Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: problemy demograficzne Polski artykuł
Temat: Socjalna Europa na beczce prochu
Drogi Niku iles tam. Nikt nie ma watpliwoci, ze Europa jest skostniala, tyle, ze argumentacja jaka stosuje (tu sie bede trzymal moich inwektyw, bo mnie smiesza) Klamliwy Konard Nikczemny Niklewicz jest bez sensu. Oczywiscie, ze wydajnosc pracy rosnie w USA szybciej niz w starej Euroopie, tylko ze w Polsce rosnie (scisle wzrosla na przestrzeni ostatnich lat) kilka razy szybciej niz w USA. ALe czy z tegop mozna wyciagac wnioski, ze Polska za 50 lat bedzie najbogatszym panstwem swiata??? A takie wlasnie wyciaga autora artykulu i powluje sie jeszcze na sobie podobnego Brukselskiego madrale. Oczywiscie, ze wykluczenie niskokwalifikowanych przez place minimalna podnosi statystyczna wydajnosc, ale nie o tym jest ten artykul, tylko o tym, ze europa przegra ze stanami, bo wydajnosc rosla (w czasie przeszlym) im szybciej, a jak bedzie w przyszlosci nie wiadomo. Byc moze USA pozostana liderem technologicznym, ale je tez dotyka proces wypychania produkcji tradable goods do krajow o taniej sile roboczej. Zrob se cwiczenie intelektulane jaki to moze miec wplyw na wydajnosc - pamietaj w uslugach, ktore zostana produkowane lokalnie nie rosnie ona tak szybko a sektor R&D ma taka ceche, ze rosnie okresowo bardzo szybko (to sie nazywa wstrzas technologiczny, jakbys nie wiedzial), a srednio w dlugim okresie to juz niekoniecznie (z reszta dobranie proby z lata 95-00 tez mialo wplyw na te dane, wtedy wlasnie USA taki wstrzas przezyly). "Czy Europejczycy są gotowi porzucić leniwy tryb życia? Czy gotowi są pracować ciężej i wydajniej za nieco mniej pieniędzy? Ile chcą inwestować, ile przejadać? To pytania nie tylko o przyszłość każdego z nas, to także pytania o przyszłość unijnej gospodarki." to juz kompletnie bez sensu, bo to Europa ma dodatnie oszczednosci, a USA ujemne. "Gospodarka brytyjska okazuje się najbardziej dynamiczną w Europie. Wielka Brytania dawno temu zreformowała swój system emerytalny i już nie boi się bomby demograficznej" koljny zajebisty cytacik, widac autorowi nie chce sie wstac zza biurka i przejrzec czasem FT, zeby dowiedziec sie, ze w UK martwia sie wlasnie o to jak ta reforma emerytalna wpolynela na wyniki firm (obciazenia firmowych funduszy emerytalnych sa dosc duze i obciazaja wyniki firm, bo zadeklarowaly one pewien poziom wyplat, ktorych nie sa w stanie sfinansowac z inwestycji na rynku finansowym). Brytyjczycy coraz mniej chetnie decyduja sie na fundusze kapitalowe, bo okazalo sie, ze jak nie ma boomu na rynku finansowym to emerytury, ktore te fundusze oferuja sa znacznie ponizej, tego co im obeicywano i co pozwala przezyc. Kolejny problem, ze takie konstrukcje stracily cechy ubezpieczenia, a ludzie chca sie ubezpieczyc od spadku poziomu zycia na starosc (i nie plec, ze za malo oszczedzaja, bo jak zwieksza oszczednosci to spadnie konsumpcja, a w konsekwencji stopa zwrotu z inwestycji - tu po prostu optimum relacji oszczednosci konsumpacj jest trudne do trafienia. Ale najwazniejsze w tym wszytskim jest to, ze fundusz kapitalowy nie rozwiazuje prblemy emerytur w karajach z problemem demograficznym, bo nie zapewnie odwrocenia tendncji demograficznych, a one sa i bede problemem dla systemuy zabezpieczenia emerytalnego, jaki by on nie byl. Do tego system ten tak w Polsce jak i GB jest tak uregulowany jakby byl skorjonyy pod potrzeby oczekiwan rynkow finansowych nie przyszlym emerytow - tu chyba jednak skorygowany system publiczny bylby efektywniejszy, bo koszty akwizicji i administracji tego rodzaju systemow sa bardzo wysokie w porownaniu z sytstemami publicznymi, a stopy zwrotu wcale nie wyzsze - zreszta czemu mialy by byc.
Podsumowujac nie chodzilo mi o dyskusje z tym czy Europa czy USA sa lepsze i co bedzie w przyszlosci, bo o to mozna by sie klocic latami. Choc Chodzilo mi o o to, ze artykul jest nierzetelny, a dziennikarz leniwy, bo gdyby mial choc troche amerykanskiej pracowitosci i charakterystycznej dla brytyjskiej prasy rzetelnosci to sprawdzilby inne dane i nie stawial tak jednoznacznych i nieprawdziwych tez.
Pozdrowienia dla Kalmliwego i Nikczemnego i Nikodema tez
Temat: Prof. Iglicka: Emigranci są straconym pokoleniem
Prof. Iglicka: Emigranci są straconym pokoleniem
Szanowna Pani Profesor, lub Krysiu po prostu,
Nie jestem zbyt aktywnym forumowiczem ale fakt, że chodziliśmy do jednej klasy
zmusza mnie do zabrania głosu. Jest bowiem szansa, że zostanę przez Ciebie
przeczytany.
Zacznę tak - no popolemizowałbym.
Rozumiem, że artykuł powstał na podstawie Twojego wykładu ale chyba był
autoryzowany?
Ale po kolei.
Na bilans migracji zarobkowej po wejściu Polski do Unii Europejskiej składają
się niewykorzystane w pełni możliwości okresu transformacji, - powiedziała PAP
prof. Krystyna Iglicka
A to kiedy byśmy uznali, że wykorzystaliśmy w pełni możliwości okresu
transformacji?W jakiej jednostce byśmy to podali?Może jak w reklamie kosmetyków
w procentach? Czy czasem osiągnięcie niemożliwego uznajesz za 100%.
Stracone pokolenie emigrantów i długofalowe problemy demograficzne-Odniosę się
do tego w dalszej części
Za poważne zjawisko społeczne uważa Iglicka to, że duża grupa ludzi urodzonych w
okresie demograficznego boomu wczesnych lat 80., którzy wyjechali do pracy za
granicą w ostatnich pięciu latach, żyła w Polsce na społecznym marginesie a po
wyjeździe na Zachód do pracy znów wylądowała na marginesie.
No ale przyznasz, że margines marginesowi nie równy i skąd przypuszczenie, że
emigracja generalnie wiąże się z awansem społecznym. Jakieś badania? Sam awans
cywilizacyjny nie wystarczy?
A to zależy kto czyta cv i na jakie stanowisko aplikują jak w barze to nie tak
żle.Zresztą sam jestem pracodawcą i dla mnie doświadczenie za granicą zawsze
jest atutem bo świadczy o odwadze i przebojowości a o przydatności do pracy nie
tylko cv świadczy.
Tu od razu chciałbym się odnieść do następnej tezy bo jakoś sie wiąże.
Wysokie bezrobocie w Polsce połączone z brakiem rąk do pracy prof. Iglicka
tłumaczy częściowo nieudaną reformą oświaty z lat 90., likwidującą wiele szkół
zawodowych i techników, a wprowadzającą mało w praktyce przydatne studia na
prywatnych uczelniach na kierunkach zarządzania, marketingu, czy administracji.
No to ładnie byśmy w dobie kryzysu wyglądali z tymi absolwentami
zawodówek.Autorzy reformy słusznie uznali, że trzeba naszą młodzież kształcić
ogólnie bo takie są wyzwania współczesności.-Jeden z nielicznych przypadków
kiedy politycy popatrzyli poza czteroletnią kadencję.Zdolnego człowieka po nawet
najgorszych ,nikomu nieprzydatnych studiach można zatrudnić w administracji nie
ważne czy publicznej czy prywatnej.Więcej, myśle że w 3 miesiące ślusarki sie
nauczy bo książke zrozumie.Ślusarz takich możliwości nie ma.
W 2025-30 r.Polska będzie w tragicznej sytuacji demograficznej" - zaznaczyła
Prof. Iglicka.
No będzie albo nie będzie. Jak się otworzymy na świat i będziemy się mądrze
rządzić to nie będzie.Przyjadą do nas imigranci.Byle się opłacało.
Jak wynika z przeprowadzonych ostatnio w pięciu polskich miastach lecz
niepublikowanych jeszcze badań, emigranci, którzy wrócili do Polski, dzielą się
na dwie grupy: tych, co wrócili, bo zarobili oraz tych, którzy wrócili, ponieważ
ponieśli życiową porażkę.
Tylko bym się upomniał o tych średniaków.
Wyprowadza stąd wniosek, że długofalowo najbardziej stratni na migracji będą
sami emigranci.
Jedni będą stratni drudzy nie.
Ale na koniec się z Tobą zgodzę, że -Będą sami emigranci.
Pozdrawiam
Jancarz
Temat: Szwecja-niszczenie rodziny c.d.
> No.. chyba faktycznie z tymi 10% przesadzilem (przeczytalem na ktorejs
stronie
> i
> nie zweryfikowalem... ehh..). Nie wiem, czy ktos nie zaokraglil mniejszosci
> narodowych do muzulmanow (co byloby naduzyciem).
>
> Faktycznie jest chyba 3.5-4.5%
Na stronie do której link podajesz znalazłam liczbę 3,6% w dodatku jest to
sformułowane tak: "The highest estimates for the late1990 s are at300 ,000,
which would make up for 3.6% of the Swedish population". Obecnie wszyscy
imigranci stanowią 5,3% ludności Szwecji (dane z 2003) - z pewnością więc
podane 3,6% samych muzułmanów to najwyższa możliwa do przyjęcia liczba. Ponadto
ilość imigrantów maleje a wśród nowych muzułmanie są widziani najmniej chętnie
(to naturalnie jest nie do udowodnienia - żaden Szwed nigdy się do
takiej "segregacji rasowej" nie przyzna, ale...) I jeszcze jedno: duży procent
z tych 300 tys muzułmanów na pewno stanowią Bośniacy i Albańczycy. W latach
80/90-siątych była bardzo duża fala imigracji z tego kierunku - zaraz po tym
jak skończyła się fala z Polski. A mówię o tym dlatego, że to są w większości
bardzo mocno zlaicyzowani muzułmanie, w niczym nie przypominający
tych "prawdziwych".
> Czasem nie wiem, czy pewne dane statystyczne swiadcza wprost o jakims
zjawisku,
> czy mu przecza, bo zbyt wiele jest niedopowiedzen. Wiekszosc forsuje pewne
> teorie a danymi lubi sie podpierac niejako "na dowod".
Uroki forum:)
Jak kiedyś napisałam, że statystyka często jest nadużywana i służy do
manipulacji, to mało mnie nie zlinczowano... Prawda jest taka, że podpierając
się statystyką można udowodnić prawie wszystko. Ja zamieściłam ten post o
Szwecji wyłącznie dlatego, że parę osób powątpiewało w prawdziwość tego o czym
pisał Żakowski w szeroko dyskutowanym artykule o demografii - chodzi oczywiście
o znaczącą poprawę dzietności krajów skandynawskich w ostatnich kilku latach.
Akurat wykazanie prawdziwości tych słów poprzez statystykę nie jest żadną
manipulacją ani próbą postawienia na swoim za cenę prawdy - mam pod tym
względem czyste sumienie:))
> Sama piszesz, ze masz z tym problemy. Ja napisalem, ze szukajac 'na szybko'
tez
> je mam a teraz chcesz, abym te dane przytoczyl. Chetnie, ale ich nie mam pod
> reka. Byc moze ja nie mam racji, ale jeszcze trzeba poczekac z wypowiadaniem
> pewnych tez, jesli nie dysponuje sie kompletem danych statystycznych.
Nie mam do ciebie o to pretensji. Po prostu uważam, że twoja teza jest
nieprawdziwa. Nawet jeśli znajdziesz dane o które pytałam, to będą one raczej
potwierdzały to o czym ja pisałam. Ale oczywiście poczekam na dane - może
jednak się mylę i będę musiała odszczekać?
Pozdr. B.
Temat: od sytuacji innych krajów postkomunistycznych
od sytuacji innych krajów postkomunistycznych
Sytuacja polska różni się zasadniczo od sytuacji innych krajów
postkomunistycznych
www.ojczyzna.pl/ARTYKULY/PRZYSTAWA_Polska-na%20-drodze-do%20katastrofy.htm
Polityczny i gospodarczy podbój Polski przez Niemcy, taki jak wyżej
opisaliśmy, na pierwszy rzut oka, może się wydawać analogicznym do agresji
jaką kapitał niemiecki wykazuje w stosunku do innych krajów tego regionu, w
szczególności na Węgrzech, w Estonii czy nawet w Czechach. Wszędzie tutaj
kapitał niemiecki dominuje, niemieckie towary zalewają rynki, niemieccy
inwestorzy przejmują lokalne banki, fabryki i przedsiębiorstwa. Podbój jest
tym łatwiejszy, że towarzyszy mu wojna propagandowa zalecająca integrację z
Unią Europejską i prezentująca oszałamiające perspektywy dobrobytu i
wszelkiej pomyślności z nią związane.
Jednakże sytuacja Polski w istotny sposób różni się od sytuacji
sąsiadów. Ta inna sytuacja wynika z mapy Polski, jaka ukształtowała się w
wyniku II wojny światowej. Ponad połowa przedwojennego terytorium II
Rzeczypospolitej została włączona do Związku Sowieckiego. W zamian za straty
terytorialne Polska otrzymała 105 tysięcy kilometrów kwadratowych
przedwojennych ziem niemieckich. Miliony Polaków z Polskich ziem wschodnich
zostało na te tereny „repatriowanych” i osiedlonych. Około 11 milionów
Niemców straciło swoje domostwa i ziemie i zostało wygnanych na Zachód. W ten
sposób powstała płaszczyzna wiecznego konfliktu pomiędzy Polską i Niemcami,
utrzymująca nasze narody w stanie ustawicznej wrogości i podejrzliwości. Była
to, niewątpliwie, genialna polityczna koncepcja Stalina, której konsekwencje
mogą być katastrofalne dla obu naszych narodów.
Jak długo Związek Sowiecki niepodzielnie panował na tym obszarze,
problem ten wydawał się być pod kontrolą. Wszechpotężny i niezwyciężony
Związek Sowiecki nie okazywał zainteresowania zmianą sytuacji, a Polacy i
Niemcy wydawali się być z takim rozwojem wydarzeń całkowicie pogodzeni.
Sytuacja zmieniła się, w sposób dramatyczny, z chwilą upadku Związku
Sowieckiego. Dzień po dniu docierają do nas głosy Niemców upominających się o
swoją własność. Coraz częściej słyszymy niemieckich polityków, mówiących
otwartym tekstem albo tylko implikujących, że problem własności niemieckiej
po drugiej stronie Odry wymaga ponownego rozważenia.
Dostrzegamy wiele złowrogich oznak tego niebezpiecznego rozwoju
sytuacji. Powyżej przedstawiliśmy jak wygląda ten, wyraźnie widoczny,
ekonomiczny i polityczny niemiecki Drang nach Osten. Towarzyszą temu
działania mniej rzucające się w oczy. Na obszarze Rzeczypospolitej możemy
spotkać niemieckich agentów rozglądających się i oszacowujących tereny,
budynki i gospodarstwa, które mogłyby być przejęte i za jaką cenę. Niektórzy
z tych agentów działają wprost na zlecenie poprzednich niemieckich
właścicieli majątku. Zawierane są tajne, ale prawnie wiążące kontrakty, na
mocy których obecni polscy właściciele zobowiązują się do przekazania ich
własności, z chwilą wejścia Polski do struktur Unii Europejskiej, niemieckim
partnerom. Rząd niemiecki, który nie zgodził się wyrzec tytułu własności do
byłych niemieckich terytoriów w granicach III Rzeszy z 1937 roku, pomimo
wszystkich spektakularnych gestów „przyjaźni i współpracy” i odpowiednich
deklaracji różnych polityków, nadal zachęca ludzi urodzonych na tych ziemiach
do przyjmowania niemieckiego obywatelstwa i posiadania niemieckiego
paszportu. Mniejszość niemiecka w Polsce systematycznie się rozrasta,
wspierana pieniędzmi zarówno ze strony rządu niemieckiego, jak i polskiego,
na dodatek wyposażona w przywileje prawne i konstytucyjne. Na podstawie
roczników statystycznych trudno ustalić rozmiar tego zjawiska bo, z jakiegoś
powodu, nie ma tam danych dotyczących wielkości niemieckiej mniejszości w
Polsce. Jednakże w ostatnim roczniku znalazłem dane dające do myślenia.
Rocznik Statystyczny 2001 podaje, że w porównaniu do liczby uczniów we
wszystkich szkołach w roku szkolnym 1999/2000 i 2000/2001 całkowita liczba
uczniów w Polsce zmalała o 2%. Jest to zgodne z sytuacją demograficzną kraju
i spadkiem liczby urodzeń. W tym samym czasie jednak liczba uczniów, którzy
zadeklarowali, że ich językiem macierzystym jest język niemiecki wzrosła o
9,6%
Temat: Prawo do Europy a prawo do Polski
Prawo do Europy a prawo do Polski
W "Rzeczpospolitej" z 9 maja ukazał się tekst Macieja Łukasiewicza i Adama
Michnika pt. "Prawo do Europy". Główne jego przesłanie brzmi mniej więcej tak:
za czasów PRL Polacy w kolejnych wybuchach społecznych dobijali się o swoje
prawo do Europy, dlatego dziś ludzie "Solidarności" i ówczesnej demokratycznej
opozycji mają prawo, a nawet obowiązek określić miejsce Polski w Europie. Dalej
już to samo, co zwykle. Dla panów redaktorów Europa to Unia Europejska.
Wstąpienie do niej przyniesie Polsce wymierne korzyści, zamykające się w
słowach: bezpieczeństwo, rozwój i demokracja.
Aż dziw bierze, że trzeba było aż dwóch redaktorów naczelnych, aby napisać ten
tekst. Jest on płytki, banalny, a na dodatek ignoruje rzeczywistość. Służę
przykładami.
Wszyscy pamiętamy, jak mówiono, że wstąpienie do NATO zwiększy bezpieczeństwo
Polski. Tymczasem niemal na drugi dzień wybuchła wojna w Jugosławii, potem w
Afganistanie, rozgorzał otwarty konflikt na Bliskim Wschodzie, a w dalszej
perspektywie mówi się o ataku na Irak. A w każdy konflikt wplątana jest Polska,
z racji swego udziału w pakcie. Jeśli, jak twierdzą autorzy, wstąpienie do Unii
ma nam jeszcze bardziej zwiększyć owo "bezpieczeństwo", to zaprawdę, jest nad
czym myśleć. Tymczasem prezentowane przez panów redaktorów pojęcie
bezpieczeństwa po 11 września wydaje się anachroniczne. Choćby cały świat
wpisał się do jednej organizacji, to nie poradzi sobie z zagrożeniem dnia
dzisiejszego - terroryzmem. Mało tego - polityka globalnych potęg, tak USA, jak
i UE, stanowi zarzewie terroryzmu poprzez ignorowanie niesprawiedliwości,
nędzy, uczuć narodowych.
A rozwój naszego kraju w ramach Unii? Twierdzenie, jakoby czekały w Unii na
Polskę miliardy euro, brzmi humorystycznie w świetle informacji, iż rząd
zabiega, abyśmy nie stali się płatnikiem netto do unijnego budżetu. Ponadto
Unia to już nie ta sama organizacja, co EWG. Gołym okiem widać, że ten
przepoczwarzony, biurokratyczny twór prostą drogą zmierza do upadku. Kryzys
moralny, kryzys demograficzny, kryzys gospodarczy, antyekologiczne rolnictwo,
bezrobocie, inwazja imigrantów, stałe powiększanie się dystansu między Unią a
Stanami Zjednoczonymi... Wejście Polski do Wspólnoty w tej sytuacji jawi się
raczej jako wydanie naszego kraju na łup, aby przedłużyć życie konającego
olbrzyma.
W obliczu rzeczywistości nijak się mają doń oczekiwania autorów, iż Unia nauczy
Polaków kultury politycznej czy demokratycznych reguł. Po pierwsze,
kwalifikacje Polaków w tej mierze są z reguły starszej daty niż te, którymi
mogą pochwalić się kraje Unii. Po drugie, ogólnounijna nagonka na
demokratycznie wybieranych polityków - Heidera, Le Pena czy ostatnie zabójstwo
holenderskiego polityka Pima Fortuyna - stawiają demokratyczne nawyki Unii w
dwuznacznym świetle.
Redaktorzy wykazali przy tym wyraźną (celową?) ahistoryczność myślenia.
Publikując swój artykuł dokładnie w 57. rocznicę zakończenia II wojny
światowej, nie odnieśli się ani słowem do historycznych wydarzeń i zaszłości.
Przecież istnieją pretensje niemieckie do naszych Ziem Odzyskanych, wyrażone
przez fakt utrzymywania art. 116 niemieckiej konstytucji, w którym Rzesza
obejmuje tereny dzisiaj polskie. Zamiast nawiązać do tych rzeczywistych
problemów integracji, autorzy artykułu powtarzają slogan o Niemcach, jako
jednym z najlepszych naszych sojuszników.
Stwierdzenie autorów, jakoby warto było za te wszystkie dobrodziejstwa, a także
za pracę za granicą, zgodzić się na sprzedaż polskiej ziemi Niemcom, Holendrom
czy Francuzom, świadczy o kompletnym wyalienowaniu panów redaktorów ze
społeczeństwa. Przecież nie da się z Polaka, zakorzenionego niczym dąb w
rodzimej ziemi, zrobić owego Żyda - wiecznego tułacza. Po prostu - inna
mentalność. A jeśli, wbrew rozsądkowi, zrealizowano by ten scenariusz, to w
przyszłości nie pokój i dobrobyt miałaby Europa, ale drugą Palestynę.
Na koniec - naciągnięte jest twierdzenie, jakoby kolejne polskie zrywy w PRL
były dobijaniem się o prawo do Europy. Jakiej tam Europy?! Polski! Trzeba też
zauważyć, że po 12 latach transformacji, a zwłaszcza ostatnich latach rządów
ludzi "Solidarności", ich legitymacja do określania miejsca Polski w Europie
wydaje się mocno nadwątlona
Temat: Polityka na rzecz zjednoczenia ???
Sława!
www.msz.gov.pl/Unia,Europejska,1089.html#2_Toc228
"Państwa bałtyckie i Polska - jedna przestrzeń gospodarcza?"
Postimees 29.11, artykuł Martina Marka pt. "Państwa bałtyckie i Polska - jedna
przestrzeń gospodarcza?" Aktywny udział zagranicznych inwestorów w bałtyckim
rynku ożywił gospodarkę całego regionu, zaś z drugiej strony dało to
zagranicznym przedsiębiorstwom możliwość rozszerzenia własnych rynków. Teraz
przed Estonią, Łotwą i Litwą stoi nowe wyzwanie - jak utrzymać osiągnięte
sukcesy i rozwijać się dalej w taki sposób, żeby państwa bałtyckie nadal były
dla zagranicznych inwestorów atrakcyjne. Jak dotąd atutami były tu: tania siła
robocza, niskie podatki, dogodne warunki konkurencyjne oraz ideologia otwartej
gospodarki rynkowej, ale obecnie ekonomiczne środowisko naszych państw zmienia
się w kierunku wzrostu kosztów siły roboczej; perspektywy ekonomicznego wzrostu
są już bardziej ograniczone a w środowisku biznesowym występuje więcej
ograniczeń niż zachęt. Przed trzema Państwami Bałtyckimi stoi duże wyzwanie -
połączenie wszystkich naszych doświadczeń i tradycji biznesowej oraz
przekształcenie PB i Polski w jedną, wspólną przestrzeń ekonomiczną, która
umożliwiłaby lokalnym oraz zagranicznym przedsiębiorstwom pomyślny rozwój.
Chociaż PB mają podobną historię, terytorium, wskaźniki demograficzne oraz
sytuację geopolityczną, kultura biznesu w trzech państwach jest bardzo różna.
Na zachodnich inwestorów i przedsiębiorców z Państw Nordyckich czekały tu duże
niespodzianki i problemy, ponieważ wcześniej PB traktowano jako jedną
ekonomiczną przestrzeń. W rzeczywistości większość estońskich przedsiębiorców
ma poczucie bycia częścią ekonomicznej przestrzeni Państw Nordyckich, a nie
łączności z naszymi południowymi sąsiadami. Praktyka zagranicznych inwestorów
świadczy, iż próby wdrożenia podobnych reguł oraz planów biznesowych w filiach
przedsiębiorstw, znajdujących się we wszystkich trzech państwach, wymaga, z
powodu różnego tła kulturowego, zróżnicowanych wysiłków oraz kosztów. Jednak
wszystkie PB stoją przed istotnym wyborem: czy aktywnie zajmować się
wypracowaniem wspólnej ekonomicznej przestrzeni trzech PB i Polski czy raczej
wciąż orientować się na Państwa Nordyckie. Na mapie świata Państwa Bałtyckie i
Polska znajdują się w jednej ekonomicznej przestrzeni, dlatego w celu
zachowania atrakcyjności tego regionu dla zagranicznych inwestorów, logiczne
jest wypracowanie wspólnych planów rozwoju rynkowego oraz strategii
gospodarczej. Współpraca z Polską otworzy PB kolejne nowe możliwości. Obok
szybkiego ekonomicznego wzrostu w Państwach Bałtyckich pogłębia się problem
braku wyszkolonych pracowników. Jedno z możliwych rozwiązań tego problemu to
rozdzielenie między Estonię, Łotwę i Litwę polskich zasobów siły roboczej.
Pomyślne współdziałanie PB i Polski przy tworzeniu wspólnej przestrzeni
ekonomicznej jednocześnie dawałoby zagranicznym inwestorom możliwość wejścia do
gospodarki państw ościennych. Koncentracja sił i zasobów PB pomogłaby też
zlikwidować problem, który obecnie często jest podnoszony - zbyt mała wspólna
przestrzeń ekonomiczna. Wraz z Polską 3 Państwa Bałtyckie tworzą dość dużą
nawet w skali Europy przestrzeń gospodarczą, posiadającą dynamicznie rosnącą
ekonomikę i potencjał rynkowy. Naturalnie, powstanie wspólnej ekonomicznej
strategii zawiera w sobie też pewne elementy ryzyka. Z powodu swych rozmiarów
oraz ostrej wewnętrznej konkurencji Polska mogłaby zamiast równoprawnego
współdziałania zacząć dominować nad Państwami Bałtyckimi, powstrzymując tym ich
rozwój. Mówiąc krótko - ujednolicenie biznesowej kultury Estonii, Łotwy, Litwy
i Polski to duże wezwanie. Najbardziej istotne, żeby przy tworzeniu wspólnej
przestrzeni ekonomicznej wygrały wszystkie strony - państwa bałtyckie, Polska
oraz zagraniczni inwestorzy.
Forum Słowiańskie
gg 1728585
Temat: Wasze wyjazdy sa baaardzo pozytywne
:) Obok tematu, czyli na temat
Najlepsze, ze nasz qvintulubieniec w kolko powtarza to, ze Polska podaza sladem
Irlandii, Portugalii.
I znow podstawowy blad - analiza wycinka rzeczywistosci.
Porownanie PKB, poziomu emigracji przed, w trakcie i po sprzezeniu rynkow pracy
z Unia.
OK - fajnie.
Tyle ze Polska, to nie Irlandia z lat 80-tych, tylko dlatego, ze tu emigruja i
tam emigrowali.
Kilka roznic, tak na predce :
1. O ile wiem Irlandia nie miala notowanej stopy bezrobocia powyzej 20% (w 2003-
2004 w Polsce bylo przez czesc czasu POWYZEJ 20%) choc dokladnych danych
przyznam nie pamietam. Rzeczywiscie, w Polsce to rejestrowane bezrobocie spadlo
do obecnych ok 16%. Hurra i do przodu.
2. Sytuacja demograficzna - mamy hosse demograficzna 20-30 latkow na rynku
pracy, setki tysiecy wejda w najblizszych kilku latach. Panstwa "Zachodu"
borykaja sie z niskimi przyrostami naturalnymi ludnosci. W Polsce dzieki
obecnosci licznej rzeszy 20-30 latkow bylaby szansa pokonac ten problem - tzw
efekt echa demograficznego. Zachodnie panstwa ratuja sytuacje glownie dzieki
imigracji. Polska hitem migracyjnym nie bedzie, bo jesli ma sie wybor to nie
migruje sie do Panstwa
gdzie place sa jedne z najnizszych w UE a stopa bezrobocia i tak najwyzsza.
3. Powiazany z 2. W Polsce jest najnizszy odsetek osob pracujacych aktywnych
zawodowo do tych ktorzy gowno robia i sa dla calej reszty obciazeniem.
Co wiecej, Ci mlodzi pracujacy dostaja finansowo w d... na rzecz setek wyjatkow
typu rolnicy (KRUS), gornicy, hutnicy, mundurowi, itp. (Na Boga..dlaczego jesli
juz, to nie sa lekarze?)
W swietle ochoczo wprowadzanych 'wyjatkow' do systemu emerytalnego nie jest
rzadkoscia emeryt w wieku lat 40-45, a wiec przez najblizsze kolejne 30-40 lat
bedzie zyl na koszt innych.
W wiek emerytalny wchodzi wyz demogrficzny.
Jednoczesnie drugi wyz demograficzny - mlodych - wyjedzdza za granice w ogole
nie finansujac tego pierwszego wyzu.
Czy to naprawde droga Irlandii ?
Ja naprawde goraco zycze Polsce sukcesu na miare Irlandii. Z calego serca.
Ale niestety - trzeba odrozniac wishful thinking od reality.
A propos 3 :
Qvintesensja - czekam. Odnies sie do tego artykulu :
"Polak, który nie jest kobietą, rolnikiem, funkcjonariuszem policji, wojska lub
innych służb mundurowych, górnikiem czy nawet (mimo że to emerytalna "szlachta
szaraczkowa") nauczycielem, pracuje i zarabia dziś na to, by wszystkie te osoby
mogły na starość otrzymać wyższe emerytury. Oczywiście, on sam otrzyma w ten
sposób niższą (...) Według Eurostatu, średni wiek przechodzenia na emeryturę w
Polsce (57,7 lat) jest najniższy w Europie. Najmniej mamy również osób w wieku
przedemerytalnym (55-64 lata), które nadal pracują (zaledwie 27,2 proc.).
Biorąc pod uwagę, że nasze społeczeństwo się starzeje, coraz mniej osób musi
utrzymywać coraz więcej emerytów i rencistów. W Polsce wydatki na renty i
emerytury nie tylko rosną z roku na rok w stosunku do PKB , ale też tempo tego
wzrostu znacznie wyprzedza rozwój gospodarczy, czyli koszty funkcjonowania
systemu emerytalnego stanowią coraz większe obciążenie dla gospodarki (...) 4,2
mln emerytów pracowniczych "dorzuca" do 1,4 mln emerytów wiejskich rocznie 9,5
mld zł, czyli aby podwyższyć mieszkańcom wsi emerytury, obniża własne co
miesiąc o około 150 zł. (...)
Łącznie do roku 2020 ta opiekuńczość państwa będzie kosztować podatników 70 mld
zł. Jest to kwota równoważna obniżeniu w tym czasie przeciętnej miesięcznej
emerytury wszystkich pozostałych średnio o mniej więcej 100 zł. A zatem,
dodając wszystkie preferencje dla uprzywilejowanych, wychodzi, że gdyby
mężczyzna, który od 2009 r. będzie przechodzić na emeryturę w nowym kapitałowym
systemie jej gromadzenia, nie finansował wszystkich "świętych krów", jego
emerytura byłaby średnio o 800 zł wyższa. I to już jest grabież czasów
Rzeczypospolitej, nie PRL.Tymczasem na górnikach sprawa się nie skończy. OPZZ
walczy, mając sojuszników także w koalicji rządzącej, o utrzymanie
wcześniejszych emerytur dla wszystkich dotychczas uprawnionych, którzy urodzili
się w latach 1949-1968 i przed 1 stycznia 1999 r. pracowali w "szczególnych
warunkach" lub w "szczególnym charakterze". Wedle szacunków, takich osób jest
775 tys. Skumulowany koszt wprowadzania tych przepisów do roku 2020 sięgnąłby
60 mld zł. A tego ZUS, który i tak jest na krawędzi bankructwa, wytrzymać już
nie będzie w stanie. (...)"
www.wprost.pl/ar/?O=94568
Temat: USA - CANADA gdzie jest lepiej zyc
> Jurek doceniam twoja opine.
> "Jezeli Polske nazywasz trzecim swiatem, to USA sa swiatem 5 albo 6 .....1/3
> kraju wyglada tak, jakby byla zywcem przeniesiona z Meksyku. Nie nalezy mylic
> sily gospodarki z poziomem cywilizacyjnym."
>
> Jakkolwiek spojrzmy prawdzie prosto w oczy. Zasiegnijmy statystyk np z ONZ i
> tam zobaczysz ze nawet biorac najsmielsze polske osiagniecia ciagle nasza
> ojczyzna znajduje sie dalej niz na 50-tym miejscu jesli chodzi o poziom rozwoju
>
> spolecznego.
> Jesli chodzi o rozwoj economiczny rowniez nie jest dobrze bo utknelismy na
> $6000 GDP, podczas gdy nasi poludniowi sasiedzi moga sie pochwalic podwojna
> cyfra niz nasza (nie mowie o Meksyku ale o Czechach).
> Wielu Polakow uwaza ze zapelnione polki w sklepach stanowia o poziomie
> spoleczenstwa. Jakze mylna to opinia. Pelne polki sklepowe maja w Argentynie
> (GDP zblizony do polskiego), Brazyli a nawet w Indiach. Wiele ludzi jeszcze w
> Polsce nie zrozumialo ze pelne polki w sklepach i brak pienedzy w kieszeni daja
>
> ten sam efekt co puste polki i pelne kieszenie pieniedzy czyli pusta lodowke
> (pamietamy z kumuny).
> Oczywiscie jest to tylko ogolne przedstawienie sprawy poniewaz zarowno w
> komunie bywalo jak i obecnie w Polsce bywa ze wiele ludzi wspaniale sobie radzi
> .
> Ja poprostu mowie o caloksztalcie problemu jakim jest jeszcze powszechny
> niedorozwoj Polski nie tylko do USA, ale Nimiec i dziesiatkow innych krajow.
> Jezeli usadowimy sie w pozycji ze jest tak wspaniale ze lepiej nic nie zmieniac
> grozi Polsce raczej bankructwo i totalne dziadostwo.
> Mysle ze napor na EWG jest niczym innym spowodowany jak tylko checia zdobycia
> darmowych datkow z zachodu na rozwoj naszego kraju jak rowniez mozliwosci
> zdobycia tamtego rynku pracy i wypchniecia masy Polakow na parobkowy zarobek.
> Czy wiesz ze w wielu miejscach w Polsce bezrobocie wynosi 25%. Powiesz noooo..
> nie chyba na wsi. Dla przykladu ci powiem ze mniej wiecej tyle jest w duzym
> miescie takim jak Radom.
> Nie dziw sie wiec ze nazywam Polske jeszcze trzecim swiatem bo to nie przez
> zlosliwosc, zycze Polsce jak najlepiej. Gdyby inaczej bylo nie siedzial bym
> dluzej w tym "BURAKOWIE" jakim jest Kanada i USA, ale bym sie cieszyl zyciem we
>
> wlasnym kraju w ktorym sie urodzilem. Niestety jest to jeszcze odlegla sprawa
> wiec wolalbym podyskutowac o tym co sie tutaj dzieje tzn. w "BURAKOWIE" za
> oceanem.
>
> Pozdrowiena z "BURAKOWA"
Mam wrazenie, ze niektorzy na tym forum myla "biala" Ameryke sprzed 15, 20 lat ze
wspolczesnymi USA, ktore w wyniku braku kontroli polityki emigracyjnej w
zastraszajaco szybkim tempie upodabniaja sie do swojego poludniowego sasiada i to
do tego stopnia, ze jezyk hiszpanski w wielu stanach, zwlaszcza na poludniu jest
juz jezykiem urzedowym (karty wyborcze oficjalnie sa juz wszedzie dwujezyczne).
Latynoskie getta wyrastaja jak grzyby po deszczu doslownie w kazdym amerykanskim
miescie i mozna juz od dluzszego czasu w powaznej amerykanskiej prasie znalezc
artykuly o powolnym przeksztalcaniu sie tzw. "sun belt states" w trzeci swiat ze
wszystkimi tego konsekwencjami. W zeszlym roku wybralem sie ponownie po 10 latach
do LA i w ciagu tego okresu doszlo w tym miescie do tak olbrzymich zmian
demograficznych, ze przewazajaca czesc miasta wyglada juz jak prawdziwy Meksyk i
nie jest w stanie sie poznac po ktorej stronie granicy sie przebywa. Znalezienie
pracy w tym miescie w wielu zawodach tylko z jezykiem angielskim graniczy prawie
z cudem. W Chicago, w ktorym przybysze z Ameryki Lacinskiej stanowili 13 lat temu
ok. 10% populacji, po ostatnim cenzusie w 2000r. stanowia juz ponad 50%
mieszkancow. Jest rzecza oczywista, ze do USA emigruja glownie najbiedniejsi,
pozbawieni jakiegokolwiek wyksztalcenia Meksykanie i to oni chcac czy nie chcac
przeksztalcaja ten kraj w trzeci swiat. Niekontrolowana emigracja i sprowadzanie
do USA najbiedniejszych i najmniej wyksztalconych mas ludzkich ma
najprawdopodobniej swoje uzasadnienie ekonomiczne w mysl ktorego amerykanski
wielki kapital nie musi przenosic swoich fabryk do krajow trzeciego swiata,
taniej jest przeciez przeksztalcic USA w takowy i miec na miejscu nieograniczony
dostep do taniej i niewykwalifikowanej sily roboczej. Przyrost biedoty powoduje
tez obnizenie jakichkolwiek swiadczen spolecznych do poziomu krajow trzeciego
swiata. Z reszta kazdy kto byl w USA chociazby na wakacjach, powinien sie
orientowac o postepujacej juz od dwoch dekad brazylizacji Ameryki w wyniku ktorej
klasa srednia stopniowo zanika a jej miejsce zajmuje z jednej strony skrajna
biedota a z drugiej wyrastajacy jak grzyby po deszczu milionerzy. Niestety nic
nie wskazuje na to, aby ten trend mial sie w przyszlosci zmienic.
Pozdro
Temat: "Polityka" sugeruje likwidacje WSM (szajba?)
koala_ napisał(a):
> mike102 napisał(a):
>
> > W ostatnim wydaniu polityki mozna przeczytac text "Mgr wilk morski":
> > <a href="polityka.onet.pl/162,1081790,1,0,artykul.html"target="_
> blank">p
> > olityka.onet.pl/162,1081790,1,0,artykul.html</a>
> >
> > Po przeczytaniu artykulu mam nieodparte wrazenie ze red. Ryszarda Sucha
> > jednoznacznie sugeruje likwidacji WSM-ek w Polsce.
> >
> > Ludzie czy jakas szajba ogarnia ten kraj? Likwidowac uczelnie po ktorej
> > bezrobocie jest szczatkowe, absolwency sa cenieni na swiecie, zarabiaja 30
> 00
> > baksow i przywoza do kraju rocznie ok. 80 MILIONOW DOLAROW???
> >
> > Prosze o przyklady firm w Polsce, ktore tylko eksportujac osiagaja ZYSK ne
> tto
> > 80 mln. dolarow.
>
> Właśnie taka jest Polska. Najpierw walczyła o większy dostęp do morza, żeby ter
> az
> niszczyć swoją gospodarkę morską, która z mozołem po wojnie została odbudowana
> i
> rozbudowana. Skoro jest tak dużo kadry, to dlaczego upadają armatorzy, rybacy
> dalekomorscy, porty, ostatnio stocznie? Bo nieudolna,błazeńska,rujnująca oraz
> wołająca o pomstę do nieba jest polityka naszego kraju, gdzie gospodarką morską
>
> (od góry)nie zajmują się fachowcy, lecz kolesie którym należało dać stanowisko
> za
> wcześniejsze prywatne zasługi. (Swego czasu Ministrem od Gospodarki Morskiej by
> ł
> Ślązak!!!) Ludzie, to tak jakby kopalnie węgla kamiennego obsadzić kapitanami Ż
> W.
> (na pewno lepiej by sobie poradzili!)
>
> Są kadry i to bardzo dobre (potwierdzają to armatorzy zagraniczni zatrudniając
> polskich oficerów na swoich statkach) więc powinniśmy na nich budować naszą
> potęgę na morzach i oceanach, jak kiedyś zbudowano PŻM - jednego z największych
>
> masowych armatorów na świecie! i PLO - jednego z największych armatorów liniowy
> ch.
>
> I jeszcze jedno - dla pielęgniarek też nie ma pracy (podpowiadam redaktorowi z
> Polityki pomysł na artykól dot. likwidacji następnych szkół) - więc pozamykajmy
>
> wszystkie szkoły je kształcące, a skoro do każdej tony węgla dopłacamy i za gru
> be
> odprawy zwalnia się górników to po co nam np. Akademia Górniczo-Hutnicza - o
> hutnicza, właśnie - przecież Polskie huty chylą się ku upadkowi!
> No i komu potrzebne Akademie Rolnicze??? Przecież w przededniu wejścia do Unii
> z
> rolnictwem same problemy!
>
> W zamian za to proponuję, aby musowo w każdym mieście otworzyć wydziały
> pedagogiczne, socjologiczne, POLITOLOGICZNE, psychologiczne i nauczycielskie, b
> o
> przecież u nas wcale za kilka lat nie będzie niżu demograficznego!
>
> Powinniśmy cieszyć się, że przynajmniej jeszcze "zipie" szkolnictwo morskie, bo
>
> patrząc na gospodarkę morską to cud!!! Przynajmniej bedziemy mieli od czego
> rozpocząć jej odbudowę, kiedy do rządzenia nią dopuszczeni zostaną ludzie, któr
> zy
> znają jej problemy i zależy im na całej rzeszy polaków rżyjących z morza (w
> każdym tego słowa znaczeniu)!
>
> Tak więc zostawić "moją" szkołę w SPOKOJU!!!
> Mam nadzieję, że już niedługo zostanie Akademią Morską !!!
W związku z powyższym, wbrew wszystkim oszczędnościom proponuję powołać
MINISTERSTWO TRANSPORTU MORSKIEGO I ŚRÓDLĄDOWEGO! - obasdzić go
wykwalifikowanymi, wykształconymi w branży kompetentynymi ludźmi, dać im zielone
światło w działaniu i czekać na efekty! A z pewnością przyniosą one znacznie
większe zyski niż koszty poniesione na jego powstanie!
Temat: "Polityka" sugeruje likwidacje WSM (szajba?)
Taka Polska właśnie
mike102 napisał(a):
> W ostatnim wydaniu polityki mozna przeczytac text "Mgr wilk morski":
> <a href="http://polityka.onet.pl/162,1081790,1,0,artykul.html"target="_blank">p
> olityka.onet.pl/162,1081790,1,0,artykul.html</a>
>
> Po przeczytaniu artykulu mam nieodparte wrazenie ze red. Ryszarda Sucha
> jednoznacznie sugeruje likwidacji WSM-ek w Polsce.
>
> Ludzie czy jakas szajba ogarnia ten kraj? Likwidowac uczelnie po ktorej
> bezrobocie jest szczatkowe, absolwency sa cenieni na swiecie, zarabiaja 3000
> baksow i przywoza do kraju rocznie ok. 80 MILIONOW DOLAROW???
>
> Prosze o przyklady firm w Polsce, ktore tylko eksportujac osiagaja ZYSK netto
> 80 mln. dolarow.
Właśnie taka jest Polska. Najpierw walczyła o większy dostęp do morza, żeby teraz
niszczyć swoją gospodarkę morską, która z mozołem po wojnie została odbudowana i
rozbudowana. Skoro jest tak dużo kadry, to dlaczego upadają armatorzy, rybacy
dalekomorscy, porty, ostatnio stocznie? Bo nieudolna,błazeńska,rujnująca oraz
wołająca o pomstę do nieba jest polityka naszego kraju, gdzie gospodarką morską
(od góry)nie zajmują się fachowcy, lecz kolesie którym należało dać stanowisko za
wcześniejsze prywatne zasługi. (Swego czasu Ministrem od Gospodarki Morskiej był
Ślązak!!!) Ludzie, to tak jakby kopalnie węgla kamiennego obsadzić kapitanami ŻW.
(na pewno lepiej by sobie poradzili!)
Są kadry i to bardzo dobre (potwierdzają to armatorzy zagraniczni zatrudniając
polskich oficerów na swoich statkach) więc powinniśmy na nich budować naszą
potęgę na morzach i oceanach, jak kiedyś zbudowano PŻM - jednego z największych
masowych armatorów na świecie! i PLO - jednego z największych armatorów liniowych.
I jeszcze jedno - dla pielęgniarek też nie ma pracy (podpowiadam redaktorowi z
Polityki pomysł na artykól dot. likwidacji następnych szkół) - więc pozamykajmy
wszystkie szkoły je kształcące, a skoro do każdej tony węgla dopłacamy i za grube
odprawy zwalnia się górników to po co nam np. Akademia Górniczo-Hutnicza - o
hutnicza, właśnie - przecież Polskie huty chylą się ku upadkowi!
No i komu potrzebne Akademie Rolnicze??? Przecież w przededniu wejścia do Unii z
rolnictwem same problemy!
W zamian za to proponuję, aby musowo w każdym mieście otworzyć wydziały
pedagogiczne, socjologiczne, POLITOLOGICZNE, psychologiczne i nauczycielskie, bo
przecież u nas wcale za kilka lat nie będzie niżu demograficznego!
Powinniśmy cieszyć się, że przynajmniej jeszcze "zipie" szkolnictwo morskie, bo
patrząc na gospodarkę morską to cud!!! Przynajmniej bedziemy mieli od czego
rozpocząć jej odbudowę, kiedy do rządzenia nią dopuszczeni zostaną ludzie, którzy
znają jej problemy i zależy im na całej rzeszy polaków rżyjących z morza (w
każdym tego słowa znaczeniu)!
Tak więc zostawić "moją" szkołę w SPOKOJU!!!
Mam nadzieję, że już niedługo zostanie Akademią Morską !!!
Temat: www.torun-bydgoszcz.pl - co sądzicie?
W zasadzie nieco tylko się różnimy, a bijemy pianę...
1. Strona nie pomija osiągnięć Bydgoszczy, gdyż nie na nich sie koncentruje.
One są niewątpliwie, można mówić o powołaniu diecezji, otwarciu Empiku (w
końcu, po 20 latach) itp. Ale dla popularyzacji bydgoskich osiągnięć służą inne
media, np. TV3. Strona opisuje z założenia układy i koflikty toruńsko-
bydgoskie, nie ma pisać o wspaniałości Bydgoszczy.
2. W Bydgoszczy tramwaje były wsześniej o 3 czy 4 lata, co zarówno dla długości
istnienia MZK w Toruniu i Bydgoszczy (ok. 110 lat) nie ma znaczenia, a dla
wzajemnych relacji - żadnego.
3. Rzeczywiście mające miejsce marzenia o "drugim Berlinie" w zaborze pruskim i
związane z nim silne (i sztuczne) zasiedlanie miasta przez Niemców, to przeciez
nic innego, jak budowanie silnego ośrodka w dobie germanizacji jako przeciwwagi
dla "polskich" inicjatyw w Toruniu. Zgodzisz się chyba, że Bydgoszcz w okresie
zaborów silnie zasiedlali Niemcy?
4. Nie wiem kiedy Bydgoszcz była drugim miastem w Polsce, chyba znów sie kłania
bydgoska gigantomania. Z tego co wiem, w II RP zarówno Warszawa, jak Poznań,
Katowice, Łódź, Wilno, Lwów, Gdańsk (a póżniej Gdynia) były wieksze zarówno od
Bydgoszczy, jak i Torunia. Poza tym autorzy strony nie koncentruja się na
stosunkach ludnościowych i migracjach, lecz na wzajemnych układach czy czasem
konfliktach między 2 ośrodkami w regionie. Jesli interesują Cię relacje
demograficzne, poszukaj (albo sam załóż) inną stronę o tym jak to Bydgoszcz
była II miastem w Polsce, jak piszesz.
5. Cieszę się, że zgadzasz się z większością faktów z okresu PRL. To w zasadzie
ważne, bo chyba pazerność bydgoskich władz to najważniejszy fragment strony i
jednocześnie główne źródło dzisiejszych konfliktów bydgosko-toruńskich. Skoro
są one prawdziwe, należy się zastanowić, jak je rozliczyć i zlikwidować
antagonizmy. Na pewno nie jest metodą przemilczanie smutnych prawd, bo w
Toruniu wszelkie "wykradania" instytucji są do dziś pamiętane i rodzą dziwne
skojarzenia z dzisiejszym postepowaniem Bydgoszczan - łączenia (czytaj:
wywożenia) różnych instytucji.
6. Strona z założenia opisuje istniejące problemy miedzy oboma osrodkami.
Jasne, że jednocześnie działo sie wiele innych fajnych i wesołych zjawisk,
budowano domy, ludzie imprezowali itp., ale z tego nie wynika, że nie można
skoncentrować się na jednym, wybranym problemie.
7. Przedstawienie dla mnie jest obiektywne - sporo ilustracji, map, artykułów z
tego okresu itp. to przeciez fakty. O faktach się nie dyskutuje, może dlatego
są publikowane, żeby osoby niedowierzające (jak Ty) mogły się z nimi zapoznać.
Pewnie nie ma kilku pozytywnych cech Bydgoszczy (czego wyraźnie Ci brakuje),
nie ma też paru innych faktów na korzyśc Torunia. Ale historia to wielkie
zagadnienie, nie żądaj od kilku podstron www - szczegółowości informacji jak w
podręczniku. Jesli masz dodatkowe fakty, z tego co widzę możesz je przesyłać.
8. Ranking uczelni Newsweeka był oprotestowany przez większość uczelni w
Polsce, gdyż opierał się na danych opisujących jedynie ok. 50% uczelni.
Znacznie obiektywniejsze (szersze) rankingi Wprost oraz Rzeczpospolitej sytuują
uczelnię medyczną i muzyczną na ostatnim miejscu w Polsce (od lat!), natomiast
WSP/AB i ATR grubo poniżej średniej krajowej. Nie zapominaj poza tym, że AB i
ATR to dość archaiczna forma uczelni, utrzymujaca się głównie w małych
miastach, stąd Bydgoszcz konkuruje z małymi ośrodkami. Czołowe miasta w Polsce
(a do takich Bydgoszcz aspiruje) posiadają uniwersytety i politechniki -
zestawione z nimi AB i ATR wycierałyby również ostatnie pozycje (jak medyczna i
muzyczna).
Generalnie myślę, że nie o to chodzi, by się zastanawiać, gdzie jakis szczegół
jest pominięty (jeśli w ogóle), lecz żeby rozliczyć i rozwiązać stare problemy,
a na tej podstawie zbudować mozliwość partnerskiej współpracy.
Nie ma co protestować, jeśli ktos opisuje nawet niewygodne fakty. Zamiast
pisać, co swietnego mozna by opisać w Bydgoszczy czy w Toryuniu, lepiej
zastanówmy się, jak rozwiązać antagonizmy - i taki temat rzucam.
Temat: ... Baby... rodzić... dzieci....!
... problem
"Prognoza ludności do 2030 r. według GUS (w tysiącach osób)
Wiek 2005 2020 2030
Ogółem 38 123 37 229 35 693
0 - 2 1 040 964 717
3 - 6 1 472 1 355 1 063
7 - 12 2 611 2 033 1 854
13 - 15 1 588 1 024 1 011
16 - 18 1 706 1 043 1 019
19 - 24 3 925 2 308 2 008
0 - 17 7 835 6 070 5 325
18 - 44 15 241 14 078 11 074
45 - 49 8 488 7 247 8 647
60 - 64 1 487 2 720 2 137
65 lat i więcej 5 072 7 115 8 509
Nie będziemy czterdziestomilionowym narodem. Według prognoz GUS liczba ludności
Polski do 2020 r. zmniejszy się o milion osób, a w kolejnej dekadzie o następne
półtora miliona. Za ćwierć wieku Polaków w wieku teoretycznie produkcyjnym (18-
64 lata) będzie o około 3,5 miliona mniej niż obecnie, za to będą musieli oni
utrzymać znacznie większą (o ponad 3,5 miliona!) grupę 65-letnich i starszych
rodaków. Dzisiejszy system zabezpieczenia społecznego takiej zmiany w
liczebności pokoleń nie wytrzyma.
Czarne scenariusze rysujące się na przyszłość są pochodną zbyt małej liczby
rodzących się w naszym kraju dzieci. W krótkiej perspektywie zagraża to
prawidłowemu funkcjonowaniu rynku pracy i systemu ubezpieczeń społecznych, w
dłuższej - nawet biologicznemu istnieniu narodu. Inne nacje Europy, wcześniej
borykające się z problemem ujemnego przyrostu naturalnego, wyciągnęły wnioski i
dziś cieszą się z coraz większej liczby nowo narodzonych obywateli.
My przed Słowenią
Z opublikowanego pod koniec października 2005 r. raportu na temat sytuacji
demograficznej Europy (przygotowanego przez Radę Europy i Eurostat) wynika, że
liczba ludności w UE wzrosła o 2,3 mln. Głównie dzięki migracjom (1,9 mln), ale
również dzięki przyrostowi naturalnemu. W ubiegłym roku w państwach Unii
Europejskiej urodziło się prawie 4,8 mln dzieci, co oznacza, że urodzeń było o
400 tys. więcej niż zgonów.
My nie mamy się z czego cieszyć. Liczba ludności Polski z roku na rok maleje, a
wskaźnik dzietności kobiet sytuuje nas na szarym końcu Europy. Za nami
pozostaje tylko Słowenia. Na statystyczną Polkę w wieku rozrodczym, podobnie
jak na Czeszkę, przypadało w 2004 r. 1,23 dziecka, na Słowenkę 1,22. Tymczasem
Irlandki rodziły prawie dwoje dzieci, podobnie jak Francuzki (1,9), Finki i
Dunki (1,8).
Żadnemu europejskiemu krajowi nie udało się jednak osiągnąć poziomu dzietności
gwarantującego prostą zastępowalność pokoleń, a więc co najmniej 2,1 dziecka
przypadającego na kobietę w wieku 15 - 49 lat. Ostatnim rokiem, kiedy w Polsce
odnotowaliśmy wskaźnik dzietności na wymienionym poziomie, był rok 1989. Od
początku transformacji liczba nowo narodzonych Polaków szybko się zmniejszała,
a co gorsza, zdaniem ekspertów, należy się liczyć z dalszym spadkiem wskaźnika
dzietności kobiet, do ok. 1,1 w 2010 r.
W Europie najwyższy przyrost naturalny (różnica między liczbą urodzeń a liczbą
zgonów) tradycyjnie już notuje się w Irlandii (8,6 prom.), we Francji (4,2
prom.), na Cyprze (4,2), w Luksemburgu (4,1), Holandii (3,5). Najniższy na
Łotwie (?5,1 prom.), Węgrzech i Litwie.
? W 2004 r. Polska znalazła się w grupie dziewięciu państw UE z ujemnym
przyrostem naturalnym i w grupie pięciu z ujemnym przyrostem migracyjnym. W
ubiegłym roku zarejestrowano w naszym kraju o 7,4 tys. zgonów więcej niż
urodzeń, ujemne też było saldo migracji zagranicznych i wyniosło 9,4 tys. osób.
W rezultacie liczba ludności Polski zmniejszyła się o 16,8 tys. w stosunku do
2003 r. Zatem rok 2004 był szóstym z kolei, w którym odnotowano ujemny przyrost
rzeczywisty, i trzecim, w którym zarejestrowano ujemny przyrost naturalny -
mówi prof. Ewa Frątczak, sekretarz generalny Rządowej Rady Ludnościowej.
Raport Eurostatu, w którym uwzględniono również kraje europejskie niebędące
członkami UE, ujawnia pewną prawidłowość: zmniejszanie populacji na skutek
bardzo małej liczby urodzeń nowych obywateli oraz emigracji dotyczy wszystkich
państw postsocjalistycznych. Jedynym krajem tzw. starej Europy, któremu ubyło
obywateli, są Niemcy. Może to efekt zachowań prokreacyjnych i masowych wyjazdów
za pracą mieszkańców wschodnich landów?
Najbardziej znaczący spadek liczby obywateli - o 0,3 mln - odnotowano na
Ukrainie. Nasi wschodni sąsiedzi stracili 0,7 proc. ludności. Rosjanom ubyło
0,5 proc. populacji, czyli 0,7 mln mieszkańców. Zmniejsza się liczba Bułgarów,
Litwinów, Łotyszy, Węgrów.
Martwmy się jednak o siebie." ( fr. artykułu Ewy PiŁat ( Dziennik Polski))
Temat: Wynajem czy kupno na kredyt
>A skad wiesz, ze teraz nie jest normalny okres? Bo Ty tak mowisz?
Bo w przeciwienstwie do Ciebie mam pojecie o tym rynku. I mam
pojecie o ekonomii na ktorej ten rynek sie opiera.
I wiem ze to co teraz sie dzieje to skutek banki podsycanej
oplacanymi artykulami. Mozna to zjawisko zylowac ale kiedys ten
system nie wytrzyma i sie zalamie pod wlasnym ciezarem. To
przezywala Japonia a teraz przezywa USA. Trzeba byc mocno slepym
zeby tego nie zawuwazac.
Mieszkania beda drozsze powiadasz - odpowiem Ci Twoim sposobem. Bo
Ty tak chcesz ? Bo dalas sie namowic na trzy mieszkania (pewnie
conajmniej jedno w bance) i uwazasz ze tak bedzie ?
Otoz moje przeswiadczenie oparte jest na podstawach ekonomicznych i
demograficznych. A na czym Twoje ? Na chceijstwie ? To co piszesz to
demagogia. Na dodatek przeczysz sama sobie. Jesli nikogo nie bedzie
stac na mieszkania to kto je bedzie kupowal ? A jesli nikt nie kupi
to co stanie sie z cenami ?
Niedawno deweloperzy straszyli ze przestana budowac. Zapomnieli ze
to pociagnie za soba spadek cen materaialow i robocizny oraz
zapomnieli o tym ze sa tylko wycienkiem (ok 20% rynku). Jesli
zmniejsza swoje budowanie o polowe to jaki wycinek rynku wypadnie ?
10% ? Przy nadpodazy mieszkan ktora mamy wystarczy tego na dlugie
lata... co stanie sie z firmami ktore przestana budowac i zarabiac a
sa spolkami gieldowymi ? Zgadaniesz ? Jestes w stanie ?
Wiesz o tym ze w Wawie DD wlasnie oglosil nowa budowe na Saskiej
Kepie (a naprawde to Goclaw) w cenach o 20% nizszych niz do tej
pory ? Ciekawe dlaczego ??
Masz nikle pojecie o rynku i o jego zapotrzebowaniach. TO pojecie
tworzysz na artykulach w prasie - artykulach sponsorowanych przez
deweloperow. Wiesz jakie jest faktyczne zapotrzebowanie na
mieszkania ? Ile osob przypada na gospodarstwo w Polsce ? Jaki jest
popyt na mieszkania ? Czy rzucisz obiegowe haslo "brakuje 3 miliony
mieszkan" ? Brakowac moze i brakuje ilus ale musialy by one byc po
1000 PLN/m2 zeby ludzie mogli i chcieli je kupic. Mylac popyt
faktyczny z popytem deklarowanych pokazujesz swoja ignorancje.
Uwazasz ze stwierdzenie ze kupilas 3 na wynajem czyni z Ciebie
znawce ?
Gdyby nie kredyty
> rynek nieruchomosci w ogole by nie istnial, budowaloby sie malo po
> astronomicznych cenach. Kupowaliby ludzie, ktorzy zbierali na
> mieszkanie od pokolen.
To pokazuje jak marna masz wiedze o rynku. W latach 90 mieszkania
sprzedawane byly z bardzo niskim udzialem kredytu.
To wlasnie rozdmuchane kredyty opierane na falszowanej "zdolnosci
kredytowej" sa przyczyna problemow ktore rozlaly sie po swiecie.
Dawano kredyty po 100 000 na kazdy 1000 PLN zarobku, co kompletnie
rozchwialo rynek.
Toksyczne kredyty spowodowaly to zalamanie na rynkach a rozpoczelo
sie to wlasnie w USA. Myslisz ze Polska jest wyspa gdzie ceny moga
tylko rosnac ? Jak uwazasz co stanie sie jak wejdzie rekomendacja
T ? (wiesz wogole co to jest?)
Juz teraz wielu ekonomow wykazuje ze kredyt powyzesz 20 lat jest
bardzo szkodliwy i nie powinien byc wprowadzany.
I jeszcze jedna sprawa - kredyt nie jest zla rzecza pod warunkiem ze
cena mieszkania ma fundametnalne podstawy - umozliwia rownowage
bytowa zamiast placenia polowe dochodu rodziny na rate. To tak
naprawde czyni spoleczenstwo biednym i uwiezionym w kredytach. Nie
maja na dzieci, na ich wyksztalcenie jedynie na rate i wyzywienie.
I tak na koniec. Nie jestem przeciwnikiem kredytow - sam mam jeden.
Z tymze ja go bralem w 2004 kiedy ceny byly normalne. Jestem
przeciwnikiem kredytow TERAZ kiedy ceny sa wariackie i nienormalne.
Problem narasta - ilosc niesplacanych kredytow rosnie lawinowo - te
hipoteczne sa na samym koncu do niesplacania ale jeszcze rok dwa i
wspomnisz moje slowa ilu ludzi zacznie miec z tym coraz wieksze
problemy. Zanotuj ta date i zobaczysz za rok na wigilnie co sie
bedzie dzialo.
Temat: Koniec rynku pracodawcy
w Polsce rynkiem zaczyna rządzić pracownik
Cytat z artykułu:
"Doświadczenie firm HR wyraźnie wskazuje, że w Polsce rynkiem zaczyna rządzić
pracownik."
Niestety sprawa nie jest tak prosta. (wyjdzie tego, o czym chcę napisać dość
sporo).
Po pierwsze, takie stwierdzenie firm HR bardzo źle świadczy o firmach HR w
Polsce. Bo wg niego, z jednej złej skrajności (rynek pracodawcy) przechodzimy w
drugą ZŁĄ skrajność (rynek pracownika). Obie sytuacje są _CHORE_.
Rynek pracy powinien być zrównoważony przez popyt i podaż. Wtedy będzie zdrowym
rynkiem.
Po drugie, to pracownicy "popsuli" rynek już dość sporo lat temu.
(kontrowersyjna teza? może, ale już uzasadniam)
Pracownicy wywalczyli wiele lat temu pewne przywileje. M.in. 3-miesięczny okres
wypowiedzenia (po spełnieniu określonych warunków). Była to ochrona pracowników
przed pracodawcami w okresach masowych zwolnień, paradoksalnie obraca się to
obecnie PRZECIWKO pracownikom. Bo znacznie zmniejsza mobilność i możliwości
zmiany pracodawcy. Jeśli "stary" pracodawca nie zgodzi się na skrócenie okresu
wypowiedzenia, to "nowy" wcale nie musi czekać 3 miesięcy, wybierze sobie kogoś
innego.
W którymś z artykułów w "GW" była opisana sytuacja MPK, w którym kierowcy
notorycznie porzucają pracę i wyjeżdżają do Anglii. PORZUCAJĄ, bo inaczej nie
mogą szybko rozwiązać stosunku pracy.
Drugim takim przywilejem jest okres próbny, trwający tylko 3 miesiące. To
wystarcza (a nawet sporo za długo) na stanowisko robotnicze, ale zdecydowanie
za mało na stanowisko "fachowe".
W sytuacji zrównoważonego rynku stosunkowo krótki okres wypowiedzenia (2
tygodnie) działa na korzyść (lub niekorzyść) OBU stron. Obniża ryzyko
pracodawcy - nie spisujesz się dobrze, za 2 tygodnie do widzenia. I zmusza
pracodawcę do uczciwego traktowania pracowników - jeśli nie traktujesz mnie,
jak na to zasługuję, to za 2 tygodnie zatrudnij sobie kogoś innego.
Powyższe piszę z autopsji. Jestem zatrudniony w Irlandii jako administrator
sieci, umowa "permanent full time" (na stałe, pełny etat), którą dostałem po 6-
miesięcznym okresie próbnym. Okres wypowiedzenia przez dowolną ze stron: 2
tygodnie.
Po trzecie: klin podatkowy jest zdecydowanie za duży (już podkreślone w
artykule).
Po czwarte: kwota wolna od podatku.
Propozycja podana w artykule zmierza w dobrą stronę. Ale jest zbyt mało
radykalna. Kwota wolna od podatku powinna być w przybliżeniu równa MINIMALNEJ
pensji w skali roku. Tak, aby osoby zarabiające najmniej w ogóle (lub prawie)
nie płaciły podatku dochodowego.
Po piąte: system ubezpieczeń.
Sytuacja niestety jest już "zastana". Już w tej chwili jest to stąpanie po
niebezpiecznej krawędzi. Zmiany demograficzne (nawet pomijając migracje)
spowodują załamanie systemu w obecnej postaci w ciągu najbliższych kilku lat.
Chowanie głowy w piasek nic nie da, ale reforma wiązałaby się z olbrzymimi
kosztami, znacznie przekraczającymi możliwości budżetu (bo budżet musiałby
wziąć na siebie praktycznie całość wypłat świadczeń emerytalnych). Jest to
śmierdzące jajko, które każdy rząd omija szerokim łukiem. Nie widzą tu żadnych
łatwych rozwiązań (o ile w ogóle jakieś istnieją...)
I po szóste wreszcie: równoważenie rynku pracy spowoduje wzrost wynagrodzeń,
ale również podwyżkę cen, szczególnie w sektorach, gdzie płaca jest największym
składnikiem kosztów. Czyli powino to ominąć podwyżki np. cen paliw i energii,
bo już teraz są one bardzo zbliżone do "europejskich" (pomimo niższych pensji).
To tyle przemyśleń nad problemem
Pozdrawiam
Adam Szast
Temat: LIst otwarty do prezydenta RP. A. Kwaśniewskiego
LIst otwarty do prezydenta RP. A. Kwaśniewskiego
www.trybuna.com.pl/200401/d.htm?id=3002
Krytykują prezydenta
Zabieg polityczny
Organizacje kobiece skupione w Przedwyborczej Koalicji Kobiet (PKK) wezwały
prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego do dyskusji na temat nieskuteczności
obecnie obowiązującej ustawy antyaborcyjnej, która - zdaniem feministek -
doprowadziła do powstania tzw. podziemia aborcyjnego.
W otwartym liście do prezydenta wyraziły oburzenie jego zapowiedzią, że
zawetuje nową, zliberalizowaną ustawę antyaborcyjną, jeszcze przed jej
uchwaleniem i przed zapoznaniem się z jej przepisami oraz uzasadnieniem.
Zarzucają mu, że na niedawnej konferencji prasowej w Sejmie zapewnił o swoim
niezmiennym stanowisku w kwestii aborcji i że "to, co udało się uzyskać, co
jest rezultatem bardzo dramatycznej dyskusji w Polsce, i pewnego kompromisu
także z Kościołem, powinno być utrzymane".
Według Anny Kamińskiej, koordynatorki Przedwyborczej Koalicji Kobiet
wypowiedzi prezydenta są skandaliczne. - Z jednej strony mówi o państwie
prawa, z drugiej chce zawetować projekt ustawy, której nie czytał. Poza tym
takie zachowanie to oszukiwanie wyborców związanych z lewicą.
W czasie kampanii wyborczej w 1995 r. Kwaśniewski opowiadał się zdecydowanie
za prawem kobiet do usuwania ciąży. W 1996 r. podpisał nowelizację ustawy
dopuszczajacą aborcję z przyczyn społecznych - zakwestionowaną później przez
Trybunał Konstytucyjny.
Członkinie PKK zarzucają w liście skierowanym do prezydenta,
że "istotniejsze są dla niego naciski lobby kościelnego, niż tragedie setek
tysięcy Polek, którym odbiera się ich podstawowe prawo" i że "w
demokratycznej Polsce nie wolno nazywać kompromisem zakulisowych targów
hierarchów katolickich z władzami państwa. Targów, w których w zamian za
poparcie polityczne sprzedaje się podstawowe prawa człowieka!".
Zdaniem Wandy Nowickiej z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny
kilka lat życia pod kloszem oderwało prezydenta od rzeczywistych problemów
społecznych, a w szczególności od skutków restrykcyjnego prawa. - Zawarcie
kompromisu z Kościołem katolickim podważa wiarygodność prezydenta jako
lewicowego polityka. - dodaje.
Zdziwienia zmianą stanowiska prezydenta nie kryje minister Izabela Jaruga-
Nowacka: - Kiedyś uważał, że podtrzymywanie restrykcyjnego zapisu, który nie
działa nie ma sensu. A ta ustawa nie działa - liczba przeprowadzonych
aborcji nie zmniejszyła się. Dzisiaj mówi o zawartym kompromisie z
Kościołem. Ten kompromis był zawarty między mężczyzną - politykiem a
mężczyzną - księdzem. Nie było wśród nich kobiet, a to one są w dramatycznej
sytuacji.
Projekt, nad którym obecnie pracują przedstawicielki środowisk kobiecych
oraz parlamentarzyści, zakłada możliwość przerywania ciąży bez ograniczeń do
12 tygodnia. Po 12 tygodniu ciąży, można by ją przerwać tylko w trzech
przypadkach: jeśli ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiety, istnieje
prawdopodobieństwo ciężkiego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby
zagrażającej jego życiu, a także gdy ciąża jest wynikiem gwałtu.
Zdaniem Kamińskiej większość polityków nie chce dostrzeć problemu: - Łatwo
pokazać, że liczba przeprowadzonych legalnie zabiegów jest mała. Jest tak
nie dlatego, że nie ma gwałtów i że w Polsce rodzą się tylko zdrowe dzieci.
Po prostu nikogo nie interesują lekarze, którzy łamią obowiązujące prawo i
dokonują aborcji.
- Celem ustawy było zapobieganie niechcianym ciążom i zmniejszenie liczby
przeprowadzanych aborcji. Tymczasem mamy oficjalne liczby w granicach 152
legalnych zabiegów rocznie . Gdyby wierzyć, że to wszystkie przeprowadzone
zabiegi, powinniśmy mieć do czynienia z eksplozją wyżu demograficznego. A
przecież od kilku lat maleje wskaźnik urodzeń. Trzeba być hipokrytą, żeby
otwierając gazety z artykułami przeciwnymi liberalizacji ustawy, nie
dostrzegać zamieszczonych ogłoszeń "wywoływanie miesiączki" - mówi Izabela
Jaruga-Nowacka. Jej zdaniem Polacy wiedzą, że ustawa nie działa i że w
Polsce można przerywać ciążę: - Przerywanie ciąży w podziemiu nie dotyczy
ciąży w 12 - 16 tygodniu. W podziemiu można ją przerwać w dowolnym miesiącu,
bo jest to kwestia ceny.
Najgorsza zdaniem Jarugi-Nowackiej jest niesprawiedliwośc społeczna: -
Dobrze usytuowane kobiety i ich rodziny biorą paszport i jadą do Holandii na
zabieg. Dramaty dotyczą kobiet z ubogich środowisk. Dlatego tak często
słyszymy o zabójstwach lub porzucaniu noworodków. Wanda Nowicka ma nadzieję,
że prezydent zmieni zdanie: - Liczę na to, że zacznie być prezydentem
nietylko wszystkich Polaków, ale i wszystkich Polek.
Temat: RICHARD MBEWE O BEZROBOCIU
RICHARD MBEWE O BEZROBOCIU
Bezrobocie pozostaje największym problemem społeczno-gospodarczym w Polsce.
Nie będziemy kolejny raz zastanawiać się nad jego poziomem ani przyczynami,
lecz nad czynnikami, które w przyszłości będą miały największe znaczenie dla
rynku pracy.
Problem jest bardzo skomplikowany, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę
zjawisko globalizacji gospodarki światowej. Zjawisko to doprowadziło do
sytuacji, w której cały świat jest traktowany jak jedna wioska. Wydarzenia z
jednego miejsca wpływają na inne.
Rynek pracy nie pozostaje obojętny na te zjawiska i będzie kształtowany przez
różne czynniki, które akurat nie mają korzeni w Polsce, czy w Europie, ale na
całym świecie. Światowy rynek pracy będzie uzależniony od trzech podstawowych
zjawisk: stylu zarządzania przedsiębiorstwem o zasięgu globalnym, rozwoju
technologicznego oraz od sytuacji w emerging markets. Po pierwsze, przede
wszystkim styl zarządzania przedsiębiorstw (szczególnie tych o zasięgu
międzynarodowym) będzie dyktować trendy na rynku pracy. Menedżerowie kierują
firmami w taki sposób, aby zwiększyć zyski. Można to zrobić przede wszystkim
dzięki tańszej produkcji. Tania wytwórczość najczęściej odbywa się poprzez
zmniejszenie kosztów pracy, czyli poprzez obniżenie zarobków lub zmiana
miejsca produkcji, czyli przeniesienie jej np. do Azji, Afryki czy Ameryki
Łacińskiej. Wynika z tego, że Europejczycy i osoby z Ameryki Północnej muszą
być szczególnie przygotowani na wzrost konkurencji na rynku pracy. Po drugie,
postęp techniczny powoduje, że coraz większe jest wykorzystanie komputerów,
zwłaszcza w szeroko pojętych usługach.
Ściśle wiąże się z tym tzw. outsourcing – czyli przekazywanie na zewnątrz
tych czynności, które nie są podstawowe dla działalności firm i nie muszą być
wykonywane na miejscu. Okazuje się, że tańsze jest przekazywanie pewnych
działań do tych krajów, gdzie zarobki są niskie, ale pracownicy potrafią
doskonale obsługiwać komputery, czyli do krajów Europy Wschodniej, Indii,
Chin lub Afryki. Sytuacja w krajach zaliczanych do emerging markets jest
trzecim czynnikiem, który będzie kształtować sytuację na rynku pracy na
świecie.
Produkują taniej, są wykształceni i stanowią najbardziej obiecujący rynek dla
różnych towarów. Produkcja jest celowo przenoszona do tych krajów, aby
końcowy artykuł był tańszy w porównaniu, gdyby produkowany był w Europie lub
USA.
W związku z powyższym, sytuacja na rynku pracy będzie bardzo trudna. W
Europie dodatkowo pogarsza się sytuacja demograficzna. Będzie to powodować
poważne problemy związane ze zrównoważeniem budżetów centralnych, ponieważ
będzie coraz więcej starszych ludzi wykorzystujących system emerytalny na
bazie „pay-as-you-go” Konieczna w tym momencie staje się potrzeba
zreformowania systemu finansowania emerytur oraz znalezienie sposobów na
zmniejszenia bezrobocia za pomocą potencjału tkwiącego w krajowych zasobach.
Niestety, przyszłość nie wygląda ciekawie, ponieważ większość podmiotów
gospodarczych w Polsce będzie raczej liczyć na dotacje z UE niż wzmocnienie
własnego potencjału
Temat: Walka o refundację in vitro!
sory za to zamieszanie ze stroną. mam poprawiona wersje listu, która
zamieściłam na bocianie tam równiez jest wykaz adresów. jeżeli list zostanie
zaakceptowany to mam nadzieje, że juz jutro bedzie wisiał na pierwszej stronie.
Wam również go wklejam:
Szanowni Państwo!
W wykazie świadczeń opieki zdrowotnej niefinansowanych ze środków publicznych,
który stanowi załącznik do ustawy z dnia 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach
opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (Dz. U Nr 210,
poz.2135), nie zostały zamieszczone zabiegi in vitro.
W związku z art.17 ww. ustawy zabiegi te powinny być finansowane z budżetu
państwa. Niestety wykonawca ustawy czyli Narodowy Fundusz Zdrowia nie ujął
powyższego zabiegu do procedur kontraktowania na rok 2005 co jest sprzeczne z
obowiązującą ustawą.
Jest to bardzo niepokojące dla ok. 1,5 miliona polskich rodzin, które muszą
borykać się z chorobą, jaką jest niepłodność. Niestety zbyt rzadko mówi się o
społecznym aspekcie tej sprawy.
Problem niepłodności staje się marginesem i anomalią zdrowotną, co musi budzić
niepokój nie tylko pacjentów, ale i całego społeczeństwa. Niepłodność jest
tragedią, którą wręcz trudno wyrazić, zrozumieć to mogą jedynie osoby, którą
ona dotknęła, ale przede wszystkim jest chorobą społeczną i za taką uchodzi w
całym cywilizowanym świecie, nie wspominając o Europie.
Jednakże niepłodność stanowi również poważny problem społeczny. Bagatelizowanie
go przy ujemnym przyroście naturalnym w Polsce i przy spadku dzietności rodzin
polskich doprowadzi w przyszłości do tragicznych skutków demograficznych..
Wielokrotnie próbowałam uzyskać informacje z NFZ w sprawie refundacji in vitro,
ale otrzymywałam tylko jakieś lakoniczne odpowiedzi, że wciąż trwają rozmowy
(Ministerstwo Zdrowia a NFZ), a ich zakończenie przewidywane jest na koniec
pierwszego kwartału 2005 roku. Zgodnie z obowiązującą Ustawą zabieg ten
powinien być już refundowany od 1 stycznia 2005 roku!
Ustawa jest aktem prawnym nadrzędnym na jakimikolwiek przepisami wykonawczymi.
Takie przepisy wykonawcze nie mogą ani rozszerzać ani też zawężać regulacji
ustawowych (a tym bardziej ich zmieniać). Jeśli więc w ustawie zagwarantowano
prawo do świadczenia zdrowotnego to takie prawo ubezpieczony obywatel posiada.
Tłumaczenie się brakiem funduszy czy jakimiś analizami finansów jest
bezsensowne i moim zdaniem, nie może stanowić podstawy odmowy refundacji.
Pytam więc na jakiej podstawie zablokowano mi możliwość korzystania z
przywilejów ustawy po 1 stycznia 2005 roku? Czy NFZ poinformował o tym rząd i
sejm? Przewodniczący sekcji płodności i niepłodności w Polskim Towarzystwie
Ginekologicznym dr Waldemar Kuczyński nic nie wie o jakichkolwiek pracach nad
projektem NFZ. Proszę o interwencję w tej bardzo ważnej dla mnie sprawie.
W związku z powyższym oczekuję odpowiedzi w trybie przewidzianym k.p.a.
Temat: Uljanowsk rodzi patriotów
Ja z kolei chcialem podziekowac GW za ten artykul, ktory jest niestety jedna z nielicznych i niesmialych prob zwrocenia uwagi na powazny problem.
Przyrost naturalny. Tutaj nalezy zaznaczyc ze aby populacja utrzymywala sie na tym samym poziomie, powinno byc 2.11 dziecka na rodzine - ponizej tego liczba obywateli maleje. Inaczej mowiac: srednio ile dzieci rodzi kobieta w danym kraju. Jak to wyglada dzisiaj?
USA 2.1
Australia 1.9
Canada 1.48
Europa srednia 1.38
Polska 1.33
Niemcy i Austria 1.3
Japonia 1.32
Rosja 1.14
Hiszpania 1.1
Policzcie sobie prosze ile pokolen potrzeba, aby Rosjanie wymarli. Wyglada na to, ze sa oni jednyni, ktorzy zdaja sobie z tego sprawe i robia cos w tym kierunku. Inna sprawa ze ich mezczyzni umieraja srednio w wieku 58 lat co w krajach europy zachodniej ostatnio notowane bylo w... sredniowieczu.
Dla porownania przyrost naturalny, czyli ilosc dzieci na jedna kobiete;
Afganistan 6.9
Gaza Strip 6.0
Oman 5.9
Saudi Arabia 5.8
Iraq 5.3
Pakistan 5.0
Jordan 4.49
Procent spoleczenstwa ponizej 14-go roku zycia:
Hiszpania i Niemcy 14%
UK 18%
USA 21%
ale juz tutaj;
Saudi Arabia 39%
Pakistan 40%
Yemen 47%
Srednia wieku;
Gaza Strup 48.1% populacji jest w wielku 15.8 lat
w Yemenie 46.4% jest w wieku 16.6
O krajach europejskich szkoda nawet pisac, poniewaz kazdy widzi, ze to jeden wielki oddzial geriatryczny.
Jakie wiec beda konsekwencje tych trendow demograficznych? Juz je widac: z Europy robi sie Eurabia dominowana przez islam, ktory niestety nie jest tu aby sie zaadoptowac, ale aby wyeliminowac chrzescijanska kulture eurpejska. Jezeli komus na tym nie zalezy dodam, ze wlasnie ta kultura jest odpowiedzialna nie tylko za fenomenalny rozowj struktur spolecznych, ekonomicznych, nauki i kultury, ale tez za wprowadzenie i ugruntowanie systemu demokracji i rownosci ich obywateli. Tym, ktorzy tak strasznie krytykuja Kosciol Katolicki i jego doktryne polecam uzywac tego do woli puki czas, poniewaz pod Shariah wolnosc slowa nie istnieje, kobiety maja mniejsze prawa niz wielblady, a homoseksualizm jest karany smiercia.
Innym efektem tych zmian bedzie zanik dobrobytu socjalnego, tak bardzo lubianego i uzywanego do tej pory. Mam tu na mysli fakt, ze na te europejskie dziewiec tygodni wakacji i niewiarygodne wrecz benefity socjalne pracowaly cale pokolenia Niemcow, Francuzow, Wlochow i calej reszty. Dla porownania nieprzebrane bogactwo ropy w Arabii Saudyjskiej, jest wlasnoscia jednej rodziny, gdize nieliczni sraja do zlotego kibla podczas gdy spoleczenstwo przymiera glodem. Edukacja? Pozostana jedynie szkoly walkujace koran... tak przy okazji; czy wiecie Panstwo, ze w jednym roku na jezyk hiszpanski tlumaczy sie wiecej ksiazek niz w calym tysiacleciu na arabski? Najpopularniejszym zas tytulem poza koranem jest Mein Kampf? To nie demagogia - to fakt, ze malo kto tam nie slyszal o Szekspirze, Arystokratesie czy innym Szopenie.
No coz, mam z zalozenia socjalnie konserwatywne poglady wiec moja adaptacja do spoleczenstwa zdominowanego przez islam bedzie stosunkowo latwa; materialnie to ciezko pracuje cale zycie i nie potrzebuje zapomogi socjalnej, zas z punku widzenia spolecznego to zapuszcze sobie brode, fundne jeszcze jedna zone a z ubraniem tez nie powinno byc problemu. Jedynie czego nie moge zrozumiec, to albo prymitiwizm myslenia, albo kompletny brak wyobrazni albo... zwykla glupote co po niektorych - mamy tego przyklad nawet wsrod tych kilku komentarzy pod tym artykulem. Tym wlasnie "co po niektorym" polecam praktyke zawolania "Allah Akbar" (allah jest wielki), bo "kobito urodz obronce zycia dla KT" (cokolwiek to KT znaczy... zakladam ze typo i chodzilo o Kosciol Katolicki) bedzie karane ukamieniowaniem, lub w najlepszym przypadku obcieciem glowy. Tak... widze jedyny wpis, ktorego autor zauwaza, ze predzej czy pozniej wielu obudzi sie z reka w nocniku jak Francja...
Jezeli inne nacje europejskie nie wezma przykladu z Rosji to tak dla zobrazowania nowego porzadku, prawa wyboru i szacunku dla kobiet polecam islam dla dzieci; youtube.com/watch?v=2n5NHt8YWpQ
Uklony - Mark
PS - w Nowym Yorku pieniedzy na jedzenie nie maja tylko ci, co chca byc biedni - wiem co pisze, bo mieszkam "po sasiedzku".
Temat: Bóg jako byt rzeczywisty
> Klonowanie ssakow to wlasnie partenogeneza. Co prawda wywolana sztucznie ale
> jest mozliwa. Jesli jest mozliwa to nie widze problemow logicznych.
Jezus powstał w wyniku klanowania? No może. Ale jak wytłumaczysz inne bzdury Nowego Testamentu: wkrzeszenie gnijącego Łazaża, ożycie 3 dni po śmieci, fizyczne zniknięcie człowieka na szczycie góry i przenosiny wprost do nieba, wszelkiej maści cuda.
> Tu sie zgadzam. Nie ma i nie bedzie dowodu na prawdziwosc Boga, bo taki dowod
> odebralby ludziom wolna wole. Jednak ja uzywam hipotezy ewolucyjnej do
> definiowania falszywych prorokow.
Ty nie zgadzasz się ze mną tylko ze sobą. Pisałem tylko, że nieistnienie społeczności ateistycznych nie jest przesłanką do przyjęcia prawdziwości hipotezy Boga, a nie że nie stanowi dowodu. Spróbuj się wysilić, a zobaczysz różnicę.
> Wiekszosc ateistow uwaza ze prawda jest pojeciem wzglednym a nie
> absolutnym.
Chodziło mi o prawdę materialną, co do ustalania której stosuje się dowody, a nie wierzenia.
> Jestem kobieta
To bez znaczenia.
> Jesli nie ma Boga, nie ma absolutnych standartow i wszystko jest
> dozwolone jak mawial Dostojewski.
Tak powiedział jeden z braci Karamazow, któremu Dostojewski jedynie włożył to w usta. Na okoliczność tego zdania Leszek Kołakowski napisał książkę "Jeśli Boga nie ma..." Polecam artykuł
humanizm.free.ngo.pl/mariola.htm
w którym autorka pokazuje, że Leszek Kołakowski w istocie udowodnił jedynie prostą i trywialną tautologię.
> Zwierzeta dbaja o reputacje? Pierwsze slysze.
Już wyjaśniam ten skrót myślowy. Niektóre zwierzęta wzajemnie sobie pomagają w zdobywaniu pokarmu, często się nim dzielą. Tak jest u niektórych nietoperzy, które dzielą się krwią z innymi nietoperzami (wymiotują im do ust). Nietoperze mogą wzajemnie na siebie liczyć. Jednak oszuści są karani bezwględnie - odcina się ich od pomocy, co zmniejsza ich szanse na przeżycie. Podobne mechanizmy działają u innych zwierząt.
> Niszczenie ludzkiego zycia w celach utylitarnych jest zawsze zle.
To przykład fundamentalizmu katolickiego. Tylko dlaczego wszyscy Polacy muszą przestrzegać katolickiej ustawy.
> Zyjemy w wieku tak mocnych narkotykow ze kazdy bol mozna miec pod kontrola
> Polska ma najnizsza dzietnosc bo najpierw milion ludzi ucieklo z raju w latach
> 80-tych i 3 miliony dzieci urodzilo sie gdzie indziej. Te dzieci sa teraz
> dorosle i maja dzieci gdzie indziej. Teraz jest druga fala emigracji z POlski
> ludzi w wieku zakladania rodzin. Koscioly katolickie w Anglii sa przepelnione
> Polakami i ich dziecmi. Dewastacji socjalizmu nie da sie odrobic w jednym pokol
> eniu.
Na podstawie jakich badań demograficznych wyciągasz te wnioski? Niesamowite, jak łatwo potrafisz rozwiązać problemy nad którymi myślą naprawdę mądrzy ludzi.
Temat: MFW:Japonia weszła w stan "głębokiej recesji"
Strategia duzych inwestycji publicznyvh jako srodka
przeciwkryzysowego jest dobra, ale tylko dla krajow slabo
rozwinietych i rozwijajacych sie, poniewaz kraje te (tak jak Polska)
maja niedowlad infrastrukturalny i program pulicznych inwestycji
jest konieczny. Problem polega na tym, ze wysilki zwiekszenia
deficytu budzetowego i pobudzenia wydatkow publicznych jest
forsowany w krajach wysoko rozwinietych gdzie nie ma wielkich
potrzeb poza bierzaca konserwacja, modernizacja i remontami. Swietny
artykul "Zabetonowani"z GW o japonskich pomyslach na kryzys z lat 98-
2004 pokazuje do jakich absurdow dochodzi gdy sie chce na sile
pobudzic w ten sposob gospodarki. To moze byc gwozdz do trumny bo
zamiast dawac mozliwosc pobudzania w ten sposob gospodarki w takich
krajach jak Polska kapital obecnie jest sciagany do krajow
wysokorozwinietych i tam moze byc tylko na otarcie lez i
zmarnowanie. Wspolczesna skala rozwoju krajow zachodnich opiera sie
na bardzo duzych wydatkach konsumpcyjnych. Ludzie wydaja duzo
pieniedzy na pierdoly i wiele niekoniecznie potrzebnych rzeczy i
elektronicznych (potrzebnych) gadzetow,ktore po kilku latach laduja
w szufladach i na wysypiskach. Ten bezmyslny konsumpcjonizm jest
motorem rozwoju.
Byl on napedzany tania produkcja z Chin. Male zarobki, niskie ceny
(producentow), duza mozliwosc kupowania przez zachodnich konsumentow
to droga do rozwoju oststnich lat. Jednak kraje zachodnie nie
tracily bo to w koncu kapital krajow zachodnich inwestowal w krajach
rozwijajacych sie i zarabiajac ostatecznie trafial z powrotem do
swiatowych centrow finansowych napedzajac gospodarki krajow
zachodnich. Ten system byl mozliwy pod warunkiem zagospodarowania
potencjau ludzkiego w tych krajach w epoce postindustrialnej. Tym
pomyslem bylo rozwiniecie bankowosci i finansow, jednak nadmierny
niekontrolowany rozwoj tej wirtualnej ekonomii okazal sie droga do
nikad i powraca pytanie w jakim stopniu kraje wysoko rozwniniete
maga sobie pozwolic na wyparcie do krajow tanszych sektora
produkcji.I w jakim stopniu rozwoj swiatowej gospodarki powinien byc
uzalezniony od pomyslow takich, ktore zakladaly by wchodzenie
spoleczenstw krajow taniej masowej produkcji (takich jak Chiny i
rowniez Eurpa Wschodnia) do konsumpcji poprzez bardziej wyrownany
poziom dochodow. Ktos musi kupowac te produkty. Gospodarki wysoko
rozwiniete posiadaja tak duzo sektorow uslugowych zaspokajacych
wydumane potrzeby konsumpcyjne, ze mozna sie zastanawiac czy
placenie za usmiechanie sie do sibie na ulicy nie bylo by tak samo
ekonomiczne jak zaspokajanie potrzeb wykreowanych przez nachalny
marketing.
Europa Zachodnia i Japonia moze wcale nie wyjsc z tego kryzysu
poniewaz na ten kryzys moze nalozyc sie kryzys demograficzny i
ubedzie liczba potencjalnych konsumentow.Potrzeby mlodych ludzi sa o
niebo wieksze od ludzi starszych nie mowiac o zwiekszonej podatnosci
na reklame i nowinki techniczne. Odbudowa demografii (gastajbarterzy
z krajow afrykanskich i arabskich co najwyzej ustawia sie w kolejce
do zapomogi spolecznej), Inwestowanie w infre kapitalow zachodnich w
krajach slabo rozwinietych, Poszerzanie rynkow konsumenckich w
krajach slabiej rozwinietych. Przechodzenie na polityke gospodarcza
usmiechow (oczywiscie zartuje, ale warto czytac Rifkina) w krajach
rozwinietych to metody na kryzys. Inaczej sie to wszystko posyoie
jeszcze bardziej.
Temat: Zagadka zlodowaceń - winien kosmos i sama Ziemia
> każdy dobry oceanolog powie tobie co sie dzieje z nanoplanktonem po przejściu
> tsunami;- zostaje tłumaczac na polski- wybity lub też wytarty i sobie opada .
> na dno;
e. No właśnie, wskaż choć jednego i literaturę.
Plankton unoszony przy powierzchni z dala od lądu zupełnie przejścia
tsunami nie "zauważy" Ucierpieć może tylko ten który znajdzie się blisko
miejsca impaktu i ten w strefie płycizn, gdzie fala zaczyna się wypiętrzać.
> cały nie cały; co to apteka? tu chodzi o to że zdecydowana większość...a jaka
> nie ma znaczenia a na tyle dużo aby zostawić ślad w osadzie..
e. A skąd masz informacje że śladu nie ma? Z tego samego źródła które
przemilczało Ci obecność tej warstewce iłu takich ciekawostek jak sferule czy
odmana kwarcu powstająca przy impakcie?
To raczej nie tsunami doprowadziło do upadku łańcucha pokarmowego, a chmury
pyłu i kwaśny deszcz.
> jak w rejonie jukatanu upadł meteoryt rybańko to dinusiów już prawie nie było-
> sami autorzy ze wstydem to przyznali a co teraz znowu zbiorą na badania
> miliony i "zycie jest pikne"......
e. życie jest pikne, bo nie podałeś żadnego nazwiska, a jakbyś poszukał pod
linkiem który Ci podałam, to byś wiedział że były dwie fale wymierania. Ta
pierwsza objęła inoceramy i sporo polipów (dinozaury zresztą też) ale naprawdę
gwałtowny charakter przybrało to w okresie kojarzonym z upadkiem meteorytu.
> a to tak jak u nas...super profesory wiedzą,
> że znalezienie dobrej ropy w duzej ilości w polsce jest praktycznie nie
> możliwe..ale nie mówią tego głosno bo by stracili kase na wiercenia o to
> przecież- rdzenie- materiał do badań inaczej by go nigdy niezobaczyli;
e. Twoje "profesory" tak mówią,tylko skąd ich wytrzasnąłeś? Bo ja cały czas
spotykam się z opiniami, ze jest "sporo małych złóż", (a o gazie te
twoje "profesory" zapomniały?)
Jak według ciebie wygląda poszukiwanie złóż? Tylko rdzenie są "korzyścią
naukową"?
(tak z ciekawości pytam - zastanawia mnie co interesującego odpiszesz)
> irydu się nie czepiaj może i masz racje a może nie;
> ja napisałem, że iryd pochodził z wulkanizmu a nie z kosmosu i tyle; w
> produktach wulkanizmu było tyle skadników promieniotwórczych - wróć- śladowo
> promieniotwórczych....ja nie napisałem ze dinusie zabiło promieniowanie tylko
> że w skutek długotrwałego spożywania wraz z pokarmem skażonej zywności dinusie
>
> sie wyrodziły- doszło do sterylizacji....
e. ok, to ta pierwsza fala wymierania - datowana na 67 mln lat temu
(zanieczyszczenia +zmiany klimatyczne +iryd "wulkaniczny")
Nie podam Ci "z głowy" oszacowań n.t. ilości gatunków dinusiów które zyły
jeszcze "tuż" (oczywiściwe w skali geologicznej) przed uderzeniem.
>ludziske tez na to kiedyś wpadi :)
> zrobili sobie drzewniej / z 2 tys lat temu/ ołowiane rurociagi...tez by
> wygineli??
> pewnie coś upadło w rejonie ich miasta:)
e. niechcąco sam z siebie zadrwiłeś - rusz głową - rury to był jeden z
możliwych przyczynków (trudności monetarne, demograficzne - niekoniecznie
związane z ołowiem,społeczne)
Tak to sobie imperium pomału dogorywało, raz było lepiej a raz gorzej, ale
ostatecznym ciosem były najazdy związane z wędrówkami ludów.
(widzisz analogię?)
> ty za podstawy wiedzy jak widze uznajesz innych artykuły..
e. Czy sugerujesz,że cała wiedza którą posiadasz jest twojego autorstwa?
Jeśli w artukule podają autora teorii, jego publikacje,to bez problemu podążam
tym tropem. Owszem,publikacje są źródłem wiedzy, zwłaszcza jeśli zawierają
rzeczową polemikę z teoriami opozycyjnymi.
>ja nie bo ..naukowcy
> zasadniczo mają jedną najważniejszą wadę...nie chcą poznać prawdy tylko
> udowodnić za wszelką cenę, że mają racje..
e.- masz dobre zadatki na takiego naukowca - nie interesują Cię materiały
źródłowe które Ci nie pasują.
> za to polecam ruszyć głową ..i pomyśleć
e.i nawzajem
Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 78 wypowiedzi • 1, 2, 3