich i nie widza jakis
specjalnych niesamowitosci. A w Ameryce jest gigantyczne zroznicowanie
uniwersytetow. Odejmujac czolowe 50 pare tysiecy reszty to morze
przecietniactwa a studenci to to sa swiadomi sexu i piwa.

> Z wielka checia poslucham Panstwa kontrargumentow.
> Natomiast NIE wysylajcie swoich dzieci na nauke do Polski ..
> niech koncza szkoly tam gdzie sie urodzili
> gdzy tam bedzie ich dalsze dorosle zycie!!!!

Oczywiscie. Tak samo z jezykiem kraju rodzicow, dla dzieci emigrantow ma
on bardzo niewielkie znaczenie. Oczywiscie z wyjatkiem specjalnych przypadkow.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 85 wypowiedzi • 1, 2, 3