Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: prezety hurtownie
Temat: SHOPPING
kupować taniej
Istotne oszczędności można uzyskać kupując w odpowiednim momencie.
Jeśli będziecie w okolicach gwiazdki, to zniżki – SALE – są już proponowane
26/12, w drugi dzień świąt, czyli tak zwany Boxing Day.
Całe tłumy ciągną przede wszystkim do samego centrum, gdzie znajduje się wiele
eleganckich sklepów, zwykle poza zasięgiem większości kupujących. Jednak nie
teraz, bo to co przed paroma dniami odstraszało ceną, w tych dniach może
kosztować 50 czy nawet 80% mniej. Jest to jedyna okazja by zobaczyć w Kanadzie
długie kolejki do sklepu, jeszcze zanim zostanie otworzony.
Zasada jest taka, że ceny spadają wraz z upływem dni, jednak czekanie może
okazać się bardzo ryzykowne, gdyż wiele z przecenionych rzeczy szybko znika.
Zależność głębokości cięć cen od stanu gospodarki jest także bardzo wyraźna. Im
większy kryzys tym większe cięcia.
Jeszcze o rzeczach kupowanych przed Świętami Bożego Narodzenia, które
najczęściej przeznaczamy na prezenty. Bardzo dobrym zwyczajem jest możliwość ich
wymiany, lub nawet czasem zwrotu po świętach. Należy zachować kwit i upewnić się
na jakich zasadach towar może być wymieniony. Dzięki temu można uniknąć
frustracji związanej z otrzymaniem kłopotliwego, nie chcianego prezentu.
W zasadzie w każdym sklepie można pertraktować cenę. Możecie próbować uzyskać
jakieś zniżki, zwłaszcza jeśli kupujecie więcej niż jedną rzecz. Chyba tylko
bilety na transport i gazety mają ‘oficjalne’, ustalone ceny. Nawet ten sam
hamburger może kosztować różnie w tej samej sieci restauracji, w zależności od
miejsca. Ceny na identyczne produkty mogą nawet znacznie się różnić, i to w
sąsiadujących ze sobą sklepach. Dobrze jest więc wpierw przejść się po paru z
nich a dopiero potem płacić.
Jeśli kupicie jakiś sprzęt elektroniczny, koniecznie dokupcie transformator (w
Kanadzie napięcie w gniazdku to 110V), bo w Polsce albo nie dostaniecie w ogóle,
albo będzie miał rozmiary małej szafy. Tymczasem w wielu sklepach prowadzonych
przez sympatycznych Hindusów (choćby na Yonge St.), dostaniecie kompaktowy,
maleńki i elegancki, a co najważniejsze bardzo tani transformator. Jeszcze
ważniejszy jest adaptor wtyczki. Wszystko z Chin.
Najtańsze są duże supermarkety (coś w rodzaju hipermarketów, choć ten francuski
model nie przyjął się jak na razie w Ameryce), najdroższe małe sklepiki w
najbliższej okolicy (zwane ‘convinience’). Są zwykle otwarte do późna w nocy,
prowadzone przez jedną rodzinę, najczęściej koreańską lub hinduską, i oferują
podstawowe produkty.
W wielkich sklepach spożywczych znajduje się zwykle dział sprzedający ‘hurtowo’,
co oznacza po prostu wielopaki. Ceny mogą być znacznie niższe, co zaoszczędzić
może sporo pieniędzy. Generalnie w każdym sklepie można dostać różnej wielkości
opakowania, te duże - tzw. ‘family pack’ – inaczej niż w Polsce są po
przeliczeniu wyraźnie tańsze od małych. Zwykle wielopak, np. 6 butelek w folii,
także inaczej niż w Polsce, jest tańszy niż 6 pojedynczych butelek. Tam też bez
trudu można znaleźć specjały, półprodukty i dodatki kuchni narodowych, które
zajmują nieraz kilka rzędów regałów. Kwaśna kapusta czy kiszone ogórki
znajdziecie w wielu z takich sklepów.
Jeśli macie cierpliwość, to w gazetach często można znaleźć kupony, które
uprawniają do zniżek. Nie są one wielkie, jednak w Ameryce Północnej szanuje się
pieniądze i praktycznie każda gospodyni domowa korzysta z okazji zaoszczędzenia
paru groszy.
Inną formą oszczędności są sklepy z tanim towarem, tzw. ‘one dollar shop’,
niektóre faktycznie mają wszystko po 1 dolarze. Oczywiście taki sklep to nie
boutique, jednak czasem można znaleźć coś ciekawego.
Niektóre sklepy specjalizują się w sprzedaży pełnowartościowego towaru,
pochodzącego z firm, hurtowni czy przedsiębiorstw, które upadły. Jest to okazja
do nabycia, nieraz za prawdziwe grosze, rzeczy które gdzie indziej w sklepach
mogą kosztować sporo pieniędzy. Liquidation World ma parę lokalizacji w Ontario
(www.liquidationworld.com).
Jeszcze inną możliwością dotarcia do tańszych, pełnowartościowych produktów jest
kupowanie w tzw. ‘factory outlets’. Najczęściej są położone poza miastem i
praktycznie to sklepy fabryczne, czyli ceny nie są powiększone o prowizje
pośredników czy firm handlowych. Dixie Mall (1250 South Service Rd.,
Mississauga, tel:905-2787492) to około 120 takich sklepów.
Temat: Znalazła kilka tysięcy i oddała policji
przeczytaj proszę: też znalazłem sporą kwotę..
..ale nie oddałem pieniędzy. jeśli masz chwilę czasu to przeczytaj:
nie wiem ile pieniędzy znalazła ta dziewczyna, ale ja też jakiś czas temu
znalazłem reklamówkę w której była niezła suma. powiedzmy taka, że sporo ludzi w
polsce musi na to pracować przez 2-3 miesiące.
ale ja nie oddałem pieniędzy na policję. pomyślałem tak: jeśli oddam te
pieniądze na policję to i tak prawdopodobnie nie trafią do prawowitego
właściciela. żaden pożytek. w reklamówce nie było żadnych danych. co innego
gdybym znalazł portfel z adresem. na pewno skontaktowałbym się z właścicielem.
reklamówka leżałana boku drogi przy moim osiedlu, tuż przy stacji benzynowej.
zaniosłem pieniądze do domu, przeliczyłem: było sporo. zrobiłem kilka ogłoszeń
na których napisałem, że znalazłem pewną kwotę pieniędzy. jeśli ktoś zgubił -
oddam pieniądze. proszę o kontakt. nr. telefonu. to wszystko. poszedłem też na
stację, bo pomyślałem, że prawdopodobnie mógł zgubić reklamówkę ktoś kto
tankował paliwo na stacji. zapytałem kierownika czy mogę powiesić na drzwiach
wejściowych ogłoszenie. poprosiłem, żeby wisiało przez tydzień. nie robił problemów.
po jakiejś godzinie komórka zaczęła dzwonić. dzwonili ludzie i mówili, że
zgubili takie, a takie kwoty pieniędzy. pytałem jakie sumy i w czym były te
pieniądze. okazywało się, że nie chodzi o tę reklamówkę. nie wiem ile osób
chciało mnie naciągnąć, ale wiem, że kilka takich osób było. nie wiedziały jaką
zgubiły kwotę i w czym były pieniądze. nieważne.
pomyślałem egoistycznie: jeśli przez tydzień nie zgłosi się nikt po pieniądze
zostawię je sobie. chciałem być w zgodzie z sumieniem, więc wykombinowałem, że
połowę kwoty zostawię sobie, a drugą połowę przekażę do pobliskiego domu
dziecka. pójdę, powiem że mam tyle i tyle pieniędzy i chciałem coś kupić
dzieciakom. zapytam czego potrzebują i to kupię: jedzenie, cokolwiek.
drugi dzień poszukiwań. rano, ok. 9 dzwoni telefon: miły męski głos: mówi, że ma
mój numer ze stacji, że wczoraj zgubił reklamówkę takiego a takiego koloru z
taką a taką kwotą pieniędzy. pytam o banknoty. numerów nie pamięta, ale może
podać mniej więcej jakie były nominały. wszystko się zgadza. mówię, że może
przyjechać i odebrać pieniądze. słyszę uradowany głos.. po godzinie pukanie do
drzwi. otwieram. zwykły człowiek, szary jakich wielu. zapraszam do środka, pytam
czy czegoś się napije. grzecznie dziękuje. ok, mówię i idę po pieniądze do
pokoju. przynoszę reklamówkę, wręczam mu a on zaczyna płakać.. czujecie to? gość
otrzymuje pieniądze z powrotem i zaczyna płakać.. pytam się czemu płacze?
okazuje się, że pracuje w hurtowni jako kierowca. zarabia psie pieniądze. ta
kwota którą znalazłem to jego 3-miesięczne wynagrodzenie. na utrzymaniu żona
(niepracująca) i dwójka dzieci. powiedział, że musiałby oddać te pieniądze,
zapozyczyć się u rodziny i pół roku pracować praktycznie za darmo. zrobiło mi
się go strasznie szkoda. zapytał o znaleźne. ja pier.. pomyślałem. jak mógłbym
żądać od niego znaleźnego w takiej sytuacji?! powiedziałem, że nie chcę
znaleźnego. nalegał. wpadł mi do głowy inny pomysł. powiedziałem o domu dziecka.
na początku chciałem wziąć te 10%, iść do domu dziecka i zrobić jak pisałem
wyżej. pomyślałem jednak, że lepiej będzie jak on to zrobi. zgodził się bez
wahania. ale jeszcze coś zaświtało mi w głowie. zaproponowałem, że skoro sam ma
dzieci to niech lepiej kupi coś swoim dzieciok. ucieszył się, jeszcze raz bardzo
mi podziękował. powiedział, że nawet nie zdaję sobie sprawy jak dużo dla niego
te pieniądze znaczą. pomyślałem w duchu, że chyba jednak wiem.. no i wyszedł.
ps. choć to zdarzenie miało miejsce już chyba ze trzy lata temu na każde święta
wielkiej nocy i bożego narodzenia przychodzi kartka z życzeniami i tym magicznym
słowem "dziękuję". na pierwsze święta bożego narodzenia zadzwonił też telefon:
powiedział, że po tym zdarzeniu kupił dzieciom prezenty.. były takie szczęśliwe,
dlatego, że nie stać go by robić to często. i wiecie co: kiedy mi to mówił znów
płakał.. odłożyłem słuchawkę i.. ech, nieważne.
teraz wiem jedno: znów postąpiłbym tak samo..
pozdrawiam wszystkich tych, którzy dobrnęli do końca.
Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 141 wypowiedzi • 1, 2, 3