Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: prezerwatywy kolory





Temat: dobry dowcip!!!!
Gospodarz kupił nowego koguta, który zaraz na podwórku chciał zrobić porządek i
pokazać staremu kto tu jest panem. Stary kogut zaproponował:
- OK, odejdę jeżeli wygrasz ze mną wyścigi naokoło studni, 50 okrążeń.
- Nie ma sprawy, no to zaczynamy? - odrzekł młody.
- Dobra, ale wiesz co ja znam teren, daje ci pół okrążenia forów.
Młody kogut pewien zwycięstwa zaraz się rzucił do biegu i tak się gonią, ale
odległość pozostaje ta sama. W pewnym momencie jakaś ręka chwyta młodego koguta
za szyje, na pieniek odrąbuje głowę i słychać:
- Kur…a to już czwarty pedał w tym miesiącu.

****

Mężczyzna z tikiem nerwowym zgłasza się na stanowisko przedstawiciela
handlowego w wielkiej firmie. Pracodawca przegląda papiery i mówi:
- To fenomenalne. Ukończył Pan najlepsze szkoły, Pańskie rekomendacje są
wyśmienite, a doświadczenie nieporównywalnie wysokie. Normalnie zatrudnilibyśmy
Pana bez zastanowienia. Niestety przedstawiciel handlowy to bardzo
reprezentacyjna pozycja i obawiam się, że swoim nieustannym mruganiem odstraszy
Pan potencjalnych klientów. Przykro mi, nie możemy Pana zatrudnić.
- Zaraz, chwileczkę - woła kandydat - Jak wezmę dwie aspiryny to mi minie!
- Naprawdę! To wspaniale! Może mi to Pan zademonstrować?
No więc facet sięga do kieszeni marynarki i zaczyna wyciągać prezerwatywy we
wszystkich możliwych rodzajach i kolorach: czerwone, zielone, żółte, pudrowane,
aż wreszcie znajduje aspirynę. Otwiera pudełko, łyka dwie i przestaje nerwowo
mrugać.
- No cóż, to super - odparł po chwili pracodawca - ale to bardzo poważna firma
i nie pozwalamy sobie na kobieciarzy wśród pracowników.
- Kobieciarzy? Co Pan ma na myśli? Jestem człowiekiem szczęśliwie żonatym!
- To skąd te wszystkie kondomy?
- Ach to... Proszę spróbować kiedyś wejść do apteki i nieustannie mrugając
poprosić o aspirynę...

******

Zorganizowano zawody we wbijaniu gwoździa w deskę za pomocą głowy. Do
rywalizacji stanęło trzech zawodników: Polak, Rusek i Niemiec. Pierwszy zaczyna
Niemiec: uderza raz... dwa... trzy... - gwóźdź wbity
Drugi Polak: raz... dwa... - wbity
Ostatni podchodzi do deski zawodnik radziecki: raz... - wbity!
Następuje ogłoszenie wyników: Niemiec zajmuje drugie miejsce, Polak pierwsze,
natomiast Rosjanin zostaje zdyskwalifikowany za wbicie gwoździa złą stroną...

*****

Rozmawiają trzy zakonnice. Pierwsza mówi:
-Wczoraj, gdy sprzątałam biuro księdza, znalazłam tam stos pornosów!
- I co zrobiłaś z nimi? - spytały się zakonnice
- Wywaliłam je do śmietnika.
Druga siostra:
- Gdy odkładałam wyprane ubrania księdza do szafy, znalazłam tam opakowanie
prezerwatyw.
- I co zrobiłaś? - spytały się znów zakonnice.
- Przedziurawiłam je szpilką...
Na to trzecia siostra zemdlała...

*****

Na środku oceanu spotykają się trzy rekiny. Pierwszy rekin mówi:
- psiakrew, zeżarłem jednego Francuza. Był taki wyperfumowany, że do tej pory
czkam wodą kolońską.
Drugi rekin mówi:
- to nic, ja, cholera, zeżarłem jakiegoś Rosjanina, chyba to był generał, do
tej pory w brzuchu mam jakieś żelastwo, dzyń dzyń... te jego medale brzęczą i
ryby płoszę...
a trzeci rekin na to:
- to jest wszystko nic, koledzy! Ja zeżarłem tydzień temu jakiegoś polskiego
posła, taki miał pusty łeb, że się zanurzyć do tej pory nie mogę...

****

W noc poślubną młode małżeństwo rozbiera się przed pójściem spać. Nagle
mężczyzna podaje żonie swoje spodnie, mówiąc:
- Załóż je, kochanie.
Żona przymierza spodnie, ale oczywiście w pasie weszłyby dwie takie jak ona,
więc zrezygnowana mówi do męża:
- Nie mogę nosić twoich spodni!
Mąż na to:
- Dokładnie rybko, w tym domu to ja noszę spodnie i jestem mężczyzną, więc będę
o wszystkim decydował. Jasne?
W tym momencie żona ściąga swoje skąpe stringi i podaje je mężowi mówiąc:
- A teraz Ty kochanie... przymierz proszę...
Mąż wciąga stringi, ale idzie mu to opornie i stringi zatrzymują się w połowie
ud.
- Och skarbie... - mówi - ... nie wejdę do twoich majtek.
- Cóż... - żona na to - ... i niech tak zostanie, dopóki nie zmienisz zdania co
do spodni...






Temat: Polska tydzień od śmierci Papieża
drogi maniek_ok
zaloby nikt nie rezyserowal, bo i nikt nie zmuszal ludzi do reakcji w taki czy
inny sposob na to co sie stalo. Jeden mogl pic piwo i swietnie sie bawic, a
inny mogl isc sie pomodlic, spotkac z innymi ludzmi czy rozmawiac na temat
tego, co sie stalo. Jak juz wczesniej mowilem, ostatecznie nie co tydzien
zdarza sie, zeby na tym urzedzie zasiadal Polak, i pewnie sie jeszcze bardzo
bardzo dlugo nie zdarzy ponownie. W demokracji zas jest tak, ze wyrazana jest
wola wiekszosci, czy w przypadku zaloby i odczuc odnosnie Ojca Sw, czy w
przypadku wyborow w ktorych wygrywa sld i potem mamy to, co mamy, czy wreszcie
w przypadku media marktu - jesli ludzi chca promocji, to ja maja, a potem jak
bydlo wala niszczac co sie da, zeby kupic walkmana za 1 zloty. I dlatego jedni
i drudzy musza zyc obok dzialania wiekszosci, nie majac na to niesstety wplywu -
ani ty, a ni ja, jak bardzo by nam sie to nie podobalo.

o jakim polamaniu dekalogu ty mowisz? oczywiscie bedziesz uwazal ze jest
to "takie normalne tlumaczenie katolickie", ale dla kogos, kto albo nie ma
pojecia o nauce wiary, albo liznąl jej tyl, ile jej proponuje racjonalista czy
jednostronne portale i publikacje, nigdy to nie bedzie zrozumiale, ze kult
Maryjny, kult swietych czy wspomniany przez ciebie wreszcie kult Milosierdzia
Bozego nigdy nie stoi w sprzecznosci z kultem Trojcy Sw jako najwyzszej osoby
boskiej, stojacej ponad tym wszystkim. Tutaj jedno drugiemu nie przeszkadza,
natomiast znakomicie sie uzupelnia, poniewaz wspomniane kulty maja pomagac czy
prowadzic katolikow i umacniac czy ulepszac ich w osiaganiu tego, co jest dla
nich wazne. Oczywiscie nie musi byc to w zaden sposob wazne dla ciebie, moze
nawet byc smieszne, zalosne, wolajace o pomste (nie powiem do nieba, bo w nie
nie wierzysz), ale ostatecznie wiara jest dla wierzacych, i zupelnie mi nie
przeszkadza co sobie na ten temat mysla niewierzacy, bo zwyczajnie ich to nie
dotyczy, i nie maja na ten temat pojecia.

Tak, masz racje, tv trwam i rm to sa elementy zawierajace sie we wspolnocie
kosciola katolickiego, tak samo jak szereg tysiecy innych elementow wchodzacych
w jego sklad na calym swiecie. ale nalezy odrozniac glos oficjalny kosciola k
od glosow roznych dziwnych podmiotow, podobnie jak nawolywania polskiej partii
przyjaciol piwa nie sa zadnym oficjalnym stanowiskiem polski, czy wypowiedzi
leppera nie sa oficjalnym glosem parlamentu. bierzesz to pod uwage? czy moze z
faktu, ze w parlamencie siedzi belka, gilowska czy lepper, wynika, ze oni
wszyscy zgadzaja sie z tym co mowia pozostali i wypowiedz gilowskiej stanowi o
pogladach leppera? oj jak bardzo mylisz pojecia...

encykliki, ktore dotycza wiary, po raz kolejny powiem - sa skierowane do ludzi
wierzacych, ktorzy szukaja tego czy innego przeslania w kosciele, i chca
poglebiac swoja wiare. zupelnie mnie nie dziwi i akceptuje twoje stanowisko, bo
dla mnie np zupelnie sensu nie maja prace lenina, marksa, czy pogladu che
guevary. I nie twierdze tu , ze sa one twoimi pogladami, tylko po prostu stoja
onne zupelnie w niezgodzie z moim swiatopogladem, tak samo np jak partia
zielonych. ale i jedni, i drudzy maja prawo istniec, niemniej jednak nie bede
ich ocenial bo zwyczajnie nie moge wymagac ani,z eby mnie interesowali, ani
zeby sie dostosowali do moich pogladow, bo to nie jest ich rola. po to zyje w
pluralistycznym systemie, zeby bylo miejsce i dla jednych, i dla drugich. i nie
proboje z nimi walczyc, bo nie chce systemu autorytarnego czy w ogole
totalitarnego, tylko demokracji i tolerancji dla roznych pogladow.

dlatego wlasnie polacy chyba zupelnie nie potrfia dyskutowac, bo myla wymiane
pogladow ze zmuszaniem drugiej strony do przyjecia ich stanowiska, i jedynie
dobre i sluszne jest to co oni mowia, a kazdy inny nie ma zadnej racji.
daltonista tez moze oceniac kolory, tylko co z tego przychodzi? zupelnie nic.

a jezeli chodzi o pasus o nowym papiezu - mozesz byc pewien, ze w kosciele
katolickim istnieja i dogmaty, i okreslone doktryny, ktore nie beda nigdy
reformowane, i basta. Kosciol nie jest po to, zeby sie dostosowywac do roznej
masci pradow panujacych w obecnym swiecie, ani wiara nie jest po to, zeby sie
dostosowywac do wymagan ludzi. To jest okreslony system i okreslona wiara, i
swietnie - jezeli komus jest z nią zle, to po prostu rezygnuje z niej. JEsli
ktos poszukuje, przyjmuje ja, czy wreszcie upatruje w niej szansy na to czy co
innego - to ja przyjmuje, i tyle. A dbalosc kosciola o sprawy takie jak
aborcja, eutanazja, homoseksualizm czy prezerwatywy i aids wyjasnialem juz
wczesniej w ktoryms poscie na tej stronie.

a propos kieszeni - mi tego kompa nikt nie kupil, musialem sobie sam na niego
zarobic, tak jak na cale pozostale utrzymanie.

czekam na odpowiedz, rownie rzeczowa.

ale w ogole fajnie.
pzdr, trzymaj sie





Temat: Hotele F-1 we francji
Czytałeś ten wątek niedokładnie. Już wszystko było precyzyjnie
opisane i wyjaśnione. No ale jeszcze raz: wszystkie hotele Formule 1
(wyjątek jest w Niemczech) posiadają pokoje 3 osobowe. W pokoju
znajdziesz jedno duże małżeńskie łóżko(zaścielone) oraz nad nim
pojedyńcze piętrowe, telewizor, trójkątny mini stoliczek w rogu,
jedno krzesło, dość dużą umywalkę przed rogowym lustrem, kubeczek
plastykowy lub dwa na wodę, wieszak pod piętrowym łóżkiem,
oświetlenie neonowe. W tych, w których spałem nie było klimatyzacji.
Spotkałem ją w Hiszpanii. Każdy pokój posiada zamek elektroniczny
otwierany czterocyfrowym kodem (na zamku jest odpowiednia
klawiatura). Okno od wewnątrz ma specjalny system ryglowania aby od
zewnątrz złodziej nie mógł wejść. Istotne to jest dla pokoi na
parterze. Na każdym skrzydle piętra znajdują się WC oraz osobno
kabiny prysznicowe. Jest ich kilka; 3 lub 4. Tak więc w zależności
od tego ile jest skrzydeł hotelu tyle jest "zestawów" ubikacji i
kabin prysznicowych. Skrzydła oznaczone są kolorami. Nocowałem w
hotelach gdzie były 4 skrzydła co dawało łącznie 16 kabin (8 WC i 8
prysznicowych), ale i tak zdarzyło mi się, że wszystkie były zajęte.
Schodziłem na piętro niżej. Tak było przeważnie we Francji. W
Hiszpanii było luźniej. W kabinie WC powinien być papier toaletowy
(brałem zawsze swój, bo może zabraknąć)jest mini umywaleczka z
dozownikiem płynu do mycia rąk oraz suszarka elektryczna.W momencie
gdy otwieramy drzwi aby wyjść, uruchamia się automatycznie system
spłukiwania. W kabinie prysznicowej(podzielonej na dwie części)
dozowanie wody odbywa się poprzez naciskanie co jakiś czas
odpowiedniego przycisku.Woda jest ciepła. W ściance jest dozownik z
płynem do kąpieli. Po zakończeniu mycia można się wysuszyć prawie od
stóp do głowy. Uruchamiamy sami wentylator-suszarkę. Jest tam
również lustro ale przeważnie zaparowane. Na dole przy recepcji stoi
automat, w którym można kupić zimne napoje, kawę, herbatę, papierosy
i prezerwatywy. Są również stoły i krzesła, na których rano można
zjeść zamówione śniadanie lub kupione na miejscu. Nie korzystałem.
Na zewnątrz jest dość obszerny parking. Nie spotkałem się aby był
płatny. Niektóre z nich są ogrodzone, z automatycznie otwieraną
bramą. Gdy podjeżdżałem zawsze sie otwierała!
Co do rezerwacji. Rezerwowałem kartą kredytową Master Card z
odpowiednio dużym wyprzedzeniem. Wyjeżdżałem do Portugalii 7 lipca
2007 roku a hotele rezerwowałem na początku maja. Rezerwacja jest
bardzo prosta.Należy wydrukować sobie tę rezerwację. Jest na niej
numer tej rezerwacji z odpowiednimi innymi informacjami.Karta nie
jest obciążona, tzn. w momencie jej dokonania kwota ta nie jest
ściągana. Dopiero w momencie gdy przyjżdżamy na miejsce kwota ta
będzie ściągnięta gdy otrzymamy kod do pokoju. Recepcjonista pyta
się czy płacimy kartą czy gotówką. W Hiszpanii płaciłem gotówką,
natomiast we Francji należną opłatę miałem ściągniętą z karty,
ponieważ przybyłem na miejsce już po zamknięciu hotelu; recepcja
była nieczynna. W Hiszpanii recepcja czynna jest całą dobę. Dlatego
też we Francji z boku głównego wejścia na ścianie zamontowany jest
automat, z którego korzystamy po "zamknięciu" hotelu i recapcji.
Wkładamy naszą kartę, którą rezerwowaliśmy przez internet pokój, i
na ekranie po lewej stronie obrazkowo pokazują się komendy, które
trzeba wykonać aby otrzymać nr pokoju i numer kodu. Urządzenie to
rozpoznaje naszą kartę i na ekranie ukazuje się nr pokoju wraz z
kodem. Po zaakceptowaniu całej procedury następuje ściągnięcie
należnej kwoty z naszej karty kredytowej. Na koniec automat ten
wydrukuje nam potwierdzenie operacji wraz z numerem pokoju i kodem.
Tego kodu używamy do otwierania drzwi wejściowych do hotelu i do
naszego pokoju. Gdy nie przyjedziemy do hotelu to z naszej karty
opłata za pokój będzie ściągnięta chyba, że wcześniej odwołaliśmy
rezerwację. Można to zrobić telefonicznie lub faksem. Nie znam
francuskiego, słabo angielski. Wszystko odbywa się bez słów.
Pokazujemy wydrukowaną rezerwację obsłudze hotelu. Płacimy gotówką
albo godzimy się na płatność kartą. Wszystku układa się w logiczną
całość. Nie trzeba się bać. Powodzenia.



Temat: Rankig prezentów
-mi, osobie interesujacą sie muzyką, przede wszystkim rockową wujek sprawił
pare lat temu kasete z muzyka biesiadną, żeby nie powiedzieć disco-polową

-dziadek i babcia to już mają stałe prezenty wigilijne.. nie wiem czy zdają
sobie z tego sprawę...
mianowicie od dziadka rokrocznie cała rodzina dostaje ksiażki...to jeszcae pół
biedy, chociaz musze przyznać ze z roku na rok sa coraz mniej trafione...zdają
sie wręcz przypadkowe... ja ostatnio dostałam drugą część przygód niejakiego
Artemisa Fowla...aby zorientować sie w fabule (która zresztą i tak była
przeznaczona dla czytelnika w innej grupie wiekowej) trzeba było znać pierwsza
część... 9-letnai siostra zaś jakieś bardzo opasłe tomisko z gatunku-kryminalo-
political-fiction...
natomiast od babci co roku moge sie spodziewać kosmetyczki...czy raczej
saszetki.. takiej paskudnej rynkowej, kompletnie niegustownej... tandetnej...
babcia straa sie dozucic jeszcze do takiej kosmetyczki jakiś gadżecik-
niespodziankę - bywaja jakieś babcinowe koraliki, innym razem był to taki jakis
straszny srebrny niby-balowy szal w tym roku znalazłam tam zwykłe cienkie
rajstopy.

MOja zeszloroczna wigilia byla jezeli chodzi o prezentu totalna
porażką...oprócz stałych juz prezentów od babci i dziadka, od rodziców dostałam
przygrywaną na CD encyklopedię multimedialną...jeszcze by to przeszło, gdyby
nie to że mamy juz tą encyklopedie na dysku twardym.. ojciec myslałze to bedzie
nowsza wersja..
oprócz tego zestaw 50 gumek do włosów we wszystkich odcieniach różu, podczas
gdy ja ubieram sie z zdecydowanie innych kolorach...

Ale to mnie raczej tylko smieszy... wiem ze chcieli jak najlepiej, nie oczekuje
wcale jakis niesamowitych prezentów.. czasami sie trafi, czasami nie.. dla mnie
liczy sie pamięć...a nie zaawsze jest jak kupic wyszukane prezenty.. a przeciez
nie o to chodzi w obdarowywaniu... prawde mówiac gorsze są dla mnie kosmicznie
drogie, mozę i ładne, chociaż nie zawsze, a zupelnie niepotrzbne prezenty z
jakis snobistycznych sklepów.. wtedy własnie czułabym sie niezręcznie, bo
miałbym wrażenie ze ktoś chce kupic moje uczucia... po za tym czulabym sie
zobowiazana sie przy następnej okazji zrewanżować, co wcale nie sprawialoby
przyjemności.. byłoby wrecz pewnie utrapieniem...
nie lubie takiego zagladania do kieszeni krewnym...czy ich stac na lepszy
prezent... a gafy zdarzaja sie kazdemu...

tak tylko na koniec przypomnialo mi sie jak jeszcze wpodstawówce koleżanka dała
mi na urodziny taką jakąs beznadzijną makietke domu góralskiego z plastikową
góralką pod chatą, która koleżanka rok temu przywiozła jako pamiatka z
zakopanego dla swojej mamy, mama jednak zupełnie nie doceniła tego prezentu,
wiec powędrował do mnie...

kiedys na mikołajki inna koleżanka dlała koleżance taką laleczke zrobioną z
banana (tzn. w wycietą buzią w bananie), w lateksowej , rózowej sukieneczce...z
prezerwatywy...
innym razem ktos dostał... szczura... żeby było ciekawiej szczur okazal sie
cieżarny i po dwóch dniach niowa włascicielka gdy sie obudziła znalazła juz nie
jednego, ale 5 szczórów.. jej matka po tym wszystkie oddała...

inny kolega miewał taki zwyczaj bardzo skomplikowanie pakowac prezenty...
poterafił przyjsc z pudlem wielkosci telewizora, aby po przebiciu sie przez
gąszcz jakis 10 pudełek i z przynajmniej 15 torebek znajdywało sie jakis
drobiazg...ale smiechu przy tym było...

a moze zamist rozpisywac sie nad tragicznymi prezentami, mzoe wrto by było
napsiać o tych prezentach ktore najmilej wspominamy? zakładam nowy wątek...



Temat: Rumunia sierpień 2008
No to CD ale od razu informuje, że nie wiem co to są słowackie
standarty w apteczkach (czyżby prezerwatywy?) i nikt o nie nie pytał.

Tak więc po wypiciu wiśniówki, wracamy na camping, gdzie dalej
walczymy z palincą. Wykazuje Iulianowi podobne lub takie same wyrazy
w języku polskim i rumuńskim- - Kuba pyta o pewien niecenzuralny
wyraz na p i wszyscy z Iulianem na czele mają z tego dużo smiechu,a
gdy okazuje się że jest drugi niecenzuralny wyraz brzmiący
identycznie po rumuńsku na c a po polsku na k mozna uznać za
udowodnione braterstwo naszych narodów, tym bardziej że i za
kołnierz ani Rumuni ani Polacy nie wylewają, na dowód czego Iulian
częstuje nas swoimi sporymi zapasami piwa.
Na koniec idziemy do campingowej świetlicy gdzie gramy w pingponga i
rzutki , co po pewnej ilości wypitego alkoholu jest dosyc zabawne.

DZIEŃ IV
O 10:00 śniadanie. Dzisiaj dostaliśmy znacznie więcej rumuńskiej
kiełbasy tj. dwa czy trzy gatunki rumuńskiego salami natomiast nie
dostaliśmy szynki. Wczoraj szynki szynki zjedlismy nie wiele bo
rumuńska nie jest za dobra, no to dziś jest kiełbasa bo ją
zjednlismy całą. Taka jest rumuńska gościnność!!!
Po śniadaniu około 11:00 ruszamy do Sybina . Odległość od Saliste 23
km. Ulice Sybina oczywiście zatłoczone, ale na szczęście droga z
Saliste do Centrum cały czas prosta. Szukamy parkingu.
Na parkingu przy Hotelu Continental na placu Unirii w samym centrum
miasta popbierają jakieś horrendalne opłaty więc szukamy miejsca
gdzie indziej i wjeżdżamy w ul. General Milea. Parkujemy na
chodzniku obok całego rządku innych samochodów i ruszamy w kierunku
starówki. Po przejściu kilku metrów zauważamy funkcjonariusza
Politia Municipala czyli ichniejszej Straży Miejskiej który robi
aparatem cyfrowym zdjęcia zaparkowanych samochodów w tym naszych.
Wracamy się i pytam czy zaparkowalismy prawidłowo. Policjant jest
bardzo miły. Pyta skąd jesteśmy, kasuje zdjęcia naszych samochodów.
Informuje że zaparkowalismy nieprawidłowo bo chodniki na głównych
ulicach są przeznaczone dla ruchu pieszego i samochodów na nich
stawiać nie można. Ale grzywny oczywiście nie będziemy płacić. Mówi
gdzie są parkingi a jak nie chcemy płacić, to radzi zaparkować na
tyłach bloków. Co prawda są to miejsca dla lokatorów ale ci są teraz
w pracy. Ponadto mówi jak dojść do centrum i życzy miłego
zwiedzania. A tyle plotek się nasłuchałem jaka to wredna jest
rumuńska policja....
Parkujemy zatem samochody w podwórkach, ul. General Milea akurat tuż
obok komisariatu i idziemy zwiedzać Sybin. Od miejca zaparkowania do
Piata Uniiri jest kilkanaście metrów o od placu odchodzi
reprezentacyjny deptak Sybina Strada Balcescu, która udajemy się w
kierunku starówki. Deptak jest bardzo elegancki, jest na nim pełno
drogich sklepów, pubów, kawiarni, banków itp. Ładne kamienice są
wypolerowne, wymuskane ,odnowione. Mamy wrażenie że nie jestesmy w
Rumunii a jakims mieście zachodnioueropejskim. Na ulicy prawdziwe
tłumy ludzi zarówno idących jak i siedzących w kawiarnianych i
piwnych ogródkach, na ogół dobrze ubranych, eleganckich. Docieramy
do serca starówki na Piata Mare. Na wschodniej i północnej pierzeji
rynku kamieniczki typowe dla miast Transylwani choć oczywiście
większe bogatsze i bardziej eleganckie niż np. w Saliste. Na
południowej i zachodniej pierzei monumentalne, pomalowane na
pastelowe kolory budynki w stylu barokowym: Kościół
Franciszkanów,Pałac i Muzeum Brukhental. Zwiedzamy kościół,
zastanawiamy się nad muzeum Brukenthal gdzie jest wystawiana jedna z
najciekawszych w Europie kolekcji malarstwa jednak rezygnujemy.
Przez bramę pod wieża ratuszową Przechodzimy na Piata Mica mniejszy
ale bardziej klimatyczny i bardziej średniowieczny rynek, zesłynnym
Mostem Kłamców gdzie charakterystyczne okienka na strychach
powodują, że domki wyglądają jak by miały oczy. Na jednej z
kamienic , zauważamy w środku miasta gniazdo bocianów. Bociany w
Transylwanii są zresztą wszechobecne nawet bardziej niż policja
drogowa...
Norbert i Marcin zdecydowania bardziej niż zabytkami zainteresowanii
są urodą rumuńskich dziewcząt, które trzeba przyznać ,są
rzeczyiwście śliczne. Marcin ma aparat z bardzo dobrym obiektywem i
masowo , (oczywiście nie pytając modelek o zgodę) pstryka zdjęcia
miejscowym pięknościom kierując aparat przede wszystkim na śniade
twarze, biusty i pupy. (Młode Rumunki na ogół chodzą w baaardzo
obcisłych jeansowych spodenkach) Norbert co chwile woła: "patrz po
prawej, patrz po lewej, za tobą itd." .
Pasarzem schodów-najstarszą, uroczą uliczką Sybina schodzimy do
dolnego miasta, i szukamy jakiegoś obiadu. Kuba , Marcin i Konrad
udają się do jakiejś pizzerii. Reszta wchodzi do restauracji Butoiul
(a może Bujorul) de Aur. Wystrój bardzo ładny tylko nie wiadomo po
co na ścianach powywieszali badziewne miecze Hy-mana
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 2 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 97 wypowiedzi • 1, 2