Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: prezety hurtownie





Temat: prezent dla babci i dziadka:)
Chyba każdy miał kiedyś problem z kupnem prezentu gwiazdkowego dla najbliższej osoby. Ja w tym roku miałem nie lada wyzwanie. O poranku dwudziestego grudnia wyruszyłem na łowy do Manufaktury w Łodzi.

Złaziłem się jak osioł i po 4 godzinach chodzenia po sklepach z upominkami, bielizną, biżuterią i perfumami , ale nic nie wybrałem. Pomyślałem że w tym roku żonie dam na gwiazdkę pudełko czekoladek. Zrezygnowany, idąc górnym pasażem spotkałem mojego kolego z podstawówki. Nie widzieliśmy się ponad piętnaście lat. Miał tak sam problem jak ja. Zaproponował mi wspólny wypad do Zgierza. Znał tam jedną hurtownie upominków z dużym asortymentem produktów. Jak powiedział tak zrobiliśmy.

W międzyczasie Adam opowiedział mi kilka lat swojego życia. W przeciwieństwie do mnie rok spędził w wojsku, gdzie poznał swoją żonę. Zgadaliśmy się, że nasze dzieci chodzą na te same zajęcia sportowe. Aż dziwne, że się do tej pory nie spotkaliśmy. Wracając do świątecznych zakupów podróż z Łodzi do Zgierza zajęła nam około 45 minut. Gdyby nie korek na Alejach Włókniarzy bylibyśmy szybciej. Firma położona w samym centrum Zgierza, więc nie było problemów z dojazdem. Na miejscu miła niespodzianka.

Tak bogatego asortymentu przedmiotów dekoracyjnych jeszcze nie widziałem. Przede wszystkim stylowe meble i dużo drobnych cacuszek. Ostatecznie zdecydowałem się zakupić figurę z kolekcji Veronese z postacią Elfa. Mój kolega zdecydował się na zakup parawanu i przez to później mieliśmy problem ze spakowaniem się do auta. Jak się później okazało mój prezent był trafiony i żona chodziła zadowolona przez całe święta.






Temat: Styczeń 2003 :) cz.2
Kasiu, gratulacje!!! Ja nie robie następnego testu, poczekamy... zobaczymy...
Jolu, trzymajcie się, dużo zdrowia i sił. Cieszę się że ten cukier już lepiej.
Iwona, wzorcowe zdjęcia, czy wzorcowa córcia ? dzięki, a Wojtuś rzeczywiście
strasznie biedny z tym noskiem, dobrze że się tak szybko zagoiło.
Mikołajek nie obchodzimy, tylko wyciągnęłyśmy z Mają malutką choineczkę a
dzisiaj już zrobiłyśmy pierniczki – w całym domu tak pachnie, że już się chce
choinkę ubierać. Zamieszczę zaraz zdjęcia jak Maja robi ciasto i pomaga
Kini, nie dziwię się że masz dosyć alergii, ostatnio oglądałam zdjęcia Mai z
Wielkanocy i byłam w szoku – już zapomniałam jak ona strasznie wyglądała i jak
nam było ciężko trzymać dietę.
Monika, zgadzam się! Ludzie oszaleli! Wykupili wszystko, ledwo udało mi się
znaleźć dla Majki toaletkę, obdzwoniłam pół Polski bo podobno w hurtowniach
już nie będzie do świąt i liczyłam na to że komuś została (no i na szczęście
znalazłam). Może każdego już zmęczyło robienie zakupów na ostatnią chwilę i
postanowili w tym roku wcześniej? Hi hi
Didi, ja też swojego czasu marzyłam o tym żeby w Polsce kobiety mogły być
spokojnie na wychowawczym, bez obawy o utratę pracy, o to że jednak jedna
pensja to mało i trzeba dorobić. Dla mnie równouprawnieniem wcale nie jest to
że kobiety rodzą dzieci i wracają do pracy, równouprawnienie to prawo do
decydowania o sobie, chcesz – pracujesz, chcesz – jesteś z dzieckiem, ale twój
mąż zarabia tyle że nie musicie się martwić, no i jeszcze to, że ludzie szanują
twój wybór, niestety wiele kobiet nie ma takiego wyboru. No ale, mi się udało
pogodzić jakoś, pracuję inaczej niż dawniej, jestem w domu do południa, a i tak
Maja czasem się budzi w nocy z płaczem ‘mama do pracy nieeee’. Przykro mi
wtedy, ale co robić... taki los.
Ja jeszcze nie mam prezentu dla moich rodziców, reszta już jest. My sobie nie
robimy w tym roku prezentów bo kupiliśmy laptopa i to jest nasz prezent, chyba
jeszcze obejmie i rocznicę ślubu
Po tych dzisiejszych pierniczkach tak mi się już chce świąt, że chyba wcześniej
ubierzemy choinkę, przynajmniej parę dni, bo my zazwyczaj w wigilię lub dzień
przed. Wigilii u teściów nie lubię, bo u nich właściwie jak zwykła kolacja,
tylko dania inne. U nas przygotowania do późna w nocy, każdy wystrojony, stół z
najlepszą zastawą i udekorowany, od paru lat przychodzi mojej mamy siostra,
moja ulubiona ciocia, z mężem i córką. Jest bardzo uroczyście, rodzinnie,
szczególnie. Każdy śpiewa/mówi wierszyk, żeby dostać prezent, dużo śmiechu. nie
mogę się doczekać...
Aniu, fajnie że się odezwałaś.






Temat: Gdzie tanio kupić telefon ?
kasiafrania napisała:
> Chcę kupić telefon komórkowy na prezent. Mogę przeznaczyć na to do
350zł. Może ktoś zna hurtownie, które tanio sprzedają w detalu, i ma
namiary na takie sklepy ? Widziałem gdzieś coś na ten temat, ale nie
mogę teraz znaleźć. Może ktoś posiada i zechce się podzielić. Dzięki
za pomoc (wszystkim). Będę bardzo wdzięczna.

A więc na początek (mam nadzieję że inni "długoletni forowicze"
przyłączą się do mojej "akcji" i stanie się to normą) chciałem
Serdecznie Powitać "nową" forwiczką na forum Siedlce na Gazeta.pl

Mam nadzieję że nie jest to kontak "jednorazowy", i że zaowocuje to
długoletnią "współpracą" na Naszy Forum. Wyrażam też nadzieję że
inni doświadczeni forowicze będą służyli Ci pomocą i dobrą radą. W
zazie jakiś pytań/wątpliwości proszę o kontak na pocztę ("nazwa/imię
forowicza"@gazeta.pl, w miom przypadku: efaster@gazeta.pl)

Zawsze służymy pomocą :))

PS. (dla "starych forowiczów")
Pójdzie w moje ślady, niech nsze forum będzie wyjątkowe z pośród
innych forów na gazeta.pl niech stanie się to tzw. "tradycją"

Co do meritum (pytania):

Z pytania mniemam, że ma to być telefon nowy ale nie na abonament na
tzw. prepaid (na kartę) lub też jako sam telofon. Co do hurtowni z
telefonami to ja osobiście nie znam takiej w Siedlcach ani w
okolicach, w komisach lub na giełdzie są albo używane albo ich cena
jest strasznie wygórowana, można kupić telefon w tzw. mix-sie i
spłacać telefon określoną (w umowie) liczbą doładowań w określonym
czasie, acz kolwiek moim zdanie brdziej kożystna jest ofereta
abonametowa, można też kupić zestaw z telefonem i tzw. starterem ale
to duży wydatek a telefony kiepskie jak za te pieniądze. Można też
kupić nowe aparaty tel. w elektro marketach (typu avans czy euro,
lub saturn czy media markt ale te dwa ostanie w warszawie) cena
jednak jest "niewiadomą" można trafić na promocję i kupić dobry
telefon w przystępnej cenie, ale też na ogół jest mały wybór modeli
(w Siedlcach).

Mam nadzieję że chociaż trochę rozwiałem wątpilwości w tej sprawie,
może inni forowicze będą coś więcej na ten temat wiedzieć.

pozdr,




Temat: Bunt nauczycielki: chcę uczyć, a nie żebrać
Niech pani chwilę pomyśli...to nie boli. Bardziej zaradni dyrektorzy
takich placówek łapią sponsorów, poza tym w samej Warszawie są
znaczące różnice w działalności przedszkoli w poszczególnych
dzielnicach, dotacje ustalała kiedyś gmina, a teraz jakaś tam rada
dzielnicy czy inne kółko różańcowe. Nie wiem, w jakim mieście lub
wsi jest pani przedszkole, w każdym razie gratuluję uniknięcia
takich, a nie innych opłat. U mnie jest tak: 80 złotych książki itp.
bzdety, 50 złotych miesięcznie na radę rodziców, 120 na zajęcia
dodatkowe plus coś tam (nie będę teraz sumować, bo jest tego sporo)
na prezenty z okazji Mikołek, Bożego Narodzenia, Pasowania na
Przedszkolaka, koszt poczęstunków z okazji Dnia Matki, Ojca,
Dziadka, Babci, Wigilii itp. Uzbierała się ładna sumka, a dyrekcja
dobrze wie, że rodzice zapłacą, bo nie chcą podpaść. W Warszawie w
niektórych dzielnicach była dosłownie walka o miejsca w
przedszkolach, więc ci co wygrali nie podskakują i kładąc uszy po
sobie płaczą i płacą. I tu tkwi problem, gdyby ludzie tak chętnie
nie sięgali do portfeli mogłoby się okazać, że koszty takich
wyprawek są o wiele niższe. A tak wygrywa wygodnictwo personelu, po
co poszukać tańszej hurtowni, po co przemyśleć dokładnie, co tak
naprawdę potrzeba do edukacji kilkulatka, skoro rodzice i tak
wyskoczą z mamony? Moja matka była przedszkolanką i potwierdziła, że
takie numery trwają od lat. W moim przedszkolu niedługo każą
rodzicom chyba gotować posiłki i remontować sale, póki co, dźwigamy
co miesiąc pościel, dokupowaliśmy już zastawę stołową, nic nie ma za
darmo, a pomysłowość pracowników placówki nie zna granic... Sami
rodzice też są bez winy, te wszystkie trójki i rady rodziców
wymyślają prezenty z okazji Walentynek, Dnia Wiosny, Początku Roku,
Końca Roku, a kosz delikatesowy na święta bożonarodzeniowe i
wielkanocne to około 70 złotych za głupie słodycze, dodam, że
niezdrowe, no ale u nas jest ta fobia obrzucania dzieci
czekoladkami, aż się nie porzygają...koszmar i zupełnie
niepotrzebnie. Nawet Dzień Kobiet świętują, Dzień Chłopaka i
Halloween...



Temat: Kiedy i co kupujecie dla dziecka?
Kiedy i co kupujecie dla dziecka?
Drogie ciężarówki,czy jak byłyście w czwartym miesiącu ciąży,to już miałyście
coś dla Dziecka,jakieś ubranko,większy sprzęt,czy choćby drobiazg?Ja nie wiem
jeszcze,jaka będzie płeć mojego dziecka,ale już powoli zaczynam odczuwać
potrzebę gromadzenia różnych rzeczy dla niego,rozglądać się,co jest i
zastanawiać czy rzeczywiście wszystko,co oferuje rynek jest potrzebne,sprawdza
się,jak już dziecko jest.Bardzo mi pomógł artykuł "Nabici w butelkę (i nie
tylko)"i komentarze pod nim
(www.edziecko.pl/pierwszy_rok/1,79855,6353453,Nabici_w_butelke__i_nie_tylko_.html?as=1&ias=2&startsz=x)-jest
naprawdę super i chciałabym,aby więcej takich się ukazywało,bo naprawdę są
niezwykle pomocne i uczą,co należy do rzeczy koniecznych a zakup czego można
sobie darować-albo ewentualnie dokupić to później po porodzie,jeśli zajdzie
taka potrzeba.Zbędne zakupy,to zdecydowanie stracone pieniądze i zawalidrogi w
domu,w którym miejsca nigdy za dużo,postaram się ich uniknąć,tak sobie
zakładam,a co z tego wyjdzie,to zobaczę za kilka-kilkanaście
miesięcy .Proszę,napiszcie od kiedy zaczęłyście robić pierwsze zakupy dla
waszego dzidziusia?Co to było?Drobiazgi czy od razu rzeczy duże,jak
wózek,łóżeczko,mebelki itp.droższe rzeczy?Ja planuję zrobić duuuże zakupy
ok.8miesiąca ciąży-a drobiazgi gromadzę już od teraz i przyznam z
przyjemnością i radością,że mam już milutki kocyk,skarpetki i jedną
zabaweczkę-ale to ostatnia rzecz,to prezent od koleżanki,która nie mogła się
powstrzymać i już mi ją dla dzidzi na przyszłość przekazała.No chyba,że coś by
się stało i poczułabym się gorzej,albo niepewnie,to może w 7.miesiącu zrobię
te zakupy,w hurtowni,wszystko naraz,żeby było taniej i żeby to był tylko jeden
kurs samochodem.W Warszawie jest taka hurtownia na Targówku,którą polecili mi
znajomi-nazywa się TOMI.Tam chyba pojadę z mężem i może jeszcze z kimś kto
doradzi,pomoże wybrać.A Wy jak robicie/robiłyście Wasze zakupy w oczekiwaniu
na dziecko?Wszystko naraz czy po kilka wypadów w różne miejsca?Jeśli macie
jakieś fajne adresy sklepów,albo pomysły,gdzie można kupić coś taniej i jest
duży wybór,to bardzo proszę o namiary (mieszkam w Warszawie).



Temat: Forum a reakcje mężów
Forum a reakcje mężów
Wczoraj powiedziałam mężowi, że jeden odciął neta swojej żonie, bo
wg niego za dużo siedzi na forum. W szczegóły się nie wdawałam. I co
usłyszałam, ze ze mną jest podobnie i powinien to samo zrobić. Ja do
niego, ze 80km nie jadę żeby posiedzieć na necie. A M. "A co
ostatnio zrobiłaś, jak komp nie chodził. Wsiadłaś w samochód i
pojechałaś do mamy". To tylko 30km:)
Oczywiscie ja mam odmienne zdanie niż mąż. Na necie siedziałam albo
rano jak jeszcze nie wstali albo jak M. wracał z pracy, bo mógł się
zająć małym a ja na kompa. I jak go kąpał. W dzień nie szło, bo komp
u małego w pokoju i jak spał to byle ruch go budził a jak nie spał w
dzień to się darł i pchał na kolana. Jak go wziełam to walił w kompa.
Proszę męża od x miesiecy o bezprzewodowy internet ale mu się nie
spieszy, bo on nie ma takiej potrzeby. W końcu kupił mi kabel i od
paru dni siedzę na necie rano jak nie mogę spać a oni śpią, w
południe jak teraz, bo mały ma drzemkę, i po 20 jak mały śpi. W
pokoju dziennym na moim ukochanym worku sako. Wygodniej niż przy
biurku. To dużo??? W domu posprzątane, poprane, poprasowane, obiad
zrobiony. Mały w ciagu dnia bawi sie z mamą. A dla mnie forum to
okienko na świat, bo już dostaję szału od tego wiecznego siedzenia w
domu sama, przynajmniej się trochę rozerwę. I wcale nie jestem tak
długo na necie, bo od nagłego nadmiaru czasu netowego max godzinkę,
półtorej i biorę się za ogarnięcie mieszkania.
A wiecie co mnie najbardziej wkurzyło. Mąż wie, ze jak przychodzi z
pracy to ja mogę odpocząć. Końcówka ciąży i mój rozbrykany
sierpniaczek po całym dniu dają mi nieźle w kość. A on przychodzi,
żonka obiadek cieplutki pod nosek, zje i wychodzi na 2 godziny
załatwiać sprawy służbowe. I przychodził o 19 przed kąpielą małego.
Dlaczego nie robi tego w godzinach pracy. CO mnie to obchodzi, ze
się nie wyrabia. A teraz znów poleciał robić zakupy do hurtowni. ma
szczęście, ze kabel mi kupił a mały śpi.
I tak na koniec. Nasz zwiazek nie przechodzi kryzysu. Jest super,
bardzo się kochamy i jak jest w domu to wszystko robi przy małym. A
neta tak naprawdę nigdy by mi nie odciął.
Jest jeszcze jeden temat, który mnie wkurza u męża ale to może innym
razem.
A teraz dzwoni po raz któryś czy mogę kupić mu na prezent świateczny
kosiarkę. A co tam, nie będę mu żałować. Zwłaszcza jak się dowie za
ile kupiłam chustę do noszenia dla małej:) dla mnie, pod choinkę:)




Temat: Dzień Dziecka 2008 - Regulamin Odbiorców
Dzień Dziecka 2008 - Regulamin Odbiorców
1. Zgłoszenia dzieci – wiek, imię i nazwisko dziecka, adres na jaki
można przesłać upominek (z nazwiskiem rodzica) na mail
dziendziecka2008

W przypadku podania niepełnych danych dziecka + rodzica + darczyńcy
będę gnębiła o resztę potrzebnych danych – dopiero wtedy umieszczę
wszystko na liście oczekujących. Przepraszamy za takie założenia
ale chciałybyśmy, aby był porządek.

2.W przypadku osób nieznanych na forum, bardzo proszę o opisanie
krótko swojej sytuacji.

WSZYSTKIE DANE typu: dane osobowe, adresowe, telefoniczne proszę
podawać WYŁĄCZNIE na maila, chyba że ktoś ma życzenie podać na
ogólnym forum.

3. Zgłaszanie dzieci – w nieprzekraczalnym terminie do 16 maja.

4. Prosimy pamiętać, że to akcja upominkowa dla dzieci z rodzin
niezbyt dobrze sytuowanych - nie mamy hurtowni zabawek.
Często osoby które chcą zrobić upominek znajdują się w ciężkiej
sytuacji. Prosimy nie nadużywać ich dobroci.

5. Prosimy nie pisać o WSZYSTKICH potrzebach. Rozumiemy że dziecku
brakuje zabawek, kredek czy zestawu do piaskownicy - i o takie
właśnie maile proszę. Nie poradzimy nic na brak ubrań, pieluch,
wózków, łóżeczek itp. W takich
sprawach proszę zamieszczać ogłoszenia na forum Dwukropek. Akcja na
Dzień Dziecka polega na DROBNYM upominku.

6. Prosimy pamiętać, że zgłoszenie dziecka nie oznacza automatycznie
otrzymania upominku dla niego. Może się zdarzyć tak, że nie będzie
osoby która by mogła zrobić prezent. Prosimy o wyrozumiałość - to
inicjatywa osób prywatnych, które chcą pomóc jak największej liczbie
dzieci - ale nie są niestety wszechmocne.

7. Prosimy o zgłoszenia TYLKO i WYŁĄCZNIE na mail
dziendziecka2008@gazeta.pl i o nie zamieszczanie zgłoszeń na forum.

8. Prosimy o wpisywanie w temacie maila ZGŁOSZENIE DZIECKA –
znacznie ułatwi to pracę.

9. Prosimy podawać adres maila, na którego mamy wysyłać odpowiedzi.

Głównym koordynatorem akcji jest bj32, współpracują arwena_11 i
slonko1335.




Temat: podalibyście fois gras na przekąskę?
hurtowa odpowiedź :-)
>A może chodzi o to by było tanio? Tylko po co ta cała ideologia?

Jakby miało być tanio, od razu zabrałabym gości do taniej restauracji. Ta do takich nie należy.
Tak przy okazji, chciałam spytać, czy jest normalne, że restauracja pobiera opłatę "za pokrojenie tortu - 3 zł od porcji"? Tort robiony u nich na miejscu, nie dostarczony z zewnętrznej cukierni. Spotkałam taką informację gdzieś w opiniach internetowych - zdziwiony klient znalazł taką pozycję na swoim rachunku. To normalna praktyka, czy też od nadmiaru powodzenia komuś się w głowie do reszty poprzewracało? Może należy się ekrótce spodziewać opłat "za przyniesienie sztućców" albo "za owarcie butelki"?

Tak czy siak, dobrze się stało, mam już inny lokal i potrawy wybrane z pomocą przemiłej i uczynnej kierowniczki. Jeśli schab w borowikach jest Waszym zdaniem potrawą plebejską, to trudno.

>. Ale z drugiej strony, co w tym dziwnego, że
>zna się upodobania 9 najbliższych osób

Właśnie; robiąc imprezę dla 100 osób aż takiej wiedzy bym nie miała - i wtedy inaczej podeszłabym do organizacji. Ale tu w grę wchodzi nawet nie 9, tylko 7 - bo liczyłam razem z nami. I byłoby co najmniej dziwne nie znać upodobań własnych rodziców, kumpla jeszcze z przedszkola albo psiapsiółki z podstawówki (świadkowałam na jej ślubie zresztą), z którą wypiło się niezliczone kawki i herbatki przy baskich plotach.

Co mnie niepokoi, to że część z dyskutantów nie dostrzega właściwego sedna sprawy - czyli kwestii poziomu obsługi, umiejętności doradzenia klietom o różnych upodobaniach. Jak pójdziecie do księgarni po lekką powieść na prezent dla koleżanki, a sprzedawca powie, że kryminały i romanse to badziewie i każe Wam wziąć wszystkie tomy "W poszukiwaniu straconego czasu", odmawiając sprzedania czegokolwiek innego, to co, potulnie wyjdziecie z Proustem? A niech sobie koleżanka ładnie ustawi obok swojej kolekcji Chmielewskiej...




Temat: Siostry pijarki właścicielkami terenu na Strzyż...
> Pan Pomianek robi swój prywatny biznes i nie widzę powodu żeby jeszcze mu za
to
>
> robić prezenty.

A siostrzyczki to pewno nie będą wyciągały łap do rzeszowskich parafii (czytaj
durnych parafian, bo przecież opasły proboszcz sobie od ust nie odejmie i
drugiemu nie da), do miasta i do ministerstwa po państwowe pieniądze. To jest
pewno akcja charytatywna, co nas nic nie kosztuje co nie? Oto właśnie miasto
straciło setki tysięcy złotych na darowaną ziemię. Pomianek jest znacznie
pozyteczniejszy bo pół regionu tam studiuje, a on sam płaci miastu jak się
należy a nie robi uników.
Przedsięwzięcie siostrzyczek to taki sam biznes jak każdy inny. Kto tego nie
widzi jest chyba ślepy.

> Poza tym jeśli jakiś hipermarket chce wybudować swój piękny sklep to musi
coś
> dla miasta zrobić (tak jest wszędzie, nie tylko w Rzeszowie). Sam produkuje
> całą masę śmieci i odpadków (piekarnie, rzeźnie itp) więc musi wybudować
jakiś
> kolektor ściekowy, drogę dojazdową, willę dla synka pana K, podwodną
skocznię
> narciarską, itd.
> I tak to wszystko nie zrekompensuje wszystkich strat przez nich
spowodowanych.

Ciekawe co zrekompensuje miastu odszkodowanie jakie prawdopodobie zapłaci
Rzeszów za odmówienie Carrefourowi miejsca na budowę.
Ciekawe też jakie są granice naszej, przepraszam - waszej pazerności. To że
coś budujący się market ma dookoła siebie zrobić to rozumiem, ale ile by nie
dawał zawsze oszołomy rzeszowskie mówią NIE! Niedługo ta zasada będzie się
tyczyła wszystkiego co nie będzie kościołem - fabryki, budki z warzywami,
hurtowni. Z lokalizacją i budową szpetnego kościoła nigdy nie ma problemów.

>
> W tamtym rejonie szkoła jest potrzebna.
> Jeśli miasto nie może, nie chce, nie potrafi, samo wybudować szkoły to niech

>
> wybudują Siostrzyczki jak potrafią.

Skoro nie potrafią uzbierać pieniędzy na całą inwestycję, tylko muszą u
biednego miasta żebrać, to niech za przeproszeniem jak mawia prezydent
Kaczyński spieprzają.

>
> Ech. Co jest z Wami Rzeszowianami......
> Budują wam Dom Handlowy na Słowackiego - źle.

Bo szpetny podobno!

> Szkołę gdzieś przy Strzyżowskiej - źle.

Bo ziemia za darmo oddana.

> Poprawiają drogi - źle,

Bo korki i prowizorka.

> Robią nowe parkingi - źle,

Bo płatne!

> Wycinają drzewa - źle,

Bo i tak ich mało!




Temat: Dlaczego tylko dwa lata?
Dlaczego tylko dwa lata?
Pedofil spędzi 2 lata w więzieniu
TARNOBRZEG Przez 15 lat nie może zbliżać się do swojej ofiary
Dwa lata więzienia i 20 tys. zł zadośćuczynienia - to kara dla Lecha Sz. za
upijanie i współżycie z 13-letnią dziewczynką. Wczoraj przed Sądem Rejonowym
rozpoczął i zakończył się jego proces, bo oskarżony dobrowolnie poddał się karze.
Poznali się przed trzema laty na internetowym czacie. On - Lech Sz., lat 47,
warszawianin, właściciel hurtowni materiałów budowlanych. Żonaty, ojciec
14-letniego dziecka. Ona - Marysia (imię zmienione), lat 13, uczennica jednej
z tarnobrzeskich szkół. Wychowuje się w szanowanej, inteligenckiej rodzinie.
Prezenty i spotkania
Długimi rozmowami telefonicznymi i poprzez internetowe komunikatory mężczyzna
szybko zdobył zaufanie nastolatki. Pierwszy raz spotkali w stolicy, dokąd
Marysia co jakiś czas wyjeżdżała z rodzicami. Potem Lech Sz. przyjeżdżał do
Tarnobrzega, gdzie tuż za miastem wynajmował pokój hotelowy. Jak ustalili
śledczy, podczas tych spotkań upijał dziewczynkę i z nią współżył. Marysia
przeżyła załamanie psychiczne - dwukrotnie próbowała popełnić samobójstwo.
Na gorącym uczynku
Rodzice Marysi dopiero kilka miesięcy temu dowiedzieli się, że przyczyną
depresji córki jest jej "przyjaciel z Warszawy”. Zawiadomili policję, która
sprawiła, że biznesmen jeszcze raz przyjechał do Tarnobrzega. Podczas
ostatniego, kontrolowanego spotkania w hotelu został zatrzymany. Prokurator
postawił mu zarzuty upijania i współżycia z osobą poniżej 15 lat, a sąd
umieścił go w tymczasowym areszcie.
Czy była jedyną ofiarą
Lech Sz. spędzi w więzieniu 2 lata. Swojej ofierze, która musi obecnie
korzystać z pomocy psychologicznej, zapłaci 20 tys. zł zadośćuczynienia. Karą
dodatkową jest 15-letni zakaz zbliżania się i kontaktowania z nastolatką.
Tarnobrzeska prokuratura sprawdza obecnie, czy Marysia była jedyną ofiarą
skazanego.
źródło "nowiny"




Temat: Żyje skromie, wydaję dużo....
kilka rad, ktorych pewnie nie wezmiesz do siebie

skasuj telefon stacjonarny - tel na karte mozesz miec za 29gr/min
a w ogole to zmien telefon na skype
skasuj tv - to tylko zapychacz czasu - zwlaszcza jak masz ksiazki i
internet, ja kilka lat zylam bez telewizora i bardzo sobie chwale
poszukaj tanszego dostawcy internetu
w aptece pytaj o tansze zamienniki lekow a jak sa jakies, ktorych
uzywasz wiecej to kupuj wieksze opakowania
sprzedawaj na allegro ubrania i rzeczy ktorych juz nie potrzebujesz,
zwlaszcza nieudane prezenty ktore dostajesz
zamiast kosmetyczki poszukaj dobrego kosmetyku, peelingu, maseczki
owocowej
zel pod prysznic mozna z powodzeniem zastapic dobrym mydlem, a
zamiast kosmetykow dove polecam ziaje
rzeczy, ktorych duzo uzywasz i ktore moga dluzej stac (cukier,
napoje, chemia) kupuj w hurtowni
sprawdzaj terminy waznosci i jak cos ma dluzszy a jest tansze to
kupuj wiecej
wieksze wydatki planuj z duzym wyprzedzeniem
absolutnie nie bierz wspollokatora - co z tego, ze dostaniesz pare
groszy jak zwiekszone koszty utrzymania (woda, prad i twoje nerwy)
moga tego nie pokryc
czytaj sklady na produktach spozywczych - czasem np. jogurty
carrefour maja dokladnie ten sam sklad i tego samego producenta, co
markowe a kosztuja duzo mniej
uzywaj zamrazarki
zamiast chodzenia do restauracji zapros znajomych do siebie i
zrobcie impreze skladkowa

przez trzy lata zaraz po studiach zylam sama, majac kredyt w
wysokosci ponad polowy pensji i do tego utrzymywalam siebie i
dwupokojowe mieszkanie w Warszawie, zarabialam mniej niz ty teraz
wydajesz wiec byla sytuacja duzo gorsza a jakos udawalo mi sie
odlozyc nawet na wariackie wakacje wiec sie da

p.s. zmien jedna z prac na lepiej platna
jak masz jakies hobby to sprobuj na nim zarabiac

pozdrawiam, tez nauczycielka



Temat: Jaka wyprawka dla malucha i kiedy???
Witam
Troche dluga ta lista kolezanki.
Ja powiem moze tak..troche ze swojego doswiadczenia z pierwszej ciazy...i co
bede stosowac w drugiej.
Nie ma co kupowac na poczatku za duzo ubranek..lepiej kupic na wyrost niz za
male..te malutki raczej kilka sztuk, bo maluszek naprawde!!! szybko rosnie..a
te wieksze zawsze podwiniesz.
Teraz kupuje pampersy..poprzednio umeczylam sie z tetrami..pranko,
maglowanko..dajcie spokoj! caly cud dzisiejszych czasow to pampersy - szkoda
tylko ze taki drogi ..chociaz sa te no name! ktore mozna kupic w hurtowni duzo
taniej.
Butelki zawsze Ci sie przydadza! nawet jesli bedziesz karmic na poczatku
piersia zawsze mozesz sobie po nia siegnac pozniej lub miec ta jedna na
herbatke.
Kupie wczesniej kosmetyki typu: szamponik, oliwka do zmiekczania wody (w
aptece), waciki, spirytus do pepuszka itp.
Herbatka z kopru super sie przyda na kolki!!
Dostaniesz wyprawke drobnych probek i upominkow w szpitalu...dla dzidzi ..to
taki prezent a zarazem reklama od roznych firm.
Dzidzi trzeba jeszcze cos cieplego na wyjscie ze szpitala. No i do szpitala
lepiej wziasc kaftaniki i ja biore czapeczke taka mala niezawiazywana bo bede
rodzic w lutym a jak wiadomo w szpitalach nie za dobrze grzeja.
Pomysl tez o sobie..bo potem do szpitala ciezko dowozic a ty sie bedziesz
meczyc. Np. podpaski - duze! hehe bo zaczniesz ostro krwawic...Ja tym razem
kupilam sobie majtki (w patece) takie specjalnie po porodzie..z cienkiej
siateczki,. gdyz normalnych wogle nie mozna nosic a raczej trudno nosic
podpaske bez majtek!!!
Do tego polecam tantum rosa + butelka z tzw. dziubkiem..rozpuszczamy tantum z
woda i tym polewamy naciecie krocza..ponoc szybciej leczy..przynosi ulge na
pieczenie. Tantum rosa jest w saszetkach i rozrabiac mozna co przemywanie.
To sa teraz dla nas szczegoly..ale jak cos boli i doskwiera szukamy ukojenia a
to pomaga.
Przyda sie rowniez stanik odpinany do karmienia i wkladki laktacyjne na
wyplywajace mleko.
Ja laktatora nie bede uzywac..mialam go za pierwszym razem..strasznie mnie
bolalo, kiedy go uzywalam, choc wiem ze kobiety sobie chwala. Odciagalam sobie
pokarm recznie.
A co do lozeczka! To u mnie w rodzinie...jest takie powiedzenie i wole chuchac
i dmuchac ale sie posluchac
Nie kupuje sie lozeczka przed urodzeniem dziecka...rozne rzeczy moga sie stac!
odpukac!!!! robi sie tak aby nie kusic losu i nie zapeszac....ale u nas nikt
nie kupuje. Owszem bylam z mezem ogladac i wybralismy..pojedzie po nie jak ja
juz urodze i bede w szpitalu. A po za tym chyba poczuje sie bardziej wazny,
kiedy mu sie zostawi taki wazny szczegol!
Pozdrawiam Kasik



Temat: STYCZNIOWE POCIECHY 2005
Cześć dziewczyny, ale nas znowu tu dawno nie było. Trochę mam mało czasu
oststnio (zaczęłam kurs pedagogiczny i spiętrzyły mi się zjazdy, zajęcia dla
rodziców w pracy i jeszcze parę rzeczy takich poza domem). Jak Wy się wyrabiacie
(Wy, które pracujecie normalnie na etacie) to nie mam pojęcia. No ale też fakt,
że na innych forach bywam (( Tak, że niniejszym składam publiczną samokrytykę
za niepokazywanie się )) Tu też już parę razy byłam w tym czasie, ale tylko
podczytywałam zaległości...
mega, ale się uśmiałam z tej historii, jak Kubuś obsikał Twojego Tatę Ja
wiem, że Ci w tym wszystkim (cała sprawa z Tatą) jest mniej do śmiechu, ale to
mnie naprawdę rozbawiło! No i strasznie się śmiałam z Zuzi, która karmiła swoją
mamę. Fajne to jest u naszych dzieci, że juz tak coraz więcej rozumieją ze
świata, który je otacza, próbują jakoś na niego wpływać (to właściwie próbują od
początku, ale teraz jest to już swiadome i zamierzone).
Echoo, cieszę się bardzo, że u Was koniec z chorobami. Jak ja Was dobrze
rozumiem! U nas katary i kaszelki się nie mogą skończyć: na zmianę - Miś, ja,
nasza pani dr, znowu Miś i tak w kółko. Rzecz w tym, że od 3 miesięcy usiłuję
zaszczepić Misia (dlatego tak mnie interesuje zdrowie naszej lekarki), no i nic
z tego nie wychodzi (po drodze był jeszcze wyjazd w góry i tak zeszło). Teraz
chuchałam i dmuchałam, a Miś znowu od 3 dni ma potworny katar i pokasłuje.
Mnie tez przez jakis czas martwił łebek Misia (ma wprawdzie 45 cm., ale to się
nie zmienia od lipca czy sierpnia). W końcu przestałam jednak, bo dobrze się
rozwija, jest coraz lepiej, więc stwerdziłam, że liczy się jakość a nie ilość
)) Ale widać, że to jest dużo powszechniejszy problem (nasze zamartwianie
się, nie małogłowie )) Od razu mi się lepiej zrobiło, że jestem w dobrym
towarzystwie! Aha, Miś, jak się go długo namawia >powiedz "tata"<, to mówi
"kaka". "Mama" - pomija wyniosłym milczeniem. Oburzające, juz rozmawiałam o tym
problemie z koleżanką logopedą i stwierdziłyśmy, że koniecznie musimy przyjść na
terapię, bo to może być bardzo poważne zaburzenie )))))
Prezenty jeszcze na razie nam nie były w głowie, musimy sie wybrać do hurtowni
dzieciecej, ale na razie nie mamy kiedy (to Piotr pracuje popołudniami, to Mis
choruje i tak nie ma jak).
Trzymajcie się cieplutko, pozdrawiam serdecznie wszystkie maluchy i mamusie ))



Temat: Moja choroba.
witam
nio i przegiełam,cały zeszły tydzień przeleżałam na tramlku bo nóżki bolały jak
diabli,jazdy były odwołane bo nie dałam rady wcisnąć pedał sprzęgła ale obecnie
jest już dobrze i nawet jazdy mam z powrotem i byłam nawet w Szczecinie
pojeździć sobie,fajnie było,jeśli mnie nie będzie bolało to jazdy w Szczecinie
mam w każdy wekend aż do świąt, a święta,hm, jeszcze nic nie szykuje ale dziś
idziemy z Komarkiem na zakupy,moja córcia choć już duża panna to napisała list
do mikołaja co by chciała oczywiście jak przeczytałam to zdębiałam bo koszty
tych prezentów ogromne,dobrze że mamy firmę to mogę kupić choć część z nich w
hurtowni,oczywiście nie dostanie wszystkiego co by chciała bo to za duża
rozpusta dla niej,nio a później trzeba pokupować żarełko na święta i też kasy
pójdzie a nie wspomnę że mąż mój zabiera mnie na pierwszego sylwestra od
ślubu,kurcze od dwunastu lat nie byłam nigdzie na sylwka,i właśnie trzeba jakąś
kieckę kupić lub coś takiego,kurcze dlaczego grudzień ma tyle wydatków a tu
zaraz styczeń i następne wydatki,wiem że pieniądze rzecz nabyta dziś są jutro
nie ma ale jakoś to będzie,aha co do zdrowia mojej sroczki to kolano daje jej
czasami popalić tak że chodzić nie może ale jest uparta i codziennie śmiga do
szkoły choć ją boli ale z drugiej strony zaraz przerwa świąteczne i troszkę
odpocznie tym bardziej że po przerwie idą do szkoły na dwa tygodnie i ferie zimowe
nio to troszkę popisałam
powiem wam że martwię się o Boncie,coś jest nie tak,muszę do niej zadzwonić,oj
chyba ma znów niezłą depresję albo coś złego się z nią dzieje,nie wiem,zadzwonie
to się dowiem
i to tyle,chyba,hihihi




Temat: Co myślisz o naszej akcji?
Basiu, zgadzam się z Tobą, że w przypadku pracy w hurtowni i przy takiej ilości
uczniów ( i obciążenia godzinowego) trudno wychowywać. Nawiasem mówiąc chyba
trudno egzekwować wiedzę i wiedzieć co który uczeń umie.
Nie zgadzam się jednak, i chyba wzajemnie się nie przekonamy, że za złe
zachowanie nie można postawić pały!
Można dokładnie przepytać z przerobionego materiału ( jeżeli uczeń błaznuje,
przeszkadza innym to oznacza, że wszystko umie, a jak umie to niech udowodni).
Z chemii są zadania łatwiejsze i trudniejsze, wymagające zastosowania wcześniej
zdobytej wiedzy. Jestem w 100% przekonana, że można usadzić delikwenta.
Boisz się pana dyrektora i rozwścieczonych rodziców? - Po pierwsze niech oboje
będą obecni przy przepytywaniu - można w majestacie prawa udowodnić uczniowi,
że nic nie umie. Po drugie - nie bardzo wierzę w tych bojących się dyrektorów.
Ja matka piątkowego ucznia, miałam zastrzeżenie co do oceny klasówki. Tak sie
złożyło, że klasówka była z przedmiotu z mojej dziedziny. Syn napisała dobrze -
pomyliła sie nauczycielka. Grzecznie(!), na paluszkach poprosiłam o wyjaśnienie
( syn bał się dyskutować). Nauczycielka wpadła w histerię, w pewnej chwili
myślaam, że będę musiała ją ratować. Następnego dnia JA zostałam wezwana do
dyrektora na dywanik. JA usłyszałam kim jestem i co CIAŁO PEDAGOGICZNE sobie o
mnie myśli.JA wyszłam z gabinetu roztrzęsiona. Po kilku tygodniach nauczycielka
skorygowała swój błąd, ale nikt nie miał cywilnej odwagi żeby przyznać mi rację
Więc wybacz Basiu - w konflikcie rodzice - nauczyciel dyrektor trzyma stronę
tych drugich. Chyba, że rodzice opłacają dyrektora lub dają mu kosztowne
prezenty - ale to inna sprawa.



Temat: Polska elita układa towar w brytyjskich sklepach
tez wyjechala, choc nie z tesko
.. przeyklejam nklejki na okulary przeciwsloneczne w jednej hurtowni w Londynie.
Mam wyzsze wksztacecnie (marketing)dobrej polskiej uczelni, studia podyplomowe,
i 5 lat doswiadczenia w zawodzie i co ??? g.o.w.n.o.
przez 5 lat nie zdolalalm odlozyc na nic, bo Polska oprocz tego, ze daj
wyksztacenie nie daje szans na wykorzystanie go. Praca na wlasny rachunek konczy
sie wejsciem zuzu na konto, bo czy to jest normalne, ze nie wazne czy zarabiasz
czy nie, ZUSowi musisz oddac ponad 600 zl na rozbudowe kolejnego odzialu, albo
zasilki dla gornikow lub teraz na becikowe dla rodzin patologicznych.
N>ajwaniejsza pozycja biznesplanu w PL nie jest wynajecie biura czy sklepu, ale
ZUS.
Dalej, przez 5 lat srednia placa 900 zl na reke, to naprawde sie odechciewa.
Sama w obcym miescie ?? nie miaszkalam z rodzicmi, nie dokladali mi sie do
zycia. Tutaj wykladajac klejac te okulary, mam tyle, ze wystarcza mi na pokoj,
jedzenie, co tydzien prezent dla siebie i jeszcze moge odlozyc. I wiem, ze za
kilka miesiecy bede w stanie zaczac wlasna dzialalnosc. TUTAJ, bo ty nie ma ZUSU
niezaleznego od dochodow. Placic zaczynasz, kiedy przekroczysz okreslony prog
dochodow.
Pracodawca nie odpusci cie tak latwo, jesli jestes dobra, jak masz pomysl to cie
wyslucha. U nas nie skorzysta z Twojej wiedzy i doświadczenia, bo on jest
najmadrzejszy. A, jak sie cos nie podoba uslyszyszysz, ze mozesz odejsc na twoje
miejsce czeka 20 innych, ktorzy beda pracowac za mniej (bo np mieszkaja z
rodzicami).
Ja dziekuje za tak ojczyzne, ktora jeszcze chce odbrac haracz w postaci
podatkow, tylko za to ze masz polski paszport. Podwojne opodatkowanie jest
nizgodne z prawem, ale rzadzacy naszym krajem nie odpuszcza tak latwo podatkow z
pracy za granica pomimo tego ze tam juz sa odciagniete. jakim prawem ktos
pracujacy na chleb albo utrzymanie rodziny w Polsce, bo w pl nie zarobi tyle,
musi jeszcze zaplacic DODATKOWY podatek w Polsce? A ze slabej brytyjskiej pensji
1000 funtow po przeliczeniu na polskie zlotowki robi sie pensja prezesa
zarzadu, wiec panstwo swoj haracz odebrac musi .... bo tylko tyle potrafi,
oskubac z czego sie da, zamiast stworzyc jakis sensowny system do walki z
bezrobociemaktwizujacy ludzi do pracy, do dzialalnosci gospodarczej. Po co?
latwiej oskubac tych, co sa bardziej zardni i wyjechali za chlebem pracowac dla
obcych.
Nie chce mi sie tam wracac ..



Temat: Jak Sie Macie?? :)
Jak Sie Macie?? :)
napiszcie co u was, jak sie czujecie, jak brzucholki rosna.. Ja jestem
marcowa mamusia, powoli koncze szosty miesiac (jeeeezu, kiedy to
minelo?!?!) Czuje sie ogolnie dobrze, jedyne co mi dokucza to zoladek,
jakos to wszystko nie chce mi sie trawic i lezy mi tak i lezy i wogole fuj
fuj, a jeszcze jak czasem dojdzie ta cholerna zgaga, to... Buuuch! Ale
wogole to fajowo; malenka przelewa sie jak akobata prawdziwy, czasem to mi
sie zdaje, ze jakies skoki tam uskutecznia, albo inne fikolki, ale fajna jest
taka, jeju.. ) Jak ma 'cichy' dzien, to od zmyslow odchodze, ze z nia cos
nie tak, juz wole jak mnie budzi w nocy i bulgocze godzine!
Poniewaz z mojego pokolenia w rodzince jakos ja pierwsza Bebe bede miec, to
musze sama zakupic wszystko - ciuszki, akcesoria i takie tam; nie ma od kogo
dostac. Ale to dla mnie sama przyjemnosc, ciesze sie jak glupia jak moge to
wszystko przebierac, wybierac i kupowac. Oczywiscie potem w domu 50 razy
to wszystko ogladam, przekladam i rozkladam, eeech )) Zrobilismy z mezem
juz wieksze zakupy 'ubrankowe' w tych hurtowniach na slonecznym; calkiem
przyzwiote ceny, bo np w Glx w Cubusie np to przezegnac sie mozna.. A
wszystko oczywiscie takie cudne )) Teraz zaczynamy rozgladac sie za
wozkiem, ale z zakupem zaczekamy juz do stycznia; tak samo lozeczko i te
wieksze rzeczy, typu mebelki do pokoiku.
Piszcie drogie mamy, w ktorym miesiacu jestescie, jak sie czujecie no i
wogole co u was i waszych Bebci
Mogloby juz troche zasniezyc w tym naszym Szczecinie, zeby lepiej ta
atmosfere swiateczna poczuc, co nie? A moze ktoras z Was sprawi sobie i
rodzinie prezent pod choinke malenkim Dzidziulkiem, ktory pojawi sie na
swieta w domku??
Acha, i jeszcze jedno: IMIONA!! Jakie wybralyscie?? My wciaz nie mozemy sie
zdecydowac, mamy kilka faworytow, ale ciagle sie to zmienia.. Wersja na
dzis: Gabriela Ladnie??
Coz pozdrawiam cieplutko w ten brzydki i szary dzionek, trzymajcie sie
cieplutko i PISZCIE PISZCIE !! Marcia



Temat: Bliżej źródła...
Gość portalu: docg napisał(a):

> GP odpowiedział jako fachowiec, ja jako laik: sklepy winne są po to, żeby
> przyjść, pooglądać, pogadać, kupić parę flaszek. Jeśli chcesz większą ilość,
ze
>
> 2 - 3 skrzynki wina, to czemu nie kupić tego od importera lub producenta?

Czasem z bardzo prozaicznej przyczyny z jakiej także ja kupuję w sklepie na
swój prywatny użytek: po prostu w sklepie jest taniej niż u producenta jeśli
pojawiam się u niego jako klient detaliczny. W wypadku win włoskich dotyczy to
w przeważającej ilości wypadków w Toskanii a już w takim Tyrolu Południowym
zaryzykuję twierdzenie, że zakup lokalnych win u producenta będzie w 99%
przypadków droższy niż w sklepie. Zresztą trudno sobie wyobrazić, że wzorem
garstki kompletnych oszołomów piszących na tym forum, do których się zaliczam,
ktoś będzie podporządkowywał swoje urlopy trasom po hurtowniach, dystrybutorach
i producentach wlekąc nierzadko za sobą znudzoną rodzinę.

Idąc dalej tym tropem można w pewnym momencie dojść do wniosku, że przecież
wogóle można nie kupować żadnego wina, bo przy odrobinie słowiańskiej
pomysłowości można je mieć przez całe życie za darmo bez pośrednictwa pazernych
importerów i sklepikarzy. Poruszając się po winnicach i targach winiarskich
choćby w obrębie samej Europy, mając na podorędziu parę fajnych wizytówek i
ładnie skonstruowane portfolio swojej działalności na niwie popularyzacji
winopijstwa wśród rodaków lub wydrukowanych parę swoich recenzji win
umieszcoznych choćby w internecie, po roku czy dwóch nawet nie będziesz musiał
wychodzić po wino z domu - będziesz dostawał rok w rok kolejny rocznik nawet od
kilkuset producentów. Starczy dla Ciebie i jeszcze zostanie dla znajomych i na
prezenty.

;-)))

> Fakt,
>
> że jeśli importer poroponuje indywidualnemu klientowi taką samą cenę, jak
> sklepowi, to wydaje się nie fair, ale to nie jest sprawa klienta, bo ten kupi
> przeważnie tam, gdzie taniej.

To oczywiste w wypadku klienta w pełni świadomego swoich potrzeb lub pijającego
całe życie jedno czy dwa wina. W innych wypadkach pewnie różnie to bywa.




Temat: Jakie najdziwniejsze zadania powierzono Wam...
Zaczęło się już od początku, bo pierwszego dnia, musiałam zarejestrować dziecko
szefa nowonarodzone, na stanowisko jego żony przyszłam - szef był wielce
rozczarowany, że przez telefon nie można. Potem towarzyszyłam dziecku i jego
potrzebom, by w najbardziej spektakularnym zadaniu poszukiwać w hurtowniach
balonów, ale nie białych po prostu i wulgarnie białych ino perłowych, a potem
załatwić wypożyczenie butli z helem do nadmuchania tychże (dobrze że to zadanie
zostało mi odpuszczone). Cała reszta wydaje się zwykła rutyną, bo oprócz
polecenia od żony szefa, żeby kupować codziennie świeże kwiaty do biura -
najlepiej sezonowe (zadanie z listopada) to musiałam płacić na poczcie jego
rachunki i kredyty w banku, załatwiać sprawętego, że nie płacił przez pół roku
za kablówkę, a także własną piersią zasłonić dopływ gazu, który miał być przez
ekipę zakręcony - wyjeżdżamy z pieniędzmi albo zakręcamy - szefa oczywiście nie
było w firmie, a wypisane przelewy na opłaty leżały już od pół roku u niego na
biurku - nie pamiętam, jak to było, ale się udało odroczyć.
Ponadto kiedys musiałam przynieść papier do drukarki w reklamówkach, zmiatać
liście przed firmą (wynajmowany domek) i w sumie najfajniejsze, bonie musiałam
siedzieć w biurze mając go nad głową - jeździć po całej Warszawie w
poszukiwaniu komórki - najdroższego modelu na prezent dla szwagra szefa -
wszyscy w salonach robili oczy - "bo on wcale jakość tego telefonu nie jest tak
wysoka jak cena". ale on chciał najdroższy.

Drugiego dnia w pracy znalazłam się jako tłumacz na spotkaniu jakichś
technicznych szych - miałam tłumaczyć możliwości połączenia naszego systemu z
jakimś większym i pośredniczyłam między naszym informatykiem, który nei znał ni
w ząb angielskiego i jakimś katalońskim technikiem, który też nie za bardzo.
Fajnie było też, kiedy szef stwierdził, że może warto pokazać swoje stoisko na
zjeździe Solidarności - bo przecież przyjedzie tylu potencjalnych klientów
(fabryki, zakłady produkcyjne) no i cóż - byłam w kuluarach, kiedy Krzaklewski
powiedział - rezygnuję - ja też już wtedy miałam wypowiedzenie w kieszeni.

Zarabiałam wg mnie porządnie - 2000 tys na rękę (2001 r.)- dla ZUS-u i US
deklarowano najniższą krajową, pierwszy etat po studiach....zatrudniono mnie do
prowadzenia biura i tłumaczenia dokumentacji technicznej.
ech łza się w oku kręci..... :) choć mam wrażenie że większości barwnych
przygód już zapomniałam.......



Temat: Jaki wózek dla wakacyjnej dzidzi??
Hej, nasz maluch będzie z końca czerwca lub z początku lipca-zdecydowaliśmy się
na Bartatinę Plus na kołach piankowych. Przy pierwszym dziecku
miałam "kombinowańca"-brakowało mi klasycznej gondolki, miękkiego zawieszenia,
sporych kół-ale to był prezent, więc cóż-darowanemu koniowi.... Teraz długo się
wachaliśmy co do modelu, w Necie spędziłam niejedną godzinę wypytując o opinie,
oglądając ofertę e-hurtowni. W sklepach, choć mieszkam w dużym mieście-nic mnie
nie zadowalało-pojazdy kosmiczne za 3000 zł albo dziwadła ważace 20 kg nie
przekonywały mnie. U nas jeszcze pojazd miał być do 1000 zł, także na szczęście
(!?) to nam wybór nieco zawęziło. Czekam teraz na dostawę niecierpliwie, mam
nadzieję, że będzie opłacało się wykazanie wsparcia dla polskiej firmy ;-)
Zależało mi na: kołach piankwych( bo lżejsze niż pompowane), paskach ( bo
psychiatryczne jeżdżenie w te i z powrotem, gdy trzeba było dziecko trochę
ukołysać-doprowadzało mnie do szału), dużej, wygodnej gondoli-najchętniej
unoszonej, spacerówce na ten sam stelaż no i duperelach w stylu: pakowna torba,
śpiworek do kompletu. Wszystko to znalazłam w Bartatinie, ale czy tylko dobre
wrażnie robi na fotkach w Necie czy też w użyciu wszystko się sprawdzi-napiszę
za kilka m-cy. Pozdrawiam no i owocnych poszukiwań życzę.
Wkllejam link ( ja kupiłam z niższą ceną-ze śpiworkiem i folią za niecałe 800
zł-teraz wraz z nową kolorystyką przyszły do dystrybutora nowe-wyższe ceny od
producenta).
pa
www.bobowozki.pl/product_info.php?cPath=1_13&products_id=88



Temat: Kwiecien 2004, cd.7:)
hej, hej

Dawno mnie nie było, ale już jestem i obiecuję poprawę.
U nas roboty masa, ale jest satysfakcja... firma się kręci, klienci zadowoleni,
oby tak dalej.

Natalka szaleje straszliwie... wczoraj wsadziliśmy ją w samochód i pojechaliśmy
do hurtowni zabawek w łodzi, no i wielkie rozczarowanie - zlikwidowali handel w
detalu, tylko hurt ;O(. Blisko jest tesco, więc tam pobuszowaliśmy, ale
porażka... qrcze, tak trudno kupićcoś dzieciom w tym wieku... już patrzę pod
kątem gwiazdki i mikołajek, ale na teraz chciałam jakieś edukacyjne zabawki, bo
wieczory coraz dłuższe i nuuuda w domku. W końcu w Pabianicach kupiłam suuper
drewniane takie jakby puzzle do układania ze zwierzątkami i plastikowy komplet
wadera stolik + sztućce, filiżanki , talerzyki. wczorajszy wieczór był pod
kątem imprezowania z misiami. Było nalewanie (oczywiście z pustego w próżne) do
filiżanek, karmienie misiów łyżeczką... )
a swoją drogą to myślę o little people FP - farma byłaby dla Natki odpowiednia,
bo uwielbia zwierzątka. chyba na mikołajki kupię stajnię (ok. 50 zł) i zobaczę
jak to jej odpowiada, bo cała farma 180 zł, więc przykro by było gdyby jej nie
pasiło.

wczoraj też (po wnikliwej i uważnej analizie forum zakupy) kupiliśmy wózek
parasolkę. zdecydowaliśmy się na baby dreams mini. zobaczymy jak się będzie
sprawował. natka jeździ w wózku na spacery bo wybieramy się zawsze na dłuzsze
przechadzki. ten nasz główny wózek jest ok, zwłaszcza to, że ma dmuchane koła
więc nie straszne mu wertepy. ale ja potrzebuję czasem wyrwać się do łodzi, czy
na jakieś spotkanko i taki wózek jest mi niezbędny. już mieliśmy taką
parasolkę, ale kupioną w biegu w komisie na chrzciny, zeby była pod ręką w
kościele jakby co... ale cięzka i ciut nieporęczna. ten waży 5,5 kg, ma uchwyt
do niesienia. powinien być ok. mam nadzieję...

co do nocniczka - Natka zrobiła raz siusiu, nie przy mnie, tylko przy swojej
opiekunce. Pani renia ma duuużo cierpliwości...
może małymi kroczkami wyeliminujemy dziurę budżetową naszego gospodarsta
domowego spowodowaną zakupami pieluch.

tak sobię myślę, a może porzucamy jakimiś pomysłami na prezenty gwiazdkowe dla
naszych dzieci, ja mówiąc szczerze mam problem jaw widć powyżej.
u mnie w grę wchodzą :
1.lalka + wózek (ale nie widzę po Natalce jakiegoś zacięcia w tym kierunku,
lalka bez funkcyjna chyba nie, a na funkcyjne podobno jednak też za wcześnie)
2. piesek do prowadzania na smyczy, coby też szczekał, skakał - ale nie wiem
czy takie są na rynku
3. Little people - u nas chyba farma, jest też straż pozarna , garaż
4. taka kuchnia, ma ją berchet m.in( Lgosiu tu bym się do ciebie uśmiechnęła o
opinię i krótki opis, czy dla dzieci w tym wieku się nada)
no i tyle, a jeszcze mikołajki... będę chciała ponegocjować z dziadkami co do
prezentów. nie lubię tego, bo prezent najlepiej wyraża dającego i nigdy nie
lubiłam pytań co chcę dostać, teraz tez nie chcę narzucać, ale chciałabym zeby
były takie naprawdę do wykorzystania.

ojoj, ale się napisałam... trzymajcie się cieplutko, zaraz rzucam się do
czytania waszych postów - Anita i Nati




Temat: Co myślisz o naszej akcji?
Gość portalu: Agata napisał(a):

> Basiu, zgadzam się z Tobą, że w przypadku pracy w hurtowni i przy takiej
ilości
> uczniów ( i obciążenia godzinowego) trudno wychowywać. Nawiasem mówiąc chyba
> trudno egzekwować wiedzę i wiedzieć co który uczeń umie.
> Nie zgadzam się jednak, i chyba wzajemnie się nie przekonamy, że za złe
> zachowanie nie można postawić pały!

Te metody byly stosowane wobec mnie w calkiem sredniej szkole sredniej,gdzie
bylem srednim uczniem przez fizyka,chemiczke i matematyka.
ONI PO PROSTU NIE BYLI PEDAGOGAMI.
Polonista i historyk mieli calkiem inne podejscie i ani ja nie mialem z nimi
problemu ani oni ze mna i chcialbym zaznaczyc ,ze bylem duzo lepszy z
przedmiotow scislych niz z polskiego.
I po srednio skonczonej szkole sredniej bylem dobrym studentem na SGPiS.

> Można dokładnie przepytać z przerobionego materiału ( jeżeli uczeń błaznuje,
> przeszkadza innym to oznacza, że wszystko umie, a jak umie to niech
udowodni).
> Z chemii są zadania łatwiejsze i trudniejsze, wymagające zastosowania
wcześniej
> zdobytej wiedzy. Jestem w 100% przekonana, że można usadzić delikwenta.

Oczywiscie ze mozna,z tym ze bardzo to pachnie systemem totalitarnym.

> Boisz się pana dyrektora i rozwścieczonych rodziców? - Po pierwsze niech
oboje
> będą obecni przy przepytywaniu - można w majestacie prawa udowodnić uczniowi,
> że nic nie umie.

A jak ty bys sie zachowala,gdyby ciebie postawiono w sytuacji bez wyjscia?

> Po drugie - nie bardzo wierzę w tych bojących się dyrektorów.
> Ja matka piątkowego ucznia, miałam zastrzeżenie co do oceny klasówki. Tak sie
> złożyło, że klasówka była z przedmiotu z mojej dziedziny. Syn napisała
dobrze -
> pomyliła sie nauczycielka.

Mnie tez sie to zdarzylo.
Wogole do szkoly nie poszedlem.
Kazdy ma prawo sie pomylic.
Pisalem tez o tym,ze nauczycielka sama powiedziala mnie ,ze krzyczala na syna
na lekcji,bo pewno przypuszczala,ze syn mnie o tym powiedzial.
Syn mnie o tym nie powiedzial i wcale nie zareagowalem na to oswiadczenie
nauczycielki,bo widzialem wiele razy jak dzieci na siebie krzycza i nic z tego
nie wynikalo.
Normalnie,rodzice ida z geba do dyrektora i mieszaja nauczycielke z blotem w
obecnosci dyrektora.
Moj punkt widzenia jest,ze stresu nie da sie uniknac i trzeba nauczyc sie go
znosic,taki stress management.

NIE MUSISZ REAGOWAC NA WSZYSTKO TO ,CO SIE DZIEJE WOKOL CIEBIE.

> Grzecznie(!), na paluszkach poprosiłam o wyjaśnienie
> ( syn bał się dyskutować). Nauczycielka wpadła w histerię, w pewnej chwili
> myślaam, że będę musiała ją ratować. Następnego dnia JA zostałam wezwana do
> dyrektora na dywanik. JA usłyszałam kim jestem i co CIAŁO PEDAGOGICZNE sobie
o
> mnie myśli.JA wyszłam z gabinetu roztrzęsiona. Po kilku tygodniach
nauczycielka
> skorygowała swój błąd, ale nikt nie miał cywilnej odwagi żeby przyznać mi
rację

Bo to w sumie jest bez znaczenia.
Ktos zrobi blad,nastepnie poprawi blad-najlepiej mu przebaczyc.

A rada jak wyzej:Nie MUSISZ reagowac na wszystko co sie wokol ciebie dzieje.

> Więc wybacz Basiu - w konflikcie rodzice - nauczyciel dyrektor trzyma stronę
> tych drugich.

Wyobraz tez sobie,ze w konflikcie rodzic-nauczyciel,gdy rodzic jest w
oczywistym bledzie ,dyrektor nie moze ukarac rodzica.
Widzisz chyba ,ze jest to gra do jednej bramki.
Uczen skonczy szkole,rodzice sie zmienia a dyrektor zostanie z tymi samymi
nauczycielami.
Czy moze znowu nie mam racji?

> Chyba, że rodzice opłacają dyrektora lub dają mu kosztowne
> prezenty - ale to inna sprawa.

Przy tak niskich pensjach od czasu do czasu nalezy im sie prezent ze wytrzymuja
z tymi mlodziakami,z ktorymi rodzice nie moga sobie dac rady.




Temat: Kto ma swój sklep...
Pimpku
Troszkę z własnego doświadczenia, troszkę z życia:

Kilka lat współprowadziłam sklep, później założyłam własną "firmę" (fajnie to
brzmi), sprzedawałam różne rzeczy: odzież dla dzieci i dorosłych, bieliznę,
galanterię,kosmetyki, biżuterię (złotą i srebrną), obuwie...w końcu komputery
Jednym słowem mydło, szydlo i powidło, nie jednocześnie, oczywiście )))

Z kosztami musisz się liczyć (w moim przypadku odpadła księgowość, jestem m.in.
po ekonomii), wynajem lokalu, zus, ubezpieczenie (od kradzieży, zniszczeń),
wyposażenie i ....towar. Z towarem jest różnie, trafisz w gust lub nie,
sezonowość też potrafi wykończyć (ciepłe ubrania czy buty mogą przeleżeć i pół
roku a spłacić kredyt trzeba), to co podoba się nam, niekoniecznie spodoba się
klientom. Za towar musisz zapłacić. Jeśli masz zaprzyjaźnioną hurtownie, da Ci
towar na kredyt, jeśli nie...wykładasz gotówkę. Właściciel też musi z czegoś
żyć i swoje zobowiązania spłacić.
Pamiętaj też o: niekończących się kontrolach (skąd ja to znam, naloty były
zawsze po zmianach przepisów, o których nie wiedział nikt poza kontrolującymi),
inspekcjach...

Co nas wykończyło:
-zus
-koszty (kasa fiskalna, ochrona przed włamaniami (sklep osiedlowy),
czynsz,samochód, benzyna, modernizacja sklepu)
-zalegający towar (zesonowy)
-konkurencja sprzedająca towar "który wypadł na zakręcie z samochodu"
(komputery)

Próbowaliśmy przenieść pomysł do internetu (odpada większość kosztów). Pamiętaj
jednak o tym, że zakupiony towar może do Ciebie wrócić (w ciągu chyba 14 dni)
bez podania powodu, pamiętaj o szalejacej w necie konkurekcji i asortymencie
(znacznie większym niż w tradycyjnym sklepie). Większość sklepów netowych
działa we współpracy z hurtowniami. Zamawiasz towar, sprzedawca bierze go z
hurtowni i Tobie wysyła (stąd m.in. taki czas od zamówienia do wysłania). I tu
znów pojawia się problem z kontaktami z hurtownikami.

Wiem, że moje słowa nie są zbyt optymistyczne. Podzieliłam się jedynie własnymi
doświadczeniami. Nie jestem na Twoim miejscu, najlepiej radzi się na
odległość )
Może jednak, skoro jest to rejon o dużym bezrobociu, pomyślałabyś o sklepiku z
tanią ale ładną odzieżą. A może komis (odzieży, agd, rzeczy niepotrzebnych
ludziom w domu (takie nietrafione prezenty)).

Padł tu pomysł o zakładzie fryzjerskim. Niedawno koleżanka taki zakład
otworzyła. Miała dość wrednej szefowej i marnej pensji. Miała trochę odłożonej
gotówki, dobrych znajomych (weszła z nimi w spółkę, oni pieniądze, ona
doświadczenie) i nieźle jej idzie. Tu jednak też pojawił się problem: koleżanka
sama jest szefową i pracownikiem, na zatrudnienie drugiej fryzjerki już nie
może sobie pozwolić (dodatkowy zus, pensja, kolejne stanowisko pracy
(wyposażenie)).

Jeśli masz jakieś pytania, pisz ))
Ja jednak stawiałabym na komis (rzeczy niepotrzebnych, używanych).
Powodzenia )) Trzymam kciuki.




Temat: Grudzień 2004 - epizod II :))
Hurtem, nie nadążam! :)
Tufinko - dziękuję za pamięć walczymy dzielnie i chyba nam to nawet
wychodzi. Jutro czeka nas wizyta kontrolna i zobaczymy, czy tym razem uda mi
się wyruszyć do rodzinki. Tak strasznie się stęskniłam. Moja siostra nie
widziała mnie od listopada! a co dopiero Gabusi... Trzymam kciuki za wszystkie
omijające nas, Mamy i Maluchy, zarazki!

KINO - niestety nie tym razem. Jeszcze nie...

MARZEK - wracaj!!! bez Ciebie to jakoś tak nie do końca ten sam wątek
Jesteś cudowną Kobietą i Mamą. Masz w sobie duuużo ciepła i serdeczności, którą
tak chętnie się z nami dzielisz na forum.
Przyznam się bez bicia - jestem fanem gadżetów, ale staram się stopować. Oprócz
karuzelki nie kupiłam Gabci jeszcze ani jednej zabawki i raczej nie zamierzam.
Ciuszki staram się kupować przy rozsądnej równowadze jakości i ceny. Np
kombinezon (a właściwie dwa, pierwszy okazała się niewypałem) wyszukałam w
komisie, podobnie jak kilka innych ciuszków typu spodenki. Dużo rzeczy
upolowałam używanych na allegro. Ale sama wiesz, że gadżety to nie to,
ważniejsze dla Maluchów są te nie materialne prezenty, tylko ciepło i sama
nasza obecność! Nosek do góry Już za rogiem wiosna, wszystkim nam się
poprawią nastroje!

CIUSZKI - przerażenie! Gaba od kilku dni paraduje w ciuszkach 68/74 lub 3-6 m-
cy (a ma dopiero 2,5!) Dzis wrzucam do prania komplet na 6-9, który dostała w
prezencie, bo tak jakoś na oko już też się wydaje ok. Coś mi się wydaje, że
pobyt u moich rodziców zacznę od odwiedzin w hurtowni dla dzieci... Przy tym
wszytkich Gaga waży teraz okolo 4200, więc jest dłuuugim chudym zającem

APTECZKA GABY - teraz się trochę powiększyła, ale w standardzie jest w niej
esputicon, sól fizjologiczna, viburcol (czopki homeopatyczne, po ostatnim
przeziębieniu), cebion, vitD i kropelki euphorbium.

RÓŻOWE CIUSZKI - hmmm u nas różu jest niestety troszkę, wcale nie dlatego, że
jestem wielkim fanem, tylko dlatego, że takie Gaba dostała w prezencie. Choć z
drugiej strony trudno jest kupić dziewczęce ciuszki, które różowe nie są. W
sklepach jak nie różowe, to od razu z traktorem

Pisałam kiedyś o sklepie ze zdrową żywnością w Galerii Mok. Mąż wczoraj robiąc
zakupy dostał ulotkę, z której wynika, że ta sieć ma jeszcze kilka lokacji w w-
wie: CHReduta, CHTargówek, WolaPark, Grójecka 75, Wąwozowa 36-97/98 (to chyba
na bazarku), Targowa 66.

Z mniej ciekawych rzeczy - pocztą pantoflową wróciła do mnie nowinka, że mój
szef nie widzi szans na 1/2 etatu (wiem, że Kodeks Pracy itd). Co prawda taka
poczta nie zastąpi rozmowy i konkretnej argumentacji z mojej strony, ale boję
się, że mój powrót do pracy nie będzie przebiegał tak spokojnie jak sobie
wymarzyłam. Powiedzcie (na forum prawo pewnie bym znalazła, ale założę się że
będziecie szybsze kiedy trzeba zgłosić chęć przejścia na wychowawczy lub czy
można wrócić do pracy, wykorzystać urlopy, ewentualnie poprawcować, a jeśli nie
wyjdzie to dopiero wtedy złożyć wniosek o wychowawczy?

Pewnie zapomniałam o połowie innych kwestii, które poruszałyście ostatnio.
pozdrowionka ciepłe
__
zrobiłam stronkę
:: www.vievioora.com ::



Temat: jak zminimalizować wydatki?
hej,
Po perwsze: nie przejmuj się tak bardzo wydatkami, bo to ma być
najpięniejszy dzień Twojego życia, a nie ten, do którego dotarłaś z
największymi nerwami. Poniżej kilka porad:
1. Negocjuj ceny - zawsze coś tam opuszczą od ceny wyjściowej. My
zaczęliśmy rozmowy od tego, że co druga butelka wódki i co drugi sok
mają być kupione w restauracji - nie było korkowego. A jak
powiedzieliśmy, że jesteśmy zdecydowani na wesele - tylko z tym
kupowaniem alkoholu to nie bardzo - to skończyło się na tym, że po
cenach "restauracyjnych" kupiliśmy dwie butelki wódki i kilka win.
2. Sukienka - nie musi kosztować fortuny. Ja kupiłam z polskiej
firmy Agnes i była piękna...suknia + dodatki kosztowały 2300. Za
welon nie zapłciłam nic. Po prostu wspomniałam w czasie przymiarki,
że sami finansujemy większość wydatków - nawet bez żadnych zamiarów
negocjowania upustu. Panie nie wzięły kaski za welon-300 zł I na
dodatek doszły do niego piękną koronkę. Wiem, że szycie sukienki
wychodzi taniej. Mojemu Rafałowi kupiliśmy garnitur, koszulę, krawat
w salonie Sunset Suits, ale nie w kąciku "ślubne", tylko wśród
normalnych garniturów. Zapłaciliśmy nie tak dużo, a Mąż prezentował
się doskonale
3. DJ, fotograf, kamarzysta - można znaleźć dobrych i niedrogich.
Nie zapomnij o tym, że płacisz za takie usługi tylko zaliczki i to
na prawdę nie są wielkie kwotu - od 100 do 300 zł. Resztę płacisz po
weselu - a tam dostaniesz kilka kopert
3. Samochód - nie musisz wypożyczać, zawsze znajdzie się ktoś z
rodziny czy przyjaciół. Albo pożycz nie z wypożyczalni tylko od
jakiegoś fana starych aut - my takiego znaleźliśmy przypadkiem i od
razu zakochaliśmy się w Citroenie z 1930 r. Cudny był! Kosztował nas
900 pln, w wypożyczalni - minimum 1200.
4. Fryzura, makijaż - nie musisz decydować się na renomowany salon.
Możesz znaleźć świetne fryzjerki w pobliskim saloniku.
5. Zaliczki, zaliczki - ja akurat płaciłam w restauracji "z góry",
ale większość przyjmuje zaliczki, a reszta po.
6. Koperty - wstydliwy temat....ja napiszę szczerze - na pytania co
chcemy wprost odpowiadaliśmy, że mieszkamy razem dwa lata, więc
prezent pt. "do domu" może nie być nietrafiony. Przyjaciele
wiedzieli, że finnasujemy wesele sami, a rodzina dalsza chyba się
domyśliła Nie patrzyliśmy na Gości pod kątem kto ile da, nie
dostaliśmy spektakularnych kopert, a zapłaciliśmy po ślubie za
fotografa, kamarzystę, auto, DJa i jeszcze zostało. Zwrócił nam się
koszt wynajęcia restauracji.
7. Obrączki - marzą Ci się np. z dwukolorowego złota? nie przejmuj
się cenami w salonach - tylko przejrzyj biżuterię. My z mojego
zerwanego łańcuszka, obrączki po moim nieżyjącym Tacie i pierścionka
bez oczka, który moja ciocia znalazła kiedyś w autobusie (sic)
zrobiliśmy u złotnika piękne obrączki z łączonego złota. W Aparcie
podobne kosztowały od 500 zł za sztukę, nasze kosztowały około 300
zł obydiwe.
8. Goście - pamiętaj, że nie wszyscy przychodzą. Nie zawsze mogą,
nie zawsze mogą dojechać z daleka, czasem już zdrowie nie pozwoli. U
nas zaprosiliśmy około 100 osób, a zjawiło się 74. Ważne jest to
żeby wszystkich obdzwonić i dokładniem ustalić liczbę - nie ma sesnu
płacić za puste miejsca.
9. Alkohol - hurtownie, macra i inne miejsca mają tańszy i na
dodatek przy dużym zakupie spuszcają z ceny. Nasz na wesele
kosztował o 5 zł na butelce taniej niż w sklepie. Ale to załawiał
mój Kochany Mąż, który jest świetnym handlowcem
10. Opłaty kościelne - nie daj się zwariować! Jak żądają od Ciebie
jakiś niesamowitych pieniędzy - szukaj innego kościoła lub
porozmwiaj z księdzem. Ja akurat nie miałam problemów z opłatami,
były jakieś takie znośne np. za licencję na ślub (nie braliśmy
slubu w rodzimych parafiach tylko na warszawskiej Starówce)
zapłaciłam 100 zł, a słyszałam historie o 500 zł i więcej.
Nasłuchałam się też, że ślub na Starówce to fortuna....tymczasem
przesympatyczny ksiądz poprosił nas o 500 zł,a jak byśmy nie nieli
to wziąłby i mniej...
11. Winetki na stół, zaproszenia - możesz zrobić sama.
I najważniejsze....to dzień, w którym mają spełnić się Twoje sny i
marzenia. No i oczywiście Twojego Przyszłego Męża...więc powiedz
czasem komuś ..nie...np. w kwestii iluś tam posiłków, których goście
i tak nie zjedzą etc...

Powodzenia!

Basia

P.S. Sorki, że tak się rozpisałam...



Temat: Kredyt, karta kredytowa ile pracowac aby otrzymac?
Panie JanieW nie darzy mnie Pan raczej sympatia gdyz ciagle szuka
Pan igly w stogu siana... Urazil mnie Pan piszac bezzasadnie ze nie
mam zielonego pojecia o handlu internetowym. A ja Panu napisze ze
dalbym sobie reke uciac ze mimo ze mam 21 lat to mam wieksze pojecie
o handlu i marketingu internetowym niz Pan... Napisal Pan:

1. Po tylu latach wielkich sukcesów w handlu, nie masz nawet 3000 zł
na zakup towaru, ani podstawowych informacji jak je tanio zdobyć?
Kręcisz. Nie masz o tym najmniejszego pojęcia.

Po pierwsze 4500zl mam ale jak pisalem potrzebuje jeszcze conajmniej
3000zl wiec cos tam mam. Po drugie Jakich wielkich sukcesow? Chyba
mojego ojca. Jak juz wspominalem to dorabialem... a gdzie? wlasnie u
ojca. Ojciec ma 52lata czyli jest starej daty o komputerach mial
zerowe pojecie, cale zycie handlowal i dostal cynk jak zamowic tanio
pewien towar z Chin z marża ponad 100%... co wcale nie jest proste
bo kontakt utrudniony (lamana angielszczyzna) cla, podatki, az towar
dotarl w koncu do portu w gdyni po 3 miesiacach nerwow od wyslania
przez Chinoli... Ty bys zaryzykowal? Pewnie nie bo za pierwsza
dostawe zaplacil z gory ponad 7000$ i co? udalo sie... Teraz ma
reguralny staly dochod rzedu 2000-3000zl msc na czysto od roku (w
grudniu przez swieta te w jeden msc wyniosl jego dochod 8000zl na
czysto wiadomo prezenty) przy okolo godziny pracy dziennie (kontakt
z klientami i pakowanie paczek) ale dzieki mnie nie sprzedaje tego w
stacjonarnym sklepie tylko przez internet. Tak to ja otworzylem
konto mu w mbanku, na allegro... to ja wystawialem profesjonalne
aukcje HTMLU i obmyslalem strategie sprzedawania, to ja odpisywalem
na setki emaili, to ja doprowadzilem do statusu SS, to ja
wykupowalem reklame w postaci mailingow czy Pop-underow...

Ale niestety w koncu tatus nauczyl sie i sam sie tym zajmuje... A ja
zostalem z niczym. No ale ok dalej utrzymujesz ze jestem lewy to ok.
A tego zdania to juz zupelnie nie rozumie
"ani podstawowych informacji jak je tanio zdobyć? Kręcisz. Nie masz
o tym najmniejszego pojęcia."

Tym zdaniem powyzszym niezle sie skompromitowales... I ty mi
wytykasz ze nie mam pojecia o handlu? Zenada Powiem ci tak:
niewystarczy wejsc na google i wpisac "hurtownie" i porownywac
ceny... tak to kazdy debil potrafi i jezeli rzeczywiscie znajdzie
okazje to szybko konkurencja sie tym zajmie... W naszym kraju nie ma
i nie bedzie hurtownii w ktorej uzyskalbys po podatkach i prowizji
Allegro chocby 20% marze. Jezeli takowa jest to konkrencja tak
szybko ja odnajduje i zaniza rynkowa cene ze z 20% robi sie 5%...

Pozatym mam informacje jak zdobyc tanio towar przeciez pisalem ze z
Ukrainy z marza 30% nie potrafisz czytac ze zrozumieniem? wiec co
gadasz ze nie mam jak mam. Tylko potrzebuje na to pieniedzy to chyba
logiczne nikt od 1zl nie stanie sie milionerem na start zawsze cos
musi byc a w tym biznesie 10.000zl na start to wbrew pozorom
Tanio ... Co mam wejsc do hurtowwni i kupic jedna sztuke? Kazdy
idiota wie ze im zamowisz wiecej sztuk tym cena bedzie nizsza... Bo
zarobek dla hurtownii wyzszy wiec sa sklonni zniesc cene od sztuki
zreszta co ci bede tlumaczyl... Pan jest najmadrzejszy...

Co do reszty to dzieki za riposte faktycznie nie wiedzialem ze kazde
oprocentowanie liczy sie w skali roku. Mimo tego Pozdrawiam

Ps. Krzysztofsf dzieki ponownie za info juz rozumiem... Karty nie
bede przenosil o ile dostane, raczej bede sie staral o nia z wysokim
limitem... Pozdro



Temat: Rusza fundusz. inwestujący w bałkańskie nieruchomo
zobaczcie kim jest zarządzający tym funduszem
Zarządzającym w tym funduszy jest niejaki Jacek Ładny.W latach 2001-2002
Dyrektor Finansowy Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych S.A.

Zobaczcie co znalazłem w necie na jego temat:
www.nie.com.pl
Autor : Henryk Schulz
Data wydania : 26/2002
Nr kolumny : 4
Człowiek który nie dał

Dzieciaczki, zakładką w waszym elementarzu będzie pieniążek.

W kwietniu tego roku w warszawskim hotelu Merkury spotkało się sześciu ludzi
interesu. Biznes prywatny reprezentował pan Zbigniew Stonoga i jego trzej
współpracownicy ze spółki "Willa". Państwowy – Jacek Ładny, prokurent Wydawnictw
Szkolnych i Pedagogicznych, oraz Grzegorz Zych, pracownik wydawnictwa. Panowie
Ładny i Zych brali udział w spotkaniu najprawdopodobniej za wiedzą swego szefa
Krzysztofa Murawskiego. Omawiano kwestie dostawy przez spółkę "Willa" sprzętu o
wartości ponad 2 mln zł.
Telewizory, komputer, odkurzacze, faksy i ekspresy do kawy miały być
przeznaczone na prezenty dla tych szkół, które w 2001 r. zakupiły duże partie
podręczników i rozprowadziły je wśród uczniów.

W trakcie pertraktacji pan Stonoga, prezes spółki "Willa", został poinformowany,
że niebawem minister Kaczmarek dokona zmian personalnych w wydawnictwie. Jeśli
więc chce się "dogadać", zanim do akcji wkroczy resort skarbu, to w czasie kilku
godzin musi uiścić 320 tys. zł "prowizji". Jeżeli tego nie zrobi, podpisana
umowa zostanie zakwestionowana i nikt "Willi" nie zapłaci za towar, którego
część została już dostarczona.

Taki przebieg "spotkania biznesowego" w hotelu Merkury zrelacjonował pan Stonoga
w piśmie z 24 kwietnia 2002 r. złożonym na ręce prokuratora generalnego Barbary
Piwnik. Prezes spółki "Willa" twierdzi, że dyrektor Jacek Ładny i jego szef
Krzysztof Murawski dopuścili się przestępstwa opisanego w art. 228 § 1 i 2 kk.
Po ludzku mówiąc, oskarżył wobec minister Piwnik kontrahentów z WSiP o próbę
wymuszenia łapówki. Pani minister zapewne nadała formalny bieg doniesieniu
prezesa "Willi" i jakiś zapracowany prokurator zostanie zmuszony do rzeźbienia w
gównie przez najbliższych parę miesięcy.

To, czy oskarżenia prezesa Stonogi są prawdziwe, może dopiero pokazać śledztwo i
w dalszej kolejności proces sądowy. Ale nie ulega wątpliwości, że cały ten
interes od samego początku wyglądał mocno podejrzanie. Były prezes WSiP
Krzysztof Murawski wybrał "Willę" na dostawcę sprzętu wartości ponad 2 mln zł –
bez przetargu czy choćby konkursu ofert. Spółka "Willa" miała być jedynie
pośrednikiem, który weźmie sprzęt z hurtowni lub od producentów i dostarczy go
do magazynów firmy wysyłkowej "Masterlink Express". A ta miała porozwozić
podarunki do szkół wskazanych przez wydawnictwo.

Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne równie dobrze mogły kupić sprzęt bezpośrednio
u producentów. Wydawnictwo mogło też wysłać szkołom bony towarowe do
zrealizowania w którejś z sieci supermarketów o ogólnokrajowym zasięgu.
Najprostszym rozwiązaniem byłoby przesłanie pocztą czeków potwierdzonych do
szkół. Wybrano jednak rozwiązanie najbardziej kosztowne.

Prezes Murawski wywodzi się z kręgów bliskich ZChN. W Wydawnictwach Szkolnych i
Pedagogicznych S.A. został ulokowany przez Aldonę Kamelę-Sowińską, AWS-owską
minister skarbu. Z kolei prezes Stonoga doradza klubowi parlamentarnemu
Samoobrony. Transakcja dowodzi, że jeśli jest interes do zrobienia, to sympatie
polityczne nie mają znaczenia.

16 kwietnia 2002 r. minister Kaczmarek pozbawił Krzysztofa Murawskiego prezesury
w Wydawnictwach Szkolnych i Pedagogicznych. Utrzymał go jednak na stanowisku
członka zarządu spółki. W efekcie nowy prezes wydawnictwa Jan Rurański ma za
plecami faceta osobiście zainteresowanego chowaniem pod sukno spraw, które
powinny być wyjaśnione.

Identycznie jak z Murawskim postąpił Kaczmarek z Wacławem Bilnickim AWS-owskim
nominatem w Totalizatorze Sportowym SA. Bilnicki przed odwołaniem popodpisywał z
kilkunastoma osobami umowy zatrudnieniowe, które można rozwiązać za
półtorarocznym wypowiedzeniem. Z tej łaskawości skorzystała między innymi Bożena
Zakrzewska, była posłanka KPN, pełniąca funkcję dyrektorską. Mirosław Roguski,
nowy prezes Totalizatora, ma podwójnie związane ręce.

W resorcie skarbu powiedziano mi, że Kaczmarek utrzymał byłych prezesów w
składzie zarządu, chcąc zasygnalizować, iż obecne przetasowania personalne nie
mają nic wspólnego z czystkami politycznymi dokonywanymi przez Wąsacza po
przejęciu władzy przez AWS w 1997 r.

Powściągliwość ministra Kaczmarka w sprawach kadrowych na nic się zdała. Prawica
nie przestała na nim wieszać psów i pomawia go o polityczne czystki. Lewicowy
elektorat – o niepotrzebne cackanie się z odziedziczonymi prawicowcami w
spółkach skarbu państwa. Ślepe społeczeństwo twierdzi,
że to Judasz, bo ma rudą brodę.




Temat: 151 czy rum pija sie na zimno czy w pokojowej?
Gość portalu: Zuzia napisał(a):

> Przyjaciele. Wlasnie dostalam na prezent rum baccardi, ciemny, ze szklaneczka
> na gorze. Pytanie jest, czy rum pije sie na zimno z lodowki czy z barku w
> temperaturze pokojowej?

a to zalezy. ja osobiscie rum pije w temperaturze pokojowej... zreszta,
baccardi jest rumem "lekkim", bardzo dobbrym do drinkow. sam w sobie rum jest
dosc aromatyczny (nie wspomne o rumach ciezkich, ktore sa jak aromat do ciast ;-
)) i niektorym nie podchodzi. ja uwielbiam, ale po troszeczku.

dla mnie od wielu wielu lat drinkiem nr 1 jest cuba-livre. prosty do zrobienia,
a rewelacyjny!

> I w ogole czy jakos specjalnie sie podaje?

Przede wszystkim z rumu robi sie GROG! Uwaga, osoby ktore raz sprobowaly dobrze
zrobiony grog, nastepnym razem moga popelnic morderstwo, jesli ktos im
przeszkodzi w ponownym sprobowaniu tego napoju! Poza tym z rumem robi sie
mnostwo drinkow, mozna rum podawac czysty, dolewac do herbaty (do tego nadaja
sie rumy ciezkie, sa diabelnie aromatyczne. kropla wystarczy abys czula zapach
wszedzie!) dla kobiet bardzo odjazdowym drinkiem jest Pina Colada. ostatnimi
czasy tzw. "towarzystwo" polubilo zarowno Cuba Livre (mentirita) jak i Pina
Colade i te drinki sa "modne" ale naprawde dobre. polecam jeszcze taki mix
rum+whisky+cola, albo Black Devil, czyli bialy rum + vermouth (oczwiscie,
wchodzimy w karaibskie klimaty i podajemy drinki z lodem! ;-)))

Wiem, ze
> tekile pije sie z dloni posypanej sola ale to chyba nie ten przypadek. Moze z
> cukrem? I czy ten rum jest slodki czy wytrawny?

:-) jest MOCNY! a poza tym robi sie go z trzciny cukrowej :-) to nie winko! nie
rozrabianym rumem mozna sie naprawde porzadnie "uszczesliwic". a do tego ten
kac na drugi dzien... mnie raz wystarczy ;-)

> Wiem, to nie o winach ale nie ma dzialu wodki.

za to jest dzial o winach ;-)

> I jeszcze jedno. Czy mozna postawic taki rum na randke z chlopakiem? Raczej
> sie nie popije bo to prawie abstynent ale czy to pasuje?

mozesz zrobic drinki! np. cuba-livre! jest banalna do wykonania, jedna szklanka
sie nie "skuje", a jest dobre. no i butelke mozesz na stole zostawic, do ozdoby.
(ja raz zaryzykowalem i zrobilem sobie rum z cola waniliowa - REWELACJA)

> Ten rum ladnie
> wyglada i cala jestem przejeta bo chyba drogi jak cos.

no jak na polskie warunki to dosc drogie. ty masz bakardiasza, to jeszcze jest
stosunkowo niedrogi rum (choc kumpel oficer marynarki przywozil to diabelstwo
stamtad za jakies smieszne pieniadze). Z rumami w Polsce w ogole jest problem.
popyt na nie jest nei za duzy, Gierek nie zyje (faktem jest, ze za Gierka
mielismy import od Fidela, Havana Club byl tanszy od najgorszej gorzaly, a nikt
nie kupowal...) dlatego improterzy sie sa zbyt skorzy do sprowadzania wielu
rodzajow tego trunku (no i w wiekszych ilosciach, aby moc obnizyc cene hurtowa)

UWAGA!!!!! OSTRZEGAM PRZED KUPOWANIEM EUROPEJSKICH PODROBEK RUMU!!!! nie nadaja
sie nawet do czyszczenia kibli.




Temat: WIELE DZIECI I INNI
Przeczytałam wszystkie zaległości, uff.
W temacie świąt i zabawek:
Dlaczego w sklepach nie ma zwykłych zabawek?
Nie tylko cenowo ale i funkcjonalnie?
Ostatnie dwa dni spędziłam na poszukiwaniu klocków dla Kuby, takich zwykłych
szescianów, z których można budowac wieżę?
(Są - w cenie ok 30 zł za 6 sztuk ).
Hurtowni na Parkowej nie znam, ale poznam, dzięki
Wigilia: my od kilku lat spędzamy Wigilię albo u mnie albo u mojej siostry ,
niestety grono się wykrusza, zawsze zapraszamy kogoś jeszcze, wujków, kuzynów,
żeby było nas dużo.Skoro warunki mieszkaniowe pozwalają... A prace dzielimy,
każda gospodyni ( o ile na siłach) przynosi ustalone potrawy.. Bo najważniejsze
by nikt nie był samotny...
Młodzież:
Ja, wychowana w czasach komuny w bardzo skromnym domu, w którym bardzo
szanowano pieniądze, i zawsze były potrzeby,chcąc uwolnić moje dzieci od
takiego dziedzictwa ( mnie sie zawsze wydaje, że powinnam skromniej, taniej ,
niezależnie od aktualnego stanu finansów domowych),chyba za bardzo uwolniłam
ich od trosk finansowych i mają wrażenie , że wszystko łatwo przychoddzi.
Dodatkowo sytuację utrudnia fakt, że mieszkam w dzielnicy ludzi w większości
zamożnych, gdzie nie widać biedy, większość mieszka w domach , drogie
samochody, wyjazdy to codzienność.Dzieci nie dysponują pieniędzmi , wszelkie
większe prezenty przejmuję na "duże " zakupy, ale mimo wszystko, chyba gdzieś
popełniłam bład.
Św. Mikołaj:
Bardzo lubię i bardzo wzrusza mnie ten czas u dzieci, kiedy wierzą, przejmują
się i starają być grzeczne.
Testy próbne u nas też, moja gimnazjalistka póki co nie bardzo się przykłada,
może wyniki testów próbnych nią wstrząsną.
A teraz o mnie:
W ubiegłuym tygodniu byliśmy z Kubusiem w Warszawie i tam uslyszałam , że
Kubuś zrobił ogromne postępy w patrzeniu + zaopatrzenie w nauki na najbliższy
kwartał + ogromna porcję optymizmu .Oczywiście mój pesymizm zaraz się odrodził,
bo może jest nieźle, ale tylko w stosunku do dzieci całkowicie niewidzących, a
do widzenia pełnego może jeszcze daleko?
Specjaliści mówią, że zrobiliśmy ile można było, a mnie wciąż mało, tak bardzo
chciałabym więcej.
Tak czy owak, z Warszawy pojechaliśmy na Jasną Górę, dziękować za to , co udało
się osiągnąć ( to wypełnienie takiego mojego postanowienia sprzed roku, że
jeżeli choć trochę będzie lepiej..).
Pogoda fatalna kilka samochodow w rowie albo na dachu, tiry w poprzek drogi..
My szczęśliwie wróciliśmy do domu.
W temacie teściowych/mam ?
Czy u Was też tak jest jak u mnie, że teściowa przychodzi i np. pasjami szoruje
moje stalowe garnki druciakiem? ( w czasie naszego wyjazdu Teściowa przychodzi
być z dziećmi, bo mimo, że duże , to jednak dzieci)
Albo wykonuje inne prace domowe mimo całkowitego zakazu ( wyrażonego oczywiście
w sposób cywilizowany?)



Temat: W Modrzejowie dało się
W Modrzejowie dało się
Rodzice prowadzą podstawówkę

Jest taka szkoła, w której uczniowie dostają na dzień dobry... rower górski.
Gmina nic do niej nie dopłaca, bo prowadzą ją rodzice dzieci.

Jeszcze trzy lata temu Szkole Podstawowej nr 11 w Sosnowcu groziła
likwidacja. Zdaniem władz nie opłacało się utrzymywać tak małej placówki.
Rodzice uczniów byli innego zdania. W kwietniu 2002 roku powołali do życia
Stowarzyszenie Rozwoju Szkoły i Dzielnicy Modrzejów, które kilka miesięcy
później wzięło od gminy w dzierżawę budynek i teren wokół szkoły. Samo opłaca
pracujących tu nauczycieli. Szkoła nadal ma status publicznej i otrzymuje
subwencję z Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu - 329 zł rocznie na
ucznia (wystarczy na ZUS i część nauczycielskich pensji). Gmina nie dokłada
do niej nawet złotówki, wyłożyła jedynie fundusze na remont szkolnego boiska.
Ale od czego są sponsorzy, których znaleźli rodzice i pracujący tu
nauczyciele.

- Jedna z firm kupiła nam koks na zimę. Znajomy jednego z rodziców za darmo
przywiózł go do szkoły. Cukiernia daje nam bułki na podwieczorek dla dzieci,
a zaprzyjaźnione liceum dało nam komputery. Miejscowy proboszcz dokłada
dzieciom do obiadów - wylicza dyrektorka szkoły Anna Grzybowska.

Dzieci mogą też liczyć na prezenty. I to jakie! Każdy nowy uczeń dostaje...
rower górski. Siedmioletni Sebastian Zadęcki już nie może się doczekać, kiedy
będzie mógł pojeździć na dwóch kółkach. - Rower jest dla mnie jeszcze za
duży - martwi się Sebastian.

- Szkoły wybierają różne drogi promowania siebie wśród uczniów. A że wielu
rodziców z naszej dzielnicy nie stać po prostu na zakup roweru dla swojego
dziecka, nasza promocja jest trochę bardziej spektakularna - wyjaśnia
Grzegorz Plech, prezes stowarzyszenia. - Wyciągam siedzenia z auta i jeżdżę
po okolicznych sklepach, szukając promocji. Jak sprzedawcy słyszą, że to dla
dzieci w szkole, schodzą z ceny - cieszy się Plech.

Poza tym każdy uczeń klas od I do III co rok dostaje komplet nowych
podręczników za darmo. Dzięki jednemu z rodziców pracującemu w hurtowni
książek stowarzyszenie kupuje je po preferencyjnych cenach. M.in. takie
pomysły przyciągają do Modrzejowa uczniów z innych dzielnic: Niwki, Jęzora, a
nawet z centrum Sosnowca.

Rodzice uczniów początkowo byli nieufni wobec rewolucyjnych zmian. Teraz z
całego serca pomagają prowadzić szkołę. Ktoś posprząta, a inny pomoże w
remoncie. Jak starsi uczniowie wyrosną ze swoich ubrań, to oddają je
młodszym. Atmosferę budują szkolne festyny. Syn Alicji Molik chodzi do
drugiej klasy. - Bliżej mamy inną szkołę, ale ta jest mała i ma dobrych
nauczycieli - chwali matka drugoklasisty.

Teraz stowarzyszenie myśli o dotacjach z Unii Europejskiej. Przydałyby się na
remont budynku, który powstał tuż po wojnie.

Źródło: Gazeta Wyborcza




Temat: korupcyjna pizza zamojskiej policji
korupcyjna pizza zamojskiej policji
Koniec darmowej pizzy dla zamojskiej policji

Jacek Brzuszkiewicz 14-02-2005, ostatnia aktualizacja 14-02-2005 17:36

Policjanci przymykali oczy na przewinienia dostawców pizzy. W zamian
restauratorzy stawiali im obiady. Prokuratura sprawdza, czy w Zamościu w
dalszym ciągu kwitnie korupcyjny układ. Według ustaleń "Gazety" to może być
dopiero wierzchołek góry lodowej

Sprawa z pizzą wyszła na jaw po anonimie, który w grudniu zeszłego roku
trafił na biurko komendanta zamojskiej policji. Jeden z restauratorów żalił
się, że ma już dość fundowania pizzy policjantom i ich rodzinom. Dał do
zrozumienia, że taniej wychodziło, gdy uczciwie płacił mandaty za wykroczenia
drogowe popełniane przez dostawców. Policja przesłała anonim do zamojskiej
Prokuratury Rejonowej. Ta wszczęła śledztwo.

- W Zamościu działa 20 pizzerii. Przesłuchaliśmy już właścicieli i
pracowników ponad połowy z nich. Jeden kierowca potwierdził, że pewnego razu
dostał zlecenie na dowóz pizzy do siedziby Komendy Miejskiej Policji w
Zamościu - opowiada Mirosław Buczek, szef zamojskiej Prokuratury Rejonowej.

Śledczy zażądali już policyjnych notatek z numerami skontrolowanych i
ukaranych mandatami aut z ostatnich kilku lat. Na tej podstawie chcą dociec,
którzy właściciele pizzerii płacili mandaty i już ich nie płacą. Liczą na to,
że po porównaniu tych danych z harmonogramem dyżurów trafią na nazwiska
skorumpowanych policjantów.

Właściciele zamojskich pizzerii, z którymi rozmawialiśmy, nie chcą opowiadać
o darmowych poczęstunkach dla policjantów ("wyjedziesz i napiszesz, a ja
zostanę z mandatami"). - W mojej branży liczy się czas. Wygrywa ten, kto
najszybciej dostarczy klientowi gorącą pizzę. A nie sposób dojechać na czas
do Sitańca z prędkością 50 km/h. W moim fachu drogówkę lepiej mieć po swojej
stronie. Jak? To już mój problem - ucina rozmowę staromiejski restaurator.

Dotarliśmy do świadków, według których korupcyjny układ dotyczył nie tylko
pizzerii.

Świadek I: - Przed trzema laty znajomy żalił się, że zamojska policja
zatrzymuje samochody hurtowni spożywczej X i zabiera dowody rejestracyjne pod
byle pretekstem. Nawet za to, że są brudne. Po trzech miesiącach spotkałem go
jeszcze raz. Chwalił się, że z policją już mają spokój, bo kilku mundurowym
rozwieźli po domach paczki z artykułami delikatesowymi. Mówił, że takie
prezenty rozdają co kilka miesięcy. Wyliczał, że to dużo taniej niż płacenie
mandatów za kierowców.

Świadek II: - Jestem policjantem. Pewnego dnia byłem świadkiem awantury,
którą zrobił dyżurnemu komendy w Zamościu właściciel pewnej piekarni.
Krzyczał, że wycofuje się ze sponsorowania policjantów w bułki i pączki, bo
go to coraz więcej kosztuje. Mówił o kwocie rzędu kilkuset złotych.

Według naszych informatorów w korupcyjny układ zamieszani byli przede
wszystkim funkcjonariusze z drogówki i sekcji patrolowej zamojskiej komendy.

14 zł - cena dużej pizzy w lokalu na Starym Mieście w Zamościu

100 zł - mandat za przekroczenie prędkości o 20 km/h

żenada ....
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 141 wypowiedzi • 1, 2, 3