Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: problemy demograficzne Polski artykuł





Temat: Ile prywatnych firm powstało w 2005 we Wrocławiu?
powyższy art. chyba odbiega od tematu

> Czy chciałbyś mieszkać w mieście o łagodnym klimacie, takim jak w Szampanii
> lub Nadrenii

I jak tu się nie pastwić? Ile macie za oknem? -5? sople nie zwisają z dachu?
dachy odśnieżone szampanio-nadrenio?

> To dlatego w 9-ciu dużych miastach w Polsce zawisły w listopadzie plakaty pod
> hasłem "Twoje klimaty " przedstawiające Wrocław jako miejsce przyjazne
> ludziom,

Korki na drogach i brak basenów to chyba nie jest miejsce przyjazne ludziom.

> Czy miasto udźwignie przewidywany wzrost zatrudnienia. A może to klęska
> urodzaju?

Wrocław od zawsze poddaje się ostatni :) Z wiekszymi problemami dał sobie radę.
Ciekaw jestem tylko kto przewidywał że będa walić tłumy? Czyzby Londyn albo
Dublin stały się tak strasznie nieatrakcyjne? Ryanair dowołuje loty z braku
chetnych?

> A zmienić trzeba szybko bo jak przyznaje Lila Jaroń szefowa wydziału edukacji
> zdarzają się sytuacje absurdalne. Oć choćby taka - czy we Wrocławiu kształci
> się spawalników?

Jak się nie znalazło kilka lat temu baranów i nie zagnało ich do zawodówek to
się nie kształciło. Poza tym - zawodówki były kilka lat temu passe, zapomniała
pani pani Lilio?

> Wiadomo już że we Wrocławiu i całej aglomeracji kształci się za dużo ludzi
> związanych z usługami, a za mało pracowników produkcji. to efket ostatnich
> inwestycji przemysłowych, takich jak LG, 3M, Volvo, Siemens czy Whirlpool

Chodzi o to, że to z powodu Volvo ludzie idą na psychologię i socjologię
zamiast na politechnikę? jakiś błąd konstrukcyjny artykułu.

Zawsze fascynowało mnie podejście rządzących do rynku pracy jak do baranów na
pastwisku - tu się ogrodzi to nie wejdą na to pastwisko a nie inne, tam się
wypędzi to będą żreć tę trawe a nie inną. Albo zagna to tej stodoły a nie innej
to będą dawać więcej wełny itp.

Pani Lilio! jakież to środki zamierza pani użyć, aby zagnać niesforną trzodę z
takich kierunków jak psychologia, fizyka albo pedagogika do nauki bardziej
przystających do wyzwań współczesności zawodów jak spawanie albo ślusarstwo?

Wykształcenie inżyniera to 3 lata liceum + 5 lat polibudy. Rozumiem, ze jak
jakiś nedzny psycholog bedzie chciał się w kacie skruchy przebranżowić to musi
skończyć politechnikę co zajmie mu kolejne 5-6 lat + 1-2 na intesywną naukę
fizyki, matematyki itp. Ale wtedy będzie miał 30 lat i nie wiem czy będzie
odpowiadał wyzwaniom dynamizmu zwłaszcza że nia ma gwarancji że jak się skończą
ulgi podatkowe to za 10 lat Volvo albo LG nie wyniesie się do Kazachstanu albo
Albanii?

I na co komu wtedy 30-letni psycholog-inżynier bez doświadczenia?

> A umiejętności poszukiwane to między innymi magazynowanie, które z
> magazynierami z czasów PRL-u niewiele ma wspólnego.

Umiejętności magazynowania... Ja obsługiwać paleciak nauczyłem się sam w ciągu
5 minut a mam niskie IQ. Ale rozumiem ze do przesuwania palet potrzeba mieć
trochę muskulatury, a tej chodziło o to, ze tego nie nabywa się w ciągu
miesiąca. Mówimy o legalnych metodach ofkoz a nie wspomagaczach. Alo co taki
socjolog może wiedziec o podnoszeniu palet?

Rozumiem, ze praca w magazynie jest lepiej płatna jak za PRLu na tym polega ta
różnica?

> Jeden z wniosków analizy sytuacji na rynku pracy jest taki że edukacja
> ponadgimnazjalna nie przystaje do zapotrzebowania przedsiębiorców.

Zwłaszcza że nie wiadomo czy bedzie kogo kształcić bo cały wyż demograficzny
jaki mial się przetoczyć przez szkoły już się przetoczył. Następny wyż może jak
Bóg da - za 20 lat :)) sugeruję cierpliwość

> Wracają też zapomniane zawody, takie jak drukarstwo.

Rozumiem ze drukarnie czeka burzliwy rozwój? Bo mam dziwne wrażenie że jest
dokładnie odwrotnie - czy produkacja drukarska przypadkiem nie spada z powodu
wypierania jej przez internet? nakłady prasy spadają, nakłady ksiązek też,
zamiast wydawać na ulotki i foldery firmy wydają kase na banery albo
newslettery.

> Zmiany mają wejśc w życie z nowym rokiem szkolnym. Po to by młodzi ludzie
> odnaleźli się na tak dynamicznie zmieniającym się rynku pracy - w każdej
> szkole gimnazjalnej ma działać szkolny ośrdoek kariery.

A co z tymi którzy się nie odnajdą? strasznie mnie to intryguje :) Ktoś
zamierza wyrugować socjologię albo pedagogikę z uniwerków?





Temat: Najlepszy okres w dziejach Polski
poświąteczna reaktywacja polemiki cz.II
scand napisał (30.03. 11:45):

> Tłumiący efekt kapitalizmu - to chyba jasne. <
Nie bardzo jasne – kapitalizm na Zachodzie istnieje od początku XIX wieku,
a „welfare state” od połowy XX w. – tymczasem spadek demograficzny (mniej
urodzin od zgonów) to dopiero koniec XX w. Zresztą we Francji modna jest
zresztą obecnie wielodzietność wśród klas dobrze sytuowanych, średnio zamożni
chcieliby mieć co najmniej trójkę dzieci, arystokraci minimum czwórkę (był
niedawno o tym artykuł w GW) – choć można się zastanawiać na ile to efekt
dobrej polityki prorodzinnej, dzięki której „rodowite” Francuzki rodzą nie
mniej niż muzułmanki (dzietność na poziomie 3 dzieci na kobietę – dwa razy
więcej niż u nas). Znów pomijasz więc cały kontekst różnych uwarunkowań i
upraszczasz problem.

>> tak jakby mogli sobie dowolnie wybierać ideologię i cele działalności
politycznej <<
> W większym stopniu niż obecnie. <
W jakich niby obszarach?

> hybrydowy był system gospodarczy PRL. Obecnie to musi być dopasowana część
systemu kapitalistycznego Zachodu. <
Obecnie gospodarka wcale nie „musi” być „dopasowana” – ustrój gospodarczy to
struktura prawna (BTW mamy najbardziej restrykcyjne w UE prawo anty-GMO), to
nie to samo co gospodarka – więzi gospodarcze powstają samoistnie w warunkach
swobody działalności gospodarczej, inaczej niż w warunkach gospodarki
centralnie sterowanej z tendencjami do zagarnięcia wszystkich sektorów
działalności („wojna o handel” trwała nawet w „liberalnych” latach 70.).
Ówcześnie rolę MFW spełniał RWPG, który ponadto pod dyktando Moskwy regulował
obrót surowcami i towarami między krajami bloku wschodniego (np. słynna linia
kolejowa Przemyśl-Katowice).

> Bierzesz pozory za całą rzeczywistość. O tej doktrynie czasami wspominamo,
ale raczej na drugim planie. <
??? Ideologia komunistyczna to był pozór? Wspominany na drugim planie? To skąd
się wziął ateizm i laicyzacja? Skąd się wziął cały porządek polityczny,
gospodarczy i prawny PRL?

> Autonomia w podejmowaniu działań moralno-religijnch <
1.Autonomia to z greckiego „własne prawo” – obecna szeroka autonomia Kościoła
wynika z konkordatu zawartego przez tą niedobrą, liberalną III RP – i jest
autonomią w jedną stronę (tzw. rodział typu pozytywnego), bo państwo MA
OBOWIĄZEK wspierać Kościół katolicki w jego dziele ewangelizacyjnym.
2.Obecnie Kościół również podejmuje wyłącznie własne działania „moralno-
religijne” – o ile tylko nie miesza się do bieżącej polityki (o czym przecież
pisałem), co najbardziej odbija się na jego autorytecie moralnym, jego
wiarygodności i autonomii w stosunku do polityków prawicy – np. w moim kościele
nawoływano do głosowania na Wałęsę w ’95 – dziś Kościół się dziwi że ta sama
prawica wymyśla Chrystusa Króla Polski czy lustruje kler.

> chyba już w PRL była kampania przeciw aborcji i srodowiska koscielne ją
realizowały środkami jakie miały do dyspozycji. <
1.To „chyba” czy „na pewno”?
2.Obecnie Kościół ma większe środki do realizacji, nie podlega też cenzurze ani
kontroli kontrwywiadowczej.
3.„Środowiska kościelne” – pamiętasz czym był PAX? I naprawdę uważasz że wtedy
było lepiej?

> Przecież zamordowanie Popiełuszki nie było polityką PRL <
A czyją? ZSRR, KGB? Kto dokonał mordu? Na czyje polecenie? W imię jakich celów?

> Śledzenie koscioła jako potencjalnego oponenta politycznego <
Nie „potencjalnego” – fundamentem ideologii komunistycznej było całkowite
odrzucenie religii (przynajmniej dotychczasowej, bo sam komunizm też się
ocierał o quasi-religijność).
Z drugiej strony od początku komunizm był potępiony przez Katolicką Naukę
Społeczną, oficjalną podstawę polityki Watykanu (począwszy od Rerum Novarum
Leona XIII).

> było błędem - lepsza dla państwa byłaby szeroka współpraca. <
Raczej logiczną konsekwencją przyjęcia określonej ideologii z określonych rąk.
Jedyna „współpraca” Kościoła z państwem komunistycznym jaką sobie przypominam
to ChRL – ta „współpraca” polega na całkowitym podporządkowaniu organizacyjnym
i ideologicznym pekińskim satrapom – oficjalny Kościół nie ma prawa krytykować
władz, a bywa wykorzystywany jako tuba propagandowa.

> Powinno być prawidłowe. Kościół ma swoje zasady moralne i sam potrafi się
oczyścić, nie potrzebuje zewnętrznych pomagierów. <
Cóż napisałem? „nie chcę również "załatwiać Kościoła"





Temat: Szukanie strategii
Szukanie strategii
Muszę przyznać, że czuję duży niedosyt po opisanej dyskusji (miałem okazję jej wysłuchać). Zastanawiam się jaki był sens przeprowadzać ją w zaproponowanej

formie, bo przedstawiony zespół urzędników-polityków mógł się spotkać na kawie bez medialnego rozgłosu. Po co zachęcać mieszkańców Poznania do udziału w

debacie, skoro i tak nie mogą w niej zabrać głosu? Zdaje się nie miał szansy wypowiedzieć się nie tylko żaden mieszkaniec (poza wojowniczym panem Szaflarem,

jeśli dobrze pamiętam nazwisko), ale także żaden urbanista, architekt, planista przestrzenny...

Do polemiki prowokuje już sam tytuł artykułu, a mianowicie: „Szukanie strategii”. Otóż owa strategia to nie jest abstrakcyjne pojęcie czy mglista wizja, a

konkretny dokument – strategia rozwoju miasta (lub gminy). Pytanie brzmi: ile można jej szukać, ile można ją tworzyć (tak na marginesie, ciągle nie mamy

studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego)? W tym kontekście uważam, że nie ma czegoś takiego jak wspomniane podczas dyskusji oraz w

artykule „trzy strategie”. Strategia jest jedna. Jeśli jest ich więc pojawiają się kłopoty, bo nie ma spójnej wizji, czy celu, do którego można zmierzać.
Mówi się o tym, że miasto ma być miastem akademickim, a także nastawionym na sport. Tymczasem do dyskusji nie zaproszono przedstawicieli nauk ścisłych

rozumianych jako środowisko tworzące nowe technologie (choćby z Politechniki Poznańskiej) ani działaczy sportowych. Czy na tym polega dialog i rozbudzenie

aktywności społecznej na brak, której podczas dyskusji narzekano?

„- Jeżeli za 10-15 lat, przy gigantycznym zastrzyku finansowym z UE, Poznań nie będzie w stanie skutecznie konkurować z miastami starej Unii, będzie to

oznaczać, że doszło tu do jakiejś katastrofy. Bo dziś miasta stoją przed szansą, której nie wolno zmarnować - apelował na koniec debaty prof. Orłowski.”
A co jeżeli do polskie miasta dotknie ten sam problem, który dotyczy wielu miast niemieckich, takich jak Lipsk lub Halle? W miasta wschodnich Niemiec, w

ramach programu Urban, wpompowano ocean pieniędzy, a i tak wiele z nich tkwi w stanie stagnacji, czy wręcz zapaści (tzw. kurczące się miasta). Przy czym

trudno zarzucić brak aktywności władzom miasta.

Poza tym uderza bezkrytyczny stosunek do wszelkich wskaźników statystycznych. Doskonale zdaję sobie sprawę, że są to często jedyne miary jakie mamy, ale

jednak należy do nich podejść krytycznie. Za kuriozalną sprawę uważam tendencję do uciekania od porównań z innymi miastami. Bo jeśli nie będziemy oceniać i

porównywać, to skąd mamy wiedzieć, że u nas jest dobrze albo źle? Oczywiście paranoją jest porównywanie Poznania (wraz z gminami ościennymi, jako aglomeracja

mającego z dużą „górką” licząc niecały milion mieszkańców) do miast naprawdę mogących być nazwanymi metropoliami (np. Berlin). Prawdą jest, że każde miasto

posiada swoją specyfikę i uwarunkowania, jednak można poszukiwać odpowiedników w odpowiedniej klasie.

Dyskusja na pewno udowodniła, że ciągle bardzo wiele jest do zrobienia. I że ciągle jesteśmy na etapie stawiania diagnozy, a brakuje pomysłu na strategię

rozwoju (przynajmniej na najbliższe 30-50 lat; z uwzględnieniem prognozy demograficznej korygowanej co kilka lat). No bo czy na pewno pomysłem na Poznań jest

stworzenie stolicy design'u? Równie dobrze można zacząć promować wizję Poznania jako miasta akordeonistów.

Trudno nie zgodzić się z Jakubem Głazem, że po roku debatowania wciąć stoimy w miejscu.

Pozdrawiam.
Wojciech Mania
wojman.bloog.pl



Temat: Bomba demograficzna uderzy w emerytów?
> Czyżby wynalazek telefonu był efektem postępu technicznego ostatnich kilkunastu
> lat ?

Nie, ale dostępność jak najbardziej. Telefon stacjonarny wymaga kosztownej
infrastruktury która jest budowana _przez_lata_. Tu dodatkowo przyszła w sukurs
elektronika. Np za pomocą PCM można było rozmnożyć ilość lini czterokrotnie bez
ciągnięcia nowych kabli.

> W przypadku pozostałych towarów i usług też nikt nie wnikał w ich rzeczywistą
> dostępność i jakość.

Pewnie, że zachodzą zmiany. Elektronika coraz tańsza a czy jakość lepsza? Różnie
bywa. Na ogół taniej i tandetniej. Z żywnością odwrotnie. W PRL nikt nie robił z
kg mięsa 2 kg wędliny. Wychodziło jakieś 0.7 kg. To co ci wycieka z wędlin i z
których jesteś tak dumny, że są dostępne bez problemu to roztwór wodny
polifosforanów. W rzeczywistości spożycie mięsa w Polsce w jest nawet troszkę
niższe niż w PRL. Możesz to sprawdzić w rocznikach GUS. To jeszcze nic w
porównaniu z tym co już wymyślili na Zachodzie. Kiełbasa o zawartości mięsa 15%.
Podoba się? U nas chyba jeszcze oscylują ok 30%. Reszta to soja, papier, mąka
itp nawet cement i gips. Chyba nie chcesz abym ci dalej opisywał ;-)? Niewiele
brakuje do składu puszek dla zwierząt dzie mięsa jest 2-3% (głównie podroby i
inne odpady) a reszta to soja.

> Wg statystyk pewnie więcej ludzi żyło w biedzie na
> Zachodzie aniżeli w PRL.
>
W liczbach bezwzględnych na pewno. I zapewne teraz ilość biednych na Zachodzie
przewyższa tą w III RP. Szczególnie polecam w celach poglądowych udać się do
USA. Niezwykle interesujące są pod tym względem środkowe stany. Zdziwisz się. No
i zachodzą oczywiście

> niskich zarobków i/lub krótkiego stażu pracy w PRL

Bezrobocie występowało w PRL jedynie po wojnie. No i groziło za późnego Gomułki
w związku z demografią. Zapobiegły temu między innymi kredyty Gierka. Więcej nie
było. Nawet jak wprowadzono stan wojenny i Jaruzelski odgrażał się, że zapędzi
do roboty "niebieskie ptaki" na Żuławach to udało mu się znaleźć takowych w
całym kraju kilkunastu o czym radośnie poinformowała nas PKF.

> Rolowanie dotyczyło wielkości kwoty bazowej (o kilka %) a różnice są już
> zniwelowane.

Bajki opowiadasz. Po prostu gdyby przestano rolować to by się system emerytalny
wywalił. Kto na to pójdzie?

> Na forach często porównuje się teoretyczną siłę nabywczą obecnej najniższą płac
> y
> ze średnią z PRL co nie ma żadnego uzasadnienia nie tylko ze względu na
> dostępność towarów po cenach przeliczeniowych ale także ze względu na prawdziwy
> rozkład oficjalnych wynagrodzeń.
>

Zgadzam się. Tylko nie z tych względów co ty. PRL trochę trwał i wiele się w tym
czasie zmieniało. To nie był jakiś monolit a żywy organizm. Porównywanie przez
amatorów cen pojedyńczych artykułów mija się z celem. Co z tego, że jakiś
produkt był droższy w stosunku do pensji ale za to miałeś wczasy prawie za
darmo. Zgadzam sie też z argumentem rozkładu pensji. O ile w PRL prezes mógł
zarabiać 3-5 x tyle co robotnik to teraz może zarabiać 100 i wiecej razy. Tak
więc rzeczywiste zarobki obecnego przeciętnego pracownika są niższe.

> Oraz dostępność i jakość. Statystyki były prawdziwe jedynie dla pracowników han
> dlu.

Weźmy na ten przykład mieszkania. Owszem były wieloletnie kolejki ale po
pierwsze miałeś mieszkanie za 10% wartości po drugie to dotyczyło jedynie
ogólnych spółdzielni. Branżowe budownictwo szło innym torem i mogłeś je mieć już
po np. roku pracy w jakimś zakładzie. Dla ludzi którzy nie mieli dwóch lewych
rąk i nie potrafili tylko siedzieć i narzekać była jeszcze inna możliwość.
Budownictwo patronackie. Polegało to na tym, że przez 2-3 lata tyrałeś sobie w
charakterze pomocnika na budowie (fachowcem i materiałami wspomagało państwo) i
po tym czasie dostawałeś kluczyk do własnego mieszkania. A obecnie co jest? Na
wybudowanie czekasz 2-3 lata a dalej na karku masz 30-letnią spłatę kredytu
(nawet słyszałem o 50-letnich) pochłaniającą połowę twoich dochodów. Na dodatek
to wszystko jeżeli deweloper cię nie wyroluje i nie zostanesz
(współ)właścicielem dziury w ziemi, ewentualnie stanu zerowego za to z długiem w
banku. Jak się popatrzy do statystyk oddawanych mieszkań obecnie jest to dobro
2-3 x mniej dostępne.




Temat: Miasto buduje przedszkola
> opierając się na danych demograficznych i fachowych prognozach.
czy aby na pewno, bo z racji zawodu wiem jak latwo manipuluje sie danymi tak,
aby "nam pasowaly", zreszta, tv nie ogladasz?:)
> równie błędne by były gdyby prognozy się sprawdziły, szkół nie likwidowano i
co druga świeciłaby pustkami.
no i wlasnie tu sie nie zgadzam, nie powiesz, chyba, ze utrzymanie (nawet w
ekstremalnym przypadku) pustostanu jest drozsze niz budowa nowej placowki.

>- żeby ciężko zapracowani rodzice
> mogli się całkowicie oddać swemu podstawowemu ulubionemu zajęciu.
> z tym sie zgodzić nie mogę.
ja z Twoja teza rowniez!
zaczynam watpic, czy Ty faktycznie jestes rodzicem? Twierdzisz niby, ze ja
wolalbym isc do pracy zamiast posiedziec w domu? To sie grubo mylisz :)

no i popatrz. Z jednej strony piszesz, ze obywatele powinni wziac sprawy w swoje
rece, ze samorzad lokalny w polskim wydaniu to kpina, o upolitycznieniu,
pieniactwie, przepychankach ideologicznych, a z drugiej, jak ktos chce
zaprotestowac (jak w tym przypadku rodzice) to mowisz, ze jest to powszechne
krytykanctwo. To co ja mam zrobic, zeby poinformowac o tym, ze mi sie to nie
podoba i ze cos jest nie tak? Mam nic nie mowic? To wtedy urzednicy beda mowili,
"...ale zaraz, przeciez nikt nie protestowal...". To co, jak mowie, ze cos mi
sie nie podoba tzn, ze jestem arogancki? Tak? Uwazasz, ze moje zarzuty sa
bezpodstawne? Taka jest prawda, ze z arogancja to spotykamy sie po tej "drugiej
stronie".

> tak więc decyzje urzędników miejskich i ponoszenie odpowiedzialności za te
> decyzje są sprawą bardzo śliską - bo praktycznie niemożliwe jest obiektywne
> ocenienie intencji i podjętych działań.
>
o nie, zauwaz, ze ten topic to komentarz do konkretnego artykulu. Pani J jasno
dala do zrozumienia jak traktuje rodzicow itd. Nawet jesli nie jest to kompletna
wypowiedz, to te 2-3 zdania pokazuja to az nadto "...Dorośli sami wybierają
godziny pracy. Nikt im nie każe, żeby pracowali np. po 12 godzin..." itd. Jak to
czytam (a czlowiekiem jestem spokojnym) i patrze na to zdjecie to sie chce tylko
palnac w ten krzywy ryj. To, ze ja pracuje od 9 do 17 nie oznacza, ze jestem
gorszym rodzicem! Mam dobra prace i nie bede z niej rezygnowal bo Pani J jest
ograniczona umyslowo (czytaj: arogancka, pewna siebie i krotko mowiac chamska)
ani tez dlatego, bo ciezko byloby mi znalezc inna podobna prace, za ktora moge
utrzymac rodzine w tym "tanim, przyjaznym dla pracownika miescie".

> emocje przesłaniają rzeczywisty obraz. emocje łosia bimbacza, sfrustrowanego
> klęską wyborczą swych ulubieńców i wypluwającego swe żale w _każdej_ dyskusji w
> dowolnym wątku, z drugiej strony frustracje rodziców nie mogących sensownie
> zaplanować życia od września...

a kto Ci kaze z nim polemizowac?a to, ze On "wypluwa swe zale" w kazdym watku
nie oznacza, ze ta sprawa i pretensje nie sa sluszne
> przechodziłem przez to wszystko parę lat temu, w ubiegłym roku przez cyrk ten
> przechodziło dwóch z trzech moich kolegów z pracy - siedzących ze mną biurko w
> biurko - i wszystko skończyło się pozytywnie. co prawda we wrześniu dopiero, al
> e
> _pozytywnie_. i to dzięki staraniom (znowu się krzykaczom i oponentom narażę)
> zarówno dyrekcji przedszkoli jak i urzędników wydziału edukacji.

przepraszam za przytyk, ale na Tobie i kolegach wroclaw sie nie konczy.
Widzisz, Tobie sie udalo, kolegom tez. good. W tym roku uda sie jeszcze ponad
setce ludzi z 800! To chyba swiadczy troche o skali "pomylki" um, dlatego moim
zdaniem to nie pomylka tylko rozmyslna "oszczednosc" a ja nie po to mieszkam tu
i pracuje zeby mi miasto utrudnialo zycie.
Czysto teoretyzujac, zdecydowalem sie na dziecko bo wiedzialem, ze bede mial je
jak wychowac, bo byly zlobki i przedszkola i nagle jak juz mam dziecko, to nie
mam co z nim zrobic, bo miasto zrobilo mnie w konia. Nie mowie, ze mi sie
nalezy, ale planowalem zycie biorac za baze jakis standard, ktory oferowalo mi
to miasto. Pracujemy z zona na etatach, dokladamy cegielke to rozwoju tego
miasta tak samo jak pracownik banku, mpo czy um i co mamy w zamian? To moze w
ogole pozamykac wszystkie placowki, po co maja sie te samotne matki i ludzie z
"bachorami" paletac. Won! Chcieliscie miec dzieci to teraz sie martwcie! Taka
Twoim zdaniem powinna byc polityka miasta? Ulatwilo choc troche zakladanie
takich placowek prywatnych skoro zamyka swoje? Czy zrobilo COKOLWIEK dla ludzi
majacych dzieci i chcacych pracowac? (nie wspominajac, ze chyba nikt nie
udowodnil, ze jak dziecko caly dzien siedzi z matka to lepiej niz gdyby
przebywal z rowiesnikami). Nie wydaje mi sie... i na tym polega MOJ problem



Temat: Mieszkanie 2 pok w Wawie nie więcej niż 250tys zł
nie, nie znam sie lepiej na wszystkim, ale na pewnych sprawach tak, a w
przeciwienstwie do ciebie staram sie powstrzymac od wygadywania publicznego
debilizmow, jesli jednak mi sie to zdarzy to potrafie sie do tego przyznac, ty nie

no i znowu lekcja z czytania
ja pisze:
"generalnie post zaczynajacy watek nie powinien byc traktowany jako aksjomat ze
nalezy wynajmowac zawsze lecz raczej jako wskazanie ze aktualnie ceny zakupu sa
bardzo zawyzone w stosunku do cen wynajmu "

wiec caly twoj pierwszy akapit nadaje sie w takie miejsce gdzie slonce nie siega

caly czas tez czekam na kalkulacje dla wynajmu auta

nie jest rowniez prawda to co piszesz w akapicie 2
to nie preferencje o tym decydowaly a mozliwosci otrzymania kredytu
wiekszosc z nabywcow bankowych brala kredytowanie na 90% i wiecej
dzis nawet jesli ceny zleca do 5k PLN za metr to przy normalnie liczonej
zdolnosci kredyty nie dostana lub dostana ale z wymogiem duzego wkladu wlasnego
na ktory znowu odlozyc nie sa w stanie
mowiac krotko dla wielu z nich to bylo teraz albo nigdy lub jak kto woli zyciowa
szansa, stad tez wzial sie ten szalenczy ped i skokowy wzrost cen

teraz odnosnie gusu
jak sam zauwazyles ich obliczenia statystyczne opieraja sie na pewnych
zalozeniach koncepcyjnych, ktorych glownym zadaniem nie jest oddawanie jak
najblizsze rzeczywistosci tylko przedstawianie jej w odpowiednim swietle, tak
wiec wybacz ze nie przyjmuje bezkrytycznie prognozy demograficznej ktora z
gruntu jest zmanipulowana
czy mam rozumiec, ze wierzysz ze polska stanie sie nagle miejscem do ktorego
chetnie sie emigruje, bo ja nie

jesli pytasz sie o konkretne opracowania to ich ci nie zacytuje bo opieram sie
glownie na artykulach czytanych w necie, a ich nie mam w zwyczaju kolekcjonowac

odnosnie hiperinflacji
jesli dotknie dolara, to trudno dzis przewidywac skutki jakie to wywola dla
globalnej gospodarki, mozna jednak z duza doza prawdopodobienstwa zakladac
raczej powazne zawirowania anizeli spokoj i powszechna sielanke

na litosc boska gdzie ty widziales komercyjne stopy procentowe nizsze od
infalcji w czasach hiperinflacji????????!!!!!!!!!!!
czys ty sie z koniem na lby pozamienial
czyli co, bank efektywnie bedzie chcial od ciebie mniej niz pozyczyles???
i co jeszcze, auto gratis???
odnosnie tego ze kasa najbardziej dostaje w czasach hiperinflacji to prawda,
tyle ze pytanie czy lepiej miec kase i stracic ja podczas hiperinflacji ale
pozostac bez dlugow, czy tez lepiej wejsc w hiperinflacje z dlugiem
przewyzszajacym caly twoj majatek, ktory to dlug w hiperinflacji bedzie rosl w
takim tempie ze nie na jego pokrycie nie wystarczy zlicytowanie wszystkiego co
masz i wszystkiego co miec bedziesz w przyszlosci
swoja droga jestes nadwyraz wyrachowanym czlowiekiem skoro przy ryzyku
globalnego wybuchu inflacji namiawiasz ludzi na zadluzanie jako recepty na
zabezpieczenie sie rpzed tym, jak sie konczy taka zabawa najlepiej przesledzic
na podstawie kultowego juz kredytu alicja
www.bankier.pl/wiadomosc/PKO-BP-przegral-batalie-sadowa-w-sprawie-kredytu-Alicja-1934594.html
swoja droga oni przy hiperinflacji jakos mieli oprocnetowanie powyzej inflacji,
jak to mozliwe???

odnosnie opracowan o nieefektywnych rynkach bardzo chetnie, nie ma problemu



Temat: minister za finansowaniem in vitro
minister za finansowaniem in vitro
W 21 numerze Przeglądu z 23 maja 2004 jest odpowiedż b. M Z Leszka
Sikorskiego odnośnie artykułu, który ukazał się w poprzednich numerach
Przeglądu oraz interpelacji Posła Zbigniewa Janowskiego w sprawie
konieczności objęcia leczenia niepłodności ubezpieczeniem zdrowotnym.
Oto co wyczytałam. Cytuję fragmenty:

"...- Od czasu wprowadzenia reformy ubezpieczenia zdrowotnego procedury
leczenia niepłodności metodą wspomaganego rozrodu nie były finansowane.
Krajowy Plan Zabezpieczenia Świadczeń Zdrowotnych na rok 2004 opracowany
przez NFZ został określony w oparciu o statystyczną analizę świadczeń
kontraktowanych prze kasy chorych w latach 2001-2002. W związku z powyższym
procedura zapłodnienia pozaustrojowego nie została ujęta w katalogu świadczeń
finansowanych przez fundusz w bieżącym roku.
- Jednocześnie należy wyjaśnić, że od 1 stycznia 2004 r. obowiązuje nowy
katalog procedur położniczo-ginekologicznych, który po raz pierwszy tak
szeroko obejmuje problematykę leczenia niepłodności. Zgodnie z obowiązującym
katalogiem można przeprowadzić: diagnostykę, szereg zabiegów diagnostycznych
i operacyjnych związanych z leczeniem niepłodności, inseminację,
monitorowanie procesu leczenia (także w warunkach szpitalnych). Wszystkie
powyższe procedury są w pełni refundowane przez NFZ.Refundowane są takze
preparaty farmakologiczne konieczne dla ptrzeprowadzenia ww. procedur.(...)
Moim zdaniem, zarówno z powodów demograficznych, jak i aktualnych potrzeb
zdrowotnych społeczeństwa, katalog świadczeń zdrowotnych należy doskonalić i
uzupełnić o procedury technik wspomaganego rozrodu.(...)
W związku z powyższym przedstawiłem swoje stanowisko w wystąpieniu do Prezesa
NFZ z propozycją o rozważenie możliwości finansowania w bieżącym roku
powyższych procedurw drodze rozpatrywania indywidualnych wniosków w ramach
posiadanych środków finansowych na rok 2004. W związku z czym rozpatrywanie
wniosków w tej sprawie musi uwzględniać aktualne możliwości finansowe.
Ponadto podjąłem działania nad opracowaniem modelu refundacji procedur
leczenia niepłodności techniką wspomaganego rozrodu. Opracowany model
rekomendowany przez MZ powinien zostac wdrożony od przyszłego roku.(...)
Reasumując, chciałbym zapewnić Pana Posła, że problemy zdrowotne małżeństw z
powodu niepłodności nie są lekceważone. Podjąłem szereg działań, które mają
na celu zapewnienie polskim malżeństwom bezpłatnych świadczeń zdrowotnych w
zakresie leczenia niepłodności, uwzględniając w tym finansowanie procedur
zaplodnienia pozaustrojowego oraz refundację leków do ich prowadzenia."

Moje wnioski: Całą masę badań możemy wykonać bezpłatnie, wiele leków jest
refundowanych. Jak rozumiem szkopuł w tym ,że trzeba znależć ZOZ, który
podpisał odpowiednie umowy i ma lekarzy, którzy świadczą usługi w ramach
świadczeń i orientują się jak wygląda lista leków refundowanych. Ale to już i
tak krok na przód, bo do tej pory wszyscy wmawiali mi, że poza paroma
podstawowymi badaniami cała reszta jest płatna, a z listu wynika ,że tak nie
jest.
A jakie są Wasze wniski?
Pozdrawiam



Temat: Stracone pokolenie?
Rozszerzenie cd
Być może któregoś z członów tytułowego wyrażenia użyłem na wyrost. Być może obu.
Całe szczęście, ze ratuje mnie w tej sytuacji znak zapytania.

Tutaj kolejny wątek dający do myślenia:

forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=210&w=96055771&v=2
Jasne, można ocenić za typowe internetowe marudzenie wąskiej,
niereprezentatywnej grupki frustratów, którym nieznośnie w upały i smutno, kiedy
deszcz pada. W dalszym ciągu jednak można zadać sobie pytanie: skąd się takie
marudy biorą? Czy marudzenie to taki ogólnoradowy, ponadpokoleniowy sport, czy
też może jakiś rozkład marudów w społeczeństwie ciekawy się zauważy?

Powracając do głównej myśli. Określenie "stracone pokolenie" krąży w obiegu nie
od wczoraj. Śmiało używa się go przy opisie generacji młodych Japończyków -
ofiar gospodarczego załamania z końca lat 90tych. W chwili obecnej Irlandczycy
zatroskani o los swojej młodzieży w dobie kryzysu również posługują się tym
terminem. Nie chodzi tu o rozważania typu 20/80, kto zyskał/kto stracił, Jaro. W
życiu społecznym nie ma twardych, jasnych zależności, ani prowadzonych rzetelnie
i na bieżąco ksiąg rachunkowych. Społeczeństwa cechuje zbytnia dyskrecja,
swoisty bezwład i sieć przeplecionych wzajemnie interesów, żeby rządziła nimi
oczywistość. Chodzi o pewien strukturalny mechanizm, który zadziałał w przypadku
sporej części "magistrów demograficznego wyżu", że użyję innego sforumułowania,
na które natknąłem się parę dni temu w komentarzach do pierwszego z zapodanych
przeze mnie artykułów. Mechanizm, który nie wszystkich jak leci, ale
zastanawiająco wiele osób "wepchnął" w życie za marną płacę, nieciekawe warunki
mieszkaniowe, nieuporządkowane życie osobiste (niemały odsetek singli, wolnych
związków, rozwodników w młodym wieku, chyba się zgodzicie), zawodowy
determinizm, czy - nawet jeśli czasowy - wyjazd za chlebem. Nie wiem, jak Wasze
życie układało się przed wybyciem z ojczyzny i nie chciałbym przybierać optyki
emigranta, ale trochę tak na osobistą nutę chciałbym teraz zagrać. Zanim
wyjechałem z kraju, strukturalny nieomal bezrobotny po nierynkowych studiach,
żywiłem raczej inywidualistyczne przekonania odnośnie własnej sytuacji życiowej:
kijowy kierunek wybrałem (ja), za mało się staram (ja), ludzi nie umiem (ja), za
mało mam doświadczenia (ja) i kontaktów nie umiem nawiązywać (ja). Poza tym
jestem leniwy i wsteczny. I marnuję swój potencjał. Dopiero kiedy wyszedłem z
getta własnej osoby (aby trafić do polskiego getta w hrabstwie Kildare)
dostrzegłem, że takich, jak ja jest chyba więcej. Owszem, każdy z nas ma swoją
niepowtarzalną historię, tylko tak się jakoś wiele wątków i motywów powtarzało,
przynajmniej w tej najliczniejszej grupie - młodych: średniej wielkości miasto
pochodzenia (dużo osób z Pomorza środkowego, Kujaw, Dolnego Śląska, Beskidów -
zdecydowanie mniej warszawiaków), wykształcenie wyższe, choć nie najwyższej
jakości (licencjaty, prywatne uczelnie, mało fachowe kierunki lub kierunki
cechujące się nadprodukcją absolwentów), uprzednie próby zakotwiczenia się na
rodzimym rynku pracy (często w miejscu studiowania), problemy z finansową
płynnością (nie tyle brak pieniędzy, co przypadki pomniejszego i większego
zadłużenia - niespłacane rachunki, pożyczki rodzinno-przyjacielskie,
wierzytelności w prowadzonych interesach), dzietność co najwyżej
"jednopotomkowa". I ta grupa nie tylko liczebnością wyodrębniała się z ogółu
wyjezdnych Polaków. Nie sposób było dostrzec w nich przysłowiowych wąsatych
marianów, tylko trochę młodszych, z kurzym łajnem dopiero nad ustami.
Zastanowiło mnie to.

Tak samo jak zaczęła mnie zastanawiać sytuacja róweśników pozostawionych w
kraju. Być może mam taki fatalny jakiś krąg rodzinno-znajomy, ale wśród tych
osób, którym się pozornie powodziło, powodzenie to częściej przypominało
niezłomność niż wyluzowany sukces. W przypadku wielu osób robiących karierę w
stolicy schemat był bardzo podobny do tego, z którym mamy do czynienia na
emigracji: koszty wynajmu mieszkań w stosunku do zarobków młodych absolwentów są
na tyle wysokie, że do czasu uzyskania jako takiej zdolności kredytowej
wynajmowane chaty się współdzieli; często młode pary dzieli odległość, ze
względu na to, że jedno ma pracę tu, a drugie tam (albo jeszcze nie ma i siedzi
na garnuszku u starych); planowanie rodzinne bardziej przypomina(ło?)
zapobieganie ciąży; spore poświęcenie zawodowe tych, którzy pracują i
zorientowani są na karierę. Makes you think, doesn't it?




Temat: Obywatelstwo
Panie Plesser! czyzbysmy mieszkali w 'swiatach rownoleglych'? W moim swiecie
ciagle jeszcze nie istnieje 'obywatelstwo unii europejskiej' i jeden,
europejski paszport. kazdy kraj ma swoje, narodowe przepisy, swoje
obywatelstwa
i swoje paszporty.

Nie o to chodzi. Panski post otworzyl mi szufladke- XIX wiek/ 1 polowa XX
wieku i te wszystkie w takim lub innym opakowaniu serwowane ‘zadeklaruj się
jako, albo czysty Polak, czysty Niemiec’, jestes trybikiem zyjacym dla
Ojczyzny itp bzdury. Najwyrazniej zle doczytalem panskie intencje.

Moimi wywodami staralem się zwrocic uwage, ze do sprawy należy podchodzic
indywidualnie- panstwa powinny się cieszyc z kazdego wartosciowego nowego
obywatela (gewünschter Bevölkerungszuwachs’- pozadanego nabytku
demograficznego). Nie powinno oczywiście popadac w druga skrajnosc i rozdawac
na prawo i lewo paszportow (np. Turcy w Wiedniu nie znajacy wcale
niemieckiego, którym trzeba jako obywatelom zapewniac obsluge
tureckojezycznych urzednikow).
Po prostu nie się panstwo idzie na reke uczciwie zyjacym ludziom. Wbrew
pozorom nie jest to oczywisty postulat. Uczciwych, zameldowanych, placacych
podatki, wysylajacych dzieci do szkoly zawsze latwiej urzednikom wziac na
warsztat i rzucac im klody pod nogi, niż rezydujacych w Slubicach rakietierow.
Polecam forum cudzoziemcy w Polsce
forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=10391.

Ci uczciwi, wysylajacy dzieci do szkoly i zakladajacy inicjatywy obywatelskie,
żeby bronic swoich praw (jak cudzoziemcy z tego forum, którzy zdobyli się na
tytaniczny wysilek i z pomoca RPO, dziennikarzy i parlamentarzystow zmusili
ministra do zmiany podejscia do swojego problemu) powini mieć szanse
stosunkowo latwo się naturalizowac. Dajmy ludziom- w tym polskim Grekom- zyc
gdzie chca i badzmy zadowoleni, ze uwazaja Polske za swoja ojczyzne- to czy
jest to jedyna ojczyzna, czy jedna z kilku i dlaczego mieszkaja tu, a nie tam,
to już jest prywatna sprawa zainteresowanych.

Jestem swiadom jak niepoprawnie politycznie zabrzmiala moja wypowiedz o
tybylcach stojacych pod posredniakiem w oczekiwaniu na cud, ale ciegle mam
przed oczyma te programy w polskiej TV- ziemia lezy odlogiem i gnije a cale
wioski pija belty i z pokolenia na pokolenie przekazuja bezradnosc spoleczna,
a obywatele RP deliberuja czy to dobrze, ze dunski farmer będzie tam miał 30
herktarowe gospodarstwo, na którym kilka osob będzie pracowalo jak należy, czy
nie dobrze, no bo ten farmer jest DUNSKI, albo nie daj Boze NIEMIECKI.

”Pewnie Pan wie, ze robili to rowniez Slazacy, ktorym nie pozwalano podawac,
ze sa narodowosci 'slaskiej'... Polska statystyka dba o czystosc
narodowosciowa „

Wiem, bo ja tez nie odpowiedzialem na to pytanie- nie dlatego, ze były
problemy z deklarowaniem narodowosci slaskiej, tylko dlatego, ze to pytanie
było niezgodne z art. 51 ust 2 Konstytucji. Pytanie obywatela o jego
narodowosc w ankiecie, która nie jest anonimowa jest pomyslem z minionej
epoki, a na Gornym Slasku do tego sporym nietaktem. Gdyby panstwo zbieralo te
dane by lepiej chronic mniejszosci- ankiety bylyby anonimowe a przez to wyniki
bardziej wiarygodne. Chodzilo jednak o to, czy Jan Kowalski (Johann Kowolik)
jest takiej czy innej narodowosci, a to znow- jest czysto prywatna sprawa
zainteresowanego.




Temat: Kobiety w Polsce
zly_wilk napisał:

>
> Proszę o cytat z odpowiedniej, feministycznej publikacji na ten temat, lub o
> link do artykułu, w którym z pozycji feministycznych wyłożony jest taki
pogląd,
>
> iż pomoc dla ofiar przemocy powinna odbywać się na czterech płaszczyznach -
> tych, które wymieniłaś. W przeciwnym wypadku będę uważał, że to co napisałaś
> jest tylko Twoim poglądem na to, co femninistki powinny uważać.

A uważaj ty sobie co chcesz, mnie to ani ziębi ani parzy. Nic nie wiesz o tym
jak się pomaga ludziom w potrzebie, bo sam tego nie robisz. Osoby zajmujące się
konkretną pomocą nie piszą "publikacji" - ani feministycznych, ani katolickich
ani zadnych innych. Co wcale nie zmienia faktu, że większość tych osób
pomagając innym kieruje się, często podświadomie jakąś ideologią która ich do
tej pracy zainspirowała. Dla jednych będzie to chrześcijańskie przykazanie
miłości bliźniego, dla innych feminizm. Ważna jest chęć pomagania, nie
ideologia.

Jak już
> pisałem, o realnym feminizmie Ty niewiele wiesz i piszesz tylko o swoich
> wyobrażeniach feminizmu.

Jest dokładnie odwrotnie. Ja mogę wiedzieć niewiele (choć i tak dużo więcej niż
np ty;) o feminizmie teoretycznym, natomiast o feminizmie realnym to ty nie
wiesz nic ja natomiast całkiem sporo. Czy ty w ogóle rozmawiałeś kiedykolwiek z
jakąkolwiek osobą będącą zwolenniczką feminizmu (niekoniecznie działaczką
feministyczną) a zajmującą się pomaganiem innym? Osobiście w to wątpię. Zaś o
to czy sam kiwnąłeś choćby palcem żeby pomóc, to nawet i pytać nie muszę, bo i
tak wiem że nie.

> Już pisałem, jak "wsparcie psychologiczne" wyobraża sobie Lipowska-Teutsch,
> feministyczna "specjalistka" od przemocy w rodzinie. Rola osoby pomagającej
to
> rola aktywistki, rekrutującej ofiarę do rewolucyjnej grupy, stawiającej sobie
> za cel walkę z patriarchatem. "Najpilniejszą potrzebą ofiary jest zmiana
> społeczna". Czy propozycję wspólnej walki z patriarchatem uważasz za "pomoc
> psychologiczną"? Nie rozsmieszaj mnie...
> W całej książce Teutsch próżno by szukać opisów problemów emocjonalnych ofiar
> (choćby takich, o jakich ja napisałem), które należałoby rozwiązać, by im
> pomóc. Teutsch postuluje zmianę całego systemu i do tego potrzebuje ofiar,
> widząc w nich potencjalne kandydatki do rewolucyjnej grupy. Zajmowanie się
ich
> problemami emocjonalnymi Teutsch nie interesuje, interesuje ją natomiast
> zniszczenie "patriarchalnego społeczeństwa", jako źródła wszelkiego zła.

Bzdura, mylisz płaszczyzny dyskusji. Lipawska pisze o tym co ja zawarłam w
punkcie czwartym programu, nie zaś o żadnym "wsparciu psychologicznym". O
wsparciu się nie pisze tylko się go udziela. Idź pogadaj z ludźmi z Niebieskiej
Linii, także z licznymi wśród nich sympatykami feminizmu - oni ci powiedzą jak
to się robi.

> Niestety, małżeństwo to wzajemna zależność, także ekonomiczna. Jeśli kobieta
> cce mieć np. dwójkę dzieci, a potem zajmować się każdym z nich przynajmniej
> przez 3 lata (zanim dziecko pójdzie do przedszkola) - co jest bardzo sensowne
z
> psychologiczego punktu widzenia - to musi pogodzić się z faktem, że w tym
> czasie będzie ekonomicznie zaeżna od męża. Problem zatem leży gdzie indziej -
w
>
> znalezieniu sobie takiego męża, od którego ekonomiczna zaeżnośc będzie
> przyjemnością, a nie upokorzeniem. Zdecydowana wiekszość normalnych kobiet
tak
> jak ja widzi ten problem i takiego własnie szuka rozwiązania, własną pracę
> zawodową traktując raczej jako uzupełnienie, zajęcie na czas, gdy dzieci
> dorosną, a jeszcze nie ma wnuków i jako zabezpieczenie emerytury.

"Zdecydowana większość kobiet" coraz rzadziej myśli tak jak tobie się wydaje,
że one myślą - co potwierdzają liczne badania statystyczne, wielokrotnie tutaj
cytowane. Podejście o którym piszesz istotnie nadal jest przeważające wśród
kobiet 40-letnich i starszych, wśród dwudziestolatek jest już znacznie rzadsze.
To właśnie jest ta tzw "feminizacja życia" nad którą konserwatyści rwą szaty a
która mnie bardzo cieszy, bo jest właśnie oznaką normalności.

Feministyczna
> propaganda nic tu nie zmieni.

Już zmieniła. Gdyby tak nie było, to skąd brałoby się to całe wściekłe ujadanie
na feministki? Gdyby ich propaganda była nieskuteczna pies z kulawą nogą by się
feminizmu nie czepiał.

Kobiety i tak wybiorą to rozwiązanie, które
> uznają za bardziej korzystne dla siebie,

Dokładnie tak właśnie się dzieje. A słyszałeś może o ubytku demograficznym?

a nie to, które jes ideologicznie
> słuszne z feministycznego punktu widzenia.

Tylko że tak się jakoś dziwnie składa, że "feministyczny punkt widzenia" na
karierę i podział ról w rodzinie pokrywa się z przekonaniami rosnącej ilości
młodych kobiet. A z całym szacunkiem dla pań 50-letnich to jednak nie one będą
decydowały o kształcie polskich rodzin w przyszłości, tylko obecne nastolatki.
Kiedy ostatni raz rozmawiałeś z grupą nastolatek o tym jak sobie wyobrażają
swoją przyszłość...? 20 lat temu...?

Pozdr. B.



Temat: www.torun-bydgoszcz.pl - co sądzicie?
torunianinie! nie chcialbym jatrzyc konfliktu i prowadzic jalowych sporow, ale
jednak nie moge sie zgodzic ze wszystkim, co piszesz.
1. strona (w zalozeniach) miala rzetelnie zajac sie wzajemnymi stosunkami
torunia i bydgoszczy. skoro wiec szeroko i bez najmniejszej dozy krytycyzmu
promuje cukierkowy wrecz obraz torunia, powinna zachowac najmniejsza dawke
obiektywizmu i wspomniec rowniez o tym, co dobre dzialo sie w bydgoszczy. fakt,
ze dzialo sie mniej, niz za miedza, nie znaczy, ze nie dzialo sie nic :-) i nie
mam tu na mysli wcale tylko prozaicznych wydarzen wspolczesnych typu otwarcie
EMPIK-u...
2. piszesz, ze "W Bydgoszczy tramwaje były wsześniej o 3 czy 4 lata, co zarówno
dla długości istnienia MZK w Toruniu i Bydgoszczy (ok. 110 lat) nie ma
znaczenia, a dla wzajemnych relacji - żadnego.", ale jednak autorzy strony
uznali, ze znaczenie ma informacja, o ilosci tych samych linii tramwajowych,
czy wyciagniety z rocznika statystycznego rozklad roznych typow inwestycji
budowlanych (pomijajac fakt, ze sa to dane tylko z jednego roku, a przyzwoitosc
nakazywalaby dla ukazania trendu, prezentacje szerszych danych, jest to jedyny
rzetelnie udokumentowany fragment na stronie - bardzo brakuje mi na stronie
zrodel, z ktorych czerpano badz co badz historyczne i niekiedy szczegolowe
dane, fakty)...
3. zgodze sie, ze podczas zaborow bydgoszcz zasiedlali niemcy, bo to fakt
historyczny, jednak nie zgodze sie z twoja interpretacja przyczyn owego
zasiedlania. zasiedlenie wygenerowal kanal bydgoski, ktory stal sie bardzo
waznym szlakiem komunikacyjnym (co zawsze generuje wzrost demograficzny). kanal
zas zostal zbudowany, nie przede wszystkim, by stworzyc przeciwwage dla zbyt
polskiego torunia, lecz z powodow geograficznych!!!!! trudno byloby zbudowac
kanal laczacy warte z wisla przez torun!! :-D
4. ta rzekoma bydgoska gigantomania, to jakis wybitnie absurdalny zarzut. nigdy
o nim nie slyszalem, ani tez osobiscie nie spotkalem, zas autorzy strony nie
przedstawiaja zadnego rzetelnego faktu, ktory by ten zarzut usprawiedliwial.
np. akustyka filharmonia pomorskiej jest rzeczywiscie podobna jedna z
najlepszych w europie (nb. autorzy pisza o wyzszosci nad la scala - a to wszak
opera, zreszta kto tak kiedykowiek powiedzial?), a bydgoszcz nie tylko przez
jej mieszkancow jest nazywana miastem bankow... zas co do demografii w II RP,
napisalem bodajze, ze bydgoszcz byla przez moment drugim najwiekszym miastem w
Polsce. zrodlo? miasta.gazeta.pl/bydgoszcz/1,35596,1313814.html
zas co do najwiekszego powiatu II RP - to anegdota powszechnie znana...
5. zgadzam sie z faktami okresu PRL, ale znowu nie moge sie do konca zgodzic z
przyczynami tych faktow. smieszne sa te rzekome posadzenia o pazernosc i
wrodzona wrogosc bydgoszczan wobec torunia. zreszta zzymanie sie na rzekoma
kradziez czesci instytucji (nie wszystkich) jest smieszne. naturalne jest, ze
stolica wojewodztwa - nie wazne slusznie czy nie - dazy do wzmocnienia swej
pozycji, tak samo jak kazde inne miasto. aby nie doszlo tu do patologii,
potrzebne sa odpowiednie normy administracyjno-prawne, nic wiecej...
wreszcie, poza wszystkim innym, poprzedni ustroj z dzisiejszej perspektywy
bardziej bydgoszcz okaleczyl (niekiedy nieodracalnie), niz przyczynil sie
pozytywnie do jej rozwoju...
6. piszesz "Przedstawienie dla mnie jest obiektywne - sporo ilustracji, map,
artykułów z tego okresu itp. to przeciez fakty", a ja powtarzam po raz enty:
jak moge zaufac tym mapom, skoro juz na pierwszy rzut oka, bez ZADNYCH
poszukiwan, znalazlem tyle bledow, wrecz przykladow klamliwego manipulowania (a
autorzy, o ironio, oburzaja sie na goebelsowska propagande osrodkow bydgoskich)
tymi rzekomo "faktami".
7. wreszcie sprawa ostatnia, bydgoskie uczelnie... tu bardzo wyraznie widac,
albo jak bardzo jestes uprzedzony do bydgoszczy, albo jak niewiele o niej wiesz
(i nie chcesz wiedziec). wszedzie dostrzegasz tylko bydgoskie spiski i
klamstwa. przeciez nikt o zdrowych zmyslach, nie uwaza, ze jakakolwiek z
bydgoskich uczelni moze stanowic zagrozenie dla UMK!!! ty zas i tak
niesprawiedliwie probujesz je pognebic. o ile jeszcze w sprawie Akademii:
Medycznej i Muzycznej moge sie zgodzic, o tyle na pewno nie w wypadku AB i ATR.
AB bardzo sie poprawia (spojrz chocby do najnowszego rankingu Polityki), ale
oczywiscie gdyby prezentowala juz poziom uniwersytecki (nawet najnizszy), takim
uniwersytetem juz by byla. zas co do ATR-u... jego problemem jest to, iz
posiada kierunki stricte rolncze (dlatego tez nie bedzie politechnika). stad
starania - wszystkie warunki juz zostaly spelnione! - o uniwersytet
technologiczny, wcale nie archaiczny, lecz wrecz przeciwnie, bardzo nowoczesny
europejski typ uczelni! pokaz mi rankingi, w ktorych ATR jest zawsze "grubo
poniżej średniej krajowej"??!! jest na odwrot - ATR moze sie poszczycic bardzo
dobra pozycja i daje glowa, ze gdyby mogl, wcale nie bylby najslabsza
politechnika.
aha, no i jeszcze jedno - jestem studentem UMK.... :-))))))
chcialbym jeszcze przypomniec rade Ala: "trudno obrazac sie na procesy
historyczne". czy bydgoszcz powinna sie obrazic na fakt, ze uniwersytet z wilna
zostal przeniesiony do torunia, a nie bydgoszczy??
generalnie jednak, zgadzam sie, ze nie ma o co kruszyc kopii, ale czasami
trudno nie reagowac. najbardziej na stronie rozsmieszyla mnie chyba analiza
pseudopsychologiczna mieszkancow obu miast (rozwlekla bydgoszcz=mieszkancy malo
zaradni, zwarty torun=kreatywnosc)...
nie wiadomo, smiac sie czy plakac...
tak czy owak, dzieki za polemike:-)
fajnie bylo:-)



Temat: Schemat dyskusji antyreligijnej
rycho7 napisał:

> Znacznie skuteczniejsze jest niesplodzenie.

Niepłodzenie nie polega na zakladaniu gumki, tylko na powstrzymywaniu sie od
kontaktow płciowych.
Poza tym jak durny czarnuch ma pojąć, iż przed barabara ma założyć coś
dziwnego, przeszkadzającego na członka, skoro ta oczywistość nie dociera do
tysięcy kretynów i kretynek w Polsce?

> To tak przy okazji gdybyc zapomnial o temacjie dyskusji
> katolo-religijnej. A wyraznie widac, ze temat Ci umyka na poziom Twych
> ulubionych przklenstw = slow wulgarnych = nieprzystojnych.

Mnie nic nie umyka, to Ty regularnie masz problemy z odpowiadaniem na pytania,
a nie na swoje halucynacje.

> To sobie zachowywuj jak chcesz. Ale dlaczego zmuszasz innych. Z milosierdzia?

A kogo ja niby zmuszam? Wymień ze trzy nazwiska...
Ja tam nie włażę z butami się - w przeciwieństwie do Ciebie - do cudzych
barłogów.

> Szanowny X. Ja o damach takich slow nie uzywam.

Ja nie pisałem o damie, tylko do Ciebie. Jenzyk polska to terz zbyt trudna dla
bwana kubwa umjejentnoźć?

> Przytoczylem popularne przyslowie.

Następny po Szui137, które swe chamstwo maskuje żartem/przysłowiem. Nawiasem
pisząc dalsza część demaskuje rzeczywistą wymowę "przysłowia":

> Czyzbym nadepnal na odcisk. Mniemam po slowach uzywanych wobec mnie,
> ze w zaciszu tez bywaja czeste.

Jesteś w swym chamstwie konsekwentny, co przyznaję bez bicia. Ale i tchórzem
podszyty - dlatego posuwasz się do ataków na czyjąś Rodzinę, zamiast stawić
czoła samodzielnie. Rozumiesz, obleńcu?

> Poglownie to znaczy od glowy strzyzonego barana. Tematem byly zarobki
kosciola.

KK nakłada na obywateli RP pogłówne? Dam Ci szansę - wezwę Cię do powtórzenia
tego nonsensu, Ty powiesz, że nie to miałeś na mysli, a ja odwołam sanitariuszy
z beczkowozem środków uspakajających.

> Wiec co Wasc tu nie na temat widzi? Baranki w niebiesiech?

Nie zauważyłem, bym uiszczał jakieś pogłówne. Jak to się odbywa - zakonnice
przeszkolone w kradzieżach kieszonkowych obrabiają pasażerów środków
komunikacji miejskiej w godzinach szczytu? A może młodzi klerycy z bejsbolami
urządzają łapanki uliczne i sprawdzają KatoPITy?

> A generalowie na zabawki nic nie beda chcieli?

Będą - i z przyjemnością im dam.

> Do Sierowa w pelni adekwatne. A ciocia rezydentka to w Wascinej rodzinie
> obrazliwe?

Nadal o Rodzinie? W ten sposób niestety demaskujesz się, półgłówku.

> Nie rozumiem. Kradziez jest kradzieza. A brak woli dzialania widze golym
okiem.

Ja również. 90% kierowców jest przeciw biopaliwom, a ludożercy z Wiejskiej z
uporem maniaka usiłują ustawę tę przeforsować. Tylko, że kierowcy są
rozproszeni po całym kraju, a banda 560 złodziei okopała się w jednej kupie w
rotundzie przy ul. Wiejskiej w Warszawie. Bez czołgów ich nie pokonam,
natomiast sprawcy kradzieży gumy do żucia kopa mogę wymierzyć osobiscie.
Dociera?

> Sierow i jego potomkowie nadal tak mowia.

Gadasz po rosyjsku? To by tłumaczyło tę Twoją nieporadność językową,
dostrzegalną w koslawych zdaniach.

> Twierdzisz, ze ogladales budzet a tam na kk jakies grosze. Wiec co mam
> tlumaczyc? Ze to co widziales to prawda? Tak, te male grosze to kradziez na
> rzecz kk. To jest złodziejstwo budżetowe uprawiane dla kk. Ze tez wlasnym
oczom nie wierzysz.

Napisałem, że są to grosze na "święte" cele, a nie twierdziłem, że to jakieś
złodziejstwo. W każdym razie inne niż np. haracz na ZUS.
Ty oczywiście ustawy budżetowej nie przeczytałeś i bezczelnie kłamiesz, jakoby
znajdowały się tam jakieś daniny na rzecz KK. Tak się właśnie z Tobą dyskutuje -
swoje miraże masz za rzeczywistość.

> Nie nauczyli Cie wiec jakie wnioski wyciagaja inni z Twego zachowania. Mnie
zas nauczyli aby tych wnioskow nie upubliczniac.

Niezbyt dobrze Cię edukowali, skoro jedyne co potrafisz, to zaczepianie rodzin
polemistów. Wiesz, mam na myśli odwagę cywilną i takie tam drobiazgi.

> Zasieg Twego kontekstowego kojarzenia ma grubosc zyletki. Ze wzgledu na styl
> nie wypada w kazdym zdaniu powtarzac "jalowa ziemia". A pisalem o niej w
> poprzednich zdaniach.

"Jałowa ziemia" i jej synonim, użyty do ubarwienia stylu: "beton". Istotnie,
porównanie narzuca się samo.

> O ile pamietam z geografi to najlepsze ziemie biali
> kolonisci przeznaczali na uprawy eksportowane do metropolii. Kawa przykladowo
> doskonale nadaje sie do rehabilotacji zaglodzonych dzieci. Wywoluje biegunke
i odwodnienie. Doskonale w Etiopii.

Koloniści zasadzili w Etiopii drzewa kawowe? To dlaczego jacyś idioci z
kolegium redakcyjnego PWN mają bezczelnie inne zdanie:
"gł. artykułem eksportowym jest kawa, ok. 70% zbiorów pochodzi z naturalnych
lasów kawowych", a nie z plantacji?

> Bez bialych misjonarzy jakos sobie radzili. Demograficznie byli
ustabilizowani na poziomie rownowagi. To przeszkadzalo milosiernikom Jezusowym.

Ależ oczywiście. Tuzin misjonarzy zdestabilizował gospodarkę Etiopii bardziej
niz najazd Mussoliniego, zamachy stanu, wojna z Somalią (zwycięska dzięki
wsparciu jezuitów z KPZR i karmelitów bosych z Kuby), wieloletnie walki
partyzanckie etc.?

> W Czadzie deszczem spadlym 5 lat temu.

Zawsze można zagłosować nogami, jak to stręczy malucznikim banita Rycho7,
nieprawdaż?

> Z szans przezycia. Efekty sa widoczne.

Efekty może i tak, ale brak dowodu, że są one zasługą misjonarzy, a nie np.
marksistów.

> Jak bedzie umial to napisze.

Ależ naturalnie. Może nawet zostanei misjonarzem?

> Nieszczesna to przeklenstwo? Cos masz z podsufitka. Popatrz do slownika.

Głupku, już Ci raz tłumaczyłem, że aby kogoś obrazić nie trzeba koniecznie
posługiwać się wulgaryzmami. Jednocześnie wyjaśniło się, dlaczego odpowiadasz
na nie zadane pytania, a pomijasz te postawione - Ty po prostu nie czytasz
tego, co piszę, jak na fanatyka przystało; Ty po prostu wszystko wiesz.



Temat: welfare state
welfare state
Anna Delick
Niespełna dwa tygodnie przed nadzwyczajnym kongresem SAP powstała - i nie był
to przypadek! - nowa platforma ideologiczna szwedzkiej lewicy
internacjonalistycznej, o nazwie Vänster för Europa, która w swobodniejszym
tłumaczeniu znaczy Lewica Proeuropejska. Komunikat prasowy o jej powstaniu
podpisało 146 polityków, aktywistów związkowych, znanych publicystów i
naukowców, reprezentujących socjaldemokratów i postkomunistów. Wśród
sygnatariuszy są osobistości znaczące: Margot Wallström - szwedzka komisarz
europejska (i mocna kandydatka na przyszłego premiera); Göran Johnsson - szef
ciągle najpotężniejszego w Szwecji związku zawodowego Metall (jak widać, nie
wszystkie związki zawodowe sympatyzują z lewicą narodową); Anders Ehnmark -
pisarz i najwybitniejszy dziś publicysta szwedzkiej lewicy, aktywny także w
debacie międzynarodowej; znani dziennikarze Arne Ruth (były szef redakcji
kulturalnej "Dagens Nyheter") i Anders Ljunggren; Per Wirtén - naczelny
niezależnego, lewicowego periodyku "Arena"; Hans Larsson - naczelny "Dagens
Arbete", Nalin Pekgul - kurdyjska imigrantka, przewodnicząca krajowej
organizacji kobiet-socjaldemokratek, a więc bardzo wpływowego partyjnego
networku. "Mimo słusznie krytykowanego niedoboru demokracji w Unii, jest dziś
jeszcze za wcześnie, aby to Parlament Europejski wybierał Komisję. Widzimy
jednak konieczność dalszego rozwoju europejskiej integracji w kierunku
federacyjnym. Jesteśmy zwolennikami wspólnej polityki bezpieczeństwa i
obrony, a nawet wspólnej polityki podatkowej w Europie" 8 - powiedziała
członkini Lewicy Proeuropejskiej, była socjaldemokratyczna minister
szkolnictwa Ylva Johansson. "Problem w tym, że wielu naszych towarzyszy z
lewicy jest wręcz zafiksowanych na słowie STATE w terminie "welfare state".
Ale bourgeois nie są już dłużej narodowi, kapitaliści działają w skali
globalnej. Jeżeli lewica nie przeniesie się na arenę ponadpaństwową, zginie" -
dodał inny członek Vänster för Europa, postkomunista Kenneth Kvist, który
reprezentował Szwecję w Konwencie konstytucyjnym.
[...]
Gdy Leszek Miller postanowił w Brukseli odrobić fiasko Kopenhagi i odegrał
Gromykę (zwanego Mr Niet), prasa wielu krajów "starej Unii" zaczęła pisać o
Polsce bez politycznej poprawności. Włodzimierz Cimoszewicz oświadczył wtedy,
że interesuje go tylko, co mówią politycy, a nie, co piszą dziennikarze.
Wypowiedź ta potwierdziła moje już i uprzednio ugruntowane przekonanie, że
minister być może obdarzony jest mnóstwem zalet, ale akurat nie ma
kwalifikacji do zajmowania się sprawami zagranicznymi. Znamy wszak wiele
artykułów czy audycji, które były znacznie bardziej znaczącymi wydarzeniami
politycznymi, niż przemówienia premierów lub dyplomatyczne noty. Do kategorii
tego typu "wydarzeń medialnych" zaliczyć też należy wspomniany program "Misja
kontrolna".
[...]
Każda lewicowa partia kontynentalnej Europy musi dziś odpowiedzieć sobie na
dwa fundamentalne pytania: - jak utrzymać swój welfare na nie zmienionym
poziomie, skoro na skutek zmian demograficznych coraz mniejsza liczba
pracujących ma utrzymywać coraz większą liczbę klientów welfare'u? - w jakim
stopniu własnym dobrobytem dzielić się można z biednymi państwami "nowej
Unii", nie ryzykując buntu własnych obywateli i dojścia do władzy
ksenofobicznych populistów oraz innych "politycznych nostalgików", których
jedynym marzeniem jest rozwalenie Zjednoczonej Europy? Słowa welfare -
oznaczającego w języku angielskim zarówno dobrobyt, jak i szeroko rozumianą
opiekę społeczną - używam tu jako terminu technicznego. Welfare state nie
oznacza (jak często sądzą polscy intelektualiści) wspomagania biednych, ale
finansowany z podatków system konsumpcji zbiorowej, opartej o transfery i
powszechne ubezpieczenia dostępne wszystkim klasom; podstawowa definicja
mówi, że welfare state to "a country in which the welfare of all classes is
helped by national insurance, subsidized medical and dental service, old-age
pensions, care etc.". Przy okazji wspomnę, że ponieważ w rozbudowanym welfare
state aparat opieki sektora publicznego w dużej mierze przejmuje i ogranicza
rolę tradycyjnej rodziny, ten typ organizacji społecznej jest bardzo trudny
do zaakceptowania przez konserwatystów w ogóle, a ortodoksyjnych katolików -
w szczególności. Dlatego welfare state rozwinął się szczególnie w państwach
protestanckich lub laickich (Francja). Za najbardziej konsekwentną jego formę
uznawany jest model szwedzki (folkhemmet - dom ludu), który różni się dość
znacznie od modelu niemieckiego czy tego, jaki wprowadził w Wielkiej Brytanii
Clement Attlee. Model szwedzki nazywany jest często "horyzontalnym" - gdy
pierwsze ubezpieczenia społeczne Bismarcka dotyczyły tylko robotników
przemysłowych, szczególnie podatnych na "socjalistyczną herezję", wprowadzona
krótko potem w Szwecji powszechna renta starcza miała właśnie charakter
ogólnonarodowy, nie związany z zawodem, dochodami etc. Model szwedzki opiera
się o bardzo silny solidaryzm między zdrowymi i chorymi, osobami bezdzietnymi
i rodzicami, pracującymi i emerytami, rencistami, bezrobotnymi. W Polsce jest
on bardzo słabo znany, a ukazujące się czasami na jego temat publikacje - i
to w poważnych pismach - mają tyle wspólnego ze Szwecją, co osławione
Schwedenkräuter (ta sprzedawana także w Polsce kombinacja ziół dr Pabsta nie
ma nic wspólnego ze Szwecją i jest w tym kraju zupełnie nieznana).

ten tekst jest w ostatnim numerze "Dzis"
www.dzis.com.pl
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 78 wypowiedzi • 1, 2, 3