Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: premiery film
Temat: Co się dzisiaj u nas kręci?
Nie jest tak dobrze.
Ja w sprawie zamieszania wokół ustawy o finansowaniu kinematografii. Opinia
zresztą raczej dotyczy stanowiska PO i jej odpowiedzi na wczorajszy list
zamieszczony w RzP, niż bieżących planów naszego kina, ale wobec optymistycznego
(?) tonu powyższego artykułu, dokleję ją i tutaj.
Oczywiście. Po raz kolejny wokół tematu finansowania kinematografii tworzy się
nonsensowny zamęt. Skok na kasę? Jaki skok na kasę? Haracz? Jaki haracz? Czy
bulwersuje kogoś fakt, iż z jego podatków (wszyscy płacimy podatki, np. vat!)
finansuje się budowę pożal się Boże dróg (choć nie ma samochodu)? Albo parki
narodowe i krajobrazowe (a nie rusza tyłka sprzed telewizora)? Albo służbę
zdrowia - a nie choruje, albo szkolnictwo wyższe - choć edukację zakończył 100
lat temu? Dlaczego zatem - mimo że jeden z drugim filmu Wajdy, Kutza, Zanussiego
i reszty na oczy nie wiedzieli - odebrac nam (bo przeciez nie sobie) chcą radość
i dumę z obcowania z ich sztuką? I zaprzepaścić nadzieję na wystapienie
pokolenia ich nastepców?
Teatr, sztuka filmowa, litaratura SĄ naszym największym bogactwem narodowym. Nie
węgiel ani ozimina!!! Jesteśmy znani na świecie z Lupy i Warlikowskiego, Wajdy i
Zanussiego, Pendereckiego i Góreckiego, a nie z takiej czy innej korporacji,
kopalni, Leppera, ani nawet prezydenta Kwasniewskiego. Nie mozna budować
wizerunku tego kraju na Papieżu i Wałęsie. Tym, co usprawiedliwa naszą obecność
w Europie szeroko rozumianej jest kultura. To jedyny wkład jaki wnosimy w
struktury (nie organizacyjne) świata nowoczesnego i najwazniejszy element, jakim
wzbogacamy europejski krajobraz. Nie katolicka tradycja, na która powołujemy się
w zupełnie absurdalnych kontekstach, nie kulejąca gospodarka, którą panowie Tusk
i reszta z niewyobrażalnym barkiem wyobraźni zaklinają skrzeczaca rzeczywistość.
Jestesmy szanowani za nasz teatr i film. Ale teart nie jest przedsięwzieciem az
tak kosztownym, muzyke mozna pisać niemalże darmo (zawsze znajdą się wytrwali
filharmonicy którzy dobre rzeczy nam zagrają), młodym pisarzom to wręcz grzech
pomagać :o); film inaczej - film kosztuje. Film nie zwraca sie z wpływów z kas
pustych kin. Tzn. zły film się zwraca, dobry rzadziej.
Wamaganie od twórców by robili sztukę jakiej tzw. masowy widz oczekuje - JEST
NIEBEZPIECZNYM ABSURDEM! Sztuka z definicji nie odpowida na żadne
zapotrzebowania! To my odpowiadamy sztuce! Albo nie, panie Tusk i reszta.
I bez naszych pieniędzy Wajda i Kutz odejdą, a nowi nie przyjda. Wykształcimy
ich w Łodzi i gdzie tam bądź, a oni nakręcą swe świetne filmy W Londynie, Paryzu
czy Los Angeles. I w czasie gali oskarowych będziemy szukali z zasciankową
groteskowa gorliwoscia "polskich akcentów", operatorów, scenarzystów i
rezyserów, którzy tu się urodzili, ale zrealizować mogli się gdzie indziej.
Byłem wczoraj na fenomenalnym spektaklu Krystiana Lupy w Starym Teatrze.
Dziewięć godzin nie umizgujacej się do nikigo i nie skomlacej o pochlebstwa
sztuki. I to miało publiczność! To się sprzedaje!
Ale nie zawsze się zwraca. Albo nie od razu. Szczególnie niezwylke kosztowna
produkcja filmowa. Jesli nie dofinansujemy jej ze źródeł pozabiletowych, padnie
na pysk.
Skoro państwo, jako pewne minimum, zapewnia mi uniwersytet, szpital i drogę,
komuś zasiłek, rentę (wiem, że marne!), Lepperowi dietę i pensję, i w ogóle
wydaje moje pieniadze na np. kampanię wyborczą Tuska i innych, to dlaczego nie
pozwoli mi cieszyć się sztuką, jaka powstaje w moim kraju?!
Panie Tusk i koledzy. Wpadacie w pułapkę paradoksu. Nie jestescie prymitywami.
Widuje was w teatrach. Pewnie nie odrzucacie zaproszeń na premiery filmowe. I
macie Wajdę na DVD. I co? Nie widzicie, że jesli pieniadze się nie znajdą,
pozostana wam juz tylko te DVD? Że juz teraz teatr jest poza zasiegiem
finansowym mieszkańca waszego kraju? I kino? Student wejdzie na wejsciówkę, was
stac po prostu. A reszta? Jestem pewien że chcielibyscie nas w tych kinach i
teatrach spotykać. I jak już skończycie którąśtam kadencję i wahadełko się
wahnie i znów lewica zajmie wasze miejsca, to na spokojnej emeryturce
chcielibyście pójść na jakiegoś Wajdę i Kolskiego i Jarzynę albo Lupę, albo na
Siedem Bram Jerozolimy - i to w Krakowie, Gdańsku, Warszawie - a nie Berlinie,
Paryżu albo Londynie.
Wiem, że pieniedzy do podziału jest mało.
Ale dzielić tez trzeba głową.
Temat: Sytuacja szczecińskich kin przed otwarciem mult...
> Przeczytałem ten artykuł i przyznam szczerze, że bardzo podobne
> ukazywały się we wrocławskiej prasie tuż przed otwarciem
> multipleksów. Kierujący tradycyjnymi kinami, nie chcieli do
> siebie dopuścić myśli, że to już początek końca. Komentarze
> były wręcz identyczne. A to, że ludzie tylko na początku
> odpłyną żeby zobaczyć coś nowego i później wrócą, a to, że
> trzeba będzie podnieść standard i obniżyć ceny biletów itp.
Zobacz, ze kina Pionier i Delfin podchodza troche bardziej realnie: biora pod
uwage swoj standard, itp. Prawda jest taka, ze Kosmos i Collosseum sa z gory
skazane na przegrana (nie wyobrazam sobie obejrzec tam Quo Vadis czy LoTR,
skoro juz po Shreku mnie tylek bolal).
Prawda jest taka, ze multikina niestety maja silniejsze zaplecze w postaci
duzego wyboru popcornow, napojow, itp. niekinowe, i tu przebijaja oferta
pojedyncze kina. Do tego faktu, ze do malego kina idzie sie na konkretny film
na konkretna godzine, a do multikina mozna isc na slepo - zawsze cos w
przeciegu 15 minut cos zaczna grac. Dla wielu ludzi jest to istotna zaleta.
Wreszcie pozostaje mania "multikina" jako czegos lepszego. Wszyscy ci ludzie sa
straci dla malych kin.
Natomiast pozostaja ludzie, dla ktorych kino i film sa celem, a nie gadzety lub
po prostu kawalek ciemnosci coby sie do partnerki poprzytulac ;>, i ci, przy
odpowiedniej ofercie, moga przyjsc do klasycznego kina.
Oczywiscie, kwestia cen, repertuaru, ale...
okazuje sie, ze SilverScreen nie mial w Lodzi niektorych filmow, ktore mialo
takie wlasnie pojedyncze kino!!!
Albo takie kino w Poznaniu daleko na wschodzie umieszczone (nie mysle o
Multikinie, tylko tym drugim Multi - Kineapolis?), ktore wogole mialo tandetna
oferte, mimo iz bylo multikinem, w czasie, gdy szereg malych kin nadal
prosperuje...
> Otóż Szanowni Państwo, to nic nie da. Jeśli multipleks wejdzie
> już na wasz rynek, to Was załatwi repertuarowo. Jako olbrzym
> będzie stawiał warunki dystrybutorom, i nie pozwoli na to, żeby
> ktoś mu zabierał widzów. I możecie mieć fotele lotnicze,
> klimatyzaję, ekrany perełkowe a nawet złote klamki a o filmach
> premierowych będziecie musieli zapomnieć. Dostaniecie jakieś
> śmieci na które nikt do kina nie chodzi, a odpłatność jak za
> super hit w dniu premiery. Szanowna Pani Berdychowska szybko
> się o tym przekona, jak się zrywa przyjaźnie z dystrybutorami.
> Największe wrocławski kina mają olbrzymie problemy z ułożeniem
> repertuaru i muszą grać powtórki. W tym roku planuje się
> zamknięcie kolejnych kin, i do końca roku w ponad 600
> tysięcznym Wrocławiu będzie ich już najprawdopodobniej 5.
> Serdecznie pozdrawiam moich Szczecińskich kolegów kiniarzy, i
> życzę Wam abyście przetrwali. Ja wiążę duże nadzieje z Unią
> Europejską. Myślę, że są jakieś antymafijne przepisy unijne
> które pozwolą nam brać filmy również bezpośrednio z zagranicy z
> pominięciem pasożytów.
Temat: powiedzcie jak to z nami jest...
Z ciekawoscia czytam te dyskuje. Wydaje mi sie, ze jednak nie wszyscy mamy te
sama wiedze na temat pijaru teatralnego. jesli kogokolwiek zainteresuje glos
osoby zajmujacej sie tym zawodowo - oto kilka moich uwag/informacji:
1. w teatrze studio mamy liste subskrybcyjna, nie jest ona niczym oryginlanym,
wiekszosc teatrow takową posiada
2. warsztaty teatralne i najrozniejsze spotkania organizuje i organizowalam,
jesli udalo mi sie na to znalezc pieniadze (2 lata temu byl caly cykl
różnorodnych warsztatow ktore prowadzil mądzik, teatr ósmego dnia, jan peszek
czy piotrek cieplak). jednak, cos takiego jak warsztat jest dodatkowym zajeciem
dla artystow, wiec dodatkowo musieliby byc oplacani :-) temat braku pieniedzy
juz ktos przede mna wyczerpal, ja moge tylko potwierdzic, ze faktycznie z kasą
jest krucho. jesli pomożesz mi neospsminie znalezc ok. 10 tysiecy zlotych, znow
takowe warsztaty poprowadze. problemem są tylko pieniądze. nie brak pomysłow
czy chęci. słowo honoru.
3. nie wiem czy strona www.teatrstudio.pl bardzo odbiega od tego co
nazywasz "rozkladem jazdy" - jednak jakos odbiega, jest na niej wiele wiecej
niz sam repertuar. podobnie - a nawet lepiej - jest w wypadku teatru
powszechnego w warszawie; w ostatnim miesiacu zalozylam forum, ale znalazlo sie
na nim tylko kilka opinii. chyba wiec widzowie jednak szukają przede wszystkim
informacji o repertuarze :-)
4. jesli chodzi o media - wielokrotnie spotykam sie z tym, ze noty ktore
wysylam do dziennikarzy sa jeden do jednego kopiowane i podpisywane cudzym
nazwiskiem. i do tego ograniczało się pisanie o danej premierze. oczywiscie,
jest kilka wyjatków, nie mniej regula jest taka, jak opisalam. w wyjatkowych
wypadkach dane wydarzenie teatralne prowokuje jakaś szerszą dyskusje - jednak
zazwyczaj pisanie o teatrze ograniacza sie do, raz na tydzień, tekstu Izy
Czapskiej w "po godzinach" oraz zapowiedzi Doroty Wyżyńskiej w Gazecie
Stołecznej i recenzji Janusza R. Kowlaczyka w "Rz". Jak sądzę, tyle, ni mniej
ni więcje, po prostu miejsca poświęca się teatrowi. Tygodniki także mają swoje
niezmiennie te same rubryki; nigdy jednak teatr nie jest tematem kluczowym -
nie przypominam sobie by jakiekolwiek zdarzenie teatralne znalazło się na
okładce danego pisma (może poza aferą z ZASP-em :-)). jeśli chodzi o rozgłośnie
radiowe: Trójka, Dwójka, Radio Kolor, Radio PIN zajmują się teatrem. Tymczasem
w Austrii tematyce teatralnej poświęca się całe strony, w Rosji jest cały
program poświęcony wyłącznie kulturze. U nas tak nie jest. :-(
5. lekcje teatralne sa prowadzone i u mnie w teatrze i w teatrze narodowym -
infromacje na ten temat można znaleźć w internecie wpisując hasło "lekcje
teatralne"
Od wrzesnia tego roku bedziemy organizowac akcje roznego rodzaju w duzych
centrach handlowych, moze zauwazyles np. w parku wola stoisko teatralne, zaraz
przy wejsciu. Organizuje takze wraz z wydawnictwem W.A.B spotkania pt. Studio
Literackie, ktore udaje nam sie czasem łączyć z naszymi premierami. Robiliśmy
konkursy razem z Ośrodkiem Karta, przy okazji spektakli "Bal Pod Orłem", a
także z Gazetą Wyborczą, naszym patronem. Była wystawa fotografii "Papierowa
samotność" w Czułym Barbarzyńcy (w wybranych miejscach na Powiślu fotografowani
byli aktorzy w kostiumach ze spektaklu "Zbyt głośna samotność". W wypadku
premiery Merylin Mongoł, mielismy spotkanie poświecone Pielewinowi i Koladzie.
Kilka teatrów ma najróżniejsze inicjatywy - od czytania sztuk, po spotkania
tematyczne (Narodowy, Rozmaitosci). Mam wrażenie, że problemem jest raczej
przebicie się z nimi do mediów; można by rozplakatować na miescie różne
infromacje, ale samo wieszanie plakatów jest bardzo drogie. Naprawdę. Zresztą
każda z tych inicjatyw o której piszę, była robiona prawie "za darmo"; gdyby
pieniędzy było więcej, każda z tych inicjatyw byłaby dużo bardziej rozbudowana.
Uwierz mi. Jeśli chodzi o porównanie kina i teatru - zwróć uwage chociażby na
to, że tylko dystrybutorów filmów stać na banery i reklamy na mieście. Nawet
Narodowy, który dysponuje dużym budżetem nie zalepia połowy miasta reklamami.
Kino ma 3 serwisy w internecie: stopklatkę, filmweb, i film.onet.pl. My mamy
jedynie pracowitą Kasie Dzieżbicką i jej serwis teatralny Theatron :-) I bazę
danych w ZASP-ie.
Tyle ode mnie. Chciałabym zrobić jakąś akcję, czy kampanię właśnie
popularyzującą teatr - chciałabym żeby włączyły się w to inne teatry, czekam aż
sezon się zacznie i spróbuje powalczyć. Jestem ciekawa waszych uwag. Możemy
nawiązać kontakt, jesli ktoś byłby tym zainteresowany.
Pozdrawiam
Temat: Zemsta recenzja nieposttępacka...
Zemsta recenzja nieposttępacka...
Kłótnie i zgody
Mirosław Winiarczyk
Kolejną ekranizacją polskiej klasyki literackiej obliczoną na masowego widza
rekrutującego się głównie ze szkolnych wycieczek jest "Zemsta" w reżyserii
Andrzeja Wajdy. Od czasu premiery "Ogniem i mieczem" rozpętała się wokół
takich utworów wielka debata, w trakcie której zarysowały się dwa skrajne
stanowiska. Jedni dyskutanci utrzymują, że powstawanie adaptacji kluczowych
dzieł literatury polskiej ma pozytywne znaczenie dla naszej kultury i kina,
przyciąga bowiem do kin rzesze widzów, co stymuluje rozwój aktualnej
produkcji. Inni zaś twierdzą, że owe ekranizacje klasyki zniekształcają
oryginalne dzieła i przyczyniają się do zredukowania ich współczesnego
odbioru.
Jest faktem, że większość ekranizacji klasyki polskiej, od premiery "Ogniem i
mieczem" nie była zbyt wierna oryginalnym dziełom, poważnie redukowano bowiem
ich kształt i bogactwo artystyczne, a także - co ważniejsze - zmieniano
wymowę tych utworów pod kątem współczesnych wymagań ideologii politycznej
poprawności. W "Ogniem i mieczem" poprawiono poglądy Henryka Sienkiewicza na
stosunki polsko-kozackie w czasie buntu Chmielnickiego, z "W pustyni i w
puszczy" zrobiono opowiastkę o przygodach Stasia, Nel i mądrzejszego od nich
Kalego, usuwając sienkiewiczowską wizję relacji europejsko-afrykańskich w
końcu XIX wieku. Nawet "Quo vadis", zasadniczo wierne wobec powieści, wydaje
się zubożone w stosunku do bogactwa dzieła Sienkiewicza. Na tym tle
filmowa "Zemsta", przypominająca dobry teatr telewizji, wydaje się
najbardziej wierna oryginałowi literackiemu.
Andrzej Wajda przeniósł bowiem na ekran arcydzieło Aleksandra hr. Fredry w
sposób niemal kompletny, skracając tylko nieliczne fragmenty tekstu. Główne
zadanie przypadło odtwórcom wiodących ról, którzy musieli mówić poetycki,
wspaniały wiersz Fredry, w sposób wyrazisty, lecz jednocześnie naturalny i
swobodny. Mistrzostwo zaprezentowali Janusz Gajos jako Cześnik Raptusiewicz,
a także Andrzej Seweryn kreujący Rejenta Milczka. Te dwa skrajne charaktery
sarmackie zostały tu świetnie skontrastowane. Cześnik, w ślad za Fredrą, jest
wybuchowym, zawadiackim i kłótliwym szlachciurą, zaś Rejent skrytym i chytrym
cwaniakiem. Geniusz Fredry sprawił, że te charaktery wydają się po dziś dzień
aktualne. Obu antagonistom towarzysz Papkin w interpretacji Romana
Polańskiego. Obsadzenie Polańskiego w tej roli mogło wydawać się ryzykowne,
jednakże nasz reżyser wniósł do tradycji kreowania Papkina (tak bogatej w
polskim teatrze) nowe tony. Wydaje się godnym partnerem naszych wybitnych
aktorów.
Wajda oparł swą ekranizację "Zemsty" na kreacjach aktorskich, jednakże zadbał
również o to, aby film nie okazał się zbyt teatralny w tradycyjnym tego słowa
znaczeniu. Akcja rozgrywa się nie tylko we wnętrzach zniszczonego zamku,
symbolizującego tu zmierzch świata szlacheckiego, lecz także na dziedzińcu i
w okolicach zamczyska. Padający śnieg nadaje obrazowi charakteru historycznej
baśni. Te zabiegi inscenizacyjne oraz scenograficzne ożywiają tekst komedii
Fredry i przybliżają ją współczesnemu widzowi. Pozostaje oczywiście kwestia
do dyskusji, czy "Zemstę", obecną przecież nieustannie w lekturze szkolnej i
na polskich scenach, nie powinna w całości wyprodukować telewizja publiczna
jako Teatr Telewizji? Statut TVP nakłada przecież na nią obowiązki wobec
spadku kultury narodowej.
Wajda chciał jednakże zrealizować film dla kin, więc pojawili się producenci
prywatni oraz sponsorzy. Kredyt Bank udzieli pożyczki, chociaż od czasu "Quo
vadis", który nie okazał się nadzwyczajnym sukcesem kasowym, mniej chętnym
okiem patrzy na filmowców. Wszyscy spodziewają się bowiem, że na "Zemstę"
będą chodzić wycieczki szkolne oraz zorganizowane grupy widzów, co spowoduje
sukces kasowy i odpowiedni zarobek. Jest rzeczą oczywistą, że filmy polskie
powinny na siebie zarabiać, jednakże czy nasi filmowcy muszą się wciąż
posługiwać tylko klasykami polskiej literatury?
W "Zemście" widzowie będą mogli przynajmniej jak w lustrze zobaczyć swoje
charaktery, aktualne od czasów Fredry.
"Zemsta", Polska, 2002. Reżyseria - Andrzej Wajda. Wykonawcy: Janusz Gajos,
Andrzej Seweryn, Roman Polański, Agata Buzek, Rafał Królikowski, Katarzyna
Figura, Daniel Olbrychski i inni. Dystrybucja - Vision.
Temat: Śmierć inkwizytora
Testament Tadeusza
Pamiętam jak wielkie wrażenie wywarł na mnie Amadeusz Milosa Formana, gdym go
widział, świeżo upieczonym będąc licealistą. Reżyser manipulował emocjami widzów
aż miło i krew nam podgrzewał do wrzenia, a taneczne rytmy Mozarta uwodziły
zmysły do reszty. Gdym rzecz odkurzył po latach, czar prysł. Okazało się, że
niewidzialny wcześniej brak psychologicznego pogłębienia postaci oraz refleksji
na temat dziejów i natury ludzkiej, to bariera nie do przeskoczenia. Film nie
angażuje bowiem widza subtelną grą, wysmakowaną symboliką, czy intelektualnym
wyrafinowaniem, lecz wyłącznie prostą afirmacją życia. Jeśli zatem widz odgrodzi
się murem wiedzy, obrazów, czy takich tam, wcale nie uczonych rozmyślań,
podzieli mój los i przejdzie niewzruszony śmiechem geniusza. I dlatego nie lubię
filmów Formana - chcą mnie one złapać w sposób zbyt oczywisty na dość w gruncie
rzeczy zużyty lep, nie stawiają mi dużych wymagań, ot, po chłopięcu ściskają za
gardło i sugerują wspólnotę tęsknot. Tymczasem prawdziwy dramat - wyobcowanie,
niemożność nawiązania relacji z otoczeniem, trwałe zamknięcie w sobie - znika z
pola widzenia. Może jest niefotogeniczny. Chyba nie, bo Milos próbował dotykać
sedna jeszcze w Czechosłowacji. Jego Czarny Piotruś wygrywa z Amadeuszem, bo
jest uczciwy - zamiast banału, prostej rady, czy ledwie zachwytu - obnaża
bolesne niedomówienie i gorycz codziennego lęku. W tę stronę starał się reżyser
powrócić kręcąc film o Larrym Flynt'cie, pamiętany w Polsce już chyba tylko ze
względu na aferę wokół plakatu, odwołującego się do pozy ukrzyżowanego Jezusa.
Dzieło przyjęto chłodno, po pierwszych festiwalowych pokazach zostało
przemontowane, ale poczucie pustki nie zniknęło. Forman znów bada zakres
wolności jednostki wkomponowanej w układy społeczne - tym razem eksponując
aspekt dotyczący nie sztuki, a obyczajowości. I znów odwołuje się do emocji,
serwując przy tym mało ciekawą prawniczą paplaninę, rezygnując za to z osobistej
refleksji oraz psychologii. Trudno się dziwić awanturze o plakat, zastępujacej
awanturę o film. Czy w najnowszym obrazie Milos Forman uchyla wreszcie maski i
mówi szczerze, czy serwuje kolejny mdławy cukiereczek do kolekcji kinomana, tego
nie wiem. Wiem za to, że pan Tadeusz Sobolewski jedzie po bandzie na opinii
świetnego krytyka i odrabia swoją pańszczyznę. Przykre, bo w istocie czytywało
się go nieraz z wypiekami na twarzy, a to dla przenikliwości jego przemyśleń, a
to z uwagi na odwagę recenzenta. Mam nadzieję się mylić, ale wyczuwam w
prezentowanej ostatnio - wielce poprawnej postawie pana S. - pewien fałsz,
jakieś autoograniczenie (autocenzurę?), może po prostu zmęczenie? Dlaczego
poprzestaje Pan, Panie Tadeuszu na "testamencie Formana" - dobre to do szkolnego
wypracowania, nie do tekstu wybitnego krytyka, który nie musi chyba niczego
nikomu udowadniać. Czytałem już kiedyś jedno pańskie wypracowanie - z okazji
wielce uroczystej premiery Pana Tadeusza Andrzeja Wajdy. Wówczas też pisał Pan o
"testamencie Wajdy". Pora spalić bryki albo umierać... Maciej Kubasik
Temat: Ruchy kadrowe w zapleczu intelektualnym PiS
wikul napisał:
> Jakub Wiewiórski 06-11-2005,
>
> W Słupsku próba wystawienia bajki "O dwóch takich, co ukradli księżyc" jest
> traktowana jako polityczna prowokacja
>
> W sobotę słupski Teatr Lalek "Tęcza" pokaże spektakl "O dwóch takich, co
> ukradli księżyc". To adaptacja powieści dla dzieci Kornela Makuszyńskiego. Ale
> odkąd przypomniano sobie film Jana Batorego sprzed 43 lat, w którym role
> tytułowe zagrali Jarosław i Lech Kaczyńscy, proza Makuszyńskiego stała się
> politycznie nieobojętna. - Prawicowi radni w Słupsku nazwali premierę
> polityczną prowokacją - mówi Małgorzata Kamińska-Sobczyk, dyrektor placówki.
>
> Radny Jerzy Rosiński: - Postulowałem przesunięcie premiery. Teraz Polsce jest
> potrzebny spokój, żeby rząd mógł uzyskać wotum zaufania, a prezydent - złożyć
> przysięgę. A tak spektakl dla dzieci będzie stanowił pretekst do
> rozpowszechniania obrzydliwych dowcipów o braciach Kaczyńskich.
>
> Wiceprzewodniczący Rady Miasta Mirosław Pająk: - Rozumiem obawy radnego
> Rosińskiego. Ale ostrzegałem go, że wystawimy się na śmieszność.
>
> - Repertuar w teatrze ustala się trzy lata do przodu - odpiera zarzuty dyr.
> Kamińska-Sobczak, radna sejmiku województwa SLD. - To, że moje sympatie
> polityczne się nie podobają, nie powinno uderzać w teatr.
>
> Podobnych problemów nie ma w innych miastach. W Łodzi od czterech lat spektakl
> inspirowany prozą Makuszyńskiego pokazuje Teatr Mer założony przez aktorów
> Teatru Lalek "Arlekin".
>
> Marcin Truszczyński, aktor: - Dzieci świetnie się bawią. To przecież spektakl
> dla nich i nie ma w nim żadnych politycznych aluzji.
>
> Lidia Tyborska, kierowniczka Biura Obsługi Widza w Teatrze im. Juliusza Osterwy
>
> w Gorzowie Wlkp., w którym bajka miała premierę w czerwcu: - Jak bajka znana od
>
> tylu lat może nagle stać się kontrowersyjna?
>
> • Powieść „O dwóch takich, co ukradli księżyc” napisał w 192
> 8 r. Kornel
> Makuszyński. To historia leniwych bliźniaków - Jacka i Placka, którzy
> postanawiają ukraść i sprzedać księżyc, by w ten sposób zapewnić sobie na
> zawsze wygodną egzystencję.
>
> serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34317,3003503.html
W tv wiadomość o absurdalnych decyzjach radnych słupskich poprzedzono zdjęciami
z wydarzeń 68. Coraz częsciej, gdy nie ma się czego czepić, politycy czepiają
się dzieci i ich bajek, było nie było napisanych o nich i dla nich. Tak też było
w przypadku radnych lpr z lublina i przedzszkola, któremu nie chciano nadać im
Kubusia Puchatka. O cóż, przedzszkolaczkom przyjdzie wziąć w łapki transparenty
i na ulicę, a Jacka i Placka na indeks bajek zakazanych!!
Temat: Wampiry według Polańskiego
Szanowny Panie Orliński
Rozpłakałem się czytając Pańską ..., no właśnie! Co to niby miało być? Recenzję?
Niewiarygodne, że Wyborcza nie może zamieścić w poniedziałek recenzji ze
spektaklu, który odbył się w sobotę, w warszawskim teatrze...
Spektakl w Romie, jak to wszystkie prawie premiery Romy w ciągu ostatnich
pięciu lat (z wyjątkiem Piotrusia Pana), to wspaniałe przedstawienie na
zagranicznej licencji. Oczywiście nie ma w tym nic złego, poza tym, że teatr
Roma, to teatr dotowany z publicznych pieniędzy i powinien, według mnie,
podejmować twórcze ryzyko angażując się w nowe projekty, skoro pieniędzy ma na
worki. Realizacją przedstawień na licencji powininni zajmować sie prywatni
przedsiębiorcy i producenci, ktorzy muszą liczyć się z każdym groszem, bo
wydają czyjąś forsę i ktoś ich z tych pieniędzy co do grosza rozlicza...
Pisanie o "Wampirach", że to spektakl Polańskiego, jest marketingowym chwytem
gdy używa tego wyrażenia Teatr Roma w materiałach promocyjnych, a nieścisłością
i pomyłką dziennikarską, gdy pisze w ten sposób recenzent poważnej w końcu
Gazety Wyborczej. To nie jest spektakl Polańskiego. Polański nakręcił 40 lat
temu film fabularny, którego scenariusz, za zgodą Polańskiego stał się podstawą
do napisania scenariusza przedstawienia "Taniec Wampirów". Taki jest twórczy
wkład Polańskiego w ten spektakl... TYlko pomysł i nazwisko.
Oryginalne w inscenizacji romskiej jest tylko to, że większości wokalistów nie
słychać...
Dźwięk jest taki, jak zazwyczaj w Romie: nie ma go po prostu. Nic więcej o
stronie muzycznej przedstawienia nie da się powiedzieć, bo nie słychać dobrze
wokalistów (poza tym, że jednak słychać, że niektórzy nie potrafią śpiewać),
chórów i orkiestry.
Reżyseria w stylu niemieckim, czyli aktor patrzy w lewo, patrzy w prawo, idzie
sześć kroków przed siebie, obraca sie przez lewe ramię, podnosi prawą rękę,
śpiewa swoją kwestię, opuszcza głowę... Ruch sceniczny wstrząsająco
przewidywalny... Pomysły iscenizacyjne powielane po raz tysiąc sto
pięćdziesiąty, np. wampiry na widowni, wampiry na balkonach... To już było!!!
Tyle, że nie z wampirami, ale z Indianami, komandosami, gejszami i czym tam
jeszcze...
Do tego wszystkiego, widoczny brak ogrania i wyćwiczenia poszczególnych scen
oraz praktycznie brak zgrania całości, z powodu braku czasu i dostatecznej
ilości prób generalnych. Po prostu widać, że składano spektakl do ostatniej
chwili.
Scenografia i kostiumy (bardzo, bardzo dobre i wyszukane) to jeszcze nie
spektakl. Nawet jeżeli jest tak napisane na plakacie.
Jak zwykle ogrom pracy włożony przez młodych aktorów poraża, a afekt końcowy
zasmuca...
Gratulacje!!!
Oczywiście w ogólnym rozrachunku i biorąc pod uwagę, co proponują inne teatry w
Polsce, to i tak jest najlepsze przedstawienie, jakie w tym roku zostało
zrealizowane w naszym biednym kraju. A nawet jeżeli nie najlepsze, to
najdroższe: 3 miliony złotych. Milion dolców!!!
Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 172 wypowiedzi • 1, 2, 3