Czytasz wypowiedzi wyszukane dla słów: premiery kinowe nowości





Temat: Spider-Man 2 PS2
Ulubiony pajęczak powraca w wielkim stylu. Po pierwszej, średnio udanej – trzeba to przyznać, części jego komputerowych przygód, nadchodzi czas na drugą ich odsłonę, zbiegającą się w czasie, rzecz jasna, z kinową premierą megahitu Spider-man 2. Gra jest multiplatformowa, czyli że nie będzie takiego czegoś do grania, na czym jej nie będzie – trafi i na PC i na wielką trójkę konsol, prawdopodobnie też jakaś jej inkarnacja pojawi się na GBA i N-Gage. Ta zapowiedź dotyczy wersji na Playstation 2, ale w zasadzie możecie ją traktować jak tekst uniwersalny, dotyczący i konsol, i piecyków...
Drugi Spider-man to całkiem inna produkcja niż część pierwsza, szczególnie zaś pod względem zastosowanych rozwiązań, skali oraz wolności jaką oferuje graczom. W zasadzie niezmienni pozostali tylko dwaj główni bohaterowie – sam Spider oraz jego miasto – New York City. Ale tylko w zasadzie, bo i pajęczak, i miasto wyglądają i zachowują się w drugiej części zupełnie inaczej. Spider-man oczywiście nadal występuje w tym swoim niebiesko-czerwonym trykocie (szczerze mówiąc wolałem tamten czarno-biały strój, który później nosił Venom), ale troszeczkę poszerzyły mu się możliwości manewru, a i chłopak chyba popracował troszkę nad sobą w jakiejś siłowni czy gdzieś, bo przy okazji nabrał też trochę krzepy i gibkości (pewnie brał w międzyczasie lekcje baletu). A tak konkretniej, to chłopaki z Treyarch dokonali kilku bardzo poważnych zmian w dziedzinie sterowania naszym bohaterem. Po pierwsze, tym razem to my decydować będziemy gdzie i jak przylepić naszą sieć – więc teraz podniebne bujanie-śmiganie pomiędzy drapaczami chmur na Manhattanie będziemy mieli pod całkowitą kontrolą. Oczywiście, aby je opanować w zadowalającym stopniu, będziemy musieli trochę poćwiczyć, bo nie jest tak łatwo wychwycić odpowiedni moment na puszczenie się jednej sieci i wystrzelenie drugiej, tak by nie stracić nic z pędu, a jednocześnie zmienić kierunek lotu. A ta umiejętność okaże się równie niezbędna jak zdolność do precyzyjnej nawigacji w ciasnych kanionach ulic i przecznic. Hę, nawigacji? Ano, właśnie. Teraz zamiast prymitywnego kompasu jakiegoś, będziemy mieli w rogu ekranu małą mapkę pokazującą wycinek miasta, w którym się znajdujemy, z zaznaczonymi pozycjami podejrzanych osobników. I to, jak ich dopadniemy w miejskiej dżungli, zależy już tylko od nas – wytyczenie trasy pościgu to już nasza broszka. Jeżeli się nie popiszemy, to możemy jakiegoś delikwenta gonić przez całe miasto i go nie dopaść! Tak, tak, przez całe miasto! Teraz cały Nowy Jork leży u naszych stóp, żywy i hałaśliwy – zupełnie jak Liberty City z Grand Theft Auto. Nie ma takiego miejsca, do którego nie moglibyśmy podskoczyć, nie ma takiej dziury, w którą nie moglibyśmy wpełznąć, nie ma takiego zadka, którego nie wolno będzie nam skopać. No, może z tym ostatnim trochę przesadziłem... ale i tak czeka na nas cała masa „bad boyów” wszelakiej maści, na których będziemy się mogli wyżyć fizycznie. Na samym dole ich hierarchii stać mają różne uliczne bandziory i kieszonkowcy, kradnący starszym paniom torebki z resztkami renty. Na samej zaś górze siedzieć ma tym razem paskudny wielce Pan Ośmiornica, czyli Dr Octopus, a wspierać go będzie inny naukowiec Dr Lizard oraz kilku ich asystentów, o których nie wiemy jeszcze zbyt wiele (chętnie bym ujrzał Juggernauta – koleś jest lepszy w niszczeniu architektury Manhattanu od Osamy...).
Z całą tą menażerią poradzimy sobie w sposób arcywidowiskowy i powodujący bardzo wzmożony napływ adrenaliny do krwi. I już nie chodzi tutaj nawet o te nowe zdolności akrobatyczne pajęczaka, czy też kilkanaście nowych ciosów. Najbardziej ruszają mnie dwie nowości – czyli sieciowanie oraz spowolnienie czasu. Ten pierwszy termin nie ma nic wspólnego z czatowaniem na ircu, oznacza tylko zaawansowane bojowe wykorzystanie sieci pajęczej – wrogów będziemy mogli oplatać, przylepiać, przewracać, unieruchamiać, przyciągać do siebie i to kilku naraz! Fajnie, nie? Jasne, że tak. Spowolnienie czasu to z kolei coś w deseń znanego nam chociażby z Max Payne bullet time, z tą różnicą, że tutaj wszystko zwalnia dwukrotnie - wszystko, oprócz naszego Spideya, który śmiga sobie tak jak zwykle. Niezłe dopalanie. Szkoda że nie można go używać zbyt często, bo wyczerpuje ono nasz „pasek bohaterstwa”, który trzeba potem odbudować no, hmm, będąc bohaterem i tak dalej...
Na szczęście nie ma żadnego limitu w kwestii „pajęczego zmysłu” ostrzegającego Spider-mana przed niebezpieczeństwem. Wyjątkowo wyraźny sygnał będzie nas ostrzegał kilka (lub kilkanaście) ułamków sekund przed atakiem, tak byśmy mogli go uniknąć w wyjątkowo widowiskowy sposób (za te uniki odpowiadać ma specjalny przycisk – my tylko go dusimy, a Pająk już sam sobie radzi w zależności od sytuacji). A tak przy okazji – z tym „pajęczym zmysłem” to niezła lipa jest – w żaden sposób nie pomógł on temu pająkowi, którego zupełnym przypadkiem rozdeptałem wczoraj w piwnicy! Przypadkiem, bo nigdy w życiu bym nie podniósł świadomie ręki na pająka – wiadomo od wieków, że jak się jakiegoś specjalnie ubije to będzie deszcz – a na dworze i tak straszna plucha, więc gdyby jeszcze zaczęło lać z mojej winy...
W sumie jest na co czekać. Poprzednia część jakoś nie powaliła nas na kolana, ale coś czuję, że tym razem będzie inaczej. Więcej wolności, zarówno w sterowaniu bohaterem, jak i w postępowaniu według linii scenariusza, która obfituje w pomniejsze wątki poboczne oraz zadania całkiem losowe „wzięte z ulicy” – to powinno się spodobać graczom. Na pewno też spodoba im się ta nowa wypaśna graficzka oraz ostra akcja z udziałem znanych z komiksów superbandziorów. Nie polecałbym tej gry jedynie osobom z wyraźnym lękiem wysokości i chorobą lokomocyjną w zaawansowanym stadium – dla takich biedaków śmiganie między wieżowcami na jakże cienkich kawałkach sieci może być przeżyciem zbyt traumatycznym...









Temat: Polski box office. "Sierociniec" wciąż na czele
Produkcja Guillermo Del Toro obroniła pozycję lidera. Podczas drugiego weekendu zanotowała jedynie 12% spadek popularności. Słabo sprzedały się jednak nowości, a frekwencja w kinach znów poniżej 200 tysięcy widzów.

Podczas minionego weekendu w kinach zostało zakupionych 182,2 tysiąca biletów. Niewiele mniej niż przed tygodniem (188,6 tysiąca), jednak oznacza to, że, nie licząc wielkanocnego tygodnia, omawiały właśnie najgorszy tydzień w bieżącym sezonie. Kolejny weekend zapowiada się jednak bardzo dobrze. Mimo, że będzie to tzw. długi weekend, wszyscy liczą na imponujące otwarcie filmu "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki".

Tymczasem, po raz drugi najpopularniejszym tytułem weekendu stał się "Sierociniec". Niska frekwencja w kinach nie powinna wpływać negatywnie na ocenę jego postawy w polskich kinach. Wręcz przeciwnie. W trudnym okresie hiszpańsko-meksykańska produkcja radzi sobie nadspodziewanie dobrze. Po bardzo solidnym otwarciu (42,2 tysiąca osób) podczas drugiego weekendu "Sierociniec" stracił tylko 12% widzów (37 270 sprzedanych biletów). Horror "zachował się" całkiem inaczej niż inne filmy przypisane do tego gatunku. W sumie "Sierociniec" ma już na koncie 111,6 tysiąca widzów. Nie powinien więc mieć żadnych problemów z uzyskaniem lepszego wyniku niż oscarowy film Guillermo Del Toro "Labirynt Fauna" - około 170 tysięcy osób.

Mały spadek popularności (17%) zanotował także obraz "Co się zdarzyło w Las Vegas" (obroniona druga pozycja). Jednak w przypadku komedii romantycznej mały spadek frekwencji nie jest żadnym zaskoczeniem. Dzięki niemu "Co się zdarzyło w Las Vegas", po raczej przeciętym otwarciu (35,6 tysiąca osób), ma szanse uzyskać w polskich kinach dobry rezultat. W ciągu 10 dni romantyczną komedię z Cameron Diaz i Ashtonem Kutcherem obejrzało 88,1 tysiąca widzów. Podczas minionego weekendu - 29,5 tysiąca sprzedanych biletów.

Na trzecim miejscu także bez zmian - "Nie kłam, kochanie" (19 763 widzów). W tym przypadku spadek popularności większy niż przy dwóch poprzednich tytułach, ale bez wątpienia do przyjęcia (28%). W sumie polska komedia romantyczna zgromadziła 1 336 613 widzów.

Pierwsza z nowości bieżącego tygodnia znalazła się czwartej pozycji. Jest nią komedia "Nawiedzona narzeczona". W Stanach Zjednoczonych obraz ten sprzedał się bardzo słabo (zaledwie 7,5 miliona dolarów wpływów), innych krajów także nie zawojował (jedyny przyzwoity wynik w Rosji). Można więc uznać, że 17 110 widzów w polskich kinach podczas premierowego weekendu to nie jest zły rezultat. Zwłaszcza w kontekście innych nowości, o których za chwilę.

Piąte miejsce obronił "Horton słyszy Ktosia" (14 286 sprzedanych biletów). W sumie animację Foxa obejrzało 311,7 tysiąca osób. Po tym filmie można było oczekiwać znacznie lepszego wyniku. Tym bardziej, że "Horton" przez cały czas wyświetlania nie miał poważnych konkurentów w postaci innych filmów dla młodych widzów. Zryw podczas minionego weekendu (9% wzrost popularności) nie ma już większego znaczenia.

Trudno być także zadowolonym z osiągnięcia "Iron Mana" - 111,7 tysiąca widzów (podczas minionego weekendu 13 640 osób - szósta pozycja). Tyle tylko, że pułap przyzwoitości (100 tysięcy sprzedanych biletów), który okazał się zbyt wymagający dla większości komiksowych ekranizacji, został przekroczony. Inna sprawa, że "Iron Man" to jak na razie największy przebój 2008 roku na świecie.

Na siódmym miejscu "Sen Kasandry" (9 635 osób). W tym przypadku rezultat 130,9 tysiąca widzów należy uznać za dobry. Pośród ostatnich filmów Woody'ego Allena lepszy wynik w polskich kinach uzyskał tylko obraz - także dramat - "Wszystko gra" (ponad 160 tysięcy sprzedanych biletów).

Na ósmej pozycji zadebiutował "Shutter - Widmo". Niespodziewanie bardzo słabe otwarcie - 7 630 widzów. A poprzedni remake azjatyckiego horroru sprzedał się w polskich kinach bardzo dobrze. "Oko" na starcie obejrzało 41,5 tysiąca osób (premiera 28 marca).

Z pozostałych filmów premierowych (już poza pierwszą dziesiątką) największą popularnością cieszyła się familijna produkcja "Mój przyjaciel lis" - 2 405 widzów (wraz z przedpremierowymi pokazami - 2,8 tysiąca). Jak widać, jest to skromny rezultat. Podobną widownię podczas weekendu zebrał dokument "Rolling Stones w blasku świateł" - 2 322 widzów (z przedpremierowymi pokazami - 4 tysiąca osób). Znacznie lepiej sprzedał się przed kilkoma tygodniami trójwymiarowy zapis koncertu U2 (11,2 tysiąca widzów). Z pozostałych nowości "Niezawodny system" z Aliną Janowską na 3 kopiach obejrzało 860 osób, zaś "Sztukę płakania" na 2 kopiach 272 osoby. O pozostałych premierach brak informacji, ale "Daratt", "Krokodyl" i "Samarytanka" dystrybuowane były na pojedynczych kopiach.

Premiery najbliższego weekendu (czwartku): "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki" - oczekiwania są bardzo duże; "Niedźwiadek" - film Jana Hrebejka; "Szczęście" - koreańska produkcja.





Temat: Premiera usług trzeciej generacji 3G w Orange
Wideo Rozmowy, Mobilna Telewizja, Mobilne Wideo i Mobilna Muzyka już dostępne dla klientów Orange.

Orange udostępnia od 3 kwietnia dla wszystkich klientów najnowocześniejsze usługi trzeciej generacji (3G/UMTS). Dzięki nowej technologii klienci Orange będą mogli swobodnie korzystać z szerokiego wyboru usług multimedialnych, m.in.: Wideo Rozmowy, Mobilnej Telewizji na żywo i Mobilnego Wideo, czyli możliwości pobierania plików wideo na żądanie. Użytkownicy Orange World uzyskają także dostęp do zasobów największego w Polsce mobilnego sklepu muzycznego.

Orange jest liderem polskiego rynku mobilnej transmisji danych w oparciu o EDGE i GPRS oraz hotspoty W-LAN, a obecnie także innowacyjną ofertę 3G/UMTS. Wprowadzone dzisiaj usługi 3G w Orange to znacząca innowacja dla naszych klientów. Orange daje swym klientom nową jakość komunikacji w oparciu o multimedialne usługi i najbogatszą ofertę usług kontentowych w Polsce, udostępniając wideo rozmowy i bardzo szybki dostęp do internetu oraz usługi telewizji na żywo, wideo na żądanie i największy mobilny sklep muzyczny w Polsce. Jesteśmy przekonani, że wyjątkowa oferta usług 3G w Orange spotka się z zainteresowaniem i uznaniem ze strony klientów.- mówi Jean-Marc Vignolles, Dyrektor Generalny PTK Centertel, operatora Orange.

Oferowana przez Orange usługa Wideo Rozmowy zapewnia transmisję zarówno głosu jak i obrazu - w czasie rzeczywistym rozmówcy nie tylko się usłyszą, ale i zobaczą. Usługa ta nie musi być specjalnie aktywowana. Wymogiem jest jednak posiadanie przez obu rozmówców karty SIM 3G, aparatów telefonicznych 3G/UMTS oraz przebywanie w zasięgu sieci UMTS.

W telefonie komórkowym Orange można już obejrzeć programy telewizyjne na żywo w zupełnie nowej jakości, dostępnej wyłącznie w technologii UMTS. Orange oferuje obecnie największy w Polsce wybór programów telewizyjnych, w tym programy Grupy TVN. Dzięki usłudze Mobilna Telewizja, w każdej chwili zobaczyć można już 11 kanałów TV na żywo: serwisy informacyjne TVN24, prognozę pogody w TVN Meteo, magazyny TVN Style i TVN Turbo, ofertę programową TVN Gra, modę w Fashion TV, Fly TV, 4funtv oraz nowości: Tele 5, BBC World i TV5.

Dodatkowo portal Orange World oferuje szybki i łatwy dostęp do bazy programów informacyjnych i rozrywkowych w ramach usługi Mobilne Wideo. W ten sposób udostępnione są magazyny TVN Style m.in. Miasto Kobiet czy Pascal. Po prostu gotuj z oferty programowej TVN. Dzięki tej usłudze fani Na Wspólnej mogą także obejrzeć kolejne odcinki serialu, jeśli przeoczą je w telewizji. Mobilne Wideo w Orange to także możliwość oglądania przygotowanych specjalnie na telefon, krótszych wersji popularnych programów, takich jak: Co za tydzień czy Mamy Cię. W telefonie komórkowym można również sprawdzić zwiastuny najnowszych hitów kinowych. Obecnie w ofercie Orange dostępne jest około 350 plików wideo.

Tylko w ofercie Orange dostępne są programy sportowe, fragmenty spotkań piłkarskich i podsumowania rozgrywek Orange Ekstraklasa z Canal+. Jedynie dzięki Orange World kibice w swoich telefonach komórkowych mogą obejrzeć najciekawsze fragmenty meczów oraz najefektowniejsze bramki.

Wraz z premierą usług 3Generacji w Orange uruchomiony zostaje również największy w Polsce mobilny sklep muzyczny. Specjalnie z myślą o użytkownikach portalu Orange World stworzona została baza około 200.000 utworów muzycznych. Zakupiony w elektronicznym sklepie utwór może zostać ściągnięty i odtwarzany zarówno w telefonie, jak i w komputerze osobistym, co jest nowością na rynku polskim. Ze względu na prawa autorskie pliki są zabezpieczane specjalnym oprogramowaniem przed ich nieuprawnionym przekazywaniem.

Dzięki skutecznie wdrożonej technologii 3G/UMTS, Orange może teraz oferować Wideo Rozmowy najwyższej jakości, transmisję programów telewizyjnych na żywo, możliwość pobierania plików muzycznych i wideo oraz szybkie połączenia z Internetem. Dostęp do tych usług użytkownicy Orange mają już w największych miastach Polski - Warszawie, Poznaniu, Katowicach, Krakowie, Trójmieście (Gdańsk, Sopot, Gdynia) i Wrocławiu. Do końca tego roku Orange planuje rozwijać zasięg technologii 3G/UMTS.

W ofercie Orange dostępnych jest obecnie 6 modeli telefonów GSM/UMTS pozwalających maksymalnie wykorzystać najnowszą ofertę usług 3G/UMTS: Samsung Z300, Sony Ericsson K600i, LG U8210, Nokia 6630, Nokia 6680, Nokia N70, a wkrótce pojawią się nowe modele.

Premierę usług 3G w Orange wspierać będzie ogólnopolska kampania reklamowa pod hasłem Usługi nowej generacji 3G, spełnione marzenia. Na nośnikach wielkoformatowych pojawią się już 3 kwietnia reklamy mobilnych usług: telewizji, wideo, muzyki i Internetu. W telewizji spoty reklamowe emitowane od 3 kwietnia komunikować będą przede wszystkim Mobilną Telewizję, Mobilne Wideo oraz Mobilną Muzykę w Orange.

Orange posiada wiodącą pozycję w Polsce w zakresie usług opartych na mobilnych technologiach szybkiej transmisji danych: GPRS, EDGE, UMTS i W-LAN. Orange oferuje obecnie ogólnopolski zasięg GPRS i obejmuje 80 proc. populacji Polski zasięgiem EDGE oraz posiada ponad 200 hotspotów w całej Polsce. W pierwszym etapie usługi 3G/UMTS zostały uruchomione w Orange 18 listopada 2005 r. w oparciu o pierwszą na rynku kartę Option Globetrotter EDGE/3G. Od 3 kwietnia 2006 r. Orange zaoferował nową jakość usług 3G dostępną dzięki technologii UMTS.

Pozostaje jedna istotna sprawa wszystko niby jest super ,ale sami wiemy z doswiadczenia jak to może wygladać w praktyce i zapewnie wygląda.



Temat: [Promocja] Film "Korowód" J. Stuhra
Zaczyna się robić filmowo


Deląg szukał w Rzeszowie sponsorów
Znany aktor i debiutujący reżyser Paweł Deląg był wczoraj w Rzeszowie. Na Podkarpaciu, wraz z Magdaleną Piekorz, chcą kręcić film „Babu – znaczy ojciec”.

Reżyser spotkał się z dziennikarzami i szefem promocji miasta. Pokazał 12 - minutowy dokument - zapowiedź treści filmu. To wspomnienia dorosłych, którzy jako dzieci podczas wojny zostali wysiedleni do Kazachstanu i na Syberię. Potem trafili do Indii i tu znaleźli schronienie u maharadży Jam Saheba.

- To opowieść o bajkowym świecie, jaki zobaczyły dzieci, które przybyły z syberyjskiego piekła – tłumaczył Paweł Deląg.

- Miasto nie da pieniędzy, bo budżet na tren rok ma już zaplanowany – mówi Mariusz Sidor, dyr. wydziału promocji UM w Rzeszowie. – Próbujemy rozmawiać z przedsiębiorcami. Jeden jest zainteresowany – zdradza.

Mówi się, że będzie to Bogdan Pawłowski, a premiera odbędzie się w budowanym Millenium Hall.

- Faktycznie, bardzo ciekawy pomysł na film. Jesteśmy zainteresowani, bo to świetna okazja do promocji, ale 100 – procentowa decyzja, czy przyłączymy się do projektu jeszcze nie zapadła, bo to zależy, czy uda nam się zgrać terminy premiery i oddania MH – mówi Robert Wróbel, dyr. rozwoju i marketingu Millenium Hall.

Przed i po spotkaniu w ratuszu aktor chętnie rozdawał autografy. Potem, ze swoim jamnikiem, poszedł na spacer ul. 3 Maja i al. Pod Kasztanami




Paweł Deląg i Magdalena Piekorz, reżyserka filmu "Pręgi”na Podkarpaciu planują zdjęcia do najnowszego filmu.

Jak zdradził nam znany aktor, który w czwartek przyjedzie do Rzeszowa, będzie to dokument fabularyzowany o hinduskim maharadży, który podczas wojny uratował 5 tys. polskich dzieci.

W Indiach stworzył małą Polskę

Scenariusz oparty jest na wydarzeniach, które miały miejsce w latach 1940 - 1948 i dotknęły 1,5 mln Polaków wysiedlonych przez władze radzieckie do Kazachstanu i Syberii.

- Chcemy przybliżyć losy polskich dzieci, którym dane było zderzyć się z bezwzględną rzeczywistością i utratą bliskich - mówią twórcy filmu.

Przede wszystkim jednak para reżyserów chce odkryć praktycznie nieznaną u nas historię bezinteresownej pomocy, jaką udzielił małym wygnańcom z Polski hinduski maharadża Jam Saheb, nazwany przez podopiecznych Babu, co znaczy ojciec.

- On stworzył im w Indiach małą Polskę i dał nadzieję na lepszą przyszłość - mówi Paweł Deląg. - Będzie więc to film o przyjaźni polsko - hinduskiej pokazany oczami dzieci. Odkryjemy tajemnice tajgi i sekrety przyrody indyjskiej, będziemy żyli nadzieją na ponowne spotkanie rodziców.

Do kin i na ekrany telewizyjne

Film, który ma być przygotowany w wersji kinowej i telewizyjnej, to dokument fabularyzowany. Zobaczymy w nim materiały archiwalne, zdjęcia, listy, rozmowy ze świadkami tamtych wydarzeń, ale także wątki fabularne, których bohaterami są dwie polskie rodziny. Zdjęcia mają ruszyć w lipcu.

Poza plenerami w Polsce (możliwe, że w Rzeszowie i Bieszczadach), także w Indii - niedaleko autentycznego pałacu Maharadży, gdzie odtworzony będzie dziecięcy obóz Balachdii. W rolach głównych m.in. Anna Dereszowska, Karolina Gruszka i Paweł Deląg oraz... setka dzieci.

Liczą na naszych sponsorów

Twórcy filmu nie ukrywają, że w realizacji filmu liczą na pomoc finansową podkarpackich biznesmenów. Koszt całej produkcji oszacowali na 1 mln 750 tys. zł plus koszt promocji.

- Oczywiście, że jesteśmy bardzo zainteresowani, żeby film mógł powstawać w Rzeszowie, czy innej części regionu. To doskonała promocja - mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta. - Podobnie jak dla naszych przedsiębiorców, którzy zechcieliby wesprzeć reżyserów.

To kolejna szansa, aby nasz region zaistniał na dużym ekranie. Przed rokiem Podkarpacie pokazał w "Korowodzie” Jerzy Stuhr. Również Andrzej Wajda kręcił u nas część zdjęć do "Katynia”.


www.nowiny.pl


"Babu - znaczy ojciec" - niesamowita opowieść o polskich dzieciach, którymi zaopiekował się hinduski maharadża, reżyserowana przez Pawła Deląga i Magdalenę Piekorz, powstanie na Podkarpaciu. - Szukałem miasta, które przygarnie tę historię. Tu spotkałem się z chęcią i otwartością - mówił w czwartek w Rzeszowie znany aktor. Zdjęcia będą kręcone m.in. w Indiach oraz w Bieszczadach, gdzie zostanie odtworzona część tajgi.

Deląg zaprezentował w Rzeszowie kilkunastominutowy dokument. Nakręcił go wspólnie z Magdaleną Piekorz w ub. roku w Nałęczowie podczas zjazdu „indiananistów", jak nazywają siebie dzieci (dziś starsi ludzie), którymi opiekował się maharadża Jam Saheb. Ich historia jest tak niesamowita, że aż trudno w nią uwierzyć. Niestety, wciąż mało znana.

Przypomniał ją hinduski aktor

Pomysł na realizację dokumentu fabularyzowanego podsunął Delągowi pewien bollywoodzki aktor. - On opowiedział mi fragment tej historii. Uznałem, że trzeba ją przenieść na ekran - mówi Deląg. - To nie będzie ani komedia, ani komercja. Nasz film będzie opowieścią o bajkowym świecie, jakim dla polskich dzieci stały się Indie. Będzie bardzo skromny i prosty, ale pójdzie na niego do kin wiele osób.

W obsadzie znajdą się : Anna Dereszowska, Karolina Gruszka, Paweł Deląg oraz setka dzieci. Deląg jest autorem scenariusza, współreżyserem, producentem, odpowiada za część archiwalną. - To pierwszy projekt, za który jestem odpowiedzialny w całości - podkreśla.

Tajga w Bieszczadach

Ekipa filmowa planuje trzy okresy zdjęciowe: w Indiach oraz latem i zimą w Polsce, na Podkarpaciu. W Bieszczadach Deląg planuje odtworzenie części tajgi. Dlaczego chce to robić akurat u nas? - Marzył mi się Lwów i Wilno, ale tam filmu nie zrobimy. Rzeszów leży na ścianie wschodniej. Są mi potrzebne tereny Polski przedwojennej, tu mam zamiar je znaleźć - mówi.

Miasto wesprze film Deląga?

Budżet filmu określany jest na 1750 tys. złotych. - Za nami wstępne, ale mocne rozmowy z potencjalnymi inwestorami, którzy mogliby wesprzeć finansowo produkcję. Możliwe, że premiera filmu zbiegnie się z otwarciem w Rzeszowie pewnej instytucji - mówi Mariusz Sidor, dyrektor Wydziału Promocji, Kultury i Sportu Urzędu Miasta Rzeszowa. - Jaki będzie finansowy udział miasta, jeszcze nie wiadomo.

KATARZYNA DRĄŻEK


Super Nowości



Temat: Polski box office. Hollywood konta reszta świata 2 : 17
W 2008 roku aż siedemnaście razy zwycięzcą weekendowego box office'u stała się produkcja spoza Hollywood. Tylko dwukrotnie na czele znalazł się obraz z Fabryki Snów. W tym tygodniu zwyciężył hiszpańsko-meksykański "Sierociniec".

Przed tygodniem wątpiliśmy w to, że dzisiaj jakiś film będzie w stanie zdetronizować "Nie kłam, kochanie". Okazało się jednak, że znalazły się dwa tytuły, który podczas minionego weekendu pokonały polską komedię romantyczną. I tu dla niektórych niespodzianka. Hiszpańsko-meksykański horror cieszył się zdecydowanie większą popularnością niż hollywoodzka romantyczna komedia "Co się zdarzyło w Las Vegas" z Cameron Diaz i Ashtonem Kutcherem w głównych rolach.

Zwycięstwa europejskich (do tego grona zaliczmy "Sierociniec") produkcji nad hollywoodzkimi filmami to jednak pewna norma w bieżącym sezonie. Wystarczy powiedzieć, że w czasie dziewiętnastu weekendów 2008 roku aż siedemnaście razy zwycięzcą okazał się europejski obraz - piętnaście razy polska produkcja ("Jeszcze raz", "Lejdis", "Nie kłam, kochanie") oraz po jednym razie francuski ("Asterix na Olimpiadzie") i hiszpański film ("Sierociniec").

Najpopularniejszy tytuł minionego weekendu zgromadził 42 227 widzów. Wynik na pewno godny pochwały. Horror wyprodukowany przez Guillermo Del Toro uzyskał na starcie lepszy rezultat niż słynny obraz wyreżyserowany przez Del Toro "Labirynt Fauna". Produkcja wyróżniona trzema Oscarami podczas premierowego weekendu (w marcu ubiegłego roku) zebrała 36,3 tysiąca osób.

W sumie "Labirynt Fauna" w polskich kinach obejrzało około 170 tysięcy widzów. Mimo lepszego otwarcia (i przedpremierowych pokazów, po których "Sierociniec" ma na koncie 48,5 tysiąca sprzedanych biletów) niełatwo będzie produkcji Guillermo Del Toro osiągnąć podobny rezultat (filmy grozy na ogół notują bowiem duże spadki popularności). Z drugiej jednak strony opnie o filmie są tak dobre, że mogą "wznieść" "Sierociniec" wyżej niż się spodziewamy. W końcu już raz produkcja Guillermo Del Toro potrafiła nas zaskoczyć.

Zapewne dla wielu osób głównym kandydatem do zdetronizowania "Nie kłam, kochanie" był obraz "Co się zdarzyło w Las Vegas". Taki sąd na pewno nie był bezpodstawny. W końcu hollywoodzkie komedie romantyczne cieszyły się dużą popularnością zanim jeszcze pojawiły się polskie produkcje tego typu. Jednak trzeba przyznać, że od czasu sukcesu "Nigdy w życiu!" importowane komedie romantyczne nie stają się już tak dużymi przebojami, jak we wcześniejszych latach. Stąd może "Co się zdarzyło w Las Vegas" stać było jedynie na przeciętny rezultat - 35 612 osób (druga pozycja w tym tygodniu). Wraz z przedpremierowymi pokazami obraz z Cameron Diaz obejrzało 37,5 tysiąca widzów.

"Co się zdarzyło w Las Vegas" nie wykorzystało więc szansy na znalezienie się na czele box office'u. W przypadku hollywoodzkiej produkcji byłoby to spore wydarzenie. W tym roku bowiem tylko dwukrotnie weekendowym zwycięzcą stał się amerykański obraz - na początku roku "Zaczarowana" oraz w czasie wielkanocnego weekendu "10,000 BC".

Tak więc filmy premierowe nie pozwoliły po raz siódmy zwyciężyć "Nie kłam, kochanie". Nie zostało więc wyrównane osiągnięcie "Lejdis". Podczas minionego weekendu obraz Piotra Wereśniaka zgromadził 27 508 osób (trzecie miejsce). Warto jednak zauważyć, że gdyby polska komedia romantyczna zanotowała spadek popularności na swoim wcześniejszym poziomie (czyli około 20%), to obroniłaby pozycję lidera. Ale "Nie kłam, kochanie" stracił dzisiaj ponad 50% widzów.

W sumie komedię z Piotrem Adamczykiem obejrzało już 1,3 miliona osób - 36. pozycja na liście największych przebojów po 1989 roku.

Wciąż 13. pozycję na tej samej liście zajmuje natomiast "Lejdis". Obraz Tomasza Koneckiego gromadzi już niemal symboliczną widownię (podczas minionego weekendu 3 539 widzów - dziesiąte miejsce), ale powinien "dociągnąć" przynajmniej do awansu o jedną pozycję. Do filmu "Harry Potter i kamień filozoficzny" brakuje już mu bowiem jedynie 9 tysięcy osób. Aby pokonać "Władcę Pierścieni: Drużynę Pierścienia" potrzebuje jeszcze 20 tysięcy widzów. W ciągu 100 dni wyświetlania "Lejdis" obejrzało 2 509 678 osób.

Na czwartym miejscu "Iron Man" (20 312 sprzedanych biletów). Wielki przebój w Stanach, wielki również w wielu innych krajach. Jednak oczywiście nie w Polsce. U nas walczy raczej o honorowy wynik. I może nawet taki osiągnie, bowiem podczas drugiego weekendu zanotował niezbyt duży spadek popularności (37%). W sumie - 88,2 tysiąca widzów.

Pierwszą piątkę zamyka "Horton słyszy Ktosia" (13 102 osoby). W ciągu miesiąca obraz zgromadził 290,1 tysiąca widzów. Oczywiście, jak na komputerową animację nie jest to rezultat, którzy rzuca na kolana.

Na szóstym miejscu "Sen Kasandry" (12 317 sprzedanych biletów). W sumie, jak na film Woody'ego Allena, dobry wynik - 114,5 tysiąca widzów.

Siódma pozycja dla "Po prostu walcz!". Na starcie obraz obejrzało 8 575 osób. Średnia na kopię słabiutka (214 widzów). Fatalne recenzje. Nic do dodania.

Dobre opinie niewiele pomogły innej nowości - "W dolinie Elah" (ósme miejsce). W tym przypadku szkoda, że dramat wojenny z Tommy Lee Jonesem, Charlize Theron i Susan Sarandon obejrzało tylko 5 058 osób (średnia na kopię - 253 widzów).

Ostatnia premiera tygodnia, dokument "Potosi: czas podróży" na 5 kopiach zgromadził 114 osób.

Na koniec słowo o frekwencji. Tutaj ciekawa i rzadko spotykana sytuacja, gdyż w tym tygodniu widownia (188,6 tysiąca) była mniejsza niż podczas pierwszego weekendu maja (215,5 tysiąca widzów).

Pierwszą dziesiątkę zestawienia polskiego box office'u znajdziecie tutaj.

Premiery najbliższego weekendu: "Rolling Stones w blasku świateł" - dokument o słynnej grupie rockowej; "Daratt" - nagrodzony na festiwalu w Wenecji film z Czadu; "Nawiedzona narzeczona" - komedia romantyczna; "Shutter - Widmo" - kolejny remake azjatyckiego horroru; "Mój przyjaciel lis" - familijna produkcja; "Samarytanka" i "Krokodyl" - dwa filmy Kim Ki-duka; "Niezawodny system" - obraz z Aliną Janowską; "Sztuka płakania" - kontrowersyjna produkcja z Danii.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chadowy.opx.pl



  • Strona 2 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 57 wypowiedzi • 1, 2